• Nie Znaleziono Wyników

Słowo i Myśl. Przegląd Ewangelicki. Miesięcznik Społeczno- Kulturalny, 1998, nr 11 (24)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Słowo i Myśl. Przegląd Ewangelicki. Miesięcznik Społeczno- Kulturalny, 1998, nr 11 (24)"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

KRAKÓW 1 1

UKAZUJE SIĘ OD 1 989 ROKU

CENA z ł

MYŚL-

N r 2 4

ISSN 0 8 6 0 8 4 8 2

PRZEGLĄD EWANGELICKI

MIESIĘCZNIK S P O Ł E C Z N O - KULTURALNY

WAŁĘSA O K R Z Y 2 i

(2)

Ż y w o t ludzki

W acław Potocki (1621 - 1696)

pytasz się, co je s t żyw o t na tym świecie człeczy.

Weź sobie dw ie przeciw ne odpowiedzią rzeczy:

Jeśli patrzysz na ciało, z wiecznością złożony

M om ent; jeśli na duszę, je st wiek nieskończony.

Albo tak: żyw o t ludzki, m om ent czasu ścisły, Z którego jednak wieków wieczności zawisły, Przesmyk z m acierzystego żyw ota do grobu,

O d ześcia ciała z duszą do rozstania obu.

Kędy za każdym kroldem, jeśli padnie, człeka.

Albo żyw ot, albo śm ierć nieskończona czeka.

Rzadko zam ierzonego kto kresu dobieży, Przeto na ostrożności wszytka rzecz należy;

Każdą godzinę sobie niechaj kładzie kresem ,

Kto z Bogiem żyć niż wiecznie woli zgorzeć z biesem .

M o r t u u s ut vivas, v ivus m o ria ris oportet

Jeśii chcesz ży ć umarszy, um rzy za żywota,

Śm ierć do grobu, śm ierć z grobu otwiera nam wrota.

Umrzyj grzechom , ży j cnocie; tak, choć um rzesz w ciele, Znowu g o znajdzie dusza w ziem i i w popiele.

Lecz kto żyje grzechow i, umarszy tu cnocie, M oże się nie upewniać o przyszłym żywocie, Bo raz cnotą, a drugi raz umarszy ciałem,

Będziesz, ale do trzeciej śmierci, zm artwychwstałem .

(3)

\ $ e s t e ś m y

Księgi wyznaniowe naszego Kościoła

W num erze :

J e s t e ś m y

Księgi wyznaniowe naszego Kościoła 1

H e n r y k D o m i n i k N ie forma lecz Ewangelia 2

K s . J e r z y B e m Zbór Ewangelicko - Reformowany w Woli

Tłumakowej 3

E w a K o n o n i e n k o - P a w l a s

W iara i to leran cja 4

Ks„ b p Z d z i s ł a w T r a n d a W alka o k rz y ż e w O św ię ­ c im iu - b e z ko ń ca? 6

K s . A l f r e d B ie ta O d d a li sw e życie! 7 Ks. se n io r T .G loeh 7

K r z y s z t o f R . M a z u r s k i W itte n b e rg a - m ia sto

L u tra 8

Ks. Henryk Czembor

Z a ry s d z ie jó w e w a n g e lic ­ k ieg o c h ó ru k o ścieln eg o w

U s tro n iu 1 0

K s . A l f r e d B ie ta 50 - lecie p a ra fii

e w a n g e lic k o -au g sb u rsk ie j w B ra d fo rd

12

Z a m i a s t k a t e c h i z m u B ędę z to b ą ...

13

I n f o r m a c j e 1 4 K o n k u r s

P r z e g l ą d c z a s o p i s m N a s z a o k ła d k a : Tobiasz Stirmer Starość i śmierć (ze zbiorów Biblioteki

Jagiellońskiej)_________________

Ś

w ięto R eform acji co­

rocznie p rzypom ina o p o trz e b ie w ie rn o śc i d z ie d z ic tw u R efo rm acji i trw an iu p rz y czystym i nie sfa łsz o w a n y m Słow ie Bo­

żym - Słowie zapisanym na k a r ta c h p is m a Ś w ię te g o , Słowie, które nie ulega zm ia­

n o m ani przekształceniom , nie dopasow uje się do ak tu ­ alnej m o d y i jest takie sam o w XX w. jak było w w iek u XVI. P rzy tym jest w ciąż ak­

tu a ln a i o b o w iązu jąca dla n a s re fo rm a c y jn a z a s a d a

"sola Scriptura" - tylko Pi­

sm o Święte, oznaczająca, że n aszą w iedzę o Bogu i naszą w iarę w N iego m am y opie­

rać tylko i w yłącznie na Pi­

śm ie Św iętym Starego i N o ­ w e g o T e sta m e n tu . Ż a d n a in n a k s ią ż k a , ż a d e n in n y tekst w spraw ach w iary i n a ­ u k i Kościoła nie m oże być p rzez nas staw iany n a rów ­ n i z Biblią. Tylko Biblia m a z n a c z e n ie ro z s trz y g a ją c e , jest n o rm ą naszej wiary.

O czy w iste jest, że d la e w a n g e lik ó w ta k ieg o ro z ­ strzygającego i norm atyw ne­

go znaczenia w sprawach wia­

ry nie mają także księgi w y­

znaniowe. W tym różnimy się od kościoła rzym skokatolic­

kiego, w którym tzw. tradycja czyli katolickie teksty i księgi w yznaniow e m ogą mieć zna­

czenie rozstrzygające i naw et być p o d sta w ą do przyjęcia now ych dogm atów wiary, jak to jest z dogm atam i dotyczą­

cym i M arii - m atk i Jezusa Chrystusa.

Nie w ynika jednak z tego odrzucenie ksiąg w yznanio­

w ych czy lekcew ażenie ich wartości i ważności dla każ­

dego ewangelika. Księgi w y­

zn an io w e nie są Biblią, ale pom ocą do zrozum ienia Bi­

blii, św iadectw em w iary na­

szych przodków . Zgodnie z tym , co d u c h o w n i ślu b u ją p rzy ordynacji: "Uznajemy, że Słowo Boże i w ola Boża ...

czysto i niesfałszowanie obja­

śnione i w yłożone są w trzech starokościelnych wyznaniach wiary: Apostolskim, Nicejsko- k o n s ta n ty n o p o lita ń s k im i Atanazjańskim, jak również w sy m b o la c h w ia ry n a sz e g o św iętego Kościoła: niezm ie­

nionego W yznania Augsbur­

skiego, O bronie W yznania Augsburskiego, w Artykułach Szmałkaldzkich, w obydw u Katechizmach ks. dr. M. Lutra oraz w Formule Zgody".

Starokościelne w yznania w iary zawierają podstaw ow e praw dy biblijne, praw dy w ia­

ry o Trójjedynym Bogu i o Jego dziełach: stw o rz e n iu , zb a w ie n iu człow ieka i p o ­ św ięceniu. N ajp o p u larn iej­

szym z tych trzech w yznań jest w naszym Kościele A po­

sto lsk ie W y z n a n ie W iary.

Znane jest ono także w innych Kościołach, które w yw odzą się z trad y cji K ościoła Z a­

chodniego. N atom iast p raw ­ dziw ie pow szechnym , eku­

m e n ic z n y m , u z n a w a n y m p rz e z w s z y s tk ie K ościoły chrześcijańskie jest Nicejsko- konstantynopolitańskie Wy­

znanie Wiary. Trzymanie się tych w yznań i zaw artych w nich p raw d jest zasadniczym s k ła d n ik ie m to ż sa m o śc i chrześcijańskiej. W szak w ru ­ chu ekum enicznym przyjęto zasadę, że za chrześcijańskie m o g ą być u z n a n e ty lk o te Kościoły i społeczności, któ­

re zgodnie z treścią ow ych w yznań w iary wierzą, że Bóg jest Trójjedyny a Syn Boży - Jezus C hrystus jest naszym Panem i Zbawicielem. Odej­

ście od starokościelnych w y­

znań w iary oznaczałoby odej­

ście nie ty lk o o d K ościoła e w a n g e lic k ieg o , ale tak że odejście od chrześcijaństwa.

Z kolei p raw d y określają­

ce tożsamość ewangelicyzmu i luteranizm u znajdujem y za­

pisane n a kartach ksiąg w y­

znaniowych. Są one w yrazem tego, jak poszczególne praw ­ d y biblijne rozum ieli Refor­

m atorzy Kościoła. Były one i

wciąż są wielką pom ocą w ro­

zum ieniu Pisma Świętego, w k ształto w an iu codziennego życia z Bogiem, nauczaniu ko­

ścieln y m , z w ia s to w a n iu i trw aniu przy "czystym i nie- s fa łsz o w a n y m Słow ie Bo­

żym". Odrzucenie ksiąg w y­

znaniow ych oznacza u tratę to żsam o ści w y zn an io w ej i odejście od Kościoła Ewange­

licko - A ugsburskiego. Stąd trzymanie się ksiąg wyznanio­

w ych jest dla ew angelików w ciąż aktualną i w ażn ą p o ­ trzebą, a naw et koniecznością.

Inna rzecz, że w praktyce naszego Kościoła nie w szyst­

kie księgi w yznaniow e są w jednakow ym stopniu czytane i wykorzystyw ane. Podobnie jak w innych Kościołach lute- rańskich najlepiej zn an e są d w ie k się g i w y z n a n io w e : M ały K atechizm ks d ra M.

Lutra, używ any często szcze­

gólnie w nauczaniu kościel­

nym i przy przygotow aniu do konfirmacji (wielu ewangeli­

ków zna całe teksty z tego Ka­

techizmu na pamięć) i Konfe­

sja Augsburska, która znala­

zła się w nazwie Kościoła.

