• Nie Znaleziono Wyników

Doktryna ludności optymalnej w rozwoju historycznym

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Doktryna ludności optymalnej w rozwoju historycznym"

Copied!
420
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

Edward Rosset

doktryna

^ ludności

optym alnej

w rozwoju

historycznym

m

Państwowe W y d aw n ictw o Ekonomiczne

(4)

A n drzej K ow a lew sk i

R edagow ała H anna Ferens

© C opy righ t by P ań stw ow e W y d a w n ictw o E k on om iczn e W arszaw a 1983

(5)

Spis treści

Słow o w s t ę p n e ...11

C zęść p ie rw sza . H isto ria d o k tr y n y lu d n o śc i o p ty m a ln e j

27

R ozdział pierw szy. W p row ad zen ie do problem u . . . . 29

U w aga w stępna (29). D ok tryn a a teoria (29). Istota p roblem u lu dn ości op tym a ln ej (31), D e fin icja lu d n ości op tym a ln ej (32). G eneza id ei lu d ­ n ości op tym a ln ej (37). R ach u nek statysty czn o-m a tem a ty czn y czy lo ­ giczna d ed u k cja ? (39). O ptim um w y rozu m o w a n e lu b in tu icy jn e (40). D w a różn e znaczenia p o ję cia „o p tim u m ek on om iczn e ” (41). P e rio d y - za cja r o z w o ju d ok try n y (42). U w aga k o ń co w a (43).

Rozdział drugi. D ok tryna ludności o p tym a ln ej w starożyt­ ności i w w iekach ś r e d n ic h ... 45

N otatka w stęp na (45). I. S taroży tn ość arch a iczn a (46). K o n fu c ju s z (46) II. S taroży tn ość k lasyczn a. Idea lu d n ości o p tym a ln ej w p ism a ch f i l o ­ z o fó w g re ck ich (48). P la ton (49). A ry stotele s (51). K a u tilja (53). Idee starożytnych filozofów w ocenie dzisiejszej (54). III. Średniowiecze (55).

Charakterystyka epoki (55). Stan nauki (56). Ibn Khaldun (1332— 1406) (58). Francesco Patrizzl (1412— 1494) (59). Uwaga końcowa (01).

Rozdział trzeci. Prekursorzy teorii ludności optymalnej: w iek

X V I

i

X V I I . . . . 63

N otatk a w stęp na (63). K o g o u w ażać za p rek u rsora? (64). N icco lo M a - ch ia v e lli (1469— 1527) (65). T om asz M orus (1478— 1535) (68). G iovan ni

(6)

B otero (1533— 1617) (72). W a lter R aleigh (1552— 1618) (74). F ran cis B acon z V eru lam u (1561— 1626). T om asso C am panella (1568— 1632) (77). U w a ­ ga k o ń co w a (78).

Rozdział czw arty. Prekursorzy teorii ludności o p tym a ln ej:

w iek X V I I I i X I X ... 80

N otatka w stępna (80). R ich ard C on tillon (1680— 1734) (80). V oltaire (1694— 1778) (86). Jean Jacques R ou sseau (1712— 1778) (87). G iam m aria Ortès (1713— 1790) (88). Jean C on d orcet (1743— 1794) (90). H ieronim S troy n ow sk i (1752— 1815) (93). T om asz R o b e rt M althus (1766— 1834) (95). Jean C harles Sim on de de S ism on di (1773— 1842) (102). E dw ard W est (1782— 1828) (105). F ryd eryk S k arbek (1792— 1866) (106). John Stuart M ili (1806— 1873) (107). W ilh elm R osch er (1817— 1894) (111). H enry S id g w ick (1838— 1900) (113). G ustav S ch m oller (1838— 1917) (114). U w aga k o ń cow a (115).

Rozdział piąty. N arodziny teorii ludności op tym a ln ej . . 116

N otatka w stępna (116). E dw in Cannan (1861— 1935) (117). K nut W ick sell (1851— 1926) (121). Julius W o lf (125). U w aga k o ń co w a (126).

Rozdział szósty. W y z n a w c y n ow ej t e o r i i ... 129

N otatka w stępna (129). K a rol K au tsky '(129). A lex a n d er C a rr-S a u n ders (131). Joh n M ayn ard K eyn es (134). A d o lp h e L an dry (138). A lfre d Sau vy (139). D onald J. B ogue (140). R ozszerzan ie się zasięgu idei op ty m a liza cji (140). M iejsce op ty m a liza cji w cy b e rn e ty ce (143). U w aga k o ń co w a (144).

Rozdział siódm y. P rzeciw nicy teorii ludności o p tym a ln ej . . 1 4 6

N otatka w stęp na (146). Z arzu ty staw iane teorii lu d n ości op tym a ln ej (147). W arren S. T h om pson (148). W illia m B ev erid ge (149). Gunnar M yrd al (150). A lv a M yrdal i Paul V in cen t (151). Joan R. R ob in son (151). G erh ard M acken roth (152). C orra do G ini (152). Stefan Szu lc (152). O leg Z im a n (153). H ubertus A d eb a h r (153). Hans W ilh elm Jürgens (154). S ce p ty cy (155). K ry ty czn y ok res w d ziejach teorii lu d n ości op tym a ln ej (156). O ptim um in tu icyjn e zam iast opartego na m od elu m a tem a ty cz­ n ym (157). U w aga k oń cow a (158).

Rozdział ósm y. Innow atorzy i r e fo r m a to r z y ...161

N otatka w stęp na (161). P ierw si in n ow a torzy i reform a torzy (162). N o w ­ sze in n o w a cje (164). U proszczon a m etoda rachu nku op ty m a liza cy jn eg o (166). M od ele m atem atyczne (167). O in te rn a cjon a liza cję p olity k i d e m o ­ g ra ficzn ej (169). P rogram ow a n ie optim u m globa ln ego (170). Postulat

(7)

Spis treści 7

globa ln ej p o lity k i lu d n ościow ej a su w eren n ość państw (171). Nasza p la ­ neta jest m a łym statkiem k osm iczn y m (174). G losy „z a ” i „p r z e c iw ” (175). E k on om iczn e c zy społeczn e optim u m (176). U w aga k oń cow a (178).

Rozdział dziew iąty. Stosunek autorów radzieckich do teorii ludności o p t y m a ln e j...180

N otatka w stępna (180). Faza p ierw sza : a firm a cy jn a (180). Faza druga: d y sk rym in a cy jn a (181). Faza trzecia: reh a bilita cy jn a (183). O pinie b a ­ daczy (183). A. A n ikin (183). E. A ra b -O g ły (184). O. B. A ta -M irz a je w (185). P. B agrij (185). M. B iednyj (186). W <_Bodrowa (187). A. B ojarsk i (187). W. B ołd y rie w (188). W. B orisow (189). J. B żilianski (189). L. D ar- ski (190). J. G u zew a tyj (191). G. K isielow a (192). M. K urm an (193). A. K w asza (193). A . K w asza i G. K isielo w a (195). A . M ie rk o w (196). W . P ierie w ied ien ce w (196). W. P isk u n ow (197). J. R u bin (197). M. Sonin (198). W . Steszenko (199). S. S tru m ilin (200). A. S u d op łatow (201). B. U r- łanis (201). D. W alentiej i W. B od row a (203). D. W alentiej i A . K w a ­ sza (203). A . W iszn iew sk i (204). A. W o łk o w (205). N. Z w ie rie w a (206). U w aga k oń cow a (206).

R ozdział dziesiąty. P rob lem atyka ludności o p tym a ln ej jako przedm iot obrad k on feren cji n a u k o w y c h ... 208

N otatka w stępna (208). K on gres gen ew sk i (1927) (208). M ięd zy n a ro­ d ow y kon gres dem ogra ficzn y w B erlin ie (1935) (212). M ięd zy n a rod ow e sy m p ozju m d em ogra ficzn e w Lipsku (1966) (214). S y m p ozju m op ty m a ­ liza cy jn e w B oston ie (1969) (214). S y m p ozja o p ty m a liza cy jn e w L o n d y ­ n ie (1969, 1971) (215). K on gres op ty m a liza cy jn y w C h icago (1970) (216). K on fe re n cja d em ograficzn a w Joh an n esburgu (1970) (217). K o n fe r e n ­ c ja dem ograficzn a w Jadw isinie (1972) (217). S em in ariu m d e m og ra ­ ficzn e w St. A u gustin e (1973) (218). Ś w ia tow y K on gres L u d n o ściow y w B u kareszcie (1974) (219). S y m p ozju m dem ograficzn e w Berlinie (1974) (221). U w aga k oń cow a (221).

C zęść d ru ga. D o k tr y n a lu d n o śc i o p ty m a ln e j jako p r z e ­

sła n k a r a c jo n a liza c ji p o lity k i lu d n o śc io w e j

. . . . 223 Rozdział jedenasty. R y s historyczny polityki lu dnościow ej:

C zasy prehistoryczne i starożytność ... 225

N otatka w stępna (225). Czasy p reh istoryczn e (226). Czasy starożytne (229). K od ek s H am m u rabiego (229). P raw a M anu (232). Z e n d -A w e s ta (233). A rch a iczn a G recja (235). S taroży tn ość k lasyczn a (235). U w aga k o ń co w a (237).

(8)

Rozdział dw unasty. R y s historyczny polityki lu dnościow ej:

W ie k i średnie i czasy n ow ożytn e . . . . 239

N otatka w stęp na (239). W iek i średnie — p olity k a dem ograficzn a K o ś ­ cio ła (239). Czasy n ow oży tn e (241). Z nam ię ep o k i: p o p u la cjon iz m (242). P ierw sze sy m p tom y o d w ro tu od p op u la cjon izm u (244). Sebastien L e P restre de V au ban (245). D alsze losy p op u la cjo n iz m u (245). P óp u - la cjo n isty k a w daw n ej P olsce (247). Z m ierzch orie n ta cji p o p u la cjo n i- stycznej (248). U w aga k oń cow a (250).

