& <0 3E U im 25
P A M I Ę T N I K P O D R Ó Ż Y .
Ner 17.
Z P I E R W S Z E J P O Ł O W Y W R Z E Ś ^ A 18g8 RO KIT.
XV.
P Ł O W C fi
WSPOMNIENIE ZWYCIĘZTWA WŁADYSŁAWA ŁO
KIETKA NA POLACH TŚJ WSI NAD KRZYŻAKA
MI r. 1331 o d n i e s i o n e g o , — p r z e *
TV. H . G a w a r e c k i e g o .
N ie k ie d y x ię £ y c w y c h o d z ą c z o b ło k ó w . O k ro p n e j b itw y u k a z y w a ł ciosy;
W rów ninach Płow ców i w g łęb i potoków , K rzy żack ich trupów niezliczone stosy, L ezące konie, zabici ry c e rz e ,
I p o łam an e zbroje i pancerze*
Niemcewicz*
Niemylnie powiedzieć możemy, i z nicmasż sto*
py ziemi w Polsce, któraby nie nosiła pamięci przeważnych dzieł przodków naszych; wszędzie
27
pilnie badając natrafim y ślady niepoślednich czy
nów, z których domyślać sie wypada, czem byli ćzanowni ojcowie nasi!
Nicmasz miasta, okolicy, naw et znacznićjszych wsi, któreby w dziejach krajowych zaszczytną
■wzmianką uczczone nie były! Ileż jeszcze zda
rzeń, | czynów świetnych pozostałych w miej
scowej pamięci, ukrytych przed nami być może?
Ileż to nieznanych pomników niszcząca moc cza
su, albo juz pożyła, lub ostry na nie swój ząb w yw iera ?
Ogłaszanie opisów miejsc szczególnych, zda
rzeń przeszłości wspomnienia godnych, od zagła
dy i niepamięci ocalić je może. Ten jest zaiste cel niniejszego opisu.'
W ieś Płow ce (1) o milę od miasta Radziejowa, a cztery od Inowrocławia (2) odległa', dziś w Ob
wodzie K ujaw skim , W ojewództwie Mazowiec
kiem położona,- Uczy domów w roku bieżącym 35, ludności 334 osob; łą k posiada m ało, a lasu
— 210 —
(1 ) W y b ad ać tru d n o , dla czego N a r u s z e w ic z P to w ce n azyw a ta k ż e
jSiew em .W dziele szanow nein P ie lg r z y m w D o b r o m ilu edycji r.
'1 8 2 6 w W arsz : u G liiksberga na str. 51 P ło w ce nazw ano
P o lo w c a m i. Być to tnoźe om yłka d ru k u ..(2) A utor opisu starożytnej P o lsk i w opisie W ojew ódz
tw a Inow rocław skiego w y ra z ił: i z P łe w c t Jeżą w blisko
ści Inow rocław ia. T . I. S tr. 242 edycj*i powtórnej* z r. b.
Odległość inil czterech za bliskie położenie uw ażać trudno>
przeto widoczna omjrłka%
— 211 —
zupełny cierpi niedostatek ; otaczają ją równiny grunta zyznego, jakim się szczycą Kujawy. Na tych to rozległych i urodzajnych niwach, rością- gających sic między wsiami Płow ce, Sadłużkiem , W itow ein, Sam szycam i, Jaran to w icain i, P io łu - n ow em , L atkow em , i miastem R adziejow em , dzielny król W ładysław Łokietek hardość zako
nu krzyżackiego przew ażnem u k ró c ił zwycięz- tw em .
T u to waleczny ten starzec duchem m łodzień
czym natchniony, pom ścił się krzywd Ojczyznie zadanych, a lubo nic zniósł jej wrogów zupełnie, d a ł im jednak poznać co może oręż polski, mez- tw em Króla bohatera ożywiony, a duchem jedno
myślnym n arodu wzmocniony.
Sław »a ta bitw a zaszła w dniu 27 W rześn ia- 1331 roku. W ładysław osobiście polskim przy
w odził hufcom, które sk ład ały się z K rakow ia
nów, Sandomierzanów i W łelkopolanów. Krzy
żacy mieli za wodzów Teodoryka z Altemburga M arszałka, Ottona z Iyutcrberga kom andora W.
i H rabiów Reuss, Plauen, i H onstein. W odzo
w ie, i waleczniejsi z Niemców rycerze żeby się w szykach i związku nie odstępując do upadłego bronili, łańcucham i przez pasy puszczonymi sa
m ych siebie powiązali. Zastęp ich b y ł przeto straszny i ściśnięty (3). Z pięciu królew skich
(3) H istorja N aruszew icza edyc. M ostowskiego z r. 1803
T . V . od str. 3 4 2 -3 5 1 .—
— 212 —
hufców poskoczył pierwszy złożony z nadw orne
go ludu i przcbrańszego rycerstwa, za nim in
ne kolejno ze szlachty ' z różnych W ojewództw zebranej. A gdy się zm ieszały oba wojska, jak Krzyżacy mężnie się bili, tak Polacy, chociaż od przewyższającej liczby Niemców ogarnieni, osta
tnich sił, nie cofając kroku, dobywali. Po kil- logodzinnćj walce z równą z obu stron zacięto
ścią wicdzionćj, zwycieztwó zostało przy Pola
kach; Krzyżacy złam ani ty ł sromotny podali.
Rozsypka ich była zupełną. Tcodoryk w gło
wę cięty, dostał się wraz z H rabiam i Plauen i Honstein w niewolę. Do samego wieczora ści
gany i bity nieprzyjaciel zasłał szeroko trupami pole. Legło wielu Braci zakonnych i niemiec
kiego rycerstwa, a więcej nierównie innego gmi
nu. Dziejopisowie stratę w tym dniu Krzyżaków podają do 20,000 ludzi. (4) Z naszych zabito kilkuset, między innymi znaczniójsi: Żegota z Mo
raw icy Chorąży K rakow ski, Krystyn z Ostrowa Chorąży Sandom ierski, syn Prandoty Kasztela
na Krakowskiego, i Jakób z Szumska Kasztelan Żarnowiecki. W iele się m iał przyczynić do zwy- cicztwa W incenty Szamotulski Poznański Woje
woda, który wprzód urażony na Króla, za odje
cie sobie urzędu Jen erała W ielkiej Polski, z łą czył się przeciw niemu z Krzyżakami, i odro-
(4) Długosz, liczbę zabitych do 30,000 w swein dziele
po ło ży ć lecz ja k N aruszew icz tw ierd zi; przez omyłkę d ru k u .
— 213 ~
dny w łasną ojczyznę z nim i najeżdżał, i łu p ił, a tern pozyskał ich zupełną ufność. Za taje-:' innein atoli porozumieniem się z Królem przed sa-"
m ą bitw ą pod Płow eam i, .niespodzianie z tyłu;
I; na Krzyżaków pośród walki napadł ze swymi E r hufcam i,-i chwiejący się los bitwy rozstrzygnął., t Nazajutrz po bitwie gdy Król [objeżdżał plao potyczki, znalazł jednego szlachcica przebitego 6 trzem a włóczniam i, nad którym gdy się zastano- w ił, ubolewając iż wiele cierpiał, odpowiedzią?
m u Florjan Szary; (było to jego nazwisko) „ K ró
lu ! bardziej m i dokucza zły sąsiad , niź te r a ny. “ Na to W ła d y sła w : „ B ądź dobrój m yślij uw olnię cię od tego są sie d ztw a “ i kazawszy go zanieść pod nam iot, gdy do izdrow ia F lo rjaa przyszedł, całą dlań wieś kupił, a na miąt kę cnoty rycerskiej do dawnego herbu Jłozlerogi trzy włócznie przydał. (5) Florjan Szary jest oj
cem zacnych potomków domu Sarjuszami na
zwanego, z którego idą prócz innych Zamojscy i Goinalińscy.
