P A M I Ę T N I K P O D R Ó Ż Y .
-N " 2 2 .
Z D R U G IE J P O Ł O W Y L ISTO PA D A ' 1828 ROKU.
- X .
WYPIS z DZIENNIKA PODRÓŻY ODBYTEJ w ROKU 1828 , iv cela zwiedzenia celniejszych w Europie zakładów dobroczynnych i więzień,
przez E u s t a c Ii e g o M a r y l s k i c g o M ag.
U ni w- Warszawskiego.
In sty tu t Hrabiego Recke w D iissiithal.— Podróż stat
k iem parow ym do N iinegi.— K rótki opis m iasta te g o .—
, D roga przez U trech t do A m sterdam u. — P obyt w te m m ieście.— Z w iedzenie m ia s t: H arlem H a g i, Lejdy^—
• W zm ian k a o w ięzieniu tam będącein dla ż o łn ie rz y .—
Pow rót dó A m s te rd a m u — O znajdujących się taraźe in sty tu tach }dobroczynnych.— W y jazd do osady ubo
gich w F re d erik s - Oord.
Przed opuszczeniem miasta D usseldorf udali
śmy się z rana do Instytutu Hrabiego Iiecke, za
— 178 —
łożonego przez niego w Diissuthal.— Celem zakła
du tego podobnie jak w Berlinie P. Kopfa (*) jest zajęcie się moralną poprawą złych dzieci. Szczęśli-
(*) Baron R ecke podał m yśl założenia tego In s ty tu tu w B erlin ie.— Istnieje on od roku 1855 i w ydał ju ż b a r
dzo pom yślne sk u tk i.— P rzełożonym nad nim je st P . Kopf, rodem Sas. Z uprzedzającą grzecznością okazyw ał on nam tę szkołę; liczy ona dzis 50 uczniów , oddanych częścią przez w łasnych rodziców, częścią przez policję. W id o k P .K o p fa , k tó ry z praw dziw em pośw ięceniem się przew odniczy tem u p ięk n em u zakładow i, obudzą wysoki szacu n ek dla tego p rz y ja c ie la ludzkości. - Z aprow adził nas on do sk ła d u w yrobów swoich u c z n ió w ,; którem i zajm ują się w wol
nych od n a u k i chw ilach. Z w iedziliśm y sale ich naukow e, ja d a ln e , sy p ia ln e , k u c h n ię , i t. p . ; nie można było dosyć podziw ie nadzw yczajnej czystości i porządku jak ie w ty c h m iejscach p a n u ją . Równe zadowolenie spraw ił nam w idok m łodzieży: b y ła w tenczas godzina w olna od n au k i.
Je d n i zajęci byli napraw ą s u k ie n , d ru d z y robieniem m at słom ianych; panow ała w ielka cichość, w szyscy słuchali z zajęciem się czytającego im stosowne powieści. W ogro
dzie założonym przez P . Kopfa znaleźliśm y uczniów za
tru dnionych czyszczeniem ulic i pieleniem , a jeden z nich p e łn i) służbę odźw iernego. P iasz czy sty g r u n t zasadzony b y ł winogronami i k w iatam i. P. K opf stara się ty ch m ałych z b ro d n iarz y ćiąglc zajm ować. Innym prócz tego przez niego p rzyjętym środkiem je s t postępow anie drogą łagodności , przez co z łatw ością doprow adza on swe zam iary do sk u t
k u . M iał oddanych m łodzieńców, k tó rz y po k ilk a ra z y ju ż b y li w więzieniu: dziś s^ą oni najlepszym i. — P o traw y ich są zdrowe; " a czerstw ość tw arzy zaśw iadcza dobre ich u- trzym yw anie.
Oduściłem tę' szkołę , z życzeniem ażeby ziemia nasza
w* 17$ —
yra irjyśl, godna przyjaciół ludzkości! — Ahj, zmniejszyć liczbę zbrodniarzy, tułaczów, zabez
pieczyć towarzystwo od tych nieszczęść które mu w łaśni jego członkowie gotują, ą tein/samem nie na więzieniach zakładać całą moralną poprą-?
tyę lu d zi, trzeba czuwać nad tćm usilnie, izby zbaczającym w młodości z drogi cupty, nic ma
jącym nawet częstokroć o niej wyobrażenja, a więc bez własnej winy zbrodniarzom, dać po
znać zbawienne skutki pracy, oszczędności, za
miłowania porządku.— Oto jest właśnie cel głór wny tej szkoły.
. Udaliśmy się naprzód do kaplicy, w której pod ówczas znajdowały się wszystkie dzieci zgroma-
•dzone, a kapłan z gorliwością wykładał im re
ligijne nauki; po nabożeństwie powitał nas P.
R e c f c e , i oprowadził po Instytucie.— Szano
wny ten człowiek poświęcił cały swój majątek na założenie tego Instytutu, i sam mu czynnie przewodniczy. — Całą szkołę podzielił on na
m ogła podobnym cieszyć się zakładem .—»• Z apew ne uczony m ąż z którym m iałem przyjem ność zw iedzać In sty tu t, poda w tym w zględzie swój projekt. — O by rz ą d w spierał jego szlachetne zam iary!
Z nam , i e cała trudność zaprow adzenia podobnej I n s ty tu cji zależy ń a osobie je j przew odniczącej; przecież byłoby sm utną rzeczą, ażebyśm y żadnego nie zn aleźli z rodaków , coby chciał z całem zam iłow aniem pośw ięcić sig tem u szlachetnem u celowi
1 P rz y p . A utora.
— 180 —
fltaie klassy, a jedynym jego zamiarem jest u- zdatnienie'tych dzieci, ną dobryth służących w folriictwie, nie zaś na rzemieślników, jak w Ber- linie.- Usprawiedliwia on to postępowanie b a r
dzo przekonywającą przyczyną, iż sposobienie do rękodzieł nie: ńioże wydaWaó tak zbawiennych skutków; rzemieślnicy albowiem odbywając zwy
czajne Wędrówki,’ mają większą sposobność że*
psucia 1 się, i wrócenia do dawnych nałogów.
Dziewczęta przysposabia P. R e c k e na dobre niańki, zdolne dawać pierwsze początki nauki dzieciom; pomysł godny pochwały! Sam on 'je oddaje z Instytutów do domów prywatnych. 0- prócz tego co dotąd było wymienione, oglądali
śmy jeszcze Zakłady jego gospodarskie, w bardzo pońiyślnym będące stanie.
Być może iż na pifcrwszy rzut oka, zwiedzają
cy ten użyteczhy Zakład, nie znajdzie w nim te
go co nierkz powierzchowną swoją świetnością w złudzenie wprawić m oże; ale bliżej pozna
wszy naczelnika, uzna w nim męża szanownego, dalekiego od próżności, który nic nie robi dla pozoru, ale majątek i pracę Swoją poświęca naj
piękniejszemu fllantropji celowi, poprawieniu nadpsutych serc młodocianych, i powrócenia społeczności członków poprawionych, któreby bez wątpienia ciężarem dla niego były. Wyprowa
dzając nas pokazał małe ich ogródki, które sami
uprawiają; zrobił on nader ważne postrzeżenie,
iż odtąd jak im takowe wydzielił, mniej było
— 181 —
uciekających, i wiecćj przywiązywali się do miej
sca poprawy- swojej. Podobnie jak w Berlinie wychodzi opiV życia -każdego z uczniów tej sżko- Jy,‘przy zdawaniu sprawy zćałorocznych jćj czyn
ności; v \ ■>«.". i l l «
- Póżegnawśzy się zBaronem Bećhe'i pośpieszyli
śmy na brzegi Renu* gdzie już Nastaliśmy statek parowy mający ' nas* przewieść z D usseldorf do N ir n e g i, miasta w Holandji, prowincji G eldrji (Gueldrc) leżąćegb.- Zadzwoniono* i zewsząd o- tezekująCy w krotce napełnili statek. Trudno sobie wystawić przyjemniejszą podróż: sźybkóść a jaką linosi woda jest nadzwyczajna.: Wjddnej chwili tylokrotnie zmieniają się widoki.' Zale- d^iem ujrzał poziomą chatę, w której rybak u bogi z rodziną przemieszkuje, wnet postrzegłem .wieże i opustoszałe mury zamku Keiserswerjce■
Chciałem się im przypatrzyć, gdy znowu widzieó- mi się dały, najprzyjemniejsze doliny, licznemi i ple knemi.okryte trzodami; lecz ten miły widok szybko lak jak inne przeminął.