Rozdział trzynasty. Droga do dem ograficznego optim um . . 252

N otatka w stęp n a (252). P olity k a pronatalistyczn a (253). P o lity k a an ty - natalistyczn a (257). Z m ien n ość n a strojów (261). P rogram p olity k i d e ­ m og ra ficzn e j (264). P ostulat ak tyw n ej p olity k i dem ograficzn ej (264). P olity k a rodzin n a (267). O ptym a ln y m od el rodzin y (268). C zy pożądan y je s t je d n o lity m od el rod zin y? (270). U w aga k oń cow a (270).

Rozdział czternasty. O ptym alizacja sam oczynna . . . . 272

N otatka w stęp na (272). P ro b le m sam oczynn ej re g u la c ji d e m o g ra ficz­ nej w oce n ie a u torów d a w n iejszy ch (273). R ich a rd C a n tillon (273). A da m Sm ith (274). T h om as D ou b led a y (275). F ra n cesco N itti (276). R a ym on d P earl (276). A d o lp h e L an d ry (277). A lfre d S a u vy (277). A m in - tore F an fan i (279). W ilb u r Z e lin sk y (279). G ord on R. T a y lo r (280). Stan ow isk o a u to ró w rad zieck ich (281). S tan ow isk o a u to ró w c z e ch o ­ sło w a ck ich (283). S tan ow isk o a u toró w p olsk ich (284). U w aga k o ń co w a (285).

Rozdział piętnasty. W o jn a czy pokój? . . . . . . . 286

N otatka w stęp na (286). W o ju ją c y faszyzm (287). P o lity k a d em o g ra ficz­ na h itlerow sk ich N iem iec (287). Straty w o je n n e (290). C zy w o jn a jest przyrod n iczą k on ieczn ością (292). C zy w o jn a je st lek a rstw em na p r z e ­ lu dn ienie (292). H u m an iści o w o jn ie (293). P rzed w czesn y op tym izm (295). C zyn n iki p o b u d za ją ce do w o jn y (296). Z b ro je n ia w o je n n e (298). A p o ­ kaliptyczne scenariusze (299). „Jeśii nie będzia w o jn y ” (300). Prawa de­ m ograficzne w ojn y (300). Uwaga końcowa (301).

Rozdział szesnasty. Kryzysy demograficzne... 303

Notatka wstępna (303). Dwa rodzaje kryzysów dem ograficznych (303). N ied olud nien ie i przelu dnienie (304). G łosy o przelu dnieniu (305). P r z e ­ lu dn ione Stan y Z je d n o czo n e (307). P rzelu dn ion a W ielk a B rytan ia (308). P rzelu dnienie k r a jó w T rze cieg o Św iata (308). N iek orzystn y przebieg

(9)

Spis treści 9

p rocesu re p ro d u k c ji lu d n ości (309). N u rt pesym istyczn y i nurt k a ta ­ stroficzn y w d em o gra fii (310). P esy m izm d em og ra fów X I X w . (310). P esy m izm d e m o g r a fó w X X w . (311). Szerszy zasięg pesym izm u (312). K ata strofizm (313). P rzyrod n icza teoria k atastrof (314). M atem atyczna teoria k atastrof (315). Inne teorie k atastrof (315). K ata strofizm w lit e ­ ratu rze piękn ej (316). Literatu ra „s c ie n c e -fic tio n ” (317). P rzestrogi (317). U jem n y w p ły w katastrofizm u (319). O p ty m isty czn e sp ojrzen ie w p rzyszłość (319). U w aga k o ń cow a (320).

Rozdział siedem nasty. K ry z y s e k o lo g ic z n y ... 322

N otatka w stęp na (322). Z naczen ie p roblem u (323). R a port U Thanta (324). G eneza k ry zy su e k olog iczn eg o (325). D e m o g ra ficzn y k om pon en t k ry zy su ek olog iczn eg o (326). Inne źródła kry zy su e k o log iczn eg o (328). W y cze rp y w a n ie się za sob ów n atu raln ych (329). D ehu m anizacja w ie l­ k ich m iast (332). G łosy ostrzega w cze (333). „C złow iek i śro d o w isk o ” (335). S ygnały SO S (336). P ersp e k ty w y w a lk i z k ry zy sem e k o lo g ic z ­ n ym (337). U w aga k o ń co w a (337).

Rozdział osiem nasty. G ranice w z r o s t u ... 340

N otatka w stępna (340). R o d o w ó d p rob le m u granic w zrostu (340). Stosunek do p roblem u g ranic w zrostu (342). D w a n astaw ien ia: o p ty m i­ styczn e i p esym istyczn e (343). P o je m n o ś ć lu d n ościo w a Z iem i (345). T eoria stagn acji (349). L osy k apitalizm u w św ietle teorii stagnacji (351). U w aga końcoyra (354).

Rozdział dziew iętnasty. Z e ro w y wzrost ludności . . . . 358

N otatka w stęp na (356). R o d o w ó d k o n ce p c ji (356). L iteratu ra p rze d m io ­ tu (358). D w a u gru p ow a n ia (359). A rgu m en ty na rzecz k o n ce p c ji „ z e r o ­ w e g o w zrostu lu d n o ści” (360). K on tra rg u m en ty stron y p rzeciw n ej (361). S tan ow isk o p ośredn ie (361). K o n c e p c ja lu d n ości regresy w n ej (362). R egres lu d n ości ja k o k olejn a faza „p rze jścia d em o g ra ficzn eg o ” (363). T eoria rozsta jn y ch dróg (365). P ostulat ek sterm in a cji n adm iaru lu d n ości (368). E k splozja d em ograficzn a (369). M ała, średnia i w ielk a ek sp lo zja d em ograficzn a (370). C zy ek sp lozja dem ograficzn a k ry je w sobie korzyści? (371). Na drodze do zerowego wzrostu ludności (372). Czy stabilizacja liczby ludności jest koncepcją realną (373). Uwaga końcowa (376).

Rozdział dw udziesty. P róby określenia optim um . . . 378

N otatka w stępna (378). R ola założeń m etod o log iczn y ch (378). K ry teriu m op tym a ln ości (379). R a ch u n k i dotyczące op tym a ln ego stanu lu dn ości

(10)

(380). R a ch u n k i dotyczące optym a ln ego tem pa w zrostu liczb y lu dn ości (381). K ra je socja listy czn e (381). K ra je k apitalistyczn e (385). K ra je T rzeciego Św iata (389). Św iat w całości (390). U w aga k o ń cow a (395).

Słow o k o ń c o w e ... 397 B i b l i o g r a f i a ... 407 Indeks n a z w i s k ... 423

(11)

Słoiuo lustępne

O słow ie w stępnym m ów i się, że jest „biletem w izy to w y m ” auto­ ra. Jest nim niew ątpliw ie: najczęściej już po przeczytaniu przed­ m ow y uśw iadam iam y sobie, jaki charakter ma książka: fak togra­ ficzn y czy doktrynalny, naukow y czy pu blicystyczn y.

S łow o w stępne m oże b y ć w ykorzystane przez autora książki jako platform a ułatw iająca nawiązanie bliższego kontaktu z C zy­ telnikiem . Cel ten m oże b y ć osiągnięty przez w yłożen ie w łasnego „c r e d o ” w kw estiach składających się na treść pracy. Takie „ w y ­ znanie w ia ry ” ma i tę dobrą stronę, że pozw ala lepiej zrozum ieć in tencje autora, g d y w tej czy innej szczegółow ej spraw ie zajm u­ je określone stanowisko. Skorzystam z okazji, b y oprócz n iezbęd­ n ych in form a cji fak tograficzn ych przekazać C zytelnikow i zw ierze­ nia typu doktrynalnego.

Historia doktryn ek onom icznych jest dyscypliną o bogatych tra­ d y cja ch naukow ych, natomiast bliżej nas w tej ch w ili interesująca historia dok tryn lu dn ościow ych legitym u je się dorobkiem nader skrom nym . Pierw szą w iększą pu blikacją z zakresu d ziejów m yśli dem ograficznej była w ydana w N ow ym Jorku w 1904 r. praca Charlesa E. Stangelanda pt. P re-M althusian D octrin es o f P opu la­ tion. W e F ran cji odpow iednią literaturę zapoczątkow ał w 1923 r. René G onnard w ydaną w Paryżu pracą pt. H istoire des doctrines

(12)

de la population (autor ten w ydał w tym sam ym czasie trzytom o- w ą historię doktryn ekonom icznych). Pierw szą angielską pracą z tej dziedziny — m ów ię w ciąż o pracach w iększego form atu — była w ydana w 1931 r. w L ondynie książka Jamesa Bonara pt. T heories o f Population from Raleigh to A rthur Young. Można by tu jeszcze dodać pracę am erykańskiego dem ografa J. J. Spenglera pt. F ren ch P red ecessors o f Malthus, w ydaną w Durham, N.C., w 1942 r. (po u pływ ie 12 lat ukazał się francuski przekład tej książki).

Pierw szą radziecką pracą z zakresu historii dok tryn ludnoś­ cio w y ch b yła w ydana w M oskw ie w 1936 r. książka Bolesława Sm ulew icza pt. B u rżu azn yje tieorii narodonasielenija w sw ietie m arksistsk o-len in skoj kritiki.

Taki b y ł początek naukow ych opracow ań z zakresu dziejów m yśli dem ograficzn ej.

Szerszy rozw ój tego działu literatury naukow ej nastąpił po drugiej w o jn ie św iatow ej. W ym ienię w k olejn ości ch ron ologiczn ej znane m i powojfenne p ozy cje z interesującego nas zakresu:

W 1956 r. profesor U niw ersytetu P aryskiego A. Toulem on opublikow ał pracę pt. H istoire des doctrines de la population.

W 1959 r. w spom niany ju ż uczony radziecki B. Sm ulew icz ogłasza obszerne studium pt. K ritika burżuaznych tieorij i politiki narodonasielenija 1.

