1 "
- « IIS
ISSN 0 8 6 0 8 4 8 2
■ V
D EWANGELICKI
— M i E S i ĘC 2 N i k S p o ł E C Z . 0
S S S I S Ä
IMASrlfiś Wimm
s a la # :
Kijków 10/97
ul<AzujE się o d 1 9 8 9 Roku
cena 2f50 zt
: Thomas S. E lio t (18,88-1965)
O / f o L i
r . ię kt je ir y ei za st >i' 7 o. kióne ro zp a l ry, Ś w ia tło o łta rz a i ś w ia tło ś w ią ty n i;
J'y
Ś w ia tło rzucone przez ko lo ro w e szyuy uKicn,
S ie ia tło o d b ite o d o szlifo w an e g o k a m ie n ia ,O d pozłacanego, rzeźbionego d r z e w a , o d k o lo ro w y c h
Kasze' s pojrzenia z g łę b in w o d y , nasze oczy p a t r z ą ku
I w id z im y ś w ia tło , co p rze ła m u je się tu b u rz liw e j
W i d z i m y ś w ia t ło , n ie w id z im y , skąd p rz y c h o d z i.I P « »
iWlillSi i i i i i
..
.
Älllfilll®
i i n ta ś w ia tło na? niam . , , , ___
]q ’
rWfyi-reyc 1 1
co z ry w a ją
y ß w ' m
^ * •
no sztuczne
r '.
/- ‘ ! d la p r a c y i z a b a w y :
śpim y i cieszy
nas
: ' w- i 7 a . — ;
■ H H B
świece zgasić i znóu rozp ilić;
s Im , . mm
W i n ' . j ,
le i w c ią ż
r ‘
iiiilS!
' is ■
li i.
■ y \ t l m f / t c s im ic - P M '
y i '
7 pmmmmw*!■:
, . ' _ 1
w i a t t a n a / '
ii 01$
m n u n u n d e _
'ów: i
:
-...
J a '
’ - i r4
'lś n ,r *
r y t m in ś ś jt mwĘm M m
będziemy mogli umie światełka, *"
spojrzenie. . Ę ^
lękajemy ci ząjto, że ciemność przypomina nam o świetle
Ęwidtło Niewidzialne, dzięki ci za twoją wi
" ^ ^ ’n a n i a ł ó ś ć l
WłMm
jesteśmy
Przesłanie Reform acji
SŁOWO
m y ś l '
W num erze:
Jesteśmy
Przesłanie R eform acji 1 Jesteśmy p o w o ła n i do ś w ia d e c tw a
W y p o w ie d ź księdza
Jana Szarka
2
ks. A. H ła w ic z k a
N ie w z ru s z o n y fu n d a m e n t naszej
w ia ry 4
W ła d ys ła w Sosna
Bezcenne o d k ry c ie
agendy 5
Bogusław M ile rs ki
O zn a cze n iu B ib lii
d zisia j 6
IV Forum In te lig e n c ji E w a n g e lickie j
Bogusław Tondera
Cóż napisać
w p o d su m o w a n iu -
na zakończenie? 8
A n d rz e j Kułak
Szanse s z k o ln ic tw a e w a n g e lic k ie g o 8
D ariusz P. B runcz
Jeszcze o Forum ... 9
Edward Rydygier
D e m o n y zasiedlają o puszczon e ołtarze 10
Pro C h rist ‘ 97
E w angelizacja
satelitarna 14
Z am ia st k a te ch izm u
W s p ó łcze śn i
faryzeusze 14
M ik o ła j K oza kie w icz
H isto ria nieznan a czy
przem ilczana? 14
In fo rm a cje 12
Listy 15
Konkurs 16
Przegląd czasopism
18
Nasza okładka:
M is trz z W itte n b e rg ii
(tw o rz y ł w latach 1 5 5 4 -1 5 8 0 ) Lu ter i Hus rozdają ko m u n ię
(Ze z b io r ó w B ib lio te k i la g ie llo ń s k ie p
P
aździernik, a szczególnie jego druga połowa, upływa w Kościele Ewangelickim pod ha
słem przypomnienia znaczenia i pod
kreślenia szczególnego miejsca w hi
storii Kościoła Reformaq'i, dokonanej w XVI w. Tym bardziej, że po dzień dzisiejszy dla Kościołów Ewangelic
kich ten okres historyczny jest punk
tem odniesienia, źródłem inspiracji, czasem określenia wyznaniowej toż
samości i podstawą wyznaniowej dumy. To b ył czas bohaterski dla ewangelików, a dla każdej społeczno
ści okres bohaterski i czas tworzenia się danej społeczności, jest okresem wspominanym z wielką czcią i sen
tymentem.
I jak to w takich okolicznościach bywa, wytworzył się ewangelicki ste
reotyp przedstawiania Reformacji.
Przez długi czas był on przeciwsta
wiony katolickiemu stereotypowi. A ponieważ katolicki obraz Reformacji był malowany tylko w czarnych ko
lorach, więc przeciwstawiany mu ewangelicki obraz pełen był tylko ja
snych barw. W ostatnich latach, a powoli będzie już można mówić o dziesięcioleciach, katoliccy historycy Kościoła zmienili w istotny sposób podejście do Reformacji i jej przedsta
wianie. Niestety, dość wolno, szcze
gólnie w polskim katolicyzmie, wpły
wa to na kształtowanie się świadomo
ści przeciętnego katolika... Ale też przyznać trzeba, że niewiele się zmie
nia i w popularnym przedstawianiu Reform acji przez ew angelików . Wciąż pełno w nim akcentów anty
katolickich i uproszczonego odnosze
nia zarzutów stawianych przez Refor
matorów Średniowiecznemu Kościo
łowi do dzisiejszego Kościoła Rzym
skokatolickiego. A przecież w ciągu minionych wieków zmieniło się wie
le i zmieniły się także Kościoły. Ża
den Kościół nie jest dziś wierną ko
pią Kościoła XVI-wiecznego. A więc to, co było słuszne w ocenie XVI-
wiecznej rzeczywistości kościelnej, może się okazać zupełnym nieporo
zumieniem przy odniesieniu tego do współczesnych Kościołów. I to za
równo to, co było przedmiotem po
chwały, jak i to, co było powodem ostrej krytyki...
Równie błędne jest przedstawia
nie reform kościelnych, dokonanych w XVI w., jako czegoś doskonałego i dokonanego po wszystkie czasy. Bar
dzo często autorzy okolicznościo
wych referatów czy kazań stosują prosty schemat. A więc najpierw opi
sują kryzys Kościoła, wyraźnie w i
doczny w XIV w. i daremne próby naprawy Kościoła „ w głowie i człon
kach" przez XV-wieczne sobory.
Wreszcie przychodzi wiek XVI i Re
formacja dokonująca naprawy Ko
ścioła. Dzięki Reformacji Kościół odzyskuje swój dawny blask, swoją wiarygodność pierwotnego chrześci
jaństwa. I odtąd w Kościołach Ewan
gelickich, pielęgnujących tradycje Reformacji, nie ma już żadnych sła
bości, nadużyć, kryzysów , upad
ków... Wszystko jest, musi być w po
rządku...
A to przecież nie tak, bo przecież nie było w historii Kościoła, także w czasach Reformacji, reform, które by
łyby w stanie naprawić wszystko, usunąć słabości, zapewnić stały, nie
przerwany rozwój na całe stulecia.
Kościół potrzebuje nie tylko i nie tyle jednorazowej reformy, choćby nawet całościowej, ale wymaga nieustannej czujności, samokrytycyzmu i popra
wiania popełnianych błędów. Nie ma idealnego Kościoła. To nie tylko Ko
ścioły innych wyznań mają swoje sła
bości, niedociągnięcia i przeżywają co pewien czas mniej czy bardziej głę
bokie kryzysy, ale także i nasz Kościół popełnia błędy i wymaga naprawy.
Zapewne więc także i w stosunkach międzykościelnych, podobnie jak w stosunku do drugiego człowieka, nie powinniśm y koncentrować się na
pokazywaniu źdźbła w oczach tego drugiego, ale na wyjmowaniu belki z własnego oka. Nie chodzi o to, aby robić zestawienia słabości i ułomno
ści innych Kościołów, ale aby zająć się ulepszeniem i naprawą własnego...
Przesłaniem Reformacji nie jest twierdzenie, że był kiedyś okres ciem
ny w historii Kościoła, kiedy w Ko
ściele działo się źle, kiedy słabła czy wręcz zanikała wiara i gorliwość re
ligijna, i trzeba było przystąpić do na
prawy, reformy Kościoła, trzeba było zwycięstwa Reformacji i przywróce
nia Kościołowi Jego świętości, czysto
ści i siły oddziaływania dla przemia
ny duchowej ludzi i całego świata. Ale przesłaniem Reformacji jest przypo
mnienie, że w każdym okresie histo
rycznym istnieje niebezpieczeństwo osłabienia i upadku Kościoła, że za
wsze Kościół powinien poddawać sam siebie wnikliwej, samokrytycznej analizie, że w Kościele powinna być zawsze gotowość do poprawiania popełnianych błędów, do korygowa
nia działalności, do troski o żywot
ność Kościoła i Jego wierne trwanie przy Bożej Prawdzie; przesłaniem jest uświadomienie, że każdy Kościół i w każdym czasie potrzebuje swojej re
formacji, a nie tylko przypominania tego, co kiedyś dokonano dla dobra i naprawy Kościoła. I współczesne nam Kościoły mają swoje słabości i kryzysy. Jest wystarczająco wiele po
wodów, aby i teraz, jak przed wieka
m i, dokonać reformy „ w głowie i członkach". Wiemy z doświadczeń historycznych Kościoła, że Kościół potrzebuje ciągłych napraw, że musi być stale reformowany. A więc dzie
dzictwo Reformacji nie tylko przypo
mina dawne, wielkie dzieło naprawy Kościoła, ale stawia pytanie o stan współczesnego Kościoła, szczególnie zaś o stan Kościołów wyznaniowych, chlubiących się tym, że są Kościoła
mi Reformacji.
