• Nie Znaleziono Wyników

Zbiór Pism Rozmaitych Wychodzących w Czasie Powstania Narodu Polskiego.1830, nr 10 (16 Grudnia)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Zbiór Pism Rozmaitych Wychodzących w Czasie Powstania Narodu Polskiego.1830, nr 10 (16 Grudnia)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

N" W * # 1 0 .

____ w W arszaw ie dnia 16 Gi'udnia łB 5 o r.

Z B I Ó R

F 1 S M 1 R 0 Z M & 1 T 7 C H

W CZASIE PO W STANIA NARODU POLSKIEGO

W Y C H O D Z Ą C Y C H ,

lV iadom ość o taynein Tow arzystw ie, zawiązanym xv celu zm ienienia rzą­

du i ustalenia stvóbód konstytucyinych w królestwie Polskidrn oraz działanie xvoienna szkoły FoU chorąlych p iechoty *v nocy z d. 29 na 3 o Listopada i 83 o r„

( A r t y k u ł P io tr a W y s o c k i e g o d o w o d z ą c e g o s z k o ły P o d c h o r ą ż y c h w r o z p o c z ę c iu p ow sta n ia .^

N iebezpieczeństwa nas otaczai^. M o że polegniemy w <Vbronie krain.

Przeto korzystaiąc z tych krótkich c h w il, przekazuię pamięci następców naszych to co nigdy nie ma b y ć zapomniane... Nie czcza chluba, źe sam miałem udział w spraw ie szlachetney narodu powstaiącego z p on iżen ia, zniewala mnie do pisania w t e y materyi. C zyn ię to iedynie dla w yśw iece­

nia p raw d y, i oddania należney części współ pracownikom moim w tym zawodzie.

W iadom o iaki los spotkał Polaków, co rozmyślali o niepodległości na­

szego zarod u , gdy rew olucya rossyiska w r. 1826 nie wzięła zamierzonego skutku. U w ięzienie S o lty k a , Krzyżanowskiego, IVoyciach a G rzy m a ły , A . P lich ty i in n y c h , któ rzy pod sądem sejm o w ym zostaw ali, oraz dłu­

gie prześladowanie A d o lfa Cichowskiego i pamięć na zasługi i obywatelstwo N iem oiew skich, roznieciły zapał patryotyczny w sercach m łodzieży szkoły Podchorążych. Nieprzyiaciele naigrawali się z niedoli braci naszych, w zb u ­ rz a n e przezto um ysły, i do zemsty ie zapalaiąc. Ówczesne stósunki społe­

czne na zachodzie E uropy, szczególniey zaś skład ministerstwa w e Francyi, a w Polsce wzaiem ne nieporozumienia między dobrze myślącemi, i nieufność powiększana mnogiemi przykładami zdrady, zamiarom naszym na prze­

szkodzie stawały. T r w a l i b y iednak w dobrćy chęci. Nareszcie Rossyia

(2)

— 38 —

w ypowiedziała woynę T u rc ji. Okoliczność ta zabłysnęła dla

go rliwj-oh

* Polaków pocieszaiącą nadzielą; nic iedoak stanowczego nie przedsięwzięliśmy natenczas w szkole Podchorążych. Dopiero na dniu i 5 Grudnia 1828 r.

kiedy przypadkiem zgromadziło się wm oiem mieszkaniu kilku Podchorążyh tey

s z k o ły ,

/f. Paszkiewicz, Józef Dobrowolski, Iiaról K arśnicki, ylleur.

