ił/ ił/ił/ił/ił/ił/ił/ił/ił/ ił/ ił/ ił/ ił/ ił/ił/ił/
WSZYSTKIM
APOSTOŁOM CUDOWNEGO MEDALIKA
w P o lsc e i za granicą
W Y T R W A Ł Y M SZERMIERZOM W SZERZENIU C H W A Ł Y I CZCI N IE P O K A L A N IE PO C ZĘ TEJ
sk ład am y
N ajserd eczn iejsze Ż yczenia jak n ajob fitszej O p ie k i Marii, K rólow ej C u d o w n eg o M edalika i O ręd ow n iczk i w szystk ich ła sk
i b ła g a m y
o B ło g o sła w ie ń stw o dla w szy stk ich u Jej B o s k ie g o S y n a !
Z wiarą i o tu ch ą i u fn ością trw ajm y i w stęp u jm y w sz er eg i K rucjaty C u d o w n eg o M edalika w P o lsc e pom n ażajm y sz e regi D zie ci Marii, korzystajm y z te g o p r z e o b fite g o źródła ła s k , k tórych zad atk iem je s t C ud ow ny M edalik, a p om n i na w ielk ie zadania n asze starajm y się tym p otężn ym środ k iem a p o sto lstw a rozszerzać K rólestw o Marii N iep ok alan ej w św ie c ie całym I
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU
W s z y s t k i m A p o s t o ł o m p o d b ł o g i m i p r o m i e n i a m i C u d o w n e g o M e d a l i k a
K R U C JA T A C U D O W N E G O M ED A LIK A n a c a łą P o lsk ę
K raków — Stradom 4.
P R Z Y P O M I N A M Y :
że W ła d z ę p o ś w ię c a n ia i n a k ła d a n ia C u d o w n e g o Me
d a lik a d e le g u je w s z y s tk im K a p ła n o m : N a jp rzew . X.
W izy ta to r XX. M isjonarzy w K ra k o w ie — S tra d o m 4.
W m y śl d e k r e tu S to licy św . a p o s t o ls t w o C u d o w n e g o M ed alik a n a le ż y do Z g r o m a d z en ia XX. M isjonarzy, k tó r z y to a p o s to ls tw o z a w s z e p e łn ili i C u d ow n y Me- d a lik w s z ę d z ie r o z s ze rz a li!
R O C Z N IK MARIAŃSKI
I CENTRALNY KRAJOWY ORGAN KRUCJATY CUD. MEDALIKA j
| STOW. C U D O W N EG O MEDALIKA I DZIECI MARII W POLSCE j
i Rok XIV/1 Redaktor X. Pius Paw ellek, M isjonarz 'Styczeń 1938 \
S z c zę ść B oże w N ow ym Roku
W d al nied o ścig łą u la tu je sta ry rok. D zw ony kościelne i sy re n y fab ry cz n e o z n a jm ią n am , że ro k 1937-ty ze w szy stk im i s m u t
k am i, p rze ciw n o śc iam i i k lę sk am i p rze p a d ł w m orzu w ieczności i ż a d n a siła ju ż go z te j to n i n ie w ydobędzie.
P rz y c h o d z i Rok N ow y: n ie z n a n y , spow ity w przędzę lu d zk ich m a rz e ń i ró żn y c h p ra g n ie ń , w y k o ły sa n y ty sią c a m i tę sk n o t i w y ja ś n io n y b ły sk a m i złudzeń... przy ch o d zi różow y ja k d ziecin a po p rz e b u d zen iu się ze zdrow ego snu, u śm iec h n ięty , obiecujący.
Co n a m p rz y n ie sie R ok N ow y, n ie w iem y, ale to w iem y, że d o k o n u ją się w św iecie z a m ia ry Boże. Rzeczy, k tó re n a m się w y d a w a ły niem ożliw e, s ta n ą się w przyszłości rzeczyw istością. Z n ik n ie to w szystko w przyszłości, co z w oli Bożej m a zginąć: p o w sta n ie zaś to, co Bóg zechce pow ołać do b y tu i zachow ać...
Co n a m te n 1938-m y rok p rzy n ie sie ? Czy aż do ko ń ca u śm ie c h a ć się będzie do n a s w eselem i rad o ścią? S am Bóg tylk o w ie;
z lu d zi nikt.
I dobrze, że p rze d n a m i przyszłość za k ry ta. L ep iej, że idziem y n ap rz ó d n ie w ied z ąc co n a s czeka. C hoćby n a w e t m ia ło n a s cze
k ać co przykrego, d o w iem y się o ty m zaw sze jeszcze dość w cześnie.
Ale cokolw iek p rzy jd z ie, w szystko m oże n a m w y jść n a d o bre. Od n a s to sa m y ch zależy. B ądźm y tylk o w zgodzie z B ogiem i w ie rn i św. K ościołow i i jego p ra w o m w ty m n o w y m roku!
z a ch w ie jm y się w u fności ku Bogu. P rz y lg n ijm y do Niego c a ły m sercem i w d u ch u siln ej w ia ry p rz y jm ijm y z Jego ręki w szystko, co n a n as ześle — w ierząc m ocno, że Bóg będzie n a d a l n aszy m n a j lepszym Ojcem .
Boga n a pom oc biorąc, idźm y odw ażnie n a tru d y i prace, n a bóle i cierp ien ia przyszłe. Idźm y w przyszłość, siln i n a d u ch u ,
p ełni odw agi i n adziei, n ie za ch w ia n i w ufności k u Bogu.
M arii N iepokalanie Poczętej poruczm y w szystkie nasze s p r a w y. O na ja k o M atka M iłosierdzia i P a n n a M ożna w y rw ie nas- z oblicza niebezpieczeństw a i zaprow adzi pod opieką Sw oich P ro m ie n i n a drogę w y trw ało ści i łaski i Bożej mocy.
W tej oto m y śli i z ta k im słow em o tuchy przy ch o d zim y do W as, ko ch an i C zytelnicy i n a pro g u Nowego R oku sk ła d am y W a m staropolskie i katolickie życzenie: SZCZĘŚĆ BOŻE!
Imię Jezus
D nia 1 stycznia Kościół św ięty obchodzi św ięto O brzezania Jezusa.
W d n iu o b rzezan ia S yn Boży, k tó ry sta ł się człow iekiem , otrzy m ał im ię Jezus, co znaczy Z baw iciel, im ię u w ielb ien ia godne, które w in n o w n a s b udzić cześć, ufność i m iłość.
«A gdy się spełniło ośm dni, iżby obrzezane D zieciątko, n a zw ane je st im ię Jego Jezus, któ re było nazwTan e od a n io ła pierw ej,, n iźli się dziecię w żyw ocie poczęło®.
T a k m ów i św. Łukasz.
«Jezus, — p o w iad a św. F ra n cisz ek Salezy, — b y ł p ełen b a l
sam u zbaw ienia, ale nieznanego, dopóki słodko o k ru tn y nóż nie otw orzył Jego boskiego ciała. W ted y poznano, że cały je s t b a ls a m em , a to b alsam em zbaw ienia. Oto dlaczego śwrięty Józef i N ajśw . P a n n a oraz całe ich sąsiedztw o w ołać zaczęli: «Jezus», co zn aczy
«Zbawiciel».
Im ię Jezu s w ypędzało czarty i zm uszało je do ucieczki. T e r- tu lia n tw ierdzi, że n a w e t poganie, je śli chcieli, m ogli być tego św ia d k am i i sam i czynić dośw iadczenia.
I ta k sp e łn ia ła się i sp e łn ia jeszcze ta ob ietn ica Je z u sa P a n a d a n a uczniom : «W ypędzać b ęd ą cz arty w im ię Moje».
Chociaż św ięte im ię Je z u s szczególnie czczone je s t w d n iu O brzezania, je d n a k Kościół św. u sta n o w ił osobne św ięto n a Jego cześć.
* *
*
Św. S olange b y ła córką b ie d n y c h rodziców .
O jciec d a w a ł je j szczególny p rz y k ła d cnót w szelkich; m łoda dziew czyna k o rz y sta ła ta k dobrze z ch rześcijań sk ieg o w y ch o w a
nia, że Bóg u szczęśliw ił j ą n a jw ię k sz ą obfitością łask. Szczególny pociąg m ia ła do w szystkiego, co m a zw iązek z życiem P a n a n a szego Je z u sa C h ry stu sa.
N ieu sta n n ie b ło g o sław iła Jego św. Im ię, a w y p o w iad a ła J e zaw sze z n ab o ż eń stw em o k az u ją cy m , ja k głęboko Im ię to w y ry te było w je j sercu. N ieskończoną rozkosz sp raw ia ło je j za ch o w y w a
nie n ie w in n o ści d la p rz y p o d o b a n ia się P a n u Jezusow i, którego k o ch a ła ze w szy stk ich sił sw o jej duszy.
Szczęściem d la n ie j b yło p o w ta rz a n ie słów ta k u lu b io n y c h przez św. A gnieszkę:
«K ocham Je zu sa , bo M atką Jego b yło dziew ica; k o ch a m J e zusa, bo k o c h a ją c Go za c h o w u ję czystość; k o ch a m Jezu sa, bo Jego m iłość b ro n i m ej niewinności®.
P ęd ząc trzodę sw ą n a pastw isko, k o rzy sta ła z sam otności, b y ro zm a w iać z m iło ścią z B ogiem sw ym , którego Im ię sam o było dla n ie j pociechą.
* *
*
P odczas oblężenia P a ry ż a w ro k u 1870, je d e n z b rac i Z gro
m a d z e n ia Szkół C h rze śc ijań sk ich p ielęgnow ał z rz a d k im p o św ię
ceniem b iednego żo łn ierza chorego n a ospę.