P rzypom nienie R eform a­

cji, to nie tylko odw ołanie się do daw nych w y d arzeń , ale także uśw iad o m ien ie a k tu ­ alności i w ażności dziedzic­

tw a R efo rm acji. A w ś ró d tego dzied zictw a z a p e w n e najw ażniejsze dla ew angeli­

k a są k się g i w y z n a n io w e określające to, kim jesteśmy, b ę d ą c e z a s a d n ic z y m w y ­ z n a c z n ik ie m to ż s a m o ś c i w yznaniow ej. Te księgi w in ­ niśm y w ięc należycie szano­

w ać, czytać je i uczyć się z nich rozum ienia Bożego Sło­

w a i p o z n a w a n ia B ożej P raw dy. Jed n o cześn ie s z a ­ nując w łasne księgi w y zn a­

n io w e i w ła sn ą tożsam o ść m a m y z a c h o w a ć e k u m e ­ niczną otw artość w obec in­

nych i poszanow anie dla ich odm iennej tożsam ości.

Ks. H. Czembor

1

(4)

N i e f e r m o S e e i I w o n g a D S o

R ozm aw iam z K asią Jarosz - p o lsk ą m isjo n a rk ą w K azachstanie.

Jak doszło do twego wyjazdu do Kazachstanu?

Kończyłam Biblijne Seminarium teologiczne we Wrocławiu i na czwartym roku dowiedziałam się, że pracuje tam małżeństwo z Pol­

ski. Alarmowali oni, że jest tam dużo ludzi szukających Boga, ale za mało pracowników misyjnych. Zdecydowałam się pojechać na rok, obserwowałam pracę misyjną, tłumaczenie Biblii na język miejsco­

wy, trochę pomagałam, poznawałam coraz więcej ludzi i tak praca ta mnie wciągnęła. W Kazachstanie żyje 10 min Kazachów, ok. 6 min Rosjani 173 innych grup narodo­

wościowych. Praca misyjna jest bardzo trudna, jest duży procent ateistów, amuzułmańscy mułło- wie negatywnie nastawiają lud­

ność miejscową do cudzoziem­

ców. N am się udało pozyskać młodzież, gdyż uczymy języka angielskiego, który jest uważany za drzwi do lepszej przyszłości.

Zorganizow aliśm y w A łm a - Ade centrum nauczaniajęzyków obcych, kluby językowe i w ten sposób mogliśmy lepiej poznać Kazachów i zmniejszyć ich nie­

ufność wobec obcokrajowców.

Obserwujemy tam jednak duży kryzys tożsamośd narodowej.

Jakie czynniki są wam pomoc­

ne w pracy ewangelizacyjnej?

Młodzi Kazachowie wcześniej

byli w większośd ateistami, ale kiedy zmienił się system pohtyczny i nastała wolność, zaczęli zastanawiać się nad problemami świata i sensem żyda. Zmusiła ich też do krytycznego myślenia niewesoła sytuacja gospodarcza, nie m a planu rozwoju kraju i nie widać wyj­

ścia z kryzysu. Poszukiwania światopoglądowe zbiegły się z dzia­

łalnością chrześdjańskich misji zachodnich, stąd jakieś 5 - 6 lat temu wśród Kazachów pojawili się pierwsi chrześdjanie - zarówno wśród młodzieży, jak i starszych. Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki, ewangelizujemy przede wszystkim przez kursy języka angielskie­

go, co pozwoliło stworzyć nam małą grupkę wierzących, którzy mogą głosić Ewangelię, gdyż łatwiejsza będzda praca, gdy Kazacho­

wie pójdą z Ewangelią do Kazachów. Mamy już tego wspaniałe przy­

kłady - wyjazd wakacyjny czy wekendowy studenta - chrześdjanina owocuje często nawróceniem całej rodziny która przestaje pić alko­

hol i codziennie czyta Biblię. Poprzez więzi rodzinne najlepiej prze­

nosi się chrystianizm.

Czy wasza polska grupa stosuje jakieś specyficzne, inne od za­

chodnich misji metody działania?

Ze świeżo nawróconymi chrześcijanami przerabiamy program uczniostwa i przygotowujemy ich na liderów nowych grup chrześci­

jańskich. Mamy grupę kilkudziesięcio-osobową i działające tam duże Kościoły chciałyby mieć takich liderów, jakich m y mamy. Może kie­

dyś, gdy będziemy mieli ich więcej wspomożemy ich misję. Naszym zadaniem jest doprowadzić ludzi do Chrystusa, nie do Kościołów.

Są tam Kościoły liczące 300 - 400 członków, najczęściej charyzma­

tyczne o dużych skłonośdach do cudowności, nadzwyczajności, które są zarejestrowane, mają duchownych, którzy są zobowiązani do zgła­

szania się co trzy miesiące na policji. Nasza grupa rde zarejestrowała się, chcemy stworzyć czysto kazachskie zbory chrześcijańskie, co uła­

twi im działania ewangelizacyjne i nie będą mieli problemów admi­

nistracyjnych, podczas gdy grupy prowadzone przez obcokrajow­

ców mają trudności np. przy wynajmowaniu sal. Ze względu na zachowane patriarchałne zwyczaje nie m a pracy z dziećmi. Nie ma

tu bowiem partnerskich stosun­

ków między rodzicami i dzieć­

mi. Dzieci są dyrygowane przez starszych, nawet w swoim gro­

nie, nie m a naw et dziecięcych przyjaźni, jak w Europie. Rodzi­

ce kontrolują całe żyde dzied, nie wysyłają ich naw et na obozy, chroniąc przed w pływam i ob­

cych. Natomiast w dużych mia­

stach obserwujemy negatywne przemiany, postępujący upadek autorytetu starszych. Próbujemy tam pracy z nastolatkami, co jest trudne, ale i bardzo potrzebne, gdyż tam m łodzież miała za­

wsze dostęp do narkotyków.

Jak wygląda na co dzień wasza praca z grupami chrześdjan?

Musimy szanować miejscowe zwyczaje i dlatego mamy osob­

ne spotkania dziewcząt i osobne chłopców, w czasie których oma- wiamy najważniejsze problemy Biblii, zawsze w powiązaniu z pro­

blemami ich żyda. Co dw a tygodnie mamy spotkanie całej grupy.

Nie wypracowaliśmy formy nabożeństw, gdyż nie chcemy przeno­

sić naszych form. Próbujemy Słowo Boże przekazać w codziennej ludzkiej praktyce. Ważne na tych spotkaniach jest czytanie Słowa, modlitwy, wspólny posiłek. Trwa to 3 - 4 godziny Kulturowo są oni bliżsi duchowi Starego Testamentu: nie jedzą wieprzowiny, mają pa- triarchalne stosunki i dlatego nie chcemy im narzucać obcych form religijnych. Głównym celem jest dotrzeć do nich z Ewangelią, forma i rytuał są nieważne. Dlatego to, jak m a wyglądać Kośdół dnrześd- jańsłd w Kazachstanie, sami muszą wypracować. Pracujemy z człon­

kami innego narodu, innej kultury, a zarazem ludźmi wykształco- nymi i nie chcemy by oni - jako naśladowcy Jezusa Chrystusa -wyob­

cowali się z kazachskiej kultury. Poza tym mają piękne tradycje m u­

zyczne i chcemy, by je wnieśli do uwielbienia Boga. Tworzą już m u­

zykę do Psalmów ich utalentowani muzycy i jest to naprawdę m u­

zyka głęboko wzruszająca.

Dziękuję d za rozmowę i życzę sił i błogosławieństwa Bożego w tej pasjonującej pracy dla Jezusa Chrystusa.

Rozmowę prowadził Henryk Dominik K a s ia J a r o s z

2

(5)

Z

asad n y m w ydaje się być stw ierd zen ie, że Reformacja w szesna- stowieczmnej Polsce nie była m otyw ow ana tylko ciekawo­

ścią now ych p rąd ó w religij­

nych czy też „modą" na prote­

stantyzm zaczerpniętą z kra­

jó w ościen n y ch . Z aró w n o szlach ta, jak i m ieszczanie (chłopi w mniejszym stopniu) zauważyli w protestantyzmie alternatyw ę wobec Kościoła rzymskokatolickiego. Co wię­

cej, sami hierarchowie katolic­

cy często sprzyjali Reformacji, jak np. biskup kijowski Miko­

łaj Pac (zm. 1585), który kon­

wertował na ewangelicyzm re­

formowany, tak jak biskup ku­

jawski Jan Drohojowski, który na łożu śmierci złożył wyzna­

nie przeciwko „papieżowi - an­

tychrystowi". Jest rzeczą po-

Ostrorogowie herbu Nałęcz byli jedną z pierwszych rodzin, które przyjęły ewangelicyzm.

N a jp ie rw b y ły to kobiety, wspomniana wyżej Katarzyna i jej siostry Anna Jankowska i Helena Zbąska, a w 1554 roku starszy b rat Jakub Ostroróg (zm. 1568) starosta generalny W ielkopolski. W szyscy oni przystąpili do Jednoty Braci Czeskich. Ich młodszy brat Sta­

nisław (1520 -1568), kasztelan międzyrzecki, został luterani­

nem, podobnie jak dalecy ku­

zyni, dzieci Marcina Ostroro­

gu (zm. 1538).

Około ro k u 1554 Jakub Ostroróg założył w swojej rezy­

dencji Koźminku koło Kalisza zbór Braci Czeskich, prawdopodobnie najstarszy tej konfesji w Polsce. Pierwszym kaznodzieją został pastor Woj-

Bielscy, Nieszkowscy, Pacz­

kowscy, Kromno - Piotrowscy, N ekanda - Trepkowie, Woj- nowscy, Kosseccy, Ziemięccy Dębiccy, Pakosław scy Twar­

dowscy i Bronikowscy. Patro­

nam i pozostawała rodzina Po­

tw orow skich, która przyjęła wyznanie ewangelicko - refor­

m owane jeszcze w XVI w ieku i pozostała m u wierna, aż po wiek XX.

Po śmierci fundatorki zboru i jej męża Pawła, podstolego kali­

skiego, patronami byli: jego brat Jan, sędzia kaliski, syn tegoż, J an Potworowski, następnie zaś Jan Adam (2m . 1677) i z kolei jego brat Andrzej, podwojewo- dzi wschowski (zm. po 1695).

