• Nie Znaleziono Wyników

Rola : tygodnik obrazkowy na niedzielę ku pouczeniu i rozrywce. Nr 33

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rola : tygodnik obrazkowy na niedzielę ku pouczeniu i rozrywce. Nr 33"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

D nia IG sie rp n ia 1914.

KRAKÓW,

ulica

św. Tomasza

32.

T Y G O D N IK O B R A Z K O W Y N A N IE D Z IE L Ę K U P O U C Z E N IU I R O Z R Y W C E .

S Y W D Y K Ä T R O L N I C Z Y У Ж

Plac Szczepański 1. 6

.

H n a in n n • k o n i c z y n , t r a w , buraków, roślin strączko-

!1tlo!liiiU » wych i warzywnych o gwarantowanej czyato- :: ści i sile kiełkowania.

: H yuinyu • tomasyna, supesiosfaty, saletra chilijska, sól n d n llŁ J • potasowa, kainit k r a j o w y i stassfurcki, wa­

pno azotowe.

1 N a t i v i t u РПІПІРІО" Wył*™™ reprezentacya na Gali- I iliuóŁ|Si j I UHliulC . 0yę wszechświatowo znanych siew-

ników „ W e s t f a l i a “. (120)

ftp , Ira;, М М , stariti, tía it. ele.

ul. Kościuszki 1. i4.

Reprezentacya firmy D e e r i n g - C h i c a g o B r o n y sprężynowe, talerzowe, K o sia rk i, Ż ni­

w ia rk i, W ią z a łk i, G ra b ia rk i, Przetrząsacz© .

Wielki zapas części zapasowych.

Własne warsztaty reparacyjne.

N a c z y n i a i przy b o ry m leczarsk ie. Oferty i cenniki na każde żądanie darmo i opłatnie.

Węgiel kamienny z kopalń krajowych i zagranicznych.

KOKS ostraw ski I górnośląski.

Towarzystwo wzajemnych ubezpieczeń w Krakowie

n a jsta rsz a i n a jza so b n iejsza in s ty tu c y a a s e k u ra c y jn a p o lsk a , p rz y jm u je n a n ajd o g o d n iejszy c h w a ru n k a c h

ubezpieczenia od ognia, gradu, na życie

(k a p ita łó w , p o sa g ó w i ren t),

oraz od kradzieży i ra­

bunku. Fundusze gwarancyjne

T o w a rz y stw a w y n o szą

p rzeszło 71 milionów koron.

In fo rm a c y i u d zielają D y re k c y a o raz w sz y stk ie Z a stę p stw a i A g e n c y e T o w a rz y stw a . 197

Towarzystwo tkaczy

pod wezw aniem ś. Sylw estra w K o r c z y n ie obok Krosna p rz y jm u je le n i k o n o p ie do w y m ia n y za p łó tn a b ie lo n e lu b sza re o z w y k łe j lu b p o ­

dw ó jn ej sze ro k o ści, po ce n ach m o żli­

w ie n ajn iższy ch . obok KrosnaKorczyna

Zakład pogrzebowy „Concordia"

SB jS Ł jedyny w Krakowie

który posiada własny

wielki wyrób

t r u m i e n

Jana Uotnego

P la c S z c z e p a ń s k i L. 2* (dom własny).

Telefon Nr. 831.

Przy zamowieniaeli prosimy powoływać się na ogłoszenia „Roli“.

I

R z ą d o w o Ш М р u p r a w n i o n aA

Fabryka wód mineralnych sztucznych i specyal. leczniczych

p o d firm ą

K . R Ż Ą C A I C H M U R S K I K r a k ó w , u l. ś w . G e r t r u d y 4 .

w y r a b i a , p o d k o n t r o l ą K o m i s y i p r z e m y s ł o w e j T o w . L e k a r s k i e g o k r a k . p o le c o n e p rz e z to ż T o w a r z y s tw o

WODY MINERALNE SZTUCZNE

o d p o w i a d a j ą c e s k ł a d e m c h e m ic z n y m w o d o m :

B ilińskiej, G ie s h ü b le r sk ie j, S e l te r s k i e j, V ichy, Hom burg, K issingen

tu d z ie ż s p e c ý a ln e le c z n ic z e , j a k : l i t o w ą , b r o m o w ą , j o d o w ą , ż e - la z is tą , k w a ś n ą o ra z w o d y m i n e r a ln e n o r m a l n e z p r z e p is u prof.

Jaworskiego; — S p r z e d a ż c z ą s tk o w a w a p t e k a c h i d r o g u e r y a c h .

! C e n n i k i n a ż ą d a n ie d a r m o .

T 1

Za 6 Kor. beczułkę

5 kg. znakomitej

1 » ж » З Г Ж А Л а Е у ж в ж а т J O Y r a r o f „B R.

Za 4 Kor.

skrzynkę

150 sztuk

Ж а г а г а а л э д Ш n a r i d R ." d o i t H r 4

I Fabryczny skład serów : B R A C I R O L H I C K I C M , K r a k ó w , W i e l o p o l e 7 / 2 4 š R y n e k g ł.s r ó g S i e n n e j

Cennik różnych serów darm o i opłajnie.________

(2)

— — »I

J Ó Z E F B I A L I K

Kraków, ul. Floryańska L. 51

T e l e f o n K r 5 0 2.

Fabryka wyrobów masarskich i wielki skład wędlin

p o le c a w s z e lk ie g o r o d z a j u w ę d l i n y , j a k o t o :

szynki, rolady, polędwice pieczone i w ędzone, kiełbasy polędwicowe, k rajan e i siekane, słoninę biała i w ędzoną oraz smalec polski w w iększym

zapasie. (293)

D l a K ó ł e k r o l n i c z y c h , i s k le p ó w w ię k s z y r a b a t .

„Z C H Ł O P S K I E ] N I W Y

opow iadania ludow e

EDM UNDA ZECHENTERA do nabycia w Redakcyi „R o i i“

C E N A 2 K O R O N Y .

M

Szanowni Eolnioy! R a d z ę k u p o w a ć

kosy

t y l k o z m a r k ą

K O S A R Z “

0 49)

S ą t o b a r d z o d o b r e k o s y , n i e t y l k o z p r a w d z iw e j i n a jle p s z e j sťali, a le n a d t o m a ją p o d w ó j n ą t r w a ­ ł o ś ć , j a k o h a r t o w a n e w ł o j n a n ie w w o d z ie . — P o z n a ć j e m o ż n a p d te rn , ż e m a ją s r e b r n o s t a l o ­ w y p o ł y s k . N i e j e s t to fa b r y c z n y w y r ó b le c z k u t y , k a ż d a z o s o b n a . N ie d o r ó w n y w a je j ż a d n a i n n a k o s a a n i z G -alicyi, á n i z B u k o w in y , a n i z z a g r a ­ n ic y . K o š a ta c i e n i u t k a , l e k k a , j a k b r z y t w a o s t r a . T n i e w p o w i e t r z u p a p i e r , n a j t w a r d s z ą p s ia n k ę , • a w k o s z e n iu z b o ż a j e s t n i e z r ó w n a n a . K t o r a z u k o s t ą k o s ą , t e n n a p e w n o w ż y c iu i n n e j u ż y w a ć n ie b ę d z i e i p r z e k o n a się , że f irm a m o ja s u m ie n n a i r z e t e l n a . K t o z a m a w ia ', 1 0 d o s ta j e j e d e n a s t ą d a r m o , j e d n a k ż e t r z e b a p r z y z a m ó w i e n iu p r z e ­ s ł a ć 2 K o r o n y z a d a t k u .

D ł u g o ś ć kosy w cm.: 60 6 5 7 0 75 8 0 8 5 90 Cena Koron i h a l.: 1 8 0 1 9 0 2 — 2*10 2*20 2 3 0 2*40

S ie r p y z ę b a t e k o w a l s k i e i f a b r y c z n e p o б о h . M ł o t k i p o i K o r . K o ­ w a d e ł k a sz,ero k ie i o s t r e p o 8o h . P i e r ś c ie n ie d o p r z y k r ę p o w a n i a k o s p o 3 0 h . P u s z k a s t a l o w a b a r d z o p r a k t y c z n i e c y n k o w a n a a b y n ie r d z e w i a ł a 6 0 h . a z b r u s i k i e m 1 K o r . B rusiki p r a w d z iw e , c z a r n e p o 4 0 h a l .

Maszynki d o k l e p a n i a k o s p o 3 K o r. B rzytw y S o l i n g e n b a r d z o d o ­ b r e z a k t ó r e g w a r a n t u j e p o 2 * 6 0 K ., 3 K . , 4 K . , 5 K . i t . d . D l a K ó ­ ł e k r o l n i c z y c h 1 5 p r o c e n t o p u s t u j e ż e li n a jm n ie j z a m ó w i ą 1 0 0 s z tu k . P r o s z ę z a m a w ia ć n a p r z e k a z a c h , a b y n ie t r a c ić p i e n i ę d z y n a l i s t y i m a rk i,

J A N S I D Y K , S t r u t ý n w y ż n y p. R o ż n la tó w ( G a lic y a ).

S m a c z n e i n ieu leg a ja e e z ep su c iu

o w o c ó w , m i ę s a i j a r z y n

k o n s e r w y

m o ie sporządzić każda go- spodyni sa m a ła tw o i t a ­

nio za pom ocą Ш п »9. słojów i apara- , OT C L k O ” tu do konserw .

