P A M I Ę T N I K P O D R Ó Ż Y .
Ner 14.
Z I łR U G I lij P O Ł O W Y L IP C A 1828 R O k U i
V.x
L O M B A R B J A.
W y c ią g z podrfizy do W ło c h p r z e z P ana S i m o n d .
Dowcipny i przyjem ny Pan Sim ona, dowiódł w opisach podróży swoich do Anglji i Szwaj*
c a r j i , że "ma zawsze wiele zupełnie nówyćtt rzeczy powiedzieć o krajach najlepiej naw et zna
nych. W ' ntiwćj jego podróż^ znajdują śię z a ji nttjjące opowiadania i trafne uwagi, o -tych Włti*
ehach tylokrotnie opisanych* a jednak pod wi
6» lu jeszcze względami nieznanych zupełnie: Na^
tu ra i sztuki piękne tak Ściele zajm ują lńiejsća w opisach większej części podróżujących* izr ma
ł e zaledwie pćśvtięcają wspomąienie pbyczajoitt narodowym , oraz towarzyskiemu i polityczne
m u istnieniu ludó\v w łoskich* - tak różnych w
samejże swojej jednostajuości. Pod tem szcze-
— 50 —
gólnićj względem dzieło Pana Simond jest n aj
bardziej zajmujące. Umieszczamy tu opis Loin- bardji aż po samą Wenecje i > ■
'■»Począwszy od Arony, leżącej jeszcze nad wiel- kiem jeziorem (Lago Maggiore) aż do Medjola- nu, kraj jest płaski zupełnie, wcale nie ma
lowniczy, lecz niezmiernie urodzajny; co jednak, nie przeszkadza aby w pełni dnia być okradzio
nym, kiedy przeciwnie na dzikiej ziemi Szwaj
carskiej , spać można bez żądnej obawy w -chatach, zaled w ie'k lam k ą drew nianą zamknro- nych. Liczne wozy w ieśn iacze, które sio co chwila spotyka wiozące winogrona, wielkie ma
ją podobieństwo z wozami starożytnych Rzymian:
są na czterech kołach równych, óiskich i cięż
kich, oraz mnóstwem kółek i łańcuchów żela
znych obwarowane. Ciężar ich, kiedy, nawet śą próżne, , już zdaje; sio wymagać -całej siły za
przęgli, składającego się zwykle z dwóch par pięknych wołów, mająćych jarzm a' tak ciasne, iżby niezawodnie zadusiły zwierze nierozsądne któreby się szarpać choiało. Ubiór kobiet w iej
skich, również jak wozy, jest niezmiernie klas- śyezny;. Pioszą warkocze splecione, z g in ięte z t j ł u po Rżymsku i ogromna igliczką srebrną przytwierdzone1. W miarę jak postępujem y, zwiększa sic co raz bardziej żebractwo.
o A ied jo la n j e s t w sp a n i i łc m ia s to , w K tórein l i c h e d o m y r ó w n ic są r z a d k ie j a k g d z ie in d z ić j p a ła c e .
Po
U lic a c h w y ło ż o n y c h g ła d k ic m i i ro»wnemi kamieniami toczą się powozy we dwa rzędy, bez trudności i łoskotu.
»Obraz pańskiej wieczerzy L eonarda de Yinci, którego sław ne kopje w sztychu każdemu są znajome, pierwszym był ciekawości naszej przed
miotem; odmalowany jest olejno,-na m urze dol
nej sali, która niegdyś częścią była klasztoru Dominikanów, i zajmuje całą je d n ą ścianę ma
jącą blisko trzydzieści stóp długości, a piętna
ście wysokóści., Długiem i lały zczerniałe m a
lowanie łu p ie się i odpada; chociaż odgadnąć jeszcze można czem obraz ten m usiał być przed trzystą laty* w krotce ślad jego naw et nie po
zostanie. O skarżają Francuzów iż bawili się strzelaniem z pistoletów do postaci będących na murze.'. Rozpoznałem istotnie ślady kul oraz znaki kam ieni i cegieł którem i ciskali. Kobie
ta* która od la t niepam iętnych mieszka obok klasztoru* pow iadała mi, że w tej sali trzymano jeńców, wojennych, których pilnowali żołnierze z
6p ułku huzarów fran cu zk ich ; że nie.znając w artości obrazu i jed n i i drudzy w istocie do
puszczali się świętokradztwa o k tóre ich- oskar
żają. B onaparte będąc w M edjolanie , przyszedł
oglądać arcy-dzieło Leonarda V in ci, i
W idzącje w tak złych ręk u » ru&zył ra m io n a m i », m ó
w iła kobiecina,, ». tu p n ą ł nagan k azał i wypo-
rządzić salę, zamuroWać jedne drzwi, i zrobić
balustradę, przed obrazem która do dziś
d n iasię,
znajduje. T a sala tak jest nisko zbudow ana, że
całkiem niekiedy wodą zalana bywa, i zawsze je s t niezmiernie wilgotna. Na przeciw Pańskiej wieozerzy jest drugi obraz malowany a l fr e s c o , dobrze'zachow any, chociaż nieco stary, gdyż no
si pa sobie fok 1495. Uważaliśmy że szyszaki wojowników, są wypukło wyrobione z m uru, Za
pewne aby im straszliwszą nadać postawę, po
mysł zupełnie godzien obrazu któren bez ża
dnej jest wartości. Dwie główne frgury odma
low ane są olęjno, i również, jak obraz Leonarda Yinci, łu p ią się i czarną powłoczą barw ą.
Odbywa
się teraz pow olni niejako wskrzesza
nie obrazu Pańskićj W ieczerzy.
R A fa elli,sław ny artysta rzymski, i kilku innych pracują o d ,la t ośmiu nad kopją jego moZajkową,. lub inaczej nad kopją olejnej kopji tego obrazu Wykonanej przez sławnego C ap a^ere B.oss$. Em alja kolo
row a której uźyw.ają ci arty ści, składa się z cienkich bardzo pręcików kwadratowych, ułożo
nych podług cieni: łam ią oni j,e po kaw ałku Ł wpraw iają w m aśsę^ogół cały łąęzącą. Jest to d z ie ło , które nigdy zaginąć nie może. Cho
ciaż Starożytną jest sztuka m ozajkaw ania, je dnakże użytek do którego ją dzisiaj zastosowa
no, uczynił z niej sztuko różną zupełnie od da
wnej. Za je j pomocą, arcy-dzjeła szesnastu w ie
ków kt$re czas z
W olnaściera, nie zupełnie stra- conemi zostaną dla potomności. Mozajka obra
zu Pańskiej W ieczerzy, z dokładnośęią rysun
ku , i ca łą pięknością wyrazu k tórą oryginał
y tracił. Ostatni rząd rozkazał ją wykonać i pracę opłacił:, lcęz I mówią ze \Viędcń posiadać ją będzie. ', ,
L eonard de Ti.nci nic tylko Wielkim b y ł ma*
larzem , ale nadto oddaw ał sio literaturze i na’-, pkom . P odług jego to planów i pod jego za
rządzeniem , pierwsze spław ne kanały wykonane i p o s ta ły F ra n c is z e k I. pracę jego wynagrodził.
Chociaż k a n a ł P aderno, na prawym wybrzeżu ifaldy, nie ża jego życia b y ł zrobiony, wyko-, nano go jednakże podług planu który skreślił.
Znajdują się w Bibljolcce Ambrozyjskiej orygi
n a ln e rękopisma tego sławnego człowieka; więk
sza cześć traktujo o przedm iotach naukowych.
Pismo w nich jest drobne, równe, nieco proste, niekiedy z prawego- na lewy bok pochylone, dla tego jak tu utrzym tiją, aby uczniowie jego ni*-*' łatw o mogli czytać to ca oh pisał-, ostrożność która zdaje się m ało godną L eonarda d e Yiu-i ci, lubo do wieku w którym żył stosowna.
N ajszacowniejszet rękópism a i najpiękniejsż&
obrazy bihljotcli Ambrozyjskiej, przeniesione zo
stały roku 1796 da Paryża., L itera N. zdobiąca teraz w spaniałą oprawę i, złocone brzegi, d łu go gw ałt ten poświadczać będzie. Kościół ka^
tedralny Medjolański (il duomo) jest pierwszym gotyckim zbudowanym a marinu-ru gmachem ja*
ki mi się dotąd widzieć zdarzyło. Zaezęty ro
ku 1385, nie jest ukończony, i nie będzie jesz-
— 54 —
ęze prędko w edług wszelkiego podobieństwa.
