• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1967, nr 7

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1967, nr 7"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

mm

iti

mmm

NR 7 1 0 6 7

„Jedność wśród ucz­

niów Pańskich jest świadectwem miłości łączącej ich ze soną w zajem nie i z Pa­

nem Jezusem Chry­

stusem . Oto dlacze­

go bez m iłości — mc nie znaczymy. Pan nasz Jezus Chrystus przyszedł na świat nie tylko po to, „auy szukać i zbaw ić” an- także, żeby rozpro­

szone dzieci Boże w jedno zgromadzić’'.

CHRZEŚCIJANIN

EWANGELIA - Ż Y C I E I M Y Ś L C H R Z E Ś C I J A Ń S K A - J E D N O Ś Ć ~ P O W T Ó RN E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A

(2)

C H R Z E Ś C I J A N I N

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA Rok z a ł o ż e n ia 1 9 2 9

W ar sz a w a,

Nr 7., lipiec 196 7 r.

TREŚĆ NUMERU:

NIE MOŻEMY NIE BYC

„ABY BYLI JEDNO”

CZYSTOŚĆ ŻYCIA

MIESZKAJ W JEZUSIE (19) JAN

Z ŻYCIA I DZIAŁALNOŚCI KAROLA FINNEY A

KURS BIBLIJNY...

„GŁOS EWANGELII” — AUD. 39 KRONIKA

WYDAWNICTWA KOŚCIELNE

M iesięcznik „C hrześcijanin” w ysyłany Jest b ezp łatn ie; w ydaw anie czasopism a um ożliw ia w yłącznie ofiarność Czytel­

ników . Wszelkie ofiary n a czasopism o w k ra ju , prosim y k ierow ać n a k onto:

Zjednoczony Kościół E w angeliczny: PKO W arszawa, N r 1-14-147.252, zaznaczając cel w płaty n a odw rocie blan k ietu . Ofia­

ry w płacane za granicą należy k iero ­ wać przez oddziały zagraniczne B anku P olska K asa Opieki, n a adres P rezy ­ dium R ady Z jednoczonego Kościoła Ewangelicznego w W arszaw ie, Al. J e ro ­ zolim skie 99/37.

Wydawca: Prezydium Rady Zjed­

noczonego Kościoła Ewangelicznego Redaguje Kolegium

Adres Redakcji i Adm inistracji:

Warszawa, Al. Jerozolim skie 99/37 Telefon: 28-68-94. M ateriałów nade­

słanych nie zwraca się.

RSW „Prasa”, Warszawa, ul. Sm ol­

na 10/12. Nakl. 4500 egz. Obj. 2 ark.

Zam. 1075. T-33.

N I E M O Ż E M Y N I E B Y Ć

W je d n y m z ostatnich n u m e ró w naszego czasopism a, w dziale „M łodziez w K o ściele”, k tó r y sporadycznie zasilany je st przez nieliczn e osoby z gro­

na m łodych, u k a za ł się a r ty k u ł „Nie m o że m y nie m ó w ić” — w ty tu le i w treści n a w ią zu ją cy do k la syc zn ej odp o w ied zi A p. Piotra. In te n c ję autora a r ty k u łu ze w szech m iar słuszną p o p ie ra m y i u zn a je m y.

W zw ią zk u z ty m a r ty k u łe m u m ie szc zo n y m w dziale „M łodzież w K oście­

le”, w z w ią z k u z. ogólnopolskim zja z d e m m ło d zie ży K ościoła w W arszaw ie i hasłem zja zd u : „ Ś w ię tym i bądźcie” i w Z w iązku ze służbą m ło d zie ży

ta k że podczas w a ka cji) p o św ięca m y ty c h k ilk a m.yśli.

1) Z ap ew n e, w u zn a n iu konieczności słu żb y S ło w e m bardzo w ażne je st przyp o m n ien ie: „Nie m o ż e m y nie m ó w ić ”. W szela ko dla p o d kreśle n ia ca­

łości p rzy p o m n ieć sobie m u sim y , że w szelk ie m ó w ie n ie poprzedzone być p ow inno o k re se m p rzy g o to w a w czy m , podczas którego: nie m ożna nie cze­

kać na łaskę z góry, nie można, nie m od lić się, nie m ożna nie m ilczeć i nie m o żn a nie u czyć się. T a k ie w e w n ę trzn e p rzyg o to w a n ie, p rzy g o to w a n ie się

„od śro d ka ” je s t ko n ieczn e. Do m ó w ie n ia , nie m o żn a w ięc w y ch o d zić bez p rzy g o to w a n ia , a to ty m w ięcej, że w ied zieć p o w in n iśm y : c o m a m y m ów ić.

2) P rzy k ła d ży cia A p . Piotra je st w ielce pouczający. Jego kla syc zn a odpo­

w ie d ź m iała m iejsc e dopiero po zesła n iu D ucha Św . P rze d tem je d n a k .,trw a li w szy sc y je d n o m y śln ie w m .odlitw ie” (DA 1,14) i „byli w szy sc y ra­

ze m na je d n y m m ie jsc u " (D Ä 2,1). M ów iący A p. P iotr nie był w ięc ka zn o ­ dzieją n ie p rzy g o to w a n y m do kazania; on zd o b y ł ju ż bow iem to do św ia d ­ czenie, że nie n a le ży m ó w ić, gdy je st się n iep rzyg o to w a n y m ! Ilek ro ć bo­

w ie m w c ześn iej brał się do m ów ienia, g d y była i nie była potrzeba, i m ó ­ w ił, b y po p ro stu m ó w ić — za w sze w y ch o d ziło źle. Ź le w yszło, gdy P iotr zaw cześnie za in icjo w a ł d o d a tk o w y w y b ó r d w unastego Apostoła, por. „ Trze­

ba w ięc b y je d en z tych ...” (D A 1,16 nn), ź le w y szło g d y m ów ił, w te d y gdy nie p otrzeba było m ów ić, w scenie nad je zio re m w czasie spotkania ze Z m a rtw y c h w s ta ły m P anem , por. „Panie, a co s ty m ? ” (J 21,21), żle, gdy m ów ił, a g d y trzeba było d y s k re tn ie m ilczeć, podczas O sta tn iej W ieczerzy;

por. „Nie zaprę się C iebie” (M k 14,31) i źle, gdy k r ó tk o p o te m zn o w u m ó w ił, ale m ó w ił fa łszyw ie, por. „Nie zn a m tego czło w ie ka ” (o P anu J e ­ zusie, w scenie zaparcia się: M k 14,71) i źle było, gdy m ó w ił w iele razy w cześniej, gdy m ó w ił bez po trzeb y, na gorąco, bez zasta n o w ien ia i bez przygotow ania. P rzy kła d ży c ia Ap. P iotra p o w in ien być bardzo poucza­

ją c y dla każdego chrześcijanina. N ie ka żd e m ó u ń en ie je s t kazaniem . 3) T a k w ięc m y sam i, na w zó r Ap. Piotra, zdobyć m u s im y w łasne dośw iad­