D a r m o i l u s t r o w a n y c e n n i k г p o - ż y te c z n e m i p r z e p is a m i w y s y ł a

firm a

J. W e c k , Mähren»

S c H B n b e r g M 5 7 . Oioce

Soi UrOD МС27Ш

orocory

Jeszcze około 7o m orgów g r u n t u o r n e g o i ł ą k I - s z e j k la s y w m n ie js z y c h i w ię k s z y c h p a r c e l a c h w o d l e g ł o ś c i б kim . od Krakow a po K. 1.450 z a m o r g ę d o s p r z e d a n i a . P o ł o w a c e n y

k u p n a m o ż e n a d ł u g i e l a t a b y ć r o z ł o ż o n a n a s p ła t y . Z g ł o s z e n ia w p r o s t d o w ł a ś c i c i e l a : E D W A R D Ś M I E C H O W S K I

K r a k ó w , u l. Z y b l ik ie w ic z ä 2 0.

.Rola niech będzie w każdej chacie Ona rozrywkę da ci, bracie!

Lepszą naukę wniesie w progi Aniżeli tygodnik inny, drogi.

10.000 Koron nagrody

'Orp

u -d O

ďo

Nw -ЛнO

o bo

6P

Nи . «НO

Oh

dla pozbawionych z a r o s t u . . . .

i ł a s y c h .

. . . .

B ro d a i w ło sy rzeczy w iście w 8— 14. d n ia c h za p o m o cą prawdziwie duńskiego Nokah-Balsamn przywrócone. S ta rz y i m łodzi, m ężczyźni i k o b ie ty p o trz e b u ją ty lk o Nokah-Balsamu dla w y tw o rz e n ia b ro d y , b rw i i w łosów , b o je st do w ied zio n em , że Hokah-Balsam jest jedynym środ­

kiem nowoczesnej wiedzy, który po 8 —И dniowem użyciu tak dodatnio na c e b u lk i w łosow e działa, że w ł ’sv zaraz p o cz y n ają o d ra sta ć . — N ieszko d liw ość p o d g w a ra n c y ą . Jeżeli to nie jest prawdą, wypłacimy

10.009 koron gotów kę

|każdemu pozbawionemu zarostu,, łysemu lub cienkowłosemu, który No- _ kah-Balsamu s i e d m t y g o d n i u ż y w a ł .

J e s te ś m y je d y n ą firm ą w św iecie, k tó r a p o d o b n ej g w a ra n c y i użycza. L e k a rs k ie n a u k o w e o p isy i w iele p o lece ń (po ch w ał). P rz e d n a śla d o w n ic tw e m p rz e s trz e g a się p ilnie.

„Odnośnie do moich prób z pańskim Ńokah-Balsamem mogę Panu donieść, że jestem z niego zupełnie zadowolony Początkowo odnosiłem się do ITokah-Balsamu z.niedowierzaniem, doświadczenie nauczyło mnie czego innego. Już po kilku dniach było w idać skutek, a po czterech tygodniach dostałem wspaniałe wąsy. Skutek je st zwłaszcza dlatego niebywały, źe dotychczas pomimo 27 ia t przed użyciem Nokah-Balsamu ani śladu zarostu nie było. Będę P ana z wdzięczności

wszędzie polecać i kreślę się z poważaniem H. H j o r t . Dr. Tvergade“.

„Mogę każdej pani prawdziwie duńskiego Nokah-Balsamu jako miłego i niechybnego środka dla porostu włosów polecić. Od dłuższego czasu cierpiałam n a silne wypadanie włosów, wiele łysinek na głowie okazywało się. Po cztero- tygodniowem używaniu balsam u włosy zaczęły znowu odrastać i stały się gęstemi, ciężkiemi i pięknemi.

; Frl. C. .H olm . Gothersgade 12“.

1 paczka Nokah Silny A. 10 koron, B. 6 koron p o p ła ta 55 halerzy. Dyskretne opakowanie. Pieniądze z góry lub zaliczką. (Przyjmuje się także m arki listowe jako opłata). Proszę pisać do

H o s p i t a l s L a b o r a t o r y u m Copenhagen К. 475 Postbox 95 (Dänemark).

(K artki korespondencyjne opłaca się ю halerzam i, listy 25 halerzam i).

Przy zamówieniach prosimy powoływać się na ogłoszenia »Roli«.

(3)

T Y G O D N IK O B R A Z K O W Y N IE P O L IT Y C Z N Y K U P O U C Z E N IU I R O Z R Y W C E .

Przedpłata:

Rocznie w Austryi 4 '5 0 kor., półrocznie 2 '4 0 kor.; — do Niemiec 5 marek; — do Francyi 7 franków; — do Ameryki a dolary. — Ogłoszenia po Зо halerzy za wiersz jednoszpaltowy. — Numer pojedynczy 10 halerzy; do nabycia w księgarniach i na większych dworcach kolejowych. — Adres na listy do Redakcyi i Administracyi :

Kraków, ulica Św. T o­

masza L. 32.

Listów nieopłaconych nie przyjmuje się. Godziny redakcyjne codziennie od godz.

3

do 6. Telefon nr.

50.

W olna eu ro p ejsk a.

woli N ajw y ższeg o d an e n am zo stało d ocze­

k a ć w ielk iej chw ili dziejow ej. C hw ila ta k a z d arza się n ie często ; d ziesią tk i a n a w e t s e tk i la t u p ły w a ją zanim n a ro d y się g n ą po m iecz, a b y ro z p raw ić się z so b ą w w ielkiej w ojnie, w y tk n ą ć p o tem in n y k ie ru n e k , in n ą zg o to w ać d o lę sp o łecz eń stw o m i inaczej u k sz ta łto w a ć dzieje św iata. Z a k ry tą je s t k s ię g a p rzezn aczeń , z a k ry te w y ­ ro k i B o sk ie. A le n ie w olno n am tra c ić w ia ry i otu chy, że d o b ra sp ra w a, że sp ra w ie d liw o ść zw ycięży — a z n ią i d la n a sz e g o n a ro d u zacznie się lep sza dola.

T u ta j w ty m k ra ju , g d zie w ielk o d u szn y i sp ra w ie ­ d liw y M o n arch a p o zw o lił n aro d o w i p o lsk ie m u ro zw i­

jać się sw o b o d n ie n a k aż d em p o lu — w szyscy p o ­ w o łan i poszli w sze reg i w ojskow e, a b y z zapałem sp e łn ić o b o w iąz ek . Co p o zo staje czynić nam , k tó rz y zo staliśm y n a sw oich p o ste ru n k a c h ? N a to o d ­ p o w ia d a ją n ajlep iej lis ty p a s te rs k ie w y d a n e przez N ajprz. ks. a rc y b is k u p a lw o w sk ieg o B ilczew sk ieg o , ks. b is k u p a p rz e m y sk ie g o P e lc z a ra i ks. b isk u p a W a łę g ę .

K s. a rc y b isk u p m ięd zy innem i p isze:

U k o c h a n i! Jeszcze n ig d y z ta k cięźkiem , ja k dzisiaj, sercem nie o d z y w a łe m się do W a s. A jestem w tej chw ili rzecznikiem z a p a try w a ń i uczuć w szy­

s tk ic h C zcigodnych B isk u p ó w p o lsk ich w k raju . W o jn a ! W ie ść o niej d o ta rła do k ażdej w ioski, a z a ­ ż ą d ała ofiar z k ażd ej niem al rodzin y . W iele z nich nie w idzi już w śró d sieb ie ojca, m ęża, sy n a. O puścili, co im najdroższe. O p u ścili dom y sw oje, a ja k sły ch ać, o p u ścili je z o fiarną g o to w o śc ią i w poczuciu, że s p ra ­ w ied liw ą je s t w ojna, p o d ję ta przez k a to lic k ie p ań stw o w o b ro n ie k u ltu ry i chrześcijań sk iej zasad y . Ż o łn ie­

rze nasi sp e łn ią swój o b o w iązek . Z aśw iadczą zarazem , że u m iem y b y ć w dzięczni u k o ch a n em u , sp ra w ied liw e m u M on arsze za to, że nam pozw o lił b y ć P o la k a m i.

L o sy w ojny o statec zn ie są w rę k u B o g a . Z rozu­

m ia ła to m a tk a w ieśniacza, k tó ra — ja k na w łasne

w idziałem oczy — b ie g ła za p o ciąg iem unoszącym sy n a na p o le w a lk i i w o ła ła : »Synu, zap o m n iałeś k siążk ę do m odlenia, w eź ją!« W sz y sc y to ro z u m ie­

m y. D la te g o pierw szą p o w in n o ścią naszą, k tó rz y zo­

sta liśm y w dom u, m odlić s ię , po d w o ić b ła g a n ia do P a n a Z astępów , a b y nam naszych u k o c h a n y c h p o ­ w ró c ił zdro w y ch , p e łn y c h ch w ały .

Ż ołnierze nasi m ają p ra w o do czegoś jeszcze w ięcej. M y d łu żn ik am i ta k ż e ich rodzin. N ie je st w naszej m ocy p o w strz y m a ć łez ich dzieci, żon, m a ­ te k . A le z g ło d u żadne z nich p ła k a ć nie pow inno.

O bow iązkiem je st lud zk im i ch rześcijań sk im p o sp ie ­ szyć w szędzie, g d zie trz e b a , z p o m o cą! Ś cieśn ijm y się w w y d a tk a c h naszych do o stateczn y ch g ra n ic , a b y każd y , ja k najw ięcej m ó g ł złożyć ofiary na o łta ­ rzu sp ra w y publiczn ej.

W tej w ielk iej chw ili b ądźm y też w szyscy je- d nem sercem . Z apom nijm y o sp o ra ch , p o ra c h u n k a c h o so b isty c h , stro n n iczy c h . G d zie dw óch lu b trzech jest z g ro m a d z o n y c h w im ię B oże, jeszcze bardziej... gdzie n a ró d c a ły je s t z g ro m a d zo n y , a szu k a je d y n ie s p ra ­ w iedliw ości, ta m B ó g w śró d n ieg o i z nim.

