KRAKÓW 1 2 /9 9
UKAZUJE SIĘ OD 1 9 8 9 ROKU C E N A
5,00
ZŁN r 31
ISSN 0 8 6 0 8 4 8 2
PRZEGLĄD EWANGELICKI
M IESIĘCZNIK S P O Ł E C Z N O - KULTURALNY
W numerze:
NASZA DEKADA
‘“Boże, Ojcze i Z6azoick[u,jalą)ś raczył m/ąizać nampracowaó, cfcączapoBiec naszej nędzy, zechciej też lasfćawiepoStoyosiawic nasz trud, aßy tzve ßteßosCazvienstzvo spCynęlo i na nas samych, aCßozviem ßez nießo ni/ęt nie zazna pomyśiności; niech tw a Łaskawość hędzie dßa nas świadectwem twej doßroci i pomocy, objawiając nam w ten sposób tw ą ojcowską nad nami pieczę.
Zechciej też, Banie, wspomóc nas przez Bwojeßo ‘Ducha Swi^teßo, abyśmy moßßi wiernie wypdniaó nasz stan i powołanie, bez żadneyopodstępu ioszu/ęaństwa, abyśmy raczejpodążabiza twym przykazaniem niż za chęcią wzboßacenia się; ßdyby wszeba/ęp spodobało ci się zwieńczyć nasz trudpomyśłnością, daj nam też dziełność śpieszenia z pomocą znoszącym biedę i daj siłę lOytrwania w pokorze, abyśmy nie wyunjższałi się nad tych, co nie zaznają takwiełkjch darów twojej szczodrobłiwości Qdyzaś zechcesz utrzymać nas w ubóstwie i biedzie ponad siły nasze, wesprzyj swe obietnice dodatkową łaską wiary izachowaj naszą pewność, że w swej dobroci nas nasycisz, abyśmy nie zwątpili, lecz cierp liwie oczekiwałipełni twych łaskdoczesnych i duchowych, takabyśmy mieli coraz więcej powodów i okazji do dziękczynienia ipelneßo odpoczynku w samej tylko twej dobroci ‘Wysłuchaj nas Ojcze miłosierdzia, przez Jezusa Chrystusa, Syna tweßo, naszeßo Bana”.
JAOttKMfWlłhl
m a f
ev&get&ic/i “ Sloyod&tvieM&tcv- *&&& 2000
■ ■
: ' •' %
W n u m e rz e :
Świeckie pismo dla ewangelików
Rozmowa z Zofią i Andrzejem Wojciechowskimi 2 Szkoła Polaków
Rozmowa z Maciejem Oczkowskim 3
Szansą ewangelików jest jakość ludzi
Rozmowa z prof. Janem Szczepańskim 4
Andrzej Wojciechowski
Józef Piłsudski był ewangelikiem 6
Zofia I. Wojciechowska
Sługami macie być a nie kierownikam i 7
Szpital ewangelicki - idea humanitarna
Rozmowa z prof. W itoldem J. Rudowskim 8
Czy lubi pan czytać „Słowo i Myśl" ?
Rozmowa z Jerzym Pietrasikiem 9
Zofia Wojciechowska
Kobiety odpowiedzialne za świat 10
Tadeusz Władysław Świątek
Refleksje ewangelika nad codziennością 11 Zofia Wojciechowska
Do czego potrzebne jest nam Muzeum Reformacji ? 1 3 Jerzy Hauptmann
Ewangelicyzm a polska kultura polityczna 1 4 Paweł Schmidt
Czy ewangelik musi być Niemcem ? 1 6 Władysław Sosna
Bezcenne odkrycie agendy 18
Andrzej Kułak
Szanse szkolnictwa ewangelickiego 19
Halina Płoszek-Berndt
Czy kobieta jest godna urzędu duchownego ? 2 0 Henryk Dom inik
Wracajmy do praw d Biblii 2 2
Krzysztof R. Mazurski
Pożytki z premiera 2 3
Piotr Kubala
Teologia w Internecie 2 4
Ewa Szumakowicz Jerzy Nowosielski Ks. Alfred Jagucki Wiara i religia Jesteśmy
Wigilijne nabożeństwo Ks. Alfred Bieta N a 10 - lecie Iwona Czajka
N ikt już nie wybija im szyb Ks. Henryk Czembor Mówić czy nie mówić Henryk Dominik Słowo, Myśl i Wolność Karol Karski
Porozumienie w spraw ie nauki o uspraw iedliw ieniu Rafał M. Leszczyński
I m y byliśmy przychodniam i Krzysztof R. Mazurski M iędzybórz
Ks. Bogusław Milerski
Pytanie o kryteria tożsamości ewangelickiej Jan Szturc
O 10 - leciu „Słowa i Myśli" z pozycji klasyka Karol Toeplitz
Jubileusz i Abraham Jerzy Krzyszpień
450. rocznica śmierci ks. Jana Brezana Ks. Alfred Bieta
Polonia Ewangelicka
Bibliografia wydawnictw ewangelickich na obczyźnie Władysław Sosna
Pierwszy zjazd przew odników ewangelików Magda Śliwa
Chrystus narodził się w Betlejem Judejskim Zamiast katechizmu
Upodobanie Leon Krzeminiecki Tchnienie
Informacje
Ks. Henruk Czembor Spóźniony
Przegląd czsopism
Nasza okładka:
Stworzenie Anonim
(Ze zbiorów B iblioteki Jagiellońskiej)
2 4 25 2 7 28 28 30 3 1 3 2 3 4 3 5 3 7 3 9 4 0 4 0 4 1 4 2 4 2 4 3 4 4 4 4
OD REDAKCJI D rodzy Czytelnicy!
O ddajem y w Wasze ręce nietypow y num er „Sło
wa i Myśli". N ietypow y bo próbujący podsum ow ać mijające dziesięciolecie ukazyw ania się gazety. Pre
zentujem y w nim w yw iad z Zofią i Andrzejem Woj
ciechowskimi o trudnych początkach i siedmiolet
niej pracy nad miesięcznikiem w Łodzi. Prezentuje
m y dorobek autorski tego okresu i przypom inam y wiele cennych inicjatyw redakcji i Polskiego Towa
rzystwa Ewangelickiego (np. szpital ewangelicki, czy M uzeum Reformacji). D odajem y do tego obraz trzech lat działalności redkcyjnej w Krakowie. I w sumie daje nam to PEŁNĄ DEKADĘ.
Zachęcamy do lektury artykułów naszych Auto
rów, których poprosiliśmy o napisanie tekstów na nasz jubileusz. Mówią one o nim w prost lub po ru szają dzisiejsze, ważkie problemy (deklaracja w spra
wie nauki o usprawiedliw ieniu, tożsamość ewnge- licka, uchodźcy). Prezentujemy ponadto informacje o naszej Polonii (b. w ażny materiał: bibliografia w y
dawnictw polonijnych), a także garść informacji.
Dziękujemy w szystkim Autorom i Czytelnikom za dziesięcioletnią obecność.
Dziękujemy za przekazane życzenia.
Bogusław Tondera
1
PRZEGLĄD EWANGELICKI
FfR IWOTKSIT V mDODATEK „TY G O D N IK A PO LSK IEG O
I»OWO /
ŚWECKIE PISMO DLA EWAMGELIKÓW
Rozmowa z Zofią i Andrzejem Wojciechowskimi - założycielami i wieloletnimi redaktorami „Słowa i Myśli'
Redakcja:
- Wydajemy „Słowo i Myśl" jako prze
gląd ewangelicki już dziesięć lat. Siedem z tych dziesięciu firmowało Polskie Towa
rzystwo Ewangelickie. W stopce redakcyj
nej tamtych lat zauważamy znane nazwi
ska działaczy PTEw., intelektualistów ewangelickich, księży, teologów z dorob
kiem publicystycznym. Dla przykładu profesorowie: Bogdan Zeller, Rafał Lesz
czyński, Jan Szczepański, Jerzy Toeplitz, Krzysztof Mazurski, ks. dr Henryk Czem- bor, dr Jan Szturc, a z Londynu - Adam Gaś, ks. Alfred Bieta. Taka plejada osobi
stości intelektualnych świadczy o tym, że pismo trafiło w oczekiwania środowiska inteligencji ewangelickiej w Polsce i za granicami. Proszę przybliżyć naszym Czy
telnikom koleje rozwoju „Słowa i Myśli".
Wszak to właśnie Państwo założyli ten miesięcznik i, co więcej, redagowali go do roku 1996.
Z. Wojciechowska:
- W środowisku ewangelickim od dłuż
szego czasu rodziła się myśl stworzenia świeckiego pisma. Szczególnie dużo czasu poświęciliśmy rozmowom z ówczesnymi ewangelickimi posłami na Sejm Wiktorem Leykiem i Jerzym Hopferem. Zwłaszcza z Leykiem, bowiem on pochodzący ze zna
nej mazurskiej rodziny ewangelickiej szcze
gólnie rozumiał potrzebę słowa pisanego dla upowszechnienia ewangelicyzmu, a także dla podkreślania polskiej więzi ewan
gelików zwłaszcza na ziemiach m azur
skich, gdzie, jak wiemy, władze komuni
styczne wyjątkowo brutalnie obeszły się z Polakami wyznania ewangelickiego. Zda
waliśmy sobie sprawę, iż wychodzące pi
sma kościelne podnosiły na łamach wyłącz
nie problematykę kościelną i zamieszczały w zasadzie informaq'e o życiu parafii czy diecezji.
