SENSACYJNA PO W /fSC
mm
mmmm
<€cna pojedynczego eg
NIEDZIELA, 11 MARCA 1934 ROK III. — NR. 68
wiadomości ie św ia ta - n
Pom na spowiedź m ord
l^owice, 9 m arca.
, ,eninica szkieletu, znalezionego w (L bm. przez bezrobotnych w głębi
\ e?ybu w pobliżu h u ty „SzeHera“
ijg^ęmianowicami, ostatecznie została
■;xn'!?na- Ustalo.no bowiem — jak już
^ -hśmy — ponad w szelką wątpi!"
|b że są to zw łoki 21 letniej śp. Ro- i,,'nykałówny % W ełnowea (ul. E .^uiyKaiowny % Wełnowea (ul. Bede- [|j ’ która zaginęła w śród n iew y jaśn k r ł okoliczności w do. 1 Wpca ub. r. i y 111® do tego czasu była poszukiwaną
'i P o l i c j ę . W" toku dochodzeń ustało-
sp. S m ykałów na została zamorde- k i w zw iązku z teni aresztow ano lą b. narzeczonego, 28 letniego Ru-
^nartinanna z W ełnowea (Kopernika (j1 syna kupca kolonialnego i inwalidy y-ego. P oczątkow o. M. wypie j $ tej zbrodni, w reszcie jednak 9 bm.-
^’ Podczas wizji loka lej, załamał się k Zflał się w całej rozciągłości do za- k^S o mu krw aw ego czynu, opisując
. łkaniach c a ły przebieg zbrodni.
| tM to jeden z wielkich sukcesów
^ k a rju s z ó w kom isarjatu policji w biowicach w ostatnim czasie, a m.
(Ładowników Kamińskiego, Żymeły, fj? i W oźnicy z dzielnym kier. k om uawlikiem na czele, któ rzy już w ,, /Q alezienia szkieletu zorientow ali tu chodzi o mord i że w danych k^Pośoiach n ie może b y ć m oisy ani C°t>6}stwie, ani o wypadku nieszczęś- C* Ich to zasługą jest, że morderca,
^ pczony szybklemi wynikami śledz- s)!uż w drugim dniu załam ał się i przy-
do zbrodni.
^ztowanłe molderey
\ ciągu 6 dni po odnalezieniu szkie- k faz rozpoznaniu zw łok śp. Smyka
li coraz bardziej w śród prowadzą*
ii| ^ch o d zen ia policjantów dojrzew ała I morderca jej może być tylko Ru IHj ^ h n a n n , k tó ry od 4 lat utrzym yw ał
% Stosunki, a przed jej zaginięciem Ił iej. O statni raz widziano ją z b; ąbnem n a kilka godzin przed zagi- W1*». t. j. 30 czerw ca ub. r. po poi. na
L W Katowicach.
»m., k tó ra się z nim pogodziła, ),3 Wraz z nim udać się 1 lipca do V.a> do ojca jej, z żyw nością <\ papie fy, • H artm ann zgodził się na to, ale i <,>ieczora w yprow adził ją na hałdy W fm ianow icam i, gdzie ją podstępnie X -i^ow at, rzucając zw łoki do „bieda-
L •
,V ez całe 8 m iesięcy do 1 bm. w y-
\ % w szystkiego, tw ierdząc, że „nie się w łaściw ie z Różą stało", aż ,kc»e przypadkiem w ydobyto jej zw ło-
■% . Wa stała się znowu aktualną. Pm
\ n>3 zw ró ciły się znowu przeciwko
\ atlnowi. " /re s z c ie zaczęto przebą W' że zbiory fotografii (fotomatono- [iL które w dzień przed zaginięciem W - znajdow ały się w dotychczas nie 5V ziQuej jej torebce, są w posiadaniu
< bm. w południe zjawił się asp, z w yw iadow cam i w mieszkaniu ,;i(j a%na, k tó ry spożyw ał spokojnie
Zdjęcia nasze przedstaw iam u góry na lew o: policję z Siemianowic w „Dolinie śm ierci" p rzy szybiku (na lewo u dola) W środku: śp. Rozalja Sm ykałów na, ofiara m ordercy Rudolfa Hartmanna (zdjęcie na prawo w dolnym rogu) Wy*ej'-
oznaczone k rzy ży k ie m okna m ieszkania rodziny Sm ykałów w W ełnowcu.
poinformowany. Na w ezw anie udał się na policję, m ówiąc spokojnie:
„No dobrze, pójdę! Ale cóż ja wam będę mógł powiedzieć? Przecież ja nic nie wiem!“
W ów czas to na policji w W ełnow cu przeczył on kategorycznie, tw ierdząc, że nie wie co się z Sm. stało.
fyalccsfia o nie&zcząśiiwym wypadku
Drugiego dnia po jego aresztowaniu, t. j. 8 bm. zeznał na.policji w Siemiano
wicach, załam ując się i płacząc, że... „stał się nieszczęśliwy wypadek".
„W racaliśm y z R ozą z Katowic przed północą pnzez hałdę, gdy nagle Roza pot
knęła się, w padła do dołu, a wreszcie do szybiku. Chciałem ją ratow ać, ale już mi się nie udało. P o chwili, nie widząc in
nego wyjści, zasypałem ją ziemią, bo nie daw ała znaku życia, poczem wróciłem sam do domu, nikomu o tein nie m ówiąc.“
Nie w ierzono mu jednak, wobec czego następnego dnia, t. j. 9 bm. rano sprow a
dzono H artm anna na miejsce czynu na hałdy...
„ Q a je s te m m o r d e tc ą “
O znalezieniu szkieletu b y ł już
W czesnym rankiem k roczyła drogą polną przez Hałdy grupka policjantów z asp. G aw likiem na czele, prow adząca między sobą trzęsącego się Hartmanna, który naw et w obliczu szczątków ciała śp. Sm. w kostnicy nie przygnał się do zbrodni. Po drodze Hartmann m ruczał od czasu do czasu coś pod nosem, wreszcie powiedział do w yw iadow ców :
„Moi panowie, ja wiem, że jestem mordercą, bo w y tak twfordzłcie. Wiem, że mnie śmierć ule minieI“
P rzy sz ed łszy jednak na miejsce zbro
dni tw ierdził ponownie, że jest niewinny, Pow tarzając opowiadanie o nieszczęśli
w ym wypadku.
Chcąc złam ać jego upór, w yw iadow cy zademonstrowali mu wręcz na miejscu, że o nieszczęśliwym w ypadku w ogóle m ow y być nie może, bo szybik znajduje się od górki na hałdzie, z której śp. Sm.
rzekomo spadła w odległości 20 metrów...
Na miejscu czynu tuż p rzy otw orze szybu, leżały porozrzucane gęste, piękne
foki w łosów jego ofiary. W patrzo ny w nie, tępym wzrokiem, pytał się, skąd się w zięły te w łosy. Pow iedziano mu, że po w ydobyciu szkieletu w łosy odłączyły się od głow y i porozsypyw ały się po ziemi.
Nagle u zbrodniarza następuje zmiana, Trzęsąc się, słania się i zalewa rzęsiste- mi łzami... Skrucha m ordercy! I w śród łez, szlochając, w ybełkotał:
„To ja ją zabiłem! Opowiem wam wszystko. Ale później!"
Uspokoiw szy się, wyjaśnił na miejscu, jak to się stało...
