• Nie Znaleziono Wyników

Kolumb. T. 1, nr 6 (1828)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kolumb. T. 1, nr 6 (1828)"

Copied!
52
0
0

Pełen tekst

(1)

i G p y

awarii m 25

P A M I Ę T N I K P O D R Ó Ż Y .

N- 6.

Z D R O G I E J P O Ł O W Y M A R C A 1828 R O K U .

XIX.

PODRÓŻ DO AMERYKI PÓŁNOCNEJ, albo opisanie krajów zroszonych rzekam i M ississipi, Ohio, M isso u ri, i innemi do nich w padające•

m i, z wiadomościami dokładnemi o kierunku l głębokości tych rzek, o m iastach, wsiach, wio­

skach, osadach tć j części ś w ia ta , z dołączę- niem. uwag JilozoJlcznych, politycznych, nauko­

wych i h a n d lo w y c h o r a z projektu lin ji gra­

nicznych i granie ogólnych, p rze z ś. p . jen era ­ ła Co 11 o t byłego gubernatora Cuadelupy. (*).

Dzieło to jest owocem kilkunastoletniego po­

bytu w Ameryce północnej, oraz dokładnego

(* ) Q T o m y w 8ce w ję z y k u fran cu sk im * * t t - w ie ra j^ c y m 3 6 m a p p , p lan ó w , w id o k ó w , i t. p.

30

(2)

zbadania topografji i biegu rzek tćj obszernej krainy. Uczony autor jego, już w czasie wojny o niepodległość należał do sztabu głównego po­

siłkowych wojsk francuzkich pod dowództwem marszałka Rochambcau. Lubo bardzo jeszcze młody w tćj epoce, uderzony był jednak ważnym wpływem jaki badania jeografieźne w tej części lądu amerykańskiego, miały mieć wkrótce na handel i politykę mocarstw europejskich. Mia­

nowany później gubernatorem wyspy Gwadelu­

py, jenerał Collot zarządzał tą osadą aż do za.

jęcia jej przez Anglików. Zniewolony uledz prze-;

możnym siłom, oddał wyspę po otrzymaniu za«

szczytnej dla siebie kapitulacji, a po spóźnionym powrocie do Francji , administracja jego tak po­

lityczna jak wojskowa najściślej roztrz^&niona, uzyskała pochwałę rządu w najpochlcbnićjszych wyrazach. Nierychły powrót jego do Francji potchodąił z tąd, iź Anglicy zamiast odesłania go natychmiast do ojczyzny, jak się w kapitulaeji zobowiązali, przewieźli go do Filadelfji, gdzie wylądowawszy, zatrzymany został na żądanie amerykańskiego negocjanta, z powodu iż w czasie administracji, swojej na Gwadelupie pptwierdził wyrpk, rady zaborczej, która skazała na konfiskat tę okręt tego negocjanta- Uwolniony został do­

piero :<za złożeniem' rękojmi* na -7000 f. szt.- i sło­

wa honoru, iż rtie , opuści kraju przed' ukończę*

niem processju, aby mógł na każde wezwanie sławić się przed sądem. »Jedcn tylko zostawał

(3)

mi środek, mówi jenerał Collot, do szukania pociechy w mojem położeniu, to jest przez li- Życie czasu wygnania tego vT sposób użyteczny

■dla F ran cji; 'a pobudka ta zniewoliła, mnie db uskutecznienia zamierzonej dawniej podróży po krajach zjednoczonych Ameryki północne}. Po­

łączyłem się w tem przedsięwzięciu z znakomi­

tym officjepem jenerał adjutaotem W arin, który, służył był pod mojem dowództwem. Dzieło któ­

re ogłaszam jest rezultatem wspólnych prac naszych, które przypłacił życiem nieszczęśliwy mój towarzysz.» (*)

Dzieło to jednak nie zostało ogłoszone za Życia autora. Było oao wprawdzie zupełnie wy­

drukowa rie, 1 wielki atlas- z 36 kart lub rycin złożony był już wysztyćho.wany; Anglicy, którzy mieli udzielony rękopism, przetłumaczyli go z po­

śpiechem na swej język, kiedy-w tem śmierć zabra­

ła jenerała Collot na dokończeniu pracy. Edycja cała sprzedana została przez sukcessorów, a przez zbieg okoliczności w tym. czasie dopięto na widok publiczny wyszła.

Znaczne bez wątpienia zmiany zajść musiały W Ameryce, od c=asu w którym autor swoją po­

dróż opisywał. Owa piękna Luizjana, o którćj a.

takim mówi Zapałem, której najpierwsi osadnicy

(* ) J e n e r a ł - A d j u t a n t W a r in z a b ity z o sta ł w p iro d z e sw o jej n a rz e c e A r k a n s a s , p rz e z dw óch Tndjan z n a ro d u C h ik a s s a w s , k tó rz y d łu g o b a rd z o c za to w a li na podróżnych*

(4)

— 284 —

z Francji pochodzili, gdzie dotąd mówią fran­

cuskim językiem, zostawała jeszcze w ręku Hiszpanów. Oddana Francji, ustąpioną nako- niec została krajom zjednoczonym, i stanowi dziś jak wiadomo osobny kraj wielkiej Amerykańskiej federacji. Inne jeszcze nie mniej ważne poza- chodziły zmiany. Lecz to wszystko co się do topografji i biegu rzek ściąga zostało w tym sa­

mym stanie. Mappy wi.elkiego rozmiaru i wy­

bornie wykonane, widoki, ubiory, i t. p., które zdobią dzieło, przydają jeszcze ceny gruntownym dostrzeżeniom podróżnego.

Zobaczmy w jaki sposób autor opisuje ciągłe przenoszenie się osadników, którzy, nowe kolo- nje w okolicach wielką rzeką Ohio przerżniętych zakładają. »Cała ta massa nowej ludności dzieli się na trzy klassy zostające na odmiennych linjach albo szczeblach, oznaczonych przez ich nawy- knienia, majątki i właściwy karakter. Najpierw- sza klassa nazwana Forcst Men (leśni ludzie) zajmuje pierwszą iinją od strony ludów indyj­

skich. Są to właściwie mówiąc nomadowie.

Kie uprawiają wcale ziemi, i innego nic inają zatrudnienia oprócz krążenia ~«>śród lasów i han­

dlu z dzikiemi narodami. Przepędzają częstokroć lata całe wśród pustyń i niemają stałego siedli­

ska. Chatka okryta korą drzewną i wsparta na dwóch tykach, wielki ogień rozłożony od strony wchodu, długie nakrycie w które obwijają się idąc do spoczynku, nogi obrócone do ognia i

(5)

— 285 —

głowa pod dachem; oto wszystko co ich zasła­

nia od przykrej pory foku; tym sposobem prze­

pędzają najdłuższe i naj przykrzejsze nocy; Skoro tylko postrzegą. że liczba zwierzyny się pomniej­

sza, że ludność wzrasta i wymaga założenia Court-house, przenoszą się o ćŁterdzieści lub pięćdziesiąt mil dalej, dla szukania, mówią oni, więcej środków wyżywienia i więcej wolności, i nie chcąc mieć do czynienia z sprawiedliwo­

ścią (*).

Po ludziach leśnych następują Jirstsetllers (pierwsi rudownicy), drugą stanowiący linję- Lubo ci wiele mają podobieństwa do pierwszych, są jednakże więcej stale osiadli, mniej się spu­

szczają na wyżywienie z polowania, hodują by­

dło, rudują kawałki ziemi, nie większe jednak zawsze nad potrzebę; a ponieważ innićj są tu- łającemi się , staranniej nieco urządzają miesz­

kania swoje. Szałasy ic h (**) są szersze w górze aniżeli u dołu, zewsząd mają szpary, i niekie­

dy otoczone bywają wielkiemi dwanaście stóp wy- sokiemi palisadami; zbudowane są z drzew nie­

obrobionych, między któremi pozostałe miejsca próżne zatykają gliną mięszaną z sieczką; dach

(* ) łjJe d n e j ty lk o ,rz e c z y o b aw iam sie n a ziem i) m ó w ij m i ra z je d e n z n i c h , to je s t teg o co lu d z ie sw o ją sprawie-*

d liw o ścią i sw em i p ra w a m i n a zy w a ją .

(* * ) Z o b acz d o łączo n y n a p o c z ą tk u w id o k c h a lk l ja k ą c i o sad n ic y z w y k le b u d u ją .

(6)

— 286 —

okryły bywa korą lub -wiórami drzewa^; komin składa się z kamieni w słup ułożonych u koń­

cowej ściany mieszkania; nad nim zostawia­

ją dziuro w dachu dla odchodu dyinU,' droga zaś dziura wyrobiona -dla przystępu śswłalła, a tern samem i za okno służąca, znajduje się w in­

nej ścianie. Zimową pora, ogromny ogień pali się w dzień i w nocy; latem utrzymują w izbie dym nieustanny dla zasłonicnia się od rodzaju komarów zwanych marangouin, któremi lasy są napełnione. Tegoż samego sposobu używają dla ochrony bydła : zbierają na pastwiskach lub przerzedzonych nieco miejscach Wiesie, gałęzie i suche liście, które zapaliwszy pokrywają zic- mia; bydło kładzie się obok takich ogtiiów dla uniknicnia nieznośnych owadów. Hodują także znaczną liczbę świń, nietylko na potrzeby śwoje, ale prócz tego jako jeden z najlepszych środ­

ków do prętkiego wytępienia wężów i kutych po­

dobnych gadów (*).

