• Nie Znaleziono Wyników

Słowo i Myśl. Przegląd Ewangelicki. Miesięcznik Społeczno- Kulturalny, 2002, nr 11/12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Słowo i Myśl. Przegląd Ewangelicki. Miesięcznik Społeczno- Kulturalny, 2002, nr 11/12"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

KIJKÓW I M 2 /2 0 0 2

UKAZUJE SIĘ OD 1 9 8 9 ROKU CENA 4 , 0 0 ZŁ

M YŚ L-

N r 6 0 - 6 1 ISSN 0 8 6 0 8 4 8 2

PRZEGLĄD EWANGELICKI

MIESIĘCZNIK SPO Ł EC ZN O ' KULTURALNY

W numerze m.in.:

Pod rozwagę ... Głupota i

mądrość wiary

ponadto

Chrystusowy list i ew angelickie śpiew anie

a.akie

O stród a, Kalwin i ŚWIĘTA,

(2)

Pieśń b o ż o n a r o d z e n io w a z Haiti

JEST BOŻE NARODZENIE

Jest Boże Narodzenie,

jeśli wszyscy przygotowani są na Święto.

Boże Narodzenie znaczy:

żyć nadzieją.

Jeśli ludzie podają sobie ręce do pojednania, jeśli obcy zostanie przyjęty,

jeśli jeden pomaga drugiemu, by unikać zła i czynić

dobro,

wtedy jest Boże Narodzenie.

Boże Narodzenie znaczy:

ocierać łzy,

dzielić się tym, co ty masz do podziału z innymi,

za każdym razem, jeśli złagodziłeś nędzę nieszczęśliwego,

jest Boże Narodzenie.

Każdego dnia na ziemi jest Boże Narodzenie,

za każdym razem, gdy jeden drugiego obdarza miłością

jest Boże Narodzenie;

Wtedy Bóg znów zstępuje z nieba

przynosi Światło.

tłum. ks. Jan Krzywoń

(3)

SŁOWO

W n u m e r z e : Jesteśmy

Ś w iętow anie 1

Aby dzień święty święcić W yw iad z Joanną Tokar­

ską - Bakir 2

Ks. Jan Krzywoń

List C h rystusa 3

Ryszard Szurgot

O stróda p am ięta o Gize-

w iu sz u 4

Henryk Orzyszek R yszard G abryś - p e d a ­ gog i kom p o zy to r 6 Zasady socjalne 7 Zbigniew Pasek

Jan K alw in - recenzja

8

Henryk Dominik

G łupota i m ądrość w iary

10

Krzysztof R. Mazurski Ew angelicko - łużycki

p rz y p ad ek

11

Natalia Protoklitow

„Siedem " 12

Grażyna Kubica Śpiewajcie P an u pieśń

n o w ą 15

Ks. Cezary Królewicz Initiative zn ó w n ag ro d zi­

ło Polaka 17

In Memoriam 17

Władysław Pytlik

P od rozw agę 18

Informacje 21

Nasza okładka:

Znaczek poczty hiszpańskiej z przedstawieniem pokłonu trzech króli

Świętowanie

Z

b liż a się p ię k n e c h r z e ś c i j a ń s k i e św ięto - Boże N a ­

r o d z e n ie . Ile p ię k n y c h w spom nień, ile nadziei, ile

p la n ó w , ile w z n io s ły c h c h w il w ią ż e n a s z ty m i dniam i. Jak ciężko jesteśm y gotow i pracow ać, jak chęt­

nie zw ielokrotnim y nasze wysiłki, aby tylko wigilijny stół prezentow ał się godnie a nas otaczały zadow olone tw arze. Tak jak w pracow i­

tym ty g o d n iu oczekujem y n a je g o z a k o ń c z e n ie , u w ie ń c z o n e w y p o c z y n ­ kiem tak i koniec roku - i ten kościelny i ten św iecki - chętnie zakończym y za­

słu żo n y m w ytchnieniem . Biegam y, tro szc zy m y się, sta ra m y się, w y sila m y ...

K orona w ień c zy d zieło - znajdujem y odpocznienie.

C ała sztuka polega n a tym , by nie był to tylko odpoczy­

n ek dla naszego zn u ż o n e­

go ciała. O w iele bardziej je st o n p o trz e b n y naszej obolałej duszy. N a sz e m u chrześcijańskiem u w y m ia­

row i czasu - czasu p racy i św ięta k u zbaw ieniu.

O czek u jem y n a ro d z in Mesjasza. O czekujem y p o ­

tw ie r d z e n ia te g o fa k tu p rzez zw ierzęta, pasterzy, królów, komety. R ozgląda­

m y się dookoła, rozkłada­

m y ra m io n a g o to w e n a przyjęcie - jeśli nie sam ego P ana to m oże nieznanego w ędrow ca. Jak rzadko za­

glądam y w głąb siebie. Co w mijającym roku n arodzi­

ło się w nas? Co w zbogaci­

ło n a s, n a sz y c h b liźn ich , ś w ia t? C o w y w o ła ło uśm iech na boskim obliczu?

A m oże tylko m am y siłę aby przygotow ać miejsce na to

„coś", ab y g d y p rz y jd z ie zn a la zło w n a sz y m sercu gotow y ciepły kąt?

Jakież to nagle okazuje się tru d n e. Jak dalekie od codzienności.

I d la te g o je st cz as n a św iętow anie - na p rz y g o ­ to w an ie w n a sz y m ży ciu m iejsca d la kogoś innego niż m y sam i. Jest to czas na zw rócenie się k u tem u, co tak nieśm iało p rz e c z u w a ­ m y - k u miłości.

T rudno jest św iętow ać.

M oże trudniej niż w ykony­

w a ć sw e c o d z ie n n e o b o ­ w iązki. N a co d zień m oże­

m y czasam i czegoś nie d o ­ k o ńczyć, n a coś sp ojrzeć

p rz e z p alce , coś om inąć.

Świętując stajem y n ap rze­

ciw czegoś co nie zna „ta­

ryfy ulgow ej". N ie m ożna św iętow ać w części - nie do końca. Jeśli tak się dzieje to znaczy, że św ięto zm ienia się n a m w kolejn y sza ry dzień. Świętujmy. Św iętuj­

m y w pełni. D ajm y się p o ­ rw ać tej radości, pozw ólm y ogarnąć się tym refleksjom.

P rzeżyjm y rad o ść dzieląc się nią z bliskim i i o tw órz­

m y szeroko d rz w i i serca dla P ana N aszego i Z baw i­

ciela Jezusa C hrystusa.

B ogusław Tondera PS. Zw róćcie u w a g ę D ro­

d zy C zytelnicy na w yw iad, w k tó ry m rozm aw iam y o św ię to w a n iu . Jest w ielce interesujący. A ja kończąc p rzyłączam się do życzeń redakq'i, które drukujem y poniżej i jeszcze raz dzięku­

ję ty m w szy stk im , dzięki którym kierujem y to czaso­

p is m o d o W a szy ch rą k . D ziękuję tym w szystkim , którzy są z nam i w naszym codziennym trudzie a m am nadzieję na czas w spólne­

go św iętow ania. Z Bogiem!

ZdroiMjcfi i spok Śzoiąt (Bożeyo Ujarodzenia

oraz radości, poż i wieku hkoyoskawieńs

wüjowym tRpky

życzy

(4)

ABYŚ DZIEŃ ŚWIĘTY ŚWIECIŁ

Jarosław Makowski w rozmowie z Joanną Tokarską - Bakir

C zy r elig ia , której w y z n a w c y zatracają p o ­ czu cie czasu św ię te g o i przestają rozu m ieć sen s św ięta , obum iera?

I t a k , i n ie .

T ak , b o ja k w i e d z ie l i j u ż H u c u l i , g d y l u d z i e p r z e s t a n ą (...) ś w i ę t o w a ć ś w i ę t e w ie c z o r y , p r z y j ­ d z i e „koniec świata". W t e d y d o p i e r o „posmakują Lucypera”, k t ó r y z e r w i e s ię z e s w e g o ła ń c u c h a w p i e k l e - ł a ń c u c h te n , co r o k u n a d w y r ę ż o n y , z r a ­ s t a s ię n a p o w r ó t w o k r e s ie W ie lk a n o c y .

N ie , b o z a n ik ś w i ę t o w a n ia je s t p r z e j a w e m b a r ­ d z ie j z a s a d n i c z e g o z ja w is k a , (...) ż e c z ło w ie k , w t y m t a k ż e c z ło w ie k r e lig ijn y , u z n a ł s ię z a „ p a n a s t w o r z e n i a " i ł u d z i s ię p o z o r a m i s w e g o p a n o w a ­ n i a n a d c z a s e m .

N ie k tó r z y , j a k S im o n W e il, u w a ż a j ą , ż e c h r z e ­ ś c ij a ń s tw o p r z y c z y n i ł o s ię w a l n i e d o te g o , z a co o d p o w i e d z i a l n o ś c i ą o b c i ą ż a s ię d z i ś z a z w y c z a j O ś w ie c e n ie i n o w o c z e s n o ś ć . W e il t w i e r d z i ł a , ż e to w ł a ś n i e c h r z e ś c ij a ń s t w o w p r o w a d z i ł o d o n a ­ s z e g o m y ś l e n i a p o ję c ie p o s t ę p u , a n a s t ę p n i e p o d je g o w p ł y w e m s a m o u l e g ł o n ie t y lk o d e s a k r a l i - z a c ji, a le i g r u n t o w n e j d e c h r y s t ia n i z a c ji . K o m u ś , k to w s k a z y w a ł b y j u d a i z m ja k o w c z e ś n i e j s z ą re - lig ię c z a s u h i s t o r y c z n e g o , o d p o w i e d z i a ł a b y m , ż e z n a m i e n n a r ó ż n ic a m i ę d z y c z a s o w o ś c ią w r o z u ­ m i e n i u j u d a i z m u i c h r z e ś c ij a ń s t w a tk w i w ł a ś n i e w z j a w is k u s z a b a t u ...