czenie; c o a p o te m k i e d y i w reszcie j a k m ó w ić, że b y w y ró sł z tego p o ży tek. W iele b ow iem je st sytu a cji, gdy na leży robić, gdy na leży działać, a gdy nie p o trzeb a m ów ić, lub gdy n a jp ie rw n a le ży działać, robić, — a dopiero p o te m m ów ić! O ty m , c.o i k ie d y i ja k m ó w ić poucza nas zaw sze Bóg oraz poszczególne sy tu a cje i w y d a rze n ia życia. P rzestrzeganie te j k o ­ lejności: nie m ó w ić nie p rzy g o to w a n y m , lub, nie m ów ić, g d y uprzednio na leży robić, działać, je s t n a jw a żn iejsze. N ie n a le ży m ów ić ta k że w tych razach, g d y sam Bóg żąda od nas byśm.y m ilczeli, lub b y ś m y trvsali w ci­

ch ej m o d litw ie, b y ś m y się u czyli, b y ś m y c zek a li na p o zw o len ie m ów ienia, b y ś m y robili. W ta k ic h razach, gdy m ó u ń m y sam ow olnie — z re g u ły pu- d łu je m y . M ów ić zaś na ro zk a z Pana,, m ó w ić, gdy nie m ożna m ilczeć, m ó ­ wić, g d y n a le ży m ó w ić — to nasza n iesłych a n ie w a żn a i odpow iedzialna służba, z k tó re j p o w in n iśm y zdaw ać sobie spraw ę, nie rezygnerwać i w n ie j trw a ć w iern ie i d okładnie. P rzy g o to w a n ie do słu ż b y S ło w e m jest p rzy g o to w a n iem d u c h o w o -in te le k tu a ln y m , techniczna znajom ość Biblii, rzecz bardzo w ażna, nie w ysta rc za je ln a k i nie w y cze rp u je zagadnienia;

trzeba znać raczej treść i ducha Z a k o n u i E w angelii, pism. proroków i apostołów , n iż ich literę. Bo litera m oże zabić, ale D uch ożyw ia.

4) W ięc, nie m o że m y nie m ów ić, (gdy trzeba), ale nie m o że m y nie milczeć, nie m o że m y n ie działać lub nie m yśleć o spraw ach ży c ia społecznego i nie m o że m y nie u czestn iczy ć w n im . Z a k re s naszego m ó w ie n ia m u s im y więc

;poszerzyć i dodać do niego działanie, b y ś m y nie u sły sze li w y ro ku : „mówią..., ale nie czyn ią (M t 23,3). Z n a czy to w s zy stk o , kró tko , że p o w in n iśm y być w szęd zie tam , gdzie m o że m y spełnić dobrą służbę, a ona polegać będzie na przem ia n , na m ó w ie n iu a n a w e t często bardziej w y m o w n y m od niego

(3)

„ABY JEDNO BYLI”

J a n 17, 1— 26

P owyższe słowa stanow ią fra g m en t m od- litw y P ana Jezu sa C hrystusa, m odlitw y z a ­ pisanej przez ew angelię J a n a w 17 rozdz. Mo­

dlitw a ta jest nazw ana A rcykapłańską, ponie­

waż C hrystus P an w y stęp u je jak o O rędow nik i przed Swoim odejściem ze św iata m odli się 0 „sw oich“. J e st to w ięc m odlitw a za uczniów

— w znaczeniu w szystkich w ierzących i w yzna­

jących C hrystusa Pana, por. „nie tylko za n i­

m i proszę, lecz i za tym i, którzy przez słow o ich uw ierzą w e m nie“ (w. 20).

W m odlitw ie tej Jezus C hrystus odróżnia

„sw oich“ od tych, k tó rz y do Niego nie należą.

Ju ż S ta ry T estam ent znał to rozróżnienie, dzie­

ląc ludzi na dw ie kategorie lud w ybrany, lud Boży, ten lud („ha’am ”) oraz narody — w zna­

czeniu pozostali ludzie („goim”). Ta zasada po­

działu przeszła także do Nowego Testam entu, ta k więc i tu ta j m am y uczniów C hrystusa, w y­

znawców, czyli Kościół oraz św iat. Do „swo­

ich“ czyli do uczniów i w yznaw ców skierow a­

ne były słow a: „Idźcie i czyńcie uczniam i w szystkie narody...“ (Mt 28, 19). Uczniam i, w y­

znaw cam i są więc ci wszyscy, którzy zostali w ybrani, w yw ołani ze św iata i tw orzą teraz Kościół (Ekklesia) — w y b ranych przez łaskę Boga Ojca (por. „ n ik t nie m oże przyjść do mnie, jeśli go Ojciec m ój nie pociągnie“). Da­

lej C hrystus Pan powiada, „kto do m nie p rzy j­

dzie, nie w yrzucę go precz“ . Oni byli Twoimi, powiada Pan, i opisując działanie Ojca zazna­

cza: „i m nie ich dałeś“ (por. w. 6); stw orzeni zostali oni przez Boga, jak i pozostali ludzie, 1 jako Jego tw ory stanow ią Jego własność.

Przyprow adzeni oni zostali przez Ojca do J e ­ zusa C hrystusa, k tó ry m a w ładzę nad całą ludzkością. Jezus C hrystus udziela więc życia tym w szystkim (por. „których mi dałeś“) i ci ludzie żyją teraz m o c ą ł ą c z e n i a s i ę z e S ł o w e m B o ż y m , gdy przyjm ują Słowo do sw ych serc — „Oto stoję u drzw i i kołaczę; jeśli kto usłyszy głos mój i otw orzy drzwi, w ejdę do niego i będę z nim wieczerzał, i on ze m n ą“ (Obj. 3, 20). Ludzie są żywi, dzięki m ocy łączenia się ze Słowem Bożym.

Jeden i jedyny Bóg, (bo nie m a trzech bo­

gów) oznacza jedną ale nie jed y n ą osobę Bożą

(por. „i Jezusa C hrystusa, któregoś posłał“) udzielał i udziela życia ludziom , którzy w ierzą w Jezusa. Poniew aż Bogo-człowiek Jezus C hry­

stus żyje przez Ojca i jak o Syn „m a żyw ot w Sam ym sobie“, ta k sam o i m y żyjem y przez Zbaw iciela, k tó ry w skrzesza nas do życia —

„Bóg, będąc bogaty w m iłosierdzie, przez w iel­

ką sw ą miłość, jak ą nas um iłow ał, i to nas um arły ch n a sk u tek w ystępków , razem p rzy ­ w rócił do życia z C hrystusem — bo łaską je ­ steście zbaw ieni! — i razem w skrzesił i razem posadził na w yżynach niebieskich — w C hry­

stu sie Jezusie...“ (por. Ef. 2,4— 6 wg Biblii Ty­

nieckiej). Jezus C hrystus będąc źródłem życia naszego, zarazem u trz y m u je owo życie w nas (por. „dał życie"). W ierzący w Boga, w Jezusa C hrystusa żyją otrzym anym pokarm em . A tym pokarm em jest sam Jezu s C hrystus — chleb żyw ota. Łaską Bożą jesteśm y przyprow adzeni do Niego, przyciągnięci i otrzym ujem y pomoc, w zm ocnienie w słabościach, upadkach i grze­

chach. A On sam, żeby w yratow ać nas od

„w tórej śm ierci”, od grzechu i szatana — dał, ofiarow ał za nas Siebie samego, kiedy u m arł na K rzyżu (por. „A lbow iem zapłatą za grzech jest śm ierć, ale darem łaski Bożej je s t żyw ot wiecz­

ny w C hrystusie Jezusie, P a n u naszym “. Rzym 6, 23). Za nas w ięc u m arł On niew inny, i stał się „naszym grzechem “, On k tó ry żadnego grzechu nie uczynił, został pogrzebany i trz e ­ ciego dnia zm artw ychw stał, ażeby nas oczyścić i daje nam Sw oje ciało i o fiaru je nam Sw oją krew w y lan ą na zgładzenie naszych grzechów, na oczyszczenie nas i dla naszego zbaw ienia.

