• Nie Znaleziono Wyników

Słowo i Myśl. Przegląd Ewangelicki. Miesięcznik Społeczno- Kulturalny, 1999, nr 12 (37)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Słowo i Myśl. Przegląd Ewangelicki. Miesięcznik Społeczno- Kulturalny, 1999, nr 12 (37)"

Copied!
52
0
0

Pełen tekst

(1)

KRAKÓW 1 2 /9 9

UKAZUJE SIĘ OD 1 9 8 9 ROKU C E N A

5,00

N r 31

ISSN 0 8 6 0 8 4 8 2

PRZEGLĄD EWANGELICKI

M IESIĘCZNIK S P O Ł E C Z N O - KULTURALNY

W numerze:

NASZA DEKADA

(2)

‘“Boże, Ojcze i Z6azoick[u,jalą)ś raczył m/ąizać nampracowaó, cfcączapoBiec naszej nędzy, zechciej też lasfćawiepoStoyosiawic nasz trud, aßy tzve ßteßosCazvienstzvo spCynęlo i na nas samych, aCßozviem ßez nießo ni/ęt nie zazna pomyśiności; niech tw a Łaskawość hędzie dßa nas świadectwem twej doßroci i pomocy, objawiając nam w ten sposób tw ą ojcowską nad nami pieczę.

Zechciej też, Banie, wspomóc nas przez Bwojeßo ‘Ducha Swi^teßo, abyśmy moßßi wiernie wypdniaó nasz stan i powołanie, bez żadneyopodstępu ioszu/ęaństwa, abyśmy raczejpodążabiza twym przykazaniem niż za chęcią wzboßacenia się; ßdyby wszeba/ęp spodobało ci się zwieńczyć nasz trudpomyśłnością, daj nam też dziełność śpieszenia z pomocą znoszącym biedę i daj siłę lOytrwania w pokorze, abyśmy nie wyunjższałi się nad tych, co nie zaznają takwiełkjch darów twojej szczodrobłiwości Qdyzaś zechcesz utrzymać nas w ubóstwie i biedzie ponad siły nasze, wesprzyj swe obietnice dodatkową łaską wiary izachowaj naszą pewność, że w swej dobroci nas nasycisz, abyśmy nie zwątpili, lecz cierp liwie oczekiwałipełni twych łaskdoczesnych i duchowych, takabyśmy mieli coraz więcej powodów i okazji do dziękczynienia ipelneßo odpoczynku w samej tylko twej dobroci ‘Wysłuchaj nas Ojcze miłosierdzia, przez Jezusa Chrystusa, Syna tweßo, naszeßo Bana”.

JAOttKMfWlłhl

m a f

ev&get&ic/i Sloyod&tvieM&tcv- *&&& 2000

(3)

■ ■

: ' •' %

W n u m e rz e :

Świeckie pismo dla ewangelików

Rozmowa z Zofią i Andrzejem Wojciechowskimi 2 Szkoła Polaków

Rozmowa z Maciejem Oczkowskim 3

Szansą ewangelików jest jakość ludzi

Rozmowa z prof. Janem Szczepańskim 4

Andrzej Wojciechowski

Józef Piłsudski był ewangelikiem 6

Zofia I. Wojciechowska

Sługami macie być a nie kierownikam i 7

Szpital ewangelicki - idea humanitarna

Rozmowa z prof. W itoldem J. Rudowskim 8

Czy lubi pan czytać „Słowo i Myśl" ?

Rozmowa z Jerzym Pietrasikiem 9

Zofia Wojciechowska

Kobiety odpowiedzialne za świat 10

Tadeusz Władysław Świątek

Refleksje ewangelika nad codziennością 11 Zofia Wojciechowska

Do czego potrzebne jest nam Muzeum Reformacji ? 1 3 Jerzy Hauptmann

Ewangelicyzm a polska kultura polityczna 1 4 Paweł Schmidt

Czy ewangelik musi być Niemcem ? 1 6 Władysław Sosna

Bezcenne odkrycie agendy 18

Andrzej Kułak

Szanse szkolnictwa ewangelickiego 19

Halina Płoszek-Berndt

Czy kobieta jest godna urzędu duchownego ? 2 0 Henryk Dom inik

Wracajmy do praw d Biblii 2 2

Krzysztof R. Mazurski

Pożytki z premiera 2 3

Piotr Kubala

Teologia w Internecie 2 4

Ewa Szumakowicz Jerzy Nowosielski Ks. Alfred Jagucki Wiara i religia Jesteśmy

Wigilijne nabożeństwo Ks. Alfred Bieta N a 10 - lecie Iwona Czajka

N ikt już nie wybija im szyb Ks. Henryk Czembor Mówić czy nie mówić Henryk Dominik Słowo, Myśl i Wolność Karol Karski

Porozumienie w spraw ie nauki o uspraw iedliw ieniu Rafał M. Leszczyński

I m y byliśmy przychodniam i Krzysztof R. Mazurski M iędzybórz

Ks. Bogusław Milerski

Pytanie o kryteria tożsamości ewangelickiej Jan Szturc

O 10 - leciu „Słowa i Myśli" z pozycji klasyka Karol Toeplitz

Jubileusz i Abraham Jerzy Krzyszpień

450. rocznica śmierci ks. Jana Brezana Ks. Alfred Bieta

Polonia Ewangelicka

Bibliografia wydawnictw ewangelickich na obczyźnie Władysław Sosna

Pierwszy zjazd przew odników ewangelików Magda Śliwa

Chrystus narodził się w Betlejem Judejskim Zamiast katechizmu

Upodobanie Leon Krzeminiecki Tchnienie

Informacje

Ks. Henruk Czembor Spóźniony

Przegląd czsopism

Nasza okładka:

Stworzenie Anonim

(Ze zbiorów B iblioteki Jagiellońskiej)

2 4 25 2 7 28 28 30 3 1 3 2 3 4 3 5 3 7 3 9 4 0 4 0 4 1 4 2 4 2 4 3 4 4 4 4

OD REDAKCJI D rodzy Czytelnicy!

O ddajem y w Wasze ręce nietypow y num er „Sło­

wa i Myśli". N ietypow y bo próbujący podsum ow ać mijające dziesięciolecie ukazyw ania się gazety. Pre­

zentujem y w nim w yw iad z Zofią i Andrzejem Woj­

ciechowskimi o trudnych początkach i siedmiolet­

niej pracy nad miesięcznikiem w Łodzi. Prezentuje­

m y dorobek autorski tego okresu i przypom inam y wiele cennych inicjatyw redakcji i Polskiego Towa­

rzystwa Ewangelickiego (np. szpital ewangelicki, czy M uzeum Reformacji). D odajem y do tego obraz trzech lat działalności redkcyjnej w Krakowie. I w sumie daje nam to PEŁNĄ DEKADĘ.

Zachęcamy do lektury artykułów naszych Auto­

rów, których poprosiliśmy o napisanie tekstów na nasz jubileusz. Mówią one o nim w prost lub po ru ­ szają dzisiejsze, ważkie problemy (deklaracja w spra­

wie nauki o usprawiedliw ieniu, tożsamość ewnge- licka, uchodźcy). Prezentujemy ponadto informacje o naszej Polonii (b. w ażny materiał: bibliografia w y­

dawnictw polonijnych), a także garść informacji.

Dziękujemy w szystkim Autorom i Czytelnikom za dziesięcioletnią obecność.

Dziękujemy za przekazane życzenia.

Bogusław Tondera

1

(4)

PRZEGLĄD EWANGELICKI

FfR IWOTKSIT V m

DODATEK „TY G O D N IK A PO LSK IEG O

OWO /

ŚWECKIE PISMO DLA EWAMGELIKÓW

Rozmowa z Zofią i Andrzejem Wojciechowskimi - założycielami i wieloletnimi redaktorami „Słowa i Myśli'

Redakcja:

- Wydajemy „Słowo i Myśl" jako prze­

gląd ewangelicki już dziesięć lat. Siedem z tych dziesięciu firmowało Polskie Towa­

rzystwo Ewangelickie. W stopce redakcyj­

nej tamtych lat zauważamy znane nazwi­

ska działaczy PTEw., intelektualistów ewangelickich, księży, teologów z dorob­

kiem publicystycznym. Dla przykładu profesorowie: Bogdan Zeller, Rafał Lesz­

czyński, Jan Szczepański, Jerzy Toeplitz, Krzysztof Mazurski, ks. dr Henryk Czem- bor, dr Jan Szturc, a z Londynu - Adam Gaś, ks. Alfred Bieta. Taka plejada osobi­

stości intelektualnych świadczy o tym, że pismo trafiło w oczekiwania środowiska inteligencji ewangelickiej w Polsce i za granicami. Proszę przybliżyć naszym Czy­

telnikom koleje rozwoju „Słowa i Myśli".

Wszak to właśnie Państwo założyli ten miesięcznik i, co więcej, redagowali go do roku 1996.

Z. Wojciechowska:

- W środowisku ewangelickim od dłuż­

szego czasu rodziła się myśl stworzenia świeckiego pisma. Szczególnie dużo czasu poświęciliśmy rozmowom z ówczesnymi ewangelickimi posłami na Sejm Wiktorem Leykiem i Jerzym Hopferem. Zwłaszcza z Leykiem, bowiem on pochodzący ze zna­

nej mazurskiej rodziny ewangelickiej szcze­

gólnie rozumiał potrzebę słowa pisanego dla upowszechnienia ewangelicyzmu, a także dla podkreślania polskiej więzi ewan­

gelików zwłaszcza na ziemiach m azur­

skich, gdzie, jak wiemy, władze komuni­

styczne wyjątkowo brutalnie obeszły się z Polakami wyznania ewangelickiego. Zda­

waliśmy sobie sprawę, iż wychodzące pi­

sma kościelne podnosiły na łamach wyłącz­

nie problematykę kościelną i zamieszczały w zasadzie informaq'e o życiu parafii czy diecezji.

