• Nie Znaleziono Wyników

A dzisiaj, na giełdzie warszawskiej? Jeżeli ktoś lubi płakać, może to uczynić. Całkowicie nieracjonalne zachowania ludzi, obdarzonych przez Historyczny Przełom '89 masą pienię-dzy, odbija się na giełdzie, która jest przecież barometrem sytuacji państwa. Nie chcę tu wspominać nawet o magicznej cyfrze 23; wystarczy elementarny brak logiki w odczytywaniu sygnałów „płynących z rynku". Ot, choćby... spółka, która dzień wcześniej przedstawiła kilkunastomilionową stratę, notuje - zgadniecie Państwo? maksymalny wzrost! Z kolei bank, który - przeciwnie - jest wykupywany przez inny bank, traci na wartości. Spółka, produkująca garnitury, od trzech lat nieustannie spada, chociaż jej sytuacja jest bardzo dobra -świetne perspektywy, mocne oparcie fundamentalne, ciągły wzrost zysków netto w stosun-ku do przychodów brutto - a przy tym, na dobitkę, wykazuje się małą płynnością akcji.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego metafizycy, nie ekonomiści i logicy, rządzą wyda-rzeniami na wyfroterowanym do niemożliwości parkiecie?... Chociaż nie jestem ekono-mistą-teoretykiem, mam pewne (praktyczne) doświadczenia w tym względzie - ponieważ więcej zyskałem niż straciłem (czy tylko tym się różnię do Słowackiego?!) - i dlatego pozwolę sobie odpowiedzieć na to pytanie.

Najważniejsze w nielogiczności i słabości polskiego rynku kapitałowego (o słabości świadczy fakt, że niewielka ilość chcących drożej sprzedać bez wysiłku wybija rynek w górę - co przyjmowane jest z objawami zachwytu analityków jako - ha ha - siła rynku) jest to, że tak niewielu Polaków czuje się kapitalistami, kupując i sprzedając akcje. To napraw-dę śladowe ilości, kiedy w 40 min kraju niewiele ponad milion osób uczestnicy z giełdzie! A przecież, mówię szczerze, wierzcie mi, nie są tu potrzebne wielkie pieniądze -spotykałem u maklerów bezrobotnych „w białych skarpetkach", a i jest wielu niezamoż-nych (zwykle) studentów, grających na giełdzie (przynajmniej w Warszawie jest ich oko-ło kilku tysięcy); sam przecież też nie jestem milionerem (jeszcze).

Ludzie po prostu nie traktują giełdy jako czegoś rzeczywistego, rozpatrują to w kate-goriach mistycznych. Giełda warszawska byłaby normalna, tj. logiczna, gdyby była ma-sowa. A taką musiałaby się stać (masową), gdyby z kolei wszyscy obywatele otrzymali bezpłatnie akcje wszystkich prywatyzowanych firm (w końcu i tak są „nasze", hm, hm i dalej to rozdawnictwo bezpłatne - mimo PPP, ŚU i NFI jest możliwe - po prostu niech Pań-stwo odda swoje („nasze") 15% z każdej takiej „spółki akcyjnej" swoim obywatelom).

Drugim czynnikiem negatywnym jest korelacja giełdy warszawskiej z nowojorską, a prościej mówiąc - uzależnienie WIG-u od Dow-Jonesa. W Nowym Jorku maksymalna, historycznie, wartość giełdowego indeksu - w Warszawie indeks rośnie takoż w tempie imponującym, choć nie odzwierciedla to finansowej sytuacji kraju. Opłaca się czasem czytać „Wall Street Journal" z dwutygodniowym opóźnieniem... Za mało niezależności -ponieważ jej nie chcemy. Boimy się ryzyka; nie tak, jak Amerykanie, którzy wykupywali irackie obligacje, środki z których Irak przeznaczył na wojnę z Ameryką! Ryzyko jest potrzebne. I własna ocena sytuacji.