To było oczywiste. Naszym zdaniem jednak, życie składa się ze znacznie bardziej
różnorodnych aspektów, związanych z hi
storią reformacji w Polsce, a także proble
mami Polaków ewangelików uwikłanych w tryby codzienności. Niełatwo było gło
sić tożsamość ewangelicką w kraju, w któ
rym Kościół katolicki nawet w czasach to
talitaryzmu komunistycznego miał potęż
ny w pływ na obywateli. Wiadomo, że jesz
cze do niedawna w ani w prasie, ani w krę
gach katolickich w ogóle nie mówiło się o innych wyznaniach niż rzymskokatolickie.
Podstawowym założeniem naszego pi
sma miało być uświadomienie szerokiemu ogółowi, iż Polak to nie tylko katolik. Mo
gło się bowiem wydawać, że np. tylko ka
tolicy zmagają się z władzą komunistycz
ną natomiast cała reszta społeczeństwa, w tym także ewangelicy, godzi się na status quo. To przecież nie było prawdą. A o gło
szenie praw dy nam chodziło.
Dla ogromnej rzeszy ludzi żyjących w Polsce słowo ewangelik, czy reformacja to słowa, które może kiedyś słyszeli w szkole ucząc się historii, ale na tym całą ich wie
dza o protestantyzmie się kończy. A prze
cież protestanci w Polsce mają ogromnie bo
gate karty zasług dla kraju, od początków reformaqi po dzień dzisiejszy.
Redakcja:
- Może przypomnijmy jakieś histo
ryczne nazwiska.
A. Wojciechowski:
Pam iętam jakiego rum oru w kołach londyńskiej Polonii katolickiej narobiliśmy artykułem „Piłsudski był ewangelikiem". Ci, wydawałoby się światli ludzie, jak prezy
dent, czy członkowie rządu na emigracji, nie dopuszczali nawet do swojej świado
mości myśli, iż wielki Marszałek mógł nie być katolikiem. A jednak nie był.
Redakqa:
- Początek Państwa działalności re
dakcyjnej zbiegł się z ważnymi wydarze-
Z. Wojciechowska:
- Tak się a k u ra t złożyło, że w ielki przełom polityczny w Polsce w ydarzył się w roku 70-lecia Polskiego Towarzy
stw a Ewangelickiego. W tedy właśnie po
wstało także nasze pism o „Słowo i M yśl", jako d o d atek do w y d aw an eg o w ted y p rzez C hrześcijańskie Stow arzyszenie Społeczne „Tygodnika Polskiego". „Sło
wo i Myśl" obok „Tygodnika Podlaskie
go", poświęconego tematyce praw osław nej, stanowiło w kład ChSS-u w ekume- nię w Polsce. Praw dę mówiąc, gdyby nie w spółpraca z ChSS, a przede wszystkim dlatego, iż Wiktor Leyk był wiceprezesem Stow arzyszenia oraz oczywiście p rz e m ian w 1989 roku, nasze ewangelickie pi
smo nigdy by nie powstało.
Redakcja:
- Powstało wiele kontrowersji wokół pisma.
A. Wojciechowski:
- Przekonaliśmy się o tym w kilka dni po ukazaniu się pierwszego num eru nasze
go miesięcznika. Otóż tytuł „Słowo i M yśl"
naszym zdaniem powinien był mieć pod
tytuł podkreślający tematykę, którą chcie
liśmy się zajmować. Stąd podtytuł „Prze
gląd ewangelicki". Podtytuł ten w zbudził oburzenie i gwałtowną reakcję Konsysto- rza naszego Kościoła, który uważając za niestosowne określanie naszego miesięcz
nika przeglądem ewangelickim wydał re
strykcyjną uchwałę zabraniającą używania owego podtytułu. Na szczęście Konsystorz nie miał żadnego w pływ u na to, co chce
my -wydawać. Natomiast po pierwszych miesiącach sprzedawania czasopisma w kioskach Ruchu w całym kraju, miesięcz
nik został przez prenumeratę w parafiach zaakceptowany przez czytelników i roz
chodził się z zasadzie tą drogą w nakładzie ponad 6000 egzemplarzy
Przeglądając w zw iązku z jubileuszo
w ym w ydaniem „Słowa i M yśli" num ery
2
z siedm iu lat, przekonałem się, że ani je
den artykuł, podkreślam - ani jeden - nie może być zakw estionow any jako odbie
gający od p ro b le m a ty k i zw iązan ej z ewangelicyzmem, reformacją czy prote
stantyzm em . O w szem w ładze kościelne m ogły się obruszać na słowa krytyki w artykułach, lub odmienne, od zdania nie
których duchow nych naszego Kościoła, spojrzenie autorów na spraw y dotyczą
ce nas wszystkich, ale to znaczy, że byli
śm y cały czas blisko życia i. problemów, które nurtow ały ew angelików zrzeszo
nych w ewangelicko - augsburskim Ko
ściele.
Redakcja:
- Tworzyli Państwo pismo niezależne.
Z. Wojciechowska:
- Ponieważ nie byliśmy wspomagani przez Kościół, przez cały okres w ydaw a
nia gazety nie czuliśmy na sobie oddechu cenzury kościelnej. Powstał w praw dzie taki pom ysł w Konsystorzu, po nieoficjal
nym pogodzeniu się z rzeczywistością wy
daw ania „Słowa i Myśli" bez formalnej zgody Konsystorza, aby jednak przydzie
lić naszej redakcji duszpasterza, który na
zw any łącznikiem pom iędzy redakcją a Konsystorzem miałby pew ien w pływ na kształt artykułów zamieszczanych na ła
mach. Uznaliśmy jednak, że nie jest to ko
nieczne, zwłaszcza że wiele artykułów pisali sami księża. Poza tym byliśmy prze
konani, że nie warto zabierać cennego cza
su, któregoś z wysoko ulokowanych w hierarchii kościelnej duchownych, gdy w kolegium redakcyjnym byli sami ewange
licy, a co więcej niektórzy z tytułam i dok
torów i profesorów - także teologii.
Redakcja:
- Po trudnych początkach nastąpiła stabilizacja?
A. Wojciechowski:
- Losy „Słowa i M yśli" przebiegały dość dziwną drogą. W pierwszej fazie, kiedy pi
smo powstało, było ono finansowane przez ChSS i te lata można nazwać latami tłusty
mi. Nie było problemu z honorariami dla autorów, na tamte czasy wcale nie takimi m ałym i. M ogliśm y zatrudnić na etacie trzech dziennikarzy, w tym jednego absol
wenta ChAT-u. Niestety, po czterech latach tłustych, ChSS sam popadł w kłopoty i na tym powinniśmy wydawanie miesięczni
ka zakończyć. Siła wyższa jednak chciała inaczej i „Słowo i M yśl" wychodziło dalsze trzy lata siłą rozpędu, a może raczej siłą na
pędu gorących serc ewangelickich.
Z. Wojciechowska:
- Po ogłoszeniu kłopotów finansowych nie odszedł od nas ani jeden autor, ani je
den współpracownik. Mimo, iż w owych latach chudych nie płaciliśmy za artykuły i nie zatrudnialiśmy/ani jednej osoby na eta
cie. Sami także nie braliśmy żadnych wy
nagrodzeń za pracę. Dziś, wspominając te lata wydawania „Słowa i Myśli", trzeba je uznać za fenomen nie mający zbyt wielu przykładów do przytoczenia.
Redakcja:
- Kto pom agał redakcji w trudnych chwilach ?
A. Wojciechowski:
- W trudnym czasie pomocy udzieliła nam Fundacja Stefana Batorego, pomocy udzieliło Ministerstwo Kultury i Sztuki, a także kilku dobroczyńców, którzy zaofero
wali pewne kwoty na wydawnictwo. Pan inżynier Paweł Krzyżanek, nasz czytelnik z Tamowa, ofiarował swój saksofon, który po sprzedaniu pokrył koszty kolorowej okładki num em na Boże Narodzenie. Po
magali nam także Polacy ewangelicy z Lon
dynu. Od ks. Mirosława Danysa z parafii ewangelicko - reformowanej z Niemiec otrzymaliśmy maszynę drukarską, na któ
rej „Słowo i Myśl" przez pewien czas było drukowane. W tych trudniejszych latach mieliśmy lepszy druk i lepsze okładki, bo
wiem drukowaliśmy techniką offsetową.
Był pomysł, żeby drukować „Słowo i Myśl"
w Augustanie, ale kwotę, jaką wymienił dysponent drukam i uznaliśmy za przekra
czającą nasze wyobrażenia.
