P A M I Ę T N I K P O D R Ó Ż Y .
Nro 19.
Z P IE R W S Z E J P O Ł O W Y PA Ź D Z IE R N IK A 1858 R O K U .
I.
ZYCIE i PODRÓŻE KRZYSZTOFA K O L U M BA przez WASHINGTONA IRVING. 4 To-
m y in 8 w Londynie 1S28.
( Dokończenie. )
»Ciekawą jest rzeczą, mówi P . Irving, uwa
żać pierwsze ślady cywilizacji w nowym świc- cie. Ludzie , których Kolumb tam zostawił od czasu pierwszej swej podróży, byli (według wy
znania hiszpańskiego pisarza Ovieda) wyjąwszy Ich naczelnika Don Diega Arana i jednego lub dwóch innych, bardzo mało ^sposobieni do po
stępowania za prawidłam i rostropności i przy-
stojności. Byli to aw anturnicy, pochodzący z
najnikczemniejszej klassy lu d u , lub majtkowie
burzliwi, nie zdolni powściągnąć swoich rozwią-
zniknął z przed ich oczów, wszystkie jego mą
drej przestrogi i wyraźne rozkazy poszły w za
pomnienie. Ta tłuszcza ludzi, chociaż nieli
czna, których byt zawisłym był jedynie od łaski i wsparcia krajowców^ zaopatrywana hojnie dani
nami dzikich, wylała się yvkrótce na wszelkie zbytki i bezprawia, przeciwko tyin nawet, któ
rych koniecznie należało oszczędzać. Pomiędzy Hiszpanami, jednych drażniło obrzydliwe ła komstwo, drugich najwyuzdańsza lubicżność.
Dobry ijprzczorny Guaćanagart, przeznaczył był początkowo, aby uniknąć większego bezprawia, ka
żdemu białemu po trzy młode kobiety. Lecz ci po "ni ino tego nie przestawali^ porywać córki oj- N com, mężom żony i obdzierać wszystkich z ich'
złótych ozdóbek i wszelkich przedmiotów jaką
kolwiek wartość mających. Krwawe walki czę
stokroć wszczynały się o łup niezręcznie zdoby
ty, lub o pierwszeństwo w pozyskaniu przychyl
ności pięknych Indjanek; krajowcy, proste i nie- winnei dzieci natury, patrzyli z największempo- dziwieniem na te istoty, które czcili jakby bo
gów lub posłanników nieba, oddane najnikcze
mniejszym chuciom i rzucające się na siebie na- kształt zwierząt drapieżnych.
Wszystkie jednakże podobne niedorzeczności,
nie byłyby tak prędko przyprawiły o zgubę
Hiszpanów, gdyby przynajmniej posłuszni byli
wyraźnemu rozkazowi Kolumba, zostawania w .
fortecy zawsze w znacznćj liczbie, utrzymywa
nia się w trzeźwości i zachowywania jakićjkol- wiek karności wojskowej. Lecz wszelka podo
bna ostrożność była zaniedbaną. ' Napróżno Don Diego do Arana chciał użyć swej władzy, nie mógł powrócić, ani jedności, ani karności, ani posłuszeństwa pomiędzy tymi ludźmi. Wielu z nich opuścili fortecę, i rozproszyli się po rozmaitych stronach, aby sobie źyć swobodnie i niepodległe;
lub łącząc się w małe bandy, usiłowali łupić się wzajemnie. Formowały się stronnictwa, a wkrótce żądza przewodzenia przyśpieszyła m ałe
go państwa upadek. Dwaj Hiszpanie, których Kolumb zostawił by ł jako adjutantów przy na
czelnym dowódzcy, a którzy w razie potrzeby mieli go zastępować, Pedro Gutierez i Rodryg de Escobido, dali się uwieść-ty.m bezprawiom i zaczęli ^zdychać do podziału władzy, a nawet do władzy najwyższej. W czasie gwałtownego rozruchu, który wzniecili, Hiszpan nazwiskiem Jacomo został zabity. Ale zawiedzeni w swoich zamiarach, Gutierscz i Escobido, w towarzystwie dziewięciu swoich stronników i wszystkich swych kobiet, opuścili fortecę, dla rozwinięcia w odda
leniu swoich planów obszernych. Słyszeli oni
opowiadających dziwne rzeczy o kopalniach Ci-
bao i o piasku złotym , który strumienie z gór
wychodzące wyrzucały w tych okolicach. Tain,
to postanowili udać się naprzód, pełni nadziei
nagromadzenia ogromnych skarbów. Wykroczyli
tym sposobem przeciw drugiemu wyraźnemu roz
kazowi Kolumba, aby nie wychodzić za granicę kraju przychylnego Guacanagari. Prowincja Ma- gnana, do której się udali, położona była po
śród wyspy i rządzona przez sławnego Coano- bo, którego Hiszpanie mianowali Panem domu złotego. Ten wódz wsławiony był z rodu Ka
raibów, i posiadał całą nieugiętość i odwagę lu
dzi tego narodu. Przybywszy początkowo bez celu do wyspy,ł potrafił przez swoją zręczność i nieuslraszoność taką zjednać sobie powagę u prostych i nie bardzo wojowniczych Haitjanów, ze stał się nareszcie najpotężniejszym z ich Ka
cyków. Chwalono jego czyny wojenne, i wszy
scy krajowcy szanowali i lękali się go z powo
du, ie był z rodu Karaibów. Coanobo bohater tego dzikiego św iata, używał był tym sposo
bem od niejakiego czasu swojój władzy, gdy o- kręty białych tak niespodzianie zjaw iły się przy brzegach. Dziwne powieści o potędze i znako
mitych dziełach cudzoziemców, wzbudziły w niin naówczas podziwienie; był on aż nadto przebie
głym, iżby nje miał uczuć zaraz, zejego znaczenie i władza, musiały upaść koniecznie obok tak stra
sznych zdobywców. Odjazd Kolumba uspoka
j a ł go nieco, łudził się odtąd myślą, iż ta cza
sowa wyprawa, nie miała na celu zawojowania tych,krajów na stałe osady. Rozpusty, zbytki wszelkiego rodzaju, a nadewszystko kłótnie Hisz
panów pomiędzy sobą, wzmacniały jego na-
dzieje. Jakoż od tego czasu, kiedy Gutiercz i Escobido oddalili się z swymi towarzyszami do swoich siedzib, mniemał on, że jest pewnym try
umfu nad obrzydłymi cudzoziemcami i żfe zdoła wyspę oswobodzić. Kazał pojmać tych zbiegów, któ
rzy natychmiast śmiercią byli u k aran i; zgroma
dzając następnie wojowników swoich potajemnie, i porozumiawszy się z Kacykiem Marjonu, któ
rego kraj dotykał od ściany zachodniej do ścia
ny kraju Guaeanagara, postanowił zająć z nicna- cka fortecę. Zszedłszy z gór swoich i przebyw
szy z jak największą ostrożnością rozległe lasy, przybył bezpiecznie z swojćm wojskiem do wsi sąsiedzkiej. Hiszpanie polegając na łagodnym i spokojnym charakterze Indjan, zaniedbali wszel
kich wojennych ostrożności, i sądzili się być zu
pełnie bezpiecznymi. Ledwie dziesięciu żołnie
rzy wraz z Aranem znajdowało się w fortecy, gdzie podobno żadnej straży niebyło; reszta roz
proszyła się swobodnie po przyległych osadach.