W szak to rygorystyczn e o b ch o d ze n ie szab a­

tu p o z w o liło m ię d z y in n y m i w cza sie w y g n a ­ n ia zach ow ać to żsam ość narodu ż y d o w sk ie g o . C zy ż w ię c s p o só b ś w ię to w a n ia n ie o d s ła n ia tego, k im jestem , jesteśm y?

C z y P a n w ie , ż e z d a n i e o s z a b a c ie d l a c z ło ­ w i e k a p o c h o d z i z t r a d y c j i ż y d o w s k i e j w c z e ś n i e j ­ s z e j o d C h r y s t u s a ? S z a b a t z o s t a ł d a n y t o b ie , a n ie t y s z a b a t o w i - m ó w i o t y m c h o ć b y H e s c h e ł . G d y p r z y jr z y m y s ię k r y ty c e s z a b a t u z a w a r te j w E w a n ­ g e lia c h , t r u d n o o p r z e ć s ię p y t a n i u , k t ó r e b a r d z o d o b r z e s f o r m u ł o w a ł o. E n c o B ia n c h i, a u t o r o p u ­ b l ik o w a n e j k i lk a l a t t e m u (...) k s i ą ż e c z k i p t. „ N ie ­ d z i e l a . D z ie ń P a n a , d z i e ń c z ło w ie k a " : „Czy kon­

trowersje, dotyczące szabatu, które w Ewangeliach, generalnie rzecz biorąc, przeciwstawiają Chrystusa faryzeuszom , nie stanowią raczej echa kontrastów po­

m iędzy Jezusem a saduceuszami lub, lepiej jeszcze,

esseńczykami z Q umran, którzy walczyli o znacznie bardziej ścisłe i rygorystyczne przestrzeganie szaba­

tu niż faryzeu sze? "

Co d ecy d u je o w y ją tk o w o śc i ż y d o w s k ie g o szabatu?

A p o f a t y k a . S p l e n d o r d n i a ś w i ę t e g o Ż y d z i w y ­ r a ż a j ą w k a t e g o r i a c h p o w s t r z y m y w a n i a s i ę . P r z e z s z e ś ć d n i t y g o d n i a - p i s a ł H e s c h e l - z m a ­ g a m y s ię z e ś w i a t e m , w y c is k a ją c z y s k i z z ie m i;

w s z a b a t w s p o s ó b s z c z e g ó l n y t r o s z c z y m y s ię o z i a r n o w i e c z n o ś c i, z a s i a n e w n a s z y c h d u s z a c h .

Ż y d o w s k a s o b o t a to c o ś z b l i ż o n e g o d o „ p e łn i c z a s u " (...). T a k i j e s t s e n s t w i e r d z e n i a , ż e n i e s z a ­ b a t j e s t d l a p o w s z e d n i c h d n i t y g o d n i a , a le d n i p o w s z e d n i e s ą d l a s z a b a t u . S o b o ta , w e d ł u g H e - s c h e la , n ie j e s t p r z e r w ą le c z k u lm in a c ją ż y c ia . S ta ­ r o ż y t n i r a b i n i d o s z l i d o w n i o s k u , ż e s t w a r z a n i e t r w a ł o n ie p r z e z s z e ś ć , a le p r z e z s i e d e m d n i . W c i ą g u s z e ś c i u p i e r w s z y c h s t w o r z o n a z o s t a ł a me- nucha. S ło w o to , z n a n e n a m z p s a l m u 2 3 , t ł u m a ­ c z o n e z w y k l e ja k o „ o d p o c z y n e k " , o z n a c z a j e d ­ n a k c o ś w ię c e j n i ż t y lk o b r a k p r a c y , p r ó ż n o w a ­ n ie . M a s e n s p o z y t y w n y . C o z o s t a ł o s t w o r z o n e w s i ó d m y m d n i u ? C i s z a , p o g o d a , p o k ó j i w y ­ t c h n i e n i e . Z te g o s a m e g o ź r ó d ł o s ł o w i a p o c h o d z i n a z w a s t a n u p o ś m ie r c i , z a k t ó r y m t ę s k n i ł H io b , s t a n u , w k t ó r y m c z ło w ie k s p o c z y w a , w k t ó r y m g r z e s z n i k p r z e s t a j e s ię t r a p i ć , a z n u ż o n y m o ż e o d e t c h n ą ć . W c z a s a c h p ó ź n i e j s z y c h s ł o w o to s t a ­ ło s ię s y n o n i m e m ż y c ia w i e c z n e g o . T y c h w ł a ś n i e r e jo n ó w p o s z u k u j e m y , p o w s t r z y m u j ą c s ię o d c o ­ d z ie n n e j k r z ą t a n i n y .

„ C z y n ić ś w ię t o " , „ o d ło ż y ć ręce o d p r a c y " ,

„ z a w ie s ić m y ś li o tro s k a c h tego łez p a d o łu " ...

C óż to ozn acza, do czeg o c z ło w ie k a prow adzi?

J e s t t a k a ż y d o w s k a l e g e n d a o w y s p i e n i e ś m i e r ­ te ln y c h . W y s p ę tę z a m i e s z k i w a ł a g m i n a c h a s y d z ­ k a , k t ó r a , p o s t a w i o n a k i e d y ś p r z e d k o n i e c z n o ­ ś c ią p o r z u c e n i a r e lig ii, p o p e ł n i ł a z b i o r o w e s a m o ­ b ó js tw o . To, co n a s t ą p i ł o p ó ź n ie j, z n a m y z b a ś n i o ­ w e j re la c ji j e d n e g o z n i e ś m i e r t e ln y c h : „Na to uczy­

niło się w niebie w zburzenie wielkie: jak to, tacy lu ­ dzie pobożni mają tak marnie ginąć! Zawyrokowano zatem, że m am y pędzić wiecznie błogi żyw ot w raju.

Co sobotę zaś wracamy do życia i odprawiamy naszą sobotę." T e n , k o g o b a w i s z u k a n i e w b a ś n i w s k a -

(5)

z ó w e k , z w r ó c i m o ż e u w a g ę n a n a s t ę p u j ą c ą o s o ­ b liw o ś ć : c h a s y d z i w r a c a j ą d o ż y c ia n i e p o to , b y s t u d i o w a ć P i s m o l u b p o d e j m o w a ć c o d z i e n n ą k r z ą t a n i n ę , a le p o to , b y ś w i ę t o w a ć . J e s t to z n a ­ m i e n n a r ó ż n i c a , b o w i e m z z a ś w i a t ó w w r a c a j ą z w y k l e ci, k t ó r z y n ie d o k o ń c z y li j a k ie g o ś w a ż ­ n e g o z a d a n i a : m a t k i w r a c a j ą k a r m ić o s ie r o c o n e d z ie c i, n a r z e c z e n i s z u k a ją t y c h , k t ó r y c h n ie z d ą ­ ż y li p o ś lu b i ć , je s z c z e i n n i w r a c a ją , b y s p ła c a ć d ł u ­ g i lu b m ś c ić s ię z a d o z n a n e k r z y w d y . A ci ś w i ę ­ tu ją . W id a ć j e s t t o w a ż n e d l a ś w i a t a .

U S t a n i s ł a w a V i n c e n z a m a m y t a k i e z d a n ie :

„chociażeś niewdzięczny, Ja zostaję nadal, świętuję za ciebie". S k o ro to m ó w i B ó g , to t r u d n o p o d e j ­ r z e w a ć , ż e d o p o m i n a s ię ty l k o o n a l e ż n e m u h o ­ n o ry .

O co w ięc chod zi?

M a m p r a w o d o m y ś l a ć s ię je d y n i e , o co c h o ­ d z i ł o Y in c e n z o w i. J a k p i s z e w „ B a r w i n k o w y m w i a n k u " , c a ło ś ć ś w i a t a z a w s z e j e s t o b e c n a , a le n i e z a w s z e t a k w y r a ź n i e , b y ją s o b ie u ś w i a d o ­ m ić . Ś w ię to p o z w a l a c z ło w i e k o w i s ta ć s ię ś w i a ­ d o m y m tej c a ło ś c i. O d s z u k a ć , p o r a c h o w a ć i o d ­ k u r z y ć z a p o m n i a n e k ą t y d u s z y . P o s z u k a ć ź r ó d ł a , o c z y ś c ić s ię i o d n o w i ć . N a H u c u l s z c z y ź n i e t e n a s p e k t ś w i ę t o w a n i a ja k o p o w r o t u d o ra js k ie j j e d ­ n o ś c i c z y t e ż d o j e d n o ś c i ś w i a t a z b a w i o n e g o j e s t b a r d z o w y r a ź n y . N a Ś w i ę ty W ie c z ó r z a p r a s z a n o n i e t y l k o ż y w y c h . G o s p o d a r z w y c h o d z i ł p r z e d c h a ł u p ę i g ł o ś n o z a p r a s z a ł d u s z e z m a r ł y c h , s z c z e g ó ln i e t y c h , co b ł ą d z ą , o jc ó w a lb o n ie o jc ó w , b r a c i a lb o n i e b r a c i , p o b r a t y m c ó w a lb o r o z b r a - ty m c ó w , d z i k i e z w i e r z ę t a - w i l k i i n i e d ź w i e d z i e , a n a k o n ie c z a p r a s z a ł t e ż J u d ę , s a m e g o d ia b ł a . H u c u l i n ie c z y ta l i k s . W a c ła w a H r y n i e w i c z a , n ie z n a l i p o ję c ia a p o k a ta s t a z y , a le p o d o b n i e ja k V in - c e n z o w s k i b o h a t e r , J a s e ń k o , Ż y d z R o z d r o ż a , w i e r z y l i , ż e n a k o ń c u ś w i a t a „Hospod także «tam­

tego», niech sczeźnie, dopuści do śm ietany". Ś w ię to b y ł o z a p o w i e d z i ą i j e d n o c z e ś n i e j u ż s p e ł n i e n i e m te g o p o j e d n a n i a .