(51 H erb te n n azyw a się J e l i t a , stosownie do szw an
k u F lorjana, któ rem u od ciężkich razów w n ętrrtio sei w y
chodziły. N iesiecki w T . 11. s tr. h erb J e l i t a
o p asu je; T rz y kopje złote, czyli żó łte, ułożone nakszta^t
gw iazdy w czerw onem polu, t a k ż e dw ie poboczne końcam i,
i ostrzem do góry obrócMifc, średnia na dół prosto końcem :
n a d hełm em pó ł k o zła w yskakującego, nogi p rzed n ie do
góry w yniósł, w p raw ą stronę ta rc z y obrócony) z ro g am i
na głowie; P o czątek herb ten w r- 1331 bierze.
— 214 —
Pam iętna wsi na której rów ninach w alka ta naszła! póki tylko imienia Polaka stanie, szano- wnem zostanie wspomnienie twoje, i ze czcią przez ziomków zwiedzaną będziesz. ( 6 ) Srogiego tego boju pozostały nieznaczne ślady w okopach za wsią trwalszym jego pomnikiem są mogiły w kształ
cie podłużnych kwadratów usy p an e, i na po
wierzchni swojej dużemi kam ieniam i odwiecz
nym mchem porosłymi o k ry te , pospolicie od gminu Ż a la m i zwane. Te po całej przestrzeń, rów nin w okolicy P łow ców spostrzegać się'dają.
J e st ich jeszcze pięć lub sześć w cale nietknię
tych, inne dla potrzeby użycia z nich kamieni .rzadkich w tein miejscu, zniszczone zostały. Acz
kolwiek m ogiły te na miejscu bojowiska wznie
sione, zdają się być na pierwszy rzut oka pa
m iątką stoczonej tam walki, jak powszechne jest o nich mniemanie, przecież zastanowiwszy się nad niemi z rozwagą badacza, inne nastręczają pię domysły. Przy rozkopywaniu oriych, znaleziono tam w prawdzie nieco szczątków zbótwiałych ko
ści, podków końskich i ułam ków broni, prócz tego atoli wydobyto z głębi tychże mogił naczy-
(6) J W . Niemcewicz P re zes T . K . W.' p N. zw iedził p rz e d
k lik 'nlaty Plowce.
Wśpiew ie o W ła d y s ła w ie Ło ftietku zaszczytnie w spom niał on 6 wsi tej i o obitwie na- jej rów ninach stoczonej. (C zyt. Śpiew y historyczne edycji 1 r . 1816 sir. 7 3 —» 74 . ) — W r. 1822 Officerowie z głów ne
go sztabu kw aterm istrzostw a jen . poi. zdejm owali szczegó-
l owy p la n okolic, staczających pole b itw y pod Płowcam i.n ia gliniane n ap ełn io n e'p o p io łam i, i pieniążki m a łe srebrne z czasów T rajana Cesarza Rzym*
skiego. (7)
Szczegóły te wykazują odleglejszą starożytność od bitwy w r. 1331 tu zaszłej. Nadto, samo naz
wisko z podania ludu tych mogił Ż a le, czyli po
mniki żalu i smutku, -odpowiada zupełnie w sW o- jem znaczeniu dzisiejszemu nazw aniu onych C m en ta rzem , mićjsccm na pochowanie w pokoju zm arłych, a nie w bitwie ległych, przeznaczo- nćtn. Nie zdaje sio być do praw dy podobnem , aby mogiły zginionych tu licznych nieprzyjaciół uczczono nazwiskiem Ż a ló w .
W odległą sięgając Starożytność, możnaby do*
m niem anie przypuścić, iź urny w mogiłach znale
zione z czasów Słowiańskich pochodzą ( 8 ). Jak kolwiek dom ysł ten czy je st sprawdzony, czy t e ż
, (7) N iektóre z tych m onet T ow arzystw u K ról. W a rsz a w skiem u P rz y jació ł Nauk p rzesłan e
Z o s ta ły ,.Inłie
z a s Z n a jd u ją sie w posiadaniu teraźniejszego dziedzica Płowców.
(8) Surow iecki mówi na S tr. \Ą7 uczonej swej Itoz- p raw y s b iedzenie p o c zą tku N arodow Słow iańskich w W a rsz : 1824 w ydanej: iż Słowianie um arłych p a lili, i po
p io ły spalonych w u rn y zebraw szy, staw iali je na słu p a ch p r z y ro zstajn y ch drogach.
R akow iecki w dziele Prawda R u ska T . I. str. 35 wy
ra ż a : iź Słow ianie urn y gliniane, m ied zian e, sz k lan e, po
p io ły zm arłych zaw ierające, do których k ład li różne mone
ty i n a czy n ia, Jub sp rzęty do zm arłego należące, w ziem i aag rzeb y w ali. N iekiedy w ystawiali pom niki, okładali mo
g iły d zik iem i k am ien iam i, lu b ogradzali one palisad*.
— 216 —
ulega wątpliwością zawsze jest do życzenia, aby tak starożytne pomniki przeszłości od zniszczenia zachowywane były. Niechaj chw ała pokoleniu naszemu zostanie, iż zabytki przodków , drogą dla nas spuściznę, szanować um ieliśm y!. Nie-' gdyś był w Płow cach kościół, lecz ten w zabu
rzeniach woiennych sta ł sic pastw ą płom ieni.
Istnienia jego pozostał ślad w dzw onku, w tych Czasachz ziemi wyoranym. W cdlepodania miejsco
wego m iał on być do użycia tutejszego kościoła przeznaczony. Znajduje się na nim rok ulania 1408 w sło w ach : A n n o D om ini M D C V I I I . W idoczna zatem rzecz, iż kościoł w Płowcach ńie w czasie bitwy w r. 1331 stoczonej, lecz pó
źniej w stojlat blisko, to jest w r. 1430 przez Krzyżaków spalony został, kiedy ci wpadłszjr do Polski, zburzyli całą okolicę od Inowrocławia aż do W łocław ka. Jeśli bowiem dzwonek, p. 1408 ulany należał do kościoła w Płow cach około r«
1430 ogniem zniszczonego, nie m ógł zatćmj nale
żeć do tegoż kościoła w r. 1331 spalonego^ to- jest przed datą odlania swego.
Prócz tych pam iątek świadczących potomno
ści o bitwie pod Płow caini, pokazują dotąd B o
rek Sarnszycki, gdzie jak ustne niesie podanie, K ról W ładysław Łokietek m iał się zjechać taje
m nie W nocy, niby przy objeżdżaniu czat, *e
zdrajcą Szam otulskim , który chcąc, zbrodnie
zbrodnią wynagrodzić, przyrzekł tam Królowi
zdradzić Krzyżaków swoich sprzymierzeńców, o
puściwszy poprzednio ojczysto z n a l i ! Nic omy
lił się na słow ie zacnego K róla w przywróceniu ' intl honoru i sław y, lecz Szlachta-W ielkopolska mszcząc się poniesionych strat z przyczyny przc- . niew ierzenia się Szamotulskiego, w zaszłym bun- - cie życie m u odebrała.
— 217 —
L
e t t r e s s u r l e b e n c a l ee t c . L
i s t y o b e n- GALU P I S A N E Z N A D BRZEG Ó W G A N G E SU • V ---
' p r z e z F . D e v i l l e k a p i t a n a o k r ę t u — w j
Paryżu 1826 in 18. z rycinami.
(D a lszy ciąg.)
ii.
Nec w K alk u cie. — O brzędy rfeligijne. —> Z a ślu b in y Ben
galskie*
Noc jest w K alkucie porą największćj czynno^
ści, i wtenczas dopiero ruch Ogólny się rozpo
czyna, kiedy-słońce przestaje skw arem sW o im u- dreczać mieszkańców. Zdają się oni być odro
dzeni m iłą świeżością nocy,- która w tych k ii.
m atach zawsze jest od dnia p i ę k n i e js z ą . Rzad
ki tam je st W id o k n ieb a i zachmurzonego, a. [fir
m am ent iskrzy s ię zawsze gwiazdami. O p ó ł
nocy zwykle największe panuje poruszenie; ze
wsząd widać gorejące lampy, kule ogniste z ko
lorowego szkła l u b papieru, pozawieszanie' obok
' ‘ 28
— 215
efiorągw! t p o ł xięźycóvr na mineratach m uzuł
mańskich meczetów. Pagody jednak bengalskie wyznawców Bramy lub Wisznu, zawsze jedną lam pą wewnątrz są oświecone, coby oznaczać mogło, i i ci większemi otaczajxsię tajemnicami, aniżeli Ma
hometa zwolennicy. W tych to pagodach lub ze
w nątrz nich krąży i zgromadza się lud, którego łatw ow ierność ciągle uwodzą Fakirowie i Bra
mini. Obudzają oni w nim szał religijny, któ
rem u się bez pomiarkowai;ia oddaje. Bez przy
tomności i rozsądku, wrzeszczą raczej niż śpie
wają, (trzy towarzyszeniu dzikiej muzyki, w któ
rej głównym jest ton instrumcnj;u do dud góral
skich podobnego. Skutkiem tych obrzędów bywa zwykle nagromadzenie rozmaitego rodzaju ofiar u stóp fałszywych bożyszcz, z których odnoszą korzyść Fakirowie, fałszywi żebracy i Bramini, równie podstępem jak chciwością oddychaj ;gy.