Dzieło takiego mnóstwa budowniczych,- którzy następowali po sobie, przez cztery czy pięć w ie
ków, nie «\oźe lnióć w sobie w iełe związku i zgodności: każdego rodzaju znajduje sio w nim po, trosże. Na pierwszy rzut oka uderza nade- wszyslko oślepiająca białość szczytu budowy, gdy tćm, czasem część jćj dolna czarną jest staro
żytnością. Gmach ten obszerny jest niejako ca
ły najeżony m arm urowem i posągami^ których dziwaczne nagrom adzenie ma jednak szczegól
n ą swoją wspaniałość. Posągi te dosyć mierneini nazwaćby można? kam ienne figury starożytnych kolei o.Mw gotyckich, strawione rdzą czasu, bez nosów, ocz^ i uszu, nie m ające ani rąkj ani nóg, przenoszą przynajmniej wyobraźnię
Wwieki owę nadzw yczajne, pod czas których, starożytna cy
w ilizacją Greków i Rzymian zapomnianą zupeł
nie była, od rodzaju ludzkiego, a której tera
źniejsze udoskonalenie m iejsca jeszcze nie za
stąpiło. Duch barbarzyństw a oddychający w tych posągach gotyckich, tłu m m yśli obudzą;
gdy tymczasem złe lub [mierne postaci z naj
piękniejszego, białego m arm uru, wyobrażają sztu
ki nadobną niejako, przebrane i [nieznośniejsze n iżeli barbarzyńskie: śmieszne są bowiem i po
spolite. Ciało S. K arola łSoromeusza jest zwykle w ystaw iane na widok w iernych w. szklannej tru n n ię, którą przychodzą całow ać; lecz napra
wiano, w łaśnie część kościoła w której je st u
ciekawość -nasza zaspokojone nie zostały.
Ostatni rząd d a ł dwa miljony na skończenie tego kośćioła, którego budow a Wcale teraz nie postępuje. Przewodnik nasz m ów ił w zdychając:
» nonc'e deńaro » (niemasz pieniędzy ) ' » Lecz z kądże sądzisz,—uczyniliśmy Mu uwagę>—że b ra ły się pieniądze za czasów N apoleona'; czyż nie z kieszeni mieszkańców waszego kraju ? n
»Przynajm niej nie z mojćj, — odpowiedział na
tychm iast. C avalieri (Panow ie) p ła c ili; a, pieniądze tu w kraju ,na miejscu wydane, wcho
dziły przeciwnie do kieszeni tych, którzy ró
wnie ja k ja potrzebując ich, pracują....»
Podróżni przybywający z za gór są, naturalnie niecierpliw i ażeby usłyszeć zachw aloną włoską muzykę we W łoszech. Gdyśmy. bierWszy raa byli na operze W M edjolanie (L a Scala), cieka
wość nas4a doszła do najwyższego stopnia.
W spaniałe było pierwsze pociągnięcie-smyczka, lecz jedyne.któreśm y u sły szeli, dla niezm ierne
go łęskotu bezprzestannie otwierających sic drzwi lożowych, tupania ilogaini na parterze, a szcZd*
gólniej powszechnej niepowściągliwości języków, gdyż \vszyscy gadali nie Zajmując się bynajmniej teatrem . Śpiewacy rozdzierając praw ie Usta, z wyprężoną szyją
2zaczerw ienioną tw arzą od zbytniego wysilenia, nie mogli być słyszani* ró
wnie ja k liczne in stru m en ta, pośród tej w rza
wy • gw aru powszechnego* Ponieważ nie było
— 56 - -
raW ńfeił, n ru sicliśliiy s ię dó p o w s z e c h n e g o g iis til z a sto s o w a ć , i • Zapom inają^ te a tr u -zająć s ic t y l ko w id z a m i. L o ż e b y ł y ja k m a łe S a łó h y g u s to w n ie U h ie b lo w a n e i o ś w ie c o n e ; prZyj mb w a n ó W- n ic h w iz y ty , śm ia n o s ię , r o z m a w ja n ó , j e d z ą c lo d y i p o ip a ra ń cż b . L s c z z a le d w ie z a c i ą ł s ic b a lć t , i m u z y k a i roZmoW*y je d n o z g ó d r tie u s t a ł y . W s z y s tk ie gło W y p o k a z a ły s ic z a r a r e m ‘ l e c z W szystk ie s c h o w a ły s ię n.aźad, i j e s z c z e stra*
SzliwSzy- Z a ć zą ł sic h a ł a ś g d y h a l e t s i ć u k o ń c z y ł.
T r y u m f ta ń c a n ad m u z y k ą z d a ł in i s ię z u p e łn y , fclióciaz in u z y k a najtftp szą b y ł a W ś w i ę c i e , a, ta jiie c o d z n a c z a ł s ię ty lk o w y S ilo tiem i zW rbty b e z w d z ię k u ż a d n e g o . 1’ó łn o c ju ż b y ła , g d y s t r i i fciw śzy k ilk a g o d z in n a p r z y p a tr y w a n iu s ię m u z y c e w p a n to m im a c h , O d d a liliśm y si£ d o s y ć u*
t ia d z c n i.
N a za ju trz ria t e a tr z e l i d , p r z y to m n i b y liś m y W y sła w ie n iu u ltr a - p a te ty c z n e j m e lo d r a ih y w gu*
ś e ic R o t z c b u c g o , a c h o c ia ż a k to r o w ie .' prZtea*
d z a li i ta k j u ż p r z e s a d z o n e r ó lej r o z c z u le n ie p o w s z e c h n o z a m y k a ło u s ta k r y ty c e . 1 ih y ró4 W nież jak ifin i u le g liś m y to m u r ó z c z u lę r iiu , sto s o w n ie j a k k a ż d e n ż faaś _uspósqbiohy b y ł dó S e n ty m c h la ln o ś c i; i r a z e m z p u b lic z n o ś c ią me*
d jo la ń sk ą z a s ła n ia liś m y cliu^ tk ą b ć z y . — - Z p o s p o litą <p ostjiw ą i b r a k ie m z u p e łn y m te g o ak tii p r z y z w o ito ś c i te a tr a ln e j, o d z n a c z a ją c e g o a k to r ó w f r a n c u z k ic h , iirty ści w ło s d y łiic z g r a b n iś j le c z s z c z e r z e p r z e ję c i d u c h e m s w e j r o lij ilie -
zm iernie są rozczulający i tłum em całym publiez*
ność zachwycaj,-}. T e a tr R e, jest bardzo piękny niezm iernie czysty i dobrze Utrzymywany. P o nieważ ośw iecają gp tylko przedscenne lam py t widzę ' Znajdują się w cieniu dogodnym b a r
dzo do w idzenia sztu k i, lubo sam i!siebie po
dług życzenia widzieć nie mogą. Zbudowany jest w podkowę, k ształt wszystkich teraźniej
szych w idow ni, gdyż nigdzie jeszcze nie domy- ślano sic budować w pół-kole, na sposób staro
żytny jak izba deputowanych w Paryżu. / K ształt takowy Umieściłby wszystkich widzów w ró w nej odległości i wprost sceny ; prócz tego większą m ógłby pomieścić liczbę patrzących- ni
żeli k ształt owalny.
F oro B u o ń a p a rte, je st to plac obszerny, zasa
dzony drzewami, wiodący do Syjnplońskiej dro
gi przez bardzo piękny łu k tryumfalny, nieużu- pełniony pomnik Cesarskiego, panow ania. (*) Gśm płaskorzeźb z białego m arm uru które otaczają jego podstawę, są cudowne i mogę powiedzióć ze trzy z nich przewyższają płasko-rzeźby Par- tenonu, które L ord Elgin przed kilką laty spro
wadziły dó Anglji. W iadomo mi na jakie w y rzu ty wystawia zdanie takowe ze strony tych którzy nigdy nie widzieli tych szczątków P arte- nonu. Lecz ponieważ dłuto Fidjasza w ystar"
czyć nie mogło na tak ogromną budowę, wspo-
(* ) Zob. T om 11, Fam. K olum b k.. 12.
8
— 58 —
1 » .
'mnionepłasko-rzcźby mogły nic być dziełem rąk jego, i nie mogą być porównan&z cudownemi po
sągami, które również jak te płaskorzeźby' P ar- tenonowi w ydarte zostały. Z jednej strony w Fo- ro B u o n a p a rte zn ajduje. się uchybione naśla- d
6WAnie cyrku starożytnego. M ury zbudowane sposobem rzymskim już grożą upadkiem , i zdzi
w ieni jesteśmy czując jak drżą pod naszemi kro
ki ogreinne bryły granitowe , mające beż Wąt
pienia kilka tylko cali grubości. P a ła c jednak
że, który zajmuje jedną strbnę tej szczególniej
szej budowy, istotnie bardzo jest piękny.