I gdy tak spoglądam y przez w iarę na Jezusa C hry stu sa ukrzyżow anego za nasze grzechy, gdy p rzy jm u jem y dzięki łasce Bożej Jego ciało i k rew — dostępujem y uspraw iedliw ienia i po­

jed n an ia z w ielkim i w szechm ogącym i św ię­

ty m Bogiem Ojcem. Moc krw i C hrystusa om y­

w a i oczyszcza nas, Jego moc sta je się naszym udziałem , że stajem y się now ym stw orzeniem dzięki tch n ien iu D ucha Bożego. Ja k o nowe stw orzenie, odrodzeni now i ludzie, o trzym uje­

m y now e serce, nowego ducha, now e m yśli, a życie nasze zaczyna rodzić nowe, dobre owo­

ce. W szystko co było sta re przem inęło, oto

„w szystko stało się now e“, przez Boże działa­

nie w nas. Ci now i ludzie, odrodzeni i pojedna­

ni z Ojcem zostali posadzeni „na w yżynach niebieskich w C hrystusie Jezu sie“ (Ef. 2, 6). Ci żyw i i odrodzeni ludzie tw orzą na ziemi orga­

nizm Kościoła, ciało C hrystusow e (por. „Albo­

w iem przez jednego Ducha m y wszyscy w je d ­ no ciało jesteśm y ochrzczeni ... i wszyscy n a­

pojeni jesteśm y w jednego D ucha“, 1 Kor. 12, 1). To w łączenie do Kościoła i nap ełn ien ie D u­

chem następ u je pod w pływ em działania łaski i Słowa Bożego, i jest ono zaw arciem nowego, wiecznego, przym ierza z Bogiem, w k tó ry m (w przym ierzń) — „lu d Jego jest dobrow olny“ . O ddanie się Je m u je s t dobrow olne i to jest ta cudna operacja serca, rew olucja dokonująca się w sercu. To przecie w sercu m usiał mieć każdy uczeń przed aktem przyłączenia do K o­

(4)

ścioła. Apostoł Tomasz kiedy przeżył to błogo­

sław ieństw o w yznał przed w szy stk im i: „P an mój i Bóg m ój!“. T eraz będzie więc to dla nas w yraźne i jasn e to, co nam m ów i Bóg przez Swoje słowo. Bóg jest „nasz“, a m y jesteśm y

„Boży“ — należym y do Niego.

J a k Jezus C hrystus posłany b ył n a św iat przez Ojca, tak teraz On Jezus C hrystus posy­

ła swoich uczniów w św iat i udziela im Swego au to ry tetu , Sw ojej m ocy i On zachow uje ich w Swoim Słowie. Stąd też C hrystus Pan, w m odlitw ie arcy k ap łań sk iej, prosi t y l k o za nimi, za uczniam i, a nie za św iatem (w. 9.10.15.

17). C hrystus P an prosi Ojca, żeby uczniow ie Jego zachow ani byli w świecie, a m odlitw a ta dotyczy w szystkich Jego uczniów, w e w szy­

stkich czasach; dotyczyła tych, k tórzy tow a­

rzyszyli Mu na ziemi, za Jego życia w ciele, dotyczy także nas w szystkich, którzy spełnia­

m y w arunek uczniostw a. C hrystus nie m odli się jednakże tylko o zachow anie uczniów w świecie, o zachow anie ich w im ieniu Ojca (w.

12.12.15). N ie tylko o zachow anie ich w Słowie (w. 8.14), ale także o zachow anie ich w p ra w ­ dzie, w jedności i w chw ale. Uczniowie zosta­

ją posłani do św iata, dla zw iastow ania cudow ­ nej Ew angelii (w. 18) i żeby w ypełnić to w iel­

kie zadanie, potrzeba żeby zachow ani byli w praw dzie (w. 17), a to w ty m celu, by „m i­

łość, k tó ra była w Jezusie C hrystusie, była także w Jego uczniach, i przez św iadectw o m i­

łości, żeby św iat m ógł poznać obecność C h ry ­ stusa w śród uczniów. W yrazem tej miłości, tej obecności P an a w śród uczniów jest jedność uczniów. Przez tę jedność dopiero poznać m o­

że działanie Boga, Jezusa C hrystusa i przez jedność uczniów św iat m oże zacząć w ierzyć Bogu. Jedność uczniów jest więc ta k koniecz­

na dla pozyskania św iata dla Boga (por. w.

21.22.23).

Jedność w śród uczniów P ańskich jest więc św iadectw em m iłości łączącej ich ze sobą wza­

jem nie i z Panem Jezusem C hrystusem . Oto

dlaczego bez m iłości — nic n ie znaczym y (por.

rozdz, 13 L istu I do K oryntian). Po w ypełnie­

niu przez uczniów spoczyw ającego n a nich za­

dania, czeka ich w niebie jedność z C h ry stu ­ sem w chw ale, jak na ziem i łączyła ich jedność w miłości, w praw dzie, w Słowie, w Im ieniu Ojca i w Duchu, — por. „albow iem czasu sw e­

go żąć będziem y, jeżeli się nie znużym y“ (Gal 6,9). W chwale, w społeczności z C hrystusem P an em żyć będziem y nie ustaw aj ąc.

„I objaw iłem im im ię Tw oje, i objaw ię, aby miłość, któ rąś m nie um iłow ał, w nich b y ­ ła, i ja w n ic h “ (w. 26). W Im ieniu Ojca, w Słowie, w praw dzie, w Duchu, w m iłości i w jedności pow inni (w y)trw ać uczniow ie — po­

niew aż czeka ich społeczność z C hrystusem P anem w chw ale. Jako Jego uczniow ie rów ­ nież i m y pow inniśm y świadcząc o Nim łączyć się w jed n ą ew angeliczną rodzinę. Pow inniś­

m y w yraźn ie zdać sobie spraw ę, że w szelkie podziały są z ludzi a n ie z Boga.