Spowiedź zbrodniarza
Znał się z śp. Sm. od grudnia 1929 r, Zapoznali się n Zabawie tanecznej u Wróbla w Józefowem Sm ykałów na mie
szkała przy rodzinie w W ełnow cu (przy ul. B edera 84). Od tej zabaw y począw szy spotykali się częściej. P oczątkow a zna
jomość przemieniła się w miłość. Rozalja była przystojną panną, dbała o pow ierz
chowność i czystość. W ów czas liczyła 19 lat, on 25 lat. M orderca twierdzi, że wogóle nie nosił się z zamiarem ożenie
nia się z nią,
(Ciąg dalszy na stronie z-grej).
tdahie
Str. 2 „ S I E D E M
G R O S Z r
Nr. 68 — 11. 3. 34%(Ciąg dalszy ze strony 1.)
r'o pew nym czasie — w jesieni 1932 r . —- zaczął ją zaniedbyw ać przez 6 do 7 miesięcy. T w ierdzi naw et, że zapomniała o nim, w d aw ając się z innymi k aw alera
mi na zabaw ach. (Dochodzenia w y k a zały, że tak nie było, i że Sm. b y ła do niego bardzo przyw iązaną.
W m arcu lub kwietniu ub. r. spotkał się H artm ann z nią w Katowicach na ul.
Kościuszki. Tam to podczas spaceru na
stąpiło m iędzy nimi pogodzenie. W cza
sie dalsze) rozm ow y zw ierzyła się mu, że znajduje się w odmiennym stanie, co w płynęło tak fatalnie na niego, że osta
tecznie postanowił jej unikać.
W reszcie — w edług dalszych jego ze
znań — dowiedziała się Sm ykałów na, że od pewnego czasu zaprzyjaźnił się z eks
pedientką jednego z w iększych sklepów katowickich, Marją Halembranką z W eł- nowca. I rzekom o nie d ała mu spokoju, a ż w reszcie H. zaczęła go unikać.
W maju mb. r. obchodzono w hucie cynkow ej w W ełnow cu uroczystość św.
Florjana. W ieczorem odbyła się w Kasy
nie Hutniczem zabawa taneczna. Na tej to zabaw ie miało nastąpić ponowne nie
spodziewane spotkanie między nim a Śmykałówną. Nie chcąc jednak z nią mówić, Hartmann opuścił zabawę w raz z przebyw ającą na niej H., którą odpro
w adził do domu.
W racając na szosę wełnowiecką, nat
knął się na Śm ykałów ną, która czyniła mu wymówki.
W czerwcu ub. r. Hartmann powziął zamiar zgładzenia Rozalii. Z m yślą tą nosił się przez cały miesiąc czerwiec.
W reszcie nadszedł dzień 1 lipca ub. r.
ó s ta tn i space *
Dn. 1 lipca ub. r. o godz. 18,30 H art
mann przybył do Katowic w zam iarze udania się do kina. P o drodze spotkał się z Śm ykałów ną. P o przyw itaniu się z nią — zrezygnował z pójścia do kina, poczem na jej propozycję wrócili do do
mu.
dził się na to pozornie i wogóle odnosił się do niej bardzo czute.
Hartmann miał dla niej dużo życzli
wych uwag i odpowiedzi w rozmowie tej.
bo, jak zeznał — „miałem już inny za
m iar, t. zn., że w oznaczoinem przez sie
bie miejscu Smykałównę zam orduję“.
Sm. miała p rzy sobie parasol, teczkę siwego koloru, torebkę i kilka jajek w to
rebce papierowej.
Rozm aw iając stale ze sobą, przybyli oni na ul, Ludwika w Bogucicach, gdzie, skręcili w pole...
-stl#
sów śm iertelnych. Pchnięcia wszy
zadał w serce. ^
Sp. Sm. przestała już daw ać zna życia. B roczyła silnie krw ią. .
P o zam ordow aniu sw ej ofiary n _ gnął zw łoki na przestrzeni 20 niC‘r, ,, poczem w rzucił je do 15 m etrów kiego szybu. Następnie zgarnął $Z5 .
włoki, ™ trochę ziemi i zsypał ją na z
czem pośpiesznie wrócił do domuzem pospiesznie wrócił do domu.
W niedzielę, 2 lipca, pow rócił P0" ,„3|
~ j ~ s - — - 1 j . _ j _ : « usPIK.
m e na miejsce zbrodni, gdzie usUiJ w szelkie ślady krwi, następnie zaS^ j zw łoki większą ilością ziemi na 2 0 ¾ w ysoko. Od tego czasu już więc*' ^
£ d % a d z t c m ł c i o s S Z i t t i e U n t pokazyw ał Się na miejscu z b r o d n i a ,
v w szelkie pytania ze strony kre%my(*
powiadał wymijająco.
P o drodze na prośbę jej udali się na targow isko celem pójścia na zapasy.
C yrk sportow y jednak zwinął już swe na
mioty. W obec tego udali się szosą prze*
Koszutkę do W ein owca. W drodze uola- now ał sobie sposób działania. W W eł
no wc u w stąpił do swego m ieszkania po sztylet, przebrał się w inną m arynarkę, a sztylet schow ał do w ew nętrznej kie
szeni.
I
W y szedłszy z domu zaproponow ał jej dalszy jeszcze spacer, na co Sm. w yraziła zgodę. Szli razem szosą w kierunku Bo
gucic, rozm aw iając żyw o. Sm ykałów na wspom niała o chorobie sw ego ojca i pro
siła go, aby 2 lipca poszedł w raz z nią odw iedzić go w szpitalu. H artm ann zgo-
W reszcie zaszli na miejsce zbrodni, usiedli na upatrzeniem przez niego miejscu w pobliżu „btedaszybu". w małe! dolinie.
O czem rozm aw iał z nią, zbrodniarz nie chce już powiedzieć. Siedzieli tam po
dobno do godz, 24. Dookoła panowała cisza i nikogo nie było widać.
W toku rozm ow y H. dobył nagle sztyletu, którym nagłym ruchem zadał niczego nie przeczuw ającej śp. Sm. slłny
cios w piersi w okolicę serca.
rycie zßiodni
spf
n ęła:
Sm. przew róciła się naw znak i krzylk-
„Rudolf! Co rob isz?" — poczem trzy razy w ołała po niem iecku: „R ettung!“
H. zatkał jej usta lewą ręką, a praw ą następnie zadał jej dalszych 6 czy 7 cło
U pływ ał miesiąc za miesiącem, wa zaginięcia śp. S m , powoli szła w pomni cnie. Zbrodnarz z miesiąca _ |f miesiąc czuł się bezpieczniejszy. ^ z.cj nagle bieda zapędziła paru bezrobotni;
na stary niewykorzystany z p o w o d a D ,
ku węgla „bied«®zyb“, zamierzają* >
pogłębić. I Bóg tak chciał — że ula wypłynęła na św ietło dzienne, a l w dniarza, k tó ry w yzyskał haniebnie Za ś cla młodą swą ofiarę, a następnie ; rzucił, i w dodatku honor jej spla|n,b w reszcie ją zamordował w postępn^J«
sób, spotka surowa, zasłużona 1 spiw dllwa kara. (p.)
Grad Kamieni na swasfyhę w »knie
J tiem iła pvzygodes urzędnika z Jiwa&owa w t$kg%€sws&wie
Ciekaw a rozpraw a toczyła się w pią
tek w Sądzie O Kręgowym Karnym. Boha
terem jej był m łody 22-letni urzędnik K rakowskiego Urzędu M iar i W ag, który z racji swoich funkcyj w ysłany by ł w swoim czasie na lotną komisję do C hrza
nowa. Komisja taka bada na miejscu mia
r y i wagi w sklepach i przedsiębior
stw ach, stempluje je itd. Lokal, w którym
okrzykami „hitlerowiec" i wyzwiskami.
W obec tego w rócił do Krakowa, gdzie posypały się na niego z miejsca rozliczne plagi.