N ajp rz. k s. b isk u p P e lc z a r w sw ym liście p a ­ ste rs k im p o w ia d a :

P o n ie w a ż lo sy n a ro d ó w trz y m a w sw em rę k u O p a trzn o ść B o ża i je d n y c h w yw yższa, a d ru g ic h p o ­ niża, p rz e to m odlić się nam p o trz e b a do P a n a z a stę ­ p ó w o zw ycięstw o n a d n ie p rz y ja c ió łm i i o ry c h ły p o k ó j, m odlić się szczególnie za p rz y czy n ą N ajśw . P a n n y M a ry i K ró lo w e j K o ro n y P o lsk ie j i św ięty ch P a tro n ó w n a ro d u ; a b y zaś m o d litw a nasza b y ła sk u ­ te c z n ą , trz e b a p o rzucić g rz e c h y i całem sercem n a ­ w ró c ić się do B o g a. B ąd źm y ludem św ięty m i B o g u o d d an y m , a B ó g zm iłuje się n ad nam i. C okolw iek- bądż n a stą p i, nie trać cie, N ajm ilsi, ufności w B o g u , cie rp liw o śc i i ro zw ag i, a łzy, k tó re w ojna w yciśnie, ofiarujcie S e rc u Jezu so w em u przez M atk ę B olesną.

L ist p a ste rsk i w y d a ł rów nież N ajprz. ks. b isk u p ta rn o w sk i W a łę g a , zalecając p o zo stały m w k ra ju r o ­ dzinom m o d litw ę do W szech m o cn eg o , b y P ra w d a i P ra w o o d n io sły try u m f.

(4)

wieki.

Powieść historyczna.

IV .

M aciej, k tó re g o p rz ezw isk o b y ło K a w k a , by ł sierż an tem w b ata lio n ie g re n a d y e ró w k ra k o w sk ic h . C hłop b y ł o g ro m n y , m ru k za w o łan y i g n ie w liw y straszn ie. S z e d ł te ra z p rzo d em , p ro w a d z ą c W a lk a za so b ą i p y ta ł:

— J a k cieb ie n a z y w a ją ?

A g d y W a łe k w y m ien ił sw oje nazw isko, p y ta ł znow u sk ą d je st. D o w ie d ziaw szy się, źe ze S try ja , w ioski sąsied n iej, za w o łał:

— I to cieb ie do g re n a d y e ró w k ra k o w sk ic h p rz ezn a czy li? Co ty tam będziesz ro b ił? tam są sam i sw ojacy, c h ło p y z p o d K ra k o w a , P ro sz o w ic i S k al m ierzą.

— M oja to w in a? — o d rz e k ł W a łe k — ta k i p rz ý k a z N a czeln ik a, cóżem ja tu krzyw .

—• P o sp ra w ie d liw o śc i to ś ty nic nie k rz y w — rz e k ł K a w k a — a le żebyś w ied z ia ł co w m ojej sek- cyi p o słu c h b y ć m usi, bo w p y sk i p ie rę , że w dzień w szy stk ie g w iaz d y obaczysz. R o z u m ie sz ?

N ie bard zo się W a łk o w i ta p e rs p e k ty w a u śm ie ­ ch ała, a le nic nie m ó w ił i szed ł za sierż an tem M a­

ciejem , k tó r y stan ąw szy w obo zo w isk u k o s y n ie rk i k ra k o w sk ie j, k rz y k n ą ł sw ym g ru b y m g ło s e m :

— P o d o ficer R ę d z in a , sam tu do m nie!

Z g ro m a d y g re n a d y e ró w , o tacz ając y ch w ielki k o c io ł z w a rząc ą się w nim kaszą, w y su n ą ł się ch ło p n ie w ie lk i, ale k rę p y , z a ro sły ja k n ied źw ie d ź bo się w id ać d aw n o nie s trz y g ł i nie g o lił, i rz e k ł:

— Co ch ceta, p a n ie sierż an cie?

— M asz tu n o w e g o re k ru ta . W e d le p rz y k a z a ­ n ia k a p ita n a dać m u su k m an ę, k o sę, co p o trz e b a , a trzy m a ć g o o stro i w p y sk i bić, ja p rz y k azu ję.

— O w a! — o d ezw ał się na to R z ę d z in a — zara w p y sk i bić. Bez cóż g o b ęd ę b ił? ja k co zaw ini, to ale...

— S łuchać, n ie re zo n o w ać ! — o d rz e k ł K a w k a i za w ró cił, i k ro k ie m ciężkim ru s z y ł z p o w ro te m , g in ą c w ciem n o ściach .

R ę d z in a zajął się g o rliw ie W a łk ie m , w y p y ta ł g o się szczegółow o s k ą d jest, ja k się zow ie, p o p ro ­ w a d ził g o do w ielk iej b ry k i, n a k tó re j b y ł m ag az y n k o sy n ie rsk i, u b r a ł g o w p ię k n ą z b ru n a tn e g o su k n a su k m an ę, w p a s n a b ity ćw ieczkam i, w m a g ie rk ę b ia ­ łą i d a ł m u k o sę do rę k i i o se łk ę do jej ostrzenia.

— B u tó w ci n ie p o trz a — m ó w ił — bo m asz d o b re , choć n ie d łu g o w y trz y m a ją , bo m y tu cięgiem m arsze o d b y w a m y .

U b ra w sz y W a lk a p o p ro w a d z ił g'o do sw ej sek- cyi, g d z ie już kasza się u w a rz y ła i k a ż d y z g ie n a - d y e ró w d o b y w szy d re w n ian ej ły ż k i z poza cholew y u s ia d ł k o ło k o tła do jed zen ia. J e d li oni w olno i sy ­ stem aty cz n ie . T rz y m a ją c w je d n y m rę k u k a w a ł ra z o ­ w e g o chleba, g ry ź li g o , a p o tem k a ż d y po k o le i się ­ g a ł ły ż k ą do k o tła i n iew p rzó d p o w tó rz y ł tę op era- cyą, aż o sta tn i z k o ła sw ą ły ż k ę z k asz ą do u st p o ­ n ió sł. W te d y znow u p ie rw sz y z a czy n a ł i ta k po k o ­ lei, a jed li nic nie m ó w iąc i z w ie lk ą p o w a g ą i n a ­ m aszczeniem . P rz y s ia d ł się do n ich na sam y m końcu i W a łe k , a że b y ł n ieb ard zo g ło d n y , b o n a w e se lisk u B a śk i S ik o rz a n k i, pom im o sm u tk u , że za in n e g o szła ja d ł za dw óch, ile, że w esele b y ło su te, p ieczo n eg o m ięsiw a w b ró d , w ięc n ie b a rd z o ta m o b ja d ł sw ych k a m ra tó w , k tó rz y zrazu do ść k rz y w o n a n ieg o p a ­ trzy li. P o w o li je d n a k za p o zn ał się z nim i i k ie d y le ­ g li na sp o cz y n ek pod g o łe m n ieb em na sło m ie i sia­

nie, k tó re g o całe p ęk i n iew iad o m o sk ą d naznosili, to pod o ficer R ę d z in a , p o cz ął opow iadać, ja k o to oni b ra li a rm a ty p o d R a c ła w ic a m i, ja k sła w n y W o jte k B a rto s , G ło w a ck im przezw any, z g in ą ł pod S zcze­

k o cin am i, a po nim sierż an tem z o sta ł M aciej K a w k a , k tó r y też je st ro d e m z R zęd o w ic , t a k ja k G ło w ack i.

— B y ło n as ta z R z ę d o w ic sześciu g o s p o d a rz y sp ra w ie d liw y c h — m ó w ił R ę d z in a —- ja, W o jte k B a rto s, M aciek K a w k a , Jó zw a S zym czak, S ta c h P a ­ w ło w sk i i K u b a M aślonka, i w szyscy p o g in ę li, o s ta ­ łem ty lk o ja i K a w k a . M a ślo n k a i S zy m czak to jesz­

cze p o d le R a c ła w ic zg in ęli. M aślo n ce k u la c a ły w ierzch g ło w y razem z c z u p ry n ą z d a rła ani zipnął, jen o g o ojciec A n g a ry k rz y ż y k ie m św ięty m p rz e żeg n ał. S zy m cza k a co z W o jtk ie m B a rto se m i Św i- stack im , co tyż je g o sp o d z a rz W a w rze ń czy c , p ie rw si do sk o czy li do h a rm a t, to ja k iś k a n o n ie r przez łe b ta k w y c io rem zdzielił, że z a ra p ad ł. S tę k a ł jeszcze d łu g o , ale p o te m p o m a rł w B o su to w ie . C h ło p b y ł d o b ry i mój kum , jeno lu b ia ł się napijać. Co zaś do B a rto sa , k tó re g o N a cze ln ik za one h a rm a ty , za ra n a p lacu b itw y z ro b ił sierż an tem i c iarach e m , i p rz e z y ­ w ać m u się k a z a ł po śla c h e c k u G ło w ack im , to z nim ta k b y ło .

T u pod o ficer R ę d z in a p o p ra w ił się n a słom ie, u siad ł, żeb y m u ła tw ie j b y ło o p o w iad a ć i ta k m ó w ił:

— S tra sz n a to b y ła b a ta lia p o d S zczekocinam i.