\ V i l l a B u o n a p a rte jest innym również pię
knym pałacem , zbudowanym lat temu trzydzieści jjrżez M arszałka H rabię Belgioso. M agistrat Me- djolański n a d ał go Jenerałow i Bonapartemu;
później m ieszkał w nim Eugehjusz. Należący do niego ogród angielski założony na sposób paryzki, ma swój most, skałę, kaskadę, i tezy świątynie, a wszystko na dwóch w łokach ziem i;
jest prócz tego zapełniony mnóstwem roślin , oraz tysiącem prżerznięty ścieżek krzyżujących się na wszystkie strony. Nie wiedzą, jak postrze
gam, po za Anglją, co to jest -ogród angielski:
rzecz najprostsza,
—1traw nik często koszony,
niekiedy równany Walcem, drzew a którym rość
dozwalają podług upodobania, i kilka kęp z
kwiatów i krzew in; iadnych budowli, żadnych
mostów, żadnych skał sżtńcznych, rzadko kiedy
udane sadzawki, rzadziej jeszcze zwaliska nie
istniejące rzeczywiście. Ogrody angielskie w Anglji nie kosztują ani co do założenia, ani co do utrzym ania i czw artej części tego co kosztu
-1je ogród fra n c u sk i, naw et już riie na sposób Ludw ika XIY, lecz w edług nowej mody zwanej angielską, urządzony.
W łochy szczycą się iswojemi szpitalam i, a Me- djolan posiada, kilka bardzo słynących. Chcia
łe m widzieć tak zwany S p ed a le gra n d ę, lecz zaraźliw a gorączka, która świeżo podw oiła licz
bę chorych, w zbrania w stępu ciekawym. Cho
roba t ą w biednej tylko, klaśsie ludu postrzegać się daje, z powodu niedostatku któren przez dwa poprzednie lata panow ał * szczególniej przez zeszłą zimę. —v Dziwną je s t rzeczą,, że większa część zakładów poświęconych ćicrpiącej ludzko
ści, sięga owych barbarzyńskich czasów, w któ
ry ch z innego, względu człowiek, okazywał, się' najokrutniejszym rodzaju ludzkiego nieprzyjacie
lem . P rzy końcu w ieku piętnastego, Ludw ik Sforza, X iąże M cdjolański, przezw any il m oro, który bynajmniej: z natury nie b y ł tkliwym, za
ło ż y ł w sp an iałe schronienie dla zapowietrzonych:
każdy z n ic h m iał tam Osobne mieszkanie.
(D okończenie, n a stą p i.)
O p i s a n i e w ys p y L i n g g a w c i e ś n i n i e Su n d
L E Ż Ą C E J I ' W I A D O M O Ś Ć - O J E J mi e s zk a ńc a c h ,
udzielone w języku hollenderskim p rze z P. Yan A n g e l b e c k , ,
W yspa L in g g a leży pod równikiem pomiędzy Surnfttrą i B o r n e o ku południo-wschodowi od cieśniny. M a la k a , a północno-zachodowi od B a n ka. Wyspa ta je st głów na posiadłością niepod
ległych i nie mięszanych M alajczyków : jest'to naw et jedyny praw ie punkt, gdzie sułtan z tego n arodu panuje daisiaj, nie będąc "podległym o- piece albo w pływowi europejskiemu, od czasu ja k D johors i P ahahg, vr skutku traktatu 1824 roku, przeszły pod panowanie angielskie, a wy-, spą Brintan rządzi w ładca rodem Bougin, któ
ry nadaje sobie tytuł R a d ja M ó n d a . Stolieą wyspy Lingga i rezydencją monarchy jest Kwalą- Dai, na brzegu południow ym , na zachód od piękjiejj rzeczki. Maro dong na brzegu półno- C H m / a Kwala-Dadong na zachodnim, są po stolicy największeini i najluduiejszemi osiedli- skami.
Przyrodzenie obsypało najbogatszemi dary swomi tę piękną wyspę, ale mieszkańcy jej nie czynią żadnych usiłow ań aby na nićj porządne zaprowadzić ęc^nictwo. Środkowe okojice nie
zmiernie w lasy obfitują, a pasmo gór dosyć
wyniosłych przerzyna je środkiem od zachodu
ku wschodowi, odw racając się następnie nieea, ku południow i, gdzie jedna z gór tych przed
stawia nadzwyczajny widok w' dwóch cyplach piram idalnego kształtu, bardzo daleko z morza, widzieć się dających. Krajowcy utrzymują i i góra ta zamieszkana jest przez złoczyńne duchy
4które nictylko śm ierciąby ukarały każdego coby spokojność ich dziedziny ośm ielił sic przerw ać, lecz nadto rozciągnęłyby zemątę swoją do ca
łej wyspy. Między drzewami z których okłada
ją sit: lasy, jest więle zdatnych do budowy stat
ków morskich; innj; przez delikatność w łókien swoich i słojów przyjmują najpiękniejszą politur re, a przez zppach jak i wydają, niemniej są kosztowilyin płodem; wyspiarze w yrabiają z nich
6przęty zbytkowe. Takie między inriemi są: Kcu- muning- ( Ghalcas paniculata ), T jen d ą u a albo drzewo sandałow e, G aru (lignuin aloes), i t. p.
P an u ją w -Malai dwa w ietrzne wiry M ussim.- łim or, gdzie w iatr dm ie\od wschodu, i Musśiirkr B u ra t, kiedy dmie od zachodu. Gzas jest do.- syć zmienny na wyspie, m ało dni bez deszczu u pływ a, co łagodzi upały dzienne, a ną\vet noi- ęy bardzo chłodnem i czyni. K lim a jest z resztą zdrowe, i nie wiele panuje chorób między miesz
kańcam i, którzy żyją samemi; tylko praw ie ry bam i świezemi luą suszonemi i, surowęmi ja rzynam i. Br,zeg południowy jęst niski i \v gólnoąci bagnisty; vy czasie znacznego w ezbra
nia m orza byw a w części zalany i znajdują sio
— 62 —
<ia nim ju n g le sy (*) nieprzebyte, zarośnięte ge
st emi krzakam i, z których korzeni wychodzą twarde i ostre kolce, \yydobywano' niegdyś na
W yspie k ilk akopalń cyny w południowej jej części; ale kiedy znaleziono obfitsze żyły w Singheb, która leży w pobliskości,
inaw et od niej zależy, produkćja> kjuszcu, tego bardzo się pomniejszyła. Znajduje,
s iętam również i zło
to, ale zapewne w m ałej ilości, a mieszkańcy m ąło śię trudnią, jegp zbieraniem-
Główna rzeka na brzegach której zbudowane jest miasto R w ała - Dai , płynie przez czas niejaki ■ po łożysku piaszczystćm , i naówczas woda jest czysta i dobra do, picia; ale nieda
leko ujścia woda ta przestaje być dobrą do tego u ży tk u ;' można płynąć tą rzeką pod wodę na łodzi przez dwie lub trzy mile. Brzegi jej są m afo wzniesione, i przedstaw iają ze wszystkich stron nader ipalownicze widoki. Mnóstwo miesz
kań wznosi się po.d cieniem d rz e w ; inne zbu- dpwane są na palach na 'samejże rzece. Przy ujściu jćj daje się widzieć dawna tw ie rd z a , strzegąca wejścia, której położenie bardzo ko-
(*) Jung!es nazyynają' w In d jacli m iejsca nisk ie i b a
g n iste, okryte trz c in ą , ro k icin ą i rozm aitego rodzaju k rza- ];ańii, które 'n ie k ie d y do znacznej w znoszą się ■ wysoko
ści. T ru d n o je st a n aw et często i niebezpiecznie dla czło
w ieka zarośla te przebyw ać. T am to zw ykle ty g ry sy
i
in n e dzikie zw ierzęta obierają k ryjów ki d la siebie.rzystnic jest obrane; broni jćj 24 arm at. O ćw ierć mili wyżej od tej twierdzy, na lewym brzegu rzeki, leży Karnpong albo wielkie, przed*
m ieście, przez samych tylko Chińczyków za
mieszkane. Z powodu niskiego i błotnistego położenia, musiano wszystkie domy budować na palach, i dla ułatw ienia kóminunikacji, wiele urządzić mostów. Lekkie mieszkaniia zbudowa*
ne są z tyk palm y inebong ( Cariota urens ) zwanej, do których poprzybijane są maty z kad- jangu, a na pokrycie dachów Używają liści p al
mowych przywiązanych jedne obok drugich na cienkich łatach.