Bezczelni ci oszuści, okryci łupam i z ludu, io- śmiclają się jeszcze pogardzać nim, depcąc naj
świętsze prawa jego, krępując go fanatyzmem, którego um artwienia względem siebie umieją ł a godzić i osładz:ić na łonie obfitości, roskoszy, a nawet rożpiiśly.— Zdarzają się jednak między BcngalcZykami mniej dziwaczne i szalone obrzę
dy, które lud nie w tak nickorzystnćin przedstaw ia
ją śwjetle. Takicmi są obrzędy weselne zwykle
w nocy odprawiane. Skąpy kiędyindziej Ben-
galczyk nie zna tu miary w wydatkach, a najwięcej
io i y ńa podarunki dla wszystkich) członków o
b u rodzin, a naw et I dla osób obcych; nafko-*
jztow niejsze jednak otrzymują Bramini tćj pngo*
dy w której się obrzęd; odbywa. Chytrzy Bra
m ini nie przypuszczają żadnego cudzoziemca do obrzędu weselnego, który tylko można widzieć kiedy przez ulicę w tłu m ie ciekawych przecho
dzi. Przytoczymy tu w łasne autora wyrazy opi
sujące tego rodzaju processję. u Małżonkowie, mó
wi on, jadą na pysznych słoniach w bogate przy
branych rzędy, m ając nogi na krzyż założone, lub siedząc na m ałych sofach pod baldaehinnmi.
Ubiór ich tka/iy jest z samego jedw abiu, srebra i złota; okrywają ich klejnoty pełne, a głowy ko
ralam i uwieńczone uiają. Obok nich stoją fa ł
szywe bóstwa; jeden prawic nagi posąg wyobra
ża M iłość', drugi starszy w kkiem okryty pen
sową i błękitną szalą wystawia I ljm e n a . Posą
gi te mają wiele rąk; miłość trzyma w ręce je
dnej papugę, a Hymen gałązkę. O kilka kroków od tćj pierwszej gruppy, postępują w porządku krewni i przyjaciele ślubnej pary. Męzczyzni ja dą na w ozach,przez woły ciągnionych; kobiety niesione są na palankinach, a ludzie w barw ie którzy jo dźwigają trzymają w ręku chorągiewki poruszaiąe niemi. Następnie jedzie wiele męz- czyzn konno, z twarzami zagwazdanemi; robią oni łoskot grzechotkami, które m ają poprzypina- nc u rąk, u nóg i u głowy. Cały. orszak oto
czony jest (Jo koła pospólstwem , które] się tłu mnie ciśnie, i tysi^eznemi okrzykami radości h o łd
r* 219 —
— 220 —
młodćj parze oddaje.))— Zdarza się często żc zamęzcie dzieci umówione bywa przez rodziców jeszcze w kolebkach.
12.
Uszanowanie 'Indjan dla starości. — Przyw iązanie dzieci cło rodziców.
Nader dziwną być musi dla każdego osobliw
sza sprzeczność jaka się w charakterze Indjan postrzegać daje. Z. tysiącznemi wadami łączą oni niektóre piękne i szlachetne cnoty familijne. ■ D la starości mianqwicie zachowują uszanowanie bez granic, i biada tem p młodzieńcowi, coby ra dę starszych śm iał wyszydzać, lub nie ustąpić im pierw szeństw a w mićjscach publicznych. Zasłu
żyłby w oczach ziomków swoich na takąż wzgar
dę, jakiej kasta P^rjasó w .doznaje.
Najpiękniejszą z cnót zdobiąeych Indjan i naj
więcej z ich charakterem w sprzeczności stojącą, jest iniłóść dzieci ku rodzicom. Piękny jej przy
k ła d przytacza autor. czasie wojny r. 1804 między F rancją i Anglją w ybuchłej, statek wo
jenny na którym się on znajdował, b y ł prze
znaczony do napadania krajów nieprzyjaciel
skich. Przepłynąw szy archipelag Seychelski, , u d a ł się ku odnodze Bengalskiej, gdzie przy uj
ściu Gangesu ocalił osadę małego statku rozbi
tego w czasie ogromnej burzy. Miedzy ocalony- ' m i znajdował się pięćdziesięcioletni Indjanin z ka
sty muzułmańskiej, który w krotce zachorował.
Z rozczuleniem widziano troskliwość syna jego
jeszcze dziecka, w czasie choroby ojca, i stara-
— 221 —
nia jakiem i u siłow ał pocieszać starca.' Ale ten, niewiadomo z jakiej przyczyny icoraz w ydaw ał się być słabszym i coraz bliższym zgonu. Sie
dząc ciągle lub rozciagniony na rogoży, w z a ką
cie okrętu, w ydaw ał tylko ciężkie westchnienia, i przy wschodzie lub zachodzie słońca, p a d a ł n ą ziem ię m odląc się gorąco do tego planety. 0 - błąkany w zrok jego przerażał otaczających ; czołgał sic] on niekiedy ku brzegu statku jakby ch c ia ł rzucić się 1 w m orze, 1 w tenezas to przy
w iązany syn najtroskliwiej czuw ał nad. życiem oj
ca, podw ajając starania około niego. W yciągał do niego pieszczotliwą rękę, uśm iechał się i w ska
zyw ał m u oczami ojczystą ziemię Azji; obudzał w nim m iłe wspomnienia, aby tym sposobem u- przyjem nić mu życie, które' się zdaw ał pragnąć opuścić. . »0 drogi o jcze! m ów ił do niego, wi- ndzisz to Bóstwo św iatła, któreś m nie czcić nau-
»czył, i ku którem u zw racałeś pierwsze w ejrze
li nia moje; widzisz ja k oświeca nieustannie drogą Mzieinię co nas w ydały; zniknie* ono niedługo za
»groberif wielkiego proroka naszego. Widzisz, jimnie, o mój ojcze, korzącego się przed niem , i
»błagającego o zachowanie d n^ twoich; pielęgnuj -»je, zaklinam cię na M ahometa, dla tej co równie
»jak ty d ała mi życie; zwróć szanowną głowę
■))tw oją ku Mekce, patrz jak jest czysty horyzont ' »z tej strony, kiedy tymczasem chm ura boleści
■ )> zaciem nia czoło* - tw oje,» Na te rozrzew niają
ce słow a rozjaśniała się tw arz starca, lekki u-
— 222 —
źmicch b łą k a ł się na ustach, oczy przestaw ały łzam i się zalewać; odżywiał w nim gasnące cza
cie głos dziecięcia, a w uniesieniu czułości, nie
szczęśliwy, przyciskał je do serca i ucałow ania- mi okrywał. Ale nagle przytłum iając w sobie tkliwość przywiązania ojcowskiego, odpychał go od siebie i zasłaniał twarz pełną boleści, jak gdyby chciał ukryć przed synem okropności cierpieli które go dręczyły. W krótce starzec nie ch ciał przyjmować pożyw ienia, mimo usilnych starań towarzyszów swoich i łez dziecięcia; niczćin by
ła pomoc lekarza okrętowego, niczćin baczność otaezającyoh Indjanina osób: um iał on jej uni
knąć, rz u cił się razu pewnego w morze i.u to - n ą ł. Upadek jego obudził śpiącego syna, — któ- rogo rozpacz była rozdzierającym dla wszystkich widokiem. Domyślając się zgonu ojca w bałw a
nach, skoczył w nie, ale go w yratow ano.— In-
•djanie ci zostawali jeszcze przez kilka dni na o- kręcic, a nakoniec odbywszy obrządki pogrzebo
we nad ęiałem starca, wysadzeni zostali wraz z młodym sierotą na brzeg bliski od ich ojczystej aldci.