P rzedew szystkiem zawieszony został natychmiast w urzędowaniu, pobory zmniejszono mu o połowę, a następnie osobną decyzją przeniesiony został do
Przemyśla, gdzie do tej pory przebyw a w urzędowaniu, a starostw o w ytoczyło mu dochodzenia karno-administracyjne.
W wyniku postępow ania karno-admini
stracyjnego uznano go winnym uszkodze
nia afisza i winnym spowodowania zbie
gowiska i niepokoju. Od orzeczenia zapa
dłego w drodze adm inistracyjnej urzędnik
K U P O N
na p ie r w s z o r z ę d n y bile; d o kin * Krakowie, w a ż n y tak że aa ore:nie- ry ! św ię ta
w a ż n y na dzień 10 m arca 1934 t- Niniejsz y kupon n a le ż y w y - i a ć p r z e d ło ż y ć d o w y m i a n y na bilet kina w Redakcji „Siede m G n s z L w Krakowie, ulica Karmelicka nr. I5
U i s z c z e n ie podatku ob ow ią z u je .
odw ołał się do sądu i w łaśnie w PlS sąd rozpatryw ał tę spraw ę, (pa)
R ozpraw a trw a. (pa) urzędow ał był także miejscom jego mie
szkania w czasie trzechtygodniow ego peł
nienia funkcyj urzędow ych. Okno w Po
bliżu którego znajdował się tapczan ow e
go urzędnika zasłonięte było od w e
w n ątrz zam iast rolety jakim ś stary m afi
szem.
P ew nego w ieczoru po ukończeń’« pra
cy urzędnik zabrał się dla zabicia czasu do malowania 1 resztą farby, jaka mu po
została, wymalował na afiszu w oknie sw astykę, poczem udał się na kolację do pobliskiej restauracji. G dy po upływ ie pół godziny w rócił, chcąc udać się na spoczynek, zastał przed domem całe zbie
gowisko miejscowych Żydów, obserw u
jących ową sw astykę, umieszczoną w o- knie i podnoszących z tego powodu gw ał
tow ny harmider.
W yw iązała się na ulicy wielka awan
tura. Wkrótce posypały się w okno ka
mienie, a tłum próbow ał naw et w edrzeć się do środka, dopiero interw encja poli
cjanta, któ ry początkow o zresztą ociągał się z wkroczeniem, zdołała doprowadzić do pewnego uspokojenia. Następnego dnia urzędnik ten w yjechał do Jaw orzna, tam już jednak został przy jęty przez tłum
Właściciele nieruchomości w BiaN
bronią sią przed zarzutem podburzania do
N’edziela
Marca
Dziś: Grzegorza p.
Jutro: Katarzyny p.
W schód słońca: g. 6 m. 2S Zachód: g. 17 m. 56 D ługość dnia; g. 11 m. 31
Redakcja: Kraków, ul. Karmelicka 15.
R E P E R T U A R T E A T R Ó W W K R A K O W IE : T e a tr Im . J S ło w a c k ie g o .
Sobota — „Jadasz z Kartolfou**.
KINA W K R A K O W IE :
A d r ia : „ P a r a d a r e z e r w is tó w " . A tla n tik : ..W y s p a d r a M o re a u " . B a g a te la : „ Z y c ie z a c z y n a s ię J u tr a " . S w li:
„ P ią ć m in u t p rz e d ś lu b e m " . A p o llo : „ P r y w a tn e t y c ie H e n r y k a V III“ . P r o m ie ń : „ M a rs z R a k o c z e g o " . S io n k o :
„ P a ł a c n a k ó łk a c h " . U c ie c h a : „ B a b y " i , i) ,z la n a " . W a n d a : „ W tw o ic h r a m io n a c h " . S z tu k a : „K lu b d i e n- te lm a n ó w " .
JA W O R Z N O . S o k ó ł: ..C z ło w ie k m a łp a " (T a rz a n ).
W iadom ość o wczęciu dochodzenia po
licyjnego z art. 156 Przeciw tym w łaści
cielom nieruchomości m iasta Białej, którzy wnieśli odwołanie od nakazu płatniczego podatku za wodę, poruszyła całe miasto.
Ze względu teiż na możność tej sp ra
w y dla m ieszkańców m iasta Białej, ko
respondent nasz udał się do przedstaw i
ciela zubożałych dziś podobno i w dodat
ku nastraszonych dochodzeniem kamom , właścicieli nieruchomości.
Na w stępie przedew szystkiem chciał
bym podkreślić .— zaznacza dr. Silber
schein, że ani ja jako obecnie głów ny o- skarżony, ani zarząd Stowarzyszenia "'ła
ście!cli nieruchomości, ani też samo sto
warzyszenia jako takie, nigdy nie podbu
rzało sw ych członków do niepłacenia po
datków, lub wogóle jakiegokolwiek nie
przestrzegania ustaw obowiązujących.
Wolno nam się bronić też środkam i prawnem i, od zbytnich ciężarów rujnują
cych w łasność nieruchom ą miejską. W y mienione też odwołanie, z racji którego m am y to dochodzenie, jest niczem więcej, tylko praw ną formą obrony, podjętą przez legalnie istniejącą organizację. A przecież tego nam nikt zakazać w państw ie de
m okraty cznem nie może. szczególnie w czasach tak trudnych jak dzisiejsze; w których obok zmniejszonych dochodów ponosimy większe świadczenia.
Na skutek bowiem bezrobocia w Bia
łej, k tóra jako miasto przem ysłow e da
w ała zatrudnienie całym rzeszom robot
ników fabrycznych, musi właściciel real
ności dać obecnie bezpłatnie dach nad głową bezrobotnym lokatorom, ponieść za nich w szelkie opłaty za wodę, w yw óz śmieci, ośw ietlenie klatki schodowej, czy
szczenie jezdni i kominów ftp., a w do
datku płacić Podatki rządow e i sam orzą
dow e o d czynszów , k tórych nie otrzy
muje.
Nędza zaś w yjątkow a stanu średnie
go rów nież uniemożliwia eksmisję. Oko
liczności gospodarcze powodują, że blisko 40 proc. lokatorów nie płaci czynszu. Ci zaś, którzy jeszcze płacą, redukują sobie dowolnie czynsz z miesiąca na miesiąc.
Ogólno położenie właścicieli nieruchomo
ści jest rozpaczliwe. O ile zaś, k tó ry ś w ła
ściciel ma jeszcze dług hipoteczny, a ta kich nie brak zdaje się nigdzie, a w Bia
łej jest około 90 proc., to w tym *w ypad- fcu położenie jest bez w yjścia. W ie'u w ła
ścicieli szczególnie nowych domów z Po
w odu spadku czynszów o przeszło 50
niepłacenia podatk^
proc. i z pow odu podrożenia pi®0’3/
jest dziś zrujnow ana i straciła n a w e ts je w kłady na zakup parceli. <( jt
Czy może się jeszcze ktoś dzfW^' j wobec takiego położenia bronimJ' przed każdym nowym ciężarem, a ciężarem i to nieuzasadnionym ustaw ow o jest ów polatek, od plain., od którego wnosim y odwołań1, prawda czasem spóźnione, ale to nie szef winy, bo cóż poradzim y na to, W
ftil& u s f o n r a c A
— ŚWIĘTOKRADZTWO. W zw iązku z do
konaną kradzieżą w nocy z dnia 7 na S bm.
w kościele S S , Sercanek w Krakowie, przy ul.