Zdarza się często, iż rudównicy ci żwraćaja na siebie zemstę lub chciwość dzłkich, którzy na nich niekiedy w ięh siedzibach uderzają.

W takim razie, Amerykanin broni sic mężnie;

i - (* ) Św in ie są n ie z m ie rn ie ła k o m e na w ęże ; ch w ytają, je zw y k le za ogon i p o ż erają zw olna aż do g ło w y , k tó r ą s ta ra n n ie u p u s z c z a ją n a z ie m ię ; p rz e z te n c za s w ą ż g ry ­ z ie n ie u sta n n ie św inię z p ra w e j > z lew ej stro n y » po całem ciele, a le jej b y n a jm n ie j n ie szkodzi*

(7)

źona^jego nie waha się wziąć strzelby do ręki, a stając przy której szparze, ciągle nią strzela;

dzieci nawet małe należą do walki. Dopóki dzi­

cy. nje opanują zdradą podobnego domu, lub nic zdołają podłożyć ognia (*), natarcie ich zawsze prawie jest bezskutecznćm, i Amerykanin by­

wa niezwalczony; ale w ówczas zostawać musi przez cały miesiąc nieraz zamkniony, z obawy podejścia, dopóki przez podarunki i układy nic ułagodzi gniewu dzikich i nie zawrze z niemi StljuŚŻH.

Ci pierwsi rtidownicy zwykle prżez lat pięć albo sześć- tylko zostają na mićjscu, po których ludtfóść'cała posuwając się zawsze naprzód, ustę- ptóje' miejsca tak zwanym great-settlers, którzy stanowią trzecią linję, i są prawdziwymi rolni­

kami; otrzymują od tych co miejsce ich zajmują pewne wynagrodzenie, nie jako wartość grun­

tów , które do nich nigdy prawie nie należą, lecz za małe rudunki które tam uskutecznili, a nadewszystko dla zachowania ich przyjaźni. %

Trzecia ta klassa great - settlers składa się z zamożnych rolników , rozmaitego stanu, którzy mając zbyt liczną, rodzinę posunęli się w głąb kraju, szukając tańszych gruntów, aby mając ich więcej mogli każdemu dziecku dać osobną osa-

(* ) D z ic y z a p a la ją j e , p rz y w ią z u ją c do s trz a ł sw oich k a w a łe k k o ry su ch e j i z a p a lo n e j, k tó ra , rz u c o n a ja k p io ru n n a d a c h s z a ła su , w zn ieca n a ty c h m ia s t p o ż ar.

(8)

dc.. Lecz w stosunku do niepodległości jaką im zapewniają, małe ich majątki, są oni rostropni i szukając bezpieczeństwa swego i swoich ro­

dzin, nie chcą być bardzo blisko dzikich; sta­

rają się raczej poddać majątki swoje pod opiekę prawa, i osiadają , jakeśmy widzieli, w trzeciej linji, to jest w.tych miejscach, gdzie dosyć już liczna jest ludność aby mogła być cywilnie uor«

ganizowatią.

Skoro great • settler obejmie w posiadanie no­

we grunta swoje, rozwala wkrótce błock-house swego poprzednika, i na jego miejscu porządny dom ciesielską robotą buduje;, karczuje zaraz wielkie przestrzenie, otacza je rowami, zapuszcza łą k i , sadzi ogrody, i żyje w bezpieczeństwie, obfitości i szczęściu.

Łatwo jest pojąć, źe dzieci podobnych ludzi, nawykłe wcześnie do polowania, do dalekiej po­

dróży, do, ścinania drzew, robienia dróg, i znot szenia wszelkiej przykrości powietrza, zdolne są same wkrótce zakładać gospodarstwa, i oddy­

chać tą miłością swobody, tą zaszczytną dumą właściwą człowiekowi który szczęście swoje i swojej rodziny winien jest tylko własnej pracy i sile rąk swoich. Równie łatwo jest pojąć, iż lu­

dzie tacy muszą być mężni, zdolni do najśmiel­

szych przedsięwzięć, iż żadna puszcza, Ea- rdua góra zatrzymać ich nie petrafi; a jeśli do

(9)

— 289 —

tych fizycznych przymiotów dodamy jeszcze u- czucie niezawisłości, którem są przcjęcr,' nikt się dziwić nie będzie,, jeśli pod wszelkim względem wojskowości, uważać ich będę ja ­ ko mieszkańców Ameryki najzdolniejszych do wojowania. Dla tego też między nimi tylko znateść można ślady tych surowych i prostych obyczajów ich przodków, i tę gościnność będą­

cą niegdyś ozdobą dawnych narodów.

Jenerał Collot zamieszcza szczegółowy obraz wszystkich ludów indyjskich, tak znanych od da­

wna jako i nowo odkrytych, które zamieszkują okolice zroszone rzekami Mississipi, Missouri,

■Ohio i brzegi wielkich jezior północnych. 0 - braz ten 'zawiera nazwiska wszystkich pokoleń, liczbę wojowników których dostarczyć moga', miejsce osiadłości każdego ludu, z oznaczeniem szerokości północnej miejsc, rzek i t. p.; przy­

daje nadto autor, iż wszystkie ludy dzikie, no­

wo poznane, które zachodnią część wyższego kraju nad Missourą zamieszkują, oprócz ludu Siouxów, więcej są łagodne, ludzkie i gościnne, jak wszystkie ludy kuli ziemskiej: uważają, iż żaden z ludów nad brzegami Missouri mieszka­

jących nie jest ludożerczym, kiedy tymczasem lu­

dy na wschód Mississipi osiadłe wszystkie są prawie niemi. Wielki mają szacunek dla wszyst­

kich białych, których z resztą pod tein ogólnćm 31

(10)

— 290 —

znają nazwiskiem, i nie umieją robić różnicy między narodami hiszpańskim, angielskim i in- nemi. Ważną byłoby rzeczą, aby ich Anglicy z Kanady nie zagarnęli... «W czasie pobytu me­

go między Illinoasaini, miałem sposobność za­

brać znajolność z młodym lekarzem nazwiskiem Rossę, bardzo zajmującym przez obszerne wia­

domości i przyjemność swoją. W rozmaitych po­

dróżach jakie odbywał, mówił on często do mnie, uderzał go najwięcej charakter Indjan tenże sam w każdem miejscu, co do cierpliwości, lenistwa, powolności i ich moralnej i fizycznej nieczuło- ści (*); nie mniemał iednak, iżby ta nieczułość ich charakteru była skutkiem wychowania, tak jak o tem starałem się nieraz go przekonać, lecz iź krew ich była nierównie gęstsza i wolniej krą­

żąca u nich aftiżeli u białych. Dla udowodnie­

nia tego co mówił, zachęcał mnie iżbym też sa­

me co on robił doświadczenia, porównywając bicie pulsu Indjanina i białego, uważając tylko aby oba jedenże mieli wzrost, jeden wiek i moc jedną, o ile to być mogło. Myśl ta zdawała mi

■'(*') W id z ie ć nic-kiedy m ożna In d ja n in a sied ząceg o pod d rz e w em , z atru d n io n e g o p rz e z c a ły d ziw i ta rc ie m d w óch K am ieni o sie b ie , i ro zp o c zy n a ją c eg o tę ro b o tę n a z a ju tr z , dopóki im. n ie n a d a ż ąd a n e g o poloru* P r a c a ta trw a n ie ­ k ie d y p rz e z m iesiąc c a ły . W iad o m o je s t powszechnie z ja ­ ob o jętnością In d ja u in znosi to co m y u o b y c za jo n e tu*

dy n a jo k ro p n ie jsze in i n a z w a lib y ś m y ■ m ę c z a rn ia m i. ł

(11)

— 291 —

się tak wyborną, iź postanowiłem niezwłoczni#

ją wykonać-

»Wiedziałem iź niedaleko St. Charles rozłoży­

ło się kilka obozów Indjan przybyłych świeżo od wyższych brzegów Missouri, celem nabycia yr St. Louis tcwarów do polowania- zimowego potrzebnych. Indjanie c i, wychodząc jeszcze prawie z rąk natury, zdawali mi się być lep­

si do tego doświadczenia, aniżeli Kaskaskii- sowie lub Kaokiasowie, mieszkańcy krainy liii- noasów, zepsuci już przez obyczaje i przykład białych. Im dalej bowiem zagłębiamy się w la­

sy i w pustynie, tem więcej dobrych i ludzkich znajdujemy Indjan; najoddaleńsi od białychnaj­

mniej są zarażeni wadąmi społeczności. Uda­

łem się więc w towarzystwie adjutanta Warin, tłumacza i dwóch służących, pomiędzy te ria- rody; i za pomocą kilku zwyczajnych podarun­

ków, zjednałem sobie jednego Mandana i jedne­

go naczelnika wielkich Ossagów, którzy podda­

li się doświadczeniu jakie z niemi miałem czy­

nić. Mandan miał pięć stóp i- 3 cale wysokości, i podobny był ze składu ciała i z tuszy do je­

dnego z moich służących, który był Ameryka­

ninem rodem z Pittsburg. Ossag miał 5 stóp 1 0 | cali, i mój zupełnie wzrost; mniej nieco był silny, lecz w tym wieku co ja, to jest w 45 ro­

ku życia. Trzy razy powtórzona próba w przer­

wach półgodzinnych Czasu, przy pomocy zegar­

ka sekundowego czyniona,, następujące przedstaw

(12)

295!

wiła rezultata, jakoto: na minutę u mego Ame­

rykanina 69 uderzeń pulsu; u Mandana 60: ró­

żnica 9. U Ossaga 62 uderzeń; u mnie 75: ró­

żnica 13.