T a wielka i ciągła sprzeczność, z powodu zmienności obrazów wydatnie się ukazująca, nie- tylko przyjemnie bawi, ale i zachwyca zdziwiony uńriysł patrzącego. Na przebieźenie osiemnastu mil potrzeba było kilku ledwie godzin, i jeszcze słońce daleko dó zachodu miało, gdyśmy wysie
dli ń? brzegi miasta Nirnegi, którego położenie
w romantycznym rozwija się obrazie. Dosyć
mieliśmy czasu aby obejrzeć’ciekawości mićjsco'
w 182 —
wc, a dzień ten, w którym doznaliśmy tak wie
le przyjemnych wrażeń, zakończyliśmy pełni zadowolenia w Nimedze. Starożytne to miasto znane było jeszcze Rzymianom pod nazwiskiem Noriomagum. Jest ono zbudowane na 5 pa
górkach, a w ciągu istnienia swego wielu dozna
ło zniszczeń. Znakomitsze budowle jakie je zdo
b ią, są: ratusz okazały, przyozdobiony zewnątrz posągami Cesarzów. rzymskich, wewnątrz zbio
rem wielu narzędzi rozmaitych, które Rzymianie obozując pod Nimegą mieli z so b ą,— arsenał i kościoł katedralny w stylu gotyckim.
Nimega jest obwarowanem miastem, mającem 1,900 domów i 13,300 mieszkańców. Posiada liczni zakłady przemysłowe, a mianowicie pa
piernie, i prowadzi znaczny handel.
Z zamku tu będącego, Belwederem nazwane
go, ukazuje się ciekawy i zajmujący widok biegu czterech rzek, to jest: M ozelli, W a a lu , R enu i Isseli, przerzynających malowne i zyzne okolice.
Niedaleko ztąd są ruiny świątyni wzniesionej przez Juljusza Cezara.
D . 4 Ł > p c a ....
Wyjechaliśmy z Niinegi nader wygodnym dy
liżansem, w celu udania się do Amsterdamu. —■
W krótce ujrzeliśmy się na wysokiej i tak waż
kiej grobli, iż zaledwie dwa powozy minąć się
na niej mogą. Odmienna jest zupełnie postać
kraju tego od innych, jakie mi się widzieć zda-
— 183 —
rzyło. Uprawa ziemi doszła tu , jak się zdaje, do najwyższego doskonałości stopnia. Domy mieszkańców są bardzo ład n e— łąki zyzne, sa
me niziny i wszędzie wody dostatek. Na polach zbożem Zasianych porozsadźane są drzewa owo
cowe, co tak znacznie korzyści z gruntu pomna
ża. Zjechawszy z grobli, przewieźliśmy się przez część odnogi Renu. Tu sięzaczęły piaszczyste grun
ta. Przy górze spostrzegliśmy dwie armaty, prze
znaczone do dawania znaków ostrzegających o przybićraniu i wylewie wody. Toż samo czynią przez odgłos dzwonów. Lecz jakież było zadzi
wienie moje, kiedy na cztery mile przed miastem Utrechtem, nie widziałem nic więcej, wzdłuż kanału po którym płyną wielkie statki, prócz sa
mych angielskich ogrodów, z pośród których wy- zićrały liczne mieszkania letnie, najpiękniej u- rządzone, w guście gotyckim, chińskim , angiel
skim i francuzkim. — Pałace nakształt świątyń dawnego Rzymu jeden od drugiego z większym przepychem wystawione., obok skromnych uka
zują się domków. Pomiędzy temi w Zeyst znaj
duje się znany zakład Braci M oraw czyków, po
ważanych od mieszkańców dla swój moralności i pracowitości.— Przemysł ich dostarcza pięknych wyrobów złotych.
Minąwszy Utrecht, dopóki tylko jechaliśmy
nad tym samym kanałem, zachwycały nas ciągle
też saine obrazy, , i tym sposobem blisko osiein
mil podobnej odbyliśmy drogi. Pytałem się czy-
sr- 184 i r .
ją'własnością jest ta wszystko ? Odpowiedziano mi.żc najwięcej kupców Amsterdamskich.— 0 - toi do-czego prowadzi życie przemysłowe mięr szkańców, najpewniejszą drogą dojś.cią do zamo
żności.— .Mało winna jest Holąndja samćj jedy
nie ziemi: wydarli ją mieszkańcy bałwanom mo
rza., i przeciwko.jego przemożnej sile kosztowne wznieśli tamy, nieprzystępne i nieużyteczne osu
szywszy miejsca. Widać tu wiele wiatraków szczególnićjszych budową swoją,- a przeznaczo
nych do przeprowadzania ..wody z jednego do drugiego miejsca. Nie ma Holąi)dja kamieni, i dla tego droga bita jest robioną z cegły palonęj poprzecznie układanej. Jest ona bardzo dobra., iłle.opłata od niej niezmiernie droga. Trakt ten przeznaczony jest tylko dla powozóyy i nie wplup po nim prowadzić, ciężarów.
- W jazd do Amsterdamu ma :cóś wspaniałego i zajmującego. Licznemi poprzerzynany kanałami, na których wznosi.się 280 rozmaitych mostów,
■przedstawia widok.nader rozmaity.
D . 6 Lipca. ''
Dosyć zabawić parę dni w Amsterdamie, aby się przekonać, iż to miasto nie wiele, a nawet po
wiedzieć by inożnii, żadnych przyjemności dla cu
dzoziemca nie przedttawia. Powietrze w niem jest najgorsze, czego powodem jest wielość.ka
nałów nie czysto utrzymywanych. Powszechnie
czuć się tu daje niedostatek wódy do picia, tak
— 185 —
iż muszą zbierać deszczową, albo sprowadzać z Utrechtu. Nie widać w Amsterdamie życia to
warzyskiego, którego miejsce zimna zajmuje mar- twość; drogość wszelkich potrzeb do życia jest tu bardzo wielka, a kwitnący stan pomyślno
ści miaśta tego, jaką mu niegdyś rozległy zje
dnał handel, zmienia się dzisiaj widpeznie. W ie
lu kupców musiało opuścić Am sterdam , nie znaj
dując odbytu na s>ve towary.
Minęły te chwile pomyślności, w których Am
sterdam na drodze handlu ledwie nic wyłączne odnosił korzyści; — przyszłość nierównie dla niego jest straszniejsza, a zwłaszcza' źe wielkie podatki i drogość żywności nie dozwoli mu wy
trzymać współubiegania z innemi miastami. — Wszędzie ukazują się ślady dawnej i znakomitej zamożności; domy, jak zewnątrz skromne, tak wewnątrz zacząwszy od sieni i schodów najko
sztowniej marmurem wyłożone. Te piękne mie
szkanie letnie, które nas tyle zajmowały, są tak
że dawnićj wzniesione, i może staną się niedłu
go, jeżeli dziś nie są jeszcze, ciężarem swoich wła- ścięieli; a mo^e i ten czas przyjdzie, kiedy pię
kne i ogroipne ogrodyr spacerowe zamienione zo
staną tak jak w Anglji na pola uprawie zboża poświęcone.