K u le ci ta k le c ia ły ja k n ie p rz y m ie rz a ją c pszczoły, k ie d y w ul dm uchnąć. N asz p u łk o w n ik , p a n K rz y c k i, to jen o g a d a ł: trz y m a ć się c h ło p cy , a o stro ! S ie d z ia ł ci na s ro k a te j k o b y le , k tó r a cięg ie m uszam i strz y g ła i co k u la św iśnie, to ona w ierzg n ie, m alu śk o b ra k o w ało , żeb y p a n K rz y c k i z niej na łe b nie zleciał.

S ta liśw a n a p ra w e m sk rzy d le, a tu n a n a s nik iej w i­

c h e r le c ą p ru s k ie h u za ry . Z iem ia ci ta k d u d n iała, ja k b y g rz m ia ło , a k u rz b y ł ta k i, że nic nie b y ło w i­

dać, je n o p ałasz e błyszczą, a p ió ra u ich czapek, a w szyćko ci czarn e b e s ty e ja k c y g a n y . J a k i ta k i, p rz e ż e g n a ł się i p acierz zm ów ił, b o św a b y li p ew n i, że g d z ie n a m ta o p rz eć się ta k ie j stra śn e j m ocy.

M a rk o tn o się n am zro b iło , że je n e r a ł W o d z ic k i, co cięg ie m z nam i jeszcze od K ra k o w a b y ł, w y sk o cz y ł se na k o n iu n a przo d ek , żeby bez lu n etę... a w iecie w y co to lu n e ta ?

J e d n i w iedzieli, d ru d z y nie w iedzieli, a m ięd zy nim i i W a łe k , w ięc R ę d z in a p o c z ą ł im o b jaśn iać, ale m u to szło ja k o ś n iesp o ro i sam w iedział, że g o nie rozum ieją, w ięc m ach n ą ł r ę k ą i p y ta :

— N a czem to ja sta n ą łe m ?

—- J a k je d n e r a ł W o d z ic k i w y sk o c z y ł n a p rz o ­ d e k i bez lu n e tę p a trz y ł,..

— A no... w a ln y to b y ł je d n e r a ł i z k u żd y m g rz ecz n y , w ięc lu b iliśm y g o b ard zo . W y s k o c z y ł se n a b ia ły m k o n iu i p a trz y , a tu ci g o , b ę c ! O k ru tn a k u la w sam ą g ło w ę tra fia i u ry w a ci m u ją, ja k b y k o są uciął. K o ń p o d nim sk o cz y ł i b ieży k u nam , a tu ci stra sz n e w id o w isk o . K a d łu b przez g ło w y s ie ­ dzi ja k b y nic n a k o n iu i lu n e tę w r ę k u trz y m a a k re w ci z n ieg o b u ch a , ja k z onej fo n ta n n y co św a ją w i­

d zieli w P iń c z o w ie n a ry n k u . A tu h u z a ry p ru sk ie n ib y sm o k i c a rn e le c ą n a n a s i w y ją ja k w ilki. Jez u , Je z u sie n k u ! a p u łk o w n ik K rz y c k i d o b y ł p a ła sz a i k rz y czy : c h ło p c y k o sa m i ty c h h y c ló w bez łb y ! rą b ! siecz! D o p ie ro ci g a lim a ty a , n ie c h P a n Jez u s b ro n i!

Ja , ja k m ię tu w idzita, ja k e m ci m a c h n ą ł bez łe b ja k ie g o ś cz a rn e g o h u za ra, tom g o p rz e c ią ł n a p o ło w ę i k o n io w i łe b o d p a d ł, je n o cielsko, d rg a ło ja k u żmii k iej jej g ło w ę zetniesz.

R ę d z in a aż p o d n ió sł się w za p ale o p o w ia d a n ia i p o k a z y w a ł ja k k o s ą s ie k ł i rą b a ł, a w szy stk ie gre- n a d y e rz y i W a łe k m ięd zy niem i c a łą duszę w słu c h o b ró c ili i p a trz y li n a o p o w ia d a ją c e g o i w zd y ch ali

(5)

N r 3 3 ______________________________________________________________ > R O

i pięście ty lk o ścisk ali. Żeby im te ra z naw inęły się h u z a ry p ru sk ie , to b y z nich ja tk i zro b ili, źe B oże m iło sie rn y !

— A lb o p o d W a rsia w ą . M y g re n a d y e r y k r a ­ k o w sk ie sta liśw a z N a cze ln ik iem pod M ok o to w em . A le to też do tak iej b ó jk i ja k p o d S zczekocinam i nie przy szło , je n o z h a rm a t c iąg ie m strzy lali, aż uszy b o la ły od te g o h u k u . R a z , b aczę sobie, b y ło to ja ­ k o ś p o d w ieczór...

W te m , k ie d y się z a b ie ra ł R ę d z in a do dalszych o p o w ieśc i o sw ych bo jach , zw y cięstw ac h i k lę sk a c h , ro z le g ł się w śró d ciszy nocnej, b o p ra w ie c a ły obóz sp ał, jeno b y ło sły c h a ć św ist w ich ru po rż y sk a c h i c h ra p a n ie k o n i n ie d a le k o stojącej g w a rd y i k onnej, g ru b y , d o n o śn y g ło s s ie rż a n ta K a w k i :

— P o d o fic e r R ę d z in a ! g d zie je s t p odoficer R ę ­ dzina?

A g d y R ę d z in a n a ten k rz y k o d p o w ied z ia ł d a ­ jąc znać g d zie je st. K a w k a ro zk azy w ał.

— M asz w ziąć tw o ją i J a b ło ń s k ie g o sek c y ę i ruszaj z nim i p rz ed k w a te rę p u łk o w n ik a K rz y c k ie g o .

— Cóż to b ęd z ie ? — p y ta R ę d z in a n ieco m a r­

k o tn y , bo sp ać m u się ch ciało i m y ślał, że tej nocy w y g o d n ie się w yw czasuje, a tu m u k aż ą m aszerow ać p rz e d k w a te rę p u łk o w n ik a , B ó g w ie poco. P o w tó ­ rz y ł w ięc sw oje p y ta n ie , n a co K a w k a o d p o w ied z ia ł sw ojem zw y k łe m :

— S łu c h ać, nie rezo n o w ać. D ow iesz się ja k b ę­

dzie czas. R u sz a j n a ty c h m ia st.

A le n a ty c h m ia s t nie d ało się to zrobić. L udzie się już p o sp ali, s p a ł i p odoficer Ja b ło ń sk i, k tó re g o led w ie zd o łan o o d sz u k a ć ; dużo czasu u p ły n ę ło , nim się o b ie sek c y e, ludzi d w u d z ie stu k ilk u , a m iędzy nim i i W a łe k K ło n ic a , z e b ra ły . Z iew ając, stęk ając, dzw oniąc zębam i od zim na, bo noc już b y ła późna i w ich e r p ó łnocny, p rz e n ik liw y d ąć nie p rz e sta w a ł, ruszono p o d k o m e n d ę R ę d z in y do k w a te ry p u łk o ­ w n ik a K rz y c k ie g o . K w a te ra ta m ieściła się w tej sam ej ch a łu p ie n a k ońcu m iasta, w k tó re j W a łe k u jrz a ł po raz p ierw szy k a p ita n a L u k e i sierż an ta M acieja. G d y o b ie s e k c y e g re n a d y e ró w tu p rz y szły z a sta ły już dw ie k o m p a n ie z p u łk u trz e c ie g o je n e r a ła C zap sk ieg o , sto ją c e z b ro n ią u n o g i, na p ó ł u k ry te w ciem n o śc ia ch nocy, ty lk o z o k ie n k a o św ietlo n eg o ch a łu p y , ś liz g a ły się n ik łe b la sk i po ich czapkach, g u z ik a c h i bro n i. N ieco dalej s ta ło p rz y k o n ia c h mo że ze d w u d z ie stu ludzi z k a w a le ry i n aro d o w ej z p u ł k u A c h m a to w ic za. W ś r ó d całej tej g ro m a d y ludzi i koni, p a n o w a ło se n n e m ilc zen ie; ludzie n a p ó ł d rz em ali lu b też tu lili się w płaszcze p rz ed zim nem , b o n a tem m iejscu, niczem n ie o sło n io n e m w ia tr h u ­ la ł sw o b o d n ie i m ro z ił w szystkich.

R ę d z in a , p rzy szed łszy ze sw ojem i, z a p y ta ł k o ­ g o ś ze znajom ych sobie z p u łk u je n e ra ła C zapskiego.

— Co to b ęd z ie ? poco n as tu z e b ra li?

— N ie w iem — o d rz e k ł z a p y ta n y — p o n o p ó j­

dziem y na re k o n e sa n s.

— A gdzież p u łk o w n ik K rz y c k i?

— W m iastecz k u . M ów ią, że w szyscy je n e r a ło ­ w ie ra d z ą coś z N a czeln ik iem .

— B r r r ! zim no! — zak o ń czy ł tę rozm ow ę R ę ­ dzina.

Z d o m k u w y sz e d ł k a p ita n L u k e , w płaszczu i p rz e c h a d z a ł się w m ilczeniu po g a n k u , ćm iąc k r ó tk ą

fajeczkę. '

W a łe k sły sz a ł rozm ow ę R ę d z in y z żołnierzem , a le n ie ro z u m ie ją c co zn aczy w yraz re k o n e sa n s, n ie m ó g ł p o jąć po co tu taj ty lu lu d zi sp ęd zo n o i d lacz e­

g o k a p ita n L u k e zam iast spać, p rz e c h a d z a się po g a n k u d o m u i n a co czeka. S e rc e m u je d n a k m ó­

w iło , że coś b ęd zie z te g o , m oże b itw a , i tro c h ę go stra c h p rz ejm o w ał. N oc p o n u ra , ciem na i w ietrzn a,

l - A<-_________________________________________________ 51 5

n iep ew n o ść oczekiw ania, zim no, w ich er w yjący żało- śliw ie, w szy stk o to o d d ziały w a ło na n ieg o i mimo- w oli d y g o ta ł cały. S to ją c y o b o k n ie g o k o sy n ie r, c h ło p a k m łody, P ie trk ie m zw any, n iecie rp liw ie prze- s tę p o w a ł z n o g i na n o g ę i m ru cz ał coś pod nosem .