Goanobo i jego żołnierze przybywają pośród cie
mnej nocy pod słabe zapory, które z gwałtowno
ścią przełamują, wydając krzyki straszliwe. Kiedy Hiszpanie, pogrążeni w śnie głębokim, ani pomy- ślić mogli obronieniu sic, już tamci zajęli twierdzę, i natychmiast podłożyli ogień pod wszystkie do
mostwa, gdzie spoczywali nieprzyjaciele, tak wewnątrz jak zewnątrz warowni. Ośmiu z nich rzuciło się ku rzece, usiłując tym sposobem oca
lić się, ale mocno ścigani przez dzikich, sami się
jednego wymordowani. Guacanagari i jego pod
dani walczyli odważnie w obronie swoich gości, ale nie mogli opiórać się długo wściekłemu Ka
raibowi. W czasie potyczki Guacanagari mocno był raniony z ręki Caonoba; jego majętności złu- piono, ajego wieś spaloną i zburzoną djp szczętu została.« '
Kolumb przepędziwszy czas niejaki w NawL- dad, zajął się urządzeniojn stałej osady, a do togo zamiaru najwłaściwszą zdawała się mu być ziemia o 10 mil na wschód od Monte Chri- śti leząca. Znalazł tam port dpgodny i korzy
stne położenie do wystawienia fortecy; dwie rzeki, z których na jednej łatwo b jło urządzić młyny, płyft^ły w sąsiedztwie; okoliczne ziemie były urodzajne, a widok kraju zachwycający. Ad
m irał wylądował tam z ludźm i, którzy z niin razem odjechali z Hiszpanji, dla usadowienia się w odkrytych przez niego krajach, i wystawił najpierwsze miasto Europejskie, któremu dał nazwisko Izabella. Ale odtąd niezliczone tru
dności trapić go zaczęły, i wrszyscy ci prawie którzy z nim przybyli, powzięli zbyt przesadzo
ne wyobrażenia o bogactwach i szczęściu, któ
rych bezpośrednio spodziewali się kosztować.
Wkrótce postrzegli, iż trzeba było wiele cier
pieć przykrości i ciężkie ponieść prace dla u-
tw orztnia osady. Ale na nieszczęście, okolica
ta tak płodna, tak piękna na pozór, byja bardzo
niezdrowa i klimat nie sprzyjał bynajmniej or
ganizmowi Europejczyków. Trzeba też wyznać/
że i postępówanie Kolumba w pewnych wzglę
dach nie było wolne od nagany, lubo historycy bardzo lekko tej okoliczności dotknęli. Pełen zapału, który w nim wzbudziło- tak świetne Nowego świata odkrycie, nie inógł się wstrzy
mać od przesady w opisach pięknych okolic, które kolejno zwiedzał, Z najpłóńnićjszych wie
ści wyprowadzał niezawodne wnioski, i wśzyst~
kie swoje nadzieje uw alał za nieomylne prawdy.
Być m oże, iż on sam pierwszy się m y lił, ale i to także pewna, że i innych do błędnych mnie
mań pociągnął. Jak tylko powtórnćj wyprawy okręty "wypróżnione zostały, trzeba było zaraz większą liczbę statków odesłać do Hiszpanji, a kilka tylko zostawić na potrzebę osady. Chci
wość Kolumba doszła do najwyższego krćsu.
Spodziewał się on znalcść skarby złota, jak nie
mniej kosztoWne towary nagromadzone w czasie jego nieobecności, przez ludzi których zostawił, a przynajmniej że ci musieli odkryć źródła ko
rzystnego handlu , że i zatem będzie mógł powra
cające okręty znacznemi bogactwami wyłado
wać. Na pierwszą wiadomość o wymordowaniu garnizonu hiszpańskiego, nietylko własne jego nadzieje zniszczone zostały, ale nadto, wiedział on bardzo dobrze jak przesadzoną wiarę przywiązywa
no do nich w Hiszpanji; cóż powiedzieć mieli monar.
chowie i cały naród, widząc próżne z powro
tem okręty, i jakże iniałdonieść o nieszczęśliwym losie tych ludzi nielitościwie pomordowanych?
Trzeba więc było koniecznie cóś takiego przed- sięwziąść, coby utrzymać inogło mniemanie o od
krytych krajach i usprawiedliwić świetne nadzieje, których on sam w opisach swoich nie szczędził.
Wszyscy Jndjanie zgodnie twierdzili, że ich o- zdóbki złote pochodzą z okolicy Cibao; kilka dni tylko drogi potrzeba b y ło , żeby się do niej dostać; Kolumb więc postanowił posłać tam kogo przed odpłynieniem m ałej eskadry, któraby mo
gła zawieść przynajmniej wiadomość o jakich nowych kopalniach i górach złota. Dwie wy
prawy wgłąb wyspy natychmiast urządzone zo
stały, pierwsza pod przewodnictwem Don 'Alon- za de Ojeda odważnego i śmiałego w pomysłach Officera, druga pod dowództwem młodego ka
walera, nazwiskiem Gorvolan. Znaleźli oni kraj piękny, oblany licznemi strum ieniam i, i wielką płodność rokujący; ale mieszkańcy jeg o , równie mało posunięci byli w cywilizacji, jak i reszta wy
spiarzy. Jednakże z powszechnem zadowole
niem , postrzegli .liczne ślady tak chciwie szu
kanego kruszcu. Napotykano często proszek zło
ty z piaskiem pomieszany, oraz i ułamki złota, z których kilka* dość znacznej wagi zebrano z ło żysk rzćk powysychanych. Kolumb posłał te prób
ki do Hiszpanji z rozmaiłem! owocami i innemi
płodami roślinnemi, jakiejkolwiek w artości.
które mógł zebrać na prędce. W najszumniej- szych wyrazach ułożył on rapport, o świetnych wyprawach Ojeda i Gorvelana, z których ostatni powracał z eskadrą. Ponawiał znowti dawne zape
wnienia, że w krótkim czasie będzie mógł wy
słać do stolicy znaczne ładunki złota, korzeni i kosztownych towarów, których z powodu słabo
ści swojej i wielu swoich towarzyszów, jak nie
mniej z powodu wyłącznego zajęcia się pracami około wzniesienia nowćj osady i budowy miasta Izabella, nie mógł tą razą zgromadzić. Skre
ślił następnie zaęhwycajacy obraz piękności i zyzności wyspy, jej gór olbrzymich, obszer
nych płaszczyzn, licznych rzćk, urodzajności gruntu i t. p.
Przeciw temu obrazowi stawia P. Jrving obraz nędzy zbyt rzeczywistej, którćj osada wkrótce po odpłynieniu okrętów stała się łupem. Po
między awanturnikami, którym czas zaciągu je szcze nic upłynął, lub którzy zobowiązali się po
zostać na wyspie, wielu żałowało swej ojczyzny;
z rozpaczą poglądali oni na oddalającą się flottę, i ulegli gwałtownej chorobie tęschnoty do kraju.
Alebyła to jaszcze jedna z najmniejszych klęsk, ja
kie dotykały osadników. Wilgotny klii-iat roz
szerzył między nimi zgubną febrę, a nieró
wnie sroźsza choroba, nieznana dotychczas, za
częła karać Hiszpanów za ich rozpustę nicpomiar- kowaną. Środki lekarskie długo b jły daremne- m i, zupełnie nawet lekarzy zabrakło. Wkrót-
— 11 —
z Europy, i dla oddalenia głodu, trzeba, było bardzo ograniczyć się w rozdzielaniu żywności, którćj część znaczna uległa zepsuciu; zapasy mąki zostały nakoniec wyczerpane, a nic było innego sposobu . tłuczenia zboża, jak siłą rąk;
wszelka zaś praca, która nie miała wyłącznego celu pozyskania złota, odrażała robotników.
W ielu z nich nareszcie było słabych, inni uda
wali, źe są nimi. Kolumb był zmuszony wszy
stkich bez różnicy, którzy jeszcze zdrowymi byli, tak kawalerów jak szlachetnych hidalgos, równie potrzebujących pożywienia, jak najostatniejsi z ro
botników , przeznaczyć do prac ręcznych, które oni za poniżenie dla siebie uważali. Takie postę
powanie było przyczyną licznych szem rań, roz- terków, a nawet buntów , i wielu z pierwszych officerów, którzy powinni byli wspierać Kolum
ba we wszystkich jego czynnościach, dla dobra osady przedsiębranych, przeciwko niemu po
wstało.
Kolumb pragnąc ciągle pomnażać swoje od
krycia, powziął zamiar, przed oddaleniem się z Izabelli, rosproszyć po różnych mićjscach swych ludzi, aby tym sposobem oszczędzić, na czas ile możności najdłuższy, szczupłych zapasów, które się jeszcze znajdowały. Ustanowił kilka poczt na wyspie, i had wielu oddziałami dał dowódz
two doświadczonym officerom, którzy przebiegać
mieli wszystkie inne jej części, i zdawać mu szczc-
— 13 —
gółowc rapporta o kraju i jego mieszkańcach.