Dużym ciosem dla zboru był potop szwedzki. Protestan­

ci opowiedzieli się początkowo po stronie szwedzkiej (zresztą

końcu za patronatu Aleksan­

dra P otw orow sk iego (zm . 1729) i jego żony E lżbiety z Reyów (zm. 1710) przyłączono Wolę jako zbór filialny d o Ż y ch lin a. P ie rw sz y m w spólnym pastorem był Jan Zugerhor (od 1685 -1698). Na­

stępnie byli nimi Krystian To- bian (1699 -1701), Paweł Cas­

sius (1701 - 1727), Bogusław Mikołajewski (1727 -1736) i Jo­

achim Samuel Majewski (1736 -1769). W tym czasie obok zbo­

ru istniał już cmentarz. W 1686 r. kościół powiększył się o wier­

nych ze zlikwidowanego zbo­

ru w Pardcach. Osłabieniu ule­

gła Wola, gdy część jej zborow- ników przeniosła się do nowo powstałych parafii: w 1742 r. w Sycowie i ok. 1750 r. w Frie­

drichs Tabor (obecnie Wielki Tabor) po stronie pruskiej. Zbór

Zbór ew angelicko reformowany w Woli Tłumakowej

161 4-1 82 6

(rys historyczny)

wszechnie znaną, iż

polska szlachta protestancka b y ła w swej zdecydow anej w iększośd wyznania ewange­

licko - reformowanego. Wiele czynników wpływało na przy­

stąpienie do ruchu reformacyj- nego: przykład możnego sąsia­

da, zniecierpliwienie, czy też zniechęcenie kośdołem rzym­

skokatolickim, ale chyba naj- częśdej szczera wiara. Jak opi­

sała Katarzyna Ostrożanka w liście d o swej przyjaciółki:

„Dotychczas, moja Kąsi?ioivska, szukając w wielkim trudzie skarbu życia wiecznego, na próżno grze­

baliśmy w piaslac, bbcie, mule i gli­

nie. Teraz, z osobliwej lasld Bożej, znaleźliśmy i posiadamy czyste zło­

to. Mamy już prawdziwych gbsi- cieli Ewangelii i szafarzy sakramen­

tów, wytrwałych i nieustraszonych.

Nie zobowiązują nas przysięgą do milczenia, że zaixfwamy całego sa­

kramentu [tj. pod dwiema postacia­

mi], ale otwarcie głoszą prawdę i udzielają prawdziwej komunii".

Zresztą biskup krakowski An­

drzej Zebrzydow ski miał się wyrazić, że dla niego: „[...] inoż- na i złotego cielca czcić, byleby się płaciło dziesięcinę!"

ciech S erpentynus. Zbór w Koźminku, dość hojnie uposa­

żo n y w ra z z b a rd z o d o b rą szkołą funkcjonował pod pa­

tronatem Ostrorogów, aż do 1614 roku, kiedy to w nuk Ja­

k u b a, Sędziw ój O stro ró g sprzedał miasto w ręce katolic­

kie, co podągnęło za sobą upa­

dek zboru.

Chcąc uniknąć rozproszenia zb o ro w n ik ó w szlachcianka Katarzyna z Łaszkowskich Potworow ska w ystaw iła w sw ym majątku

Wola Tłumakowa now y zbór. Prowizja dla mini­

stra wynosiła m iędzy innymi 50 zł, 12 beczek piwa, 8 wozów siana, 2 ogrody i „według potrze­

by mieszkanie". O czyw iście zbór ten nie mógł się równać z daw nym kościołem parafial­

nym w Koźminku, ale stano­

wił żywe ognisko ewangelicy- zm u w w ojew ództw ie kali­

skim . Pierwszym pastorem zo­

stał Mateusz Karlicki, następ­

nie Jan Bytner (1638 - 1639), Dares (zm. 1654) i Jan Lauren- cjusz. Do zboru należało spo­

ro rodzin szlacheckich. Byli to:

Potw orow scy h erb u Dębno,

tak jak katolicy), lecz mieli na tyle mało politycznego wyczu­

cia, że p o z o sta li w obozie szwedzkim zbyt długo. Skutki tego były opłakane: spalono Leszno, z którego udekła więk­

szość m ieszkańców, u p ad ły zbory w Karminie, Marszewie, S w ierczy n k u , S ierosław iu, Zbąszyniu, Ostrorogu. Wiele ro d zin ew angelickich chcąc udow odnić swój patriotyzm zmieniało wyznanie na katolic­

kie (np, słynni Reyowie). Ci, którzy pozostali przy wyzna­

niu swoich ojców, spotykali się z dągle rosnącą niechędą sąsia­

dów i wzrastającą presją by się

„naw ródćnajedynąipraw dzi- w ą wiarę". Jak bardzo wroga była atmosfera dla ewangeli­

ków, może świadczyć fakt, że pierw sze ewangłickie nabo­

żeństwo w Wielkopołsce zosta- ło o d p ra w io n e d o p iero 27 stycznia 1658 roku.

Nie jest wiadome, kto po potopie szwedzkim odprawiał nabożeństwa w Woli Tłuma­

kowej. Można wysunąć przy­

puszczenie, iż prow adzili je przyjezdni pastorzy, z czasem coraz częśdej z Żychlina, aż w

wolski dalej jednak funkcjono­

wał. Kolejnym w ażnym w yda­

rzeniem w jego historii był fakt zmiany patronów. Około 1745 roku córka ówczesnego patro­

na Aima Jadwiga Potworow­

ska (1724-1787) wyszła za mąż za Bogusława K osseckiego herb u Rawicz (1716 - 1778), otrzym ując w po sag u Wolę.

O dtąd patronami zboru, aż do jego likwidacji będą Kosseccy.

13 stycznia 1769 r. grupka konfederatów barskich zamor­

dowała ks. Majewskiego, p a ­ stora zborów w Woli i Żychli­

nie. Po tej tragedii obie parafie przez długi czas nie posiadały stałego duszpasterza, choć w latach 1769 -1775 dysponowa­

ły diakonem, którym był Chry­

stian Cassius, dojeżdżający z Leszna. Brak stałego pasterza odbił się jednak bardzo nieko­

rzystnie na sytuacji wolskiego zboru. Parafianie przyłączali się d o p o b lisk ieg o T aboru Wielkiego. Przenieśli się tam m. in.: Bielscy, Kurnatowscy, Kępscy, Lipniccy, Pretwicze, N ek a n d a -T rep k o w ie oraz

Dokończenie na str. 12

(6)

Wiara i tolerancja

R

o k 1998 w św ie c ie p r o te s ta n c k im o b ­ c h o d z o n y je s t p o d z n a k ie m 400-lecia e d y k tu N a n te js k ie g o .

P rz y p o m n ijm y : c h o d z i o w y d a n y p r z e z k r ó l a H e n ry k a IV w 1598 ro k u e d y k t, k tó ry p o ło ż y ł k res tr w a ją c y m k i l k a d z i e s i ą t l a t w o j n o m r e l i g i j n y m m ię d z y fra n c u s k im i k a to ­ lik a m i a p ro te s ta n ta m i.

W o jc z y ź n ie e d y k tu , w e F ran cji, n a d a n o o b c h o ­ d o m b a r d z o w a ż n e z n a ­ c z e n ie n a z y w a ją c go „ le k ­ cją to le ra n c ji" , „ p o d w a li­

n a m i w s p ó łc z e s n e g o p a ń ­ s tw a la ic k ie g o " , s tra te g ią p o k o jo w e g o ro z w ią z y w a ­ n ia k o n flik tó w zb ro jn y c h . O g ło s z o n y p r z e d 400.

la ty e d y k t s ta ł się p r e te k ­ s te m d o lic z n y c h , p u b l i ­ k o w a n y c h ta k ż e w p ra s ie , d y s k u s ji n a te m a t to le r a n ­ cji, s to s u n k u c h r z e ś c ija n d o p o l i t y k i , s p o ł e c z n e j r o li r e l i g i i , p o k o jo w e g o w s p ó ł i s t n i e n i a r ó ż n y c h w y z n a ń . Z n a m ie n n e je st, ż e t e g o r o c z n y m o b c h o ­ d o m p a t r o n u j e h a s ł o

„ W iara i to le ra n c ja " , c h o ­ cia ż w 1598 r o k u p o ję c ie to le ra n c ji b y ło a b s o lu tn ie n i e z n a n e . M ó w iło s ię o w s p ó łż y c iu , w s p ó is t n ie - n iu d w ó c h r e l i g i i . K ró l H e n ry k IV, w y d a ją c e d y k t c h ciał z je d n e j s tro n y z a ­ p e w n i ć s w o i m b y ł y m w s p ó łw y z n a w c o m , p r o te ­ s t a n t o m , r ó w n o w a g ę w ż y c iu sp o łe c z n y m ; z d r u ­ giej, sz c z e rz e w ie rz y ł, cze­

m u d a ł w y r a z w s w o im p r z e m ó w ie n iu n a p o s i e ­ d z e n iu p a r la m e n tu w 1599 r o k u , ż e e d y k t b ę d z i e w k ró tc e n ie p o trz e b n y , b o ­ w ie m „ ż y c z y s o b ie , a b y p ro te sta n c i i k a to lic y s p o ­ tk a li się p o n o w n ie n a ło n ie tego sam eg o K ościoła - K o­

ś c io ła k a to lic k ie g o , a p o ­ s to ls k ie g o i r z y m s k ie g o "

precyzując, że p o w in n a d o ­ k o n a ć się r e f o r m a te g o ż K ościoła, aby m ó g ł p rzy jąć

w sz y stk ic h n a sw o je ło n o . W sp ó łc z e n e r o z u m ie ­ n ie ed y k tu m o że b y ć w a ż ­ n y m p r z y c z y n k i e m w d y s k u s ji o to le r a n c ji. W n in ie js z y m a rty k u le p r z y ­ ta c z a m w y p o w ie d z i f r a n ­ c u sk ic h p o lity k ó w , p o w o ­ ł u j ą c y c h s ię n a s w o je e w a n g e lic k ie p o c h o d z e ­ n ie , p rz e d s ta w ic ie li F e d e ­ ra c ji P r o te s ta n c k ie j, c z y e w a n g e l i c k i c h n a u k o w ­ ców . N a le ż y ta k ż e p r z y ­ p o m n ie ć , że s y tu a c ja w y ­ z n a n io w a F ra n c ji, p r z y ­ n a j m n i e j j e ś l i c h o d z i o p r o p o r c j e , je s t p o d o b n a d o s y tu a c ji w P o lsce. P ro ­ te s ta n c i s ta n o w ią ok. 2%

sp o łe c z e ń stw a , p o s trz e g a ­ n i są ja k o g r u p a o o d r ę b ­ nej to ż s a m o ś c i i g r u p ę tę u w a ż a się za a p o s to ła to ­ le r a n c ji i „ p r a w a m n ie j­

s z o ś c i d o e g z y s t e n c j i " . W arto je d n a k z a z n a c z y ć , ż e o g ó ł s p o ł e c z e ń s t w a fra n c u sk ie g o b a rd z o p r z y ­ w ią z a n y je st d o la ic k ie g o c h a ra k te ru p a ń s t w a , u s ta ­ n o w io n e g o m o c ą d e k r e tu z 1905 r. o R o z d z ia le K o­