Zagadnieniem rozw oju m yśli dem ograficzn ej w powiązaniu z rozw ojem m yśli ekonom icznej zajął się ekonom ista polski Ed­ w ard Lipiński w pra cy pt. D e C opernic á Stanislas L eszczyń ski, La p en sée écon om iqu e e t dém ographique en P ologne, w ydanej w P aryżu w 1961 r.

Na II Ś w iatow ym K ongresie L udnościow ym , który obradow ał

w 1965 r. w Belgradzie, amerykański demograf

N. K ey fitz w y g ło ­

sił referat pt. H istory of Dem ographic Theory.

W yczerpującą pracę na tem at rozwoju teorii ludnościowych,

doprowadzonych do roku

1900,

ogłosił

w 1967

r.

w

Nowym

Jorku

E. P. H utchinson z U niw ersytetu Pensylw ania.

1 P r z e k ła d p o ls k i: B . S m u le w ic z , K r y t y k a k u r t u a z y j n y c h te o r i i l u d n o ś c i o w y c h , W a r s z a w a 1960.

(13)

Słowo wstępne 1 3

W 1972 r. ukazuje się w Z SR R praca J. R ubina pt. Tieorii narodonasielenija. M altuzjanstw o i hurżuazno-antim altuzjanskoje napraw lenije.

W 1974 r. literaturę z zakresu historii m yśli dem ograficzn ej pom nażają dw ie prace: w Holandii — praca J. O verbeeka pt. H i- story of P opulation T heories i w Z SR R — praca A. Sudopłatow a pt. D iem ogra ficzesk ije k on cepcyi. K riticzesk ij analiz.

I to ju ż bodaj wszystko, co w tej ch w ili można zaprezentow ać jako liczący się dorobek X X w. w zakresie badań nad dziejam i m yśli dem ograficzn ej. Jeśli zaś chodzi o literaturę dotyczącą dzie­ jó w dok tryn y ludności optym aln ej, to nie m ógłb ym wskazać na­ w et jedn ej p o zy cji książkow ej, specjaln ie tem u tem atow i pośw ię­ con ej. W yd a je się, że książka niniejsza stanow i pierw szą większą p o z y cję z zakresu d ziejów w spom nianej doktryny.

Zająłem się tą problem atyką w ram ach w spółpracy z zespołem k oord y n a cyjn y m , k tórem u pow ierzono prace nad optym alizacją procesów dem ograficzn ych w P olsce (problem w ęzłow y W .11.5). Studia z zakresu historii m yśli naukow ej m ają jednak dużo w ięk ­ sze znaczenie. Badanie rodow odu k o n cep cji m y ślow ych jest po­ uczające: ukazuje tw órczą rolę idei, z k tórej z biegiem czasu w y ła ­ nia się doktryna zaprzątająca um ysły m yślicieli, b y w k ońcu stać się teorią naukową, m ającą praw o pretendow ać do roli czynnika n orm u jącego rozw ój stosunków w określonej dziedzinie życia. Pod ty m właśnie kątem śledzić będziem y w ykluw anie się doktryn y ludności optym alnej i je j późn iejszy rozw ój.

Głoszę zasadę, że to, czy m się karm i Czytelnika, pow in n o b y ć b e z ­ w aru n kow o ścisłe. Jako autor, sam tej zasady pilnie przestrzegam . Stąd tak obfita w m oich pracach — także i w niniejszej książce — dokum entacja bibliograficzna. Stąd rów nież licznie przytaczane w ypow iedzi różn ych autorów . D okum entacja ta nie b y ła b y m ożli­ wa bez w ydatn ej p om ocy ze strony bibliotek k ra jow y ch , dyspon u ­ ją cy ch bogatym i księgozbioram i. Za tę pom oc gorąco dziękuję B ibliotece P A N w W arszaw ie, B ibliotece SG PiS w W arszawie, C entralnej B ibliotece Statystycznej, B ibliotece U niw ersyteckiej

(14)

w Ł odzi oraz B ibliotece Jagiellońskiej w K rakow ie. Szczególnie w iele zaw dzięczam bibliotece paryskiego Institut National d ’Etu- des D ém ographiques, która ju ż od lat służy m i jako m iejsce pracy podczas m oich p ob y tów stypendialnych w Paryżu.

M ów i się o „p ow rocie do średn iow iecza” jak o o groźbie, która zawisła nad w spółczesną cyw ilizacją . Na czy m ów pow rót ma p o ­ legać? Interpretacja dem ograficzna (jedna z w ielu) w yjaśnia, że w średniow ieczu lękano się nadejścia roku tysiącznego, k tóry w e ­ dług dosyć pow szechnego przekonania m iał przynieść koniec św ia­ ta; dziś z podobn ym lękiem m ów i się o roku dw utysięcznym , który m oże zastać naszą planetę zniszczoną i w yludnioną w w yniku g lo ­ balnej katastrofy.

M oim zdaniem, tego rodzaju katastrofę m ogłaby spow odow ać tylk o w ojn a nuklearna. Można jednak m ieć na tyle zaufania do rozum u polityczn ego i poczucia odpow iedzialności sterników w ie l­ kich m ocarstw , b y w ierzyć, że do tego nie dojdzie.

Są i tacy, k tórzy istotę niebezpieczeństw a „p ow rotu do śred­ n iow iecza” upatrują w obniżaniu się poziom u nauki i nauczania. P rzypom inają, że aż do końca w iek ów średnich nauka pozosta­ wała na poziom ie niezm iernie niskim. W utw orze pt. Elegantiae linguae latinae, w ydan ym około 1444 r., tak pisał o „g ra m a ty ­ kach” , stanow iących czo ło w y oddział ów czesnej nauki, W a w rzy ­ niec V alli: „N a jw ię ce j cenię Donata, Serwiusza, P ryscjana. W szy­ scy piszący po nich gram atycy robią w rażenie n iedouczonych jąkałów . Takim jest przede w szystkim Izydor, najbardziej aro­ gancki ze w szystkich nieuków . Choć niczego nie umie, o w szystkim ma czelność pouczać. Po nim następuje Papias i w ielu m u p od ob ­ nych, pozbaw ion ych w szelkiej w iedzy, jak Ebrardus, Hugotius, autor Catholicon, i inni jeszcze, niegodni naw et wspom nienia. Ce­ nią się bardzo w ysoko, nauczają, sami nie um iejąc niczego, a u c z ­ niow ie w racają od nich głupsi niż przed zaczęciem sw ej edu­ k a c ji” 2.

(15)

Słowo wstępne 1 5

Ew entualności takiego „p ow rotu do średniow iecza” można się jeszcze m niej obaw iać niż jakiegoś globalnego kataklizm u. Ale, tak jak potrzebna jest w alka o utrzym anie pokoju, tak rów nież potrzebna jest walka z zachw aszczaniem nauki. W aw rzyn iec V alli nauczył nas rozpoznaw ać nieuków preten d u jących do roli m ento­ rów : nieom yln ym znakiem rozpozn aw czym jest arogancja ich wystąpień.

Można też spotkać się z opinią, że nauka w spółczesna — m im o sw ego potężnego rozw oju — jest coraz m niej zdolna do rozw ią­ zyw ania stojących przed ludzkością złożon ych i trudnych zagad­ nień. P rzyczyn ę tej w zm agającej się słabości nauki w idzą k ry ty cy w daleko posuniętej specjalizacji: w spółczesny uczony zna grun­ tow nie sw ój niew ielki odcinek badań, ale na tym najczęściej jego k om petencja się kończy. K ry tyk ow a ł ten stan rzeczy m yśliciel angielski Bertrand Russell. W skazyw ał on, że stale pom nażam y naszą w iedzę, ale w coraz w ęższym zakresie. „Z m ierza m y do te­ go — pow iedział ironicznie Russell — że będziem y w iedzieli w szy­ stko o n iczy m ” .

P rzeciw ko takiem u zawężaniu pola w idzenia zabierał u nas głos autor przedm ow y do polskiego w ydania pracy B arry C om m o- nera The Closing C ircle, A. S. K ostrow icki. Pisze on: „P od ejście redukcjon istyczn e, polegające na tw orzeniu coraz to w ęższych specjalizacji i badaniu coraz to bardziej w yizolow a n ych zjaw isk, b y ło k rytyk ow a n e przez w ielu w y b itn y ch u czon ych [...] W yd a je się, że doszliśm y do pew nego pułapu grom adzenia w iedzy anali­ tyczn ej. Nadszedł ju ż czas — w tym można całkow icie zgodzić się z B. C om m onerem — aby zająć się uogólnianiem istn iejących da­ n ych i etap analizy zastąpić etapem sy n tezy ” 3. Jest z pew nością słuszne, że znajom ość tylk o części zjaw iska, ch oćb y najpełniejsza, nie w ystarcza do w ypow iadania się na temat całości. D otyczy to w szczególności zjaw isk dem ograficzn ych , które m ają sw e pow ią ­ zania i uw arunkow ania ekonom iczne, społeczne, geograficzne,

et-3 B . C o m m o n e r , Z a m y k a j ą c y się k rą g . P r z y r o d a — c z ł o w i e k — t e c h n ik a , W a r s z a ­ w a 1974, s. 13— 14 (p r z e d m o w a A . S . K o s t r o w ic k i e g o ) .

(16)

nograficzne, ekologiczne, genetyczne, m oralne, b y poprzestać na w ym ien ien iu tylk o najw ażniejszych. Jako przykład m oże posłużyć zagadnienie optym alizacji procesów dem ograficzn ych : niepodobna o nich m ów ić, a tym bardziej je rozstrzygać, w oderw aniu od ich in tera k cyjn ych powiązań. Toteż now ocześni badacze roztrząsają to zagadnienie na tle system u, z k tórego badane zjaw iska w y ra ­ stają i na k tóry ze sw ej strony oddziałują.