To było oczywiste. Naszym zdaniem jednak, życie składa się ze znacznie bardziej

różnorodnych aspektów, związanych z hi­

storią reformacji w Polsce, a także proble­

mami Polaków ewangelików uwikłanych w tryby codzienności. Niełatwo było gło­

sić tożsamość ewangelicką w kraju, w któ­

rym Kościół katolicki nawet w czasach to­

talitaryzmu komunistycznego miał potęż­

ny w pływ na obywateli. Wiadomo, że jesz­

cze do niedawna w ani w prasie, ani w krę­

gach katolickich w ogóle nie mówiło się o innych wyznaniach niż rzymskokatolickie.

Podstawowym założeniem naszego pi­

sma miało być uświadomienie szerokiemu ogółowi, iż Polak to nie tylko katolik. Mo­

gło się bowiem wydawać, że np. tylko ka­

tolicy zmagają się z władzą komunistycz­

ną natomiast cała reszta społeczeństwa, w tym także ewangelicy, godzi się na status quo. To przecież nie było prawdą. A o gło­

szenie praw dy nam chodziło.

Dla ogromnej rzeszy ludzi żyjących w Polsce słowo ewangelik, czy reformacja to słowa, które może kiedyś słyszeli w szkole ucząc się historii, ale na tym całą ich wie­

dza o protestantyzmie się kończy. A prze­

cież protestanci w Polsce mają ogromnie bo­

gate karty zasług dla kraju, od początków reformaqi po dzień dzisiejszy.

Redakcja:

- Może przypomnijmy jakieś histo­

ryczne nazwiska.

A. Wojciechowski:

Pam iętam jakiego rum oru w kołach londyńskiej Polonii katolickiej narobiliśmy artykułem „Piłsudski był ewangelikiem". Ci, wydawałoby się światli ludzie, jak prezy­

dent, czy członkowie rządu na emigracji, nie dopuszczali nawet do swojej świado­

mości myśli, iż wielki Marszałek mógł nie być katolikiem. A jednak nie był.

Redakqa:

- Początek Państwa działalności re­

dakcyjnej zbiegł się z ważnymi wydarze-

Z. Wojciechowska:

- Tak się a k u ra t złożyło, że w ielki przełom polityczny w Polsce w ydarzył się w roku 70-lecia Polskiego Towarzy­

stw a Ewangelickiego. W tedy właśnie po­

wstało także nasze pism o „Słowo i M yśl", jako d o d atek do w y d aw an eg o w ted y p rzez C hrześcijańskie Stow arzyszenie Społeczne „Tygodnika Polskiego". „Sło­

wo i Myśl" obok „Tygodnika Podlaskie­

go", poświęconego tematyce praw osław ­ nej, stanowiło w kład ChSS-u w ekume- nię w Polsce. Praw dę mówiąc, gdyby nie w spółpraca z ChSS, a przede wszystkim dlatego, iż Wiktor Leyk był wiceprezesem Stow arzyszenia oraz oczywiście p rz e ­ m ian w 1989 roku, nasze ewangelickie pi­

smo nigdy by nie powstało.

Redakcja:

- Powstało wiele kontrowersji wokół pisma.

A. Wojciechowski:

- Przekonaliśmy się o tym w kilka dni po ukazaniu się pierwszego num eru nasze­

go miesięcznika. Otóż tytuł „Słowo i M yśl"

naszym zdaniem powinien był mieć pod­

tytuł podkreślający tematykę, którą chcie­

liśmy się zajmować. Stąd podtytuł „Prze­

gląd ewangelicki". Podtytuł ten w zbudził oburzenie i gwałtowną reakcję Konsysto- rza naszego Kościoła, który uważając za niestosowne określanie naszego miesięcz­

nika przeglądem ewangelickim wydał re­

strykcyjną uchwałę zabraniającą używania owego podtytułu. Na szczęście Konsystorz nie miał żadnego w pływ u na to, co chce­

my -wydawać. Natomiast po pierwszych miesiącach sprzedawania czasopisma w kioskach Ruchu w całym kraju, miesięcz­

nik został przez prenumeratę w parafiach zaakceptowany przez czytelników i roz­

chodził się z zasadzie tą drogą w nakładzie ponad 6000 egzemplarzy

Przeglądając w zw iązku z jubileuszo­

w ym w ydaniem „Słowa i M yśli" num ery

2

(5)

z siedm iu lat, przekonałem się, że ani je­

den artykuł, podkreślam - ani jeden - nie może być zakw estionow any jako odbie­

gający od p ro b le m a ty k i zw iązan ej z ewangelicyzmem, reformacją czy prote­

stantyzm em . O w szem w ładze kościelne m ogły się obruszać na słowa krytyki w artykułach, lub odmienne, od zdania nie­

których duchow nych naszego Kościoła, spojrzenie autorów na spraw y dotyczą­

ce nas wszystkich, ale to znaczy, że byli­

śm y cały czas blisko życia i. problemów, które nurtow ały ew angelików zrzeszo­

nych w ewangelicko - augsburskim Ko­

ściele.

Redakcja:

- Tworzyli Państwo pismo niezależne.

Z. Wojciechowska:

- Ponieważ nie byliśmy wspomagani przez Kościół, przez cały okres w ydaw a­

nia gazety nie czuliśmy na sobie oddechu cenzury kościelnej. Powstał w praw dzie taki pom ysł w Konsystorzu, po nieoficjal­

nym pogodzeniu się z rzeczywistością wy­

daw ania „Słowa i Myśli" bez formalnej zgody Konsystorza, aby jednak przydzie­

lić naszej redakcji duszpasterza, który na­

zw any łącznikiem pom iędzy redakcją a Konsystorzem miałby pew ien w pływ na kształt artykułów zamieszczanych na ła­

mach. Uznaliśmy jednak, że nie jest to ko­

nieczne, zwłaszcza że wiele artykułów pisali sami księża. Poza tym byliśmy prze­

konani, że nie warto zabierać cennego cza­

su, któregoś z wysoko ulokowanych w hierarchii kościelnej duchownych, gdy w kolegium redakcyjnym byli sami ewange­

licy, a co więcej niektórzy z tytułam i dok­

torów i profesorów - także teologii.

Redakcja:

- Po trudnych początkach nastąpiła stabilizacja?

A. Wojciechowski:

- Losy „Słowa i M yśli" przebiegały dość dziwną drogą. W pierwszej fazie, kiedy pi­

smo powstało, było ono finansowane przez ChSS i te lata można nazwać latami tłusty­

mi. Nie było problemu z honorariami dla autorów, na tamte czasy wcale nie takimi m ałym i. M ogliśm y zatrudnić na etacie trzech dziennikarzy, w tym jednego absol­

wenta ChAT-u. Niestety, po czterech latach tłustych, ChSS sam popadł w kłopoty i na tym powinniśmy wydawanie miesięczni­

ka zakończyć. Siła wyższa jednak chciała inaczej i „Słowo i M yśl" wychodziło dalsze trzy lata siłą rozpędu, a może raczej siłą na­

pędu gorących serc ewangelickich.

Z. Wojciechowska:

- Po ogłoszeniu kłopotów finansowych nie odszedł od nas ani jeden autor, ani je­

den współpracownik. Mimo, iż w owych latach chudych nie płaciliśmy za artykuły i nie zatrudnialiśmy/ani jednej osoby na eta­

cie. Sami także nie braliśmy żadnych wy­

nagrodzeń za pracę. Dziś, wspominając te lata wydawania „Słowa i Myśli", trzeba je uznać za fenomen nie mający zbyt wielu przykładów do przytoczenia.

Redakcja:

- Kto pom agał redakcji w trudnych chwilach ?

A. Wojciechowski:

- W trudnym czasie pomocy udzieliła nam Fundacja Stefana Batorego, pomocy udzieliło Ministerstwo Kultury i Sztuki, a także kilku dobroczyńców, którzy zaofero­

wali pewne kwoty na wydawnictwo. Pan inżynier Paweł Krzyżanek, nasz czytelnik z Tamowa, ofiarował swój saksofon, który po sprzedaniu pokrył koszty kolorowej okładki num em na Boże Narodzenie. Po­

magali nam także Polacy ewangelicy z Lon­

dynu. Od ks. Mirosława Danysa z parafii ewangelicko - reformowanej z Niemiec otrzymaliśmy maszynę drukarską, na któ­

rej „Słowo i Myśl" przez pewien czas było drukowane. W tych trudniejszych latach mieliśmy lepszy druk i lepsze okładki, bo­

wiem drukowaliśmy techniką offsetową.

Był pomysł, żeby drukować „Słowo i Myśl"

w Augustanie, ale kwotę, jaką wymienił dysponent drukam i uznaliśmy za przekra­

czającą nasze wyobrażenia.

Redakcja:

- Jak oceniają Państwo dzisiejsze „Sło­

wo i Myśl"?