Redakcja:
- Jak oceniają Państwo dzisiejsze „Sło
wo i Myśl"?
Z. Wojciechowska:
- Cieszymy się bardzo, że tytuł nadal istnieje. To znaczy, że ta gazeta musi wy
chodzić bez względu na przeciwności. Cie
szy nas również fakt, że nikogo już dzisiaj nie bulwersuje podtytuł, mimo że wyda
wana jest właściwie przez wydawnictwo nie związane z żadną organizacją ewange- licką. Co więcej, przez dziesięć lat w yda
wania miesięcznika nie zmienił się w zasa
dzie jego odbiorca. Był nim i jest przede wszystkim ewangelicki inteligent, członek parafii ewangelickich w kraju i za granicą.
Ale nie tylko. Czytali nas i czytają katohcy (nawet księża katoliccy, którzy indywidu
alnie prenumerowali „Słowo i Myśl"). Dzię
ki „Słowu i Myśli" powstało wiele znajo
mości i przyjaźni, które zaowocowały bo
gatą korespondencją do redakcji. Członko
wie redakq'i uczestniczyli w wielu uroczy
stościach w kraju i poza jego granicami - w Niemczech Wielkiej Brytanii, a nawet da
lekiej Australii. Tam także docierały egzem
plarze „Słowa i Myśli".
Tak więc doczekaliśmy się 10-lecia ty
tułu. Mam nadzieję, że stary tytuł w no
wym wydawnictwie poczuł się dobrze. Być może pozyskał poprzez większe możliwo
ści redakcyjne nowych czytelników. Zna
czy to, że minionego czasu nie straciliśmy.
- Dziękuję za rozmowę.
Bogusław Tondera
SZKOŁA POLAKÓW
"S iM " ro z m a w ia z M ACIEJEM O C ZK O W SK IM , k ie ro w n ik ie m M u z e u m w W iśle
- Jaką rolę Pana zdaniemodegrało w historii szkolnictwo ewangelickie na te
renach cieszyńskich?
- Jeśli analizować rolę szkolnictwa ewangelickiego na terenach Cieszyna i okolic, św iadom ie czy n ieśw iadom ie przyczyniło się ono do utrzym ania zna
jomości języka polskiego. Wynikało to z tego, że dzieci chłopskie nauczyciel głów
nie przygotowywał do śpiew u liturgicz
nego do nabożeństwa, a językiem nabo
żeństw był język polski. Pierwszym pod
ręcznikiem do nauki czytania był polski Nowy Testament. Czytany był tak często, jak w sp o m in a Jan K u b isz, że w ie lu uczniów znało cały N ow y Testament na pamięć. Jak wiemy, głównym celem nie
mieckich w ładz było wpojenie Polakom języka niemieckiego jako obowiązujące
go, ale od postaw y poszczególnych na
uczycieli Polaków zależało, jak mocno osłabiane były zam iary niemieckie w ży
ciu codziemrym. Stąd też roli polskich na
uczycieli nie m ożna przecenić. I na tym polu polscy nauczyciele ewangelicy, któ
rzy byli z reguły działaczami w ruchu na
rodow ym , mają ogrom ne zasługi. Tacy ludzie jak Paweł Stalmach czy Jan śliw ka doskonale wiedzieli, jaką rolę w życiu odgryw a nauczanie dzieci w języku ma
cierzystym.
- Były problemy z podręcznikami do nauki języka polskiego?
- Oczywiście. Kilka kolejnych komi
sji do spraw opracow ania podręcznika nie w yw iązało się z zadań. W tedy Jan Śliwka sam zabrał się do roboty i "pracu
jąc głównie po nocach", jak czytamy w jego biografii, przygotow ał cały zestaw pod
ręczników dla szkół ewangelickich. Po
wstały więc książki do nauki czytania od podstaw, potem "Piosnki dla dziatek" i książki do poszczególnych przedmiotów, a także czytanki dla wyższych klas szkół ludowych. Niestety, w chwili kiedy już pow stał kom plet niezbędnych książek dla szkół ewangelickich, szkoły te zosta
ły upaństw ow ione i narzucono im pod
ręczniki w praw dzie w języku polskim, opracow ane przez A rm anda Karela z Cieszyna, ale z w yraźnym nastawieniem austriackim . N ie było tam oczywiście m owy o historii Polski, natom iast sławio-
3
no rodzinę H absburgów i jej zasługi dla rozwoju naszego p a ń s tw a . P o d rę c z n ik i a u striack ie p rz e trw a ły aż do roku 1914.
- P o d ręc zn ik to je d n a sprawa, drugą był nauczy
ciel...
- Otóż, to. W omawianym okresie zaznaczyła się piękna postaw a nauczycieli ewange
lików, Polaków nie tylko z ję
zyka, ale także z przekonania.
Kiedy przerzucam y karty pa
m iętnika Jana Kubisza może
m y przekonać się jak wielką rolę także i w jego życiu ode
gra! nauczyciel. Odpowiednie p o d s u w a n ie le k tu r, o d p o w iednie naświetlanie proble
m ów historycznych itp. Były silnym punktem w ychow aw czym, stosowanym przez p e
dagogów. Dość interesującym momentem w procesie eduka
cji polskiej były nagrody jakie w ręczano p iln y m uczniom . Były to zaw sze w artościowe książki polskie. Takim dosko
nały m p rz y k ła d e m jest Jan Śniegoń i jego szkoła w Wiśle.
M ożna naw et powiedzieć, że ta m u czn io w ie n a g ra d z a n i b y li now ościam i w y d a w n i
czymi, przez co zapadłe góral
skie wioski m ogły czytać to, co było w literaturze polskiej aktualne. Te nagrody - książ
ki przetrw ały w wielu rodzi
nach do dziś. Dbano także o to, aby dzieci biedne były za
opatrywane w potrzebne pod
ręczniki. W Wiśle zachow ał się w ykaz z nazw iskam i dzie
ci, które otrzym yw ały darm o wartościowe pozycje literatu
ry polskiej. Środki n a ten cel czerpano z podatków gm in
n ych. N ależy tak że p o w ie dzieć, iż nauczyciele na ziemi cieszyńskiej czuli potrzebę in
tegracji zawodowej. Stąd też powstało Kółko Pedagogiczne zrzeszające nauczycieli takich jak Jan Kubisz, Jerzy Michej
da. Organizacja rozrosła się z biegiem czasu i przekształci
ła w Polskie Towarzystwo Pe
dagogiczne, które stało się m.
in. Wydawcą jednego z najlep
szych czasopism pedagogicz
nych "M iesięcznika Pedago
gicznego".
- Żeby zakończyć naszą rozmowę anegdotą, proszę
powiedzieć, co to była "sig
ma"?
- U znałbym "sigm ę" nie tylko za anegdotę, ale raczej jako przykład m etody wycho
w ania dzieci i m łodzieży w szkołach w duchu konfiden
tów i donosicieli. O tóż n a uczyciele niem ieccy w p ad li na pomysł, aby uczniowie pil
nowali się wzajemnie i dono
sili o używ aniu w szkole języ
ka polskiego, który był zabro
niony. Zasada była taka, iż w ostatnim dniu tygodnia w ie
szano n a szyi ucznia, który o statn i m ów ił w szkole po polsku, tabliczkę. Wiązała się z tym faktem "k ara rózgi".
Z asada była prosta. Uczeń, aby nie nosić "sigmy", starał się p rz e k a z a ć ją k o le d z e . Stworzono więc cały system d o n o sic ie lstw a , w k tó ry m szybkość grała podstaw ow ą rolę. Należało bow iem p o d słuchać, kto m ówi po polsku i natychm iast donieść nauczy
cielo w i. Z w ła sz c z a w a ż n e było to dla tego ucznia, który a k tu aln ie tabliczkę n a szyi nosił. "Sigma" została zlikwi
d o w an a w drugiej połow ie.
XIX w ie k u p rz e z p o s tę p o w ych polskich pedagogów , których jednym z reprezen
tantów był Jerzy Michejda ze szkoły w Ustroniu, założonej 200 lat tem u. Otóż Michejda w p a ja ł p o lsk o ść sw o im uczniom także poza szkołą, zaopatrując ich w lektury pol
skie z w łasnych zbiorów bi
bliotecznych. Stał się z tego pow odu obiektem ataków w gazetach austriackich, gdzie szczególnie miano m u za złe, iż o rg a n iz u je d la sw o ich u c zn ió w n p . w ycieczki do K rakow a, kolebki polskości przecież. M uzeum Beskidzkie w Wiśle, którego jestem kie
rownikiem, posiada wiele cie
kaw ych dokum entów na te
m at znaczenia polskiej szko
ły ewangelickiej w wychowa
n iu w d u ch u polskim i n a u czan iu w języku polskim . Warto to m uzeum odwiedzić, będąc np. na wczasach w Wi
śle lub okolicy. Zapraszam . - Dziękuję za rozmowę.
