• Nie Znaleziono Wyników

W 1931 roku Aldous Huxley napisał książkę Nowy wspaniały s'wiat. Opo­

wiada ona o globalnym mocarstwie, nadzorującym wszystkie dziedziny życia, łącznie z rozmnażaniem. W owym „wspaniałym świecie”, w założonych przez rząd fabrykach, wylęgają się ludzkie zarodki według ustalonego z góry planu od najdoskonalszej intelektualnie klasy alfa do najmniej inteligentnych osob­

ników klasy epsilon. W tej bezdusznej utopii każdy członek danej klasy pełni z góry ustaloną funkcję. Państwo zakazuje małżeństwa, zapobiega rodziciel­

stwu, natomiast zachęca do aktywności seksualnej. Dzięki postępowi medy­

cyny udało się wyeliminować i choroby. Każdy obywatel czuje się zadowolony nie tylko dzięki niezwykle skutecznemu działaniu uniwersalnej machiny pro­

pagandowej, ale także dzięki stosowaniu leków psychotropowych.

Wprawdzie Huxley dość trafnie przewidział postęp nauk biologicznych, mylił się jednak, twierdząc, że kontrolę nad rozmnażaniem przejmie pań­

stwo. Tu podstawowa rola przypada jednostce i jej pragnieniu płodzenia po­

dobnego do siebie potomstwa. To nie państwo, ale jednostki i pary chcą, aby ich dzieci miały udane i szczęśliwe życie. Właśnie jednostki, nie państwo, przejmą kontrolę nad metodami reprogenetyki. Jednostki będą posługiwać się tymi metodami nie tylko po to, by spłodzić potomstwo, ale także po to, by zapewnić mu zdrowie, szczęście i sukcesy życiowe. Jest bardzo prawdo­

podobne, że działania te doprowadzą do powstania społeczeństwa spolary­

zowanego, bardziej odrażającego niż społeczeństwo przedstawione przez Huxleya w Nowym wspaniałym s'wiecie.

Od czasów Huxleya wszystko się jednak zmieniło. Człowiekowi udało się ujarzmić ogień życia i posiąść moc panowania nad losem własnego gatunku.

R

o d z i n a

w obliczu wartości i wzorów życia ponowoczesnego świata

Moc tę posiedliśmy dzięki połączeniu dwóch - dotychczas zupełnie nie.

zależnych - nauk: biologii rozrodu i genetyki. W obu dyscyplinach do­

konano w ostatnich latach przełomowych odkryć. Jesteśmy świadkami powstawania nowej dyscypliny - reprogenetyki, która łączy w sobie ele­

menty obu nauk. To właśnie reprogenetyka urzec2ywistni wizje znane nam z dawnych powieści fantastycznonaukowych, takie jak klonowanie i selekcja zarodków do inżynierii genetycznej [Silver, 2002: 27],

Jak twierdzi Bernard Debre, francuski lekarz i autor promanipulacji ge­

netycznej, obserwujemy zanikanie homo sapiens na korzyść homo scientificus

\Ostatnie dni homo sapiens, „Wprost”, 27.02.2001]. Od pewnego czasu czło­

wiek potrafi już mieszać genetyczne klocki lego niczym Stwórca, nauczył się bowiem przekraczać bariery gatunku. Przenosimy gen z pająka do kozy, by uzyskać jedwabistą wełnę; gen z meduzy do małpy; gen ludzki do krowy, by

„uczłowieczyć” krowie mleko. Ale wszystko to jeszcze ćwiczenia wstępne.

Obiekt, o który najbardziej chodzi w tym „tańcu genów”, to człowiek.

Za jakiś czas będziemy dokładnie wiedzieć, które geny odpowiadają za funkcjonowanie serca, za pamięć, inteligencję czy zdolność uczenia się. To dopiero otworzy pole do manipulacji genetycznych, do modyfikacji czło­

wieka. Firmy wyspecjalizowane w odczytywaniu genomu poszczególnych osób będą na przykład proponować rodzicom wybór przyszłego potomstwa z katalogu. Specjalne programy komputerowe umożliwią przedstawianie

„potencjalnych”, wirtualnych dzieci konkretnych par — w chwili narodzin, raczkowania, dojrzewania i jeszcze później. Dzieci tej samej pary różnią się przecież zależnie od tego, jakie geny ojca czy matki zostaną przekazane embrionowi. Firma zajmie się doborem genów. „Jeśli wybierzecie dziecko n r 19 z naszego katalogu, będzie miało 37 proc. genów ojca, 52 proc. genów matki i l l proc. zmodyfikowanych genów będących specjalnością naszej firmy” .