O becny tem u , a p o d z iw ia ją c y jego odw agę św iadek, rzekł:
— J a b y m tego nie zrobił i za 10.000 franków !
— A ja b y m i za 100.000 fra n k ó w tego n ie zrobił, — rzekł b r a ciszek i c a łu ją c k ru c y fik s dodał, — ale ro b ię to d la Jezusa!®
■'fi 'A i.v. ■»?ł Jfj r t -*.*ł
J a k n a j g o r ę c e j u p r a s z a m y w s z y s t k i c h A b o n e n t ó w o ła s k a w ą p o m o c w b . r. 1938. — U s t a n o w i l iś m y l ic z n e n a g r o d y d la t y c h , k t ó r z y w c z e ś n i e z ło ż ą a b o n a m e n t ! P o s p i e s z m y o c h o t n y m s e r c e m z p o m o c ą i o f i a r ą ! U c z y ń m y t o z m i ło ś c i d la N i e p o k a l a n e j ,
k t ó r e j C u d o w n y M e d a lik n o s im y !
V w w w w v V V tV V Jf»Jf
Uroczystość Trzech Króli
J a k E w an g e lia św. opisuje, p rzybyli T rz ej K rólow ie z d a le kiej k ra in y do B etlejem , ab y oddać cześć D zieciątku, ja k o Bogu, królow i i człow iekowi. T ę m yśl sw o ją w y ra zili przez złożone d ary : kadzidło, złoto i m irrę.
Ci M ędrcy-K rólow ie n ie zn a li O b jaw ie n ia Bożego, n ie znali proroctw o C h ry stu sie P a n u , gdyż byli poganam i. W ied zieli tylko z p o d ań sta ry c h i m oże z ksiąg św iętych żydow skich, że p rz y jd z ie n a św ia t obiecany czyli M esjasz, a p rzy jego n a ro d z e n iu u k aże się n a d z w y c z a jn a gw iazda, k tó rej d o tą d nie było. T rz ej K rólow ie z a s ta n a w ia n ie m się n a d u rzą d zen iem św ia ta, doszli do p rze k o n an ia , że Bóg je st i to zup ełn ie inn y , n iż sobie p oganie p rze d staw ia li.
Gdy w ięc T rz e j K rólow ie u jrz e li ow ą gw iazdkę, k tó ra n a r o dzenie Boga zap o w iad ać m iała, od ra z u w y b ra li się w drogę i sz u k ali C h ry stu sa dotąd, aż Go znaleźli narodzonego w stajence.
R óżnych środków P a n Bóg używ a, b y do S iebie lu d z i p ow o
łać. P astu szk ó w w zyw a przez aniołów , T rzech K róli p rzez n au k ę i gw iazdę.
N a w zór T rzech K róli, ty c h p ierw szy ch w yznaw ców C h ry stu s a z ludów pogańskich, P a n Bóg pow o ły w ał w różny sposób do S iebie n aro d y . K ażdem u d a w a ł i d a je od p o w ied n ią gw iazdę.
I n a sz n a ró d m ia ł sw o ją gw iazdę, k tó ra go p rzy w io d ła do C h ry stu sa P a n a . T ą g w iazd ą p rze w o d n ią b y ł król M ieczysław I, k tó ry za s p ra w ą żony sw ej D ąbrów ki, p rze d 944 la ty w p ro w a d ził do P olski chrześcijań stw o . N asi przodkow ie b y li p o g an a m i, d o p iero k a p ła n i spro w ad zen i z M oraw, n au c zy li ich znajo m o ści p r a w dziw ego Boga. Św. W o jciech i św. S tan isław tę w ia rę C h ry stu sow ą u g ru n to w a li w sercach Polaków .
P o lsk a znow u b y ła g w iazd ą w io d ącą do C h ry stu sa d la lite w skiego n aro d u , k tó ry dłużej od n a s zostaw ał w pogaństw ie. L ite w ski k siążę Jag iełło s ta ra ł się o rękę królow ej p olskiej Ja d w ig i.
Ja d w ig a p o sta w iła za w aru n ek , b y Jag iełło p rz y ją ł z n a ro d e m c a łym C hrzest św ięty. S am u czy n ił to d n ia 15-go lutego 1386 r.
i p rz y ją ł im ię W ład y sław a, a potem raz em z Ja d w ig ą ca łą L itw ę naw ró cił n a chrześcijaństw o.
W d n iu T rzech K róli szczególniej dziękow ać B ogu w in n iśm y
św. p rzy w ró c ił do C h ry stu s a P a n a .
W ia r a C h ry stu so w a ro zszerza się i u trz y m u je przez n a u c z a n ie b isk u p ó w i k ap ła n ó w , zo sta ją c y c h w łączności z Z astęp c ą C h ry stu so w y m czyli P ap ie że m , i przez m is jo n a rz y , głoszących n a u k ę C h ry stu so w ą poganom .
K a p ła n i głoszą słow o Boże, oni ro z d z ie la ją S a k ra m e n ta św . u sta n o w io n e d la naszego zb a w ien ia. Bez k a p ła n ó w w ie rn i w y z n a w cy C h ry stu s a obejść się n ie m ogą. T y m c zasem p ra c y p rz y b y w a co rok, a k a p ła n ó w lic zb a się zm n iejsza . O d jak ieg o ś czasu coraz m n ie j w śró d m ło d zieży je s t ta k ich , k tó rz y b y p ra g n ę li życie sw o je całkow icie pośw ięcić n a służbę B ogu i sw em u społeczeństw u w s ta n ie k ap ła ń sk im .
Otóż o fia ru jm y n asze m o d litw y n a in te n c ję S e m in a riu m XX. M isjo n arzy i p ro śm y gorąco B oga o p o w o łan ie szczere d la m łodzieży n a sz e j do s ta n u k ap łań sk ieg o . Z aś rodzice k atoliccy n ie ch ro z w ija ją od m łodości w sw oich sy n a c h d u c h a p o św ięcenia się słu żb ie Bożej w sta n ie k a p ła ń sk im , a b y n a m n ie za b rak ło d o b ry c h k ap ła n ó w , a n a ró d n a s z p rze z żyw y i go rliw y u d z ia ł w p ra c y m is y jn e j m ógł być gw iazdą, w io d ąc ą n a ro d y do C hry stu sa.
Gloria — Chrystus w yznaje bóstw o sw oje
«I w y s z e d ł g ło s z s to lic y m ó w ią c y : D a jc ie c h w a łę B o g u n a s z e m u w s z y s c y s łu d z y Je g o i k tó r z y się Go b o i
c ie m a li i w ie lc y *
Z aled w ie p rz e b rz m ia ło se rd e c z n e i usilne w ołanie do B oga o m iłosierdzie, po K yrie-eleison k a p ła n p o d n o sz ą c ręce i serce k u n ie m u m ów i; ((Gloria in excelsis Deo». — M odlitw a p o k o r
nego p rz e b ija n ieb io sa, m ów i M ędrzec, d latego u p o k o rz y ły się se rc a k a p ła n a i lu d u u stó p k rzy ża. U fność se rd e c z n a i ła sk a B oża w zn o si je te ra z z ra d o ś c ią k u B ogu, k tó r a p rz e le w a się w ty m h y m n ie w eso ły m i p o ch w a ln y m . — G łęboka to m yśl, że p o K yrie n a s tę p u je b ez p o śre d n io G loria. — D la g rze szn ik ó w b o w iem nie m asz ra d o śc i i w ese la b ez żalu i p o k u ty . — Ł zy b o leści m u sz ą u p rz e d z a ć ła sk ę p o św ię ca jąc ą. O ne sp ro w a d z a ją j ą
do duszy, a ta o cz y sz cza ją c serce, czyni n a s aniołom p o d o b nym i. — Im głębiej u p o k o rzy się serce p o d cz as K yrie-eleison, im se rd e cz n iejsza sk ru ch a , tym radośniej m oże śp iew ać Gloria.
In tro it p rzy p o m n iał n am Z baw cę św iata i obudził prag n ien ie g o rąc e łask Jego. G loria zaś zap o w iad a, że w szystko to spełni się d la nas, ja k się ju ż spełniło dla św ia ta całego w n a ro d z e n iu Je zu sa . — C hrystus nie opuści n as w sm u tk u i ucisku, w ejrz y n a n a s i nie p ośle n a m ju ż anioła n a pocieszenie, lecz przy jd zie s a m w e w łasnej osobie. — W ty m p rze k o n an iu w ita m y Go ju ż z d a le k a pieniem anielskim : G loria in excelsis Deo! G odny O n tej chw ały i czci. S am b o w iem p rze d sądem K aifasza za św ia d cza uroczyście, że jest B ogiem p raw dziw ym , S tw órcą i Z baw icielem n aszym ,
R ozw ażam y w ięc, ja k im sercem p o trz e b a Go w y c h w a la ć zaw sze, a osobliw ie w czasie m szy św. — O d d ajm y p o k ło n głę
b o k i Jezusow i, dzięk u jm y Mu p o k o rn ie za Jeg o m iłość n ie w y m o w n ą, k tó rej d o w o d y d a je n a m n a ołtarzu , p ro śm y o łaskę, ab y śm y Go w ychw alili czystym i m iłosnym sercem .
G loria z a p o w ia d a nam , ż e Jezu s B ó g p ra w d ziw y na o łta r z a c h n a szy ch p o w in ien b yć u c z cz o n y czystym sercem
Jo b p o w iad a : «że gdy Bóg z a k ła d a ł fu n d a m e n ta ziem i, chw aliły Go w espół gw iazdy z a ra n n e i opiew ali w7szyscy synowde Boży, ale gdy g rze ch zap an o w a ł n a ziem i, za m ilk ła n a niej w sp an iała c h w a ła Boża i znikła ra d o ść w se rc u w y g n a ń c a z raju». — C iem ności i spustoszenie og arn ęły ziem ię i se rc a lu d z
k ie ja k w ó w czas zanim Bóg w y rz ek ł p o tę żn e : F iat!