śc io ła i P a ń s tw a . N a p o d ­ s ta w ie a n k i e t y p r z e p r o ­ w a d z o n e j w ś r ó d k a to lic ­ kiej, p ro te s ta n c k ie j i m u ­ z u łm a ń s k ie j s p o łe c z n o ś c i m ia s ta N a n te s , 89% osób d e k l a r u j ą c y c h s ię j a k o p r a k t y k u j ą c e , o p o w i a d a się z a la ic k o śc ią p a ń s tw a . Taka p o s ta w a F ra n c u z ó w w y n ik a ze sp ecy ficzn ej h i ­ s to rii. D la te g o e d y k t, k tó ­ r y n a 88 la t w p r o w a d z ił p o kój relig ijn y w p a ń s tw ie ta rg a n y m o k ru tn y m i w o j­

n a m i, m a ta k d u ż e z n a c z e ­ n ie d la F ra n c u z ó w . Ja k ie ­ k o l w i e k z a r z u t y m o ż n a m u sta w ia ć , p o z o sta je le k ­ cją k o m p ro m is u . N ie m o ż ­ n a b o w ie m r o z p a tr y w a ć e d y k t u z 1598 r o k u z p u n k t u w id z e n ia w s p ó ł­

c z e s n e g o c z ło w ie k a , d la k tó re g o to le ra n c ja sta ła się w a rto ś c ią a b so lu tn ą .

E d y k t, w e d łu g C a th e ­ r in e T ra u tm a n n , m in is tr a

k u ltu r y w rz ą d z ie fra n c u ­ sk im , b y ł lek cją o s tro ż n o ­ ś c i i u m i a r k o w a n i a , b o c h o c ia ż w ż a d n y m w y ­ p a d k u n ie b y ł s p r a w ie d li­

w y w n a s z y m w s p ó łc z e ­ s n y m r o z u m i e n i u t e g o s ło w a , n ie z a p e w n ia ł b o ­ w ie m e w a n g e lik o m r ó w ­ n y c h p r a w z k a to lik a m i, f a w o r y z o w a ł ra c z e j re łi- g ię p a n u ją c ą , to z a w ie ra ł je d n a k d u ż ą ilo ść k o n k re t­

n y c h s p r e c y z o w a ń , w y ­ k lu c z a ją cy c h ja k ie k o lw ie k w ą t p l i w o ś c i . P r z e d e w s z y s t k i m n a p o m i n a ł w s z y s tk ic h d o o b o w ią z k u z a p o m n ie n ia , z w ra c a ł się d o k a z n o d z ie jó w , k tó r z y w ó w c z e s n y c h c z a s a c h p e ł n i l i r o lę d z is ie js z y c h m e d i ó w , z p r o ś b ą o u m ia rk o w a n ie , d o k a to li­

k ó w o n ie o r g a n iz o w a n ie p ro c e sji w cz a sie e w a n g e ­ l i c k i c h n a b o ż e ń s t w , d o rz e m ie ś ln ik ó w o p o s z a n o ­ w a n ie in n y c h i n ie w y k o ­ n y w a n i e p r a c w c z a s ie ś w ią t re lig ijn y c h p r z e c iw ­ n e g o o b o z u ; p o z a ty m z a ­ p e w n ia ł w s z y s tk im , b e z w z g lę d u n a w y z n a n ie , d o ­ s tę p d o s z k ó ł, u r z ę d ó w , s z p ita li. To w ła śn ie są z d a ­ n ie m B e r n a r d a C o ttr e ta , h is to ry k a , p ro fe so ra z Ver­

sailles, zd ro w e zasad y la- ick o ści. M im o ta k p ra g m a ­ ty c z n e g o c h a ra k te ru e d y k t m a w a rto ś ć re lig ijn ą i filo ­ z o f ic z n ą . B a rd z o is to tn e b o w ie m je s t to , że te k st, s ło w o m o że p o ło ż y ć kres fiz y czn ej przem ocy.

GbcIhocSy 400»

l e d a w UNESCO

O w a ż n o ś c i e d y k tu d la w s p ó ł c z e s n e g o ś w i a t a ś w ia d c z y fa k t, że in a u g u ­ r a c y j n e o b c h o d y m i a ł y m iejsce w sie d z ib ie U N E ­ SCO 18 lu te g o br., z u d z ia ­ łe m o s o b is to ś c i p a ń s tw o ­ w y c h i re lig ijn y c h . F e d e r ic o M a y o r p r e z y ­ d e n t U N E S C O u w a ż a b o ­

w ie m , że p o s ta n o w ie n ia e d y k tu są c iąg le a k tu a ln e , p o n ie w a ż „ ż y jem y w e p o ­ ce n ie to le ra n c ji, w n ie k tó ­ ry c h k r a ja c h tr w a c ią g le n o c św . B a r tło m ie ja " . W u ro c z y s to ś c ia c h u c z e s tn i­

c z y l i t a k ż e p r e z y d e n t F r a n c ji J a c q u e s C h ir a c , m in is te r k u ltu r y C o th e ri- n e T ra u tm a n n , ra b in P a r y ­ ż a , p r z e ło ż o n y M e c z e tu , p r z e d s ta w ic ie l b is k u p ó w k a to lic k ic h i in n i.

Jean Tatier, p re z e s F e­

d e r a c j i P r o t e s t a n c k i e j F r a n c ji z a b i e r a j ą c g ło s , p o d k re ś la ł, że s o lid a r y z o ­ w a n ie s ię z p r o b le m a m i m n ie jsz o śc i je s t o b o w ią z ­ k ie m o b y w a te li p a ń s tw a , w y n ik a ją c y m z je g o p r z e ­ s z ło ś c i. P r z y p o m n i a ł tu t a k ż e o p o m o c y , ja k ie j u d z i e l i ł y p r z e ś l a d o w a ­ n y m h u g e n o to m p o o d ­ w o ł a n i u e d y k t u n a n t e j ­ sk ie g o in n e p a ń s tw a .

L o u is - M a r ie B i l l e , p rz e d s ta w ic ie l k a to lic k ic h b is k u p ó w o k r e ś lił e d y k t ja k o „ k o n i e c z n y p o k ó j, k tó ry p o ja w ił się p o se rii p rz e ra ż a ją c y c h w o je n [...]

E d y k t w p isu je się w k o n ­ te k s t w y c z e k iw a n e g o p o ­ k o ju , ja k o a k t k o m p ro m i­

su [...] n ie d o s k o n a łe g o jak k a ż d y k o m p r o m i s [...] , w o ln o ść re lig ijn a je st p o d ­ s ta w ą k aż d e j w o ln o śc i, ta k w ięc K ościoły m ają ro lę do s p e ł n i e n i a w s p o ł e c z e ń ­ stw ie , ap e lu ją c o w o ln o ść k a ż d e g o c z ło w ie k a ".

ileligsa a p o lity k a

S p o ty k a m y s ię t u z p ro b le m e m re lacji m ię d z y K o ś c i o ł a m i a p o l i t y k ą , ro li ja k ą m a ją o d e g ra ć w s p o ł e c z e ń s t w i e . S p o ł e ­ c z e ń s t w o w s p ó ł c z e s n e j E u ro p y chce b y ć to le r a n ­ cyjne. W arto się je d n a k z a ­ s ta n o w ić , co r o z u m ie m y p r z e z sło w o „ to le ra n c ja " . C zy je s te ś m y to le ra n c y jn i p o n ie w a ż je ste śm y obojęt- ni? XX w ie k p r z e ż y ł r ó ż ­

(7)

n e g o r o d z a j u t o t a l i t a r y - z m y i w s p ó łc z e s n y c z ło ­ w ie k je s t n ie u f n y w o b e c m o c n y c h , z d e c y d o w a ­ n y c h p r z e k o n a ń . O b a w ia s ię f a n a ty z m u i in te g r y - z m u . A p r z e c i e ż l u d z i e XVI w ie k u - a u to rz y e d y k - t u b y l i p e w n i s w o ic h p rz e k o n a ń , „ b y li b e z w ą t­

p ie n ia ś w ie tn y m i p o l i t y ­ k a m i, a le t a k ż e l u d ź m i w i e r z ą c y m i , a j e d n a k u m ie li w y p r a c o w a ć d y s ­ p o z y c je p r a w n e , z a p e w ­ n ia ją c e w o ln o ść s u m ie n ia d la w s z y s tk ic h " ; czy w ięc p rz e k o n a n ie o sw o ic h r a ­ cjach je s t ró w n o z n a c z n e z n a r z u c a n ie m ic h in n y m ? M arcin L u te r w 1520 ro k u p isa ł: „Jest ca łk o w ic ie n ie ­ m o ż liw e n a r z u c e n ie k o ­ m u ś ta k ie g o , c z y in n e g o w ie rz e n ia , w ia ra je st s p r a ­ w ą z u p e ł n i e w o ln ą , n ie m o ż n a d o n ie j n i k o g o z m u s i ć " . R e f o r m a t o r u w a ż a p o n a d to , że „ P a ń ­ s tw o p o w in n o p o z w o lić k a ż d e m u w ie rz y ć ta k ja k c h c e i n ie p o w in n o w y ­ w ie ra ć n a n ik im p re s ji" , a je ś li c h o d z i o b ł ę d y „ to t r z e b a t u w p r o w a d z i ć in n e s p o s o b y n iż m ie c z , t r z e b a p o z w o lić d z ia ła ć S ło w u B o żem u " (c y ta ty n a p o d s t . A r t y k u ł u D o r is S c h ir a r d in w „Le M e s s a ­ g e r E v a n g e liq u e " ).