Polecenia, jakich im udzielił, były w ogólności mą
dre, ludzkie i sprawiedliwe. Zostawiwszy na
stępnie dwa największe statki w porcie, wy
płynął 24 Kwietnia 1494 z trzema karawellami, które dla swej lekkości zdawały się mu być do
godniejsze do jego przedsięwzięć. Opłynąwszy w pewnej odległości Hispanjolc, rozpoznał część brzegów Kuby, którćj'jeszcze był dotąd niezw ić- dził. Jego tam pobyt i poznanie elę z mieszkań
cami tej wyspy, tez same prawie okazały rezul- tata, co w czasie pierwszego zjawienia się jego w San-Salvador. Kierując się następnie ku po
łudniowi, odkrył Jamajkę. »Przejęty
zostGiłpo- dziwieniem, mówi P . Irving, na widok tej wiel
kiej wyspy, jej gór wspaniałych , jej lasów ob
szernych, jej dolin urodzajnych i wielkićj licz
by wsiów ożywiających w około tę nową wido
wnię. Ale mieszkańcy nie okazali z początku tak łagodnych usposobień, jak ich sąsiedzi.
Więcej mający ducha wojowniczego niż tam
ci, kilka razy ucierali się z białym i, i na tejto
Ś ju * • • r . . y
” wyspie Hiszpanie po raz pierwszy wypuścili je*
dnego z swoich brytanów przeciw Indjanom , który to sposób wojowania na większą odtąd ska
lę używany, tak w skutkach swoich stał się o- brzydliwym. Tą razą jednakże, wkrótce pokój i przyjacielskie stosunki przywrócone zosta
ły. -
Nie znajdując wcale złota w Jam ajce, Kolumb powrócił do Kuby, i rozpoczął na nowo śledze
nie brzegów. P- Irying zastanawia się nad sprze
cznością zasmucającego stanu obecnego tej czę
ści wyspy, z tym, w jakim ją Hiszpanie zastali.
Była ona okrytą w ówczas licznemi domostwami i znaczną ludnością, która się cieszyła z przy
bycia cudzoziemców; wszystko jest teraz puste i milczące; cywilizacja wzniosła kilka miast w in
nych częściach, ale ta część zamieniła się w rozle
głą pustynię. Całe pokolenie Indjan zniknęło od dawna; wygasło ono pod 'okrutnem panowaniem tych ludzi , którzy z okrzykami radości na tych brzegach przyjęci zostali.«
Kolumb powrócił do Hispanjoli 4 Września 1494, gdzie m iał przyjemność zastać swego bra
ta Bartłomieja ,. towarzysza swojćj młodości, a w późniejszym swym wieku, przyjaciela, z któ
rym od wielu lat był rozłączony. Był to czło
wiek pełen odwagi i. tęgiego charakteru. Zrę- cznemi radami i skutecznćm działaniem, stał się silną bratu swemu pomocą. Kolumb korzystał z przybycia jego, ,a oddając mu załatwianie zna- cznćj części spraw publicznych, mianował go A d ela n ta d em , który to urząd to samo znaczył, co namiestnik Gubernatora.
Pod czas pobytu Kolumba na wyspie K uba, oddziały ludzi, którym polecono ciągłe rozpo
znawanie wewnętrznego położenia Hispanjoli, za
miast pełnić dane rozkazy, wybrały sobie naj
— 15 —
przyjemniejsze miejsca w najbogatszych okolicach, założyły tam stałe dla siebie siedziby, i wyla
ły się następnie na zwykłe rozpusty; dopuszcza
jąc się najokrutniejszych zniewag przeciwko In- djanom. Łagodność i cierpliwość tych nieszczę
śliwych zamieniły się wkrótce w oburzenie, za
częli czynić niejaki opór przeciw swoim- cięmię- życielom; odbyło się kilka pojedynczych poty
czek, po którycheWszy.scy kacykowie Hajljanów, wyjąwszy starego i wiernego Guacanagari (który walczył nawet w szeregach Hiszpanów), weszli z sobą w przymierze i postanowili wypędzić z swej wyspy cudzoziemców. Taki był stan rze- czy gdy Kolumb powrócił z Kuby. Zgroma
dził na prędce niektóre oddziały i sam na ich czele wyszedł przeciwko wojsku krajowców, które wkrótce zupełnie rozproszone zostało. Oto są wypadki tego. zwycięztwa.
»Kolutnb przymuszony wziąść się do broni prze
ciwko związkowi Kacyków, sądził, że może od
tąd użyć praw zwycięicy i rozmyślał wraz z swo-
*iin bratem nad sposobami Wyciągnienia najwięk
szej ile można korzyści ze śwojćj zdobyczy.
Trapiło go niespokojnością ciągłe usiłowanie wy
słania bogatych ładunków do Hiszpanji, dla wy
nagrodzenia monarchom znacznych kosztów na utrzymanie jego wypraw łożonych, dla spełnie
nia tak śmiesznie wygórowanych nadziei, które cały naród łudziły, a nadewszystko dla zawsty
dzenia licznych swych oszczerców. C i, którzy
powrócili byli w zamiarze szkodzenia m u, usi
łowali w najgorszem wystawić świetle jego od
krycia, według ich zdania, bardzo mało znaczą- c.c. Postanowił zatćio nałożyć wielkie ciężary na podległe prowincje. W prowincjach Vega, Ci- bao i we wszystkich okolicach, gdzie były kopal
nie, na każdego mieszkańca lat 14 skończonych mającego, włożono obowiązek napełnienia w ciągu trzech miesięcy worka ( oznaczonćj wiel
kości) proszkiem złotym. Kacykowie, w mićjsce osobistego podatku, winni byli dostarczyć go w znaczniejszej nierównie ilości. Maniocates, brat i następca Kaonoba, m iał obowiązek dostarczania co trzy miesiące po pół tykwy złota wartości ó- Łoło 150 pesas duros. W odległych od kopalń okolicach, gdzie nie było wcale złota do zbierania, każdy człowiek winien był składać co trzy mie
siące po jednym arrobe (25 funtów ważąęym) wełny. Indjanin, który się uiścił z swego po
datku, odbićrał w zamian medal żelazny, który mu służył za pokwitowanie, a który nosić m iał zawieszony na szyi, i wszyscy, którzyby takiego znaku nie posiadali, mieli być chwytani i karani.
»Tym to sposobem jarzmo służebności włożo- nezostało na całą wyspę, i każdy mieszkaniec wi
dział się być skazanym na ciężką niewolę. Roz-t pacz ogarnęła nieszczęśliwych krajowców, kiedy codziennie wypełniać musieli przykrą pracę, któ
rej owocu nielitościwie wymagano w częstych i
zbyt bli&kich epokach. Słabi i niedołężni zna-
— 17 —
tury, nie będąc przyzwyczajeni do żadnego ro
dzaju pracy, prowadząc dotąd życie jednostaj
ne, bez żadnych starań i widoków, pod cieniem drzew owocami obciążonych, w miłym i tak sprzyjającym ich lenistwu klimacie,uważali śmierć za znośniejszą nad życie z pracą i udręczeniem , połączone. Nie przewidywali oni końca cierpień co na nich tak nagle spadły. Zniknęła ich spokoj- ność i niepodległość, tak droga dzikim lasów mieszkańcom; zniknął słodki spoczynek senny nad brzegami strumieni i obok zdrojów, albo pod wzniosłemi palmami, w czasie południowego skwaru; ustały śpićwy, tańce, igraszki wesołe podczas chłodnych wieczorów odgłosem indyj
skiego bębna przerywane. Zniewoleni do prze
wracania ziemi przez dzień cały na spieku zwro
tnikowego słońca, lub do schylania się nad brze
gami rzek i śledzenia niespokojnćm okiem ziar
nek złota, które codziennie rzadszemi się sta
wały, padali z utrudzenia przed nocą, z boleśną pewnością, że dzień następny przywiedzie iin nowe prace i nowe uznojenie. Jeśli niekiedy zgromadzali się wieczorem dla słuchania da
wnych ballad, których melodja towarzyszyła nie
gdyś wesołym pląsom dziewcząt, śpiewy te wy
rażały już tylko ich boleść i skargi. Opiewali oni ubiegłe czasy i byt swój pomyślny przed przybyciem białych; przypominali słowa ojców sw ych, którzy nieraz przepowiadali iin to naj.
f' 3
śclc, którzy im mówili, iż przybędą do wyspy ich ludzie zbrojami okryci, którycn miecze prze
cinać będą na dwoje ich wojowników, i którzy wszystkich w niewolę pojmą. Ballady te , albo areyios powtarzano monotonnie i posępnie.. . . Kie widząc nakoniec żadnego środka do wydobycia się siłą z jarzma nicpokonalnych-ciemięiców swo
ich, Indjanie chwycili się drogi jaką im rozpacz wskazała. Wiedzieli oni źe Hiszpanie w osa
dach swoicli^cierpieli niedostatek żywności, i za
leżeli w wielkiej części oo do utrzymania się, od krajowców, którzy im płody wyspy przynosi
li. Postanowili więc nic nie upraw iać, powyry
wać owoce, jarzyny, m ais, zgoła zniszczyć to wszystko co tylko mogło służyć do wyżywienia człowieka. Mniemali iż» głód wytępi ich nie
przyjaciół, lub wypędzi ich nakoniec z wyspy.