W naszych czasach, k tó re są czasami osta­

tecznym i, jesteśm y też św iadkam i tego dążenia do jedności w śród w szystkich w yznaw ców J e ­ zusa C hrystusa żyjących na całej ziemi. To jest w ielka łaska Boża, że uczniow ie Pańscy zaczynają coraz lepiej rozum ieć tę praw dę, że św iat ty lk o w ted y będzie m ógł uw ierzyć Bogu, p rzyjąć poselstw o cudow nej Ew angelii, gdy ci, k tórzy są „jego“ trw ać będą w jedności; gdy będą jedno. D latego ta k bardzo nam się roz­

chodzi o to, żeby objaw iła się praw dziw ość te ­ go św iadectw a, że jest jed en Lud Boży, i żeby przez jedność L udu Bożego św iat m ógł poznać, że Bóg je s t m iłością oraz że gdzie ta miłość objaw ia się, tam jest praw da, k tórej potrzebują i poszukują ludzie; wreszcie, żeby przez św ia­

dectw o p raw dy i m iłości w szyscy m ogli po­

znać, że P a n nasz, Jezus C hrystus przyszedł na św iat nie ty lk o po to, „aby szukać i zba­

w ić“ ale także, „aby rozproszone dzieci Boże w jedno zgrom adzić?“.

Stanisław Krakiewicz

C Z Y S T O Ś Ć Ż Y C I A

adszedł czas, gdy poczu­

cie odpowiedzialności z m u ­ sza nas do zabrania głosu, k tó ­ ry ja k głos trąby pow inien u- przedzić o grożącym poważnymi niebezpieczeństw ie. Czasy obe­

cne, to czasy m oralnego upad­

ku i rozpusty. Ś w ia t je st zala­

n y pożądliwościami. P rzyzw o i­

tość, panująca, do niedaw na — odrzucona. W olne zaspakajanie zm ysłów byw a uspraw iedliw ia­

ne przez większość. D rzem iący ogień nam iętności rozdm uchu­

je się przez brukow e powieści i zepsute film y , celem których

je s t rozbudzenie zm ysłow ości.

Sam e tylk o pla ka tyi zdolne są podniecić niezdrow ą ciekawość.

B ezw zględne rów nież źródło po ku sy znajduje się n iew ą tp li­

w ie w n iesk ro m n y m ubiorze kobiety.

W tyc h okolicznościach ż y ­ cia w spółczesnego chrześcijanin na k a żd ym kro ku jest narażony na doświadczenia, i dlatego po- ivinien w zm óc czujność ducho­

wą, b y nie ulec pokusie. O- chrzczeni D uchem Ś w ię ty m — ja k określam y ludzi m ających udział w przeżyciu o charakte­

rze zielo n o św ią tko w ym — nie są w yłą czen i od ty c h dośw iad­

czeń. W śród chrześcijan istn ie­

je bow iem niebezpieczne i c h y ­ tre zabłądzenie, które u tr z y m u ­ je, że głębokie przeżycia du­

chow e uw alniają nas od po­

kus. Nie p o k ryw a się to z pra­

w dą, a ponadto pogląd laki jest bardzo niebezpieczny, g d yż o- slabia czujność.

F akt w ielkich p rzeżyć d u ­ chow ych niczego jeszcze nie do­

w odzi. Piotr zaparł się C h ry­

stusa, chociaż b ył z N im na Górze P rzem ienienia. R ów nież fa k napełnienia D uchem Ś w ię ­ ty m nie zabezpiecza człow ieka

(5)

przed popełnieniem naw et n a j­

cięższego grzechu. Dawid, len twórca najp iękn iejszych psal- m ów , dopuścił się grzechu cu­

dzołóstwa gdy nie czuwał.

W ysokie stanow isko głosicie­

la Słow a Bożego też nie gw a­

rantuje w olności od dośw iad­

czeń. Paw eł będąc na w et apo­

stołem, 'doskonale sobie z tego zdawał sprawę i dlatego z n ie ­ walał sw oje ciało. C hrześcija­

nie, jako ci, w któ rych m ieszka Duch B oży pow inni pam iętać o tym , że ciało ich jest św iątynią Ducha Św iętego.

W szyscy wierzący, a szcze­

gólnie kaznodzieje i stojący na czele starsi bracia p o w inni pa­

m iętać o te j sprauńe, g d yż ża ­ den grzech nie ru jn u je ta k ż y ­ cia i nie kala św iadectw a, ja k grzech nieczystości. Grzech ten pokala toszystko. Grzech ten będzie się mścił nad każdym . Ś w ia t m oże grzeszyć i naw et śmiać się z tego grzechu, ale od chrześcijanina, a od głosiciela Słowa Bożego w szczególności oczekuje się innego usto su n ko ­ wania się. K aznodzieja oskar­

żony o grzech niemoralności straci na zawsze zaufanie, choć~

by naw et i odpokutow ał sw ój grzech. Dlatego w ięc pracow nik na N iw ie P ańskiej pow inien strzec się niem oralności jak. o- gnia.

. C hcielibyśm y podać kilka loażnych w skazów ek w tej d zie­

dzinie: 1. Z ew zm ożoną gorli­

wością w szyscy w ierzący po­

w inni czuwać i m odlić się, by nie wpaść w pokuszenie (M k 14,48). P o w in n iśm y zaw sze zwracać uwagę na to, na co <?- czy nasze patrzą, czego u szy słuchają oraz czego dotykają się nasze ręce. N a jlep szym środ­

kiem przeciw nieczystości, jest m yślenie o tym , co czyste i spraw iedliw e (Fli. 4,8). Jest rzeczą niebezpieczną w zb u d za ­ nie w sobie chęci i pożądliw o­

ści patrząc na to, co nie p r z y ­ stoi (Jak 1,14). Ś ro d kiem do zw ycięstw a nad pokusą je st sa­

mozaparcie i ukrzyżo w a n ie własnego ciała. N ależy unikać w szystkiego, co m oże osłabić

nasz w e w n ę tr z n y opór. Cena czystości nie jest lania.

2. P o w in n iśm y sobie na­

w za jem pomagać w spraw ie zachowania czystości. N ale­

ż y unikać niezd ro w ych i n ieczysty ch rozm ów i p o tę ­ pić takow e. Jeśli kto ś z w ierzących zachow uje się n ie ­ przyzw oicie w sto su n k u do o- soby odm iennej płci, m u s im y starać się znaleźć okazję, by po­

uczyć (Żyd. 10,24). S io stry po­

w in n y unikać noszenia n ieskro ­ m n y c h ubiorów , które mogą w zbudzać podniecenie, chociaż­

b y w ym agała tego aktualna moda, g d y ż m ogą one stać się czasem n a w et nieśw iadom ie, środkiem p o kusy. W k a żd y m pokuszeniu, v jy w o la n y m zacho­

w aniem się lu d zi w in n e są za­

w sze dw ie strony. Jedna — w m om encie p o k u sy w y k a zu je słabość, druga zaś p r z y c z y ­ nia się do zrealizow ania tego w grzech odejm ując u stro n y przeciw nej silę oporu. Jed yn ie w bardzo rzadkich w ypadkach w ina je s t całkow icie po jed n e j stronie.

3. U sługujący S ło w em B o­

ż y m p o w inni być szczególnie o- strożni w sto su n ku do osób in­

nej płci, naw et w te d y, gdy p e ł­

nią sw ój w zn io sły obowiązek.

