• Nie Znaleziono Wyników

Słowo i Myśl. Przegląd Ewangelicki. Miesięcznik Społeczno- Kulturalny, 1997, nr 10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Słowo i Myśl. Przegląd Ewangelicki. Miesięcznik Społeczno- Kulturalny, 1997, nr 10"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

1 "

- « IIS

ISSN 0 8 6 0 8 4 8 2

■ V

D EWANGELICKI

— M i E S i ĘC 2 N i k S p o ł E C Z . 0

S S S I S Ä

IMASrlfiś Wimm

s a la # :

Kijków 10/97

ul<AzujE się o d 1 9 8 9 Roku

cena 2f50 zt

(2)

: Thomas S. E lio t (18,88-1965)

O / f o L i

r . ię kt je ir y ei za st >i' 7 o. kióne ro zp a l ry, Ś w ia tło o łta rz a i ś w ia tło ś w ią ty n i;

J'y

Ś w ia tło rzucone przez ko lo ro w e szyuy uKicn,

S ie ia tło o d b ite o d o szlifo w an e g o k a m ie n ia ,

O d pozłacanego, rzeźbionego d r z e w a , o d k o lo ro w y c h

Kasze' s pojrzenia z g łę b in w o d y , nasze oczy p a t r z ą ku

I w id z im y ś w ia tło , co p rze ła m u je się tu b u rz liw e j

W i d z i m y ś w ia t ło , n ie w id z im y , skąd p rz y c h o d z i.

I P « »

iWlillSi i i i i i

..

.

Älllfilll®

i i n ta ś w ia tło na? niam . , , , ___

]q

rWfyi-reyc 1 1

co z ry w a ją

y ß w ' m

^ * •

no sztuczne

r '.

/- ‘ ! d la p r a c y i z a b a w y :

śpim y i cieszy

nas

: ' w

- i 7 a . — ;

■ H H B

świece zgasić i znóu rozp ilić;

s Im , . mm

W i n ' . j ,

le i w c ią ż

r ‘

iiiilS!

' is ■

li i.

y \ t l m f / t c s im ic - P M '

y i '

7 pmmmmw*!■

:

, . ' _ 1

w i a t t a n a / '

ii 01$

m n u n u n d e _

'ów: i

:

-

...

J a '

’ - i r4

'lś n ,

r *

r y t m in ś ś jt mwĘ

m M m

będziemy mogli umie światełka, *"

spojrzenie. . Ę ^

lękajemy ci ząjto, że ciemność przypomina nam o świetle

Ęwidtło Niewidzialne, dzięki ci za twoją wi

" ^ ^ ’n a n i a ł ó ś ć l

WłMm

(3)

jesteśmy

Przesłanie Reform acji

SŁOWO

m y ś l '

W num erze:

Jesteśmy

Przesłanie R eform acji 1 Jesteśmy p o w o ła n i do ś w ia d e c tw a

W y p o w ie d ź księdza

Jana Szarka

2

ks. A. H ła w ic z k a

N ie w z ru s z o n y fu n d a m e n t naszej

w ia ry 4

W ła d ys ła w Sosna

Bezcenne o d k ry c ie

agendy 5

Bogusław M ile rs ki

O zn a cze n iu B ib lii

d zisia j 6

IV Forum In te lig e n c ji E w a n g e lickie j

Bogusław Tondera

Cóż napisać

w p o d su m o w a n iu -

na zakończenie? 8

A n d rz e j Kułak

Szanse s z k o ln ic tw a e w a n g e lic k ie g o 8

D ariusz P. B runcz

Jeszcze o Forum ... 9

Edward Rydygier

D e m o n y zasiedlają o puszczon e ołtarze 10

Pro C h rist ‘ 97

E w angelizacja

satelitarna 14

Z am ia st k a te ch izm u

W s p ó łcze śn i

faryzeusze 14

M ik o ła j K oza kie w icz

H isto ria nieznan a czy

przem ilczana? 14

In fo rm a cje 12

Listy 15

Konkurs 16

Przegląd czasopism

18

Nasza okładka:

M is trz z W itte n b e rg ii

(tw o rz y ł w latach 1 5 5 4 -1 5 8 0 ) Lu ter i Hus rozdają ko m u n ię

(Ze z b io r ó w B ib lio te k i la g ie llo ń s k ie p

P

aździernik, a szczególnie jego druga połowa, upływa w Ko­

ściele Ewangelickim pod ha­

słem przypomnienia znaczenia i pod­

kreślenia szczególnego miejsca w hi­

storii Kościoła Reformaq'i, dokonanej w XVI w. Tym bardziej, że po dzień dzisiejszy dla Kościołów Ewangelic­

kich ten okres historyczny jest punk­

tem odniesienia, źródłem inspiracji, czasem określenia wyznaniowej toż­

samości i podstawą wyznaniowej dumy. To b ył czas bohaterski dla ewangelików, a dla każdej społeczno­

ści okres bohaterski i czas tworzenia się danej społeczności, jest okresem wspominanym z wielką czcią i sen­

tymentem.

I jak to w takich okolicznościach bywa, wytworzył się ewangelicki ste­

reotyp przedstawiania Reformacji.

Przez długi czas był on przeciwsta­

wiony katolickiemu stereotypowi. A ponieważ katolicki obraz Reformacji był malowany tylko w czarnych ko­

lorach, więc przeciwstawiany mu ewangelicki obraz pełen był tylko ja­

snych barw. W ostatnich latach, a powoli będzie już można mówić o dziesięcioleciach, katoliccy historycy Kościoła zmienili w istotny sposób podejście do Reformacji i jej przedsta­

wianie. Niestety, dość wolno, szcze­

gólnie w polskim katolicyzmie, wpły­

wa to na kształtowanie się świadomo­

ści przeciętnego katolika... Ale też przyznać trzeba, że niewiele się zmie­

nia i w popularnym przedstawianiu Reform acji przez ew angelików . Wciąż pełno w nim akcentów anty­

katolickich i uproszczonego odnosze­

nia zarzutów stawianych przez Refor­

matorów Średniowiecznemu Kościo­

łowi do dzisiejszego Kościoła Rzym­

skokatolickiego. A przecież w ciągu minionych wieków zmieniło się wie­

le i zmieniły się także Kościoły. Ża­

den Kościół nie jest dziś wierną ko­

pią Kościoła XVI-wiecznego. A więc to, co było słuszne w ocenie XVI-

wiecznej rzeczywistości kościelnej, może się okazać zupełnym nieporo­

zumieniem przy odniesieniu tego do współczesnych Kościołów. I to za­

równo to, co było przedmiotem po­

chwały, jak i to, co było powodem ostrej krytyki...

Równie błędne jest przedstawia­

nie reform kościelnych, dokonanych w XVI w., jako czegoś doskonałego i dokonanego po wszystkie czasy. Bar­

dzo często autorzy okolicznościo­

wych referatów czy kazań stosują prosty schemat. A więc najpierw opi­

sują kryzys Kościoła, wyraźnie w i­

doczny w XIV w. i daremne próby naprawy Kościoła „ w głowie i człon­

kach" przez XV-wieczne sobory.

Wreszcie przychodzi wiek XVI i Re­

formacja dokonująca naprawy Ko­

ścioła. Dzięki Reformacji Kościół odzyskuje swój dawny blask, swoją wiarygodność pierwotnego chrześci­

jaństwa. I odtąd w Kościołach Ewan­

gelickich, pielęgnujących tradycje Reformacji, nie ma już żadnych sła­

bości, nadużyć, kryzysów , upad­

ków... Wszystko jest, musi być w po­

rządku...

A to przecież nie tak, bo przecież nie było w historii Kościoła, także w czasach Reformacji, reform, które by­

łyby w stanie naprawić wszystko, usunąć słabości, zapewnić stały, nie­

przerwany rozwój na całe stulecia.

Kościół potrzebuje nie tylko i nie tyle jednorazowej reformy, choćby nawet całościowej, ale wymaga nieustannej czujności, samokrytycyzmu i popra­

wiania popełnianych błędów. Nie ma idealnego Kościoła. To nie tylko Ko­

ścioły innych wyznań mają swoje sła­

bości, niedociągnięcia i przeżywają co pewien czas mniej czy bardziej głę­

bokie kryzysy, ale także i nasz Kościół popełnia błędy i wymaga naprawy.

Zapewne więc także i w stosunkach międzykościelnych, podobnie jak w stosunku do drugiego człowieka, nie powinniśm y koncentrować się na

pokazywaniu źdźbła w oczach tego drugiego, ale na wyjmowaniu belki z własnego oka. Nie chodzi o to, aby robić zestawienia słabości i ułomno­

ści innych Kościołów, ale aby zająć się ulepszeniem i naprawą własnego...

Przesłaniem Reformacji nie jest twierdzenie, że był kiedyś okres ciem­

ny w historii Kościoła, kiedy w Ko­

ściele działo się źle, kiedy słabła czy wręcz zanikała wiara i gorliwość re­

ligijna, i trzeba było przystąpić do na­

prawy, reformy Kościoła, trzeba było zwycięstwa Reformacji i przywróce­

nia Kościołowi Jego świętości, czysto­

ści i siły oddziaływania dla przemia­

ny duchowej ludzi i całego świata. Ale przesłaniem Reformacji jest przypo­

mnienie, że w każdym okresie histo­

rycznym istnieje niebezpieczeństwo osłabienia i upadku Kościoła, że za­

wsze Kościół powinien poddawać sam siebie wnikliwej, samokrytycznej analizie, że w Kościele powinna być zawsze gotowość do poprawiania popełnianych błędów, do korygowa­

nia działalności, do troski o żywot­

ność Kościoła i Jego wierne trwanie przy Bożej Prawdzie; przesłaniem jest uświadomienie, że każdy Kościół i w każdym czasie potrzebuje swojej re­

formacji, a nie tylko przypominania tego, co kiedyś dokonano dla dobra i naprawy Kościoła. I współczesne nam Kościoły mają swoje słabości i kryzysy. Jest wystarczająco wiele po­

wodów, aby i teraz, jak przed wieka­

m i, dokonać reformy „ w głowie i członkach". Wiemy z doświadczeń historycznych Kościoła, że Kościół potrzebuje ciągłych napraw, że musi być stale reformowany. A więc dzie­

dzictwo Reformacji nie tylko przypo­

mina dawne, wielkie dzieło naprawy Kościoła, ale stawia pytanie o stan współczesnego Kościoła, szczególnie zaś o stan Kościołów wyznaniowych, chlubiących się tym, że są Kościoła­

mi Reformacji.

