• Nie Znaleziono Wyników

Modelowy przykład szarej eminencji to osoba niezajmująca żadnego for-malnego stanowiska przewidzianego w mechanizmie podejmowania decy-zji, pozostająca jednak najbardziej dyspozycyjnym współpracownikiem oso-by sprawującej władzę.

Może to być osoba, która wyświadczyła ważnej osobistości (zwłaszcza – władcy) jakąś nieocenioną przysługę, okazała jej pomoc, czym zaskarbi-ła sobie wdzięczność konsumowaną następnie jak abonament. Klasyczne exemplum takiej sytuacji to kariera Grigorija Rasputina, rozpoczęta od „cu-downego uzdrowienia” carewicza 13.

Może to być pracownik lub wolontariusz bez służbowego przydziału, wy-stępujący jednak w syntetycznej roli powiernika, doradcy, poza tym pomoc-nika wyręczającego władcę, bossa w działaniach dla niego niewygodnych, kłopotliwych, kompromitujących itd., wykonawcy niekonwencjonalnych i tajemnych zadań, a zarazem… szpiega w najbliższym otoczeniu patrona i w konsekwencji – donosiciela. A więc osoba, która zdobywa w „rozdziel-niku uwagi i podatności” patrona pozycję równorzędną z jego formalnymi współpracownikami, a z czasem bardziej znaczącą. Osoba, która z tej powsze-dniej zażyłości, nieograniczonego dostępu do patrona i jego zaufania 14, z tej tak poufnej i niejako intymnej więzi z nim może zrobić praktyczny i właści-wy użytek – zarówno przemycając lub wprost forsując określone preferen-cje i interesy społeczne, jak i uprawiając najczystszą prywatę. To zjawisko silnie zapisało się w tradycji dworskich struktur polityki, kiedy to człowiek znikąd albo też np. lokaj, kamerdyner, wróżbita albo… kochanek stawał się ulubieńcem, faworytem władcy i figurą praktycznie nawet ważniejszą niż se-kretarz królewski, wezyr, senator. Współczesnym odpowiednikiem takiego beniaminka wyrastającego na figurę większą niż tytuł jest niejeden

12 J. Tazbir: Szare eminencje….

13 Por. H. Troyat: Rasputin. Przeł. J. WaczkÓw. Warszawa, Iskry, 1996.

14 Obrazowy wykład czynnika dostępu do władcy lub wysokiego rangą dostojnika znajdzie czytelnik w najbardziej bodaj przenikliwym portrecie socjopsychologicznym kultury dwor-skiej: R. KapuŚciŃski: Cesarz. Warszawa, Czytelnik, 1978 [lub dowolne inne wydanie].

45

O szarych eminencjach

ny asystent posła czy partyjnego bonzy, nazywany złośliwie teczkowym (od komentarzy, które okazują się krótkowzroczne, że całe jego zadanie i znacze-nie sprowadzają się noszenia teczki za swoim pryncypałem).

Ale też taki status zyskuje często osoba zajmująca formalne stanowisko wprawdzie z nadania instytucjonalnego (np. asystent, sekretarz ministra, dyrektora, prezesa partii, a w strukturach wojskowych adiutant, któremu oficjalnie powierzono sztabową obsługę kierownika, dowódcy), związana jednak osobistym, wręcz prywatnym układem ze swym mocodawcą – wię-zami osobistej zażyłości i dyspozycyjności oraz równie osobistej lojalności.

Może to być zarówno przyboczny przydzielony personie w roli kierowni-czej, który zapracował na jego uznanie, jak i ktoś upatrzony oraz wskazany przez nią, nawet protegowany.

Na wpół prywatny charakter więzi między tym przybocznym a dygnita-rzem polega na tym, że ciesząc się – wskutek wykazanej gorliwości i nieza-wodności, a zarazem dyskrecji – zaufaniem dostojnika państwowego, par-tyjnego czy kościelnego, jego pomocnik zawiera z nim swoiste, partykularne porozumienie na użytek obopólnej współpracy – określające, w czym moco-dawcę wyręcza jego zausznik, wyznaczające zakres jego upełnomocnienia.

Porozumienie to jest niepisane i nawet nie zawsze wypowiedziane wprost, lecz częściej pozostaje tylko domyślne. Jego istotę stanowi założenie, iż o tym, co należy do zakresu obowiązków tudzież uprawnień totumfackiego i cze-go może od niecze-go wymagać mocodawca, decyduje nie tyle normatywny po-rządek danej instytucji (określony np. przez statut, regulamin służby, obo-wiązujące i ściśle egzekwowane w danej instytucji, urzędzie procedury albo normy zwyczajowe), ile wola i wygoda tego mocodawcy. Co więcej, w przy-padku, gdyby wola, konkretny zamiar, decyzja lub trwałe ukierunkowanie postępowania patrona i jego metody działania pozostawały niezgodne z za-sadami, procedurami, a nawet zasadniczymi celami i interesami instytucji, totumfacki – jako osobiście protegowany awansujący do roli zausznika i peł-nomocnika – ma przedkładać lojalność w stosunku do swego patrona po-nad obowiązki formalnie przypisane do oficjalnie zajmowanego stanowiska.

