• Nie Znaleziono Wyników

Zbiór Pism Rozmaitych Wychodzących w Czasie Powstania Narodu Polskiego.1830, nr 12 (18 Grudnia)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Zbiór Pism Rozmaitych Wychodzących w Czasie Powstania Narodu Polskiego.1830, nr 12 (18 Grudnia)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

- N"

t______

w IVars za wie

Z B I Ó R

3P1 S M Ł O ł M A T T T T C - B

W CZASIE PO W STA Ń IA NARODU POLSKIEGO

W Y C H O D Z Ą C Y C H .

(Wiadomość o taynein Towarzystwie: ciąg d.-.lszy).

W tćy chw ili trw ogi i zamieszania występnie X aw : Bronikowski z chęcią p rzyw iedzeuia do skutku zamiarów n a szy ch , niezłamaną żadną przeszkodą itźadnem niezachwianą przeciw ieństw em .r Z w yk le zatrudnienie sw o ie , re- dakeya K urjera Pólskiego, porucza J. L. Żukow skiem u i odmienia sw oie po­

m ieszkanie. D nia 21 Listopada, ia , Zaliw ski i Bronikowski zeszliśmy się w bibliotece T ow : Prz: Nauk pod pozorem ob ejrzen ia gabinetów , w rzeczy saś samey do oczekiwania p rzyyścia Joachima Lelewela-, który poprzednio przez X aw : Bronikowskiego i M aurycego Mochnackiego o zw iązku woysko- w ym uw iadom iony został. G dy wszedt Lelew el zabrałem głos temi s ło w y :

*■ ,, Rozbiega się w narodzie w ie ś ć , iakoby w oysko polskie miało szczerze u- . zn aw ać zasady obcego rząd u , iak o b y nierozerw anym Węzłem poł§czone , z C e sa rze w ic ze m , poklaskiwałd bezprawiom nikczem nych służalców i szpie- , g ó w , którzy go otaczaią, iakoby w rozdziale niechęei zostaiąc z narodem ,

•łu źyło tylko dla iego ucisku i niew oli. Przeto w imieniu obwinionego i tym ciężkim zarzutem o b ło ż n e g o w o y sk a , oświadczam tobie czcigodny m ężp, iż przysięgliśm y wierność królo w i, który przysiągł wierność narodowi. Ze zaś ta w iara złamana została przez k ró la , w jfc i nas.to uwalnia od przysię- gi. W kaźdey ch w ili gotowi iesteśmy w espół z narodem podnieść oręż ku obronie naszych swobód i konstytucyi; przem ów do nas .twoim w e wszy- .stkiey Polsce znanym głosem. N iechay nam twoie w ysokie światło w tey do­

b ie p rzew od n iczy. W idzisz w nas posłańców bardzo w ielkićy liczb y ofice- rów dzielących te same uczucia.”

Lelew el odpow iedział: M ze nikomu w myśl nie wpadło, iakoby woysko Polskie niepraw em u rządow i sprzyiaiać miało. Naród podziela uczucia woy«

(2)

— 46 —

ska.-Tym samym duchem co i w y tchną w szyscy dobrzy Polacy. Choć tyle zw iązków w oyskow ych ścigał los p rze ciw n y , nie wątpię o pomyślnym sku­

tku w aszych usiłowań, ieżeli całe w oysko macie za sobą. Czterdzieści tysię- c y zbroytiych ludzi, mai§cych iednę ch ęć,'ied n o życzen ie naród ca ły pocią­

gnę z a so b § .” — Na tćy konferencyi uchw aliliśm y zgodnie z opinią Lelewe­

la powstać w przyszłą Niedzielę d. 28 Listopada wieczorem . Atoli przed tym terminem zniósłszy się raz ieszcze z L elew elem , oświadczyliśm y mu im ie­

niem oficerów , że powstanie nieiest odwołanćm ; ma zaś b y ć nie w Niedzie­

lę , lecz w Poniedziałek odprawione.

* W tych kilku dniach nayczynniey spraw ie narodu służyli X a w e fy Bro- nikow ski, S ew eryn G oszczyński, Anastazy D anin, Ud. M ochnacki, J. L, Ż a ­ kowski, i W łodzim : K orm ańskif w celu skoncentrowania sił potrzebnych do wstępnego działania.

