• Nie Znaleziono Wyników

Apostolstwo Chorych, 2016, R. 87, nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Apostolstwo Chorych, 2016, R. 87, nr 2"

Copied!
52
0
0

Pełen tekst

(1)

L I S T D O O S Ó B C H O R Y C H I N I E P E Ł N O S P R A W N Y C H

Codzienność, która jest bólem

- s. 32

CANSTOCKPHOTO.PL

(2)

S

erce Piłata nie było zdolne zobaczyć w Jezusie Boga. Nie było gotowe przyjąć prawdy o Mesjaszu skazańcu. Oby tyl- ko moje serce potrafiło zawsze dostrzegać Boga w każdym cierpiącym obliczu, w grymasie bólu i spojrzeniu, które czeka na obecność...

Qentin Massys, „Ecce Homo”, 1520 r., Pałac Dów, Wenecja WWW.FREECHRISTIMAGES.ORG

(3)

Od redaktora

11 lutego obchodzić będziemy XXIV Światowy Dzień Chorego. W trwającym Nadzwyczajnym Roku Miłosierdzia nabiera on szczególnego znaczenia dla wszystkich cierpiących i tych, którzy im służą. W lutym przypada także Światowy Dzień Walki z Depresją. Z tej okazji bieżący numer „Apostolstwa Chorych” poświęcamy tematyce związanej z tą właśnie chorobą. Oddajemy w nim głos zarówno osobom, które przeszły przez doświadczenie depre- sji, jak i specjalistom, którzy w fachowy sposób pomagają im odzyskać zdrowie. Na rozpoczynający się czas Wielkiego Postu wszystkim chorym z serca błogosławię i proszę o modlitwę w intencji dzieł duszpasterskich podejmowanych przez Sekretariat Apostolstwa Chorych.

N A S Z A O K Ł A D K A

Codzienność, która jest bólem

Depresja nie jest lenistwem albo niewinnym marudzeniem.

Jest groźną chorobą, którą można i trzeba leczyć.

4

Z B L I S K A

XXIV Światowy Dzień Chorego

Papież Franciszek kieruje do chorych swoje orędzie.

16

B I B L I J N E C O N I E C O

Stawać się jak Ojciec Miłość Boga wciąż czeka na człowieka.

23

N A S I O R Ę D O W N I C Y

Opiekunka psychicznych utrapień

Sylwetka św. Dymfny.

26

P A N O R A M A W I A R Y

Tama na rzece

O wielkiej wartości życiowych kryzysów.

41

M O D L I T W Y C Z A S

Pogotowie modlitewne

Każdy może poprosić o modlitwę w ważnych dla niego intencjach.

37

W C Z T E R Y O C Z Y

W objęciach lęku

Rozmowa z lekarzem psychiatrą – dr. Waldemarem Kreisem.

KS. WOJCIECH BARTOSZEK

KRAJOWY DUSZPASTERZ APOSTOLSTWA

CHORYCH

(4)

APOSTOLSTWO CHORYCH

4

K

olejny, XXIV Światowy Dzień Chorego jest dla mnie okazją, by w szczególny sposób być blisko was drodzy chorzy, a także osób, które się wami opiekują.

Ponieważ ten dzień będzie uro- czyście obchodzony w Ziemi Świętej, pragnę rozważyć ewangeliczny opis wesela w Kanie Galilejskiej (J 2, 1-11),

gdzie Jezus dokonał pierwszego cudu na prośbę swojej Matki. Wybrany temat – „Zawierzmy się Jezusowi miłosier- nemu jak Maryja: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5) wpisuje się bardzo dobrze w obchody Nadzwy- czajnego Jubileuszu Miłosierdzia. Uro- czysta Msza święta 11 lutego 2016 roku, w liturgiczne wspomnienie Najświęt- szej Maryi Panny z Lourdes, będzie

– Orędzie Ojca świętego na XXIV Światowy Dzień Chorego

11 lutego 2016 roku

Zawierzmy się

Jezusowi miłosiernemu jak Maryja

Mamy Matkę, której oczy są czujne i dobre, jak oczy Syna. Jej macierzyńskie serce jest pełne miłosierdzia, jak On. Jej ręce chcą pomagać, jak ręce Jezusa, które łamały chleb dla łaknących, które dotykały chorych i ich uzdrawiały.

(5)

5

APOSTOLSTWO CHORYCH

celebrowana właśnie w Nazarecie, gdzie

„Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (J 1, 14). W Nazarecie rów- nież, zgodnie z przekazem ewangelisty Łukasza, Jezus rozpoczął swoją zbaw- czą misję, odnosząc do Siebie słowa proroka Izajasza: „Duch Pański spo- czywa na Mnie, ponieważ Mnie na- maścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie;

abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana”

(Iz 4, 18-19). Choroba, zwłaszcza cięż- ka, zawsze wywołuje kryzys w ludzkiej egzystencji i niesie ze sobą głębokie

pytania. W pierwszej chwili może nie- kiedy wywołać bunt: dlaczego mnie to spotkało? Może prowadzić do rozpaczy, do przekonania, że wszystko stracone, że nic już nie ma sensu...

W tych sytuacjach wiara w Boga jest z jednej strony wystawiona na próbę, a jednocześnie ujawnia swą pozytywną moc. Nie dlatego, że dzięki wierze znika choroba czy ból, czy też pytania, jakie one rodzą, lecz dlatego, że daje ona klucz, który pozwala odkryć głęboki sens tego, co przeżywamy, pozwala nam zobaczyć, że choroba może być drogą do większej bliskości z Jezusem, który idzie u naszego boku, dźwigając krzyż.

ARCHIWUM APOSTOLSTWA CHORYCH

(6)

APOSTOLSTWO CHORYCH

6

Ten klucz daje nam Maryja, Matka, która dobrze zna tę drogę.

Na weselu w Kanie Galilejskiej Ma- ryja jawi się jako kobieta zatroskana, która widzi ważny problem nowo- żeńców: skończyło się wino, symbol świątecznej radości. Dostrzega Ona trudność, traktuje ją jako swoją wła- sną, w dyskretny sposób zaczyna na- tychmiast działać. Nie stoi i nie patrzy obojętnie, nie traci czasu na osądzanie, lecz zwraca się do Jezusa i przedstawia Mu problem: „Nie mają wina” (J 2, 3). A kiedy Jezus daje Jej do zrozumienia, że nie nadeszła jeszcze Jego godzina, by się objawił, Maryja mówi

do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,

5). Wówczas Jezus dokonuje cudu, przemieniając znacz- ną ilość wody w wino, które okazuje się najlepsze na ca- łym weselu. Czego uczy nas tajemnica wesela w Kanie Ga-

lilejskiej w odniesieniu do Światowego Dnia Chorego?

Uczta weselna w Kanie jest ikoną Kościoła: w centrum jest miłosierny Jezus, który czyni znak; wokół Niego są uczniowie, zalążek nowej wspólnoty;

blisko Jezusa i Jego uczniów jest Mary- ja, Matka opatrznościowa i prosząca.

Uczestniczy Ona w radości zwykłych ludzi i przyczynia się do tego, by była jeszcze większa; oręduje u swojego Syna dla dobra nowożeńców i wszystkich go- ści. A Jezus nie odmawia prośbie swojej Matki. Ileż nadziei dla nas wszystkich w tym wydarzeniu! Mamy Matkę, której

oczy są czujne i dobre, jak oczy Syna.

Jej macierzyńskie serce jest pełne miło- sierdzia, jak On. Jej ręce chcą pomagać, jak ręce Jezusa, które łamały chleb dla łaknących, które dotykały chorych i ich uzdrawiały. Napełnia nas to ufnością i otwiera na łaskę i miłosierdzie Chry- stusa. Wstawiennictwo Maryi pozwala nam zaznać pociechy, za którą apostoł Paweł błogosławi Boga: „Błogosławio- ny Bóg i Ojciec Pana naszego, Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy. Ten, który nas pociesza w każdym naszym ucisku, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakimkolwiek ucisku, tą pociechą, której doznajemy od Boga. Jak bowiem obfitu- ją w nas cierpienia Chrystu- sa, tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy” (2

Kor 1, 3-5). Maryja jest Matką pocieszenia, która pociesza swoje dzieci.

W Kanie Galilejskiej zarysowują się cechy wyróżniające Jezusa i Jego misję: On jest Tym, który pomaga oso- bom w potrzebie i w trudnej sytuacji.

I rzeczywiście w swojej mesjańskiej posłudze uzdrowi wielu z chorób, do- legliwości, uwolni od złych duchów, obdarzy wzrokiem niewidomych, spra- wi, że chromi będą chodzić, przywróci trędowatym zdrowie i godność, wskrze- si umarłych, będzie głosił ubogim do- brą nowinę (por. Łk 7, 21-22). Prośba Maryi podczas przyjęcia weselnego, podszepnięta przez Ducha Świętego Jej macierzyńskiemu sercu, ujawniła

Mamy Matkę, której oczy są czujne i dobre,

jak oczy Syna.

(7)

7

APOSTOLSTWO CHORYCH

nie tylko mesjańską moc Jezusa, ale także Jego miłosierdzie.