Ks. H. Czembor

(4)

O Św iatow ej Federacji Luterańskiej

U

czestnikami IX Walnego Zgromadzenia ŚFL, obradującego od 8 do 16.07.1997 r. w Hongkongu, było 385 delegatów, wielu obserwato­

rów, gości i dziennikarzy z całego świata — w sumie ponad tysiąc osób. Hasło forum brzmiało: „W Chrystusie powołani do świadectwa". Cho­

dziło o danie każdemu Kościołowi członkowskiemu, każdej parafii luterań­

skiej i każdemu luteraninowi impulsu do dalszej refleksji i pracy. W tym celu przygotowano siedem studiów biblijnych, wokół których wygłoszono refera­

ty, toczono dyskusje oraz przeprowadzono prezentacje poszczególnych re­

gionów.

Jestem zdania, że istotą przesłania ŚFL stało się przypomnienie wszyst­

kim Kościołom członkowskim, że w dzisiejszym świecie luteranie są potrzeb­

ni jako świadkowie. Nawiązano przy tym bardzo mocno do misyjnego naka­

zu Chrystusa. Pan nie powiedział: — Czekajcie do d n ia mego p rzy jścia , le c z naka­

zał: — Idźcie! Idźcie na cały ś w ia t! Bądźcie m o im i św ia d ka m i! Tu tkw i istota rzeczy.

Prawda ta przewijała się w różnych interpretacjach we wszystkich referatach, dyskusjach, studiach biblijnych, prezentacjach narodowych i regionalnych.

Uczestnicy Zgromadzenia bardzo tę prawdę akcentowali, zwracając jedno­

cześnie uwagę na liczne konteksty Jezusowego posłania, formułowanego w zależności od realiów cywilizacyjnych i kulturowych poszczególnych miejsc

wa Rada Kościołów. Ponadto omawiano sprawę uzgodnienia z kościołem Rzymskokatolickim wspólnego dokumentu o uspra wiediiwieniu. Proces uzgo­

dnień na ten temat jest trudny. Gdy zostanie on zakończony, staniemy przed długą drogą wprowadzania w życie przyjętych postanowień. Cieszę się, że kard. Edward Cassidy, przewodniczący Papieskiej Rady do Spraw Jedności Chrześcijan, przedstawił na ten temat kilka interesujących propozycji.

Pragnę wspomnieć o naszym wkładzie do działalności ŚFL. Jest on zna­

czący. Na przykład w lutym tego roku przygotowaliśmy obradujące w War­

szawie Europejskie Zgromadzenie Federacji. Siedem lat w Radzie Naczelnej ŚFL pracował ks. Radca Piotr Gaś. Podejmujemy wspólne działania ze Ślą­

skim Kościołem Ewangelickim Wyznania Augsburskiego w Czechach oraz wypracowaliśmy w przeszłości dobre kontakty z p. Renatą Hinrichs, przed­

stawicielką młodzieży w nowo wybranej Radzie.

O pomocy powodzianom

Nasz praca w Światowej Federacji luterańskiej owocuje. Dowodem na to była postawa Kościołów luterańskich podczas powodzi w lecie tego roku. One pierwsze pospieszyły nam z pomocą. Pragnę wspomnieć także o spontanicz­

nej ofiarności członków naszego Kościoła. Zebraliśmy ponad 200.000 zł., po­

nadto wiele darów rzeczowych. Piękna była inicjatywa zaproszenia na Śląsk

JESTEŚMY POWOŁANI DO ŚWIADECTWA

W y p o w ie d ź księdza Jana Szarka

B iskup a Kościoła E w an g elic k o -A u g s b u rs k ie g o w RP Prezesa P o lskiej R a d y E k u m e n ic zn e j

dla czasopisma „S ło w o i M y ś l" — W ro c ła w , dn„ 5oQ9ol997 r.

na kuli ziemskiej. Obserwowaliśmy, jak świadectwo rozumieją przedstawi­

ciele Ameryki Północnej, jak Południowej, jak widzi je i odczuwa Afrykań- czyk czy Azjata, na przykład chrześcijanie w Hongkongu. Możliwość porów­

nań była bardzo interesująca i inspirująca.

Zagadnienie świadectwa jest istotne również u nas, w Polsce. Musimy uświadomić sobie, że jako ewangelicy, jako chrześcijanie żyjący Słowem Bo­

żym, tradycją luterańską, jesteśmy powołani do świadectwa, i że kraj tego świadectwa potrzebuje. W Europie Wschodniej, jak dotychczas, świadectwo było składane w bardzo wąskim zakresie i w małym otoczeniu. Po zmianach, jakie zaszły, mamy możliwość docierania ze świadectwem do szerszych grup społecznych. Mamy możliwość wyjścia z „getta wyznaniowego" i dotychcza­

sowej izolacji. Żyjąc i pracując wśród ludzi możemy swobodnie i bez obaw wypowiadać swoje poglądy. Jako chrześcijanie mamy sposobność składania świadectwa wobec całego świata. Ale nie może pozostawać ono czysto dekla­

ratywne. Nie możemy żyć pustosłowiem. Za deklaracją muszą iść czyny i mieć miejsce konkretne postawy.

Wracając do obrad Walnego Zgromadzenia ŚFL: Poza zajęciem się głów­

nym tematem poruszono kwestię uczestnictwa Kościołów luterańskich w ob­

chodach 2000-lecia chrześcijaństwa wspólnie z Kościołem Rzymskokatolickim.

Za takimi wspólnymi obchodami opowiedziała się w roku ubiegłym Świato-

Cieszyński dzieci z trenów dotkniętych powodzią. W tym kontekście bardzo istotny jest dla mnie fakt, że nie tylko myśl teologiczna jest przekaźnikiem świadectwa, lecz przede wszystkim czyn, którym jako ewangelicy służymy, zwłaszcza w trudnych sytuacjach.

O Polskiej Radzie Ekumenicznej

Dnia 19.11.1996 r. Polska Rada Ekumeniczna obchodziła 50-lecie istnie­

nia. Dzisiaj już w oparciu o nowy Statut, zbieramy owoce naszych dotychcza­

sowych działań. Dam jeden przykład: problemy pojednania polsko-niemiec­

kiego. W proces pojednania PRE zaangażowała się od samego początku. W y­

dany niedawno wspólny dokument pt. „Pojednanie, zadaniem Kościołów na Ukrainie, Białorusi, w Polsce i w Niemczech" stanowi podsumowanie osią­

gnięć oraz propozycję pod adresem Kościołów w Europie Wschodniej, aby korzystały z naszych doświadczeń.

Kolejna sprawa dotyczy pracy Kościołów zrzeszonych w Polskiej Radzie Ekumenicznej na rzecz polepszenia kontaktów z różnymi strukturami pań­

stwa. Podstawą jest odpolitycznienie wzajemnych relaq'i. Pozwala ono współ­

pracować w normalny sposób, na przykład z komisją opracowującą ustawy okołokonkordatowe, czy też — jak to miało miejsce wcześniej — z komisją konstytucyjną Zgromadzenia Narodowego.

(5)

Oczywiście, problemy istnieją. Wymienię choćby kwestię ocen z religii na świadectwach szkolnych lub lekcji religii w przedszkolach. PRE proponowała zrezygnowanie z umieszczania ocen na świadectwach i ograniczenie nauki religii w przedszkolach do tzw. „zerówki". Uwzględniono to stanowisko, ale potem nie liczono się z nim więcej.

Dam inny przykład. Od ośmiu lat istnieje komisja wspólna rządu i PRE, w której są omawiane problemy Kościołów. Pomimo to nie doszło — i to wbrew naszym kilkukrotnym monitom — do rozpatrzenia sprawy opłacania przez państwo, od 1.09.br., katechetów. Znanym zwyczajem kwestię tę uzgodniono tylko z kościołem Rzymskokatolickim. Przedstawiciele pewnych struktur pań­

stwowych niczego się nie nauczyli. Na szczęście taka postawa nie jest po­

wszechna.

Jeżeli chodzi o kontakty z Kościołem Rzymskokatolickim, to od czasu II Soboru Watykańskiego układają się one coraz lepiej. Najważniejsza jest wza­

jemna akceptacja. Jak często powtarzałem, pomiędzy chrześcijanami nie jest potrzebna tolerancja, ale miłość. Dzi­

siaj akcentuję potrzebę wzajemnej ak­

ceptacji. My też nie zawsze akceptu­

jemy braci katolików. A przecież jest istotne, abyśmy porozumieli się w sprawach społecznych, abyśmy o kwestiach ważnych dla kraju m ówili wspólnym głosem. Stoimy tutaj przed wielką szansą.