Opuszczając to K a m p d n g wchodzi się do hiia*
sta M alai, którego domy są również w wi,ęk<- śzej części zbudowane na palach i więcej lub mniej nad ziemię i nad Wodę wyniesione; 'drzwi do nich są niezmiernie? ciasne , i wstępuje się po ruchom ych schodach czyli drabinkach, które mieszkańcy za nadejściem hSCjf dó środka wjCią*
gają. Zamożni Malajczykowie każą domy swo
je pobijać desżczkami, ale u biednych chodzi Się po ła ta c h palmowych, szCrokiemi od siebie od
dzielonych szpadami, przez które spadają nieczy
stości pod spód domu, gdzie mieszkańcy drób
chow ają. M ieszkania te lubo m ało jednć
od drugich odległe, otoczone śą drzewami
wocowemi i krzakam i, które zasłaniają widok,
i zbliżać się do nich nic dozwalają.
— 64 —
P ałac sułtana (D a ła m ) wzniesiony jest na le wym brzegu rz e k i, o milę blisko od morzat Prowadzi do niego piękna alea pół mili długo
ści mająca; jest to jedyny gościniec znajdujący sienna wyspie, gdzie znają jedynie same ściesz- ki. Po prawej stronie mieszkania Sułtana jest zrównana przesurzeńj na której lud się zgroma
dza dla naradzania się nad sprawam i publicz- nem i, a częściej jeszcze na odbywanie igrzysk w tym kraju używanych. Miejsce tó zgroma
dzenia przybrało tu perskie nazwisko M a i- daru, w Jawie zaś gdzie się podobne znajduje , m a nazwisko A lu n -a lu n . P ałac monarchy o- toczony jest 'wysoką i inocną. palisadą. W cho
dzi się do niego przez drzwi bardzo ozdobne i widzieć' ipożna naprzód B a lei czyli wielką sa
lę audjencjonalną, której dach utrzym ują słupy drew niane, ale 'która z resztą na wszystkie stro
ny jest odsłonionai. W nątrzjej. dzieli się na trzy części, jedna nad drugą wyższe i w m iarę tego zwężające się. W ostatnim przedziale zasia
da sułtan na tronie, gdzie go otaczają magnaei państwa. Osoby drugiego rzędu zajmują drugi przedział, a trzeci najbliższy od wejścia, zostawio
ny jest dla ludu. Wszelkie czynności krajowe załatw iają sic w tej sali i publicznip; tam Suł
tan przyjmuje podania, skargi, i wszelkie ode
zwy poddanych; tam również przypuszcza on
przed siebie cudzoziemców i posłów obcych
mocarstw; tam nakoniec odbywają się wszelkie
uroczystość! i zabawy publiczne. Dżiwnym jest d er na wschodzie, siedlisku najokropniejszego de
spotyzmu, i gdzić opinja niezmierny Stawia prze
dział pomiędzy ludem i monarchą,dziwnym jest za
pewne widok kraju, w którym czynności fią d u od
byw ają się[z taką jaw nością, i gdzie każdy mieszka
niec-m oże się udaw ać bezpośrednio do naczel
nika narodu. Inne pokoje wewnętrzne pałacu nie przedstawiają nic nadzwyczajnego. Na prawo od wchodu znajduje się piękny m eczet zbudowa
ny z kam ienia ciosowego, z ogromną miednicą słu żącą do um ywania się prcy religijnych obrtsądkachi M ieszkania S ułtana, m atki jego, kobiet i dzieci, są obszerne, ale zbudowane zupełnie z drzewa, na palach o 3 lub 4 stopy nad ziemią. Miesz
kańcy wyspy Lingga dosyć niedbale tru d n ij się rolnictw em ; nie m ają koni, a baw oły któ*
re hodują nie służą im do upraw y roli, ale je d y n ie , w dni świąteczne , zaopatrują stoły mię
sem. Żyją oni po większej
C zęściowocami
Wktóre wyspa obfituje, oraz rybam i, któtych po
łó w je st n ad er znaczny przy brzegach. Bogat
si jedzą je z ryżem , który sprowadzają m iano
wicie z Jayry. W yspiarze m ają w stręt od jego upraw y, któraby im się pomyślnie udać mogła;
potrzebow aliby jednak do niej zwierząt pociągo
w ych, do których
O sw ojen ia n iemają dosyć prze
m ysłu. Przyznają przecież sami że ryż jest po
karm em pożywnićjszym i zdrowszym ajniżeli
9
— 66 —
S a g u (*), i dla tego-starają się nabywać, go * zagranicy; wysoka jednak cena tego tow aru nie dozwala używ ania go pomiędzy ludem .
Chińczykowie, którzy się wszędzie po Archipe
lagu indyjskim rozpościerają, przemyślniejsi są aniżeli M alajczykowie; ci co osiedli na wyspie Łingga, odnoszą wielkie korzyści z ogrodów w a
rzywnych. Zbierają również dosyć pieprzu i guinm, między innemi, guminy zwanej gam bier, -pochodzący z pewnego krzewią, który Indjanie żują z liściami rośliny sieri łagodzącćj jego. cifcrp- kość. Sól jest rzadka i droga W Łingga; poło
żenie wybrzeżów, a bardziej jeszcze nieudolność mieszkańców, nie sprzyjają zakładaniu salin; lud uboższy, przymuszony jest maczać w wodzie mor
skiej (gałęzie palmy zw;anej niepah", na gałęziach tych tworzy się w krotce sól czarna i gorzka, którą konsumenci
1na potrzpby codzienne ze-, skrobują.
Jakeśmy to już wyżej powiedzieli, rybołóstwo stanowi główne pożywienie wyspiarzy w Łingga, i jest jednem z ich głównych zatrudnień. Przy- brzeża w których poław iają, są nader rybne, i przedstaw iają w ielką rozmaitość wybornych swych płodów. Oprócz wielkiego rybołóstwa które odbywa się na głębiznie i dostarcza obii- - cie ryb na nptrzebę codzienną, mają jeszcze in
ne, któreby można nazwać m ałenj rybołostwein;
(*,) Owoc pew nego rodzaju tlizew a palmowego.
celem jego są płody m o rsk ie , które wyspiarze z krają wyprowadzają, i na które znajdują od
byt w Chinach; tąkiem i są różne rodzaje śli
makowe, A g a r -a g a r , K olong, K a m a k i T ripang.
Płody te znajdują sic na opokach i ralach ko
ralow ych, albo wpobliskości sk ał nadbrzeżnych.
T rip a n g bywa zawsze przyczepiony do nich, a rybak m usi purkow ać dla odrywania gt> ręka- ini. Do m ałego rybołóstw a używają zwykle statków zwanych S a m p a n s , na które wsiada dwóch lub trzech,
3niekiedy i czterech ludzi.
Są one o jednym żaglu. Do wielkiego ryboło- stw a potrzeba już trwalszych łodzi; rybacy wy
ruszają w nocy, i nazajutrz dopiero powracają korzystając z w iatru. Ł apią także wiele ryb na w ędy, wzruszywszy poprzednio mocno wode
■włóknami z orzecha kokasowemi na kijach przy
w iązanem u m ają również w ielkie sieci w zdłuż brzegów, w iencierze i t.p.
Szczęściem byłoby dla Ig d zk o ści, gdyby poddani su łta n a Linggi nie- oddawali się innym rodzajom przem ysłu; a le większa ich część tru dni się mniej niewinnym, bo rozbojem morskim.
Są to najwięcej mieszkańcy m ałych wysp sąsiedz
kich, nazwiskiem Mjidar, Sckannach, Baro,, Pen- nugas i Tamacug;, rozboje są ich najpospolitszym zatrudnieniem . Uznają, oni bezpośrednim i na-
% czclnikam i swymi O ra n g -K a yę przebywającego
n a M adarze wyspie niedalekiej od Kwala-Dai,
i b ra ta jego mającego ty tu ł P a n g h u lu -H a m b a
68 —
Iładja] obadwaj są wassalaini sułtana. W yspia
rz e , ściśle zachowujący przepisy religji Maho
meta, są primo tego przesądni, fanatycy, i g w ał
cą nieustannie praw a Koranu, który wszelkich rozbojów morskich wyraźnie zabrania. Nieszczę
śliwi aeglarzo którzy wpadną w ręce tych łu pieżców, dostają się w niewolę, a pąjm niejszy z Ich strony opór śm iercią karany bywa. P ra
wa krajowe zasłaniają tyłka te sta tk i, które żeglują po wodach najbliższych stolicy, a m ia
nowicie do koła wyspy K alam bak. Korsarze za
kładają najwięcej stanowiska swoje do krążenia po morzu, na brzegach wielkiej wyspy Jawy.