Ł aski, Józef Górowski zaczęliśmy otw arciey mówić z sobą o położeniu po- litycznem E u ro py, tudzież o potrzebie i środkach wyiarzm ienia ziomków naszych z pod wcisku w b rew przeciwnego ustawie

k o n s ty tu cy iD Ć y

i swo- bodom przez króla i naród zaprzysiężonym . N azaiutrz, to iest 16 Grudnia uwiadomiłem o tćy rozm owie kilku innych Podchorążych, znanych w

szkole

z swego sposobu m yślenia, m ianowicie K am ila Mochnackiego, Stanisława Ponirtskiego i Seweryna Cichowskiego (*). T e

b y ł y

pierwiastki naszego zw ią­

zku. Patrząc na tę młodzież, w ew łasnem sercu przeczuwałem przyszłość oy- czyzn y! Rota przysięgi, iaką natenczas w ykon aliśm y, b y ła , ieśli mnie pamięć nie znwodzi,, nastfpuiąca:

t, Przed Bogiem i oyczyzną naszą ujarzm ioną, odartą z p raw i przyw iie- iów kon stytu cyjn ych przysięgam y:

„N ay p rzó d : nie wydać na przypadek uwięzienia żadnego członka jsawią- zuiącego się T o w a rzy stw a , choćby z tego powodu przj-szło ponieść naysroż- sze męczarnie.

„ Pow tóre: połączyć wszelkie usiłowania, poświęcić ż y c ie , gdy tego bę­

dzie potrzeba, w obronie zgw ałconey ustawy konstytucyyney.

„P o trze cie : ostrożnie rozszerzać związek «a wiedzą podpisanych człon­

ków Tow arzystw a : nie przj’ymuiąc ani p iiakó w , ani szulerów, ani ludzi ska- zitelnego charakteru, pod iakim kolwiekbąć w zględem .” (**)

Przyrzekliśm y sobie odtąd bezprzestannie działać w tey sprawie. A źe trudno było wprow adzać oficerów i cyw ilne osoby do grona z ty U członków złożonego, każdy bowiem z nowo przyiętych obaw iałby się narazić na nie­

bezpieczeństwo , przeto zw iązek npow aźnił mnie do przyym ow ania nadal now ych, członków bez zasiągania rady kolegów. Mogłem także w ezw ać ka-' zdego z członków pierwiastkowego składu to w arzy stw a, żeb y przyym ow ał osoby przezemnie wskazane. Na zasadzie tego upoważnienia udałem się do Paszkowicza, kapitana g^ ard yi pieszćy. W ystawiałem stan Europy, oświad- ezaiąc, ze zawiązaliśmy towarzystwo maiące na celu zmianę ów cze­

snego rzeczy porządku w Polsce. Ten cn otliw y, zacny oficer słuchał mnie z oznakami n ayżyw szey radości, i p rzyrzekł w sp ierać, szerzyć zam iary nasze m iędzy swem iprzyiaciołam i i członkami daw nieyszych zw iązków . W y -

f * ) B r a ta A d o l f a , k t ó r y p rz e z k ilk a la t nr w ie z ie n iu u K a r m e lit ó w z o s ta w a ł.

{ * * ) T ę p r z y s ię g ę p o d p is a li' P io tr W y s o c k i , K a r ś n ic k i K a r ó L M o ch n a ck i KLamil, D o b r o w o ls k i Jo*

z « f 7 P a s z k ie w ic z K a r ó J , P o a iń * k i Staaitfcaw , C u h o w i k i S e w e ry n , Ł a s k i A l^ a n d e r , G ó r o w s k i

»

(3)

— 39 —

mieniam iego nazw isko, choć mnie do tego nie upoważnił. D iie ie dolski"

wspomną ie z większą ieszcze chlubą.

> Zachęcony tak szczęśliwym skutkiem pierw szćy usiłności moićy rozsze­

rzania szczupłego zw iązku naszego między starszyzną w woysku Polskiem, pospieszam do batalionu saperów. Rachowałem na ich obywatelstwo i entu- zyazm p atryo ty czn y , z którego zaw sze słynęli. Nadzieia moia nie omyliła mnie! Przylaw szy do zw iązku W oyciecha Przedpełskiego, podporucznika wspomnionego batalionu w ezw ałem g o , żeb y m nie-poznał zF elixem Notvo- sielskim mai§cym wielką wziętość między Saperam i, oficerem kochanym od kolegów , poważanym od żołnierza. Przedpełski zaprosił w tym celu do sie­

bie Notvosielskiego. Ja się tam znaydowałem . Władnie wtenczas przyszli do mnie Kam il Mochnacki i Raról Karśnicki polecaiąc mnie Nowosie’skiemu , i św iadcząc, że w rzeczy samćy zw iązek istnie, i i e na zasadzie organizacyi

• iego mnie służy praw o przyym ow ania n o w ych członków*; Nowosielski za­

ręczył słowem honoru za w ifk s z f część oficerów batalionu Saperów!