Z. Wojciechowska:

- Cieszymy się bardzo, że tytuł nadal istnieje. To znaczy, że ta gazeta musi wy­

chodzić bez względu na przeciwności. Cie­

szy nas również fakt, że nikogo już dzisiaj nie bulwersuje podtytuł, mimo że wyda­

wana jest właściwie przez wydawnictwo nie związane z żadną organizacją ewange- licką. Co więcej, przez dziesięć lat w yda­

wania miesięcznika nie zmienił się w zasa­

dzie jego odbiorca. Był nim i jest przede wszystkim ewangelicki inteligent, członek parafii ewangelickich w kraju i za granicą.

Ale nie tylko. Czytali nas i czytają katohcy (nawet księża katoliccy, którzy indywidu­

alnie prenumerowali „Słowo i Myśl"). Dzię­

ki „Słowu i Myśli" powstało wiele znajo­

mości i przyjaźni, które zaowocowały bo­

gatą korespondencją do redakcji. Członko­

wie redakq'i uczestniczyli w wielu uroczy­

stościach w kraju i poza jego granicami - w Niemczech Wielkiej Brytanii, a nawet da­

lekiej Australii. Tam także docierały egzem­

plarze „Słowa i Myśli".

Tak więc doczekaliśmy się 10-lecia ty­

tułu. Mam nadzieję, że stary tytuł w no­

wym wydawnictwie poczuł się dobrze. Być może pozyskał poprzez większe możliwo­

ści redakcyjne nowych czytelników. Zna­

czy to, że minionego czasu nie straciliśmy.

- Dziękuję za rozmowę.

Bogusław Tondera

SZKOŁA POLAKÓW

"S iM " ro z m a w ia z M ACIEJEM O C ZK O W SK IM , k ie ro w n ik ie m M u z e u m w W iśle

- Jaką rolę Pana zdaniemodegrało w historii szkolnictwo ewangelickie na te­

renach cieszyńskich?

- Jeśli analizować rolę szkolnictwa ewangelickiego na terenach Cieszyna i okolic, św iadom ie czy n ieśw iadom ie przyczyniło się ono do utrzym ania zna­

jomości języka polskiego. Wynikało to z tego, że dzieci chłopskie nauczyciel głów­

nie przygotowywał do śpiew u liturgicz­

nego do nabożeństwa, a językiem nabo­

żeństw był język polski. Pierwszym pod­

ręcznikiem do nauki czytania był polski Nowy Testament. Czytany był tak często, jak w sp o m in a Jan K u b isz, że w ie lu uczniów znało cały N ow y Testament na pamięć. Jak wiemy, głównym celem nie­

mieckich w ładz było wpojenie Polakom języka niemieckiego jako obowiązujące­

go, ale od postaw y poszczególnych na­

uczycieli Polaków zależało, jak mocno osłabiane były zam iary niemieckie w ży­

ciu codziemrym. Stąd też roli polskich na­

uczycieli nie m ożna przecenić. I na tym polu polscy nauczyciele ewangelicy, któ­

rzy byli z reguły działaczami w ruchu na­

rodow ym , mają ogrom ne zasługi. Tacy ludzie jak Paweł Stalmach czy Jan śliw ­ ka doskonale wiedzieli, jaką rolę w życiu odgryw a nauczanie dzieci w języku ma­

cierzystym.

- Były problemy z podręcznikami do nauki języka polskiego?

- Oczywiście. Kilka kolejnych komi­

sji do spraw opracow ania podręcznika nie w yw iązało się z zadań. W tedy Jan Śliwka sam zabrał się do roboty i "pracu­

jąc głównie po nocach", jak czytamy w jego biografii, przygotow ał cały zestaw pod­

ręczników dla szkół ewangelickich. Po­

wstały więc książki do nauki czytania od podstaw, potem "Piosnki dla dziatek" i książki do poszczególnych przedmiotów, a także czytanki dla wyższych klas szkół ludowych. Niestety, w chwili kiedy już pow stał kom plet niezbędnych książek dla szkół ewangelickich, szkoły te zosta­

ły upaństw ow ione i narzucono im pod­

ręczniki w praw dzie w języku polskim, opracow ane przez A rm anda Karela z Cieszyna, ale z w yraźnym nastawieniem austriackim . N ie było tam oczywiście m owy o historii Polski, natom iast sławio-

3

(6)

no rodzinę H absburgów i jej zasługi dla rozwoju naszego p a ń s tw a . P o d rę c z n ik i a u ­ striack ie p rz e trw a ły aż do roku 1914.

- P o d ręc zn ik to je d n a sprawa, drugą był nauczy­

ciel...

- Otóż, to. W omawianym okresie zaznaczyła się piękna postaw a nauczycieli ewange­

lików, Polaków nie tylko z ję­

zyka, ale także z przekonania.

Kiedy przerzucam y karty pa­

m iętnika Jana Kubisza może­

m y przekonać się jak wielką rolę także i w jego życiu ode­

gra! nauczyciel. Odpowiednie p o d s u w a n ie le k tu r, o d p o ­ w iednie naświetlanie proble­

m ów historycznych itp. Były silnym punktem w ychow aw ­ czym, stosowanym przez p e­

dagogów. Dość interesującym momentem w procesie eduka­

cji polskiej były nagrody jakie w ręczano p iln y m uczniom . Były to zaw sze w artościowe książki polskie. Takim dosko­

nały m p rz y k ła d e m jest Jan Śniegoń i jego szkoła w Wiśle.

M ożna naw et powiedzieć, że ta m u czn io w ie n a g ra d z a n i b y li now ościam i w y d a w n i­

czymi, przez co zapadłe góral­

skie wioski m ogły czytać to, co było w literaturze polskiej aktualne. Te nagrody - książ­

ki przetrw ały w wielu rodzi­

nach do dziś. Dbano także o to, aby dzieci biedne były za­

opatrywane w potrzebne pod­

ręczniki. W Wiśle zachow ał się w ykaz z nazw iskam i dzie­

ci, które otrzym yw ały darm o wartościowe pozycje literatu­

ry polskiej. Środki n a ten cel czerpano z podatków gm in­

n ych. N ależy tak że p o w ie ­ dzieć, iż nauczyciele na ziemi cieszyńskiej czuli potrzebę in­

tegracji zawodowej. Stąd też powstało Kółko Pedagogiczne zrzeszające nauczycieli takich jak Jan Kubisz, Jerzy Michej­

da. Organizacja rozrosła się z biegiem czasu i przekształci­

ła w Polskie Towarzystwo Pe­

dagogiczne, które stało się m.

in. Wydawcą jednego z najlep­

szych czasopism pedagogicz­

nych "M iesięcznika Pedago­

gicznego".

- Żeby zakończyć naszą rozmowę anegdotą, proszę

powiedzieć, co to była "sig­

ma"?

- U znałbym "sigm ę" nie tylko za anegdotę, ale raczej jako przykład m etody wycho­

w ania dzieci i m łodzieży w szkołach w duchu konfiden­

tów i donosicieli. O tóż n a ­ uczyciele niem ieccy w p ad li na pomysł, aby uczniowie pil­

nowali się wzajemnie i dono­

sili o używ aniu w szkole języ­

ka polskiego, który był zabro­

niony. Zasada była taka, iż w ostatnim dniu tygodnia w ie­

szano n a szyi ucznia, który o statn i m ów ił w szkole po polsku, tabliczkę. Wiązała się z tym faktem "k ara rózgi".

Z asada była prosta. Uczeń, aby nie nosić "sigmy", starał się p rz e k a z a ć ją k o le d z e . Stworzono więc cały system d o n o sic ie lstw a , w k tó ry m szybkość grała podstaw ow ą rolę. Należało bow iem p o d ­ słuchać, kto m ówi po polsku i natychm iast donieść nauczy­

cielo w i. Z w ła sz c z a w a ż n e było to dla tego ucznia, który a k tu aln ie tabliczkę n a szyi nosił. "Sigma" została zlikwi­

d o w an a w drugiej połow ie.

XIX w ie k u p rz e z p o s tę p o ­ w ych polskich pedagogów , których jednym z reprezen­

tantów był Jerzy Michejda ze szkoły w Ustroniu, założonej 200 lat tem u. Otóż Michejda w p a ja ł p o lsk o ść sw o im uczniom także poza szkołą, zaopatrując ich w lektury pol­

skie z w łasnych zbiorów bi­

bliotecznych. Stał się z tego pow odu obiektem ataków w gazetach austriackich, gdzie szczególnie miano m u za złe, iż o rg a n iz u je d la sw o ich u c zn ió w n p . w ycieczki do K rakow a, kolebki polskości przecież. M uzeum Beskidzkie w Wiśle, którego jestem kie­

rownikiem, posiada wiele cie­

kaw ych dokum entów na te­

m at znaczenia polskiej szko­

ły ewangelickiej w wychowa­

n iu w d u ch u polskim i n a ­ u czan iu w języku polskim . Warto to m uzeum odwiedzić, będąc np. na wczasach w Wi­

śle lub okolicy. Zapraszam . - Dziękuję za rozmowę.

Andrzej Idon ("SiM" październik 1989)

- Zapytany przed 4 czerwca br. przez "Politykę", dlaczego nie kandyduje pan do parlamentu, odpowiedział pan profesor w sposób przekorny: "Mam 75 lat i wybieram się na cmentarz, a nie do Senatu". Odbieram tę wypowiedź j ako wyraz politycz­

nego realizmu: trzeba dać miejsce blokom wyborczym.

- Nie chodziło m i c miejsca dla bloków wyborczych, ale o miejsce dla następnego pokolenia. W szedłem do Sejmu paździer­

nikowego mniej więcej przed 33 laty. W sam raz okres jednego pokolenia. W tedy też do Sejmu wchodzili now i posłowie z no­

w ym i nadziejami. Teraz pow tarza się to doświadczenie, z tym, że aktualnie posłowie i senatorowie będą mieli znacznie szerszy za­

kres możliwości działania. Mój czas minął, niech do parlam entu wchodzą now e siły.