»Porównywałem takie Warina z Ossagiem, ja­

ko podobnego ze mną wzrostu, lecz nieco zi­

mniejszego charakteru, i różnica była tylko o 10 .uderzeń , to jest u Warina była 72, u Indjani*

.na 62.

»W ciągu podróży mojej miałem sposobność powtarzania tego doświadczenia, mianowicie na przylądku G irardot, z dwoma Indjaninami z wyższej Kanady, z krajowcem z Chawanon, oraz między Arkanśami. Z rezultatów zape­

wnić mogę, iź najmniejsza różnica między In- djaninem i białym była o 9 uderzeń pulso- Wycb, a największa do 16 dochodziła (*).

»Okoliczność ta zasługuje bez wątpienia na u- , wagę ludzi uczonych; ta jednak o której mówić będę nie mniej jest walną. W liczbie rozmaitych ludów które zastałem pod St. Charles obozują­

ce, jeden nadewszystko zwrócił uwagę moją, . z powodu osobliwszej oznaki jakiej obie płci u- . żywały: męzczyzni inicli okręconego ogromnego , węża grzechotnika około szyi, kobiety zaś oko­

ło ramion, i bawiły się ' z tym płązem jakby

( ł ) ■ ,,I)ód;ie Ul wiuienetn żem się stftrał porównyw:i<5 z

. feini rozmaitymi Jndjaninaini , Francuzów, Amerykanów * H iszpanów i nie zn alazłem frardzo zn aczn ej ró ż n ic y .

(13)

— 293 —

gdzieindziej baw iono sic z naszyjnikiem albo bransoletkami. Tłumacz mój któremu udzieliłem podziwienia mego nad tą osobliwością, powia­

dał mi iż Indjanie ci byli z narodu w ęza, i mieszkali w pobliskości gór żółtych, na prawym b rze g u Missouri; że nosili nazwisko płazu który przyjęli za swego m anitou; jak również ci co przybierają lisa, wilka, jastrzębia, noszą tych zwierząt nazwiska. Po takiein objaśnieniu, chcia­

łem się jeszcze dowiedzieć jakim sposobem po­

trafią tak ułaskawić te zwierzęta, i zasłonić się . od ich zjadliwości. Mniemałem zrazu że im wy­

rywają dwa zęby przednie, w których jak wia­

domo przerabia się trućizna zarażająca ranę; prze­

konałem się jednak o błędności domysłu mego, kiedy mnie zawiadomiono o szczegółach tego o- Sobliwszego ułagodzenia wężów. Udziedzielił mi ich jedeli z naczelników, po wielu jednak tru­

dnościach i zachodach, po wiciu rozmowach o»

sobnych, a mianowicie po otrzymaniu odemnie licznych podarunków. Powiedział m i, iź kiedy chcieli oswoić którego z tych płazów, chw'yt'ali go kiedy jeszcze był bardzo młody, i przywią­

zywali do siebie przez w ęch, jak się to z wie­

lu innemi dzieje zwierzętami; lecz dla zniwe­

czenia jadowitosci jego ukąszenia, starali się trzy­

mać go w zamknięciu przez dwa lub trzy m ie­

siące, żywiąc go przez ten czas, już to mąką z maisu, juz sokiem z bardzo łagodnych roślin;

i żc podstawiając tym sposobem żywności inne

(14)

•W mićjscc tych" jakie natura wskazuje zwierzę*

ciu temu w lasach, jako to jadowite i odraża­

jące rośliny i zwićrzęta, zapobiegali tworzeniu się jadu, przeź co ukąszenie węża stawało się tak nieszkodliwe jak węgorza. Przekonałem się O pewności tego własnemi oczyma, ponieważ wi*

działem : i i zwierzęta te miały wszystkie zęby, i lubo rozjątrzone kąsały, rany jednakże żadnych szkodliwych nie pociągały za sobą skutków.

»Jak szacownem jest odkrycie środka, który może niszczyć własności szkodliwe! ileż ród ludz­

ki byłby winien Indjanom za udzielenie podo­

bnej tajemnicy! Lecz nie pochlebiajmy sobie; naj­

dzielniejsze lekarstwo, któreby miało moc uobo- jętnienia najźjadliwszćj trucizny, nie byłoby je­

szcze dosyć mocne przeciwko ludzkim namiętno­

ściom.))

Zresztą, zdaje się, iź ukąszenie] grzechotni- ków nieułaskawionych, może być nawet dosyć prędko uleczone przy spicsznein użyciu znanych dobrze środków. Jenerał Collot następujące w , tym względzie przytacza zdarzenie: »0 milę od rzeki jabłkow ej, widzieliśmy na równinie tak wiele zwierzyny, ii nic mogliśmy się oprzeć chę­

ci do polowania, co było powodem wypadku, któ­

ry z powodu osobliwości swojej na wzmiankę za­

sługuje. Od początku polowania, porozłączaliśmy się wszyscy} Warin był niedaleko odemnie po lewej, strzelec zaś mój po prawej stronie. Le»

(15)

— 205 —

dwie przez kwadrans chodziliśmy za zwierzyną, usłyszeliśmy Strzelca- przerażające wydającego t Jtrzyki. Pobiegliśmy do niego natychmiast chcąc się dowiedzieć o przyczynie tego, i ujrzeliśmy go siedzącego pod drzewem o dwa kroki od ogromne­

go węża którego zabił., uAch! zawołał postrzegł­

szy nas spieszących, Jam. lostl.... J amdead!...«

Z ginąłem !.... um arłem !.... ta przeklęta gadzina ukąsiła mnie w piętę!

mBiedny człowiek stracił zupełnie głowę; oczy obłąkane i wszystkie rysy twarzy jego wyrażały przestrach. Tymczasem, kiedyśmy wszelkich dla uspokojenia go używali środków, i napuszczali ranę wodą de Luce (*), którą zwykłem był za­

wsze nosić z sobą w flaszecce, wpatrując się we mnie z wyrazem obłąkania: » P anie, zaw ołał, czy Pan masz z sobą swój kalendarzyk.« (**) A fciedym odpowiedział że taji* »acli! Panie, przydał: pozwól mi go Pan, pozwól....« Skoro go wziął do rę k i, i znak zodjaku korzystnym mu się być zdawał, zawołał z uniesieniem trudnćm do wyrażenia; »J am elear enough!.... »co zna­

czy:/' jestem ocalony!.... Jakoż istotnie, uspoko-

(* ) E a u d e L u c e — cie cz u ż y w a n a d a w n iej do n a p u s z ­ c z a n ia ra n y p r z e z ja d o w ite z w ie rz ę z a d a n e j, o ra z w n ie k tó ­ ry c h s łab o śc ia ch .

(* * ) „ K u p iłe m b y ł w F ila d e lfji m a ły k a le n d a r z y k , w k tó ­ ry m z n a jd o w a ły się Z n a k i z o d j a k u , i k tó re g o c z y ta n ie m l u b i ł się często b a w ió .<c

(16)

ił się powoli umysł jego; poWstał, i najSpokfoJ- riićj poszedł za nami. Za przybyciem do statku jeden z kollcgów jego wyzśał mu ranę (*), a następnie zaginęliśmy mu ją napuściwszy wyżej wzmiankowaną wodą. Nazajutrz, oglądając u- liąszoną nogę, postrzegliśmy napuchnienie i pla­

mę fioletową: lecz chory nie czuł żadnego bolu, niogąc nawet chodzić i pracować; a w końcu osmego dnia lekkie tylko znać było ślady.

iiPrzytaczając zdarzenie to , spodziewam się, że czytelnicy nie będą mniemać iżbym chciał z tąd wyprowadzić. wniosek, źe człowiek ten znakowi zodjaku winien był uzdrowienie swoje.