Być może jeszcze za naszego życia pojawią się takie ogłoszenia. Częsc materiału genetycznego homo scientificus może pochodzić także od zwie­

rząt. Pewne geny sowy nadawałyby się do tego, żeby ułatwić ludziom wi­

dzenie w ciemności. Nietoperze mogłyby się z nami podzielić umiejętnością słyszenia ultradźwięków itd. Człowiek będzie przekraczał kolejne granice.

To nieuchronne i konieczne.

^progenetyka - ingerencja w najgłębsze tajemnice oraz wartości genealogiczne li“

m

!

Gdyby choremu na raka powiedzieć, że można go uzdrowić, przeno­

sząc do jego organizmu pewien gen z małpy, czy ten chory odmówiłby dla­

tego, że „przeraża go tempo zmian w biologii”? A gdyby w celu zapobie­

żenia AIDS należało w momencie zapłodnienia wszczepić embrionowi gen pszczoły? Każdy wyraziłby zgodę. A przecież to jedna z największych możli­

wych transgresji — interwencja w nasz materiał genetyczny

Człowiek dzisiejszy zniknie z mapy świata, bo po prostu nie wytrzyma konkurencji z homo scientificus. Ci z naszych potomków, którzy skorzy­

stają z ulepszeń proponowanych przez naukę, będą lepiej przystosowani do życia. Zmieni się niemal wszystko. Począwszy od samej koncepcji za­

płodnienia. Najnowsze techniki zapładniania pozwalają się obyć nawet bez plemników. Wystarczą męskie komórki rozrodcze, które są zaledwie ich pre­

kursorami. Wkrótce i one nie będą konieczne. Do innych wynalazków na­

leżeć będą sztuczne macice, co uwolni matki od konieczności zachodzenia w ciążę. Sterowane przez komputer macice będą instalowane w klinikach.

Rodzice będą proszeni, by zechcieli się pojawić kilka razy w tygodniu, aby przemówić do płodu. Bo przecież istnieje życie przed urodzeniem. Matki i ojcowie mogliby się też komunikować z dzieckiem w sztucznej macicy za pośrednictwem CD-ROM-ów lub przez Internet.

Dziesiątki zespołów szukają nowych materiałów, które upodobniłyby komputery do żywych tkanek. Rolę obwodów scalonych, przełączników i ob­

wodów pamięci mają pełnić neurony i DNA. Komputery będą coraz mniejsze, a ich pamięć zwiększy się miliony razy. Już w tej chwili setki milionów tran­

zystorów można zmieścić na jednym centymetrze kwadratowym. Wkrótce liczba ta zostanie powiększona tysiąckrotnie. Potrafimy już konstruować urządzenia elektroniczne zastępujące ludzkie zmysły. Kamera elektroniczna umieszczona na okularach przekazuje sygnały do mózgu niewidomego, do

°srodka wzroku. Opracowano system wychwytywania impulsów mózgowych, który sparaliżowanemu dziecku umożliwił kontakt z komputerem. Miniatury­

zacja komputerów pozwoli je wszczepiać pod skórę. Nic prostszego — tysiące

^dzi żyje ze stymulatorami serca. Pamięć komputera stanie się wówczas naszą Pamięcią wewnętrzną. Podobnie zostaną wkrótce zminiaturyzowane tele­

fony komórkowe. Aby wybrać numer, wystarczy o nim pomyśleć. Studia me­

dyczne staną się niemożliwie skomplikowane. Ale być może starczy dyskietkę

n R

o d z i n a

w obliczu wartości i wzorów życia ponowoczesnego świata

z programem wszczepić w odpowiedni obszar mózgu. Nadal, trwa intensywny wyścig po ludzki klon [ Wyścig po klon; „Wprost”, 11.02.2001],