Ks. H. Czembor
O Św iatow ej Federacji Luterańskiej
U
czestnikami IX Walnego Zgromadzenia ŚFL, obradującego od 8 do 16.07.1997 r. w Hongkongu, było 385 delegatów, wielu obserwatorów, gości i dziennikarzy z całego świata — w sumie ponad tysiąc osób. Hasło forum brzmiało: „W Chrystusie powołani do świadectwa". Cho
dziło o danie każdemu Kościołowi członkowskiemu, każdej parafii luterań
skiej i każdemu luteraninowi impulsu do dalszej refleksji i pracy. W tym celu przygotowano siedem studiów biblijnych, wokół których wygłoszono refera
ty, toczono dyskusje oraz przeprowadzono prezentacje poszczególnych re
gionów.
Jestem zdania, że istotą przesłania ŚFL stało się przypomnienie wszyst
kim Kościołom członkowskim, że w dzisiejszym świecie luteranie są potrzeb
ni jako świadkowie. Nawiązano przy tym bardzo mocno do misyjnego naka
zu Chrystusa. Pan nie powiedział: — Czekajcie do d n ia mego p rzy jścia , le c z naka
zał: — Idźcie! Idźcie na cały ś w ia t! Bądźcie m o im i św ia d ka m i! Tu tkw i istota rzeczy.
Prawda ta przewijała się w różnych interpretacjach we wszystkich referatach, dyskusjach, studiach biblijnych, prezentacjach narodowych i regionalnych.
Uczestnicy Zgromadzenia bardzo tę prawdę akcentowali, zwracając jedno
cześnie uwagę na liczne konteksty Jezusowego posłania, formułowanego w zależności od realiów cywilizacyjnych i kulturowych poszczególnych miejsc
wa Rada Kościołów. Ponadto omawiano sprawę uzgodnienia z kościołem Rzymskokatolickim wspólnego dokumentu o uspra wiediiwieniu. Proces uzgo
dnień na ten temat jest trudny. Gdy zostanie on zakończony, staniemy przed długą drogą wprowadzania w życie przyjętych postanowień. Cieszę się, że kard. Edward Cassidy, przewodniczący Papieskiej Rady do Spraw Jedności Chrześcijan, przedstawił na ten temat kilka interesujących propozycji.
Pragnę wspomnieć o naszym wkładzie do działalności ŚFL. Jest on zna
czący. Na przykład w lutym tego roku przygotowaliśmy obradujące w War
szawie Europejskie Zgromadzenie Federacji. Siedem lat w Radzie Naczelnej ŚFL pracował ks. Radca Piotr Gaś. Podejmujemy wspólne działania ze Ślą
skim Kościołem Ewangelickim Wyznania Augsburskiego w Czechach oraz wypracowaliśmy w przeszłości dobre kontakty z p. Renatą Hinrichs, przed
stawicielką młodzieży w nowo wybranej Radzie.
O pomocy powodzianom
Nasz praca w Światowej Federacji luterańskiej owocuje. Dowodem na to była postawa Kościołów luterańskich podczas powodzi w lecie tego roku. One pierwsze pospieszyły nam z pomocą. Pragnę wspomnieć także o spontanicz
nej ofiarności członków naszego Kościoła. Zebraliśmy ponad 200.000 zł., po
nadto wiele darów rzeczowych. Piękna była inicjatywa zaproszenia na Śląsk
JESTEŚMY POWOŁANI DO ŚWIADECTWA
W y p o w ie d ź księdza Jana Szarka
B iskup a Kościoła E w an g elic k o -A u g s b u rs k ie g o w RP Prezesa P o lskiej R a d y E k u m e n ic zn e j
dla czasopisma „S ło w o i M y ś l" — W ro c ła w , dn„ 5oQ9ol997 r.
na kuli ziemskiej. Obserwowaliśmy, jak świadectwo rozumieją przedstawi
ciele Ameryki Północnej, jak Południowej, jak widzi je i odczuwa Afrykań- czyk czy Azjata, na przykład chrześcijanie w Hongkongu. Możliwość porów
nań była bardzo interesująca i inspirująca.
Zagadnienie świadectwa jest istotne również u nas, w Polsce. Musimy uświadomić sobie, że jako ewangelicy, jako chrześcijanie żyjący Słowem Bo
żym, tradycją luterańską, jesteśmy powołani do świadectwa, i że kraj tego świadectwa potrzebuje. W Europie Wschodniej, jak dotychczas, świadectwo było składane w bardzo wąskim zakresie i w małym otoczeniu. Po zmianach, jakie zaszły, mamy możliwość docierania ze świadectwem do szerszych grup społecznych. Mamy możliwość wyjścia z „getta wyznaniowego" i dotychcza
sowej izolacji. Żyjąc i pracując wśród ludzi możemy swobodnie i bez obaw wypowiadać swoje poglądy. Jako chrześcijanie mamy sposobność składania świadectwa wobec całego świata. Ale nie może pozostawać ono czysto dekla
ratywne. Nie możemy żyć pustosłowiem. Za deklaracją muszą iść czyny i mieć miejsce konkretne postawy.
Wracając do obrad Walnego Zgromadzenia ŚFL: Poza zajęciem się głów
nym tematem poruszono kwestię uczestnictwa Kościołów luterańskich w ob
chodach 2000-lecia chrześcijaństwa wspólnie z Kościołem Rzymskokatolickim.
Za takimi wspólnymi obchodami opowiedziała się w roku ubiegłym Świato-
Cieszyński dzieci z trenów dotkniętych powodzią. W tym kontekście bardzo istotny jest dla mnie fakt, że nie tylko myśl teologiczna jest przekaźnikiem świadectwa, lecz przede wszystkim czyn, którym jako ewangelicy służymy, zwłaszcza w trudnych sytuacjach.
O Polskiej Radzie Ekumenicznej
Dnia 19.11.1996 r. Polska Rada Ekumeniczna obchodziła 50-lecie istnie
nia. Dzisiaj już w oparciu o nowy Statut, zbieramy owoce naszych dotychcza
sowych działań. Dam jeden przykład: problemy pojednania polsko-niemiec
kiego. W proces pojednania PRE zaangażowała się od samego początku. W y
dany niedawno wspólny dokument pt. „Pojednanie, zadaniem Kościołów na Ukrainie, Białorusi, w Polsce i w Niemczech" stanowi podsumowanie osią
gnięć oraz propozycję pod adresem Kościołów w Europie Wschodniej, aby korzystały z naszych doświadczeń.
Kolejna sprawa dotyczy pracy Kościołów zrzeszonych w Polskiej Radzie Ekumenicznej na rzecz polepszenia kontaktów z różnymi strukturami pań
stwa. Podstawą jest odpolitycznienie wzajemnych relaq'i. Pozwala ono współ
pracować w normalny sposób, na przykład z komisją opracowującą ustawy okołokonkordatowe, czy też — jak to miało miejsce wcześniej — z komisją konstytucyjną Zgromadzenia Narodowego.
Oczywiście, problemy istnieją. Wymienię choćby kwestię ocen z religii na świadectwach szkolnych lub lekcji religii w przedszkolach. PRE proponowała zrezygnowanie z umieszczania ocen na świadectwach i ograniczenie nauki religii w przedszkolach do tzw. „zerówki". Uwzględniono to stanowisko, ale potem nie liczono się z nim więcej.
Dam inny przykład. Od ośmiu lat istnieje komisja wspólna rządu i PRE, w której są omawiane problemy Kościołów. Pomimo to nie doszło — i to wbrew naszym kilkukrotnym monitom — do rozpatrzenia sprawy opłacania przez państwo, od 1.09.br., katechetów. Znanym zwyczajem kwestię tę uzgodniono tylko z kościołem Rzymskokatolickim. Przedstawiciele pewnych struktur pań
stwowych niczego się nie nauczyli. Na szczęście taka postawa nie jest po
wszechna.
Jeżeli chodzi o kontakty z Kościołem Rzymskokatolickim, to od czasu II Soboru Watykańskiego układają się one coraz lepiej. Najważniejsza jest wza
jemna akceptacja. Jak często powtarzałem, pomiędzy chrześcijanami nie jest potrzebna tolerancja, ale miłość. Dzi
siaj akcentuję potrzebę wzajemnej ak
ceptacji. My też nie zawsze akceptu
jemy braci katolików. A przecież jest istotne, abyśmy porozumieli się w sprawach społecznych, abyśmy o kwestiach ważnych dla kraju m ówili wspólnym głosem. Stoimy tutaj przed wielką szansą.