N ie, nie pomyślałem o tć m , i wiem bardzo do­

brze że tylko wyzsaniu rany i przyłożeniu alkali nałoży, pomyślny przypisać skutek : lecz o tem jestem najmocniej przekonany, iż jeśli użyte środki uleczyły go fizycznie, znak zodjaku bez Wątpienia moralnie wpływał na umysł jego. O dwołuję się w tym względzie do biegłych w sztu­

ce : niechaj powiedzą, czyli zgodnie ze mną nie są tego zdania, iż człowiek w podobnym zda­

rzeniu zdjęty przestrachem i wzruszony w całyin organizmie swoim, uobojętnia najskuteczniejsze iiawet lekarstwa. Co do m nie, gdyby przypad-

— 296 —

(*) Operacja ta robi się bio rao w u s ta tro c h ę w o d y d e L u c e lub mleka, jeśli to się z n a j d u je , i w y rz u c ają c je z a k a id e lń p rz y tk n ię c ie m u s t d o ra n y .

(17)

kiera ten m a k zoiljaku złówroźbym mu się być zdawał, nic wątpię bynajmniej, ii raz wzruszo­

na wyobraźnia byłaby go niezawodnie o śmierć przyprawiła.

»Tak jest, obawa jest prawdziwą chorobą, którą ' winniśmy jedynie wychowaniu naszemu. Cze*

muz Indjanic nie ulegają jćj równie z nami ? bo z dzieciństwa uczą się śmiercią pogardzać j kiedy w nas jej obawę zaszczepiają. Wychowa*

ni jesteśmy zwykle pośród tych dziecinnych po*

wiastek, które wymyśla ciemnota, a które czę*

stokroć uświęca fałsz i przesada. I któż z na*

nie słyszał w dzieciństwie, lub nie czytał w zmyślonych opisach, źe ukąszenie wroża grze*

chotnika jest niculeczone ? (*) ze na wściekliznę niema żadnego środka? i t. p. Bajki te rozsze­

rzają się jednak, a raz w dziecinnej utkwione wyobraźni, nie łatwo zatrzeć feię dozwalają.

Z tąd ta rozpacz ogarniająca duszę naszą, kiedy nam się wydarzy który z tych przypadków, tak czarncmi odmalowanych kolorami,'z tąd rozpacz, która nas więcej jeszcze zabija,aniżeli trucizna naj*

- (* ) „ P rz y ro d z e n ie tak p rz e zo rn e b y ło tw o rz ą c tę g ad zi­

n ę , i i .w s z ę d z i e g d z ie się w q i z n a j d u je , p ew n y m b y ć m o­

ż n a z n alez ie n ia n a jd a le j w obw odzie d w u d z ie stu s Jjin i le­

k a rs tw o na u k ą sz e n ie . N ig d y m n ie w ty m w z g lęd z ie do­

św iad c z en ie n ie zaw io d ło ; i n iem a jednego m ie szk a ń c a li*

sów coby n ie z n a ł tych w szy stk ich le k a rs tw ."

32 '

(18)

ijadliwsza. Uleczmy się naprzód z obawy, a bę­

dziemy uleczeni i z innych chorób.»

(Dokończenie nastąpi.) i t : Cht J.

— 298 —

XX.

Wyprawa m orski Kapitanów K i n g i St o- k e s , uskuteczniona na rozkaz rządu An­

gielskiego, celem rozpoznania brzegów Ame­

r y k i południow ej i cieśniny Magiellańskiej.

( Dokończenie.)

Opis Indjan z Pampas, jaki nam podaje Don Felis Azara, z rzadkiemi i nieznacząceini wyjąt­

kam i, zastosować się daje zupełnie do Indjan południowej Patagonji, tak, iz nie można już powątpiewać o pochodzeniu tych ludów, które jednegoź są rodu i częste z sobą mają stosunki.

Kapitan Stokes nie znosił się z iadnęmi pra­

wie innemi Indjanami, oprócz Teuguienów albo mieszkańców Ziemi ognistej. Ród ten nędzniej­

szy jest jeszcze aniżeli Patagoni. Anglicy nie

■widzieli ani w męzczyznach ani w kobietach ża- dnćj oznaki siły i- czynności, a w ogólności wszyscy byli szpetni. Wzrost ich nie przecho­

dzi 5 | stopy; ciało mają chude, a członki nic-

(19)

2 9 9

zgrabne. Malują sobie po ciele dziwaczne po­

staci z ęzerwonemi głowami; włosy ich są czar­

n e , proste i twarde; rozczesują je za pomocą kości szczękowej psa morskiego, która im służy za grzebień, i napuszczają je tłustością foki, ryb morskich lub żółwi. Co do rzadkośc(i wło­

sów na brodzie i wąsach, wyrywają oni je sta­

rannie szczypezykami naturalncmi z skorupy mor­

skich muszli. / Oczy mają czarne, zwyczajnej wielkości, nos mocno wystający z rozszerzonymi nozdrzami, gębę szeroką, wargę wyższą grubą, zęby małe i regularne, ale wcale nie białe. Skó­

ra ich jest szaro-miedzianego koloru, postać głu-- po wato i cała fizognomja bez wyrazu.

Całą ich odzieżą są skóry foków lub wyder morskich, pozszywane do kupy, z wywróconem na wierzch futrem, i zarzucone na barki; pła­

szcze takowe przywiązują się w rogach od góry sznurkami, w stanie zaś pasem. Kobiety i dzie­

ci noszą naszyjniki złożone z maleńkich i ła ­ dnych muszelek ( a turbo), zgrabnie z sobą po­

łączonych sznureczkami z kiszek psa morskiego;

broń ich składa się z łuku, strzał i dzidy. Dłu­

gość łuku wynosi 3 i stóp, cięciwa zrobiona jest z plecionych nerwów lub z kiszek psa morskie­

go ; strzała ma 2 stopy długości, w końcu jest opatrzona piórkami, u ostrza zaś ma osadzony krzemień bardzo kończaty w kształcie serca.

Ostrza dzid wyrobione z kości wystruganych u- mocowane są na drzewcu 10 stóp długim. Bro-.

(20)

— 300

ni tej używają % wielką zręcznością; rzucającsil- nię do znacznej odległości, rzadko chybiają celu.

Mnićj zdają się być biegli ,w użyciu łuku i strzał.

W okolicach przez Tcuguienów zamieszkanych bardzo mało znajduje się zwierząt czworono­

żnych, a dzicy nic Umięli ułaskawić gęsi i kaczek rozmaitych gatunków których tam, wielka jest mnogość; nie używają ich nawet wcale na po­

karm. Nic myślą on,i również, o żadnej uprawie gruntów* Jedyne płody roślinne które pożywa­

j ą , są jagody niektórych krzewów, oraz pewien korzeń na hrzcgach marskich rosnący. Główny ich pokarm składa się z astrzyg i innych muszli, oraz z jaj które w gniazdach ptaków wodnych znajdują. Jeśli im się zdarzy przypad kiciu schwy­

tać fokę lub wydrę, mięsem jej jak przysmaczkiem się raczą, a mięso najtłuściejsze i najwięcej ole­

iste przenoszą nad inne-.

Jndjftnie ci mają wiele przywiązania, do dzie­

ci, i obchodzą się z niemi bardzo łagodnie. Zda­

ją się nawet przyznawać im prawo własności niektórych przedmiotów, a we wszystkich zamia­

nach jakie uskuteczniali z Anglikami, radzili sic zawsze życzeń lub przywidzenia swych dzieci.

Szałasy ich zbudowane są z dwóch lub trzech tuzinów grubych gałęzi brzozowych, z grubszego końca zaostrzonych i utkwionych w ziemi, do koła przestrzeni okrągłej łuh eliptycznćj formy, dziesięć

•tóp średnicy mającej. Gałęzie te nachylone są da siebie i związane- u góry, co mieszkaniom tym

(21)

nadaje postać stożkową. Komin znajduje się na środku, a rodzina leży lub w kuczki siedzi na gołej ziemi do koła ogień otaczając. Ruchomo­

ści ich składają się z dwóch lub trzech szero­

kich muszli za naczynia służących, z konewki wyrobionej z kory brzozowój, w której zacho­

wują wodę', oraz z kilku koszyków uplecionych z zielska, będących dziełem kobiet; koszyki te służą zarazem do przechowania ostrzyg i muszli na brzegach morskich zbieraiiych. Ogień roz­

niecają za pomocą tarcia dwóch kawałków drze­

wa, i pewnego rodzaju hubki z wewnętrznej war­

stwy kory brzozowej, skrobanej delikatnie cier­

niem pewnego krzewu. Przy braku narzędzi, rąbanie lub łupanie sztuki drzewa jeśt dla nich długą i przykrą pracą, dla tego leź używają na ogień kawałków drzewa, które m o r z e w obfitości na brzegi wryrzuca. Zostają zawsze ile1 m o ż n o ­

ści blisko ogniska,, i rzadko bardzo wychodzą z zadymionych szałasów, przyciśnieni potrzebą pukania żywności. Z tąd pochodzi, iź zamiast znaleść pomiędzy niemi ród zahartowany i zdolny do znoszenia przykrości różnych pór roku, jakby należało się spodziewać, z powodu ostrości kli­

matu i lekkiej odzieży jakiej używają, widzieć tylko można słabe i,nędzne stworzenia, drżące za kaźdćin wiatru powiewem.

