J^o 20. Niedziela, dnia 18 maja 1919 r. 8
‘'kim samym
P r z e d p ł a t a : A D R E S W Y D A W N I C T W A :
---... — W A R S ZA W A ...
ulica Świętokrzyska Na 17. — Telefon 936. J
WYCHODZI NA KAŻDĄ NIEDZIELĘ
R o c z n i e ...Mk. 2 0 — f lub Kor. 4 0 — ii.
P ó łr o c z n i e ... „ 1O - „ „ „ 2 0 — , K w a r ta ln ie ... 6 — , , „ 1Q — „
Numer pojedynczy 6 0 fen. lub 1 kor.
Dla agencji i kolporterów rabat według umowy.
KSSW tf-- CŁ-BhUSM I
Od Z arządu „G azety Ludow ej".
Przypominamy wszystkim naszym czytelnikom i odbiorcom że kantor nasz w Lublinie z dniem 1-gomaja r. b. zostanie zamknięty.
W szystkie więc listy i pieniądze należy bezpośrednio wysyłać do Warszawy, ul. Świętokrzyska Ma 17.
Jednak dla wygody naszych czytelników z ziemi Lubelskiej upoważniliśmy Biuro Ogłoszeń „REKLAMA”
w Lublinie, ul. KościuszkiMa 8 (2-gie piętro) do przyjmowania prenumeraty na naszą „G azetę".
Jednocześnie wobec rozpoczętego nowego ćwierćrocza prosimy wszystkich naszych czytelników, którzy zalegają w opłacie, by zechcieli jaknajrychlej nadesłać p:eniądze.
Wszystkim pp. księgarzom i kolporterom, którym rozesłaliśmy rachunki, a którzy do dnia dzisiejszego należności nie uregulowali, przypominamy, że zmuszeni będziemy od d. 18 maja wstrzymać wysyłkę gazety.
W Wilnie po wypędzeniu bolszewików.
Jako członek podkomisji wojskowej dla frontu północno - wschodniego wybrałem się w ostatnich dniach kwietnia b. r. wraz 4-ma innymi kolegami • posłami Bag.ńskim, Erdma , nem, Michalakiem i Zie • ięckim do oswobodzo
nego dopieroco przez nasze wojska — Wilna.
Jechaliśm y przez B iałystok— Wołkowysk — Li- dę—Wilno, ponieważ Grodno było jeszcze wów
czas w rękach Niemców. Od Białegostoku po Wołkowysk ciągnie się kraj tak przez wojnę spu
stoszony, że dziś podobny je st do jakiejś pusty
ni. Pola zarosłe od szeregu lat chwastami i bu
rzanami, nieprzeorane i niezasiane. Wsie daleko od siebie odległe, zniszczone i puste, prawie niezaludnione. Można przejechać całe wiorsty, a nie spotka się ani żywej duszy i wioski jakby wymarłe, jakby przez ten kraj przeciągnęła j a kaś nawałnica krzywdy i nieszczęścia.
Koło Wołkowyska je st trochę lepiej, tu i owdzie zielenią się nędznie obsiane pola, cho
ciaż daleko im do tego stanu, w jakiem znaj
duje się byłe Królestwo kongresowe. Krzywdę nie
mieckiego panowania czuć tu na każdym kroku.
Od Wołkowyska w kierunku Lidy rospoczynają się piaski i drobne połacie lasów. Przejeżdżamy Niemen, ujęty w łagodne brzegi, rzekę cudną i tak drogą sercu każdego Polaka.
W Lidzie, gdzie przed tygodniem toczyły nasze wojska ciężką walkę z bolszewikami, za
trzymujemy się kilka godzin, ponieważ tu roz
poczyna się kolej szerokotorowa. Idziemy do miasta, aby zasięgnąć wiadomości o bitwie, o której krążyły w Warszawie przeważnie ba
jeczne wieści, a między innymi, że polskie
w o jska miały tam „wyrżnąć" około 1500—2000 ży
dów. Spotykamy się z komisarzem rządowym p. Żelanowiczem, który stwierdza urzędowo, że miejscowi żydzi brali czynny udział w bitwie pod Lidą i strzelali razem z bolszewikami do naszych żołnierzy z okien i dachów. Wskutek tego w czasie bitwy zabito 85 żydów, których nazwiska nam podaje.
Jednego naszego żołnierza, pojmanego w Li
dzie w niewolę, żydzi zmasakrowali w okrutny sposób, odcięli mu język i wyrwali serce. W ta kim stanie znaleziono go w jakim ś chlewie i od- lotografowano. Po zwycięskiej dla naszych
wojsk bitwie, wielu żydów uciekło z bolszewi
kami, bojąc się odpowiedzialności. Miejscowa ludność, a zwłaszcza chłopi polscy (jest to po
wiat prawie czysto polski) przyjmowała nasze wojska z entuzjazmem i łzami w oczach. Wło
ścianie oddawali zmordowanej konnicy owies nasienny i obrażali się, gdy im ułani chcieli płacić. Walka o Lidę była bardzo zacięta, ko sztowała ona nasze wojska przeszło 300 ofiar w zabitych i rannych.
Z Lidy. do Wilna jedzie się przeważnie la
sami. Ziemia lepiej uprawna, bo zamieszkana prawie wyłącznie przez Polaków. Na wschód od linji kolejowej ciągnie się obszar, zagrożony jeszcze przez bandy bolszewickie, których na
padu można w każdej chwili oczekiwać. Na szczęście przejechaliśmy spokojnie i stanęliśmy nad ranem w Wilnie. Wilno, z którego Litwini, żydzi, a także niektórzy Polacy, chcą uczynić stolicę jakiegoś osobnego państwa litewsko-bia- łoruskiego — to takie same polskie miasto jak Warszawa lub Kraków. Trudno nie pokochać tego cudnego miasta za jego pamiątki, kościoły, stare budowle, a zwłaszcza za jego płomienny patrjotyzm i miłość do Polski.
.. ,¥ ° ? e w żadnem innem polskiem mieście miłość i przywiązanie do Polski nie bije tak gerącem tętnem, jak tutaj. Miasto zaniedbane i biedne, wychudzone i głodne, bo tu gospoda
rowali długi czas Niemcy, a potem oddali je ho
łocie bolszewickiej, która pastwiła się nad tem miastem przez 151 dni. Twarze mieszkańców wychudzone, żółto-ziemiste, bo to miasto ginęło po prostu z głodu. Horaa bolszewicka, która tu przez szereg miesięcy gospodarowała, skazała to miasto na śmierć głodową. Żywność wywozili bolszewicy w głąb Rosji dla uspakajania głod
nych tłumów, a miasto zamierało z dnia na dzień. Ogładzano nie tylko inteligencję polską, ale także polskich mieszczan i robotników, któ
rzy z tego powodu znienawidzili bolszewizm do głębi duszy, jakąś fanatyczną, wściekłą niena
wiścią, jakiej nigdy dotąd nie spotykałem. By
łem na zgromadzeniu polskiej Ligi robotniczej, na której było obecnych przeszło 3000 robotni ków wileńskich. To, co tam opowiadano o gwał
tach bolszewickich — to są rzeczy, które wołają
o pomstę do n ’eba. Kiedy*mówTóno o bolszewi-
•kach 1 ich łajdackiem względem ludności postę
powaniu, to kobiety—robotnice podnosiły pięśeie do góry, wygrażając się tym złoczyńcom i wo
łając „rabusie, złodzieje, zbiry, kąty, mordercy—
oni nas skazali na powolne konanie z głodu*.