C zy zatem m ożn a p o z w o lić so b ie na lu k su s, aby za p o m n ieć czy o d esła ć do lam u sa p rzyk a­

za n ie, b y d z ie ń ś w ię ty św ięcić?

J e ś li s ię n ie c h c e s p u ś c i ć z ł a ń c u c h a L u c y p e r a i s a m e g o z a s t ą p i ć g o n a t y m ł a ń c u c h u - p o d ż a d ­ n y m p o z o r e m n ie w o l n o .

J o a n n a T o karska-B akir je st etn o lo g ie m , b a d a c z k ą re lig ijn o ści ty b e ta ń sk ie j i polsk iej; w y k ła d a w K ate­

d rz e E tn o lo g ii i A n tro p o lo g ii K u ltu ro w e j U n iw e rs y ­ te tu W a rsza w sk ie g o .

Fragment w yw iadu zaczerpnięty został z książki „Dzie­

sięć ważnych słów. Rozmowy o dekalogu" J. Makowskiego, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2002.

L/ST C H M SM A

W

N o w y m Te­

s t a m e n c i e c h r z e ś c ija n i e

są r ó ż n ie o k re ś la n i. Im ­ p o n u ją c e i w y r a z is te są

p r z e d e w s z y s tk im o b r a ­ z o w e n a z w y . C h rz e śc ija ­ n ie , m ię d z y in n y m i, n a ­ z w a n i z o s ta li la to ro ś la m i w k r z e w i e w i n n y m i ś w ia tło ś c ią ś w ia ta , so lą z ie m i i o w c a m i D o b re g o P a s t e r z a , n a c z y n i a m i i p ie lg r z y m a m i.

O d p e w n e g o c z a s u d o ż y w e g o p rz e jm u je m n ie ta b ib lijn a n a z w a o d n o ­ s z ą c a się d o ch rześc ijan , p r z y p o m o c y k tó rej a p o ­ sto ł P a w e ł z w ra c a ł się d o w s p ó łb r a c i w K o ry n c ie:

Je ste śc ie lis te m C h r y s tu ­ s o w y m (K or 3 ,3 ). Te sło ­ w a n ie o d n o s z ą się ty lk o d o c h rz e śc ija n w K o ry n ­ cie. T ą n a z w ą m o ż n a o b ­ ją ć w s z y s tk ic h b ib lijn ie w ie r z ą c y c h c h rz e ś c ija n . Je ś li w s p ó łc z e s n y c z ło ­ w i e k z a p y t a ł b y m n ie :

„ K im w ła ś c iw ie k s ią d z je s t, k s ię ż e p a s t o r z e ? " , w te d y n ajc h ę tn ie j o d p o ­ w ie d z ia łb y m m u : „Ja? Ja je s te m lis te m C h ry s tu s o ­ w y m !" .

Ja n ie p o c h o d z ę z n i­

k ą d , ja k p o w ia d a ł o so b ie n ih ilis ta E r n e s t H e m in ­ g w a y ; n ie - d z ię k i i c h w a ­ ła B o g u - m ój p o c z ą te k je st inny. Ja p o c h o d z ę o d C h ry s tu s a ! Z ła s k i B oga je s te m ty m c z y m jestem ! M a m n a d a w c ę ! To m n ie p o c i e s z a i s p r a w i a , ż e k ie d y je s te m w d r o d z e , k ie d y c o d z ie n n ie s p o ty ­ k a m d z ie s ią tk i lu d z i, m e k ro k i s ą p e w n e . To p o ­ z b a w ia m n ie lę k u i d o d a ­

je m i o d w a g i. K ie d y ro z ­ m a w ia m , k ie d y z w ia s tu ­ ję S ło w o B oże, w te d y n ie o t w i e r a m u s t w m o im w ła s n y m im ie n iu , lecz w im ie n iu Je z u sa C h ry s tu ­ sa. N ie p o s ła łe m się sam . M a m N a d a w c ę - C h r y ­ s tu s a . C h ry s tu s m n ie p o ­ słał! C h rz e śc ija n ie m o g ą p o ru s z a ć się w ty m ś w ię ­ cie z p o d n ie s io n ą g ło w ą . S ą w s z a k p o s ła m i, a m b a ­ s a d o r a m i K ró la w s z y s t­

k ic h k ró ló w . Są w y s ła n ­ n i k a m i B o ż e g o K r ó l e ­ s tw a . Są lis te m C h r y s tu ­ s o w y m .

Ja k o list C h ry s tu s o w y n i o s ę w i e ś ć , k t ó r ą O n s a m m i n a p is a ł. To w ie ść o m i ło ś c i B o g a , k t ó r ą C h r y s tu s n a p is a ł s w o ją w ła s n ą k rw ią . M ó w i o n a 0 t y m , ż e t a k b a r d z o C h r y s tu s cię u m iło w a ł, ż e d a l ci sw e g o S y n a Je­

z u s a C h ry s tu s a , a b y ś, je­

śli w N ie g o u w ie r z y s z i z a u fa s z M u , n ie b y ł z g u ­ b io n y , le c z p r z e c iw n ie - a b y ś w i ó d ł s e n s o w n e , w ie c z n e ży cie.

C h rz e ś c ija n ie n ie ty l­

k o o tr z y m u ją w ie ść , ale ja k o lis t C h r y s tu s o w y , o n i s a m i są w ie śc ią . Z ich s łó w i m ilc z e n ia , z ic h d z ia ła n ia i o d p o w ie d n ie ­ g o ż y c ia m o ż n a o d c z y ta ć ja k ie g o m a ją w s p a n ia łe ­ g o Z b a w ic ie la i P a n a . P o ­ ja w ia się je d n a k p y ta n ie - c z y je s te m lis te m C h ry ­ s tu s o w y m ? C z y je s t ta k , ż e n ie ty lk o o trz y m a łe m 1 m a m o w ą w ie ść , lecz że s a m n ią je ste m ?

L ist C h r y s tu s a , k tó ry ch c e d o tr z e ć d o o d b io r-

(6)

Ostróda pamięta o Gizewiuszu

ców i ich uradować musi mieć znaczek pocztowy - być ofrankow any a to znaczy tyle co być uw ol­

nionym . Czy będąc w drodze jestem ofranko- w anym listem C hrystu­

sowym, czy może dźw i­

gam jeszcze nie przeba­

czo n ą m i w inę? C zy przynoszę odbiorcy to, co C hrystus już daw no poniósł na Krzyż Golgo­

ty? Jeśli list jest nieofran- kowany, w tedy odbiorca m u si p o n ie ść k o n s e ­ kwencje. Jesteście listem Chrystusowym! To, czy odbiorca otw orzy list i p o te m , czy on ta k że otw orzy swe serce dla zbaw iennej wieści, nie z a le ż y o d n a s. Jako chrześcijanie m am y w tym ziemskim życiu być listem C hrystusow ym : w podzięce dla naszego Nadawcy, w podzięce za początek naszego życia, także naszego now ego duchowego życia w wie­

rze w Jezusa Chrystusa, w podzięce za Tego, któ­

ry naszem u życiu nadał sens, ale także dał nam p o lecen ie. W d ro d z e m am y być pow odow ani miłością do naszych od­

b io rcó w , do k tó ry c h C hrystus nas posłał. A nasi odbiorcy są w szę­

dzie: w naszych rodzi­

nach, w kręgu naszych przyjaciół i znajomych, w naszej parafii, naszych wioskach i miastach, aż po krańce ziemi.

Co za zaszczytne po­

wołanie, aby żyć życiem jako list Chrystusowy ku Jego czci i chw ale, ku własnej radości i pożyt­

kowi, i ku błogosławień­

stw u dla wielu.

ks. Jan K rzyw o ń

W

opisaniu obcho­

d ó w ro c z n ic z w ią z a n y c h z

p asto rem G ustaw em Gize- w iu s z e m k o n ie c z n e je st

o dw ołanie się d o p rzeszło ­ ści i p is a n y c h h is to ry c z ­ nych ro z p raw zw iązanych z tą postacią.