Zdarza się często napotkać siedem lub osiem szałasów o kilka kroków tylko od siebie odle­

głych , leez pospolicie są one odosohnione i o

(22)

— 302 —

kilka inil od siebie odległe. Indjanie często bar­

dzo zmieniają siedziby swoje, i przenoszą szała­

sy z miejsca na miejsce, lub przepływają cic-' śninę w czółnach z kory brzozowej wyrobionych.

Uważano często pomiędzy dzikiemi, iż żadnej nie okazują wdzięczności za otrzymane poda­

runki. Chwytali oni wszystko co im dawano, lub ■wyrywali przedmioty z rąk, jak gdyby oba­

wiając się aby ich nie przytrzymano, i chowali je spiesznie, z obawy bez wątpienia odebrania.

Język ich jest twardy, a wymawianie gardłowe.

Najczęściej wychodziły Z ich ust wyrazy : szeroo i peti. Pierwszy oznacza okręt , łó d ź, czółno lub jakąkolwiek bądź żeglugę; peti zaś znaczy dziecię, i nietylko tak się wymawia jak po fran- cuzku, ale się nawet odmićnia się przez przypad­

ki. Zresztą, Indjanie ci niezmierną mają łatwość w naśladowaniu innych języków ; powtarzali oni całe myśli po angielsku z najdokładniejszem wy­

mawianiem i z dobitnością.

Na zachodnim brzegu cieśniny Magicllańskiej, znajdują się gęste zarośla z brzeziny, oraz in­

nych drzew i krzewów; złożone, które nic dozwa­

lają dalej nad ćwierć mili w głąb się zapuszczać.

Roślina zwana Vinteranus corteoc Magellani- cus znajduje się tam obficie. Krzew ten nic dochodzi znacznej wysokości, ale kora jego ma smak 1 własności najostrzejszego pieprzu. Znaj­

dują się również dzikie selery, zwierzyna, (gęsi i kaczki) a we, wszystkich przystaniach,

(23)

— 303 —

■wielka ryb obfitość. Po jednogodzinnym poło­

wie łódź okrętu Beagle z takićm mnóstwem ryb powróciła, iź cała osada okrętu tego, z 60 osób złożona, miała czćm żywić się przez dwa dni całe.

Na jednej z wysokich gór otaczających zatokę przylądka G a łla n t, Kapitan Stokcs odkrył pa­

piery, i kawałki potłuczonych butelek,/w któ­

rych te były zamknięte. Mocne mrozy musiały zapewne być przyczyną popękania butelek szkla­

nych, papiery wszelako, chociaż nadwerężone od wilgoci, były jednak czytelne. Dowiedziano się z nich, że jedne złożone zostały przez Kapi­

tana B o u g a i n v i l l c w 1767, drugie zaś przez

€ o r d o b a (*) w 1789; zawierały one niektóre szczegóły o celach ich oddzielnych podróży, spi­

sane po łacin ie, oraz nazwiska znakomitszych officjcrów którzy się na statkach znajdowali.

Pomiędzy kanałem Sgo Hjeronima i przyląd­

kiem Caliant, północne brzegi cieśniny wysta­

wiają najprzyjemniejsze dla oka krajowidy. Tło

( * ) C ord o b a d o w o d z ił n a cz e ln ie d w iem a w y p ra w a m i W ró żn y ch ' ep o k ach na z w ied z e n ie c ie śn in y \y y s y ła n e m i; lecz n ie m ó g ł w ż a d n e j o p ły n ą e p rz y lą d k a ’' G all a n t i p o su n ąć s ię k u z ach o d o w i. P o tlłn g d o strz eż e ń K a p ita n a S to k e sj n a jb a rd z ie j w y sta ją c y w sch o d n i cy p el p rz y lą d k a G a łla n t, le ż y po d 52° 1 \ " s z e r. p o łu d . i 1 ° 0 5 " 5 ' ' d łu g . wsch.*

o d P r z y lą d k a P a n n y M arji z n ajd u jąc e g o się p r z y p ó łn o cn o - w sc h o d n im otw orze cieśn in y .

(24)

304

obrazu stanowią urwiste góry i sżeayly śniegiem ubielonej ale w bliższym widoku dają się po*

strzegąc zieleniące się wzgórza i doliny, lasy, łąki naturalne, które skrapia spadająca z gór

W pięknych kaskadach woda, i które liczne stru­

myki wężykiem przerzynają. Okolica ta zdaje się być z tego powodu ulubionem siedliskiem niezli­

czonej liczby wodnego ptastwa. Lecz opisanie to służy tylko brzegom północnym ; południowe zaś, równie jak wyspy między niemi leżące, są skaliste i żadną nie okryte zielonością. Nader charakterystyczne jest opisanie ich przez Johna N a r b o r o u g h w kilku słowach uczynione : a cursed rocky la n d this ! (* ).

Okręt Beagle doświadczył w czasie żeglugi swojej niepogod i gwałtownych nawałnic; deszcz la ł się strumieniami. Wpływając na Ocean Spp- kojny, Kapitan Stokes widział wielka liczbę czar­

nych wielorybów; cały ten labirynt wysp, skał i szkopułów leżący przy brzegach cieśniny Ma- giełlańskiej i przy zachodnim jej otworze, okryty był fokami i ptakami morskiemi, które w naj­

lepszej z sobą zostawały zgodzie.

Z tego wszystkiego zdaje się, źe gwałtowne wiatry zachodnie , ciągle prawie panujące w za­

chodniej części cieśniny, trudność żeglowania pomiędzy gęstą mgłą, która tam często się zda­

rza, oraz niezdrowe powietrze z mocnych i czę­

(* ) P rz e k lę ta s k a ł k ra in a .

(25)

stych deszczów pochodzące, odwracać będą więk­

szą część żeglarzy od zamiaru przebycia cieśniny Wagi ■•Hańskiej, i źe ci koło przylądka Horn pły­

nąć będą woleli.

— 305 —

Xxi,

P o d r ó ż z p a r i ź a d o w i e d n i a , przez Frankfurt nad Menem, Lipsk, BerN/t, Toruti i W rocław , n z W iedniu do P a ryża , przez Gratz, Lubjanę, (Leybaeh) , Tryjest, W enecją

M e d jo la n , Genewę i Łjon-.

Pod tym tytułem Aziennik Paryzki Nouvelles annales des V o j a ges za Listopad i Grudzień r. z.

umieścił bezimienny artykuł, W którym autor o- pisuje przejaźdzke w ciągu dwóch miesięcy roku zeszłego (od 9 Kwietnia do 9 Czerwca) odbytą.

W całym opisie tym nie objawia on nigdzie celu podróży swojej , która , jak sję zdaje, poświęco­

na była jedynie rozrywce i powierzchownemu poznaniu niektórych części północnych Niemiec, Pólski, Austrji i południowćj Europy. Podróżu­

jąc Wraz z małżonką swoją, nie miał zapewne tyle sposobności przyglądania się obyczajom i Zwyczajom ludów, oraz instytucjom miejscowym, ile by jćj mieć był powinien, choćby nawet dlat

33

(26)

— 306 —

samej rozrywki i ciekawości podróżował, choćby tylko dla przyjaciół podróż swoją opisywał.

W pierwszych mianowicie dniach, tak spiesznie przebywał kraje i m iasta, tak ulotnie i krótko opisuje wszystko co widział po drodze, iż zdaje się, że chciał sposobem kurjera zamierzoną od­

być podróż. Jedynym przedmiotem na wzmiankę jego zasługującym, zdają się być oberże i domy za­

jezdne, które starannie przytacza z nazwisk i które pod względem gastronomicznym, już żartobliwym już poważniejszym opisuje tonem. Zdaniem na- szein, mógłby był mniej o potrawach a więcej o ludziach napisać, mógłby mniej na oberże a wię­

cej na gmachy publiczne i instytucje zwracać uwa­

gę. Nadto, kiedy dozwolił umieszczenia dziennika podróży swojej w piśmie pbblicznem, mógł był powypuszczać mnóstwo takich okoliczności, któ­

re jego tylko samego interesować mogą, jak na przykład : skrupulatne oznaczanie godziny i nie- 'Icdwie minuty przybycia do każdego miasta lub wyjechania z niego, udania się do spoczynku lub przebudzenia się z rana, godziny śniadania, obia­

du, wieczerzy, oraz innych tym podobnych szcze­

gółów Zupełnie obojętnych dla czytelników. Gdy­

by był więcej cokolwiek poświęcił czasu na po­

strzeżenia, gdyby częściej chciałbył wysiąść z po­

wozu i zboczyć z drogi bitej, która nie j.cst prze­

cież zkoncentrowanym obrazem całego kraju, 'byłby w opisach swoich dokładniejszym i wier­

niejszym , i nie byłby zasłużył na zarzut prze­

(27)

sadzonej narodowej miłości własnej,- która skło­

niła go' nawet do powiedzenia w jednem miejscu:

»Je suis F ranpais, mon p a y s w a n t to u t» (*) Brak bezstronności wydaje si.ę szczególniej tain.

gdzie cokolwiek mówi o krajach polskich i o Po­

lakach, do tego stopnia, iż nawet jakby z nie­

nawiści ku temu narodowi, niedorzeczne, fał­

szywe, uwłaczające mu 'wiadomości i zdania ziomkom swoim udziela.

