w W arszaw ie
N "
dnia 22 G ra dnia i83o r.
1 6 .
Z B I Ó R
f l § M U O S K B A I T Y G B
W CZASIE PO W STAN IA NARODU POLSKIEGO
lV o lić k i, M ci X że co się ty czy Jenerała Szem beka, obiecyw ał on Wa*
szćy Ces: M ci rzeczy niepodobne, bo kied y sam pow racał, spotkał iuż pułk
*w ó y w pochodzie do W arszaw y. Już mu pozostawał tylko w y b ó r między o- bow iązkam i p od w ład n ego, a powinnością Polaka, a głos o y czyzn y silniey*
szym b y ł dla niego i dla w szystkich korpusów nad aaw ykłość do karnością C esarzew ici: Sami Strzelcy konni okazali się wiernemi swemu stanowisku i lubo mnie także p óźn ićy opuścili, zachowam ich iednak w iecznie w pamięci.
I (day im to W P an dobrze zrozumieć) dla ochronienia ich odsromu opuszcze
nia m nie, -pozwoliłem im złączyć się z wami. Dobitnie im to w ystaw źe p o zw olić n ie zn a cz y n aw et u p ow ażn ić, a npowaŁnić nieiest to. rozkazać, t o - zw oliłem w ięc i opuścili mnie w raz z Adiutantem moim Zamoyskim.— oli- cki: Pow ażam się Mci X że zapew nić W aszą Ces: Mość, iż wśród radości iaką deklaracya W aszey X cey Mości spraw iła, nikt z czytających i$ niezwracół u w a
gi na tę różnicę; dostrzeżono iedynie w ielkiey i szlachetnćy chęci oszczędze
nia przelew u k rw i; przeszkodzenia braterskiey rzezią (Rozm owę przerw ało stękanie X żn ćy Ł o w ic k ić y orodloDĆy w drugim pokoiu. Pośpieszył do m ey X że a czułe iego zaięcie się i pieszczoty o k azały, źe X że może w uczucich b yć tkliw ym . G d y Xżna przyszła do siebie pow rócił X źe i tak daley m ó w ił).—- Ccsarzew icz: Jak W P an będziesz w racał z Puław pow ierzę W Panu zleceni*, dp Jener: Chłopickiego. Jako stary żołnierz wie on co iest ze wszystkiego ogo
łocone w oysko. Pow iedz m u, że w koszarach ąały zostawiliśmy rynsztunek„
i że wi#Ice byłb ym mu obowiązanym^ gd yb y m i nadesłał odzież i żyw ność.
W Y C H O D Z Ą C Y C H .
(Opis rozm ow y W olickiego z W . X ięciem dokończenie).
Nie^h tylko wszystko zaadressuie na móy koszt do Brześcia, albo niech po
wierzy'ruskiem u Kommisarzowi K ołotów pozostałemu w niewoli w Warsza*
w ie. Rozumiem że nie dozna w tym trudności, ponieważ poddałem własno
ści r o s s y y s k ie pod waszą opiekę i ponieważ nie iesteśmy w w oyn ie. Jeżeli
b y to stać się nie m ogło, chcićy mi o tym donieść, abym się zkąd inąd zao
patrzył w odzież. — O dpow iedziałeś że chętnie w ypełnie zlecenie Xcia a u- kłoniw szy się wyszedłem puścić w podróż do Puław . W przedpokoiu zasta
łem wszystkich Adiutantów którzy mnie otoczyli dla powzięca nowin. B y ł pom iędzy niemi i w aleczny Pułkownik T u rn o, który przez wdzięczność to
w arzy szył Xciu do granicy. Powitałem go iak człow ieka zasługującego pod ka
żdym względem na szacunek. Z Jener; Rożnieckim byliśm y na stopie zlodo
waciałby grzeczności a innym Officerom przyrzekłem źe zabiorę ich listy do W arszaw y pod warunkiem złożenia ich p ie rw ćy naczelnema W odzow i. O
■północyskoro przybyłem do P u ław , p rzeb yw szy niebezpieczeństwa w małey łód ce, silnym pędem szum iała W is łę ; pośpieszyłem do Jenera M orawskiego któremu powtórzyłem całf naszą z W . Xięciem rozm ow ę, z wezwaniem aby i$ zakom m unikował Jener: \yejssenhof i całemu Korpusowi w oyska. Potym przesłałem iey w ypis sztafetą do Pułkownika H enryka Kam ińskiego, które
mu zlecono organizować powstanie i uzbroienie Lublina i z wezwaniem aby zażądał od Rady W o iew ó d zk ićy iż b y ta w ysłała Deputowanego na trakt któ- rym miał postępować W . Xiąźe dla opatrzenia żyw ności dla Xcia i iego w o y ska. Tak rzeczy urządziw szy; znow u przebyłem , W isłę i około godziny gtey ran n ćy, na nowo byłem z W . Xięciem , któremu natychmiast oznaymitem.*