(Czwartek d. 26 Listopada) Po rozejściu się z Lelew elem , złożyliśm y w alną radę we trzech: ia , Urbański i ZaliWnlA: n a tćy radzie zapadło: na­

przód: aby zw ołać reprezentantów zw iązku oficerów wszystkich p ułków piechoty w W arszaw ie stoiących. Po wtóre: oświadczyć jm w imieniu znane­

go nam obyw atelstw a, źe sprawę naszą pochwala i wspierać będzie. Potrze­

cie: żepłan operacyi im odczytany na dniu niedzielnym ku w ieczorow i. Sku­

tkiem tego w Niedzielę dnia 28 Listopada zebrali się, reprezentanci o godz: 7 .Wieczorem w koszarach g w a rd y i, w mieszkaniu B orkiew icza, podporuczni­

ka pułku 7 piechoty. W nocy z Niedzieli' na Poniedz: ułożyliśm y plan dzia­

łań w oyskow ych. G łów ne punkta tego planu b y ły następujące: 1) Zape­

w n ić bezpieczeństwo osoby Cesarzcw icza. 2) Zmusić jazdę rossyyską do zło­

żenia bro n i._ 2) Opanować arsenał i oręż rozdać ludow i. 4) R ozbroić pułk Essakowa gw ardyi wołyńskićy-, i pułk litewski Engelm ana.

Jakim kształtem-ten plan rozw in ion y został, wiadomo publiczności. Go. 1 » dnieysze uważania szczegóły są następuiącei O godz: 6 dano znak do rozpo.

częcła ieduostaynego wszystkich działań w oyskow ych przez zapalenie bro- waru na Szulcu w bliskości koszar iazdy rossyyskiey. Przygodnym losem nie spłonął ten cały budynek. W oyska Polskie w y ru szy ły zk o sza f do w sk a za -' n ych stanowisk. W tym momencie oddział złożony z cy w iln y ch osób pod dowództwem dwóch podchorążych w szedł do Belw ederu, celem zabezpiecze­

nia osoby C esarzew icza, żeb y w zamieszaniu i zgiełku orężnym na iak ę w y szwank narażony nie został. Sprawę tę zlecono następującym osobom: dwom podchorążym 'Trzaskowskiemu i K obylańskiem u, Lud: N abielakow i, Sew e­

ry n o w i G oszczyńskiem u, Stanisławowi Ponińskternu, Zenonow i JSiemoie- skiem u, Ludw ikow i Orpiszewskiem u, R och ow i i Nikodem owi R opnie- Vr'skim, "Walettfemu Nasiorówskiemu, L u d w ikow i Jankow skiem u, Leonar:

Rettlow i, Anton: K osińskiem u, Ale^and. Sw ielosłatvskiem u, W alent: Kro- śniexvskiemu i Rotlermurtdowi, a zatem w części podchorążym , w części li-

(3)

teratom , w części uczniom akadem ii, ludziom znanym z nieskazitelnego po«

stepowania i łagodności charakteru.

Czterem kompaniom strzelców pieszych i dwom kompaniom pułku 6, spieszącym w pomoc szkole pod ch orążych , maiąeym przeszkodzić ieździe rossyyskićy, żeb y nie wtargnęła do miasta, nie udało się zadość uczynić femu ro zk a zo w i; albowiem w drodze zatrzym ane przez ićnerała Stanisława Folo- ckieg o , dostały się w niewolą rossyyską; zaś cztery działa a rtylleryi, które m iały opanować stanowisko między Ifie y s k ą kiiwą a koszarami Radziwił- łow skicm i, tudzież aleią prow adzącą do B elw ederu, i strzelać iedynie dla nadania m oralnćy siły w oysku działaiącemu w tym p unkcie, zaięte zostały p rzez pułk Polski, któremu wym ienieniem nie chcę czynić niesławy. W ch w i­

li kiedy od d ział, przeznaczony do B elw ed eru , w y ru szy ł z lasku łazienko­

w skiego , pospieszyłem do koszar podchorążych w tow arzystw ie walecznego porucznika Szlegla (k tó ry z obozu p rzyw ió zł nam ostre naboie karabinowe), i Józefa' Dobrowolskiego. W salonie szkoły podchorążych, odbyw ała się wtenczas lekcya taktyki. D w a y wspom nieni officerowie rozbroili rossyjskich szyldw achów . W b iegłszy do sali zawołałem na dzielną młodzież: „ P o la c y / W yb iła godzina zemsty. D ziś umrzeć lub zw ycięży ć potrzeba/ Id źm y, a pier­

si wasze niech będą Term opilam i dla w ro g ó w .” Na tę m owę i zdała grzmią­

c y odgłos: d ob ron i! dobrortil młodzież porwała karab in y, nabiła ie i p ę­

dem b łysk a w icy poskoczyła za dowódzcą. B yło nas stu sześćdziesięciu kilkul Zm ierzam y uliczką prowadzącą do koszar trzech pułków iazdy rossyyskićy.