Bo cóż znaczą teraz dla mnie opinie ekspertów Banku Światowego, stwierdzających, że pewna firma ma wielką przyszłos'ć, kiedy przejechałem się na jej akcjach, tracących nagle a nieoczekiwanie? (Dziwnym zbiegiem okoliczności owi eksperci sprzedali właśnie wtedy swój pakiet akcji tej firmy - powodując nieoczekiwany spadek). „Patrz w cyfry i miej cyfry". Uważnie osądzaj. Nie obawiaj się śmieszności (kiedyś mój makler hamował śmiech, kiedy wystawiłem posiadane przeze mnie akcje pewnego banku na sprzedaż w ce-nie blisko złotówkę wyższej (na jedną akcję) od ówczesnych notowań, utrzymujących się przez dłuższy czas. Okazało się, że idealnie „wstrzeliłem się" w cenę, i to z tygodnio-wym wyprzedzeniem, bo wybierałem się na wakacje) własnej wyceny danej firmy, jakby nie uchodziła za potężną. Nie sprzedawaj ani nie kupuj po każdej cenie, bowiem tylko podbijasz bębenka. Nie kupuj akcji z „rynku równoległego", chyba, że lubisz totalizator i WIRRowską wersję ruletki.

Ale pospekulujmy sobie wspólnie. Na rynku kapitałowym rządzi przecież zasada, że większość NIE MA racji i najwięcej zyskują ci, którzy biorą obecne tendencje „pod włos", umiejętnie skupując lub pozbywając się akcji na przekór wszystkim.

Spekulacja współczesną formą patriotyzmu. Ku chwale Ojczyzny!... Jeśli potrzebu-jesz rady (a nie powinieneś i nie powinnaś, każdy ma swój rozum), to zwracam Twoją

uwagę na następujące spółki: BRE, Kredyt-Bank, Stalexport, Swarzędz, Vistuła. Nadto polecam Twej pamięci oczekiwanie na kilka interesujących przypadków bankructw: Ostro-łęka (zysk netto minus półtora miliona), Polisa (zysk netto minus trzynaście milionów), Zasada (minus nie wiadomo ile).

Ale - bądź optymistą tudzież optymistką. Ryzyko... to zysk.

Pisane tuż po 906. sesji Giełdy Papierów Wartościowych Spółki Akcyjnej w Warsza-wie, tj. po godzinie dwunastej 18.IX.1996

PS.

Ja zaś uwierzę w trwałość kapitalizmu w Polsce dopiero po wielkim krachu, który jest nieuchronny. Zobaczymy, jak się to ułoży. Każdy ma swój Czarny Wtorek. Im więcej ludzi będzie grało na giełdzie, tym będzie ona silniejsza, mocna fundamentalnie, i stabil-na - co nie ozstabil-nacza, że nie będzie stabil-nas zaskakiwać.

Giełda jest jak kobieta... Niniejszy tekst jest autorstwa Łukasza Garbala. Łukasz Gar-bal jest klientem BRE Brokers. Tekst powyższy stanowi wyraz osobistej wiedzy oraz poglądów autora i nie powinien być inaczej interpretowany.

Bibliografia:

The works of Alexander Hamilton, ed.. H.R. Syrett. New York 1963-1979.

A. Hamilton, Report of Public Credit. [W zbiorze tekstów tegoż:] The works. dz. cyt.

vol. 6. ss. 51-65. New York 1965.

I. Kant, Prolegomena do wszelkiej przyszłej metafizyki, która będzie mogła wystąpić jako nauka, tłum. B. Bornstein, oprać. J. Suchorzewska, Warszawa 1993.

D. R. Fisher, The Revolution of American Conservatism. The Federalist Party in the Era Jeffersonian Democracy, New York 1965.

L. N. Cooper, Istota i struktura fizyki, Warszawa 1975.

I. Rusinowa, Aleksander Hamilton, Wrocław 1990.

Szanowny Panie,

przede wszystkim przepraszam za niesystematyczność kontaktów z Panem i Redakcją Waszego s'wietnego pisma. Dziękuję za przesyłkę z kilkoma zeszytami. Ten poświęcony spotkaniom kultur z przyjemnością przyjął do recenzji znowu Pan Prof. M. Inglot.