W skazane jest, b y nie p rz e b y ­ wać w m iarę m ożności sarn na sam z osobą in n ej płci, n a w et w ted y, gdy prow adzi się roz­

m o w y na tem a ty duchow e. N aj­

lepiej ro zm o w y takie prow adzić 'przed zgrom adzeniem lub po zgrom adzeniu nie unikając in­

n ych osób. To samo odnosi się do w iz y t dom ow ych. W edług ogólnej zasady siostry p o w in ­ n y odwiedzać siostry, a bracia

— braci. P rzełożony zm o ra do­

brze postąpi, jeśli odwiedza, siostrę w to w a rzystw ie inn ej osoby starszej. O czyw iście, oko­

liczności m ogą zm ien ić zasady, ja k na p rzykła d w czasie od­

w ied zin osób chorych i star­

szych. A le i w ted y zalecana jest ostrożność. Zw łaszcza przy w kładaniu rąk n a leży zacho­

w yw a ć szczególną czystość.

Z w y k le rękam i d o tyka się gło­

w ę lub plecy, działanie bowiem.

tego a k tu polega na sile ducho­

w e j a nie fiz y c z n y m d o tkn ię ­ ciu.

4. K aznodzieja pow inien zwracać uw agę na sw oje s ł o ­

wa. Szczególnie po w in ien być ostrożny p r z y p u b lic zn y m po­

ruszaniu zagadnienia płci. N ie­

u m ie ję tn e dokonyw anie porów ­ nań m ię d zy narodzeniem d u ­ c h o w y m a n a tu ra ln y m nie po­

w inno m ieć m iejsca na p u b li­

c zn y m zgrom adzeniu.

P iszącem u te słow a p r z y ­ padło dośw iadczyć nie mało n iem iły ch uczuć p rzy słucha­

niu, g d y bracia w n ieu m ie jętn y sposób głosili na podobne te ­ m aty. K aznodzieja m oże m ó ­ wić otwarcie o grzechu, bez om aw iania jed n a k szczegółów.

Zaw sze m ożna przeprow adzić porów nanie zgodnie ze S łow em B ożym m ię d zy grzechem d u ­ c h o w ym a fizy c zn y m , ale trze ­ ba tem at ująć pow ażnie i od­

pow iednio do m iejsca i czasu.

5. M u sim y zaw sze popie­

rać nauczanie o b ezw arunko­

w e j św iątobliw ości i p rzestrze­

gać przed sk u tk a m i nieuśw ięco- nego życia w ierzących. P ow in­

n iśm y potępić z całą stanow ­ czością poglądy tych, k tó rzy chcą przedstaw ić grzech m niej g rzeszn y m i to na podstaw ie sw oich rzek o m yc h objawień.

P a m ięta jm y zaw sze, że ani „da­

r y ”, ani „objawienia”, ani

„przeżycia” nie czyriią nas św ię ty m i przed Bogiem . M ylą się ci, k tó rzy sądzą, że p o m y ­ ślne głoszenie Słow a Bożego czyn i ich życie p r z y je m n y m Bogu. Nie! Zycie, które Bogu się podoba, m usi być zasłużo­

ne. Ci, k tó rzy to sobie inaczej w yobrażają, z przerażenia obu­

dzą się w dniu Sądu, Biorąc pod uw agę p o trzeby czasu, w in ­ n iśm y w raz z Ew angelią głosić rów nież konieczność prow adze­

nia życia św iętobliw ego.

W edług Donalda Gee opracował:

Sergiusz W aszkiewicz

(6)

19. MIESZKAJ W JEZUSIE tu c ie r p ie n ia c h i tru d n o ścia ch

„K ażdą la torośl, k tó ra p rzynosi owoc, oczyszcza, ab y obfitszy owoc p rzy n o siła” .

J a n 15,2

W

'ale j przy ro d zie nie m a k rze w u , k tó ry by ta k się lada w ał do obrazow ego p rz e d sta w ia sto su n k u człow ieka do Boga, ja k k rz e w w in n y ; n ie m a też in ­ nego krzew u , którego owoc i sok byłby ró w n ie po ­ żyteczny, ożyw iający i pob u d zający zarazem . A le nie m a też drugiego takiego, którego m aturalne p ęd y m o ­ gą być ta k szkodliw e i ta k p leniące się, że n a d a ją się tylko do spalenia.

Ż adna in n a ro ślin a nie p o trze b u je zarów no n ie u ­ stannej, ja k i ra d y k a ln ie oczyszczającej p rac y noża.

Ż ad n a in n a ro ślin a nie je st t ab zależna od tro sk liw e j opieki, ale jeżeli tę znajdzie, to w y n ag rad z a ogrodnika obficiej n iż ja k a k o lw ie k inna. W tym p o ró w n a n iu o w innej m acicy, k tó reg o Z baw iciel używ a, w spom ina tylko jed n y m zdaniem o konieczności oczyszczenia l a ­ torośli i o błogosław ieństw ie z tego płynącym . Ale ileż św ia tła w ylew a się z tego jedynego zdania n a n a ­ szą ciem ną ziemię, k tó ra i dla w ierzących je s t p ełn a bólów i cierpień. J a k a b ogata n a u k a i pocieszenie dla cierpiącej lato ro śli w godzinie boleści: „każdą lato­

rośl, która przynosi owoc, oczyszcza, aby obfitszy owoc przynosiła". W ta k ich słow ach uczy Jezu s Sw ój lud, że w dośw iadczeniach, w k tó ry ch tak łatw o o osłabie­

nie zaufania do Pana i o przerwanie sw ego pozosta­

wania w Jezusie, p o w in n a usłyszeć głois Boży, zachę­

cający do tym ściślejszego trz y m a n ia się P an a. Tak, mój bracie, w łaśn ie w okresach dośw iadczeń — pozo­

sta ń w Jezusie!

M ieszkaj w Jezusie! Ten w łaśn ie cel chce osiąg­

nąć Ojciec, gdy zsyła cierpienie. W czasie silnych w i­

chrów drzew o zapuszcza głębiej korzenie. W czasie o rkanu m ieszkańcy pozostają w e w n ą trz doimu i c ie ­ szą się ze swego sch ro n ien ia. T ak też O jciec p ra g n ą łb y nas przez cierpienia w prow adzić głębiej w m iłość Jezusa. Nasze serca mają naturalną skłonność do od­

dalania się od Niego. P ow odzenie i ze w n ętrzn e su k c e­

sy za jm u ją serce i zad o w alają n a s aż n a d to atw o, za­

ciem niają w zrok duchow y i czynią n as niezdolnym i do p rzeb y w an ia w społeczności z Jezusem . I dlatego Ojciec litu ją c się n ad n a m i i dla naszego dobria zbliża się do nas z jak im ś dośw iadczeniem , aby odebrać o ta ­ czającem u nas św iatu w szelki w abiący nas w dzięk, aby też dać n am odczuć w y ra źn iej n a sz ą grzeszność;

trąc im y w ów czas p rag n ie n ie tych p rzyjem ności, k tó re były dla nas niebezpieczne. Bóg czyni to z n adzieją, że jeżeli w czasie bolesnych przeżyć znajdziem y w Jezusie nasz odpoczynek, to zdecydujem y i za p rag n ie­

m y pozostaw ać w Jezusie i w ok resie pow odzenia.