Kto choe poznać bolszewizm i chce się wyleczyć z niego — niech jedzie do Wilna i niech pomó
wi z tamtejszymi robotnikami polakami. Oni mu opowiedzą dokładnie o tym „raju" bolsze
wickim, bo go przez szereg miesięcy przeżywali.
O szalonej nienawiści robotników wileńskich do bolszewików świadczy zdarzenie następujące. Na drugi dzień po naszym przyjeżdzie do Wilna, bolszewicy przy pomocy sprowadzonych Łoty- szów i marynarzy wykonali od wschodu atak na Wilno, aby miasto to odzyskać. Atak był silny i niespodziewany, tak że bolszewikom udało się
pod miasto. Kilka ło już w pobliżu odciąć połączenie uż od linji kolejo- trochę’ podsunąć w nocy
szrapneli bolszewickich pad dworca. Bolszewicy próbował kolejowe Wilno—Lida i byli t
wej tylko o półtory wiorsty. Koło godziny
7ra
no położenie było bardzo niebezpieczne. Tchó
rze zaczęli z tiomokami uciekać z miasta ku po
łudniowemu zachodowi. Było rzeczą oczywistą, że jeżeliby bolszewikom udało się zdobyć Wilno, toby całą ludność polską wyrżnęli przy pomocy miejscowych żydów, którzy z utęsknieniem po
wrotu bolszewików oczekiwali. W czasie tego popłochu robotnicy wileńscy, a zwłaszcza kole
jarze, w ten sposób na niebezpieczeństwo odpo
wiedzieli, że zaczęli masowo zgłaszać się na ochotnika do wojska polskiego, brać karabiny od wojska i iść edrazu na front. W przeciągu paru godzin zgłosiło się do wojska przeszło
1000robotników. Idąc na front mówili: „Raczej da
my się w gruzach miasta pogrzebać, niż Wilno oddamy bolszewickiej hołocie". Koło południa hordy bolszewickie zostały przez nasze dzielne wojska w puch rozbite. Miasto zostało urato
wane. Ale to masowe zgłaszanie się robotni
ków do wojska, i
tow chwili najniebezpieczniej
szej świadczy najlepiej o płomiennym patrio
tyzmie wileńskiego ludu. Na te rzeczy patrzy
łem na własne oczy przez kilka godzin i tego
nigdy nie zapomnę. °
G A Z E T A L U D O W A M ?(?
PORA^jgjęg KrajOW a ik O T E R . J A
W a rs z a w a
R. G. O.
Klasyczna u l. K re d y to w a 4.
5 0 ,0 0 0 numerów, 2 5 ,0 0 0 wygranych i 51 premji.
W ygrywa WIĘCEJ, niż co drugi numer.
w ygranych @ m iljo n ó w 2*11 ty się c y m a re k . ISielka wygrana 750,000 marek.
Ciągnienie V klasy rozpccznle się 2 czerwca i trwać będzie do 25 czerwca włącznie.
L osy V*ej k l a s y s ą już w s p rz e d a ż y !
Termin wymiany losów ispiywa 30 maja 1919 r.
nfl KflŻDSG ĆtflltiRtCC pieczęć z Ortem Polskim i napisem: RflDfi ObólDIlfl OPIfKUltCZfl.
Z licznych konferencji, które odbyłem z wi leńskimi mieszkańcami oraz z uczestnictwa w dwóch ogromnych wiecach po kilka, tysięcy ludu przekonałem się, że ludność tamtejsza prze do tego żywmiowo, aby być złączoną z państwem polskiem. Nie chce słyszeć o żadnem państwie litewskiem i białoruskiem i kraj swój uważa, za część Polski, która powinna się jak najprędzej zlać w jedną państwową całość z Polską. Pragną tego przedewszystkiem chłopi polscy i białoruscy katolicy, którym panowanie moskiewskie,
o k u pacja niemiecka, a potem gwałty bolszewickie tak się dały we znaki, że chcieliby nareszcie zna- leść oparcie i spokój w siluem, łudowem pań-1 stwie polskiem. M.mo to Litwini domagają s ię 1 Wilna dla siebie, bo chcieliby z niego zrobić stolicę państwa swojego a niektórzy Polacy po
pierają te dążenia litewskie.
Ta rzecz niezmiernie dla nas ważna, wyma
ga jednak osobnego omówienia. Tu krótko za
znaczam, że u miejscowych polaków i białorusi- nów niema żadnych dążności do stworzenia oso
bnego państwa litewsko - białoruskiego, choćby nawet związanego z Polską ścisłymi węzłami.
Wszyscy chcą należeć do Polski i chcą jednego wspólnego państwa razem z wszystkimi Polakami.
Chodzi o kraj ogromny, obszarem większy niż cała Kongresówka i Gelicją, kraj słabo zaludnio
ny o ziemi urodzajnej, o ogromnych magna
ckich fortunach polskich, które przy reformie rolnej przejść powinny w ręce polskiego wło
ścianina.
Dziś Wilno jest już spokojne, bo poszły tam znaczne siły polskie, które nie spoczną, aż ten piękny i ogromny kraj uwolnią od okrutne
go jarzm a bolszewickiego i złączą ze wspólną polską macierzą.
Jan Dąbski.
Poacł do sejmu.
N a d c z e m o b r a d o w a ł S e j m ?
(napisał sejmowy sprawoz ławica „Gazety Ludowej").
czytelników o projekcie przedstawionym przez rząd. Składa się on z 12 rozdziałów, głoszących o tym, jak Polska będzie się odnosiła do innych narodów, o prawach i obowiązkach obywateli, o Sejmie, o Naczelniku Rzeczypospolitej, rządzie, sądach, wojsku, o skarbie, oświacie, o Kościele i wierze. Neogół je st to projekt niezły; zapew
nia obywatelom Polski wolność słowa, diuku, zgromadzeń i stowarzyszeń, zabezpiecza niety
kalność osób i mieszkań, zabrania jednak gw ał
tów ze strony jednych obywrateli nad drugimi;
sejm ma być wybrany co 4 lata przez takie sa
me głosowanie, jak było przy ostatnich wybo
rach. Jednak według tego projektu ponad Sej mem ma być jeszcze „Straż Praw “, to je st ra
da, składająca się z 30-stu osób, mianowanych przez Naczelnika Rzeczypospolitej, również co 4 ry lata. Otóż ta „Straż Praw" rozpatruje wszystkie ustawy uchwalane przez Sejm i jeżeli jej coś się nie podoba, to może zwrócić się do Naczelnika Rzeczypospolitej, by ten uchwałę odesłał do Sejmu do ponownego rozpatrzenia.
Nie je st to bardzo szczęśliwy pomysł z tą Stra
żą Praw, gdyż je s t to pewien rodzaj izby wyż
szej, która odgrywa rolę hamulca wobec Sćjmu.
Jesteśmy zwolennikami jednoizbowego sejmu i uważamy, że tworzenie ponad sejmem jakiejś kontrolującej i hamującej nadbudówki będzie zawsze szkodliwe dla ludu, gdyż niewiadomo, jaki tam jeszcze może być w przyszłości Na;
czelnik Rzeczypospolitej i jakich ludzi nabierze on do owej Straży Praw.
Maczslnik Rzeczypospolitej.
Ma być on według projektu rządowego wy
brany na lat 7 i to przez głosowanie całego lu du tak, jak to jest w Ameryce. Naczelnik ma być wodzem naczelnym całej armji polskiej i ma mieć tak szeroką władzę, że mógłby na
wet na wspólny wniosek rządu i Straży Praw rozwiązać sejm i zarządzić nowe wybory. Z je dnej strony dobrze to, że Naczelnik Rzeczypo
spolitej ma szerokie praw a i władzę, gdyż uła
twi mu to sprężyste wykonywanie swych obo
wiązków'. lecz z drugiej — nie je s t to dobre, że władza jego ma sięgać aż tak daleko, tby mógł sejm rozwiązy wać—przecież sejm je st wyobrazi- cielem prawdziwej woli narodu i trudno się zgodzić, by jeden człowiek mógł zadawać gwałt woli kilkuset wybrańców całego ludu.