W dalszym dopiero opisie podróży, to jest za­

stanawiając sio nad krajami włoskiemi, grunto­

wniej zdaje się autor rzeczy uważać. Tam on trafił niejako na właściwszy sposób opisywania, tam z większą zdaje się sądzić bezstronnością.

Dla tego z tej części podróży obszerniejsze przed­

stawimy czytelnikom wyjątki. Mógłby nam kto zarzucić, słusznym przejęty gniewem,-że niepo­

trzebnie może przywodzimy opisy przez tego zrobione co tak oburzającym sposobem zpotwa*

rzyć chciał nasz naród, co mu się nienawistnym być okazał, a tćm samem zupełnej nie może mieć w iary; lecz właśnie bezstronność każe, aby na,' ganiając nagany godne rzeczy, nie zakrywać tego co dobrem być irtoże. Co do pierwszej zaś połowy podróży, zatrzymawszy się nicco^ nad miejscami w których autor opisuje widzenie się z Goctcm, oraz miasta Potsdam i Berlin, równie spiesznie

(* ) J e s te m F ra n c u z e m v k r a j uiój p rz e d , w sz y ^ k ić iu , k ła d ę .

(28)

308 —.

jak onj>rzebregniemy kraje niemieckie i zamieści-.' my większą część opisu jego trzydniowej podró- 2y w Polsce. Niechaj- czytelnik niema nam za z łe , jeśli powtórzeniem rzeęzy niemiłych przy­

kre mu może sprawimy uczucie; uczynimy to dla przekonania go, jak dalece bezimienny au­

tor lekko i powierzchownie o nas sądził, dla po­

budzenia wprawniejszego pióra do, zbicia w któ- rćin z pism francuzkich tych fałszów, jakie au-.

tor między ziomkami sweini o nas rozsiał, a któ­

rym bez tego środka sprawiedliwej obrony, mo­

gliby rzeczy nieświadomi uwierzyć.

Przebiegając podróżny, jakeśmy juz wylej po­

wiedzieli , z zbytnią mole szybkością kraje nie­

mieckie, i wymieniając oberże i potrawy, nie przcpomniał przecież o miejscu pobytu autora W ertera, celu uwielbień wszystkich Niemców;

odwiedził w Wcjmarze G o e t e g o , i oddał hołd uszanowania Nestorowi pisarzy niemieckich. »Go- dny podziwtenia H u m m e 1 (mówi autor), które­

go słyszeć' tak byliśmy ciekawi, i do którego, mieliśmy również udzielony sobie list poleca­

jący, wyjechał był zachwycać austrjaków, r wkrótce spodziewamy się z nim widzieć w Wie­

dniu. Nieobecność jego tćm przykrzejszą dla nas b y ła, iż spodziewaliśmy się ie nain ułatwi

■widzenie się z Goetem, o którym mówią żc jest niebardzo przystępny i nie dowierzający. Jednak­

że , odpowiedział' on słulącemu któregom posłał 3 zapytaniem czy zezwala iżbyśmy go odwiedzili,

(29)

— 309 —

Je czekać nas będzie 6 piątej godzinie. Te trzy godziny niezmiernie mi się długicmi być zdawa- ły. Weimar jest ładne miasto, mniej jednakże, inojem zdaniem, aniżeli Gotha na to nazwanie^

zasługujące; lec? czy to z powodu święta wiel­

kanocnego, które może zatrzymało w mięszka-, niach duchownych wćjmarskich, czy też z po».

>fcodu szczupłej ludności m iasta, zdawało ono, nam się być nudnern i martwćin, tem bardziej źę czas ponury pomnażał jeszcze to niemiłe wrażenie,- Park nawet wielkiego xięcia, który mieszkańcy dumnie z Windsorskim porównywa­

j ą , i którego rysunek pełen jest smakH i ma pewien szlachetności charakter, nie mógł rozpro­

szyć naszych ponurych myśli. Powiadano nam, 0 parku tym pader ciekawe rzeczy;- lecz, po­

nieważ nasz Ftihrer (przewodnik) był nicmicc 1 mówił bardzo szybko , ledwie część jakaś ro­

zmowy jego mogliśmy zrozumieć, a ponieważ słaba znajomość języka niemieckiego na domy-, sły mnie tylko doprowadzać mogła, nie chcę przeto potomności (!) w błąd wprowadzać, i wolę zamilczeć o tem co zdawało mi się tylko żeśmy zrozumieć potrafili. Sumiennie jednak wyrzec m ożna, iż mieszkanie Goethego jest godne tak znakomitego mę$a. Dom jego leży za parkipm w. xięcia. -Ładna wystawą ze schodami pro­

wadzi do obszernej sieni, z któ.rej szerokie scho-t dy rozdzielające się po kilku stopniach, i wio-, dącc do mieszkania córki Goethego i jej męża,

(30)

310 —

ootykają również i drzwi pokojów uczonego.

Tiadodrżwiami widać w piękną mozaikę ułożony

■wyraz Salvey do przyjaciół i odwiedzających doin ten zastosowany; przebywa się następnie gabinet ozdobiony znapzną liczbą popiersiów i antyków ; a nakoniee przeszedłszy < dosyć długą galerję, wchodzimy do bibljotcki, która dotyka sypial­

nego pokoju Goetcgo. Bibljoteka ta zdaje się być jego gabinetem do pracy ; tam on przyjął nas z grzecznością niemiecką, to jest, mało okazu­

jącą się z powierzchowności, lecz mającą cha­

rakter pewnej życzliwości i dobroci. »Rozmowa jaką autor miał z tym sławnym uczonym ścią­

gała się najwięcej do literatury francuzkiej, któ­

rej ten ostatni jest znawcą i wielbicielem.» Lu­

bo Goethe ma już lat siedemdziesiąt i trzy , nie zdaje się jednakże mieć więcej nad sześćdziesiąt, i ma nadzieję zawsze, źe jeszcze będzie inogł kiedy Wybrać się do F rancji, dla zwiedzenia kraju tego. » Goethe mówi po francuzku z nie­

jaką trudnością, lecz poprawnie; niekiedy tylko trudność ta postrzegać się daje w przerwach ja ­ kie między wyrazami zachowuje; ten sposób mówienia nie jest wszelako bez pewnego wdzię­

ku , i nawet nadaje może więcej ważności rze­

czom o których jest mowa. Wzrost jego jest średni, więcej nawet wysoki niż m ąły, twarz szlachetna i'często wiele mająca wyrazu, wej­

rzenie poważne; nos ina wystający; zupełnie pozbawiony jest zębów, ale skład ciała jego

(31)

— S il —

zdaje się być jeszcze zdrowym i silnym.)) Tcafr Wejmarski zasługuje na dosyć zaszczytna auto­

ra wzmiankę, przy czem lę robi uwage, ii or­

kiestra więcej jest obsadzona .dętemi niżeli rżniętemi instrumentami.— Z Wejmaru wyjecha­

li podróżni na Eckartsberga do Lipska, pierw­

szego miasta w Niemczech, w którem autor o pasz­

port był zapytany. »Nie znam kraju , mówi ouT

’ gdzieby mniej doznawać można z tego powodu na­

przykrzenia , jak w Niemczech. Na -wjezdfcic do iiiiast1 lub w granice krajów nadreńskich, zapy­

tują tylko podróżnego o jego godność, a usły­

szawszy wyrazy osoba pryw atna, puszczają bez dalszego badania.» MiSsto Lipsk otoczone jest do koła ogrodami, a domy mają wystające na u- licę szerokie ganki z szybami. Teatr Lipski łą­

czy w sobie okazałość z najzupełniejszą wygodą publiczności, lubo zewnętrzna jego postać nic zapowiada wewnętrznej ozdoby. Wystawienie sztuki (jednej z oper mniej znanych) dosyć się podobało autorowi, ale oddając pochwałę winną w achinerji, nagania malowania dekoracji i brak przyzwoitej miedzy ozdobami teatralnemi liar- monji. Śpiewacy i orkiestra równie jak w W cj- marze, pod dobrą zostające dyrekcją, na zaszczy­

tną zasługują wzmiankę.