Garncarskiej 26. w t»ku dochodzeń ustalono, że spraw cy zdjęli ze ściany 5 obrazów z w o
tami, które otw orzyli przy pom ocy łomu i skradli 6 zegarków damskich srebrnych, 4 bransoletki złote, 20 sznurów korali praw dzi
w ych . 12 pierścionków złotych. 10 par k olczy
ków złotych. 6 sztuk serc złotych ł 6 łańcu
szk ów srebrnych z medal kami. Nadto spraw c y rozbili puszkę, z której skradli kw otę oko
ło 5 zł. Ogólna szkoda w yn osi około 600 zł
— WŁAMANIE DO KOŚCIOŁA. W Orlo- w e] na oz. Śląsku włamali się w czw artek w nocy do tarnt, kościoła katolickiego n ezn an ' spraw cy, którzy usiłow ali obrabow ać skarbiec kościelny. Nie mogąc s ię jednak dostać do tre
sera, zabrali tylko skarbonki z ofiarami na ko
ściół I zbiegli. Policja jest na tropie św ięto
kradców .
— FAŁSZYWA 5-CIO ZŁOTÓWKA. Urzęd
nicy Kontroli Skarbow ej w Bielsku za k w estio now ali u n'ejafciego Emanuela Bendy z B ale}
5-ciozlotów k ę srebrną, która po stwierdzeniu okazała się fałszyw ą. Benda usiłow ał zapła
cić tą 5-ciozlotów ką bilet w autobus'e Molina.
P rzy d ochodzeni! B. tłum aczył się, t e nie w ie
dział, Iż 5-CfOzłotówka b yła fa łszy w ą 1 ipe w ie od kogo ją otrzym ał, (Na)
magistrat jeszcze teraz w marcu, ła niektórym właścicielom nakazy P] / cze wzywające <fo zapłacenia teg° er datku w lutym br. Takich niekcflsc* i i cyj jest w tej całej spraw ie podatku \ ij|
ciągow ego więcej i chyba wolno ńa w ykonyw ać w odwołaniu. Nigdy nie zgodzę się na to, aby n a z y w a ć D burzaniem do niepłacenia podatkóvV' A
Na pytanie, jak mają zam iar się ^ jji' w łaściciele nieruchomości i sam berscliein przed zarzutam i im uczy ,vsf, mi, ośw iadczył dr. Silberschein, że U f akcja w celu uchylenia Przez zwtef f władze, wymiaru tego podatku, j_est
c l / u ł o o n n t o :.C, ~r o n . L r o t i o J o r ł ł i A . o ł o ć n l f i ‘ Z r
skuteczniejszą obroną jednocześnie. tJv , niesłusznemi zarzutam i, jakie jegoŁ a i Ł u i a u u , j a r k i a
któ rzy wnieśli już odwołanie spotkf‘ xłf tym też celu zarząd S to w arzy szeń ^. t\
ścicieli nieruchomości opracow ał żalenio, przeciw za rzą d zen io m śc! t V ' tego podatku do p. S tarosty, wład* j p jewódzkjch i m inisterstw a w Wat"5,
Dr. SHberschein w ierzy w y- (0- nie akcji przez niego z ramienia rzyszenia prow adzonej. « f
Jak w ynikałoby z tych ośw iadcż*Jf zimna woda m agistratu w Białej. 1 z gorącem żelazem zarządzeń pańa.
rosty narobiła bardzo w iele syk»
ry. które jednak nie rozstrzygała zagadnienia. (Na.)
R A D J O t N ie d z ie la , 11 m a rc a 1934 f .
K r a k ó w . 10,30 N ato ź eite tw ri z k a t e d r y 6w . J a n a w W a r s z a w ie . 11,57 S y g n a ł c z a su . 13,15 P o r a n e k m u z y c z n y . 14.00 P o g a d a n k a d la ro ln ik ó w . 14,30 M u zy k a le k k a 13,20 K o n c e rt m u z y k i le k k ie j. 16.00 S lu c b y w rsk u d la d z ie c i s ta r s z y c h . 16.30 P ły ty . 16,43 K w a d ra n s lite ra c k i.
17,00 „ D z ie c k o a a lk o h o l" . 17.15 K o n c e rt p o lsk ie j m u
z y k i. 18,00 S łu c h o w is k o . 18.40 Ploscm M . 19,13 O d c z y t.
19,30 R a D o ty g c d a lk d la m lo d z ie 'y . 19,43 W iad o m o ść' b ie ż ą c e . 19,50 „ M y ś li w y b r a n e " . 19,52 K o n c e rt w ie c z o r
n y . 21.15 „ N a w e s o łe j fali lw o w s k ie j" . 22.15 W ia J o tr o - Sai s p o r to w e ze w sz y s tk ic h s ta c y j p o lsk ic h . 22,23 M u
z y k a i p ł y t . 23,05 M u z y k a ta jie o zo * , )
m
HiBulały wysfQp HiEszonkowca z Warszaw/
%
„JKie&iesßi p t a s z e R “ u j ę t y n> P o z n a n i u
W czoraj policja poznańska aresztow a- W Poznaniu w Banku Polskim, gdzie szonkowca na terenie roznańskiń1 , la z am. w W arszaw ie przy ul. W ójtów - w yżej wym ieniony próbował szczęścia w peciio wemi. gdyż obecnie z n a j d u. c sklej 1 niejakiego Leona Bańkowskiego, cudzej kieszeni, został ujęty na gorącym za kratkam i i od po w i? Lać będzl‘ ^ który przyjechał do Poznania na „gościn* uczynku przez bacznie obserw ującego go prawdopodobniej przed sądem ^ ne w ystępy“, agenta policyjnego. Pierw sze kroki kie- szawie.
4
J r . 6 7 - 9 . 3. 34- « S I E D E M G R O S Z Y “ Str. 3
Tajemnicze zwłoki mężczyzny
o f to ß to r u ftototosrc^ © $szóir - Ciza
W uMegfą środę mal&zfiono na łące
>k toru kolejowego P szów — Olza, w r*Jęgłości 600 metrów od szybu Zawada, z^oki rolnika Antoniego PawlesZczyka, hStatnio zam ieszkałego w Zawadzie, pow, P®nik. W stępne dochodzenia wykazały, Pawleszczyk krytycznego dnia byt na p %u w W odzisławiu, skąd wracał około 18 własna furmanką do domu. Nie
śli, Alojzy Bugi a, również z Zawady, na- Wił w godzinę później na furmankę bez
^aściciela, a znając konie Paw ieszczy- roprowadził Je do zagrody wspomnia- W jaki sposób nieszczęśliwy odda*
zwłok; wykazują 2 zadraśnięcia na lewym czane w wodzie. O wypadku .zawiado- policzku. Pozatem stwierdzono, że ubra- miono Urząd Śledczy, który może przy- nie śp. Paw leszczyka była do pasa zma- czyni się do wyświetlenia zagadki. (R)
Masowe zainicle wlćlrzowioą wMirckaeti
2 0 osófiy Mcftorontolo po sp&śyciu m ięsa ♦ +
? się od sw ego wozu, nie zdołano stwfier- , ¾ jak również zaw ezw any na miejsce ,ekarz dr. Lamza z Pszow a nie stwierdził .^tycznej przyczyny zgonu i polecił zwo.
% komisję sądowo-lekarską. Znalezione
Ustawa o bractwach górniczych
. ,Na ostatni cm posiedzeniu R ada M inktrów k ^ a li ta projekt dekretu o przekazanie praw .obowiązków ministra Przemysłu i Handlu, JJ* w yższych urzędników górniczych z tytułu niskiej ustaw y o bractw ach górniczych mi*
“ °w i Opieki Społecznej.