Rząd złożył Sejmowi projekt Konstytucji. 1 Naipierwszym i najważniejszym zadaniem Sejmu Ustawodawczego jest opracowanie Kon
stytucji, czyli Ustawy zasadniczej, według któ
rej będzie rządzona cała Rzeczpospolita Polska.
Niesie y. dopiero po 3-miesięcznych obradach mógł Sejm przystąpić do pierwszych rozpraw o Konstytucji, a to dzięki projektowi złożonemu przez rząd. O zasadach, na których powinna się oprzeć nasza Konstytucja, napiszemy następ
nym razem, dziś tylko powiadomimy naszych
Rząd, wojsko, skarb, sądy.
Rząd ma się składać z ministrów, miano
wanych przez Naczelnika Rzeczypospolitej i od
powiedzialnych przed Sejmem Jtżeli minister naruszy podczas urzędowania Konstytucję, lub przepisy prawne, to sejm może go oddać za to
J A K Ó B B O J K O .
Pierwsza moja szkoła polityczna.
Początki mej karjery politycznej.
Było to w r. 1879. W zimie uczyłem dzieci w gminie Woli Żelichowskiej w domu Tomasza Skowrona. Wieś tę lubił i mój ś. p. ojciec często odwiedzać, bo niejaki Dymon zwany Banaskiem, był jego serdecznym kolegą, i tu często lubił przeby
wać. Tu też siedział ze 3 dni w r. 1846 kiedy go sąsiedzi chcieli zato obić, że im nie chciał wydać zboża ze śpichrza plebańskiego, jako że był księżym gospodarzem.
W tych czasach sąsiedzi kochali się lepiej i szczerzej, niż to widzimy dziś, gawędząc o daw nej swej doli, popijali gorzalinę i spędzali mile dłu
gie zimowe wieczory, przy świetle łuczywa. A że ś. p. ojciec był starszym bratem św. Anny, co na te czasy więcej miało znaczenia u chłopów, niż dzisiejsze poselstwo, a prócz tego umiał dobrze czytać, opowiadać i pieśni śpiewać, to też mile był między chłopami widziany. Nie mówię już tego, że nie wylewał za kołnierz bożego daru.
Toż przybywszy do tej gminy, zastałem tra
dycję po ojcu bardzo dobrą, a sędziwi gospodarze z całem sercem odnosili się do syna ś. p. „Gabryela, co byli starszym bratem i piknie w kościele śpiewali".
Karmili mię niby kapłona w kojcu, wódki mi wcale nie żałowali, i spędzałem zimę bardzo jed
wabnie.
Dzieci trzymałem w ryzie, i wedle możności co i jak umiałem uczyłem z całym zapałem. Jak
kolwiek już wtedy niebardzo dobrze księża na mnie spoglądali, to jednak, gdy parę razy zrewidował mą szkołę" ks. wikary Wiejaczka, niezły księżyna, dał mi świadectwo jak najlepsze.
Jeżeli mi szło o dobre świadectwo księży, to I nie mniej starałem się o dobrą opinję byłego me
go poprzednika, starego „firera" Ciukają Pawła, pi
sarza gminnego, tak tej wioski jak i Żełichowa.
Umiejąc licho pisać, umiał parę słów po „mie- miecku“, bo był w „Krawaczyi" miał jednak duży mir między tutejszymi gospodarzami, i parę razy przychodził mą szkołę wizytować.
Zbyt już wtedy miałem spyro sprytu, żem wiedział, czem pana pisarza chwycić za serce, a więc skromnością i pytaniami, z prośbą o wskazówki do pedagogicznego zawodu. Pan pisarz przyjmował me pytania dosyć życzliwie, a tern więcej mię chwalił do .gospodarzy, im my obaj w komórce więcej wódki po takiej inspekcji wypili. A miałem tego płynu na tedy w pas! Dzieci były bardzo dobre i pojętne i miałem u nich bardzo wiele ser
ca i jako dzisiejsi gospodarze zachowują mię w mi łej pamięci, a ja ich także. Leśnicy z Miłocina Szczawiński tak samo dwóch swych synów Mie
czysława i Władysława do mej szkółki przyprowadził.
W tym czasie, przybywszy jakoś w marcu do Gręboszowa zostałem zapytany przez podwójciego Michała Stalicę, czybym nie chciał być pisarzem gromadzkim?
O dużo rzeczach wtedy myślałem, ale żebym mógł się na takiego dygnitarza wykierować, to mi nigdy dotąd ani w głowie powstać nie mogło!
Wójtem na" tedy był Floryan Szabla z pod Ne 27.
Człowiek ten, gospodarz bezdzietny, a lubo nie wielkie miał gospodarstwo, _to mając żonę gospo
darną i pracowitą, miał się—ak na te czasy bardzo dobrze.
Za czasów pańszczyźnianych był włodarzem we dworze. Ożenił się z dziewczyną mającą lat 13, która mi opowiadała, iż po ślubie zaraz poszła się z dziećmi bawić.
Wójtowa! bardzo długo, miał w gminie mir duży, a była to chłopina prosta, czytać, pisać nie umiał, i złodziejem nie był, i nie umiał być.
Żadne Wesele, żadne chrzciny, ani zabawy, nie mogły się odbyć bez tych ludzi, nie mogły się też dziewosłęby i pogrzeby. Chrzestników mieli wszędy bardzo dużo, i prawie cała wieś mówiła, że: „idą krzesnoociec Sabla wójt".
Jednym zamachem był wójtem może ze 12 lat, poczem dla odmiany obrano Janasa. Ten chcąc zaprowadzić jakiś ład w gminie, naraził sobie, nie
przywykłą do jakiegoś porządku ludność, toć go przeklinała i po trzech latach wybrała znowu wój
tem „krzesnoojca Szablę".
Na czas, gdy powstańcy z oddziału Langie
wicza szli przez Ujście, nadeszło wojsko austria
ckie, a ludność Gręboszowa nosiła im jeść, co do
skonale pamiętam. Gdy raz coś dwa koszyki z Gręboszowa zabrakło, władza wojskowa, zabierała się do wójtującego w on czas Szabli, i miało się na to, że miał dostać plagi, jak było wtedy w modzie.
Podobno ks. Otowski wybronił go z tych opałów.
Kiedy to opowiadał, i mówił, jako najbardziej
„trzescał" na niego kapitan, pyta się go podwójci:
„Wej kumecku, a pocmeeście wy poznali, że to kapitan?11 — „Po humorzem hycla poznał11 odparł rezolutny naczelnik gminy.
Miał przysłowie: „psiodusa hycel11. Nawet pole, tak zwaną wójtówkę przezywał tą nazwą, mówiąc, że „sieje na hyclówce". Zona jego Łucja, kobieta bardzo godna i ludzka, lubiona była po
wszechnie. Zwał ją, gdy był w dobrym humorze
„mamusią11, gdy był zły, „hyclówką“. Bydło i ko
nie mieli ładne, a gotować, chleb piec, i cały po
rządek w izbie umiała wójtowa utrzymać bardzo wyśmienicie!
(Dalszy ciąg nastąpi).
M 20 G A Z E T A L U D O W A 8
pod sąd. Ćwiczenia wojskowe mają odbywać
wszyscy obywatele od 20 roku życia począwszy :
i aż do wieku 50 lat pozostawaliby w pospoli
tym ruszeniu, czyli zapasie. Nie jest więc wca
le powiedziane, czy ma być jednoroczna, czy też dwuroczna służba wojskowa. A takie rze
czy trzeba pisać jasno.