A utor znakom itych prac z zakresu historii antycznego R zym u, K arl Julius B eloch w przedm ow ie do jed n ej ze sw ych książek napisał, że uw zględnił w sw ym w ykładzie jed yn ie to, co jest nau­ k ow o udow odnione. W yp ow ied ź jeg o w tej spraw ie brzm iała na­ stępująco: „W szystko, co nie w ytrzym ało próby, pozostaw iłem na uboczu, z czego nie w ynika, że to czy ow o nie b y ło słuszne; ale tylk o to, co daje się udow odnić, należy do nauki” 4.

Jestem z pełn ym szacunkiem dla badacza, k tóry sam sobie narzuca tak surow e ry gory , a czyni to w trosce o dobro nauki, k tórej jest w iern ym sługą. Nie sądzę jednak, b y słuszne b y ło p o d ­ noszenie tych ry g o ró w do godności pow szechnie obow iązującego kanonu. N iedaleko byśm y zaszli w rozpoznaniu życia naszych przodków , g dyb yśm y m ieli trzym ać się zasady „zdan ej p r ó b y ” . Sądzę, że obok tez udokum entow anych trzeba pozostaw ić m iejsce na nie udow odnione, ale logiczne w sw ej treści hipotezy. G dyby nawet uznać je za błądzenie, to przeciw takiem u błądzeniu nie m iałbym zastrzeżeń: m oże się ono okazać bardziej odk ryw czym , bardziej płodn ym od n iejednego przeżuw ania praw d już spraw ­ dzonych.

D ok tryn y ludnościow e m ają z regu ły charakter k on trow ersyjn y: o każdej z nich można pow iedzieć, że jed n ym odpow iada, innym — nie. N iezgodność ocen jest tak w ielka, że autorzy prac p ośw ięco­ n ych dziejom m yśli dem ograficzn ej czu ją potrzebę rozpoczęcia

4 K . J. B e lo c h , R ö m is c h e G e s c h i c h t e b is z u m B e g i n n d e r P u n i s e h e n K r i e g e , B e r lin i L ip s k 1926, s. V /V I .

(17)

Słowo wstępne 1 7

sw ych rozw ażań od zaakcentow ania tego faktu. E. P. Hutchinson uczyn ił to w ten sposób, że do tytu łu p ra cy dodał podtytu ł: The D evelo p m en t o f C onflicting T heories (R ozw ój spornych teorii). Inny pow ażn y h istoryk m yśli dem ograficzn ej, J. O verbeek rozp o­ czyna sw ój w y k ła d od stw ierdzenia, że je g o przedm iotem będą k on trow ersyjn e dok try n y ludnościow e.

D oktryna ludności optym aln ej nie tylk o nie stanow i pod tym w zględem w yjątk u , ale m oże służyć za przykład szczególnie ostrej różn icy zdań. W takiej sytu a cji zadaniem m oim będzie prezenta­ cja sporn ych stanow isk sine ira et studio, to znaczy bez ubierania się w togę m entora czy m oralizatora, k tóry poucza, co dobre, a co złe. Zachow anie um iaru w ocenie przeciw staw n ych stanow isk jest tym bardziej wskazane, że w n iejedn ym przypadku istota spornej kw estii nie została dostatecznie w yśw ietlona. Podnoszenie w ątpli­ w y ch hipotez do godności „n iepodw a żaln ych p ra w d ” jest cechą ignorantów . Zam iast pożytku przynoszą oni nauce szkodę.

W referacie w ygłoszon ym na sesji naukow ej P A N w listopa­ dzie 1978 r. zasłużony historyk polski Stefan K ien iew icz p ow ie­ dział: „H istoryk w ystrzega się tw ierdzeń k a tegoryczn ych ” 5. Z a ­ sada ta pow inna w nie m n iejszym stopniu obow iązyw ać dem ogra­ fów .

H

Chw alić to, co jest, czy szukać innych, lepszych rozw iązań — „th at is the qu estion” . D ośw iadczenie uczy, że jed n i dem ografo­ w ie kroczą tą pierw szą, inni drugą drogą.

O tych, k tórzy są zadow oleni, m ów ił z nie ukryw aną niechęcią pisarz niem iecki, laureat N agrody N obla (1946), H erm ann Hesse (1877— 1962): „tem u , kto jest zadow olon y, nie m am nic do p o ­ w iedzenia” .

N iezadow olonym zarzuca się, że błądzą. Fakt błądzenia jest niesporny, ale — w edług m nie — nic bardziej pożądanego, nic bardziej potrzebnego, ja k błądzenie, którem u przyśw ieca ją tw ó r­ cze cele. B liski tej m yśli b y ł Jan M arcin Szancer, pisząc w sw ym

5 S . K ie n ie w ic z , U tr a ta 'p a ń stw o w o ś c i i d r o g i j e j o d z y s k a n ia , r e fe r a t na se sję n a u k o w ą P A N , W a r s z a w a 1978, s. 8.

(18)

I 1 t t n P Ł in ki 11« że1 pis Do ŻC

Curriculum vitae, że „zw ątpien ie w yn ik ają ce z b łęd ów b yw a cza­ sem bardziej tw órcze niż niezachwiana p ew n ość” 6.

A n i Hesse, ani Szancer nie m ieli ma m yśli dem ografów , ale jest jasne, że i nas te uw agi dotyczą, i to m oże w w iększym stop­ niu niż przedstaw icieli w ielu in n ych d yscyplin naukow ych. Na rów n i z dem ografam i postaw iłbym tu so cjo lo g ó w i ekonom istów . P arafrazując słow a n iem ieckiego pisarza, pow iem , że nie m a nic do szukania u ty ch autorów , k tórzy są zadow oleni.

W sw ej historii dok tryn ekonom icznych, ob ejm u ją cej jed yn ie znaczące nazwiska z zakresu św iatow ej literatu ry ekon om iczn ej, R obert L. H eilbroner, k tóry sam jest pisarzem w ysok iej klasy, odnosi się z w yraźną sym patią do ty ch autorów , k tórych uważano za „h e re ty k ó w ” 7. I ja będę daleki od potępiania tych, k tórzy szu­ kając praw dy, błądzili. Słow a zaś potępienia rezerw u ję dla głoszą­ cy ch zasady niem oralne i antyludzkie. A takich i w śród dem ogra­ fó w n igdy nie brakow ało.

Z w ielu stron rozlegają się słowa k ryty k i pod adresem tak zw a­ n ych ekspertów , przy czy m ostrze w spom nianej k ryty k i zw raca „• się rów nież przeciw ekspertom z grona dem ografów . R ozm iłow a

-Ł n y w dem ografii zasłużony historyk francuski P ierre Chaunu iro­ nicznie zauważa, iż ekspert jest to w istocie człow iek, k tó ry m yli się w przew idyw an iu przyszłości. Ten sam autor zarzuca dem o­ grafom , że nie sygnalizow ali w porę najnow szego spadku

K. urodzeń. „B y ł on do przew idzenia — pisze Chaunu — ju ż od Pri 1960 r. Eksperci, k tórzy tego nie przew idzieli lub — co częściej cie ma m iejsce — w idzieli nadciągające zdarzenia, lecz w oleli nic na

ten tem at nie m ów ić, ponoszą niem ałą odpow iedzialność za to, co się stało” 8.

i» Tę pesym istyczną ocenę ekspertów z dziedziny dem ografii ezłl muszę niestety podzielić. Sądzę też, iż teoria ludności optym aln ej

K i a

tłurj

to 6 J - M . S z a n c e r , C u r r ic u lu m v l t a e , W a r s z a w a 1969.

0 ( r z 7 R . L . H e ilb r o n e r , L e s g r a n d s é c o n o m i s t e s , t łu m . z a n g ., P a r y ż 1971. * P . C h a u n u , U n f u t u r sa n s a v e n i r . H is to ir e e t p o p u la t io n , P a r y ż 1979, s. 201.

(19)

Słowo wstępne 1 9

lepiej spełniałaby sw oje zadanie, g d y b y dem ografow ie nie u ch y ­ lali się od ocen y istniejącej rzeczyw istości dem ograficznej pod kątem je j zgodności z w ym aganiam i dem ograficzn ego op­ timum.

W toku naszego w ykładu będziem y m ieli do czynienia z auto­ ram i reprezen tu jącym i zarów no optym istyczną, jak i pesym istycz­ ną postaw ę w obec zagadnienia dalszych losów ludzkości. P ragnę z g óry uprzedzić, że ch oć m ilszy jest m i optym izm , nie tylk o nie uszczuplę w yp ow ied zi pesym istycznych, lecz będę się starał, b y znalazły one m ożliw ie pełn y w yraz. W yp ow ied zi tego rodzaju, jeśli naw et deprym u jące, spełniają potrzebną fu n k cję społeczną, m ianow icie zawczasu uczulają na pew ne u jem n e zjaw iska, które, pozostaw ione bez in geren cji ze stron y państwa, m o g ły b y stać się źródłem w strząsów społecznych, czy nawet katastrofy.

W stosunku do pesym istyczn ych z regu ły prac, w y ch od zą cy ch spod pióra ek ologów , autor przed m ow y d o książki S. Brubakera, J. L. Fisher, zauważa, że: „Ich zasługa w obronie szans' człow ieka na przetrw anie jest w ielka: bez ich w kładu tak dziś pow szechne i pełn e troski zainteresow anie problem atyką środow iskow ą dłu go b y jeszcze m ogło się nie obu dzić” . Z pod obn ym zjaw iskiem m am y do czynienia w dem ografii: pobudką do bliższego zajęcia się przez ONZ problem am i ludnościow ym i stały się pesym istyczne w izje przyszłości, kreślone przez dem ografów .