- Rozmawiamy po wyborach. NSZZ Solidarność zdobyła prawie wszystkie dostępne dla siebie miejsca, potwierdziła spo­

łeczny mandat. Jest pan socjologiem: co dalej?

- Tak, rozm aw iam y po wyborach i jak praw ie w szyscy Pola­

cy staw iam y to pełne napięcia pytanie: co dalej? Jako socjolog m ogę przedstaw ić pew ien schemat analizy, która m oże dać taką odpow iedź, ale na sam ą analizę w wyw iadzie brak miejsca. Aby wiedzieć, jak się potoczą sprawy, trzeba najpierw zanalizować siły, biorące udział w toczącej się grze: jakie klasy społeczne, ja­

kie grupy interesów, jak liczne organizacje, jak kwalifikowane kategorie społeczne się opowiadają za występującym i spraw a­

mi; drugie pytanie: jak te siły są zorganizowane, jakimi dyspo­

nują instytucjami, jaki jest prestiż tych instytucji, jaki w pływ na obywateli i n a jakich obywateli itp. Tak dochodzim y do analizy składu osobowego tych sil społecznych i ich instytucji, i pytam y o liczby, jakość, skład zawodowy, poziom kwalifikacji, w iek i inne cechy społeczne tych ludzi aby następnie zapytać o ich in­

teresy i motywację działań. A więc - czego spodziewali się w y­

borcy oddając m asow o glosy n a Solidarność? Jaki będzie nacisk tych m as wyborczych n a now y parlam ent? Ale trzeba także za­

pytać o interesy i motywacje sil zorganizowanych partii, komi­

tetów, senatorów i posłów, słow em tych wszystkich, którzy sta­

now ią siły motoryczne działań. Dalej, trzeba mieć dokładne ro­

zeznanie w celach bezpośrednich i celach dalekich tych w szyst­

kich sił, a przede w szystkim trzeba wiedzieć, jakie są osobiste aspiracje ludzi, grające mniejsze lub większe role kierownicze.

Znając ich aspiracje, trzeba zapytać o ich zdolności, zakres w ie­

dzy i zakres możliwości działania. W ten sposób m ożem y dojść do przew idyw ania zjawisk, jakie w ystąpią i te zjawiska łączyć w m nie lub bardziej spójne procesy. W tedy także zarysuje się n am większość istotnych problemów, które trzeba będzie roz­

wiązać w gospodarce i polityce. Nie w chodząc tutaj w próby odpow iedzi n a pytania tego schem atu, chcę tylko podkreślić w agę gospodarki, inflacji, produkcji. To będzie zasadniczy test dla now ego parlam entu.

- Mniejszości w obliczu konsolidacji sił reprezentatywnych dla dominującej większości czują się, zwłaszcza w społeczeń­

stwach rządzonych nie w pełni demokratycznie, zagrożone. Czy, ewangelicy, mamy powody do obaw? - na tle ostatniego roz­

woju wydarzeń politycznych. Innymi słowy: czy w naszym "in­

teresie" nie leży raczej reglamentacja swobód?

- Nie sądzę, by ktokolwiek w Polsce był zainteresowany no- • w ym i rodzajami reglamentacji. Ewangelicy są bardzo nieliczną grupą, a ich "siła" wynika z jakości członków tej grupy ich zdol­

ności do działania, z jakośd kierownictwa, ze zdolności twórczych członków społeczności. W ram ach obowiązującego praw a i oby­

czaju ewangelicy m ogą bronić swoich interesów religijnych i spo-

4

(7)

Szansą ewangelików jest jakość ludzi

(Rozmowa z prof. JANEM SZCZEPAŃSKIM)

łecznych: pozycja ekonomiczna będzie zależała od zdolności do pracy i organizacji. Zarysowująca się aktualnie dominująca rola Kościoła rzymskokatolickiego była zawsze w Polsce stanem nor­

malnym.

- Jako członek Rady Konsultacyjnej przy przewodniczącym Rady Państwa przedstawił pan profesor w 1987 r. opracowanie pt. "O d diagnoz do działań". Wyraził w nim pan przekonanie, że "aby budować dobre trwałe domy, trzeba najpierw produ­

kować dobre i trwałe cegły". To przenośnia, powtórzona za Spen­

cerem. Czy jednak czas nie pokazał, że chociaż obiektywnie jest to stwierdzenie prawdziwe, w przypadku Polski "trwałe cegły" nie wystarczają. Potrzebna jest atmosfera.

- Oczywiście, stos dobrych cegieł jest tylko jednym z w a­

runków zbudow ania dobrego dom u. Potrzebna jest ponadto nie tylko atm osfera, ale także wiele innych elementów. Z do­

brych cegieł też m ożna budow ać m arne baraki, czy dom y peł­

ne "usterek".

- Czy Polacy dojrzeli do demokracji? A może raczej w naro­

dzie dominuje potrzeba silnej, autorytarnej władzy? Powołam się tu na gloryfikację osoby Józefa Piłsudskiego.

- Tu m ogę naw iązać do poprzedniego pytania. Do jakiej demokracji? K ażdy n a ró d tw orzy sw oisty rodzaj demokracji, odpow iadającej jego dziejom , k ulturze itd. Wiele elem entów dem okracji szwajcarskiej byłoby nie do przyjęcia w Stanach Zjednoczonych, a niektóre cechy dem okracji francuskiej nie do przyjęcia w Anglii. Gloryfikacja Piłsudskiego w ynika z jego antysow ietyzm u, a nie z niechęci do dem okracji. Sądzę, że aktualnie zachodzi p iln a potrzeba dokładnej analizy pol­

skich dem okraq'i z lat 1919 - 1926, b y nie pow tórzyć jej błę­

d ó w w okresie reform y dem okratycznej p o 1989 roku. W Pol­

sce n ig d y nie m ieliśm y w ład zy tak silnej, b y była skuteczna w działaniu. Skłonności do w ładania terrorem św iadczą o sła­

bości w ładzy, nie o jej sile.

- Wielokrotnie obserwowaliśmy na przykładzie własnego kraju, że najłatwiej stracić autorytet, zwłaszcza polityczny, ale nie tylko, głosząc rzeczy niepopularne. Czy Polska ma dziś au­

torytety na miarę czasu?

- M oim zd aniem Polska straciła autorytet w grze sił mię- dzynarodow ych w XVIII w iek u i nie odzyskała go do dziś.

D la innych n aro d ó w europejskich byliśm y albo w asalam i, albo n aro d em podbitym , albo n aro d em proszącym i bardzo rzadko byliśm y n arodem zw ycięskim i zasobnym . A utorytet m ożem y zdobyć przeprow adzając m ądre reform y politycz­

n e i tw orząc bogatą gospodarkę.

- "Polska wobec wyzwań XXI wieku" - to kolejny tytuł au­

torstwa pana profesora. Czy jednak "naród cierpiętników i po­

wstańców" potrafi i zechce im sprostać? A może przeciwnie:

wyzwań tych nie należy brać tak bardzo poważnie?

- N ie lekcew ażyłbym w y zw ań i raczej p o w tarzam to, co napisałem w książce o w yzw aniach: są one sp raw ą życia lub śmierci. Z dolność do cierpienia i znoszenia m ęczarni nie jest atutem ; męczyć się pozw alają n aro d y słabe lub niem ądre. To nie jest p o w ó d do chluby. A w yzw an ia p rze Polską stoją b a r­

dzo pow ażne.

- I ostatnie pytanie: czy ewangelicy polscy mają, zdaniem pana profesora, cokolwiek do zaoferowania społeczeństwu?

Innymi słowy: czy istnieje jeszcze jakiś "homo evangelicus", jeżeli zaś tak, to co go wyróżnia?

- Ew angelicy m ogą oferować społeczeństw u polskiem u to, co zaw sze dawali: w ybitnych obyw ateli, w ybitnych tw ór­

ców w literaturze i nauce, w ybitnych przyw ódców , dobrych fachow ców w e w szystkich zaw odach, rzetelnych pracow ni­

ków, m oralne, spójne rodziny, dobrze w ychow aną m łodzież.

To bard zo wiele. Szansą ew angelików w Polsce jest jakość ludzi, m oralna i intelektualna. M ogą znaleźć oparcie w ew an­

gelikach polskich n a obczyźnie, w m iędzynarodow ych orga­

nizacjach kościelnych. To sp raw y bard zo w ażne, ale w nieść swój w k ląd w te organizaqe, b y m e być tylko biorącym i m oże tylko społeczność p rężn a i dzielna, radząca sobie z w łasnym i problem am i i prom ieniująca sam odzielnością. Jeżeli "hom o evangelicus" zanika, trzeba go odtw arzać i utrzym yw ać.

Dziękuję serdecznie za rozmowę.

A ndrzq Dębski ("SiM" październik 1989)

PRZEHLi EWANGELICKI DODATEK „TYGODNIKA POLSKIEGO”

Słowo i Myśl

PISMO SPOŁECZNO KULTURALNE

5

(8)

S

twierdzam, że do chwili kiedy piszę ten Ust do re­

dakcji (autorowi chodzi o list do "Więzi" z dn. 29 sierpnia 1971 r.) nikt nigdzie nie opubliko- ivał żadnego dokumentu iv spra­

wie powrotu marszałka Piłsud­

skiego do Kościoła katolickiego.