Oprócz wielu kościołów, godny jest widzenia zamek królewski. Holendrzy nazywają go ó- smyin cudem świata.— Ginach ten okazały przy
ozdobiony jest wewnątrz malowaniami najznako-
24
— 186 —
mitszych mistrzów różnych wieków, i piękncmi płaskorzeźbami marmurowemi. Sala szczególniej ogromna, cała marmurowa i płaskorzeźbą okryta jest jedną z najciekawszych gmachu osobliwości.
Jeden z członków tutejszego Towarzystwa do
bra publicznego zaprowadził nas do domu, gdzie towarzystwo to odbywa posiedzenia swoje. Pię
kny panuje tam zwyczaj: -wolno jest każdemu mówić w przedmiotach tyczących sic zaradzenia ubóstwu, poprawy więzienia i t. p. Ktokolwiek chce, może wnijść na katedrę i czytać swoj.^roz
prawę. Oglądaliśmy tain papierowy model wię
zienia wzorowego nadesłany z Anglji.
• Dotąd nie zwiedziliśmy żadnego z Instytutów dla ubogich: znaleźliśmy w tćj mierze więcej nad spodziewanie trudności, jakich nigdzie do
znać nam się nie zdarzyłó. Osobom przełożo
nym nad niemi zbywa na tej uprzedzającej grze
czności i uczynności, jakich wszędzie odbierali- my dowody.
- . . i . ‘J . D . 7 Lipca.
Wsiedliśmy na statek i popłynęliśmy do mia
sta H arlein o 3 mile od Amsterdamu. Jest-ono nie w ielkie,, lecz .dobrze zbudowane. Był to
<dzień świąteczny; ^tłumy. mieszkańców z oko
lic przyległych i Amsterdamu nadawały miastu postać wesołą i niezwykłą miastom Holender
skim , w których cały dzień nie masz ruchu:
wszyscy zamknięci są w domach i uiało kogo
spotkać można na ulicy.
— 187 —
Harlem możnaby nazwać stolicą kwiatów: z niezmierną troskliwością zajmują się wszyscy ich hodowaniem. Ztąd rozchodzą się one po całej Europie. Ogród tutejszy botaniczny mieści naj
piękniejsze i bardzo rzadkie rośliny. Organy je
dnego z kościołów tego m iasta, sławne są wszę
dzie z wielkości swojej.
Zaszczyca się H arlem wydaniem Wawrzeńca Kostera, którego mają Holendrzy zanajpierwszc- go druku wynalascę. Szanują jego pamiątkę ; a w ratuszu, gdzie jest zbiór piękny obrazów cel
nych malarzy holenderskich, pokazują przecho
wywaną w srebrnej szkatułce najpierwszą książ
kę wyszła z jego drukarni, pod tytułem: Specu- lum humanae salcationis. — Jest dotąd na ob
szernym rynku dom Kostera, a na nim złotemi literami wyryty napis następujący:
M cmoriae sacra m .— T y p o g ra p h ia , a rs artiu m o- m n iu m co n serv a trix , hic p ritn u m inventa , circa annum 1ĄĄ9.
Znajduje się także w Harlemie pomnik parnię- ci Kostera wzniesiony.
D . 8 L ipca.
Droga z H arlem u do H a g i (La Haye), prze
chodzi obok pięknych ogrodów f gustownych mieszkań wiejskich. Sama. H a g a , dla swej czy
stości i zdrowego powietrza, słusznie na sto
licę jest wybrana. Nie ma ona żadnych oka
załych gmachów; zbudowana jest jak wszy-
— 188 —
stkie inne miasta holenderskie z drobnej cegły zewnątrz nie wybielonej. Mopna śmiało utrzymy
w ać, że kto jedno miasto, tutćjsze poznał, zna juz tem samem wszystkie.. Taka jedr^ostajność
domów i ulic miasta holenderskie odznacza.
Muzeum Haggkie zasługuje na zwiedzenie;
dolne sale zajęte są w nićm osobliwościami spro- wadzonemi z Chin i Japonji. Wszystko czego używać zwykli tych krajów mieszkańcy, do upra
wy ziemi, do rękodzieł, do ubioru, 1 t. p., znaj
duje się zachowane w tyin ciekawym zbiorze.
Liczne .wyroby z słoniowćj kości i inne zadzi
wiają misternością i gustem; a po sławnćm Grii-
n e
Gewolbe w Dreźnie nic podobnego nigdzie
nie widziałem.
Na górze umieszczona jest galerja obrazów, która; posiada najwięcej dzieł oryginalnych mi
strzów szkoły Flamandzkiej. Znajduje się tu sła
wny obraz Pottera, który był dawniej do Pary
ża zabrany, a teraz zwrócony został. Artysta te n , jak wiadomo,, niezrównany był w malowa
niu zwierząt. Oprócz bogactw sztuk pięknych posiada Haga bardzo szacowny zbiór medalów, oraz bibljoteke, która w osobnym umieszczona' gmachu jest również godną widzenia.
D. 9 L ipca.
W Leydzie (Leydcn). — Wczoraj przyby
liśmy tutaj; ęlziś rano zwiedziłem dom popra
wy dla żołnierzy, o pół godziny za miastem le
żący. Prowadzi do niego droga przyjemna. Po
wietrze w tein miejscu jest bardzo zdrowe. Gmach
— 189 —
ten mieści w sobie przeszło 400 ludzi. Osadze
ni są w nim żołnierze za dezercję i inne mniej
sze występki, nie za zbrodnie. Niektórzy zosta
ją tu aź do lat 15. Tym którzy chcieli wolno było udawać się zląd do Indji, lecz gdy takich było bardzo w iele, ograniczono tę wolność zwłaszcza źe niektórzy nic chcieli pracować dla tego, źe do InjJji mieli być wysłani. Obchodzą $ię z ni
mi łagodnie; me noszą kajdan, ani nie znaja bi
cia. Zatrudnieniem ich jest robienie bótów i szycie mundurów dla wojska; lecz skóry równie jak sukno przysyłają im już pokrajane. Z tego co zarabiają ^ części idą na korzyść rządu, -i każdy może zuzyć w więzieniu, £ zaś odkłada
ją na kapitał, który odbiera więzień opuszczając ten dom poprawy, iżby mógł pożytecznem zatru
dnić się przedsięwzięciem. Sale gdzie pracuja sa obszerne i zdrowe, równie jak izby sypialne.
Łóżka pozawieszane z płótna zdawały mi siębye lepszemi od zwykle używanych drewnianych.
Nie można pominąć w tćm mieście Uniwersy
te tu , ogrodu botanicznego, gabinetu historji na
turalnej, a nakonięc starożytnego ratusza.
Przez Harlern wróciliśmy dziś wieczorem do Amsterdamu.
P - 11 Lipca
Amsterdam wiele posiada Instytucji dobroczyn
nych; wszystkie jednak prawie są dziełem osób
prywatnych. Z łatwością powstają one tutaj, gdzie
— 190 —
majętni ubiegają się w składaniu wielkich ofiar dla dobra powszechnego. Przecież nie znaleźli
śmy w Amsterdamie iustytucji tego rodzaju tak wykształconych,' jak spodziewaliśmy się znalcść;
co przekonywa, jak jest trudhćm zaradzić sku
tecznie szerzeniu się ubóstwa, i jak nic zawsze można pogodzić dobroczynność, z pomyślnym wpływem zapobiegania szerzącej się nędzy mie
szkańców. W czasie pobytu naszego w Amstes- damic, zwiedziliśmy następujące Instytuta:
1. D om dla niewidomych— Zasady w naucza
niu przyjęto też same co w Berlinie i W rocła
wiu. Gmach i wszystkie Sale w których ucznio
wie przebywają, śą bardzo ozdobne; czystość i zdrowe powietrze są nie inałą tego domu zaletą.