W tym samym czasie poznałem się za pośrednictwem Karśnickiego z lio - sznckim oficerem kompanii w yb o rczćy pierwszego pułku strzelców pieszych.

Ten mnie zapew nił, iż i w tym oddziale w oyska 'wielu oficerów uznaie p o ­ trzebę zmiany rządu. Co do innych p u łk ó w : oficerowie koleyno przypu­

szczani do taiemnicy , ochotnie p rzyrzekali szerzyć zw iązek w całćm w o y ­ sku. Byłem p ew n y iednom yślnćy zgody i chęci braterskich. W o ysko w i u- czestnictwo w tow arzystw ie naszćm m aiący, żądali potćm odemnie: żebym w szedł w stosunki z oby watelami, i w yrozum iał ich, czy w chwili stanow czćy uzn aią, i wesprą działanie w o ysk a ? Natenczas posłałem Podchorążego P a ­ szkiewicza do nayzasłużeńszego męża w spraw ie oyczystćy, J. U. Niemce- xvicza żeb y w tey mierze iego rady zasięgnął imieniem członków tow: Sędzi­

w y ten Polak p rzyięł oświadczenia nasze z nayżyw szem uczuciem obyw atel­

skiego serca, z rozrzewnieniem pochwalał dobre chęci, ziszczenie ich iednak do dalszego czasu odkładane. Niem cewicz pow iedział; „ te r a z nie cz a sie -, szcze, ałe nadeydzie pożądana ch w ila .”

W y r a z y Niem cewicza zm ocniły naszego ducha/ Zapaliły chęe i wolę do dalszych usiłowań w tym względzie. W nim w szyscy widzieliśmy reprezen- tata życzeń i nadziei narodn. Józef G órow ski Podchorąży poznał mnie z, bra­

tem swoim Adam em , od którego otrzymałem zapew nienie pomyślnego sku­

tku zamiarów naszych w narodzie. Adam Góroivski zaszczytnie m ówił o du­

chu w ielu znakom itych obywateli. W tymże czasie w prow adzony zostałem dodoipu Posła Zwieirkowsleiego. I tu mnie utwierdzono w mniemaniu: źe o- byw atelstw o czynn ie i gorliwie wspierać będzie w oyskow ych tisitowaaia.

Karśnicki z polecenia moiego uwiadom ił iednego z znakomitych o b yw a­

teli k raiu , Gustawa Małachowskiegoy o zawiązaniu tow arzystw a w woysku,

oraz prosił g o : żeb y w ezw aw szy kilku Posłów naradzał się razem * nimi i u-

(4)

— 40

powaźnioneini do tego oficeram i, kiedy podnieść oręż przeciw gwałcicielom swobód oyczystych, i czy naród uzna słuszność tćy spraw y lub nie? Ofice­

ro w ie , uwiadomieni o tein zebraniu, nie mogli się na nićm znaydować dla obowiązków słu żby, która ich gdzieindzićy.pow oływ ała. Nowosielski tylko i ia przybyliśm y na oznaczoną godzinę. Na tem posiedzeniu uchwalili szano­

w n i obywatele: żeb y czasu powstania ieszcze nie oznaczać, ale ciągle krzew ić i rozpościerać dobrego ducha w woysku do przyiaźnieyszey pory.