Polska Rada Ekumeniczna zdaje sobie sprawę, że tylko we wspólno­

cie Kościołów dysponuje pewną okre­

śloną siłą głosu. Mówiąc „wspólno­

ta" , mam na myśli również prawosła­

wie; uczymy się od siebie wzajemnie, pracujemy razem w wielu komisjach i gremiach, współpracujemy w Chrze­

ścijańskiej Akademii Teologicznej. Po­

nadto zdajemy sobie sprawę z faktu, że nasi wschodni sąsiedzi są przede wszystkim wyznawcami prawosła­

wia. W przeszłości nie zawsze żyli­

śmy zgodnie. Nadszedł czas, aby ostatecznie to zmienić, aby stawać przed Panem w duchu miłości.

Jeszcze raz o pomocy powodzianom

Polska Rada Ekumeniczna, dzia­

łając wspólnie ze służbą diakonijną Węgier, rozpoczęła realizację projek­

tu pomocy dla powodzian. Opiewa on na kwotę 250.000 DEM. Pieniądze

te uzyskaliśmy ze Światowej Rady Kościołów, z funduszy pomocy w sytua­

cjach kryzysowych. Zostały one przeznaczone na odbudowę państwowego domu opieki we Wrocławiu. Włączamy się także do akcji zakupu podręczni­

ków szkolnych dla dzieci powodzian, będziemy również sponsorować wypo­

sażenie w pomoce naukowe kilku szkół wiejskich na terenach popowodzio­

wych.

Działania te maja charakter ponadwyznaniowy.

O religiach niechrześcijańskich

Polska Rada Ekumeniczna wypowiadała się zawsze za pełną demokracją i uznaniem wszystkich wyznań — w tym także religii niechrześcijańskich.

Jesteśmy przeciwni wszelkim hasłom nacjonalistycznym i szowinistycznym.

Dobrze układają się nasze stosunki z wyznawcami judaizmu — przedstawi­

cielami gmin wyznaniowych żydowskich; są naszymi starszymi braćmi w wierze i jako tacy bardzo nam, chrześcijanom, bliscy.

O Kościele Ewangelicko-Augsburskim

Trudno mówić o Kościele w kategoriach sukcesu. Bo jeżeli mamy do czy­

nienia z okresem pomyślności, zasługi nie można przypisywać wyłącznie sa­

mym ludziom. Innymi słowy: „sukces" jest dziełem Ducha Świętego. Porażki zaś, jeżeli są, tworzymy my, ludzie, słudzy nieużyteczni dla Chrystusa... Łą­

czy się to z zagadnieniem niesienia krzyża, samozaparcia, naśladowania. Nie zawsze, jako chrześcijanom, udaje nam się złożyć świadectwo dobrym czy­

nem.

Koncentrując się na ludzkim wymiarze naszych działań zaznaczę, że w ostatnim okresie sfinalizowaliśmy wiele istotnych spraw. Przede wszystkim wprowadziliśmy nowe prawo kościelne, sytuujące Kościół w suwerennej re­

lacji wobec innych podmiotów. Uchwalona została ustawa regulująca stosun­

ki państwo-Kościół, co było zwieńczeniem bardzo długiego i żmudnego okre­

su pertraktacji. Ponadto Kościół utworzył i rozwinął nie znane mu od wielu dziesięcioleci formy duszpasterstwa, m.in. wojskowego, więziennego, szpi­

talnego. Rozwija się praca diakonijna, powołujemy w jej ramach nowe struk­

tury, rozwijamy różne formy działa­

nia. Na marginesie zaznaczę, że Ko­

ściołowi zależy na rozwinięciu wśród parafian przeświadczenia, że diako­

nia jest służbą całego Kościoła, nie zaś jedynie poszczególnych specjalistów lub jednostek.— Inicjujemy nowe for­

my pracy z młodzieżą, m.in. w ra­

mach niedawno utworzonej Luterań- skiej Organizacji Sportowej; rozwija­

ją się obozy młodzieżowe, w tym ję­

zykowe. Powstaje Centrum M isji i Ewangelizacji z siedzibą w Dzięgie- lowie, które będzie posiadało osobo­

wość prawną, a to w celu uporząd­

kowania pracy ewangelizacyjnej w Kościele jako całości.— Jednym z naj­

młodszych dzieci Kościoła jest utwo­

rzony przed pięcioma laty ośrodek

„Augustana" w Bielsku-Białej, bez którego nie wyobrażamy już sobie działalności wydawniczej Kościoła.

Kościół Ewangelicko-Augsburski jest dość mały. Stosunkowo małe są w związku z tym nasze możliwości.

Czynimy starania, aby wykorzystać je jak najlepiej dla wspólnego dobra.

O inteligencji

Swoją wypowiedź pragnę zakoń­

czyć gorącym apelem pod adresem naszej inteligencji: Proszę o pełne włączenie się w życie Kościoła. W Kościele każdy ma do wypełnienia określone zadanie, ponieważ każdy z nas jest od­

powiedzialny przed Bogiem i własnym sumieniem za dzień dzisiejszy Ko­

ścioła i jego przyszłość. W przeciwieństwie do poprzedniego okresu istnieje dziś wiele organizacji, w których można rozwinąć aktywność. Wymienię Pol­

skie T owarzystwo Ewangelickie, Towarzystwo Badań nad Reformacją, Towa- rzystwo Ewangelickie w Cieszynie, stowarzyszenia szkolne. Wspólnie powin­

niśmy pracować nad tworzeniem lobby ewangelickiego, tak aby móc nasz dorobek prezentować innym i wykorzystywać dotychczasowe osiągnięcia dla propagowania i promowania ewangelicyzmu.

Nie musimy wstydzić się naszych korzeni. Możemy składać owocnie świa­

dectwo naszej wiary. Powinniśmy prosić Boga, by dał nam odwagę do przy­

znawania się do Chrystusa.

N o tow ał:

Bogusław Tondera

•iii

(6)

IIewzrasz@iiy

fundament naszej wiary

Z am ie szczam y kazanie ks. A dam a H ła w ic z k i (1908-1995), d łu goletn ie­

go proboszcza Parafii E w ange lickiej w K atow icach. W p rzys zło ści w na ­ szym m iesięczniku zn a jd ą się a rty­

k u ły p ośw ięco ne ż y c iu i d z ia ła ln o ­ ści tego w yb itnego duszpasterza.

Tekst: 1 Kor 3,11 A lb o w ie m fu n d a ­ m entu innego n ik t nie może założyć oprócz tego, k tó ry je st założony, a k tó ry m je s t Je­

zus C hrystus.

C

hrześcijaństwo nikogo nie zmusza do wiary, lecz zabie­

ga o to, aby przekonać o słu­

szności swojej nauki. W takim duchu uczył Pan Jezus. Gdy opowiedział podobieństwo o człowieku niemą­

drym, który dom zbudował na pia­

sku, i o mądrym, który dom zbudo­

wał na skale, to ocenę tych dwóch lu­

dzi pozostawił słuchaczom, wraz z wnioskiem, że mądrym jest ten, który buduje życie na skale słowa Jezuso­

wego.

Podobnie gdy Filip opowiedział 0 Jezusie Natanelowi i spotkał się z jego niedowierzaniem, to nie starał się go zmusić do wiary, lecz rzekł: „pójdź 1 zobacz". W taki sam sposób apostoł Paweł napomina Tassaloniczan, świe­

żo pozyskanych dla Chrystusa:

„wszystkiego doświadczajcie co do­

bre, tego się trzymajcie".

Podobnie apostoł Piotr w 1 liście pisze: „bądźcie zawsze gotowi do obrony przed każdym, domagającym się od was wytłumaczenia z nadziei waszej, lecz czyńcie to z łagodnością i szacunkiem". Chrześcijanie muszą wiedzieć w co wierzą i dlaczego wie­

rzą. I muszą dobrze znać fundament, na którym opiera się ich wiara. I dla­

tego życie religijne wymaga od nas ustawicznej kontroli naszej wiary. Do takiej kontroli zachęca nas dzisiejsze słowo apostolskie.

Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że podobnie jak nasza Ziemia znajduje się pod ustawicznym ob­

strzałem tak zwanych promienni ko­

smicznych, podobnie i my znajduje­

my się pod ustawicznym obstrzałem niewidzialnych w p ływ ó w świata, który chwieje się w podstawach mo­

ralnych i wpływa na nas ujemnie, i osłabia nasze życie duchowe. Dlate­

go potrzebna jest kontrola naszej woli.

Tak jak poddajemy badaniom naszą krew, czy jest właściwy stosunek krwinek czerwonych i białych, czy jest prawidłowy opad, podobnie chce­

my poddać badaniom naszą wiarę, i to w świetle tego słowa, które słysze­

liśmy na początku: „albowiem funda­

mentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus".

Co jest fundamentem naszej wia­

ry? Odpowiedź, zgodnie z naszym tekstem, powinna brzmieć zdecydo­

wanie: fundamentem naszej wiary jest Jezus Chrystus. Lecz musimy prze­

prowadzić kontrolę naszych myśli i zapytać czy rzeczywiście Jezus Chry­

stus jest fundamentem naszej wiary?

Czy nie ma w życiu naszym, wewnę­

trznym, pewnych czynników, które chcą zająć miejsce Jezusa Chrystusa?

Na pewno są wśród nas tacy, którzy mówią, że są ludźmi wierzącymi, lecz co do osoby Jezusa Chrystusa mają zastrzeżenia. Jak można być wierzą­

cym, a równocześnie nieufnym w sto­

sunku do Jezusa?

Do w iary mogą nam dopomóc trzy narzędzia, którymi niewątpliwie wszyscy posługujemy się w naszym życiu codziennym. Są nim i rozum, uczucie i sumienie. Ale powstaje py­

tanie czy te narzędzia osobno, czy też razem wzięte, mogą stać się dla nas fundamentem wiary bez Jezusa Chry­

stusa? I tu musimy przeprowadzić kontrolę. Weźmy pod uwagę rozum.