W trosce Maryi odzwierciedla się czułość Boga. Ta czułość uobecnia się w życiu licznych osób, które są blisko chorych i potrafią zrozumieć ich po- trzeby, nawet najbardziej niedostrze- galne, ponieważ patrzą oczami pełny- mi miłości. Ileż razy mama przy łóżku chorego dziecka, czy syn opiekujący się starszym rodzicem, bądź też wnuk będący blisko dziadka lub babci skła- da swoje prośby w ręce Matki Bożej!

Dla drogich nam osób, które cierpią z powodu choroby, prosimy przede wszystkim o zdrowie; sam Jezus obja- wił obecność królestwa Bożego właśnie przez uzdrowienia: „Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie:

niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają”

(Mt 11, 4-5). Lecz miłość ożywiana przez wiarę sprawia, że prosimy dla nich o coś więcej niż zdrowie fizyczne: prosimy o pokój, o pogodę ducha w życiu, która rodzi się w sercu i jest darem Boga, owocem Ducha Świętego, którego Oj- ciec nigdy nie odmawia tym, którzy Go o to z ufnością proszą.

W scenie z Kany Galilejskiej oprócz Jezusa i Jego Matki są też osoby nazwa- ne „sługami”, które otrzymują od Niej tę wskazówkę: „Zróbcie wszystko, cokol- wiek wam powie” (J 2, 5). Rzeczywiście cud następuje za sprawą Chrystusa, jednakże do dokonania nadzwyczajne- go znaku chce On posłużyć się ludzką

pomocą. Mógłby sprawić, by wino po- jawiło się bezpośrednio w stągwiach, lecz chce włączyć we współpracę ludzi i prosi sługi, by napełnili je wodą. Jak cenne i miłe Bogu jest bycie sługami drugich! Bardziej niż cokolwiek innego upodabnia nas to do Jezusa, który „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć” (MK 10, 45). Te bezimienne po- staci z Ewangelii uczą nas bardzo wiele.

Nie tylko okazują posłuszeństwo, ale okazują je wielkodusznie: napełniają stągwie po brzegi (por. J 2, 7). Ufają Matce Jezusa i wykonują szybko i do- brze to, o co są proszone, bez narze- kania, bez kalkulacji.

W tym Światowym Dniu Chore- go możemy prosić Jezusa miłosier- nego przez wstawiennictwo Maryi, Jego i naszej Matki, aby obdarzył nas wszystkich gotowością służby potrze- bującym, a konkretnie naszym braciom i siostrom chorym. Niekiedy posługa ta może być męcząca, ciężka, ale jesteśmy pewni, że Chrystus Pan nie omieszka przeobrazić naszego ludzkiego wysił- ku w coś boskiego. My również może- my być rękami, ramionami, sercami, które pomagają Bogu w dokonywaniu cudów, często ukrytych. My również, zdrowi lub chorzy, możemy ofiarować nasze trudy i cierpienia, jak tę zwy- kłą wodę, która wypełniła stągwie na weselu w Kanie Galilejskiej i została przemieniona w najlepsze wino. Poma- gając dyskretnie osobom cierpiącym, podobnie jak w chorobie, bierzemy na swoje barki codzienny krzyż i idzie- my za Mistrzem (por. Łk 9, 23) i choć

(8)

APOSTOLSTWO CHORYCH

8

spotkanie z cierpieniem będzie zawsze tajemnicą, Jezus pomaga nam odsłonić jego sens.

Jeśli będziemy umieli słuchać głosu Tej, która mówi również do nas: „Zrób- cie wszystko, cokolwiek wam powie” (J

2, 5), Jezus zawsze będzie przemieniał wodę naszego życia w wyborne wino.

Tym samym ten Światowy Dzień Cho- rego, obchodzony uroczyście w Ziemi Świętej pomoże urzeczywistnić życze- nie, które wyraziłem w Bulli ogłaszającej Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia:

„Niech ten Rok Jubileuszowy, przeżyty w miłosierdziu, ułatwi spotkanie z ju- daizmem i z islamem oraz z innymi szlachetnymi tradycjami religijnymi;

niech sprawi, że staniemy się bardziej otwarci na dialog, aby poznać się lepiej i wzajemnie zrozumieć; niech wyeli- minuje wszelkie formy zamknięcia i pogardy i odrzuci wszelką przemoc i dyskryminację” (Misericordiae vultus, 23). Każdy szpital czy klinika mogą być widzialnym znakiem i miejscem pro- mowania kultury spotkania i pokoju, gdzie doświadczenie choroby i cierpie- nia, a także profesjonalna i braterska pomoc przyczyniają się do przezwy- ciężenia wszelkich granic i podziałów.

Przykładami tego są dla nas dwie siostry zakonne kanonizowane w maju 2015 roku: św. Maria Alfonsyna Danil Ghattas i św. Maria od Jezusa Ukrzy- żowanego Baouardy, dwie córki Zie- mi Świętej. Pierwsza była świadkiem łagodności i jedności; dawała wyraź- ne świadectwo tego, jak ważne jest,

byśmy stawali się odpowiedzialni za siebie nawzajem, byśmy żyli, wzajem- nie sobie służąc. Druga, kobieta prosta i niewykształcona, była posłuszna Du- chowi Świętemu i stała się narzędziem spotkania ze światem muzułmańskim.

Wszystkim, którzy służą chorym i cierpiącym, życzę, by ożywiał ich duch Maryi, Matki Miłosierdzia. „Słodycz Jej spojrzenia niech nam towarzyszy w tym Roku Świętym, abyśmy wszyscy potrafili odkryć radość z czułości Boga” (Miseri- cordiae vultus, 24) i aby odzwierciedlała się ona w naszych sercach i w naszych gestach. Powierzajmy wstawiennictwu Najświętszej Maryi Panny lęki i utra- pienia razem z radościami i pociechą.

Do Niej zwracajmy się w modlitwie, aby kierowała na nas swoje miłosierne oczy, zwłaszcza w chwilach bólu i byśmy za Jej sprawą byli godni kontemplować dziś i na wieki Oblicze miłosierdzia, jej Syna Jezusa. Do tej modlitwy za was wszystkich dołączam moje Apostolskie Błogosławieństwo.

Papież Franciszek Watykan, 15 września 2015 roku, Wspomnienie Najświętszej Maryi

Panny Bolesnej

q

(9)

9

APOSTOLSTWO CHORYCH

Depresja – co warto wiedzieć...

PROF. IRENA KRUPKA-MATUSZCZYK PSYCHIATRA I SEKSUOLOG

C

zym jest depresja? To jedynie zły nastrój, chwilowy smutek i przygnębienie czy poważniej- sza choroba? Co powinno być jasnym sygnałem do konsultacji z psychiatrą?

Jednak choroba

Często słyszę pytanie o to czy depre- sja jest chorobą, czy może jest to zwy- kłe lenistwo i wystarczy przygnębionej osobie powiedzieć: „weź się w garść”?

Do takiego stanu rzeczy przyczyniają się mity i powszechnie przyjęte opi- nie na temat depresji. Otóż depresja należy do najczęściej występujących poważnych schorzeń w świecie. Cier- pią na nią osoby prowadzące różny tryb życia, niezależnie od wieku. Choć

choroba ta może powodować znaczne upośledzenie w funkcjonowaniu spo- łecznym (rodzinnym i zawodowym), obecne możliwości jej diagnozowania i leczenia są znacznie większe niż na przykład przed 20-tu laty. Depresja jest w praktyce psychiatrycznej zaburze- niem równie często spotykanym jak choroba nadciśnieniowa u pacjentów zgłaszających się do lekarza rodzinnego.

Powszechnie przełom XX i XXI wieku określa się czasem depresji i ocenia się, iż w świecie jej objawy wykazuje 100 milionów osób, w Polsce zaś cierpi na nią 5-15% populacji, a w wieku pode- szłym sięga 15-20%. Szereg przesłanek wskazuje, że zachorowalność na depre- sję wciąż wzrasta.

Objawy

Częste występowanie depresji po- woduje, iż pacjenci z tym zaburzeniem Powszechnie przełom XX i XXI wieku określa się czasem depresji i ocenia się, iż w świecie jej objawy wykazuje 100 milionów osób.

(10)

APOSTOLSTWO CHORYCH

10

zgłaszają się do lekarzy rodzinnych, ale jak wykazują badania, jedynie 50%

uzyskuje fachową pomoc po ustaleniu prawidłowego rozpoznania. Aby pra- widłowo rozpoznać depresję (w ICD 10 – Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób – zaburzenia nastroju mieszczą się w kategorii diagnostycznej F 30-39) należy pamiętać, że jest ona zespołem objawów i że to nie tylko obniżony na- strój (poczucie smutku, przygnębienia lub załamania), który trwa co najmniej przez 2 tygodnie.

Depresji może towarzyszyć nie- zdolność do odczuwania przyjemności (anhedonia), wycofanie się z kontak- tów społecznych, utrata zainteresowań, męczliwość, osłabienie, zmiany apetytu (spadek wagi lub przeciwnie jej wzrost), zaparcia, suchość w ustach. Zaburzenia snu zgłasza 75% chorych pod postacią bezsenności, wczesnoporannego bu- dzenia się lub przerywanego snu po północy oraz zmiany nasilenia objawów w ciągu doby z lepszym samopoczuciem w godzinach wieczornych. Inne zgła- szane przez chorych objawy są następu- jące: bóle głowy, niepokój wewnętrzny zwłaszcza w okolicy przedsercowej, obniżenie libido i lęk, spadek zainte- resowań, skupienia uwagi, pogorszenie pamięci. U pacjentów mogą pojawić się depresyjne treści myślenia: brak wartości siebie, poczucie winy, wid- mo nieuleczalnej choroby oraz myśli samobójcze (u około 60% chorych).