Andrzej Idon ("SiM" październik 1989)
- Zapytany przed 4 czerwca br. przez "Politykę", dlaczego nie kandyduje pan do parlamentu, odpowiedział pan profesor w sposób przekorny: "Mam 75 lat i wybieram się na cmentarz, a nie do Senatu". Odbieram tę wypowiedź j ako wyraz politycz
nego realizmu: trzeba dać miejsce blokom wyborczym.
- Nie chodziło m i c miejsca dla bloków wyborczych, ale o miejsce dla następnego pokolenia. W szedłem do Sejmu paździer
nikowego mniej więcej przed 33 laty. W sam raz okres jednego pokolenia. W tedy też do Sejmu wchodzili now i posłowie z no
w ym i nadziejami. Teraz pow tarza się to doświadczenie, z tym, że aktualnie posłowie i senatorowie będą mieli znacznie szerszy za
kres możliwości działania. Mój czas minął, niech do parlam entu wchodzą now e siły.
- Rozmawiamy po wyborach. NSZZ Solidarność zdobyła prawie wszystkie dostępne dla siebie miejsca, potwierdziła spo
łeczny mandat. Jest pan socjologiem: co dalej?
- Tak, rozm aw iam y po wyborach i jak praw ie w szyscy Pola
cy staw iam y to pełne napięcia pytanie: co dalej? Jako socjolog m ogę przedstaw ić pew ien schemat analizy, która m oże dać taką odpow iedź, ale na sam ą analizę w wyw iadzie brak miejsca. Aby wiedzieć, jak się potoczą sprawy, trzeba najpierw zanalizować siły, biorące udział w toczącej się grze: jakie klasy społeczne, ja
kie grupy interesów, jak liczne organizacje, jak kwalifikowane kategorie społeczne się opowiadają za występującym i spraw a
mi; drugie pytanie: jak te siły są zorganizowane, jakimi dyspo
nują instytucjami, jaki jest prestiż tych instytucji, jaki w pływ na obywateli i n a jakich obywateli itp. Tak dochodzim y do analizy składu osobowego tych sil społecznych i ich instytucji, i pytam y o liczby, jakość, skład zawodowy, poziom kwalifikacji, w iek i inne cechy społeczne tych ludzi aby następnie zapytać o ich in
teresy i motywację działań. A więc - czego spodziewali się w y
borcy oddając m asow o glosy n a Solidarność? Jaki będzie nacisk tych m as wyborczych n a now y parlam ent? Ale trzeba także za
pytać o interesy i motywacje sil zorganizowanych partii, komi
tetów, senatorów i posłów, słow em tych wszystkich, którzy sta
now ią siły motoryczne działań. Dalej, trzeba mieć dokładne ro
zeznanie w celach bezpośrednich i celach dalekich tych w szyst
kich sił, a przede w szystkim trzeba wiedzieć, jakie są osobiste aspiracje ludzi, grające mniejsze lub większe role kierownicze.
Znając ich aspiracje, trzeba zapytać o ich zdolności, zakres w ie
dzy i zakres możliwości działania. W ten sposób m ożem y dojść do przew idyw ania zjawisk, jakie w ystąpią i te zjawiska łączyć w m nie lub bardziej spójne procesy. W tedy także zarysuje się n am większość istotnych problemów, które trzeba będzie roz
wiązać w gospodarce i polityce. Nie w chodząc tutaj w próby odpow iedzi n a pytania tego schem atu, chcę tylko podkreślić w agę gospodarki, inflacji, produkcji. To będzie zasadniczy test dla now ego parlam entu.
- Mniejszości w obliczu konsolidacji sił reprezentatywnych dla dominującej większości czują się, zwłaszcza w społeczeń
stwach rządzonych nie w pełni demokratycznie, zagrożone. Czy, ewangelicy, mamy powody do obaw? - na tle ostatniego roz
woju wydarzeń politycznych. Innymi słowy: czy w naszym "in
teresie" nie leży raczej reglamentacja swobód?
- Nie sądzę, by ktokolwiek w Polsce był zainteresowany no- • w ym i rodzajami reglamentacji. Ewangelicy są bardzo nieliczną grupą, a ich "siła" wynika z jakości członków tej grupy ich zdol
ności do działania, z jakośd kierownictwa, ze zdolności twórczych członków społeczności. W ram ach obowiązującego praw a i oby
czaju ewangelicy m ogą bronić swoich interesów religijnych i spo-
4
Szansą ewangelików jest jakość ludzi
(Rozmowa z prof. JANEM SZCZEPAŃSKIM)
łecznych: pozycja ekonomiczna będzie zależała od zdolności do pracy i organizacji. Zarysowująca się aktualnie dominująca rola Kościoła rzymskokatolickiego była zawsze w Polsce stanem nor
malnym.
- Jako członek Rady Konsultacyjnej przy przewodniczącym Rady Państwa przedstawił pan profesor w 1987 r. opracowanie pt. "O d diagnoz do działań". Wyraził w nim pan przekonanie, że "aby budować dobre trwałe domy, trzeba najpierw produ
kować dobre i trwałe cegły". To przenośnia, powtórzona za Spen
cerem. Czy jednak czas nie pokazał, że chociaż obiektywnie jest to stwierdzenie prawdziwe, w przypadku Polski "trwałe cegły" nie wystarczają. Potrzebna jest atmosfera.
- Oczywiście, stos dobrych cegieł jest tylko jednym z w a
runków zbudow ania dobrego dom u. Potrzebna jest ponadto nie tylko atm osfera, ale także wiele innych elementów. Z do
brych cegieł też m ożna budow ać m arne baraki, czy dom y peł
ne "usterek".
- Czy Polacy dojrzeli do demokracji? A może raczej w naro
dzie dominuje potrzeba silnej, autorytarnej władzy? Powołam się tu na gloryfikację osoby Józefa Piłsudskiego.
- Tu m ogę naw iązać do poprzedniego pytania. Do jakiej demokracji? K ażdy n a ró d tw orzy sw oisty rodzaj demokracji, odpow iadającej jego dziejom , k ulturze itd. Wiele elem entów dem okracji szwajcarskiej byłoby nie do przyjęcia w Stanach Zjednoczonych, a niektóre cechy dem okracji francuskiej nie do przyjęcia w Anglii. Gloryfikacja Piłsudskiego w ynika z jego antysow ietyzm u, a nie z niechęci do dem okracji. Sądzę, że aktualnie zachodzi p iln a potrzeba dokładnej analizy pol
skich dem okraq'i z lat 1919 - 1926, b y nie pow tórzyć jej błę
d ó w w okresie reform y dem okratycznej p o 1989 roku. W Pol
sce n ig d y nie m ieliśm y w ład zy tak silnej, b y była skuteczna w działaniu. Skłonności do w ładania terrorem św iadczą o sła
bości w ładzy, nie o jej sile.
- Wielokrotnie obserwowaliśmy na przykładzie własnego kraju, że najłatwiej stracić autorytet, zwłaszcza polityczny, ale nie tylko, głosząc rzeczy niepopularne. Czy Polska ma dziś au
torytety na miarę czasu?
- M oim zd aniem Polska straciła autorytet w grze sił mię- dzynarodow ych w XVIII w iek u i nie odzyskała go do dziś.
D la innych n aro d ó w europejskich byliśm y albo w asalam i, albo n aro d em podbitym , albo n aro d em proszącym i bardzo rzadko byliśm y n arodem zw ycięskim i zasobnym . A utorytet m ożem y zdobyć przeprow adzając m ądre reform y politycz
n e i tw orząc bogatą gospodarkę.
- "Polska wobec wyzwań XXI wieku" - to kolejny tytuł au
torstwa pana profesora. Czy jednak "naród cierpiętników i po
wstańców" potrafi i zechce im sprostać? A może przeciwnie:
wyzwań tych nie należy brać tak bardzo poważnie?
- N ie lekcew ażyłbym w y zw ań i raczej p o w tarzam to, co napisałem w książce o w yzw aniach: są one sp raw ą życia lub śmierci. Z dolność do cierpienia i znoszenia m ęczarni nie jest atutem ; męczyć się pozw alają n aro d y słabe lub niem ądre. To nie jest p o w ó d do chluby. A w yzw an ia p rze Polską stoją b a r
dzo pow ażne.
- I ostatnie pytanie: czy ewangelicy polscy mają, zdaniem pana profesora, cokolwiek do zaoferowania społeczeństwu?
Innymi słowy: czy istnieje jeszcze jakiś "homo evangelicus", jeżeli zaś tak, to co go wyróżnia?
- Ew angelicy m ogą oferować społeczeństw u polskiem u to, co zaw sze dawali: w ybitnych obyw ateli, w ybitnych tw ór
ców w literaturze i nauce, w ybitnych przyw ódców , dobrych fachow ców w e w szystkich zaw odach, rzetelnych pracow ni
ków, m oralne, spójne rodziny, dobrze w ychow aną m łodzież.