R a tu ją c ludzkość, w p ro w a d z a Bóg za o k ręg ziem i Syna Sw ego p ierw orodnego, Swe Słow o odw ieczne, o d b ląsk sw7ej ch w a ły i m ądrości, i ro z k a z u je : a niech Mu się k ła n ia ją w szyscy an io ło w ie Boży! T oż aniołow ie sp e łn ia ją w iernie rolę P a n a i K róla sw ego i spieszą z p ieniem ra d o sn y m n a p o w ita n ie Go n a ziemi. — Z dziw ienie o g arn ia b ie d n y c h p astu szk ó w . W śró d ciem ności w id zą ja sn o ść, słyszą głos z nieba, k tó ry ich u sp o k a ja, ra d o s n ą n u c ą c now inę, a dalej pieśń ja k ie j ziem ia nie słyszała: G loria in excelsis Deo! O to pierw sze św iatło i św iad ectw o p ierw sze nieba, że Bóg sta n ą ł na ziem i i zam ieszkał p om iędzy ludźm i. — A niołow ie, p o sła ń cy n ie b a i posłow ie N ajw yższego o p o w ia d a ją to n aro d z en ie
Jego. — I słusznie, b o gdzie K ról ta m i d w o rz an ie je g o ; gdzie Bóg, ta m i aniołow ie Jego. «C hristus n u s ą u a m sine angelis» m ó
w ił T ertu łian . — D la kogo ta c h w a ła i te n śpiew p ełen rad o śc i p rz e n ik a ją c y p rz e stw o rz a n ie b a i zie m i? Z n ajdziecie n ie m o w lątk o w żłobie. W ię c to d la tej dzieciny i n ad k o le b k ą je j dziw nie u b o gą. — Nie tylk o p aste rz e , lecz i aniołow ie sz u k a ją Je j. O ni p ie r
w ej o d d a ją Je j cześć, bo ta D ziecina to Bóg, P a n n ie b a i ziem i.
Je m u sa m e m u w szy stk a cześć i c h w a ła n ależn a. — C u d o w n a dziecina w żłó b k u sp o c zy w a, u b ó stw o i u p o k o rze n ie najw yższe o ta c z a ją Je, ale n a ty m tro n ie n ęd z y i w y n isz cz en ia tym go d niejsza c h w a ła an io łó w i ludzi, bo to u p o k o rze n ie nie u bliża Ma
je sta to w i Je g o n ie sk o ń czo n em u , lecz czyni Go tym g odniejszym czci i m iłości. — « P a rv u s D om inus e t am ab ilis nim is». A nio
łow ie z d u m ie w a ją się n ad tym cu d e m w szechm ocności, m ąd ro śc i i m iłości, b o w id zą w ielk o ść n ie sk o ń c z o n ą w o zdobnej o p raw ie p o k o ry , M ajestat n ajw y ż sz y w s z a ta c h u b ó stw a , szczęście n a j
d o sk o n a lsze w p rz y k ro śc ia c h i gory czy sta jn i i żłóbka. — W ięc c h w a ła B ogu n ie sk o ń c z o n a za te cu d a niepojęte, gdyż o d tą d b ę d ą n iety lk o n iebiosa, lecz i ziem ia p ełn e c h w a ły B oga. T o p o d sta w a i źródło p o k o ju i szczęścia dla ludzi, b o K siąże p o k o ju p rzy c h o d zi n a ziem ię.
P o k ó j z B ogiem , p okój z aniołam i, pokój p om iędzy ludźm i.
Ale lu d zio m d o b rej wóli! D o b rą zaś je s t tylk o w o la Boga. N asza, p rz e w ro tn a i sk ło n n a do złego, b ęd z ie d o b rą , k ie d y się p o d d a w oli Bożej i z n ią połączy. — W ię c Z b a w c a p rzy c h o d zi n a p ra w ić serce i w olę n aszą . G rzech gładzi śm iercią sw oją. D aje łaskę, ab y śm y p rz y p o m o c y je j zniszczyli złą, sa m o lu b n ą ziem ską i zm y sło w ą w olę n a sz ą . — T y lk o n a ty m grobie złej w oli naszej w y
rośnie p a lm a z w y c ięsk a p o k o ju . T ylko p o g rze b aw szy złą w olę, m o żem y cz y sty m se rc e m i d o b rą w o lą p raw d ziw ie w y c h w a la ć słow em i czynem Boga.
T a c h w a ła n a w y so k o śc i i p o k ó j lu d zio m n a ziem i p o n aw ia się n ie u sta n n ie n a o łta rzu , ab y śm y o tw orzyli se rc a i p o łączyli się z aniołam i, a b y se rc a n asze o d ez w ały się w ten h y m n p o c h w a ln y i ra d o sn y — p ra w d z iw a c h w a ła B ogu i p okój p rze w y ż sz a ją c y w szelki zm ysł strze g łb y se rc n aszy ch . — Do tego w zy w a n a s te n h y m n rad o sn y .. A niołow ie w im ien iu n aszy m rozpoczęli go, w ita ją c zw y cięzcę p iekła i Z b aw cę naszego. K ościół uczynił go i u św ię
cił w czasie m szy św., a śp ie w ają c go z ra d o śc ią i n a s w zyw a
d o czci, do m iłości i w dzięczności se rd e cz n ej: « Q u o n iam tu solus s a n c tu s, lu solus D om inus, tu solus altissim us J e su C hriste». A w ięc k u N iebu m yśli i se rc a nasze, w oła k ap łan . O toczcie c h w a łą i czcią o łta rz e nasze, łączcie się ściśle z aniołam i i sk ła d ajcie cześć d o s k o n a łą i czy stą w d u ch u i w praw dzie.
Ale czy nie p o trz e b a se rc i dusz anielsk ich w obliczu B a
r a n k a niepo k alan eg o ? S erca i życie nasze p o trz e b a a b y były w ieczn y m w sp an iały m Gloria, p asm em n ie p rz e rw a n y m czci i chw ały i m iłości. — N ad k o le b k ą n aszą nie m ogli aniołow ie śpiew ać
«G loria», rac zej m usieli się sm ucić. Ale C hrystus n a s u sp ra w ie dliw ił i p o d o b n y m i uczynił aniołom . O to i te ra z zstęp u je z nieba, a b y to n a jd ro ż sze Mu dzieło zbaw ien ia i u św ią to b liw ie n ia dalej p ro w a d zić, a b y ju ż te ra z życie n asze nie z a sm u c ało aniołów , a osobliw ie a b y nie k rzyw dziło Z b aw c y naszeg u i nie za sm u c ało se rc a Jeg o i o blubienicy Jego przeczystej K ościoła św.! — O b y śm y byli ch w a łą i o zd o b ą kościoła, anio łam i je g o n a ziem i około oł
ta rz y jego, postam i p o k o ju i szczęścia d la d ziate k je g o — aby p a trz ą c n a życie nasze św iątobliw e, w szyscy śp ie w ać m ogli, ch w a ła B ogu, że n a m d a ł k a p ła n ó w w edług S e rc a Sw ego, p raw d ziw y c h an io łó w P ań sk ic h ! Czy o tym p am iętasz ? czy ta k się g otujesz do te j posługi? P ro ś dzisiaj Je z u s a o tę d o b rą i silną w olę i pam iętaj 0 tym p rzy k aż d ej m szy św., a b y se rc e tw o je było o łta rz e m czci 1 ch w a ły Jezusa.
G lo ria o p o w ia d a nam B ó stw o J e zu sa a p raw d ę tę z a tw ie r d z a On u sty w ła sn y m i przed są d em K aifasza
W y m o w n ie, prześlicznie, ja k b y nie m ow ę lu d z k ą, lecz p ra w dziw ie an ielsk ą o p o w ia d a n a m te n h y m n B óstw o Je z u sa : «D om ine D eus, re x coelestis, D eus P a te r om nip o ten s, D om ine fili unigenite, J e s u C hriste, agnus Dei, filius P atris, qui tollis p e c c a ta m undi, m iserere nobis»! O to p ra w d a dziw nie w zniosła, p e łn a pociech y , k tó ra p o ry w a serce nasze. —- T e n Je zu s to p raw d ziw ie B a ra n e k Boży, o fiaro w an y ju ż za n a s i ciągle o fiaru ją cy się, ab y n am przynieść pokój p raw d ziw y z niebem i u trz y m y w a ć go w se rc a c h naszy ch . — T o Je g o n ajd ro ż szy d a r «P okój m ój d aję w am #. O n go w y służył n a m drogo, bo k rw ią i śm iercią S w oją. — T a k Go cz c z ą aniołow ie w niebiesie: «Z baw ienie B ogu n aszem u , k tó ry
siedzi n a sto licy i B arankow i)). Czy m o ż em y o d m ó w ić Mu czci należnej?.
T e n sa m B a ra n e k w ż łó b k u i n a krzy żu , n a o łta rz u i w nie
bie, te n sa m z a b ity za n a s i try u m fu ją c y w ch w a le n ie sk o ń cz o nej — Ach! ta w ia ra ży w a p o w in n a m iło ścią w ie rn ą i g o rą c ą zw ią za ć z N im s e rc a n a sz e i skłonić je do n ie u sta n n ej w d zię cz
n ości i Czci p raw d ziw e j. — T a k ą cześć od d ali Mu aniołow ie w u b ó stw ie Jeg o w p o sta c i n ie m o w lęc ia w żłó b k u ; to ż sam o p a s te rz e i k ró lo w ie: «i p ad li p rz e d N im n a k o la n a i otw orzyli sk a rb y sw e». — O b y śm y i m y o tw orzyli se rc a n asze d o u czczen ia i um iło w an ia Go w p o sta c ia c h c h le b a ró w n ież n a tro n ie u b ó stw a i pokory!