13. . |
B a r a k - P u r . — S y ra m -p m \— ■ Gorcłf v . — Cliandernagor. —
Chinznrat.;— Bamleil.
Wychodząc z Ralkutty ku wschodowi, ukazu
ją się oku piękne niwy ryżem, zbożem i kono
piami obsiane, przerżnięte piękną drogą, i oży
wione licznemi dom am i, chatkam i 1 pałacam i,
— 223 —
ju2 to krajowców, juź Anglików.— O 15 lub 13 mil od Kalkutty leży pierwszo stanowisko angiel
skie zwane B a r a k - p u r, nad brzegami Gange
su, na równinie okrylćj palmowemi i kokosowe- ini gajami. Je st to małe miasteczko złożone z bengaloasów,albo m ałych ładnych doinków, przez wojskowych i cywilnych urzędników zamiesz
kanych. Niedaleko z tam ląd wznosi się pyszna rezydencja W icekróla, a z drugiej strony miasta znaczna i ciekawa menażcrj.i. Barak,- pur je st • nąjpiękniejszem miejscem z okolic Kalkulty. :
Na przeciwnym brzegu rzeki widać małe duń- ' skie miasteczko Syrrtm pur, którego handel jest praw ie żaden; ma ono jednak len przywilej, iż moźc użyczać schronienia wszystkim bankrutom z Kalkulty, którzy w niein prawic większą połowę ludności europejskiej składają. Od chwili jak tam się dostaną, wierzyciele ich żadnego do nich nic mają prawa.
Płynąc pod wodę Gangesem, o ośm lub dzie
więć mil ku północy, między zbliżonemi do sie
bie brzegami tćj rzeki, leży nad jej wodami al- deja G oretty, nad którą panują jeszcze szczątki zamku tegoż nazw iska.— 0 pół mili dalej 'widać francuzką osadę Chandernagor, tak niegdyś świe
tną, a dzisiaj w nędznym zostającą stanic. Przy
bram ach tego injasta , znajduje się m ały kantor
holenderski C hinzurat, mający ludne domy i
zniszczoną ju ź cytadellę.—Nakoniec o kilka mil na
północ osady Chandernagor, znajduje się wieś do
— 224 — , 1 y y '
Portugalczyków należąca, nazwana B a n d e ll, w którćj zamieszkują piękny klasztorFraneiszkanie, trudniący się leczeniem chorob i naw racaniem krajowców^
Cała kraina w obwodzie około piętnastu m il promienia do koła K alkutty zostaje pod bezpo
średnią w ładzą kompanji angielskiej, która po
biera, z nićj dochody, i prowadzi wyłączny h an
del wszelkiego rodzaju rękodziełam i.
4 $
Żyęie A nglików w K alkucie. — P rz c ja iilz k i.— Groby.—
W idow iska.
Anglfcy prowadzą w Kalkucie życie niezm ier
nie jednostajne i nudne; w ludziach skłonnych z natury do ponurości, z powodu wilgotnego kli
m atu ich ojczyzny, oddalenie od nićj pod tę go- ' j racą strefę pomnaża jeszćzci to usposobienie.
Przyczynia się do niego również i sposób życia oddanego spekulacjom i handlow i, do którego przywiązanie W nikczemną chciwość u niektó
rych się zam ienia. Kupcy traw ią dni ca łe -w kantorach swoich, ^ wieczór dopiero, w towa
rzystwie kobiet, udają się z powagą na przejażdż
kę w pswozach po rów ninie oddzielającej tw ier
dzę W illia m od miasta. Przejażdzka ta odby
wa się z takim porządkiem i regularnością, iź podobniejsza jest raczej do cichej processji lub pochodu obrzędowego, aniżeli do publicznej roz.
rywki. Po nićj oddają się wszyscy prawic zbyt-
koni stołki, który dopiero po północy, w stanie bez-
— 225 ^
przytomnym opuszczają, S przez służących odi i prow adzani lub odwożeni bywają do domów.
Ż y c ic tó ź Sarno z a w s z e r b e z ż a d n e j p r a w ie o d - I ln ia n y , w y n is z c z a ć m u s i ic h S iły , i ś m ie r ć p r z y .
ś p ie s z ą c z w ła s z c z a w k lim a c ie ta k g o r ą c y m . A n - , ~ g l ic y ż e n ią s ię CZęsto * k o b ie ta m i k o lo r o w c m i i. 1 (kitiitrybo? « ) $ lu b ż p a n n a m i k tó r e lic z n e m i k o m -
p a n ja m i d la Z a p e w n ie n ia s o b ie ld sii z A n glji p r z y - byw ają<
M ieszkańcy angielsćy Kalkutty starają się nie
kiedy rozerw ać stosowną do sw ego ponurego hu- I m o r u przechadzką W oddalone ustronie,- gdzie o - bok sktomnych m ogił W zn oszą się W sp a n ia łe i ozdobne grobow ce, między którcmi shujjj. się ścieśżki i drzewiaste aleje. Niedaleko od tego przybytku ż a lu i W sp d m n ień Z n ajd u je się Sala te
atralna1...; Sądzić by można że tu przynajmniej Anglik znajdzie rozweselenie i wytchhienie, leCz i tu najczęściej Z anosi on z sobą hudotę i nie
smak, już to z powodu zimnego zachowania się widzów w teatrze, już dla tćgo iż tam parodjują wszystkie w ystaw iane sztuki^ wybieranej pospoli
cie z [teatru angielskiego. Do obrazu życia A ngliW w w RalkuCid przydać należy jeszcze na- i miętność niepOftilafkfl^aną t jak ą oddają si§,
grze, i zaniedbania pfżyjemnośei- pożycia domo
w e g o i faiiłilijnegó.
7 I ' \
29
— 226 — 15.
'O djazd a K alk u tty .— Zam ordow anie Par|as<jvf.— Ż egluga na Gangiesie.— Spotkanie m ajora angielskiego.
Kiedy a u to r' wybrawszy się w podróż w siadł do palankina, przez czterech krajowców B erra zwanych niesionego, otoczyły go tłum y chciwe
g o j i żebrzącego pospólstw a, wyciągającego zc wszystkich stron ręce. Między tem i poznał S er- kd rd a , który mu u łatw iał interessa w czasie po
bytu w K alkucie. Pożegnanie to nie mało go ko
sztowało pieniędzy. Ponieważ • mieszkanie któ- re_ autor opuszczał oddalone było od Gangesu, m usiał więc przebywać iieznc ulice i place, a niosący go ludzie przedzierali się ciągle przez tłu m y krajowców. W jednćin mjejscu ścisk był nadzwyczajny, i autor u jrzał scenę przerażają
cą okropnością.swoją. Fanatycy bram ini, mor
dowali biednych Parjasów, których głód w te miejsca sprow adził, a których pospólstwo w sza
lonym zapędzie błotem okryło. »Nieszczęśliwi ci nadarem nie, wzywali na kolanach litości ka
tów swoich, którzy aby nie słyszeć ich błagające
go. głosu, okropne- wydawali ryczenie. W je dnej chwili wszyscy ći Parjasowie byli zamordo
w ani, a ich drgające ciała, na znak pogardy straszliwie jeszcze pokaleczone zostały. U padł następnie lud cały na kolana z schyloną ku zie
mi twarzą, a kapłani, wznosząc ku niebu krwią
zbroczone dłonie, błagali Bramy o przyjęcie o -
fiary, którą na cześć je g o spełnili.
Przybywszy na brzeg Gangesu do C h a m p a llj C a th , m iejsca w ypływ ania statków, . autor pod
dać się m usiał ścisłej i dłGgićj rewizji rzeczy swo
ich. D łużej by go jeszcze byli trzym ali skrupulatni celnicy, gdyby nie pewne pomocnicze środki, których u ży ł z hojnością.