Polska Rada Ekumeniczna zdaje sobie sprawę, że tylko we wspólno
cie Kościołów dysponuje pewną okre
śloną siłą głosu. Mówiąc „wspólno
ta" , mam na myśli również prawosła
wie; uczymy się od siebie wzajemnie, pracujemy razem w wielu komisjach i gremiach, współpracujemy w Chrze
ścijańskiej Akademii Teologicznej. Po
nadto zdajemy sobie sprawę z faktu, że nasi wschodni sąsiedzi są przede wszystkim wyznawcami prawosła
wia. W przeszłości nie zawsze żyli
śmy zgodnie. Nadszedł czas, aby ostatecznie to zmienić, aby stawać przed Panem w duchu miłości.
Jeszcze raz o pomocy powodzianom
Polska Rada Ekumeniczna, działając wspólnie ze służbą diakonijną Węgier, rozpoczęła realizację projek
tu pomocy dla powodzian. Opiewa on na kwotę 250.000 DEM. Pieniądze
te uzyskaliśmy ze Światowej Rady Kościołów, z funduszy pomocy w sytua
cjach kryzysowych. Zostały one przeznaczone na odbudowę państwowego domu opieki we Wrocławiu. Włączamy się także do akcji zakupu podręczni
ków szkolnych dla dzieci powodzian, będziemy również sponsorować wypo
sażenie w pomoce naukowe kilku szkół wiejskich na terenach popowodzio
wych.
Działania te maja charakter ponadwyznaniowy.
O religiach niechrześcijańskich
Polska Rada Ekumeniczna wypowiadała się zawsze za pełną demokracją i uznaniem wszystkich wyznań — w tym także religii niechrześcijańskich.
Jesteśmy przeciwni wszelkim hasłom nacjonalistycznym i szowinistycznym.
Dobrze układają się nasze stosunki z wyznawcami judaizmu — przedstawi
cielami gmin wyznaniowych żydowskich; są naszymi starszymi braćmi w wierze i jako tacy bardzo nam, chrześcijanom, bliscy.
O Kościele Ewangelicko-Augsburskim
Trudno mówić o Kościele w kategoriach sukcesu. Bo jeżeli mamy do czy
nienia z okresem pomyślności, zasługi nie można przypisywać wyłącznie sa
mym ludziom. Innymi słowy: „sukces" jest dziełem Ducha Świętego. Porażki zaś, jeżeli są, tworzymy my, ludzie, słudzy nieużyteczni dla Chrystusa... Łą
czy się to z zagadnieniem niesienia krzyża, samozaparcia, naśladowania. Nie zawsze, jako chrześcijanom, udaje nam się złożyć świadectwo dobrym czy
nem.
Koncentrując się na ludzkim wymiarze naszych działań zaznaczę, że w ostatnim okresie sfinalizowaliśmy wiele istotnych spraw. Przede wszystkim wprowadziliśmy nowe prawo kościelne, sytuujące Kościół w suwerennej re
lacji wobec innych podmiotów. Uchwalona została ustawa regulująca stosun
ki państwo-Kościół, co było zwieńczeniem bardzo długiego i żmudnego okre
su pertraktacji. Ponadto Kościół utworzył i rozwinął nie znane mu od wielu dziesięcioleci formy duszpasterstwa, m.in. wojskowego, więziennego, szpi
talnego. Rozwija się praca diakonijna, powołujemy w jej ramach nowe struk
tury, rozwijamy różne formy działa
nia. Na marginesie zaznaczę, że Ko
ściołowi zależy na rozwinięciu wśród parafian przeświadczenia, że diako
nia jest służbą całego Kościoła, nie zaś jedynie poszczególnych specjalistów lub jednostek.— Inicjujemy nowe for
my pracy z młodzieżą, m.in. w ra
mach niedawno utworzonej Luterań- skiej Organizacji Sportowej; rozwija
ją się obozy młodzieżowe, w tym ję
zykowe. Powstaje Centrum M isji i Ewangelizacji z siedzibą w Dzięgie- lowie, które będzie posiadało osobo
wość prawną, a to w celu uporząd
kowania pracy ewangelizacyjnej w Kościele jako całości.— Jednym z naj
młodszych dzieci Kościoła jest utwo
rzony przed pięcioma laty ośrodek
„Augustana" w Bielsku-Białej, bez którego nie wyobrażamy już sobie działalności wydawniczej Kościoła.
Kościół Ewangelicko-Augsburski jest dość mały. Stosunkowo małe są w związku z tym nasze możliwości.
Czynimy starania, aby wykorzystać je jak najlepiej dla wspólnego dobra.
O inteligencji
Swoją wypowiedź pragnę zakończyć gorącym apelem pod adresem naszej inteligencji: Proszę o pełne włączenie się w życie Kościoła. W Kościele każdy ma do wypełnienia określone zadanie, ponieważ każdy z nas jest od
powiedzialny przed Bogiem i własnym sumieniem za dzień dzisiejszy Ko
ścioła i jego przyszłość. W przeciwieństwie do poprzedniego okresu istnieje dziś wiele organizacji, w których można rozwinąć aktywność. Wymienię Pol
skie T owarzystwo Ewangelickie, Towarzystwo Badań nad Reformacją, Towa- rzystwo Ewangelickie w Cieszynie, stowarzyszenia szkolne. Wspólnie powin
niśmy pracować nad tworzeniem lobby ewangelickiego, tak aby móc nasz dorobek prezentować innym i wykorzystywać dotychczasowe osiągnięcia dla propagowania i promowania ewangelicyzmu.
Nie musimy wstydzić się naszych korzeni. Możemy składać owocnie świa
dectwo naszej wiary. Powinniśmy prosić Boga, by dał nam odwagę do przy
znawania się do Chrystusa.
N o tow ał:
Bogusław Tondera
•iii
IIewzrasz@iiy
fundament naszej wiary
Z am ie szczam y kazanie ks. A dam a H ła w ic z k i (1908-1995), d łu goletn ie
go proboszcza Parafii E w ange lickiej w K atow icach. W p rzys zło ści w na szym m iesięczniku zn a jd ą się a rty
k u ły p ośw ięco ne ż y c iu i d z ia ła ln o ści tego w yb itnego duszpasterza.
Tekst: 1 Kor 3,11 A lb o w ie m fu n d a m entu innego n ik t nie może założyć oprócz tego, k tó ry je st założony, a k tó ry m je s t Je
zus C hrystus.
C
hrześcijaństwo nikogo nie zmusza do wiary, lecz zabiega o to, aby przekonać o słu
szności swojej nauki. W takim duchu uczył Pan Jezus. Gdy opowiedział podobieństwo o człowieku niemą
drym, który dom zbudował na pia
sku, i o mądrym, który dom zbudo
wał na skale, to ocenę tych dwóch lu
dzi pozostawił słuchaczom, wraz z wnioskiem, że mądrym jest ten, który buduje życie na skale słowa Jezuso
wego.
Podobnie gdy Filip opowiedział 0 Jezusie Natanelowi i spotkał się z jego niedowierzaniem, to nie starał się go zmusić do wiary, lecz rzekł: „pójdź 1 zobacz". W taki sam sposób apostoł Paweł napomina Tassaloniczan, świe
żo pozyskanych dla Chrystusa:
„wszystkiego doświadczajcie co do
bre, tego się trzymajcie".
Podobnie apostoł Piotr w 1 liście pisze: „bądźcie zawsze gotowi do obrony przed każdym, domagającym się od was wytłumaczenia z nadziei waszej, lecz czyńcie to z łagodnością i szacunkiem". Chrześcijanie muszą wiedzieć w co wierzą i dlaczego wie
rzą. I muszą dobrze znać fundament, na którym opiera się ich wiara. I dla
tego życie religijne wymaga od nas ustawicznej kontroli naszej wiary. Do takiej kontroli zachęca nas dzisiejsze słowo apostolskie.
Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że podobnie jak nasza Ziemia znajduje się pod ustawicznym ob
strzałem tak zwanych promienni ko
smicznych, podobnie i my znajduje
my się pod ustawicznym obstrzałem niewidzialnych w p ływ ó w świata, który chwieje się w podstawach mo
ralnych i wpływa na nas ujemnie, i osłabia nasze życie duchowe. Dlate
go potrzebna jest kontrola naszej woli.
Tak jak poddajemy badaniom naszą krew, czy jest właściwy stosunek krwinek czerwonych i białych, czy jest prawidłowy opad, podobnie chce
my poddać badaniom naszą wiarę, i to w świetle tego słowa, które słysze
liśmy na początku: „albowiem funda
mentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus".
Co jest fundamentem naszej wia
ry? Odpowiedź, zgodnie z naszym tekstem, powinna brzmieć zdecydo
wanie: fundamentem naszej wiary jest Jezus Chrystus. Lecz musimy prze
prowadzić kontrolę naszych myśli i zapytać czy rzeczywiście Jezus Chry
stus jest fundamentem naszej wiary?
Czy nie ma w życiu naszym, wewnę
trznym, pewnych czynników, które chcą zająć miejsce Jezusa Chrystusa?