L u d p o d z iw ia ją c c u d a Jeg o , u w ielbiał Go ja k o B oga, w y z n a ją c to głośno. — A postołow ie i m ę cz en n ic y złożyli Mu to św ia d ec tw o k rw ią i życiem sw ojem . — P o d k rz y ż e m w n a jw y ż szym p o n iżen iu w zn o sz ą się głosy czci i u w ielb ien ia: ((P raw dziw ie te n b y ł S ynem B oga». — Cóż czyni k a p ła n p rz y o łta rzu ? Słow y i se rc e m w y z n a je i u w ielb ia B óstw o Je zu sa . — Cała litu rg ia k o ścieln a s k ła d a Mu po całej ziem i h o łd najw yższy, u w ielb ia Go jako B oga p raw d ziw e g o i Z b aw c ę św ia ta. P rz y z n a ją to sam i w ro gow ie Je g o i c z u ją tę m oc i w ła d z ę Jeg o b o sk ą , o n a ją tr z y ich p y c h ę i d o n ie n aw iśc i w zaślep ien iu stra sz n y m p o b u d z a : «Cóż czynim y, a lb o w iem te n czło w iek w iele cu d ó w czyni)). —• W ię c d lateg o nie m a ją sp o k o ju , z b ie ra ją się do n a ra d y : ((Jeśli Go ta k za n ie ch a m y , w szy scy w eń uw ierzą)). — I oto p rz e w ro tn y a r c y k a p ła n p o d a je je d y n y śro d e k do p o zb y c ia się zn ien a w id zo n e g o :
«W y n ic nie w iecie, an i m yślicie, iż w a m je s t p o ży tec zn o , żeby je d e n czło w iek u m a rł za lud». — A co u k n u li w se rc a c h sw y ch złośliw ych, to te ra z w y k o n u ją z s z a ta ń s k ą sw ą ra d o śc ią . — O to len c u d o tw ó rc a te ra z zw iązan y , sp o n iew ieran y , stoi ja k o w ięzień p rze d ra d ą n a jw y ż sz ą synagogi.
Ja k ż e b o lesn y w id o k i ja k sm u tn e p o łożenie Je zu sa , n ie sk o ń czenie biedniejsze, niżeli w żłó b k u i w b ie d n y m życiu Jego. — T a m o ta cz ali Go aniołow ie śp ie w ają c: ((Chwała B ogu n a w yso k o ści a p okój ludziom d o b rej w oli n a ziem ia. T eraz te n K siążę p o k o ju sam nie m a a n i chw ilki p o k o ju , a n a d to o sk a rż o n y ja k o w ic h rz y ciel pok o ju . B óg i p ra w d a o d w ie c z n a zbluźniony ja k o zw odziciel ludu w y b ra n eg o . — N a puszczy n a w e t służyli Mu aniołow ie, r z e sze lu d u o ta c z a ły Go zaw sze ze czcią, w o łając , że P ro ro k w ielki
p o w sta ł m iędzy ludem , k tó ry w szy stk o do b rze u czynił — a oto te ra z poglądnij na to otoczenie, słuchaj skargi żałosnej se rc a Jeg o :
« O to czy li m ię cielcy m nodzy, b y cy tłuści obiegli mię. — O tw o rzyli n a m ię gęb ą sw ą, ja k o lew p o ry w a ją c y i ry czący . W y lan y m j e s t ja k o w oda, albow iem obstąp ili m ię p sy m nodzy, zb ó r złośni
k ów oblekł mię. A lbow iem u trap ien ie bliskie je s t bo nie m asz k to b y ratow ał)). — T a k zn ik ąd p o m o c y ani o b ro n y , je d n i b iją d ru d z y u rą g a ją i łają, inni sk a rż ą fałszyw ie k łam iąc, bo w szy st
k ic h se rc a p a ła ją nienaw iścią. — C hrystus je d n a k m ilczy sp o k o j
nie, ani się broni, ani o d p o w iad a na fałszyw e o sk a rż an ia . — W ś ró d tej w rzaw y i zgiełku p o w sta je n ajw y ższy k a p ła n i p y ta : P o p rzy sięg am Cię przez B oga żyw ego, ab y ś n am p ow iedział, je ś liś T y je s t C hrystus, Syn Boży. — B zekł m u Je zu s: T y ś p o w ie
dział, je d n a k w am p o w iad a m , o d tą d u jrzy c ie S yna człow ieczego sied ząceg o n a p ra w ic y m ocy Bożej i p rzy c h o d ząc eg o w o b ło k a c h n ieb iesk ich . O to św iad ectw o Je z u sa sam ego, złożone uro czy ście w o b ec ra d y najw yższej n a p y tan ie a rc y k a p ła n a w n ajp o w a ż n ie j
szej chw ili, bo tuż p rze d śm iercią sam ą.
Ja k b y n a upew nienie się, p y ta Go p o now nie ra d a i lud:
«I rzekli w szyscy: T o ś T y je s t Syn B oży? K tóry rze k ł: W y p o w iad acie, żem J a jest» . — T a k ja w n e i sta n o w cz e m a ją c św ia
d ec tw o z u s t sam ego Je zu sa , K aifasz u ra d o w a n y w ew nętrznie, w o c z a c h lu d u u d aje w zb u rzen ie i ro z d z ie ra ją c sz aty sw e, w oła:
«Cóż dalej p o trze b u jem y św iadków ?)) I rzeczyw iście, nie p o trz e b a w ięcej d o w o d ó w ani św iad ectw . P ra w d a nieo m y ln a ogłasza p ew nie i w y ra źn ie tę p raw d ę, k tó ra je s t fu n d a m e n te m naszej w iary i religii, tylko zaślepienie najw y ż sz e m oże o niej p o w ątp iew ać , a p rze w ro tn o ść i złość m oże j ą n a z w a ć blu źn ierstw em .
Ale uw aż, C hrystus z a tw ie rd z a to w y zn an ie p ie cz ęc ią n ie
w ątp liw ą, bo życiem w łasnym . «Cóż się w am zd a ?» p y ta K aifasz pew n y odpow iedzi, k tó rej p rag n ę ła złość i n ien aw iść jego. «A oni o d p o w ia d a ją c rzekli: W in ien je s t śmierci)). C hrystus p rz y jm u je te n w y ro k w m ilczeniu i ofiaruje się B ogu n a śm ierć za tę p raw d ę. — Ja k o z a d a te k tej śm ierci bolesnej, ab y u sp o k o ić i nasy cić sw ą złość, zn ę c a ją się n ad b ez b ro n n y m i m ilczącym B a ra n k ie m w sp o sób praw dziw ie dziki i o k ru tn y . — «T ed y plw ali n a oblicze Jeg o i bili Go ku łak am i a d ru d zy policzki tw arz y Jeg o z a d aw a li m ó w iąc: ((Prorokuj n a m C hrystusie, kto je st, k tó ry Cię uderzył)) i ta k ta ig raszk a piekielna trw a ła przez n o c ca łą ; ty le zn iew ag i b luz-
n ie rstw p rzy jm u je C hrystus, ta k g o tu je się n a śm ierć, dlatego iż w yznał, a nie za p arł, iż je s t S ynem B ożym !
Z w aż to w szystko, w yryj głęb o k o w tw y m se rc u te n o b raz J e z u s a spon iew ieran eg o . — O to tw a rz Je g o n ab rz m ia ła , u sta i oczy zalane krw ią, całe oblicze p o k ry te p lw ocinam i, suk n ie z b ru k a n e k rw ią i potem , w łosy z sza rp a n e, ani chw ilki sp o k o ju łub o d p o czynku, ani je d n e g o se rc a litościw ego. Czy nie m usisz u p aść u stóp Je g o p rze jęty żalem i w sp ó łc zu c iem i o d d a ć Mu cześć najgłębszą?
Czy m ożesz za p o m n ie ć k ie d y o lej czci, w dzięczności i w y n ag ro dzeniu? P a trz ja k gorliw i i czynni w rogow ie Jego, ab y Go znie
w a ż a ć i bo leść Mu za d ać . — Nie śpią, cz u w ają , p ieniędzy i siły swej i tru d u nie ża łu ją , nie n asy ce n i i niezm o rd o w an i, a b y Go zniszczyć. ■ C zym że T w o ja o b o ję tn o ść i gn u śn o ść w o b ec tej sz a
tań sk iej g orliw ości? U w aż w iele cierpi C hrystus d latego, że w yz
n a ł sw e B óstw o, a ty lęk asz się tru d u m ałego, u m a rtw ien ia i za
p a rc ia się d ro b n eg o , ab y Go uczcić i p rzy sp o so b ić w olę i serce do c h w a ły p raw d ziw e j i w y trw a łe j. — Bez u m a rtw ie n ia i p o k o n a n ia złych sk ło n n o ści nie m ożesz Go czcić w d u c h u i w p ra w dzie. — A je d n a k tego się lękasz i u nikasz, a nie lękasz się o b o ję tn o śc i, m iękości, k tó ra p ro w a d z i do zniew agi i o b raz y Je zu sa
tyle cierp iąceg o dla Ciebie.
G dzież tw o ja w ia ra i ja k a m iłość. -— N iechże j ą ożyw i tw a rz zb o lała Je zu sa . S poglądaj n a nią! K iedy p o trz e b a w alczyć i za p ie ra ć się siebie, nie zlękniesz się ża d n ej ofiary i pow iesz i w y k o n asz se rc e m c a łe m : ((Królowi w ieków nieśm ierteln em u , n ie
w id zialn e m u , sa m e m u B ogu cześć i c h w a ła na w ieki w ieków .