Ale mało znali, mówi Las C asas,. charakter Hiszpanów. lin są głodniejsi, tćm srożjszymixsię oni stają. Indjanie tym czasem wykonali plan za
mierzony, opuścili mieszkania swoje zniszczy
wszy'grunta i schronili się w góry, gdfcie mogli jeszcze znaleść pożyyne zio ła, korzonki) a na- dewszystko rodzaj królików zwanych ułias, któ
re tam bardzo obficie się znajdowały.«
Ucierpieli wiele Hiszpanie w skutku tego’zni
szczenia, stało się ono jednak okropnićjszćin je
szcze dla wyspiarzy. Europejczykowie otrzyma
li właśnie w najprzykrzejszem położeniu za
siłki przez przybyłe okręta; ale widząc się po
zbawieni razem wszelkiej daniny i zagrożeni prę
dzej lub później utratą życia z głodu, zaczęli
11- porczywie ścigać krajowców, którzy chronili się w ówczas w'najuiedostępniejsze jaskinie, lub na wysokie i jałowe góry, zabierając z sobą zony nio
sące dzieci swe na plecach. Przyęiśnieni utru
dzeniem, głodem i nędzą, z miejsca na 'miejsce ścigani, wystawieni na ciągłą obawę* w każdym szeleście liści zdający si^ słyszeć kroki okru
tnych swych prześladowców, nie śmiejąc więcćj ani polować, ani w rybołostwie lub w wynaj
dywaniu korzonków ostatniego szukać ratunku, wkrótce ulegli zaraźliwym chorobom, i tysiąca
mi ginęli. Pozostałych schwytali Hiszpanie i do prac zaniechanych zniewolili. Wszelki »pór z ich strony ustał; schylili z pokorą karki pod jarzmo Hiszpanów, a przestrach jaki w nich wzbudzali zdobywcy tak był w ielki, iż Hiszpan mógł bezpiecznie przechadzać się sam jeden po całej wyspie, a w razie utrudzenia kazać kra
jowcom przenosić się ńa barkach z miejsca na miejsce.
W czasie tych zaburzeii i boleści, przymuszo
ny był Kolumb odbyć podróż-do Hiszpanji , dla usprawiedliwienia się z zarzutów jakie przeciw niemu u dworu czyniono. Z łatwością przy
szło mu usprawiedliwić się z nich przed tronem;
nie mało zapewne miały \ypływu na tę sprawę
kopalnie złota na krótki czas przed odjazdem
jego odkryte; przyjęty został uprzejmie przez mo*
narchów, a oskarżenia, nieprzyjaciół jego ż po
gardą odrzucone były. Kie, inógł jednakże otrzy
mać zasiłków do nowćj wyprawy, aż w 1498....
Zanim przystąpimy do opisu dalszych wypadków, czytelnicy życzyliby sobie zapewne dowiedzieć się o losie dawnego Hiszpanów przyjaciela, kacyka Guacanagari, o którym już wzmianki nie będzie. Przez poświęcenie się swoje dla sprawy Kolumba, naczelnik ten utracił miłość współ
ziomków, nie uwolniwszy nawet ziemi swej od daniny, którą równie on jak poddani jego nie wiedzieli jakim sposobem uiszczać. Kolumb, który um iał zasługi jego oceniać i mógłby go był zasłonić opieką swoją, był nieobecny, albo za
trzymany w Europie obroną przeciw własnym nieprzyjaciołom. Hiszpanie zapomnieli wkrótce o szlachetnćj gościnności jakiej iin riajpierwszy Guacanagari użyczył, i o znakomitych przysłu
gach ciągle od niego otrzymywanych. Wyciska
no daniny nałożone z najokrutniejszą gwałto
wnością. Cudzoziemcy ci których kacyk rato
w ał w niedoli, i że tak rzec można sam na ło no ojczyzny swojej sprow adził, stali się jej stra
szliwymi ciemiężcami. Udręczony zgryzotami, nie mogąc znosić dłuźćj zniewag jakie mu inni kacykowie wyrządzali, równie jak jęków podda
nych i okrucieństw niewdzięcznych sprzymie
rzeńców swoich, nieszczęśliwy Guacanagari od
dalił się między góry, gdzie uległ zgfyzotoin i
zginął w nędzy i zapomnieniu.. . .
r
Po długićm odwłoczeniu, kiedy juz rozkazy do przygotowania trzeciej wyprawy wydane zo
stały, przedsięwzięcie to zaledwie nie spełzło na niczem, dla braku ludzi. Duch publiczny tak się zmienił, we wszystkiem co się ściągało do Nowego św iata, iż zamiast licznych awantur
ników, którzy cisnęli się około Kolumba aby na- leźćć do drugiej jego wyprawy, w czasie przed
siębrania trzeciej jeden zaledwie zgłosił się w tym celu. W idział się więc zniewolonym do przedstawienia rządowi, iżby zamieniono na wy
wiezienie do osąd niektóre kąry wyrzeczone przez sądy na złoczyńców którzy więzienia zalegali, i to mu dozwolone zostało. Wypróżniono zatem wię
zienia, i ludzie za zbrodnie ukarani przydani mu zostali za towarzyszów; opłakany sposób za
prowadzania ludności w powstającej osadzie! — Reszta życia Kolumba jest jedynie ciągiem za- mięszań, nędznych kłótni pomiędzy Hiszpanami, lub gwałtownych buntów w Nowym św iecie, o- ra z oskarżeń w E u ro p ie, które bardzo dobrze
^przyjmowano na dworze, i jeden z najzażart- szych nieprzyjaciół Kolumba, Bobadilla, do dwo
ru królewskiego należący, wysłany został do San Domingo z nieograniczoną władzą do roztrzą- śnienia skarg na adm irała zaniesionych. Dwo
rak ten skoro tylko przybył na miejsce, korzystając z nieobecności adm irała, zaczął od zagarnicnia najwyższej władzy, aby mógł swobodnićj dzia
łać w powierzonej mu sprawie. Kolumb, za
— 21 —
przybyciem, został schwytany i wtrącony do wię
zienia; a ponieważ badania odbywały się z naj
większą stronnością, tak przeciw admirałowi, jako i dwóm braciom jego, i przyjmowano wszel
kie przeciwko nim zeznania, zaledwie słucha
jąc ich obrony, skutek badań nie trudnym był do przewidzenia. Bobadilla, obciążywszy kajda
nami wszystkich trzech hraci, wysłał ich w tym stanic do Hiszpanji.
»Szczcściem mówi P. Irving, wiatry były po
myślne, i podróż nie długo trwała. 1 Stała się nawet innićj przykrą dla więźniów, przez postę
powanie tych którym byli oddani. Pragnęli oni nawet ulżyć im odjęciem kajdan, ale Kolumb nie chciał xia to zezwolić,' »Nie, mówił on z
»dumą, Królestwo J. Mć rozkazali mi listem
»swoim, abym się poddał wszystkiemu, cobyBo-
»badilla w ich imieniu rozkazał; obciążył on
»mnie kajdanam i: te nosić będę, dopóki przez
»nowe rozkazy, nie zdejmą ich ze mnie władcy;
'» w ówczas zachowam jp jako drogą pamiątkę i
»świadect\vo nagrody za tyle zasługo trzy ma nej.«
»Tym sposobem postępował on zawsze, mówi syn jego Fernando, widziałem ciągle te kajda
ny zawieszone na ścianie pokoju jego; rozkazał nawet iżby po śmierci razem z nim zagrzebane zostały.«
Ale przez zbytek potwarzy i obelg, nieprzyja
ciele Kolumba minęli się z celem który sobie
zamierzyli. Skoro ujrzano w Hiszpanji wiedzio
— 23 —
nego w kajdanach, jak najpodlejszcgo złoczyńcę, tego człowieka który świat nowy odkrył, pow
stała nagle mocna zmiana opinji w publicznćj, ró
wnie jak w opinji. obojga królestwa. Kolumb napisał długi list z usprawiedliwieniem do Dony Juany dela Torre, damy dworskiej, która w zna
komitych łaskach u Izabelli zostawała; nie chciał albowiem tą razą w prost'do tronu przesyłać pi
sma, swego, nie wiedząc o ile z woli monarchów wypływało to postępowanie na które się żalił.