Na pewno są wśród nas tacy, którzy mówią, że są ludźmi wierzącymi, lecz co do osoby Jezusa Chrystusa mają zastrzeżenia. Jak można być wierzą
cym, a równocześnie nieufnym w sto
sunku do Jezusa?
Do w iary mogą nam dopomóc trzy narzędzia, którymi niewątpliwie wszyscy posługujemy się w naszym życiu codziennym. Są nim i rozum, uczucie i sumienie. Ale powstaje py
tanie czy te narzędzia osobno, czy też razem wzięte, mogą stać się dla nas fundamentem wiary bez Jezusa Chry
stusa? I tu musimy przeprowadzić kontrolę. Weźmy pod uwagę rozum.
On oddaje wielką przysługę w rozu
mieniu świata i prawdy o Bogu. On nam podsuwa myśl, że nasza Ziemia wraz z całym wszechświatem musi przecież mieć jakiegoś planistę i bu
downiczego; że jest rzeczą nie do przyjęcia, aby cała przyroda ze wszy
stkimi istotami i ze wszystkimi cu
downymi prawami, które człowiek w mozole odkrywa, nie miała swojego mądrego stworzyciela. Lecz równo
cześnie ten sam rozum, który nam podsuwa myśli wzmacniające wiarę, w pewnych okolicznościach podsuwa nam myśli, które chcą tę wiarę bu
rzyć. Wielkie niepowodzenie, cierpie
nia zaciemniają horyzont naszych myśli i już napływają niepokojące i do zwątpienia prowadzące myśli o nie
sprawiedliwości i bezcelowości życia, które jakoby wyklucza możliwości istnienia Boga. Czy taki chwiejny ro
zum może być fundamentem wiary i stanowić podstawę tej wiary?
Zwróćmy teraz uwagę na uczucie.
Gdy rozum zawodzi i nie może stać się fundamentem wiary, to czy może się nim stać uczucie? Przecież Boga można odczuć w sercu. Gdy jeden z dwóch zdobyw ców najwyższego szczytu w Him alajach, Everestu, góral nepalski Tensing, odbywał swo
ją podróż triumfalną po ojczystym kraju, zapytany o to, czy widział na szczycie Everestu Buddę, odpowie
dział z całą prostotą: na szczycie Eve
restu nie widziałem nic nadprzyro
dzonego, ani też nic niezwykłego, nadludzkiego; czułem tylko wielką bliskość Boga!
To jest wielkie szczęście, czuć bli
skość Boga. I niejeden człowiek wiele dałby za to błogosławione uczucie.
Ale czy ono może stać się fundamen
tem wiary? Czy uczucie nie zawodzi?
Czy nie przypominają się nam chwi
le, w których nagle jak gdyby z nieba spadliśmy w otchłań ciemności i po przeżyciach bliskości Boga poczuli
śmy się tak bardzo opuszczeni, że byliśmy bliscy stwierdzenia, że Boga nie ma? Uczucie jest chwilowe i nie
szczęśliwy jest ten człowiek, który uczucie chce uczynić fundamentem wiary.
A wreszcie pozostaje trzecie na
rzędzie, którym jest sumienie. Nie ulega wątpliwości, że sumienie, ten głos wewnętrzny, pochwalający i ga
niący, i niezależny od naszego rozu
mu i naszej woli, oskarżający nas, gdy coś złego uczynimy, ważną odgrywa
rolę w kształtowaniu naszego we
wnętrznego życia. Lecz czy sumienie nasze może stać się fundamentem naszej wiary? Wiemy o tym, że su
mienie można grzesznym życiem za
głuszyć i można je do tego stopnia osłabić, że łatwo staje się podobne do zepsutego aparatu radiowego, do którego włącza się niepowołany głos lub nadaje jakieś fałszywe wiadomo
ści. Czy sumienie może oświecić dro
gę człowieka i prostować ją do Boga?
Wiemy więc, że ani rozum, ani uczucie, ani sumienie, mimo swoich wartości, nie mogą stać się niewzru
szonym fundamentem wiary. To samo wynika z tego dzisiejszego sło
wa biblijnego: „albowiem fundamen
tu nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Je
zus Chrystus". Ten fundament zało
żył sam Bóg. Dlatego on jest niewzru
szony i jedynie trwały. Jezus Chrystus jest tym jedynym, który potrafił uci
szyć burze niepokoju naszego serca i w głębinach naszego ducha założyć świątynię wiary.
Gdy mówimy o Jezusie Chrystu
sie, to musimy sobie przede wszyst
kim uświadomić, że Jezus Chrystus przenika nas swoim wzrokiem do głę
bi ducha. On wszystko widzi; naszą niedolę i naszą tęsknotę, nasze nieu
dolne wysiłki, aby wyzwolić się z nie
woli ciała i wejść w krąg światłości Bożej; nasze chwilowe zwycięstwa i nasze liczne klęski. On widzi walkę jaka toczy się w naszej duszy i dlate
go, że to wszystko widzi, może nam pomóc. A jego pomoc jest pewną, po
nieważ nas miłuje, ponieważ dana mu jest wszelka moc na niebie i na ziemi.
On przez Boga został nam dany aby stać się fundamentem naszej wiary.
Czy warto więc łudzić się tym, że nasz rozum, albo uczucie, lub sumienie zaprowadzi nas do Boga? One są nam dane po to, aby nam pomagały w wie
rze, ale fundamentem wiary być nie mogą, bo tym jest tylko Jezus Chry
stus.
Niech każdy skontroluje swoją wiarę i zastanowi się, czy ona jest zgodna ze słowem Bożym.
Amen.
Bezcenne
odkrycie agendy
dokończenie z numeru lipcowo-sierpniowego
Bez względu na to, jakie są dzieje odkrytej książki,
otwiera się przed badaczami wdzięczne pole do dociekań i nowych odkryć
T a k ie są przypuszczalne dzieje tej
I
w yjątkow e j książki, a raczej I zszywki trzech różnych części, z Których najważniejszą jest pierwsze wydanie Agendy ks. Jerzego Bocka?Oleśnica była siedzibą konsystorza.
Tam podążało wielu teologów, by uzyskać ordynację na duchownego ewangelickiego. Wśród nich także ks.
Jerzy Trzanowski z Cieszyna. W Ole
śnicy także ks. sup. Melchior Eccard wydal w 1593 r. pierwszą śląską agen
dę ewangelicką w języku niemieckim, którą 71 lat później archdiakon ks.
Jerzy Bock nie tyle przetłumaczył, co przetworzył i ogłosi! drukiem po pol
sku, nie w 1668, a 1664 r., jak to w i
dać na stronie tytułowej. Jak wiemy ze skromnego epitafium, a raczej z odpisu zniszczonej niestety przed
1939 r. tablicy, ks. Jerzy Bock urodził się w Komorznie. Z tej samej podby- czyńskiej wioski pochodził ks. Jan Muthmann, pierwszy proboszcz w Kościele Jezusowym w Cieszynie. Być może on właśnie przywiózł ze sobą Agendę ks. Bocka i wg. niej odprawia!
polskie nabożeństwa w zastępczym kościółku, wokół którego wznoszono m ury właściwej świątyni. Bardzo ku
szące jest przypuszczenie, ze załączo
ne w zeszycie modlitwy są autorstwa ks. Muthmanna. W tym czasie (1711, 1712 — wymienione w rękopisach) było w Cieszynie kilku duchownych, ale tylko ks. Muthmann i jego później
szy współpracownik ks. Samuel Za- sadius, posługiwali się językiem pol
skim i pozostawili po sobie ślady pol
skiego piśmiennictwa. Porównanie
AC-
/ 1
i.ę r
1 r ' i j
’ " ’ <" *i i Ci'
I f*
m C § i
I c r d i j c f i f r.?, t . A it Ä X C J
Ti'
ę v Ł-
ć-
■F'ä.
■ v
> .£■ :
m
il.
,0i ,ś a, H,. s MiV
ijć _1f.*: laHop * s it
4 ,0f ,, .»..w w, / ?'./
t-crrii.. LMififę
■K t
Hhj
&IM ’■h
i U H A ć w to
C : .... 1
IM U
. łttoE JCLfpAl ? L'flVtoi lyy,.V „.„W,
.r u
i
j r z■i , L. >5>. '
K1
f X-1Jif »1
A u
:;&(i
„to ,.s 4-
: -■u t o t o H ue t o u t o s ; L ito
A. 11.
M M '
O t o t f c M l, . I I l i l & J f i
: id
f
CL C ii L ^
i j ‘ L , ‘ I ’ M '
• I ć M .
>€ li „A
r C H.4
hi
; z 5 -i, i"1!., ,• ,V A,:
6, ¥ " > ! . i t o i j c <
V'A
charakteru pisma z innym rękopisem ks. Muthmanna hipotezę osłabia.
Mogło być i tak, że ktoś inny później przepisał tekst „starej" m odlitw y i dołączył do Agendy.