C udow ny M edalik i nadzieja
«Wy, k tó rzy w chodzicie w to m iej
sce, w yzbądźcie się w szelkiej nadziei!*
To straszn e ostrzeżenie, k tó re w w id ze n iu p oetyckim u jrz a ł D an te w y p isa n e n a d b ra m ą piek ła, p rzy p o m in ać się m u si k ażd em u c h rz e śc ija n in o w i, k tó ry u w aż n ie p r z y p a tru je się życiu tylu n ie szczęśliw ych. Czyż n ie z d a je się, że u sam ego p ro g u istn ie n ia i od c h w ili w ejśc ia ich w życie, ja k iś zły d u ch rzekł im : «W y, któ rzy
przychodzicie n a te n św iat, porzućcie ju ż n ap rz ó d w szelką n ad z ie ję, że będziecie szczęśliwi!*
T y m w szy stk im nieszczęśliw ym trzeba p rzypom nieć, że w śród n ajcięższy ch dośw iadczeń i w n a jstra sz n ie jsz y c h p rzeciw n o ściach w ia ra p o d a je zaw sze kotw icę nadziei.
S k o n sta tu jm y n a jp ie rw , że je s t m ało dusz w ierz ący c h czy n iew ierzący ch , k tó reb y n ie p rzeszły w pew nej epoce sw ego życia bolesnego kry zy su , n ara ż a ją c e g o ich n a d z ie ję n a ciężką próbę.
K ryzys te n m a różne form y. P o w sta je zw ykle p rzez ja k ie ś b o lesn e rozczaro w an ie lu b gorzki zaw ód spow odow any n ie p rz e w i
d z ia n y m niepow odzeniem . Z tego w y ra d z a się w d u sz ac h sła b y ch i trw o żliw y ch zniechęcenie, k tó re często sta je się p o czątk iem ro z paczy p ro w a d zą ce j w prost do sam obójstw a.
Są całe legiony nieszczęśliw ych, w y ch o w an y ch bez Boga i w iary , k tó rzy sz u k a ją k re su sw oich nieszczęść, ucieczki p rzed cierp ien iem , ko ń ca sw oich bólów w dobrow olnej śm ierci. P o z b a w ien i c h rz eśc ija ń sk iej n ad ziei, czego m a ją się u chw ycić? Męż
czyźni i kobiety, m łodzieńcy i dziew częta, a często n a w e t i b ie d n i sta rc y z a s ila ją codzienną k ro n ik ę o p o w iad a n ie m m n ie j lu b w ięcej d ra m a ty c z n y m sw ojego sam obójstw a.
Lecz b a rd z ie j jeszcze św iadczy o ogrom ie zła to, że z d a rz a ją się w y p ad k i sam o b ó jstw a u dzieci 9— 12-letnich. I ta k zd arzy ło się, że m a ły chłopiec, k tó re m u m a tk a odm ów iła sp e łn ie n ia ja k ie jś zach cian k i, w b ił sobie o g rom ny nóż k u c h e n n y w serce, w o ła ją c :
«A, to tak! A w ięc masz!» A te m łode dziew częta, k tó re rz u c a ją się do w ody, ab y skończyć... P e w n a m ło d a d ziew czyna p o p ełn iła sam obójstw o, leżąc n a p o sła n iu z róż i lilii, z flaszeczką p e rfu m w ręk u , w ro z m a rz e n iu ch o ro b liw y m za cz erp n ię ty m z książki, k tó rą znaleziono p rzy n ie j jeszcze o tw artą .
Czy n ie m oglibyśm y p o w strzy m a ć ty c h zro zpaczonych od tego, b y przez po p ełn ien ie sa m o b ó jstw a stali się zrozpaczonym i w w ieczności? Ale w' ja k i sposób? P rz ez C udow ny M edalik. T ak , C udow ny M edalik m oże się stać d eską ra tu n k u doczesnego i w ie cznego d la ty c h nieszczęśliw ych; trze b a im tylk o pokazać, czym on jest.
Połóżcie im przed oczy C udow ny M edalik. N iech m u się p rz y p atrz ą. U derzy ich n a jp ie rw p rześliczny obraz M arii N iep o k a la
n ej. M arii, M atki Boga i M atki ludzi. M arii, ucieczki n ieszczęśli
w ych, w spom ożenia w iern y ch . Czyż n ie w y ciąg a do n ic h sw oich czułych ra m io n m acierzyńskich, nio sąc im o bietnice dó b r d u c h o w y ch i m a te ria ln y c h , k tó ry ch b ra k sp ra w ia im ty le cierp ien ia?
Lecz N ajśw . P a n n a z Cudow nego M edalika je s t d la n ic h w i
z j ą nad ziei, u o so b ien iem nad ziei! M aria je s t fu n d a m e n te m n aszej nad ziei, M atką św iętej n ad z ie i, O n a sa m a je s t n a d z ie ją naszą!
C zym je s t n a d z ie ja ch rz eśc ija ń sk a? J e s t to cn o ta teologiczna.
T a k ja k w ia ra je s t o n a w la n a , w p o jo n a w dusze c h rz e śc ija n ; ona to każe n a m oczekiw ać z n ie z a c h w ia n ą u fn o ścią życia w iecznego i ła sk p o trzeb n y ch , a b y je osiągnąć.
M otyw em n asz e j n a d z ie i je st, że Bóg n ie m oże się stać n ie w ie rn y m sw oim obietnicom .
W C u d o w n y m M ed alik u z n a jd u je m y ja k b y streszczenie tej p rze p ięk n e j n a u k i o n a d z ie i ch rz eśc ija ń sk ie j. T ak ja k Bóg je st w ie rn y sw oim obietnicom , ta k i M aria zaw sze w ie rn ie dochow a n a m tego, co obiecała. Czyż M edalik n ie je s t z a d a tk ie m w id z ia l
n y m Je j w sp a n ia ły c h obietnic?
O na złożyła o bietnice c a łe m u ś w ia tu i liczne d o b ro d ziejstw a, k tó ry ch M edalik b y ł n arz ęd ziem , św iad czą o J e j w ierności.
D ała sp e c ja ln e o bietnice F ra n c ji. S p ełn iła w szystkie. Czyż od r. 1830 aż po dziś dzień F r a n c ja n ie je s t k r a je m cudów ? Czyż z d a rzen ie w L ourdes, k tó re było d alszy m ciąg iem o b ja w ie n ia z ro k u 1830, n ie dow odzi tego aż n ad to ? M a ria d a ła ob ietn ice p o d w ó jn ej ro d zin ie św. W incentego. W s p a n ia ły rozw ój ty c h d w u Z g ro m a d ze ń w całym św iecie dow odzi J e j m a cie rz y ń sk ie j opieki. U czy
n iła obietnice je d n o stk o m . «C uda zd z ia łan e przez C ud o w n y M eda
lik n a cały m św iecie są n iezliczone i różnorodne. O na ty sią c a m i sposobów w y k a z a ła sw o ją m ożność i skuteczność sw o jej opieki ty m , k tórzy m ieli ufność w Je j u p rz y w ile jo w a n y m Medaliku® (A rtu r L o th ). Ileż dusz zaw dzięcza C u d o w n e m u M edalikow i pom oc docze
s n ą i ła sk i duchow e, bez k tó ry c h b y ły b y w p a d ły w rozpacz! M a
c ierzy ń sk ie n a p o m n ie n ie M arii, w sp a n ia ły sym b o lizm dw óch serc w o ła do zrozpaczonych try u m fa ln e : « S u rsu m corda!»
— Je ste m sa m n a św iecie, opuszczony od w szystkich!
—• N ie — m ów i M a ria N iep o k a la n a — n ie je ste ś sam . Czyż n ie je ste m tw o ją M atką? A czy m a tk a k ie d y k o lw iek opuszcza sw oje dziecko?
— B ra k m i w szystkiego, n a w e t rzeczy n ajk o n ie c z n ie jsz y c h i dla c ia ła i dla duszy!
— S p ó jrz n a m o je ręce n a p e łn io n e łask am i! U faj! Proś! Czego
•ci potrzeb a? Chcę i m ogę ci to dać.
— Je s te m za p o zn a n y , n ie p rz y ja c ie le m ię p rz e śla d u ją .
— Je ste m p rz y tobie, ażeby cię obronić! P a trz , zw yciężyłam św ia t, sz a ta n a , piekło i n am iętn o ści. T a k u la ziem ska, k tó rą p rz y c is k a m do m ojego serca, to ty, to k a ż d a poszczególna osoba!
— N ie u m ie m i n ie chcę się m odlić!
— W iem o tym . P ro ś więc, żebym j a to czy n iła za ciebie i m ów : O M ario bez g rzechu poczęta m ódl się za n am i! O biecałam ci, że będę się m o d liła za ciebie; będ ę się w ięc m o d liła, ale ty m ódl się ra z e m ze m ną!
— N ikt m n ie n ie ko ch a i j a n ie k o ch a m nikogo!
— A czyż ja , tw o ja M atka, n ie je ste m tu n a to, b y ciebie kochać?
— N ie chcę w ięcej cierpieć, bo c ierp iałem ju ż za w iele!
— Nie będziesz ju ż cie rp ia ł sam ! P om ogę ci nieść tw ó j krzyż.
Czyż n ie w idzisz, że lite ra «M» n a d ru g iej stro n ie M edalika m a n a d sobą krzyż? Miecz n a jp ie rw p rzeszy je m o je serce, n im do
tk n ie tw ojego. O dw agi dziecko m oje! B ędziem y c ierp ieli obydw oje, ty i ja ! R azem z m a tk ą cierpi się m n ie j lu b cierp i się lepiej!
