P A M I Ę T N I K P O D R Ó Ż Y .
Nre 18 .
Z D R U G IE J JPOŁÓWY W R ZE ŚN IA .1828 ROKU.
XIX.
OKOPY STAROŹY.TNK POD W SI4 PROBOSZ.
CZOWICAMI w POBLISK.OŚCI PŁOCKA, opU sane p r z e z W incentego H ip o lita
G a w a r e c k i e g o .
Przy trakcie z P łocka do Pruss wiodącym, w o- f dicgłości półtory mili od legoiniastaj postrzegać sie dają ogromne Okopy, pod wsią Proboszczowi- cairii, dawniej do Biskupstwa Płockiego, dziś do Ekonomii rządowej Brwilno należącą.
Położenie miejsca tfcgo je st przyjemne: równi
ny'wieńcam i. wzgórków w różnych kierunkach i odległości urozmaicone, od południowej strony wąwóz, a przy tym wznosi się okop główny formy
S5 -
owal^Ćj, którego boki mają przi _;ło piętnaści*
sążni wysokości; otacza go zc trw>h stron głę
boki prKykop, a w odległości staja od wschodu, północy i w częśęi zachodu, wzmacniają go wa
ły pomniejsze w kształcie pół-xięźyca zakreślo
ne; ze strony zaś południa ubezpieczały go b ło ta rzeczką płynącą wężykiem przerznięte (1);
dziś, lubo w części są osuszone, przeęież ślady ich niedostępności pozostały. (2)
Środek, czyli wewnotrze głównego szańca w klę
słe je st na sążni pięć; obszerność jego znaczna, długości ma kroków 120, a szerokości 60., W boku od b ło t ffą ślady widoczne studni ziemią za
suniętej, a ze na zdrojach część głównego tego okopu stoi, przeto strona od błot blisko,o sążni trzy jest niższa od północnej, która oparta na gruncie trwardszysn nie wicie na swój wyniosło
ści u traciła. W ały te jako i wewnętrzna ich część są obrosłe krzewami ciern ia, leszczyny, głogu, trzm ielu, czeremchy i bzu.pospolitego; a
(1) Rzeczka ta a raczej struga niema nazwiska; płynie od zachodu ku południołvi wężykiem; bierze swój początek przy wsi Kurowie odległej o mil dwie od Pr«boszczpśvic, a wpada , do "Wisły, o staj sześć n iżej okopów jest na niej m łyn należący do Proboszczowie. ■t
■ (2) Bagna te są pełne żrzódeł, a nawet z boku okopu {którym do nich przypiera jedno wypływa. Zdaje się, iź przy zatamowaniu biegu wody w górze, fussa czyli przy
kop b y ł nią napełniany, a bagna przybierały pod ów czas postać jeziora.
— 275 —
w porze w ' nnej nader przyjemny tworząc 'wi
dok, ,od osuwania się ziemi zabezpieczają.
Zwiedzając to piękne ustronie w dniu 20 m a.
ją ' tego roku, znalazłem iz w ały tak główne jako i pomniejsze przekładane są kamieniami, w w ie
lu zaś mićjscach znajdują się węgle, a nawet i okru
chy cegły czasem strawionej, a wszędzie glina i n a’ nićj czarnoziem.
W idok z głównego w ału jest zachwycający: o- Jio spostrzega miasto P łock, ze strony północnej i wschodniej wsie pam iętne Goślice (3) i Niszćzy-
(3) , W ieś Goślice o milę bel Płocka odległa dziedziczna.
Sukcessorów Tadeusza Mat-uszewića, dawniej gniazdo domu- Goślrckich, z którego wielu mężów odznaczających się' męz- tw em , i liąukij' wyszło. W r. .1392 Ziemowit X iąże Ma
kowiecki niektóre przywileje temu domowi nadał; w tych wspomina Henryka Goślickiego, który wysłany będąc z woj
skiem do Pruss, -męztwa swego dał dovV(jdy.— Franciszek Goślicki pamiętny Rotmistrz w potrzebie ?, Tatarami r . i5 5 6 walcząc do tchu ostatniego, poległ. Marciu Goślicki Archidjakon P ło c k i, dTa biegłości w prawie Królom Pol
skim miły,* i u Królowej Bony zasłużony. W awrzeniec Go- slicki naprzód Proboszcz K rakow ski, Dzjekan P łocki, po tem biskup K am ieniecki, Chełmski, Przem y s'lski , i' Opat M ogilski , nakoniec P oznański, umarł r. 1607. Chwalą go z biegłości w naukach, w jeżyku greckim , w astronom j i , i
teoJogji. Będąc w"Padwie wydał dzieło de Optimo S in a - ore Venetiis in ^to an. 1569, i znowu dziełko dę optitntk cive. Prot z tych wydał: W if a n i e ra c f i s ta n ó w k o r o n n y c h d o K r o ta Z y g m u n t a 111. 15(87 w Krakowie in Ą'o.~-
S w ifcki w Opisie Starożytnej Polski' w T . I. str. 300 n a d mienia? i i dzieło^ de Optimo S tn a to re zjednało autorow i
cc (4), od zachodu yr równinie wieś Proboszczo*
wice (5), a rozsypane w około gaiki obrazowi te
mu yydzieków dodają.
W arpwnia ta dawnych sięgająca wieków wedle wszelkiego podobieństwa jest dziełem przod
ków naszych; była ona tarczą dla miasta Płocka, stolicy Mazowsza, przeciw napadom Krzyżaków.