Wojciech K ętrzyński w rozpraw ce z 1880 ro k u d o ­ tyczącej „Przyjaciela L u d u Łeckiego" p isał d w u k ro t­

n ie o G u staw ie G ize w iu ­ szu. Um ieścił w niej n astę­

pującą informację: „Umarł 7 maja 1848 roku wskutek fe ­ bry nerwowej. Pochowano go na cmentarzu ewangelickim w Ostródzie; grób jego oznacza dziś jeszcze kamień przedsta­

wiający Biblię otwartą, której jedna karta podaje cytatę bi­

blijną: Joh. I, 17, 18 (liczby dziś już niew yraźne), a dru­

ga imię, nazwisko, wiek i dzień śmierci".

W w ydaw anej w Szczyt­

nie gazecie „M azur", w n u ­ m erze 2 z 1906 roku, Stani­

sław Zieliński, odw ołując się do now ych p ren u m era­

torów, tak pisał: „...tych sę­

dziwych starców, którzy z mło­

dych lat mają w pamięci życie i prace niezapomnianego ka­

znodziei z Ostróda księdza Gi- zewiusza, który to wydawał pierwsze pismo dla Mazurów ".

P od tekstem zam ieszczono p anoram ę O stródy z p o d ­ pisem: „...Ostród jest znany z tego, że tutaj żył i działał niezapomnianej pamięci ka­

znodzieja ksiądz Gustaw Gi- zewiusz, który w roku 1842 wydawał pismo dla Mazurów

«Przyjaciela ludu»". W tym sam y m czaso p iśm ie, lecz kilka lat później, Kazim ierz Jaroszyk kilkunastokrotnie opublikow ał i p rz e d ru k o ­ w a ł z „G azety L u d o w e j"

arty k u ł o zasługach Gize- w iu sza (w 1909 - d w u k ro t­

nie, w 1914 - trzynastokrot­

nie).

W O stródzie, na p rzeło­

m ie XIX i XX w iek u , d u ­ chow ni ew angeliccy p rz y ­ b y li ze Ś ląsk a w y k u p ili d ru k a rn ię i w y d aw n ictw o K a ro la E d w a r d a S alew - skiego i p rzekazali je F ran­

ciszkow i P ośp ieszy ń sk ie- m u, któ ry rozpoczął d zia­

łalność w y d a n ie m „K alen­

d arza dla ew angelików " na ro k 1904 i z w r ó c e n ie m u w ag i czytelników na p o ­ stać G izew iusza.

W „K alendarzu M azu ­ ró w " n a rok 1907 opubliko­

w an o artykuły pośw ięcone d w o m p o sta c io m , szc ze­

gólnie zasłużonym dla po l­

sko - ew angelickiego lu d u tj. M ikołajow i Rejowi i G u ­ s ta w o w i G iz e w iu s z o w i.

L ekturę tych tekstów p o le­

cali sw oim czytelnikom , n a ła m a c h s z c z y c ie ń s k ie g o

„M azura" Stanisław Zieliń­

ski i K azim ierz Jaroszyk.

W s p o m n ia n e z a p is k i nie p rz y n o szą inform acji o u roczy sto ściach u p a m ię t­

niających postać G izew iu­

sza. Dopiero w okresie m ię­

d zyw ojennym pojaw iły się takow e. W ro k u 1937 d zia­

łacze ru c h u lu d o w eg o n a M azurach złożyli h o łd G u­

s ta w o w i G iz e w iu s z o w i p rz y jego grobie w O stró­

dzie. W uroczystości w zię­

ło u d ział zaled w ie! 6 osób z 41, które pierw o tn ie w y ­ raziły chęć uczestniczenia w niej. Stało się tak z p o w o ­ d u obaw p rz e d reakcją nie­

mieckiej organizacji B und D eutscher O sten. W ykona­

n o w ó w czas p a m ią tk o w e zdjęcie, o czym w sp o m in a W . C hojnicki w a rty k u le

„Pam ięć o G izew iuszu na M azurach" („W armia i M a­

zu ry 1960 r." n r 5).

Kolejne rocznicow e ob­

chody pośw ięcone p am ię­

ci G izew iusza odbyły się w O stródzie w setną rocznicę jego śm ierci. P a tro n a te m

objął je In sty tu t M azurski, k tó ry m k ie ro w a ła E m ilia S u k e rto w a - B ied raw in a . U roczystości m iały miejsce 16 m aja 1948 ro k u a dzięki tem u, że połączono je z ob­

chodam i św ięta Stronnic­

tw a L udow ego organizato­

rz y o trz y m a li d o tację n a rem o n t nagrobka G izew iu­

sza (został on zniszczony p rz e z N ie m c ó w p o d c z a s w o jn y ). Z d o k u m e n tó w p rz ed staw io n y ch p rz ez Ja­

n u sz a Jasińskiego w p racy

„Losy grobu G izew iusza w O stródzie" odnotow ujem y d ziałania i zaangażow anie w tę sp ra w ę ów czesn y ch w ład z miejskich. Św iadczy o ty m p rotokół R ady Miej­

skiej z 8 V 1948 roku: „W związku z mającą się odbyć w dniu 16 maja 1948 roku uro­

czystością odsłonięcia ufundo­

wanego nagrobka na cmenta­

rzu ewangelicko - polskim, bojownika o polskość na Zie­

miach Warmińsko - M azur­

skich, zniszczonego w czasie okupacji [!] przez niemieckie­

go okupanta, ks. Gizewiusza Miejska Rada Narodowa w Ostródzie na posiedzeniu swo­

im w dniu 8 maja 1948 r. po­

stanow iła przem ianow ać część placu Linki biegnącego od ulicy Teatralnej w stronę rynku, na ulicę ks. Gizewiu­

sza, a to dla uczczenia pamię­

ci zmarłego bojownika o pol­

skość tych ziem ." P o n a d to S zkole P o w szech n ej n r 2 n a d a n o im ię G izew iusza.

W s p o m n ia n y n a g r o b e k ró ż n ił się n ieco o d teg o , któ ry istniał do roku 1939, p o n i e w a ż w e p it a f iu m opuszczono w erset o d w o ­ łu ją c y się d o E w a n g e lii w e d łu g św . Ja n a . N o w y n ap is brzm iał: „Tu sp o c zy ­ w a X G u sta w G ize w iu sz

*21 V 1810 +7 V 1848. B o­

jo w n ik o P o lsko ść i Ludo- w ła d z tw o na M azurach".

W takiej wersji, epitafium

(7)

nikogo z w a rstw y w ó w ­ czas rządzącej nie raziło.

Ó w czesne czasopism a rela­

cjonow ały tę uroczystość.

G a z e ta „ Z y c ie O ls z ty ń ­ skie" z 18 m aja 1948 roku (nr 135) pisała o zgrom a­

d z o n y c h tłu m a c h m ie sz ­ kańców O stródy i okolicz­

ny ch chłopów przybyłych do m iasta z okazji św ięta ludow ego.

K o lejn ą w ię k s z ą u r o ­ czystością była sesja p o p u ­ larno - n au k o w a pośw ięco­

n a życiu i działalności Gi- zew iu sza, zo rg an izo w an a p rz ez T ow arzystw o M iło­

śników Z iem i O stródzkiej, p o d c z a s o b c h o d ó w D n i

daty: 1810 - 1848, n a d ru ­ giej - sło w a G ize w iu sza:

„Nie brzydźmy dzieciom pol­

skim pięknej mowy ich ma­

tek". Pozostałą z p o p rz e d ­ niego nagrobka kam ienną księgę oparto o dolną p ły ­ tę n ow ego p om nika.

Rok 1998 to 150. roczni­

ca śm ierci G u staw a G ize­

w iusza. O bchody jej m iały w yjątkow o uroczysty cha­

rakter. D zięki inicjatyw ie S to w a rz y sz e n ia M iło śn i­

k ó w M u z y k i im . F elik sa N ow ow iejskiego w O lszty­

nie (oddział w O stródzie), C en tru m K ultury i S portu w spólnie z O środkiem Ba­

d a ń N aukow ych im. Woj-

d em P itruskim i rzym sko­

katolickiej p.w. św. D om i­

nika Savio. Ta idea, podję­

ta p rz e z S to w arzy szen ie, sp o w o d o w a ła p o d n ie sie ­ nie rangi uroczystości.

U ro c z y s te o b c h o d y rocznicow e w d n iu 28 m aja 1998 roku rozpoczęło nabo­

ż e ń stw o e k u m e n ic z n e w kościele p.w. św. D om inika Savio, a w ięc w tym koście­

le, w k tórym głosił kazania G izew iusz. Podczas nab o ­ żeń stw a kazanie w ygłosił zw ierzchnik ew angelickiej diecezji m azurskiej Kościo­

ła b p R udolf B ażanow ski, w p ię k n y c h sło w a c h n a ­ w iązując do postaci Gize-

odsłonięcie tablicy p am iąt­

kowej w kruchcie kościoła p.w . św. D om inika Savio.

F u n d a t o r a m i jej b y ły : U rz ą d M iasta i C e n tru m K u ltu ry i S p o rtu , a takie słow a w yryto na niej: „GU­

ST A W G IZ E W IU S Z /1810 - 1848/ P A STO R - K A Z N O ­ D Z IE J A / Z A S Ł U Ż O N Y D L A P O L S K O Ś C I/

O B R O Ń C A I K R Z E W I ­ CIEL M O W Y PO LSKIEJ!

W 150. R O C Z N IC Ę Ś M IE R C I O S T R Ó D Z IA - N IE / M A J 1998". Z auw aża­

my, że odsłonięcie tablicy o d b y ło się w ro k p o jej u fu n d o w a n iu . Spóźnienie spow odow ane było bardzo

A u tograf G izew iusza Repr. arch.