Dopóki nie ukaże się wiarygodny dokument, musimyprzyjąć, że Jó­

zef Piłsudski od dnia 12 maja 1899 roku, aż do dnia śmierci był człon­

kiem kościoła ewangelicko - au­

gsburskiego". (ks.Hemyk Weryń- ski, Kraków, sierpień 1971 r.)

Lata trzydzieste w okresie międzywojennym charakteryzo­

wały się silną dyskryminaq ą wy- znaniową. Znane były przykre in­

cydenty ataków na ludzi innej niż katolicka wiary. Ofiarami takich dyskryminacji padali także ludzie wyznania ewangelickiego. Fakt przejścia na protestantyzm mar­

szałka Józefa Piłsudskiego, jako osoby nr 1 w Polsce po I wojnie światowej, z przyczyn oczywi­

stych nie mógł się podobać naj-

szałek józef Piłsudski należał do na­

szego Kościoła. Coś się o tym szeptało na ucho niby to w sprawie zdrożnej, ale oficjalnie tej wiadomości broniło się z przesadną wprost ostrożnością. Pił- sudski bowiem zakazał wszelkich do­

chodzeń i sądów w stosunku do in­

wektyw iv odniesieniu do swojej oso­

by i nigdy wobec tego nie miało się pewności co było prawdą, a co plotką.

Prawdę jednak z całą pewnością znał Władysław Pobóg-Malinowsld oraz ci, Jdórzy te wiadomości do publicz-

Pobóg - Malinowski znał sprawę dokładnie, bowiem w okresie pisania monografii o Jó­

zefie Piłsudskim absorbował go dokum ent ślubu marszałka z pierwszą żoną Marią. W archi­

wach m ożna znaleźć jedynie drobne wzmianki, iż ślub ów od­

był się w małej miejscowości w okolicach Łomży, czy Białegosto­

ku. Objechał więc wszysłde tam­

tejsze parafie katolickie i w żad­

nej nie znalazł szukanego doku­

mentu. Wtedy dopiero wpadł na pomysł, aby szukać dalej, ale już

23, pracownika bankowego, obu za- naeszkcdychw mieście Wilnie, zawar­

ty został z tą datą religijny zawiązek małżeński między Józefem Klemen­

sem Piłsudskim, kawalerem, kupcem, zamieszkałym w Łapach, urodzonym w majątku Żuławie, lat 31 rynem jazefa i zmarłej Mani z domu Bile- wicz, małżonków Pilsudsldch i wy­

znania ewangeliclco - augsburskiego Marią KazimierąJuszkiewicz z domu Koplewslą, rozwiedzioną z winy inęża, zamieszkałą w Łapach, urodzo­

ną w Wilnie, lat 33, córką zmarłego szlachcica Konstantego i Ludmiły Chomiczów wyznania ewangelicko - augsburskiego. Ślub ten poprzedziły trzykrotne zapowiedzi w kościele ewangelicko-augsburskim. Aid ślu­

bu po odczytaniu podpisany został przez nowożeńców i świadków".

Sam fakt ślubu z pierwszą żoną nie upoważnia do twierdze­

nia, iż Józef Piłsudski musiał być wyznania ewangelickiego. Stąd też należy dodać inny dokument, który fakt protestantyzmu mar­

szałka udowadnia niezbicie. Oto ten dokument

na łono Kościoła katolickiego.

Oto te fakty:

1. Cytat z wypowiedzi ks.

Karola Bronisława Kubisza z pa­

rafii ewangelickiej w Krakowie:

"Słyszałem, że po zgonie Piłsudskie­

go geirerałowie sprowadzili l<s. Kor- niłowicza, by opatrzył cieple jeszcze dah olejami św., sporządzili akt l<on- wersji marszałka i następnie przesłali papieżowi Piusowi XI".

2. Ks. Tadeusz Fedorowicz napisał do redakcji "Więzi" nasi list (opublikowany wnumerze 11/

1971 r.):

"Gdy w roku 1935 stan zdrowia Józefa Piłsudskiego uległ pogorszeniu dr Antoni Stefdnowski uprzedził l<s.

Władysława Komikrwicza, że będzie wezwany do chorego. 12 maja przy­

słano do Laseksamochód z Belwederu.

Wg relacji ks. Korniłowkza, marsza­

łek otworzył oczy w czasie modlitwy i spojrzał świadomie i ze zrozumieniem chwili. Ks. Komiłowicz bez pośpiechu nałożył oleje święte i modlił się do ino- mentuśmierd.Przyłóżkuchoregobyła żona, córki, gen. Wieniawa Długo- szowsld, dr Stefanowski".

Józef Piłsudski był ewangelikiem

wyższym władzom Kościoła ka­

tolickiego, a co za tym idzie, fakt ten był bardzo skrzętnie ukrywa­

ny i dziś mówienie o tym, iż mar­

szałek był protestantem może wzbudzić wątpiący uśmiech na twarzach katolików.

W czasach po II Soborze Wa­

tykańskim, kiedy to nastąpiło poważne zbliżenie poglądów wyznaniowych między katolika­

mi i protestantami, a szczególnie w okresie działalności papieża Jana Pawła II, problem wiary ta- kiegoczyinnegopolitykalub gło­

wy państwa nie stanowi tak ja­

skrawego kontrastu. Fakt, iż Jó­

zef Piłsudski był protestantem dziś, jak sądzę,byłby oficjalnie do przyjęcia w Polsce. W okresie II Rzeczypospolitej zdecydowanie nie. Zachowały się jednak doku­

menty mówiące o tym, iż w maju 1899 roku Józef Piłsudski przyjął wiarę ewangelicką i żeniąc się ze zborowniczką Kośdola ewange­

licko - augsburskiego, wziął z nią ślub w kościele w Paproci Dużej.

Warto przytoczyć fragment publikacji, jaką zamieścił "Poseł Ewangelicki" wychodzący w Londynie (nr 5 z maja 1960r.): "60 lat potrzeba było czekać, by wreszcie móc się oficjalnie dowiedzieć, że mar-

w parafiach ewangelickich. Prof.

Edmund Bursze udostępnił pisa­

rzowi wykaz parafii i już w piątej (w kolejności wizytowania) od­

krył szukany akt ślubu. Umieśdł . ten dokument w księdze przygo­

towanej do druku. Poszły wświat ogłoszenia, iż ukaże się wspo­

mniana monografia. Ukazały się w niektórych czasopismach wy­

jątki. I oto nagle, minister spraw wewnętrznych MarianZyndram - Kośdałkowski wstrzymuje na­

kład i każe usunąć szereg szcze­

gółów historycznych o żyjącym przedeż jeszcze wtedy marszał­

ku. Rozpoczynają się przetargi, w które włącza się także Józef Beck.

Wszystkie pozycje zostają w efek- de uratowane dla książki z wy­

jątkiem jednej, na co nie miał tak­

że rady Józef Beck. Oto, co zosta­

ło wyrzucone z monografii o mar­

szałku Józefie Piłsudskim.

Dokument został spisany w języku rosyjskim przez księdza ewangelickiego K. Mikulskiego.

W przekładzie na język polski brzmi on tak:

“Działo się to w Paproci Dużej 15 lipca 1899 r. o godzinie 10 rano.

Ogłaszamy, że w obecności świadków Adama Piłsudskiego, lat 29, pomoc­

nika architekta i Jana Piłsudskiego, lat

"Działo się to w mieście Łomży 24 maja 1899 roku o godz. dziesiątej rano. Ogłaszamy, że w obecności świadlców Tytusa Mdculskiego, 21 lat, technika i Fryderyka Szymańskiego, lat 36, zalcrystianina, obu przebyiua- jących w Łomży, po dostatecznym przygotowaniu i pełnym wewnętrz­

nym przekonaniu przeszedł z wyzna­

nia rzymskokatolickiego na wyznanie ewangelicko- augsburskie w tutej­

szym ewangelicko-augsburskim ko­

ściele, Józef Klemens Piłsudski, lat 31, kawaler, zamieszlrały w Łapach, ur.w majątku Żuławie, syn szlachcica Jó­

zefa i zmarłej Marii z domu Bilewicz, małżonków Piłsudskich. Przy tym uzupełnia się, że Józef Klemens Pił­

sudski tejże daty był kmiftnmwany, odbył spowiedź i przyjął Komunię Śimętą. Add ten ogłaszanemu i świad- lam przeczytany i przez nich podpi­

sany został". Pod aktem widnieją podpisy: Józef Klemens Piłsudsld, Tytus Mikulski, Fridrich Szymańsld i pastor G. Mikulski.

Na czym więc oparto twier­

dzenia, iż marszałek umarł jako katolik? Wydaje się, że na bardzo enigmatycznych faktach, które mogły być prawdziwe, ale z całą pewnośdą zbyt mało wystarcza­

jące, aby w historii Polski można było umieśdć powrót marszałka

3. Pani marszałkowa Piłsud­

ska wezwała ks.Komiłowicza (to już po śmierd J. Piłsudskiego - przyp. aut.) i poinformowała go, iż w czasie walk Legionów na wschodnim frondę, marszałek z w ó d ł się do kapelana I Bryga­

dy Ciepichała z prośbą o przyję- de go zpowrotemdo Kcśdoła ka­

tolickiego. Ks. Ciepichał spisał atramentowym ołówkiem akt prowizoryczny na kartce, która zaginęła. Następnie, będąc już marszałkiem, Piłsudski zażądał sporządzenia aktu formalnego.