Co do skarbu, to projekt przewiduje podat
ki postępowe od majątków i dochodów, to jest, czym kto ma większy majątek i dochód, tym większą stopę podatkową płaci.
Nakoniec wprowadza projekt sądy przy
sięgłych w sprawach karnych, to jest, że przy każdej sprawie karnej będzie zasiadało 12 wy
branych przez ludność obywatelu którzy będą się sprawie przysłuchiwali i później na podsta
wie już swego sumienia orzekną, czy oskarżony >
jest winien, czy też nie. Tacy sędziowie przy- i sięgli składają przed sprawą przysięgę, że ty lk o , sumieniem własnym i poczuciem sprawiedliwo
ści będą się kierowali w swych orzeczeniach i dlatego nazywają się sędziami przysięgłymi.
Ale nie tylko oni sami sądzą, bo oprócz nich są przy sprawie sędziowie rządowi, którzy jako i prawnicy całą sprawą kierują, badają świadków i ogłaszają wyroki, ale dopiero po orzeczeniu]
sędziów przysięgłych, czy oskarżony je st winien, czy też nie. Otóż tacy sędziowie rządowi, a wła
ściwie należy mówić państwowi, powinni być zupełnie od nikogo niezależni, by żaden jego zwierzchnik nie mógł na niego wywierać nacisku przy osądzaniu spraw i przez to gwałcić sumie nia sędziowskiego. Otóż tego niestety nie prze
widuje rządowy projekt konstytucji. A to jest niedobrze.
Oświata, kośeiót i wiara.
W sprawie oświaty,- to projekt rządowy ogólnikowo mówi, że Rzeczpospolita musi dbać o powszechne nauczanie swych obywateli, a zwła
szcza o szkolnictwo zawodowe.
„Kościół i wiara, najgłębsze uczucia i dą
żności najwznioślejsze piastując, cieszą się opie
k ą troskliwą R zeczy p o sp o litej.P ro jek t przyzna je jednak wolność wyznania i obrządków reli gijnych wszystkim innym wyznaniom.
Caiy ten projekt rządowy spotkał się z og
romną krytyką jak z prawicy, tak i z lewicy.
Związek Ludowo-Narod >wy przez usta posła Seydy i ks. arcybiskupa ormiańskiego, Teodoro wieża żądał odrzucenia całego projektu, gdyż ich zdaniem je st on zanadto wolnomyślny, nie omal „bolszewicki", socjaliści znów, jak oświad
czył ich przywódca poseł Daszyński, słyszeć nie chcą o nim, gdyż według nich jest to projekt
„burźujskl". I dla jednych zły i dla drugich nie
dobry. Jedniby chcieli uszczęśliwić nas na no
wo batem szlacheckim, a drudzy znów rajem socjalistycznym. I pomiarkuj tu, chłopie, kto ma rację. To też najlepiej zrobił poseł Dąbski, który w imieniu Piastowców w pięknym prze
mówieniu oświadczył, że choć projekt rządowy ma liczne wady, które poprawić trzeba, to je d nakże jest on nacechowany wieloma, szlachetne- mi dążeniami, i na zasadzie tego projektu będzie sejm mógł opracować odpowiednią ustawę kon
stytucyjną. Poseł Fichna z Naród. Z w. Robot
niczego radził również, by przy opracowywaniu Konstytucji oprzeć się na rządowym projekcie.
Tugutowcy przedstawili własny projekt, bardzo zbliżony do rządowego, ale jednak nie nadający się na fundament do - ustawy Konstytucyjnej, jako zbyt fantastyczny.
Ustawa monetarna (a pieniądzach).
Obok rozpraw konstytucyjnych bardzo wiele czasu zajęła również ustawa monetarna.
Jak wiadomo mamy w Polsce 4 rodzaje pienię- niędzy: ruble, marki, korony i tak zwane „ost- rńble“ wydane przez Niemców, które są w obie- nu na Podlasiu i na Litwie. Prawdopodobie niż niedługo .rząd polski puści w obieg nasze własne pieniądze „złote". Otóż chodzi o to, w ja ki sposób i po ile wymieniać
te4 różnorodne gatunki pieniędzy na nasze złote. Po długich rozprawach uchwalono, że natychmiast po do
starczeniu z drukarni państwowej dostatecznej ilości biletów Banku Polskiego (pieniędzy pa
pierowych), opiewających na złote, wszystkie marki polskie i niemieckie, korony austryjacko- węgierskie i ruble rosyjskie (ale tylko carskie) maia być zamieniane na rentę polską 4 lopto- S t o w ą , (renta jest to długoterminowa pożycz-
£a pańs wowa) w stosunku, który zostanie oz
naczony osobną ustawą, to je st będzie wydane oddzielne prawo, gdzie będzie określone, jaka część z przedstawianych do wymiany pieniędzy
zostanie zamieniona na „złote", a jaka na „ren
tę", która będzie przynosiła 4 od sta rocznie.
Straty, wojenne.
Dotychczas rejestracja strat wojennych spoczywała w różnorodnych rękach. Robiły to Rady Opiekuńcze, Komitety Ratunkowe, Sejmiki Powiatowe i t. p., teraz to'w szystko będzie ska
sowane, gdyż Sejm uchwalił Ustawę o Komis
jach szacukowych miejscowych i głównych.
Wszędzie będą takie Komisje, a na czele ich będą stali sędziowie, lub przez sąd wyznaczeni adwokaci. Te wszystkie rejestracje, które do
tychczas zostały zrobione zostaną przez te ko
misje przejęte. Jednak, trzeba to szczerze przy
znać w przemówieniach wszystkich posłów mało było słychać nadziei, żebyśmy te nasze krzywdy choć kiedyś mogli od Niemców i Moskali wy
dostać.
Wniosek u karze śmierci na rabusiów i biciu rózgami spekulantów ś paskarzy.
Wnioski takie zostały w Sejmie postawione,
ja k o n a g łe ,'isłusznie, bo już
raz trz e b a s k o ń czyć z plagą bandytyzmu oraz równego mu pa- skarśtwa. Spekulant który na k-rwi i nędzy
L I S T Y .
Z ROGOWA, POW. PUŁAWSKIEGO.
Moi drodzyl Nse gniewajta się, że Wam tak często głowę zatrudniam. Pewnie myślicie, że ta baba nic innego nie myśli i nie robi, tyl
ko coby tu za hak wyszukać i pisać o nim do Redakcji. Mam i ja swoje własne roboty nigdy nieskończone, ale to Wam wiedzieć zbytecznie.
Coż zrobię! Mnie Pan Jezus taką stworzył, że mnie i moje i twoje obchodzi i tak martwi, że wczoraj powiedziałam sobie: „djabla raz",—niby onego hrabiego. Bo to niecobądź, a rzecz straszliwa! „Bogaty człek, a głupi, ja k wieprz w słohinę tyje, i choć go bieda łupi, choć bo
gaty, to głupi". Gdzieś tak ludzie gadali, ale prawda.
Bo proszę pięknie posłuchać:
Moskale spalili Polanńwkę, sąsiadkę moją- Hrabiego 'ciorci nosili wtedy po legjonach Gor
czyńskiego. Na jesieni przyleciał, ' krzto wętu budować. Wycina, las, rznie kloce, deski i skła
da do wiosny, niby na czworaki. Ale, sejm).
