• Nie Znaleziono Wyników

W Niedzielę [IV] Adwentową Głos drogę Jezusowi gotujący

W dokumencie Kazania adwentowe (Stron 195-200)

[1] Trzebać by barzo głośno wołać na każdego człowieka, żeby wszytkie siły na to obrócił, aby drogę przychodzącemu Synowi Bożemu w ciele ludzkim jak najpiękniejszą i najlepszą wygotował. Ale cóż może sprawić wołający na czło-wieka głosem swoim, który zatłumił duszę grzechem ciężkim? Niewinny głos, czystego kaznodzieje głos, niewinnemu Jezusowi, ślicznemu i na duszy, i na ciele Zbawicielowi, wygotować w człowieku drogę piękną może. Taki jest Jan święty, o którym dowiesz się w sentencyjach tych, jako woła na człowieka, żeby gotował drogę dla Chrystusa.

1. Głos wołającego na puszczy. 2. Gotujcie drogę Pańską.

3. I ogląda wszelkie ciało zbawienie Boże.

Część pierwsza

Paragraf pierwszy

[2] „Głos wołającego na puszczy”. Dwojaki głos był słyszany na puszczy. Pierwszy, niebieski od Jana. O tym Łukasz święty w tej Ewanjelijej: „Stało się słowo Pań-skie do Jana, Zacharyjaszowego syna, na puszczy”, to jest Bóg abo przez wnętrzne oświecenie, abo też przez głos anjelski Janowi opowiadał, jako miał Mesyjasza ludziom ogłaszać, Jana nauczał, co miał mówić o Mesyjaszu, znaki przekładał, po których miał poznać Mesyjasza, do prace go około dusz pobudzał, jako ochotnie, żarliwie miał do ludzi o Mesyjaszu kazać, sposób i materyją kazania przepowiadał.

[3] Na puszczy Jan będący od Boga wziął naukę, jako miał kazać. Bóg z nim na puszczy będącym rozmawiał, serce jego zapalał, aby Jan bez błędu i gorąco

Mesyjasza opowiadał. Na puszczy temu trzeba być, który ma urząd kaznodziej-ski, od ludzi się ma chronić, a z pustyni jako pustelnik na kazanie wychodzić. Konwersacyja jego rzadka ma być, a ta gdy będzie, niech dla pożytku tylko dusz będzie. Spospolitowanie z ludźmi kaznodzieję do lekkiego poważania wprawuje.

[4] Kaznodzieja, chceli pożytecznie co powiedzieć, niechaj się stara, aby nie z swoim słowem do ludzi, ale z Boskim przychodził, aby mu Bóg do serca rzecz i słowa podawał, które przez usta ma do uszu ludzkich przynosić. Dla czego ma mieć towarzystwo z Panem Bogiem i na modlitwie często się ma z Bogiem bawić, i to, co ma powiadać, ogniem miłości Boskiej w swoim sercu zagrzewać i potym toż ciepło do serc ludzkich zimnych posyłać. Takim sposobem gotowy może mówić o sobie: „Stało się słowo Pańskie do tego kaznodzieje na puszczy”, odłączonego od ludzi. Bóg zgoła przez tego kaznodzieję mówi.

[5] Wtóry głos był samego świętego Jana na puszczy. O tym Ewanjelija mówi: „Głos wołającego na puszczy”, to jest Jan święty na puszczy kazał do ludzi; gdy się ludzie na słuchanie jego na puszczą schodzili, Jan święty kazał do nich o Mesyjaszu, kazał do nich, pobudzając ich do pokuty. Na puszczy kazał Jan święty, a ludzie za miasto wychodzili, na kazanie się jego do puszczy schodzili. Choćby kaznodzieja na puszczy był, jeżeli będzie o Bogu mówił, zwabi ludzi na kazanie; choćby daleko od miast mieszkał, niech tylko z Bogiem rozmawia, niech będzie z Bogiem zjednoczony, niech gorąco, nabożnie o Bogu naucza, do pokuty ludzi niech mową swoją przywodzi – pójdą gromadno ludzie do niego na kazanie. Każdy bowiem człowiek miłuje swoje zbawienie i rad tego słucha, który prowadzi do zbawienia.