Statki ich zowią się P endjayaks; w ypływają oni z w iatrem zachodnim, a pow racają kiedy wscho
dni wiać kończy.
M alajczykowie obwiniani są pow szechnie, o podstępność i okrucieństwo; należący do klassy w yższej, szczycą się jednakże wjzwjy- Jiłych stosunkach swoich z cudzoziemcami wiel
k ą grzecznością; posuw ają ją nawet do tego sto
pnia, iż zawsze naw et zdają się być powierzcho
wnie tegoż samego zdania co i rozmawiający si n im i, co czyni nader trudnein rozpoznanie Ich prawdziwego sposobu myślenia, i potwierdza m niem anie jakie istnieje o ich fałszywości ,i
©błudzio. W ymagają oni od tych co się do nich
udają, w zajem ne/ grzeczności, i gniewają się ó
najmniejsze uchybienie z ich strony; byłoby to
względem nich wielką obrazą patrzeć im w
oc*y, choc!a£by naw et przechodząc, a podobna obelga krw ią tylko, podług nich, zmytą być mo
że. W yspiarze as Lingga mają wzrost m ierny, i są w ogólności kształtnie obudowani. Rysy tw a
rzy u obu p łci są przyicinne, a między kobieta
mi znajduje sio naw et wiele- bardzo ładnych.
Męzczyzni ucinają w łosy bardzo k ró tk o , albo golą sobie g ło w ę, podług zwyczaiu pobożnych M uzułm anów ; ale zam iast turbanów noszą ka
w ałek matenji obwinianćj do k o ła głowy w spo- ' *ób iin tylko właściwy. Odzieniem ich są szero*
kie spodnie, które nazywają selecar, a które nic- przechodzą za kolana, pas jedw abny zwany $a- bok, który kilka razy około e ia ła się okręca; a nakoniec b a d ju , kaftanik krótki z szerokicmi rękaw am i, otw arty z przodu. Bogatsi mieszkań
cy noszą prócz tego kam izelkę b ia łą z cienkićj;
baw cłnicy, wyszywaną i złotem i ozdobioną gu
zikami. Kobiety m ają w łosy c zarn e, św iecąca się i bardzo gęste, i zostawiają im. ca łą ich d łu gość. Odzieżą ich jost bą d ju z cieńszej lub grub
szej baw ełnicy, ozdobione podług możności. O- soby bogate obojej p$ci przydają do tych sukien rodzaj obszernej tuniki zwanej savong. P orzą
dek i spokojnośe- panują zw ykle pośród rodzin;
kobiety zdają się być bardzo przywiązane do o- bowiązków swoich, ą dzieci do j.akiegoJv(dwiek- bądź dojdą wieku, nigdy nie uchybiają posłuszeń
stwu i uszanowaniu względem rodziców*
P. Van-Angelbeck przytacza liczne szczegóły
0muzyce Malajczyków, których tu umieścić nie możemy. N ajw ięcej, cenione przez nich instru- inenta są: tak zwany bangsi, czyli rodzaj fletu, ojaz .rahub czyli skrzypce, tylko dwie strony Ina- jące, Śpiewy ich są żałosne , smętne i jedno- lonne, nie zbywa im wszelako na melodji. Po
między zabawami czyli igrzyskami -ludu o któ
rych autor wzmiankuje, jest gra tak zwana se- p a k -ra g a , mająca podobieństwo do gry halonu
W
niektórych krajach europejskich używanej.
Cq do przem ysłu mieszkańców Lingga, ten o- granicza się na budow aniu rozmaitego rodzaju statków, laniu dział, kul arm atnich i karabino
wych, rohieniu prochu średniego gatunku, szty
letów i kling pałaszowzch (klew angs); te^ osta
tnie są bardzo ęenione, a w ogólności broń ich jest dobrze osadzona w piękne drzewo żyło
w ate alfyo w kości rybie. Kobiety w yrabiają z surowego jedw abiu chińskiego m a tc rjc , które bardzo, wielki m ają pokup w h a n d lu , a które Kupujący przenoszą nad m aterje z Paleinbangu d la ' ich trw ałości; sa one również bardzo bie
głe w haftow aniu, ,
. Zewnętrzny handel wyspy Linggą nie jest ani ę?y,nny ani bardzo znaczny; rzadko'się w ydarza iżby okręt europejski ośm ielił sie zawinąć do jej brzegów. Przybiją tam wszelako corocznie powńa liczba vankangów albo łodzi chińskich, . któ,re przywożą herbatę, porcelanę, jedw ab su
; — 70 —
chińskiemi osadnikami mające odbytu. Lodzić syamskie przywożą między innemi płodam i ryż i sól. Bongisowe , którzy ze wszystkich miesz
kańców archipelagu indyjskiego najbardziej przed
siębiorący i najbieglejsi są w czynnościach han-*
dlowych, przywożą opjum, wosk i kosztowne szaty. ChińczykoWie osiedli na Jaw ie i niektó-*
rzy kupcy z M a d a ry * zaopatrują wyspę ry
żem, oliw ą, cukrem ,' tytUniem, płótnem i ró->
znemi sprzętami z żelaza, które w ich kraju
S awyrabiane. Przedm iotam i handlu wywozowego są: pieprz, cyna, wyroby niektóre z kosztowne
go' drzew a, żaglowe płótno, trzciny i lnaterje przeZ kobiety w yrabiane. W yspiarze prowadzą na w łasnych statkach niejaki handel z Jaw ą, Z Pulo-*Pinang, z półwyspom M alacea, z brzegi-*
mi.w'schodnieini Sum atry, oraz południow em i i Zafchodniemi wyspy Borneo<
. Praw a na tćj wyspie są dosyć Surowe, mia-*- nowicie na zbrodnię kradzieży. Za pierwszeiri dopuszczeniem się takowej ucinają przestępcy jed n ą rękę, a powtórzenie' jćj pociąga za sobą utratę drugiej. Morderstwo m a być karane śm iercią, ale jeśli winowajca jest bogaty, oku
puje się płacąc rodzicom lub krewnym ofiary
• swójej summę, oznaczaną zwykle podług gd-*
dności i znaczenia zabitego. Zadziwiającą jest
rzeczą, że sprawiedliwość - nic baczy wcale na
występki, a naw et na m orderstw a popełniane
— 72
W Katnpongu chińskim. Zdaje się i i w m iej
scu tćm przez samych cudzoziemców z tego na
rodu zam ieszkanćin, -wszelkie nadużycia bez
karnie uchodzą. Dia tego też krajowcy, o ile mogą, w licznćm tylko towarzystwie uczęszcza
ją do bazaru chińskiego. Zresztą, żadnej łaski niech się nic śmie spodziewać ten coby pozwolił
Bobi
onosić jakąodziez żółtego koloru, bez wyra
źnego pozwolenia sułtana, ani ten coby
Wcią
gu rozmowy n ad ał sobie lub komu innem u k to -' ry z ty tu łó w , jakich tylko mówiąc o monarsae używać powinien* Podobne zbrodnie tylko naj
cięższą karą 'odpokutowane być mogą.
Magnaci równie jak sułtan na wyspie Łingga w yprawiają w pewnych okolicznościach uroczy
sto ść dla ludu, w czasie których i -Chińczycy łcatra swoje otwierają. Grywają na nich dram - m j , i
1w idać często tańcujących Ronggingówf jawajskich.- S ułtan utrzym uje także tow arzy
stwo indyjskich Bajaderek, ale te należą do jego seraju, i nie Wolno im jest ukazywać się pu»
blicznic.
Mieliśmy wielo opisów główniejszych wySp S o n d u : Ja w y, S u m a tr y i Borneo; ale aż dotąd zbywało nam na Wiadomościach szczegółowych 0 położeniu i stopniu ważności m ałych wysp otaczających Sumatrę* Z nazwiska p raw ie;tylko znamy wyspy: B illito n , B anca, N y a s , Poggy 1 inne. Panu Yan - Angelbeck winniśmy pier*
wszą wiadomość o ważności wyspy Łingga , na
poprzedzili, przestali tylko na wskazaniu jej położenia.
m
KRÓTKIE OPISANIE KOPALNI SOLI w W IE . L1CZCE. ( W y ją te k z podróży pew nego P o la ka u> okolicach K ra ko w a odbytej.)