Pesym izm , a tym bardziej katastrofizm , ma jednak i złe, a czasem naw et niebezpieczne strony, „...n iektórzy z autorów — pisze Fisher — skłonni b y li zapew ne do przesady i odm alow ali przyszłość w tak ciem n ych barw ach, że opinia publiczna bron i się przed akceptacją takiego obrazu. P ro ro cy nader rzadko są dosta­ tecznie pow ściągliw i, b y rozw a żyć w szystkie za i przeciw . Co w ię ­ ce j, najbardziej krańcow e ostrzeżenia w y w o ła ły nie, m niej krań­ cow e zaprzeczenia. W ysunięto argum enty dające dużo do m yśle­ nia, często naw et przek on u jące” 9.

9 S . B r u b a k e r , T o L i v e o n E a r th : M a n a n d H is E n v i r o n m e n t in P e r s p e c t i v e , N o w y J o r k 1972 (p r z e k ła d p o ls k i: A b y ż y ć na Z ie m i. C z ł o w i e k i ś r o d o w i s k o d z iś

(20)

Sądzę, że m ożna to sam o pow iedzieć o literaturze dem og ra ­ ficzn ej: tak zwana „literatura pesym izm u i katastrofizm u” w y ­ w iera czasem W pływ dodatni, pobudzając do profilaktyczn ego działania, czasem znów w p ły w ujem n y, paraliżując takie działa­ nie. G d y b y m m iał dać w yraz w łasnej ocenie obu przeciw staw n ych postaw , tj. optym izm u i pesym izm u, pow iedziałbym , że w gruncie rzeczy żadna z nich nie zasługuje na m iano naukow ej: taki cha­ rakter p rzypisu ję jed yn ie postaw ie realistyczn ej, nie obarczonej jak im ik olw iek predyspozycjam i.

N otabene, na tym punkcie jestem zgod n y z ekonom istą szw edzkim G unnarem M yrdalem , k tóry pow iedział: „O sobiście nie jestem skłonny ani do optym izm u, ani do pesym izm u; w idzę w nich tylk o przesądy zw rócon e w różn ym kierunku. Jako c z ło ­ w iek nauki dążę do tego, b y b y ć realistą” 10. S ocjolog b elgijsk i L eo M oulin ogranicza strefę b łęd ów do przypadk ów skrajnego nastawienia autora. Pisze on: „S k ra jn y optym izm i sk ra jn y p e ­ sym izm — jed n o i drugie w ypacza p ra w d ę” M. Inaczej brzm i fo r ­ m uła M yrdala, a inaczej M oulina, ale obie każą uznać realizm za w łaściw ą postaw ę badacza w ob ec k on trow ersyjn ych ze sw ej na­ tu ry zagadnień dem ograficznych.

H

Z etk n iem y się rów n ież z faktem , że polem iki w spraw ach doty ­ czą cy ch ro zw o ju ludności nacechow ane są nieraz bezgraniczną w rogością w ob ec osób głoszących inne poglądy. Nie sądzę, b y ten sposób «dyskusji czy polem iki b y ł dla poznania praw d y k orzystny: w ięcej dałaby w ym iana poglądów oparta na szacunku dla odm ien­ nego punktu w idzenia, i to tym bardziej, że w n iejedn ym p rz y ­ padku praw da — zgodnie z przysłow iem — leży pośrodku.

A n drzej W ielow ieyski w spom ina o postaw ach w yraźnie nie­ pop ra w n ych czy w ręcz błędn ych , bo i z takim i m ożna się spotkać, zwłaszcza u ludzi spoza grona dem ografów . W edług W ielow iey ­

10 G . M y r d a l, Ö k o n o m i e d e r v e r b e s s e r t e n U m w e l t , S t r a te g ie n w id e r d ie S e l b s t ­

m o r d g e s e l ls c h a f t , w : D ie Z u k u n f t d e s W a c h s t u m s . K r i t i s c h e A n t w o r t e n z u m „ B e ­

r ic h t d e s C lu b o f R o m e ” , re d . H . v o n N u s s b a u m , D ü s s e l d o r f 1973, s. 43. 11 T h e F u t u r ę is T o m o r r o w , H a g a 1972 — w s t ę p L . M o u lin a .

(21)

%

skiego, „lu dzie m ają tu i w yrażają zdecydow an e poglądy, które jednak niestety b y w a ją zbyt często oparte na pow ażn ych n iepo­ rozum ieniach, przesądach i urazach” 12. I to w łaśnie z grona ty ch ludzi tak często padają w y ra zy nienaw iści w stosunku do osób reprezen tu ją cych odm ienne stanowiska.

Nie muszę przekonyw ać, że nauce potrzebna jest dyskusja, a nie napaści.

M ężow ie stanu i uczeni zw racają uwagę na ujem n e stron y konser­ w atyzm u m yślow ego, k tóry u trzym u je ludzi w stanie upodobania do już p rzeżytych form i norm życia społecznego. Zatroskany 0 przyszłość Indii Jaw aharlal N ehru n aw oływ a ł sw ój naród do porzucenia sposobu m yślenia, a w ślad za nim i działania, cze r­ piącego natchnienie z przeszłości. Pisał on: „P ow in n iśm y w y rzec się w ielu tra d y cy jn y ch sposobów m yślenia, tra d y cy jn y ch m etod, tra d y cy jn y ch sposobów produ kcji, tra d y cy jn eg o sposobu podziału 1 spożycia. P ow in n iśm y w y rzec się tego w szystkiego na rzecz — można b y to tak określić — now oczesn ego sposobu działania. K a­ m ieniem probierczym postępu jest zaawansowanie k raju w dzie­ dzinie w ykorzystania n ow ej techniki. W spółczesna technika p o ­ dąża za w spółczesn ym m yśleniem . Nie można opanow ać now ej techniki na bazie zacofanego m yślen ia” 13.

Już nie jakiś jed en kraj, lecz ogół k ra jów opóźn ion ych m iał na m yśli nasz znakom ity u czony Oskar Lange, pisząc, że „b e z re ­ w o lu cji m oralnej żaden n ow y ustrój p oja w ić się nie m oże” 14. Przez rew o lu cję m oralną rozum ieć w tym przypadku należy w y ­ rzeczenie się tego w szystkiego, o czym m ów ił Nehru, a w ięc prze­ starzałego sposobu m yślenia i takiegoż sposobu działania.

Czy ta postulow ana zmiana sposobu m yślenia d oty czy ró w ­ nież stosunku do zagadnień lu dn ościow ych ? Część badaczy od­

12 A . W i e l o w ie y s k i , P r z e d t r z e c i m p r z y s p i e s z e n i e m . S z k i c e d o z a g a d n ie n ia r o z ­ w o j u s p o ł e c z n e g o , K r a k ó w 1968, s. 225. 13 J. N e h r u , S t r a t e g y o f th e T h ir d P la n , w : P r o b l e m s o f t h e T h ir d P la n : A C r itic a l M i s c e l la n y , 1961, s. 46. 14 O . L a n g e , D z ie ła , t. 2. W a r s z a w a 1973, s. 40. Słowo wstępne 2 1

(22)

pow iada na to pytanie tw ierdząco, a K onrad L orenz w śród ośm iu przyczyn , g otu ją cy ch — jeg o zdaniem — zagładę w sp ół­ czesnej cy w iliza cji, na pierw szym m iejscu stawia przeludnienie Z ie m i15.

Potrzeba zm iany sposobu m yślenia nie ogranicza się tylk o do k ra jó w zacofanych: w nie m n iejszej m ierze d oty czy ona k ra jów rozw iniętych, a przede w szystkim tych, k tórym przypada w udzia­ le kierow nicza rola w cy w iliza cy jn y m pochodzie ludzkości.

W referacie w y głoszon y m na m iędzyn arod ow ym sym pozju m w Hadze (m aj 1975) — b y ło ono pośw ięcone spraw ie now ego św ia­ tow ego ładu ekonom icznego — G. A dler-K a rlsson sform u łow ał zasady n ow ej filozofii, jaką p ow in n y p rzy ją ć społeczeństw a z a ­ chodnie. Chodzi o odrzucenie pan u jącej od 200 lat filozofii u ty li­ tarnej i zastąpienie je j n ow ym stylem życia, staw iającym cele m o ­ ralne ponad cele m aterialne, co jest konieczne dla realizacji idei now ego m iędzyn arodow ego ładu ekonom icznego i co pozw oli un ik­ nąć k rw a w ych r e w o lu c ji16. Do realizacji tego postulatu jest jesz­ cze daleko.

Jonas Salk, autor książki pt. Survival o f the W isest, głosi p o ­ gląd, że rozw ój ludzkości m oże b y ć podzielon y na dw ie epoki: A i B. W ch od zim y obecnie w epokę B, ale poglądam i sw ym i i reak­ cja m i tk w im y w epoce A. Ta k on tradykcja jest, zdaniem autora, źródłem w ielu w a dliw ych ocen 17.

Historia doktryn — ob ojętn e, o jakie dok try n y chodzi: filo z o ­ ficzne, socjologiczn e, ekonom iczne czy dem ograficzne — jest w istocie historią w alki o now ą m yśl społeczną, o n ow y sposób m yślenia i działania. D oktryna ludności optym aln ej ma z tego punktu w idzenia charakter klasyczny: potrzeba optym alizacji sto­ sunków dem ograficzn ych w ystępu je tu w p od w ójn ej roli — jako produkt postępu i jako w arunek dalszego postępu.

15 K . L o r e n z , D ie a c h t T o d e s u r s a c h e n d e r z iv i l i s i e r t e n M e n s c h h e i t , M o n a c h iu m 1973.

16 G . A d l e r -K a r l s s o n , O d w r ó c o n y u t y l i t a r y z m a lb o n o w y s t y l ż y c i a w k r a ja c h

r o z w i n i ę t y c h , w : „ P o ls k a 2000” 1976, z. 3(1).