Do szczególnych czynników ryzyka depresji należą:

•Płeć: kobiety dwukrotnie częściej chorują, 20-25% kobiet w ciągu życia

przechodzi zaburzenia depresyjne, szczególna podatność istnieje w okre- sach cyklu rozrodczego (zaburzenia przedmiesiączkowe, depresja okresu ciąży i poporodowa, zaburzenia na- stroju związane z menopauzą).

•Wiek: szczyt zachorowań przypada między 20 a 40 rokiem życia i po 65 roku życia.

•Występowanie rodzinne depresji daje 3 razy częstsze zachorowanie.

•Stan cywilny: osoby rozwiedzio- ne i w separacji, u mężczyzn większa częstość wśród nieżonatych, u kobiet większa możliwość choroby wśród mężatek.

•Ciąża – ostatni trymestr, 6 miesięcy po porodzie.

•Możliwy związek z negatywnymi zdarzeniami losowymi i wczesną utratą rodziców.

•Nadużywanie środków psychoak- tywnych, alkoholu i/lub benzodwuaze- pin (relanium, lorafen, rudotel itp.).

Podstępna plaga

Cechami towarzyszącymi, które mogą maskować depresję, najczęściej są objawy ze strony układu sercowo- -naczyniowego (ucisk za mostkiem lub uczucie ciężaru w klatce piersiowej, ko- łatanie serca), pokarmowego (biegun- ka, zaparcia, brak apetytu, nudności, suchość w jamie ustnej), moczowo- -płciowego (częste oddawanie moczu) i bóle kręgosłupa krzyżowego. Depresja może mieć różne objawy w zależności od wieku, w którym występuje, czyli w okresie dojrzewania, przekwitania i w wieku podeszłym.

(11)

11

APOSTOLSTWO CHORYCH

65% pacjentów z rozpoznaniem de- presji cierpi również z powodu lęku, a współchorobowość zaburzeń depre- syjnych i lękowych jest jeszcze wyższa, co zwiększa cierpienie, straty ekono- miczne i złe funkcjonowanie życiowe.

Inwalidztwo spowodowane depresją jest równoznaczne z inwalidztwem w wyni- ku przewlekłych chorób somatycznych takich jak choroba wieńcowa, cukrzyca czy zapalenie stawów, bo powoduje po- gorszenie kondycji zdrowotnej, częste korzystanie z opieki zdrowotnej, absen- cję w pracy, obniżenie produktywności,

wypadkowość przy pracy i obniżenie jej jakości. Warto pamiętać, iż depresja jest chorobą uleczalną, która jednak może mieć charakter nawracający.

Wśród pacjentów korzystających z pomocy lekarza podstawowej opieki zdrowotnej 20-50% to osoby z proble- mami dotyczącymi zdrowia psychicz- nego. Lekarze rozpoznają zaburzenia psychiczne u zaledwie 2,5-5% zgłasza- jących się po poradę. Najczęstszymi zaburzeniami, z którymi stykają się lekarze podstawowej opieki zdrowot- nej są depresje i zaburzenia lękowe.

Można stwierdzić, że co piąty (u leka- rza ogólnego), a co trzeci (w gabinecie neurologa) pacjent zgłaszający się po poradę cierpi z powodu depresji. Je- dynie u 25% takich osób depresja jest rozpoznawana, a jeszcze mniejsza ilość pacjentów uzyskuje efektywną pomoc.

Pacjenci z objawami depresji naj- częściej trafiają do lekarza podstawo- wej opieki zdrowotnej lub neurologa, a dzięki akcjom społecznym chorzy depresyjni coraz liczniej trafiają tak- że do psychiatrów czy psychologów.

Ważna jest wczesna identyfikacja za- burzeń depresyjnych. Pacjenci, których depresja ma nasilenie łagodne mogą być leczeni drogą psychoterapii przez psychologów.

Obraz kliniczny zaburzeń depresyj- nych spotykanych w podstawowej opie- ce zdrowotnej często różni się od stanów depresyjnych, z którymi styka się psy- chiatra. Są to często zaburzenia o słab- szym nasileniu, atypowe, maskowane objawami somatyzacyjnymi, zaburze- nia dystymiczne (o przewlekłym ponad

CANSTOCKPHOTO.PL

(12)

APOSTOLSTWO CHORYCH

12

2 letnim okresie trwania), bardzo często poprzedzone czynnikami stresowymi.

Trudności może sprawiać odróżnienie depresji od stanów przygnębienia (krót- ki czas trwania, brak poczucia choroby, brak dezorganizacji aktywności) czy rozpoczynającego się otępienia.

Depresja współwystępuje z choroba- mi somatycznymi oraz neurologicznymi (dotyczy 10-50% pacjentów). Obecność nie leczonej depresji może utrudniać proces leczenia choroby somatycznej (choroby niedokrwiennej serca, okresu po zawale, po udarze mózgu), opóźniać efekty rehabilitacji i pogarszać ogólne rokowanie.

U osób depresyjnych wzra- sta ryzyko wystąpienia chorób somatycznych takich jak cho- roby układu krążenia, układu pokarmowego, oddechowego, zespołu metabolicznego. Moż- na powiedzieć, że działanie jest

obusieczne – w odniesieniu do depresji i do choroby somatycznej. Przedwcze- sną umieralność osób z zaburzeniami depresyjnymi powoduje współchoro- bowość ze schorzeniami somatycznymi i możliwość samobójstwa. Wskaźnik samobójstw w grupie depresyjnej, jak twierdzą suicydolodzy (specjaliści zajmujący się naukowym badaniem samobójstw), ma znaczny wpływ na wskaźnik samobójstw w całej populacji.

Da się pomóc

Świetną inicjatywą jest od 2001 roku ogólnopolska kampania informacyjna

„Depresja jest chorobą. Lecz depresję”.

Wykłady przeznaczone są dla lekarzy

różnych specjalności, a zwłaszcza le- karzy rodzinnych, kardiologów, neu- rologów, pediatrów. Portal Internetowy Psychiatria Online (www.psychiatria.pl prowadzony przez dr n. med. Macieja Matuszczyka jest dostępny dla pacjen- tów, studentów i lekarzy i zawiera ważne informacje o możliwościach diagnozo- wania i leczenia). Dzięki mediom depre- sja jawi się mniej tragiczną chorobą, bo pacjenci zaczynają wierzyć, że można ją pokonać.

Wszystkie Poradnie Zdrowia Psy- chicznego służą fachową pomocą dia- gnostyczną i terapeutyczną, istnieją

też specjalistyczne oddziały leczenia zaburzeń afektywnych.

W utrzymaniu dobrej kondy- cji psychicznej może pomóc przestrzeganie diety bogatej w owoce, jarzyny i różnego rodzaju ziarna (np. pestki dyni, słonecznika, orzechy włoskie).

Warto ograniczyć spożywanie żółtego sera i żywności o długim okresie przy- datności do spożycia (konserwanty) oraz picie soków kartonowych. Wskazana jest także aktywność fizyczna i intelektualna.

Autorka jest wykładowcą Śląskiej Wyższej Szkoły Medycznej w Katowichach i przewodniczącą Zarządu Oddziału

Śląskiego Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.

q

U osób z depresją

wzrasta

ryzko chorób

somatycznych.

(13)

13

APOSTOLSTWO CHORYCH

Z Księgi Psalmów. Kryzys może być nowym początkiem.

Proszę o otwarcie Pisma Świętego na Psalmie 44.

KS. JANUSZ WILK

W

Psalmie tym spotykamy się z lamentacją, którą do Boga mógł zanosić cały naród lub w jego imieniu jeden człowiek (król, dowódca wojska, przewodniczący modlitwie kapłan). Pieśń rozpoczyna uwielbienie Boga za dzieło, jakim było zajęcie przez Izraelitów ziemi Kanaan (w. 2-4) oraz wyznanie (wezwanie do) ufności (w. 5-9). Dopiero po tych wer- sach następuje pełna bólu lamentacja (w. 10-17), po której rodzi się refleksja, podejmująca pytanie o przyczynę tego stanu (w. 18-23). Psalm kończy wymowna modlitwa o ocalenie (w. 24-27).

Psalm musiał powstać w czasach społeczno-militarnych zmagań na- rodu wybranego. Na przestrzeni VIII – II wieku przed Chrystusem historia tego narodu zna kilka takich okresów,

dlatego też nie możemy dokładnie sprecyzować, do których z tych wyda- rzeń nawiązuje utwór. To, co psalmi- sta wspomniał w wersach 2-4, w jego odczuciu wydarzyło się już w czasach starodawnych, a dostęp do nich otrzy- mał dzięki opowieściom kolejnych po- koleń swoich przodków. W centrum tych pieczołowicie przechowywanych (najpierw w pamięci, a później na pi- śmie) i jednocześnie przekazywanych następnym pokoleniom wiadomości jest dzieło zajęcia Ziemi Obiecanej, która geograficznie i politycznie stanowi- ła życiowe siedlisko innych narodów.

Zdobycie tych ziem, choć dokonywało się stopniowo, było dziełem Boga, a nie kulturowo i militarnie słabszych Izra- elitów (w. 3-4), o czym szerzej czytamy w Księdze Jozuego.