P a n Bóg ta k gorąco p rag n ie naszego szczęścia, że ja k k o lw iek n ie ch ę tn ie nas zasm uca, je d n a k n ie oszczę­

dza nam bolesnego dośw iadczenia i sm agania, jeżeli tylko to może siklonić ukochane dziecię, aby pozostało w Jego S ynu um iłow anym . M iła w ierząca duszo, proś

0 łaskę, abyś w. każdej p ró b ie, ta k w ielkiej ja k i m a ­ łej, w id ziała rę k ę O jcow ską, k tó ra ci w sk az u je Jezusa, m ów iąc: pozostań w Nim!

P ozostań w Jezusie, a d o s t a n i e c i s i ę w u d z i a l e c a ł e b o g a t e i o b f i t e b ł o g o s ł a ­ w i e ń s t w o , j a k i e P a n p r z y g o t o w a ł d l a c i e b i e p r z e z c i e r p i e n i e . Z am iary m ąd ro ści Bożej s ta n ą się jaśniejsze, zau fan ie do Jego n ie­

zm iennej m iłości w zm ocni się a p rz e z m oc Jego D u ­ cha spełni się ta k że o bietnica: „Ale T en Iku pożytkow i naszem u n as karze, abyśm y byli uczestnikam i św ięto- bliw ości Jego” (Żyd. 12,10). P ozostań w Jezusie, a przez tw ój krzyż będziesz m ia ł społeczność z Jego krzyżem 1 uzyskasz dostęp do Jego ta je m n ic do tajemnicy przekleństw a, k tó re P a n Jezu s niósł za ciebie, tajem ­ nicy obumarcia dla grzechu, w k tó re j te ż m ożesz m ieć dział, tajem nicy Jego m iłości, dzięki k tó re j, jako w spółczujący a rc y k a p ła n p rzeszed ł ta k że w szystkie tw o je cierpienia. P ozostań w Jezu sie, a sta n ie sz się coraz w ięcej p odobny d o swego kochanego M istrza w Jego cierpieniach, doznasz też z błogością, ja k p ra w ­ dziw a i d e lik a tn a je st Jego m iłość. P ozostań w Jezusie a w piecu ognistym zobaczysz „jednego, podobnego S y ­ now i Bożem u" ja k nigdy p rze d tem ; tu w łaśn ie zostaje złoto oczyszczone od szlaki a dokonane p rzepalenie, dzięki k tó rem u zo stanie w y k sz ta łto w a n y w tobie ob­

ra z Jezusa. O! p o zo stań w Jezusie, a moc cielesności zostanie w tobie złam ana, niecierpliw ość i sam owola starej natury ukrzy żo w an a, aby dać m iejsce cichości i pokorze Jezusow ej w tobie.

W ierząca dusza może przechodzić przez w iele cier­

p ie ń a m im o to n ie odnieść żadnych korzyści, an i b ło ­ gosław ieństw a. T ylko w p o zo staw a n iu w Je zu sie leży ta je m n ic a m ożliw ości p rz y ję c ia , n a sw ą w łasność w szystkiego, co n am O jciec p rze z k a ra n ie chciał da­

row ać.

P ozostań w Jezu sie a znajdziesz w N im p e w n ą i c a ł k o w i t ą p o c i e c h ę ! U ciśnieni najczęściej p ra g n ą p rze d e w szy stk im pociechy a dopiero potem bło g o sław ień stw a cierpienia. O jciec ta k b ardzo n as m iłu je, n a w e t gdy m usi n a s dośw iadczać cierpieniem , to Jego głów nym celem je st, aby dośw iadczenie p rz y ­ niosło p raw d ziw y i trw a ły owoc, p rz y tym je d n a k nie zapom ina udzielić nam pociechy. Je że li pociesza, to czyni to w ty m celu, aby bolejące serce zw róciło się k u N iem u po to, a b y w ejść w błogosław ieństw o spo­

łeczności z Nim; jeżeli zaś chw ilow o odm aw ia pocie­

chy, to Jego za m ia r m im o to, je st ten sam . U dzielając nam Swej św iętości, ud ziela n am praw d ziw ej pocie­

chy. D uch Ś w ięty je s t Pocieszycielem nie tylk o dla­

tego, że m oże n am p o d su n ąć pocieszające m y śli o m i­

łości Bożej, ale p rzede w szy stk im dlateg o , że mas uświęca i doprow adza do ścisłej łączności z Bogiem,

(7)

naszym Zbaw cą. Uczy nas i pom aga nam do p o zo sta­

w ania w Jezusie, a to je st n ajlep szą pociechą. W J e ­ zusie zostało nam objaw ione serce O jcow skie, a w y ż­

szej pociechy nie m a n ad tę, ja k odpocząć n a p ie rsi Ojca; w Jezusie je st objaw iona hojność m iłości Bożej, połączona z delik atn o ścią m acierzyńskiego m iło sie r­

dzia i tkliw ości, a cóż może być b ardziej p o ciesz ają­

cego? w Nim otrzy m u jesz tysiąckroć w ięcej, niż u tr a ­ ciłeś, tu widzisz, że Bóg zabrał ci coś, aby rozszerzyć tw oje serce i uczynić w nim m iejsce n a p rzy jęcie cze­

goś w ielo k ro tn ie lepszego. W N im zostaje cierpienie uśw ięcone i zam ienia się n a p rze d sm ak w iecznej w sp a ­ niałości; w cierp ien iu odpoczyw a n a d nam i D uch, k tó ­ ry jest. D uchem chw ały i Bożym. D iecię Boże, p ra g ­ niesz pociechy w cierpieniu? P ozostań w Jezusie!

P ozostań w Jezusie, a p r z y n i e s i e s z w i e l e o w o c u . Jeżeli o g red n ik sadzi w in n y krzew , to m y śli 0 owocu, tylko o owocu. In n e d rzew a m oże sadzić dla ozdoby, dla cienia, dla u zy sk an ia d re w n a , ale w in n y krzew sadzi tylko dla owocu. P a trz y w ięc na k ażdą latorośl, aby w iele, ja k n ajw ięcej owocu przyniosła.

Pozostań w Jezu sie w czasach cierpienia, a i ty p rz y ­ niesiesz w ięcej owocu. G łębsze doznanie zm iłow ania Je zu sa i m iłość O jca będzie cię ty m w ięcej pobudzała do tego, aby żyć n a Jego chw ałę. O ddanie P a n u sa ­ m ego siebie i swej w łasnej w oli w cierp ien iu uzdolni cię do um iejętności w spółczucia z cierpieniem innych, a jednocześnie skruszenie się, k tó re je st n astę p stw e m k a ra n ia , pobudzi cię do tego, aby być słu g ą w szy st­

kich, ta k ja k P an Jezus. Św iadom ość tego, że Ojciec przez oczyszczenie p ra g n ie przez ciebie uzyskać w ię ­ cej owocu, doprow adzi cię do tego, aby oddać się Mu n a nowo i całkow iciej niż k ie d y k o lw iek p rze d tem , 1 aby postaw ić sobie ty lk o j e d e n c e l w życiu:

głosić bliźnim Jego cudowną m iłość i przelewać ją na nich! T ylko n a te j drodze nauczysz się błogiego zapom i­

n a n ia o sobie, a sam otność w cierp ien iu i oderw anie od codziennych zajęć w y k o rz y sta sz d la d o b ra innych!

