• Nie Znaleziono Wyników

Gdy zadałem sobie postawione w temacie tej pracy pytanie, z miejsca nasunęła mi się wątpliwość. Nie chodzi oczywiście o wątpliwość typu ,jak powinienem na nie odpowie-dzieć"; o wiele bardziej zaintrygowało mnie samo słowo „bogactwo", które wypadałoby tu chyba sprecyzować. Jak podpowiada Słownik języka polskiego pojęcie to oznacza „za-sób dóbr mających dużą wartość". Na pierwszy rzut oka jest to interpretacja czysto „ma-terialna", myślę jednak, że gdyby głębiej wczytać się w tę słownikową definicję, można by ją ujrzeć w nieco odmiennym świetle. To prawda, że większość ludzi postrzega bo-gactwo jako pewien określony stan zamożności, wyrażający się w posiadanych przez człowieka przedmiotach, ale nie znaczy to wcale, że przedmioty owe muszą być przez niego traktowane jako dobra prymarne. „Zasób dóbr" nie zawsze składa się tylko z pięk-nego domu, drogiego samochodu i kolorowego telewizora; równie dobrze mogą tworzyć go takie wartości jak: miłość, wolność, przyjaźń, czy choćby drugi człowiek. Uogólnia-jąc, można by przeprowadzić podział dóbr na duchowe i materialne, czy jak kto woli

„wyższe" i „niższe" i tylko od indywidualnej decyzji każdego z nas zależy, które z nich będą w naszej osobistej hierarchii rzeczy ważniejsze. Nie oznacza to naturalnie, że człowiek postawiony jest przed wyborem: „albo będę bogaty duchowo, albo materialnie" -alternatywa taka na szczęście nie istnieje. Można być przecież bogaczem i reprezentować sobą przy tym wielką wartość moralną. Nie każdy biedak staje się też z miejsca święty.

Inna sprawa, że człowiekowi ubogiemu łatwiej jest tę świętość osiągnąć. Tak przynaj-mniej mówi Biblia, a ściśle mówiąc św. Mateusz, który w swej Ewangelii cytuje słowa samego Jezusa: „Zaprawdę, powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego".

Powyższe stwierdzenie z pewnością wywołuje niepokój w głowie każdego bogatego, dla którego Biblia stanowi jakikolwiek autorytet. Wprowadza ono w jego zapewne usta-bilizowane życie niepewność, która chwieje jego - wydawałoby się - trwałymi funda-mentami i prowokuje do pytania: „Czy rzeczywiście warto być człowiekiem bogatym?"

Kierując się powyższym cytatem, należałoby bez wahania odpowiedzieć, że nie. Nie jest to jednak aż tak oczywiste, gdyż w gruncie rzeczy posiadanie majątku nie jest rzeczą złą.

Także pieniądz, nie jest chyba sam w sobie złem, skoro pełni w życiu ludzkim

przynaj-mniej kilka pożytecznych funkcji. Pozwala on organizować materialną część naszej eg-zystencji i przy odrobinie dobrej woli mógłby stać się podstawą szczęs'cia wielu ludzi, przynajmniej w aspekcie cielesnym. Co prawda, nie służy on zwykle zbożnemu celowi, jest pomimo to w życiu człowieka zawsze obecny i poniekąd konieczny:

Za pieniądze ksiądz się modli Za pieniądze lud się podli Za pieniądze patron stawa Za pieniądze dobra sprawa.

Tak brzmią słowa starej kujawskiej pieśni. W bardzo obrazowy i zarazem prosty sposób przedstawia ona funkcjonowanie i znaczenie pieniądza. Wyraża to, co chciałem powiedzieć już wczes'niej: Nie da się jednoznacznie stwierdzić czy pieniądz pełni w życiu ludzkim rolę pozytywną, czy negatywną. Wszystko zależy bowiem od tego, w jakim celu jest on wykorzystywany. Bogactwo może być dla człowieka przekleństwem, ale może też stać się jego błogosławieństwem. Majątek - to przecież podstawa materialnego bytu człowieka.

Daje mu on możliwość swobodnego działania i samodzielnego decydowania o swym losie.

Człowiek bogaty nie musi nieustannie zabiegać o zaspokojenie swoich potrzeb doczesnych, nie musi bez przerwy zdobywać środków potrzebnych do życia, gdyż ma je zapewnione dzięki swojemu bogactwu. Tym samym staje się on wolny od ciągłej pogoni za pieniądzem, tak charakterystycznej dla większosći ludzkiej populacji. Człowiek taki może więc spo-kojnie pos'więcić się sprawom ducha, które w jego życiu zajmować będą miejsce najważ-niejsze. Gorzej, gdy takie „życie duchowe" doprowadzi bogatego do całkowitej alienacji i zamknie mu oczy na drugiego człowieka. Nie to jest jednak najgorsze. Często zdarza się, że jedynym celem człowieka bogatego jest tylko pomnożenie swego majątku. Bogactwo staje się tu najwyższą wartością i celem, do osiągnięcia którego człowiek kieruje swoje wszelkie dążenia i gotów jest zastosować przy tym wszelkie, nawet najbardziej radykal-ne s'rodki. I w tym włas'nie tkwi całe niebezpieczeństwo bogactw. Bardzo trafnie ujmuje to Ewangelia wg św. Mateusza, której fragment pozwolę sobie już po raz drugi przytoczyć:

„Nikt nie może dwóm panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował, albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie."