On oddaje wielką przysługę w rozu­

mieniu świata i prawdy o Bogu. On nam podsuwa myśl, że nasza Ziemia wraz z całym wszechświatem musi przecież mieć jakiegoś planistę i bu­

downiczego; że jest rzeczą nie do przyjęcia, aby cała przyroda ze wszy­

stkimi istotami i ze wszystkimi cu­

downymi prawami, które człowiek w mozole odkrywa, nie miała swojego mądrego stworzyciela. Lecz równo­

cześnie ten sam rozum, który nam podsuwa myśli wzmacniające wiarę, w pewnych okolicznościach podsuwa nam myśli, które chcą tę wiarę bu­

rzyć. Wielkie niepowodzenie, cierpie­

nia zaciemniają horyzont naszych myśli i już napływają niepokojące i do zwątpienia prowadzące myśli o nie­

sprawiedliwości i bezcelowości życia, które jakoby wyklucza możliwości istnienia Boga. Czy taki chwiejny ro­

zum może być fundamentem wiary i stanowić podstawę tej wiary?

Zwróćmy teraz uwagę na uczucie.

Gdy rozum zawodzi i nie może stać się fundamentem wiary, to czy może się nim stać uczucie? Przecież Boga można odczuć w sercu. Gdy jeden z dwóch zdobyw ców najwyższego szczytu w Him alajach, Everestu, góral nepalski Tensing, odbywał swo­

ją podróż triumfalną po ojczystym kraju, zapytany o to, czy widział na szczycie Everestu Buddę, odpowie­

dział z całą prostotą: na szczycie Eve­

restu nie widziałem nic nadprzyro­

dzonego, ani też nic niezwykłego, nadludzkiego; czułem tylko wielką bliskość Boga!

To jest wielkie szczęście, czuć bli­

skość Boga. I niejeden człowiek wiele dałby za to błogosławione uczucie.

Ale czy ono może stać się fundamen­

tem wiary? Czy uczucie nie zawodzi?

Czy nie przypominają się nam chwi­

le, w których nagle jak gdyby z nieba spadliśmy w otchłań ciemności i po przeżyciach bliskości Boga poczuli­

śmy się tak bardzo opuszczeni, że byliśmy bliscy stwierdzenia, że Boga nie ma? Uczucie jest chwilowe i nie­

szczęśliwy jest ten człowiek, który uczucie chce uczynić fundamentem wiary.

A wreszcie pozostaje trzecie na­

rzędzie, którym jest sumienie. Nie ulega wątpliwości, że sumienie, ten głos wewnętrzny, pochwalający i ga­

niący, i niezależny od naszego rozu­

mu i naszej woli, oskarżający nas, gdy coś złego uczynimy, ważną odgrywa

rolę w kształtowaniu naszego we­

wnętrznego życia. Lecz czy sumienie nasze może stać się fundamentem naszej wiary? Wiemy o tym, że su­

mienie można grzesznym życiem za­

głuszyć i można je do tego stopnia osłabić, że łatwo staje się podobne do zepsutego aparatu radiowego, do którego włącza się niepowołany głos lub nadaje jakieś fałszywe wiadomo­

ści. Czy sumienie może oświecić dro­

gę człowieka i prostować ją do Boga?

Wiemy więc, że ani rozum, ani uczucie, ani sumienie, mimo swoich wartości, nie mogą stać się niewzru­

szonym fundamentem wiary. To samo wynika z tego dzisiejszego sło­

wa biblijnego: „albowiem fundamen­

tu nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Je­

zus Chrystus". Ten fundament zało­

żył sam Bóg. Dlatego on jest niewzru­

szony i jedynie trwały. Jezus Chrystus jest tym jedynym, który potrafił uci­

szyć burze niepokoju naszego serca i w głębinach naszego ducha założyć świątynię wiary.

Gdy mówimy o Jezusie Chrystu­

sie, to musimy sobie przede wszyst­

kim uświadomić, że Jezus Chrystus przenika nas swoim wzrokiem do głę­

bi ducha. On wszystko widzi; naszą niedolę i naszą tęsknotę, nasze nieu­

dolne wysiłki, aby wyzwolić się z nie­

woli ciała i wejść w krąg światłości Bożej; nasze chwilowe zwycięstwa i nasze liczne klęski. On widzi walkę jaka toczy się w naszej duszy i dlate­

go, że to wszystko widzi, może nam pomóc. A jego pomoc jest pewną, po­

nieważ nas miłuje, ponieważ dana mu jest wszelka moc na niebie i na ziemi.

On przez Boga został nam dany aby stać się fundamentem naszej wiary.

Czy warto więc łudzić się tym, że nasz rozum, albo uczucie, lub sumienie zaprowadzi nas do Boga? One są nam dane po to, aby nam pomagały w wie­

rze, ale fundamentem wiary być nie mogą, bo tym jest tylko Jezus Chry­

stus.

Niech każdy skontroluje swoją wiarę i zastanowi się, czy ona jest zgodna ze słowem Bożym.

Amen.

(7)

Bezcenne

odkrycie agendy

dokończenie z numeru lipcowo-sierpniowego

Bez względu na to, jakie są dzieje odkrytej książki,

otwiera się przed badaczami wdzięczne pole do dociekań i nowych odkryć

T a k ie są przypuszczalne dzieje tej

I

w yjątkow e j książki, a raczej I zszywki trzech różnych części, z Których najważniejszą jest pierwsze wydanie Agendy ks. Jerzego Bocka?

Oleśnica była siedzibą konsystorza.

Tam podążało wielu teologów, by uzyskać ordynację na duchownego ewangelickiego. Wśród nich także ks.

Jerzy Trzanowski z Cieszyna. W Ole­

śnicy także ks. sup. Melchior Eccard wydal w 1593 r. pierwszą śląską agen­

dę ewangelicką w języku niemieckim, którą 71 lat później archdiakon ks.

Jerzy Bock nie tyle przetłumaczył, co przetworzył i ogłosi! drukiem po pol­

sku, nie w 1668, a 1664 r., jak to w i­

dać na stronie tytułowej. Jak wiemy ze skromnego epitafium, a raczej z odpisu zniszczonej niestety przed

1939 r. tablicy, ks. Jerzy Bock urodził się w Komorznie. Z tej samej podby- czyńskiej wioski pochodził ks. Jan Muthmann, pierwszy proboszcz w Kościele Jezusowym w Cieszynie. Być może on właśnie przywiózł ze sobą Agendę ks. Bocka i wg. niej odprawia!

polskie nabożeństwa w zastępczym kościółku, wokół którego wznoszono m ury właściwej świątyni. Bardzo ku­

szące jest przypuszczenie, ze załączo­

ne w zeszycie modlitwy są autorstwa ks. Muthmanna. W tym czasie (1711, 1712 — wymienione w rękopisach) było w Cieszynie kilku duchownych, ale tylko ks. Muthmann i jego później­

szy współpracownik ks. Samuel Za- sadius, posługiwali się językiem pol­

skim i pozostawili po sobie ślady pol­

skiego piśmiennictwa. Porównanie

AC-

/ 1

i.ę r

1 r ' i j

’ " ’ <" *i i Ci'

I f*

m C § i

I c r d i j c f i f r.?, t . A it Ä X C J

Ti'

ę v Ł-

ć

-

■F'ä.

v

> .£■ :

m

il.

,0

i ,ś a, H,. s MiV

ijć _

1f.*: laHop * s it

4 ,0

f ,, .»..w w, / ?'./

t-crrii.. LMififę

■K t

Hhj

&

IM ’■h

i U H A ć w to

C : .... 1

IM U

. łttoE JCLfpAl ? L'flVtoi lyy,.V „.„W,

.

r u

i

j r z

■i , L. >5>. '

K

1

f X

-1Jif »1

A u

:;&(

i

to ,.s 4-

: -■

u t o t o H ue t o u t o s ; L ito

A. 11.

M M '

O t o t f c M l, . I I l i l & J f i

: id

f

CL C ii L ^

i j ‘ L , ‘ I ’ M '

• I ć M .

>€ li „A

r C H.4

hi

; z 5 -i, i"1!., ,• ,V A,:

6, ¥ " > ! . i t o i j c <

V'A

charakteru pisma z innym rękopisem ks. Muthmanna hipotezę osłabia.

Mogło być i tak, że ktoś inny później przepisał tekst „starej" m odlitw y i dołączył do Agendy.

Jeszcze trudniejsze jest ustalenie pochodzenia pierwszej części wkład­

ki, napisanej wręcz wzorową kaligra­

fią (w przeciwieństwie do części trze­

ciej). Zbitki różnych książek i rękopi­

sów w jeden blok nie są odosobnio­

ne. Wiele takich przykładów możemy spotkać choćby w zborowej Bibliote­

ce Czamera w Cieszynie, co niejedno­

krotnie już wprowadziło w błąd wie­

lu szperaczy, gdyż „klocek" zawierał nie tylko to, co podawała umieszczo­

na na początku strona tytułowa. Wiel­

kim modlicielem, autorem wielu dru­

ków ewangelickich wydawanych dla potrzeb cieszyńskich (i nie tylko) zbo- rowników pod koniec pastorowania ks. Muthmanna był także jego krajan, wspomniany już ks. Samuel Zasa- dius. Ale i tu trzeba by było dokonać analizy porównawczej, nie tyle cha­

rakteru pisma, ile strony językowej, aby próbować ustalić autorstwo tych modlitw. Bezsporne natomiast wyda­

je się, że obydwie wkładki zostały przepisane na użytek duchownego, gdyż zawierają wiele wskazówek odnoszących się do przebiegu nabo­

żeństwa spowiednio-komunijnego, którego przecież „zw y kły śmiertel­

nik" nie odprawia.