M iły w spółpielgrzym ie! pozostań w Jezusie w czasie cierpienia. Jeżeli w idzisz, że boleść nadchodzi, sp o tk a j ją przyobleczony w Jezu sa, a gdy ju ż przyjdzie, to w iedz że Jezus jest ci bliższy niż ona, a jeżeli p rz e ­ m inie, pozostań n a d a l w Nim. N iech ta m yśl Jezusa m ów iącego o oczyszczeniu la to ro śli, i p rag n ie n ie Ojca, k tó ry oczyszcza, będzie ta k że tw o ją m y ślą: ,,K aż d ą l a ­ torośl, k tó ra przynosi owoc, oczyszcza, aby o b f i t s z y o w o c p r z y n o s i ł a ” !

W ten sposób czasy cierp ien ia sta n ą się dla ciebie czasam i kosztownego błogosław ieństw a, p rzy g o to w a­

n iem do najwyższej owocności. W ścisłej społeczności z Synem Bożym, głębiej w prow adzony w zrozum ienie Jego m iłości i łaski, utw ierd zo n y w. tej błogiej p e w ­ ności, że On należy do ciebie, a ty do Niego, całkow i­

cie nasycony przez Niego i zupełniej Je m u oddany niż k ie dykolw iek, sta n ie sz się oczyszczonym naczyniem do u ży tk u M istrza i p rzygotow anym do każdego do ­ brego uczynku. W ierząca duszo, s ta ra j się nauczyć tego, że w cierp ien iu -twym p ierw szym , je d y n y m i b ło ­ gim zadaniem , je s t pozostać w Jezusie! P rz eb y w aj często- -sam n a sam z Nim. S trzeż się pociechy i u spo­

k o je n ia, k tó re ci św ieccy p rzy ja cie le dać m ogą. N iech Jezus będzie tw ym je d y n y m P rz y jac ielem i Pocieszy­

cielem . Ciesz się z zapew nienia, że owocem tw ego d o ­ św iadczenia będzie ściślejsze połączenie z Nim, i ob­

fitszy owoc, gdyż te n sam O grodnik cię oczyszcza, k tó ­ ry też i zapew nia każdej duszy, k tó ra się p o d d aje z m iłością Jego p rac y , sp ełnienie jej p rag n ień ,

tłu m . S-t. L ip iń sk i A. Murray

P O S T A C I E B IB L IJN E

J a n

J

AN był synem Zebedeusza i Salom e (Mt. 4,21; 27,56;

10,2; Mk. 10,35) oraz bratem Jak u b a Starszego, k tó ry pod­

czas panow ania H eroda A gryp- py poniósł śm ierć m ęczeńską, o czym czytam y w księdze Dziejów A postolskich (12,2) Ojciec J a n a b ył rybakiem ga­

lilejskim , łow ił ry b y w jezio­

rze G enezaret i praw dopodob­

nie m ieszkał w Betsaidzie. Ze­

bedeusz z atru d n iał w swoim rzem iośle oprócz swoich synów także najem ników (por. Mk 1,20). M atka Jan a, Salome, n a ­ leżała do kobiet, k tó re często tow arzyszyły Jezusow i w Jego w ędrów kach i służyły Mu też sw oją m ajętnością (por. Łk.

8,3). Salom e b yła w śród kobiet, k tó re po śm ierci Jezusa naku- piły olejków i in nych środków do zabalsam ow ania zwłok. W dom u Jan a, po śm ierci Jezusa przebyw ała M aria, m atk a J e ­ zusa, pow ierzona opiece Jan a.

Rodzina Zebedeusza należała w ięc do najbardziej sp rz y ja ją ­ cych Jezusow i rodzin rybackich w Galilei. O ojcu rodziny — Zebedeuszu, w zasadzie nic nie­

wierny, jed y n ie to, że nie sprze­

ciw iał się synom swoim , k tó­

rzy należeli do w ąskiego grona uczniów Jezusa. M atka n a to ­ m iast b ra ła żyw y udział w działalności Jezusa, służąc Mu sw oją m ajętnością. W ydaje się, że J a n był pierw szoplanow ą

postacią w rodzinie, był też pierw szym w ysłannikiem po­

selstw a o nadchodzącym K róle­

stw ie, którego sam stał się uczestnikiem . J a n już w cześ­

niej zapoznał się z Janem Chrzcicielem i był jego uczni ergi i św iadkiem w ielu św iadectw J a n a o nadchodzącym C h rystu­

sie. J a n zapoznał się z Jezusem w dolinie Jo rd an u , zaraz po Jego chrzcie. O owym. spotka­

niu pisze w pierw szym rozdzia­

le sw ojej E w angelii i choć w y­

m ienia ty lk o A ndrzeja, to czy­

tając uw ażnie dow iadujem y się, że ta druga osoba niew ym ie- niona z im ienia nie jest n ik t in n y ty lk o on sam. W ty m cza­

sie J a n już w rócił do swojej rodziny i do swego zawodu, lecz spotkał się z Jezusem . J e ­ zus poznał go i pow ołał do Sw ojej służby. Z araz też został pow ołany i jego b rat.

J e st pew ne, że Ja n , gdy został pow ołany przez Pana, b ył człow iekiem m łodym . Szko­

(8)

ła Ja n a Chrzciciela była dla riiego przygotow aniem tylko do C hrystusa i J a n podobnie jak i inni uczniow ie nie w niósł z sobą nic oprócz posłuszeństw a i pokory. Obcowanie z Jezusem nacechow ane pełną miłością, było dla niego konieczną szko­

łą praw d y i posłuszeństw a. Ja n z n a tu ry swojej był bardzo w rażliw y i uczuciowy, ale je­

go sposób bycia był bliższy J e ­ zusowi, lecz i on m usiał n a ro ­ dzić się n a nowo, to znaczy w Jezusie C hrystusie pow stać do nowego życia. Jezus darzył J a ­ na, jego b rata oraz P io tra szcze­

gólnym zaufaniem i dlatego by­

li oni św iadkam i niezw ykle w ażnych w ydarzeń w życiu Pana. P io tr i J a n ze swoim b ratem byli św iadkam i w zbu­

dzenia z m artw y ch przez Je z u ­ sa córki przełożonego synagogi, Ja ira (Mk. 5,37). Także ci sa­

mi uczniowie, Piotr, Ja k u b i Ja n byli św iadkam i pełnego ta ­ jem nicy cudownego przem ie­

nienia Jezusa na górze Tabor (Mt. 17,1). I ponow nie ci sam i trzej uczniow ie są z Jezusem w G etsem ane podczas Jego w alki w m odlitw ie (Mt. 26,37).

J a n d yskretnie określa siebie jako „tego, którego Jezus m i­

łow ał“ (por. J a n 13,23). Pozo­

stali uczniow ie na czele z Pio­

trem , uw ażali Ja n a za szcze­

gólnie w iernego Jezusow i. Po­

tw ierdzeniem tego zaufania ja ­ kim darzył Jezus Ja n a, był fak t zlecenia opieki n a d M arią, m atką Jezusa w łaśnie Janow i.