Oba te dokumenty ks. Komiło­

wicz miał w ręku i czytał.

W świetle wyżej przedsta- wionych dokumentów i dowo­

dów wynika niezbide, iż Józef Klemens Piłsudski dokonał kon­

wersji i przyjął wiarę ewangelic­

ko - augsburską. Są na to doku­

menty i świadkowie. Czy zaś po­

wrócił na łono kośdoła katolickie­

go? Do dziś nie jest to sprawa wy­

starczająco udokumentowana.

Dokumenty być może istnieją, tylko do tej pory nikt ich nie wi­

dział. Może ktoś potrafi na takpo- stawiony problem autorytatyw­

nie odpowiedzieć?

Oprać. Andrzej Wojciechowski ("SiM" listopad 1989)

(9)

PIZEGLi EWANGELICKI

me mnmisw sam

W

l

SŁUGAMI MACIE BYĆ, A M E KIEROWNIKAMI

N

iech pani niczego nie nagrywa, ja nie zrobi­

łem nic specjalnego".

Tak zaczęła się moja rozm o­

w a z pew nym starszym p a ­ nem z siw ym i w łosam i, uj­

m ującym spokojem i dobro­

tliw ym uśm iechem twarzy.

D rzw i do jego d o m u są otwarte, nigdy ich nie zam y­

ka, a dom w ygląda w ew nątrz jak sp o d Cieszyna. Pachnie gorącą kaw ą i pączkami. Star­

szy pan zaprasza do stołu. Aż dziwne m i się wydaje, że tu w mieście college'ów słynnych w całym świecie, w Cam brid­

ge - jest taki polski dom, w którym nikt nie sili się na do­

rów nanie standardom angiel­

skim, w którym n a ścianach wiszą góralskie obrazki, a w kuchni stoją słoiki kw aszo­

nych ogórków i przecieru po­

m idorow ego. "Przybyłem tu jako kapelan 2 Polskiego Korpu­

su 3 D yw izji Strzelców Karpac­

kich w 1946 roku razem z powie­

rzonymi mojej opiece żołnierza­

m i" opow iada ksiądz senior Eryk Cimała.

Jestem gościem ks. sen.

Eryka Cimały, syna ziemi cie­

sz y ń s k ie j, u r o d z o n e g o w Szym barku na Zaolziu. Uro­

dzony 7 m arca 1906 roku jako syn K arola i Joan n y z Fol­

w arcznych. D ługa i tru d n a droga prow adziła ks. E. Ci- małę z Zaolzia do parafii w Cam bridge.

Studiował na Wydziale Teologicznym U niw ersytetu W arszaw skie­

go. M usiał w tym czasie do­

rabiać na utrzym anie, ponie­

w aż ojciec jego, jako górnik został przedw cześnie emery­

tow any, głów nie z p o w o d u kształcenia dzieci w polskich

szkołach oraz za wieloletnią działalność w radzie Polskiej Parafii Ewangelickiej w Błę­

dow icach. Z a in tereso w an y losem M azurów w Prusach W schodnich przeniósł się na dalsze studia do Królewca, by uzyskać - już jako absolwent tamtejszego W ydziału Teolo­

g iczn eg o - z e z w o le n ie od w ładz niemieckich na pracę duszpasterską wśród polskich M azurów . Nie ziściły się te zamiary, bowiem w ładze nie­

mieckie pod naciskiem poli­

tycznym hitlerowców nie ze­

zwoliły naw et na zdanie koń­

cow ych e g z a m in ó w p rz e z E ryka C im alę. D obrze b o ­ wiem wiedzieli o jego związ­

kach ze znanym i działaczami m azurskim i z Michałem Kaj­

ką na czele i nauczycielem z Piastuna (kolo Świętajna) Je­

rzym Lancą, który wkrótce za swoją polskość został zam or­

dowany.

Tak los dośw iadczył mło­

dego teologa Eryka Cimalę, lecz nie złam ał jego ducha. Po uzyskaniu nostryfikacji p o l­

skich studiów teologicznych i zdaniu egzam inów końco­

w ych na ewangelickim fakul­

tecie U niw ersytetu Praskiego otrzym ał stopień B. D. (ma­

gistra teologii) i

od 1934 r. pracował jako katecheta na Zaolziu W krótce potem został pow o­

łany do służby wojskowej w arm ii czechosłowackiej, któ­

rą m ógł odbyć po przeordy- nacji przez ks. pastora Oska­

ra M ichejdę w T rzyńcu, w Szkole Oficerskiej Kapelanów w Pradze. Szkołę tę ukończył w randze kapelana ew ange­

lickiego. Pracow ał z zborze błędow ickim - był d u sz p a ­

sterzem m łodzieżow ym i p o ­ m ocniczym pastorem w Su­

chej Średniej. Latem 1939 r.

Został adm inistratorem zbo­

ru w Boguminie, skąd w dniu najazdu Niem iec na Polskę, za życzliw ą rad ą zborow ni- ków - Niemców, m usiał ucie­

kać. Był ochotnikiem - kape­

lanem odd ziałó w zaolziań- skich. Dostał się do niew oli sowieckiej, skąd razem z śp .' Ks. Zm elty uciekli.

Długa tułaczka poprzez Niemcy, okupow aną Francję i Włochy, d oprow a­

dziła go do C arrary, gdzie dzięki w łoskiem u podziem iu udało m u się przejść na stro­

nę aliantów. Tam też został skierow any do dow ództw a 2 P o lsk ieg o K o rp u su , g d z ie szef D uszpasterstw a E w an­

gelickiego ks. kapelan W ła­

dysław Fierla przyjął go do służby duszpasterskiej przy 3 D yw izji Strzelców K arpac­

kich. Jego służba to niezliczo­

ne ro zjazd y od Weńecji po Taranto, w szędzie tam gdzie z n a jd o w a li się ż o łn ie rz e ewangelicy. T rudna to byłą praca w niesieniu w sparcia duchow ego i słowa pociechy i otuchy żołnierzom , którzy n a obczyźnie przeżyw ali dra­

m aty osobiste i tragedię na­

rodow ą.

W Anglii osiedlił się przy d o w ó d z tw ie d y w iz ji koło Am ersham, a później w Cam­

bridge. Tam też obok uprzed ­ n io z a ło ż o n y c h zb o ró w w Penn Street i B illinghurst - H orsham zakłada centralny ośrodek p arafii. R ozpoczął organizow anie i um acnianie podstaw egzystencji osobistej i zborowej parafian. Skupiska ew angelików rozsiane były

na odległych terenach i ks.

Eryk Cim ała podróże swoje odbyw ał motocyklem, jako

pierwszy zmotoryzowany duszpasterz

"Bez względu na pogodę, porę roku, czy odległości często po­

nad 100 m il (160 km) w jedną stronę, [...] regularnie dojeżdżał na wyznaczoną porę do zborów czy stacji kaznodziejskich, gdyż nie mógł zawieść oczekujących go współbraci. Wielu z nas nie zdawało sobie sprawy i nie do­

ceniało nieraz ogromu wysiłku i poczucia obowiązku w stosun­

ku do bliźnich, które warunko­

wały przez długie dwadzieścia pięć lat nieprzerw aną służbę tego skromnego sługi Bożego, który w tych okolicznościach położył także na szali Powoła­

nia swoje życie osobiste" - n a­

pisze o księdzu jeden z Jego p arafian na 25-lecie Polskiej P a ra fii E w a n g e lic k ie j w C am bridge. I dalej:

"N ie p o r y w a ł on kra so - m ó w s tw e m k a z a ń ale darem m ów ienia prosto i swoim śląskim stylem, serdecz­

nie - sercem do serc, szczerość jego głębi religijnej udzielał się wiernym i tu leży sedno tajem­

nicy i obfitego posiewu w tych czasach wielu przemian w na­

szym życiu na obcej ziemi, za­

chodzących wokół nas i w nas sam ychjjest też wielkim błogo­

sław ieństw em dla w szystkich ewangelików na terenie naszej parafii, iż ma dar pojmowania swej służby Bogu również przez słu ż e n ie b liźn im , podnosząc przez to dostojeństioo naszego

„Kościoła i przyczynia się czy zniewala wielu do uświęcania osobistego życia, przygarnia słabszych, dźwiga upadających,

7

(10)

SZPITAL

EWANGELICKI

IDEA HUMANITARNA

dodaje otuchy w ątpiącym ".

Ksiądz Eryk Cimała przy­

garniał bezdom nych i niejednego fu n ta w ydał dla

potrzebujących Sam m ieszkał skrom nie, naj­

pierw w m ieszkaniach obo­

zowych, później już w Cam ­ bridge, w w ynajętym pokoju, k tó ry słu ż y ł ró w n ie ż jako kancelaria. Potem był w yna­

ję ty d o m e k k o śc ie ln y , aż wreszcie w sytuacji koniecz­

ności opuszczenia dom ku w 1960 roku, z Bożą pom ocą i dziw nym trafem kupił ksiądz niedrogo, chociaż m usiał po ­ życzyć pieniądze na ten cel, dom ek - w praw dzie w okrop­

nym stanie, ale tu przyszli z pom ocą bracia p a ra fia n ie i

"now ą proboszczów kę" do­

prow adzili do używ alności i schludności.