Jeszcze trudniejsze jest ustalenie pochodzenia pierwszej części wkład
ki, napisanej wręcz wzorową kaligra
fią (w przeciwieństwie do części trze
ciej). Zbitki różnych książek i rękopi
sów w jeden blok nie są odosobnio
ne. Wiele takich przykładów możemy spotkać choćby w zborowej Bibliote
ce Czamera w Cieszynie, co niejedno
krotnie już wprowadziło w błąd wie
lu szperaczy, gdyż „klocek" zawierał nie tylko to, co podawała umieszczo
na na początku strona tytułowa. Wiel
kim modlicielem, autorem wielu dru
ków ewangelickich wydawanych dla potrzeb cieszyńskich (i nie tylko) zbo- rowników pod koniec pastorowania ks. Muthmanna był także jego krajan, wspomniany już ks. Samuel Zasa- dius. Ale i tu trzeba by było dokonać analizy porównawczej, nie tyle cha
rakteru pisma, ile strony językowej, aby próbować ustalić autorstwo tych modlitw. Bezsporne natomiast wyda
je się, że obydwie wkładki zostały przepisane na użytek duchownego, gdyż zawierają wiele wskazówek odnoszących się do przebiegu nabo
żeństwa spowiednio-komunijnego, którego przecież „zw y kły śmiertel
nik" nie odprawia.
Przy tym wszystkim frap ują cy jest zapis na w ew nętrznej stronie okładki:
„Exlibris Dr (?) Gottfried Halfar 669".
Liczba 669 może być numerem pozy
cji bibliotecznej, albo skróconym za
pisem daty rocznej. O ile w odniesie
niu do agendy data 1669 byłaby do przyjęcia i mogłaby świadczyć, że pięć lat po jej wydaniu była w posia
daniu Halfara, to w przypadku obu rękopisów nie zachodzi taka możli
wość, gdyż jeden z nich zawiera mo
d litw y z początku XVIII w., drugi mieści zapis nutowy wg. nowszej no
tacji niż zastosowany w agendzie.
Zatem pozyqa biblioteczna? Ziemia Cieszyńska może poszczycić się wie
loma bibliofilami, dla których zbiór nawet kilkuset książek nie był żad
nym zjawiskiem wyjątkowym. Na ogól nazwiska bibliofilów są dobrze znane w literaturze przedmiotu, jed
nak tam nazwisko Halfar nie wystę
puje. Co więcej, nie znamy żadnego duchownego, nauczyciela, czy pre
zbitera, o nazwisku Halfar. A tylko dla tego typu człowieka posiadanie agendy i dołączonych do niej rękopi
sów mogło m ie ć jakieś większe, czy praktyczne znaczenie. Czyżby zatem burmistrz miasta Cieszyna Rudolf Halfar miał tak zacnego antenata, o którym nic nie wiemy?
Pozostała ostatnia kwestia: agen
da na stronie tytułowej podpisana jest przez Leopolda Szersznika21 w 181 Ir.
Gdyby nie podpis Halfara, posiada
nie ewangelickiej agendy przez eks- jezuitę, wybitnego przedstawiciela cieszyńskiego oświecenia i założycie
la dużej biblioteki, byłoby łatwe do wytłumaczenia. Jeszcze w XVIII wie
ku książki protestantów były bezce
remonialne rekwirowane przez ma
jących nieograniczone prawa jezui
tów. Konfiskata książek nie ominęła także obu cieszyńskich pastorów, księży Muthmanna i Zasadiusa. Wie
le z nich zostało zniszczonych (pu
bliczne spalenie ksiąg heretyckich w Cieszynie miało miejsce m. in. w 1714 r.), niektóre z 'nich trafiły do jezuickich archiwów. Stąd, po kasacji zakonu w 1773 r., wydobył je ks. Leopold Szer- sznik i włączył do swojej biblioteki.
W naszym przypadku mogło być i tak, że
dokończenie na str. 12
B ib lia i egzystencja
O znaezeniii B ib lii dzisiaj
Prawda Biblii mówi o naszym „tu" i „teraz"
Z
asadnym wydaje się stwierdzenie, iż w ostatnich czasach coraz większe znaczenie zdo
bywa term in „m ultim edialność".
Dzieje się tak nie tylko w Europie Zachodniej, lecz również i w Polsce, która — jak mamy nadzieję — stanie się za kilka lat jej integralną częścią.
Pojęcie m ultim edialności dobrze odzwierciedla przemiany, jakie za
chodzą w społeczeństwach współcze
snych. Mówiąc bardzo ogólnie, odno
si się ono do wielości środków prze
kazu, owych mediów, za pomocą których komunikuje się człowiekowi dzisiejszemu najprzeróżniejsze treści.
Ma to miejsce zarówno w obszarze ludzkiej aktywności zawodowej, jak i w obszarze wypoczynku i zabawy.
Praca zaw odow a czło w ie ka współczesnego coraz bardziej zw iązana jest z przetw arzaniem in fo rm a c ji.
jak pisze Józef Kozielecki w eseju o społeczeństwie kognitariuszy, obe
cnie możemy zaobserwować znaczą
ce zmiany w sferze zatrudnienia, i tak
— według szacunków — pod koniec wieku w USA w rolnictwie będzie pracować tylko 3% aktywnych zawo
dowo, zaś klasa robotnicza stopnieje do około 12% ogółu pracujących.
Oznacza to, iż ponad 80% społeczeń
stwa znajdzie zatrudnienie w usłu
gach oraz przede wszystkim w obsza
rach przetwarzania informacji, i to informacji przekazywanych z wyko
rzystaniem całej palety mediów. Nie chodzi już bowiem wyłącznie o pra
cę z liczbami, będącymi odpowiedni
kiem gotówki w banku, lecz również o przetwarzanie informacji dotyczą
cych świata gospodarki, p o lity k i i kultury, a także kreowanie czy to no
wych potrzeb konsumenckich, czy też pozytywnego wizerunku firm, orga
nizacji bądź konkretnych osób. W dużym uproszczeniu można powie
dzieć, iż w tego typu pracy coraz większą rolę odgrywa profesjonalizm rozumiany jako szybkość i skutecz
ność przetwarzania informacji liczbo
wych, słownych i obrazowych. Jed
nak oprócz zalet ekonomicznych, pro
cedura taka ma zasadniczą wadę:
przesłania ona bowiem drugiego człowieka.
Świat, w k tó ry m żyjem y, staje się coraz bardziej
św iatem sztucznie w ykre ow a nym .
To, co postrzegamy, coraz częściej jest jedynie stwarzaną na potrzeby bizne
su wizją, i to tym bardziej wiarygod
ną, iż „podawaną" nam w formie multimedialnej. Informacje, liczby, obrazy tworzą świat sam w sobie, w którym człowiek wraz z podstawo
wym i problemami egzystencji spy
chany jest na margines. Estetyka, a więc zmysłowość, zaczyna tryumfo
wać nad moralnością...
Przyjrzyjmy się ofertom spędza
nia wolnego czasu, szczególnie tym, dotyczącym młodego pokolenia. Tam najprędzej odkryto znaczenie m ulti
medialności. Twórcy komiksów, za
bawek, gier komputerowych, produ
cenci film o w i, właściciele klubów prześcigają się w tworzeniu barw
nych i efektownych wizji, których ce
lem jest dostarczenie współczesnemu człowiekowi kolejnych wrażeń „sma
kowych". Nie odmawiając prawa do odpoczynku, i to czasami odpoczyn
ku beztroskiego, owo masowe upro
szczenie świata, albo lepiej: jego este
tyczne „przeinaczenie", rodzi pewien niepokój.
Życie nasze domaga się b ow iem refleksji, i to
refleksji głębokiej:
egzystencjalnej i m oralnej.
I — jak się wydaje — również czło
wiek współczesny nie jest w stanie
przed nią uciec, wszak nie ma uciecz
ki przed problemami winy, bezrad
ności, wątpienia, bezsensu, tak jak nie ma ucieczki przed śmiercią...
Jak więc zrozumieć egzystencję, skoro multimedialny świat na ogół bardzo rzadko dotyka zagadnień podstawowych? Innym i słowy: Jak żyć nie tyle przyjemniej, ile przede wszystkim pełniej i prawdziwiej? — oto zasadnicze pytanie?
Spróbujmy odpowiedzieć na po
wyższe pytanie odwołując się na po
czątku nie tyle do dociekań biblijnych i teologicznych, ile do filozoficznych, wszak diagnoza filozoficzna— jak się to wielu współczesnym ludziom wy
daje — jest bardziej wiarygodna.
Tymczasem jej rezultaty — co może niektórych zaskoczy — są zbieżne z podstawowymi tezami teologii chrze
ścijańskiej, a w szczególności refor- macyjnej, która za podstawowy klucz do zrozumienia egzystencji ludzkiej uznawała jeden z najważniejszych te
kstów literatury światowej, a zarazem
— w co jako chrześcijanie gorąco wie
rzym y — tekst natchniony przez Boga, a mianowicie Biblię.
Na przełomie wieku XIX i XX po
wyższą problematykę podjął filozof i pedagog niemiecki Wilhelm Dilthey.