2. W ięzienie Poprawcze (Spenhaus)— Wy
stępni którzy się tu dostają, są nieszczęśliwymi ofiarami. Utrzymywani są w największym nie
porządku; a powietrze tak jest złe w całem wię
zieniu, iż trudno jest przez chwilę tam pozostać.
Dozór nad ludźmi młodemi zostawiony jest wię
ź n io m starszym: jest to najprostszy i najpewniej
szy środek do zrobienia z nich najgorszych zbro
dniarzy!
3. Szpital dla chorych— Urządzenie jego we
wnętrzne bardzo jest szczęśliwe. Mimo wielkiej liczby słabych, w każdej sali powietrze było jak najlepsze. Lecz są to Instytuta} które z radością
*wylsnać trzeba, wszędźie są już udoskonalone.
4. Dom zarobkowy-r- Istnieje on już od wie-
— 191 —
-ku XVII. Założony został przez osoby prywatne, i zostaje ciągle pod dozorem towarzystwa, złożo
nego z dam i lnęzczyzn obywateli Amsterdamu.
-Jest to gmach rzadkley okazałości, zbudowany kosztownie i trwale. Schody są marmurowe ró
wnic jak i posadzki w sieniach. Zbytek ten za
sługiwałby na naganę; jest to bowiem wiel
ka niestosowność przyzwyczajać biednych do t.ik abytkowyćh pomieszkali! Rozkład budowli jest bardzo dobry: ze środka rozchodzą się sale na pierwszein piętrze, służące do pracy, na drugiem do sypiania. ]Nic znają tam jednostajnych ubio
rów: a z zarobionych za pracę pieniędzy, zosta
wiają ubogim część na kapitał, który im przy wyjściu ztaintąd wypłacają. Druga -j część o- bracanąjest na zakupowanie potrzebnych im rze
czy w sklepie, który w tym samym domu się znajduje. Zakład ten przeznaczony na 1,000 o- sób, mieści teraz 400. Utrzymywanie jednej oso
by kosztuje złotych holenderskich 200 . Warto- by ażeby towarzystwo korzystniej używało swych funduszów, i chwyciło się.innych środków utrzy
mania ubogich, nie wymagających tak ogromnych a niepotrzebnych wydatków !
Te są celniejsze zakłady dobroczynne. — Do tego com wspomniał o: Amsterdamie dodać wi- niencm,iżw ogólności nauki zastosowane w pomyśl
niejszym lam są sianie aniżeli literatura piękna.
Zostaje ona dotąd w dzieciństwie, a poeci ho
lenderscy w utworach swych starają się naśla-
— 192 —
dować klassyczność. Mimo wielu towarzystw li
czonych w Amsterdamie, Harlemic i innych mia
stach, mało jest osób któreby się oddawały wy
łącznic naukom: wszyscy zajęci są czynnie ku- piectwem, które jest głównym ichzatrudnień prze
dmiotem; krótkie zaś od prac tego rodzaju zby
wające chw ile, poświęcają naukom.
Nie mogę pominąć jednego dosyć smiesżnego zwyczaju w Amsterdamie. W każdy piątek zgro
madza się licznie do tego miasta lud okoliczny.
Dla niego robią muzykę z dzwonków, które są przy zegarach: jest ona nieznośna dla ucha. —v
Podobnie niesmaczne koncerta słyszałem był 7 pierwej już w Hamburgu. W czasie tej nielitości- wćj harmonji przyjeźdza zwykle kabrjoletem den
tysta, i ogłasza iż będzie rw ał zęby bezpłatnie.
Tłumy cierpiących cisną się do niego: wyrywa on z wielką powagą ząb najbliższemu Siebie, i okazuje go ludowi na znak, że dobrze w yjął:
świadczy się nawet tym którego pozbawił zęba, a który w tej chwili dla bólu nic mówić nie możę
Jutro, nie bez radości, opuszczamy Amsterdam, i udajemy się na zwiedzenie tyle zachwalonych kolonji ubogich w Frederiks - Oord założonych.
(Dalszy ciąg nastąpi,)
X I .
WIADOMOŚCI O PERSJI. (*)
1.
P o d ró i z Bomb a y d o odnogi P ersk iej — P rz y g o d y pewnego żeglarza.
W ciągu długich podróży morskich, doznają, zwykle płynący, a mianowicie passażerowje, pe- wnćj jednostajności, o której'nie mogą mieć ża
dnego wyobrażenia cr co nigdy na wielkini oce
anie nie żeglowali. Pomyślny lub przeciwny w iatr, cisza morska lub nawałnica, człowiek przybywający na pokład, obcy żagiel, złapanie rekina, są wypadkami, które jednostajność tę przerywają na chwilę; wkrótce jednak powraca wędrownik do nudnego i niespokojnego sposobu życia, siedzi przez pół godziny w głębi okrętu, przechodzi się znowu przez pół godziny na po
kładzie, zostaje przy sterze, kiedy okręt jest W
— 193 —
(*) A utor pism a tego w pierw otnem w ydaniu an g ie l- skiem , nie w y m ien ił nazw iska swego; cz y te ln ik p rzeto -o je
go osnowie i w artości sam jest przym uszony sądzić.; zdaje się w szelako i i na tein nic nie straci. Z rozm aitych sta
nowisk jakie podróżnym do czerpania opisów każdego k ra ju przedstaw iają się, au to r w y b ra ł to, które n a jw ię c e j zajm uje i pociąga do siebie, to je s t: w e w n ę t r z n ą c h a r a k t e r y s t y k ę u m y s ł o w ą l u d u , które to stanow isko w iększa .cześć podróżnych bardzo ulotnie i z pośpiechem p rzeb ieg a, ab y się tem dłużej nad zew nętrzneini postrzeżeniam i za
trzym yw ać*
25
niebezpieczeństwie, spogląda na parapet kiedy morze jest spokojne, przypatruje się człowieko
wi trzymającemu ołowiankc, i oczekuje z niecier
pliwością na zawiadomienie jaka jest szerokość około południowej godziny. Do małych wy- nadków, jakie mu się zdarzają, należy i to, kie
dy się spotka na pokładzie z officerem służbo
wym, lub spuści się do izby kapitana wyracho- wy wanie in długości zatrudnionego, i temu wraz z innnemi próżniakam i, (tak zwykle nazywają na okrętach passażerów) przeszkadza vV jego pra
cy. Co do mnie, dla skrócenia sobie długiej po
dróży, obmyśliłem dogodny środek. Poluję usta
wicznie na rozmaite charaktery, a łych jest wiel
ka ilość na morzu. Znalazłszy dosyć uderzają
cy charakter jednego z żeglarzy ną fregacie któ
ra mnie do Persji niosła, udzielam tu szkic je go, na miejscu i z natury skrćślony.
Nazywał on się Peterson; był tb (przynajmniej jak mnie się .zdawało), surowy i opryskliwy ma
rynarz; doświadczenie jego i dokładna znajomość mórz Indyjskich wyniosły go w końcu na sto
pień zastępcy Mastera (*) fregaty. Był on sil
nie zbudowany, i miał około sześć stóp wzrostu.
(*) M a s t e r e m nazyw ają na angielskich w ojennych o- krętach teg o o ffieera , który u trzy m u je reg u la rn y d ziennik okrętowy. Następuje on w starszeństw ie zara z po. poru
czniku okrętowym. Na okrętach h o le n d e rsk ic h p o ru czn ik
spraw uje zarazem o b o w iązk i M astera.