[6] Aleć ja trzeci głos słyszę na tej puszczy, który głos Janów sprawił. Głos ten jest słuchaczów, którzy po kazaniu Jana świętego zawołali: Quid faciemus?– „Co mamy czynić? Naucz nas, jako mamy żyć, czego się mamy chronić, co dla nieba na świecie czynić”. Znać, że dobrze Jan święty kazał, który do tego przywiódł słuchaczów, że zawołali: „Co mamy czynić?”. Głos ten wołających na puszczy ucieszył barzo Jana świętego, a barziej Boga, że się na wolą Jana grzesznicy poddawali.

[7] Ten ma być skutek kazań kaznodziejskich, żeby ludzie po kazaniu skru-szeni wołali: „Cóż mamy czynić? Dokąd się mamy, ludzie my grzeszni, obrócić? Skąd począć naszego żywota poprawę, jako mamy począć pokutę? I będzież kiedy taki czas, abyśmy weń mieli Boga obrażać? Od tego czasu żyć inaczej chcemy, precz wszytkie uciechy, rozkoszy, zbytki, zdrady, łakomstwa, gniewy, okrucieństwa etc. Boga samego i dobry żywot miłujemy, samego Boga i cnoty na świecie szukać chcemy”.

[8] Zły skutek, gdy słuchacze z kazania uśmiechając się wychodzą, z połe-chconymi uszyma, próżnymi konceptami do domu się wracają, gdyż ci o uczyn-ku dobrym, o żywocie świątobliwym, o poprawie obyczajów nie myślą. Dobry skutek, gdy płaczą i w piersi się biją.

[9] Wzbudź, Panie, w Kościele twoim kaznodzieje takie, którzy by Jana świę-tego naśladowali. Ja takich kazań rad będę słuchał, które mi serce zapalają, nie uszy dwornie łechcą. Wzbudź, Panie, serca kaznodziejów, aby swój urząd znając, z Bogiem się na modlitwie zawierali, z Boga się i rozmowy z nim na kazanie gotowali, wszytkie kazania swoje do tego prostowali, aby jako najwięcej ludu do Boga, do pokuty, do cnoty przywieść mogli; aby tak żyli, jako nauczają, a gdy wychodzą z mieszkania swego, ludzi naprawowali, nie psowali.

Paragraf wtóry

[10] „Głos wołającego na puszczy”. Każdy człowiek, żyjący na tej pustyni świata

tego, jeżeli z Panem Bogiem rozmawia, z nim się bawi, onego zawsze mając przed oczyma, żadnym namniejszym grzechem nie chce obrazić, jeżeli żyje poczciwie, gdzie się obróci, kazania żywotem swoim dobrym do ludzi czyni. Głos takiego, z dobrych obyczajów pochodzący, serca przeraża ludzkie, że się z nich budując, zły żywot porzucają, w insze się ludzie odmieniają i cnotliwymi się ludźmi stają.

[11] Aleć najpotężniejszy głos jest człowieka zakonnego, gdy gdzie się obróci,

namniejszym swoim uczynkiem, mową choć krótką, postępkami wszytkimi ludzi buduje. Taki głos takiego własny jest zakonnika tylko, który od świata uciekszy na zakonną puszczą, nic światowego do siebie nie przypuszcza, ale się z samym tylko Bogiem zabawiając, do niego wszytkie myśli i sprawy obraca. Gdy się takowy między ludzie pokaże, choć nic nie wymówi, dziwne skutki swoimi postępkami, swoją skromnością sprawi. Ono jednego czasu święty Fran-ciszek z takim kazaniem z drugim braciszkiem obszedł ulice, nic nie mówiąc do ludzi, tylko skromnością, do klasztoru się wrócił i pytającego brata: „Kiedyż będziesz, ojcze, kazał?”, nauczył, jako potężne było kazanie, gdy w skromności ulice obchodzili.