i) Ze Jenerał M orawski odebrał zlecenia które mi b y ły pow ierzone a tyczy
ły się postępu kolum ny ruskićy; 2) Ze Komendanci oddziałów polskich, chę
tnie podzielą się zw oyskam i ruskiemi swoią żyw nością; 5) Ze pomimo tego D eputacya R ady W oiew ódzkiey zatrudni się zaopatrzeniem potrzebnym ;- 4)Z e nakoniec lazarzetysą otwarte dla chorych^tolumny rossyyskićy. Xźe Jego
mość ośw iadczył Jenerałowi podziękowanie za pierwsze 3 w arunki,lecz dodał iźra n n i wolą iść za korpusem. Potym pytał mnie się oznamiona powstania, a gdy pow iedziałem , i e znakami są kokarda biała i czapka czerw ona zw ana konfederatka, X że zrobił u w agę, źe to zupełnie iak we Francyi a ia doda
łem , iż nam nawet nie zb yw a na Lafaiecie bo mamy Niem cewicza. Poczym , oznaym ił mi X że że otw orzył expedycyą sztafety z którey dowiedział się o zw o
łaniu Seymu ale zapytał się po co i w czyiem Im ieniu i O dpow iedziałem , iż tak ważne okoliczności zdaią się dostatecznie uspraw iedliw iać połączenie re- prezentacyi narod o w ey, a co się .tycze Imienia w czyiem iest zw o łan ą, zda- ie mi się iż w Imieniu K róla; ch yb aby Jego Cesarska Mość przyzw olenia od
m ówił. W dalszym ciągu rozm ow y Cesarzewicz zachęcił p n ie sam do wy-:
nurzenia mu w duchu praw dy p rzyczyn rew olucyi baszćy;J tak \Vięc daley mówiłem W olicki: M o ś c ic ie nigdy niebytem ani burzycielem ani oskar
ży cielem , ale ponieważ mi W asza Ces: Mość dozwalasz otw artości, śmiem wspomnąć o przedmiocie o którym delikatność zamilczeć dotąd nakazywała.
Ce.*arzewicz (chw yciw szy mnie silnie za rękę) M ów/ mów! lifay mćy w y ro zum iałości.— W o lic k i: Mości X że w zburzenie um ysłów w armii i narodzie o żyw ia i wzmaga się obecnością p rzy boku W aszćy Cesarz: Mości człow ieka, ktorego cały świaroskarża', iż tysiące nieszczęść śwą p rzyw o łał policyą a tym człowiekiem iest Jenerał R oźniecki. .Dopóki człow iek z iego charakterem lub inni tego rodzaiu pozostaną p rz y W aszćy X cćy M o ści, dopóty stawiać będą przeszkody do przeiednania się wzaiemnego i szczerego.
Cesarzewicz: (ozięble). Jenerał Roźniecki za nic się nieliczy w tych w y padkach. (T r z y tćy odpow iedzi widać było pocałćm poruszeniu ciała itw a- . r z y X c ia , iż n iebył moią zadowolony szczerością. Potym rozmowa przeszła do osób które w rew olu cyi naszćy rozmaite nasjebie p rzyb rały role; i iuź usposobiałem się do pożegnania, kiedy Cesarzewicz pochw yciw szy mnie silnie za rękę ośw iadczył, iż nie odiadę gdyż mnie zatrzym uie iako zakładnika, i żąda abym w ysłał do rządu naszego sztafetę po zw rócenie rynsztunków i e- k w ipażu rossyyskich zostawionych w koszarach. Zrobiłem X ciu uw agę, iż nie tylko tego rodzaiu postępowanie zpośrodka obozu rossyyskiego przedsię
w zięte, nayw iększą czyn iło b y mi k rzyw d ę w oczach współ p atryotów , któ- r z y b y mnie za zdraycę u w ażali, ale że nawet paraliżow ałoby skutek zada
nia Jego Ces: Mości. Że nakoniec stósownieyszą zdaie mi się rzeczą abym ie- chał sam pod słowem o zaręczenie-pow rotu. X że pro po zycyi tćy nie przy- iął. W ted y oświadczyłem X ciu , iż lubo nie mogłem się n igdy, p rzyb yw aiąc
% chęcią przysłu gi, spodziewać zatrzym ania; że przecież zastósuię się do Je
go w oli. W tćy właśnie ch w ili zabierała się X żn a Łow icka do podróży. X że widząc ią odieżdżai|cą dał znak błogosławieństwa mówiąc do mnie: „ W y - b o rn a , nieoszacowann kobieta! Niech ią Bóg mci w swey opiece.... Dziad
„ m óy Piotr W ie lk i nie b y ł ieszcze nad Prutem w tak opłakanym iak ia teraz
„p o ło ż e n iu , zona go uratow ała, spodziexvam się, i e i moia mnie uratuie.”
