• Nie Znaleziono Wyników

Według Macnaghtena i Urry’ego, autorów kompleksowej koncepcji „alternatyw-nych przyród”, ostatnią epokową konfiguracją sensów wokół idei Natury jest en-wironmentalizm rozwijający się od okresu romantyzmu, następnie burzliwie od początku lat 60. XX wieku do chwili obecnej. Grupa socjologów kultury z Uniwer-sytetu w Lancaster pod kierunkiem Philla Macnahgtena i ściśle współpracującego z nim Johna Urry’ego skupiona w Center for the Study of Environmental Change zajmuje się enwironmentalizmem przekrojowo, historycznie i kulturowo. Kon-cepcja „alternatywnych przyród” (Macnaghten, Urry 2005), której przewodnią ideą jest twierdzenie o kulturowo i historycznie wykształconych ideach przyrody, podważa uniwersalistyczne przekonanie o istnieniu jednej ponadczasowej sfery natury. Enwironmentalizm objęli badaniami historycznymi, kulturoznawczymi, politycznymi, socjologicznymi, ekonomicznymi o silnym relatywistycznym – an-tropologicznym i  kulturoznawczym – zabarwieniu. Najpełniejsza praca ich au-torstwa to klasyczna już pozycja „Alternatywne” przyrody (idem 2005). Pierwsza jej część jest historycznym przeglądem idei enwironmentalizmu ze wskazaniem na kulturową zmienność tej idei; druga jej część ma charakter ściśle socjologicz-ny, zdaje bowiem relację z wydarzeń społeczno-politycznych od początku lat 60.

XX wieku, które stały się celem interwencji prawnej oraz instytucjonalnej, form protestów i akcji skierowanych na ochronę środowiska. Autorzy nie wykraczają poza kontekst kultury anglosaskiej, oprócz kilku zaledwie spostrzeżeń na temat m.in. Polski, zresztą niestety nietrafnych (idem 2005: 243–244). Ta wielowątko-wa książka stanowi dla mnie kompendium wiedzy o protoenwironmentalizmie i współczesnym enwironmentalizmie. Duży wkład wnosi też książka pod redakcją Macnaghtena i Urry’ego Bodies of Nature (2001a, b). Artykuły w niej zawarte sta-nowią w wielu miejscach punkty odniesienia do rekonstruowanego przeze mnie współczesnego modelu rekreacji i turystyki spotykanego wśród ludzi młodych, dla których natura stanowi jedynie tło lub fizyczne wyzwanie do sprawdzenia się i wzmocnienia tężyzny fizycznej.

Oprócz grupy socjologów kultury z Lancaster, na Uniwersytecie w  Belfaście pracuje zespół antropologów kulturowych skupionych wokół Kay Milton. Współ-pracują z nimi także amerykańscy antropolodzy i etnografowie zmysłów, m.in.

Paul Stoller (1994), Steven Feld (1991), a także luźno z nimi związany brytyjski antropolog Tim Ingold (1994). Koncentrują się oni na różnych kulturowych i zin-stytucjonalizowanych formułach współczesnego enwironmentalizmu na całym

82 Przegląd idei natury, przestrzeni i percepcji

świecie, zwłaszcza w pozaeuropejskich krajach rozwijających się. Ta ostatnia oko-liczność sprawia, że ich ustalenia są mało przydatne do celów mojej pracy.

Kolejnym okresem wzmożonego ruchu enwironmentalistów były lata 60.