J a n odpłaca za to zaufanie i m iłość bezw zględnym pośw ię­

ceniem i w iernością. W praw ­ dzie podczas aresztow ania J e ­ zusa J a n w raz z pozostałym i uczniam i uciekł i okazał się tylko słabym przyjacielem Sy­

na Bożego, lecz zaraz w raca i razem z P iotrem idzie za P a ­ nem, drogą Jego poniżenia aż do zam ku arcykapłana. Z n aj­

dujem y go znow u w raz z nie­

w iastam i i m atk ą Jezu sa jako św iadka ostatnich w ydarzeń pod krzyżem (Jan 19,25). Po śm ierci Jezusa, dowiedziawszy się od M arii M agdaleny, że ciało Jego zginęło z grobu, n a ­ ty ch m iast z P io trem u d a je się do grobu. P rzy jaźń i w ew n ętrz­

na łączność z Jezusem rzu tu je na jego c h a ra k te r i czyni go innym człowiekiem . Nie wolno nam jed n ak zapom inać, że po­

dobnie jak w szyscy i on był grzesznikiem i m usiał narodzić się n a nowo. J a n podobnie jak inni uczniow ie w w ielu w y ­ padkach n ie rozum iał Pana, do czego zresztą szczerze się p rzy ­ znaje. Osobiste przeżycia i do­

św iadczenia jakie go spotkały otw orzyły m u oczy i pozw oli­

ły zrozum ieć zagadnienia, k tó ­ rych przedtem nie rozum iał,

a Duch Św ięty, k tó ry w ypełnił jego serce u tw ierdził jego chrześcijańską miłość, k tórej ze szczególną w iernością się uchwycił.

J a n z n a tu ry był gw ałtow ­ ny a n aw et niekiedy złośliwy.

G dy m ieszkańcy pew nego o- siedla sam arytańskiego nie chcieli przyjąć Jezu sa w gości­

nę, zapałał gniew em i razem ze sw ym b rate m pow iedział: „P a ­ nie, pozwól sprow adzić na nich ogień z nieba, ja k to Eliasz u czynił“ . Jezus znał c h a ra k te r obydw óch braci i dlatego n a­

zw ał ich Synam i G rom u (Mk.

3,17). W edług Mt. 20,20— 28 pragnieniem obydw u braci by­

ło zasiąść po obu stronach J e ­ zusa w K rólestw ie Niebieskim , a m atk a ich n aw et o to prosiła Jezusa. W te n sposób pokazali sw oje niezrozum ienie i chytre p rag n ien ie chw ały. P ew ne jest jednak, że im bardziej J a n po­

znaw ał Jezusa, im głębiej zro­

zum iał Jego drogę, tym b a r­

dziej gw ałtow ność m łodzieńcza ustąp iła na rzecz chrześcijań­

skiej miłości.

H ieronim opowiada, że Ja n w sędziwej starości w noszony był na nabożeństw a na rękach braci i na każdym nabożeń­

stw ie niem al w ypow iadał sło­

w a: „Dzieci, m iłujcie się w za­

jem n ie “ .

Kazimierz Muraniy

Z życia i działalności Karola Finney’a

NAWRÓCENIE FIN N E Y A

Było to w sobotę, pew nego jesiennego w ieczoru ro k u 1821, gdy K aro l F in n ey p o stan o w ił u p o rzą d k o ­ w ać sw oje sum ienie i życie z Bogiem. G dy trw a ł pogrążony w m o dlitw ie i czytaniu Biblii, n a ra z ogarnął go nigdy poprzednio n iezn an y stra c h przed ludźm i. Z djęła go obaw a p rze d tym , żeby k to ś nie zauw ażył jego duchow ego stanu. Ze stra c h u , żeby go k toś nie usłyszał, nie odw ażył się n a w e t n a głos pomodlić. J a k tylk o usłyszał czyjeś k roki, chow ał p rędko B iblię m iędzy książki. Z duchow nym , n a k tó ­ rego zeb ran ia ostatn io re g u la rn ie uczęszczał, nie od­

w ażył się n aw e t -spotkać.

W tym u p o k arzający m go sta n ie przeżył F inney trz y dni. W ydaw ało m u się, że jego serce zupełnie skam ieniało ta k , że nie p o tra fił się w ięcej n a w e t modlić. We w to re k w ieczorem opanow ała jego serce p rz e ra żając a m yśl, że zbliża się śm ierć. Z daw ał so­

bie sp raw ę z tego, że gdyby zm arł w ta k im stan ie ducha, to zostanie n a w iek i zgubiony.

K iedy n astępnego dn ia stale m io tan y w ew n ętrz n y m niepokojem , zaczął się ub ierać, by pójść do b iu ra ja k codzień, odezw ał się w jego sercu głos: „Na co cze­

kasz? Czyś nie p rzy rze k ł oddać serca Bogu? Czemu się sam ze sobą zm agasz? Czyż chciałbyś zostać u sp raw ie d liw io n y sw oim i poczy n an iam i?” W tym m om encie zajaśniało m u św iatło. Z rozum iał, że to czego ta k gw ałtow nie szuka, je s t ju ż od daw na p rzygotow ane i d aro w an e m u. On zaś pow inien to je ­ d y n ie p rzy ją ć ja k o d a r od Boga, i poddać się Jego prow adzeniu. Z rozum iał, że chodzi tu ta j o zbaw ienie dokonane p rzez P a n a Je zu sa dla p o k u tu ją ce g o czło­

w ieka.

G dy ta p ra w d a Boża d o ta rła do jego serca, Finney sta n ą ł ja k w ry ty , a po pew n ej chw ili zajaśniało w jego um yśle p ro ste p y ta n ie : „Czy chcesz p rzy jąć to zbaw ienie teraz? D ziś?” F in n ey odpow iedział: „Tak

Cytaty

Powiązane dokumenty

Początkow o praca jego przynosiła m ałe ow oce, później jednak coraz w ięcej osób nawracało się do Pana.. narzędzi dla Swej Bożej

Obrazy znakom itych m alarzy, ukazujące dobrego pasterza pokazują człow ieka, który troszczył się o p ow ierzo­. ną trzodę i chronił ją od

Na przestrzeni w ieków niezm ienne Słowo Boże znalazło już m iliony ucieleśnień... lę przedarło się Słowo i dotarło do

[r]

kakrotnie różne załam ania, zanim dojrzał i stał się pierw ­ szym apostołem. Tego nie spodziew ał się Jezus po swoim

Stroszenie szczeciny i kolców przez jeżozwierza a fry ­ kańskiego i am erykańskiego poprzedza atak, służąc do odstraszenia oponenta lub napastnika: towarzyszą mu

A utorow i niniejszego arty k u łu , specjaliście z dziedziny fizjologii i biochemii porównawczej, jako pierwszem u udało się odkryć konkretne drogi oddziaływ ania

Biosynteza RNA odbywa się w oparciu o inform ację zaw artą w sekwencji nukleotydów długich łańcuchów DNA, a dla syntezy białka niezbędna jest inform acja,