. Ubiór jego wisiał wolno i^a nim, tak ii gdy pier
wszy raz wstąpił na okręt, jeden z majtków któ
rego to uderzyło, przewracając swoją prymkę w gębie, zaw ołał: »Od dzisiaj nie będzie nam
»zbywać na płótnie żaglowem, nasz nowy Ma
jster okryty jest rezerwowym żaglem. «
Przywodzę tutaj-historję Petcrsona, dosłownie, tak jak nam ją opowiadał śam prz,y stole, kiedy przybył na pokład. »Lat trzydzieści i dwa prze
żyłem na morzu, i równie burzy jak ciszy mor
skiej często doświadczałem. W młodości mojej naszpikowali mnie strzałami sweini dzicy w Ameryce, i gdyby nic tabakierka, którą w kami
zelce m iałem , a która wymierzoną w samo ser
ce strzałę zatrzymała, powędrowałbym już w tenczas do trumny przyjaciela D a ty (*). W krót
ce potem przybyłem 'na te m orza, przed lat 28, i doświadczyłem tu rozmaitych, dobrych i złych kolei. Szło mi jednakże jako tako, dopóki przed trzem a laty, w małym Slupie do Bombciy pły
nąc, nie napotkałem morskich rozbójników z wy
spy Bate (**), którzy napadli na nasz okręt.
Broniliśmy się jak można było; ale łotrów było zbyt wiele, i kiedyśmy się z nimi w jednym koń
cu okrętu ucierali, inni tymczasem dostali się
(*) D a w y znaczy d ja b e ł. M ajtkow ie dają X ią£ęciu cie
m ności W allezyjskie im ię D a w y J o n e s .
(**) W yspa B a t e leży w północno zachodnim końcu o-
dnogi C u t c h.
— 196 —
na pokład z ćlrugiego końca, i właściciela tru pem tuż obok mnie położyli. Jeden z passaże- rów skoczył z pokładu, a ja pomyślałem sobie
«0 głupcze nad głupcam i!« bo jeśliby przyszło do ostateczności, to każdemu jeszcze ten środek do użycia pozostanie. Jeden z bandytów spoyrzał na innie i zaw ołał: » M a r -h ara-m .it! « ( za- b 'j gałgana) y>Mut - m aj-! « (nie zabijaj, go), o- dezwał się inny, który miał ludzkie rysy twarzy, i wziął się do postronka. Nie zostałem przeto zabity, ale związano mnie i przykrępowano do windy kotwicznej. Zawieźli mnie następnie dó Bate. Tam skorośiny przybyli, wszedł na pokład naczelnik czyli szef, i nic lepszego nie mogłem się spodziewać, jak być zaprowadzonym na ląd i powieszonym. Kiedy się o mnie zapytał i ka*
7ał mi stanąć przed sobą, miałem najpocieszniej- sząpostać; przez trzy tygodniebowiem nic golono mi brody, i okryto mnie żaglem.»Z jakiego kra
ju jesteś? zapytał mnie naczelnik.— Jestem An
glik, odpowiedziałem.— »Dobrze, więc nie stra
cisz życia,« rzekł mi nadto.— Tym lepiej dla mnie, pomyślałem sobie.—j »Lud mój, rzekł da
lej , składa się z wypróbowanych, dzikich ło
trów. « •— Dla Boga, pomyślałem znowu, ty mu
sisz być najdzikszym z całej bandy.— Następnie
zapytał mnie o pieniądze i inne przedmioty do
mnie należące. Zdawało mi się na chwilę, że
to wszystko chc« przy mnie zostawić; i dla tego
oddałem mu wszystko, nawet inoj złoty zegarek;
— 197 —
co razem mogło imeć wartości 5,000 rupji (*).
»Dobrze, dobrze, mówił - odbierając odemnie, będę m iał o tein staranie; « i dotrzymał święcie słow i swego , ' ponieważ nie ujrzałem już nigdy ani feniga z moich pieniędzy. -P.otr ten dał ini tylko 5 rupji, jako podarunek, mówił on, abyin się m iał za co wraz z ekwipażem utrzymać, kie
dy nas do Bombay odeślę.
Opuściłem wyspę Bate, tak szczęśliwy pomimo straty mojej, jak każdy co się z ich szponów wy
dobędzie. Po kilku dniach dostałem się . do Bombay w najwspanialszej postaci; nogi miałem spuchnięte; od czasu dostania się,do niewoli nie ogolono, mi ani, jednego włoska z brody, a o- dzież moja składała się z gałganów., Z pięciu rupji jeszcze mi dwie zostało,* poszedłem więc z niemi do oberży, i kazałem sobie dać śniadanie;
chłopcu który mi je przyniósł powiedziałem, iż
by pana swego prosił do mnie , ponieważ mam co z nim pomówić. Przyszedł w krótcc starszy posługacz, anglik, upudrowany elegant, który zapytał mnie wchodząc: czy potrzebuję có od niego? — tak, odpowiedziałem, chciałbym WPa- na o cóś prosić. Zostałem złupiony przez roz
bójników, nie mam pieniędzy, wielkąbyś mi AYPan zrobił przysługę, gdybyś mi chciał 20 do 30 rupji pożyczyć. «— Któż WPari jesteś? mo
że tylko prosty majtek ? — »Nie tak źle ; ale po
trzebuję pieniędzy na kupienie odzieży, abym
(*) R upja je st moneta wschodnia Ą źłtp. w artości mająca
— 198 —
mógł udać się do moich przyjacioł.«— Ja nie jestem panem tego domu— odpowiedział upu- drowany jegomość i wyszedł. Nie ujrzałem już więcej ani jego, ani dwudziestu rupji, , a gdym chłopakowi kazał żeby mi przyniósł pieczeni z sosem, odpowiedział m i, żem jeszcze śniadania nie zapłacił. Kiedym tak z chłopakiem parla- m entow ał, wszedł Parsis (*), i zapytał mnie, czybym nie lepiej zrobił, gdybym poszedł do ba
zaru , gdzie pożyczywszy odzieży mógłbym od
wiedzić przyjaciół swoich?
—Eóg widzi, że nie miałem serca wziąć się do cze
gokolwiek, gdyż niegościnność ziomka mego, by
ła dla mnie utkwieniem noża w sercu. Namy
śliłem się jednakże iść za radą P arsisa, które
go miałem za jednego z tych ludzi, co w B qoi - bay krążą zawsze po mieście, i podejmują się przewodniczyć w interesach tym których spoty
kają. Poszedłem-więc do pierwszego'lepszego sklepu, wybrałem sobie suknie, i kiedy już mia
łem je na sobie, rzekłem do kupca; »Jutro za
płacę. «— Nie, «odpowiedział mi, ja gotowiznę mieć sobie życzę.« Tak więc poinimowolnie mu
siałem z siebie ściągnąć ubiór, i pójść dalej.
(*) Parsisam i nazyw ają potomków daw nych P e rsó w ;
zachowali oni dotąd zwyczaje i w iarę swoich przodków .
W Bombay znajduje się wielu z tych w yznawców Zoroa-
s t r a ; stanowi ^ on i nie liczniejszy w praw dzie , ale więcej
szacunku godną część m ieszkańców .