P o rt na Gangesie jest obszerny i wygodny, a brzegi jego więcej ludne niż przyjemne. W ir dok m iasta z n ad brzegu jest nader wspaniały;
dają się bowiem postrzegać wszys.tkie jego zna-r komitszc gmachy. Wznoszą, się. >v oddaleniu po
śród obszernego przedm ieścia jyiabepur kopuły i w ieże licznych pogód i m inaretów . Na pra
wym brzegu widać wielkie budynki przeznaczo
ne na m achiny do tłoczcnią pak baw ełpy, w ar
sztaty budow nicze, poprzedzielane ogrodami i gajam i, co wszystko nadaje malowniczą postać rzćce, m ającej w tćm miejscu blisko dwie mile szerokości, dźwigającej niezliczone okręty i sta
tki, już to wyładowaniem ną ląd, już ła d o w a niem tow arów zajęte. Ruszono nakoniec w po-, dróż pośród najokropniejszego zgiełku i wrza\yy m ajtków , oraz wrzasków nakazującego spokoj- ność patrona statku (*).
Między towarzyszami podróży autora znajdo
w a ł się pewien major angielski, wysoki, chudy i blady, którego powierzchowność niezm iernie
— 227 —
(*) J e s t to w łasjcięiel. m ałego o k rętu , n ajm ujący się do
p rzew o zu tow arów i podróżnych.
— 228 —
b y ła komiczną, Głębokie jednakże zm artw ie
nie wyryte było 'jla jego twarzy; przyczynę tego opowiedział sam autorow i. M iął on poślubić bogatą, piękną i' bardzo dobrze wychowaną pan- n ę> gó najżywszą napełniało radością. Już była podpisaną ślubną umQW»> i nic nie zdaw a
ło się sprzeciwiać szczęściu jego, kiedy w tera rodzice narzeczonej zrobili uwagę (późno cokol- Wićk), iż zbytnia chudość i bladpśę przyszłego ich zięcia okazywała nadwerężone zdrowie jego, i dla tego życzyli m u aby odbył podróż, która- ł>y je w zm ocniła, Przyrzpkąłi mu zarazem ża
dnych już nie ęzyflić trudności, gkoroby zdro
wszy pow rócił,
16,
Ogród Kompan i. ■ — N adbrzeże wisielców,
tt, M eląncholy- p o in t.— T w ierd zą T ą rn e rs.
Słońce już zachodziło, lekki powiew w iatru pom agał okrętowi, który niesiony pędem wody śfcybko się posuwał z rozpostartem i żaglami; sło ń ce zniżało się ku zachodow i i znikał widok naj
wyższych szczytów K alkutty pomiędzy lasem ma
sztów otaczających miasto od tej strony, kiedy nagle w ir wodny przym usił żeglujących do za-i trzym ania się na chwilę naprzeciw długiej alei z starożytnych drzew ^słaniających O gród bo
t a n i c z n y pierwiastkowo ogro.dem Kompanji bę
dący. Z akład ten, który zw iedziłem , w inienjest byt swój jednem u z, gubernatorów Indji Lordo
wi Cornyąllis, Zawiera on najrzadsze rośliny
— '229 *»
europejskie i z najdalszych okolic Azji sprowadza*
ne. W szę dzie przyjemne aleje użyczają pożąda
nego ęi.enia, a oko najpiękniejsze do koła napo
tyka ■widoki. G łówny ginach ogrodu jest bardzo gustowny, tak jak wszystkie prawie mieszkania europejskie yf Indiach,
,W ciągu dalszćjżeglugi w idział autor najnieprzy.
jem niejszy brzeg rzeki zwany Nadbrzeżem. W \*
sielęów . Zbyt blisko przepływ ając oboltyłiiegOj m ia ł sposobność przypatrzenia się smutnym prze
dmiotom, któye go odznaczają. W idział sześciu Bengalezykówjśmiercią ukaranych, i zawieszonych
\v żelaznych klatkach, c|la ochronienia od pas
tw y drapieżnych ptaków, których te brzegi są p e łn ę , K rajow cy ci zbuntowawszy się wymor
dowali na okrccię angielskim wszystkich ęuro- pcjczykow, ą naw et kobiety i dzieci, ąle spot^
kani ną morzu przez statek z Kalkutty płyłią- cy , schwytani i przyprowadzeni- zostali dlą odebrania zasłużonej kary. Naprzeciw brzegu tego z drugiej strony rzeki znajduje się miejsce zwane M ela n ch o ly * Point, które to nazwisko 3, następującego dąnp mu powodu: Pew ien urzę-.
dnik angielski zaślubiwszy 'W Anglji m łodą oso
bę, zostaw ił ją tam, udąwszy się do Bengalu dla zebrania majątku, Dopiąwszy celu, wezwał towarzyszkę swoją dp siebie, lecz ta przybyłą w łąśn ie w tej chwili, kiedy dotknięty śm iertel
ną chorobą dokonywał już życia. Nie przeżyła
— 230 —
skonu jego przywiązana m ałżonka, i obok niego w tćm miejscu pochowana została.
Zaskoczeni nocą podróżni zarzucili kotwicę nie
daleko Aldei B a d ertu a h ; przed zatrzymaniem sio jednak w idział autor leżącą na drugim brze
gu twierdzę T anners, zbudowaną niegdyś przez Portugalczyków , których szczątki nędzne lam dzisiaj wiodą życie,
17.
B a rb arzy ń sk i zwycza; In d jan . — Cześć słońca.— Oczysz- czenia.
W odległości dziesięciu mil od Kalkutty zda
rzyło się autorowi pa,trzeć na szczególniejsze wi
dowisko. W inićjscu gdzie rzeka zaczyna być ścieśnioną, a brzegi je j pkryte gaikami i drzewa
mi kokosów em i, ożywia jeszcze znaczna liczba miasteczek, d a ło śię widzieć mnóstwo płomyków nad wodą, JByły to ofiary poświęcane przeż ro
dziny pamięci członków ich, którzy w Gangesie grób znaleźli.— Nie podobna wystawić sobie ile fanatycy ci w ierzą w mniem aną cudowność rze- lii. Łatw ow ierność ich w tym względzie czyni icb naw et okrutnemi względem własnych dzieci.
Jeśli które z nich zasłabnie, i wicie cierpi, ca
ł a rodzina zanosi go z łóżkiem na brzeg rzeki, kiedy ta pcrjodyczhie wzbiera. Tam modlą się
■wszyscy przez czas niejaki, dopóki pęd wody we
zbranej nie porwie nieszczęśliwej ofiary. Pier
wej ‘ jednak&e członek najstarszy rodziny zatyka
dziecku usta, nos i uszy m ułem rzecznym, i dii-
— .231 —
si je tym sposobem. Oddalają się nakoniec yfSżyśdy, i radość błyszczy na tw arzach okru
tnej i fanatycznej rodziny, która unosi się rado
ścią, widząc że rzeka uiszcza ich m odły i dzie-*
cie w ło n ie swojem zanurza. Tenże Sam okru- tnyaw yczaj wykonywany bywa przez dzieci wzglę
dem rodziców.
/N azajutrz zastanow ił autora widok Indjąn odda-- jących cześć słońcu, któro wznosiło się m ajestaty
cznie na sklepienie niebios, z za niezmiernych pro
m ieniam i jego ozłoconych lasów. Oświecało ono rów nież w ybiegłe pagód wieżyczki, biaław e baza
rów osłony, statki rybackie ze wszystkich stron na wody się wysuwające;, dalćj, widać było w iel
kie okręta, które jak piram idy wznosiły się nad pól płaszczyzną. Obok aldejów gruppy krajowców
■wszelkiego wieku i płci padały z pokorą przed gwiazdą dnia; na ich czele znajdowali się bram ini:
długie b iałe suknie, którdmi kapłani ci okry
ci byli, i które w iatr unosił dow olnie; ich po
stać nachylona ku ziemi, której ten malowniczy ubiór praw dziw ie uwagi godny nad aw ał wyraz, a więcej* niż to wszystko dziwaczne pienia wzno
szące się z pomiędzy grupp tych Indjan, sprawi
ły w autorze w rażenie do opisania niepodobne.