Kapitan Paszkowicz oznaym ił chęć poznania się z iednym z tych obywa*

le li, którzy potem naznaczoną mieli godzinę w moiem mieszkaniu. Stało się ■ zadosyć iego życzeniu. Na tym drugim zborze sądziliśmy, że w oyna turecka rokuie iakie takie korzyści nnszey spraw y, gd yb y natychmiast rozpoczętą zo­

stała. Z tem wszyskiem postanowiono czekać seym u, i^k wieści gło siły, ze­

brać się maiącego w końcu Kwietnia. Z moićy strony czyniłem obywatelom rapytanie: co począć gd yby n ieb yło seym u, albo gdyby się Rossyi poszczę­

ściło w w oynie tureckićy? Oni iednak statecznie trwali w zdaniu uchwało*

nćm: że przed seymem o niczćm myś'eć nie można. Od tego czasu wszystkie działania nasze, trwające od i 5 Grudnia 1828 r. do pierw szych dni Kwietnia

j

85

o,

zawieszone zostały.

W ciągu tćy p rzerw y porozumiawszy się z Urbańskim, porucznikiem g w a rd y i, uwiadomiłem go o exystencyi związku. Urbański przyrzekł w ra­

zie potrzeby dostarczyć kilkanaście tysięcy ostrych naboiów karabinowych;

z czego się potem nayrzetelnićy uiścił. Odtąd oficer ten tchnący nayczyst- szym patryotycznym zapałem, nie przestał, służyć oyczystey sprawie. D zia­

łał czynn ie, p rzezorn ie, i b y ł wszystkich usiłowań naszych naywiększą podpory.

W ieść o Icoronacyi i zw ołaniu "Posłów na obrady seym owe nową otuchę wlała w serca nasze. Koło 10. Maja r. 1829 gorliw ićy pracować zaczęliśmy. Obywatele ziechali się na obrząd koronacyiny. Posłowie Trzciński i Z w ierkow ski, udaw szy-się natychmiast do moiego pomieszkania, oświad­

czyli mi, źe zbliżyła się chwila tak długo oczekiwana podniesienia oręża w sprawie swobód kraiow ych w o b ec reprezantantów narodu. „Zaniesiem y p fty c y ę do tro n u ” są słowa tych posłów „będziem y żądali iawności po­

siedzeń izb y, wolności d ru k u , uchylenia komitetów śledczych, i t. d. a ieźli odpow iedź otrzymamy odm owną, szczególniej- w razie aresztowania Posłów, natenczas poprzyicie . bronią skargi i zażalenia n a sze.” Tę dekla, racyą przełożyłem zw iązkow ym . Słuchali muie z nay większym zapałem, nie wątpiąc bynaym nićy, źe naród uzna prawość działań woyska. R z e ­ czona petycya nie wzięła żądanego skutku; posłowie iednak z pobudek politycznych do poparci^ iey bronią ieszcze nas nie .upoważnili.

(Dalszy C'ąg nastąpi). 1

Cytaty

Powiązane dokumenty

L ecz kiedy mu oznaymiono iakie środki przedsięwzięte zostały, na wszystko się zgodził.. Bronikow ski, z polecenia moiego bardzo wiele* innych osób uwiadomili

Juź się napełniły ciemne w ięzienia waszemi kolegami 1 Już sijj rozpoczęło śledztw o waszych uczuć i myśli.. Cześć Polskićy ziem i, która was

ch y rządow e, i domy Obyw ateli szanowane; w olny przystęp do wszystkich części miasta; ułatwienie stosunków zew nętrznych; oto prawa iakie do wdzięczności

lucya nasza otrzymała formę legalną, nie minęło leszcze niebezpieczeństwo, jłrzeciw któremu nieJylko siły stolicy, ale także opór moralny i

Waleczni Francuzi, to wis nie zadziwi, Nieboymy się bracia, niepragniem na cudze, Że chcemy wolności, jarzma.niecierpliwi, Ufaymy swym siłom i oyców zasłudze, Bo naród

Mochnacki z kilku swem i adeptami cieszy się płonną nadzieią, iż podniesie się do steru rządu, korzystaiąc z zapału kilku odu­.. rzonych

Ktp Was nie widział R ycerze, z iaką spokoynością spoglądaliście na śmierć naypięknieyszą ze w szystkich; kto nie widział tego ducha, iakiegoście wlać umieli

N iechay id§ w pomoc niepokalanym mężom, którzy od lat kilkudziesięciu -radj i orężem bronili spraw y pospolitey, niesplamili imion swoich żadną naw et