Przy tym wszystkim frap ują cy jest zapis na w ew nętrznej stronie okładki:

„Exlibris Dr (?) Gottfried Halfar 669".

Liczba 669 może być numerem pozy­

cji bibliotecznej, albo skróconym za­

pisem daty rocznej. O ile w odniesie­

niu do agendy data 1669 byłaby do przyjęcia i mogłaby świadczyć, że pięć lat po jej wydaniu była w posia­

daniu Halfara, to w przypadku obu rękopisów nie zachodzi taka możli­

wość, gdyż jeden z nich zawiera mo­

d litw y z początku XVIII w., drugi mieści zapis nutowy wg. nowszej no­

tacji niż zastosowany w agendzie.

Zatem pozyqa biblioteczna? Ziemia Cieszyńska może poszczycić się wie­

loma bibliofilami, dla których zbiór nawet kilkuset książek nie był żad­

nym zjawiskiem wyjątkowym. Na ogól nazwiska bibliofilów są dobrze znane w literaturze przedmiotu, jed­

nak tam nazwisko Halfar nie wystę­

puje. Co więcej, nie znamy żadnego duchownego, nauczyciela, czy pre­

zbitera, o nazwisku Halfar. A tylko dla tego typu człowieka posiadanie agendy i dołączonych do niej rękopi­

sów mogło m ie ć jakieś większe, czy praktyczne znaczenie. Czyżby zatem burmistrz miasta Cieszyna Rudolf Halfar miał tak zacnego antenata, o którym nic nie wiemy?

Pozostała ostatnia kwestia: agen­

da na stronie tytułowej podpisana jest przez Leopolda Szersznika21 w 181 Ir.

Gdyby nie podpis Halfara, posiada­

nie ewangelickiej agendy przez eks- jezuitę, wybitnego przedstawiciela cieszyńskiego oświecenia i założycie­

la dużej biblioteki, byłoby łatwe do wytłumaczenia. Jeszcze w XVIII wie­

ku książki protestantów były bezce­

remonialne rekwirowane przez ma­

jących nieograniczone prawa jezui­

tów. Konfiskata książek nie ominęła także obu cieszyńskich pastorów, księży Muthmanna i Zasadiusa. Wie­

le z nich zostało zniszczonych (pu­

bliczne spalenie ksiąg heretyckich w Cieszynie miało miejsce m. in. w 1714 r.), niektóre z 'nich trafiły do jezuickich archiwów. Stąd, po kasacji zakonu w 1773 r., wydobył je ks. Leopold Szer- sznik i włączył do swojej biblioteki.

W naszym przypadku mogło być i tak, że

dokończenie na str. 12

(8)

B ib lia i egzystencja

O znaezeniii B ib lii dzisiaj

Prawda Biblii mówi o naszym „tu" i „teraz"

Z

asadnym wydaje się stwier­

dzenie, iż w ostatnich czasach coraz większe znaczenie zdo­

bywa term in „m ultim edialność".

Dzieje się tak nie tylko w Europie Zachodniej, lecz również i w Polsce, która — jak mamy nadzieję — stanie się za kilka lat jej integralną częścią.

Pojęcie m ultim edialności dobrze odzwierciedla przemiany, jakie za­

chodzą w społeczeństwach współcze­

snych. Mówiąc bardzo ogólnie, odno­

si się ono do wielości środków prze­

kazu, owych mediów, za pomocą których komunikuje się człowiekowi dzisiejszemu najprzeróżniejsze treści.

Ma to miejsce zarówno w obszarze ludzkiej aktywności zawodowej, jak i w obszarze wypoczynku i zabawy.

Praca zaw odow a czło w ie ka współczesnego coraz bardziej zw iązana jest z przetw arzaniem in fo rm a c ji.

jak pisze Józef Kozielecki w eseju o społeczeństwie kognitariuszy, obe­

cnie możemy zaobserwować znaczą­

ce zmiany w sferze zatrudnienia, i tak

— według szacunków — pod koniec wieku w USA w rolnictwie będzie pracować tylko 3% aktywnych zawo­

dowo, zaś klasa robotnicza stopnieje do około 12% ogółu pracujących.

Oznacza to, iż ponad 80% społeczeń­

stwa znajdzie zatrudnienie w usłu­

gach oraz przede wszystkim w obsza­

rach przetwarzania informacji, i to informacji przekazywanych z wyko­

rzystaniem całej palety mediów. Nie chodzi już bowiem wyłącznie o pra­

cę z liczbami, będącymi odpowiedni­

kiem gotówki w banku, lecz również o przetwarzanie informacji dotyczą­

cych świata gospodarki, p o lity k i i kultury, a także kreowanie czy to no­

wych potrzeb konsumenckich, czy też pozytywnego wizerunku firm, orga­

nizacji bądź konkretnych osób. W dużym uproszczeniu można powie­

dzieć, iż w tego typu pracy coraz większą rolę odgrywa profesjonalizm rozumiany jako szybkość i skutecz­

ność przetwarzania informacji liczbo­

wych, słownych i obrazowych. Jed­

nak oprócz zalet ekonomicznych, pro­

cedura taka ma zasadniczą wadę:

przesłania ona bowiem drugiego człowieka.

Świat, w k tó ry m żyjem y, staje się coraz bardziej

św iatem sztucznie w ykre ow a nym .

To, co postrzegamy, coraz częściej jest jedynie stwarzaną na potrzeby bizne­

su wizją, i to tym bardziej wiarygod­

ną, iż „podawaną" nam w formie multimedialnej. Informacje, liczby, obrazy tworzą świat sam w sobie, w którym człowiek wraz z podstawo­

wym i problemami egzystencji spy­

chany jest na margines. Estetyka, a więc zmysłowość, zaczyna tryumfo­

wać nad moralnością...

Przyjrzyjmy się ofertom spędza­

nia wolnego czasu, szczególnie tym, dotyczącym młodego pokolenia. Tam najprędzej odkryto znaczenie m ulti­

medialności. Twórcy komiksów, za­

bawek, gier komputerowych, produ­

cenci film o w i, właściciele klubów prześcigają się w tworzeniu barw­

nych i efektownych wizji, których ce­

lem jest dostarczenie współczesnemu człowiekowi kolejnych wrażeń „sma­

kowych". Nie odmawiając prawa do odpoczynku, i to czasami odpoczyn­

ku beztroskiego, owo masowe upro­

szczenie świata, albo lepiej: jego este­

tyczne „przeinaczenie", rodzi pewien niepokój.

Życie nasze domaga się b ow iem refleksji, i to

refleksji głębokiej:

egzystencjalnej i m oralnej.

I — jak się wydaje — również czło­

wiek współczesny nie jest w stanie

przed nią uciec, wszak nie ma uciecz­

ki przed problemami winy, bezrad­

ności, wątpienia, bezsensu, tak jak nie ma ucieczki przed śmiercią...

Jak więc zrozumieć egzystencję, skoro multimedialny świat na ogół bardzo rzadko dotyka zagadnień podstawowych? Innym i słowy: Jak żyć nie tyle przyjemniej, ile przede wszystkim pełniej i prawdziwiej? — oto zasadnicze pytanie?

Spróbujmy odpowiedzieć na po­

wyższe pytanie odwołując się na po­

czątku nie tyle do dociekań biblijnych i teologicznych, ile do filozoficznych, wszak diagnoza filozoficzna— jak się to wielu współczesnym ludziom wy­

daje — jest bardziej wiarygodna.

Tymczasem jej rezultaty — co może niektórych zaskoczy — są zbieżne z podstawowymi tezami teologii chrze­

ścijańskiej, a w szczególności refor- macyjnej, która za podstawowy klucz do zrozumienia egzystencji ludzkiej uznawała jeden z najważniejszych te­

kstów literatury światowej, a zarazem

— w co jako chrześcijanie gorąco wie­

rzym y — tekst natchniony przez Boga, a mianowicie Biblię.

Na przełomie wieku XIX i XX po­

wyższą problematykę podjął filozof i pedagog niemiecki Wilhelm Dilthey.

W dodatku do swojej pracy dotyczą­

cej narodzin hermeneutyki, a więc nauki o rozumieniu, bądź wręcz sztu­

ki rozumienia, zapisał on następują­

ce stwierdzenie: Rozum ieniem nazyw a­

m y ta k i proces, w k tó ry m duchowe życie może hyc poznane ze zobiektywizowanych ekspresji samego siebie. Odwołując się do powyższego, możemy pow ie­

dzieć, iż nie jest tak, jakoby istniał bezpośredni, rozumiejący dostęp do świata ludzkiej psychiki. Świat ten musi wpierw zostać wyrażony w ja­

(9)

Zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego

w Wielkiej Brytanii

kimś produkcie, jakiejś zobiektywizo­

wanej postaci, a rozumieniem staje się dopiero analiza tychże obiektywnych ekspresji życia ludzkiego, którymi dla hermeneutyki filozoficznej są teksty kultury. Innymi słowy:

droga do człowieka nie tyle jest drogą kontemplacji,

czy też jakiegoś „w ew nętrznego wglądu", ile przede wszystkim pro­

wadzi poprzez rozumiejącą interpre­

tację tekstów, i to wybitnych tekstów literatury światowej.