Po dopełnieniu tych pierw szych pow inności, biegli wszyscy n a brzegi Gangesu, przed któ
r y m padłszy kilkakrotnie n a tw arz robili lew ą
r ę k ą rozmaite znaki n a twarzy i n a piersiach; a
z r z u c iw s z y z s ie b ie n a s tę p n ie s u k n ie , W eszli do
"Wody dla oczyszczenia się w nićj stosownie do przepisów wiary.
18 .
(Zwaliska Bengallahu.-— 'W y p a d e fe — B udjerbudfe. — W io -
sria w l n d j a c h . — ; P o r o w n a n i e jej z wi os ny w E u r o p i e .MirtąWSzy tłumy, kąpiących się Indjan, p ły n ą ł autor obok aldei B e n g a lla h , wznoszącej sic na zwaliskach m iasta tegoż nazwiska, k tó r e potrafi
ło się oprzeć Albukierkowi, co azjatyckie naro
dy pod jarzm o Portugalji z a g a r n ia ł. Uległ ńare-
■ s z c id ten g r ó d kwitnący i został z ziemią Z rów n an y.
K ilka kokosów rozrzuconych na tej powierzchni ocienia ubogie chatki. W idać jeszcze podstawę wielkiej pagody, okrytą m chem i dzikie/ni rośli
nam i. W tych samych miejscach gdzie niegdyś k&płani. Bramy odbywali tajem nice sw oje, i m niemane czynili cuda, pełzają dzisiaj najniebez
pieczniejsze gady-
Statek na którym autor p ły n ą ł spotkał niedale
ko miejsca tego łódź ogromną obciążoną InęZ*
czyznami, kobietami, a naw et i bydłem . Nienioźną b y ło uniknąć uderzenia* które tak było gw ałto
wne, iż m ajor stracił równowagę i z wysokiego przodu spadł na statek pomiędzy pielgrzymów do J a g ren a t (*) płynących, którzy przestraszeni, są»
(*) Iłazw isko' najdaw niejszej i najsław niejszej pagody*
w Azji. L eży ona na w y b rzeżu Koi omandlu. n a półnoe Gam ja nu. Pom nik tert niezm iernie w ysoki służy z A p u n ^t rozpoznania dla okrętów kii ujściom G angesu płynącym . Do tej pagody lu d y Indyjskie spieszą corocznie na pielgrzym kę i w jćj in u rach dbplgh) n ik n ie k a s t różnica. (Zob. cpisa- nie tej pagody w Chatce indyjshUj, Bernarda S aint-Pi«rre.)
— 232 —
— 233 —
dząc to być napaścią, zaczęli przeraźliw e wy
dawać krzyki. Kilkunastu ludzi rzuciło się na biednego m ajora, nie oszczędzając mu boleśnych razów , i ledwie w kilka chwil autor z d o ła ł wy
prow adzić ich z błędu. Po odpłynięciu pielgrzy
mów major przyszedł dopiero do siebie z pomie
szania, a pierwsze słpw a jego były: zemsta! zem sta ! i jak gladjator w szranki wstępujący, stra
szliwą przy b rał postać; jednak było juz zapóżno, i zdarzenie to skończyło się na śm iechu.— W y
siadłszy na ląd w B u d jerb u d je, z przyjem no, ścią postrzegli podróżni na europejski, sposób w ystawioną oberżę, w której major z nadzwyczaj
nym się p o silał apetytem. Korzystając z czasu wolnego autor-zw iedzał okolice m iasta tego. By
ło to w miesiącu m aju; u p a ł b y ł niezm ierny;
najlżejszy powiew w iatru nie odśw ieżał powie
trza; a miesiąc najmilszy z roku całego' w Euro
pie b y ł tutaj początkiem najskwarńićjśzej pory.
Napróżno ch ciały rośliny niektóre ozdobić się kwiatam i; w iędły one wraz z rozwinięciem się, a okropne burze dopełniały zniszćźćńia które u- p a ł rozpoczął. W idać jednak było niektóre o- piekuńcze gałązki: pożyteczny kókós, giętki bam bus opierają się tani prze'tttóćy klim atu. Zdaje się, że lasy z drzew tych’ zasadziła opatrzność dla zaspokojenia pierwszych potrzeb Indjanina. '
30
— 231 —
19. .' _
P a g o d a K a p ła n i Bram y.— Inicjacja K apłana inuzuł-*
m ańskiego.
W ychodząc z małego/ lasku postrzegł autof pagodę, wznoszącą się wspaniale pośród obszer
nej rów niny, na której widać było tu i owdzie rosnące palmy i bambusy. »Budowa ta, mówi o n , zdaw ała mi się mieć około sto pięćdzie-
«iąt stóp długości na ośmdzicsięciu szerokości;
sk ład ała się z czterech głównych wież zakoń
czonych kopułam i, na każdej zaś z tych znajdom w ała się jeszcze m ała piram ida ze złotą gałk.ą.«
»Swiątynia otoczoha była w ówczas bałwochwal
cam i, którzy leżąc tw arzą do ziemi obróceni, śpiewali hirnny na cześć proroka swego. Przy
bliżyłem się do n ich , lecz wszyscy natychmiast uciekli, i oddalając się czynili ku kościołowi po
kłony. Ż ałow ałem żem ich tajemnicom prze
szkodził, ale ciekawość zaw iodła mnie do wnę
trza tej pagody, do czego z resztą żadńej nic wi
dniałem przeszkody. Zdaw ało mi się że jestem w obszernym grobie. Jedna tylko lampa u skle
pienia wisząca rzu cała blade i niepewne świa
tło do koła; mogłem wszelako rozpoznać gruppę bóstw fałszywych przez fanatyzm wymyślonych, których powierzchowność była prawdziwie naj
szkaradniejsza. Najkolosalniejszy posąg trzym ał w ręku rodzaj b e rła w kształcie zawartej ręki.
K ilka miedzianych naczyń napełnionych owoca
mi i kwiatami stało u nóg jego. Były to zape-
t ■ • V -
— .235 —
w ne ofiary które przesąd z ło ż y ł b ałw anow i.
W szystkie ściany świątyni okryte były do koła rzeźbam i płaskiem i niezmiernie dziwacznego gu
stu i ozdobione złoconemi festonami. W środku sta ł ołtarz, na którym znajdowały się nader bo»
•gate ofiary; ozdoby jego były w spaniałe.u
»Kiedym z uwagą przypatryw ał tym przedmie*
-tom, usłyszałem śpiew' wychodzący z głębi pa*
gody, którą w tej chwili zupełnie pi{Stą być m niem ałem ; zdziwiło mnie to, & ńawet p rzera
ziło cokolwiek. W krotce potem ujrzałem wy
chodzących Braminów, którzy zbliżywszy się do
o ł t a r z a
rozpoczęli obrzędy swoje; nie sądziłem
jednak przyzwoitem być ich świadkiem, w oba
w ie aby ubiór mój europejski nic obudził podej
rzenia w tych nieufnych k apłanach, którzy mo
gliby mniemać, źe przyszedłem umyślnie po to, aby odkryć i rozgłaszać tajemnice ich rcligji.
Oddaliłem się więc, i uniknąłem z rostrópności widowiska, któreby mnie było jednakie mocno zajęło.«
Bramini czyli kapłani Bramy panują sam ow ła
dnie nad nicdołęźncini umysłami ludów indyjskich.
W yobrażają oni sobie Bóstwo w trzech -oddziel
nych przym iotach: dobroci, mądrości i mocy, które nazywają O rm a ze, M y th r a i M yth a s.
-Utrzymują nadto lud w m niemaniu iż znaj
dują się dwa gicnjuszć z bóstwa wynikłe, jed en dobrze czyniący, którym podług nich jest wielk*
Brama, drugi zaś złośliw y, którego przedstaw ia
— 1236. —
ją w postaci kobiety, nadając jćj kształty zdolne w najokropniejszy sposób uderzać ■wyobraźnię tych łatwowiernych ludów. Bogactwa jakie Bra
mini posiadają, a których jak głoszą udziela iin Brama, zapewniają ich potęgę, dla ustalenia któ
rej wymyślają najdziwacznićjsze obyczaje, ubio
ry i obrządki; żywność ich je st na pozor bardzo skromna i tajemniczo przyrządzana. P iją jedy.
nie wodę z Gangesu lub mlćko, zachowują p o sty i nakazują je ludowi; są one tak ścisłe że podczas nich nie wolno je st Indjanowi naw et z praw ą m ałżonką pód jednym dachem mieszkać.