(23)

Słow o wstępne 2 3

Na szkodę k on cep cji ludności optym aln ej działają nie tylk o w y ­ stąpienia autorów przekonanych o je j nierealności, czy też za­ rzu ca ją cych je j u k ryte m altuzjańskie cele; szkodzi je j rów nież n iepok ój, zwłaszcza lęk przed m ożliw ością trzeciej w o jn y św iato­ w ej, która m ogła by spow odow ać zagładę ludzkości. C zy można m ieć nadzieję, że ten n iedobry nastrój ustąpi w k rótce m iejsca na­ strojow i ufności w lepszą przyszłość? Chcę w ierzyć, że to nastąpi w w yn ik u p od jęty ch rozm ów na tem at pow strzym ania zbrojeń, a następnie na tem at rozbrojenia. N iestety, wiara ta nie jest p o w ­ szechna.

S ocjolog b elgijsk i M arcel B olle de Bal w yraża obaw ę, że Eu­ r o p e jcz y cy roku 2000 m ogą b y ć w jeszcze w iększym stopniu ow ładn ięci uczuciem niepokoju , czy naw et strachu, niż ludzie r o ­ ku 1970: g d y b y zaufać ideom w yzn aw an ym przez św. Franciszka z Asyżu, K alw ina czy R obesp ierre’a, m ożna b y z ufnością patrzeć w przyszłość, ale podkopu ją tę ufn ość dośw iadczenia O święcim ia, B uchenw aldu czy H iroszim y 18.

G dy pesym iści straszą nas nadciągającą katastrofą społeczną, która położy kres istnieniu ludzkości, optym iści zapow iadają r y ­ ch łe nastanie praw dziw ego „złoteg o w iek u ” . A b y C zytelnik nie m iał w ątpliw ości co do stanowiska autora niniejszej pracy, w y ja ś ­ nię, że postaw sk rajn ych najczęściej nie podzielam — nie podzie­ lam ich i w tym przypadku. W yobrażam sobie, że przyszłość nie będzie tak ponura, jak ją w idzą pesym iści, ale i nie tak różow a, ja k ją przedstaw iają głosiciele „r a ju na ziem i” .

P rofesor H erm ann S chubnell nie bez ra cji ch arakteryzu je n ow o­ czesnego dem ografa jak o człow ieka żyją cego na raz w trzech ró ż ­ n ych w ym iarach: w przeszłości, w teraźniejszości i w przyszłoś­ ci 19. P raw idłow ość ta znajdzie rów n ież w yraz w niniejszej pracy:

18 M . B o ll e de B a l, T h e E u r o p e a n o f th e Y e a r 2000, w : T h e F u t u r ę is T o m o r -

T O W , jw ., t. I , s. 43— 44.

19 H . S c h u b n e ll, B e v ó l k e r u n g s p o l i t i k , w : Z w e i t e E u r o p a is c h e B e v ó l k e r u n g s k o n -

(24)

będzie w niej m ow a nie tylk o o przeszłości dok try n y optim um , lecz rów n ież o je j obecn ym stanie i o w idokach udoskonalenia w przyszłości. W dem ografii — i ch yba nie ty lk o w niej — prze­ szłość, teraźniejszość i przyszłość splatają się w jedną organiczną całość.

O ptim um dem ograficzne — statyczne cz y dynam iczne — musi b y ć w yrażon e i l o ś c i o w o . O peru jem y zatem optym alną licz­ bą ludności, optym aln ym i w spółczynnikam i rep rod u k cji ludności, optym aln ym w skaźnikiem gęstości zaludnienia itd.

M ożna b y na tej podstaw ie sądzić, że optym alizatora interesu­ je jed yn ie ilościow a strona struktur i procesów dem ograficznych. Tak jednak nie jest. P rzy całej w adze ilościow ej strony zjaw isk lu dnościow ych, nie należy tracić z oczu ich stron y jak ościow ej, która jest nie m niej ważna. Ekonom ista i ekon om etryk w ysokiej klasy, jak im jest Jan Tinbergen, używ a określenia o p t i m u m s p o ł e c z n e 20. Osobiście w idzę w ty m w yraz troski o to, b y optim um stało na straży jakości ludności i jakości je j życia. Ilość i jakość stają się tu jednością.

Dla n iejedn ego autora jakość m a w iększe znaczenie niż ilość. Ideę prym atu ja k ościow ej strony p rob lem ów lu dn ościow ych p od ­ kreślał utalentow any polityk sp ołeczny okresu m iędzyw ojen n ego, Stanisław R ychliński. G łosił on zasadę, że „państw o m oże liczyć naw et m niej obyw ateli, b y ć słabiej zaludnione, będzie jednak sil­ ne, gdy obyw atele znajdą m ożność osiągnięcia pew n ego d ob rob y ­ tu, będą żyli pełną piersią — m łodzi nie tylk o w iekiem , ale szero­ kością w idn ok ręgów i w id ok ów na przyszłość, rozm achem ży cio ­ w y m ” 21.

Sam nie jestem daleki od tej m yśli. W oln o oczekiw ać — pi­ sałem ju ż daw niej — że w przyszłości zm ieni się nastawienie w ie ­ dzy dem ograficzn ej. Będzie się, jak sobie w yobrażam , p rzy w ią zy ­ w ać m niejszą w agę do ilościow ej strony zjaw isk dem ograficzn ych ,

20 J. T i n b e r g e n , P o l it i q u e é c o n o m i q u e e t o p t i m u m so c ia l, P a r y ż 1972. 21 S . R y c h l iń s k i, W y b ó r p i s m , W a r s z a w a 1976, s. 219— 220.

(25)

Słowo wstępne 2 5

oddając pierw szeństw o ich aspektom jak ościow ym . A jeśli tak, to w przyszłości w alka toczyć się będzie nie tyle o ilość, ile o Ja­ kość progenitury. I ch yba będzie to w yrazem autentycznego p o ­ stępu społecznego 22.

D ocent Stanisław W ierzchosław ski, k tóry czyta ł niniejszą pracę w m anuskrypcie i poczy n ił szereg cen n ych uw ag natury m etod o­ logicznej, z k tórych z w dzięcznością skorzystałem , w skazuje, że tego typu prace spełniają szereg fu n k cji, a m ianow icie:

— fu n k cję teoretyczną, polegającą na w ypełn ien iu dotkliw ej luki w teorii polskiej dem ografii, która problem atyce optym aliza­ cji zjaw isk lu dn ościow ych pośw ięcała dotąd stosunkow o m ało uwagi;

— fu n k cję sem antyczną, polegającą na uporządkow aniu ter­ m inologii n ow o pow stającego kom pleksu w iedzy w ram ach nauk dem ograficznych;

— fu n k cję historiograficzną, polegającą na przybliżeniu w spółczesnym teoretyk om i badaczom — nie znanych pow szech ­ nie przeszłych k on cepcji, m o ty w a cji i dośw iadczeń badaw czych nad poszukiw aniem optim um ludności;

— fu n k cję edukacyjną, polegającą na popularyzow aniu idei racjonalnego ro zw o ju ludności i na uczeniu szerszych k ręgów spo­ łeczeństwa m yślenia kategoriam i optym alizacyjn ym i w dziedzi­ nie zjaw isk dem ograficznych.

C zytelnikow i należy pozostaw ić ocenę tego, w jakiej m ierze praca niniejsza spełnia w ym ien ion e fu n k cje.

0 pracach d otyczących problem u optym alizacji procesów i struk­ tur dem ograficzn ych pow iedział R obert S. M cNam ara, iż m ają charakter p row ok a cy jn y , przez co należy rozum ieć, że raczej sta­ w iają problem y, niż je r o z w ią z u ją 23. Taki charakter ma rów nież

22 E . R o s s e t, Z a s a d y p e r s p e k t y w i c z n e j p o l i t y k i l u d n o ś c i o w e j , K o m i t e t B a d a ń 1 P r o g n o z „ P o ls k a 2000” , W a r s z a w a 1971, s. 7— 8.

23 I s T h e r e A n O p t i m u m L e v e l o f P o p u l a ti o n ? A p o p u l a t i o n C o u n c il B o o k , i e d . S . F . S in g e r , N o w y J o r k 1971 — z p r z e d m o w y R . S . M c N a m a r y .

(26)

praca niniejsza: w sw ej części pośw ięcon ej aktualnym problem om dem ograficzn ym — problem om tru dn ym i n ajczęściej k on trow er­ sy jn y m — nie preten du je ona do przesądzania kw estii, które nie d ojrza ły jeszcze do defin ityw n ego rozstrzygnięcia. Pisząc tę pracę, autor dążył do w łaściw ego postaw ienia p rob lem ów oczek u ją cych rozwiązania, przekonany o słuszności tezy francuskiego m yślicie­ la, H. P oincarégo, w edłu g k tórej „u n e question bien posée est à de­ m i résolu e” .

Edward Rosset

(27)

Część pierujsza

Historia

doktryny

ludności

(28)
(29)

R o z d z ia ł p ie r w s z y

W proiradzenie do problemu

U w aga wstępna

G dy się p od ejm u je now ą problem atykę — a fak t taki ma tu m iejsce, bo zagadnieniem ludności optym aln ej m ało się dotąd w P olsce zajm ow an o — zachodzi potrzeba w yjaśn ien ia szeregu kwestii, zw łaszcza m etodologiczn ych i sem antycznych, dotyczą­ cych badanego przedm iotu. D latego pracę niniejszą otw iera ro z ­ dział, którem u przyśw ieca ją cele propedeu tyczn e. W ypadn ie nam zająć się takim i kwestiam i, jak treść i sens pojęcia „lu d n ość op ty ­ malna” , geneza dok tryn y optym alizacyjn ej, periodyza cja rozw oju tej doktryny.

D ok tryna a teoria

Praca niniejsza, jak z je j tytułu w ynika, ma zaprezentow ać roz­ w ó j określon ej dok tryn y. B ędzie w ięc rzeczą słuszną, je śli w y ja ­ śnim y na wstępie, co p rzy jęto rozu m ieć przez d o k t r y n ę i w jakim pozostaje ona stosunku do pojęcia t e o r i i . Jest to tym b ardziej wskazane, że chodzi o zagadnienia sem antyczne, w prak­ ty ce różnie ujm ow an e.