To bard zo wiele. Szansą ew angelików w Polsce jest jakość ludzi, m oralna i intelektualna. M ogą znaleźć oparcie w ew an
gelikach polskich n a obczyźnie, w m iędzynarodow ych orga
nizacjach kościelnych. To sp raw y bard zo w ażne, ale w nieść swój w k ląd w te organizaqe, b y m e być tylko biorącym i m oże tylko społeczność p rężn a i dzielna, radząca sobie z w łasnym i problem am i i prom ieniująca sam odzielnością. Jeżeli "hom o evangelicus" zanika, trzeba go odtw arzać i utrzym yw ać.
Dziękuję serdecznie za rozmowę.
A ndrzq Dębski ("SiM" październik 1989)
PRZEHLi EWANGELICKI DODATEK „TYGODNIKA POLSKIEGO”
Słowo i Myśl
PISMO SPOŁECZNO KULTURALNE
5
S
twierdzam, że do chwili kiedy piszę ten Ust do redakcji (autorowi chodzi o list do "Więzi" z dn. 29 sierpnia 1971 r.) nikt nigdzie nie opubliko- ivał żadnego dokumentu iv spra
wie powrotu marszałka Piłsud
skiego do Kościoła katolickiego.
Dopóki nie ukaże się wiarygodny dokument, musimyprzyjąć, że Jó
zef Piłsudski od dnia 12 maja 1899 roku, aż do dnia śmierci był człon
kiem kościoła ewangelicko - au
gsburskiego". (ks.Hemyk Weryń- ski, Kraków, sierpień 1971 r.)
Lata trzydzieste w okresie międzywojennym charakteryzo
wały się silną dyskryminaq ą wy- znaniową. Znane były przykre in
cydenty ataków na ludzi innej niż katolicka wiary. Ofiarami takich dyskryminacji padali także ludzie wyznania ewangelickiego. Fakt przejścia na protestantyzm mar
szałka Józefa Piłsudskiego, jako osoby nr 1 w Polsce po I wojnie światowej, z przyczyn oczywi
stych nie mógł się podobać naj-
szałek józef Piłsudski należał do na
szego Kościoła. Coś się o tym szeptało na ucho niby to w sprawie zdrożnej, ale oficjalnie tej wiadomości broniło się z przesadną wprost ostrożnością. Pił- sudski bowiem zakazał wszelkich do
chodzeń i sądów w stosunku do in
wektyw iv odniesieniu do swojej oso
by i nigdy wobec tego nie miało się pewności co było prawdą, a co plotką.
Prawdę jednak z całą pewnością znał Władysław Pobóg-Malinowsld oraz ci, Jdórzy te wiadomości do publicz-
Pobóg - Malinowski znał sprawę dokładnie, bowiem w okresie pisania monografii o Jó
zefie Piłsudskim absorbował go dokum ent ślubu marszałka z pierwszą żoną Marią. W archi
wach m ożna znaleźć jedynie drobne wzmianki, iż ślub ów od
był się w małej miejscowości w okolicach Łomży, czy Białegosto
ku. Objechał więc wszysłde tam
tejsze parafie katolickie i w żad
nej nie znalazł szukanego doku
mentu. Wtedy dopiero wpadł na pomysł, aby szukać dalej, ale już
23, pracownika bankowego, obu za- naeszkcdychw mieście Wilnie, zawar
ty został z tą datą religijny zawiązek małżeński między Józefem Klemen
sem Piłsudskim, kawalerem, kupcem, zamieszkałym w Łapach, urodzonym w majątku Żuławie, lat 31 rynem jazefa i zmarłej Mani z domu Bile- wicz, małżonków Pilsudsldch i wy
znania ewangeliclco - augsburskiego Marią KazimierąJuszkiewicz z domu Koplewslą, rozwiedzioną z winy inęża, zamieszkałą w Łapach, urodzo
ną w Wilnie, lat 33, córką zmarłego szlachcica Konstantego i Ludmiły Chomiczów wyznania ewangelicko - augsburskiego. Ślub ten poprzedziły trzykrotne zapowiedzi w kościele ewangelicko-augsburskim. Aid ślu
bu po odczytaniu podpisany został przez nowożeńców i świadków".
Sam fakt ślubu z pierwszą żoną nie upoważnia do twierdze
nia, iż Józef Piłsudski musiał być wyznania ewangelickiego. Stąd też należy dodać inny dokument, który fakt protestantyzmu mar
szałka udowadnia niezbicie. Oto ten dokument
na łono Kościoła katolickiego.
Oto te fakty:
1. Cytat z wypowiedzi ks.
Karola Bronisława Kubisza z pa
rafii ewangelickiej w Krakowie:
"Słyszałem, że po zgonie Piłsudskie
go geirerałowie sprowadzili l<s. Kor- niłowicza, by opatrzył cieple jeszcze dah olejami św., sporządzili akt l<on- wersji marszałka i następnie przesłali papieżowi Piusowi XI".
2. Ks. Tadeusz Fedorowicz napisał do redakcji "Więzi" nasi list (opublikowany wnumerze 11/
1971 r.):
"Gdy w roku 1935 stan zdrowia Józefa Piłsudskiego uległ pogorszeniu dr Antoni Stefdnowski uprzedził l<s.
Władysława Komikrwicza, że będzie wezwany do chorego. 12 maja przy
słano do Laseksamochód z Belwederu.
Wg relacji ks. Korniłowkza, marsza
łek otworzył oczy w czasie modlitwy i spojrzał świadomie i ze zrozumieniem chwili. Ks. Komiłowicz bez pośpiechu nałożył oleje święte i modlił się do ino- mentuśmierd.Przyłóżkuchoregobyła żona, córki, gen. Wieniawa Długo- szowsld, dr Stefanowski".
Józef Piłsudski był ewangelikiem
wyższym władzom Kościoła ka
tolickiego, a co za tym idzie, fakt ten był bardzo skrzętnie ukrywa
ny i dziś mówienie o tym, iż mar
szałek był protestantem może wzbudzić wątpiący uśmiech na twarzach katolików.
W czasach po II Soborze Wa
tykańskim, kiedy to nastąpiło poważne zbliżenie poglądów wyznaniowych między katolika
mi i protestantami, a szczególnie w okresie działalności papieża Jana Pawła II, problem wiary ta- kiegoczyinnegopolitykalub gło
wy państwa nie stanowi tak ja
skrawego kontrastu. Fakt, iż Jó
zef Piłsudski był protestantem dziś, jak sądzę,byłby oficjalnie do przyjęcia w Polsce. W okresie II Rzeczypospolitej zdecydowanie nie. Zachowały się jednak doku
menty mówiące o tym, iż w maju 1899 roku Józef Piłsudski przyjął wiarę ewangelicką i żeniąc się ze zborowniczką Kośdola ewange
licko - augsburskiego, wziął z nią ślub w kościele w Paproci Dużej.
Warto przytoczyć fragment publikacji, jaką zamieścił "Poseł Ewangelicki" wychodzący w Londynie (nr 5 z maja 1960r.): "60 lat potrzeba było czekać, by wreszcie móc się oficjalnie dowiedzieć, że mar-
w parafiach ewangelickich. Prof.
Edmund Bursze udostępnił pisa
rzowi wykaz parafii i już w piątej (w kolejności wizytowania) od
krył szukany akt ślubu. Umieśdł . ten dokument w księdze przygo
towanej do druku. Poszły wświat ogłoszenia, iż ukaże się wspo
mniana monografia. Ukazały się w niektórych czasopismach wy
jątki. I oto nagle, minister spraw wewnętrznych MarianZyndram - Kośdałkowski wstrzymuje na
kład i każe usunąć szereg szcze
gółów historycznych o żyjącym przedeż jeszcze wtedy marszał
ku. Rozpoczynają się przetargi, w które włącza się także Józef Beck.
Wszystkie pozycje zostają w efek- de uratowane dla książki z wy
jątkiem jednej, na co nie miał tak
że rady Józef Beck. Oto, co zosta
ło wyrzucone z monografii o mar
szałku Józefie Piłsudskim.
Dokument został spisany w języku rosyjskim przez księdza ewangelickiego K. Mikulskiego.
W przekładzie na język polski brzmi on tak:
“Działo się to w Paproci Dużej 15 lipca 1899 r. o godzinie 10 rano.
Ogłaszamy, że w obecności świadków Adama Piłsudskiego, lat 29, pomoc
nika architekta i Jana Piłsudskiego, lat
"Działo się to w mieście Łomży 24 maja 1899 roku o godz. dziesiątej rano. Ogłaszamy, że w obecności świadlców Tytusa Mdculskiego, 21 lat, technika i Fryderyka Szymańskiego, lat 36, zalcrystianina, obu przebyiua- jących w Łomży, po dostatecznym przygotowaniu i pełnym wewnętrz
nym przekonaniu przeszedł z wyzna
nia rzymskokatolickiego na wyznanie ewangelicko- augsburskie w tutej
szym ewangelicko-augsburskim ko
ściele, Józef Klemens Piłsudski, lat 31, kawaler, zamieszlrały w Łapach, ur.w majątku Żuławie, syn szlachcica Jó
zefa i zmarłej Marii z domu Bilewicz, małżonków Piłsudskich. Przy tym uzupełnia się, że Józef Klemens Pił
sudski tejże daty był kmiftnmwany, odbył spowiedź i przyjął Komunię Śimętą. Add ten ogłaszanemu i świad- lam przeczytany i przez nich podpi
sany został". Pod aktem widnieją podpisy: Józef Klemens Piłsudsld, Tytus Mikulski, Fridrich Szymańsld i pastor G. Mikulski.