Chciwość i duma są panującemi wadami Bra
m inów, a wyższość jaką nad ludem pozyskali u- łatw ia im swobodne jego uciemiężanie. M ałżon
ki ich, zwykle dziwnej piękności niewiasty, za
ludniają wnętrza świątyń, do których nie może się przedrzeć żadne obce spojrzenie. Przepędza
ją one życie na służeniu panom swoim, przyrzą
dzaniu dla nich sukien i t. p. Pożywienie icŁ bardzo jest skromne, nie wolno im jeść żadnego nieczystego zwierzęcia, rów nie jak mięsa ryb bcz- łuskowych. Postępowanie Braminów z niemi jest wzgardliwe i nieludzkie.
Ż ałoba Braminów jest Uardzo ścisła; skoro u- tracą kogo z rodziny swojej, ^rozdzierają na so
bie szaty, uderzają się w piersi, kładą ręcc ‘na głowę, obsypują Włosy popiołem i kalają błotem z G angesu, zamiast wonności któremi namasz
czają się podczas dni szczęśliwszych; nie oczy.
— 237 —
szczają się w cale w rzece; zam iast zwyczajnych
\ szat, noszą brudne i podarte płachty. Nogi ma
j ą bose, głowę odkrytą, a tw arz osłonioną. Nie
kiedy obw ijają się w k aw ał szerokiego płótna, aby się przed św iatłem dniowem zasłonić i ukryć łzy przed wzrokiem ludzi, Przez sześć tygodni przeszło ścisły post zachowują; przepędzają dzień siedząc lub leżąc na ziemi, w głęboki ćm pogrą
żeni milczeniu; przeryw ają je tylko m odłam i i lałośnym śpiewem, po którym w zupełną nie?
moc w padają.
Między kapłanam i do pagody przywiązanymi znajdujecie zawsze jeden, m ający . wyższą nad innymi w ładzę, który je st nietylko naczelnikiem religji, ale nadto sędzią samowładnym wszystkie
go co się ściąga do stanu cywilnego. Najwyższy ten Brama nie może tak jak inni nosić po nikim żałoby, nsw et po rodzicach swoich, ani wcho
dzić do miejsc w których się trup znajduje. Sza
ty jego okazalsze są od szat innych Braminów.
Głowę ozdobioną ma kaszmirowym tokiem, szcze
gólniejszego tkania. Okrywa go długa b ia ła szata, poznaczona wyobrażeniami ocz, u spodu której znajduje się szlak w ełniany różnokolorowy.
Znakomita ta osoba ukazuje się ludowi jedynie tylko w dni wielkich uroczystości, otoczona ca
ł ą okazałością pompy kapłańskiej.
Skromniejsi i ubożsi są od Braminów xięża m uzułm ańscy, i prowadzą nierównie surowsze życie.' Przyjm ują oni w grono swoje-tylko za-
I
— 238 —
palonych sektarzy M ahom eta, i po wiciu wy
trzymanych równie dziwacznych jak przykrych próbach. Pierwszą odbywają z adeptem w taje-*
mniczej grocię, do której podzieinneini prow a
dzą go wchodami. Skoro tam wejdzie, otoczo
ny najgrubszemi ciemnościami, słyszy syczenie źinii i wężów ubóstwionych, z któremi dzieli po
byt w tćui niebezpiecznem miejscu. 'P o dwuna
stu godzinach czterech xięźy, w towarzystwie dwóch kobiet-niosących świece, ukazuje się o*
czom jego. Wyob raźnia jego, usposobiona juź i rozdrażniona mniema widzieć w nich duchy.
Jeden z xięży uspokaja go w imieniu wielkiego proroka, zapewniając że ten nad nim czuwa, i te przydaje wyrazy: ^Szczęśliwy M uzułmaninie, ro
z m a w ia łe ś dopiero z żmijami i węzami święte-
»mi; Mahomet twój pan najwyższy, przysyła ci
»dwie dziewice, które czarowną w ładzą swoją
^przyspieszyć mają przypuszczenie twoje do je-
»go tajem nic. « Zostawiają go następnie samego w ciemności w towarzystwie nowych żon, i tak drugie 12 godzin upływ a. Po tym czasie, otwie
ra się skryte zamknięcie w podłodze, żywe świa
tło uderza oczy jego; rzucają mu pożywienie, i po raz trzeci widzi się pogrążony w najokropniej
szej ciemności. Moc pożywienia które mu zo
stawiają pogrąża go w śnie letargicznym, z któ
rego obudzą się czując ciążenie kajdan któremi ręce i nogi jego obciążają. Coraz bardziej zdzi
wiony, uważa wszystko z niespokojnością, i przy
— 239 —
migającem się świetjk lampy, widzi sześciu ob
nażonych siczy kolosalnej postawy, którzy z wznieć sionemi nad głową sztyletami, i grożąc mu za
mordowaniem, wymagają od niego przysięgi, iż będzie wiernym w ielkiem u prorokowi Mahome
to w i-A li, i nigdy nie wyjawi tajem nic jakie mu będą objawione. Zaledwie wyrzecze tę przysię
gę, wyprowadzają go z podziemia do świętej pa- gody; tam golą mu głowę, i odbywają z niin in
ne przepisy religji mahometańskićj. Rzucają na
stępnie ofiary jego na ogień, gdzie te w raz z w onnem i kadzidłam i płoną. Po dopełnieniu te
go dają się słyszeć liimny na cześć proroka, a po ich ukończeniu, wymagają znowu od neofity przysięgi, iż będzie brzydził się wszelkim zdra
dliwym napojem , że wieczną ku chrześcjanom oddychać będzie nienawiścią, i że ślepo- poświe
ci się służbie Mahometa, wszystkich rzeczy pa
na. Po odebraniu dopiero tej przysięgi otaczaja głowę jego zielonym turbanem nowicjusza i za
m ykają go w jednym z tajemniczych zakątów świątyni, gdzie najsurowszą odbywa pokutę ; 1 trw a ona trzy miesiące, w czasie których nowicjusz nie zna innego pożywienia nad ryz i gotowane korzonki, które z nim dzieli jeden z kapłanów.
Obowiązkiem tego jest nauczać go modłów, oraz
ścisłych powinności muzułmańskiego xiędza. 0 -
gląda on św iatło dzienne tylko przy wschodzie i
zachodzie słońca, przed którein padają obadw a
na ziemię, uderzając się w piersi. Po dokona.
— 240 —
niu tej pokuty, ukazują się znowu te dwie kobie
ty które były towarzyszkami jego w podziemiu;
kapłan nauczający zostawia je z neofitą, a one oczyszczają go i wylewają mu na ciało rozmaite wonności. Po tych przygotowaniach, zawiązują mu niebieski turban wybranych, i wdziewają nań obszerną szatę b ia łą z szcrokicmi i wisząeenii rękawam i, otw artą na piersiach. Tak przybrany, nowy kapłan udaje się za przewodnictwem dwóch starszych, do ołtarza świętej pagody, gdzie usły
szawszy w głębokićm milczeniu i pokorze naj
tajniejsze przepisy K oranu, przypuszczony zosta
je w charakterze kapłana muzułmańskiego do wewnętrznej służby świątyni, której się juz na zawsze poświęca.
Szczegóły te udzielone zostały autorowi prze*
bardzo światłego i -godnego w iary Bramina, z którym bliskie m iał stosunki i często o obrzędach i tajem nicach ich rozm awiał.
20 .
Odjazd z B ndjerbudje. — T w ierd za Glocester. — Przesąd A nglików .— Pośw ięcenie się w d o w y .— Burza T ypbon
zw ana.