Recenzję zamieściliśmy w nr. 3/96, który wraz z zeszytem nr 2/96 przesyłamy pismu

„Scriptores Scholarum" i serdecznie pozdrawiam

dr Gertruda Wichary Redaktor Naczelny

„Warsztatów Polonistycznych"

* * *

Szanowny Panie Redaktorze,

chciałbym serdecznie podziękować za nadesłany zeszyt teatralny „Dramat w szkole"

Waszego SCRIPTORES SCHOLARUM. Nie miałem dotąd niestety pojęcia, że wydaje-cie Państwo w Lublinie tak ambitne i wydaje-ciekawe pismo (co razem dość rzadko idzie w parze). Numer teatralny przeczytałem z satysfakcją „od dechy do dechy" na trasie po-ciągu ekspresowego relacji Warszawa-Gdańsk, nie odczuwając ani przez moment znurzenia.

Ten dobrze pomyślany zeszyt monograficzny ma oczywiście swoje silniejsze i nieco słabsze strony. Do najświetniejszych pozycji zaliczyłbym np. wywiad z drem Wojciechem Kaczmarkiem, a także świetną doprawdy rozmowę o polskim fenomenie: teatrze telewizji, jaką przeprowadzili Nyczek z Koenigiem. Wzruszył mnie niemal Pański i

redaktora-lice-alisty Więczkowskiego dziennik z wyprawy teatralnej do Krakowa. Rozczarował zaś nie-co (jeśli Pan pozwoli) dyskurs o teatrze alternatywnym, mimo perfekcyjnego opranie-cowania redaktorskiego A. Barć i G. Stanieckiego. Może zamiast „wyznania wiary" lepsze byłyby tutaj ostre pytania redaktorów, przyciskające twórców do muru. Tego „pieprzu" właśnie i większej agresywności (także poznawczej) życzyłbym chyba Państwu najbardziej.

Oczywiście podałem „dobrą nowinę" o Pańskim piśmie komu trzeba, bez najmniej-szego nawet poczucia tzw. „ulgowej taryfy", której Wasz kwartalnik po prostu nie po-trzebuje (tak jest dobry!).

Proszę przyjąć najlepsze pozdrowienia i życzenia wytrwania w raz podjętym dziele.

prof. Jerzy Ciechowicz (Uniwersytet Gdański)

Szanowny Panie Redaktorze,

z podziękowaniem potwierdzam odbiór egzemplarza „Scriptores Scholarum" - nr 11/12.

Proszę o wybaczenie zbyt spóźnionych podziękowań - tak się złożyło, że spędziłam trochę czasu w Wilnie na kwerendzie.

Z dużym zainteresowaniem i satysfakcją przeglądam numer, czytam rozmowy akade-mickie o teatrze i dramacie w szkole, krytykę - ale i twórczość teatralną - dramatyczną.

Jest to rzeczywiście obfitość myśli.

Już sam układ wyznaczany morfologią dzieła dramatycznego ma liczne w sobie walo-ry i pożytki. Sądzę jednak, że pismo głównie rozwija, inspiruje i niemało pomaga tym, którzy swą drogę życiową związali z teatrem.

O kwartalniku przez Pana redagowanym dyskutowałam ostatnio w kręgu Liceum 0 0 . Jezuitów w Gdyni, gdzie działa teatr szkolny; był on także przedmiotem rozmów ze studentami-doktorantami mego seminarium. Podkreślano przede wszystkim bezpośrednią przydatność kwartalnika łączącego uczniów i nauczycieli we wspólnej fascynacji teatrem.

Proszę o przyjęcie słów poważania i szacunku prof. Irena Kadulska (Uniwersytet Gdański)

ANNA B A R Ć - uczennica trzeciej klasy II Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Za-moyskiego w Lublinie.

AGNIESZKA BARTLER - uczennica drugiej klasy Społecznego Liceum Ogólnokształ-cącego im. A.Stanowskiego w Lublinie.