M ed alik m a r sza łk a B u geau d
W ro k u 1841 m a rsz a łe k B u g e au d p rzy b y ł do A lgieru, ab y o b ją ć k ie ro w n ic tw o w p ro w a d z e n iu b ard z o tru d n e j w o jn y . R odzina jego b y ła w trw odze, gdyż w ied z ia ła, że m a rsz a łe k szedł zaw sze w pie rw sz y ch szeregach, n a p ierw szy ogień. J e d n a z jego poboż
n y c h córek p o p ro siła go w p rze d d zie ń w y ja z d u , b y p r z y ją ł z je j r ą k M edalik N ajśw . D ziew icy i b y pozw olił je j zaw iesić go n a j ego szyj i. S p ełn ił prośbę sw ego dziecka i pozw olił zaw iesić n a p ie rsia c h m a ły m e d a lik sre b rn y n a zw y k ły m sznureczku. Tego s a m ego d n ia b y ł g en erał n a obiedzie w P e rig u e u x w lic zn y m to w a rzy stw ie p rze w a żn ie m ało re lig ijn y m . B iskup te j diecezji, k tó ry b y ł obecny, w y ra z ił g en erało w i n ad z ie ję, że Bóg będzie strzegł jego oręża. «Nie je ste m niew ierzącym ® o drzekł B u g e au d «i j a u fa m Bogu, ale żeby dać tego dow ód, oto b ro ń m o ja , k tó rą z a b ie ra m ze sobą!» M ówiąc to, g u b e rn a to r A lgieru w y c ią g n ą ł zaw ieszo n y n a p ie rsiac h m e d a lik i dodał: «Oto M edalik N ajśw . P a n n y . O bieca
łem m o je j córce, że się z n im n ig d y n ie rozłączę®.
D zielny m a rsz ałek d o trzy m ał słow a. W e w szy stk ich w a lk a c h w A fryce m a ły m e d alik p o zostaw ał n a jego p ie rsiac h , a M aria n a grodziła ufność dziecka i ak t w ia ry żołnierza. W yszedł zdrów i cało ze w szy stk ich n iebezpieczeństw o sie m n a stu bitew , w k tó ry ch ty lu w alecznych poległo u jego boku.
T o też, gdy w y jeżd żał z A lgieru, zachow ał sw ój m e d a lik ja k o dow ód w dzięczności. A k ie d y u m ie ra ł p rz e ję ty n a jw z n io śle jsz y m i uczuciam i, m e d alik jeszcze spoczyw ał n a jego p iersiach .
M o d litw a
W ita j K rólow o, M atko m iło sie rd z ia, życie, słodkości, n a d z ie jo nasza. W ita j M ario, T y je ste ś p rzy c zy n ą n asze j rad o śc i i n aszą n a jsło d sz ą n a d z ie ją . M ożem y się lękać Boga, którego sp ra w ie d li
w ości się o b aw ia m y , ale T y m a sz tylk o sw o ją m iłość, ja k że n ie u fać Tobie? Czyż m o żn a lękać się m a tk i? A T y, o M ario, je ste ś n a szą M atką. To też w T obie p o k ła d a m y ca łą n a s z ą ufność, c a łą n a szą n a d z ie ję w czasie i w w ieczności. A m en.
Pokłon trzech Mędrców
Od w schodu ciągną kró lew sk ie orszaki;
Złote rydw any, w spaniałe ru m ak i, Juczne wielbłądy z królew skim i dary:
Po cóż tu jad ą — jakież ich zam iary?
Czarne ich tw arze, słońcem opaleni Z dala przybyli; tu szronem zbieleni;
Siedziby sw oje zgodnie opuścili W e trzy orszaki dziś do nas przybyli.
Weszli w przedm ieście «Łobzowem» nazw ane I zapytują czy kom u nieznane
Miejsce n arodzin królew skiej Dzieciny, Co berłem złączyć m a Żydów k rain y ?
Bo w łaśnie kilka dni z pośpiechem biegli, Od d n ia, gdy pierw szy raz, gw iazdę spostrzegli, K tóra w tej chw ili zniknęła ich oku:
Czy się pokaże jeszcze na obłoku?...
W ięc zap y tu ją tych obyw ateli, Których m ożnym i znacznie rozum ieli, Ale tych serca św iatem są zajęte,
W ięc nic nie wiedzą gdzie to m iejsce święte.
W którym się niebo do ziemi zniżyło;
Gdzie się D zieciątko Boże narodziło.
I z niczym onych Mędrców odpraw ili, Czego szukają?... wszyscy się dziwili.
W ięc dalej ciągną; aż obok kościoła, W idzą coś. na k ształt białego anioła...
Może len powie gdzie Król narodzony, By mogli złożyć dary i pokłony?...
P odchodzą bliżej, o drogę pytają, Że to nie anioł, lecz siostrę poznają:
Spieszą więc za nią; ona szybko zdąża, I z d ala ludne ulice okrąża.
Aż tam gdzie droga do Bronow ie wiedzie, W eszła w dom prosty, stojący na przedzie, Lecz nie piętrow y; ni od złota lśniący, Ale przedziw nym pow abem błyszczący.
P atrzą, a nad nim gw iazda zajaśniała Ta sam a, co im drogę w skazyw ała.
Znaleźli w reszcie to, czego szukali, T u się narodził, którego czekali.
P atriarch o w ie i święci Prorocy;
Gwiazda jaśnieje, n ik n ą cienie nocy.
W chodzą do w nętrza, słyszą cudne głosy Gloria! chw ała! płynie pod niebiosy.
To grono dziew ic chw ałę P an u śpiewa, A głos ich w dzięczny, wokoło rozbrzm iew a.
Chóry Aniołów dom ek nap ełn iają, I z «Dziećmi M arii» hym n P an u śpiew ają.
W pośród Dziecina przedziw nej piękności, W cudnych oczętach pełno łaskaw ości, Spogląda mile n a grono dziewicze, Śląc im uśm iechy w dzięczne, tajem nicze...
O bok M aria w p atrzo n a w zachw ycie W Tego, któ rem u ziem skie dała życie.
W szak to k ró l chw ały: P an wszego stw orzenia;
Dziś w ielkość sw oją, w m ałe k ształty zmienia.
I św ięty Józef krzepki starow ina Spogląda z uśm iechem zadow olenia, Boć znalazł p ałac dla Oblubienicy I dla Jezusa Synaczka Dziewicy.
T rzej Mędrcy, aże się zdum ili,
W szak p rosty dom ek; czy się pom ylili?...
Lecz nie; bo gw iazda nad nim zajaśniała Ta sam a, co im drogę w skazyw ała...
W ięc biją ko rn e przed Panem pokłony, S kładają m irę, kadzidło, korony;
Chcąc zabrać z sobą Józefa świętego, Jezusa z M atką, do k ra ju swojego.
Mówią, że pałac dadzą n a m ieszkanie, A dla Dzieciny, m ięciuchne posłanie.
Lecz święty Józef tak im odpow iada:
«0 nam tu dobrze!* I podziękę składa.
Za ich ofiarę, z w ielką życzliwością.
Jezus tu spoczął otoczon m iłością.
Dziewicze serca k tóre Mu sk ład ają T u taj w ofierze, m ilsze Mu się stają.
Nad diam enty i złote korony;
Nad m iękkie puchy i królew skie trony.
T u się n aro d ził «ChwTała Izraela!*
T u zlewa łaski i d ary rozdziela.
Zdum ieni M ędrcy; co za tajem nica.
Myślą? Jak piękna jest cnota dziewicza, Gdy ja k w śród kw iatów śnieżystej lilii.
W śród serc dziewiczych, spoczął Syn Marii!
W ięc chociaż P an u już się pokłonili, Jeszcze pow tórnie czołem uderzyli,
Dla tych serc czystych, któ re P an za trony W y b rał dla siebie, złożyli pokłony.
I jam też razem z nim i pospieszała
T am do Krakowa... więc wszystkom w idziała, Ale, że trzeba do chaty pow racać.
Będziemy drogę kolędam i skracać...
Szarotka.
N ad eszła w iadom ość od ks. dr. S zuniew icza, m is jo n a rz a i s ła w nego le k a rz a polskiego w C hinach, o o p ła k a n y m p ołożeniu m is ji polskiej w S z u n te h fu .
G łów na sie d zib a m is ji w S z u n te h fu sta ła się o fia rą pow odzi, k tó ra w y rz ą d z iła w ielk ie szkody. K o m u n ik a c ja n a c a ły m obszarze p refe k tu ry , w sk u te k tej k a ta stro fy , n ie m a l n ie istn ieje. P lacó w k i m is y jn e n ie m o g ą p o ro zu m iew ać się z sobą. P rz y ty m od p ew n e g o czasu w ielce u tru d n io n e są sto su n k i z w ięk szy m i m ia sta m i w obec toczącej się w o jn y ja p o ń sk o -c h iń sk ie j.
M isjo n arze polscy n ie p o k o ją się o los sw ego sz p ita la d la c h o ry c h n a oczy. J e s t to w łaściw ie k a te c h u m e n a t, przez k tó ry p rze ch o dzi rocznie około 2 ty siąc e ludzi. M isja pro si o pom oc z P olski.
Statystyki z polskiej Prefektury w Szunteh
Świeżo d o k o n a n a sta ty sty k a w y k a z u je liczbę 17.683 ch rz eśc i
ja n (w r. ub. 16.784), zg ru p o w a n y c h w około 260 gm in, p o d zielo n y ch n a 8 placów ek m isy jn y c h . M isjo n arzy czy n n y ch n a m is ja c h je s t 14, w ty m 9 P olaków , a 5 c h iń sk ic h księży. Ks. d r S zu n iew icz p ra c u je w sz p ita lu . 1 k s ią d z -P o la k k ie ro w a ł szkołą w S zu n teh . D w aj sta rs i k sięża b y li z a ję ci p ra c ą o rg a n iz a c y jn ą , a d w aj n a j m łodsi stu d io w a li ję zy k c h iń sk i w P e k in ie (p rz y b y li do C hin w li
sto p ad zie ub. ro k u ).