Minąwszy twierdzę Pleissemburgi Wittcmberg, przybywają podróżni do Potsdamu, tego W ersar lu pruskiego. »Podobicństwo, mówi autor, mię­

dzy temi dwiema rezydencjami, tak wielkie jest

(32)

— 312 —

jak sobie Wystawić można; taż sama okazałość gmachów, toż mnóstwo wojskowych wszelkiej broni, taż smutna postać szerokich ulic., a na*

tlewszystko taż sama drożyzna w zajezdnych'do­

mach.» »Zamck królewski Sćtns-Souci, w któ­

rym wszystko pozostało w takim zupełnie stanie w, jakim go Frederyk Wielki oduinarl', godnym jest ciekawości podróżnego. Stoją jeszcze nie­

daleko od pałacu owe sławne dWa wiatraki, których właściciel tak energicznie niegdyś odrzu­

cił ofiary Frederyka. Wiatraki te , należące o*

becnie do dzieci poczciwego młynarza, zaszczy­

cane, bywają częstą obecnością Siążąt rodziny królewskiej. Łról nawet zezwolił na wycięcie kilku drzew, któryeh wysokość przeszkadzała .WolnemU przystępowi wiatru. Jest to delikatna i wiclkomyślna zarazem zemsta. — Wchodzącego do ogrodów uderza naprzód dziwaczność Frede­

ryka, który chciał mieć przed oczyma obok okien pałacowych groby swoich psów i koni.

Fantazja ta daje % razu niekorzystne wyobraże­

nie o tym wielkiiń człowieku, lecz zaciera je Wkrótce w sposób nader przyjemny widok we­

wnętrzny pałacu. Jest to prawdziwie miejsce spo­

czynku wielkiego monarchy. Pokoje, z religijną zachowane starannością, łąćzą szlachetność z wy- tworneini ozdobami, fiibljoteka złożona jedynie 7/ dzieł francuskich, lub tłumaczonych na ten język, przedstawia wybór autorów okazujący gust najpewniójszy i najdoskonalszy. Wszystko w pa-

(33)

łacu do tej -wznosi się wysokości;- wśr.ędzie bo­

gactwa łączą się z prostotą. Wspaniałe biurka w gabinetach od pracy, zupełnie atramentem poplamione, okazują mało skłonny do spoczywa­

nia umysł pierwszego ich właściciela, a mało*

Wania, twory najbieglćjszych mistrzów, człowle*

ka który posiadał prawdziwe uczucie piękności w sztukach. Mozaiki drewniane, zdobiące po­

dłogi, wyższe są nad wszelką pochw ałę; a pó- kój sypialny zajmowany przez W oltera, który jako filozof, mieszkanie swoje za zbyt wytworne niekiedy uważać by był powinien, ozdobiony jest również drewniancini rzeźbami , wzbudzają- cemi sprawiedliwe cudzoziemców uwielbienie.

Rzeźby te , jakkolwiek nie podług ścisłych pra­

w ideł smaku wykonane, niemniej dla tego ar­

cydziełami nazywać się mogą. Ptaki -i małpy, w rozmaitych postaciach, najnaturalniejszych'i najcharakterystyczniejszych razem, wprowadza­

ją przez chwilę w wątpliwość o rzeczywistości swojej, a niepewność niknie dopiero wtenczas, kiedy przekonywamy się o tćj nieszczęsnćj bez­

władności , która uderza wszelkie naśladowania ludzkie, kiedy Bóg dla dzieł swoich jedynie za­

chował ruch i życic. Nowy pałac który następ pnie oglądać, można, jest bez wątpienia większy i okazalszy jak Sans - Souci; lecz żadnych nie posiada wspomnień} przechodzi się z pokoju de pokoju, z galerji do galerji; wszystko jest pif*

kne, zadziwiając^ wspaniałością, mianowicie 34

— 313 —

(34)

v-.f 311

niezmierna sala gWardji, która cały dół gma­

chu zajnruje; lecz nic tu nie przemawia do ro­

zumu i do pamięci, wszystko tylko dla oczu istnieje. Wychodząc z tego pałacu , spotkaliśmy króla, który wjeżdżał do niego bez straży, bez orszaku, w bardzo skromnym pojczdzie.» . . . .

»Trakty główne w Prusach, które z natury ziemi zawsze piaszczystej, niegodziwe by być po­

winny, są przeciwnie wyborne i z wyszukanetn staraniem utrzymywane. Stacje, w których każdej chwili znalcść można grzecznego poczt- mistrza, a nadewszystko wyborne konie , oraz uczciwych i usłużnych poczty Ijonów, utrzymy­

wane są z bezprzykładną regularnością. Na każdej stacji w czasie przeprzęgania koni, dla zapobieżenia zdzierstwom, przynoszą podróżne­

mu szczegółowy i przez pocztmistrza podpisany ,rachunek hależytości przypadającej za pocztę, za przejazd mostami lub groblami, na utrzymanie Chaussće ; a summa ogólna nic dochodzi nigdy tak wysoko jSk we F rancji, gdzie poczty i drogi .dalekie są od tego stanu doskonałości. Odległo­

ści każdej poczty (bardzo długie zwyczajnie, bo do 4 a niekiedy do 12 lieues dochodzące) wy­

mierzone są z ścisłą dokładnością, a podróżny nic jest obowiązany, tak jak we Francji, opła­

cać dwie stacje w ciągu trzech lieues, stosownie (lo przywidzenia Kommissji, lub najmować trze­

ciego konia, ną, drodze gładkićj i żadnych nie

mającej przeszkód.» . j

(35)

— 315 —.

©puściwszy Potsdain „ autor szybko przebył przestrzeń ośmiu lieucs drogi do Berlina; bli­

skość jego zapowiadają podróżnemu rzędy przy­

jemnych domów wiejskich, których obszerne o- grody zawiprają najrzadsze rośliny. Upodobanie to w kwiatach i krzewach jest właściwem naro­

dowi niemieckiemu. W najbiedniejszych' wio­

skach okna wszystkie zasłonione były zupełnie na początku kwiotnia rzędami roślin, które dźwigały najpiękniejsze zupełnie rozwinięte kwia­

ty. — Obraz Berlina nader pochlebnie przedsta­

wia autor, n Nie mamy, mówi on, nic takiego w Paryżu, ceby nam mogło dać wyobrażenie tej wspaniałości, tego mnóstwa pałaców, bram ,' kościołów i gmachów znaczniejszych, tćj syme­

trycznej szerokości ulic i placów Berlina. Zdaje' się, że widzimy te dekoracje teatralne, na któ-' rych malarz zgromadził w jednym punkcie wszel­

kie cuda jakie gienjusz budowniczych rozsiał po wszystkich ziemi miastach; zdumione oko po­

strzega tylko przysionki, frontony, kolumnady, których może do zbytku nie szczędzono. Ze środka wspaniałej alei pod. lip a m i, którą po­

równać by można z bulwarami paryzkiemi, z tą różnicą iż przechodzący zajmują jćj środek, a pojazdy jadą stronami, postrzegamy za jednym rzutem oka pałac królewski, nowy pałac, gmach opery , uniwersytet, piękny bronzewy posąg su­

rowego Bliichera; na drugim planie, kościół ka-‘

t o l i c k i i kopułą i- pięknemi portykami, nową

(36)

— 316 —

salę koncertową , której świetność nad wszelkie, wyższa jest pochwały, bramę Brandeburgską, na którćj wznoszą się znowu owe cztery konie,, któreśmy tak niesłusznie zabrali ; nakoniec prze­

chadzkę Zwierzyńcem (Thiergarten) zwaną, któ­

ra jest jednym z najpiękniejszych parków w Eu­

ropie, Taki jest obraz Berlina zachwycający cudzoziemca na wejściu do miasta.» Opisuje dalej autor pomniejsze szczegóły pobytu swego W tem mieście, a wspominając o odwiedzeniu ambassadora francuzkicgo dla ułatwienia sobie przejazdu do Polski, nazywa kraj nasz Wielkićm.

X ięzlw em drszawskiein (!) Na, szczególniejszą, uwagę autora zasłużyła sala koncertowa, którą pod każdym względem sztuki jest bardzo gusto­

wna i wspaniała. » Przedsionek z kolumnami, mówi.autor, sień, sale ustępowe, obszerne ga- lerje zawierające popiersia i portrety głównićj-:

szych autorów, kompozytorów, aktorów i innych artystów którzy zaszczyt Niemieckiej ziemi przy­

nieśli, sala sama nakoniec, mająca kształt po-:

dłużnego prostokąta, którćj część niższą zajmuje orkiestra i teatr, reszta zaś pozostaje dla publi-:

czności, ozdobione są z skromnością, która nie wyłącza ani okazałości, ani bogactwa; trybuny, do których wstępuje się po schodach, bog^temi okrytych kobiercami, dają sposobność damom do błyszczenia świetnością ubiorów. W trybu­

nach tych urządzona, jest również loża królewska gustownie i z przepychem ozdobiona. Polimnja

(37)

— 317 —

zdaje się w Berlinie doznawać czci znamienitej, ponieważ nowy gmach opery, jest również je­

dnym z najwspanialszych pomników sztuki. Na frontonie widać napis : Apollinowi i Muzom, Frederyk W ilhelm I I I Król Pruski. Na prze­

ciw pałacu tego wznosi się znowu inny, to jest Uniwersytetu, który również ma napis w języku łacińskim : Uniwersytetowi nauk Frederyk W il­

helm I I I } a dla okazania ile dzisiejszy monar­

cha stara się o nadanie blasku naukom i umie­

jętnościom , na tymże samym placu dokończają właśnie niem niej' wspaniałego gmachu, prze­

znaczonego na umieszczenie rozmaitych muzeów

■ i zbiorów nauk przyrodzonych. »

Opuściwszy B erlin, przejeżdzał autor przez mocną twierdzę Kiistrin, dawne i sinutne}[miasto Landsbcrg, miasteczko Schneidemuhl, w pobli- skości którego m iał nieprzyjemne zdarzenie:

napotkał tam liczną bandę rabusiów zbroj­

nych, którzy zdawali się chcieć mu na drodze zastąpić. Rzecz - ta jednak skońezyła się tylko na strachu, gdyż ci mniemani rabusie byli to ludzie około drogi pracujący. Do takiej trwożli- wości nie powinienby się był przyznawać, albo przynajmniej krótko o zdarzeniu tem nadmienić, bez przywodzenia wszelkich stopniowań w oba­

wie jakiej doznał, co na w tćin śmieszniejszej przy rozwiązaniu stawia go postaci.