JAROSŁAW BAT - nauczyciel w Lubelskim Społecznym Liceum Ogólnokształcącym im. Jana III Sobieskiego oraz w Zespole Szkół Chemicznych w Lublinie.

MARIA BRAUN-GAŁKOWSKA - profesor dr hab. Katolickiego Uniwersytetu Lubel-skiego, kierownik Katedry Psychologii Wychowawczej.

EMILIA CIEPLIŃSKA - uczennica drugiej klasy SLO im. A.Stanowskiego w Lublinie.

JAN GAŁKOWSKI - uczeń drugiej klasy Pallotyńskiego Liceum Ogólnokształcącego im. Stefana Batorego w Lublinie.

IGNACY CHWESIUK - student pierwszego roku prawa KUL.

MICHAŁ DACA - uczeń czwartej klasy Prywatnego Katolickiego Liceum Ogólnokształ-cącego im. ks. K. Gostyńskiego w Lublinie.

MARIA DUDEK - magister inżynier, nauczycielka w szkolnictwie zawodowym, pracow-nik Polskiej Fundacji Ośrodków Wspomagania Rozwoju Gospodarczego OIC Poland.

JAROSŁAW FRANKIEWICZ - uczeń czwartej klasy PK LO im. ks.K.Gostyńskiego.

C H R I S T O P H FRILLING - dyrektor BerufsAkademie Vogtland w Reichenbach (Niemcy).

PAWEŁ FURMANEK - uczeń klasy czwartej PK LO im. ks.K.Gostyńskiego.

ŁUKASZ GARBAL - student drugiego roku filologii polskiej KUL.

TOMASZ GÓRNIAK - student pierwszego roku informatyki Politechniki Warszawskiej.

KATARZYNA GRZYBOWSKA - studentka drugiego roku prawa KUL.

MICHAŁ HUCAŁ - uczeń drugiej klasy Liceum Ekonomicznego przy Zespole Szkół Ekonomicznych im. Vetterów w Lublinie.

KATARZYNA JANIAK - uczennica trzeciej klasy SLO im. A.Stanowskiego w Lublinie.

SYLWIA JAWORSKA - uczennica pierwszej klasy Liceum Technicznego w Elblągu.

KATARZYNA KONTEK - uczennica drugiej klasy SLO im. A.Stanowskiego w Lublinie.

JOANNA KANTOR, studentka trzeciego roku psychologii Uniwersytetu Jagiellońskie-go w Krakowie.

JOANNA KOLEFF-PRACKA - studentka czwartego roku teologii Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, prezes Koła Teologów Ewangelickich przy tej uczelni.

TERESA KOSYRA-CIEŚLAK - nauczycielka w Liceum Ogólnokształcącym im. Ziemi Podlaskiej w Komarówce Podlaskiej, doradca metodyczny z języka polskiego w Wo-jewódzkim Ośrodku Metodycznym w Białej Podlaskiej.

WALDEMAR KOTOWSKI - nauczyciel w III Liceum Ogólnokształcącym w Gdyni;

trener programu Fundacji im. S. Batorego „Młodzi przedsiębiorcy".

MARCIN KRUKOWSKI - uczeń drugiej klasy SLO im. A.Stanowskiego w Lublinie.

WOJCIECH KUDYBA - doktorant na Sekcji Filologii Polskiej KUL; poeta i prozaik;

debiutował w miesięczniku „W drodze" po wyróżnieniu jego wierszy główną na-grodą w IV konkursie im. R. Brandstaettera. Publikował w „Akcencie", „Powściąg-liwości i Pracy", „Tygodniku Powszechnym" oraz „Integracjach".

J A C E K K U T E R E K - dyrektor Ośrodka Wspierania Biznesu Fundacji OIC Poland.

EWA KWIATEK - studentka drugiego roku prawa i filozofii UMCS w Lublinie.

MARCIN KYCIA - student pierwszego roku informatyki Politechniki Warszawskiej.