Przewodniczący modlitwie w kolej- nych słowach Psalmu (w. 5-9) wyraża osobiste i równocześnie całego narodu

O kryzysie

(14)

APOSTOLSTWO CHORYCH

14

(Jakuba = Izraela) przywiązanie do Boga, który jest jego królem. Pod Jego panowaniem znów mogą zwyciężyć nieprzyjaciół. Tylko On – a nie własne możliwości – może zapewnić ponowną chwałę i potęgę narodu (w. 7-8). Orant jest tego całkowicie świadomy, dlatego kończy tę część Psalmu uwielbieniem Boga i zapewnieniem o stałej wierności Jemu (w. 9).

Po wyznaniu wiary i zaufania, psal- mista pyta Boga, dlaczego obecnie nie postępuje On tak łaskawie ze swo- im narodem, jak czynił to wobec ich przodków? Językiem obrazu, wylicza to wszystko, co teraz go boli. Zaczyna od duchowej samotności. Odczuwa, jakby

Bóg porzucił swój naród (w. 10). Konse- kwencją tego są ciągłe niepowodzenia i drwiny. Bez Bożej pomocy są niczym.

Orant jakby wypomniał Bogu, że to porzucenie (wręcz sprzedanie) umi- łowanego narodu nie przyniosło Mu żadnych korzyści (w. 13), a dla nich sa- mych spowodowało życie pośród drwin otaczających ich pogan (w. 14-15). Ich codzienność jest tkana z różnych form cierpienia (w. 16-17).

Psalmista nie potrafi pogodzić się z tym stanem. W jego przekonaniu na- ród niczym nie zasłużył na taki los (w.

18-23). Trwał bowiem wiernie w przy- mierzu z Bogiem, nie zapominając o swoim Stwórcy (w. 18). Nie odstąpił

CANSTOCKPHOTO.PL

(15)

15

APOSTOLSTWO CHORYCH

od Niego nawet wtedy, kiedy doznawał klęski w krainie, gdzie grasują szakale (w.

19-20). Autor natchniony nie rozwinął tego wojennego wątku, nie odczuwał takiej potrzeby, bił się bowiem z inny- mi myślami – dlaczego tak się stało, skoro w żaden sposób nie porzucili oni swego Boga (w. 21). Wszedł na grunt tajemnicy, w której żadne pytanie nie znajduje wiarygodnej odpowiedzi (w.

22). Pozostają jednak tragiczne skutki Bożej decyzji, w których przyszło jemu i jego współrodakom żyć (w. 23).

Skoro nie kara za grzechy, to co jest tego przyczyną? – jakby pytał psalmi- sta. W końcu woła do Boga językiem ludów wschodu, aby się przebudził (w.

24). Nie wierzy, że przyczyną obecnego stanu jest brak miłości Boga do narodu wybranego. Jego Pan musiał zwyczajnie zasnąć i to spowodowało obecną sy- tuację. Chce Go wybudzić, stawia Mu pytanie o sprawiedliwość i żywotność Jego pamięci: my nie zapomnieliśmy o Tobie (w. 21), więc dlaczego Ty za- pominasz o nas? (w. 25).

Po tych słowach psalmiście pozostaje jedynie opisanie swojego bólu i utra- pienia; wyznanie, że jest całkowicie bezradny i leży powalony w prochu ziemi (w. 26), ale pozostała mu nadzie- ja, wypływająca z modlitwy i Bożego miłosierdzia (w. 27).

Kryzys może być skutkiem lekce- ważenia Boga oraz trwania w grzechu ciężkim. Jednakże nie zawsze musi być związany z pogardą Boga lub z ludzką grzesznością. Psalmista nawiązuje do tego drugiego aspektu kryzysu. Wie, że zarówno on, jak i jego naród jest wierny

Bogu, a jednak cierpi, odczuwa odrzu- cenie przez Boga, nie potrafi znaleźć żadnej racjonalnej odpowiedzi na za- istniałą sytuację.

Podobnego stanu może doświadczać również współczesny człowiek. Przeży- wanie kryzysu w jakiejś mierze kształtuje ludzkie życie. W różnej częstotliwości i natężeniu powracają one jak pory roku.

W kryzysie – jak w zimie – wszystko czeka na wiosnę, ale w życiu człowieka nie jest możliwe ciągłe doświadczanie świeżości wiosny, ciepła lata, owoców jesieni. Zima kryzysu też jest potrzebna dla ludzkiego rozwoju.

Sam kryzys, gdy nie wynika z lek- ceważenia Boga i z własnej grzeszno- ści, jest doświadczeniem neutralnym.

Ocenie podlegają dopiero podejmowa- ne decyzje. Kryzys może być punktem zwrotnym w życiu człowieka; może też stanowić przestrzeń do głębszego spo- tkania z Bogiem. Zauważmy, że w prze- żywanym kryzysie psalmista nie odszedł od Boga, nie obraził się na Niego, ale pozostał Jemu wierny (w. 9. 18-19). To wołanie do Boga „ocknij się, przebudź się” (Ps 44, 24) jest wyrazem kryzysowych zmagań, ale i nadziei, gdyż Bóg nie jest

„wiecznym śpiochem”.

q

(16)

APOSTOLSTWO CHORYCH

16

KS. WOJCIECH BARTOSZEK

C

zytając trzecią ewangelię może masz wrażenie, iż jej autor – św. Łukasz jest malarzem. Jego ewangelia utkana jest z wielu „obrazów”.

Jednym z nich jest piętnasty rozdział, złożony z trzech części: dwa mniejsze obrazy to przypowieści o zaginionej owcy i o zagubionej drachmie oraz centralnie umieszczony w tryptyku obraz – przypowieść o synu marno- trawnym. Przypowieści te są nam zna- ne. Towarzyszą nam od dzieciństwa…

Słowo Boże jest stałe, jednak kontekst naszego życia ulega zmianie. Bóg prowa- dzi nas w różne doświadczenia życiowe.

Nawet gdy stale jesteśmy we wspólnocie Kościoła, odchodzimy nieraz od Boga, buntujemy się wobec Niego z różnych przyczyn, ale też i powracamy do Niego.

Odchodząc i powracając, poznajemy

coraz bardziej siebie, poznajemy Boga, poznajemy także wspólnotę, w której żyjemy. I tak będzie do końca naszego życia.

Jeśli kolejny raz pragniemy pomedy- tować nad przypowieścią o synu mar- notrawnym, to przekonujemy się – jak mówili ojcowie starożytni – iż Pismo święte wzrasta razem z nami. Ono oce- nia nasze postawy w nowych, innych niż do tej pory okolicznościach nasze- go życia. Otwierając się na przesłanie przypowieści o synu marnotrawnym, pragniemy lepiej przeżyć Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia – przypowieść z piętnastego rozdziału Ewangelii św.

Łukasza jest nie tylko historią powro- tu syna marnotrawnego, lecz przede wszystkim obrazem Miłosierdzia Boga Ojca. Nie sposób nie powrócić w tych rozważaniach do jednego z najbardziej znanych obrazów ukazujących scenę z opowiedzianej przez Jezusa historii

Stawać się jak Ojciec

Miłość Boża i wolność idą w parze ze sobą; Serce Boga krwawi, gdy człowiek odchodzi od Niego, ale Bóg pozwala mu na to, bo go kocha, daje mu wolność i… czeka aż powróci.

(17)

17

APOSTOLSTWO CHORYCH

WWW.FREECHRISTIMAGES.ORG

(18)

APOSTOLSTWO CHORYCH

18

o dwóch braciach i ich ojcu. Autorem obrazu jest holenderski malarz Rem- brandt van Rijn (1606 – 1669); obecnie oryginał obrazu „Powrót syna marno- trawnego” znajduje się w rosyjskim mu- zeum, w Ermitażu w Sankt Petersbur- gu. Nie jedyny to obraz Rembrandta nawiązujący do przypowieści o synu marnotrawnym. Rembrandt dorastał do tej historii przez całe swoje życie.

Reprodukcja, na którą spoglądamy na stronicach naszego czasopisma to jeden z ostatnich obrazów Rembrandta – na- malował go na rok przed śmiercią. Do końca życia obraz ten pozostał w jego atelier malarskim w Amsterdamie. Od kilkunastu lat fragment reprodukcji tego obrazu towarzyszy mi w moich kapłańskich przeprowadzkach. Zmienia się moje otoczenie, praca – ewangelia pozostaje wciąż ta sama. Spoglądając na obraz najczęściej zastanawiam się nad namalowanymi przez Rembrandta dłońmi ojca…

Odejścia…

Zarówno przypowieść, jak i obraz Rembrandta stawiają przed nami ważne pytanie: do której z ewangelicznych po- staci jest nam najbliżej – do młodszego syna, do starszego, czy też do ich ojca?

Zauważmy, iż św. Łukasz w ewangelii opisuje historię powrotu syna marno- trawnego. Aby doświadczyć powrotu, trzeba najpierw odejść. W tle odnale- zienia jest zawsze zagubienie. Opisane w przypowieści odejście nie jest dobre.

Można odejść z domu, pozostawiając po sobie miłe wrażenie, utrzymując kontak- ty, wracając do niego z przyjemnością.

Nie tak z rodzicielskiego domu odszedł bohater przypowieści – młodszy syn.

Dom opuścił jednak nie tylko on sam;

odszedł z niego również jego starszy brat.