„ Jak wiadomo, nadzór nad w szystkiem i in-
„.facjami ubezpieczeń społecznych należy do . 'bistra Opieki Społecznej, sp raw y zaś bractw (Jtiiczych dotychczas należały do kompeten-
„ Ministra P rzem ysłu I Handlu. Obecnie spra- / bractw a górniczego w Tarnow skich Gó- J h I pszczyńskiego b ractw a górniczego t - ekazane zostaną ministrowi Opieki Spo-
f?elu o sprawy tej powrócimy Jeszcze w swoim
% te.
W ubiegłą środę w Murek ach kilkadziesiąt osób zachorow ało nagle po spożyciu mięsa.
Do tej chwili zanotowano 30 w ypadków za
chorow ań. W czasie w stępnych do chodź ej zdołano ustalić, iż zachorowania nastąpiły po spożyciu mięsa, zaw ierającego trychiny.
K m
W szystkich drorych poddano ścisłej opiece lekarskiej. Dotychczas niezdołano jeszcze t r stalić, od jakiego rzeźnika pochodziło zatrute mięso. Kompetentne w ładze przedsięw zięły jaknajdalej idące środki ostrożności, (ok)
Z slcKicrą aa policjanta
Dnia 7 bm. po południu w czasie przepro
wadzania rewizji w mieszkaniu przy ul Dą- brówik 1 w Katowicach, zajmowanego prze«
Józefa Buchwalda i G ertrudę Bronę!ówne, rzucili się oboje % siekierą na policjanta Fe
liksa z Katowic i zranili go lekko w ew ą rę
kę i praw ą nogę. Sprawców przytrzym ano i osadzono w areszcie policyjnym.
U j ę c i e g i r z e i s n i n i l m w Funkcjonariusze straży zagranicznej skonfiskowali u niejakiego Wiktora Jo- nasa 1.880 gramów przemyconej neo- kokainy, wartości 3 i pół tys. zł. Pozatem przytrzymam zostali przez Śląską Straż Graniczną Nitlasz Kalmas, który przemy*
cał 6 Wg. sacharyny i Różę Silbiger 7. 350 zapalniczkami, przemyconemi z Niemiec,
Hilly na Górnym ŚląsKii i w Zagłębiu HąbrowsKlcm
o tr z y m a ły non>e zam ów ien ia n a szy n y , śwnfoy i &otły
Huta „Królewska“ w Król. Hucie, „Po
kój"* w Nowym wytomiu, huta „Bankowa“
i „Hantkego“ w Zagłębiu Dąbrowskiem, otrzymały w ostatnich dniach zamówienia
z Ministerstwa Komunikacji z W arszawy na szyny w ilości 11 tysięcy ton. Z tego huta „Królewska“ i huta „Pokój“ otrzy
mały po jednej trzeciej tego zamówienia,
te*
I
9i
\
y
1
w
r c e s i ę d n i c z a w s z e s i a r c z ą z a n c z y a c K
: D ąbrow y donoszą o tragikomicznej sce- ł;- iaką tam m iała miejsce 7 bm. Około go- a.Tv 18.30 przechodzący obok hotelu krakow - Lle8o policjant zatrzym any został przez mło- żydówkę, któ ra z płaczem i głośnym ia- F " "
P ie lić " .
łb ’ intrygowany- policjant wbiegł* d o -b ettln , pod w skazanym numerem zastał mi.o- h™, około 21 lat żydka, przed którym kie- if, * młoda dziew czyna, jak się okazało, jej siostra i z płaczem, błagała go: „Ty nie ,i^ntem poczęła prosić: „P anie policjancie, 1=h pan ratuje mojego brata, on chce się
łstr;
kr,
b zel się!“
. °licjaut przystąpił do śledztw a i po dłuż- j-h w ysiłkach udało mu się stw ierdzić, V ld e tn i Dawid Izaak Rycbter, zam. w Bę- przy wl. Jasnej 12, pracując jako u- w w arszaw skiej firmie „Przedborski*"
V:'budował sumę 3700 zł. Bojąc się odpo- U roalności w yjechał do D ąbrow y, gdzie w iw;u krakow skim projektow ał popełnić sa- i ”ójstwo. W tym celu kupił sobie rew ol
tą bębenkowy 7 4 nabojami, a przed śmier- Mpisał 2 listy do rodziny.
Sk“ „Gdzie je st rew o lw er?" — pyta się po- K^bkowy. — „Co za pytanie“ ? — odpo-
Zburzenie komina iv hucie cynkow ej „Miłość i Nadzieja" tv Nowej W si (pow.
Katowice). Część zabudowali tej huty pr zabudowuje się obecnie na halę tar
gową.
Mszpaczllwa waiMa Kałleiy z szczerem
w R t s b n i l c u
r a a p o d t a f a i i m w z e ł t k o d n i ó n >
. . i niedoszły samobójca. — Zostawiłem go W ^ściciela hotelu. Czy miałem go trzym ać le w kieszeni? P rzecież to niebezpieczne!
iV.kazato się, t e R ycbter rzeczyw iście zo- narzędzie mordu n w łaściciela,
sposobem o zam iarze dow iedziała słę V lna i cenne życie Dawida zostało urato-
W środę około godz. 22 wracały w Rybniku dwie panie do domu, gdy w mo mencie przechodzenia przez ul. Janko
w s k ą napadł nagle na jedną z nich, panią B., szczur, wielkości średniego kota, Zwierzę z taką zaciętością rzuciło się na swą ofiarę, fcż przegryzło śniegowiec, trzewik i wzgryzto się w nogę napadnię
tej. Pani B. starała się wszelkim« sposo bami pozbyć napastnika, lecz dopiero kil
kakrotne uderzenie teczką, zmusiło szczu
ra do ucieczki. Towarzyszka pani B., wi
dząc walkę napadniętej, zemdlała. Jest to wypadek w Rybniku nie odosobniony, wobec czego zalecałoby się czynnikom kompetentnym, wypowiedzieć wojnę szczurom na całym fronc:e. co niewątpliwie przyczyni się do pozbawienia miasta tej plagi.
Nieruchomienie wielkiego pieca 1» hucie „Katarzyna"
3 5 ¾ r o b ® i n i l € ó f f siSrcacit® i» r « c ^
Zagłębia donoszą o nowej fali kry- 17 bm. do 4 k w ie tn ia . Około 700 ludzi Sosnowiecka Fabryka Rur i Ż elaza Zie- k f 1 i bezrobocia, ja k a dotyka przemysł czasowo straci pracę. _ leniewski oraz Fabryka Kab' w Będzinie
Huta „Katarzyna" w S o sn o w c u Z Groaźca natomiast k o m u n ik u ją , że p rz y jm u ją po k ilku robotników, posłanych jj> . Zakł Modrz.) unieruchomiła w ielki Tow. Solw ay uruchamia kamieniołomy i n a urlop tumusowy.
V Wskutek czego straciło pracę 144 lu- w związku z tern przyjęto 90 robotników.
L Na innych dwóch oddziałach zredu- Q?ho 113 ludzi, tak że razem 257 ro-
Z’'Aw strnebo prace.
Lr^bkowicka fabryka szkła wskutek l|,|Ky zamówień, ograniczyła pracę do 4 k W tygodniu. Z Olkusza donoszą, że nac,z:.-ń emaliowanych „Olkusz“
\ ? vviedzia?a, iż w s k u te k b ra k u zam ó"
fabryka zostaje unieruchomiona od
^ w ta w di
® 6 c f a w a ś m n f i a w m J d t s r s t e n ~ i £ e w M Ź P U f m
f c * « c s c f r n a
Zatip&yc<n J lM w r & t o d t n m T z a jp r * e b 1 e £ sa fśc ia ♦ ♦
W środę odbyła się o godzinie 19,30 padły dwa życia młodych ludzi: Józefa w Świętochłowicach wizja lokalna w spra- Burdę j Wilhelma MaJajki.
wio dokonanego przez Franciszka Nawra- W skład komisji wchodzili: sędzia ta w dniu 4 bm. zabójstwa, którego ofiarą Kukliński i prokurator dr. Malczyk z Krój
a resztę pozostałe huty. Otrzymały one również stosownie do powyższego roz
działu zamówienia na 2 tysiące ton ma
teriałów nawierzchni.