Tym sposobem powiodło mi się w czterech in
nych sklepach, tak, iż już zupełnie zniechęcony byłem , lecz na moje szczęście, handlarz z pod jNru 18 w wielkim bazarze, zaprosił mnie do sklepu swego, abym tam sobie dobrał ubioru dodając, iż mu w tenczas zapłacę kiedy będę mógł to uczynić. Ubrałem się więc i poszedłem do P. Adamson, dawnego znajomego. Kiedym jednakże stanął przed nim , nie mógł mię sobie przypomnieć; dopiero gdym mu zaczął opowia
dać przygody m oje, zawołał z wyrazem litości:
>jMiałżebyś być tym biedakiem, co tyle doznał nieszczęść? Wyrobię W Panu miejsce na innym jakim okręcie; tymczasem przyjmij to WPąn o-
demnie. «
— To mówiąc wcisnął mi w rękę sto ru p ji.—
» Wybornie,« pomyślałem sobie podziękowałem mu i poszedłem żtamtąd do. kapitana Phillips^
od którego otrzymałem w podhrunku dwa mo- hury (*), i oprócz tego jeszcze sześć dobrych i wygodnych ubiorów od stóp do głowy. Prosił mnie abym opowiedział obszernie przygody mo
je f na B a te , i musiałem nawet powieścią tą trzy lub cztery arkusze papieru zapełnić: wyma
gał odemnie abym mu osobliwie sposób postępo
wania rozbojników dokładnie opisał. Następnie
— 199 —
(*) Mohur je s t złota m o n eta; 15 ru p ji ( 6 0 ż ł l p .) war
tu jąca.
— 200 —
posłał innie do gubernatora P. Duncan, któremu na nowo musiałem to wszystko opowiadać.
Ten datował mi znowu sto rupji. Miałem więc dwieście trzydzieści rupji, i nowiuteńką gardero
bę. Cóż mi dalej wypadało czynić? Poszedłem, do mojej oberży, i zawołałem wesoło, aby ini dano pieczeni z sosem. Chłopcy spojrzeli na, mnie, postrzegli żem się zupełnie zm ienił, i tak byli grzeczni i umiarkowani, jak wiewióreczki.
Starszy posługacz prosił mnie o przebaczenie, mówiąc że się pomylił, żfe dwadzieścia rupji są dla mnie odłożone, i że gotów jest na wszelkie dla mnie usługi.— Niech tam djabeł przyjmujetwo- je usługi, odpowiedziałem; jak widzę, gotowi je
steście na wszelkie usługi dla tych co was nie potrzebują. Była to dla mnie wielka uciecha, żem z niego mógł tak zażartować jak na to zasłu
żył; zjadłem pieczeń, rzuciłem na stół pienią
dze i wyszedłem z oberży.
»Aby tę krótką powieść krótszą jeszcze uczy
n ić ,mówił dalej P eterson,— wsiadłem na okręt chiński, a w roku przeszłym otrzymałem dowódz
two nad statkiem do pewnego perskiego kupca należącym, który do tej odnogi płynął. Czło- jwiek ten był złym właścicielem , i żadnego nie Uiiął kredytu,-która to okoliczność połączona z oba
wą Arabów wiele mi przy krośei i zmartwienia przy
niosła. Rozstaliśmy się; przyjął on innego ka- pitdna, z rodu półczarnego, który mu jednak nie
zawodnie bardzo się podobał, ponieważ kolorjc-
— 201 —
go więcej się do Larwy, nowego kapitana aniże
li do mojej, zbliżał; a kiedy tym sposobem by
łem bez zatrudnieni^, i nie dostawało mi równie pieniędzy jak kredytu, przyjąłem chętnie obo
wiązki mastera na tym okręcie. Dzięki Bogu, zdrowie mi służy, i nie troszczę się o nic wię
cej; bo iluż jest takich którym gorzej nierównie się powodzi.
Takie były przygody starego Mastera (*). Ra
zu pewnego kiedym z nim rozmawiał przecho
dząc się po pokładzie, w dzień przybycia nasze
go do Muskatu, zapytałem go, czy m iał żonę? —
»Nie, odpowiedział.— Czy nigdy nie był żona
ty m ?— Tegom przecież nie powiedział, rzekł mi na to. — A,- przepraszam. —5 JJie gniewam się, nie gniewam!. Co prawda, to nie grzech, mia
nowicie kiedy nic n*ie szkodzi.— Byłem żonaty;
ale kiedym raz długą przedsięwziął podróż, 1 prze* ciąg lat siedmiu, listy moje (których pra
wda nie wiele napisałem) nie dochodziły, krótko więc namyślała się żona moja, i poszła za inne
go. Dowiedziałem się o tem w tenczas dopićro, kiedym do Anglji pow rócił.— I cóżeś WPan u- -czynił ? zapytałem go ; czy starałeś się mieć ją na powrót ? — Bynajmniej, rzekł obojętnie Pe-
(*) S ta ry ten żeglarz ju ż nie żyje. Gorzej m u się je
szcze później pow odziło, dopóki nie dostał się na m a ły o - k rę c ik , którego 'patron czyli w łaściciel, d a ł m u w spaniało
m y śln ie chiel> łask aw y i spoczynek na starość.
26
— 202 —
teTson, sądziłem j i być nie wartą tyle starania;
była zapewne kontenta że mnie się pozbyła, a mnie podobnież przyjemnie było nie mieć jćj na karku.»
Rozmaite położenia i wypadki , na które wy
stawieni są marynarze, czynią ich zdolniejszemi od innych Ludzi do znoszenia wszelkich ostate
czności życia. Kiedy płyną, zdają się wszystkie trofki^swoje za sobą na starym ladzie zostawiać, i zapominać zarazem wszelkich przykrości jakie stanowi teinii towarzyszą. Godny uwagi przy
kład w tym względzie opowiadał nam nasz ka- jjita n ; widział on raz łódź ratunkową, w której znajdowało się mnóstwo natłoczonych majtków;
lubo Zamknięci w pływającej klatce swojej, śpić- wali przecież pomimo tego jedną z patrjoty- cznych naszych pieśni, i pełnein gardłeun powta
rzali :
„ I któż równie swobodny jak my morza sy
nowie ? I u —
2 .
M u sk at ( * ) — Im a m — Stan nic w a lriików S te rn ik rz ą d o w y — A rab o w ie
» Ziemia z wysokości m asztu.'''— Jak wyglą
d a ? — Wzniesiony ląd, widać go z lewego brze
gu okrętu; rozciąga się ku północo-z&chodowń»' A z prawego czy w idzisz?— »Nie « — No, rze-
(*) W niem ieckio.ti opisach jeograficznych i na k artach
miasto to jiazw aue ’ je s t'z w y k le M a s e a t .
- / _ 203 —
cze kapitan, nieco dumny z tego stanu rzeczy,
* więc trafiliśmy prosto; mpcno innie to cieszy; za
?rzy lub cztery godziny staniemy W Muskacie.—
Przepowiedz enie jego sprawdziło się.
Uderzająca -jest sprzeczność jaka się widzieć daje miedzy nagiemi i skafistemi Arabji wzgó
rzami, które żadnego śladu roślinienia nic przed
stawiają, a ocienftnemi brzegami Cejlanu i cie- mneini lasami które uwieńczają wesołe Malaba- ru góry. Jako nieodbywający podróży malowni- , czej nie będę starał się tym opisem rozerwać czytelnikowi; dosyć więc zapewne będzie, kiedy powiem, iż jałowe wzgórza któreśmy mieli przed oczyma, otaczały nakształt kolistego obwodu za
tokę, w głębi której leżała dolinrj, a na tej mas.
sa wysokich domów tworzących miasto Muskat.
Targowisko to handlu z Perską odnogą za słania, ją baterje, które panują nad wązkiem przejściem,
oraz rozmaite dzieła szańcowe, które na każdćj części urwistych i nieforemnych skał i cyplów są wzniesione.
Panuje w Muskacie X iąże, który ma tytuł I-<
mama, v którego powierzchowność, podobnie jak wielu naczelników arabskich, więcej do patryar*
chalnego jak do despotycznego zbliża się chara
kteru. Ma on w'praw'dzie znaczną liczbę okrę
tów, między innemi nawet kilka pięknych fregat
i mocne wojsko podswemi rozkazami, aby mógł
zasłaniać posiadłości swoje na brzegach Afryki,
Arabji i na wielu wyspach odnogi perskiej; wsze-
— 204 —
lako jest on obowiązany, na każde żądanie któ vegokolwiek z mieszkańców Muskaty, udzielić po
słuchania, który oto do sądu zapozwać go moźc.