W dodatku do swojej pracy dotyczą
cej narodzin hermeneutyki, a więc nauki o rozumieniu, bądź wręcz sztu
ki rozumienia, zapisał on następują
ce stwierdzenie: Rozum ieniem nazyw a
m y ta k i proces, w k tó ry m duchowe życie może hyc poznane ze zobiektywizowanych ekspresji samego siebie. Odwołując się do powyższego, możemy pow ie
dzieć, iż nie jest tak, jakoby istniał bezpośredni, rozumiejący dostęp do świata ludzkiej psychiki. Świat ten musi wpierw zostać wyrażony w ja
Zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego
w Wielkiej Brytanii
kimś produkcie, jakiejś zobiektywizo
wanej postaci, a rozumieniem staje się dopiero analiza tychże obiektywnych ekspresji życia ludzkiego, którymi dla hermeneutyki filozoficznej są teksty kultury. Innymi słowy:
droga do człowieka nie tyle jest drogą kontemplacji,
czy też jakiegoś „w ew nętrznego wglądu", ile przede wszystkim prowadzi poprzez rozumiejącą interpre
tację tekstów, i to wybitnych tekstów literatury światowej.
Postawiona tutaj teza „na pierw
szy rzut oka" nie wydaje się intere
sująca. Przecież obcowania z literatu
rą każdy z nas uczył się w latach szkolnych. Ileż to razy słyszeliśmy do znudzenia powtarzane pytania: Co a u to r m ia ł na m yśli? Jaki jest kontekst h i
sto ryczn y danego dzieła? jaka je s t jego fabuła ? Czy znajomość odpowiedzi na te pytania pomogła nam lepiej zrozu
mieć własną egzystencję? Niestety, jakże często kontakt z literaturą nie
wiele wnosił do naszego życia, był on bowiem sprowadzony do obiektyw
nych kryteriów — takie są przecież wymogi naszej cywilizacji...
Tymczasem odsłaniając egzysten
cjalne znaczenie tekstów literackich należy zrezygnować z koncentracji na autorze i jego epoce. Teksty nie są bowiem — jak uważają filozofowie współcześni — wyłącznie koleratami psychiki ich autorów, ale są nośni
kiem prawdy o człowieku. Stąd też
— miast zadawać tradycyjne pytania o „tam i kiedyś" tekstu — powinni
śmy raczej pytać się o nas samych, wszak dzieła literackie odtwarzają nie tyle psychikę ich autorów, ile przede wszystkim mogą poszerzyć naszą świadomość „tu i teraz", a tym sa
mym wykreować w nas nowe pozna
nie egzystencji. Innymi słowy: rozu
mienie występuje wtedy, gdy wystę
puje moment aplikacji, zastosowania, egzystencjalnego przywłaszczenia propozycji zawartej w tekście. Stąd też, chcąc cokolwiek zrozumieć, czło
wiek powinien dać się „wciągnąć"
lekturze, on powinien słuchać, co tekst „m ów i" o jego życiu. To, „co naprzeciwko" (tekst), ma nam zawsze coś do powiedzenia...
Powyższe rozważania ukazują zasadniczą zbieżność pom iędzy
współczesną hermeneutyką filozo
ficzną a teologią reformacyjną wiążą
cą życie chrześcijańskie z tekstem Pi
sma Świętego. Rozumienie egzysten
cjalne, jak dowodzą zaprezentowane analizy, dokonuje się poprzez teksty.
Dokładnie taką samą tezę, ty lko Pism o (sola s crip tu m ), postawiła przed pięcio
ma wiekami teologia reformacyjna.
Podstawowym
celem programu reformy chrześcijaństwa było przywrócenie centralnego
znaczenia tekstowi Pisma Świętego.
To w tekście Biblii — jak uważa
no — zaszyfrowana jest prawda o człowieku, o jego kondycji i nadziei.
Biblia ukazuje nam bowiem nowe możliwości życia, życia autentyczne
go i chrześcijańskiego, a zarazem w pełni humanistycznego, życia w po
szanowaniu godności własnej i dru
giego człowieka.
Pismo Święte, które— powtarza
jąc za ap. Pawłem — przez Boga jest natchnione i pożyteczne do n a u ki, do w y kryw a n ia błędów, do popraw y, do w ycho- w yw a n ia w sp ra w ie dliw o ści, nie zawie
ra przy tym jakiegoś utopijnego pro
gramu, lecz jego obecność została pozytywnie zweryfikowana tradycją, kształtującą kulturę i świadomość człowieka od prawie 3000 lat (licząc najstarsze przekazy ustne). Biblia jest tedy jedną z najstarszych narracji o człowieku, ukazującą jego małość i jego wielkość, dwuznaczność życia ludzkiego i jego kres, a nade wszyst
ko prawdę o możliwości zbawienia.
Narracja owa nie jest ani efektowna, ani multimedialna, nie odwołuje się też do naszej zmysłowości. Narracja ta jest jednak prawdziwa...
Prawda Biblii jest egzystencjalna.
W takim kierunku powinna podążać jej interpretacja. Biblia bowiem nie tyle wyraża stan psychiki jej autorów, czy też kontekst historyczny epoki, nie tyle mówi o zamierzchłych wyda
rzeniach, które miały miejsce przed wieloma setkami lat, ile przede wszy
stkim „opowiada" prawdę o ludzkim życiu, o człowieku, o każdym z nas.
Mówiąc o naszym „tu i teraz", po
zwala lepiej zrozumieć ludzką egzy
stencję. Na tym też polega wartość i znaczenie Biblii dzisiaj.
Bogusław M ile rski
W dniu 23 lipca br. w godzinach rannych na lotnisku Heathrow ks.
pastor Alfred Bieta witał w imieniu polskich parafii ewangelickich w Wielkiej Brytanii Zwierzchnika Ko
ścioła JE ks. bpa. Jana Szarka wraz z Małżonką.
Tegoż samego dnia Ks. Biskup oddał cześć ofiarom Katynia na cmen
tarzu Gunnesbury, oraz poległym lot
nikom 2-ej wojny światowej — przy pomniku w Northolt.
Wieczorem zaś, w mieszkaniu ksa A. Biety odbyło się spotkanie to
warzyskie, w którym m.in. wzięli udział: sekretarz hon. Zrzeszenia Ewangelików Polaków w W. Bryta
nii p. A. Gaś, sekretarka parafii Chry
stusa Pana w Londynie, p. Anna Mach, oraz ekumenicznie p. redaktor O. Pietrykowski.
Następnego dnia Ks. Biskup udał się do Birminham, gdzie w godz. po
południowych spotkał się z tamtejszą Radą Parafialną, oraz administrato
rem Parafii ks. Tadeuszem Boguckim.
Omawiano m.in. zbliżającą się uro
czystość 50-Iecia istnienia polskich Parafii na terenie Midlandów, jak i wprowadzenie w urząd proboszcza ks. T. Boguckiego. Poruszono rów nież sprawę — prawnej przynależno
ści Parafii, do Kościoła macierzyste
go w RP.
W niedzielę 27 lipca br. odbyły się wspomniane Uroczystości 50-lecia polskich parafii. Następnie Ks. Biskup spotkał się z Radami Kościelnymi p a ra fii Cam bridge i „C hrystusa
Pana" w Londynie. Omawiano zmia
ny personalne opieki duszpasterskiej jesienią tego roku, sprawy finansowe, oraz ewentualne powstanie diecezji zagranicznej w ramach Kościoła ma
cierzystego w RP.
Po Uroczystościach w Birm in
gham, Ks. Biskup udał się na północ A ng lii, do Leeds, by spotkać się z Dziekanem, Ks. Walterem Jaguckim
— zwierzchnikiem angielskiego Ko
ścioła luterańskiego WB, oraz probo
szczem polskich parafii ewangelic
kich na północy. Tam z kolei omawia
no zagadnienia wpółpracy Kościołów luterańskich w Europie, na kanwie minionych uroczystości 50-lecia ist
nienia Światowej Federacji Luterań- skiej w Genewie, konferencji w Gra
zu (Austria), gdzie Ks. Biskup ucze
stniczył, oraz spotkania w Hong-kon- gu, w którym obaj brali udział. Dys
kutowano również przyszłość pol
skich parafii ewangelickich w Wiel
kiej Brytanii, po śmierci ks. bpa Fierli.
30 lipca br. Ks. Biskup powrócił do Warszawy, po blisko tygodnio
wym pobycie tu w Anglii. Był to ty
dzień w yp e łn io n y obow iązkam i Duszpasterskimi i bliższym pozna
waniem problemów polskiej emigra
cji ewangelickiej w tym Kraju.
Dodać należy, iż była to 2-ga w i
zyta Zwierzchnika Kościoła naszego w Anglii i dziękujemy M u w imieniu społeczności ewangelickiej za Jego trud i poświęcenie.
Ks. A. Bieta
W atykan Gale
Watykan przechowywał 200 min franków szwajcarskich, które zrabo
wane zostały Serbom i Żydom z Jugosławii przez faszystów chorwackich.
Dokumenty w tej sprawie były utajnione przez 50 łat, razem z innymi ak
tami dotyczącymi złota zagarniętego podczas wojny przez nazistów i ich sojuszników. Ujawniła je amerykańska sieć telewizyjna Ä&E, po raz pierw
szy w takim kontekście wymieniając Stolicę Apostolską. Źródła zbliżone do organizacji żydowskich prowadzących dochodzenia w sprawie nazi
stowskiego złota; nazywają ujawnione dokumenty „ważnymi i wiarygod
nymi". Z transportu 350 min franko«.'.', sióry pod koniec wojny organizo
wali (faszyści chorwaccy, Brytyjczycy przechwycili okolo 150 min, reszta miała trafić do Watykanu. Stolica Watykańska jak dotąd nie skomentowa
ła tych doniesień.