D zieła m iło sie rd z ia p ro w a d zi 12 S ióstr M iłosierdzia (8 P olek i 4 C h in k i): sz p ita l oczny, trz y p rz y c h o d n ie oczne dziecięce, sie rocin iec (56 sie ró t), żłóbek (178 n ie m o w lą t), p rz y tu łk i d la sta rc ó w i sta ru sz e k (42 osoby), szkoła pow szechna, szw alnie.
P oza obrębem m ia sta istn ie je 6 p rzy c h o d n i ocznych n a te re n ie P re fe k tu ry . Ł ąc zn a liczba p o rad w ynosi 167.520.
D zięki głów nie pom ocy z P o lsk i u trz y m a liśm y 69 szkół p a ra fia ln y c h z 1.423 u cz n ia m i (u cz en n ic am i); szkół pow szechnych 26 z 804 u cz n ia m i; 102 k a te c h u m e n a ty z 2.101 słu c h ac za m i, 2 k o
legia dla k sz tałcen ia k a te c h istó w (-ste k ) z 25 uczniam i.
W w y n ik u rocznej p ra c y o trzy m aliśm y 805 ch rztó w dorosłych, 593 ch rztó w dzieci. W godzinę śm ierci ochrzczono 153 osoby i 2.296 dzieci. S pow iedzi św ięty ch w ielk an o c n y ch było 10.999, a z poboż
ności 55.815, k o m u n ii św ięty ch łącznie 154.615.
W p o ró w n a n iu z r. ub. n a k aż d y m k ro k u postęp znaczny, m im o w ielu trudności, zw łaszcza n a tu ry fin an so w e j.
Rok obecny za p o w iad a się ciężki. Po p ierw sze w o jn a ch iń - sk o -ja p o ń s k a , tocząca się obecnie w w ielu m ie jsc ac h , w ycieńczy k r a j i sp ow oduje drożyznę. Ju ż te ra z j ą odczuw am y. Po w tóre n ie m ałe te re n y zostały za la n e z pow odu u le w n y c h deszczów, w iele do m ó w zniszczonych, zbiorów straco n y ch . P rz ed w cz o ra j dopiero p rzy b y li z p o łu d n ia ch rz eśc ija n ie o zn a jm ili, że w oda ich zalała, p o n isz cz y ła ich dom y, kap lice — liczą n a pom oc m isjo n arzy ...
Z pow odu w o jn y p ro testan c i opuścili S zu n teh . My zo stajem y u fn i w opiekę Bożą. W a c ła w Czapla C. M.
P ro p re fe k t w S h u n th lu .
Z listu b rata Józefa Fedzina, m isjonarza w Chinach
S h u n te h fu , clnia 2. X. 1937.
...O w o jn ie ja k o ta k ie j i je j sk u tk a c h n ie będę p isał. W ia dom o ta m z dzienników , że w C h in ac h zaw sze w o jn a. T y m n ik t n ie p rz e jm u je się. Ale w obecnej w o jn ie gorzej, k ie d y w o jsk a r e g u la rn e p rze m arsza m i n ie p o k o ją ludność i dużo szkody ro b ią b o m b a m i z góry.
My dotychczas n ie o dczuliśm y tego, ale z d n ia n a dzień o b a w a, że i tu ta j m ogą bom bardow ać. W szyscy w ięc zab ez p ie cza ją się.
W szelkie a rty k u ły żyw nościow e p odrożały znacznie i n ie m a ich.
D ru g a gorsza klęska to tegoroczne deszcze, k tó re zakończyły się pow odzią. Od 20—31 sie rp n ia m ie liśm y stra sz n e ulew y, ja k ic h nie n o tow ano od szeregu lat. M iasto w ru in ie , ja k po trz ę sie n iu ziem i.
T e ch iń sk ie le p ian k i p artero w e, z p ła sk im i d ac h am i, ro zm o k ły się i rozsypały. Zrobiło się z n ic h błoto. L udze bez d ac h u i p o ży w ie
n ia . U b rań też n ie m a ją . M ieszkają pod gołym niebem . K to m oże
to b o d a j z m a t b u d u je n a m io t i ja k m oże tu li się. P rz y ty m s ta r a ją się b u d o w ać now e dom y. Ale zaled w ie coś u le p ią, n ad c h o d zi c h m u ra , p a d a deszcz i zn o w u to sam o. P o la p o zalew an e rów nież.
W sze lk a p odróż je s t niem ożliw ą. D rogi p ozalew ane. L u d zie chcąc z konieczności gdzieś coś za łatw ić, b ro d z ą w e w odzie po pachy.
T a k ą też d ro g ą p rzy sz ed ł człow iek od ks. S taw arsk ieg o z T iu lu po w in o do Mszy św. i in n e n ie zb ę d n e a rty k u ły żyw nościow e. W o zem i za m ie sią c n ie będzie m o ż n a jech ać.
J a k każdego roku, ta k i w ty m m ia ły być w spólne reko lek cje od 18—27 w rz eśn ia, lecz n ie sposób, b y k sięża b y li m ogli przy b y ć do S h u n te.
P o n ie w a ż m is ja n a s z a w S h u n te tu ż p rzy m u rze m iasto w y m ,
•więc w o d a z e rw a ła część ja k o b y o b ra m o w a n ia p o w ierz ch n i i c a ły m p ęd e m p a rła n a n a s z m u r 2 m w ysoki i n a p rze strzen i 30 m e tró w z a w a liła go, k a m ie n ie z fu n d a m e n tó w p o w y ry w a ła, cegły za n io sła n a ogród, k tó ry sta ł się je d n y m w ielk im staw em . W o d y pół m e tra, w szystko zalane. J u ż b y ła p o w sch o d z iła k a p u s ta z a s ia n a n a zim ę i in n e ja rz y n y , z u p e łn ie w szystko z m a rn ia ło pod w odą, k tó ra przeszło ty d z ie ń n ie u stęp o w ała. K rzew y figow e pod cegłą.
U S ió str M iłosierdzia ró w n ież pozalew ało, p o n iew aż k u c h n ia m ieści się w su te re n a c h , w ięc p ełno w n ie j w ody. G otow ać m u s ia ły S io stry pod n am io te m . U S ió str Jó z efin ek z a w a liła się k u c h n ia i w iele in n y c h klatek . D om ki ju ż sta re i w iele z n ic h rozm okło się. Ale k tóżby to w szystko opisał! Je d n y m słow em nędza. T e ra z i ró żn e ch o ro b y p o ja w ia ją się w sk u te k tego zalew u...
* *
*
21. XI. 1937.
W iad o m o w a m z d zienników , że tu w o jn a. Ja p o ń cz y cy z a ję li c a łą n a sz ą p ro w in c ję H opeh. Do S z u n te h fu w kroczyli ju ż 15 p aź d ziern ik a. P rz e d te m b o m b a rd o w a li z sam olotów . W iele dom ów z n a jd u je się w g ru za ch . L u d n o ść w p a n ic e o p u ściła m ia sto i ro z p ro szy ła się po okolicy w g órach lub n a jd a ls z y c h w ioskach. Bo
g a tsi ju ż p rz e d te m w y je c h a li n a p o łu d n ie aż za «żółtą rzel<ę» do H a n k a u itd. U n a s dzięki O p atrzn o ści Bożej i opiece N ajśw iętszej M arii P a n n y w o jsk a n ic n ie ru szy ły . W ie lu lu d z i sc h ro n iło się do n as, zw łaszcza k o b ie ty i dziew częta. J u ż 19. X. było 600 osób, w ty m nieco też m ężczyzn, z d o b y tk a m i, o sła m i lu b zbożem , pościelą, odzieżą itp. i ta k tr w a do d n ia dzisiejszego, z tą różnicą, że m ęż
czyźni i sta rsze k o b ie ty z b liższych osiedli w ych o d zą n a dzień i p rz y s p o s a b ia ją nieco żyw ności d la pozostałych. Z p oczątku byli
w szyscy n a m is y jn y m u trz y m a n iu , ale to było niem ożliw ością, w ięc zm ieniono te n system , ulżono m isji.
W liście z 2 p aź d ziern ik a p isa łe m o straszn y c h pow odziach, ja k ie m ie liśm y w ty m roku. Z aś w o jn a d okonała ostatniego z n i
szczenia. Po deszczach ludzie zaczęli te le p ian k i tw orzyć n a now o, bo fo rm a ln ie p o rozłaziły się doszczętnie w p rze w a żn e j części. T ylko k u p y b ło ta b y ły w idoczne. Ale w dni pogodne tu i ów dzie zaczęli robić. P rz e d zim ą b y lib y sobie d ali radę. N iestety! W o jn a doko
n a ła reszty. To, co było zaczęte, zniszczono w d alszy m ciągu. N adto i zim a w ty m w cześniej niż w in n y c h la ta c h z a w ita ła do n as. P rz y m rozki ju ż od 7. X., a d zisiaj śnieg p a d a i m róz ciśnie n a dobre, ta k że m u sim y p alić w m ieszk an iach .
t y J y j i f J f J T J t y j
r T S r jk l r T S r j r S o ^ ł f i ł r J S r ł i r S S r iT S r i i r
Prefektura Apostolska w Shuntehfu dotknięta klęską pow odzi
S h u n te h fu w sie rp n iu . Cieszyli się w szyscy. Bo i ja k ż e — co ty d zień deszcz i to ju ż w czerwcu! I choć liche b y ły zbiory pszenicy, je sie n n e zboża p ię k n ie rosły. W lipcu d w a ty g o d n ie zu p e łn ie suche. Z araz w zbiły się w n iebo m o d ły b ła g a ln e o deszcz.