XX wieku. Poglądy i ruchy społeczne skierowane były w owym czasie przeciw niszczącym skutkom i  degradacji środowiska wskutek intensywnego uprzemy-słowienia i rabunkowej gospodarki surowcowej oraz nielegalnemu kolekcjoner-stwu, kłusownictwu i „dzikiej” turystyce. Jedna z tez enwironmentalizmu oraz niektórych filozofów i badaczy społecznych głosi, że w obecnych czasach późnej nowoczesności i globalizacji modernistyczna bezwzględna granica między sferą kultury i  natury ulega zatarciu, to, co przyrodnicze, jest mocno spetryfikowa-ne kulturowo niemalże we wszystkich zakątkach świata zarówno w  wymiarze fizycznym, jak i mentalnym (Macnaghten, Urry 2005: 29, 33–34). Jeśli istnieje współcześnie jakaś „naturalistyczna” dychotomia, to jest nią według Szerszyn-skiego występująca wewnątrz zachodzących na siebie sfer natury i kultury opo-zycja przyrody zagrożonej i przyrody czystej, będącej źródłem sił moralnych(idem 2005: 36). Tym tłumaczy się powodzenie wyczynowej turystyki, rekreacji będącej aspektem kultu zdrowego ciała, medycyny naturalnej, zdrowej hodowli, upraw i  odżywiania, widowiska estetycznego, obfitości naturalnych zasobów. Wymie-nione formy kultu przyrody i  własnego ciała jako jej przedłużenia są przypad-kami „alternatywnych przyród”, wokół których zogniskowane są mniejsze lub większe organizacje społeczne w skali całego globu (idem: 36–37). Spotykające się w skali globalnej współczesne kultury i  przyrody i odpowiadające im globalne enwironmentalizmy implikują takie dychotomie: racjonalne/ekspresyjne, użytko-we/krajobrazowe, globalne/lokalne (idem 2005: 40), które łącznie przekładają się na dychotomię dewastacja/ochrona. Ta ostatnia opozycja rzekomo odzwierciedla kontrastujące z sobą obszary dawniej komunistycznej Europy Wschodniej i  dba-jącej o środowisko przyrodnicze Europy Zachodniej (idem: 45). Myślę, że Angli-cy w tym momencie demonizują rabunkową i niszczycielską gospodarkę krajów dawnego bloku komunistycznego, natomiast nadmiernie wybielają kraje zachod-nie, znacznie bardziej zdewastowane niż nasze. Zajmują przeciwstawny pogląd do ekologów i enwironmentalistów, uznając naturalne ekumeny za bezpowrotnie wyniszczone lub przekształcone przez człowieka. Ciekawe jest to, że innowacje i eksperymenty na styku techniki i biologii kierują refleksję ku pytaniu o nowe definicje natury i kultury, a przede wszystkim o słuszność ich rozdzielania. Inży-nieria genetyczna, kombinacje biotechniczne wytwarzające cyborgów, a ostatnio wszczepienie ludzkich genów petunii imieniem Edunia wskazują na złamanie ab-solutnej granicy między dziełem człowieka – kulturą i dziełami natury – organiką (Bakke 2011). Człowiek cywilizuje naturę, przekształcając ją zgodnie ze swymi celami. Jednak w przypadku Europy centralnej i wschodniej pierwotne krajobrazy miejscami jeszcze ciągle wykazują naturalne cechy.

Współcześnie zwolennicy enwironmentalizmu podejmują prawne inicjatywy oraz społeczne akcje chroniące przyrodę, odbudowujące zniszczone ekosystemy i sprzyjające zachowaniu ich stabilności zarówno w skali lokalnej, jak i ogólno-światowym zasięgu wobec groźby globalnej katastrofy ekologicznej. Należy zdać sobie sprawę, że do połowy XX wieku koncepcje natury w europejskiej tradycji

Natura 83 intelektualnej dotyczyły albo krajobrazów pierwotnych, albo naturalnych, dopie-ro od czasu, gdy dopie-rozwinął się współczesny enwidopie-ronmentalizm, natura stała się kolejną sferą, w której człowiek „robi porządki” w sensie zazieleniania przemy-słowych pustkowi oraz ochrony ginących gatunków i ekosystemów, by odtworzyć Naturę jako ziemską pramacierz. I tutaj zaczyna się utopia enwironmentalistów.