C z ło w ie k w ie r z ą c y je st w ięc to leran cy jn y , w ła ­ śn ie z p o w o d u w ia ry i g łę­

b o k ic h p rz e k o n a ń . Jest to b a rd z o is to tn e w e w s p ó ł­

c z e sn y m św iecie. M ich el Bertrand, p re z e s K ościoła R e fo rm o w a n e g o w e F ra n ­ cji w sw o im w y s tą p ie n iu n a k o n g re sie w U N ESC O , w ła śn ie n a te p rz e k o n a n ia z w r a c a n a s z ą u w a g ę , m ó w i że w sp o łe c z e ń stw ie b ę d ą c y m w c ią g ły m p o ­ s z u k iw a n iu , je d y n ie jasn e i p u b lic z n e w y z n a n ie sw o ­ ich p o g lą d ó w u m o ż liw ia p r a w d z i w ą i d e m o k r a ­ ty c z n ą d y sk u sję .

W w y w ia d z ie u d z ie lo ­ n y m „ R e f o r m e " , M ic h e l B e r tr a n d b a r d z ie j p r e c y ­ z u je sw o je p o g lą d y n a te n te m a t. U w a ż a o n , że o ile

e d y k t f a k ty c z n ie le g ł u p o d s ta w laick o ści, n a r z u ­ ca ją c m o c ą w ła d z y k r ó ­ lew sk iej k o m p ro m is m ię ­ d z y o b iem a w y z n a n ia m i, to w sp ó łc z e śn ie n ie w o l­

n o c a łk o w ic ie o d d z ie la ć sfe r y r e lig ijn e j od p o l i ­ t y c z n e j . Je g o z d a n i e m , je d n y m z w y z w a ń e d y k tu d la w s p ó ł c z e s n o ś c i je s t o k re ś le n ie m ie jsc a re lig ii w ż y c iu w s p ó łc z e s n e g o p a ń s tw a . Jeśli b o w ie m b ę ­ d z ie m y tra k to w a ć re lig ię je d y n ie ja k o s p ra w ę p r y ­ w a t n ą , g r o z i to jej z e ­ p c h n ię c ie m w sferę e m o ­ c jo n a ln ą i irra c jo n a ln ą , co w efekcie d o p r o w a d z i do w y b u c h u fa n a ty z m u . N ie w o ln o w im ię ź le p o jętej to le ra n c ji tłu m ić w ła sn y c h p o g lą d ó w re lig ijn y c h . M i­

ch el B e rtra n d m y śli ta k ż e o p ro b le n ie in te g ra c ji is la ­ m u w s p o ł e c z e ń s t w i e fra n c u sk im . C h o d z i tu n p . o s y t u a c j ę i s l a m s k i c h d z ie w c z ą t w s z k o ła c h p u ­ b l i c z n y c h . B e r t r a n d o s tr z e g a : „ is la m b ę d z i e ty m , co z n ie g o zro b im y , ja k o o b y w a te le i p r z e d s ta ­ w ic ie le r ó ż n y c h r e lig ii" . Is to tn a w y d a je się o d p o ­ w ie d ź n a p y ta n ie , ja k d a ­ lece m o ż e m y a k c e p to w a ć o d rę b n o ść in n y c h , ich ró ż ­ n ią c ą się o d n aszej k u ltu ­ rę. We F ran cji c h o d z i n p . o n o s z e n ie z a s ło n y p rz e z m u z u łm a ń s k ie d z ie w c z y ­ n y w s z k o ła c h p u b l i c z ­ n y c h , o p r o b l e m w ie lo - ż e ń s tw a p r a k ty k o w a n e g o p r z e z p r z y b y s z y z k ra jó w a f r y k a ń s k i c h . W P o ls c e p o ja w ia m o ż e s z o k u ją c e z a c h o w a n ie R o m ó w , c z y w y z n a w c ó w K r is z n y . N a ty c h m ia s t p o ja w ia się p ro b le m zag ro żen ia se k ta­

m i ... itp . Jaką ro lę m ogą o d e g r a ć tu K o ś c io ły ? P rz e d e w sz y stk im trz e b a jasno i k laro w n ie p rz e d sta ­ w ić sw oje stan o w isk o w d a ­ nej spraw ie, zachow ać reli­

gijną czujność i w rażliw ość.

N ie znaczy to jednak, że Ko­

śc io ły p o w in n y n a rz u c a ć g otow e recepty, czy w p ły ­ w ać n a decyzje polityczne.

C zy p r o te sta n c i m ają tu

ja k ą ś s p e c ja ln ą r o lę d o s p e ł n i e n i a ? J a k ą r o lę m o g ą sp e łn ić n a s z e m n ie j­

sz o śc io w e K o ścio ły ? B er­

t r a n d o d p o w i a d a : b y ć o b e c n y m w s p o ł e c z e ń ­ s tw ie . K o śc io ły p o w in n y b y ć w k o n ta k c ie z w ła d z a ­ m i lo k a ln y m i, w s p ó ln ie o r g a n iz o w a ć ż y c ie s p o ­ łe c z n o ś c i. P o z a ty m p o ­ w in n iś m y n ie ty le m ó w ić o w a rto ś c ia c h p r o te s ta n c ­ k ic h , co z w i a s t o w a ć E w a n g e lię w c o d z ie n n y m ż y c iu . P r o m ie n io w a n ie e w a n g e lic y z m u d o k o n u je się p rz e d e w sz y stk im p o ­ p rz e z jego w yzn aw có w , to w łaśn ie p o zw o liło im p rz e ­ trw a ć w e w ro g im o to c z e ­ n iu p o o d w o ła n iu ed y k tu .

P ro te sta n ty z m w n ió sł w iele w rozw ój d e m o k ra ­ tycznego p aństw a. Zdaniem p a n i C atherine T rautm ann, sam a stru k tu ra społeczności p ro testan ck iej z d e m o k ra ­ tycznym i w yboram i, w sp ó l­

n o ta organizacyjna stanow i­

ła p rzeło m w dotychczaso­

w y m p o jm o w a n iu re la c ji m ię d z y K o ścio łem i p a ń ­ stw em , w y ło m w n ie ro z e ­ rw a ln y m w y d a w a ło b y się zw iązku m iędzy m onarchią absolutną a Kościołem.

W arto ró w n ie ż zastan o w ić się jaką rolę p a ń stw o m a odegrać w ob ec K ościołów . T utaj ró w n ie ż s z e s n a s to - w ie c z n y e d y k t o k a z a ł się b a r d z o n o w a to r s k i. Z d a ­ n iem M ichela Rocard, b y ­ łeg o p re m ie ra F ran cji te n m o d e lo w y te k s t p o k o jo ­ w y c h negocjacji u d o w o d ­ nił, że m o żn a inaczej o rg a­

n iz o w a ć p o lity k ę . M o c ą k r ó le w s k ie g o d e k r e t u w p ro w a d z a p o k ó j i k o m ­ p ro m is. O bow iązkiem p a ń ­ stw a staje się w ięc n ie tyle r e p r e z e n t o w a n i e ja k ie jś religii, co d b an ie o to, aby w szy scy m o g li w ty m p a ń ­ stw ie w sp ó łistn ieć.

W sp ó łc z e sn a to ż s a ­ m ość p ro te sta n c k a

O b c h o d y 4 0 0 - le c ia e d y k tu to ró w n ie ż d la s a ­ m y c h p r o te s ta n tó w f r a n ­

c u sk ic h o k azja d o o k re ś le ­ n i a w ła s n e j to ż s a m o ś c i w o b e c k a to lic k ie j w ię k ­ szo ści i w o b e c św ie c k ie g o s p o łe c z e ń s tw a .

28. lu t e g o i 1. m a r c a w S a li K o n g re s o w e j w P a ­ r y ż u o d b y ło s ię w ie lk ie z g r o m a d z e n ie e w a n g e li­

k ó w z a k o ń c z o n e w s p ó l ­ n y m n a b o ż e ń s t w e m , w k tó r y m u c z e s tn ic z y ło ok.

4000 w ie r n y c h . B yli ta m e w a n g e lic y r e f o r m o w a ­ n i , l u t e r a n i e , a t a k ż e p r z e d s t a w i c i e l e tz w . w o l n y c h K o ś c io łó w . W s p o ł e c z e ń s t w i e , g d z i e p r o t e s t a n t y z m n i e j e s t ju ż r z e c z n ik ie m la ic y z a ­ cji p a ń s t w a ( ta b o w ie m o d d a w n a je s t fa k te m d o ­ k o n a n y m ) , g d y n ie m u s i u d o w a d n ia ć sw o jej fra n - c u s k o ś c i i p a t r i o t y z m u , ja k to m ia ło m ie jsc e w w 1898 r o k u , g d y r o z p ę ta ła się n a c jo n a lis ty c z n a a fe ­ r a D r e y f u s s a , w s p ó łc z e ­ s n y e w a n g e lic y z m d e k la ­ ru je sw o ją w ia r ę o ra z j a ­ sn o i ja w n ie w y r a ż a s w o ­ je s ta n o w is k o w d z i e d z i ­ n ie p u b l i c z n e j . R ó ż n ic e m ię d z y p o s z c z e g ó ln y m i w y z n a n ia m i tr a k tu je r a ­ c z e j j a k o u b o g a c e n i e . I n n y je s t r ó w n ie ż c h a r a k ­ te r w s p ó ł c z e s n e g o e k u ­ m e n i z m u : p o o k r e s i e e k u m e n i c z n e j j e d n o ś c i n a s tą p ił e k u m e n iz m p l u ­ r a l i z m u , r ó ż n o r o d n o ś c i.