O stró d y w ro k u 1978. W tym sam ym ro k u p rz y p a ­ d ła 130. ro c zn ica śm ierci G izew iusza i z tej okazji na m u rac h Szkoły P o d staw o ­ wej n r 2 odsłonięto tablicę p a m ią tk o w ą z n a stę p u ją ­ cym napisem : „ G u sta w o ­ w i G iz e w iu s z o w i b o jo w ­ n ik o w i o p o lsko ść W arm ii i M a z u r w 130. roczn icę śmierci m ło d zież szko ln a ".

W 1979 roku, staraniem T ow arzystw a M iłośników Z iem i O stródzkiej w czasie obchodów 650-lecia n a d a ­ nia O stródzie p ra w m iej­

skich odsłonięto na miejscu s ta re g o n a g r o b k a n o w y pom nik, który sym bolizu­

je otw artą księgę. N a jednej z jej k a r t w id n ie ją d w ie

ciec h a K ę trz y ń s k ie g o w O lsztynie organizuje sesję p o p u la rn o n a u k o w ą p o d ­ czas której referaty w ygło­

sili: d r J e r z y S ik o r s k i -

„O stróda w czasach G usta­

w a G izew iu sza", prof, d r hab. Janusz Jasiński - „P ru ­ skie a polskie poczucie G u­

sta w a G iz e w iu sz a " , m g r W ładysław O grodziński -

„Zbiór pieśni G ustaw a Gi­

z e w iu s z a w tece O sk a ra K o lb e rg a " , m g r D a n u ta K acperek - „Jan Karol Sem- b r z y c k i i je g o „ M a z u r"

ostródzki". N ow ością było w łąc zen ie do o rg an izacji o b c h o d ó w ro c zn ico w y c h ostródzkich parafii: ew an ­ g e lic k o - a u g s b u rs k ie j z p ro b o sz c z e m ks. R yszar-

w iu s z a s p ra w u ją c e g o w tym m iejscu, w latach 1835 - 1848, u rz ą d proboszcza.

Ju b ileu sz zak o ń czy ł k o n ­ cert p ie śn i ro m an ty c zn ej

„Poezja A dam a M ickiew i­

cza w tw órczości k o m p o ­ zytorów polskich", zorga­

n izo w an y p rzez Stow arzy­

szenie M iłośników M uzy­

ki im . Feliksa N o w o w iej­

skiego.

W 670. rocznicę nadania O stródzie p ra w miejskich, w d n iu 11 lipca 1999 roku, n a stę p u je finalizacja id ei S to w a rz y s z e n ia . O to p o nab o żeń stw ie ekum enicz­

nym , p ro w a d zo n y m przez ks. R yszarda P itruskiego, oraz po uśw ietniającym je koncercie pieśni nastąpiło

p ro z a ic z n y m i s p ra w a m i m .in . w a d liw y m w y k o ­ naw stw em .

W 2000 roku, do grono w sp ó ło rg a n iz a to ró w 190.

rocznicy u ro d z in G izew iu­

sza w łącza się M uzeum w O stródzie. 24 m aja p o d p a ­ tronatem B urm istrza M ia­

sta O stró d y odbyły się ju ­ b ile u sz o w e u ro c zy sto ści, n a które złożyły się: sesja n au k o w a w sali reprezen­

tacyjnej ostródzkiego zam ­ ku, w ystaw a, nabożeństw o ekum eniczne i koncert. W program ie sesji były w ystą­

pienia: m g r Tadeusza Pete­

ra - ro z strzy g n ięcie k o n ­ k u rsu ro zp isanego w śró d m ło d zieży n a tem at „N ie

(8)

Ryszard Gabryś - pedagog

i kompozytor

b rz y d ź m y d z iec io m p o l­

skim pięk n a m ow y ich m a­

tek", prof, d r hab. Janusza Jasińskiego - „O statnie lata G izew iusza, jego śm ierć i losy jego g ro b u w O stró ­ d z ie " , m g r W ła d y s ła w a O grodzińskiego - „Z u w a g o pracy edytorskiej n a d Pie­

śniami G ize w iu sza 1836 - 1840". W ystaw a zorganizo­

w a n a p r z e z M u z e u m w O stró d z ie - „G izew iu sz - pastor i społecznik" - zapre­

zentow ała ciekawe pam iąt­

ki za z b io ró w w ła sn y c h . Wieczorem, w kościele p.w.

św. D om inika Savio po n a­

b o ż e ń s tw ie e k u m e n ic z ­ nym , odbył się koncert za­

tytułow any: „Polskie teksty, polskie m elodie z Kancjona­

łu Mazurskiego czasów Gize­

w iu s z a " , z o rg a n iz o w a n y przez Stowarzyszenie Miło­

śników M uzyki im . Feliksa N ow ow iejskiego. P rzy b y ­ łym za p ro p o n o w an o sp e­

cjalnie w y d a n y p ro g r a m koncertu zaw ierający p re ­ zentow ane pieśni.

O rganizatorzy i uczest­

n icy u ro c z y sto śc i ju b ile ­ uszow ych złożyli w ieńce i kw iaty n a grobie - p o m n i­

k u G ustaw a G izew iusza na cm entarzu „Polska G órka".

W zak o ń cze n iu swojej p ra c y „L osy g ro b u G ize­

w iu sza", prof. Jasiński tak pisze: „W 1979 r. zlikwido­

wano grób, a jedynie jego frag­

ment z 1948 r. wkomponowa­

no w pomnik Gizewiusza. Na­

tom iast stałym elem entem grobu (z wyjątkiem pierwsze­

go) była Biblia, która jednak w 1948 r. przekształciła się w świecką księgę. Również na dzisiejszym pomniku zabrakło - rzecz godna ubolewania - symbolu chrześcijańskiego. A przecież Gizewiusz był chrze­

ścijaninem, księdzem ewange­

lickim , ponadto po m n ik wzniesiono na miejscu grobu, na m iejscu pośw ięconym . Były to błędy okresu PRL-u.

M oże jednak udałoby się je przynajmniej naprawić cho­

ciażby przez dodanie krzyża ? "

Tyle prof. Jasiński.

Jak w id ać z przy to czo ­ n y c h o p is ó w o b c h o d ó w rocznicow ych k u czci G u­

staw a G izew iusza organi­

z a to ro m u d a ło się w yjść p o za ram y jednej konfesji - w pro w ad zili nabożeństw a ekum eniczne. N ależy p a ­ miętać, że żona G izew iusza A nna F uerst była Ż y d ó w ­ ką, a o n sa m m ia ł w ie lu p rz y ja c ió ł w ś ró d k a to li­

ków, a ów b ra k u p rz e d z e ń in a c z e j w ie r z ą c y c h n ie przeszk ad zał m u być w ier­

n y m swojej religii i sw oje­

m u K ościołow i. Tak w ięc te m u k się d z u ew an g elic­

kiem u, m o żn a pow iedzieć p r e k u r s o r o w i e k u m e n i­

zm u , w m u ro w a n o tablicę p a m ią tk o w ą w św ią ty n i, k tó ra d zisiaj s łu ż y w ie r­

n y m Kościoła rzym skoka­

tolickiego.

R y sza rd Szurgot Jak o u z u p e łn ie n ie : w 190. rocznicę u ro d z in i w 160. rocznicę u k o ń cz en ia z b io ru „Pieśni ludu znad górnej Drwęcy w parafiach O stródzkiej i Kraplewskiej zbierane w 1836 do 1840-go roku przez X. G. G." zostało w y k o n a n e reprograficzne w y d a n ie tych pieśn i stara­

niem Tow arzystw a N auko­

w ego i O środka B adań N a ­ u k o w y c h im . W ojciecha K ętrzyńskiego w O lsztynie oraz B iblioteki N aukow ej Polskiej A kadem ii Umiejęt­

ności i Polskiej A k ad em ii N a u k w K rakow ie z posło- w ie m W ła d y sła w a O g ro ­ d z iń sk ie g o ; w 2000 ro k u została w y d an a, p rz ez In­

sty tu t im. O skara Kolberga w P o zn an iu kolejna p o zy ­ cja „Gustaw Gizewiusz - Pie­

śni ludu znad górnej Drwęcy w parafiach ostródzkiej i kra­

plewskiej zbierane od 1836 do 1840 roku" - z rę k o p is u opracow ała, w stęp em i ko­

m entarze o patrzyła D an u ­ ta Paw lak. (R. Sz.)

U

r o d z ił się sz e ś ć ­ d z ie sią t la t te m u w G oleszow ie, w

r o d z in ie e w a n g e lic k ie j.

Szkoły średnie ukończył w C ie sz y n ie i K a to w ic a c h . S tu d io w a ł w P aństw ow ej W yższej Szkole M uzycznej w K atow icach, g d zie u z y ­ skał d y p lo m y z teorii m u ­ zyki i kom pozycji. U m ie­

jętności m u zy cz n e d o sk o ­ n alił z a granicą. Jest p e d a ­ go g iem K atow ickiej A ka­

d e m ii M u z y c z n e j i filii U n iw e rsy tetu Śląskiego w C ie sz y n ie . W tej d ru g ie j uczelni, jako docent, pełnił kierow nicze funkcje i tam te ż p o d jeg o k ie ru n k ie m n a p isa n o p o n a d 160 p rac m agisterskich. O to ty tu ły n iek tó ry ch z nich: „C hó­

raln e p ieśn i religijne a ca- p e ll a J a n a G a w la s a "

(1993), „W ieczory m uzycz­

n e w kościele Z m a rtw y c h ­ w sta n ia P ańskiego w K a­

tow icach" (1995), „K arol H law ic zk a jak o m u z y k o ­ log, kom pozytor, anim ato r życia k u ltu raln eg o i religij­

n e g o w m ię d z y w o je n n e j W arszaw ie" (1995).