P raw ie po tych słowach p rzy b ył Pułkow nik Turno z listami od officerów . A b y oszczędzić X ciu kłopot w iakiby go było w praw iło w yznanie gwałtu iakiego doznałem ; powiedziałem P u łkow n ikow i, iź Jego X. M ość raczył w e.
zw ać mnie do towarzyszenia mu do G óry? i odebrawszy listy ciągnąłem zko- lumną. Mimo tego, to opóźnienie tym m ocnićy mi dokuczało, iż miałem p rzy sobie depesze do Naczelnego WTodza naszego. Cały w ięc zaięty byłem albo pochw yceniem p ierw szćy do ucieczki sposobności, albo nastręczeniem sam sobie przyiaznego zdarzenia. Przybyliśm y nakoniec do miasteczka Granicy , w którym spoczyw ał podróźuiący korpus. Siedziałem w powozie kiedy 0- patrzność zesłała mi ży d a , z zapytaniem czyli się w m ieście zatrzymamy! I cóż, rzekłem do niego, kochacie rossyian powinniście tęmu być radzi. Chroń B o ie l odpow iedział m i, m y tych naylepićy kocham y którzy są daleko. Je-
ie li ta k o d r z e k łe m , i ci oddalić się mog§. Masz ru b la, siaday na k o ń , zrób alarm i k r z y c z , £e Polacy nadchodzą. N iew yszło pięć minut przybiega ad
iutant Monroe z doniesieniem , źe Polacy attakuią tylne straże, że iuź w zię
li niektórych w niewolę. Natychmiast cała artylleryia puszcza się kłusem, ki- rassyery za n i| , ogromne powstaie w szędzie zamieszanie; korzystam ze zda*
rżenia, chronię się do lasu przez który dobiegłszy do Radomia; powróciłem tamtędy z depeszaiuii do stolicy. —-
L IT W IN D O PO LA K A . Zyiemy w wieku kolei
Gdzie naród kaydany m a c i ■ A tyran co nas zasmuca Nieu-ymie lubey nadziei.
Pęknąć musi silna władza Przed nasze'y iedności ciosem Trudna walka z ludów losem , Choć Wszystkie siły zgromadza.
Zdepczem iego berło krwawe Despotyzmu srogie znamię, Niechay tylko zgodne ramie Wzmocni nasze chęci prawe, K arol niech nam przykład stawia Czem iest Król zły dla narodu Wygnańcem wśród obcych rodu.
To wola iedności sprawia.—
Niech zgoda wznosi umysły, A stałość podwaia siłę
Jedność wróci Polskę milę Braca! to nasze zamysły.
Zachowaymy Polską duszę, Co nie drży na wzrok tyrana A ta szabla światu znana Zrzuci przemocy katusze.
Polak niech się nie zapiera
Litwina uznać su brata,
Na te'm iest potęga świata Kiedy ręka rękę wspiera.
Wszakże Zygmunta przymierze W ieden nas złączyło naród Niechayże rożności zaród Nierozdziela nas w te'y mierze.
Walczmy wspólnie zaOyczyznę Niech nam nie zawadza Dźwina, Rozszerzyć naszą puściznę Co zabrała Katarzyna.
_____ N ttpoh O rda Litwin.
Ś P IE W (na nutę marsz Dąbrowski).
Polska młodzież niech nam żyie, Nikt iey nie .przesadzi,
Bo iey ręka dobrze biie, Głowa dobrze radzi.
Pognębieni zapomnieni Od całego świata,
Własnych baliśmy się cieni.
Brat unikał brata.
Ledwie polskie bronie błysły-.
Polskie w stały dzieci-,
Więzy nasze iak szkło prysły, Złota wolność świeci.
Każdy dzień żołnierzy rodzi, >
Mnożą się obrońcę,
Święta zorza po niey wschodzi Nayświetnieysze słońce.
Niech do boiów każdy biegnie, Piękne tam skonanie,
•Za iednego który legnie, Stu mścicieli stanie.—
Zawsze Polak miał nadzieię , W mocy niebios Pana
On w nas iedność, zgodę w leie, A przy nas wygrana.