— G dzie m y p ó jd ziew a ? — s p y ta ł W a łe k — co to g a d a ł te n ż o łn ierz?

— N a re k o n esan s.

— T o n ib y co ? n a b itw ę?

— T o nie c a łe w ojsko pójd zie?

— N a re k o n esan s ca łe w ojsko n ie chodzi.

N ie w iele z teg o w szy stk ieg o W a łe k zrozum iał, ale n ie b y ło czasu na rozm ow ę dalszą, bo n ad szed ł p u łk o w n ik K rz y c k i i g ło se m donośnym m ó w ił:

— K a p ita n ie L u k e, pójdziesz mi w aćp an z ty m i ludźm i do K o ry tn ic y i zasięg n iesz ję z y k a , ro zkazuję!

M asz ero w a ć p a n k a p ita n m asz n a K łoczów , g d z ie p o d o b n o k o za k i się p o k az ali, i ju tro o dziesiątej g o ­ dzinie najpóźniej, żeb y ś m i p an k a p ita n b y ł z p o w ro ­ te m . W m arszu zach o w y w ać m asz o stro żn o ść i b a ­ czność ja k w obliczu n ie p rz y ja c ie la . J ę z y k a żebyś m i w aćp an konieczn ie p rz y w ió zł. T a k i je s t o rd y n a n s N a czeln ik a. N iech p a n a k a p ita n a P a n B ó g p row adzi i a b y ś szczęśliw ie i cało w ró c ił. D o w idzenia !

T o rz e k łsz y s k ło n ił się po w o jsk o w em u i szybko się o d d alił.

— O la b o g a ! — p o m y ślał sobie W a łe k —- do K o ry tn ic y , a tam przecież są kozaki. M o rd k a z Ż e­

lech o w a g a d a ł, że b u m istrz a n a ry n k u b a to ż k a m i obili i w szy ćk ie p ie rz y n y żydom p o p ru li. T o n a k o ­ zaków m am y iść? ano, raz kozie śm ierć, co będzie to b ęd zie !

Zjaw ił się też sie rż a n t M aciej K a w k a w e w ście­

k łe j czapie na g ło w ie, z k o są w rę k u i g a d a ł k o s y ­ n iero m :

— U szy do g ó ry , b o p y sk i b ę d ą w ro b o c ie . W K ło cz o w ie n ap ijem y się g o rz a lin y i b ęd zie nam raźn iej. B r r r ! psie zim no.

A le już k a p ita n L u k e siad ł n a k o n ia, k tó re g o k a z a ł so b ie p o d ać i k o m e n d e ro w a ł b y k a w a le rz y śc i z k a w a le ry i n aro d o w ej ru sz y li przo d em . Za nim i z a ­ ra z p o szed ł M aciej K a w k a z g re n a d y e ra m i k ra k o w - sk ie m i, a po n ich d o p ie ro k o m p a n ie p ie c h o ty z p u ł­

k u je n e ra ła C zapskiego. W s z y s tk ie g o b y ło m oże ze trz y s tu ludzi.

D o p ó k i szli p rzez obóz, sze ro k o ro z ło ż o n y o k o ­ ło O krzei, b y ło jeszcze ja k o ta k o w idno od o g n isk o b o zow ych, tu i ow dzie już g a sn ą c y c h co p ra w d a , ale zaw sze b la sk rzu cający ch . Za obozem o g a r n ę ła ich noc ta k a ciem na, że n a dw a k ro k i p rz e d so b ą nic nie b y ło w idać. W ic h e r w y ł p rz era źliw ie i zim no do k u cz liw e p rz e n ik a ło w szy stk ich do kości. K a p ita n L u k e jeździł c ią g le od p o c z ą tk u k o lu m n y do jej k o ń ­ ca i n a p o m in a ł b y się trzy m a n o k u p y , bo lę k a ł się, żeb y w ciem ności nie ro z e rw a ły się szereg i. M asze­

ro w a n o dość szybko, a że d ro g a b y ła p iaszczy sta i m ęcząca, w ięc lu d zie p rę d k o się ro z g rz a li i m niej sm u tn ie n a tę w y p ra w ę p a trz y li. K o ło p ó łn o c y w ia tr u s ta ł i n iebo się z ch m u r oczyściło, ta k , że g w iazd y w id ać b y ło i jaśn iej sta ło n a św iecie i w ziął p rz y ­ m ro ze k . D o b ito się też n ieb aw em do K ło c z o w a , wsi dużej i zam ożnej n ieg d y ś, te ra z p rz ed staw iając ej obraz stra sz liw e g o zniszczenia. W sz y s tk ie c h a łu p y w iejskie i d w ó r b y ły sp alo n e i g ło w n ie tu i ow dzie jeszcze tla ły i ciężk ie cu ch n ące d y m y u n o siły się len iw ie p o n a d w sią. Żywej duszy w niej n ie było, ty lk o n a ­ tk n ię to się n a w p ó ł sp alo n e zw ło k i k o b ie ty , i m n ó ­ stw o psów i k o tó w p o m o rd o w a n y c h ! G dzieś je d n a k p sisk o ja k ie ś o calało , bo w yło p o n u ro , a w śró d ciszy nocnej p o sę p n e to w y c ie ro z le g a ło się d o k o ła i j a ­ k ą ś sm ętn o ść b u d ziło . Z atrzy m an o się tu n a chw ilę, a sie rż a n t M aciej K a w k a g a d a ł do sw o ic h :

(6)

»R O L A« N r 3 3

— M y ślałem , że się n a p ije w a w K ło cz o w ie g o ­ rz a łk i, b o p a li się tu taj, ale te zbóje, w idzę, do cn a w szy stk o zniszczyły.

S ta n o w śró d d y m iący ch zgliszczy, w słu ch iw a n o się w p o n u re w ycie psa, a k a p ita n L u k e , n a k a z a ł w ie lk ą cichość i g d zieś k a w a le rz y stó w w ysłał na zw iady, a do żo łn ierzy p u łk u je n e r a ła C zap sk ieg o g a d a ł :

— O bejrzeć sk a łk i, p o d sy p a ć p ro c h u n a p a n e w ­ k i i b y ć na g o to w o ści.

W dręczącym n iep o k o ju , w szyscy m ając n a tę ż o ­ n y słuch, sta li na d ro d z e w śró d ty ch ru in i zniszczenia, m oże ze d w a pacierze, g d y n a g le ro z le g ł się te n te n t k o n i i p rz ed k a p ita n a L u k e k a w a le rz y śc i n aro d o w i p rz y p ro w a d z ili ja k ie g o ś d y g o c ą c e g o ze stra c h u człe czynę.

— Z naleźliśm y g o — m ów ili — w a łę sające g o się k o ło s p a lo n e g o dw oru.

P rz y n ik ły m b la s k u g w iazd i g o re ją c y c h g ło ­ w ni sp alo n ej w si, w id ać b y ło te g o człow ieka, z g o łą, ro z w ich rz o n ą g ło w ą , w św itce p arcian ej i w jed n y m bu cie n a nodze. S ta ł i g ło śn o zębam i d zw o n ił z zim na i ze strac h u ,

— K to ś ty ? — s p y ta ł g n ie w n ie k a p ita n L uke.

— Ja... ja., w ielm ożny p anie., ja je ste m k a r b o ­ w y tu tejszy .

— Coś ta m ro b ił k o ło d w o ru ?

— K o le d w o ru ? k o le d w o ru , ja n ic n ie robiłem ...

— J a k to ? p rzecie cię tam znalezio n o ?

— N ie k o le dw oru... nie w ielm o żn y panie... ale k o le czw oraków .

O d z y sk a ł tro c h ę p rz y to m n o ści, p rz e s ta ł dzw o­

nić zębam i i m ów ił, że m ieszk ał w czw o rak a ch , a w i­

dząc, że k o za k ó w już n iem a w e wsi, p rz e m k n ą ł się z la su są sie d n ie g o , żeby zobaczyć, czy z je g o d o ­ b y tk u co nie ocalało.

— A g d zież ludzie są ze w si?

— W sz y sc y w ielm o żn y p a n ie z d u szą uciek li do la su p rz ed kozakam i.

— D a w n o tu b y li k o zacy?

— Co m a b y ć daw n o ? Z ara n a odw ieczerz w pa d ła ich straszn a c h m a ra i nuż lu d zi zabijać, bydło, św in iak i, k u r y i g ęsi rzezać, c h a łu p y r a b o w a ć .. k to m ó g ł to u c ie k a ł z d u sz ą , a i ta k p o n o zabili k ilk a k o b ie t.

— A dziedzic g d zie je s t?

— E j, dziedzic jeszcze p rz ed w cz o raj s tą d uciekli, sły szę do R y k .

— A k tó ż z o sta ł w e wsi ?

— A n o któż, okum on, ja, g o sp o d y n i...

— G dzie oni s ą ?

— G dzie s ą ? an o w lesie. O k u m o n a b a to g a m i ta k sp ra li, że m u o k u m o n o w a k o m a ro w e m sadłem p le c y sm a ru je w bo ru .

— D użo b y ło tu k o z a k ó w ?

— S tr a ś n a m oc.

— Ilu ż n a p rz y k ła d ?