Na czym więc oparto twier
dzenia, iż marszałek umarł jako katolik? Wydaje się, że na bardzo enigmatycznych faktach, które mogły być prawdziwe, ale z całą pewnośdą zbyt mało wystarcza
jące, aby w historii Polski można było umieśdć powrót marszałka
3. Pani marszałkowa Piłsud
ska wezwała ks.Komiłowicza (to już po śmierd J. Piłsudskiego - przyp. aut.) i poinformowała go, iż w czasie walk Legionów na wschodnim frondę, marszałek z w ó d ł się do kapelana I Bryga
dy Ciepichała z prośbą o przyję- de go zpowrotemdo Kcśdoła ka
tolickiego. Ks. Ciepichał spisał atramentowym ołówkiem akt prowizoryczny na kartce, która zaginęła. Następnie, będąc już marszałkiem, Piłsudski zażądał sporządzenia aktu formalnego.
Oba te dokumenty ks. Komiło
wicz miał w ręku i czytał.
W świetle wyżej przedsta- wionych dokumentów i dowo
dów wynika niezbide, iż Józef Klemens Piłsudski dokonał kon
wersji i przyjął wiarę ewangelic
ko - augsburską. Są na to doku
menty i świadkowie. Czy zaś po
wrócił na łono kośdoła katolickie
go? Do dziś nie jest to sprawa wy
starczająco udokumentowana.
Dokumenty być może istnieją, tylko do tej pory nikt ich nie wi
dział. Może ktoś potrafi na takpo- stawiony problem autorytatyw
nie odpowiedzieć?
Oprać. Andrzej Wojciechowski ("SiM" listopad 1989)
PIZEGLi EWANGELICKI
me mnmisw samW
l
SŁUGAMI MACIE BYĆ, A M E KIEROWNIKAMI
N
iech pani niczego nie nagrywa, ja nie zrobiłem nic specjalnego".
Tak zaczęła się moja rozm o
w a z pew nym starszym p a nem z siw ym i w łosam i, uj
m ującym spokojem i dobro
tliw ym uśm iechem twarzy.
D rzw i do jego d o m u są otwarte, nigdy ich nie zam y
ka, a dom w ygląda w ew nątrz jak sp o d Cieszyna. Pachnie gorącą kaw ą i pączkami. Star
szy pan zaprasza do stołu. Aż dziwne m i się wydaje, że tu w mieście college'ów słynnych w całym świecie, w Cam brid
ge - jest taki polski dom, w którym nikt nie sili się na do
rów nanie standardom angiel
skim, w którym n a ścianach wiszą góralskie obrazki, a w kuchni stoją słoiki kw aszo
nych ogórków i przecieru po
m idorow ego. "Przybyłem tu jako kapelan 2 Polskiego Korpu
su 3 D yw izji Strzelców Karpac
kich w 1946 roku razem z powie
rzonymi mojej opiece żołnierza
m i" opow iada ksiądz senior Eryk Cimała.
Jestem gościem ks. sen.
Eryka Cimały, syna ziemi cie
sz y ń s k ie j, u r o d z o n e g o w Szym barku na Zaolziu. Uro
dzony 7 m arca 1906 roku jako syn K arola i Joan n y z Fol
w arcznych. D ługa i tru d n a droga prow adziła ks. E. Ci- małę z Zaolzia do parafii w Cam bridge.
Studiował na Wydziale Teologicznym U niw ersytetu W arszaw skie
go. M usiał w tym czasie do
rabiać na utrzym anie, ponie
w aż ojciec jego, jako górnik został przedw cześnie emery
tow any, głów nie z p o w o d u kształcenia dzieci w polskich
szkołach oraz za wieloletnią działalność w radzie Polskiej Parafii Ewangelickiej w Błę
dow icach. Z a in tereso w an y losem M azurów w Prusach W schodnich przeniósł się na dalsze studia do Królewca, by uzyskać - już jako absolwent tamtejszego W ydziału Teolo
g iczn eg o - z e z w o le n ie od w ładz niemieckich na pracę duszpasterską wśród polskich M azurów . Nie ziściły się te zamiary, bowiem w ładze nie
mieckie pod naciskiem poli
tycznym hitlerowców nie ze
zwoliły naw et na zdanie koń
cow ych e g z a m in ó w p rz e z E ryka C im alę. D obrze b o wiem wiedzieli o jego związ
kach ze znanym i działaczami m azurskim i z Michałem Kaj
ką na czele i nauczycielem z Piastuna (kolo Świętajna) Je
rzym Lancą, który wkrótce za swoją polskość został zam or
dowany.
Tak los dośw iadczył mło
dego teologa Eryka Cimalę, lecz nie złam ał jego ducha. Po uzyskaniu nostryfikacji p o l
skich studiów teologicznych i zdaniu egzam inów końco
w ych na ewangelickim fakul
tecie U niw ersytetu Praskiego otrzym ał stopień B. D. (ma
gistra teologii) i
od 1934 r. pracował jako katecheta na Zaolziu W krótce potem został pow o
łany do służby wojskowej w arm ii czechosłowackiej, któ
rą m ógł odbyć po przeordy- nacji przez ks. pastora Oska
ra M ichejdę w T rzyńcu, w Szkole Oficerskiej Kapelanów w Pradze. Szkołę tę ukończył w randze kapelana ew ange
lickiego. Pracow ał z zborze błędow ickim - był d u sz p a
sterzem m łodzieżow ym i p o m ocniczym pastorem w Su
chej Średniej. Latem 1939 r.
Został adm inistratorem zbo
ru w Boguminie, skąd w dniu najazdu Niem iec na Polskę, za życzliw ą rad ą zborow ni- ków - Niemców, m usiał ucie
kać. Był ochotnikiem - kape
lanem odd ziałó w zaolziań- skich. Dostał się do niew oli sowieckiej, skąd razem z śp .' Ks. Zm elty uciekli.
Długa tułaczka poprzez Niemcy, okupow aną Francję i Włochy, d oprow a
dziła go do C arrary, gdzie dzięki w łoskiem u podziem iu udało m u się przejść na stro
nę aliantów. Tam też został skierow any do dow ództw a 2 P o lsk ieg o K o rp u su , g d z ie szef D uszpasterstw a E w an
gelickiego ks. kapelan W ła
dysław Fierla przyjął go do służby duszpasterskiej przy 3 D yw izji Strzelców K arpac
kich. Jego służba to niezliczo
ne ro zjazd y od Weńecji po Taranto, w szędzie tam gdzie z n a jd o w a li się ż o łn ie rz e ewangelicy. T rudna to byłą praca w niesieniu w sparcia duchow ego i słowa pociechy i otuchy żołnierzom , którzy n a obczyźnie przeżyw ali dra
m aty osobiste i tragedię na
rodow ą.
W Anglii osiedlił się przy d o w ó d z tw ie d y w iz ji koło Am ersham, a później w Cam
bridge. Tam też obok uprzed n io z a ło ż o n y c h zb o ró w w Penn Street i B illinghurst - H orsham zakłada centralny ośrodek p arafii. R ozpoczął organizow anie i um acnianie podstaw egzystencji osobistej i zborowej parafian. Skupiska ew angelików rozsiane były
na odległych terenach i ks.
Eryk Cim ała podróże swoje odbyw ał motocyklem, jako
pierwszy zmotoryzowany duszpasterz
"Bez względu na pogodę, porę roku, czy odległości często po
nad 100 m il (160 km) w jedną stronę, [...] regularnie dojeżdżał na wyznaczoną porę do zborów czy stacji kaznodziejskich, gdyż nie mógł zawieść oczekujących go współbraci. Wielu z nas nie zdawało sobie sprawy i nie do
ceniało nieraz ogromu wysiłku i poczucia obowiązku w stosun
ku do bliźnich, które warunko
wały przez długie dwadzieścia pięć lat nieprzerw aną służbę tego skromnego sługi Bożego, który w tych okolicznościach położył także na szali Powoła
nia swoje życie osobiste" - n a
pisze o księdzu jeden z Jego p arafian na 25-lecie Polskiej P a ra fii E w a n g e lic k ie j w C am bridge. I dalej:
"N ie p o r y w a ł on kra so - m ó w s tw e m k a z a ń ale darem m ów ienia prosto i swoim śląskim stylem, serdecz
nie - sercem do serc, szczerość jego głębi religijnej udzielał się wiernym i tu leży sedno tajem
nicy i obfitego posiewu w tych czasach wielu przemian w na
szym życiu na obcej ziemi, za
chodzących wokół nas i w nas sam ychjjest też wielkim błogo
sław ieństw em dla w szystkich ewangelików na terenie naszej parafii, iż ma dar pojmowania swej służby Bogu również przez słu ż e n ie b liźn im , podnosząc przez to dostojeństioo naszego
„Kościoła i przyczynia się czy zniewala wielu do uświęcania osobistego życia, przygarnia słabszych, dźwiga upadających,
7
SZPITAL
EWANGELICKI
IDEA HUMANITARNA
dodaje otuchy w ątpiącym ".