W "proboszczów ce" od­

byw ały się różne uroczysto­

ści, jak: w spólne Wigilie dla sam otnych i takich, k tó rzy nie m ieli w łasnych domów, przy jęcia ślu b n e i z okazji chrztu św.; była i szkółka nie­

dzielna, p ra w d z iw a Polska Szkoła Sobotnia, posiedzenia R ady Kościelnej i w iele in ­ nych. Mimo różnych czasów, cięższych i trochę lepszych, ksiądz

zaw sze służył innym We w spom nieniach ks. Cim a­

ła napisał: "Sługam i m acie być, a nie kieroionikam i, słu ­ żyć macie, a nie przew odzić [...]. Duchowny w swoim zborze winien być wzorem pracowito­

ści, poświęcenia i miłości, jakim był sam Jezus Chrystus [...]. Po- wołanie każe iść misjonarzom za światłem Ewangelii, nieść po­

moc w potrzebie, idgę w cierpie­

niu i nadzieję w zwątpieniu [...].

Oto kanony nauk jakie wygła­

szał do nas teologów w Warsza­

wie świetlanej pamięci Biskup - M ęczen n ik śp. ks. dr Juliusz Bursche".

Parafianie ks. E ryka Ci- m ały m ają ogrom ny szacu­

nek do sw ojego d u sz p a ste ­ rza, ale p rz e d e w sz y stk im koch ają go. O p o w ia d a ją o dom u, którego drzw i są za­

wsze otw arte, o w spaniałych majówkach w ogrodzie księ­

dza o otwartym, gorącym ser­

cu. W kronice 25-lecia parafii w C am bridge tak zapisano:

"... duża pasieka z ulami pszczół to błogosławieństwo dla duszpa­

sterza, zajęcie dla duchowego odprężen ia i za p o m n ie n ie o ułomnościach ludzkiej natury i jej braku mądrości rodu pszcze­

lego - tak bardzo charakteryzuje naszego Gazdę i Jego głęboko związek z Bogiem - Naturą, m i­

łość do każdego S tw o rzen ia ".

Postaw ą swoją ks. Eryk Ci­

m ała

zjedna! sobie nie tylko Polaków ew angelików ale rów nież Polaków z Pol­

skiej W spólnoty Katolickiej i Anglików. Z darza się często, że na uroczystościach wigilij­

n ych, czy in n y ch p a ra fia l­

n y ch u c z e stn ic z ą A nglicy, którym bardzo podobają się polskie zwyczaje.

P raca n a obczy źn ie nie je st ła tw a . O rg a n iz o w a n ie życia zborow ego. Szukanie Polaków ew angelików , któ­

rzy często nie w iedzą, gdzie szukać "sw oich". Borykanie się z ró ż n y m i k ło p o ta m i, rów nież finansow ym i. M ała liczba Polaków ew angelików rozrzucona w znacznym tere­

nie, b rak w łasn y ch b u d y n ­ ków kościelnych - to p rz e ­ gląd tych trudności. Ksiądz sen io r skończy w krótce 84 lata. Pracuje nieprzerw anie z pełnym oddaniem . Szczęśli­

w ie nie jest sam w rozległej parafii w Cam bridge. Do da­

lej p o ło żo n y ch zborów d o ­ jeżdża ks. m gr A lfred Bieta.

A tm osfera w sp ó łp racy obu księży i świeckich członków komite tu parafialnego jest ro­

dzinna. To jest najtrafniejsze określenie. Trzeba abyśm y my, w Polsce, w iedzieli o ist­

nieniu tak godnych szacunku i tak w spaniałych ludzi, jak ksiądz senior Cimała. O dda­

ny bez reszty pracy d u szp a­

stersk iej s łu ż y lu d z io m , a skrom nie mówi: "Ja nic nad­

zw y c za jn e g o nie zrobiłem . M o im o b o w ią z k ie m j e s t służba Bogu i ludziom . S zko ­ da tylko , że w iek ogranicza siły".

Nigdy nie zapom nę w izy­

ty u księdza seniora. Jego p o ­ gody, d o w c ip u i ogrom nej życzliwości. Oby Pan Bóg p o ­ darow ał księdzu jeszcze d łu ­ gie lata dobrego życia.

Zofia I. W ojciechowska ("SiM" grudzień 1989/

styczeń 1990)

W

s ty c z n iu b r. z o ­ s t a ł a z a t w i e r ­ d z o n a p rz e z m i­

n i s t r a z d r o w i a i o p i e k i s p o ł e c z n e j F u n d a c j a

" S z p i t a l E w a n g e lic k i w W a rs z a w ie " . P r z e w o d n i­

c z ą c y m F u n d a c j i z o s t a ł w y b r a n y p r o f . W ito ld J.

R u d o w s k i - d y r e k to r I n ­ s t y t u t u H e m a t o l o g i i w W a rs z a w ie , c z ło n e k r z e ­ c z y w is ty P o ls k ie j A k a d e ­ m ii N a u k , p rz e w o d n ic z ą -' cy T o w a r z y s tw a C h i r u r ­ g ic z n e g o , d o c to r h o n o r is c a u s a w ie lu u n i w e r s y t e ­ tó w z a g r a n ic z n y c h , c z ło ­ n e k w ie lu to w a rz y s tw n a ­ u k o w y c h n a św ie c ie - w y ­ b i t n y le k a r z i u c z o n y .

"S ło w o i M y śl" z w ró c i­

ło się d o p ro fe s o ra z k ilk o ­ m a p y ta n ia m i:

- P anie profesorze, w ie­

my, ile d y sk u sji i k ontrow er­

sji n aro sło w o k ó ł o d b u d o ­ w y szpitala ew angelickiego.

Teraz leży p rzed e m n ą decy­

zja zatw ierd zająca p o w sta­

n ie F u ndacji p o w o łan ej d la jego o d budow y. Proszę p o ­ w iedzieć, ja k a je st id e a p o ­ z w a la ją c a p rz e ła m a ć ty le trudności, j akie są p roblem y i p e rs p e k ty w y p o w s ta n ia szpitala, jego rola w e w sp ó ł­

czesnej W arszaw ie i n a k o ­ n iec ja k i je st oso b isty sto su ­ n e k p a n a pro feso ra do sz p i­

tala?

P ro f. W . R u d o w s k i:

- Id e a o d b u d o w y s z p i­

ta l a e w a n g e lic k ie g o je s t id e ą n ie sły c h a n ie n a czasie i o b a rd z o g łęb o k iej treści h u m a n ita r n e j. S z p ita l m ia ł b a rd z o b o g a te tra d y c je w n a s z y m k ra ju . I s tn ia ł p o ­ n a d d w ie śc ie la t d o c h w ili z b u r z e n ia i b y ł n ie ty lk o z w i ą z a n y z K o ś c io łe m e w a n g e lic k im , ale n ie s ły ­ c h a n ie w a ż n y m w s ie c i s łu ż b y z d ro w ia w W a rsz a ­

w ie . S z k o lili s ię w n im ró w n ie ż s tu d e n c i w y d zia-.

łu lek a rsk ie g o U n iw e rsy te ­ t u W a rsz a w sk ie g o . Ja te n s z p ita l p a m ię ta m , u m ie j­

sc o w io n y p r z y u lic y K a r­

m elick iej. M a m z n im b a r ­ d z o em o cjo n aln e z w ią z k i z te g o w z g lę d u , że ta m w ła ­ ś n ie b y ł o p e r o w a n y m ój o jc ie c , s ę d z ia S ą d u N a j­

w y ż s z e g o . O jciec w y z d r o ­ w ia ł, a ja p o z n a łe m c h iru r­

ga, k tó ry ojca o p e ro w a ł - d o k to ra Z y g m u n ta Ju re w i­

c z a . B ył w t e d y z a s tę p c ą o r d y n a to r a o d d z ia łu c h i­

r u r g ic z n e g o - o r d y n a t o ­ re m b y ł d r B u rsc h e , b r a t B isk u p a N a sz e g o K ościoła.

Z e tk n ię c ie z ta k w y b itn y ­ m i le k a rz a m i i u d a n a o p e ­ racja m o jeg o ojca, w d u żej m ie rz e w p ły n ę ły p ó ź n ie j n a w y b ó r m ojej sp e c ja ln o ­ ści n a m e d y c y n ie . To n a ­ p r a w d ę m ia ło w p ły w , że w y b ra łe m c h iru rg ię . N ie ­ stety, u m ie jsc o w ie n ie s z p i­

t a l a p r z y K a r m e lic k ie j p rz y c z y n iło się d o jeg o z a ­ g ła d y . W c z a sie o k u p a c ji n iem ieck iej z n a jd o w a ł się n a g ra n ic y g e tta i aryjskiej s t r o n y W a rs z a w y . P r z e z s z p ita l zd o ła ło p rzejść w ie ­ lu Ż y d ó w w czasie lik w i­

dacji g e tta i p o d ro z m a ity ­ m i p o z o ra m i, o p a tru n k a m i z w y k ły m i czy g ip s o w y m i ty m l u d z io m u r a to w a n o ży cie. W o d w e t z a to s z p i­

ta l u le g ł całk o w itej z a g ła ­ d z ie i z n is z c z e n iu 3 m aja 1943 ro k u .