— Czy ja w iem , m oże stu, m oże ty sią c . R o z ­ le c ia ło się to p siarstw o po ca lu sie ń k ie j wsi i nuż be- re w e ry e w y p ra w ia ć . J a im się tu w ielm ożny p a ­ n ie n ie p rz y p a try w a łe m , je n o ch y ciw szy Ja c u sia p o d p a c h ę , k rz y k n ą łe m na m oją k o b ie tę : u c ie k a jw a do b o r u ! I P a n Je z u s d a ł, że nas n ie o b ac zy li i w b o ru się sch o w aliśm y . A te r a p rz y szed łem o b aczyć w ed le m eg o d o b y tk u , k iej m ię żołnierze w ielm o żn eg o jed n e- ra ła ca p n ęli. A le ja ta nic k rz y w n ie je ste m .

— D aw n o k o za cy stą d w yszli ?

— Co m a b y ć daw no. N ie d a w n o .

— N o p rz ecie, k ie d y ?

— M usi, baczę, z g o d zin ę będzie, a m oże m niej, czy ja wiem ...

— W k tó r ą stro n ę poszli?

— A w k tó rą ż b y ? do K o ry tn ic y .

— N a p ew n o to w iesz?

— Ju ścić w ie lm o ż n y panie, p rz y sią d z b y m nie p rz y sią g ł, ale g a d a ła o k u m o n o w a w b o ru , k iej p r z y ­ w le k ła się ze sw oim m ężem , k tó re g o k o zak i stra śn ie sp ra li, ż e ję c z a ł, aż m a rk o tn o b y ło słu ch ać , że już k o za k i p o szli do K o ry tn ic y . J a też co ro b ią c y , rzek ę do m ojej k o b ie ty : k iej ta k , to sk ik n ę do czw o rak ó w ob aczy ć w ele d o b y tk u , ale cóż... nic nie zastałem , jen o sp a le n iz n ę . O ! nieszczęście i ty ło .

N ic w ięcej się od n ieg o do w ied zieć n ie m ożna b y ło . C hłop b y ł n ie ro z g a rn ię ty i o p rz y to m n iaw sz y a p rz y sz e d łsz y do sieb ie o d stra c h u , w idząc, że m u nie g ro z i ż a d n e n ieb ez p iecz eń stw o , m y śla ł ty lk o o sw oim d o b y tk u i u ż a la ł się n a nieszczęście, ja k ie g o n ieza słu źen ie sp o tk a ło .

— M iałem ci w ielm ożny p an ie — g a d a ł — kro- w in ę g o d n ą , p ó ł g a r n c a m le k a d aw ała, m iałem św i n ia k a , g ro c h u trz y k o rc e , k a p u s ty d w ie b eczk i i in ­ n e g o d o b y tk u , P a n J e z u s d a ł a tu w szyćko p rz e p a ­ dło. P rz y ń d z ie człekow i z k o b ie tą i d ziec iak iem z g ło d u bez zim ę um rzeć! I za co ? com ja k o m u k rz y w ?

K a p ita n L u k e k a z a ł g o k a w a le rz y sto m odpuścić, a sp ra w iw szy i p o leciw sz y im b aczn o ść i cichość, w y ru sz y ł dalej. P rz e su n ię to się p rzez tle ją c ą jeszcze cią g le w ieś, w śró d cu c h n ące g o dym u, p o ty k a ją c się co chw ila, to o p o trz a s k a n e sp rz ę ty , to o z a b ite psy.

P ie rz e w y p ru te z p ie rz y n i p o d u sze k u n o siło się d o ­ k o ła n ib y p ła tk i śn ieg u , a pies, g d z ie ś n a zgliszczach ja k ie g o ś d o m o stw a w y ł n ie u sta n n ie , ja k b y się s k a r ­ żył tem u sp o k o jn e m u , g w iaź d zistem u n ie b u na to zniszczenie i n a tę ru in ę . N a k o ń c u wsi, na o g o rz a ­ łej b e lc e sp a lo n e g o do m u w isiał n a sz n u rk u tr u p j a ­ k ie g o ś cz ło w ie k a i c h w ia ł się ja k b ia łe w idm o za n a j­

lżejszym p o d m u ch em w ia tru .

W sz y stk o to p rz y g n ę b ia ją c o o d d z ia ła ło na żo ł­

n ierzy , w w ielu je d n a k o b u d ziło d zik ą ch ęć zem sty.

— N o ! — m ru c z a ł sie rż a n t M aciej K a w k a — te r a ch ło p cy n ik o m u n ie d aw ać p a rd o n u , jen o k o są bez łe b , ch o ć b y m o le sto w a ł i k lą ł się n a w szy stk o . A szelm y, a ra k a rz e , ty le n ie w in n y c h dusz zatracić.

Ż eb y w as!...

A le k a p ita n L u k e, k tó ry te ra z c ią g le je c h a ł tuż k o ło k o s y n ie rk i k ra k o w sk ie j, u sły sz a ł ro z m o w ę i g r o ­ źnie k rz y k n ą ł.

— M ilczenie ta m ! a k to b ęd zie g a d a ł te g o ja k p sa ob w iesić k ażę!

W ię c m roczne, p o n u re m ilczenie zap an o w ało w sz e re g a c h i s ły c h a ć b y ło ty lk o sk rz y p ie n ie p iask u p o d n o g a m i ludzi i koni. W sz y sc y w y szed łszy za w ieś, raźn iej o d e tc h n ę li św ieżem , rzeźkiem pow ietrzem pól, b o w e wsi c u c h n ący dym d ła w ił p iersi, a s tr a ­ szny o b ra z zniszczenia c ic h e j, d o sta tn ie j, p rz ed ch w ilą sied zib y lud zk iej, p rz y g n ę b ia ją c o o d d z ia ły w a ł n a żołnierzy.

T a k p o su w an o się n a p rz ó d przez ja k iś czas, do ść d łu g i, bo W a łe k sp o jrza w szy n a n iebo w idział, że W ie lk i w óz d o b rz e p rz e c h y lił się k u p ó łn o cy , g d y w d ali u jrza n o coś czern ieją ceg o , a w śró d tej c z -r- ności, św ie c iły o k n a n ib y oczy ja k ie g o ś zw ierza. K a ­ p ita n L u k e p a trz y ł, p a trz y ł, a n a k o n ie c z a p y ta ł:

— Czy n iem a tu k o g o , co b y zn a ł te s tro n y ? W ię c W a łe k K ło n ic a w y su n ą ł się i rz e k ł:

— J a , p a n ie k a p ita n ie .

— Co to ta m ta k się św ieci?

— T o p ew n ik iem k arczm a. C zerw ona karczm a, jak ją p rz ezy w ają. S iedzi tam w n iej p ac h ciarz M osiek.

— A d a le k o jeszcze do K o ry tn ic y ?

— B ęd zie m ilka.

T e d y k a p ita n k a z a ł sta n ą ć i w y s ła ł p rz o d em k ilk u k a w a le rz y stó w ku C zarw onej karczm ie.

(C ią g d a ls z y n a s t ą p i ł .

(7)

N r 3 3 >R O L A«

O d R e d a k c y i '

Z p o w o d u tru dn ości, w yw ołanych w ojną, zm u sze n i je ste śm y n a czas p e w ie n z m n ie j­

szyć objętość »R oli«, d ru k u ją c p rzed ew szy- stkiem w ia d o m o ści o rozpoczyn ających się w ojnach, które w p ie rw szy m r z ę d z ie z a jm u ją w c h w ili obecnej u w agę całego św ia ta .

Odezwa do rolników.

P re z e s T o w a rz y stw a ro ln ic z e g o k ra k o w sk ie g o Zdzisław h r. T a rn o w sk i o g ła sz a odezw ę do rolników , z k tó re j p rz y ta cza m y g łó w n e u stęp y .

T w a rd y lecz k o n ie c z n y i z c a łą g o to w o śc ią s p e ł­

n ian y o b o w iąz ek o b ro n y p a ń stw a w y rw a ł z p o śró d ro ln icz y ch sz e re g ó w n ajdzielniejszą część, p o w o łu jąc ją pod b ro ń w chw ili najw ażn iejszy ch ro b ó t roln y ch . N a jtęż -ze i n ajzdrow sze je d n o s tk i p o rz u c iły zagon, b y sta n ą ć w szyku b o jo w y m . W a lc z y ć b ę d ą w o b ro ­ nie p a ń stw a , w k tó re m żyjem y , w alczyć b ę d ą dla zd o b y c ia lepszej p rz y szło ści d la n as P o la k ó w .

Je d n a k ż e p ra w ie k a ż d em u z odch o d zący ch na bój za ciem n iała tę d alszą p rz y szło ść cięż k a tro s k a o lo s ty c h najb liższy ch , k tó rz y w dom u zostali i o los g o s p o d a rstw z d a n y c h rę k o m m niej sp ra w n y m i m niej licznym . N a p o zo stały c h s p a d a p rz e to zd w o jo n y o b o ­ w iązek za stą p ić u b y ły c h i sp e łn ić z w y k łe sw oje za­

d anie. W tak iej chw ili nie p o ra n a ro z p acz an ie lu b opuszczenie rą k .

P rz e d e w sz y stk ie m trz e b a u k o ń czy ć ro zp o częte żniw a, u c h ro n ić od z m a rn o w a n ia k a ż d e ziarnko, b y nie z a b ra k ło c h leb a an i nam , an i ty m , k tó rz y walczą.

D zięki B o g u u ro d z aje m am y niezłe, p o g o d a sprzyja.