Postawiona tutaj teza „na pierw­

szy rzut oka" nie wydaje się intere­

sująca. Przecież obcowania z literatu­

rą każdy z nas uczył się w latach szkolnych. Ileż to razy słyszeliśmy do znudzenia powtarzane pytania: Co a u to r m ia ł na m yśli? Jaki jest kontekst h i­

sto ryczn y danego dzieła? jaka je s t jego fabuła ? Czy znajomość odpowiedzi na te pytania pomogła nam lepiej zrozu­

mieć własną egzystencję? Niestety, jakże często kontakt z literaturą nie­

wiele wnosił do naszego życia, był on bowiem sprowadzony do obiektyw­

nych kryteriów — takie są przecież wymogi naszej cywilizacji...

Tymczasem odsłaniając egzysten­

cjalne znaczenie tekstów literackich należy zrezygnować z koncentracji na autorze i jego epoce. Teksty nie są bowiem — jak uważają filozofowie współcześni — wyłącznie koleratami psychiki ich autorów, ale są nośni­

kiem prawdy o człowieku. Stąd też

— miast zadawać tradycyjne pytania o „tam i kiedyś" tekstu — powinni­

śmy raczej pytać się o nas samych, wszak dzieła literackie odtwarzają nie tyle psychikę ich autorów, ile przede wszystkim mogą poszerzyć naszą świadomość „tu i teraz", a tym sa­

mym wykreować w nas nowe pozna­

nie egzystencji. Innymi słowy: rozu­

mienie występuje wtedy, gdy wystę­

puje moment aplikacji, zastosowania, egzystencjalnego przywłaszczenia propozycji zawartej w tekście. Stąd też, chcąc cokolwiek zrozumieć, czło­

wiek powinien dać się „wciągnąć"

lekturze, on powinien słuchać, co tekst „m ów i" o jego życiu. To, „co naprzeciwko" (tekst), ma nam zawsze coś do powiedzenia...

Powyższe rozważania ukazują zasadniczą zbieżność pom iędzy

współczesną hermeneutyką filozo­

ficzną a teologią reformacyjną wiążą­

cą życie chrześcijańskie z tekstem Pi­

sma Świętego. Rozumienie egzysten­

cjalne, jak dowodzą zaprezentowane analizy, dokonuje się poprzez teksty.

Dokładnie taką samą tezę, ty lko Pism o (sola s crip tu m ), postawiła przed pięcio­

ma wiekami teologia reformacyjna.

Podstawowym

celem programu reformy chrześcijaństwa było przywrócenie centralnego

znaczenia tekstowi Pisma Świętego.

To w tekście Biblii — jak uważa­

no — zaszyfrowana jest prawda o człowieku, o jego kondycji i nadziei.

Biblia ukazuje nam bowiem nowe możliwości życia, życia autentyczne­

go i chrześcijańskiego, a zarazem w pełni humanistycznego, życia w po­

szanowaniu godności własnej i dru­

giego człowieka.

Pismo Święte, które— powtarza­

jąc za ap. Pawłem — przez Boga jest natchnione i pożyteczne do n a u ki, do w y ­ kryw a n ia błędów, do popraw y, do w ycho- w yw a n ia w sp ra w ie dliw o ści, nie zawie­

ra przy tym jakiegoś utopijnego pro­

gramu, lecz jego obecność została pozytywnie zweryfikowana tradycją, kształtującą kulturę i świadomość człowieka od prawie 3000 lat (licząc najstarsze przekazy ustne). Biblia jest tedy jedną z najstarszych narracji o człowieku, ukazującą jego małość i jego wielkość, dwuznaczność życia ludzkiego i jego kres, a nade wszyst­

ko prawdę o możliwości zbawienia.

Narracja owa nie jest ani efektowna, ani multimedialna, nie odwołuje się też do naszej zmysłowości. Narracja ta jest jednak prawdziwa...

Prawda Biblii jest egzystencjalna.

W takim kierunku powinna podążać jej interpretacja. Biblia bowiem nie tyle wyraża stan psychiki jej autorów, czy też kontekst historyczny epoki, nie tyle mówi o zamierzchłych wyda­

rzeniach, które miały miejsce przed wieloma setkami lat, ile przede wszy­

stkim „opowiada" prawdę o ludzkim życiu, o człowieku, o każdym z nas.

Mówiąc o naszym „tu i teraz", po­

zwala lepiej zrozumieć ludzką egzy­

stencję. Na tym też polega wartość i znaczenie Biblii dzisiaj.

Bogusław M ile rski

W dniu 23 lipca br. w godzinach rannych na lotnisku Heathrow ks.

pastor Alfred Bieta witał w imieniu polskich parafii ewangelickich w Wielkiej Brytanii Zwierzchnika Ko­

ścioła JE ks. bpa. Jana Szarka wraz z Małżonką.

Tegoż samego dnia Ks. Biskup oddał cześć ofiarom Katynia na cmen­

tarzu Gunnesbury, oraz poległym lot­

nikom 2-ej wojny światowej — przy pomniku w Northolt.

Wieczorem zaś, w mieszkaniu ksa A. Biety odbyło się spotkanie to­

warzyskie, w którym m.in. wzięli udział: sekretarz hon. Zrzeszenia Ewangelików Polaków w W. Bryta­

nii p. A. Gaś, sekretarka parafii Chry­

stusa Pana w Londynie, p. Anna Mach, oraz ekumenicznie p. redaktor O. Pietrykowski.

Następnego dnia Ks. Biskup udał się do Birminham, gdzie w godz. po­

południowych spotkał się z tamtejszą Radą Parafialną, oraz administrato­

rem Parafii ks. Tadeuszem Boguckim.

Omawiano m.in. zbliżającą się uro­

czystość 50-Iecia istnienia polskich Parafii na terenie Midlandów, jak i wprowadzenie w urząd proboszcza ks. T. Boguckiego. Poruszono rów ­ nież sprawę — prawnej przynależno­

ści Parafii, do Kościoła macierzyste­

go w RP.

W niedzielę 27 lipca br. odbyły się wspomniane Uroczystości 50-lecia polskich parafii. Następnie Ks. Biskup spotkał się z Radami Kościelnymi p a ra fii Cam bridge i „C hrystusa

Pana" w Londynie. Omawiano zmia­

ny personalne opieki duszpasterskiej jesienią tego roku, sprawy finansowe, oraz ewentualne powstanie diecezji zagranicznej w ramach Kościoła ma­

cierzystego w RP.

Po Uroczystościach w Birm in­

gham, Ks. Biskup udał się na północ A ng lii, do Leeds, by spotkać się z Dziekanem, Ks. Walterem Jaguckim

— zwierzchnikiem angielskiego Ko­

ścioła luterańskiego WB, oraz probo­

szczem polskich parafii ewangelic­

kich na północy. Tam z kolei omawia­

no zagadnienia wpółpracy Kościołów luterańskich w Europie, na kanwie minionych uroczystości 50-lecia ist­

nienia Światowej Federacji Luterań- skiej w Genewie, konferencji w Gra­

zu (Austria), gdzie Ks. Biskup ucze­

stniczył, oraz spotkania w Hong-kon- gu, w którym obaj brali udział. Dys­

kutowano również przyszłość pol­

skich parafii ewangelickich w Wiel­

kiej Brytanii, po śmierci ks. bpa Fierli.

30 lipca br. Ks. Biskup powrócił do Warszawy, po blisko tygodnio­

wym pobycie tu w Anglii. Był to ty­

dzień w yp e łn io n y obow iązkam i Duszpasterskimi i bliższym pozna­

waniem problemów polskiej emigra­

cji ewangelickiej w tym Kraju.

Dodać należy, iż była to 2-ga w i­

zyta Zwierzchnika Kościoła naszego w Anglii i dziękujemy M u w imieniu społeczności ewangelickiej za Jego trud i poświęcenie.

Ks. A. Bieta

W atykan Gale

Watykan przechowywał 200 min franków szwajcarskich, które zrabo­

wane zostały Serbom i Żydom z Jugosławii przez faszystów chorwackich.

Dokumenty w tej sprawie były utajnione przez 50 łat, razem z innymi ak­

tami dotyczącymi złota zagarniętego podczas wojny przez nazistów i ich sojuszników. Ujawniła je amerykańska sieć telewizyjna Ä&E, po raz pierw­

szy w takim kontekście wymieniając Stolicę Apostolską. Źródła zbliżone do organizacji żydowskich prowadzących dochodzenia w sprawie nazi­

stowskiego złota; nazywają ujawnione dokumenty „ważnymi i wiarygod­

nymi". Z transportu 350 min franko«.'.', sióry pod koniec wojny organizo­

wali (faszyści chorwaccy, Brytyjczycy przechwycili okolo 150 min, reszta miała trafić do Watykanu. Stolica Watykańska jak dotąd nie skomentowa­

ła tych doniesień.

D ziennik Polski, Londyn, 23. 07. 97

(10)

IV Forum In te lig e n c ji E w a n g e lickie j___________________________

Cóż napisać w podsumowaniu

— na zakończenie?

Z

ebraliśmy się we Wrocławiu w gronie 110 osób — dzięki gościnności (i niewysokim ce­

nom) mieszkaliśmy i obradowaliśmy w hotelu i klubie Śląskiego Okręgu Wojskowego — tu dzielnie dowodził nam ks. kpt R. Borowski. Odbyliśmy też piękną wycieczkę do Świdnickie­

go Kościoła Pokoju i do Krzyżowej — kto nie był niech zazdrości.

Uczestniczyliśmy w oficjalnej uro­

czystości otwarcia Forum w A u li Le- opoldinum Uniwersytetu Wrocław­

skiego w obecności znamienitych go­

ści — m.in.: prezydenta m. Wrocła­

wia Bogdana Zdrajewskiego, ks. bpa Jana Szarka, prezesa Synodu ks. A.