W s y tu a c ji, g d y w s z y s t ­ k ie K o ś c i o ł y s t a j ą s ię m n i e j s z o ś c i o w e w o b e c n i e w i e r z ą c e g o ś w i a t a , n a jis to tn ie js z e je s t o s o b i­

s te z a a n g a ż o w a n ie w i e ­ r z ą c y c h a , c h o ć z a b r z m i to m o ż e p a r a d o k s a l n i e , m o ż e n a m p o m ó c ś w i a ­ d e c tw o h i s t o r i i . O b c h o ­ d y 4 0 0 -le c ia , a b y n i e s ta ­ ły s ię j e d y n i e w s p o m i ­ n a n i e m m i n io n e j c h w a ­ ły , p o w i n n y b y ć o k a z ją d o p o g ł ę b i e n i a w ia ry , d o s k u p i e n i a s ię w o k ó ł P i ­ s m a Ś w ię te g o .

N a p o d s ta w ie a rty k u łó w z

„R eform e" i „Le M essag er E v a n g e liq u e " o p ra c o w a ła E w a Kononienko - P a w la s.

(8)

Walka © krzyże w Oświęcimiu - bez konea?

Z

abieram się d o p isa­

n ia te g o te k s tu z w ielk im z a ż e n o w a ­ n iem . N ie p rz y p u sz c z ałe m b o w ie m , ż e d o c z e k a m w w olnej Polsce p o h a ń b ie n ia ziem i, k tó ra b y ła m iejscem og rom nego lu d zk ieg o cier­

p ie n ia , m ie jsc e m z a g ła d y znacznej części n a ro d u ż y ­ dow skiego, ale także m ęki i śm ierci w ie lu lu d z i in n y ch nacji, p rz e d e w szy stk im Po­

laków. N ie m o g ę zrozum ieć, że p o śró d n a ro d u polskiego, któ ry podczas w ojny został ta k b a rd z o d o ś w ia d c z o n y c ie rp ie n ie m - z a ró w n o ze s tro n y h itle ro w s k ic h N ie ­ m iec, ja k i sta lin o w sk ie g o Z w ią z k u R a d z ie c k ie g o - m o g ą o budzić się tak niena­

w is tn e , a z a ra z e m p r y m i­

ty w n e nastroje. A w d o d a t­

k u dzieje się to p o d p o zo rem obrony krzyża. D ochodzi zaś nie d o obrony tegoż krzyża, lecz d o jego profanacji. N ie­

stety bo w iem ta w alka, któ­

rą p ro w a d z ą „ośw ięcim scy bo jo w n icy ", p rz y b ie ra tak i w łaśnie charakter.

Zaledw ie kilka lat tem u szerokim echem nie tylko w n a s z y m k raju, ale i d aleko poza granicam i Polski odbiły się spory w okół oświęcimskie­

go klasztoru sióstr karmelita­

nek. Ileż zgorszenia bud ziły wszystkie akqe podejm ow a­

n e zarów no przez tych, któ­

rzy walczyli o istnienie klasz­

to ru n a terenie należącym do o b o zu , jak i p o stro n ie ż y ­ dow skiej w w y k o n a n iu ra ­ b in a W eissa i jego agresyw ­ nych zw olenników. Z daw ać b y się m ogło, że spraw a zo­

stała w końcu pom yślnie za­

łatwiona, że nastroje się uspo­

koiły. Ale to były tylko pozory.

W d ą ż pojawiają się now e konflikty! Tak jakby ktoś cze­

kał tylko n a okazję b y rozpę­

tać aw antury. O becna do ty ­ czy ogrom nego, tzw. p a p ie­

skiego krzyża, p rz y którym Jan Paw eł II od p raw ił m szę św. w O św ięcim iu - Brzezin­

ce, a który p rz e d dziew iędo-

m a la ty u sta w io n o n a tzw.

żw irow isku. To oświęcimskie żw irow isko, miejsce śm ierd w ielu ludzi, w ty m 152 Pola­

ków, integralnie zw iązane z terenem obozu, p o w in n o być - p o d o b n ie jak teren całego obozu - miejscem pokoju, za­

dum y, refleksji, ale także peł­

nego pokory i skruchy zacho­

w ania. Tak, także skruchy! Bo jakże nie myśleć o tym , że w chrześdjańskiej Europie, nie­

m al w centrum k u ltu ry i cy­

wilizacji rozwiniętej n a grün­

d e ideałów chrześdjańskich, m ogło dojść do takiego w y ­ natu rzen ia ludzkich uczuć i m yśli, że stw o rzo n o obozy koncentracyjne, obozy zagła­

d y - „fabryki" śm ierd, miej­

sca kaźni dla m ilionów ofiar.

Spokój tego miejsca, miej­

sca m ęczeńskiej śm ierci tak w ielu ludzi, został p o g w ał­

cony. Stało się ono w id o w ­ nią w y darzeń wywołujących n ajg o rsz e p rz e c z u cia . N aj­

pierw głodów ka Kazimierza Świtonia u stóp ow ego „pa­

pieskiego" krzyża, a p o tem hasło rzucone w kierunku fa­

n a ty c z n ie u s p o s o b io n y c h

„obrońców " krzyża: Stawiaj­

m y krzyże, jak najwięcej krzy­

ży, co najmniej tyle, ilu Pola­

k ów zginęło n a ow y m żw iro­

wisku! I samowolnie, bez p o ­ rozum ienia ze zwierzchnością k o ścieln ą i w ła d z a m i M u ­ zeum , krzyże te są stawiane.

Jest ich coraz więcej, niektóre duże, bardzo duże i starannie w ykonane, inne małe, zbite z dw óch desek krzyżyki. I to m a świadczyć o w iem o śd Chry­

stusow i! A jest w istocie jej p rzedw ieństw em .

N ie p o m agają uspokajają­

ce głosy hierarchów Kościo­

ła rzym skokatolickiego, ar­

c y b is k u p ó w Józefa Ż y c iń ­ skiego i H e n ry k a M u sz y ń ­ skiego, nie p o m ag a w ycofa­

n ie się ks. p ry m a s a Józefa G lem pa z niezręcznej w y p o ­ w iedzi, nie p o m agają ani ar­

gum enty, ani krytyczne sło­

w a lu d zi m ądrych, zarów no duchow nych, jak i świeckich.

N a stę p u je ciągła eskalacja m anifestow ania p o g ląd ó w i stanow iska stosunkow o nie- wiełkiej g ru p y ludzi. O stat­

nio d o tej g ru p y dobili w celu udzielenia jej p o p a rd a polscy lefeb ry ści, k tó rz y z n a le ź li okazję, b y zam an ifesto w ać sw oją „inność" w łonie Ko­

ścioła rzym skokatolickiego.

Jeśli w szyscy d ludzie p o sta­

w ią n a sw oim i zw yciężą w ty m sporze, aż strach p o m y ­ śleć, jakie konsekw encje p o ­ ciągnie to za sobą. [...]

Akcja w yw ołuje reakcję i strona ży dow ska rów nież się w tę w alkę angażuje. Ze re­

aguje, tru d n o się dziwić, jeśli pom yśli się o tym , jak w iel­

kie derpienie jest z ty m miej­

scem zw iązane. Ale niektóre w yp o w ied zi m ają charakter co najmniej kontrowersyjny, jeśli n ie w rę c z ag resy w n y . Z rozum iała jest w ięc troska, jaką w yraził redaktor naczel­

n y m iesięcznika „W drodze"

o. P aw eł Kozacki, który p o ­ szukując pokojow ego i m ą­

drego rozw iązania tego p ro ­ blem u, o p ow iada się za p o ­ staw ien iem n a żw iro w isk u p o stu m en tu upam iętniające­

go zam ordow anych tam lu­

dzi. [...] D o d am o d siebie, że tw ard a w alka w obronie ra­

cji z o b u stron m oże d o p ro ­ w a d z ić d o b a rd z o n ie b e z ­ piecznego zaognienia stosun­

k ó w polsko-żydow skich. [...]

Z am iast „tw ardej obrony sw oich racji" należy zasiąść d o negocjacji i ro zm aw iać, d o p ó k i nie osiągnie się p o ro ­ zum ienia. C zy porozum ienie się p r z y d o b re j w o li o b u stron - nie jest m ożliw e? Są-

(9)

W ielcy ludzie: „Bóg, honor, O jc zy zn a "

O ddali swe życie!

K s.bp d r Ju liu sz Bursche - z g in ą! w ob o zie k o n c e n tra c y jn y m S a c h se n h a u s e n 1942 r.

Ks. p ro f, d r E d m u n d B ursche - z g in ą ł w obozie k o n c e n tra c y jn y m M a u th a u s e n - G u sen 1940 r.

Ks. sen. K arol K ulisz - z g in ą ł w ob o zie k o n c e n tra c y jn y m B u c h e n w a ld 1940 r.

Ks. sen. G u sta w M a n itiu s - z g in ą ł w VII F orcie c y ta d e li w P o z n a n iu 1940 r.

Ks. sen. L eon M ay - z g in ą ł w ob o zie k o n c e n tra c y jn y m w D a c h a u 1940 r.

Ks. ra d c a A le k sa n d e r F alcm an - z g in ą ł w ob o zie k o n c e n tra c y jn y m D ach au 1942 r.

Ks. ko n s. R o b ert N its c h m a n - z g in ą ł w o b o z ie k o n c e n tra c y jn y m S a c h se n h a u se n 1940 r.

Ks. p re fe k t F ra n c isz e k G n id a - z g in ą ł w obozie k o n c e n tra c y jn y m M a u th a u s e n - G u sen 1941 r.

Ks. p łk Józef M am ica - z g in ą ł w obozie k o n c e n tra c y jn y m M a u th a u se n - G u se n 1940 r.

Ks. Z y g m u n t K u źw a - z g in ą ł w p o w s ta n iu w a rsz a w sk im , ja k o k a p e la n „ p lu to n u e w a n g ." 1944 r Ks. k a p e la n Józef B ieliń sk i - ro z trz e la n y w W arszaw ie 1944 r.

Ks. Je rz y K ah an e - z g in ą ł w ob o zie k o n c e n tra c y jn y m P irn a 1941 r.

Ks. Józef N ie ro s te k - z g in ą ł w ob o zie k o n c e n tra c y jn y m M ajd a n e k 1943 r.