Obaj się pogubili. Młodszy syn oddalił się widocznie, spektakularnie,

„trzaskając drzwiami”. Postawa star- szego syna po powrocie brata i jego reakcja na radość świętowania świad- czą o tym, jak daleko w swoim buncie i rozżaleniu również i on odszedł od swojego ojca; nie przemierzając co prawda dalekich odległości, ale skry- cie, w sercu. Bracia odchodząc od ojca, oddalili się również od siebie. Stali się obcy wobec siebie i samotni z wyboru.

Manifestując odejście, wybrali życie sa- motne i życie smutne. Pierwotna pusta radość młodszego syna udającego się do dalekiej krainy, aby użyć życia wnet zamieniła się w smutną egzystencję bez nadziei. Grzechy zmysłowe stopniowo wyjaławiają duchowo człowieka i rodzą coraz głębszą pustkę. Pustkę duchową i smutek rodzą także grzechy zazdrości i buntu. Starszy syn nie potrafił zwrócić się do powracającego w słowach: „mój brat”, chociaż właśnie w taki sposób określił go sługa; w zamian za to sły- szymy smutny wyrzut skierowany do ojca: „Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierząd- nicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę” (15, 30a). Konsekwencją braku słów „mój brat”, jest także brak innych słów: „mój ojcze”… Jak bardzo musiało boleć serce ojca, który był świadkiem tak twardej i nieprzejednanej postawy swojego starszego syna.

(19)

19

APOSTOLSTWO CHORYCH

Bracia nie czuli się dobrze w swoim domu. Ale nie z winy ojca. Ten robił wszystko, by synowie byli szczęśliwi.

Być może bliski staje się dla Ciebie ob- raz bólu rodzica z przypowieści, gdy doświadczasz odejścia swoich dzieci, gdy widzisz, iż wysiłek włożony w ich wychowanie idzie na marne. Wyprowa- dzając się w dalekie strony, by znaleźć dobrobyt, zapominają o Tobie i zapomi- nają o Bogu… Dom to relacje z najbliż- szymi, dom to miejsce pracy, to także miejsce odpoczynku i świętowania.

Dom rodzinny to miejsce, w którym się dobrze czujemy, do którego z radością wracamy nawet wówczas, gdy zbudo- waliśmy nowy dom. Młodszy syn przy- wdziewając maskę człowieka twardego, pragnął pokazać swoją samodzielność, samowystarczalność i niezależność od najbliższych. Było nie do pomyślenia, aby za życia ojca syn zażądał od nie- go swojej części majątku. Ojciec mógł przypuszczać, jakie będą skutki odejścia syna. Pozwolił mu jednak odejść, nie przywiązał go do siebie. Miłość Boża i wolność idą w parze ze sobą; Serce Boga krwawi, gdy człowiek odchodzi od Niego, ale Bóg pozwala mu na to, bo go kocha, daje mu wolność i … czeka aż powróci.

Dalekie strony młodszego syna

Młodszy syn „odjechał w dalekie strony”. „«Odległa kraina» jest świa- tem – pisze Henri Nouwen w eseju

«Powrót syna marnotrawnego» – w którym lekceważy się wszystko to, co w domu uznawano za święte”. Tym,

co jest „święte” w domu rodzinnym, uświęcone tradycją i różnymi formami zwyczajów, to na pierwszym miejscu wiara w Boga i wspólnota braterska.

Wiara oparta o doświadczenie głębokich relacji wewnątrzrodzinnych pozwala nam przyjąć, iż Bóg jest stale z nami, kocha nas. Niezależnie od okoliczno- ści naszego życia – podobnie jak przy chrzcie Jezusa – wypowiada niezmien- nie te same słowa: „Tyś jest mój Syn Umiłowany” (3, 21). Im trudniej nam uwierzyć w te słowa i im dalej odcho- dzimy od wspólnoty rodzinnej, tym bardziej upodabniamy się do otocze- nia i przyjmujemy obce nam zwyczaje.

Postawa ta prowadzi nas w przeróżne namiastki miłości i szczęścia; coraz głę- biej wyjaławia pragnienie poznania Boga i trwania w Jego wspólnocie. Ojciec święty Benedykt XVI w katechezie na temat omawianej perykopy ukazuje, iż ludzkość odchodząc od wiary w Boga, ciesząc się swoim dobrobytem, zacho- wuje się dokładnie jak ewangeliczny syn marnotrawny używający życia

„w dalekich stronach”. Jednak pozorne szczęście trwa krótko. Z czasem wy- chodzą na jaw owoce działania złego:

pustka duchowa, doświadczenie braku pokoju wewnętrznego, rozdrażnienie.

To doświadczenie jest miejscem i cza- sem na opamiętanie. Obyśmy byli tego świadkami w Europie…

Bóg dopuszcza na nas skutki zła.

Nasze odejścia bolą Jego Serce. Bolą Go także skutki, które to zło wywo- łuje. Bóg jednak wie, iż największe upodlenie człowieka – a takim było bez wątpienia zejście na samo dno

(20)

APOSTOLSTWO CHORYCH

20

swojego człowieczeństwa młodszego syna pragnącego najeść się tym, co po- wszechnie uznawano w Palestynie za nieczyste – może zrodzić w człowieku refleksję. W przypowieści czytamy, iż młodszy syn w tym stanie „zastanowił się” (15, 17 a); dosłownie tłumacząc ten wyraz z tekstu oryginalnego mogliby- śmy go oddać w wyrażeniu „przyszedł do siebie”, tzn. „powrócił do swojego serca”, od którego odszedł zrywając relacje z najbliższymi. To był moment przełomowy, który zadecydował o jego powrocie.

Schodząc na same dno swojego człowieczeństwa możemy

przeżyć duchową terapię.

Jest ona szokująca i bolesna, ale skuteczna. Miłosierdzie Boże nie stoi w sprzeczno- ści ze sprawiedliwością, nie niweluje przyznania się do popełnionego zła. Prawda jest konieczna w doświad-

czeniu terapii Miłosierdzia Bożego.

Zresztą to nie Miłosierdzie rani, ono podnosi człowieka z grzechu, uzdra- wia; nie rani człowieka nawet smutna prawda o zniewoleniu jego serca, ale sam grzech. Przyznanie się do tego jest trudne i bolesne. Rodzi głęboki kryzys. Alkoholik, by poznałs jak bar- dzo jest chory, potrzebuje nieraz zejść na samo dno. W tym stanie człowiek podobny jest do więźnia – tak zresztą Rembrandt namalował powracającego syna marnotrawnego. Ogolony, z pora- nioną lewą stopą i podartym ubraniem.

Klęczący bezbronnie przed ojcem, cał- kowicie ogołocony. Jedynym znakiem

godności powracającego „więźnia”, któ- ry mu pozostał, był miecz zawieszony u biodra – oznaka jego szlachectwa.

Nawet w największym poniżeniu nie wyrzekł się swojego synostwa. Życie Rembrandta, liczne niepowodzenia, błędy, które popełnił sprawiły, iż wielu interpretatorów jego malarstwa widziało jego samego w osobie klęczącego syna.

Czyż postawa poranionego syna mar- notrawnego, powracającego po wielu latach do Miłosiernego Ojca,s nie staje się również i nam bliska? Z jak daleka i z jakiego poniżenia musieliśmy po- wrócić w otwarte ramiona Ojca?

Zwróćmy uwagę na jesz- cze jedno – na motywacje powrotu syna marnotraw- nego. Nie były one szczere.

To była chłodna kalkulacja.

Młodszy syn wracając do ojca, chciał zostać jego najemni- kiem. Wiedział, iż najemnicy u ojca mieli się zdecydowanie lepiej, niż on będąc na służbie u pana w obcej krainie. Nie był to żal dosko- nały za popełnione zło. Nie było w nim troski o ojca i pragnienia wynagrodze- nia mu za popełnione zło. Był to żal podszyty miłością własną. Ale ojcu to wystarczyło…

„Cnotliwość”

starszego syna

Drugi syn – starszy również się pogubił. Również był niezadowolony ze swojego życia w domu. Rezygnując z synowskiego powołania, przyjął rolę poddanego ojcu. Próbował „zarobić”

na jego miłość pracą. W jego postawie

Bóg Ojciec w swoim miłosierdziu nie pozostaje

bierny.

(21)

21

APOSTOLSTWO CHORYCH

również widzimy odejście od relacji.

Ojciec nie żądał tego od niego. Jednak ten wolał iść swoją drogą. Tak zmęczył się pracą, iż gdy wrócił brat, wybuchnął rozgoryczeniem; zwracając się do ojca żalił mu się: „Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi” (15, 29).

Rembrandt namalował na obrazie również i jego osobę. To trzecia, rzuca- jąca się w oczy postać na obrazie. Stoi z boku, poniżej podniesienia, na którym widzimy dokonujący się akt skruchy brata; jest świadkiem tego wydarzenia.

Jego twarz jest pochmurna; zachowuje wyraźny dystans wobec dokonującej się w jego obecności sceny. Stoi sztywno.

Jego dłonie w przeciwieństwie do otwar- tych dłoni ojca pozostają w cieniu, są zamknięte. Pamiętamy z ewangelii, iż starszy syn nie chciał wejść na przygo- towaną dla jego brata ucztę i pozostał na zewnątrz, przed drzwiami domu.