Hauptmana, ks., bpa R. Bogusza, kard. H. Gulbinowicza i abpa Jeremia­

sza i wielu, wielu innych zacnych oby­

wateli (prosimy o cnotę skromności nie wymienionych).

Poza tym słuchaliśmy referatów i dyskutowaliśmy, dyskutowaliśmy...

Z tła wielowątkowych rozważań na pierwsze miejsce w yb ija ło się

szkolnictwo— lobby pedagogiczne w naszym gronie okazało się najsilniejsze.

A zatem, sytuacja poszczególnych szkół, niedostatki programowo — metodyczne, katecheza, fundusze sty­

pendialne — omówiono dość wyczer­

pująco. Cieszy, że sprawa edukacji młodego pokolenia znajduje tak wie­

le zrozumienia. Cieszy też udział sa­

mej młodzieży w spotkaniu i jej „do­

bijanie się" o udział w życiu naszej ewangelickiej społeczności. Tego ostatniego nasza redakcja będzie go­

rącym orędownikiem, czego pierw­

szym dowodem jest publikacja w tym numerze artykułu młodego autora — uczestnika Form, Dariusza Brunacza (patrz obok). Nadmienię tu także, że zamieszczamy w tym numerze referat A. Kułaka (patrz niżej) mówiący o szkonictwie ewangelickim, oraz frag­

menty referatu E. Rydygiera (patrz str. 10) ilustrującego in ny wątek obrad: problemy społeczne związane z integracją Polski ze światem zacho­

dnim.

Istotnym zagadnieniem porusza­

nym w trakcie Forum było usytuowa­

nie nas ewangelików w społeczeń­

stwie polskim — mnóstwo spostrze­

żeń, obserwacji, opisów — ale brak jednoznacznych wniosków. No cóż—

wobec tak szerokiej palety proble­

mów: udział w życiu społeczno-poli­

tycznym, popieranie przedsiębiorczo­

ści gospodarczej, ekumenizm, ducho­

wość, — trudno o kategoryczne pod­

sumowania.

Naszych Czytelników zaintereso­

wanych szczegółowym przebiegiem obrad odsyłamy do, mamy nadzieję rychłego, wydania sprawozdania z obrad.

Co dodać? Podziękowanie gospo­

darzom — Wrocławianom (osobno ks. bp R. Boguszowi) za wspaniałą atmosferę, a także ks. bp Z. Trandzie za udział w obradach i piękne kaza­

nie w czasie niedzielnego nabożeń­

stwa w kościele Opatrzności Bożej.

Dziękujemy też organizatorom — szczególnie niestrudzonym braciom Pawłowi i Janowi Puczkom.

Prosimy o jeszcze!

Bogusław Tondera

D

obrze się stało, iż tematem wiodącym IV Forum Inteli­

genci Ewangelickiej we Wro­

cławiu stały się zagadnienia związa­

ne z procesami integrującymi Polskę z systemami gospodarczo-politycz- nym i U nii Europejskiej. Zwrócono uwagę na szczególny aspekt wspo­

mnianych dążeń, a mianowicie na rolę, jaką miałyby odegrać Kościoły Ewangelickie w RP. Liczni przedsta­

wiciele różnych środowisk ewangelic­

kich naświetlili złożoną problematy­

kę stopniowego wchodzenia w struk­

tury organizacyjne wspólnoty krajów zachodnioeuropejskich. W debacie uczestniczyli również reprezentanci młodzieży ewangelickiej. Ich postu­

laty dotyczyły przede wszystkim możliwości i perspektywy działania młodych ewangelików na szczeblu parafialnym, względnie lokalnym (sa­

morządowym). Uczestnicy Forum zgodzili się co do tego, że protestanc­

ka etyka odpowiedzialności za jutro powinna uzewnętrzniać się, właśnie poprzez aktywne zaangażowanie ewangelików w promowanie idei unii europejskiej. Ma to kolosalne znacze­

nie w dzisiejszej rzeczywistości, gdzie szalejące nacjonalizmy i brak toleran-

Szanse szkolnictwa ewangelickiego

T rest to już IV spotkanie, na którym 1 omawiamy problemy związane z

I

przyszłością naszych szkól. Po trzech latach dyskusji na temat roli wychowania, kształcenia i posiadania własnych liceów, trudno na naszym Forum powiedzieć coś nowego. Jeste­

śmy już tym tematem zmęczeni, ocze­

kujemy raczej wiadomości o pomyśl­

nych skutkach dotychczasowych działań i spełnienia oczekiwań zwią­

zanych z inicjatywami edukacyjnymi.

Tymczasem rzeczywistość wokół nas zmienia się w niepożądanych kie­

runkach. Wciąż jednym z przykrych zjawisk w naszym kraju jest prze­

świadczenie, że droga do kariery i znaczenia wiedzie poprzez szybkie zdobycie dużego kapitału, bez oglą­

dania się na koszty moralne i społecz­

ne. Wynika stąd brak cierpliwości i zrozumienia dla inwestyq'i w dziedzi­

nie edukacji, przynoszących korzyści w długiej skali czasu. Cale nasze ży­

cie społeczne jest podporządkowane działaniom doraźnym, nie podlega na ogól planowaniu i reformie.

Jesteśmy krajem, który poświęca na naukę i edukację wyjątkowo nikłą część dochodu narodowego, mimo że jest krajem biednym. Różnimy się pod tym względem od innych krajów roz­

wijających się. Upadek nauki w Pol­

sce spowoduje z biegiem czasu degra­

dację jej potencjału i upadek znacze­

nia w świecie. W zjednoczonej Euro­

pie będziemy mogli pełnić jedynie najprostsze role.

Szkolnictwo w Polsce jest niewy­

starczające nie tylko w skali ilościo­

wej (tu wskaźniki się poprawiają, nadal kształcimy jednak znacznie mniej studentów niż inne kraje euro­

pejskie), ale niska jest także jego ja­

kość. D łu g o trw a ły brak środków przeznaczanych na naukę doprowa­

dził do ruiny pracownie i laboratoria.

Brak perspektyw sensownej pracy po

ukończeniu studiów skłania wielu młodych zdolnych ludzi do opuszcza­

nia kraju, a 1 /3 kadry naukowej prze­

bywa stale poza jego granicami. Teza, potwierdzona doświadczeniami wie­

lu krajów, głosząca że rozwój ekono­

miczny idzie w parze z nakładami na naukę, nie znajduje w Polsce uznania.

Wydawałoby się, że społeczność protestancka reaguje na te zjawiska z uwagą i świadoma roli wykształcenia podejmuje nadzwyczajne działania w tym zakresie. Tak jednak nie jest, o czym tu wielokrotnie mówiliśmy. Nie wykazujemy aktywności na tym tra­

dycyjnym dla kultury protestanckiej polu. Mimo świadomości, że konse- kwenqe opieszałości w tej dziedzinie będą dotkliwe. Brak własnych elit w przyszłości odbierze nam i tak już małe szanse uczestniczenia w życiu społecznym i być może doprowadzi do u tra ty naszej odrębności. Czy oznacza to, że po wielu wiekach na­

stąpiła rezygnacja? Jakże różnimy się pod tym względem od innych mniej­

szości w świecie, które troszczą się o takie sprawy. Musimy zatem doko­

nać oceny naszych działań w ostat­

nich latach i zastanowić się czy były one wystarczająco skuteczne i co na­

leżałoby dalej robić.

Namacalnym osiągnięciem są szkoły, które działają i rozwijają się.

Jest to w ie lk i sukces. O kupiony ogromnym wysiłkiem wąskiej grupy osób, które mimo przeszkód, często bez dostatecznej pomocy cel ten rea­

lizow ały. Sukces tym większy, że doczekał się szerszej akceptacji. Ilość zwolenników szkół stopniowo rosła i mają one obecnie swoją reprezenta­

cję w Synodzie.

Okres działania szkół jest jeszcze zbyt krótki, aby je oceniać (poza szko­

łą w Bielsku, mającej już zasłużoną renomę). Wszystko jednak wskazuje na to, że będą to szkoły o wysokim poziomie. Już dziś trudno się do nich dostać, są rekomendowane przez Kuratoria jako szkoły znaczące. Stają się powoli szkołami elitarnymi, do których warto chodzić.

Niestety, najczęściej są to szkoły dla dzieci z poza naszej społeczności.

Mimo kilku wspaniałych inicjatyw, powołania Fundaqi Stypendialnej w Cieszynie, innych tego typu fundacji, inicjatyw osób prywatnych fundują­

cych stypendia uczniom ewangelic­

kim (tu przywoływane są najwspa­

nialsze tradycje w tej dziedzinie), nie potrafimy jeszcze spowodować, aby

(11)

IV F orum In te lig e n c ji E w a ng elickiej

Jeszcze o F o ru m ...

cji stwarza nowe i zarazem niebez­

pieczne linie podziałów.

Mówiąc o integracji z Europą, nie sposób nie mówić o trudnościach z tym związanych, toteż tematy odno­

szące się bezpośrednio do problemów szeroko pojętej edukacji, bezrobocia czy braku widocznej obecności mło­

dzieży ewangelickiej w strukturach społeczno-politycznych kraju były również poruszane. I tak np. Paweł Leszczyński z Parafii E-A św. Trójcy w Gorzowie wymienił szereg możli­

wości jakie ma młodzież, by stać się widoczną w społeczeństwie. Idea młodzieżowych spotkań konsultacyj­

nych z organami państwowymi od­

powiedzialnymi za rynek pracy czy postulat międzynarodowych kontak­

tów z młodzieżą ze Wschodu i Zacho­

du były jego oryginalnymi przykła­

dami propozycji społecznego zakty­

wizowania młodzieży ewangelickiej.

wszystkie dzieci ewangelickie, które chcą i mogłyby uczęszczać do na­

szych szkół, w nich się znalazły.