Ksiądz Eryk Cimała przy
garniał bezdom nych i niejednego fu n ta w ydał dla
potrzebujących Sam m ieszkał skrom nie, naj
pierw w m ieszkaniach obo
zowych, później już w Cam bridge, w w ynajętym pokoju, k tó ry słu ż y ł ró w n ie ż jako kancelaria. Potem był w yna
ję ty d o m e k k o śc ie ln y , aż wreszcie w sytuacji koniecz
ności opuszczenia dom ku w 1960 roku, z Bożą pom ocą i dziw nym trafem kupił ksiądz niedrogo, chociaż m usiał po życzyć pieniądze na ten cel, dom ek - w praw dzie w okrop
nym stanie, ale tu przyszli z pom ocą bracia p a ra fia n ie i
"now ą proboszczów kę" do
prow adzili do używ alności i schludności.
W "proboszczów ce" od
byw ały się różne uroczysto
ści, jak: w spólne Wigilie dla sam otnych i takich, k tó rzy nie m ieli w łasnych domów, przy jęcia ślu b n e i z okazji chrztu św.; była i szkółka nie
dzielna, p ra w d z iw a Polska Szkoła Sobotnia, posiedzenia R ady Kościelnej i w iele in nych. Mimo różnych czasów, cięższych i trochę lepszych, ksiądz
zaw sze służył innym We w spom nieniach ks. Cim a
ła napisał: "Sługam i m acie być, a nie kieroionikam i, słu żyć macie, a nie przew odzić [...]. Duchowny w swoim zborze winien być wzorem pracowito
ści, poświęcenia i miłości, jakim był sam Jezus Chrystus [...]. Po- wołanie każe iść misjonarzom za światłem Ewangelii, nieść po
moc w potrzebie, idgę w cierpie
niu i nadzieję w zwątpieniu [...].
Oto kanony nauk jakie wygła
szał do nas teologów w Warsza
wie świetlanej pamięci Biskup - M ęczen n ik śp. ks. dr Juliusz Bursche".
Parafianie ks. E ryka Ci- m ały m ają ogrom ny szacu
nek do sw ojego d u sz p a ste rza, ale p rz e d e w sz y stk im koch ają go. O p o w ia d a ją o dom u, którego drzw i są za
wsze otw arte, o w spaniałych majówkach w ogrodzie księ
dza o otwartym, gorącym ser
cu. W kronice 25-lecia parafii w C am bridge tak zapisano:
"... duża pasieka z ulami pszczół to błogosławieństwo dla duszpa
sterza, zajęcie dla duchowego odprężen ia i za p o m n ie n ie o ułomnościach ludzkiej natury i jej braku mądrości rodu pszcze
lego - tak bardzo charakteryzuje naszego Gazdę i Jego głęboko związek z Bogiem - Naturą, m i
łość do każdego S tw o rzen ia ".
Postaw ą swoją ks. Eryk Ci
m ała
zjedna! sobie nie tylko Polaków ew angelików ale rów nież Polaków z Pol
skiej W spólnoty Katolickiej i Anglików. Z darza się często, że na uroczystościach wigilij
n ych, czy in n y ch p a ra fia l
n y ch u c z e stn ic z ą A nglicy, którym bardzo podobają się polskie zwyczaje.
P raca n a obczy źn ie nie je st ła tw a . O rg a n iz o w a n ie życia zborow ego. Szukanie Polaków ew angelików , któ
rzy często nie w iedzą, gdzie szukać "sw oich". Borykanie się z ró ż n y m i k ło p o ta m i, rów nież finansow ym i. M ała liczba Polaków ew angelików rozrzucona w znacznym tere
nie, b rak w łasn y ch b u d y n ków kościelnych - to p rz e gląd tych trudności. Ksiądz sen io r skończy w krótce 84 lata. Pracuje nieprzerw anie z pełnym oddaniem . Szczęśli
w ie nie jest sam w rozległej parafii w Cam bridge. Do da
lej p o ło żo n y ch zborów d o jeżdża ks. m gr A lfred Bieta.
A tm osfera w sp ó łp racy obu księży i świeckich członków komite tu parafialnego jest ro
dzinna. To jest najtrafniejsze określenie. Trzeba abyśm y my, w Polsce, w iedzieli o ist
nieniu tak godnych szacunku i tak w spaniałych ludzi, jak ksiądz senior Cimała. O dda
ny bez reszty pracy d u szp a
stersk iej s łu ż y lu d z io m , a skrom nie mówi: "Ja nic nad
zw y c za jn e g o nie zrobiłem . M o im o b o w ią z k ie m j e s t służba Bogu i ludziom . S zko da tylko , że w iek ogranicza siły".
Nigdy nie zapom nę w izy
ty u księdza seniora. Jego p o gody, d o w c ip u i ogrom nej życzliwości. Oby Pan Bóg p o darow ał księdzu jeszcze d łu gie lata dobrego życia.
Zofia I. W ojciechowska ("SiM" grudzień 1989/
styczeń 1990)
W
s ty c z n iu b r. z o s t a ł a z a t w i e r d z o n a p rz e z m in i s t r a z d r o w i a i o p i e k i s p o ł e c z n e j F u n d a c j a
" S z p i t a l E w a n g e lic k i w W a rs z a w ie " . P r z e w o d n i
c z ą c y m F u n d a c j i z o s t a ł w y b r a n y p r o f . W ito ld J.
R u d o w s k i - d y r e k to r I n s t y t u t u H e m a t o l o g i i w W a rs z a w ie , c z ło n e k r z e c z y w is ty P o ls k ie j A k a d e m ii N a u k , p rz e w o d n ic z ą -' cy T o w a r z y s tw a C h i r u r g ic z n e g o , d o c to r h o n o r is c a u s a w ie lu u n i w e r s y t e tó w z a g r a n ic z n y c h , c z ło n e k w ie lu to w a rz y s tw n a u k o w y c h n a św ie c ie - w y b i t n y le k a r z i u c z o n y .
"S ło w o i M y śl" z w ró c i
ło się d o p ro fe s o ra z k ilk o m a p y ta n ia m i:
- P anie profesorze, w ie
my, ile d y sk u sji i k ontrow er
sji n aro sło w o k ó ł o d b u d o w y szpitala ew angelickiego.
Teraz leży p rzed e m n ą decy
zja zatw ierd zająca p o w sta
n ie F u ndacji p o w o łan ej d la jego o d budow y. Proszę p o w iedzieć, ja k a je st id e a p o z w a la ją c a p rz e ła m a ć ty le trudności, j akie są p roblem y i p e rs p e k ty w y p o w s ta n ia szpitala, jego rola w e w sp ó ł
czesnej W arszaw ie i n a k o n iec ja k i je st oso b isty sto su n e k p a n a pro feso ra do sz p i
tala?
P ro f. W . R u d o w s k i:
- Id e a o d b u d o w y s z p i
ta l a e w a n g e lic k ie g o je s t id e ą n ie sły c h a n ie n a czasie i o b a rd z o g łęb o k iej treści h u m a n ita r n e j. S z p ita l m ia ł b a rd z o b o g a te tra d y c je w n a s z y m k ra ju . I s tn ia ł p o n a d d w ie śc ie la t d o c h w ili z b u r z e n ia i b y ł n ie ty lk o z w i ą z a n y z K o ś c io łe m e w a n g e lic k im , ale n ie s ły c h a n ie w a ż n y m w s ie c i s łu ż b y z d ro w ia w W a rsz a
w ie . S z k o lili s ię w n im ró w n ie ż s tu d e n c i w y d zia-.
łu lek a rsk ie g o U n iw e rsy te t u W a rsz a w sk ie g o . Ja te n s z p ita l p a m ię ta m , u m ie j
sc o w io n y p r z y u lic y K a r
m elick iej. M a m z n im b a r d z o em o cjo n aln e z w ią z k i z te g o w z g lę d u , że ta m w ła ś n ie b y ł o p e r o w a n y m ój o jc ie c , s ę d z ia S ą d u N a j
w y ż s z e g o . O jciec w y z d r o w ia ł, a ja p o z n a łe m c h iru r
ga, k tó ry ojca o p e ro w a ł - d o k to ra Z y g m u n ta Ju re w i
c z a . B ył w t e d y z a s tę p c ą o r d y n a to r a o d d z ia łu c h i
r u r g ic z n e g o - o r d y n a t o re m b y ł d r B u rsc h e , b r a t B isk u p a N a sz e g o K ościoła.