Analizując zachowanie starszego syna widzę, iż jego postawa staje się szczególnie mi bliska; chyba jest mi bliższa niż postawa młodszego brata.

Starszy syn reprezentuje osoby, które są obecne w rodzinnym domu Kościoła, są posłuszne, pracowite, zawsze na czas.

Ale nie potrafią się cieszyć z powrotu innych osób do Boga, są zazdrosne o sie- bie. Brak im radości. Stale szukają siebie.

Rutyna wciska się w ich relacje z Bogiem i z bliźnimi. Żebrzą o miłość, o uznanie;

zarabiają na nie w różny sposób. Nie potrafią uznać swojego grzechu i nie wi- dzą potrzeby pokuty. Jednak osobom na co dzień z nimi przebywającym trudno

wytrzymać. Starszy syn staje się obra- zem ludzi stojących przed kościołem i nie mających ochoty wejść do niego.

Ponadto mających pełne garście krytyki wobec tego co dokonuje się wewnątrz Kościoła.

Przypomnijmy sobie jeszcze jeden fakt odnotowany przez św. Łukasza na początku piętnastego rozdziału Ewan- gelii. Chrystus kieruje przypowieść nie do ubogich w duchu, ale do szemrzą- cych faryzeuszów i uczonych w Piśmie, którzy nie potrafili zaakceptować Jego spotkań z celnikami i grzesznikami.

Henri Nouwen w przywołanym eseju tak komentuje postawę współczesnych

„starszych i młodszych synów”: „Kiedy spoglądam głęboko w siebie, a potem patrzę dokoła, na życie innych ludzi za- stanawiam się, co więcej niszczy: żądza czy rozgoryczenie? Jest tyle rozgorycze- nia pośród «prawych» i «cnotliwych».

Jest tyle gotowości do osądzania i uprze- dzeń pomiędzy «świętymi». Jest tyle zapiekłego gniewu pomiędzy ludźmi, którzy dbają o to, by unikać «grzechu»”.

A co na to ojciec?

Miłosierny Ojciec

Dobrze żyć tym, na których zawsze ktoś czeka. Ojciec wyczekuje na synów, na jednego i na drugiego. Kocha obu.

Czeka na młodszego, gdy ten powróci z dalekich stron, i czeka na starszego, gdy przemierzy w swoim sercu drogę pojednania i przekroczy próg domu, by razem świętować. Czy starszy syn powróci? Nie wiemy. Ewangelia mil- czy… Być może nie dowiesz się, czy Twoi bliscy, za których dniem i nocą

(22)

APOSTOLSTWO CHORYCH

22

modlisz się, wrócą do Boga… Ważne jest jedno, by nie tracić nadziei, pomimo braku łez w oczach. By nadal wychodzić przed drzwi swojego domu i wypatry- wać powracających synów.

Ojciec nie porównuje swoich synów, zna ich odrębne cechy. Nie potrafię do dzisiaj nadziwić się reakcji ojca widzą- cego powracającego młodszego syna.

Święty Łukasz opisując reakcję ojca, nagromadził w jednym zdaniu sporą liczbę czasowników, ukazujących jego działanie: „A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głę- boko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go” K 15,

20). Ojciec w swoim miłosierdziu nie pozostaje bierny. Przypominają się tutaj słowa Jezusa z przypowieści o zaginionej owcy: „w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawra- ca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Ł 15, 7). Idąc do spowiedzi akcentujemy rachunek sumienia, cele- brujemy samą spowiedź, a tak krótko trwamy w ramionach Ojca.

Rembrandt szczególnie uwypu- klił gest przytulenia syna. Namalował dwie różne dłonie (znajdują się one w centrum obrazu, są one najbardziej oświetlone): męską i kobiecą, jakby chciał nam powiedzieć, iż Bóg kocha nas podobnie jak ojciec i matka. Można na Bogu oprzeć się jak na ojcu, i można doświadczyć z Jego strony współczucia i pocieszenia matki. Hebrajskie słowo odnoszące się do miłosierdzia raha- mim oznacza tyle co miłość matczyna, a rehem – łono matczyne. Bóg nosi nas

w swoim łonie, aż powrócimy do Niego.

Izajasz wypowiada słowa Boga: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym nie- mowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie!” (Iz 49, 15).

Młodszy syn dopiero gdy znalazł się w ramionach ojca potrafił szczerze wyznać swój grzech. Jak długo był na- jemnikiem nie potrafił się spowiadać.

Jako syn, który odzyskał swoją godność, otrzymał szatę, pierścień i sandały. Rów- nież do starszego syna ojciec zwraca się niezwykle czule: „moje dziecko” K 15,

31). Chce także z nim świętować.

Przeżywamy Nadzwyczajny Jubile- usz Miłosierdzia. Jako osoby chore mo- żemy zyskać odpust w domu, ofiarując modlitwy w intencjach Ojca Świętego.

Wcześniej się spowiadając, przyjmując Komunię świętą, czy też uczestnicząc we Mszy świętej, która jest sprawowana przy łóżku. Otrzymujemy Miłosierdzie Boga w sakramentach świętych. Ile razy doświadczyłem tego miłosierdzia od osób chorych i starszych wiekiem…

Nie bez przyczyny Rembrandt nama- lował starca na obrazie, który przytula do siebie marnotrawnego syna.

Droga jest jedna, którą wyznacza nam Kościół w tym świętym czasie: by stawać się jak Ojciec Miłosierny… Jedną z ważnych inspiracji do napisania tego artykułu były rekolekcje, które wygłosił ks. Krzysztof Wons SDS dla kapelanów szpitalnych na Jasnej Górze, za które prowadzącemu bardzo dziękuję.

q

(23)

23

APOSTOLSTWO CHORYCH

Opiekunka psychicznych utrapień – Święta Dymfna

W

śród kilku tu i ówdzie wymie- nianych świętych i błogosła- wionych opiekunów oraz orę- downików ludzi cierpiących na depresję i choroby jej pokrewne, jest św. Dympna (według innych zapisów – Dymphna lub Dymfna). Podobnie jak jej imię pochodze- nia celtyckiego, oznaczające „oczekiwaną”,

św. Dymfa w naszym kraju jest postacią stosunkowo mało znaną. Złożyło się na to kilka powodów. W polskiej hagiogra- fii osobą utożsamianą z depresją jest św.

Albert Chmielowski, sam przez jakiś czas borykający się z tą chorobą, o którym przy innych okazjach sporo pisaliśmy już na łamach naszego miesięcznika i na stronie internetowej Apostolstwa Chorych. Wśród bardziej znanych opiekunów osób, których psychika została dotknięta chorobą jest też oczywiście znany na całym świecie, lecz bardziej jako patron zakochanych, św.

Walenty. Wśród orędowników wszelkich spraw uznanych za beznadziejne, a przy- najmniej bardzo trudne do pokonania, za patrona osób chorych na depresję uważany bywa również św. Juda Tadeusz. Z tego samego powodu za ludźmi pogrążonymi w depresji wstawia się przed Bogiem także św. Rita z Cascia. To jednak nie jedyny po- wód stosunkowo niewielkiej popularności dzisiejszej bohaterki cyklu „Nasi orędow- nicy”. Główna przyczyna leży po stronie dość skąpych informacji, pochodzących z równie skąpych i niepewnych źródeł, opierających się głównie na ustnych prze- kazach i legendach.

Święta Dymfna żyła prawdopodobnie w VII wieku, ale spisana historia jej życia pojawiła się dopiero w wieku XIII, między

WWW.FREECHRISTIMAGES.ORG

(24)

APOSTOLSTWO CHORYCH

24

rokiem 1238 a 1247, za sprawą pewnego kanonika – Piotra z Cambrai. Zgodnie z jego zapiskami Dymfna była córką poga- nina – irlandzkiego władcy o imieniu Oriel.

Dziewczynkę, wcześnie osieroconą przez matkę, wychowywała pewna chrześcijań- ska kobieta. To za jej sprawą młodziutka Dymfna poznała wiarę w Boga, przyjęła chrzest i pokochała Chrystusa tak bardzo, że postanowiła złożyć ślub czystości.

Śmierć z ręki ojca

Tymczasem ojciec Dymfny od śmierci ukochanej żony z każdym dniem bardziej pogrążał się w żalu i smutku. Nic, nawet upływający czas, nie był w stanie przynieść mu ukojenia, zaś jego życie straciło jaki- kolwiek sens. Zdawał się popadać w sza- leństwo. Ktoś, prawdopodobnie któryś z dworzan, doradził mu, aby rozważył nowy związek małżeński. Król postawił jednak warunek: przyszła wybranka mu- siałaby do złudzenia przypominać jego zmarłą żonę, bo wierzył, iż tylko w ten sposób będzie w stanie ukoić trawiącą go tęsknotę. Na próżno jednak poszukiwano odpowiedniej kandydatki. Żadna nie była w stanie spełnić oczekiwań władcy. Chyba że… Ponieważ jedyną kobietą podobną do zmarłej żony była ich dorastająca córka Dymfna, zaś pradawny pogański obyczaj tego nie zabraniał, Oriel wpadł na szalony pomysł; postanowił pojąć za żonę swoją córkę. Nie przewidział tylko jednego – oporu niedoszłej oblubienicy. Dymfna, jako chrześcijanka, w żaden sposób nie mogła i nie chciała ulec woli swego ojca. Aby móc żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami i uchronić swe dziewictwo przed kazirod- czymi zapędami ojca, miała tylko jedno

wyjście. Uciekając przed gniewem oszala- łego i zdesperowanego władcy postanowiła – korzystając z rad, pomocy i towarzystwa swego spowiednika ojca Gereberna oraz królewskiego błazna i jego żony – schronić się w Antwerpii. Nieco później udała się do położonej 25 mil od Antwerpii miejsco- wości Geel, w Brabancji, gdzie cała grup- ka zbiegów zamierzała wieść pustelnicze, przepełnione modlitwą życie. Ze względu na swoją pobożność oraz wielkie oddanie okolicznym chorym i cierpiącym, w ciągu zaledwie kilku miesięcy zaczęli się cieszyć zasłużoną opinią świętości.