O działalności R yszar­

d a G abrysia n a p isa n o pięć p r a c m a g i s te r s k i c h . W tw ó rc z o śc i k o m p o z y to r­

skiej w y k o rz y sta ł on ró w ­ n ie ż z n a n ą p ie ś ń Brońże nas, Panie, na wieki, zaś w u tw o rz e Diario zam ieścił cy tat z choraln ik a sw ojego d ziad k a - P aw ła P ustów ki.

N iek tó re z jego k o m p o z y ­ cji to: Es muss sein, Wnie­

bogłosy, M uzyka M uru Ber­

lińskiego. Jego u tw o ry w y ­ k o n y w a n e są ró w n ie ż za

g ra n ic ą . R y szard G a b ry ś w sp ó łp ra cu je z katow icką ro z g ło śn ią P o lsk ie g o R a­

d ia i c z a s o p is m a m i m u ­ zy c zn y m i. B ard zo często p ro w a d z i koncerty, p o łą ­ c z o n e z p r e le k c ja m i, w ew an g elick im kościele w K atow icach. W raz z E w ą Bocek jest inicjatorem cy­

k lu k o n c e rtó w z a ty tu ło ­ w a n e g o „W iśla ń sk ie d n i m u zy k i organow ej", cyklu k tó ry do d ziś jest obecny w n a sz e j, e w a n g e lic k ie j, m uzycznej rzeczyw istości.

Jest lau re atem n ag ró d : M i­

n istra N a u k i, S zkolnictw a W y ż s z e g o i T e c h n ik i (1974), P olskiego R adia w K atow icach (1984), rektora U n iw e rs y te tu Ś lą sk ie g o . Z a w sze ch stro n n ą d ziała l­

n o ś ć o d z n a c z o n y z o s ta ł S rebrnym K rzyżem z a słu ­ gi i L au rem Z asłu żo n e g o D ziałacza K ultury. W p isa­

n y jest d o K siąg Z asłu żo ­ n y c h d w ó c h m ia st - C ie­

sz y n a i Wisły. N a le ży do osób zajm ujących się o p ra­

cow an iem m elo d ii d o n o ­ w eg o ch o raln ik a n aszeg o K ościoła.

R y s z a r d G a b r y ś , w czerw cow ej audycji n a d a ­ nej p rz ez TV K atow ice, p o ­ św ięconej jego życiu i d o ­ ty c h c z a s o w y c h d o k o n a ­ niach z uśm iech em p o w ie­

dział: „Zostało mi jeszcze 25 lat życia i wiele jeszcze doko­

nam".

D ru g ie g o g ru d n ia A r­

ty sta obch o d ził 60-te u ro ­ dziny. W szystkiego najlep­

szego!

H e n ryk O rzy sze k

(9)

ZASADY SOCJALNE

C Z . VI

Św iat Boży jest jed n y m św iatem . Jedność św iata n a­

rz u co n a n a m obecnie p rz e z rew olucje technologiczną dalece p rzerasta naszą m oralną i d u ch o w ą zdolność do osiągnięcia stabilnego ła d u w świecie. Jedność ludzkości, dla której nie m a alternatyw y, coraz w yraźniej w idoczna w e w szystkich dziedzinach życia, staw ia Kościół, jak rów ­ nież w szystkich lu d zi w obec problem ów , które w y m ag a­

ją natychm iastow ych rozw iązań. Do nich należą: n iesp ra­

w iedliw ość, wojny, w yzysk, uprzyw ilejow anie jednych kosztem drugich, p rzeludnienie, m ięd zy n aro d o w y kry­

zys ekologiczny, rozprzestrzenianie arsenałów z bronią nuk learn ą, rozwój p o n ad n a ro d o w y ch organizacji g ospo­

darczych, które działają p o za skuteczną kontrolą jakich­

kolw iek stru k tu r rządow ych, jak rów nież rozrastające się system y w ła d z y tyrańskiej.

Jeśli ludzkość m a n a ziem i p rzetrw ać, generacja obec­

n a m u si zn aleźć w łaściw e ro z w iąza n ia p o staw io n y ch wyżej i zw iązanych z nim i problem ów .

Jako Kościół angażujem y się n a rzecz tw orzenia spo­

łeczności obejmującej cały św iat, która jest społecznością lu d zi uczciw ie m iłujących siebie naw zajem . Z obow iązu­

jem y się do p o szu k iw a n ia zw iastow ania E w angelii w e w szystkich spraw ach, które lu d z i dzielą i zagrażają roz­

w ojow i społeczności obejmującej cały św iat.

A. N a ro d y i k u ltu ry

P odobnie jak poszczególne, o dm ienne o d siebie jed­

nostki, tak i n a ro d y oraz k u ltu ry akceptow ane są p rzez Boga w swojej różnorodności. M usim y stw ierdzić, że ani ż a d en naró d , ani k u ltu ra nie są w pełn i spraw iedliw e, ani w łaściw e w traktow aniu w łasnego społeczeństw a; nie jest też tak, żeby jakikolw iek n aró d by ł całkow icie obojęt­

n y n a dobro w łasnych obyw ateli.

Kościół po w in ien uw ażać n aro d y za o d pow iedzialne za niespraw iedliw e traktow anie sw ych obyw ateli oraz in­

nych osób zam ieszkujących w jego granicach. N ie n e g u ­ jąc istnienia różnic k u ltu ro w y ch i ideow ych, o p o w iad a­

m y się za spraw iedliw ością i pokojem w k aż d y m n aro ­ dzie.

B. Potencjał n aro d o w y i odpow iedzialność N iektóre p ań stw a posiadają w iększy p o te n q a l m ili­

tarn y i ekonom iczny o d innych. Silniejsi są odpow iedzial­

ni za sam oograniczający sposób korzystania ze sw ego bo­

gactw a i w pływ ów . U znajem y p ra w o i obow iązek ró ż­

nych n aro d ó w do określenia sw ego przeznaczenia. O cze­

kujem y od głów nych sił politycznych, b y raczej używ ały sw y ch w p ły w ó w b ez sto so w a n ia p rz e m o c y n a rzecz zw iększenia politycznego, socjalnego i ekonom icznego sam ookreślenia się narodów , niż używ ały ich jedynie na rzecz rozw oju sw ych w łasnych interesów .

P opieram y w ysiłki zmierzające do bardziej spraw iedli­

w ego m iędzynarodow ego p o rz ąd k u ekonom icznego, tak aby ograniczone zasoby n atu raln e Ziem i m ogły służyć

m aksym alnie w szystkim narodom . N alegam y n a chrześci­

jan w szystkich społeczeństw, by zachęcali sw e rządy i cały św iat ekonom iczny do pom ocy i pracy na rzecz rozwoju spraw iedliw ego po rząd k u ekonom icznego.

C. Wojna i pokój

U w ażam y, że w ojna jest nie d o p ogod zen ia z n aucza­

niem i p rzy k ład em życia C hrystusa. O drzu cam y przeto w ojnę jako n arzęd zie państw ow ej polityki zagranicznej i do m ag am y się, aby w szelkie n ieporozum ienia m iędzy­

n aro d o w e były rozw iązyw ane na d ro d ze pokojowej, aby w rząd o w y ch priorytetach w artości ogólnoludzkie dom i­

n o w ały n a d m ilitarnym i, aby przeciw staw iano się i za­

p rz estan o m ilitaryzacji życia społecznego, aby p ro d u k ­ cja, sp rzed aż oraz rozm ieszczenie broni p o d d an o kontroli i redukcji oraz aby produkcja, p o siadanie i użycie broni nuklearnej spotkało się z potępieniem .

W konsekw encji, op o w iad am y się za p ow szechnym i całkow itym rozbrojeniem p o d ścisłą oraz skuteczną kon­

trolą m iędzynarodow ą.

D. P raw o i spraw iedliw ość

Jeśli p o rz ąd ek i p ra w o m ają być respektow ane, to każ­

d y człow iek i g ru p a społeczna m u szą m ieć poczucie bez­

pieczeństw a. Z a niem oralny uznajem y taki sposób życia, któ ry potęguje niespraw iedliw ość. Jeśli m a się rozw inąć w sp ó ln o ta ogólnośw iatow a, to n aro d y m u szą m ieć p o ­ czucie bezpieczeństw a.

Potw ierdzając, że spraw iedliw ość m ięd zy n aro d o w a w ym ag a u d z ia łu w szystkich ludzi, uznajem y O rganiza­

cję N aro d ó w Z jednoczonych i inne organizacje po k rew ­ ne, jak n p . M iędzynarodow y Trybunał, za obecnie najle­

piej funkcjonujące o rgany n a d ro d ze do osiągnięcia spra- w iedliw ego i praw eg o św iata.