Macnaghten i  Urry katalogują semiotyczne derywaty krajobrazu, zwracając uwagę na duże zróżnicowanie formalne i światopoglądowe historycznych proto-enwironmentalizmów i współczesnego enwironmentalizmu. W przypadku nur-tów inicjalnych enwironmentalizmu (Rousseau, Herder, romantyzm) Natura funkcjonowała w świadomości jako jeszcze samoistna sfera, oderwana od uprze-mysłowionego miasta, natomiast współcześni enwironmentaliści włączają naturę w orbitę stanowienia o niej przez człowieka, tym samym świadomie czynią z niej część kultury. W połowie XIX wieku zaczynają się kształtować style „wizualnej konsumpcji” krajobrazu, nazwanej tak ze względu na dominujący w  percepcji udział wzroku. Brytyjscy socjologowie kultury wyróżnili kolejno osiem sposobów konsumpcji krajobrazu powiązanego z enwironmentalizmem kilku epok: (1) ro-mantyczną, którą cechuje „głęboka kontemplacja i nabożny podziw, spojrzenie wyczuwające atmosferę krajobrazu”; dominuje styl indywidualnych wycieczek w plener, gdzie przyroda jest towarzyszem, z którym się swobodnie konwersuje na różnych poziomach intelektualnej abstrakcji; (2) zbiorową, którą charaktery-zuje „aktywność wspólnotowa, seria wspólnych spotkań, spoglądanie na rzeczy znane wraz ze znanymi osobami”; (3) „obserwacyjną aktywność wspólnotową”, która w odróżnieniu od wcześniejszej polega na seriach krótkich spotkań, dla któ-rych celem są „rzuty oka i gromadzenie różnych znaków środowiska”; (4) „wład-czą – samotną lub w parach”, odbywającą się podczas zwyczajowych spotkań, dla której właściwe jest „badanie wzrokiem znanego krajobrazu, jak w celu objęcia go w posiadanie”; (5) dydaktyczne i zbiorowe nadzorowanie i kontrolowanie przy-rody; (6) „antropologiczną” polegającą na samotniczym, ale głębokim zaangażo-waniu wzroku w celu przeprowadzenia „kulturowej” interpretacji kraj obrazu – to przypadek Macnaghtena, Urry’ego, Wynne’a i  pozostałych współpracowników;

(7) „geograficzną” – mimetyczną względem scenerii, rzekłabym raczej – „topo-grafii” i  wreszcie ostatnią (8) „naukową”  –  powstałą w  XIX wieku w  związku z dalszym rozwojem geografii i łączenia elementów fizykalnych z ludzkimi, które przyczyniło się do konstruowania regionów poddanych wizualnemu nadzorowi (Macnaghten, Urry 2005: 161–163). Wykrycie tych wszystkich prawidłowości stoi w zgodzie z postulowaną przez brytyjskich socjologów okulocentryczną percep-cją krajobrazu, właściwą epoce. Stąd też autorzy posługują się Heideggerowskim określeniem „światobrazu”, uznając, że wzrok jest dominującym zmysłowym źródłem afirmacji przyrody w naszej nowożytnej kulturze (idem: 160, 150–168, Urry 2007: 199–207, Urry 2009: 117–133). Wyjęcie tego określenia z kontekstu kluczowego pojęcia Heideggera, jakim jest bycie, należy uznać za istotną usterkę interpretacyjną. Bycie jest stanem odczuwania otoczenia nie z perspektywy umy-słu jako «wielkiego zwierciadła», ale zatroskanego w swym byciu człowieka, który współtworzy „światobraz” na różnych aksjologicznych poziomach uwikłania się w zamieszkiwaną okolicę. Heideggerowską interpretację zamieszkiwanej

okoli-84 Przegląd idei natury, przestrzeni i percepcji

cy traktuję jako alternatywę na przeciwległym do okulnocentrycznego biegunie uczestnictwa w krajobrazie opartego na somatycznym weń zaangażowaniu. Nie kwestionuję przy tym trafności odkrycia angielskich socjologów, ale wskazuję na jego ograniczone społeczne funkcjonowanie.

Socjologowie angielscy dowodzą, że nie istnieje krajobraz sam przez się, który byśmy odkrywali lub którego byśmy doświadczali jako niewinnego, dziewicze-go, „nieskażonego kulturą” i jednocześnie odkrywali go jakąś nietkniętą enkul-turacją i socjalizacją częścią naszej istoty, co sugerował Rousseau. Teza ta i jej potwierdzenie stanowią istotną wartość tej pracy. Wielkość impresji z  doznań naturalnego krajobrazu, znana każdemu z nas, jest wtedy głęboko przenikająca lub porażająca, gdy nie jest oswojona jeszcze przez żadne słowo ani uprzedzona jakąś oswajającą to wrażenie konwencją jej postrzegania. Jednak większość z nich została okiełznana i ujęta w  estetyczne konwencje i systemy. Macnaghten i Urry stworzyli w związku z tym rozmaite klasyfikacje recepcji „odmiennych przyród”, w tym typologię rodzajów sensatywności kształtowanych w różnych epokach lite-rackich i malarskich lansujących określone style przeżywania przyrody.