Fabryki śrub „Fitzner“ w Siemianowi
cach i „Ferrum" w Bogucicach otrzymały zamówienia na 500 ton śrub. Dzięki temu przez szereg miesięcy obydwie fabryki mają zapewnioną pracę.
Fabryka kotłów „Fitzner“ w Siemia
nowicach otrzymała z Min. Komun, za
mówienie na budowę różnych kotłów pa
rowych, co umożliwiło uruchomienie zpo- wrotem fabryki i zatrudnienie około 150 robotników, przez dłuższy czas przeby- waiacvch bez pracy.
lewskiej Huty, oraz Komisarz Pol. Bar
giel i adwokat Karpiński (obrońca Nawra- ta). Nadto przyprowadzono z aresztu świętochłowickiego zabójcę i powołano 3 głównych świadków naocznych: Dytkę, Wołersdorta i Czajową.
Wizję lokalną rozpoczęto punktualnie o godzinie 7,30 wieczór. Trwała do 12 w nocy i tow arzyszyło jej ogromne wido
wisko "ludzi cUkawych i żądnych obser
wacji Nawrata, odtwarzającego przebieg całego zaiścia. każdy ruch, odległości i poszczególne fazy sytuacji.
Wizja lokalna pokrywa się na ogół z zeznaniami świadków i Nawrata. Zabójca użył browningu 6,35 mm, naładowanego 8 naboiamń, z których 3 były dane na po
strach. Czwarty ugodził śmiertelnie rod prawe oko śp. Burdę, piąty dany do Ma*
łajki, przypuszczalnie ch y b i a szósty ugodził go śmiertelnie w głowę.
Należy nadmienić że ogromny fłum 'udzi zachowywał się przez cały prze-
"ieg wizji lokalnej nadzwyczaj taktownie,
;zem ułatwiał komisji mozolna pracę, W czwartek nr ze wieziono Nawrata do więzienia w Król. Hucie. Nie cieszy się on zbyt pochlebną opinją. W styczniu hr.
skazany został za komunizm na 1 ' pół roku więzienia bez zawieszenia lecz prypJ wał na wolności.
Co do zabójstwa, to tłumaczy się. że został napadnięty, i. że działał w koniecz
ne? obronie własnej.
W czasie sekcji zwłok obu zastrzelo
nych zaszedł ciekawy moment orz\ roz
poznaniu identyczności zwłok. Oba’ za
bici byli tak do siebie podobni i Jednako*
w o zbudowani, że dopiero przywołań' ich bracia wyjaśnili sytuację, przyczem B u r da na widok brata zemdlał, (b)
#
0S7DSI w roBS p o r c f^ u la
7 bm. po poi. wszedł do mieszkania 'ózefa 1'rójcy w Załężu, przy ul. ks Roboty 2, nie
znany osobnik, podający się za Nowa.ta dz e r.
ża-wcę Kasyna Hutniczego buty .Hubertus*
w Łagiewnikach. pod pozorem zaangażow a
nia córki Trójcy w charak terze bufetowej w tem kasynie, wyłudził 50 zł. tytułem kaucji.
Następnie rzekomy Nowak w raz z córką T rój
cy odjechał tram wajem w kierunku Król Hu
ty, lecz w Wielkich Hajdukach w yskoczył z jadącego tram waju i zbiegł w niewiadomym kierunku. Oszust był w zrostu około 165 cm„
średniej budowy ciała, ubrany w szary płaszcz granatow y i branżow e trzew iki, mówił po polsku.
V ,,cia ratunkow a na kop „Karsten - C en.
% Bytomiu trw a w dalszym ciągu Na
Kamienie na forze tramwajowym post Czeladzią
■ * » « ■ « * * , c z i F S i « i i i w « t o r u ł f l o S s i e r ó w w yciągow ych pow.ewaia s z ta n d a r
h i» » opuszczone na znak żałoby d O statnio zdołano osięgnąć kon-
zasypanych górników K udało s:ę d os.arczyć za
>1 "jowe
1¾ asztu S Ć iednytn : h. ■ ratowniczej
Püh\ ; vm Żywność przy pomocy rur. przez dochodzi pow ietrze do nich.
W c z o ra j ra n o , o k o ło g o d z in y 9.30 po
między C z e la d z ią a B ę d z in e m om al że nie d o sz ło do k a t a s t r o f y tr a m w a jo w e j. Ja d ą c y od s tr o n y Będzina elektrowóz tu ż obok figury Męki Fańskiej, napotkał na kilka d u ż y c h , u ło ż o n y c h na szynach ka
mieni skutkiem czego wóz zaczął gw ał
to w n i podskakiwać, grożąc wykoleję niem.
Wśród pasażerów w yw ołało to zrozu miały niespokój, jednak przytomny mo
torniczy zdoł ał wóz zahamować.
Jakiś tajemniczy osobnik specjalnie u łożył na szynach kamienie, urządzając sobie dziki żart, lub też moż nająć na celu spowodowanie katastrofy.
Przypuszczać należy, że policja w y
kryje sprawce.
streszczenie dotychczas w yd ru k o w a n ych odcinhaw powieści
Wobec tego, źe przybywający świeżo prenumeratorzy nie maja po
czątku wstrąsającycli przygód „Na
rzeczonej Skazańca", podajemy dziś obszerniejsze streszczenie, które zastąpi ncwym czytelnikom dokład
ne czytanie początku powieści.
łała d o n ie g o n ienaw iścią i w szy stk ich V a lm on t, narzeczona M arcelego, przed królem , o k tórym nie wie - stronn ików księcia usuw ała od dw oru U c ieczk ę starała się rów nież u łatw ić że jest je g o ojcem — w padł w k rólew sk ieg o, starając się także o usu- tajem nicza p ostać, zw ana „w idm em ludzi k sięcia, k tóry p olecił schw y nięcie księcia, czem u jednak król sta- B asty lji“ , która przybrana w p o w iew - g o o d esłać d o Rulonu do vvl- z‘iaIiO n o w czo się sprzeciw iał. ne szaty, przem ykla się jak duch ku- zw a n eg o galeram i, g d zie trzy
P o u w ięzien iu M arcelego w B a- rytarzam i w ięzien ia, w zbudzając oba- p rzestęp ców , sk azan ych na i stylji, k siążę B eau fort p ostan ow ił po- w ę w śród straży. e _ _ -r './ll'f"^ i,..i':6aU oddzi^Ul
d ow ó d zcy D ziało się to we Francji za p ano
w ania króla Ludwika X V . R ozlu źn ię nie o b yczajów na dw orze francuskim b yło ogrom ne. Na u czty, fe sty n y i najrozm aitsze zab aw y, urządzane p rzez króla, lub w yso k ich u ty tu ło w a n y c h urzędników p ły n ęły olbrzym ie
su m y, które m usiał w p łacać lud, ob cią żon y w n iem o żliw y sposób.
N ędza w kraju była w ielka, lecz pa
łace m agn atów oślep iały przepychem . Na p ierw szy plan w y su w a ł się pałac k ró lew sk i w W ersa lu , w z n o szą c y się dum nie nad cudow nem i ogrodam i, cią- gn ącem i się od stóp pałacu aż nad S ek w an ę.