Z u znaniem przyjm ujem y w ysiłki w szystkich ludzi w e w szystkich krajach, którzy p rzy pom ocy dostępnych środ­

ków p ra w n y ch d ąż ą d o pokoju n a świecie. P opieram y pom oc oraz w spółpracę m iędzynarodow ą w e w szystkich konfliktach i sytuacjach w ym agających natychm iastow e­

go działania.

D o m ag a m y się p rzyjęcia do O rganizacji N a ro d ó w Zjednoczonych państw , które takiego członkostw a d om a­

gają się, i które akceptują obow iązki n ak ład a n e na nie p rz ez O N Z. D om agam y się aby N a ro d y Z jednoczone w sposób bardziej zd ecy d o w an y podjęły się roli m iędzyna­

rodow ego arbitra spo ró w i konfliktów m iędzy narodam i po przez stosow anie arbitrażu, którego rozstrzygnięcie jest w iążące d la strony trzeciej. D w ustronne oraz w ielostron­

ne w ysiłki czynione p o za O N Z p o w in n y być zharm oni­

zow ane a n ie sprzeczne z celam i tej organizacji.

P otw ierdzam y sw e historyczne rozum ienie św iata jako naszej parafii i d ąż y m y do tego, aby poszczególne jed­

nostki i cale n aro d y m iały p ełn y i ró w n y status w spo­

łeczności ogólnośw iatow ej.

(10)

Jan Kalwin

- prorok, gramatyk, konserwatysta

Książka o Janie K alw inie

- B ernard C ottret, Jan K alw in, seria m arm u rk o w a PIW, W arszaw a 2000

J

an K alw in (1509-1564) je s t u w a ż a n y o b o k M arcina L utra za tw ó r­

cę protestantyzm u. Do jego teologicznej m yśli n a w ią ­ zują Kościoły, które w sw o­

ich n a z w a c h m ają p r z y ­ m io tn ik i: re fo rm o w a n y , prezbiteriański, episkopal- ny, kongregacjonalistyczny.

N a le ż y d o n ie g o ta k ż e z n a c z n a część w s p ó ln o t z i e l o n o ś w i ą t k o w y c h . W śród całej owej różnorod­

n o ś c i n a z w i o d m ia n w szy stk ie one pod ejm u ją po d staw o w e idee K alw ina - p rzy w iązan ie do sym bo­

lic z n e j te o r ii W ie c z e rz y Pańskiej, doktrynę o prede- stynacji, absolutny p ry m a t Boga, k o n sek w e n tn y iko- n o k la z m , id e ę ro z d z ia łu Kościoła o d państw a.

K alw ina często ocenia się p o p rzez to, czym stało się jego d zieło d la św iata religii, czy szerzej kultury.

P o p rz e z eto s ry g o ry z m u m o ra ln e g o , p rz e z w s p o ­ m nianą doktrynę o prede- s ty n a c ji, s y s te m a ty z a c ję d o k try n y p ro te sta n c k ie j, czy „sym boliczną" koncep­

cję W ieczerzy Pańskiej gło­

szącą duchow ą kom unię z C hrystusem . Z nam y socjo­

logiczną ocenę w p ły w u ra ­ dykalnego kalw inizm u na rozwój stosunków kapitali­

stycznych. Także znana jest jego rozpraw a z antytryni­

tarzem Serw etem , którego p o p o lity c z n y m p ro c esie spalono w G enew ie w 1553 roku. Tak n ap raw d ę jednak z w ielkim tru d e m m o żń a zrek o n stru o w ać d u ch o w e

„z ap lecz e" K alw ina. Bio­

grafie reform atora z Gene­

w y przyw ołują postać suro­

w ą, naw et posępną, pełną religijnej żarliw ości, który stw orzył w tym szw ajcar­

skim mieście teokratyczny system w ład z y i organiza­

cji kościelnej surow o p rze­

strzegających zasad m oral­

nych chrystianizm u.

W oczach C ottreta Kal­

w in jest b ez k o m p ro m iso ­

w y m o b ro ń cą ortod o k sji.

N ieu g ięc ie sto i n a stra ż y czystości w iary broniąc jej za ró w n o p rz e d „ p a p ista - m i" jak i p rz e d religijnym i radykałam i XVI w ieku czy­

li lu d ź m i sp o d z n a k u ana- b a p ty z m u czy antytrynita- ryzm u. A u to r p rz y p o m in a w sp ó łc z e sn e m u cz y te ln i­

ko w i dlaczego nie m ogło być m ow y o tolerancji dla odstępców , jak religia n a ­ d al ściśle zw iązana była ze s fe rą , k tó r ą d z isia j d o ść p re cy zy jn ie u z n a je m y za św iecką. A nach ro n izm em byłoby oczekiw ać o d cza­

sów K alw ina tego, co d o ­ piero w pełn i w y p ra co w a­

ło O św iecenie. C hoć z a p o ­ w ied zi id ei religijnej tole­

rancji b y ły ju ż w idoczne w XVI w ie k u (S .Franek), to dłu g o jeszcze św iat m usiał c z e k a ć n a z a d a w a la ją c ą p o s ta w ę ja k ic h k o lw ie k w ła d z i różnych h istorycz­

n y c h K o ś c io łó w w o b e c m n ie js z o ś c i re lig ijn y c h . O pisy okrutnych kaźni róż­

ny ch politycznych i religij­

ny ch op o n en tó w K alw ina są zaiste w strząsające. P od­

czas jednej z egzekucji p o ­ ć w ia rto w a n e c iała k ilk u sk az an y ch ro z d zielo n o w te n s p o s ó b , ż e k a ż d a z ćwierci została zaw ieszona p rz y innej bram ie m iasta z głow ą sąsiada. M akabreska ow a m iała w y m iar d y d a k ­ tyczny - oto przestroga dla przeciw ników .

C ottret m a d o opisyw a­

nych okrucieństw stosunek bynajm niej daleki o d stoic­

kiego spokoju. M im o rz e­

c z o w e g o i w y w a ż o n e g o to n u prezentacji zd arza m u

się u jaw n ić o so b isty to n , szczególnie w opisie w y d a ­ rz e ń , k tó re d e c y d u je się napiętnow ać. O spalonym n a s to sie a n ty tr y n ita r z u hiszp ań sk im M iguelu Ser­

w ecie C o ttre t p isz e „Jego stos jeszcze dymi; ostry za­

pach płonącego drewna, krzy­

ki skazańca, ohydny smród palonego ludzkiego ciała zgod­

nie dają świadectwo fanaty­

zmowi chrześcijańskiej wspól­

noty, choćby i reformowanej.

Gdzie byłeś Kalwinie, w ten piątek 27 października 1553 roku, gdy Serwet wstępował na stos?" (s.210)

W oczach Kalw ina i jego w spółczesnych nie m a to­

lerancji dla tych, którzy fał­

szują zb a w ien n ą p ra w d ę . D la tych, k tó rzy z w o d z ą i ściągają z w ąskiej ścieżki z b a w ie n ia . S łu ż b a P ra w ­ dzie p o n ad w szystko, w ier­

n o ś ć p r a w d z i e p o n a d w szystko. M iarą w ielkości tych osób m oże stać się gor­

liw a n ie u s t ę p l iw o ś ć w kw estiach wiary, k tórą d zi­

siaj określilibyśm y jako nie­

m a l se k c ia rsk ą p e w n o ść , g d y b y nie pogarszająca się a tm o s f e r a w o k ó ł s ło w a sekta. N ależy pam iętać, że

„ je d y n o z b a w c z o ść " w ła ­ ściw ie do XX w iek u p o zo ­ staje cechą ta k ż e K ościo­

łów, nie tylko m ałych eks­

k lu zyw nych w spólnot.

N arracja książki p ro w a­

d zo n a jest z zaiste francu­

s k ą s w a d ą , d u ż o iro n ii, z d an ia w m ow ie zależnej, p la s ty c z n e o p is y w y d a ­ rz e ń . A u to r p rz y p o m in a rolę K alw ina w tw o rzen iu języka fran cu sk ieg o , jego d b a ło ś ć o ja s n o ś ć s ty lu .

P ro te s t K a lw in a ja w i się jak o p ro te s t g ra m a ty k a i tr o s k liw e g o h u m a n is ty , k tó ry w sw ej d b a ło ś c i o c z y sto ść p o d s ta w o w e g o d la ch ry stia n iz m u ź ró d ła p rz y stą p ił d o b u n tu , d o re­

ligijnego sprzeciw u, który w jeg o c z a sa c h ro z p r z e ­ strzeniał się w Europie. Był to p ro te s t, k tó ry m o ż n a w yw ieść z renesansow ego p o w ro tu d o źródeł zachod­

niej cywilizacji. O pow rocie d o a n ty k u w ie m y sp o ro . A le reform acja to p o w ró t d o d r u g i e g o , n ie m n ie j w ażnego źródła - do E w an­

gelii. I jak tam hum an iści oczyszczali teksty an tycz­

n e , o c z y s z c z a li ła c in ę , w sk rzeszali klasyczny id e­

ał piękna, tak reform atorzy, (których drogi rozeszły się z hum anistam i) oczyszcza­

li Kościół z średniow iecz­

nych naleciałości w zorując się n a p ie rw o tn y m chry - stianizm ie, „gwarancie świę­

tości" (s.357). I stą d o k az u ­ je się, że K alw in - jed n a z n a jw a ż n ie js z y c h p o s ta c i dla p rz em ian kultu ro w y ch n a Z achodzie - nienaw idził zm ian i innow acji, by ł za­

ciekłym konserw atystą.