Ma też być gotów do wykonywania poleceń, realizacji zamysłów nawet za-kazanych w porządku normatywnym tej instytucji. I oczywiście musi do-chować tajemnicy w sprawach, w których prawnie byłby zobowiązany do odmowy wykonania poleceń, a nawet doniesienia instancjom wyższym lub kontrolnym o zamierzonych lub już popełnianych nadużyciach.

To jednak dopiero przesłanka, jeszcze nie materializacja, roli szarej emi-nencji. Jeśli na tym się kończy, to nawet najbardziej zaufany i najbardziej za-służony dla swego patrona urzędnik, aparatczyk czy doradca pozostaje co najwyżej wspólnikiem dopuszczonym do tajemnic i korzyści z działań swe-go mocodawcy, lecz wciąż jeszcze stanowi bardziej narzędzie niż podmiot.

Teoria polityki

46

Na szarą eminencję wyrasta taki przyboczny szefa, który zaczyna – naj-pierw zgodnie z jego wolą, choć z czasem coraz bardziej z własnej wygody i we własnym interesie – monopolizować jego kontakty z otoczeniem, stając się niezastąpionym, a zarazem niemożliwym do pominięcia pośrednikiem – w czym przypomina portiera cerbera lub recepcjonistę nieprzebytego, nie-możliwego do sforsowania jak zasieki.

Ten monopol – decydowanie o dopuszczeniu lub niedopuszczeniu, unie-możliwieniu, a co najmniej utrudnieniu dostępu do przywódcy, kierowni-ka – przeistacza się we władzę już realną, faktyczną plenipotenta. Jego od-działywanie może zmodyfikować, a nawet faktycznie unieważnić formalną już tylko hierarchię ważności i wpływu osobistości zajmujących określone stanowiska. Status takiego plenipotenta „wielkiego sternika” – choć budzi oburzenie, jest kontestowany tylko intymnie (w najskrytszych myślach) lub co najwyżej w rozmaitych komentarzach, plotkach, pogłoskach wypowiada-nych przez dygnitarzy urażowypowiada-nych w swej dumie, ale i szczerze zbulwersowa-nych patologią władzy, naruszeniem reguł systemu. Ale praktycznie trzeba się liczyć z takim stanem rzeczy. To wymusza na tych osobistościach – w celu zachowania i potwierdzenia ich przynajmniej formalnego statusu – upoka-rzające zabiegi o względy sekretarza, asystenta, doradcy, ba! kierowcy lub kamerdynera. Co oznacza już uzależnienie – nawet od kaprysów i poniża-jących godność rytuałów hołdownictwa wobec osoby formalnie niżej posta-wionej albo wręcz nieistniejącej w formalnej strukturze instytucji. Tu znów kłania się casus Rasputina.

Przyboczny zaczyna rządzić, w każdym razie współrządzić – w tym sensie, iż selekcjonuje kontakty szefa zarówno z jego zapleczem formalnie najbliż-szym, jak i z dalszym otoczeniem – ze zwolennikami, sympatykami, intere-santami. Selekcjonuje w sensie negatywnym (jednych lekceważy, pozbawia znaczenia i wpływu swoją obstrukcją, a także i obmową u zwierzchnika), jak i w sensie pozytywnym (innych uprzywilejowuje, forsuje – dyskretnie lub nawet natrętnie, posługuje się nimi jako narzędziem własnej gry i włas-nego nacisku na szefa).

Dominującą metodą autopromocji, samowyniesienia staje się więc dys-komunikacja – selektywne sterowanie obiegiem informacji i procesem ko-munikowania w danym kręgu, tak aby go zakłócać, stając się tym samym niezastąpionym, ale też niekontrolowanym pośrednikiem, który może prze-milczeć, niedopowiedzieć, wypaczyć przekazywane komunikaty, prowoko-wać konflikty (klasyczne intryganctwo), przypisyprowoko-wać sobie autorstwo cu-dzych pomysłów 15.

15 Mechanizm dysfunkcjonalnego monopolizowania i selekcjonowania komunikacji w da-nym środowisku, który w skrócie można by nazwać dyskomunikacją, przedstawiam w

książ-47

O szarych eminencjach