[12] Tyś, człowiecze, takimeś kaznodzieją – gdzie się obrócisz, tam ludzie

postępkami twymi do Boga ciągniesz, do pokuty nawracasz, zabiegając ludzie w oczy, aby się twemu ułożeniu skromnemu przypatrzyli. Gdy rozmawiasz z nimi, nadstawiają uszu swoich, żeby się nabożną rozmową twoją ucieszyli. Zgoła budujesz we wszytkim ludzie. Daj Boże, by tylko nie wydawały sprawy twoje, postępki twoje głosów na puszczy świata tego ludzi gorszących i do grze-chu przywodzących. By tylko ludzie słuchając mowy bezecnej twojej, widząc sprawy barzo złe twoje, nie słuchały głosów, które by raczej bestyjej dzikiej przynależały, nie człowiekowi, który się w katolictwie abo w zakonie wychował.

[13] Boże nasz, niech takich głosów my katolicy, my zakonni, my duchowni,

my Bogu oddani nie wydajemy, które by uczyć do grzechu miały, po których by się ludzie pytali: Quid faciemus? – „Co uczyniemy? Jako do tego grzechu przyjdziemy? Gdzie nim Boga obraziemy?” – ale takie niech wydajemy, po których by ludzie do Boga się garnęli i o dobrym życia się sposobie pytali: Quid

faciemus? – „Co uczynimy? W jakim stanie się na świecie dobijać nieba mamy?

Co za zabawy nasze być mają? Jako się modlić mamy? Gdzie i jako dobra nasze rozporządzać mamy?”. Chcę być głosem we wszytkim żywocie moim, Jezu mój, budującym i nie chcę być głosem namniejszym gorszącym.

Paragraf trzeci

[14] „Głos wołającego na puszczy”. Czemu na puszczy, czemu nie w mieście?

Cóż za słuchacze na puszczy? Aza nie lepiej było wyniść Janowi z pustyni do miasta? Upatrzywszy jaki zjazd wielki monarchów, aza nie lepiej było pokazać się z kazaniem swoim, opowiadać Pontskiemu Piłatowi? Abo też samemu Ty-beryjuszowi cesarzowi, Herodowi, Filipowi, Lizanijaszowi tetrarchom? Słu-chaliby byli arcykapłani, Annasz i Kajfasz, ale czekać tego, ażby się była sama Jerozolima do niego wysypowała, czekać faryzeuszów, żeby się byli do niego sami mieli – nie pokazuje żarliwości dostatecznej Janowej. Wszak prorocy inszy wolno wolą Boga i w wielkich miastach opowiedali, niczego się nie bali, z nauką się swoją po pustyniach nie kryli, jawnie przy nauczeńszych ludziach mówili, a Jan jakoby się panów i arcykapłanów chronił, na pustyni Chrystusa opowiada. Więc lubo wiele na to kazanie do Jana na puszczą ludzi wychodziło, nie wyszli jednak z miasta wszyscy, którzy by byli mogli słuchać w mieście Jana, gdyby był stanąwszy na rynku, abo chodząc po ulicach, kazanie czynił. Mogli byli chorzy abo z okien, abo też i na łóżkach wyniesieni słuchać Jana, mogli młodzi, starzy, mogły panienki, którym nie przystało, abo też słabość nie dopuszczała, wychodzić na pustynię. Czemuż Jan – głos wołającego na puszczy, czemu nie wołającego głos w mieście?

[15] Czy to, że kaznodzieja Jan święty daje wizerunk, jako kaznodzieja ma

bez respektów kazać, grzechy gromić i tak ma rozumieć, że stojąc na kazanicy, każe drzewom, polom, nie obawiając się nikogo, gdy trzeba prawdę mówić, abo w grzechach gromieniu, abo Chrystusa opowiadaniu, abo też od jakiej sprawy przeciwnej chwale Bożej, całości Kościoła, pokojowi pospolitemu, odwodzeniu? Skąd Jan święty bezpiecznie też mówił faryzeuszom: „Jaszczurcy narodzie”. Czy sobie obierał spokojne miejsce do opowiadania Chrystusa, gdzie by to nie było hałasów, wrzasków? W mieście słowo Boże prędko bywa zatłumione rozma-itymi handlami, skokami, krotofilami, uciechami. Czy że to przed Chrystusem tak było kosztowne słowo Boże, że się tylko w miastach rzadko z nim poka-zowali prorocy, a zaś po przyściu Chrystusowym i po polach, i po pustyniach, i po lasach miało być pełno słowa Bożego? Czy że przed Chrystusem prorocy mieli szukać ludzi, aby się do Boga udawali, a po Chrystusowym przyszciu taka miała być zacność nauki Chrystusowej i kazania o nim, że ludzie sami mieli opuszczać wszytkie wczasy swoje i garnąc się na kazanie, na same pu-stynie do kaznodzieje? Czy że wiedział, iż w mieście jerozolimskim miało być