Jakkolwiek umiano uprzedzić przeciw niemu u- mysł Ferdynanda, nie mógł on przecież oprzeć się. nowemu przekonaniu publicznemu, i połą
czył zdanie swoje z szlachetną małżonką swoją, naganiając publicznie niegodne postępowanie, jakiego użyto względem a d m ira ła ,' i oboje mo
narchowie oświadczyli niezwłocznie że nietylko uwięzienia jego nie uważali za rzecz przyzwoi
tą, ale nadto, że czyn ten nie-godny, wbrew ich woli nastąpił. Kie czekając wcale na dowody, które Bobadilla m iał przysłać, wyprawili do Ka- dyxu z rozkazem uwolnienia więźniów natych
miast i obchodzenia się z nimi z jak najwięk- szemi względami. Napisali także do Kolumba Jist pełen czułych i łaskawych oświadczeń, wy
nurzając mu zmartwienie swoje, jakiego dozna
li z powodu jego cierpień, wzywając go oraz ażeby przybył do dworu. Oprócz tego rozkazali wypłacić mu 2,000 dukatów na koszta podróży. Tc publi
czne wynurzenia wznieciły radość w łatwowier-
pewnym był że wkrótce wróci do swych praw i godności. Pokazał się on na dworze Grenad- skirn 17 Grudnia, niejako człowiek zniszczony i z łask wypadły, lecz przeciwnie w bogatych szatach i otoczony znakomitym orszakiem. Kró- lewstwo przyjęli go najclilubnrćj. Kiedy Kró
lowa ujrzała tego szanownego męża zbliżają
cego się do siebie, przyszło jej na myśl bez wątpienia to wszystko co on zrobił, na co zasłu
żył, ile ucierpiał,' i rozczulona łez wstrzymać nie mogła. Kolumb pokazał stałość pośród naj- przykrzejszych kolei burzliwego życia, i pogardą odpowiadał na obelgi swych niegodnych przeci
wników; ale ta łaskawość z jaką go właśni przyj
mowali monarchowie, te łzy, któremi oczy Iza
belli zalane były, obudziły gwałtownie długo tłumione uczucia. P adł na kolana.' łzy i łkania nie dozwoliły mu przez czas niejaki ani słowa przemówić, Ferdynand i Izabella podnieśli go i starali się ■ ośmielić przez najłaskawsze wyrazy.
Odzyskawszy wreszcie cóżkolwiek mocy nad sobą, zaczął z zapałem i szlachetną powagą usprawie
dliwiać swoje postępowanie; o jego poświęceniu się, życzliwości i gorliwych usiłowaniach dla in- teressu i chwały korony hiszpańskiej, nie mo
żna było wątpić; jeżeli popełnił jakie błędy, te należało przypisać nicdoświadczeniu jego w sztu
ce rządzenia. Wymowna obrona, którą wy
rzekł za sobą, zupełny skutek sprawiła, a zre-
— 25 —
sztą widoczna niechęć jego nieprzyjaciół, dość silnie sprawę jego'1 poparła. Monarchowie wi- dzieli przcćl sobą męża, z którym tak niegodzi
wie postąpiono; teraz było rzeczą usprawiedli
wić się przed całym światem z zarzutu niewdzię
czności przeciwko poddanemu, który się im tak dobrze zasłużył. Jakoż wynurzyli powtórnie swoje oburzenie, szczególnie przeciw Bobadilli, który działał wbrew ich rozkazom, i oznajmili źe dowództwo odebranćin inu Zostanie. Przy
rzekli niemniej K.olumbowi zadosyć uczynienie wszelkim jego zażaleniom i bezpośrednie przy
wrócenie go do wszystkich własności, przywile
jów i godności.«
Nie pozwolono mu jednakże udawać się więcej do Nowego świata, i um arł w Hiszpanji w sę
dziwym wieku. — Zajmujące to dzieło P. W a
shingtona Irvinga (*) kończy się następującemu uwagami: »Najświetniejsze nadzieje Kolumba, z całą mocą rozpalonej imaginacji marzone, prze1- wyższyły jeszcze rzeczywistość. Umarł on nie
świadomy wielkości swego odkrycia. Aż do q- statniój chwili życia, mniemał zawsze, żc otworzył jedynie nową drogę dla zbytkowegó handlu, i if, odkrył tylko niektóre dzikie wschodu krainy.
Przypuszczał, żc Hispanjola jest starożytnym O-
(*) D o d a tk i do tego dzieła obejm ują dowody u sp raw ie
dliw iające i bardzo w aźue p rz y p isy , ty czące się Las-G asa- sa, P io tra m ęczen n ik a; W esp u cju sza etc.
4
plusem’ zwiedzanym przez okręty Salomona, źe Kuba i ląd stały łączyły się z lądem Azji. Ja- kiemiż uczuciami chwały poiłaby się jego dusza, gdyby wiedział był z pewnością, ze to jego gie- njusz odkrył istotnie ląd nowy, fównający się w wielkości staremu św iatu, i rozłączony przez dwa niezmierne oceany od wszystkich lądów, ja
kie przed nim zwiedzał kiedy człowiek ucywili
zowany ! Jakichżeby pociech wspaniałe s.terce je*- go kosztowało, przy nicdbłęzności nawet sędzia
■wego w iek u ,' mimo utraty dóbr własnych, mi- ino zapomnienia ludu niestałego i niesprawie
dliwości niewdzięcznego k ró la, gdyby mógł był przeniknąć świetność i pomyślność krajów, jakie kiedyś otoczyć . miały ten świat odkryty przez niego, mnóstwo ludów i języków rozmaitych, któ
re rozsławiać miały pamięć jego w tych cudnyćh o- kolicach, błogosławić im iei rozszerzać chwałę wy
nalazcy swego aż do najodlcglejszćj potomności.»
II.
V WIADOMOŚĆ O ARAUKANACH.
(z. francuskiego P. L c s s o n.)
^
V
i Lud Araukanów zamieszkuje część Ameryki południowej, leżącą na południe od dawnego Chi- lij pomiędzy Andami i morzem. Hiszpanie o- bawiali się zawsze wojennego charakteru Arau
kanów , których nigdy ujarzmić' nie zdołali, z
.którymi aż do ostatnich czasów, zostawali w sta-
— 27 —
nie nieustającej prawie wojny. Wojska Chilij
skie nieraz uległy tym ludom; i gdyby najezdni- cy Ameryki za czasów Pizarrów i Kortezów znar leźli byli w Peruwjanach i Mexykanach wycień
czonych , m ałą część tylko eńergji Araukanów, nigdy ludzkość nie byłaby jęczała ic]i krwawe- mi znękana zwycięztwa'mi, a krwi pragnienie i chciwość Almagrów i tym podobnych, drogoby
> opłaciły pierwsze czyny niesłuszności którychby
• się dopuścić poważyli.
Araukanie zatem tworzą lud bitny, podzielony :• na pokolenia koczownicze lub osiadłe, zajmują
ce wioski, rządzone przez kacyków, i połączone z sobą przez pewny rodzaj federacji pod prze-?
a wództwem najdoświadczeńszego i najdawnićjsze- (. go z naczelników*. Pokolenia pobliższe Cliili od- i. dzielone są od prowincji Conception rzeką Bio- j. bio, i rozprzestrzeniły się aż ku inurom miasta
V ald ivia , którego obwód jest tyin sposobem bar
dzo szczupły. Obyczaje tych ludoW) jakkolwiek zostających pod wpływem początków cywilizacji, skłonne są do okrucieństwa. „ Nawyknienia wo
jownicze, zmierzające do środków uderzania na nieprzyjaciół i ogołacania ich ze Wszystkiego co posiadają, zupełnie na podobieństwo Arabów, nie dozwalają rozwinąć się litości i tym wyobra
żeniom filantropijnym, które są wykształconych instytucji owocem. Wszystko oni poświęcają sa*
molubstwu osobistemu lub rodzinnemu, a uczu
cie to, które zdaje się być wiel&ą sprężyną wszyst-
ne m&ską jakich bądź szczęśliwych przymiotów.