P rz e n ie ś m y się z h is to ­ r ii i z a s ta n ó w m y się, ja k je st w e w sp ó łc z e sn e j W ar­

sz a w ie . U w a ż a m , że w ła ­ śn ie W a rszaw a ja k o w ie lk a a g lo m e ra c ja c ie rp i n a b a r ­ d z o p o w a ż n y n ie d o b ó r łó ­ ż e k s z p ita ln y c h . Tego r o ­ d z a ju in w e sty c ja ja k o d b u ­ d o w a s z p ita la e w a n g e lic ­ k ie g o b ę d z ie k o lo s a ln ą p o -

8

(11)

m ocą, sp e c ja ln ie d la p o łu ­ dn io w ej części m ia sta . W y­

b ó r m iejsca - C z e rn ia k ó w - je st ró w n ie ż m o im z d a ­ n ie m b a r d z o d o b r y . Ta część W a rs z a w y sta je się d z ie ln ic ą n a u k o w ą . Tam m ieści się I n s ty tu t Ż y w n o ­ ści i Ż y w ie n ia , ta m je st In ­ s t y t u t P s y c h o n e u r o lo g ii, tak że u s y tu o w a n ie s z p ita ­ la e w a n g e lic k ie g o je s t ze w s z e c h m i a r w s k a z a n e . N a to m ia s t n ie p o k o i m n ie to, że p la n b u d o w y z o sta ł s p o rz ą d z o n y p ię ć czy w ię ­ cej la t te m u . W m o im p r z e ­ k o n a n iu p la n y a rc h ite k to ­ n ic z n e b ę d ą w y m a g a ł y k o n su ltacji i p rz y s to s o w a ­ n ia d o w y m a g a ń XXI w ie ­ ku. W p r z y p a d k u sz p ita la ew a n g e lic k ieg o , p r z y sz e ­ ro k im z a in w e s to w a n iu k a ­ p ita łu z a g ra n ic zn e g o i u z y ­ sk a n iu o d p o w ie d n ic h śro d ­ k ó w i b o d ź c ó w m a te r ia l­

n y ch , w y d a je m i się, że in ­ w estycja m o ż e b yć z a k o ń ­ czo n a w p rz e c ią g u trzech , p ię c iu la t i s z p ita l d o p ro ­ w a d z o n y d o s ta n u u ż y w a l­

ności, z p e łn y m w y p o s a ż e ­ n iem . Ten o k res p o w in ie n być b a rd z o k ró tk i.

N ie m o ż n a je d n a k z a ­ p o m n i e ć , ż e o d b u d o w a s z p i t a l a m a , w p e w n y m sen sie, c h a ra k te r p o lity c z ­ n y i m o ż e z a le ż e ć o d d a l­

szy c h s to s u n k ó w p a ń s tw a p o lsk ie g o z N ie m c a m i. Ja je d n a k c h c ia łb y m te n s z p i­

ta l tr a k t o w a ć z g o d n ie z i d e ą je g o p o w s t a n i a , to je st, b y s łu ż y ł c a łe m u s p o ­ łe c z e ń s tw u . J e d n a k o w o w s z y s tk im , ta k ja k to b y ło o d p o c z ą tk ó w jeg o is tn ie ­ n ia . W y ró ż n ik ie m je d n a k te g o s z p ita la p o w in n a b yć

d o s k o n a ła p ra c a , c h rz e śc i­

jań sk ie, ew an g elick ie z a s a ­ d y s to s u n k u d o p a c je n ta , d o p ra c y . R a d a F u n d a c ji S z p ita la E w a n g e lic k ie g o p o w in n a m ieć p r z e d łu ż o ­ n ą k ad e n c ję i d z ia ła ć dalej p o w y b u d o w a n iu lecznicy.

C z ło n k o w ie R a d y z a jm ą się w te d y d a ls z y m i lo sa m i s z p ita la i b ę d ą d z ia ła ć w ta k i sp o só b , a b y sz p ita l był w z o r o w y p o d w z g lę d e m l e k a r s k i m , o r g a n i z a c y j ­ n y m i, co m o ż e n ajw a ż n ie j­

sze, p o d w z g lę d e m p ie lę ­ g n ia rsk im . B ow iem w XXI w ie k u n ie ty le p o z io m le ­ k a r s k i , co p i e l ę g n i a r s k i b ę d z ie d e c y d o w a ł o ja k o ­ ści u s łu g , jak ie s z p ita l b ę ­ d zie św iad czy ć. Z w ra c a się n a to b a r d z o u w a g ę , n p . s t u d i a p i e l ę g n i a r s k i e w A n g lii trw a ją c z te ry la ta .

S z p i t a l e w a n g e l i c k i , k tó ry ja p a m ię ta m , w y ró ż ­ n ia ł się d o s k o n a łą p r a c ą p ie lę g n ia r e k i s ió s tr , a le p r z e d e w s z y s t k i m m ia ł c h a r a k te r e k u m e n ic z n y i s p ra w y religijne p a c je n tó w b y ły o tw a rte d la w s z y s t­

k ich w z a le ż n o śc i o d w y ­ z n a n ia , k tó re p a c je n t r e ­ p r e z e n t o w a ł . J e d n y m z m o ich p ra g n ie ń je st d o c z e ­ k ać o tw a rc ia te g o sz p ita la , a c z k o lw ie k p ra c o w a ć ju ż ta m n ie b ę d ę , p o n ie w a ż d o s z e d łe m ju ż d o w ie k u e m e ry ta ln e g o . C ie s z ę się je d n a k n a to , że m o i m ło d ­ si k o le d z y b ę d ą p o d e jm o ­ w a ć ta m p ra c ę .

R o z m a w ia ła : Z o fia I . W o jc ie c h o w sk a

("S iM " k w ie c ie ń 1990)

CZY LUBI PAN CZYTAĆ

„SŁOWO i MYŚL” ?

Z p y tan iem ty m zw racam się do cenzora naszego m ie­

sięcznika Jerzego Pietrasika. N asz cenzor odpow iada: - Prze­

czytałem w szystkie n u m e ry "Słow a i M yśli" od pierw szej do ostatniej strony. I m u sz ę przyznać, że robię to nie tylko z obow iązku. K iedy p ierw szy raz p rzy n io sła m i p a n i to p i­

sm o, zd ziw iłem się trochę, że ew angelicy chcą w y d aw ać p ism o społeczno - ku ltu raln e. Po chw ili pom yślałem , że to dobrze, bo w wielkiej ilości p ism katolickich znajdzie się w reszcie i p ism o ew angelickie.

- Panie cenzorze w iem , że w bliskiej pana rodzim e jest w yznaw ca luteranizm u.

- M oja m atk a jest ew angeliczką i należy d o łódzkiej p a ­ rafii ew angelicko - augsburskiej. Jest ogrom nie p rzy w iąza­

n a d o Kościoła i jego tradycji. O becnie razi ją przejm ow anie niektórych zach o w ań jak n p . stroju liturgicznego od innych Kościołów. Przyzw yczaiła się do czarnej togi księży ew an ­ gelickich, a białe alby (katolickie kom że) b a rd zo ją rażą.

- Czy pana mama czyta "Słow o i Myśl"?

- C zyta k a ż d y n u m e r "o d deski d o deski". Przynoszę jej w asze p ism o , a m atk a jest b a rd zo z tego zad o w o lo n a i cie­

szy się z każd eg o n u m e ru . U w aża, że b rak o w ało takiego pism a.

- Z racji funkcji b y ł pan, w pew nym sen sie decyden­

tem "Słowa i M yśli". Od pana zależało c,o w tym piśm ie m oże się ukazać, a co n ależy skreślić. Czy m iał pan jakieś dyrektyw y w tym zakresie?

- M uszę p a n ią rozczarow ać. O tóż, w b rew obiegowej opi­

n ii nie m am y takich d y rek ty w o d 1981 roku. W po ro zu m ie­

n iu w szystkich ów czesnych sił politycznych zniesiono cen­

zorskie zalecenia. Pozostało dziesięć p u n k tó w arty k u łu 2., które ograniczały p u b lik o w an ie p ew n y ch treści. D otyczyły one n p . treści b u d zący ch nienaw iść rasow ą, w y znaniow ą, czy n aro d o w ą. Z mojej prak ty k i, m ów ię oczyw iście w yłącz­

nie o Łodzi, nie w iem jak to w yg ląd ało w innych m iastach, nie spotkałem p ró b y b u d zen ia w rogości i nienaw iści n aro ­ dow ej, rasow ej czy w y zn an io w ej.

PffZEGUD E W W U C K 1

WR MDEKSV 27274

^łowo / Myśl

PISMO SPOŁECZNO KULTURALNE

Cytaty

Powiązane dokumenty

cych w ykonań, przybliżyła to co dzieje się na świecie i pokazała nowych twórców.. Do zobaczenia w przyszłym

tają się: „Jeśli jesteś Boże, to kim jesteś?&#34; To nie jest takie łatwe, tego trzeba się nauczyć. A potrzeba wiele cierpliwości, aby nauczyć się rozmowy z Bogiem. I

łobną po śmierci ojca - „Nie zawsze wiem y dlaczego coś się dzieje, czasami jest to po prostu wola boska i należy ją przyjąć&#34; - ripostuje

Do takiej perspektywy możemy dążyć, ale też nigdy nie uda nam się sprowadzić wszystkich przejawów religii i religijności do jednego wspólnego mianownika.. Obiektywizm wyraża

n ia. To jest realne niebezpieczeństwo i dlatego ta rocznica m oże okazać się kłopotliwa.. Kościół na swych drogach musi, niejednokrotnie, przeciwstawiać się tem u

Znając bardzo dobrze postaci, o których mówi ta książka (opracowywałam dzienniki Bronisława Malinowskiego) obawiałam się tej lektury, ale doszłam do wniosku, że m ogłam

no w pomnik Gizewiusza. przekształciła się w świecką księgę. Również na dzisiejszym pomniku zabrakło - rzecz godna ubolewania - symbolu chrześcijańskiego. Były to

kiedy czujesz się opuszczony przez Boga i świat, życzę Ci dzwonka przy bramie..