Równic dzieła, osobne jak i pisma: perjody.
ęzne wspom inały po wielokroć o kopalniach, co niegdyś tak' bogatćm dla Polski były źródłefti dochodu; zdawaeby się więc mogła komu zby
teczną now a o nich wzmianka. Kiedy jednak
że dotąd nie posiadamy jeszcze tak gruntowne*
go jej opisania, iżby zaspokajało w zupełności spraw iedliw e żądanie nasze, kiedy, .pomimo iź do tego rodzaju opisu znalazły by się goto
w e źródła w' aktach publicznych, plańach, po- r o ir
2ucanych tu i owdzie ogólnych lub szczegó*
łow ych w zm iankach, nikt jeszcze pracy tak u- żytecznej nie p o d jął, każda wia'domość poszczę*
gólna, każde wspomnienie zasługuje na uw ag ę, bo może podać nowe wiadomości, i rzucić nowe św iatło n a historję i stan W ieliczki za dni n a szych. Umieszczając nadesłany sobie wyjątek
10
* podróży prze* jednego * ziomków w prow in
cjach da\fnej polski i okolicach krakowskich od
bywanej, przydajemy nowy ińaterjał do istnieją
cej już znacznej ich liczby*
W ieliczka jest małćire, nieregularnie tbudo- Vranein miasteczkiem, jo dwie mile pocztowe ku południo-wschodowi od Krakowa odległem , w Cyrkule Bocheńskim /w Galicji. Prowadzi do niej droga bita (clihusSee ) z wapiennego k a
m ienia, która , przy dogodność* swojej, niezmier
nie jednak przykrą, jest w porze letniej z powo
du kurzawy piefsiom szkódli\yej. Pod tćin to miasteczkiem znajduje się owa sław na, najwięk
s z a może na k uliy ziemskiej kopalnia soli ka- -iniennćj, którćj odkrycie zasięga niepewnych -Czasów pierwiastkowego w Polsce chrześciań-
•stwa. Jest w prawdzie podanie, iż około środ
ka wieku X III. królowa Kóncgónda.czyli Kinga, córka Beli IV króla węgierskiego,'a żona Bolesła
wa wstydliwego, w poczet świętych później poli
czona, sól odkryć m iała, i dla tego też za op>c- kuhke tych kopalń jest uważana; mylność ato
li m niem ania tego okazują, dowody historyczne (*),
{*) Jl. 1105 Bolesław K rzyw ousty darow ał Benedyktynom w T y ń cu a d magnum sal guatypr targowe, et ęuatuor tabem-ae. D arow iznę tę L e s z e k C z arn y w 1288 r. potw ier
d ził. Z najduje się w zm ianka o iu p iich wielickich W hi sto*
rji rKugosza około r. 1237* a zatem p rz e d zaślubieniem sie Bolesława K rzyw oustego z K ónegond^.
ża czasów Kazim ierza sprawiedliwego około r.
11SO wspominają. W dziejach górnictwa miej
scowego nie o tein pewnego zn-alośc aie można;
niezaprzeczoną jednakowoż jest rzeczą, że kopalnie w Wieli ozce 130 lat później od Bocheńskiej otwo
rzone zostały. Posiadała je Polska aż do roku 17-93; przy ośtatnim dopiero rozbiorze tego pań
stwa odpadły do Austrji, która je dzierżyła aż do pokoju w Schocnbrunn n 1800 zawartego.
W skutku tego W ieliczka oddana została Xiez- o , v twu W arszawskiemu na wspólne z Austrją po- siadanie; w roku nakonicc 1815 od Polski oder
wana, wyłączną Austrji stała się własnością.
Kopalnia W ielicka leźy ńa stopie gór karpackieli z strony północnej. Zwierzchnie pokłady ziemi nad kopalnia składaja się z czarnozieinu t ł u stego (Dammcrdc); pod nim znajduje się w arstw a gliny, dalej piasek, a nareszcie łu p ek gliniasty. Po-
(*) M iasteczko Bochnia o S mil- od K rak o w a odległej fest 'stolicę c y rk u łu tegoż nazw iska ; le iy p rzy paśm ie Wzgór- , ków ciągnących się aź k u .W ie lic z c e ; ma k ilk a kościołów i 3,000 m ieszkańców . J e s t tu D yrekcja górnicza i sąd gór
n iczy . Sól z k o p aln i dobywają z pok ład u ciągnącego sig oęl wschodu k u zachodowi na 1000 s ą i n i długości, 75’sze
rokości i %ÓtQ głębokości. P o k ład te n gliną i gipsem p rze
p la ta n y zajm uje ciągle 300 robotników i corocznie 250,0 J0 centnaró% jsjtflf dostarcza. P ro k reacja atoli soli w Bochni i;
jej ojjfitośó a n i tfównaó się^ mogą z" W ieliczk ą.
kłady soli rozciągają się na wschód i zachód i są nakłonione ku południowi; tworzą jednak częste zboczenia tak w kierunku jak i w swym spad
ku. Sól tę w W ieliczce wydobywają górnicy na trzech kondygnacjach, piętram i zwanych, sk ła dających się z trzech oddzielnych mass soli, właściwemi odróżnionych charakteram i.
Na górnein czyli pierwśzem piętrze w głęboko
ści 30 do 40 sążni jeśt sól zwana zieloąą, naj
podlej sza; na środkowem czyli drUgiem , sól zwana szybikow ą, nierównie lepsza od pierwszej, której \ massa ciągnie się aż do dna kopalni czyli trzeciego piętra. W ydobywają również sól oczkow atą najczystszą i przezroczystą, która leży rozrzucona w pokładach iłu , w kształcie sześciennych |iryształów. W yrabiają z nićj tam tejsi górnicy rozmaite drobne przedmioty, jako- t o : arm atki, krzyże, ołtarzyki, xiążki i t.p. któ
re tajem nie zwiedzającym kopalnie przedają.
Należy mieć z sijbą drobną monetę na zakupy
w anie tych fraszek, któremi ciąglejinaprzykrza- ją się liczni i nędzni robotnicy. C ała przestrzeń salin do roku 1812 w yrobiona, wynosiła po
dłu g rapportu M inistra Skarbu Xięzlwa W ar
szawskiego Królowi zdanego,
1 ,200w zd łu ż, a 600 sążni w szerz. Obecnie jednak nie ro,zsz,e-*
rżają przestw oru ż u p , ale głębiej sól łam ią.
Lubo dobywanie to większych wymaga nakła
dów, sól jednak coraz lepsza, w ynagradzaj je
sowicie.
W szystkich szybów (*) w W ieliczce jest jede
naście, ja k o ta : D anielow iec, Ja n in a , Górsko, Góra w o d n a , B its e n in , J ó z e f , L e s z n o , Boza. W o la , L o is, S e r a f, oraz tak zwany R egis czyli K ró lew ski, najdawniejszy zc wszystkich.
S z y b
zwany S tr f f / służy do wchodzohia i wycho
dzenia robotników; szyby L eszn o i G óra wodna przeznaczone są do wyciągania wódy zgromadza
jącej sic w kopalni. Szyb królewski noszący schodów królew skich nazw anie, w ziął początek w r. 1744 za Augusta III. i m a od powierzchni ziem i a£' do pierwszego piętra 432 stopni częścią drew nianych częścią w soli wykutych.
W roku 1812 przystąpiono do- uskutecznienia oddaw na juz zamierzonego p la n u , to j e s t 'd o założenia schodów za D anielow iczow skim szy
bem , od powierzchni a j na sa m o 'd n o kopalni, dla najdogodniejszego spuszczania się zw iedza
jących osób. W 1810 roku za panowania Zy
gmunta I. W ielickie zupy doznały klęski: złaśłi- wy je d e n robotnik podłożył ogień, a w ybuchły ztąd poaar. byłby nieprzewidziane poczynił szko
dy, gdyby nic bohaterskie poświęcenie się Ko- ściclcckicgo i Bclmana radnych k rak o w sk ich ,
(*) Szyb w kopalniach je s t to prostopadły otw ór, najpo
spoliciej k sz ta łtu czworoboku prostokątnego lu b k w a d ra tu , dla w ydobyw ania lu h poszukiw ania reeczy kopalnych pogłę
b io n y , i drzew em w yceinbrow any. 13 spodu jego rozchodzą się w różnych k ieru n k ach chodniki czyi': g a n k i 'podziem ne, k tóreini w ydobyte Jiłody zwożą dla w yęiągm enU na wierzch.