Prawo mocnićjszego jest dla nich najwyższym pra
wem: nie znają oni innego.
Zewnętrzne cechy Araukanów wcale nie są przerażające. Męzczyzni pokolenia tego są silni, krępi i odznaczają się składem muszkularnym niez
miernie rozwiniętym; wzrost ich jest mierny, a kibić niedosyć kształtna; twarz mają koloru mie
dzianego, spłaszczoną i szćroką, którą wzrok po
nury i niedowierzający okrucieństwem piętnuje;
usta grube, broda zaokrąglona i wielka, włosy długie, gęsto i bardzo czarne; brzuch zwykle, wystający, giesta śmiałe, nadają ogółowi ich twa
rzy wyraz odrażającej dzikości. Chociaż więk
sza część autorów uważa ludy te jako pochodzą
ce z spólnego źródła z Peruwjanami, podobień
stwo jakie w ieli pochodzeniu upatrują, zasadza się jedynie na domniemaniach, na których ani na chwilę opierać się nic może, kto widział oba te ludy. Peruwjanie różnią się od Araukanów równie fizycznością jak i wszclkicini nawyknic- niami życia.
Pewien officer chiljski, adjutant polny jenera
ła Freyre, prezydenta Rzeczypospolitej, którego wypadki wojny jako jeńca między te ludy za
wiodły, udzielił nam w czasie pobytu naszego
w Chili niektórych wiadomości o ich zwyczajach,
i niektórych szczegółów których prawdziwość sain
jenerał Freyre świadectwem swoim potwierdził.
— 29 —
Prowincja Conception, przedmurze Chili ze, strony kraju Araukanów, była prawie zawsze te
atrem ich napadów. Samo ich imię wzbudza tam największy przestrach, a miasto Conception i Tal- caguana, które oni zrabowali przed kilkp laty, noszą trw ałe ślady ich najścia. Ciągle wznawia
jące sic niespokojności, jakich doznawali rządcy Hiszpańscy, kiedy jeszcze Chili do korony hisz
pańskiej należało, zniewoliły ich w 1810 roku do przedsięwzięcia czynnej i ciągle popieranej wojny przeciwko tym ludom. Po rozmaitych szczęścia przemianach, zwycięztwo przeważyło się na ich stronę, i Araukanie do granic swoich
„odparci, zawrzóć musieli traktat, za którego' do
trzymanie dali zakładników, ale który zerwali w 1815 za namową rojalistów, a mianowicie sławnego Bena-Vides. Republikanie wypędzi
wszy Europejczyków z Chili, połączyli wszystkie siły swoje przeciw Araukanom , których przy
wiedli do takiego stan u , i ż na długo poprzestać musieli napadów swoich. Zbudowali również twierdzę na rz&S£ B iobia, i w wąwozie będącym przystępem do ziemi tych ludów. Od tego cza-
* su, ujęli oni sobie już to daram i, już łagodno
ścią kacyków rozmaitych pokoleń, i utworzyli korpus kawalerji złożony z Araukanów, którzy sposób walczenia i uzbrojenie podobne mają z z dawnićjzscmi Kozakami.
Araukanin nie zatrudnia się nigdy żadną ręcz
ną pracą; uważałby to za upodlenie i poniżenie
nością jest ujeżdżanie konia. Wiadomo, że ten źwierz szacowny, zostawiony samemu sobie na obszernych Pampasu błoniach, czyli równinach Ameryki południowej, rozmnożył się tam bardzo znacznie, i że żyjąc wolno w wielkich stadach, zachował tę dzielność i siłę, których nigdy w do- jnowem chodowaniu nie posiada. Araukanie nie chcą sobie zadawać tego trudu iżby go cho- dować: jak Peonowie w Paraguay, ćwiczą się od 'dzieciństwa
Wrzucaniu ściąganym sznurem pę
dząc na koniu, i w odmienianiu konia bez tru
dności i starań. Nie wielu znalazłoby się lep
szych od nich jezdców; dla tego w bitwach uży
wają oni często tćj zasadzki, iż spuszczają się na który bok konia, jedną tylko trzymając się go nogą, i nagle siadają prosto i z wielką siłą, kiedy napadną na nieprzyjaciela zwiedzionego, .albo na
wet takiego, przed którym nie uda im się teji po
stęp. Konie, ich tak są silne i pewne w nogach, i tak zręcznie jezdcy umieją nimi powodować, iż z największą szybkością zbiegają na urwiste i nierówne najwyższych wzgórzów spadki.
Nawykli do picia w wioskach swoich fer
mentowanego napoju zwanego cici, który wydoby
wają z różnych roślin, a nadewszystko z rośliny aristotelia maqui, Araukanie przez niejakie sto
sunki z prowincją Conception zasmakowali nicpo-
miarkowanie w alkoholicznych trunkach, a upicie
jest u nich obrazem najdoskonalszego szczęścia.
— 31 —
U ■wszystkich ludów w dzieciństwie cywilizacji będących, stan kobiet jest przykrą niewolą; lccz los ich najopłakańszym bywa u ludów u któryclij wojńa jest rzemiosłem. Zony >Araukanów są wf oczach mężów swoich jedynie zwierzętami dó znoszenia wszelkich ciężarów życia, bez używa
nia najlżejszych jego przyjemności. Tak więc im zostawione są wszelkie prace wewnątrz chatki odbywające się, i trudniejszejeszcze zbudowania jej i uprawiania gruntu’, który jest dla nich głó- wnem źródłem wyżywienia. Kobiety obowiąza
ne są nadto udawać się za mężami swemi na wyprawy wojenne, mieć staranie o ko n iu , kul- baczyć go, kiełznać w chwili rozprawy, i zo
stawać w tyle dla zgromadzania i pilnowania zdobyczy, przez mężów zebranej.
Dzieci od najmłodszego wieku ćwiczą się w pędzeniu na bystrych i na pół dzikich koniach, a mali indios -( tak bowiem nazywają je Chilijczy- kowic), stają się bardzo wcześnie wyborneini jezdcami. Widzieć można znaczną ich liczbę w Conception; są to te których ubod?y rodzice ustąpili tamtejszym mieszkańcom do usług do
mowych. '
Araukanie żyją prawic wyłącznic mięsem , a ich zasoby w podróżach składają się z pewnej ilości sta rkę, czyli mięsa wysuszonego na słoń
cu i zlwardniałego w kształcie cienkich i w łó
knistych pasów. Mają również z sobą nieco pla
cków pszennych z grubo zmielonej mąki upie
ł a , czyli przez wpływ ży w n o śc ip raw ie z sa-v mych zwierzęcych części złożonej, transpiracja ich skórna nabywa nieznośnego otrętu, znarfcgo w kraju pod imieniem soreno.
Ludy te, w pierwszych czasach zatargów swo
ich z Hiszpanami, nie zabierali wcale jeńców wojennych. Ci co dzisiaj w ich ręce wpadną, by
wają wewnętrz kraju do pilnowania trzód uży
wani.
Dzikość wrodzona Araukanom może być chwi
lowo ułagodzona, ale nigdy zupełnie, i z zapa
łem korzystają z każdej spósobności użycia swo
ich łupieżczych nawyknień. Przybyliśmy do Chili w pierwszych dniach Stycznia 1823, a na kilka miesięcy przedtem , nadmorskie pokolenia przyjęły okropnie cztery okręta na połów wielo
rybów wyprawione, które zarzuciły kotwice pod wyspą S. Marji. Osady ich zbyt mało miały nieufności i zaniedbały najzbawienniejszych środ
ków, co im zgubę przyniosło. Napadnięci nie
spodzianie, ludzie tych osad wymordowani zo
stali. tak, iż żaden nie uszedł, a okręty porozbi
jano w sztuki. Wypadek ten o któj-ym nam wie
lu mieszkańców powiadało ,, potwierdzony był również przez kapitana^ Choice, dowodzącego o- krętem rybackim angielskim Sasah - A n n , któ
ry stał w ówczas na kotwicy przy brzegach
Chili.