Piastowcy krzyknęli, — ziemi! On Hrabia prze
ląkł się, że chłopom będzie musiał pocenie usta noryionej -oddać, a, że ma ziemię niewyborną, to więcej jak 100 r. za mórg nie złapie. Nasłuchał się, namyślał, leci teraz z Warszawy i poda: „służ
ba won! folwark sprzedaję". Odmierzył budul
cowego lasu kilkadziesiąt mórg, a, że drogo i ludzie się nie kwapili, to położył wpień na sąg i sprzedaje ćwiartkę 75 - - 80 kr. On wyjdzie, nie tak, to tak. Ale z ziemią to ciekawa rzecz.
Dzieje się tak:
Podzielił na 6 ściomorgowe działki, ale jak kto chce to i morgę i dwie odmierzy. Cena 500
(osiemset) rubli z Katarzyną (drobnych nie bierze)a ponieważ rejent, inaczej nie chce pisać tylko pó cenie 200 r., to hrabia bierze od chłopów po 600 rubli w domu, a u rejenta dopłacają mu po 200 r. i mówią, że po tyle płaca. Zaś o tern, co w domu to sia, bo ten by nie ‘sprzedał, a ten
nie kupił. *
Otóż za 6 morgów roli bierze od chłopstwa bogatego, a głupiego 4800 rubli, a zapisuje za 1200 r. Mówi się ludziom, aby się nie spieszyli, kupią taniej, ale co poradzisz z narodem hajda
mackim! Mówi — nie kupię ja, to drugi, a u stemplowania grosz mi ząbiorą i będę miał sejm. Nie nauczysz, bo to rychtyk, jak" owca w nocy w ogień skaka, bo tam widno.
Dlaczego sejm nie zabroni tymczasem wo- góle parcelacji folwarków, aż do powstania pań
stwowego banku parcełacyjnego. Toć my się nigdy niczego nie doczekamy, bo zanim będzie
my mogli mieć pieniądze, to ziemię zabiorą ci, co „bogaci a głupi" i panom w domu po 600 rubli dają.
Powiecie, że tam na. Wołyniu wystarczy ziemi wszystkim. A niech tam idą ci,' co już obrośli w złoto. Ja, chciałabym tu, bo mi śię tu należy. Taka historja dzieje się w- całym kraju, że my bezrolni jesteśm y z gruntu okra
dani.
Zastanówcie się, bo to rzecz ważna. Ina
czej w drugun liście przyszlę wam taki sekret,
! ludzkiej dorabia się pieniędzy je st takim samym zbrodniarzem, jak bandyta. Być może, że jak nie, jeden z paskarzy dostanie z wyroku sądo
wego baty na publicznym placu, to innych to powstrzyma od obdzierania biednych ludzi bez litości.
^apad Prusaków na Wieruszów.
Z powodu łotrowskiego napadu pruskiego żołdactwa na pograniczne miasteczko Wieruszów i zamordowania tam kilkudziesięciu osób, Sejm uchwalił wysłać tam natychm iast komisję do dla zbadania tego.
Sprawa rolna.
Sejmowa Komisja Rolna uchwaliła więk
szością głosów IG przeciw 12 ograniczenie po
siadania ziemi w jednych rękach od 60 do 300 morgów w zależności od miejsca i od gatunku ziemi, naprzykład tuż pod wielkiemi miastami, gdzie ziemia jest bardzo droga i gdzie będzie potrzebna na ogródki robotnicze, jeden właści
ciel nie będzie mógł więcej posiadać jak 60 morgów. Związek ludowo-narodowy i Bliziniacy głosowali przeciwko tej uchwale.
że wszyscy pozdychacie. Bo ja k bronić chło
pów, to bronić, ale i to mieć na uwadze co chłop z chłopem dokazuje.
Urszula Znrawicz.
Wielki P iątek 1C19 r.
NASI PANOWIE.
Świdnik Mały p o d Lublinem.
W JNs 12 naszej „Gazety Ludowej" natrafi
łem na list od czytelników z Czechowa, pod Lubli
nem, postanowiłem i ja napisać coś w tej spra
wie. Piszecie bracia czytelnicy, jak to się obcho
dzi! z wami chłopami p. Łabędzki dzierżawca foiw. Czechów. Otóż ów p. Łabędzki zostawił jeszcze lepszą pamięć po sobie we wsi Świdniku Małym, pod Lublinem. Dzierżawił on tu również folwark majoracki.
Jeszcze się nie skończył termin dzierżawy, gdy p. Łabędzki wziął się na dobry sposób, bo ogłosił parcelacje owego folwarku, jako ma do rozparcelowania plenipotencję.
Rzucili się chłopi małorolni i bezrolni z oko
licy, aby polepszyć sobie byt i mieć własny ka
wałek chłeba. A p. Łabędzki tak umiejętnie sprzedawał ziemię, że nikt z kupujących nie mógł się dowiedzieć nigdzie prawdy, czy to jest na
prawdę sprzedaż prawdziwa.
Miał także p. Łabędzki do siebie dobrych pomocników, którzy chłopów opętali, bo kiedy chłopi rozkupili ziemię i złożyli po 110 rubli wkładu na morgę, to się okazało, że to nie ku
pili, lecz tylko przejęli dzierżawę od p. Łabędz
ie g o , której termin miał się wkrótce skończyć.
Pan Łabędzki zabrał pieniądze i wziął w dzier
żawę foiw. Czechów pod Lublinem, a chłopi tnu- sieli złożyć drugi wkład do banku i dopiero wte
dy bank wydał pożyczkę. Wiele przecierpieli owi koloniści nędzy, nie jeden sprzedał ostatnie mie
nie swoje, aby kupić kawałek ziemi; nie jeden pożyczył pieniędzy na kupno, a gdy przyszło płacić drugi raz, to wiele ludzi zostało bez Chle
ba, odzienia i dachu nad głową, bo już nie było zkąd wziąć tych paru rubli, bo niektórym ostatnie zabrał p. Łabędzki. Niebyło za co się pobudować, niebyło za co kupić inwentarza i różnych po
trzebnych w gospodarstwie rzeczy.
Taka pamięć została u nas po p. Łabędz- kim. Tak to często bardzo postępowali z nami nasi dobroczynni panowie podczas rządów na- jezdniczych. Trzymani byliśmy my chłopi w ciem
nocie, a im było to na rękę, by nas łatwiej mog
li .wyzyskiwać. Toć teraz powiedzmy sobie: dosyć tego"! Czas przyszedł, abyśrny wszyscy czuli się równymi obywatelami kraju, krztałćmy jak i oni, swoich synów i córki, na to nas będzie i musi stać, a wtenczas nie damy się za nos wodzić różnym oszustom i sprzedawczykom. Czytajmy także często dobre książki i gazety, a i to nam da wiele nauki i pożytku.
Uściśnijmy sobie nawzajem czarną dłoń i idźmy gromadą naprzód do lepszych czasów.
J ó z e f Kreglicki.
Czytelnik „Gazety Ludowej*.
4 G A Z E T A
L U D O W
aM 20
Z KWIATKOWIC, POW. ŁASKIEGO.