Z aw sze p re cy z y jn y W ładysław K opaliń ski określa doktrynę jako „o g ó ł założeń, tw ierdzeń, przekonań z określon ej dziedziny filozofii, teologii, polityk i itd., w łaściw y danem u m yślicielow i, da­

(30)

i

n ej szkole; teoria, nauka, system ” 1. Z samą defin icją dok tryn y zgadzam się, m am natom iast ob iek cje co do utożsam iania d ok try ­ n y z teorią. Z iden tyfik acją obu p o ję ć spotykam y się i u innych językozn aw ców , co jednak nie zm ienia m oje g o odm iennego sta­ now iska w tej sprawie.

W łoski ekonom ista, profesor U niw ersytetu R zym skiego, A m in tore Fanfani w idzi w doktrynie system w yjaśn ień i w ska­ zów ek, starannie sform u łow an ych i służących poznaniu rze cz y ­ w istości i rozw iązaniu w y stęp u ją cych w n iej p roblem ów . W od­ niesieniu do doktryn ekon om iczn ych A . Fanfani zauważa, że ich w p ły w b y w a różn y: czasem rew olu cjon izu ją dotych czasow e p o ­ glądy, czasem ni'e w yw iera ją na nie w pływ u . Zdarza się i tak, że now a doktryna dopiero p o latach zdobyw a uznanie. P ew n e d ok ­ try n y z ra cji sw ej wagi, w y n ik a ją cej z n ajw yższego stopnia u og ól­ nienia (sform ułow anie praw ekonom icznych), urastają do rangi nauki ekon om iczn ej. Zdaniem Fanfaniego, doktryna ek on om icz­ na m oże stanow ić bądź próbę objaśnienia rzeczyw istości, bądź próbę zreform ow an ia rzeczyw istości, bądź w reszcie dokum ent roz­ w o ju m yśli ekonom icznej 2. W szystko to — jak sądzę — można odnieść do dok tryn dem ograficznych, w tym rów n ież do doktryn y ludności optym alnej.

Fanfani w spom ina o szczególnym przypadku, k ied y d ok try­ na osiąga rangę nauki. Skłon n y jestem w idzieć w tym odp ow ied­ nik m o je j k on cepcji, w edłu g k tórej z dok tryn y m oże pow stać teoria jako w yraz ok reślon ej praw idłow ości, teoretycznie uzasad­ nionej i praktycznie zw eryfik ow a n ej. Nie inaczej stawiał sprawę nasz ekonom ista i h istoryk doktryn ekonom icznych, Tadeusz B rzeski (1884— 1960). W ynika to z n astępujących słów : „J est rze­ czą niezm iernie charakterystyczną i zrozum iałą, że p rzy d o k try ­ nach ekon om iczn ych stosunkow o bardzo późno spotykam y się

1 W . K o p a li ń s k i, S ło w n i k w y r a z ó w o b c y c h i z w r o t ó w o b c o j ę z y c z n y c h , w y d . 9, W a r s z a w a 1975, s. 230 — h a s ło : D o k t r y n a .

2 A . F a n fa n i , S to r ia d e lle d o tt r i n e e c o r io m ic h e d e W a n t ic h it a al X I X s e c o l o , w y d . 4, M e d io la n 1955; w e r s ja p o ls k a ; H isto r ia d o k t r y n e k o n o m i c z n y c h o d c z a s ó w

(31)

W p row ad zen ie do problem u 3 1

z jakim iś teoretyczn ym i system am i” 3. Nie id en ty fik u je rów nież obu p o ję ć — dok try n y i teorii — znany am erykański dem ograf, profesor U niw ersytetu im. Harvarda, Nathan K eyfitz, na co w ska­ zu je sam tytu ł jed n ej z jego prac 4.

Istota problem u ludności optym aln ej

Co stanow i istotę problem u „lu d n ości optym a ln ej” ? O dpow iedź można b y w stępnie u ją ć następująco: ludność optym alna jest to taka ludność, k tórej stan ilościow y i ja k ościow y m ożliw ie n a jp eł­ n iej odpow iada potrzebom u rzeczyw istnienia celów społecznych, jakie stawia sobie kraj. S p rób u jm y rzecz w y ja śn ić b liżej na ra­ zie od strony ilościow ej.

P rzy jm u ją c jako punkt w y jścia rozum ow ania c e l e społecz­ ne, m usim y pam iętać o tym , iż są one zm ienne w czasie i w prze­ strzeni. W zaraniu d ziejów ludzkości ce l w szelkich w y siłk ów h or­ dy sprow adzał się do przetrw ania, c o zresztą w ów czesn ych , ar- cytrudn ych w arunkach nie b y ło ani proste, ani łatwe. W p óźn iej­ szych okresach historii ludzkości, g d y dzięki dokon u jącem u się postępow i m ożna już b y ło nie obaw iać się groźb y fizy czn e j za­ głady, m iejsce pierw otn ego celu społecznego, jakim b y ło prze­ trwanie, za jm u je dążenie do w zm ocnienia kształtującej się orga­ nizacji pań stw ow ej, i to często kosztem n iezliczon ych ofiar tak po stronie najeżdżanej ob cej ludności, jak i ludności w łasn ej (od­ kopane szkielety m ężczyzn z różn ych starożytnych epok w skazu­ ją na częstość zgon ów spow odow anych strzaskaniem czaszki). Z czasem cele społeczne stają się bardziej hum anitarne. W ciągu w ieków w ykształca się ideał stosunków społecznych, opartych na spraw iedliw ości sp ołecznej i dobrobycie ludności.

W urzeczyw istnianiu celów społecznych, i to zarów n o tych daw niejszych, jak i now szych, znaczną, a czasem naw et d ecydu ­

3 H isto r ia d o k t r y n e k o n o m i c z n y c h (na p o d s ta w ie w y k ła d ó w p r o f. B r z e s k ie g o ), W a r s z a w a 1933, s. 7.

4 N . K e y f i t z , P o p u la tio n T h e o r y a n d D o c t r i n e , w : R e a d in g s in P o p u la tio n , red. W . P e te r s e n , N o w y J o r k 1972.

(32)

jącą rolę odgryw a czyn n ik dem ograficzny. G d y pow stał rodzaj ludzki i jeszcze przez nieskończenie długie w iek i po tym , Ziem ia m ogła w y ży w ić tylk o bardzo nieliczną ludność. D zieciobójstw o i uśm iercanie starców — jak o ty m pisałem w Trw aniu życia ludzkiego — b y ły ceną, którą trzeba b y ło płacić za przetrw anie. O w arunkach b y to w y ch ludności, często też o pon oszon ych przez nią ofiarach w życiu ludzkim , czynnik dem ograficzn y decydow ał rów n ież w późn iejszych epokach. G roźne skutki pociągało za sobą przeludnienie: zjaw iali się nieuchronnie „czte re j jeźd źcy A pok a­ lip sy ” . W dobie n ow ożytn ej ekonom iści, a w ślad za nim i d em o­ grafow ie, zajęli się od strony teoretyczn ej w p ły w em czynnika d e­ m ograficzn ego na rozw ó j ek onom iczny społeczeństw i na jakość życia ludności. Istotnym efektem ty ch dociekań b y ło w ykazanie, że w zrost liczb y ludności jest k orzystny, pók i sprzyja rozw o jo w i ekonom icznem u, staje się natom iast niekorzystny, g d y się zam ie­ nia w ham ulec rozw oju ekonom icznego. T o samo trzeba p ow ie­ dzieć o obniżaniu się w zrostu liczb y ludności: do pew n ej granicy m oże on o b y ć korzystne, po je j przekroczeniu m oże zam ienić się w klęskę społeczną. Stało się jasne, że oba odch ylen ia od norm y, a w ięc zarów no przeludnienie, ja k i niedoludnienie, szkodzą ce­ lom społecznym , ham ując ich realizację.

D e fin icja ludności o p tym a ln ej

Jednym z trudniejszych, ch oć n ieodzow n ych zadań stojących przed nauką jest p re cy zy jn e zdefiniow anie w y stęp u ją cych w niej pojęć. Na zw iązane z ty m trudności uskarżali się starożytni R z y ­ mianie, k tórzy przecież b y li m istrzam i sem antyki i praw n iczej ścisłości. Trudności tych jest dziś w ięcej niż w m inionych w ie ­ kach, co w yn ik a z sam ego rozw oju nauki i coraz szerszego zakre­ su desygnatów , k tórym i się ona posługuje. T rudności d efin icyjn e nasilają się, g d y p o ję cie w ym agające zdefiniow ania nie jest w o l­ ne od k on trow ersyjn ej w ykładni; ma to w łaśnie m iejsce w p rzy ­ padku „lu dn ości op ty m a ln ej” . W yrazem tego jest m nogość i różr n orodność spotykanych d efin icji absorbującego nas pojęcia.

(33)

W p row ad zen ie do problem u 3 3

W referacie w ygłoszon ym na obradu jącym w 1927 r. w G e ­ new ie m iędzyn arodow ym kongresie dem ograficzn ym (o k on gre­ sie tym będzie dalej m ow a) am erykański dem ograf, jed en z w io ­ dących uczestników kongresu, H. P. Fairchild tak zdefin iow ał p o ­ jęcie ludności optym aln ej: „S k o ro istnieje stan przeludnienia i stan niedoludnienia, to trzeba p rzyją ć, że m iędzy jed n ym a dru­ gim zn ajdu je się stan pośredni, odp ow ia dający sytu a cji m ożliw ie najlepszej — jest nim ludność optym alna” 5.

P odobną d e fin icję ludności optym alnej lansow ał w tym sa­ m ym czasie szw ajcarski u czon y W . Rappard. „O ptim u m — pisał on — to słup graniczny, k tóry oddziela niedoludnienie od prze­ ludnienia” ( „ L ’ optim um est la born e qui sépare la sou s-popu la- tion de la surpopulation” ) 6.