wkrótce słyszane Słowo Przedwieczne, miało Słowo wiekuiste kazanie czynić, on niegodnym się czyniąc miejsca tego i tej katedry, na której miały stanąć nogi Chrystusowe, nie chciał kazać w Jerozolimie, ale tylko jako głos przed miastem zwoływał ludzie na Chrystusowe kazanie? Czy że każąc o Chrystusie do ludzi jerozolimskich i około mieszkających, aby miał świadki nieme bestyje, drzewa, jaskinie, pola, na puszczy to kazanie odprawuje, żeby ludzie wymówki mieć nie mogli, iż o Chrystusie nie słyszeli? Czy że wiedział, iż ono miasto jerozolimskie miało zabijać Chrystusa, krwią się Chrystusową miały polewać ulice, dlatego się onym miastem zbrzydził i nie chciał tam opowiadać Chrystusa dla miasta okrucieństwa? Abo też wiedząc, że Chrystus, lubo wiedział, że go to miasto za dobrodziejstwa zabić miało, przecie z miłości ku niemu nie miał się chronić miasta, ale często miał nawiedzać niewdzięczne miasto, często miał nauczać w mieście; on patrząc na taką miłość, nie mógł na sobie przewieść tego, aby był kiedy przyszedł do miasta, bojąc się podobno, żeby był zaraz wszedszy nie umarł od ciężkiego żalu i smutku, przypatrując się miejscom, na których miał być włóczony, zelżony Chrystus? Abo też, dla uczciwości Chrystusowej, nie chciał tam nogą stąpić, gdzie się miała przelać krew Chrystusowa? Lubo raz, gdy szło o cześć Boską, zapalony żarliwością, opuścił pustynią i poszedł na pałac Heroda, gdzie gromił surowo Heroda: Non licet tibi habere uxorem fratris

tui – „Nie godzi-ć się mieć żony brata twojego”. Jednak się więcej nie wrócił do

pustyniej, ale za kazanie, wskazany do więzienia, a potym na śmierć, skończył swój urząd i więcej nie opowiadał głosem Chrystusa, zostawując to Chrystusowi, aby utraciwszy Chrystus głos swój w Janie, milczeniem ogłaszał siebie Herodowi.

[16] Krótkie kazanie czynił Jan święty do Heroda w mieście, dłuższe Jan

czynił na puszczy. Dosyć mu było rzec: Non licet – „Nie godzi się”. Więc gdy był w więzieniu, jakoby już w mieście kazać nie umiejąc i jakoby Chrystusa nie znając, każe krótko, z wątpliwością jakąś o Chrystusie: „Ty jesteś, który masz przyść, czy-li inszego czekamy?”. Tego uczniom każe pytać, jeżeli był ten, który miał przyść, którego przedtym nie tylko słowem, ale i palcem pokazował: „Oto Baranek Boży”. Krótko Jan każe w mieście na Pańskim dworze, krótko i o Chry-stusie mówi do uczniów, dowiadując się w uczniach wątpiących o Chryi o Chry-stusie, pokazując tym krótkim kazaniem przyczynę, czemu był głosem wołającym na puszczy, a czemu nie głosem wołającym w mieście.