— 78 —
i żupnikóvr wielickich, którzy przez spuszcze
nie się w saliny najwięcej przyczynili się dó ugaszenia pożaru. Za panowania: W ładysław a IV . w 1644 r. wszczęty w szybie Bonnera po
ż a r ,’ przeszło rok ńiszczył kopalnię; wszyscy ludzie znajdujący się w ew nątrz, równie jak ko
nie od ognia i dymu w yginęli, i szyb się za
w alił. Wszelkie roboty zostały przerw ane, a wy
ziewy dymu zaduszającym naw et czyniły powie
trze w m ieście. Sam dopiero z siebie ogień ten przygasł, nicoblifczone zrządziwszy szkody. Mniej
sze trzy późnićjsze pożary b y ły w roku 1655 za Jana Kazimierza, kiedy Szwedzi umyślnie ogień podłożyli , oraz
W16&8 i w 1771 roku przy spuszczaniu siana dla koni w kopalni użytych wszczęty J
Liczba robotników w kopalni pracujących za
stosowana jest do potrzeby. W przecięciu li- czyę można
1,000ludzi pracujących ciągle, już w głębi, już na powierzchni kopalni. W licz
bie tej jest około 400 górników, iktórzy są Ic- piój płatni; reszta składa się z pomocników , Wozaków, i t. p. Ostatni są po większej części włościanie z pobliskich wiosek, którzy zbywa
jący od prac rolniczych czas poświęcają zarob
kowi “w salinaph. Dozór w ew nętrzny kopalni zostaje przy sztygarach, którzy robotę rozporzą
dzają, w arcow nikach (Sckichtenrneisters - ad-
j.unkt) kontrolujących roboty, oraz Seniorach
wykonywających rozkazy pierwszych.. Nadto, wy
chodzących e szybu robotników rew idują ściśle przysięgli, aby ci z, sx>bą najińnići^zćjmiłości nic wynieśli. Prace robotników albo szychty podług wyrażbnia górniczego, są dwojakie, dzienne i no
cne, zarówno przy świetle kagańców odbywane/
pierwsze od godziny szóstej z rana trw ają .do
2§ z p o łu d n ia , drugie zaś do rana. . Przy każdym szybie jest macl)ina zwana kieratem (G ocppcl), podobna doi kół z Wałami jakich przy studnich u ży w ają, z tą różnięą, iż kierat obracany j,est prjsez konia. Szyb do spuszczania odwiedzają
cych kopalnie przeznaczony, nazywa się D anie- łowicz. Po uzyskaniu naprzód pozwolenia od tam ecznej Dyrekcji górniczej, zapisuje się zwy
kle nazwisko w xięge, którą w kanccllarji po
dają. Ubranych w koszule białe dla zabezpie
czenia sukni od wilgoci w początkowych pokła
dach, gdzie ta przez ziemię przesiąka, oraz od p y łu solnego, który psuje odzież, prowadzi prze
w odnik, oraz jeden lub dwóch pomocników ź kagańcami w reliu, i albo zstępują wiclkienu .schodami, albo spuszczają się na linie. Lina ta okręca się na w ale kieratowym; do niej przy
czepione są siedzenia szelkam i zwane, zj>asów szerokich urządzone w które wsiada spuszcza
jący się , trzymając ręką za linę. U samego j e j ' końca znajdują się takież pasy* w których siedzą przewodnicy z lampkami, a tak wisząc u liny w powietrzu, nad trzydziestu trzy sążnio
wą przepaścią, grubemi otoczony ciemnościami,
wesoło spuszcza sic ciekawy, nie widząc bedącćj pod nim otchłani, któraby go inaczej zapewne na wspomnienie niebezpieczeństwa naprow adzić i od przedsięwzięcia odstraszyć m ogła. (*)
Saliny poddniowe (untertage) dzielą się na po*
le sta re, nowe i tak nazw ane Ja n in a pole.
Przedm iotem ' zwiedzania naszego było nowe czyli południowe pole. Spuściliśmy się wspo- lnnioną wyżćj m achiną aż -na pierwsze piętro, które trzy sążnie niżej pow ierzchni niebardzo z taintąd odległej w isły jest położone. Między najwięcej ciekawości godneini na tćm piętrze przedmiotami liczyć można wykutą w soli ka
plicę S. Antoniego, w której znajduje się posąg Zygmunta I. z przezroczystej tak zwanej krysz- tałowój soli wyrobiony, Chrystusa na krzyżu, kil
ku świętych, oraz ołtarze z kolum nam i i po*
( * ) , R e g n a r d W podróży swojej do P o lsk i t\ 1683 od*
b y tej zw iedziw szy W ieliczk ę, ta k opisuje w rażenie jak ie
go /przy spuszczaniu się doznał: ,, Przyw iązano wiele po
stronków i szelek jedne nad d rugieini grubej liny. P ięciu lu b sześciu lu d zi spuścić się miało Z nam i; zapalili więc k ag ań ce , a in n i ©toczyli otwór i zaczęli śpiewać to miejsce 1 m ęki pańskiej które się zaczyna od wyrazów £ x p ira v it Jesas\ bardziej, jeszcze p o nurym tonem zaśpiew ali nastę
p n ie De profundis. W y zn am szczerze i i w tenczas krew 'się *ve m nie ścięła; .wszelkie przysposobienia do 'teg o po
grzebania żyw cem , ta k m nie p rz e ra z iły , i i wolałbym b y ł w tej c h w ili, daleko ód tego m iejsca się znajdow ać, ale rzeczy za daleko j u i posunięte b y ły ; trzeba było zagrzebać się żywcem i w stąpię do tego grobu.
sagi dwóch kluczących przed nim na stopniach mnichów. Na przeciw o łtarza przed wnijściem do kaplicy znajduje się kazalnica pięknej robo
ty. Wszystko to sztuka w ykształciła z soli;
osoby wszystkie są naturalnej postaci, a ozdoby guśtowne' dotąd w całości się zachowują. J e den z dwóch filarów, sklepienie kaplicy dźwiga
jących, pękł h a dwie części w kierunku po
dłużnym , musiano go zatóm źelaznemi ścisnąć obręczam i.—N ader interessującem jest na temże piętrze miejsce komorą Ł e n tó w zwane, wyku
te w zielonej soli. Jest to ogromna 24 kroki długa, a! 23 szeroka sala,- w której urządzono podłogę z desek. Odprawiawiają się tu bale i inne obchody w czasie uroczystości miejscowych dawane. D la Oświecenia sali, oprócz powkręCa- nychi w ściany drutów do lamp, wiszą u skle.
pienia na linach trzy dosyć ozdobne z soli krysz
tałow ej wyrobione pająki; podobnyjederi p rzed ' kilku laty u p a d ł i na drobne p o tłu k ł się ka
w ałk i. Balkon dla orkiestry Urządzony jest u góry jednćj ściany w kształcie chóru, mającego masse je d n ą soli za podstawę s a naprzeciw niego wznosi się drewniana bram a tryum falna, ozdobna rozmaiteini godłami i narzędziam i górni- czemi. W ystrzał z pistoletu, wydaje tri nadzwy
czajny i przerażający odgłos.
Na drugiem piętrze, które połączone je st z pierwszem przez 392 stopnie częścią z soli, czę-
f f
ścią
2drzewa, znajduje się jedna z najw iotszych komor, tak zwana Michałowicz', tutaj odbywa
ją się wielorakie roboty górniczo-solne, jakoto*
w komorze L ic h te n fe ls wykuwają sól w sztuki kw adratowe, wielkości l£ stopy, ważące około 90 funtów, i te nazywają po niem iecku F o rm a l- stein-arbęit. Głębićj jest robota zwana B a n d » h auer - arbeit, która wiele podobieństwa m a a pierwszą, jednak w tein od niej się ró ż n i, i i kaw ały są większe, formy w alca, i ważą około
8cent. 60 funtów; nazywają je w miejscu b a ł
wanam i* Odpadające przy obrabianiu k aw ałk i soli czyli okruchy pakują w beczki zwane ^so
lówkami; z tych większe ważą 5 centnarów 60 funtów, mniejsze czyli p ó ł solówki 2 cent. 50 funtów. Na Przestrzeni Kolloredo i w innych m iejscach widzieliśmy trzeci sposób obrabiania soli. Rozsadzają tu ściany solne za pomocą pro
chu , przeż- co w zdłuż formują się korytarze.
Rząd austrjacki bardzo troskliwie unika ogła
szania szczegółów , z którychby o kopalniach wielickich statystyczne wiadomości tworzyć się mogły. Jlc jednak z rapportu, o którym wyżej mówiliśmy, okazuje się, od czasu odkrycia salin wydobyto ż nich 550 miljonów centnarów soli.