W dniu 27 go k w ie tn ia b. r., na zgroma
dzeniu w ielu gospodarzy we wsi K w iatkow i- cacb, gm iny W odzierady, pow. Łaskiego, była omawiana sprawa Spółki Rolniczej K w iatkow ic- kie j, spalonej podczas działań wojennych w 1914 roku. Sprawę tę omawiał prezes Spółki p. Ka
zimierz Kulczycki, z Wodzierad-Górnych, w yjaś
niając stan interesów Spółki. Przy wspólnej po
gadance o sprawach byłej Spółki Rolniczej, która na razie powstań nie może z braku funduszów, kładłem szczególniejszy nacisk na zorganizowa
nie Kółka Rolniczego, które ma w dzisiejszych czasach ogromne znaczenie dla gospodarzy roi nych. Po k :ó tk ic h przemówieniach moich ja ko tez i p. Kulczyckiego, gospodarze będący na zgromadzeniu tern, za w yją tkie m paru, którzy nie zrozumieli doniosłości kółek rolniczych posta n o w ili założyć takie Kółko i w Kwiatkowicach, powołując do tymczasowego zarządu p. p. Kazi
mierza Kulczyckiego, Piotra Ciechańskiego i W ojciecha Janasa, któ rych obowiązkiem jest wpisywać gospodarzy życzących sob e na listę członków Kółka Rolniczego, oraz zwołać ogólne zebranie na dzień 18 maja b. r. dla wybrania stałego zarządu. Kółka rolnicze są potrzebne dla gospodarzy ro ln y h koniecznie, a w szcze
gólności w dzisiejszych czasach, zwłaszcza tam, gdzie gospodarstwa rolne wskutek w o jny zosta ły doszczelnia zniszczone. Chcąc doprowadzić gospodarstwo do wyższej k u ltu ry 1 produkcji, m usiińy Szukać nowych metod dla racjonalnego gospodarowania. Ażebv stworzyć racjonalną pracę w gospodarstwach rolnych, potrzeba nam dużo sił, n aterjalnych i umysłowych.
S ły, kióre tu poruszyłem trzeba koniecz
nie zkoncentrować w jeden organ, to je s t stwo
rzyć jedną silną maszynę, któraby prowadziła intensywną pracę we wszystkich dziedzinach życia wiejskiego. Maszyną taką jest właśnie Kółko Rolnicze, gdyż członkowie Kółka mogą się często zgromadzać i wspólnie omawiać rzeczy potrzebne, ja ko to o uprawie ziemi, o płodo- zmianie, o budowli tanie , o potrzebie nawozów sztucznych, o hodowli inwentarza, o narzędziach rolniczych i t. p.
Kółko Rolnicze
ma i to znaczenie, że ja ko organizacja ła tw ie j i taniej może dostać wszystko, co dla gospodarzy je s t niezbędnie potrzebue a w szczególności skórę, żelazo, sól, naftę, na
rzędzia rolnicze, nawozy sztuczne, węgiel, koks dla kowali, którego brak najbardziej daje się odczuwać, a co najbardziej odbija się na gospo
darstwach rolnych.
Kółko Rolnicze ma n ie tylko charakter gos
podarczo - ekonomiczny, ale także polityczny, gdyż ja k o takie może w razie potrzeby opinję swoją w każdej sprawie wyrazić. Członkowie należący do Kółka rolniczego, kosztów żadnych nie ponoszą, a przeciwnie otrzym ują duże zyski w uświadamianiu się umysłowe przez wspólne pouczanie się i przez to samo przestają być w yzyskiw ani na niekorzyść swoją przez ludzi złej woli i przez spekulantów, a dalej, że przez wspólne obcowanie z sobą nawiązuje się zgoda i intensywna praca dla dobra Ojczyzny.
Kazimierz Stępień
poseł do sejmu z Łaskiego.
Z BIAŁOTARŚKA. POW. GOSTYŃSKI WIEC.
Dnia 13 kw ietnia r. b. we wsi Białotarsk, gm. Rataje, pow. Gostyńskiego, ziemi Warszaw
skiej po ukończonym nabożeństwie, zebrali się
mieszkańcy parafji Białotarsk, w liczbie bardzo licznej, w miejscowej szkole, gdzie uradzono jednogłośnie że: przeprowadzenie reformy rolnej w myśl wniosku Klubu P. S. L. (Piastowców) jest sprawiedliwe 1 konieczne. Żyjąc tu od dziada pradziada, widzieliśmy nie jeden, postępek pa
nów dziedziców, wołający o pomstę do nieba.
My starzy pamiętamy jeszcze, ja k dziedzic z gm. Duninowsk ej, przekupiwszy urzędników i znalazłszy inne równie nikczemne sposoby, pozbawił chłopa z nim sąsiadującego ziemi, tej jedynej jego żywicielki i matki.
Pamiętamy ja k zapierano nam serwituty, bez których gospodarstwo nie jednego, nie ma
jącego słomy na nawóz, doszło do zupełnego upadku. Patrzymy tu na los, sąsiadujących z na
mi około 400-stu rodzin, które posiadają ka
wałki piachu, a które ani im, ani ich dzieciom, wyżywienia dać nie mogą. A jak nieszczęśliwi ci mogą wychować przyszłe pokolenie, na któ- rem nam tak wiele zależy?
Kto im da tego możność? Czy ci „dobro
dzieje i opiekunowje*, którzy przez lat 100 tak uczciwie nami się opiekowali, a baty których dziś jeszcze nie jeden na grzbiecie czuje, za to że chciał kiedyś własne dziecko uczyć?
M y więc chłopi z tych stron murem stanie
my przy naszym pośle Janie Dąbskim, któ
rego wnioski popieramy całą naszą siłą, a przy
jęcia i wykonania takowych od wysokiego sej
mu stanowczo żądamy.
„ Przeprowadzenie roformy rolnej 1 obdzie
lenie ziemią mas, dla których praca na tej zie
mi jest największem szczęściem, uważamy jako jedyny środek, mogący wprowadzić do kraju spokój i dobrobyt.
Leon Świderski.
W i a d o m o ś c i t e l e g r a f i c z n e .
Wręczenie wg unków jow^ch Niemcom.
Polska otrzymuje: Ks. Poznańskie, część
Górnego Ślązka, i dostęp do morza. — Na Mazu
rach Pruskich głosowanie powszechne, do kogo
chcą należeć. — Gdańsk— wolnem państwem.
Ceremonja wręczenia warunków.
PARYŻ. Dnia 4 maja w Wersalu pod Pa
ryżem w wielkiej sali pałacu Trianon o godz. 5 po południu nastąpiło wręczenie pełnomocnikom niemieckim traktatu pokojowego.
Ceremonja była skromna i krótka.
Przyjazd dcl pokojowych do pałacu Trianon w Wersalu odpyl się w następujący spo
sób: O godz. 2 min. ł5 rozległa się komenda:
Prezentuj broń! To pierwszy z delegatów, p.
Kłemanso (Francja) zajechał przed podwoje Tria- nonu. Bezpośrednio po nim przybył Piszon, fran
cuski minister spraw zagranicznych. W drzwiach pałacu jeden z przedstawicieli Francji wita ko
lejno wszystkich delegatów państw sprzymierzo
nych, którzy przybywaią prawie bez przerwy w po
jazdach: Wesnicz(Serbja) pułkownik House (Stany Ziednoczone), Venizelos (Grecja), dalej marszałek Fosz, który wysiadł z powozu przed bramą parhu 1 pieszo zmierza ku frontowi kompanji honorowej przed pałacem i odbywszy krótki jej przegląd, wchodzi do wnętrza. Potem przybywają: Balfour (Anglia), Matsui (Japonja), Tardie i Filip Berthe- lot (Francja), Whiie (Stany Zjednoczone). O godz.
2 min. 50 zajeżdża prezydent Wilson, za nim Or- łando i Sonnino (Włochy), następnie Crespi ł Lojd Dżordż (Anglja). Za chwilę znów: Heysmans (Beldja), Bratianu (Rumunja), Paderewski (Polska) i t. d. prawie bez przerwy. Delegaci jeden po drugim wchodzą w bramę pałacu. O godz. 2 min.
55 już wszyscy delegaci państw sprzymierzonych są W komplecie.
Z przed patacu cofa się kompanja honoro
wa, która witała przybywających, prezentując broń.