D ziennik Polski, Londyn, 23. 07. 97
IV Forum In te lig e n c ji E w a n g e lickie j___________________________
Cóż napisać w podsumowaniu
— na zakończenie?
Z
ebraliśmy się we Wrocławiu w gronie 110 osób — dzięki gościnności (i niewysokim cenom) mieszkaliśmy i obradowaliśmy w hotelu i klubie Śląskiego Okręgu Wojskowego — tu dzielnie dowodził nam ks. kpt R. Borowski. Odbyliśmy też piękną wycieczkę do Świdnickie
go Kościoła Pokoju i do Krzyżowej — kto nie był niech zazdrości.
Uczestniczyliśmy w oficjalnej uro
czystości otwarcia Forum w A u li Le- opoldinum Uniwersytetu Wrocław
skiego w obecności znamienitych go
ści — m.in.: prezydenta m. Wrocła
wia Bogdana Zdrajewskiego, ks. bpa Jana Szarka, prezesa Synodu ks. A.
Hauptmana, ks., bpa R. Bogusza, kard. H. Gulbinowicza i abpa Jeremia
sza i wielu, wielu innych zacnych oby
wateli (prosimy o cnotę skromności nie wymienionych).
Poza tym słuchaliśmy referatów i dyskutowaliśmy, dyskutowaliśmy...
Z tła wielowątkowych rozważań na pierwsze miejsce w yb ija ło się
szkolnictwo— lobby pedagogiczne w naszym gronie okazało się najsilniejsze.
A zatem, sytuacja poszczególnych szkół, niedostatki programowo — metodyczne, katecheza, fundusze sty
pendialne — omówiono dość wyczer
pująco. Cieszy, że sprawa edukacji młodego pokolenia znajduje tak wie
le zrozumienia. Cieszy też udział sa
mej młodzieży w spotkaniu i jej „do
bijanie się" o udział w życiu naszej ewangelickiej społeczności. Tego ostatniego nasza redakcja będzie go
rącym orędownikiem, czego pierw
szym dowodem jest publikacja w tym numerze artykułu młodego autora — uczestnika Form, Dariusza Brunacza (patrz obok). Nadmienię tu także, że zamieszczamy w tym numerze referat A. Kułaka (patrz niżej) mówiący o szkonictwie ewangelickim, oraz frag
menty referatu E. Rydygiera (patrz str. 10) ilustrującego in ny wątek obrad: problemy społeczne związane z integracją Polski ze światem zacho
dnim.
Istotnym zagadnieniem porusza
nym w trakcie Forum było usytuowa
nie nas ewangelików w społeczeń
stwie polskim — mnóstwo spostrze
żeń, obserwacji, opisów — ale brak jednoznacznych wniosków. No cóż—
wobec tak szerokiej palety proble
mów: udział w życiu społeczno-poli
tycznym, popieranie przedsiębiorczo
ści gospodarczej, ekumenizm, ducho
wość, — trudno o kategoryczne pod
sumowania.
Naszych Czytelników zaintereso
wanych szczegółowym przebiegiem obrad odsyłamy do, mamy nadzieję rychłego, wydania sprawozdania z obrad.
Co dodać? Podziękowanie gospo
darzom — Wrocławianom (osobno ks. bp R. Boguszowi) za wspaniałą atmosferę, a także ks. bp Z. Trandzie za udział w obradach i piękne kaza
nie w czasie niedzielnego nabożeń
stwa w kościele Opatrzności Bożej.
Dziękujemy też organizatorom — szczególnie niestrudzonym braciom Pawłowi i Janowi Puczkom.
Prosimy o jeszcze!
Bogusław Tondera
D
obrze się stało, iż tematem wiodącym IV Forum Inteligenci Ewangelickiej we Wro
cławiu stały się zagadnienia związa
ne z procesami integrującymi Polskę z systemami gospodarczo-politycz- nym i U nii Europejskiej. Zwrócono uwagę na szczególny aspekt wspo
mnianych dążeń, a mianowicie na rolę, jaką miałyby odegrać Kościoły Ewangelickie w RP. Liczni przedsta
wiciele różnych środowisk ewangelic
kich naświetlili złożoną problematy
kę stopniowego wchodzenia w struk
tury organizacyjne wspólnoty krajów zachodnioeuropejskich. W debacie uczestniczyli również reprezentanci młodzieży ewangelickiej. Ich postu
laty dotyczyły przede wszystkim możliwości i perspektywy działania młodych ewangelików na szczeblu parafialnym, względnie lokalnym (sa
morządowym). Uczestnicy Forum zgodzili się co do tego, że protestanc
ka etyka odpowiedzialności za jutro powinna uzewnętrzniać się, właśnie poprzez aktywne zaangażowanie ewangelików w promowanie idei unii europejskiej. Ma to kolosalne znacze
nie w dzisiejszej rzeczywistości, gdzie szalejące nacjonalizmy i brak toleran-
Szanse szkolnictwa ewangelickiego
T rest to już IV spotkanie, na którym 1 omawiamy problemy związane z
I
przyszłością naszych szkól. Po trzech latach dyskusji na temat roli wychowania, kształcenia i posiadania własnych liceów, trudno na naszym Forum powiedzieć coś nowego. Jesteśmy już tym tematem zmęczeni, ocze
kujemy raczej wiadomości o pomyśl
nych skutkach dotychczasowych działań i spełnienia oczekiwań zwią
zanych z inicjatywami edukacyjnymi.
Tymczasem rzeczywistość wokół nas zmienia się w niepożądanych kie
runkach. Wciąż jednym z przykrych zjawisk w naszym kraju jest prze
świadczenie, że droga do kariery i znaczenia wiedzie poprzez szybkie zdobycie dużego kapitału, bez oglą
dania się na koszty moralne i społecz
ne. Wynika stąd brak cierpliwości i zrozumienia dla inwestyq'i w dziedzi
nie edukacji, przynoszących korzyści w długiej skali czasu. Cale nasze ży
cie społeczne jest podporządkowane działaniom doraźnym, nie podlega na ogól planowaniu i reformie.
Jesteśmy krajem, który poświęca na naukę i edukację wyjątkowo nikłą część dochodu narodowego, mimo że jest krajem biednym. Różnimy się pod tym względem od innych krajów roz
wijających się. Upadek nauki w Pol
sce spowoduje z biegiem czasu degra
dację jej potencjału i upadek znacze
nia w świecie. W zjednoczonej Euro
pie będziemy mogli pełnić jedynie najprostsze role.
Szkolnictwo w Polsce jest niewy
starczające nie tylko w skali ilościo
wej (tu wskaźniki się poprawiają, nadal kształcimy jednak znacznie mniej studentów niż inne kraje euro
pejskie), ale niska jest także jego ja
kość. D łu g o trw a ły brak środków przeznaczanych na naukę doprowa
dził do ruiny pracownie i laboratoria.
Brak perspektyw sensownej pracy po
ukończeniu studiów skłania wielu młodych zdolnych ludzi do opuszcza
nia kraju, a 1 /3 kadry naukowej prze
bywa stale poza jego granicami. Teza, potwierdzona doświadczeniami wie
lu krajów, głosząca że rozwój ekono
miczny idzie w parze z nakładami na naukę, nie znajduje w Polsce uznania.
Wydawałoby się, że społeczność protestancka reaguje na te zjawiska z uwagą i świadoma roli wykształcenia podejmuje nadzwyczajne działania w tym zakresie. Tak jednak nie jest, o czym tu wielokrotnie mówiliśmy. Nie wykazujemy aktywności na tym tra
dycyjnym dla kultury protestanckiej polu. Mimo świadomości, że konse- kwenqe opieszałości w tej dziedzinie będą dotkliwe. Brak własnych elit w przyszłości odbierze nam i tak już małe szanse uczestniczenia w życiu społecznym i być może doprowadzi do u tra ty naszej odrębności. Czy oznacza to, że po wielu wiekach na
stąpiła rezygnacja? Jakże różnimy się pod tym względem od innych mniej
szości w świecie, które troszczą się o takie sprawy. Musimy zatem doko
nać oceny naszych działań w ostat
nich latach i zastanowić się czy były one wystarczająco skuteczne i co na
leżałoby dalej robić.
Namacalnym osiągnięciem są szkoły, które działają i rozwijają się.
Jest to w ie lk i sukces. O kupiony ogromnym wysiłkiem wąskiej grupy osób, które mimo przeszkód, często bez dostatecznej pomocy cel ten rea
lizow ały. Sukces tym większy, że doczekał się szerszej akceptacji. Ilość zwolenników szkół stopniowo rosła i mają one obecnie swoją reprezenta
cję w Synodzie.
Okres działania szkół jest jeszcze zbyt krótki, aby je oceniać (poza szko
łą w Bielsku, mającej już zasłużoną renomę). Wszystko jednak wskazuje na to, że będą to szkoły o wysokim poziomie. Już dziś trudno się do nich dostać, są rekomendowane przez Kuratoria jako szkoły znaczące. Stają się powoli szkołami elitarnymi, do których warto chodzić.
Niestety, najczęściej są to szkoły dla dzieci z poza naszej społeczności.