Gdybym mogła do tej klasyfikacji dodać jeszcze jeden punkt, to odnosiłby się do rekonstrukcji teoretycznej zawartej w tej książce, w której nie tylko pojawiają się wcześniej wymienione własności z  różnym ich nasyceniem i  indywidualną ich kompozycją, ale i afirmacja „małoojczyźniana” przyrody właściwa lokalnym społecznościom kontrastująca z bezosobową, pozbawioną intymności megaprze-strzenią wielkich miast. Opiera się ona na wyróżnionej przez autorów Alterna-tywnych przyród dychotomii globalne/lokalne, będącej reakcją na homogeniczne aspekty globalizacji.

Za mankament i  istotne ograniczenie interpretacji percepcji krajobrazu ba-daczy z Lancaster uznaję oparcie kulturowych modalności krajobrazów tylko na zmyśle wzroku, przy niewielkim udziale węchu i dotyku. Rzekoma ponadczasowa dominacja wzroku (co mija się z  faktami historycznymi, jak wykazali Classen i Synnott w historycznie ukierunkowanych pracach) każe nam przede wszystkim

«widzieć» przyrodę, a umysł traktować jako «wewnętrzne oko», które rozpatruje zewnętrzny świat pod względem wierności uzyskiwanego obrazu (Classen 1993:

26–28, 120, Synnott 1993: 132–148, 206–227). Stąd powstały „scenerie”, „wido-ki”, „krajobrazy”, „panoramy”, „tereny wypoczynkowe”, „pejzaże” itp., a braku-je określeń językowych na inne bogate doznania zmysłowe (Macnaghten, Urry 2005: 151). Moim zdaniem nie są to dowody na to, że zmysł wzroku jest wiodący w sposób naturalny, jak sugerują brytyjscy socjologowie, ale że stał się on istot-ny dopiero w epoce nowożytnej, na co zwrócił uwagę jako jeden z pierwszych badaczy społecznych Marshall McLuhan (2001). Przeciwstawiam się zatem ich

„okocentrycznemu” ujęciu natury jako właściwie jedynego trybu zmysłowego do-świadczania krajobrazu. Macnaghten i  Urry nie wykluczają wprawdzie udziału innych zmysłów, tyle tylko, że wzrok jest według nich wiodący (Macnaghten, Urry 2005: 150). W ich typologii doświadczania wzrokowego i konstrukcji kra-jobrazów wzrok dominuje we wszystkich epokach dziejów kultury europejskiej.

Sądzę, że inne doświadczania zmysłowe miały i mają udziału w tworzeniu cech różnorodnych przyród, poza renesansem i epoką nowożytną (idem: 148).

Natura 85 Oczywiście odnotowany przez Macnaghtena i Urry’ego obsesyjny atak femi-nistek na uprzywilejowanie wzroku nad dotykiem i umysłu nad ciałem (Mulvey 1989, Plumwood 1993, McClintock 1995) jest o tyle trafny, że, jak potwierdzają moje badania, dotyk stanowi istotny zmysł w poznawaniu i wartościowaniu ze-wnętrznego świata, jednak nie twierdzę, że prowadzi to do przedstawiania natury jako zniewolonej niewiasty. Ekofeministki parafrazują na tę okoliczność pojęcie

„światobrazu” Heideggera, posługują się neologizmami „woniobrazów” (Macna-ghten, Urry 2005: 172), „słuchobrazów” i „głosobrazów” (idem: 176, 177). In-formacja przejęta przez Macnaghtena i Urry’ego od Paula Rodwaya (1994: 123) o preferencji przez kobiety wartości wrażeń dotykowych nad wzrokowymi (Ma-chaghten, Urry 2005: 169) upewnia mnie co do poprawności otrzymanych przeze mnie wyników badań.

II. Zmienność pojęcia natury i przyrody