— 33 —
Jedyną broni,-} Araukanów jest dzida, którą działają z niepospolitą zręcznością. Nic lubią broni ognistej, lubo nabyli jćj przez zamianę od mieszkań
ców Valdivji i Conception. Dzidy któreśmy u nich w ręku widzieli, mają żelaziec szeroki na 4 cale, a .długi na dwie prawie stopy, osadzony na dłu
gim, prostym i pełnym kiju bambusowym, któ
re to drzewo rośnie obficie w tej części Ame
ryki. Jakkolwiek broń ta jest tak długą, używa
ją jej przecież z taką łatwością, jak kawalerzy- sta europejski pałasza, i wszyscy officerowie z wojska niepodległego mówili nam o tem z po- . dziwieniem, które nam się przesadzonym być zda
wało. Araukanic, jakeśmy powiedzieli, walczą na sposób dawniejszych Kozaków, bez porządku^ ale z wiclkąwalecznością; tyle to analogja ziemi wpły- 1 ■ wana analogję moralną': pierwsi w istocie', żyjąc po
śród lasów i na równinach Pampas u stóp Andów le
żących, musieli nawyknąć do zwyczajów które
fstepy czyniły właściweini pokoleniom tatarskim.
Inny sposób walczenia zależy na używaniu strycz
k a , którym że tak powiem w lo c ie umieją łapać nieprzyjaciela, albo na ciskaniu kul umo
cowanych na końcu długich rzemieni; zaplątują się one między nogami konia, i silnie trzymane
zdolne są zrzucić jezdca.
Głównym ubiorem Araukanów jest poncho, czy
li sztuka niaterji czworoboczna, przedziurawiona na środku dla wysadzenia głowy, i przeznaczona
5
którego użycie przyjęli i Chilijczykowie, tkany jest przez kobiety z wełny z Guanaco pocho
dzącej.
Upodobanie ich w tańcu dochodzi do zapa • iniętałości: taniec ten jest z początku wolnćin i poważnem chodzeniem, wymierzonem i bez ża
dnego wdzięku, stopniowo jednak ożywia sic i kończy się na nagłych, niepoiniarkowanych i do szaleństwa docliodzących poruszeniach. Śpiew tańcowi ternu towarzyszący jest smutny, jedno*
tonny, i zawsze jedną nótą gardłową wykony, wany. Najwięcej używany u nich taniec jestsa- pa tera . Jak u Wszystkich ludów' jeszcze prawie w stanie nieograniczonej zostających wolności, jest on tylko ustępem drammatyeźnym z życia, czyli przeznaczenieih jego jest wyobrażać sceny miłości. Sapatera, w którym ukazuje się tylko męzczyzna i kobićta, maluje dosyć dobrze i do
syć żywo z razu przymilania się, usiłowanie uzy
skania wzajemności, tfastępnie porozumienie się, lekkie dowody sprzyjania, dąsania które po nich następują, pojednanie, a nakoniee zwykłe roz
wiązanie. Wynika żtąd, iż taniec ten z począt
ku spokojny, ceremonjalny, ożywia się i kończy częstokroć nieprzystojnemi nawet .poruszeniami.
Z roskoszy jaka błyszczy w oczach tancerzy, wnosić można, jak ci przejmują się xmocno swą rolą , a Hiszpanki w Chili nic omieszkały poli
czyć między rozrywki swoje taniec Sapatera,
— 35 —
który jest tytko zdrobniałością ich narodowego fandango.
Mówiąc o skłonności Araukanów do uczuć miłośnych, co niemniej im jest właściwem, jak wszystkim ludom nieucywilizowanym, przyto
czę tu , nie ręcząc za wiarogodność, zdarze
nie, o którem nawet opowiadano, często w salo
nach miasta Conception. Powiadają iż syn pe
wnego Kacyka m iał sposobność, w stosunkach, swych z władzami Chilijskiemi, poznać pannę jedną w Conception, w której zapamiętale się pokochał, i zażądał jćj ręki. , Mało chciwa pano-'
wariia nad ludem nieokrzesanym i dzikim , U którego los kobiet jest ciężką niewolą, Chiljanka odrzuciła z wzgardą tak niepochlebne oświad
czenie; ale dziki naczelnik Araukanów, niena- wykły aby odmawiano żądaniom jego, zapo
wiedział rodzicom młodej panny, iżby się w o- znaczonym czasie nam yślili, inaczej bowiem przyjdzie na czele ludu swego, ogniem zniszczy ich własności, zrabuje m iasto, i wszystko bez litości wymorduje. Niedołężność władz miej
scowych była powodem, iż nakłoniono rodziców do przyzwolenia na to ^uciążliwe żądanie.
Na tem ograniczają śię wiadomości jakiej mia
łem sposobność zebrać o Araukanach w ich w ła
snym kraju. Przydam do tego niektóre szczegó
ły czfcrpane w uczofiem dziele P. Balbi, pod tytułem : A tla s etnograficzny kuli ziemskiej.
nM oluchowie, których Hiszpanie Araukanami
ków Chilidugskiego i Chilijskiego właściwego albo araukańskiego. Lud ten bardzo liczny, stano
wiący główną massę ludności dawnego i nowego Chili, i którego część znaczna zachowuje dotąd jesz
cze niepodległość swoją, dzieli się, podług Fal- knera, jak następuje: na Pikunchów albo lud północny, mieszkający w górach Coquimbo, aż
powyżćj Sant Jago, i rozpościerający się od wscho
du aż do Mendoza w Cuyo czyli wschodniem Ghili; mieszkańcy tego ostatniego kraju nazywa
ją się także Puelches , to jest wschodni.
Pehuenchowie mieszkający w części Chili między 35 a 40 stopniem, są częstokroć nazywa
ni H uillich a in i, to jest ludźmi południowymi, przez Pikunohów, z powodu południowego wzglę
dem nich położenia. Ci co mieszkają miedzy rzekami Biobio i Valdfoia zowią się Ankowie, Moluchowie lub Araukanie, tak sławni z poema
tu Alfonsa Ercilla A ra u fa n a , i z innych czterfech poematów, których.są przedmiotem. Naród ten stanowi potężną rzeczpospolitę, która zwiódł
szy długą walkę z Iiiszpanją, skutkiem działaniu Don Higgins.a de Y allenar, prezydenta Chili, przyjęła protekcję Hiszpanji ku końcowi osta
tniego wieku. Część narodu'tlego grała równie straszliwą jak ważną rolę w wojnie, która wstrzą
snęła Chili. Araukanowic słusznie są miani za najucywilizowańszych z pomiędzy ludów niepo
dległych Ameryki południowej , i zdają się być
— 37 —
pierwszym ludem Nowego świata, który posiada
jąc liczne i dobre rody koni, nawykł wcześnie do jeżdżenia, i utworzył korpusy jazdy. Podług Viagero Uniuersai, około r. 1568, lu d ten miał ju ż wiele szwadronów jazdy w swćm wojsku.
Tak jak wiele innych ludów Nowego świata, zacho
w uje on przypomnienie wielkiego potopu, w kló- rym nie wielu ludzi ocaliło życie. Araukanicu-*
mieją poznawać z cienia słońca, przesilenia dnia z nocą, i rok ich (sipantu) więcćj jeszcze ma podobieństwa z rokiem egipskim, aniżeli rok Az
teków. Liczba 365 dni rozdzielona jest na 12 miesięcy (ayen) równego wym iaru, do których przydają przy przesileniu zimowem (huarnathi- p a n tu j 5 dni przybyszowych. Dzielą dzień natu
ralny, który zaczynają liczyć od północy, na 12 części, 6 dniowych a 6 nocnych, tak jak Chiń- czykowie, Japończykowie, T aitjan iei niektóre inne narody. Gwiazdy podzielają na wiele kon*
stcllacji, które przybierają nazwiska od liczby gwiazd główniejszych jakie je składają, jako to Plejady, Krzyż antarktyczny, i t. p; nazywają ru- p u ep eca , albo drogą sto ło w ą , drogę mleczną.