Mimo kilku wspaniałych inicjatyw, powołania Fundaqi Stypendialnej w Cieszynie, innych tego typu fundacji, inicjatyw osób prywatnych fundują
cych stypendia uczniom ewangelic
kim (tu przywoływane są najwspa
nialsze tradycje w tej dziedzinie), nie potrafimy jeszcze spowodować, aby
IV F orum In te lig e n c ji E w a ng elickiej
Jeszcze o F o ru m ...
cji stwarza nowe i zarazem niebez
pieczne linie podziałów.
Mówiąc o integracji z Europą, nie sposób nie mówić o trudnościach z tym związanych, toteż tematy odno
szące się bezpośrednio do problemów szeroko pojętej edukacji, bezrobocia czy braku widocznej obecności mło
dzieży ewangelickiej w strukturach społeczno-politycznych kraju były również poruszane. I tak np. Paweł Leszczyński z Parafii E-A św. Trójcy w Gorzowie wymienił szereg możli
wości jakie ma młodzież, by stać się widoczną w społeczeństwie. Idea młodzieżowych spotkań konsultacyj
nych z organami państwowymi od
powiedzialnymi za rynek pracy czy postulat międzynarodowych kontak
tów z młodzieżą ze Wschodu i Zacho
du były jego oryginalnymi przykła
dami propozycji społecznego zakty
wizowania młodzieży ewangelickiej.
wszystkie dzieci ewangelickie, które chcą i mogłyby uczęszczać do na
szych szkół, w nich się znalazły.
Smutne jest też to, ze przegrywają one często w rywalizacji z innym i dzieć
mi już na egzaminach wstępnych i nie potrafimy temu zaradzić.
Inne pytanie jakie się z tym wią
że, to czy jako społeczność interesu
jemy się dziećmi utalentowanymi?
Czy pomagamy je kształcić, dawać im szansę? Chodzą one często do szkół publicznych, na wyższe uczelnie, a ciężar ich wykształcenia spada na nie
znanych nam rodziców. Nie tworzy
my w tym celu żadnego wsparcia, ogólnie dostępnego funduszu stypen
dialnego. Nie prowadzimy ankiet w naszych parafiach, nie wiemy jakie są rozmiary potrzeb w tym zakresie. Nie wiemy ile dzieci rezygnuje z wyższe
go wykształcenia, z obozów nauko
wych, praktyk, wyjazdów, dodatko
wych studiów?
Nie cenimy naszych szkół. Zda
jemy się zupełnie nie dostrzegać, że szkoła, szczególnie średnia, kształtu
je osobowość każdego pokolenia w sposób decydujący. Stworzyliśm y szkoły, w których mamy w pływ na programy i wychowanie. Doceniają to
Do problemów związanych ze szkolnictwem średnim i wyższym odniósł się Przemysław Błachut, rów
nież z Gorzowa, wskazując na brak wsparcia, pomocy dla utalentowa
nych uczniów wyznania ewangelic
kiego z terenów diasporalnych. Defi
cyt możliwości stypendialnych po
mniejsza szansę wypromowania no
wego pokolenia inteligencji ewange
lickiej. Niezwykle ważne było rów
nież stwierdzenie p. Błachuta, iż mło
dzież bardzo często nie jest traktowa
na przez Rady Parafialne na zasadach partnerskich, co uniemożliwia koor- dynaq'e działań na różnych płaszczy
znach życia. Głosem poparcia była tutaj istotna wypowiedź NPW Ks.
Bpa Zdzisława Trandy z Kościoła Ew.-Reformowanego.
Postulat wprowadzenia elemen
tów edukacji europejskiej do naucza
nia kościelnego zg ło sił Dariusz
często inni, którzy chcą kształcić dzie
ci w naszych szkołach, bo tworzymy w nich unikalny klimat i świat war
tości, wobec panującego wokół nihi
lizmu. W szkołach tych mamy szan
sę nauczania własnej wizji historii.
Wielu ich absolwentów stanie się w przyszłości propagatorami bliskich nam idei. Jest to bardzo ważne dla na
szego funkcjonowania w społeczeń
stwie.
Sprawne działanie szkół w tej chw ili nie powinno osłabiać naszej uwagi. Największym zagrożeniem dla nich byłoby znużenie społeczno
ści ewangelickiej dalszym ich wspie
raniem. Groźba taka jest realna, gdyż w sprawy szkół angażują się wciąż ci sami, zmęczeni niekiedy ludzie a większość z nas przypatruje się z da
leka lub dystansuje do tych idei. Tym
czasem przed szkołami pojawią się w najbliższych latach poważne trud
ności: będą rosły koszty ich utrzyma
nia, związane z koniecznością zatru
dniania coraz większej liczby pra
cowników etatowych i pokrywania ich ubezpieczeń, nadejdzie niż demo
graficzny, w wyniku którego część szkól prywatnych będzie musiała upaść a także pojawi się być może nie
Bruncz z parafii Ew.-Augsburskiej św. Mateusza w Łodzi, wykazując, iż przyczyniłoby się to nie tylko do lan
sowania idei europejskiej wśród mło
dzieży ewangelickiej, lecz także by
łoby wyraźnym dowodem na to, iż luteranie poważnie traktują pojęcie chrześcijańskiej odpowiedzialności za świat i chcą tę ideę urzeczywistnić w swoim środowisku.
Wielką zaletą tegorocznego Fo
rum było to, że nie czyniono sztucz
nych podziałów między młodzieżą a resztą uczestników, a wręcz przeciw
nie! Byliśmy bowiem z wszystkich stron zachęcani przez Organizatorów FIE oraz biskupa Kościoła, Ew.-Augs
burskiego ks. Jana Szarka, do tego, aby aktywnie współtworzyć oblicze ewangelicyzmu w Polsce. M ów ił o tym także ks. Roman Pawlas w swo
im referacie pt.: „Młodzież Ewange
licka w okresie przełomu". Wszyst-
sprzyjające ich dalszemu rozwojowi ustawodawstwo - okazało się, że szko
ły niepubliczne mają w Polsce także wrogów.
Tylko mądre, skoordynowane działania pozwolą szkołom prze
trwać. Wchodzimy obecnie w okres dorosłych inicjatyw szkolnych, który charakteryzować się powinien wpro
wadzaniem wypróbowanych rozwią
zań programowych, szczególnie w zakresie przedmiotów humanistycz
nych. Potrzebna jest tu współpraca wybitnych speqalistow w dziedzinie historii, literatury, etyki, która powin
na zaowocować pomocami metodycz
nymi dla nauczycieli, a w przyszłości także podręcznikami. Pewne działa
nia w tym kierunku są już robione, temu trzeba się w najbliższym czasie poświęcić. Aktualny pozostaje pro
blem kształcenia nauczycieli dla na
szych i nie tylko naszych szkół. Za
wód nauczyciela wśród nas należy prawdopodobnie do rzadkości. Bra
kuje ta ciągle dobrych statystycznych badań, które mogłyby być przepro
wadzone tylko poprzez parafie.
Dalszy rozwój szkół wymaga od nas wszystkich dużego wysiłku i two
rzenia właściwej atmosfery wokół
kie wypowiedzi młodzieży były jed
nocześnie apelem, aby hasło Ogólno
polskiego Zjazdu Młodzieży Ewange
lickiej z roku 1996: „Zawsze obecni"
nie pozostało tylko pustym sloganem.
Chciałbym wszystkim bardzo ser
decznie podziękować za wspieranie młodzieżowej inicjatywy na IV Fo
rum Inteligencji Ewangelickiej we Wrocławiu. Podziękowania należą się także Biskupowi Diecezji Wrocław
skiej, ks. Ryszardowi Boguszowi. Je
stem przekonany, że jubileuszowe V FIE, które ma zająć się szerzej proble
mami młodzieży, ze szczególnym uwzględnieniem zagadnień edukacji i bezrobocia, będzie impulsem dla młodzieży ewangelickiej, aby tym bardziej brała na siebie odpowiedzial
ności za przyszłość Kościołów Ewan
gelickich.
D ariusz P. Bruncz
tych działań. Idea kształcenia ciągle nie ma wystarczającej akceptacji na poziomie przeciętnej rodziny i para
fii. Wobec iniq'atyw szkolnych są sta
le zgłaszane różne zastrzeżenia, które powinny być otwarcie dyskutowane i wyjaśniane. Nie powinniśmy zmar
nować wysiłku i szansy jaka się przed nami otwarła.
Problemy, które tu dyskutujemy, ukazują naszą społeczność jak w zwierciadle. Podobnie reagujemy na szereg innych inicjatyw wokół nas.
Utraciliśmy w znacznym stopniu in
stynkt samozachowawczy i dalszą wolę trwania jako wspólnota. Często towarzyszy nam złudne poczucie sa
mozadowolenia i nie odczuwamy za
grożenia. Nie poświęcamy dostatecz
nej uwagi młodemu pokoleniu i nie dyskutujemy o przyszłości. Najchęt
niej mówimy o przeszłości, z której jesteśmy dumni. Pasjonując się historią nie wyciągamy jednak z niej wniosków.
Konieczne jest przeprowadzenie analizy przyczyn takiego stanu rze
czy. Należy dokonać tu podstawo
wych badań. Powinniśmy poświęcić temu zagadnieniu jedno z naszych przyszłych spotkań.
A ndrzej Kułak