Z e tk n ię c ie z ta k w y b itn y m i le k a rz a m i i u d a n a o p e racja m o jeg o ojca, w d u żej m ie rz e w p ły n ę ły p ó ź n ie j n a w y b ó r m ojej sp e c ja ln o ści n a m e d y c y n ie . To n a p r a w d ę m ia ło w p ły w , że w y b ra łe m c h iru rg ię . N ie stety, u m ie jsc o w ie n ie s z p i
t a l a p r z y K a r m e lic k ie j p rz y c z y n iło się d o jeg o z a g ła d y . W c z a sie o k u p a c ji n iem ieck iej z n a jd o w a ł się n a g ra n ic y g e tta i aryjskiej s t r o n y W a rs z a w y . P r z e z s z p ita l zd o ła ło p rzejść w ie lu Ż y d ó w w czasie lik w i
dacji g e tta i p o d ro z m a ity m i p o z o ra m i, o p a tru n k a m i z w y k ły m i czy g ip s o w y m i ty m l u d z io m u r a to w a n o ży cie. W o d w e t z a to s z p i
ta l u le g ł całk o w itej z a g ła d z ie i z n is z c z e n iu 3 m aja 1943 ro k u .
P rz e n ie ś m y się z h is to r ii i z a s ta n ó w m y się, ja k je st w e w sp ó łc z e sn e j W ar
sz a w ie . U w a ż a m , że w ła śn ie W a rszaw a ja k o w ie lk a a g lo m e ra c ja c ie rp i n a b a r d z o p o w a ż n y n ie d o b ó r łó ż e k s z p ita ln y c h . Tego r o d z a ju in w e sty c ja ja k o d b u d o w a s z p ita la e w a n g e lic k ie g o b ę d z ie k o lo s a ln ą p o -
8
m ocą, sp e c ja ln ie d la p o łu dn io w ej części m ia sta . W y
b ó r m iejsca - C z e rn ia k ó w - je st ró w n ie ż m o im z d a n ie m b a r d z o d o b r y . Ta część W a rs z a w y sta je się d z ie ln ic ą n a u k o w ą . Tam m ieści się I n s ty tu t Ż y w n o ści i Ż y w ie n ia , ta m je st In s t y t u t P s y c h o n e u r o lo g ii, tak że u s y tu o w a n ie s z p ita la e w a n g e lic k ie g o je s t ze w s z e c h m i a r w s k a z a n e . N a to m ia s t n ie p o k o i m n ie to, że p la n b u d o w y z o sta ł s p o rz ą d z o n y p ię ć czy w ię cej la t te m u . W m o im p r z e k o n a n iu p la n y a rc h ite k to n ic z n e b ę d ą w y m a g a ł y k o n su ltacji i p rz y s to s o w a n ia d o w y m a g a ń XXI w ie ku. W p r z y p a d k u sz p ita la ew a n g e lic k ieg o , p r z y sz e ro k im z a in w e s to w a n iu k a p ita łu z a g ra n ic zn e g o i u z y sk a n iu o d p o w ie d n ic h śro d k ó w i b o d ź c ó w m a te r ia l
n y ch , w y d a je m i się, że in w estycja m o ż e b yć z a k o ń czo n a w p rz e c ią g u trzech , p ię c iu la t i s z p ita l d o p ro w a d z o n y d o s ta n u u ż y w a l
ności, z p e łn y m w y p o s a ż e n iem . Ten o k res p o w in ie n być b a rd z o k ró tk i.
N ie m o ż n a je d n a k z a p o m n i e ć , ż e o d b u d o w a s z p i t a l a m a , w p e w n y m sen sie, c h a ra k te r p o lity c z n y i m o ż e z a le ż e ć o d d a l
szy c h s to s u n k ó w p a ń s tw a p o lsk ie g o z N ie m c a m i. Ja je d n a k c h c ia łb y m te n s z p i
ta l tr a k t o w a ć z g o d n ie z i d e ą je g o p o w s t a n i a , to je st, b y s łu ż y ł c a łe m u s p o łe c z e ń s tw u . J e d n a k o w o w s z y s tk im , ta k ja k to b y ło o d p o c z ą tk ó w jeg o is tn ie n ia . W y ró ż n ik ie m je d n a k te g o s z p ita la p o w in n a b yć
d o s k o n a ła p ra c a , c h rz e śc i
jań sk ie, ew an g elick ie z a s a d y s to s u n k u d o p a c je n ta , d o p ra c y . R a d a F u n d a c ji S z p ita la E w a n g e lic k ie g o p o w in n a m ieć p r z e d łu ż o n ą k ad e n c ję i d z ia ła ć dalej p o w y b u d o w a n iu lecznicy.
C z ło n k o w ie R a d y z a jm ą się w te d y d a ls z y m i lo sa m i s z p ita la i b ę d ą d z ia ła ć w ta k i sp o só b , a b y sz p ita l był w z o r o w y p o d w z g lę d e m l e k a r s k i m , o r g a n i z a c y j n y m i, co m o ż e n ajw a ż n ie j
sze, p o d w z g lę d e m p ie lę g n ia rsk im . B ow iem w XXI w ie k u n ie ty le p o z io m le k a r s k i , co p i e l ę g n i a r s k i b ę d z ie d e c y d o w a ł o ja k o ści u s łu g , jak ie s z p ita l b ę d zie św iad czy ć. Z w ra c a się n a to b a r d z o u w a g ę , n p . s t u d i a p i e l ę g n i a r s k i e w A n g lii trw a ją c z te ry la ta .
S z p i t a l e w a n g e l i c k i , k tó ry ja p a m ię ta m , w y ró ż n ia ł się d o s k o n a łą p r a c ą p ie lę g n ia r e k i s ió s tr , a le p r z e d e w s z y s t k i m m ia ł c h a r a k te r e k u m e n ic z n y i s p ra w y religijne p a c je n tó w b y ły o tw a rte d la w s z y s t
k ich w z a le ż n o śc i o d w y z n a n ia , k tó re p a c je n t r e p r e z e n t o w a ł . J e d n y m z m o ich p ra g n ie ń je st d o c z e k ać o tw a rc ia te g o sz p ita la , a c z k o lw ie k p ra c o w a ć ju ż ta m n ie b ę d ę , p o n ie w a ż d o s z e d łe m ju ż d o w ie k u e m e ry ta ln e g o . C ie s z ę się je d n a k n a to , że m o i m ło d si k o le d z y b ę d ą p o d e jm o w a ć ta m p ra c ę .
R o z m a w ia ła : Z o fia I . W o jc ie c h o w sk a
("S iM " k w ie c ie ń 1990)
CZY LUBI PAN CZYTAĆ
„SŁOWO i MYŚL” ?
Z p y tan iem ty m zw racam się do cenzora naszego m ie
sięcznika Jerzego Pietrasika. N asz cenzor odpow iada: - Prze
czytałem w szystkie n u m e ry "Słow a i M yśli" od pierw szej do ostatniej strony. I m u sz ę przyznać, że robię to nie tylko z obow iązku. K iedy p ierw szy raz p rzy n io sła m i p a n i to p i
sm o, zd ziw iłem się trochę, że ew angelicy chcą w y d aw ać p ism o społeczno - ku ltu raln e. Po chw ili pom yślałem , że to dobrze, bo w wielkiej ilości p ism katolickich znajdzie się w reszcie i p ism o ew angelickie.
- Panie cenzorze w iem , że w bliskiej pana rodzim e jest w yznaw ca luteranizm u.
- M oja m atk a jest ew angeliczką i należy d o łódzkiej p a rafii ew angelicko - augsburskiej. Jest ogrom nie p rzy w iąza
n a d o Kościoła i jego tradycji. O becnie razi ją przejm ow anie niektórych zach o w ań jak n p . stroju liturgicznego od innych Kościołów. Przyzw yczaiła się do czarnej togi księży ew an gelickich, a białe alby (katolickie kom że) b a rd zo ją rażą.
- Czy pana mama czyta "Słow o i Myśl"?
- C zyta k a ż d y n u m e r "o d deski d o deski". Przynoszę jej w asze p ism o , a m atk a jest b a rd zo z tego zad o w o lo n a i cie
szy się z każd eg o n u m e ru . U w aża, że b rak o w ało takiego pism a.
- Z racji funkcji b y ł pan, w pew nym sen sie decyden
tem "Słowa i M yśli". Od pana zależało c,o w tym piśm ie m oże się ukazać, a co n ależy skreślić. Czy m iał pan jakieś dyrektyw y w tym zakresie?
- M uszę p a n ią rozczarow ać. O tóż, w b rew obiegowej opi
n ii nie m am y takich d y rek ty w o d 1981 roku. W po ro zu m ie
n iu w szystkich ów czesnych sił politycznych zniesiono cen
zorskie zalecenia. Pozostało dziesięć p u n k tó w arty k u łu 2., które ograniczały p u b lik o w an ie p ew n y ch treści. D otyczyły one n p . treści b u d zący ch nienaw iść rasow ą, w y znaniow ą, czy n aro d o w ą. Z mojej prak ty k i, m ów ię oczyw iście w yłącz
nie o Łodzi, nie w iem jak to w yg ląd ało w innych m iastach, nie spotkałem p ró b y b u d zen ia w rogości i nienaw iści n aro dow ej, rasow ej czy w y zn an io w ej.