Rozróżniają planety od gwiazd , i uważają je za tyleż światów zamieszkanych tak jak nasza zie
mia. Mniemają oni, tak jak Arystoteles, iż ko
mety pochodzą z wyziewów niebieskich, które zapalają się w regjonach wyższych- nieba, i uwa
żają je za oznajmiciclki nieszczęść. Pomimo sta
nu niedoskonałego ich wiadomości jeomctrycz-
czenie rozmaitych rodzajów ilością jako to punktu, linji, kąta, trójkąta sfery i sześcianu. Korzystnie pracują około poezji i medycyny, o tyle o ile bez xiążek i pisma można w niej postępować.
Pierwsza jest tyljko nagromadzeniem obrazów mocnych i żywych, figur śm iałych, czystych al- luzji i patetycznych wykrzykników. Piosnki ich opiewają zwykle znakomite czyny wojowni-—- ków. Lekarze ich nazywają się amfibes a chi
rurgowie gutaręesĄ—
HŁ
ANGLJA i SZKOCJA. — PRZYPOMNIENIA z PODRÓŻY ROKU 1820-1824 ODBYTEJ PRZEZ KRYSTYNA LACHA-SZYRMĘ — z rysunkam i
litograficznerni — W arszaw a 1828 Tom I I .
(DoĄeticzenie.)
Przebiegłszy w krótkości dzieje Szkocji,’ i przy
wiódłszy przyczyny jednoczące kraj ten z An- glją ściślejszym [węzłem niż Irlandję, daje autor wyobrażenie o początkowym rządzie Szkotów- Podzieleni na klany czyli pokolenia, mieli dzie
dzicznych wodzów, którym służyła nieograni
czona władZa życia i śmierci nad podległem po
koleniem. Wszyscy do klariu należący nosili na
zwisko wodza, żenili się tylko między sobą i o -
sobnej używali odzieży od innych klanów. Klany
te żyły 2 sobą w ustawicznej prawie wojnie, co siły ich niszczyło, i dawało sposobność sąsiednim Harodom do ich ujarzmiania. Właściwem kla
nów siedliskiem była Szkocja górna, gdyż lud w dolnój mieszkający uznawał władzę królewską i częściej był ofiarą zaburzeń niż burzycielem.
»Wojenny charakter Szkotów, mówi autor, należy się prawie wyłącznie góralom. Oni mieszkając pokoleniami po dolinach, nad jeziorami, nad odnogami morskiemi, któremi cała Szkocja jest poprzerzynana, kłócąc się między sobą i czy
niąc wycieczki do dolnej Szkocji, napełniali dłu
go kraj trwogą i zainięszaniem. Zwaśnienia ich były często dziedziczne, i przechodziły od przod
ków do potomstwa; zemsta prędka i okropna zależała od w oli, a czasem od namiętności wo
dza. Wódz zamyślający zemstę, drzewo w kształ
cie krzyża zbite o p a la ł w ogniu, gasił ja we krwi świeżo zabitego koźlęcia, wręczał len sym
bol komukojwiek ze swego pokolenia, który go oddał najbliższemu sąsiadowi, wymieniając tyli ko miejsce gdzie mieli wszyscy się zgromadzić.
W mgnieniu oka obleciały po całem pokoleniu te wici na pospolite ruszenie. Zwano je pło- micniejącym krzyżem, albo krzyżem hańby, gdyż największą było hańbą niestawić się. Formalno
ści wypowiadania wojny nie
z n a n o,_ owszem ,
■poczytywano by ją za nieroztropność. Napad na
g ł y 'i niespodziany na siedziby nieprzyjaciela’
zabór bydła, jedynego w tenczas bogactw a, by
ły wojną zapowiednią, a pożogi i rzeź wojny zakończeniem. Pokonany klan musiał się oku
pić, albo przechodził pod władzę żwycięzcy, co jednak rzadko się zdarzało, gdyż powszechnie przekładano śmierć chwalebną w boju nad pod.
danie się pod jarzmo nieprzyjaciela. — Pomnićj- sze klany łączyły się dobrowolnie z większymi, aby w przypadku potrzeby mieć od nich pomóc i opiekę. Najsławniejsze w dziejach klany by
ły;: Campbellów, Gordonów, Macleodów, Mac- Donaldów, M ac-K cnzie, MacfarJane, Macgre- gorów, Macphersonów. «
Po śmierci w odza, następca jego obowiązany był dać dowód męztwa i zdolności wojennćj w jakiej wyprawie. Wszelkim wojnom towarzy
szyli zwykle dawniej Druidowie później Bardo
wie czyli śpiewacy, którzy zapalali w wojowni
kach męztwo’ i czyny ich waleczne opiewali.
Domy wodzów służyły za główny punkt zjedno
czenia się klanu, a często i za schronienie, były bowiem warowne. Przymierza ryli często na ka
mieniu, uważając pergamin lub papier za zbyt nietrwałe materjały.
Instrumentem muzycznym bardów była harfa, przy której nócili pienia swoje. Sław a Bardów zgasła podług wszelkiego podobieństwa w pier
wszych wiekach chrześcjaństwa. Opisując autor zwyczaje dawnych Szkotów, wspomina o wąt
pliwości w jakiej zostaje powaga śpiewów Ossja-
iiSLf i w ogólności sława bardów celtyckich.—
Żaden naród nie posiada tak wiele zabytków pic* • śni gminnych i podań, i w żadnym tak staran
nie ich nie zbierano. Mimo tego wiele ich za.
ginęło ,• a z niektórych tylko noty pozostały, i sa niejako zasadą muzyki narodowej Szkotów. Ton ich jest wyrazem jakiegoś smutku i boleści, po
dobnie jak w dumach słowiańskich. W rzędzie gminnych pieśni ważne zajmują miejsce tak zwane koronachy czyli śpiewy pogrzebowe, które nóco*
no przy marach um arłego, i zarzucano mu w n ic h , czemu porzucał św iat, gdzie miał żonę,- dzieci, dobytek, przyjaciół.— Wierność i poświę
cenie się dla wodzów było pierwszą cnotą kla
nów : w dziejach znajdują się liczne tego przy
kłady. Moralność ówczesnych Szkotów, była w ogólności szczególnego rodzaju. Do najszlache-^
tnićjszych czynów mieszały się jakby na skazę, ludzkości najniegodniejsze, jako to: najazdy, ra
bunki i okrucieństwa. Okropny przykład z ich.
dziejów przytacza Johnson: wGdyśmy, mówi o n , )>siedli do stołu u M acdonalda, przyszedł gracz
»i podług narodowego zwyczaju grał na kozie;
»trzeba zaś wiedzieć, żc najmniejsza rzecz ma
»tam swoją historję. Podczas tćj chrapliwej
»muzyki, starzec który siedział z nami u stołu,
»rozrywał nas opowiadaniem dawnych dziejów,
»a między innemi opowiadał i to , ie w odle-
»głych wiekach Macdonaldowie z Glcngary,
>1
będąc obrażeni od mieszkańców Cullodenu, i nie
»mogąc zyskać sprawiedliwości, udali się jednej
' 6
— 41 —
»dcn, gdzie zastawszy mieszkańców na kazaniu,.
Mzainknęli drzwi i podłożyli ogień. I ta pieśń
»gracza, rzekł, którą teraz słyszycie, była wła-
»śnie graną, kiedy kościół stał w płomieniach.«
• Unja Szkocji z Anglją, położyła koniec nie
snaskom i zaburzeniom Szkotów. Pierwszego ciosu doznał feudalizm Szkocki w 1703, a naj
silniejszy i ostatni wymierzony nań został w 1743*
po nieszczęśliwćm zjawieniu się w kraju osta
tniego z Sztuartów. Odtąd] wyrokiem parlamen
tu zakazane zostało Szkotom noszenie broni , bez] którćj żaden od wieków nie pokazywał się.
Zakazano im nawet ubioru klanów ;'ale dziś o*
6tatni ten zakaz niema mocy, i nawet ubiór da
wny stał się narodowym. Dzisiejszy Król w cza
sie pobytu swego w Edynburgu daw ał w nim z tronu posłuchanie. Od unji z Anglją zaczyna tfigjlepszy por*ąd«k i oświata w Szkocji.
W dzisiejszym stanie moźnaby mieszkańców Szkocji podzielić na Górali i Doleńców, których charaktery mają właściwe sobie osobne piętna.
Pierwszych cechuje dotąd większa pracowitość, przemysł i oświata, drugich większa gościnność i grzeczność. Ostatni z przyrodzenia żywi, łączą do żywości ciała burźliwosć umysłu i zdolniej
si są do służby wojskowej; miłość swobody jest
U