Jedna i druga defin icja jfest w istocie nie do przyjęcia. I to nie tylk o z tego w zględu, że określają m i e j s c e optim um , za­ miast w yja śn ić jego t r e ś ć . Są on e w adliw e i dlatego, że w y ­ prow adzają p o ję cie optim um z zestaw ienia dw óch zjaw isk: prze­ ludnienia i niedoludnienia, które — jako poch odzące z różnych spojrzeń na spraw ę — nie są byn a jm n iej przeciw staw ne. N iedo­ ludnienie jest w zasadzie p ojęciem geograficznym , podczas gdy przeludnienie jest przede w szystkim p ojęciem ekonom icznym . Świat antyczny b y ł z pew nością niedoludniony, co nie w yklucza, że m ógł b y ć w sensie ekon om iczn ym przeludniony. Miał w ięc niejakie pod staw y jed en z pisarzy kościelnych, T ertulian (ok. 200 r. n.e.), b y w ołać, że świat jest przeludniony, ch oć przecież b y ł to świat jeszcze na pół pusty.

Poza kw estię lokalizacji w ych od ził am erykański dem ograf A. B. W olfe, w skazując, że optim um jest w artością zależną od w a­ runków ekon om iczn ych i technologiczn ych , dalej od w arunków dem ograficzn ych (ilościow ych i jak ościow ych ), w reszcie od sto­ sunków polityczn ych i od m iędzyn arodow ej w sp ółp racy ek on

o-5 H . p . F a ir c h ild , O p t i m u m P o p u la tio n , w : P r o c e e d i n g s o f th e W o r l d P o p u ­

la tio n C o n f e r e n c e , G e n e w a 1927.

6 W . R a p p a r d , D e V o p t i m u m d e p o p u la tio n , „ Z e i t s c h r i f t fü r s c h w e iz e r is c h e S t a t is t ik u n d V o lk s w i r t s c h a f t ” 1927, t. 63, s. 681.

(34)

m icznej 7. A le w ciąż jeszcze nie b yła to defin icja ludności o p ty ­ m alnej,

P ierw sze trudności d efin icyjn e pokonał dem ograf francuski A dolph e L an dry (1874— 1956), propon u jąc następującą defin icję: optim um dem ograficzne w yraża n ajkorzystniejszą rela cję m iędzy stanem lu dności a w ielk ością zasobów naturalnych — n ajk orzyst­ niejszą, czy li taką, która zapew nia społeczeństw u m aksym alną pom yślność 8. Identyczna j'est w zasadzie d efin icja sform ułow ana ostatnio przez dem ografów ONZ. G łosi ona: „A t the basis of the th eory o f optim um population is the relationship betw een p op u ­ lation and resources” (U podstaw teorii ludności optym alnej leży relacja lu dności i zasobów ) 9.

N ie m ożna jednak pow iedzieć, b y defin icja L an dry’*ego i zgod ­ na z nią konstatacja biura dem ograficzn ego ON Z zadow alały w szystkich badaczy problem u ludności optym aln ej. D aje tem u św iadectw o am erykański badacz Q uentin H. Stanford, ośw iadcza­ jąc, że p o ję cie ludności optym aln ej n igd y nie b y ło p recy zy jn ie zdefin iow an e 10.

M alkontenci wnoszą n iejedn ok rotn ie tw ó rczy w kład do za­ gadnień stanow iących przedm iot sporu. W arto w ięc posłuchać, w jakim kierunku idą zastrzeżenia podnoszone w stosunku do tra­ d y cy jn e g o pojm ow an ia istoty dem ograficzn ego optim um .

Część badaczy szerzej u jm u je zasięg zależności dem ograficz­ nego optim um od różn ych determ inant. Joseph J. Spengler w ska­ zuje, że optim um zależy nie tylk o od bazy zasobów , lecz rów n ież od tech n ologii infrastruktury oraz od społeczn ej i ek onom icznej organizacji sp o łe cze ń stw a n . Inny am erykański dem ograf L in

-7 A . B . W o l f e , O n th e C r it e r i o n o f O p t i m u m P o p u la tio n , „ T h e A m e r i c a n J o u r ­ n a l o f S o c i o lo g y ” , t. X X X I V , m a r z e c 1934, s. 595. 8 A . L a n d r y , T r a ité d e d é m o g r a p h i e , P a r y ż 1945. 9 T h e D e t e r m in a n t s a n d C o n s e q u e n c e s o f P o p u la tio n T r e n d s , N eve S u m m a r y o f F in d in g s o n I n t e r a c tio n o f D e m o g r a p h i c , E c o n o m i c a n d S o c ia l F a c to r s , t. I. N o ­ w y J o r k 1973, s. 55. 10 Q . H . S t a n fo r d , T h e W o r l d ’s P o p u la tio n P r o b l e m s o f G r o w t h , T o r o n t o — N o ­ w y J o r k 1972, s. 190. 11 J. J. S p e n g le r , P o p u la tio n C h a n g e , M o d e r n iz a t io n , a n d W e l f a r e , E n g le w o o d C li f f s , N . J ., 1974.

(35)

W prowadzenie do problemu 3 5

coin H. D ay (przed opuszczeniem A m e ry k i b y ł on szefem oddzia­ łu statystyki dem ograficzn ej i społeczn ej w U rzędzie Statystycz­ n ym USA, jeszcze w cześn iej docen tem socjo lo g ii na U n iw ersy­ tecie Y ale; obecnie pra cu je w A ustralii) ek spon u je rolę determ i­ nant dem ograficzn ych . Za podstaw ow e charakterystyki ludności optym aln ej uznaje on: 1) niski poziom um ieralności, 2) stabilną strukturę ludności w edłu g p łci i w ieku, 3) sekularną stopę w zros­ tu lu dności rów ną zeru 12.

P rofesor ekonom ii i m ed y cy n y społeczn ej na U n iw ersytecie M iejskim w N ow ym Jorku (C ity U niversity o f N ew Y ork) V ic ­ tor R. Fuchs ak centuje znaczenie geograficzn ego rozm ieszczenia ludności: jest to problem o w iele w ażn iejszy od problem u o g ó l­ n ej liczb y ludności kraju. Z a rów n o z punktu w idzenia zdrow otn e­ go, jak i ekon om iczn ego liczba lu dności jest w w ielu częściach kraju zbyt duża, w innych — zbyt mała 13.

S. F red Singer stwierdza, że w arunki życia w m ałych mias­ tach am erykańskich są n ajczęściej niekorzystne: infrastruktura kom unalna jest w stanie n iedorozw oju , słabe są p rze ja w y życia kulturalnego, n iew ystarczające są w arunki szpitalne. N iekorzyst­ nie rów nież, ch oć z in n ych pow od ów , przedstaw iają się w arunki bytow ania w w ielk im m ieście. Tak w ięc ani m inim alne, ani m ak­ sym alne zagęszczenie ludności nie sprzyja pom yśln ości m ieszkań­ ców — zapew nić ją m oże tylk o optym alna, czy li nie za mała, ale i nie za duża gęstość zaludnienia. Singer nadmienia, że w niosek ten w rów n ej m ierze d oty czy regionu, kraju i globu ziem skiego w c a ło ś c i14.

Badacz atm osfery W alter Orr R oberts określa optim um d e­ m ograficzne jako poziom ludności stanow iący ukoronow anie je j historycznego w zrostu i zapew niający społeczeństw u harm onijną relację do środow iska 15.

12 L . H . D a y , C o n c e r n in g th e O p t i m u m L e v e l o f P o p u la tio n , w : I s T h e r e A n O p t im u m L e v e l o f P o p u l a t i o n ? , j w ., s. 282. 13 V . R . F u c h s , S o m e N o t e s o n t h e O p t i m u m S iz e o f P o p u la tio n w ith S p e c ia l R e f e r e n c e t o H e a lth , w : I s T h e r e . .. , jw ., s. 223. 14 Is T h e r e A n O p t i m u m L e v e l o f P o p u l a t i o n ? , jw . — z p r z e d m o w y r e d a k to r a . 15 W . O r r R o b e r ts , I s T h e r e an O p t i m u m P o p u la tio n L e v e l ? , w : I s T h e r e ..., JW., s. 257. 3* »

Cytaty

Powiązane dokumenty

Czy Zamawiający dopuści w Zadaniu nr 3, Pozycji nr 7 igłę o długości 36mm oraz opakowanie handlowe zawierające 36 saszetek, z odpowiednim przeliczeniem ilości w

Gdy stężenie substancji jest ustalone i znane, doboru środków ochrony indywidualnej należy dokonywać z uwzględnieniem stężenia substancji występującego na

6.2. Posiadanie uprawnień niezbędnych do wykonania określonych prac lub czynności, których obowiązek posiadania nakładają ustawy. Wykonanie w okresie ostatnich 5 lat

9.1.4 Zamawiający uznaje, że podpisem jest: złożony własnoręcznie znak, z którego można odczytać imię i nazwisko podpisującego, a jeżeli własnoręczny znak jest

takiej, która zapewni dotrzymanie norm ochrony środowiska („ciche torowisko”), wraz z przyjętymi w Koncepcji rozwiązaniami dla komplementarnego układu drogowego,

• glebowy – mikroorganizmy zasiedlające glebę w pobliży korzeni rośliny, stanowiące rezerwuar partnerów do interakcji z rośliną. Czynniki wpływające na mikrobrom rośliny

Przy obecnych warunkach rynkowych wiemy, że nie jest możliwym wprowadzenie takiej ilości mieszkań, do jakiej byliśmy przyzwyczajeni w ostatnich latach, co sprawia, że

Na co najmniej 5 dni roboczych przed rozpoczęciem pierwszego cyklu doskonalenia zawodowego w ramach realizacji każdej z części, Wykonawca będzie zobligowany przekazać do