P e w u y b ęd ąc, że kom panie w yborcze spieszą nam w pom oc, kazałem dać kilka razy ognia dla zatrwożenia R ossyian, iako i na znak dla ow ych konpa- n ii, ze się b ó y iuż rozpoczął. Po tem haśle wtargnęliśmy do środka.koszar u- aóskich. W y z w a n y ogniem karabinów n aszych, hufrec niepi’zyiacielski zo -

^koło trzechset ludzi złożony, u szyk o w aw szy się w kolum nę, na plac wystę- puie. D aiem y o gn ia, nieprzyiaciel w ychodzi z szy k u , miesza s ię , cofa, i w p ew n ćy dali powtórnie uform ow any , stawia nam czoło. Pow tórnie da­

w s z y o g o ia , silnym w skoku napadem , z okrzykiem woiennym hural roz- biiam y kolumnę Rossyian, którzy zasław szy plac trupem , na w szystkie roz­

sypali się strony. W t^y chw ili dano mi zn ać, źe pułki kirassyierski i huzar­

ski w ychodzą z koszar dla otoczenia nas i przecięcia drogi do miasta. K o lu ­ m n y Polskiego w oyska nie nadciągnęły nam w pomoc,! Z tego w ięc pow odu, gd y i ładunków b rakow ać zaczęło, z żalem wszystkich odw rót przedsięwzią­

łem. Putk u łan ó w , na który nayprzód uderzyliśm y, zupełnie rozproszony, d o zw olił nam cofać się przez most Sobieskiego, gdzie połączył się z nami po-

■wracąiący z B elw ederu oddział cyw iln ych osób.

(Dokończenia nastąpi)).

i

(4)

Śpiew POLSKI Nowy.

J3 elćy Eracia do obrony, Godzina nasza wybiła.

Opuszczaycie d zieci, zony, Jeśli wam O yczyzn a m iła.—

Pod dowództwem D yktatora, N ieśm y ż y c ie , k rew , dostatki.

To iest iedna dla nas p o ra , Bronić Polski naszćy M atki, Okup lubey nam O yczyzn y, N iechay będzie hasłem nasze'm, Niczem śmierci niczem są blizny, D okupiem y się ie y pałaszem.

Pod dowództwem D yktatora, Nieśm y i ycie, krew , dostatki, 'T o iest iedna dla nas p ora,

Bronić T olski n aszły M atki.

W szak nad sześć stóp w ięcey ziemi j N ikt po śmierci nie zaym uie,

Równie ten zgniie zdrugiem i, Co mu trumnę człek zbuduje.

Pod dowództwem D y k tato ra, Nieśmy ży cie , krew , dostatki, To iest iedna dla nas p ó ra, Bronić Polski naszey matJu.

Dwudziestoletni ry c erz e,

"Wyście pierwsi b ó y ten starli, W as fca przykład naród bierze, Lecz i starzy nie wym arli.

Pod dowództwem D yktatora, Nieśm y ży cie , k rew , dostatki, To iest iedna dia nas pora.

Bronić Polski paszey Matki.

M y których szanowne ran y, Sreb rn y w ło s oku u k ryw a , 1 1 w y kmiotki i w y pany,

W szystkich-w as O yczyzn a w zy w a . Pod dowództwem D yktatora, Nieście ż y c ie , k rew , dostatki, To iest iedna dla nas p o ra , Bronić Polski naszćy matki.

G dy nie zemsty, lecz o y czysły, Zapał was zbroynych postawił, T aki zam iar, św ięty, czysty, Sam Bóg będzie błogosławił.

Słuchaycie w ięc D yktatora, Nieście ż y c ie , krew , dostatki, Bo to iedna dla nas pora, Bronić Polski naszćy matki.

przez J, S.

Cytaty

Powiązane dokumenty

A źe trudno było wprow adzać oficerów i cyw ilne osoby do grona z ty U członków złożonego, każdy bowiem z nowo przyiętych obaw iałby się narazić na

Juź się napełniły ciemne w ięzienia waszemi kolegami 1 Już sijj rozpoczęło śledztw o waszych uczuć i myśli.. Cześć Polskićy ziem i, która was

ch y rządow e, i domy Obyw ateli szanowane; w olny przystęp do wszystkich części miasta; ułatwienie stosunków zew nętrznych; oto prawa iakie do wdzięczności

lucya nasza otrzymała formę legalną, nie minęło leszcze niebezpieczeństwo, jłrzeciw któremu nieJylko siły stolicy, ale także opór moralny i

Waleczni Francuzi, to wis nie zadziwi, Nieboymy się bracia, niepragniem na cudze, Że chcemy wolności, jarzma.niecierpliwi, Ufaymy swym siłom i oyców zasłudze, Bo naród

Mochnacki z kilku swem i adeptami cieszy się płonną nadzieią, iż podniesie się do steru rządu, korzystaiąc z zapału kilku odu­.. rzonych

Ktp Was nie widział R ycerze, z iaką spokoynością spoglądaliście na śmierć naypięknieyszą ze w szystkich; kto nie widział tego ducha, iakiegoście wlać umieli

N iechay id§ w pomoc niepokalanym mężom, którzy od lat kilkudziesięciu -radj i orężem bronili spraw y pospolitey, niesplamili imion swoich żadną naw et