W dawniejszych czasach wydobywano około 600,000 centnarów; rząd austrjacki posunął tę ilość w roku 1S07 do 1,062,327 a w 1S08 r. do
chodziła ona do 1,208,976 centnarów. W roku
1809, po wyznaczeniu nagrody przfez rząd au-
centnarów 1,700,000. Koszta produkcyjne z po
liczeniem adm inistracyjnych i wszelkich innych wydatków w r. 1807 wynosiły 27- grajcarów w pa
pierow ej monecie, w raku zaś 1808 podniosły się do 38 grajcarów od centnara soli.
Z tych komór prowadzą schody wykute w so
l i do różnych przestrzeni, gdzie po drodze wi
dzieć można niezm ierne podpory z d rz e w a , od spodu aż do sklepienia komory sięgające; sk ła d ają
s ięone z całych p n i drzewa, szerokiemi, je d n ą w arstw ą poprzecznie, a drugą podłużnie, n a sobie układanych, stosami; podpory te dźwi
gają-sklepienia różnych dawniejszych komor. Nlfc- ostroźnćm w ybieraniem pól czyli przestrzeni sol
nych, przodkow ie n asi osłabiali sklepienia, a przym uszeni zapobiegać aby
t esię n ie zapadły, zakopali tu lasy całe, które
W praw d zie-przezna
czenie swe n a w ieki w ypełniają, gdyż sól nle- dopuszcza zcpsueia drzewa, które się z-w olna w sól zam ienia i twardości kamienia nabiera;
jednakowoż są to kosztowne podpory. Dzisiejsi górnicy podług lepszych działają zasad, wszyst
kie bowiem sklepienia sferoidyeznie formując, w niew ielkich oddaleniach zostawiają na podpory c a łe massy kwadratowe soli, odpowiadające ta- kim że podporom na im szetn piętrze. Przez myl
ną daw nych górników m anipulację, niezm ierne skarby w W ieliczce zaginęły; niemożna sŁe bo
wiem ośm ielić n przyczyny wod'y, tego najw ięk
szego nieprzyjaciela górnictwa, robić otworów .w dawniejszych przestrzeniach, i z tego naw et po
wodu, chociaż zawsze oddalają się od W isły, o- bawiają się jednak bardziej zalania, niż zapa
dnięcia kopalni,
Transport soli w galerjach czyli długich ko
rytarzach w soli wykutych, uskutecznia się na wózkach p s a m i zwanych, które dzieci la t dwa
naście ledwie mające z łatw ością popychają. Cię
żar S do 9 centnarów z taka szybkością na nich prowadzą, iż ten co nie nie dźwiga, ledwie biedź za niemi zdąży. Przyczyną tego jest me
c h a n ic z n a własność wózków, W których siła ruch nadająca w punkcie ciężkości ?ię znajduje; śre
dnica koła tylnego o \ część większa jest od ko
ł a przodkowego^ co tworzy płaszczyznę pochy
loną.
2* dolnych piąter na wyższe wydobywają sól za pomocą kieratów przez konie obracanych, w sieciach czyli workach na wzór sieci z gru
bych postronków robionych. Konie do robot u- żywane póty pod ziemią zostają, póki są zdatne do użycia. Jeden siwy koń, który przez dwa
dzieścia cztery lat pod ziemią zostaw ał, w ła
śnie pod czas bytności naszej uzyskał chleb ł a skawy-'
Zchodzimy nareszcie na trzecie p ię tro , po 562] stopniach, do najwspanialszego dzieła rąk ludzkich, do komory zwanej P rzykosz, która nie
zmierne wydrążenie aż do pierwszego piętra
dochodzące formuje. Jest to pyszna, przestrach
i zadziwienie w zbudzająca jaskinia, z którćj aż n a sam w ierzch kopalni wyjść można po dra
binach u ścian pionowa przytwierdzonych. Nie
bezpieczną tę i zawracającą głowę przepraw ę, odbywali z łatw ością chłopcy, których zapalone kagańce górnicze w ręku, zdaw ały się u szczy
tu sklepienia nakształt gwiazd nocnych na po- godnem niebie, a śpiew ich rozchodząc się po całein niezmiernćm w ydrążeniu, osobliwsze i i niepojęte na słuchających czynił w rażenie i W nadzmysłowe przenosił pas krainy,
W komorze tej poćl jćj gotyckiem i olbrzyipićj wysokości sklepieniem,znajduje się sadzawka zwa
n a jeziorem , której głębokość w ą środku wy
nosi ęązni
7, i którą niguy. ani wzbici1)! api opa
da, Można pa niej pływ ać n a prom ie przymo
cowanym do. liny przechodzącej w zdłuż sadzaw
ki i kanału murowanego, pod który statek w pły
nąć możę. Najmniejszy łoskot pomnaża się tu nadzwyczajnie, a cóż dopięta broń. palna, lub rozsadzanie prochem soli. Huk te& nieskończe
nie rozlega ^ii§, i po kilku chwilach dopiero, w najodleglejszych zakątaCh tego podziemia 'ginąć się zdaje. Niepodobna opisać wszystkich w r,v żeń jakie zdumiony umysł ludzki w tćm m ief, scu odbieraj trzeba samemu widzięć t samemu zbierać te uczucia jakie tłumnie, powstają n a widok tych wspaniałych i .przerażających skle.i pień, w których sztuką z natiirą ubiegać się £<łg»
w ały w tworzeniu przedmiotów j ca w ieki pó.
ćnićjsze zadziwiać mają. Korzy się tutaj człowiek przed wielkością natury; zdumiewa się nad jej wielkością i drobność swoją tćm mocniej uczuwa.
Różne są mniemania względem utworzenia się tych mass soli kamicnnćj. Jedni przypisują ich początek neptunizm ow t, tw ie rd z ą c , iż morze m iało łożysko swoje przy K arpatach, i w jaski
niach podziemnych utw orzyło te solne kolosy nieznajomym postępowaniem n a tu ry ; dowodzą tego skamieniałościami i krystalizacjami, a zda
nie ich dzieli większa część uczonych geologów, jako najwiecćj prawdopodobieństwa mające. In ni znowu przypisują utworzenie pokładow sol
nych w ulkanizm ow i, przytaczając jako dowód leżące w bliskości kopalnie starki i inne podo- bne działań ogniowych] skutki.
Y iir .
ZAGRODA GOUST w PYRENEACH. L i s t do p rzy ja c ie la p isa n y, (z francuzkiego.)
»Sądziłem dotąd z tobą i z całym światem,, do
bry przyjacielu., że Rzecz-po^polita Sgo M arcina Łyła najmniejszą ze wszystkich Rzcczy-pospoU- tycli; lecz odwiedziwszy Goust, zm ieniłem zda
nie.
Goust jest zagrodą, położoną, lub raczej zawie
szoną na szczycie jednej z olbrzymich gór otacza-
jących źródła gorące, po nad które wznosi się jcszcze przeszło szesćset sążni.
Wstępuje sio na górę Goust scicszką jaką. taką wykutą na spadzistóści, która jak mówią o wie- le się zmniejszyła, a którą przecież znalazłem dość przykrą; aby się na niej utrzym ać trzeba być kozą, lub mieć góralską doświadczoną stopę.
Zagroda ta składająca się z dziesięciu do dwu*
nastu domków, (liczba bowiem onycli podług podań ustnych je st zawsze taz s a m a ), za
mieszkana je s t' przez tyleż rodzin, z których każda m a swój ogródek, Swe pole i łączkę, wszystko to że tak ,powiem w miniaturze. Wy*
daje się ona jakoby wianek kwiecisty wieńczą*
py mile ponure czoło śkały; w ieniec ten w zi* / mowej porze je s t ze śntegu.
Na
tej n a p o w ie tr z n e jOazie,
p o m ię d ź y n ie b e ma
z i e m i ą , , o b c y c h je o g r a fo ń t, i p r a w ie sa m y m Sob ie h ieZ n a fiy eh ż y je ó k o ło p ię d z te s ia t o só b , tw o»r ż ą c y c h m a ły kraj sa m o r z ą d n y ,iń a łą rad ą s ta r sz y c h r ż ą d z o h y , b e z z d a n ia k tó ry c h taiC się W tć m p o k o le n iu n ie d z ie je . Rada! ta r o z str z y g a Wszyst*
k o poW agą d o ś w ia d c z e n ia
na
m ą d r o śc i O partego.To Zgromadzenie Gefiótitów
S ą d zą cy c hw
do*m a c h ,