W czasie pierwszej podróży mójej, iniałein spo
sobność poznać ojca dzisiejszego Imama Muska
ty, kiedym wyprawił sic wraz z poselstwem do Persji wysłanem. Dawał on nam posłuchanie na swym okręcie G unjaw a, o 1,000 beczkach i czterdziestu armatach. Zastaliśmy go wprawdzie otoczonego blaskiem i okazałością, ale skromnie przybranego. Skręcony szal opasywał mu gło- wę nakształt turbanu; arabska suknia zwierz
chnia , która na reszcie ubioru jego zwieszoną b y ła , składała się z cienkiego białego p łó tn a , bez żadnych innych ozdób. Nie m iał on na so
bie żadnych klejnotów, żadnej broni, ani nawet szabli u boku; jego ułożenie i postępowanie by
ło skromne, proste, m ęzkie, i ok'azywało w nim umysł przedsiębiorący. Oczy otaczających go dworzan, (którzy składali się z Arabów, Numi- dów, Abissyńczyków i znajdowali się na i przy parapecie pokładowym) zwrócone były już to na cudzoziemców, już to, częściej, na Xiążęcia;
wzrok ich jednakże nie okazywał bojaźni, ale przywiązanie dó monarchy; ńie mogłem podo
bnież dostrzedz iżby ten przemawiał do nich kiedy inaczej jak ż łagodnością i dobrocią.
W czasie tych odwiedzin, gdzieśmy p0(j na„
miotem na pokładzie siedzieli, przybyło kilku
kapitanów jego większych okrętów. Wracali o
— 205 —
ni również z Bassory. Imam wsiadł następnie wraz z posłem do Kajuty; niin zaś jeszcze wy
szedł z namiotu, miałem sposobność przypatrze
nia się z największą przyjemnością powitaniom wzajemnym przybywających z obecnymi. S a - lam a licu m ! (Pokój z tobą) z każdych ust wy
chodziło, i każdy ujrzawszy przyjaciela swego miedzy orszakiem, b ra ł go za prawą rękę, i wstrząsnąwszy ją do serca przyciskał. To przy
jacielskie , serdeczne przyjęcie miało istotnie w sobie cóś godnego uwagi. Nie ograniczało sic na zaprowadzonych prawidłach przyzwoitości, jaka jest używana i za konieczną uchodzi w tak nazlranyęh uobyczajonych towarzystwach. Arab
ski żeglarz, jakkolwiek nitkiin jest stopień jego, okazywał jakąś naiwność, jakąś nienaśladowczą samodzielność w sposobie przyjmowania i wita
nia kapitana, co dowodziło, iż tu rzecz nie szła 0 obowiązki służby, ale człowiek przyszedł do człowieka i oba uważali się za równych sol>ie.
Zapytałem siedzącego blisko mnie, czyli ten ton poufałości nie odstępował od porządku służby i nie był z nim w kollizji?— nie, odpowiedziano mi, linja różnicy stopniow jest wydatnie oznaczona, 1 wszystko, co przeciwko karności wykracza, su
rowo bywa karane; ale u nas Arabów, jak to do
piero WPan widziałeś, jest prawo, iż się może
my do naszych starszych przybliżać; najtrudniej
szy ten przywilej moglibyśmy utracić tylko w
skutku jeg° nadużycia, a strata ta, podwójnieby
V
się uczuć nam dała, jako pozbawienie prawa ; zawstydzenie.
Rozmowa ta przerwaną została otworzeniem się-drzwi kajuty a gdy Imam wszedł do niej, każdy zabrał dawniejsze miejsce syvoje. On sam został stojący, przyjął j oWracającycli z po
dróży kapitanów, sw oich, którzy kolejnie podług starszeństwa przed i)im stawali , podał każdemu z nich pr^awą rękę, Jitórą oni obiema objęli, ści
snęli, i zarazem schylili się nad nią z głębokiem uszanowaniem, a riakoniec-prawą rękę jako po
zdrowienie, naprzód w górę podnieśli, potem do serca przyłożyli i zwrpciwszy się odeszli. Po za
kończeniu tego uroczystego powitania, wsiadł Imam, prosząc nas i wszystkic.h swoich oflicerów, aby toż samo uczynili.
Zastawiony był' na pokładzie dla całego towa
rzystwa obiad, do którego nas również zapro
szono. Kiedyśmy wstali od stołu i spuścili się do dolnych części okrętu , wpadło ini w opzy kilka kobiet I ma ma , miedzy któremi również znajdowała się jego faworyta; spoglądały na nas nie zasłonionc z wielką pożądliwością i zdawały się być bardzo ucieszone, cośmy przypisywali tej okoliczności, iż poseł dowiadywał się o synów Imama, dwóch ładnych chłopców, i każdemu z nich dał jakiś podarunek stosowny do jego wieku.
To przejrzenie dworu Imama, rozmowa moja 7. nim i postępowanie , równie jak z jego synami i wyższymi urzędnikami dworskimi, bezpieczeń
— 206 —
— 207 —
stwo i spokojność, jakićj handlujący i inni mie
szkańcy tak mahometanie jak i Indjanie doznają, dały mi o tein miejscu bardzo pochlebne wyo
brażenie, tak iz skreśliłem i^ys obyczajów i zwy*
czajów tego ludu w*sposób bardzo dla niego ko
rzystny. >. /
Pismo to pokazałem raz jednemu z moicli przyjaciół, kapitanowi okrętu, który z wielkiem podziwieniein mojein, czytając je siniał się do rozpuku, i rzekł , ze mógł mitżupełnie prze
ciwny obraz tejże samćj widowni udzielić. »Wy- szedł rozkaz z Admiralicji, mówił on, izby offi7 ccrowie okrętow linjowych, zwiedzając mało zna- jomeporty,opisywali obyczaje i zwyczaje mieszkań
ców. Mam na swoim okręcie przedniego chło
paka; jest to master, wyborny żeglarz, który je
dnak mało się o to troszczy co się dzieje na brzegu. Ciekawy będąc czytać jego uwagi, a wiedząc zarazem że już ze 20 lub 30 razy był w Muskacie, przypomniałem mu rozkaz admirali
cji i-zniewoliłem do udzielenia mi swego dzien
nika. W zbraniał się jak mógł najćtłużćj; lecz w końcu, na pół z gniewem, poszedł do swej kajuty, napisał eóś, powrócił do mnie z siąż- k ą, i rzek ł: » Wypełniłem rozkaz, kapitanie;
przekonasz się W Pan, żem wszystko tu nakre
ślił co się dało o tych czarnych djabłach po
wiedzieć, wszystko co o nich na wzmiankę za
sługiwało, u Wziąłpm dziennik do ręki i prze
czytałem :
,, M i e s z k a ń c y M u s k a t u .