Niestety, wkrótce władca, korzysta- jąc z informacji rozesłanych uprzednio szpiegów, odnalazł ich kryjówkę. Począt- kowo usiłował kontrolować swój gniew.

Próbował prośbą, obelgami, wreszcie groźbą skłonić córkę do zmiany decyzji.

Gdy niczego nie wskórał, sięgnął po ar- gument ostateczny. Ale nawet wówczas, gdy rozkazał swoim żołnierzom zabić wspierającego Dymfnę kapłana oraz ich towarzyszy, odważna dziewczyna nie ulękła się. Nikt z poddanych nie chciał jednak podnieść ręki na młodziutką córkę władcy. Żądza zemsty okazała się silniej- sza od rodzicielskich więzów łączących Oriela z córką. Wpadając w coraz większą furię, sięgnął po miecz i osobiście zadał śmierć własnemu dziecku. Do straty, jaką przeżywał po śmierci żony dodał gorycz po zbrodni, której dopuścił się na swej piętnastoletniej córce.

Pomaga do dzisiaj

Nieopodal dzisiejszej miejscowości Gheel w Brabancji, gdzie obydwoje – Dymfna i jej spowiednik – mieli zostać

(25)

25

APOSTOLSTWO CHORYCH

zabici, mieszkańcy z szacunkiem pochowa- li ich ciała, które później przeniesiono do kościoła. Ponieważ nad ich grobami szcze- gólnych łask uzdrowienia wewnętrznego dostępowali zwłaszcza ludzie umysłowo chorzy, przy kościele powstał specjalny przytułek udzielający pomocy takim wła- śnie osobom. Instytucja ta początkowo prowadzona była przez siostry augustianki.

Później przekształcono ją w szpital, który istnieje i działa do dzisiejszego dnia. Pra- cujący tam personel medyczny potwier- dza, że przez lata bardzo wielu pacjentów, wbrew pierwotnym rokowaniom, opuściło szpital w pełnym zdrowiu. Miało

to z pewnością niemały wpływ na rozprzestrzeniający się kult św. Dymfny jako patronki osób chorych psychicznie, cierpią- cych na choroby układu ner- wowego, zwłaszcza na depresję i inne utrapienia emocjonalne.

Dziś miasto posiada najwyższej klasy sanatorium. Powstała tam

również specjalna „kolonia” dla osób cho- rych psychicznie – jedna z pierwszych tego typu i najlepszych na świecie, osiągająca doskonałe rezultaty medyczne. Realizuje się tam program, dzięki któremu pacjenci po krótkiej obserwacji medycznej prze- prowadzanej w szpitalu, prowadzą prawie normalne życie, mieszkając w domach rol- ników i okolicznych mieszkańców, którym pomagają w ich pracy i z którymi dzielą wspólną, rodzinną codzienność.

Żywy kult

Nawet jeśli niewiele jest historycznych dowodów potwierdzających przekazywaną początkowo z ust do ust, a w XIII wieku

spisaną na tej podstawie historię życia i męczeństwa św. Dymfny, to z całą pew- nością istnieje niezaprzeczalny dowód potwierdzający siłę rozwijającego się kul- tu Świętej. Jest nim cała rzesza współczu- jących ludzi, którzy otaczali opieką ludzi psychicznie chorych i poranionych na duszy, już w czasach, kiedy osoby takie w najlepszym wypadku lekceważono.

Stary kościół św. Dymfny w Gheel został zniszczony przez pożar w 1489 roku. Nowy – który stoi tam do dziś – konsekrowano w 1532 roku. Co roku, w liturgiczne wspomnienie św. Dymf-

ny obchodzone 15 maja oraz we wtorek po Pięćdziesiąt- nicy, ściąga on licznych piel- grzymów głównie z Irlandii i Belgii – krajów związanych z jej pochodzeniem, życiem i męczeństwem. W kościele pod jej wezwaniem jest dziś czczony srebrny relikwiarz kryjący – jak mówi tradycja – doczesne szczątki św. Dymfny. W Gheel jest również Bractwo jej imienia.

Ikonografia przedstawia ją zwykle jako młodą dziewczynę, często z mie- czem, którym męczeńską śmierć zadał jej szalony ojciec. Niektóre obrazy przedsta- wiają św. Dymfnę z diabłem uwięzionym na łańcuchu lub na chmurze w otoczeniu szaleńców. Na nowszych wizerunkach znajduje się także koniczyna, symbol Irlandii, której patronuje św. Dymfna.

opracowała: DANUTA DAJMUND

Celtyckie imię Dymfna

oznacza

„oczekiwana”.

(26)

APOSTOLSTWO CHORYCH

26

Tama na rzece czyli o życiowych kryzysach

CEZARY SĘKALSKI

TEOLOG DUCHOWOŚCI I PSYCHOTERAPEUTA

Ż

ycie człowieka można porównać do płynącej rzeki, która nieraz niepowstrzymana pędzi stromym górskim korytem, a innym razem na- potyka na różnorakie przeszkody, które zmieniają jej kształt w niemal zatęchłe, stojące bajoro. Zwykle dla nas najbar- dziej pożądany jest pierwszy obraz życia, kiedy wszystko się układa, sukces goni sukces i za każdym zakrętem pojawia- ją się coraz to nowe atrakcyjne widoki.

Kiedy natomiast staje przed nami jakaś przeszkoda, która dalece spowalnia bieg, mamy poczucie bólu i frustracji i chcie- libyśmy jak najszybciej móc dalej ruszyć bystrym nurtem.

Najemnicy czy świadkowie?

Nie każdy jednak wie, że dla życia duchowego okresy zderzania się z prze- szkodami są równie ważne, jak czas pro- sperity. Może nawet te momenty są naj- bardziej decydujące, bo wtedy możemy w największym stopniu kształtować nasze serce i wówczas najmocniej następuje weryfikacja wartości, którymi chcemy

żyć. Łatwo bowiem czynić dobro, kiedy jednocześnie daje nam to satysfakcję i wy- mierne, codzienne korzyści (także ma- terialne). Trudniej pozostać przy swoich wartościach w momencie, kiedy kojarzy się to z naiwnością i zdaje się wyłącz- nie przynosić straty. Kiedy chcemy żyć tylko w pierwszym wymiarze, jesteśmy podobni do najemników, którzy walczą wyłącznie wtedy, kiedy im się to opłaca.

Jeśli natomiast potrafimy być wierni także wtedy, kiedy okoliczności zewnętrzne nie są dla nas sprzyjające i opłacalne, wtedy naprawdę pokazujemy, że pewne war- tości są dla nas cenne nawet wtedy, gdy musimy opłacić je cierpieniem. Wówczas istotnie stajemy się świadkami bronionych wartości, których w pierwszych wiekach Kościoła nazywano po grecku martyres.

Skala stresu

Moment napotykania na większe życiowe przeszkody bywa nazywany kryzysem i słowo to zwykle kojarzy się nam z dyskomfortem, brakiem stabilności czy też z jakimś życiowym niedomaga- niem. Nie każdy jednak wie, że starogrecki źródłosłów tego pojęcia przesuwa jego znaczenie raczej w kierunku wyboru, de- cydowania, zmagania się i walki. Z kolei

(27)

27

APOSTOLSTWO CHORYCH

chińskie słowo „kryzys” w wersji graficz- nej składa się z dwóch znaków, z których jeden oznacza niebezpieczeństwo lub za- grożenie, drugi natomiast początek nowej drogi lub szansę. Oczywiście łatwo o tym mówić, kiedy siedzi się w wygodnym fo- telu i nic człowiekowi nie dolega, trud- niej w to uwierzyć, kiedy jest się w oku cyklonu i pierwsze co nam się narzuca to poczucie, że znaleźliśmy się w pułapce bez wyjścia. Psychologowie wyszczególnili wiele sytuacji kryzysowych i nawet przy- pisali im swoistą skalę jednostek stresu.

I tak: śmierć współmałżonka to aż 100 jednostek, zwolnienie z pracy 47, przejście na emeryturę 45, poważna zmiana stanu zdrowia członka rodziny 44, znacząca zmiana w finansach 38, śmierć bliskiego przyjaciela 36, zmiana charakteru pracy 36 itd.

Ciekawe, że sporo punktów stre- su uzyskują także wydarzenia, którym zwykle kulturowo przypisujemy cechy wybitnie pozytywne: małżeństwo 50, ciąża 40, wzrost liczby domowników (narodziny, adopcja, wprowadzenie się rodziców) 39, wyprowadzenie się z domu syna lub córki (np. na studia) 29, poważne osiągnięcia osobiste 28, rozpoczęcie pracy przez współmałżonka 26, rozpoczęcie lub zakończenie nauki w szkole 26, zmiana miejsca zamieszkania 20. Nawet święta Bożego Narodzenia mają przypisane 12 jednostek stresu i nie bardzo pasuje to do opowieści o „magii świąt”, która tak często jest przywoływana np. w reklamach...