Przypatrzmy się teraz autorowi przejeżdżają­

cemu kraj Polski, i usłyszmy jakie o nas jest je*

go zdanie.

(38)

318 —

Jakkolwiek cudzoziemcy wiele jeszcze zarzu­

cać nam mogą, źe już nie powiemy pod wzglę­

dem oświaty narodowej, lecz co do sposobu ży­

cia, zwyczajów domowych, nigdy przecież ża­

den z nich od czasu Pradta {*) tak złośliwie jak nasz podróżujący nic mówił o Polakach, którzy równie na chlubne wspomnienie pobytu swego za granicą, jak i zaszczytną wzmiankę obcych co kraj nasz zwiedzali zasłużyć sobie potrafili.

Gruba tylko niewiadoiriość powtarzać dzisiaj ino*

źe takie niedorzeczności jakie lekko i powierz­

chownie wyrzekł o Polsce R e g n a rd (* * ). Ludzie rozsądni, dokładniej przedmiotom przypatrujący się , bez podilebstwa o nas powiedzą : źe lubo

(*) P r a d t w H isto rji a in b a ś s a d r swojej do P o lsk i w ro ­ k u 1 8 1 2 , w p odobnein św ietle w y s t a n ia P o la k ó w s m oże b y ć że a u to r po d ró ży , J>ez p rz e ś w ia d c z e n ia 's ię .o r z e c z y ,.

p o w tó rzy ł niedorzeczności p ierw szeg o , n a jeg o z asa d za ją c nie d z ie le .

(**) R eg n a rd w p o dróży swojej do P o ls k i r . 1683 o d b y ­ tej m ó w i, iż w id z ia ł w ty m k ra ju s z c z e g ó ln ie jsz y taniec*

k tó ry ty lk * na ch o dzeniu z a l e ż y , i źe w n im n a p rz ó d s z li lo k a je , a za niem i p an o w ie; że szlachcic m ógł zab ić ch ło ­ p a , i ty lk o b y ł k a ra n y z ap łacen iem na koszta pog rzeb o w e k w o ty w yrów nyw ajgcej' 7 frankom ; źe na b ie siad y u p an ó w y polskich trz e b a przynosić w kieszen i nóź i w id elec', gdy&.

inaczej trz e b a b y je ść palcam i i t. p. N ieznajom ość ję z y k a , i i niezastan o w ien ie się b y ły p o w o d e m , i i te n ż e w w ielu m iejscach opisu swej p o d ró ż y liczn e in n e p rz y to c z y ł n ie ­ dorzeczności , k tó re a i n ad to dow odzą p ły tk ie g o s a d u o

rzeczach. *

(39)

— 319 —

może nie osiągnęliśmy jeszcze równego * Niem­

cami, Francuzami i Anglikami stopnia umysło­

wego ukształcenia, spiesznym jednak dążymy do niego krokiem ; usiłujemy i nie bezskutecznie do tych się zbliżyć, co byli mistrzami nasze- -mi. Jak gdyby wywierając gniew i zemstę, po- gardliwo szyderskim tonem wyśmiewa autor kraj nasz cały bez żadnego wyjątku ; z jednej nte- zgrabnćj twarzy sądzi o fizjognomji ludu polskie­

g o , z jednej nicznaczącej okoliczności wypro­

wadza stanowcze wnioski i o całym kraju sine appellatione wyrokuje! Ale przekonajmy się bliżej o tych potwarzach, a postrzeżemy że nieznajomość rzeczy i nienawiść jedynie piórem jego władały.

»Otóż jesteśmy, rtiówi on, w dawnej Polsce:

żona moja nic może odważyć się usiąść ńa krze­

słach okazale brudnych, ( bo zbytek łączy się w tym kraju z nieczystością, i czyni ją bardzićj jeszcze widoezrią i bardziej odrażającą.) Z tąd (z Wirsitz) aż do Torunia, niema nic godnego widzenia, ani nawet Bydgoszcz, dosyć ludne ale bardzo brzydkie miasto.:» Tak brudną zdała się podróżnym austerja w Toruniu, iż postanowili nie jeść nic więcej w Polsce oprócz j a j świe'- zych (!). nMaterace, powiada, są tak nieznane w Polsce jak karafki, gdyż z powodu zfćj po­

spolicie wody, dają tylko do picia wino ( dobre wprawdzie) lub piwo. Jeśli któ o wodę nalega, przynoszą mu ją w szklankach, które niekiedy bywają tak wielkie, iżby w nie trzy butelki z Se-

(40)

— 320 —

vres zmieścić się mogły. — Za przebudzeniem się z rana, (24 Kwietnia), długo namyślając się czyli mamy dalej tak niegościnną udać się dro­

gą, postanowiliśmy nakonicc jechać bez wytchnie­

nia do ‘Warszawy j ale sześciomilowa po piaskach jazda, nowa przeprawa W isły, przetrząsanie tłómoków naszych na komorze i oglądanie pasz­

portów,- tak nas opóźniły, iż dopiero o drugićj po południu przybywszy do Lipna, przekonali­

śmy się o niepodobieństwie wykonania zamiaru naszego.» »T utaj zaczyna się dopiero zgroza i utrapienie, to je st prawdziwa Polska. Wstręt od wody daje się czytać na wszystkich twarzach, które od chwili chrztu, nigdy jeszcze umyte nie były. Gałgany całej Europy zdają się w jednym punkcie być nagromadzone i zagrażać bliskim niedostatkiem autorom i papierniom innych kra- gów. Trzeba jednakże widzieć z jaką dumą no­

szą tutaj owe gałgany ! — Wieśniaczki, dosyć z resztą przystojne, nie znają kuczbai; suknie perkalowe krojem paryzkim zrobione, ale pol­

skim zaczernione brudem, okrywają niektóre ęzęśći ich ciała (*). Ich nagie szyje obciążone są fałszywemi perłam i, i krzyżykiem tombako­

wym. Ubiór wieśniaka polskiego byłby szlache-

(* ) Nasze w ieśn iaczk i u b ie ra ją się w ogólności z p r z y ­ zw oitością , i od stóp aź do szyi o k ry te są s z a ta m i; a u to r chyha żad n ej w idzieć n ie m u s ia ł) k ie d y tw ie rd z i iź ty lk o n i e k t ó r e c z ę ś c i i c h c i a ł a s ą o k ry te.

Cytaty

Powiązane dokumenty

T ak był ubogi pustelnik ten iż ealcdw ie na rogoży mógł dać usiąść swym gościom-, dla posilenia się zaś p o staw ił przed nimi naczynie z napojem kalii

»Nie chcąc się zatrzymywać długo w kraju pierwszego w ładcy, który podług niego m usiał być niższego rzedli monarchą, i pragnąc zape­. wnić sobie

ści lądu. coraz częstszemi się staw ały.. Szczęściom, nazajutrz, -oznaki bli­.. skości ,ziemi, staw ały się coraz pewniejsze. a nakoniec kij m isternie Wyrzynany,'

ny nigdy się nie zatrzyinującein.. Rząd' angielski dla tego nie chce £adnych w tym względnie robić u łatw ień , ponieważ tysiące Ben- gaiczy kó w tafc zwanych

dzi się do niego przez drzwi bardzo ozdobne i widzieć' ipożna naprzód B a lei czyli wielką sa­.. lę audjencjonalną, której dach utrzym ują słupy drew niane,

dobnej kosztowności, nie trzeba się dziwić sławie sztuki jego. O zwierciadłach zaś magicznych mamy yv dziejach dawniejszych i nowszych przykłady. Pita- gor miał

dnio przez afisze, a po wygranej w gazetach. O- prócz tego, wyścigi dają jeszcze pochop do u- lubionych temu narodowi zakładów za jednym lub drugim

Ztamtąd przez podłużne okienka może on widzieć jak się więźnie' sprawują przy robocie, iiic będąc sam od nieh widzianym- Nad całein podwórzem czyli