. W pałacu tym b aw ił się król L u d w ik X V ze sw ym i dw orakam i i r-uchannami. A ty m cza sem żona kró
la, Marja, córka króla L otaryn gji, L eszc zy ń sk ieg o żyła w od osobn ien iu :— zapom niana niem al p rzez w sz y st
kich, bo m iejsce jej przy boku k rólew skim zajm ow ały kochanki.
G łów nym bohaterem p o w ieści „ N a rzeczona S kazańca“ jest M arceli Sar- bonne, n ieślub n y syn króla L ud w i
ka X V i Serafiny B eaufort, którą król koch ał w m łod zień czych latach praw
dziw ą m iłością i chciał n aw et p o ślu bić. lecz nie p ozw ala ły na to o b ow ią
zujące prawa i zw ycza je, w y m a g a ją ce, ab^^krółowie Franci! żenili się ty l
ko z córkam i k rólew sk iem i.
B ra l Serafiny, k siążę A n atol B eau fort, n ajw ięk szy d ostojn ik w pań
stw ie i m ajacy n ajw ięk sze w p ły w y na d w orze królew sk im , czło w iek o złym m ściw ym i ok ru tn ym charakterze, — znienaw idz i sw ą siostrę za to, że spla
miła sw ym p ostęp k iem honor rodziny książąt B eau fortó w i w y d ał ją za to za m ąż za sta reg o hrab’eg o Cavanac.
M arceli zaś w yjech ał w św iat — na
stępn ie słu ży ł jakiś czas w armji i p o w rócił w reszcie do P aryża z zam ia
rem p om szczen ia się na sw ym stryju, k sięciu B eau fort, za p rześlad ow an ie sw ej m atki Serafiny, którą k sią żę po śm ierci pana C avanac w ięz ił w sw ym pałacu.
B eaufort uprzedził jednak M arce
le g o i kazał g o zam knąć do słyn n ego w ięzien ia B astylji, gd zie w ięz io n o zw ykle p rzestęp ców p o lityczn y ch , ale nie brak było tak że ludzi n iew inn ych , w trącon ych tam na rozkaz k tó rego ś z dostojników . K om en d an tem Ba
stylji był w ó w cza s g en erał M o n ta r n , ślepe narzędzie w ręku B eauforta.
T ym czasem król L udw ik X V jest zm artw iony po śm ierci sw ej ostatn iej kochanki. K sią żę B eau fort p ostan o w ił w yszu k ać n ow ą p iękn ość, aby przy jej p om ocy w zm o cn ić jeszcze stan ow isk o sw oje. W y b ó r B eauforta padł na panią d 'E toiles, żon ę poborcy podatków . B yła to kobieta n ie zw y kle dumna i cała przejęta m yślą o w y w yższen iu się. P och od ziła z ludu i w y szła z m iłości za m ąż za b iedn ego m uzyka N arcyza, k tó rego w k rótce po
rzuciła, g d y pan d 'E toiles zw rócił na ńią sw ą uw agę,
Panią d 'E toiles B eau fort podsunął zręcznie królow i, k tóry zakochał się w niej od p ierw szeg o w ejrzenia i w k -ó +- ce przyjął ją na dw orze, nadaw szy jej n a zw isk o m argrabiny Pom pad ur Zręczna k obieta opanow ała zupełnie króla, który pow ierzał jej ro zstrzy g a nie n ajw ażn iejszych naw et s o n w nań- stw n w vch . — Margrabina Pom nad uir była w ięc praw dziw ą, chociaż n ieofi
cjalna i niekoronow aną królow a Fran
cji. B eau fort jednak pom ylił się, są
dząc. że b ęd z'e ona jego ślepem na
rzęd ziem . M argrabina b ow iem zapa-
zb yć się sw ej sio stry Serafiny, aby za- U cieczk a, u p l a n o w a n a p rzez Adrjan- F u rg on elow i, , , , , pw garn ąć jej m ajatek. D o p om ogła mu "ę i W iktora, udała się : M arceli w y- esk ortującem u sk azań ców d o j „ do te g o sam a Serafina, która chcąc d ostał się z B astylji. "u, aby M arcelego , ^ o n n e
skrócić sw e cierpienia, w ypiła truci- W krótce p otem udał się z m uszkic- < r° z e - urgone ie _ ' . onne 1 zne i umarła. Z w łoki jej złożo n o w terem W iktorem do Italji, w celu b e t ą i p o m i e s z a ł n azw isk o Sar .
. . . . . . _ .i_____ i.: nazw iskiem nrupoegro w iezm a ..i
w trui pałacu
Serafiny w ykradli p rzyjaciele M arce- udał się książę B eau fort, k tóry chciał
J e g o ' sam zagarnąć skarb dla siebie i przy
T ym czasem M arceli, zam k n ięty w !G j/P o s o b n 0 ś c i p o zb y ć się sw ego jednej z cel w B astylji, m yśli o u ciecz- śm ierteln eg o w ro g a , M arcelego. W ,k - ce, ch ociaż w ie, że jest to n iem ożli- ^ ' M arceli rozpoczęli szukanie skar- w e m . W są sie d n ie j c e li sie d z ia ł sta- !>"' P o d cza s tej p r a cy zo b a c z y li
ich słud zy księcia, w o b ec c z e g o dwaj przyjaciele uciekli do P aryża, czeka
lięd zy cza sie M arceleg o i d ow ied ział
rzekom ej śm ierci. R ó w n ież B eał'^, m yślał, że M arceli został zabitv. ^ w d ę znali jedynie m u szk ieter WJ i A drjanna, narzeczona M a r r e j ^ rzec, Grek A ba K oron os, zam k n ięty
tam rów nież na rozkaz księcia B eau forta. Obaj w ięźn io w ie porozu m ie-
ze
k tó r z y u d ali się r ó w n ie ż do i w n a d z ie i, że uda im się M arce . jąc na s t os owni ej s zą c h w ilę . Ks i ąż ę M a r c t i i z p o k a l l c ź ^ ^
S K d T U 1 1 _ • 1________ od kajdan nogam i zo sta ł za m k n ięć : _V — M
muraeh galer tu lońskicn. ,sl)- W śró d d ozorców w ięź n ió w vV'f gradzającej ,cń cele i co noc prow adzą .=» . * ^ 9 « " 9 ? ^ t o zd ob yć,
— J — --- — K z p ow od u s w e g o ok rucieństw a.