Ks. W ła d y sła w P aw las - z g in ą ł w obozie k o n c e n tra c y jn y m M a u th a u s e n - G u sen 1940 r.

Ks. S ta n isła w K o ż u sz n ik - to r tu ro w a n y w w ię z ie n iu , z m a rł w W arszaw ie 1940 r.

Ks. p łk R y szard P aszk o se n io r d u s z p a s te rs tw a w o jsk o w eg o , - z g in ą ł w K a ty n iu Ks. m jr K arol B anszel st. k a p e la n W P - z a g in ą ł b e z w ieści w Rosji 1940 r.

Ks. S tefan G u m p e rt - z g in ą ł w ob o zie k o n c e n tra c y jn y m S tu tth o f 1944 r.

Ks. pirefekt G u sta w O ż a n a - ro z trz e la n y p o d W ied n iem 1945 r.

Ks. L eo p o ld S ch m id t - z m a rł w P a b ia n ic a c h 1944 r.

Ks. A d o lf Z m e łty - z g in ą ł w ob o zie k o n c e n tra c y jn y m M a u th a u s e n - G u sen 1940 r.

i n n i z m a r l i n a s k u t e k p r z e j ś ć w o j e n n y c h , p r z e s ł u c h i w a ń n a G e s t a p o , ż y c i a w u k r y c i u (lista na pe wn o niepełna)

Ks. A lfred F rey d e - z m a rł w s k u te k p rz e jść w Ł o d zi 1940 r.

Ks. R y szard D an ielc zy k ,ścig an y p rz e z G e sta p o - z m a rł w O tw o c k u 1943 r.

Ks. ra d c a A u g u st L oth - z m a rł w W arszaw ie 1943 r.

Ks. p ro f. K arol M ichejda - z m a rł w W iśle 1945 r.

Ks. ra d c a Jerzy Tytz - z m a rł w S o sn o w cu 1944 r.

Ks. A d o lf R o n d th a le r, d y re k to r g im n a z ju m im . Reja - z m a rł w W arszaw ie 1941 r.

Ks. p re fe k t Jerzy K u b aczk a - z a g in ą ł b e z ś la d u w Rosji Ks. k a p e la n W P K arol H a u s e - z m a rł w W arszaw ie 1946 r.

Ks. L eon Sachs - z m a rł w T urku 1947 r.

Ks. sen. E d m u n d W ende - z m a rł w W arszaw ie 1949 r.

Ks. re d a k to r H e n ry k W ojnow ski - z m a rł w B ytom iu 1951 r.

dzę, że jest i że znajduje się w z a się g u ręki. A k lu c z e m d o n ie g o s ą u m o w y ju ż p r z e d la ty z a w a rte w zw ią- k u z u n o rm o w a n ie m t r u d ­ n y c h o ś w i ę c i m s k i c h s p r a w . S te f a n W i l k a n o ­ w icz, w ic e p rz e w o d n icz ą c y M i ę d z y n a r o d o w e j R a d y P a ń s tw o w e g o M u z e u m w O ś w ię c im iu - B rz e z in c e , n a p isa ł: ...trzeba szukać roz­

w ią z a ń , któ re sp ra w ia ją w szy stk im najm niej bólu. 1 trzeba energicznie przeciwsta- zuiać się wszelkim próbom po­

słu g iw a n ia się k rzy że m do walk politycznych czy reali­

zowania jakichś intersów [...]

w O św ięcim iu krzyżu ją się bardzo różne interesy i bywa on często miejscem różnych prowokacji mających swe źró­

dło także za granicą. R e d . W i lk a n o w ic z p o d s u w a r o z w ią z a n ie : N a jle p szy m znanym mi projektem rozwią­

zania sporu o krzyż jest daw­

n y pom ysł zbudow ania po­

mnika na żwirowisku zawie­

rającego o czyw iście k rzy ż.

W tedy inne krzyże będą tam niepotrzebne, a nawet szkodli­

we. A tzw . k r z y ż papieski mógłby być przeniesiony na miejsce p rzew idziane przez ordynariusza diecezji. [...]

M a m n a d z ie ję , że ro z ­ są d n i, m ą d r z y lu d z ie z n a j­

d ą [...] r o z w ią z a n ie . M ą ­ d ro ść je st t u w cenie! J e d ­ n e g o się ty lk o o b a w ia m : c z y k a m p a n i a w y b o r c z a p r z e d p a ź d z ie r n ik o w y m i w y b o r a m i n i e u t r u d n i p o d ję c ia m ą d re j d e c y z ji?

C z y lu d z ie , k tó rz y p o w in ­ n i t u d z ia ła ć n ie n a b io r ą w o d y w u sta?

Z niepokojem m yślę, do czego dojdzie, jeśli sp ra w a k rz y ż y w O św ię c im iu n ie znajdzie w krótce pom yślne­

go rozw iązania i będ zie n a ­ s tę p o w a ć d a ls z a eskalacja nastrojów. N ik tn ie jest w sta­

nie przew idzieć, co w takiej sy tu a q i m o że się w ydarzyć.

K s. bp Z d zisła w Tranda 18 sierpnia 1998 r.

(„Jednota", nr. 7-8 98)

Wielcy ludzie: Kościoła i Ojczyzny

KSo sen* Feliks Teodor Gloeh

6

października 1960 r. zmarł ks. sen. Feliks Teodor Glo­

eh - pułkownik, były na­

czelny kapelan Wojska Polskie­

go,były dyrektor gimnazjum im.

M. Reja w Warszawie, były p re­

fekt stołecznych szkół ogólno­

kształcących, by ły red ak to r

„Głosu Ewangelickiego", oraz

„Gazety Mazurskiej". Pochowa­

ny został 10. tegoż miesiąca w grobie rodzinnym na cmentarzu warszawskim.

P rz e ż y ł 74 la ta zie m sk ie j pielgrzym ki i b y ł z tego p o ­ kolenia naszych d u szp aste­

rzy, które przejdzie do histo­

rii polskiego Kościoła, jako pokolenie' działaczy religij-

CZEŚĆ ICH PAMIĘCI R.LP.

nych w ielkiego zapału, wiel­

kiej gotowości i wielkiej umie­

jętności budowania Królestwa Bożego na umiłowanej swej zie­

mi. Był spośród tych, którym przewodził biskup - męczennik śp. ks. dr Juliusz Bursche. Jako redaktor „Gazety Mazurskiej", stał obok tego bohatera sprawy kościelnej i narodowej w tedy gdy ks. Bursche przewodniczył Komitetowi M azurskiemu w czasie plebiscytu po pierwszej wojnie światową.

Gdy trzeba było wpierwsze po­

kolenie w olnych obyw ateli tchnąć ducha wiaty, czynił to ks.

senior - jako prefekt. Gdy trze­

ba było budować zręby wolne­

go ewangelickiego czytelnictwa - robił to jako redaktor d w u pism. Gdy trzeba było ewange- licyzm polski rozbudować w szeregach wojskowych-jego do tego powołano. Uczestniczył w

ks. A lfred Bieta

zagranicznych konferencjach teologicznych.Jego praca przy biurku była rezultatem działal­

ności praktycznej.

Kied y przetrwał z pomocą Bożą okres minionej wojny, oraz oku­

pacji hitlerowskiej, strudzony, bo już liczący sobie sześćdzie­

siąt lat, rozpoczyna na now o pracę od dźwigania z gruzów gimnazjum ewangelickiego im.

M. Reja w Warszawie, którego został późnią pierwszym, ale i ostatnim dyrektorem. Do ostat­

nich lat żyda pracował - jak tyl­

ko sił m u starczało.

Pogrzeb jego stał się manifesta­

cją serc, szczególnie „rejowia- ków", zaś kazanie w wypełnio­

n ą po brzegi świątyni wykosił ks. O.Krenc.Nad grobem mowy pożegnalne wygłosiło pięciu księży i trzy osoby świeckie.

Ks. Alfred Bieta

(10)

Wittembeirga - miasto Lutra

W

' w y su n ię ty m k u w schodowi naroż­

n ik u w sch o d n io -

niemieckiego landu Saksonia -A nhalt, nieco oddalone od

Fragment zespołu zamkowego od strony dziedzińca.

burej tu w kolorze, szerokiej już Łaby, leży stare miasto Wit­

tenberga. Zostało ono w spo­

m niane w 1180 r., gdy pogłę­

biało się niemieckie osadnic­

tw o na starosłowiańskich te­

renach. W 1293 r. otrzymując p ra w a m iejskie zy sk ało n a możliwościach rozw oju i za­

częło obrastać w p rzed m ie­

ścia, które obecnie tw orzą je­

den zespół, pełen wszakże zie­

len i, liczący o k o ło 50 ty s.

mieszkańców. Jednakże okres rozkwitu przypada na początek XVI w., gdy rezyduje w Wittenberdze kurfirst (książę - elektor) Fry­

deryk Mądry. Ten mecenas na­

uki i sztuki podjął rozległe pra­

ce budow lane i edukacyjne. W latach 1495 -1507 w ystaw ił on nowy, czterokondygnacyjny zam ek, p rzy dekoracji które­

go p ra c o w a ł m . in. Ł ukasz Cranach St., zaś do 1504 r. two­

rzył nie mniej słynny Albrecht Dürer. Obecnie mieści się w

nim M uzeum Przyrodnicze i Etnograficzne, zaś w arkado­

wej częśd, łączącej się z kościo­

łem zam kow ym - schronisko młodzieżowe. Całość obramia z trzech stron rozległy dziedzi­

niec. Jednakże główną uw agę przyciąga wspom niany

kościół

z wejściem od ulicy, niedale­

ko od dawnej bram y miejskiej.