[17] Któż był w mieście, gdy Jan kazał na puszczy? Piłat, tetrarchowie,

naj-wyższy kapłani. W tym tedy mieście, gdzie tacy panowie byli, gdyż widział wiele Jan święty non licet – „nie godzi się”, wiele widział w panach, co się nie godziło panom, kiedy by był zaraz przyszedł do miasta, na dwory pańskie, niżby był dostatecznie, jako przesłaniec, opowiedział Chrystusa i tam by był gromił panów: Non licet – „Nie godzi się wam tego czynić, panowie” – zaraz by był wtrącony do więzienia, a zatym by był nie opowiedział, jako przynależało, Chrystusa. Wolał tedy na puszczy wprzód kazać ludziom o Chrystusie, a potym

po częstych i długich kazaniach, po pokazaniu Chrystusa, jak na pewną śmierć szedł do miasta, wszedł na pałac z krótkim kazaniem: Non licet – „Nie godzi się”, w więzieniu też krótko nie sam wątpiąc o Chrystusie, kazanie czynił do uczniów wątpiących o Chrystusie.

[18] Pokazał tym kaznodziejom, że nic nie ważą, gdy na pałacach Pańskich

każą, gdy widząc, że się to od panów czyni, co się nie godzi, nie mówią: Non licet – „Nie godzi się”. Pokazał i tym wątpliwym o Chrystusie kazaniem do uczniów, jako wiele uczniów jest dworskich, którzy abo nic, abo mało co wiedzą o Chry-stusie, wielcy z nich nieukowie o Bogu, lubo umiejętni w rzeczach inszych, by tylko nie złych. Pokazał i tym krótkim kazaniem Jan święty, do czego dwory pańskie przyszły, że lubo w nich to sami panowie wiele godzin we dnie i w nocy trawią na rozmaitych i często szkodliwych rozmowach, zabawach – to sami słu-dzy często na złych mowach, krotofilach, igrzyskach, piciu, próżnowaniu, bez teskności. Kiedy zaś przyjdzie do nabożeństwa, do kazania, do mszy słuchania, radzi by, żeby jako nakrócej wszytko się odprawiło. Pokazał i tym Jan święty swoim więzieniem po kazaniu, jako radzi panowie słuchają, gdy im kaznodzieje mówią: Non licet – „Nie godzi się wam” i rozumieją, że tym, iż są panami, wol-no im wszytko na świecie czynić, i że ich nie ma nikt o to gromić; rozumieją, że to tylko pospólstwo trzeba strofować z grzechów, a ich nie trzeba tykać. Co żeby się też nie najdowało w duchownym stanie, który tych czasów zda się, że barzo w tym zdelikaciał i zda się być niedotykanym, za to przyrzekać nie mogę.

[19] Kaznodzieja gromiący grzechy czyni dość swojej powinności, który gdy

nie przestrzega, na sąd ciężki u Boga zarabia. Nie ma się żaden gniewać o to, gdy mu w jawnych grzechach mówi kaznodzieja: Non licet – „Nie godzi się”, ponieważ wszyscy, co wiedzą, wołają wzajem na niego: Non licet – „Nie godzi się”; ba, i grzech sam woła na sumnieniu: Non licet – „Nie godzi się”. Daj nam, Panie nasz, wszytkim, lubo lichym, lubo dostatnim, bądź ubogim, bądź panom, przyjmować napominanie, które nas prowadzi do dobrego i odciąga od złego. Niech nam będzie taki głos miły, który nas we złym strofuje. Ja chcę przyjmo-wać z miłością strofowanie. Daj nam, Panie, uciekać od wszytkich próżnych zabaw i krotofil, daj nam w nich tesknić, a serca nasze niech się nabożeństwa zakochają. Niech sobie w kościele nie teskniemy, niech się tobie, Panie, jako najlepiej przysługujemy. Ja chcę, mój Panie, być odtąd nabożniejszym.

Paragraf czwarty

[20] „Głos wołającego na puszczy”. Jan święty – głos wołającego Boga i Słowa

Przedwiecznego, Bóg bowiem wołał przez usta i głos Jana, tak jako poseł kró-lewski jest głosem króla, gdyż król przez posła głos swój wydaje. Zacne usta Janowe, których Bóg zażywa do głosu swego wyrażenia, dlatego też te usta żadnego inszego głosu nie wypuszczają, tylko Boski, kiedy Bóg nie wołał, ust

W dokumencie Kazania adwentowe (Stron 195-200)