P rzypom nijm y, że jed ­ n y m z e z n a k ó w r o z p o ­ z n a w c z y c h k a lw in iz m u je s t d o k tr y n a W iec zerzy P ańskiej, k tó ra o d rz u cała

„realną" obecność C hrystu­

sa w chlebie i w inie i przyj­

m o w ała k o m u n ię sym bo­

liczną, d u ch o w ą („to w ia­

ra jest tym , czym p rz y jm u ­ jem y C h ry stu sa"). C ottret p rz y p o m in a , że p o s ta w a K alw ina w obec Eucharystii b y ła p o s ta w ą filo lo g a .

(11)

„gram atyka" jak m ów i au ­ tor, któ ry przyjął, że słow a u stanow ienia to figura sty­

listyczna zw an a m etonim ą, jak sam K alw in p isał „dzię­

ki niej znak przyjmuje nazwę rzeczywistości, którą wyraża"

(s.352) C h o d z i o re la cje oznaczania, a nie p rz e d sta ­ w iania. C hrystus nie id en ­ tyfikuje się z chlebem i w i­

nem , które „mają charakter pamiątki" (C o ttret, s.353).

D okładniej charakter „zna­

ków ", bo nie jest to tylko p am iątk a .

W religijnym d o św iad ­ czeniu jego h u m a n iz m zo­

stał p rz e k u ty n a p o staw ę pełn ą zasadniczości raczej nie kojarzoną z irenicznym hum anizm em . M oże zresz­

tą jest to w łaściw a po staw a religijna sp ro w a d z o n a do najczystszego ak tu w iary, k tó r y d e t e r m in u j e c a łą św iadom ość tak m ocno, że nie m a już miejsca n a inne w a r to ś c i, w s z y s tk o je s t p o d p o r z ą d k o w a n e w iz ji religijnej. L ub d o k ład n ie- w izji B oga jed n ej relig ii.

D zisiaj o ce n ia m y to jako fu ndam entalizm czy w ręcz fanatyzm , ale w łaśnie p rz y o kazji b io g ra fia K a lw in a s ta w ia p y ta n ie o k o n s e ­ kw encje p o staw y głęboko religijnej, całkowicie religij­

nej.

K alw in jest św iad o m y swojej w ielkości i swej h i­

storycznej roli. N aw et żonę dobiera p o d łu g p rz ek o n a­

nia o swojej dziejowej m i­

sji. Boi się zginąć podczas zarazy i d o obsługi zarażo ­ ny ch n a d żu m ę w ysyła za­

stępców . R ada m iasta tak ­ że nie chce stracić tak w y ­ b itnego m ęża i zg ad za się n a ó w u n ik . Z a sw o jeg o ż y c ia p o ż e g n a ł n a jb liż ­ szych w id z ia ł jak u m ie ra jego jedyny syn i żona. Daje w ów czas św iadectw o hio- bowej siły. Ale p rz ez jego pom nikow ą wielkość (figu­

ry K alw ina i innych refor­

m ato ró w z p o m n ik a n azy ­ w a n e g o ścianą reform acji

w G enew ie m ają p o ok. 4 m e try w y so k o ś c i) p r z e ­ św ieca zw y k ły człow iek, który się złości i tu p ie n o ­ gam i, k iedy nie w szystko idzie p o jego m yśli. K iedy w 1551 roku podczas jego kazania w k atedrze św.Pio- tra lu d z ie g rają w p iłk ę, karci ich, a g d y ktoś „śmie mu odpowiadać", „podnosi głos i czerwieni się ze złości"

(s.198)

U w ażna biografia oba­

la p ew n e m ity i stereotypy zw iązane z osobą reform a­

tora z Genewy. Przyw ykło się są d z ić , że s tw o rz o n y

p r z e z n ie g o s y s te m b y ł w łaściw ie teokraq'ą. Ale to nie K alw in rz ą d z ił G ene­

w ą. Stw orzył system , któ­

ry z żelazną ko n sek w en q ą w cielał w życie d o końca sw oich dni. O w szem , bez jego w oli niew iele m ogło się w ydarzyć, ale całe sw o­

je życie zm agał się z R adą M ia s ta , k tó r a n ie m n iej m iała do p o w ie d z e n ia w spraw ach ułożenia życia w tej chrześcijańskiej republi­

ce. Kto m a ekskom uniko-

w ać o byw ateli, R ada czy konsystorz, to w ielki spór o kom petencje i w ażny roz­

d z ia ł w d ziejach ro z ch o ­ dzenia się p ań stw a i religii, w którym to procesie kal- w in iz m s ta n o w i m ilo w y krok.

Książka C ottreta skom ­ p o n o w an a jest nie d o koń­

ca jak b io g rafia. W iększą część w y p e łn ia relacja z kolejnych etapów jego w ę­

dró w k i po Europie, w id zi­

m y p o stęp u jąc ą ew olucję pog ląd ó w , rozw ój osobo­

w ości. O m a w ia n e są d o ­ kładnie kolejne dzieła Kal­

w in a (w y d aw ca za d b a ł o p e łn e ty tu ły w o ry g in a l­

n y m brzm ieniu i w polskim przek ład zie). C ała trzecia część książk i pośw ięco n a jest jakby d zied z in o m , w których reform ator G ene­

w y p ozostaw ił najbardziej znaczącą spuściznę.

R ek o n stru o w a n ie oso­

bow ości sp rz ed kilku w ie­

k ó w z a w sz e z a k ra w a na tw órczość. Jak dotrzeć do m yśli tego człow ieka, do uczuć, jak m ożna w niknąć

w g łąb m o ty w acji, k tó ra g łęb o k o z d e te rm in o w a ła losy św iata. Co m am y do d y spozycji? P ism a teo lo ­ g ic z n e , g a rść tra k ta tó w , ś w ia d e c tw a osób, h a g io ­ grafia. Więcej m o żn a p o ­ w iedzieć sądząc z listów, w k tó ry c h elem e n t osobisty o d g ry w a w iększa rolę. Ale w XVI w ie k u lis ty m ają ch a rak ter otw arty. Z anim d o jd ą d o a d re s a ta m o g ą być czytane p rzez po stro n ­ n y c h i ich o d p is y k rą ż ą w śró d w ykształconych lu ­ dzi epoki. W szak au to r li­

stów m a tego św iadom ość i także w szak m oże p o zo ­ wać, jego zw ierzenia nie są d o ko ń ca szczere. W szak n aw et dzisiaj m am y kłopo­

ty z w niknięciem w m oty­

w acje lu d z k ie , nie d a się poznać kogoś „do końca".

K im w ięc b y ł n a p ra w d ę Kalwin. Pom nikow a w iara, ostoja reformacji, nieugięty b o jo w n ik o o d p o w ie d n ie u ło żen ie sto su n k ó w m ię­

d z y p a ń s tw e m a K ościo­

łem . K ażda dokładniejsza re k o n s tr u k c ja „ c z ło w ie ­ czeństw a" w ielkiego teolo­

g a jest w jak im ś s to p n iu tw órczością. P oglądy znaj­

dujem y spisane w księgach i dziełach, ale m yśli ży w e­

go c z ło w ie k a , k tó ry m a p ra w o być zm ęczony, p o ­ kazać język, strach, czy gry­

m as w ściekłości na m ałost­

kow ych lu d zi pełnych złej w iary . Tego m o ż e m y się tylko dom yślać. Kalw in był ty p em człow ieka religijne­

go, który „rzuca m iecz", a nie „przynosi pokój". Ale w ierzył głęboko, że P raw ­ d a N ajw yższa zaw sze b u ­ d zi o p ó r św iata. Pisał „Tyl­

ko chrześcijaństw o w naj­

czystszej postaci prowokuje problemy i zniewagi, na które zwracał nam uwagę sam Jezus C hrystus, C hrystus M ate­

usza. Dobra Nowina zdecydo­

wanie nie ma nic wspólnego z pokojem" (s.218).

Z bigniew Pasek

Jan Kalwin Arch.

Cytaty

Powiązane dokumenty

cych w ykonań, przybliżyła to co dzieje się na świecie i pokazała nowych twórców.. Do zobaczenia w przyszłym

tają się: „Jeśli jesteś Boże, to kim jesteś?" To nie jest takie łatwe, tego trzeba się nauczyć. A potrzeba wiele cierpliwości, aby nauczyć się rozmowy z Bogiem. I

łobną po śmierci ojca - „Nie zawsze wiem y dlaczego coś się dzieje, czasami jest to po prostu wola boska i należy ją przyjąć" - ripostuje

Do takiej perspektywy możemy dążyć, ale też nigdy nie uda nam się sprowadzić wszystkich przejawów religii i religijności do jednego wspólnego mianownika.. Obiektywizm wyraża

n ia. To jest realne niebezpieczeństwo i dlatego ta rocznica m oże okazać się kłopotliwa.. Kościół na swych drogach musi, niejednokrotnie, przeciwstawiać się tem u

Znając bardzo dobrze postaci, o których mówi ta książka (opracowywałam dzienniki Bronisława Malinowskiego) obawiałam się tej lektury, ale doszłam do wniosku, że m ogłam

pejskiej, ani nie w yrzeka się w skutek takiego kroku swej w iary (religijnej), ani nie jest do tego zm uszany.. N ie

kiedy czujesz się opuszczony przez Boga i świat, życzę Ci dzwonka przy bramie..