cia. B y ł on n ieg d y ś bardzo b ogatym
Ä S W 5¾ ¾
d ziew czy n ę, a gd y p rzy szło d o walki
T C z
czuł R och elle do kre pom ęd zy jej ojcem , ™ ,?c,e.,,. cu, kc dłuźej d WQ(1 z tQ nurkiem \t?Greka rzuciła się m ięd zy nich i pchm ę- g ^ u f o r t p ow rócił nad T icin e llo i roz- ^ M arcelim , ta szpadą, zm arła w k rótce p otem . poszukiw ania. H iszp an nic je- P e w n e g o razu R och elle
Czując, ze książę g o osk arży o zabój- dnak nie zna]azł na dnie rzeki, bo w n ocy, jak kreol rozm aw iał z ■ stw o w ła sn eg o d ziecka, Grek ukrył ;a ^ k p ^ y ^ u l i ł z cza sem zło to , a « k m , za co k azał g o w y ch łostac _ na dnie rzeki T icin ello olbrzym , skarb, k^•« • * • i « l\?icjZ'C H i\ Md-i.) ^ H iszpan g o oszp k u - tern tak ok ru tn ie, i l lo ^ p d ll KLI Uö&UfwU“ 7 źe p lecyr C w y n o szą cy t o m iljonpw p iastrow , m e p o c i ą ł rury doprowadzające, po- zw a n eg o m ied zian ym jaguarem . P ^
c.hcac. abv te Diem adze d o sta łv s ie - •W-- -_::r t : • - cfowioKr mrzßß
chcąc aby t e pi eni ą&ze d ^ j edną ranę. ' K reola p r ^ €
ręce ch ciw e g o kstęcta. G dy K oro n os ^ k .g «a «m »« do osob nej celi. g d zie pkcY L przyb ył n astęp n ie do P aryża, zosta ł d n ie’ r z e k i g o w ysm a row a n o oliw ą, aby f3flf na rozkaz księcia a reszto w a n y i w trą- N ic nie w sk ó ra w szy , B eau fort po- się zn ów zagoiły. p eony. do B astylji, g d zie stracił zdro- w ró cił do P aryża, m ając na sum ieniu O k ru cień stw o d o zorcy Roc fi, w ie i d ogo ryw ał. P rzed śm iercią po- jedną zbrodnię w ięcej. ' nie zn ało granic i już po kilku dn«aV, lecił M arcelem u zem ścić się na k się- T y m cza sem M arceli przebyw ał na jeszcze ch oreg o kreola w yp ęd ził ciu 1 zm arł o k reśliw szy mu dokładnie w o ln o ści i m yślał o zem ście za tier- pracy. J m ieisce, g d z e jest u kryty skarb. pienia sw ej m atki i sw oje. (D a ls z y cią g n iezw y k ły ch PrzyL f
O u w oln'en iu M arcelego m yślało N ied łu g o jednak cieszy ł się w oln o- M a rceleg o i m argrab in y Potnp3 dw oje lu d z i: przyjaciel jego m uszkic- ścią. bo gd y udał się do pałacu kró- znajdą C zyteln icy w n um erach 1,39 ter W ik to r D elab ord e i A drjanna lew sk ieg o , aby o sk a rży ć B eau forta pnych „S iedm iu G ro szy“.)
MOTOR W WALCE Z KONIEM
A S e e l s M B i * z e a i e i ł e K < « » n i « a w » a $ < f f l i i » ł n i e p r ę d H ^ W ostatnich fatach żyjemy pod hasłem
motoryzacji. Wymaga tego wzmaga.ącę się tętno współczesnego życia, które po
woduje w nas chęć do najszybszego po
konania największych przestrzeni. Inży
nierowie starają się przyśpieszyć bieg pociągów, samochodów, motorówek, o- krętów, a nawet aerop’anöw. Celem wzmożenia szybkości przeprowadza się elektryfikację kolei żelaznych. Usuwa się stare typy, a na ich miejsce przychodzą nowe, wyposażone w potężne motory i maszyny.
nach Zjednoczonych olbrzymie samocho
dy ciężarowe i taksówki. w 1930 r. — 1.489.000, a obecnie ich 1.470.000. W Chinach, nawiasem Koń już za powoli porusza się dla ludzi leży zaznaczyć, nie popłaca n a w e t %|i
■> mair, 7dnia itni-j.trr.aA wla koni, gdyż tam robotnik jest zPav
Nic też dziwnego, te k o ń , ta dawniej I znakomita siła pociągowa zaczyna powoli I schodzić na dalszy plan. Z wojska (naj- I lepszym przykładem Francja i Niemcy)
j ruguje go powojenne hasło: „ m o t o r y z a c j a a r m j i“. Z roli wy pychajn go i intensywnie w Ameryce i w Rosji So
wieckiej traktory, a z przemysłu w Sta-
i za mało zdoła uciągnąć
Spadek w stanie chowu koni wykazu
ją statystyki wszystkich kra:ów .
W Stanach Zjednoczonych liczba koni zmniejszyła się w ciągu dwu lat z 13.184.000 do 12.679.000, w Niemczech z 3.617.000 do 3.400.000. Francja, rozpo
rządzająca przeszło trzema milionami, wykazuje spadek 300.000. Angija posiada obecnie 1.200.000 koni, a Włochy 976.000.
Tylko w krajach, gdzie motoryzacja nie jest jeszcze palącem zagadnieniem, liczba koni zmniejsza się powoli. Do państw ty-ch należy i PoL-ka. W 1927 raku Po-sia 'a'r śmy 4.128.221 koni. w 1929 r. — 4.016.734, a w 1932 r. liczba ich skurczyła się za
ledwie do 3.938.455. Bardzo nieznaczny spadek wykazuje też Mpmija, kVra w 1920 roku rozporządzało 1.500.000 koni,
ii« tańszy, niż utrzymanie koma. tf
Mimo tych ujemnych wykazów . stycznych, zupełne usunięcie konia o po tychczasowej jego roli. a temsairre;lT‘ ,egc ważniejsze zmniejszenie stanu chow,1' zwierzęcia jest sprawą Jeszcze p,.ve^
odległą. Ostatnio, naskutek światL fjZ(!
kryzysu, koń zajął z powrotem w ba«' wielu wypadkach miejsce sam^c^f^
dH' Małe przedsiębiorstwa handlowe ' W i PL m yślowe chętniej posługują się
\ r0«o \
niż samochodem, który kosztuje a‘
po kilku latach jest nie do uży^u.
zaś Pociągowy może pracować Pr. jeb
nie 12 lat bez wytchnienia. P o d o b a w rolnictwie, które naskutek msk' jarr przeszło do ekstensywnej gosp Również wojsko nie pożegnało sie
.. f _ . 11 V , , -.rsriTlN5,1
1AIAIEK UI ttÄIOWÄNIE ŻYCIA
tecznie z koniem, dla którego WVJ!1 nawet specjalną maskę gazową. ^ ,e^0(ai
też jeszcze z miast chinda szkaoS do'v karska, gdyż taksówki santoC" ,.
Wilhelm M iutz." rodem z Kanady, walcz? ł
; w rogu 1918 ua froncie fiüncusk'm I podczas
"odw rotu z pod C a m trai został przysypany ziemią po wybuchu granatu. Na szczęście nie odniósł poważniejszych o! rażeń i po pewnym czasie mögt się podnieść. Zauw ażył wówczas leżącego opo !n| oflce a Anglii a. k tó .y odriósl szereg ciężkich ran. C liodaż Miotz mócl te raz wycofać się z linii obstrzału, w rócił się, wziął na barki oficera i z niesłychanym w y
siłkiem przyw lókł się z tem , ciężarem do po
sterunku sanitarnego. Anglik w yzdrow iał, a Miutz powrócił po zawarciu pokoju do rodzin
nego Toronto, gdzie dostał pracę jako me
chanik. P rzy szed ł kryzys. Miotz stracił za
lecie 1 w poszukiwaniu pracy uóał się na pół
noc w okolice Bancroft. Upłynęło kilka lat.
w ciągu których Mint? w ęórowal wciąż, nie iając znać o sobie znajomym Niedawno o- rzym ał re ent z Toronto oopjs test-m entu z ćdyni v-gii, na ińocy którego oficer ocalopr w 1918 r. przez Mlntza pod Cambrai zapisał swemu w ybaw cy 50.000 funtów W ładze To
ronto zarządziły odszukanie Mintza który stał się teraz posiadaczem majątku po zm arłym oficerze. I os byw a czasem sprawieni!wym sę
dzią. >
przestały już być „złotym intere»®11!^^!' Wiele natomiast zmian w tej l t nie nastąpi prawdopodobnie wraz kończeniem kryzysu gospodarcze#'^)' rego koniec przestanie przecież być tylko mrzonką ekonomistów ^ z ożywieniem Von'unktury i powr»' jgr*
dobrobytu, hasło motoryzacji PrZ> .
ii na sile.
W tedy znów motor zagrozi , . , zagładą. Atoli, jakg lyby dla
motoru nadal jeszcze będzie sie -H. P .“ — siłą konia.