Rzuciwszy koło południa Budjerbudje, udał się autor w dalszą drogę, płynąc obok twierdzy Glocester, sławnej więcej z solonych mięsiw i innej morskiej żywności, aniżeli z położenia swe- -go. Nie odpowiadając tym sposobemjprzeznacze- niu swemu, zachowuje ona życie ludziom, za
miast im je odbierać. Brzegi Gangesu w idział
— 241 —
autor okryte pasącćm się b y d łe m , n ąd którem u-
\ nosiły się ogromne stada rozmaitego rodzaju dra
pieżnych ptaków; najwięcej m iędzynieinibyło kru
ków. Zdzivyiony tćm że ich nikt nie płoszył na
w et, zapytał się m ajora o przyczynę, a ten odpo
w iedział mu ze panujący od dawnego bardzo cza
su miedzy Anglikan-i przesąd nie pozwala zabijać kruków; jest bowiem m niem anie, że sław ny król A rtur nie u m a rł, ale w kruka się zam ienił, i bę
dzie znowu panow ał w w łasnej postaci. — Za
kaz strzelania do kruków ponawiany naw et by
wa przez w icekrólów .— Nowy widok zw rócił u- wagę autora: »W pewnej od brzegu odległości, mówi on, ujrzałem na wstępie do znacznej aldci tłu m niezm ierny krajowców; domy naw et przy
ległe były nieini okryte. Dziwaczna muzyka na
p e łn ia ła pow ietrze, i łączy ła się z wrzaskami ludu, który zdaw ał się oczekiwać nadzw yczajne
go jakiegoś widowiska. M ajor p a trz a ł na wszy
stko z obojętnością, jako dawny Azji ^nieszka- niec, naw ykły do rozmaitych tego kraju zwycza
jów . Poniew aż jednak te nowemi jeszcze dla m nie były, niewypowiedziana ciekawość skłoni
ła mię, iż prosiłem aby statek do brzegu przybli
żono, a^yin m ógł lepiej widzieć co się dziać bę
dzie. Niedługo oczekiwałem: wrzaski i narzeka
nia podwoiły się za przybyciem m łodej kobiety w towarzystwie sześciu kapłanów, białem i odzia
nych szatam i. Była to wdowa po Braminie któ- 31
I
— 242 —
ra się m iała poświęcać cieniom m ałżonka swe
go. Lekkie tylko odzienie zfałdowane w pasie okrywało jej kibić; długie bardzo włosy rozpu
szczone m iała na ramiona, a ręce na krzyż złożone trzym ała na piersiach. Smutny ten orszak zatrzy
m a ł się niedaleko od stosu. W tenczas postąpi
ło ku młodej ofierze dwóch bram inów z długie- mi brodami; nieśli oni w naczyniach olćj święty którym namaszczyli jej ciało; uwieńczyli ją na
stępnie kwiatami, Usunęli się na bok, i odśpiewa
li hymn do Bramy, błagając go aby przyjął do swego błogosławionego siedliska meczenniczkę, która wkrótce stanąć przed nim m iała. Nastąpi
ło potem milczenie, które mnie drżeniem prze
jęło. Jeden z kapłanów podpalił stos, z wesołą i uśm iechającą twarzą; niewiasta rzuciła sio w ogień z wielką radością całego zgromadzenia, które pokryło wrzaskiem jęczenia nieszczęśliwej wdowy najokropniejszemu poświęconej przesądo
wi. ' G łuszyła je również i muzyka równie b ar
barzyńska jak ten obrzęd który uświetnić m iała.»
Tegoż samego dnia zatrzym ała żeglujących najokropniejsza burza albo tyfo n , przed którym zaledwie zdołali ze statku schronić się do pobli
skiej aldei. W czasie tej burzy gospodarz który autorowi i innym podróżnym d a ł schronienie w swej chatce, starzec uprzejm y, kazał rozpostrzeć rogożę, na której zastawiono podróżnym mleko i owoce. Po zakończeniu wieczerzy, gospodarz za
p y tał się, ćzyliby goście nie chcieli słyszeć śpiewu
— 243 —
jego córki, i rozerw ać się zanimby czas pozwolił fan w rócić do statku. Przyjęli chętnie to wezwa
nie; cała rodzina azjatycka zachow ała jak naj
ściślejsze m ilczenie, co i podróżni uczynili, a w krótce na dany znak przez starca, d ał się sły
szeć za zasłoną głos m iły i melodyjny, klóry przyjem ne uczucia w słuchających obudził.
Kiedy już przeszedł najgw ałtow niejszy tyfon i niebo wypogadzać się zaczęło , podróżni po
dziękowali starcowi za gościnność, i z przew o
dnikiem przez niego w ysłanym udali się do
6 tatku. . '
( D o k o ń c z e n i e n a s t ą p i. )
X V II.
ZYCIE i PODRÓŻE KRZYSZTOFA K O L U M - BA przez WASHINGTONA IRYING. 4 T o
m y in 8 w L o n d yn ie IS28.
( d ę g d a l s z y.)
Opuszczając San - Salvador, Kolumb w ziął na swój okręt kilkunastu wyspiarzy , w nadziei źe m u będą mogli służyć za przewodników, a na
stępnie po nauczeniu się języka hiszpańskiego,
za tłóm aczów w rozmaitych okolicach ;do'których
wylądować zam ierzał: lecz nie zdaje się aby
pod którymkolwiek z tych względów m iał z nich
ja k i pożytek. Sam źle rozum iejąc ich mowę i
•— 244 —
\
znaki rozm aite, b łą k a ł się pomiędzy archipelag giem m ałych wysp, szukając krainy złota, któ
ra była przedmiotem najgorętszych życzeń jego;
kiedy tymczasem udając się prosto przez odno
gę, mógłby b y ł w części urzeczywistnić m ai rżenia swoje o znalezieniu złota i miast bogatych, chociaż w innej zupełnie części kuli ziemskiej, aniżeli w tej gdzie je w yobraźnia jego mie
śc iła .1 " "
~ Żeglując przez czas niejaki na los szczęścia,
■odkrył nakóniec 8 października w ielką wyspę K uba. Obszerność tej ziemi, piękne skrapiają- ce ją rzeki, wysokie góry z łona jej m ajestaty
cznie sic wznoszące, oraz nieporównane widoki brzegów, wprow adziły Kolumba w mniemanie, iż w ynalazł nakoniec ową sław ną Cipanga. Wy
szedł on z tego błędu, ale zostaw ał do śmierci w innym, -twierdząc zawsze iż Kuba nie wyspą, ale zyznyin lądem stałym Azji by<5 m usiała.
)>Stcrując nieco ku p o łu d n io - zachodowi, Ko
lum b znalazł się na przeciwko długiego języka ziem i, która daleko w ocean się p osuw ała, i której z powodu wielkich drzew okrywających jćj powierzchnię, nadał nazwisko P rzylą d ka P a l
mowego. Jest to ten przylądek który osłania Wejście wschodnie dzisiejszej Laguny M oron.
Trzej ludjanie znajdujący sifc na pokładzie o- krętu P ią ta , starali się w ówczas dać do zrozu
m ienia Alonzowi Pinzon dowódzcy, że za tyin
przylądkiem p ły n ęła szeroka rzeka, i żq z tam -
_ 245 —
tąd było tylko cztery dni pochodu; do K uband- kan> Nazwiskiem tćm oznaczali oni prowincją lezącą w środku K uby, w ich języku bowiem n akan oznaczało środek. Ale Pinzon, który sta
rannie poznał, kartę Toskancllego, i który z resz
tą przyjął wszystkie błędne m niem ania Kolum
b a, względem położenia brzegów Azji, b y ł prze
konany, że Indjanie mówili mu o Cublay-Hanie wodzu Tathró\V, i o niektórych częściach jego posiadłości opisanych przez Marco Paolo. Są.- d z ił on prócz tego, iż mu wystawiali K u b ę , nie ja k wyspę, lecz ""jako ziemię stałą, rozcią
gającą się bardzo daleko ku północy, i ze mo<
narcha pahująey nad tym krajem b y ł w ówczas w wojnie z wielkim Hanem. T a błędnych mnie
m ań tkanina z niezrozum ienia języka krajowców pochodząca^ udzielona została Admirałowi, któ
ry rzucając w ówćzas przyjem ną myśl odkrycia wyspy Cipango, pow ziął inne niemniej powabne w yobrażenie, chociaż równie błędne. Przeko*
ii