Nic dziwnego - to właśnie na jednych z jego drzw i Marcin Luter przybił 95 tez pam iętne­

go 31. października 1517 r., po­

czątkuj ąc ty m Reform ację - ruch, który stanowił nie tylko wielki przełom w życiu religij­

n ym zachodniego chrześcijań­

stwa, ale i historii zachodniej cywilizaqi. Ten znajdujący się w zachodniej części elipsoidal­

nej w planie wittenberskiej sta­

rów ki kom pleks jest dobrze za u w a ż aln y n a w e t z w ięk ­ szych odległości dzięki wyso­

kiej w ieży nakrytej hełm em , który jako żyw o przypom ina podobne dzieło w Görlitz. D u­

żymi, neogotyckim i literam i błyszczy dookolnie p o d nim napis Warownym grodem jest nasz Bóg, oczywiście po nie­

miecku. Gotycka świątynia z lat 1490 -1509 zgorzała w 1760 r. w ra z ze w s p o m n ia n y m i d rz w ia m i p o d c z a s w o jn y siedmioletniej. W 1858 r. król pruski Fryderyk Wilhelm IV, głęboko religijny, ufundow ał drzw i odlane w brązie, na któ­

rych zapisano, jakby w formie kopii, tezy Lutra. W tym pano­

nie m alowidło A. Kloebera z 1850 r., nieco niżej i po bokach - ozdobne napisy. Dostępu do tego miejsca broni niewielka barierka, konieczna ze wzglę­

d u n a tłum y odwiedzających kościół. W latach 1885 -1892zo­

stał on przekształcony w pa­

miątkę Reformacji, a renowa­

cja z tego czasu dała w nętrzu p o lo r neogotycki. Trzeba tu wspomnieć, że w 1507 r. Fry­

deryk M ądry włączył świąty­

nię w obręb uniwersytetu, zaś nabożeństwa ewangelickie od- bywają się tu od 1524 r._____

Jednonawowe wnętrze z płyt­

kim i pseudoem poram i, n ad którym i biegnie galeryjka z herbami miast na barierce, peł­

ne jest cennych dzieł sztuki, a zarazem pamiątek Reformaq'i.

U w agę przyciąga oczywiście płyta epitafijna Marcina Lutra (kopia z 1890 r. jenajskiego ory­

ginału) podczas gdy doczesne szczątki wielkiego Reformato­

ra spoczywają tuż obok, przy ambonie z której często kazał.

Po drugiej stronie nawy, po we­

w n ętrzn ej stronie słynnych d rzw i, u m ieszczo n o sym e­

try c z n ie jego to w a rz y sz a i współtwórcę Reformaq'i Filipa Melanchtona.

Kamienny, neogotycki ołtarz mieści figury Chrystusa i flan­

kujących Go apostołów Piotra i Pawła. Po lewej stronie znaj­

duje się piękna renesansowa p ły ta n ag ro b n a księcia Fry­

deryka, wspaniałe dzieło Petera

Vischera z 1527 r. W absydzie umieszczono także liczne piękne, renesansowe, reliefowe płyty na­

grobne, zaś przy ścianie zachod­

niej - władających tymi ziemiami w średniowieczu Askańczyków.

Ku wschodowi prowadzą dwie ulice, obudowane, jak całe

stare miasto, co najwyżej trzypiętrowym i, dość niepozornym i kamieni- cami, które są stopniowo pod­

d a w a n e renow acji. W iele z nich oznaczono tabliczkami, u p a m ię tn ia ją c y m i p o b y ty znanych postaci. W 1631 r. ba­

wił tu król G ustaw Waza, póź­

niej cesarz N ap o leo n i jego marszałek N ey Tycho de Bra­

che i wielu innych przedstaw i­

cieli nauki. Tuż przed rynkiem w znosi się D wór Cranacha St., w y b u d o w a n y p rzezeń jako największa podów czas rezy­

dencja w mieście (poza ksią­

żęcą oczywiście). Tu w jego le­

Drzwi kościoła zamkowego z tezam i Marcina Lutra,

8

(11)

Fragment rynku w Wittenberdze.

w ym skrzydle miał drukarnię, a w tylnym - pracownię malar­

ską. Po nim tworzył jego syn Łukasz Cranach Mł. Dziś jest to obiekt znacznie zaniedbany.

P ośrodku obszernego rynku w ystawiono renesansowy ra­

tusz z m alow niczym p o rty ­ kiem, a przed nim - neogotyc­

kie pom niki Lutra i Melanch- tona. O d w schodu kulminuje potężna fasada dwuwieżowej świątyni, zwanej

kościołem Lutra.

Pierwotnie katolicki pw. NMP, o typowej gotyckiej formie z XIV - XV w., wykorzystujący głównie kam ień jako budulec, był on miejscem, w którym w 1521 r. Marcin Luter wygłosił słynne kazanie Invocavit. Tak więc i tu przybyw ają rzesze zainteresowanych historią Re­

formacji. Ten halow y kościół z balkonam i był poddany re­

stauracji w XIX w. I on zawie­

ra w e w n ę trz u liczne cenne elem enty w yposażenia. Naj­

większą wartość posiada ołta­

rzow y tryptyk (1539 - 1547), unikat w skali protestanckiej, tym bardziej iż jego skrzydła przedstawiają ... ludzi, w w y­

m iarze jak najbardziej real­

nym . O tóż n a p raw ym w id­

nieje postać Lutra podczas ka­

zania, zaś n a lew y m - Me- la n c h to n a u d z ie la ją ce g o ch rztu . A tak że w scenie z Ostatniej W ieczerzy Cranach St. ujął kilka w spółczesnych m u osób. Przy filarze z prawej o d o łtarza p o ch o w an o , jak św iadczą o tym płyty, córkę

Lutra Elżbietę i wnuczkę Me- lanchtona M agdalenę Peucer.

G odne u w ag i są też liczne inne epitafia. N a koniec cieka­

w ostka - część wieżowa posia­

da spore mieszkanie, w któ­

rym przez czterdzieści sześć lat, do 1945 r., mieszkała jako

ostatnia taka lokatorka A nna Otto. Obok tego kościoła znaj­

duje się malownicza, ceglana, dość duża gotycka kaplica.

N ie koniec n a tym . Jeszcze dalej k u w schodow i biegnie Collegien Strasse. Tu p o d nr.

59 w znosi się w czesnorene- sansowa kamienica z lat 1536 - 1539, gdzie żył, n au czał i zm arł Mełanchton. W 1817 r.

kolejny właściciel, m istrz ko­

m iniarski Sichler przekształ­

cił go w pryw atne m uzeum z izbą Reformatora. W 1997 r.

budynek służący nadal w tej form ie, o d n o w io n o . N ieco dalej w znosi się A ugusteum , w ybudow ane w latach 1564 - 1586 dla potrzeb uniw ersyte­

tu, który działał w tym m ie­

ście do 1817 r. Mieści ono dziś E w an g elick ie S em in a riu m K aznodziejskie. A rk ad o w y łącznik spaja ten obiekt z

Dom em Lutra, zw anym Luther Halle. W la­

tach 1504 - 1507 pow stał on ja k o w c z e s n o r e n e s a n s o -

Dom Melanchtona

w y, z e le m e n ta m i p ó ź n o - g o t y c k i m i ( n p . g ł ó w n y p o rta l), k la s z to r a u g u s tia - n ó w . W ła ś n ie d o n i e g o w s tą p ił w 1508 r. M a rc in L u te r . Z g r o m a d z e n ie to ro z w ią z a n o w 1522 r., zaś w d z i e s i ę ć l a t p ó ź n i e j k s ią ż ę , J a n N i e z ł o m n y o fia ro w a ł b u d y n e k L u tro ­ w i, k t ó r y ż y ł w n im d o 1546 r., a w ię c d o sw ojej śm ierci. D o p ie ro je d n a k w 1883 r. u tw o rz o n o tu M u ­ z e u m R efo rm acji z n a d e r c i e k a w y m i i c e n n y m i z b io ra m i.

W itte n b e r g a s t r a c i ł a ju ż d a w n o w ię k s z e z n a c z e ­ n ie w N ie m c z e c h , a s t a ­ ło s i ę t o p o w o j n i e s z m a l k a l d z k i e j . Jej fu n k c je p r z e ję ło D r e z n o , g d z ie r e z y d o w a li W e tty - n o w i e . N o w ą s z a n s ą s t a j e s i ę t u r y s t y k a d o ź r ó d e ł R e f o r m a c j i i jej l i c z n y c h p a m i ą t e k , co s ta ło s ię m o ż liw e d z i ę ­ k i z j e d n o c z e n i u N i e ­ m i e c . P a m i ę t a j m y , ż e p r z y n o c l e g u u n a s z e j z a c h o d n ie j g r a n ic y w y ­ c i e c z k a d o t e g o c i e k a ­ w e g o i p ię k n e g o m ia s ta z n a j d u j e s ię w z a s i ę g u j e d n e g o d n i a . P r o s z ę w i e r z y ć - w a r t o , w a r t o ta m s ię w y b ra ć !

Tekst i zdjęcia

^ ^ ^ K r ^ s z t o ^ ^ M a z u r s k i Wieże Kościoła Lutra

9

Cytaty

Powiązane dokumenty

cych w ykonań, przybliżyła to co dzieje się na świecie i pokazała nowych twórców.. Do zobaczenia w przyszłym

tają się: „Jeśli jesteś Boże, to kim jesteś?" To nie jest takie łatwe, tego trzeba się nauczyć. A potrzeba wiele cierpliwości, aby nauczyć się rozmowy z Bogiem. I

łobną po śmierci ojca - „Nie zawsze wiem y dlaczego coś się dzieje, czasami jest to po prostu wola boska i należy ją przyjąć" - ripostuje

Do takiej perspektywy możemy dążyć, ale też nigdy nie uda nam się sprowadzić wszystkich przejawów religii i religijności do jednego wspólnego mianownika.. Obiektywizm wyraża

n ia. To jest realne niebezpieczeństwo i dlatego ta rocznica m oże okazać się kłopotliwa.. Kościół na swych drogach musi, niejednokrotnie, przeciwstawiać się tem u

Znając bardzo dobrze postaci, o których mówi ta książka (opracowywałam dzienniki Bronisława Malinowskiego) obawiałam się tej lektury, ale doszłam do wniosku, że m ogłam

no w pomnik Gizewiusza. przekształciła się w świecką księgę. Również na dzisiejszym pomniku zabrakło - rzecz godna ubolewania - symbolu chrześcijańskiego. Były to

kiedy czujesz się opuszczony przez Boga i świat, życzę Ci dzwonka przy bramie..