Teraz kolej na pełnomocników niemieckich. — O godz. 3 min. 5 zajeżdża powóz z pułkowni
kiem Henrys, szefem francuskiej misji wojskowej.
W drugim powozie za nim zajeżdża hrabia Brock- dorf-Rantzau, główny pełnomocnik niemiecki, w to
warzystwie innego członka delegacji niemieckiej.
Hrabia Brockdorf - Rantzau jest ubrany w surdut
czarny, na głowie twardy kapelusz; jest blady;
usta zaciśnięte. Pod- zas gdy wchodzi na s< hody, prowadzące do
p d u u, zajeżdżają pojazdy
z resztądelegacji niemieckiej.
Przemówienia.
PARYŻ
Kiedy wszyscy pełnomocnicy państw sprzymierzonych zgromadzili się W sali koufe ert- cyinej w Wersalu i wprowadzono pełnomocników niemieckich, zaorał głos prezydent konferencji,Kłemanso.
Kiernanso w przemówieniu swym zaznaczył, że nie czas na zbyteczne słowa, trzeba przystą
pić do uregulowania rachunków za straszną Woj
nę. Niemcy prosiły o pokój, koalicja jest skłonna dać go. W arunki są oto spisane i Niemcy mają 15 dni czasu na zbadanie ich. Żadnych rozmów nie będzie się prowadziło. Jeżeli Niemcom w
tych
warunkach coś się nie podoba, to mogą to w ciągu tych 15 dni piśmiennie zakomunikować Koali
cji, a na uwagi swoje dostaną również piśmien ną odpowiedź.
Po zakończeniu swego przemówienia Kle- manso udzielił głosu przedstawicielowi Niemiec, hr. Brockdorf Rantzau, który oświadczył wyraźnie, że Niemcy się zupełnie nie łudzą co do stopnia swej klęski, że sobie zupełnie zdają sprawę z te
go, że siła armji niemieckiej jest złamana, że znają dokładnie to natężenie nienawiści, jakim wszyscy do nich pałają. Dalej usiłuje on bronić się przed zarzutem, jakoby tylko Niemcy pono
siły odpowiedzialność za wybuch wojny. Jego zda niem, wszyscy ponoszą za to odpowiedzialność, twierdzi, że zmiażdżenie i doszczętne zniszczenie N'emiec wyszłoby tylko na szkodę całemu światu, gdyż byłoby w przyszłości tylko źródłem do no
wych wojen. W końcu prosił o pokój sprawie
dliwy.
Po tych dwóch przemówieniach Kłemanso posiedzenie zamknął i wszyscy rozjechali się do swych mieszkań.
Co Niemcy tracą według traktatu pokojowego?
PARYŻ. Niemcy muszą oddać:
1) dwa powiaty na rzecz Belgii;
2) Alzację i Lotaryngię na rzecz Francji, oraz cały bardzo bogaty okręg nad rzeką Saarą wraz z kopalniami węgla i ogromnemi fabrykami pr'echodzi, co prawda nie na własność, ale pod zarząd Francfi;
3) na rzecz Polski przechodzą wszystkie te dawne Polskie ziemie, które podaliśmy w tele
gramach w M 19, naszej Gazety, to jest cała pol
ska część Górnego Śląska, Poznańskie, oraz znaczna część Prus Królewskich aź do morza.
Gdańsk nie będzie do nas niestety należał, lecz będziemy mieli nad nim kontrolę ł nadzór. W ca
łej mazurskie) części Prus Wschodnich ma być urządzone głosowanie powszechne, za kim się ludność tamtejsza oświadczy;
4) wszystkie zamorskie koionje niemieckie przechodzą na rzecz koalicji;
5) Niemcy tracą wszystkie przywileje, jakie sobie zdołali wyrobić u najrozmaitszych półdzi
kich państw w Azji i Afryce.
Protesty delegacji Niemieckiej.
PARYŻ. Hrabia Brockdorf— Ratzau główny delegat niemiecki wysłał do Kłemanso pismo, gdzie twierdzi że traktat pokojowy został ułożo
ny z pominięciem poczucia sprawiedliwości 1 że dużo warunków jest wprost dla Niemców niemo
żliwych do przyjęcia. Prosi on, by zamiast cią
głego pisemnego porozumiewania się, mogli oni rozpatrzyć warunki z przedstawicielami Koalicji ustnie.
Prusak ryczy, jak go biją.
BERLIN. Rząd niemiecki w odpowiedzi na warunki pokojowe wydał odezwę, w której pisze, że Niemcy spodziewali się warunków ciężkich, ale to, co im przedłożyła Koalicja przeszło wszel
kie ich oczekiwania. Warunki te są nieznośne i niemożliwe do przyjęcia. Jest to gwałt bez gra
nic i Niemcy nigdy tych żądań nie spełnią.
W Berlinie radzą, — niewiele im to jednak pomoże.
ckiej rady ministrów. Omawiano warunki poi jowe. Toczyły się długotrwałe obrady stronnic parlamentarnych. Z całych Niemiec nadchod do rządu w Berlinie różne uchwały, by rząd wari ków pokojowych podyktowanych przez koalii nie przyjął.
BERLIN. Na skutek Warunkówpoko1owv, zarządził rząd berliński lednotygodniowa łaMi narodową Wszystkie teatry, kinematografy ko certy mają być zamknięte. W restauracjach I b włarniach zakazano muzyki. Cale Niemcu ma pogrążyć się w żałabie. eracy ma
JMś 20
BERLIN. Wobec tego, że ruch bolszewicki Został tu stłumiony, niemieckie zgromadzenie ustawodawcze (sejm) przenosi się z miastd Wej maru do Berlina.
Jaki będzie plebiscyt (głosowanie powszechne) w Prasach Wschodnich.
WIEDEŃ. Gazety francuskie donoszą nie
które szczegóły o tym, jaki będzie plebiscyt w okręgu Olsztyńskim w Prusach Wschodnich (na Mazurach). W przeciągu 15 dni wojską niemieckie i urzędnicy muszą Wydalić się z tego okręgu i winny wstrzymać się od wszystkich rekwizycji. Komisja, złożona z 5 członków, mianowana przez Związek narodów (Koaiicja), obejmuje tam zarząd krajem i zarządzi plebiscyt. Wszyscy mieszkańcy powy
żej lat 20, urodzeni w gminie, W której odbywa się głosowanie, mają prawo głosu,
Flota wojenna koalicji w Gdańsku.
GDAŃSK. W ubiegłym tygodniu przybyło do Nowego portu w Gdańsku 6 okrętów wojen nych koalicji. Są to 2 angielskie krążowniki, da
lej dwa amerykańskie i dwa francuskie okręty wojenne.
PARYŻ. Marszałek Fosz wezwał wszystkich wojskowych, bawiących na urlopach, z powrotem na* służbę i wzmocnił wojska, stojące na granicy Niemiec nad rzeką Renem o 120 tysięcy żoł nierzy.
Komuniści węgierscy nie poddali się.
WIEDEŃ. Komunistyczny rząd węgierski wysłał parlamentarza do; komendy wojsk rumuń
skich z prośbą o podanie warunków zaniechania kroków wojennych. Komendant rumuński posta wił następujące warunki: natychmiastowe zło
żenie broni przez bolszewickie wojska węgier
skie, walczące przeciw Eumunji, wydanie całego materjału wojennego, wydanie całego materiału kolejowego, nagromadzonego między rzeką Cissą a granicą rumuńską i odesłanie do ęjczyzny wszystkich rumuńskich jeńców, zakładników i in
ternowanych. Bolszewicki rząd węgierski oświad czył na to, że jedyną odpowiedzią jego na takie warunki jest walka do ostateczności.