, , Co się dotyczę ich zw yczajów , n ie 'm a ją żad n y ch , ,, co zaś do ich obyczajów , te są pr»vvdziwie by-
„ d lęcc.“
Obraz przez poczciwego mastera skreślony b i
dzie bez wątpienia uważany przez wielu zą wier
niejszy od mego; a podróżni, którzy. postrzeże
nia swoje na tłumie ludzi nad zatoką, na brze
gu niewolnikami okrytym, daktylami zasłanym,, brzecząeemi muchami oblężonym i zepsutymi, cuehnącemi rybami słonemi zapchanyul ograni
czają, bez namysłu zapewne przeniosą to lako
niczne , opisanie prostego jeszcze i brudnego lu
du. Przypuściwszy nawet, iż się zapuszczą w nędzne i ciasne ulice' miasta, (co łatwo być mo
że) i ujrzą rząd lub kupę’ powiaźanych niewol
ników, a za nimi prźewóclriika1, który roac cenę każdego z nich podajij, i wykrzykuj^. ' r >> jNumer pierwszy, piękny młodzieniec,J pięćset plastrów;—
numer drugi, nieco starszy ale zdrowy * silny człowiek, Ćzterysfą plastrów; ■*—, i’tale’ dalej aż do ostatniego z tycli nieszćzęęliwych dwutioznych stworzeń; — i któż że zgrozą nie oa wróci oka i
. Q ; t . .<ucha od tego olirzydłbgo widoku i wyWoływaiiia!
Jeśli jednakże nerwy nasze będą dosyć silne, a- bysmy się' mogli w opisaną tu widownię nieco głębiej przecisnąć, postrzeżemy, że przyczyna, dla czego domy tak są naciśnione na siebie, iż naw'et niepodobnein jest utrzymanie jakiejkol
wiek czystości, jest ta , ponieważ równie w ła-
— 20S —
— 209 —
ściciclc jak w łasn o ści w tyin p o rcie m ają z a s ło nę od n iespraw iedliw ości i uciski*; tym sposobem w stręt nasz p rzy p ierw szein rz u c ie oka w w ięk szej części zniknie, kiedy spojrzym y na p rzy czy nę k tó ra go o b u d z ą .' N aw et co do h a n d lu nie
w o ln ik a m i, który w M uskacie b ardzo u częszcza
ne targow isko p o sia d a , sposób,1 w ja k i tow ary te są p rze d staw ia n e do kupna, tak je s t in ało z tein w yobrażeniem zgodny', jakie ów D ziennik d a je o »bydlęcych obyczajach i z w y c za jac h .« Ale porów najm y je d n a k ż e los nieszczęśliw ej ofiary tego -handlu, z plam am i z ja k ic h Anglja zaledw ie oczyszczać się z a c z ę ła , z h an d lem , k tó ry ju ż to o tw a rc ie , ju ż p o tajem nie p raw ie w szystkie u c y w ilizow ane m ocarstw a eu ro p ejsk ie p r o w a d z ą , a b ędziem y zm uszeni, lu d zk o ści az ja ty ck ich lu d ó w ń ad naszą pierw szeństw o przyznać.
Skoro tylko niew olnik n a w schodzie do słu żb y u . sposobiony i w yuczony zostanie,w chodzi w stosun
k i ła sk a w ie utrzym yw anego służącego ; przyjęcie re lig ji p a n a je s t zw ykle pierw zsym k ro k ie m , k tó ry i;iudo zjed n a n ia tej korzyści pom aga. Oprócz w ie lu w yjątków w n iektórych p o rtac h m orskich, s łu ż b a jego pospolicie nie byw a u ciążliw a. N ie
m a w Azji gruntów któreby niew olnicy u p ra w ia ć m ie li, nie m a re k o d z ie ln i, gdzieby ic h ciężką p ra c ą z a tru d n ia n o ; obow iązki ic h sil z u p e łn ie le k k ie ; d o b re sp raw ow anie się ic h doznaje w zajem ności w dobroci i zaufaniu p a n a , i sta w ia ic h w yżej w rodzinie d o ’k tórej n ależ ą. W y ra -.
27
—
210
—zenie to cholem (niew o ln ik ) nió je st w k ra ja c h m ah o m etań sk ich w cale u p o dlającem nazw aniem , i n ie tw orzy w yobrażenia o żadnem p o n iżającem p o ło ż en iu . N iew olnicy G ieorgijscy, N u b ijsc y , Abissyńscy, a naw et S idihscy albo K afrejscy, ja k n azy w ają pospolicie w ełniasto- w łosych A frykanów zw ykle się ż e n ią , a ich dzieci zw ane w języku krajo w y m Khana-Zadeh (w dom u zro d zen i), sk ła d ają, że tak rze k ę, część rod zin y ich p an a . P rzy w iąz u ją się one duszą i cia łe m do niego, odzie
d ziczają n aw e t po jego śm ierci zn a cz n ą cześć p ozostałego m ajątku, i nieraz, wyjąw szy w e łn ia sto - w łosych Iiaffrów , p rze z ożenienie się w ro dzinie p a n a , lu b inny ja k i zaszczytny d la nich z w ią z e k , pozbyw ają się w szelkich śladów p ie r
w iastkow ego sta n u swego.
P o d łu g p ra w m aho m etań sk ich sta n n ie w o ln i
ków d zieli się n a dw ie klassy, n a b ez w a ru n k o w e , z u p e łn e n ie w o ln ic tw o , i n a w a ru n k o w e , p rzy w ilejam i odznaczone. N iew olnicy do p ie r
w szej klassy należący, są w łasn o ścią bezw aru n kow ą p a n a swego jw raz z te m Wśzystkiem co po
siadają. D ru g a klkssa s k ła d a się z ta k ich , któ«
rz y , lubo w p raw d zie p rz e d w yzw oleniem sw o- jem w łasności an i odziedziczać an i posiadać nie m o g ą , u żyw ają w szelako w ielu p rz y w ile jó w , i n ie m ogą być sp rze d aw an i lu b odstępow ani ko
m u innem u. N iew olnica przynosząca n a św iat
potom stw o p an u s w e m u , w chodzi tem sam ćin
dp klassy, u przyw ilejow anej ; podobnież n iew ól-
—
211
—n ik , któ rem u p a n jego w olność p rz y rz e c z e , czy to za zło że n iem sum m y p ew nej, czy po jego śm ier
ci, te jże sam ej używ a korzyści.
K o ra n i w szystkie te j xięgi k o m m e n ta rz e za
w ie ra ją w ielk ie ob ietn ice d la tych któ rzy b y n ie w olników sw oich z ja rz m a osw obadzali. M ahó- m e t wzyWa do tego w y ra ź n ie , m ó w ią c : » R ied y k tó ry z niew olników w aszych żąd ać będzie od w as za p ew n ie n ia n a piśm ie, iż za zło żen iem p e w nej kw oty w olność m u n a d a c ie , nap iszcie m u w uw czas to z a p ć w n ie n ie , je śli go u w a ż a c ie za c z ło w ie k a d o b re g o , i u d z ie lc ie m u m a ją tk u któ
ry m w as Bóg o b d a r z y ł.«
W skutku tego p rz y k a z a n ia , pobożni M ah o m e ta n ie w y d zie la ją częstokroć n iew o ln ik o m sw o im niew ielk ie części g r u n tu , albo k azą ic h li
czyć rz e m io s ła , iżby tym sposobem p rz e z g o rli
w ość i’ d o b re gospodarstw o z a ro b ili p o trze b n e n a w ykupno p ie n iąd z e, i n a b y li za raze m lepszych obyczajów , kto reb y ic h tern zdoln ićjszy m i do u - źy w an ia w olności u c z y n iły , M ają rów nież M a
h o m e ta n ie p o budkę do w y zw alan ia n ie w o ln ik ó w s w o ic h , w praWie* k tó re dozw ala tym ostatnim - dziedziczyć p osiadłości po ty m , kto ic h w o ln o ścią o b d a rz y ł.
Co do jed n eg o p u n k tu zn a jd u ją się n iew o ln icy
vr k ra ja c h m ahom etań sk ió h na rów nej stopie z
kob ietam i krajow enii, to j e s t: i'ź przy w szystkich
p rze stęp stw ach j? k ich się d o p u sz c z a ją , m ogą
b y ć tylko w p o ło w ie ta k surow o i ta k ciężko ka
—