Pierwszy klon - zapowiedzieli włoscy i amerykańscy lekarze. Wiado­

mość ta obiegła cały świat i na nowo rozpaliła dyskusję na temat dopuszczal­

ności eksperymentów z klonowaniem ludzi. Pierwszy klon człowieka ma przyjść na świat za sprawą dwóch naukowców. Jeden z nich to dr Panayiotis Zavos z Kentucky Center for Reproductive Medicine and In Vitro Fertiliza­

tion w Lexington, od dwudziestu pięciu lat przeprowadzający zabiegi sztucz­

nego zapłodnienia. Drugim jest prof. Severino Antinori z Włoch, sławny między innymi dzięki swej pacjentce, która urodziła dziecko w okresie prze- kwitania. O włoskim lekarzu było głośno również z innego powodu. Opra­

cował niezwykle kontrowersyjną metodę mającą pomóc mężczyznom, któ­

rych plemniki nie są zdolne do zapłodnienia. Polega ona na umieszczeniu męskich komórek rozrodczych w jądrach samców gryzoni, tam bowiem mogą osiągnąć dojrzałość.

Obydwaj badacze stwierdzili w 2001 roku, że sklonują pierwszego czło­

wieka w ciągu 18 miesięcy w jednym z krajów śródziemnomorskich, któ­

rego nazwa pozostała tajemnicą. Po co ma powstać ludzki klon?

Amerykanin i Włoch jako motyw swego działania podają pragnienie niesienia pomocy bezpłodnym, którym współczesna medycyna nie potrafi pomoc. Chęć udziału w eksperymencie wyraziło dziesięć osób. W pierwszej kolejności operacji mieli zostać poddani mężczyźni, między innymi Amery­

kanin, który w wypadku stracił jądra.

Klonowanie człowieka jest przedmiotem kontrowersji od momentu, kiedy szkocki uczony łan Wilmut ogłosił w 1997 roku, że udało mu się sklo- nować pierwsze zwierzę — słynną owieczkę Dolly. Zastanawiano się wów­

czas, czy podobną operację można przeprowadzić również w przypadku człowieka. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. W 1998 roku prof.

Lee Boyon z Uniwersytetu Kyunghee w Seulu ogłosił, że jego zespół dokonał takiego eksperymentu. Koreańscy naukowcy stworzyli ludzki zarodek, wpro­

wadzając do komórki jajowej trzydziestoletniej kobiety materiał genetyczny pochodzący z innej dorosłej komórki jej ciała. Tak zmodyfikowane jajo po­

budzono do wzrostu. Kiedy osiągnęło stadium zarodka składającego się za­

ledwie z czterech komórek, próbę przerwano. Dlaczego tak postąpiono?

^ Repr°S enetYka “ ¡ngerenqa w najgłębsze tajemnice oraz wartości genealogiczne

m

Zbyt wielkie było prawdopodobieństwo wystąpienia komplikacji w pro­

cesie rozwoju embrionu. Woleliśmy nie ryzykować” — tłumaczył wówczas prof. Lee Boyon.

W 1999 roku podjęcie prób sklonowania człowieka zapowiedzieli ame­

rykańscy naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco. Udało się to podobno innemu zespołowi badawczemu, pracującemu w biotech­

nologicznej firmie Advanced Cell Technology w USA. Eksperyment prze­

rwano, gdy zarodek składał się z kilkuset komórek.

Mimo rzekomego sukcesu, technikę klonowania - i to nie tylko w wy­

padku człowieka - uważa się za bardzo zawodną i niebezpieczną. Aby po­

wstała owieczka Dolly, trzeba było wykorzystać kilkaset komórek jajowych.

Badania na innych zwierzętach wykazały, że sklonowane płody często rodzą się z poważnymi wadami rozwojowymi.

Przeciwko klonowaniu człowieka opowiada się 90%. Amerykanów, znacznie przychylniejszych kontrowersyjnym badaniom naukowym niż Eu­

ropejczycy. Były prezydent USA Bill Clinton zaaprobował w 1997 roku pię­

cioletni zakaz klonowania człowieka, za którego złamanie grozi grzywna w wysokości 250 tys. USD lub dwukrotności dochodów czerpanych z ekspe­

rymentu. Członkowie UNESCO przyjęli jednogłośnie rezolucję sprzeciwia­

jącą się tego rodzaju próbom. Eksperymenty takie są również zabronione w Unii Europejskiej.

Dlaczego wspomniani wyżej naukowcy chcą się podjąć kontrowersyj­

nego zadania? Komentatorzy zwracają uwagę, że obydwaj pracują w pry­

watnych instytucjach. Rozgłos, jaki nadają swoim planom, zapewnia dar­

mową reklamę. Ich zamiary są również podyktowane chęcią wzięcia udziału w wyścigu, bowiem kto pierwszy doprowadzi do narodzin ludzkiego klonu, tego nazwisko znajdzie się w podręcznikach historii. Oby obaj naukowcy nie okryli się sławą podobną do tej, jaka przypadła w udziale konstruktorom pierwszej bomby atomowej.

