• Nie Znaleziono Wyników

W imieniu umarłych

W dokumencie prof. dr hab. Anna Nasiłowska (Stron 117-121)

W tym samym czasie wokół Justyny tworzy się jakby wir śmierci.

Umiera córeczka Jasi, która wcześniej całkowicie utraciła wzrok;

36 Tamże, s. 241.

37 Tamże, 294.

38 Pisze o tym wyczerpująco Hanna Kirchner w biografii Nałkowska albo życie pisane, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2011, m.in. na stronach 225-229. Tak jak jej bohaterka, Nałkowska była wówczas żoną dostojnika państwowego (choć nie tak wysokiego szczebla), Jana Gorzechowskiego.

39 Z. Nałkowska, Granica, s. 294.

121

W   I M I E N I U U M A R Ł Y C H

potem jej matka i na końcu ona sama. Franek Borbocki za buntowniczą działalność trafia do więzienia, gdzie według relacji Chąśby „źle się zachowuje”, w związku z czym „jest dotąd chory”40, co oznacza, że cierpi w wyniku tortur. Kiedy wreszcie zostaje zwolniony, uczestniczy w  proteście przed ratuszem i  zostaje zabity przez policję. Rozkaz strzelania do protestujących opinia publiczna przypisuje Zenonowi, choć to nie on go wydał, tylko Czechliński – jego główny sojusznik polityczny i twórca jego kariery, a zarazem inicjator przemian w jego sposobie myślenia. Czy to jednak wielka różnica? Zenon natychmiast znajduje słowa usprawiedliwienia dla tej decyzji, a kwestionującej ją Elżbiecie zarzuca, że „jest wciąż tą samą sentymentalną panienką z ulicy Staszica”41. Justynie nie pozostaje nikt bliski, rozrasta się w niej natomiast „Takie [...] złe”, które ją „dusi”42. Ma sny i majaczenia, w któ-rych mieszają jej się wspomnienia domu, gdzie dokonała aborcji, oraz ciasnego piwnicznego korytarza, prowadzącego do mieszkania Jasi Gołąbskiej. Na łóżku, gdzie umarła stara Borbocka, Justyna widzi swoją martwą matkę, niepochowaną od dnia pogrzebu, co jest „gorsze niż sama prawda, że matka umarła”43. Trudno wyraziściej niż ten sen ukazać brak godnej śmierci i pochówku. Potem Justyna śni, że trzyma na rękach swoje niedoszłe dziecko. Jest ono wesołe, żywe, ale nie z ciała, tylko jakby z ruchliwego kamienia. W pewnej chwili twarda figurka dziecięca mięknie, zaczyna przelewać się w rękach. „Główka mu wi-siała na szyi i turlała się po ramieniu. Zesmutniało jak mała Jadwisia.

I potem to już była Jadwisia, kiedy umarło”44. Dręczona majakami Justyna próbuje samobójstwa poprzez wypicie jodyny. Odratowana, zaczyna realizować inne zamierzenie. Wypełnia je jako „przysłana od umarłych”45.

Przez nikogo niesprawdzana, wchodzi do gabinetu Zenona w ratu-szu i oblewa mu oczy kwasem. Na przekór wcześniejszej interpretacji, iż w miejsce świadomości ma ona jedynie niezborne „zachcianki, zmar-twienia, dąsy”46, Justyna wcale nie wybiera metody na chybił trafił. Po pierwsze, chodzi o umarłą w wyniku nędzy córkę Jasi, Jadwisię, którą bohaterka kojarzy ze swoim własnym dzieckiem. Otóż Jadwisia przed

40 Tamże, s. 239.

41 Tamże, s. 295.

42 Tamże, s. 284.

43 Tamże, s. 280.

44 Tamże, s. 281.

45 Tamże, s. 7.

46 Tamże, s. 288.

śmiercią straciła wzrok. Po drugie, Justyna karze w ten sposób byłego kochanka i człowieka władzy za pogłębiającą się wraz z rozwojem jego kariery ślepotę; zarówno na jej cierpienie, jak i na warunki życia tych, którym pierwotnie chciał pomóc. Tuż przed samobójstwem Zenon, polemizując z tym, jak jego matka rozgrzesza go z nieudanych przed-sięwzięć społecznych, mówi: „Jest się takim [...], jak miejsce, w którym się jest”47. Pobrzmiewa w tym zdaniu echo Marksowskiego „byt okre-śla świadomość”, co standpoint theory interpretuje jako uzależnienie punktu widzenia od tego, jaką pozycję się zajmuje wobec świata pracy – zarówno tej produkcyjnej, robotniczej, jak i reprodukcyjnej, w tym opiekuńczej. Powieść miała początkowo nosić tytuł Schematy. Zenon tkwi w nich od początku, nawet jego zaangażowanie społeczne okazuje się płytkie, abstrakcyjne, co widać w porównaniu z ewolucją poglą-dów Elżbiety, przekładającą się na jej działania. Perspektywę Zenona wyznaczają ostatecznie nauki matki, by nie dostrzegać pracy służby i robotników, oraz wzór ojca, by w życiu dążyć tylko do własnej wygody oraz by instrumentalnie traktować kobiety.

47 Tamże, s. 299.

Miłość (do) podwładnego…

Miłość (do) podwładnego w powieściach D.H. Lawrence’a i Arundhati Roy

W analizowanych do tej pory powieściach bohaterki doświadczały, przynajmniej początkowo, społecznego podporządkowania, były mia-nowicie podwładnymi mężczyzn. Jane Eyre pracowała jako guwer-nantka córki Rochestera, a Justyna z Granicy – jako służąca Zenona.

Także relacje małżeńskie okazywały się relacjami męskiej dominacji, by wspomnieć choćby Norę z dramatu Ibsena. Bohaterki omawianych dzieł różnymi sposobami starały się uniknąć zależności i niektórym się to udawało, choć stanowiło to ewenement. Jednak w hierarchicznym społeczeństwie także większość mężczyzn było skazanych na podpo-rządkowanie, w tym pozycję niższości – choć rzadko bezpośredniej podległości – wobec niektórych kobiet. Uczucia tych mężczyzn, tak jak w przypadku podwładnych płci żeńskiej kierowały się nieraz wzwyż społecznej drabiny. Powab plebejskiej męskości natomiast często nie był obojętny dla kobiet z warstw posiadających. Taką właśnie sytu-ację odmalowują dwie powieści, którym przyjrzę się w tym rozdziale.

Są to Kochanek lady Chatterley D.H. Lawrence’a z roku 1928 oraz Bóg rzeczy małych Arundhati Roy z roku 1997. Pierwsza rozgrywa się w latach 20. XX wieku w Anglii; druga w Indiach, w stanie Ke-rala, w drugiej połowie XX wieku. Tytułowi bohaterowie obu dzieł wzniecają i odwzajemniają miłość kobiet należących do rodzin, wobec których sami pełnią funkcję podwładnych. Co istotne, kobiety te nie są ich przełożonymi. Nie decydują także o własnym życiu. Ich losy ma determinować przynależność do rodu, stanie na straży jego wła-sności i społecznego znaczenia. Erotyczna fascynacja kimś stojącym niżej w społecznej hierarchii koliduje rzecz jasna z tak rozumianą rodzinną lojalnością. Jej przekroczenie wiąże się z utratą tożsamości i bezpieczeństwa ekonomicznego, a u Roy dodatkowo z czymś o wiele gorszym.

W dokumencie prof. dr hab. Anna Nasiłowska (Stron 117-121)