N ie opuszczajm y p rz eto rą k , lecz nie tra c ą c chw ili, ru szajm y , k to ty lk o m oże, w p o le do p ra c y ! R ę c e k o b ie t i m ło d zieży m uszą z a stą p ić k rz e p k o ść ra m io n m ęsk ich . W ca ły m k ra ju p o w in n i św iatlejsi ro ln ic y zo rg an izo w a ć się dla d o k ończeni a zb io ru i w y k o n a n ia siew ów w d ro d z e so lid a rn e j sam o p o m o cy . D la o k o licy K ra k o w a o rg a n iz u je T o w a rzy stw o rolnicze o d d z ia ły ro bocze d la zu ż y tk o w a n ia zdolności do p r a ­ cy osób bez za ję cia: to sam o dziać się m oże i p o ­ w in n o w ca ły m k ra ju . B r a k in w e n ta rz a ro b o czeg o n ależy w ypełnić, u ż y w ając do ro b o ty ch o ćb y sztu k h o d o w la n y c h . W te n sam sp o só b należy p o stą p ić p rz y u p ra w ie i siew ach jesien n y c h , o d k tó ry c h zale­

ży d o s ta te k c h le b a na r o k p rz y szły . P a m ię ta jm y , że ta p ra c a je s t k o n iecz n ą i d o n io s łą , ja k sam a w alka, że w d o statec zn em z a o p a trz e n iu w żyw n o ść ta k k raju , ja k i a rm ii leży p o ło w a zw ycięstw a.

W a ż n ą n iezm iern ie je s t o c h ro n a in w e n ta rz a n ie ­ z b ę d n e g o do p ro d u k c y i ro ln ej i h o d o w la n e j. U staw a o św iad czen iach w o jen n y c h i ro z p o rzą d zen ie w y k o ­ naw cze do niej w y d a n e p rz ew id u je o ch ro n ę m ate- r y a łu h o d o w la n e g o .

R ó w n o le g le z ty m i za b ie g am i g o sp o d arczy m i zachodzi p o trz e b a p o m o cy m o raln ej. I tu o tw ie ra się sz e ro k ie p o le d ziała n ia d la św iatlejszy c h czy n n ik ó w w iejskich, t. j. d w o ru , p leb an ii, p o w a żn iejszy ch g o ­ s p o d a rz y i szk o ły . Z w raca m y się zatem p rz ed ew sz y ­ stk ie m do n ich z g o rą c y m ap e le m , a zarazem i p rz y ­ p o m n ien iem , że m ało d u szn o ścią b y ło b y — n ie m ów ię tu ta j o c h o ry c h — w tej k ry ty c z n e j chw ili opuszczać p o s te ru n e k i bacząc ty lk o n a w ła sn e b ezp ieczeństw o, ch ro n ić się czy to za g ra n ic ę , czy to do m iejsc b e z ­ p iecz n iejszy ch , p o zo staw ia jąc w ła sn ą siedzibę i lu ­

d ność sąsied n ią sw o jem u losow i. N iech w ięc dw ór, p leb an ia , św iatlejsi g o sp o d a rz e i szk o ła w iejska b ę ­ dzie d la w si p o lsk iej n ie ty lk o p rz y k ła d e m żyw ym , co i ja k czynić n ależ y , lecz n iech b ęd z ie jej d o ia d c ą i p o cieszy cielem , le k a rz e m i p rz ew o d n ik iem , niech k rzep i, p ro s tu je i idzie n a czele.

Z w rócić jeszcze trz e b a u w a g ę n a jed en sm u tn y objaw , k tó ry się m usi s p o tk a ć ze stan o w czem p o tę ­ p ien iem ze s tro n y k aż d eg o d o b rze m y ślą c e g o P o la k a - ro ln ik a . M am y tu na m yśli o w ą nieuczciw ą i n ie su ­ m ie n n ą s p e k u la c y ę , k tó ra k o rz y sta ją c z chw ilow ego za m ę tu i o g ó ln e g o ro z g o rą c z k o w a n ia , p o d b ija s z tu ­ cznie c e n y a r ty k u łó w żyw ności, cią g n ą c w te n sp o ­ sób n a d m ie rn e zy sk i.

C eny ogłoszone, ja k o m a k sy m a ln e n a p o d staw ie u sta w y o św iad c zen iac h w o jen n y ch , dają k ażdem u ro ln ik o w i m ożność sp rz ed aż y jeg o p ro d u k tó w z g o ­ dziw ym zyskiem . Ze s tro n y S y n d y k a tu R o ln iczeg o w K ra k o w ie , k tó r y z c a łą g o to w o śc ią ofiarow ał swoje p o śre d n ic tw o , m a k o m ite t T o w a rz y stw a rolniczeg o g w a ra n c y ę , że S y n d y k a t za zw yczajną p ro w izy ą za- p o śre d n ic z y w sp rz ed aż y zboża na p o trz e b y c. i k.

w o jsk a oraz z a o p a trz e n iu m iast.

U fa jąc, że p o w a g a chw ili, ja k ą p rzeżyw a nasze sp o łecz eń stw o , sk u p i u siło w a n ia w szystkich ro ln ik ó w do w sp ó ln eg o i s o lid a rn e g o sp e łn ie n ia ciężk ich obo w iązków w k ie ru n k u ta k w y tk n ię ty m i żyw iąc n a ­ dzieję, że g ro ź n a teraźn iejszo ść je s t w stęp em do l e ­ pszej przyszło ści, koń czę ży czen iem : N iech B ó g d o ­ d aje n am s ił i p o m o cy do w y trw a n ia ! M y czyńm y co do n as n ależy, a przyszłość w rę k u Je g o .

O u rato w an ie zbiorów.

K ie ro w n ic tw o k ra k o w sk ic h d ru ż y n sk a u to w y c h o g ła sz a n a stę p u ją c e w ezw an ie :

W czasie w ojny r ą k do p ra c y b ra k . S ilniejsi, s ta rs i p o w o ła n i p o d b ro ń ; za stą p ić ich trz e b a . W tej c h w ili u ra to w a ć n ależ y zb io ry ro ln e, k tó re są obfite i od g ło d u zabezpieczają k ra j, b y le je ukończyć w p o ­ rę. P o z o sta łe w e w siach o p u sto szały ch k o b ie ty i d z ie ­ ci p o trz e b u ją o p iek i, pom o cy , sp o k o jn e g o o p a rc ia 0 ludzi św iad o m y ch cięż k ieg o położenia, ale n ie o p u ­ szczających rą k , lecz ra źn o b io rą c y c h się do pracy . Z abezp ieczen ie tej lu d n o ści od n ieu zasad n io n ej trw o ­ g i, o d w y z y sk u n iesu m ien n eg o , od n ie o p a trz n e g o o d ­ d a w a n ia się bezczynności je s t pierw szym obow iązkiem n a ro d o w y m . W re sz c ie n ieb aw em p o w ra cają cy z po la w a lk i ra n n i b ę d ą ró w n ież p o trze b o w ali pom ocy, do k tó re j n ig d y zadużo ch ę tn y c h i u m ie ję tn y c h rą k nie będzie.

Z u p o w a żn ien ia p. d e le g a ta n am iestn ik a, a pod o p ie k ą p. p re z y d e n ta m iasta o rg a n iz u ją k ra k o w sk ie d ru ż y n y sk a u to w e tę p ra c ę i sam e b io rą w niej udział, p o sia d a ją c zap ew n ien ie, że żad n y ch w niej p rzeszk ó d n ie doznają. Z ap ew n ien ie to i o p ie k a w ładz pow inny w y starczy ć , b y u sp o k o ić ro d z ic ó w co do bezpieczeń­

s tw a ich synów w sz e re g a c h sk a u to w y c h zajętych.

J e d n a k sk a u tó w sam y ch z pow o d u w a k a c y i i u tr u ­ d nionych śro d k ó w k o m u n ik a c y jn y c h za m ało, by p o ­ dołać tem u ta k w ażn em u zadaniu.

M am y nadzieję, że czasy, k tó r e p rzeżyw am y, w znacznie liczniejszych sercac h m łodzieży obudzą u cz u cia o b y w a te lsk ie i p o p c h n ą ją do naszych sz e re ­ g ó w . S łu ż b a sk a u to w a dziś ciężka, a le zaszczytna.

D o niej w zy w am y ca łą m łodzież m ęsk ą z K ra k o w a 1 najbliższej o k o licy w w ie k u 14 do 18 lat, a z p o ­ m ięd zy starszy ch , do la t 22 ty ch , k tó rz y są w olni od o b o w iąz k ó w broni.

(8)

»R O L A« N r 33

N iniejsza o d ezw a b u d zi o tu ch ę, ie n ie ty lk o w p o w iec ie k ra k o w sk im , ale w szędzie w k ra ju d z ie l­

ni sk au c i en e rg iczn ie d o p o m o g ą do u ra to w a n ia zbio rów .

O ż n i w a i u p r a w ę r o li.

U rz ę d o w a g a z e ta w ie d e ń sk a o g ła sz a ro z p o rz ą ­ d zenie c e sa rsk ie w sp ra w ie k o n iecz n y ch zarząd zeń celem zapew nierda p ra c o k o ło żniw i u p ra w y pól.

R o z p o rz ą d z e n ie c e sarsk ie m a n a celu zap ew n ić u s ta ­ w o w ą p o d staw ę o rg a n iz acy o m , k tó re b y w zastęp stw ie p o w o ła n y c h do w o jsk a ro ln ik ó w z e b ra ły plo n y a p o tem u p ra w iły i za sia ły rolę. J e s t to ko n ieczn e w in te re sie z a o p a try w a n ia w żyw ność i a rm ii i l u ­ dności. O rg a n iz a c y e te b ę d ą o p a rte na zasadzie d o ­ b ro w o ln y c h , w razie p o trz e b y je d n a k rów nież i p rz y ­ m usow ych św iad czeń .

Wojna europejska.