Tak więc widzimy, że człowiek, którego bogiem staje się Pieniądz, zapomina o Bogu prawdziwym. Zapomina też, że życie jego nie jest zależne od jego mienia. Niestety, uświadamia to sobie zazwyczaj zbyt późno, bo dopiero w obliczu śmierci.

Całe to rozumowanie traci jednak rację bytu, jeśli będziemy rozpatrywać je z punktu widzenia ateisty. Ktoś, kto uważa, że Boga nie ma, nie musi przecież wybierać między Nim a pieniądzem. W takim wypadku dążenie do zdobywania dóbr materialnych jest więc chyba uzasadnione. Gdzie bowiem człowiek, który odrzuca istnienie Ducha, ma szukać oparcia, jeśli nie w świecie materii? Problem w tym, że niewielu jest zdeklarowanych ateistów, a jeszcze mniej prawdziwych. Ale nawet jeśli już tacy się trafią, nie wydają się być wcale chciwsi od zdeklarowanych „wierzących" wszelkich wyznań.

Dlatego też, warto jest się zastanowić, czy bogactwo, mimo swoich niekwestionowa-nych, wspomnianych już wyżej, dobrych stron, jest człowiekowi do życia potrzebne, czy nie?

Jasne jest, że każdy musi z czegoś żyć. Trzeba w końcu jeść, gdzieś mieszkać i w coś się ubrać. Do życia wystarczy jednak człowiekowi pewien minimalny stan posiadania, zapewniający mu godziwy byt. Nikt nie potrzebuje natomiast przepychu, który nie służy niczemu innemu, jak tylko zaspokojeniu zwykłej próżności. Mimo to, wszyscy, mniej lub bardziej świadomie, dążą do jak największej własnej wygody, wszyscy pragną za-pewnić sobie łatwe, lekkie i przyjemne życie. Taka jest już natura ludzka, zawsze zresztą taka była i nic nie wskazuje na to, aby miała się ona kiedykolwiek zmienić (czytaj: zmie-nić na lepsze). Oto więc okazuje się, że bogactwo jest człowiekowi potrzebne, ale do zaspokojenia jego pustych ambicji. Nie jest też ono dla nikogo koniecznością, to pewne.

Takie postawienie sprawy niczego jednak nie rozstrzyga, dlatego zmuszony jestem do ponownej (i mam nadzieję, że już ostatniej) zmiany zawartego w temacie sformułowa-nia. Zapytajmy teraz: „Czy bogactwo jest dla człowieka przydatne?"

Zanim na to pytanie odpowiem, muszę przynać, że taka jego forma jest dla mnie du-żym ułatwieniem i pozwoli mi na szybsze zakończenie tych nieco chaotycznych wywo-dów. Mówiąc krótko - odpowiedź wydaje mi się tu oczywista.

Bogactwo jest rzeczą bardzo użyteczną i myślę, że samo w sobie nie stanowi ono dla człowieka zagrożenia. Co więcej, bardzo ułatwia mu życie i daje wiele powodów do za-dowolenia i radości. Zadaniem człowieka jest jedynie unikanie pułapek, które ono ze sobą niesie. Niebezpieczeństwo bogactw tkwi bowiem nie w bogactwie, ale w samym człowieku, który nie potrafi ich odpowiednio wykorzystać. Bogacz, jeżeli już nim jest, powinien mieć do swojego majątku odpowiednie podejście, podejście opanowane, a na-wet chłodne. Bogactwo nie jest do tego, aby się nim zachwycać, ale po to, aby je dobrze spożytkować, z korzyścią dla własnego i o ile to możliwe, także dla cudzego dobra.

Aby ostatecznie rozstrzygnąć omawiany problem, odpowiem: Nie wiem, czy warto być człowiekiem bogatym. Wiem za to, że na pewno jest to duża wygoda. Moje rozwa-żania nie wniosły chyba zbyt dużego wkładu w zmianę istniejącego od wieków stanu rzeczy, dlatego niechaj bogacz pozostanie bogaczem, a biedny biedakiem.

Bibliografia:

1. Biblia Tysiąclecia, Poznań-Warszawa 1986.

2. Słownik języka polskiego, red. M. Szymczak, Warszawa 1978.

3. W. Kopaliński, Słownik mitów i tradycji kultwy, Warszawa 1978.

4. W. Tatarkiewicz, Dobro i oczywistość, Warszawa 1978.

®

miesięcznik religijny, kulturalny i społeczny