Stres wywołany pozytywnymi zmia- nami wynika stąd, że każde z zarysowa- nych wydarzeń wiąże się z konieczno- ścią jakiegoś przeorganizowania życia,

CANSTOCKPHOTO.PL

(28)

APOSTOLSTWO CHORYCH

28

a z tym związany jest trud odnalezienia się w nowych realiach i obowiązkach.

Niski poziom stresu obejmuje obszar do 150 punktów w ciągu roku, średni od 150 do 300 i ten obszar wymaga już sporej aktywności przystosowawczej, aby sobie poradzić. Poziom przekraczający 300 punktów domaga się szybkich decyzji o zmianie (jeśli problem może być w ten sposób rozwiązany bez uszczerbku dla siebie i otoczenia) albo szukania fachowej pomocy. Do tego dochodzi jeszcze indy- widualny sposób przeżywania różnych sytuacji, który może sprawiać różnora- kie subiektywne przesunięcia w skali. Są bowiem osoby, które potrafią w miarę pogodnie (nawet heroicznie) przeżywać różne życiowe perturbacje, jak np. św. abp Zygmunt Szczęsny Feliński, który choć skarżył się na wszy podczas swojego ze- słania przez władze carskie do Jarosławia nad Wołgą, potrafił jednak to także dow- cipnie skomentować w swoim dzienniku:

„Jaki męczennik, takie lwy”... A istnieją ludzie, dla których najmniejsza życiowa zmiana powoduje emocjonalne trzęsienie ziemi. Odmienny sposób przeżywania nie powinien być jednak podstawą do różnych ocen moralnych, ale raczej do zrozumienia, że każdy człowiek jest inny i inna jest również jego wrażliwość.

Fazy wychodzenia z kryzysu Poczucie dyskomfortu, które na nas spada w sytuacji kryzysowej, jest zwy- kle związane z pierwszą fazą jej prze- żywania, która zawiera duży wzrost napięcia. Wynika on stąd, że zmiana życiowa, jaka nas dotyka, burzy w ja- kimś zakresie dotychczasowe sposoby

naszego funkcjonowania, do których już zdążyliśmy się przyzwyczaić i które dawały nam poczucie harmonii, przewi- dywalności i bezpieczeństwa. Zwykle na tym etapie człowiek stara się rozwiązać daną trudność w sposób, w jaki do tej pory radził sobie z podobnymi trudno- ściami, ale wysiłki te nie przynoszą nieste- ty pozytywnych rezultatów. Stąd w fazie drugiej następuje dalszy wzrost napięcia, do którego przyczynia się dodatkowy lęk o to, że dana sytuacja człowieka prze- rasta i nie jest on w stanie, korzystając z dotychczasowych zasobów, znaleźć sa- tysfakcjonującego rozwiązania. Trzecia faza zakłada mobilizację ostatnich rezerw i próbę rozwiązania konfliktu w zupełnie nowy sposób i tu zwykle następuje skok rozwojowy, bo wiąże się z poznawczym, emocjonalnym i duchowym przeorgani- zowaniem swojego podejścia do danej trudności.

Jeśli prowadzi to do nowego początku czyli zafunkcjonowania w rzeczywisto- ści na wyższym poziomie, można cały proces nazwać – śladem Kazimierza Dą- browskiego – dezintegracją pozytywną, bo przyczyniła się do rozwoju człowieka i jego zafunkcjonowania w nowy, doj- rzalszy sposób. Jeśli natomiast taka mo- bilizacja nie przynosi rozwiązania, może dojść do kulminacji sytuacji kryzysowej, w której z powodu przeciążenia mogą pojawić się nawet reakcje patologiczne.

Nierzadko wybuch choroby psychicznej zbiega się właśnie z nieumiejętnie rozwią- zaną sytuacją kryzysową, tak więc jeśli sobie z czymś nie radzimy, zawsze warto poszukać pomocy czy to wśród bliskich, życzliwych nam osób, czy też – jeśli to

(29)

29

APOSTOLSTWO CHORYCH

nie wystarcza – pomocy profesjonalnej np. w psychoterapii czy też u psychiatry.

Kryzys a życie duchowe i religijne

Kryzysy mogą występować tak na płaszczyźnie fizycznej (np. w kontekście jakiejś choroby), jak i psychicznej (proble- my ze sobą, w zawiązkach i w szerszych relacjach społecznych). Nie trudno jednak odkryć, że zawsze w jakiś sposób dotykają one także sfery duchowej. W wielu przy- padkach powodują bowiem zachwianie poczucia sensu w nowej życiowej sytuacji.

Kiedy człowiek jest zdrowy i sprawny, zwykle wszystkie swoje zasoby angażuje w swoją aktywność fizyczną i zawodo- wą. Nagłe ograniczenie dotychczasowych możliwości z powodu choroby sprawia jednak, że nie da się już efektywnie funk- cjonować w dawny sposób. Oczywiście pierwszym sposobem na pokonanie takiej trudności jest zawsze próba przywrócenia sprawności organizmu poprzez zastoso- wanie terapii medycznych i kiedy to się udaje, system może wrócić do dawnej równowagi. Nie zawsze jednak jest to możliwe, a wtedy aby zwycięsko wyjść z impasu, trzeba znaleźć nowy sens w ta- kim przeorganizowaniu własnego funk- cjonowania, aby odkryć nowe zasoby, których do tej pory nie dostrzegaliśmy albo lekceważyliśmy oraz nowe kierun- ki rozwojowe. Wymaga to ogromnego zaangażowania i duchowej twórczości, która pozwala człowiekowi przejść na wyższy poziom bytowania.

Podobnie bywa z problemami emo- cjonalnymi czy też z trudnościami w relacjach z innymi ludźmi. Kryzysy

na tym polu wynikają zwykle stąd, że dotychczasowe sposoby radzenia sobie ze światem czy w relacjach społecznych przestają wystarczać. Z początku w efek- cie zderzenia się z takimi trudnościami może dojść do regresji i próby wycofa- nia się, a nawet całkowitej ucieczki od trudnych relacji. Kiedy jednak podejmie się aktywność duchową, można odkryć głębsze przyczyny takiego stanu rzeczy, które niekiedy sięgają swoimi korzeniami zranień z dzieciństwa, a to z kolei daje możliwość poszukania dojrzalszego niż dotąd sposobu pokonania trudności. Psy- choterapia stanowi tu jedną z możliwości pomocy człowiekowi w tym zakresie.

Kryzys może dotykać także sfery re- ligijnej, jeśli dana osoba poczucie sensu lokowała w swojej relacji z Bogiem. Reli- gijność człowieka również podlega zmia- nom rozwojowym i może funkcjonować na różnych poziomach dojrzałości. Stąd trudności na polu fizycznym czy emo- cjonalnym, mogą w jakiś sposób uderzać także w niedojrzałe lub płytkie rozumienie religijności. I tak na poziomie podsta- wowym religijność niekiedy kojarzy się z wypełnianiem różnych rytuałów, które mają w sposób nieomal magiczny zapew- nić człowiekowi pomyślność i szczęśliwe życie. Bóg w takiej koncepcji jawi się jako ktoś, kto sprzyja człowiekowi i winien usuwać spod jego nóg każdą przeszkodę.

Kiedy jednak daną osobę dotyka jakieś cierpienie, łatwo wtedy może ona winić za nie Boga, który według niej „powinien”

dołożyć wszelkich starań, aby nic złego jej nie spotkało. Życie jednak jest bardziej skomplikowane i trudno myśleć o świecie, jakby to był teatrzyk kukiełkowy, w którym

Cytaty

Powiązane dokumenty

Animatorzy kultury z Teatru NN czekali wczoraj na miesz- kańców kamienicy od godziny 10 do 17.- Przy sprzątaniu po- dwórka było więcej osób, dzia- ło się.. Myślę, że w

Czas pomiędzy śmiercią a pogrze- bem. Najbliższych czeka wiele spraw do załatwienia. Więc kto może, pomaga, jak potrafi. Organizuję czuwanie mo- dlitewne. Widzę, jak jest

jego maksyma: „Powinno się być dobrym jak chleb; powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakar- mić

Ta jego współpraca z medykami może służyć zbliżeniu się nie tylko do samych osób chorych ale także do tych, którzy im zawodowo pomagają. Ufam, że z czasem uda się

apostołów naśladujących samego Chry- stusa. Podczas kolejnej przerwy na po- siłek czy wypoczynek kapłani mieli czas na indywidualne rozmowy z chorymi oraz odwiedzali tych, którzy

Może być myśleniem o sobie – zaspokojeniem własnych żądz, albo może być aktem oddania, zawierze- nia, i w tym przypadku jeśli przychodzi cierpienie – jest to

wszystko zaczęło się od mamy Pana rudolfa, która bardzo bolała, że jej dwaj synowie trzymają się z daleka od Pana boga – trochę tak, jak ich nieżyjący już ojciec..

Wieloletni duszpasterz Apostolstwa Chorych, ks. Czesław Podleski był postacią barwną i charakterystyczną. Ci, którzy poznali go osobiście, zapamiętali go jako człowieka