P ie rw sz y ty d z ie ń b ieżą ceg o m iesiąca b ęd zie przez d ziesią tk i la t i w iek i p a m ię tn y w d ziejach E u ro p y . W dniach ty c h bo w iem w szy stk ie (z w y ją tk ie m W ło c h ) w iększe p a ń stw a E u ro p y w y p o w ie d z ia ły sob ie w ojnę.

P o w y p o w ie d zen iu w o jn y S e rb ii p rzez A u s tro -W ę g ry , w p a rę dn i N iem cy w y p o w ie d z ia ły w ojnę R o s y i, n a ­ s tę p n ie z e rw a ły sto su n k i d y p lo m a ty c z n e z F ra n c y ą i z B e lg ią i zn alazły się z te m i p a ń stw a m i w stan ie w o jen n y m . P o w k ro c z e n iu w ojsk n iem ieck ich n a zie­

m ię b e lg ijs k ą , k tó r ę d y p rz e c h o d z ą do g ra n ic y fran cuskiej, n a ty c h m ia st A n g lia w y p o w ie d z ia ła w ojnę N iem com , w reszcie d n ia 6 b. m. A u s tr o - W ę g r y w y ­ p o w ie d z ia ły w ojnę R o s y i. W y p o w ie d z e n ie w ojny N iem com przez m a łą S e rb ię n a stą p iło w k o ń c u dla te g o , a b y n iem ieck i po seł, k tó r y p a trz y ł n a to co się w k ra ju ty m dzieje, o p u ś c ił S e rb ię . Z C zarn o g ó rą, k ra ik ie m p o b ra ty m c z y m S e rb ii z e rw a ła też nasza m o ­ n a rc h ia sto s u n k i d y p lo m a ty c z n e i z n a la zła się w sta n ie w ojennym . C zarn o g ó ra b ęd z ie p o m a g a ć S erb ii.

P oniżej, w sz e re g u zw ięzły ch w iad o m o ści, p o ­ d ajem y p rz e g lą d najw ażn iejszy ch z d a rze ń z ro z p o ­ czynającej się w ojny.

Ogólny obraz walk w Europie.

Co d n ia p rz y b y w a ją w iad o m o ści o ró ż n y ch wal k a c h na te re n a c h w ojny. W p ierw szy ch d n ia c h t y ­ g o d n ia ta k się w a lk i te p rz e d s ta w ia ły :

A rm ia a u stro -w ę g ie rsk a ro z p o c z ę ła a k c y ę zacze­

p n ą (ofenzyw ę) na całej lin ii : w g u b e rn ii k ie le c k ie j za ję ła M iechów po w alce, w k tó re j czy n n y u d ział w zięli strz e lc y ; w e w sch o d n iej G a licy i w y p a rła R o - sy an ze w szy stk ich s ta c y i g ra n ic z n y c h , p o ło ż o n y c h n a g łó w n y c h szlak a ch k o lejo w y ch , w io d ą c y c h od g ra n ic y w g łą b R o s y i. W szędzie zd o łan o zap o b ied z w ta rg n ię c iu w o jsk ro s y jsk ic h n a te ry to ry u m g a lic y j­

skie, ty lk o p o d Z ałoźcam i k o za cy z a p u śc ili się k ilk a k ilo m e tró w w g łą b k ra ju — co ato li p rz y p ła c ili s tra tą d w ó c h za b ity c h i je d n e g o ra n n e g o .

Z d ru g ie g o te re n u w o jn y n a p o łu d n iu m o n a r ­ chii n ad e szła w iad o m o ść o z a b ra n iu trzech han d lo w y ch s ta tk ó w se rb sk ic h ze znacznym ład u n k iem .

Ż yw o ro z w ija się o fen zy w a n iem ieck a. Z w y c ię­

stw o o d n iesio n e przez a rm ię n ie m ie c k ą w B e lg ii przez zajęcie L e o d y u m p rz e d sta w ia się w św ie tle n o ­ w szych depesz, ja k o d a le k o znaczniejsze, niż s ą d z o ­ no z p ie rw sz y c h w ieści. Czy a rm ia b e lg ijs k a po tem n ie p o w o d z e n iu staw i jeszcze o p ó r pod N a m u r, czy też z a trz y m a się d o p ie ro w śró d p otężnych w a ro w n i A n tw e rp ii, tru d n o przew idzieć.

R ó w n o c z e śn ie ro z p o czę ła się o fenzyw a n ie m ie ­ ck a na m orzu. P o d su n ię c ie się ze sta tk ie m m inow ym p o d sam o ujście rz ek i T am izy i zam iar za m k n ię cia g o m inam i, k tó ry p o w ió d ł się ty lk o w części, lecz w k a ż d y m ra z ie w y rz ąd ził flocie a n g ie lsk ie j szkodę, b y ł rów n ież śm iałem p rzed sięw z ię ciem , ja k a ta k ria L eo d y u m .

F ra n c u z i o d s tro n y tw ie rd z y B e lfo rtu z a a ta k o ­ w ali w ojsko n iem ieck ie w G ó rn ej A lzacyi, lecz p o d A ltk irc h zm uszeni zo stali do o d w ro tu . Z d ep e szy w y n ik a, że w ojsko fra n c u sk ie , k tó r e a ta k ten w y k o ­ n ało , wykroczyło dość d a le k o na te ry to ry u m n ie m ie ­ ckie. B e lfo rt o d d a lo n y je s t od g ra n ic y niem ieck iej 0 i i k ilo m e tró w , m ia ste c z k a A ltk irc h zaś o 20 k i ­ lo m e tró w od g ra n ic y . Z jaw ienie się w o jsk fra n c u sk ic h p o d te m m iastem m o g ło n a stą p ić d o p ie ro po w y ­ p a rc iu n iem ieck ich stra ż y g ra n ic zn y ch .

Z pogranicza K rólestwa P olsk iego.

T rz e c ia ro sy jsk a d y w izy a k o n n ic y p rz e k ro c z y ła d n ia 6 b. m. g ra n ic ę p o d R o m e jk a m i na p o łu d n ie od E y d k u n , lecz p o p o ja w ie n iu się k o n n ic y n ie m ie ­ ckiej znów p o w ró c iła na te ry to ry u m ro sy jsk ie . N ie m ­ cy zajęci są p rz y w ró c e n ie m zniszczonych przez R o - sy an w K ró le s tw ie k o le i oraz n a p ra w ą m ostu m ię ­ dzy S z o p in ic a m i a S o snow cem . K o le j A lek sa n d ro w o - W ło c ła w e k znow u je s t zdo ln a do użycia.

K o n n ic a a u s try a c k a po o b sad z en iu O lkusza 1 W o lb ro m u z e tk n ę ła się z oddziałem stra ż y g ra n i­

cznej V I k o rp u s u a rm ii n iem ieck iej, z n a jd u ją ceg o się w K ró le s tw ie P o lsk ie m .

Walki na granicach Galicyi.

P o d ro b n y c h u ta rc z k a c h m iędzy p a tro la m i n a ­ s tą p iły w iększe p o ty c z k i, w k tó ry c h o b o k k o n n icy b ie rz e u d z ia ł ta k ż e p ie c h o ta , k a ra b in y m aszy n o w e i d z ia ła polow e. S o tn ie k o z a c k ie w ciąż na now o p r ó ­ b u ją w ta r g n ą ć n a te re n G a licy i, n a p o ty k a ją je d n a k n a czujn o ść w ojsk, ro z sta w io n y c h n a g ra n ic y . A ta k i te zw raca ją się w d alszym c ią g u p rz ed ew sz y stk ie m p rz eciw k o g ra n ic z n y m sta c y o m k o lejo w y m z za m ia­

re m zniszczenia to ru na m ożliw ie najdłuższej p rz e ­ strz e n i, o raz u rz ąd ze ń d w o rc o w y ch . Z nane sta c y e W o ło c z y s k a , R a d z iw iłłó w i N ow osielce, po s tr o ­ n ie ro sy jsk ie j o p a n o w a n e ju ż przez w o jsk a au- stry a c k ie , p o n o w n ie b y ły w id o w n iam i z a c ię ty c h w alk.

W je d n e j z n ich p ad ło go k o zaków . U ta rc z k i ta k ie

Cytaty

Powiązane dokumenty

to w i: Chociaż nie łudzim y się, że zaproponow ana konferencya przew odniczących klubów , w obecnej chwili, wobec niezałagodzonych przeciw ieństw naro dow

G dyby nie przem oc w rogich są ­ siadów, P olska skoroby tylko na podstaw ach danych jej przez tę konstytucyę, rozwijać się m ogła, byłaby dziś jecjnem z

Chcieli w tedy zaniechać obstrukcyi w parlam encie i przyznać Niemcom w zam ian za rozpisanie wybo rów do Sejm u i jego ukonstytuow anie się nietylko większą

wszystkie podlegające jej prowincyonalne ajencye, następnie TRYEST: Dyrekcya Austro-Amerykany, Via Molin Piccolo 2.. WIEDEŃ: Biuro pasażerskie Austro-Amerykany,

U litow ał się nareszcie nad płaczącą rzeszą publiczności droguista narożnej apteki i sam łzami zalany skoczył na wóz, poczem ostatnim w ysiłkiem strą c

czek na weksle lub skrypta dłużne na najniższy procent i najdogodniejsze

Z atrzym ano się znów w W rocim ow icach. A kiedy go stracili z oczu, odw racając się, spostrzegł Szusta, siedzącego sam otnie na ziemi.. Po bokach rozsypały się

(Przyjmuje się tąkże m arki listowe jako opłata).. Listów nieopłaconych nie przyjm uje się. G odziny redakcyjne codzićnnie od godz. Prześladow anie to coraz