Smutne jest też to, ze przegrywają one często w rywalizacji z innym i dzieć­

mi już na egzaminach wstępnych i nie potrafimy temu zaradzić.

Inne pytanie jakie się z tym wią­

że, to czy jako społeczność interesu­

jemy się dziećmi utalentowanymi?

Czy pomagamy je kształcić, dawać im szansę? Chodzą one często do szkół publicznych, na wyższe uczelnie, a ciężar ich wykształcenia spada na nie­

znanych nam rodziców. Nie tworzy­

my w tym celu żadnego wsparcia, ogólnie dostępnego funduszu stypen­

dialnego. Nie prowadzimy ankiet w naszych parafiach, nie wiemy jakie są rozmiary potrzeb w tym zakresie. Nie wiemy ile dzieci rezygnuje z wyższe­

go wykształcenia, z obozów nauko­

wych, praktyk, wyjazdów, dodatko­

wych studiów?

Nie cenimy naszych szkół. Zda­

jemy się zupełnie nie dostrzegać, że szkoła, szczególnie średnia, kształtu­

je osobowość każdego pokolenia w sposób decydujący. Stworzyliśm y szkoły, w których mamy w pływ na programy i wychowanie. Doceniają to

Do problemów związanych ze szkolnictwem średnim i wyższym odniósł się Przemysław Błachut, rów­

nież z Gorzowa, wskazując na brak wsparcia, pomocy dla utalentowa­

nych uczniów wyznania ewangelic­

kiego z terenów diasporalnych. Defi­

cyt możliwości stypendialnych po­

mniejsza szansę wypromowania no­

wego pokolenia inteligencji ewange­

lickiej. Niezwykle ważne było rów­

nież stwierdzenie p. Błachuta, iż mło­

dzież bardzo często nie jest traktowa­

na przez Rady Parafialne na zasadach partnerskich, co uniemożliwia koor- dynaq'e działań na różnych płaszczy­

znach życia. Głosem poparcia była tutaj istotna wypowiedź NPW Ks.

Bpa Zdzisława Trandy z Kościoła Ew.-Reformowanego.

Postulat wprowadzenia elemen­

tów edukacji europejskiej do naucza­

nia kościelnego zg ło sił Dariusz

często inni, którzy chcą kształcić dzie­

ci w naszych szkołach, bo tworzymy w nich unikalny klimat i świat war­

tości, wobec panującego wokół nihi­

lizmu. W szkołach tych mamy szan­

sę nauczania własnej wizji historii.

Wielu ich absolwentów stanie się w przyszłości propagatorami bliskich nam idei. Jest to bardzo ważne dla na­

szego funkcjonowania w społeczeń­

stwie.

Sprawne działanie szkół w tej chw ili nie powinno osłabiać naszej uwagi. Największym zagrożeniem dla nich byłoby znużenie społeczno­

ści ewangelickiej dalszym ich wspie­

raniem. Groźba taka jest realna, gdyż w sprawy szkół angażują się wciąż ci sami, zmęczeni niekiedy ludzie a większość z nas przypatruje się z da­

leka lub dystansuje do tych idei. Tym­

czasem przed szkołami pojawią się w najbliższych latach poważne trud­

ności: będą rosły koszty ich utrzyma­

nia, związane z koniecznością zatru­

dniania coraz większej liczby pra­

cowników etatowych i pokrywania ich ubezpieczeń, nadejdzie niż demo­

graficzny, w wyniku którego część szkól prywatnych będzie musiała upaść a także pojawi się być może nie

Bruncz z parafii Ew.-Augsburskiej św. Mateusza w Łodzi, wykazując, iż przyczyniłoby się to nie tylko do lan­

sowania idei europejskiej wśród mło­

dzieży ewangelickiej, lecz także by­

łoby wyraźnym dowodem na to, iż luteranie poważnie traktują pojęcie chrześcijańskiej odpowiedzialności za świat i chcą tę ideę urzeczywistnić w swoim środowisku.

Wielką zaletą tegorocznego Fo­

rum było to, że nie czyniono sztucz­

nych podziałów między młodzieżą a resztą uczestników, a wręcz przeciw­

nie! Byliśmy bowiem z wszystkich stron zachęcani przez Organizatorów FIE oraz biskupa Kościoła, Ew.-Augs­

burskiego ks. Jana Szarka, do tego, aby aktywnie współtworzyć oblicze ewangelicyzmu w Polsce. M ów ił o tym także ks. Roman Pawlas w swo­

im referacie pt.: „Młodzież Ewange­

licka w okresie przełomu". Wszyst-

sprzyjające ich dalszemu rozwojowi ustawodawstwo - okazało się, że szko­

ły niepubliczne mają w Polsce także wrogów.

Tylko mądre, skoordynowane działania pozwolą szkołom prze­

trwać. Wchodzimy obecnie w okres dorosłych inicjatyw szkolnych, który charakteryzować się powinien wpro­

wadzaniem wypróbowanych rozwią­

zań programowych, szczególnie w zakresie przedmiotów humanistycz­

nych. Potrzebna jest tu współpraca wybitnych speqalistow w dziedzinie historii, literatury, etyki, która powin­

na zaowocować pomocami metodycz­

nymi dla nauczycieli, a w przyszłości także podręcznikami. Pewne działa­

nia w tym kierunku są już robione, temu trzeba się w najbliższym czasie poświęcić. Aktualny pozostaje pro­

blem kształcenia nauczycieli dla na­

szych i nie tylko naszych szkół. Za­

wód nauczyciela wśród nas należy prawdopodobnie do rzadkości. Bra­

kuje ta ciągle dobrych statystycznych badań, które mogłyby być przepro­

wadzone tylko poprzez parafie.

Dalszy rozwój szkół wymaga od nas wszystkich dużego wysiłku i two­

rzenia właściwej atmosfery wokół

kie wypowiedzi młodzieży były jed­

nocześnie apelem, aby hasło Ogólno­

polskiego Zjazdu Młodzieży Ewange­

lickiej z roku 1996: „Zawsze obecni"

nie pozostało tylko pustym sloganem.

Chciałbym wszystkim bardzo ser­

decznie podziękować za wspieranie młodzieżowej inicjatywy na IV Fo­

rum Inteligencji Ewangelickiej we Wrocławiu. Podziękowania należą się także Biskupowi Diecezji Wrocław­

skiej, ks. Ryszardowi Boguszowi. Je­

stem przekonany, że jubileuszowe V FIE, które ma zająć się szerzej proble­

mami młodzieży, ze szczególnym uwzględnieniem zagadnień edukacji i bezrobocia, będzie impulsem dla młodzieży ewangelickiej, aby tym bardziej brała na siebie odpowiedzial­

ności za przyszłość Kościołów Ewan­

gelickich.

D ariusz P. Bruncz

tych działań. Idea kształcenia ciągle nie ma wystarczającej akceptacji na poziomie przeciętnej rodziny i para­

fii. Wobec iniq'atyw szkolnych są sta­

le zgłaszane różne zastrzeżenia, które powinny być otwarcie dyskutowane i wyjaśniane. Nie powinniśmy zmar­

nować wysiłku i szansy jaka się przed nami otwarła.

Problemy, które tu dyskutujemy, ukazują naszą społeczność jak w zwierciadle. Podobnie reagujemy na szereg innych inicjatyw wokół nas.

Utraciliśmy w znacznym stopniu in­

stynkt samozachowawczy i dalszą wolę trwania jako wspólnota. Często towarzyszy nam złudne poczucie sa­

mozadowolenia i nie odczuwamy za­

grożenia. Nie poświęcamy dostatecz­

nej uwagi młodemu pokoleniu i nie dyskutujemy o przyszłości. Najchęt­

niej mówimy o przeszłości, z której jesteśmy dumni. Pasjonując się historią nie wyciągamy jednak z niej wniosków.

Konieczne jest przeprowadzenie analizy przyczyn takiego stanu rze­

czy. Należy dokonać tu podstawo­

wych badań. Powinniśmy poświęcić temu zagadnieniu jedno z naszych przyszłych spotkań.

A ndrzej Kułak

Cytaty

Powiązane dokumenty

tają się: „Jeśli jesteś Boże, to kim jesteś?&#34; To nie jest takie łatwe, tego trzeba się nauczyć. A potrzeba wiele cierpliwości, aby nauczyć się rozmowy z Bogiem. I

łobną po śmierci ojca - „Nie zawsze wiem y dlaczego coś się dzieje, czasami jest to po prostu wola boska i należy ją przyjąć&#34; - ripostuje

Do takiej perspektywy możemy dążyć, ale też nigdy nie uda nam się sprowadzić wszystkich przejawów religii i religijności do jednego wspólnego mianownika.. Obiektywizm wyraża

n ia. To jest realne niebezpieczeństwo i dlatego ta rocznica m oże okazać się kłopotliwa.. Kościół na swych drogach musi, niejednokrotnie, przeciwstawiać się tem u

no w pomnik Gizewiusza. przekształciła się w świecką księgę. Również na dzisiejszym pomniku zabrakło - rzecz godna ubolewania - symbolu chrześcijańskiego. Były to

pejskiej, ani nie w yrzeka się w skutek takiego kroku swej w iary (religijnej), ani nie jest do tego zm uszany.. N ie

kiedy czujesz się opuszczony przez Boga i świat, życzę Ci dzwonka przy bramie..

Wielość ról społecznych, w jakich m ożna spotkać wielu pastorów, jawi się bardziej jako przeszkoda niż pomoc dla współczesnego badacza.. Wiejski pleban m a tu