I o tw a rły się u p u sty niebieskie. P rz e z cały ty d z ie ń lało s tr u m ie n ia m i dzień i noc n ie m al bez p rze rw y . N iższe okolice z a la ła w oda. W ięc m odły o pogodę. T y d zień p rz e rw y i znów deszcze.
N a św ięto W niebow zięcia M. B. przy b y ło sporo ch rz eśc ija n , b y posilić się C hlebem żyw ota, oddać h o łd M atu ch n ie Bożej, n o i użalić się przed m is jo n a rz e m n a sw ą niedolę. Z alało sporo w io sek, p o la poniszczone, k ilk a k ap lic z ru jn o w a n y c h . «R atuj nas, Ojcze!» w ołali je d e n przez drugiego. P ocieszyłem ich i o d esłałem do dom u. — A n a z a ju trz po św ięcie znów u le w a k ilk u d n io w a .
Aż p rzy sz ła sobota 21 sierp n ia. Rozpogodziło się. C ały d zień sk ą p a n y w b la sk ac h słońca. No, nareszcie pogoda! W ieczór z a p ad ł gw iaździsty. Około 10 wiecz. obudził m ię szum . N adsłu ch u ję... szu m w zrasta... za m ie n ia się w łoskot. Co to jest? — U lew a! S tra szn a . N aw ałn ica ! C hyba k ilk a c h m u r n a ra z się oberw ało! Z erw ałe m się i w yszedłem . P o dw órko za la n e zu p e łn ie w odą, w z ra s ta ją c ą z k aż d ą m in u tą . R obi się ru c h w m iesz k an ia ch , bo zaczy n a z a le w ać pokoje. S łużba szuka sch ro n ien ia. Co ch w ila słychać g łuchy łom ot — to sąsied n ie dom y n ie w y trz y m u ją n a p o ru w ód i z a p a
d a ją się, p rz y g n ia ta ją c dobytek i n ie ra z m ieszkańców , co się zbyt późno spostrzegli.
P rz e d pó łn o cą deszcz osłabł. N ie n a długo. P o godzinnej p rz e rw ie p rzy sz ła n o w a n a w a łn ic a aż do cz w artej ran o . Gdy się ro z w id n iło w y b ra łe m się «rykszą» (dw u k o ło w y w ózek) do k ap licy poza m ia ste m tu ż p rz y d w o rcu kolejo w y m , b y dla ta m te jszy c h w ie rn y c h o d p raw ić Mszę św. n ie d zie ln ą . L edw om do jech ał, bo po drodze trz e b a było trz y ra z y p rze jeż d ża ć przez w ysoką wodę. Z a lało pola, w o b rębie m ia s ta zalało ulice. A co k ro k — to obalone m u ry ogrodzeniow e, d ac h y lu b śc ian y dom ów zapadłe. P rz y d o m a c h stro sk a n i m ie sz k ań cy o d grzebyw ali sw ój dobytek.
Lecz dopiero za m ia ste m u jrz a łe m «brzydkość spustoszenia».
W iększość dom ów p o z a w a la n y c h tak , że tru d n o b y ło się przedostać.
P o M szy św. w y b ra łe m się z oględzinam i do dom ów c h rz e śc ija n . W szędzie w ita li m ię sm u tn o , w sk a z u ją c n a ru in y . Z ostali bez d a c h u n a d g ło w ą ,'a tu zanosi się jeszcze n a deszcz. T rz eb a było im pom óc. P rz y kapliczce je s t k ilk a dom ów , służących za siero ci
niec. A le w y p a d k i p o lity cz n e z m u siły n a s do p rze n iesien ia sierot do S ió str p rz y p ółnocnej b ra m ie m ia sta . Ju ż k ilk a ro d zin b ezd o m n y c h u ciek in ieró w spod P e k in u zajęło część pokoi. P oleciłem n a j b a rd z ie j d o tk n ię ty m pow odzią za ją ć resztę w olnego pom ieszczenia.
A w sa m ej re z y d e n c ji szkody też duże. W o d a w y rw a ła k ilk a n aście m e tró w m u ru ogrodu, z a la ła go zupełnie, niszcząc w szel
kiego ro d z a ju w arzy w a , przezn aczo n e d la szkoły n a czas zim y.
D om y p oprzeciekały. N aw et kościół się n ie ostał. W z a k ry stii pełno w ody. P iw n ic e zalan e. U Jó z efin ek (Z g ro m a d ze n ie tu b y lcze k a te - c h iste k ) z a w a liły się d w a dom y, in n e grożą ru in ą . T rz eb a n a gw ałt p o d p ie ra ć ściany, a w p o n ie d zia łe k ro zw alać je i now e daw ać.
To n ie k oniec do św iad czen ia. Noc w to rk o w a p rzy n io sła now ą ulew ę, k tó ra d o p e łn iła dzieła zniszczenia. N ie m a rodziny, k tó re jb y d o m y b y ły z u p e łn ie całe. Z an o to w a n o k ilk a w y p ad k ó w p rzy d u sz e- n ia n a śm ierć m ieszkańców . T rz y b ra m y m ia sta o b sunęły się, t a m u ją c p rzejście. D ziesiątk i ro d zin z n a la z ły się pod gołym niebem , k tó re n ie p rz e sta je zalew ać n ieszczęsnej k r a in y stru m ie n ia m i wód.
B y p o rato w a ć p r z y n a jm n ie j c h rz eśc ija n , S io stry odd ały k a te c h u m e n a t żeński n a p o m ieszczenie d la bezdom nych. A p oniew aż je st to sa m a bied o ta, w ięc i żyw ić j ą trzeba. Je d e n za m o ż n iejszy ch rz e
ś c ija n in , w id ząc nędzę, o fia ro w a ł k ilk a d z ie sią t w orków prosa, b y j e ro zd ać w śró d ubogich. N iestety c h rz e śc ija n zam ożnych w ięcej n ie m a m y . N a n asze przeto b a rk i sp a d a ju ż te ra z obow iązek o b m y śle n ia ra tu n k u d la ty c h n ęd z arzy . I co zrobim y? Z apasów zboża sa m i n ie p o sia d am y , n a zak u p n ie m a m y p ieniędzy. A to dopiero m a ła c z ąstk a klęski. D ochodzą m ię, m im o potopu, w ieści od m i
sjo n a rz y z poszczególnych placów ek obw odow ych, że w re z y d e n c jac h za w a liły się dom y m ieszkalne, a w g m in a c h szkoły i k a plice w dużej części w gruzach. J a k tu w szy stk iem u po rad zić?
Do kógo się zw rócić po pom oc. W C h in ach klęsk a pow odzi o b jęła olbrzym ie połacie. Do tego toczy się obecnie w o jn a. W ięc tu tylk o z z e w n ątrz m oże p rz y jść pomoc.
Dlatego też w im ie n iu M isjonarzy, S ióstr M iłosierdzia, w im ie n iu ty c h tysięcy c h rz eśc ija n i p ogan także n a te re n ie n asze j P re fe k tu ry , z n a jd u ją c y c h się w n a js k ra jn ie js z e j nędzy, w y cią g am b ła galn e d łonie do W as, Rodacy!
N ie ża łu jc ie sk ro m n y ch chociażby ofiar! D ajc ie ochoczym sercem , bo d ajecie n ie ty le ludziom , ile raczej cierp iąc y m czło n k om C h rystusa! A kto C h rystusow i d aje, od N iego h o jn ą za p ła tę
otrzym a! Ks. W a c ła w Czapla C. M, P ro p refek t.
Kronika w ojenn a
P r z y g o to w a n ia o b r o n y
W sie rp n iu m a n d a ry n a t w y d ał rozporządzenie, ab y w szyscy m ieszk ań cy S h u n te h fu zb udow ali sch ro n y p o dziem ne n a w y p ad e k b o m b a rd o w a n ia m ia sta z aeroplanów .
N a tu ra ln ie i n a s z a m is ja poczy n iła od p o w ied n ie p rzy g o to w an ia . D odano belek i n a s y p a n o ziem i n a d ac h y p iw n ic i w te n sposób urząd zo n o cztery schrony.
P la n b ezpieczeństw a n ie w y trz y m a ł p ró b y ty m raz em nie ognia, lecz w ody. W p iw n ic y p rzy k u c h n i za w a liły się ściany, w p iw n ic y p rzy sz p ita lu — w o d y po sa m w ierzch i n ie w iadom o, ja k i będzie dalszy los tego schronu. T rzeci i cz w arty sc h ro n p o d m y ła w oda, a belki w ra z z n asy p e m ru n ę ły w dół.
N a szczęście z pow odu ciągłych deszczy n ie było ae ro p lan ó w ja p o ń sk ic h — i ta k je d n a klęska u c h ro n iła n a s p rze d d ru g ą — pow ódź p rze d atak iem . U fam y O patrzności Bożej. W y w ie siliśm y n a w szy stk ich naszy ch dom ach m is y jn y c h ch o rąg w ie polskie. B iało - czerw ony s z ta n d a r O jczyzny n aszej cieszy się n a W sch o d zie w ie l
k im p ow ażaniem . U fam y więc, że osłoni n a s p rzed n ie b ez p iec ze ń stw a m i grożącym i z obu stro n w alczących.
N ieb ezp ieczn a p rz ep ra w a
Gdy w y b u c h ła w o jn a, w szyscy k sięża z p re fe k tu ry ap. S b u n - te h fu p o sta n o w ili trw a ć n a sw ych placów kach. Deszcze u n ie m o żliw iały ks. R edzim skiem u d o sta n ie sę do sw ej p a ra fii. S k o rz y stał