Ilu znajdzie się chętnych do stworzenia własnych klonów — dziś trudno prorokować. Ale na pewno ich nie zabraknie. Z badania przeprowadzonego przez „Time” — CNN w 1997 roku wynika, że około pięciu milionów Ame­

rykanów, czyli 6—7% dorosłych mieszkańców USA, chciałoby mieć własny klon. Niektórzy wierzą, że dzięki tej metodzie mieliby wreszcie szansę na

R

o d z i n a

w obliczu wartości i wzorów życia ponowoczesnego świata

upragnione potomstwo, którego na razie doczekać się nie mogą. Nie można wykluczyć też, że część z nich po prostu marzy o dzieciach na swój obraz i podobieństwo. Klonować się chcą również niektóre pary lesbijskie, którym dzięki tej metodzie rozwiąże się problem, skąd wziąć plemniki.

Jak podkreśla Lee Silver [2002: 22 i n.] większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z nieprawdopodobnych możliwości jakie otwierają przed nami dzi­

siejsze techniki biologii rozrodu i genetyki, które zaczynają tworzyć nową gałąź medycyny - reprogenetykę. Wykorzystując metody reprogenetyczne, rodzice będą mogli kierować wykształceniem się niektórych cech nie tylko u swoich dzieci, ale także w następnych pokoleniach, a tym samym decy­

dować o swoim biologicznym istnieniu, własnej ewolucji. Należy jednak brać pod uwagę, że rozwój reprogenetyki - tak jak rozwój wszelkich no­

wych i skutecznych technik - może pociągnąć za sobą trudne do przewi­

dzenia skutki.

Ostatnie dziesięciolecie przyniosło nadzwyczajne udoskonalenie wielu metod inżynierii genetycznej i technik wspomagania rozrodu. Jednakże większość pracujących w tych dziedzinach naukowców i lekarzy, być może obawiając się popełnienia pomyłki, niechętnie zastanawia się nad tym, do czego ten postęp może prowadzić. Nikt nie potrafi przewidzieć, które z metod będą się rozwijać szybko i bez przeszkód, a które natrafią na nie­

oczekiwane trudności. Oznacza to, że wdrożenie niektórych pomysłów może okazać się trudne technicznie lub wręcz niemożliwe. Z drugiej strony, mogą nastąpić odkrycia, których dziś nikt nie potrafi przewidzieć, tak jak Huxley w 1931 roku nie przewidział rozwoju inżynierii genetycznej i klono­

wania za pomocą jąder pochodzących z komórek dorosłego osobnika.

Niewykluczone, że reprogenetyka stanie się technologią, do której dostęp będą mieli tylko wybrani. Wiele osób uważa, że to niesprawiedliwe. Ale mu­

simy pamiętać, że społeczeństwo amerykańskie wyznaje zasadę, iż osobista wolność i środki finansowe to główne kryteria określające możliwości i prawa jednostki. Jeśli zamożni rodzice mają prawo posyłać dzieci do drogich pry watnych szkół, to mogą również korzystać z metod reprogenetycznych.

I tu pojawia się dylemat. Na szczeblu jednostki każdą ingerencję reprog^

netyczną można rozpatrywać jako wynik indywidualnej decyzji, niemog4cel

^eprogenetyka - ingerencja w najgłębsze tajemnice oraz wartości genealogiczne @

spowodować zmian w społeczeństwie, jednakie wszystkie te ingerencje ku­

mulują się i mogą mieć poważne, długofalowe, niedające się przewidzieć konsekwencje [Silver, 2002:23].

Stosowanie technik reprogenetyki budzi wiele zastrzeżeń. W niektórych przypadkach są one spowodowane świadomym lub nie świadomym lękiem przed wkraczaniem na teren „zastrzeżony dla Boga” .

Rozwój reprogenetyki jest nieunikniony. Ani państwo, ani społeczeń­

stwo, ani nawet uczeni, którzy ją stworzyli, nie mogą jej ograniczyć. Nie ulega wątpliwości, że wkraczamy w nową erę. I czy nam się to podoba, czy nie, o wszystkim zadecyduje globalny rynek i pieniądze. Niestety.