WIEDEŃ- W Budapeszcie na Węgrzech wybuchły rozruchy przeciw żydom.
Lwów ostatecznie wełny.
. LWÓW. Dzięki ałijgitn bohaterskim wysil kom wojsk naszych, Ukraińcy już ostatecznie zo
stali od Lwowa odrzuceni tak, że miastu nie grozi już bombardowanie. Miasto samo jest silnie zniszczone, ludność cierpi głód. Z Warszawy już od dłuższego czasu są wysyłane pociągi z ży
wnością.
Protest Ukraińców przeciw armji gen. Haliera.
WIEDEŃ Prezydent Rady Narodowej Za
chodniej Ukrainy, Petruszewicz, wysłał na ręce Rady Czterech w Paryżu (Klemanso, Lojd Dżordż, Wilson i Orlando) protest przeciwko przybyciu wojsk generała Hallera na front wschodnio-gali cyjski. W proteście tym powiedziano:
„Rząd Zachodniej Ukrainy gotów jest wobec niebezpieczeństwa, jakie przedstawia wielka armja Hallera, odwołać swe wojska, walczące przeciw bolszewikom i skierować je do walki z Polakami".
Otwarcie uniwersytetu w Poznaniu, POZNAŃ. Odbyło się tu uroczyste otwar
cie polskiego uniwersytetu. Przybyli przedstawi ciele rządu polskiego z Warszawy oraz innych wyższych uczelni polskich.
Delegat rządu polskiego wyjechał z Moskwy.
MOSKWA. Rząd bolszewicki, uważając, że zajecie Wilna przez wojska polskie jest wypo
wiedzeniem wojny bolszewickiej Rosji, zerwał sto
sunki polityczne z rządem polskim i zażądał od przebywającego w Moskwie przedstawiciela Pol
ski, p. Aleksandra Więckowskiego, by natych
miast opuścił Rosję.
pin w trwodze przed napadem niemieckim.
RYPIN. Przed kilku dniami rozeszła się ai pogłoska, iż Niemcy przygotowują napad roinv na Rypin. Wywołało to popłoch wśród Iności Ostatnio pogłoski te wzmogły się., wo- c czego wysłano patrole wywiadowcze, które ałv jakoby stwierdzić, że niepokój ludności jest asadniony. Komisarz miejscowy zawiadomił rząd tym i prosił o wskazówki, co ma robić. W oba- e przed napadem Niemców niektórzy nuesz- ńcy wyjechali do Płocka.
G A Z E T A L U D O W A
Rozruchy w Galicji Środkowej.
PRZEMYŚL Komendantem naczelnym W Ga
licji Środkowe), któremu rząd polski polecił stłu
mienie rozruchów został mianowany generał Szamota.
Echa krwawego 1 maja w Paryżu.
BERLIN. Z Paryża donoszą: W walkach ulicznych w Paryżu w dniu 1 maja zostało ranio
nych kilku przywódców socjalistów francuskich.
Ze strony policji ranionych jest 250 osób, w tej liczbie 50 ciężko.
Gazety socjalistyczne bardzo ostro atakują rząd.
N ajp ro stszy sposób, w ja k i k ażdy ciężko p rac u jąc y może się w je d n y m d n iu pozbyć łam ania i d arcia w koś
ciach, reu m a ty zm u gośćca, postrzału, bólów w szelakich pochodzących z in flu e n zji, zapalenia, hiszpanki.
B ierze się z a p te k i R heum on, zw ilża alkoholem i przykłada na bolącą część ciała. Z o sta w ia się go na skórze ta k długo aż boleści znikną. J e s t to n o w y sposób u ż y w a n y na całym św ięcie, k tó ry z pow odu w o jn y do nas nie doszedł.
G dyby w najbliższej ap tec e nie bvł do nabycia w ta k im razie pisze się: A p tek a B arcza, W a rszaw a, M ar
szałkow ska 94.
---rq;,- ...
Powrót Prezydenta Ministrów.
Prezydent minisrtów Ignacy Paderewski w ubie
głą niedzielę wrócił z Paryża do Warszawy.
W imię słuszności.
Ile pracy dla podniesienia ludu polskiego pod względem narodowym i. kułturalno-społeczno- gospodarczym położyli instruktorzy kółek rolni
czych wie każdy, kto zna życie wiejskie. In struktor za czasów rosyjskich prześladowany był na każdym kroku, na zebrania kółek nasy
łano częstó „stupajków® z karabinami, aby nie dopuścić do omawiania tematów nielegalnych.
Pomimo trudności, najgłówniejszym celem pracy instruktorów było podnoszenie ludu pod wzglę
dem obywatelskim. Nic więc dziwnego, że I za ufanie u ludu mają instruktorzy duże. Praca instruktorów, wobec korzystniejszych warunków, daje coraz widoczniejsze rezultaty. Są jednak ludzie, którzy być może przez nieoględność sta
rają się paraliżować tę pracę. Mam przed sobą list z pow. Biłgorajskiego od p. G., w którym autor pisze: „Kilka dni temu do pow. naszego przyje
chał p. poseł Bagiński, który na zebraniu dość licznym w gwałtowny sposób atakował instruk
torów kółek rolniczych, twierdząc, że w czasie wyborów pienili się' instruktorzy, abydo wyboru do sejmu nie dopuścić działaczów ludowych®.
Dalej mówił poseł „Pamiętajcie chłopi, że w kół
kach Panowie zastawiają na wras sieci i t. d.“
Sądzimy, iż tej treści mowa posła Bagińskiego jest wysoce krzywdząca dla instruktorów. Na zarzuty stawiane kółkom nie odpowiadamy, gdyż nie
wątpliwie uczyni to kto inny.
Paktów, które może i. miały miejsce w nie
licznych wypadkach wyogólniać nie wolno. Ludzie z innego obozu aniżeli p. Bagiński (a -więc z prawicy) twierdzą znów, że instruktor w jednym z okręgów zwalczał ich listę. Trudno je s t brać odpowiedzialność ogółowi instruktorów za dzia łalność jednostek. Na zebraniu instruktorów,
które odbyło się przed wyborami, postanowiono kategorycznie, nie brać udziału w akcji wybór ozej, stojąc na stanowisku, że kółka rolnicze, jako organizacje gospodarczo-oświatowe dalekie być winny od partyjności. W szyscy instrukto
rzy stanęli na tym stanowisku. W pismach lu
dowych nie zauważyłem ani jednej wzmianki, zarzucającej instruktorom str nność partyjną w czasie wybprów. Słusznie pisze p. G. „Poseł opłacany pieniędzmi krwawo zapracowanemi przez lud powinien w zamian za to dać coś re
alnego, a nie burzyć". Mam wrażenie, że inni posłowie włościanie, którzy za wyjątkiem posła Bagińskiego, są rolni kami i kółko wieżami w wy
głaszanych przez siebie mowach nawołują braci swmich do-gorliwej pracy w kółkach, które są dźwignią dobrobytu i kultury wsi polskiej. In struktorom nie chodzi o uzpanie dla ich pracy, gdyż pracują w poczuciu obowiązku obywatel skiego. Protestujemy przeciw niesłusznym za
rzutom stawianym nam na publicznych zebra
niach.
Z w iązek In stru k to ró w R olniczych.
Al. Zachorski
Jan Długokęcki.
5
W celu nabycia wyborowych DRZEWEK OW OCO
WYCH, NASiON, NARZĘDZI OGRODNICZYCH rad li
my zwrócić się do najstarszych i największych Z a k ła d ó w O g r o d n ic z y c h C. U L R I C H , istniejących od roku 1850 w Warszawie przy ul. Ceglanej 11.