W łaśnie ze strony Pruss, w odległości mil dwóch i trzech, kilka podobnych okopów, acz mniej ob
szernych (6), naliczyć można; te w związku z so-
>vielki szacunek u Zygmunta A ugusta, oraz senatorskie krzesło. D zieło-to u nas mało widziane na język angiel
ski wytłum aczono.— Z tego tei domu pochodził i Mikołaj Goślicki sławny rycerz, o który in powiemy dalej. Herb tej iam ilji jest G rzym ała.—
(Ą) tfiszczyce, w ieś o mil dwie od Płocka odległa,""da- * wniej dziedzictwo znakomitej w kraju 'familji NiśCczyckich, z których kilku dostojność Wojewodów Płockich piastowało.
Było to siedlisko Arjanów, którzy tu nawet swój zbór m ie
li. D ziś pałacem pfżez JW . Tomasza Trzcińskiego Depu
towanego na Sejm z Gminy P ło c k a , i R adzcy Wojewódz
kiego ozdobione.
(5 ) Proboszczowice^wieś parafjalna dobrze zabudowana, liczy dymów rolnych 16, nierolnych 5 , i osadę jnłynarską, ludność w r. b. wynosi 239 głów. Kościół przed 140 Jat z drzewa przez ^X. Całowańskiego Sufragana Płockiego wy
stawiony został. Dwa tu sa sady, jeden przy dworze, jlru- gi przy plebanji.
(6 ) ►Jako to na polach wsi Mokrzka, drugi pod w si^ B ru - dzenietn nad rzeką Skw^g, z jednej strony wywozem, a a drugiej rzekę tg ubezpieczony, i inne pomniejsze.
4
— 277 —
b ą zastawać m usiały, a naw et na polu wsi T rze
buni (7), od strony zachodniej z Proboszczowica- mi graniczącej, dają się widzieć reszty wałów, w których wiele kości ludzkich znajdują. Oko
py te zapewne były dla ubezpieczenia głównćj w arow ni pod Proboszczowicami usypane, ile gdy odległość między niemi zaledwie ćwierć inili wy
nosi. Niesiecki w H erbarzu swoiin mówiąc o fa- m ilji Goślickich (8) przyw odzi, iż Goślicki her
bu G rzy m ała, Namiestnik Andrzeja Sierpskiego Starosty Płockiego (9), znakomity rycerz za cza
sów Zygmunta I. pod Proboszczowicami w P ło c
kiem Krzyżaków poraził (10) . ' O zaszczycie P ło
ckiej ziemi! okazałeś w m iejscu bliskiem ro
dzinnego dom u, jak ci jest drogą ojczyzna i jej całość! Mcztwo twoje późna potomność równie jak my dziś z uwielbieniem wspominać będzie!
(7) W ie ś T rzeb o n ia, ln b T rz e b u n ie , talłźe królew ska, p rz i z czy nożowników osia<iła, do -eko-ńomji Brw ilno n a le ż ą ca , gdzie w Czerw cu I824 pieniądze sta re znaleziono. Ob»
szerna o nich wiadomość w d ziełku Lelewela pod tytułem ? S t a r e p ie n ią d z e w r 18C4 m c a C zerw ca 6 /is k o P ło c k a w T r z e b u n iu w y k o p a n e, p r z e z J. L e le w e la objaśnione x 6 T a b l. 8 W a r s z . i8j6*
(8) Korona Polska przy złotej ,wolności i t. d. Tom. I.
fol 276.
(9» Sierpski Andrzej Wojewoda R aw sk i, a Starosta Płocki, umarł r. 1572 d. 15 Kwietnia in i nagrobek okaza
ły w kościele katedr. Płockim, w kaplicy przez siebie w zn ie
sionej; ż y ł lat 28, m iesięcy 4, dni 15.—
(10) Wiadomo j^st z dziejów ojczystych , iż w począt
kach panowania Zygmunta I. AJbert Margrabia Brandebnrg- sk i, W . Mistrz Krzyżaków, nietylko wzbraiał się wyko
nać na lenność przysięgę, Jecz z ościcnnemi w chodził w zw iązki przeciw zwierzchnikowi i wujowi swemu, a nawet w
— 278 —
Między mieszkańcami Proboszczowie i p rzy . ległych wiosek pozostaje podanie ja oby Szwe
dzi w okopach lyeh obrony szukać m ieli; być m oże, iź przechodząc w czasie dwókrotnych na
padów Polski przez Mazowsze, znalazłszy podo
bne warowne miejsca, stanowiska w nich czaso
w e m ieli, i ztąd gmin daje im nazwisko Oko
p ó w Szw edzkich.
Badacze starożytności krajowej Zorjan Choda
kowski, W aw rzeniec Surowiceki (11) i Benedykt Rakowiecki (12) w rozpraw ach swoich dostate
cznie wykazali, iź warownie po kraju naszym z dawnych w i e k ó w rozrzucono,1 bynajmniej nie są okoptiini przez Szwedów utworzoneini, lecz po
czątek ich dalekiej starożytności sięga. Nazywa
ją ich k o n tyn a m i, przeznaczonymi dla zbierania się l udu Słowiańskiego na obrady, i ku wykony
w aniu czci religjinych.
N ie przeczę iż okopy te początkowo ku tem u zam iarowi wzniesione być mogły, lecz później dla swych dogodnych p o ło ż e ń , niedostępności miejsc zakrytych lasem , otoczonych bagnami, obwarowany ch Zasiekami i okopem, w czasie na
padów hord i dziczy pogranicznych, za przytu-
1590 jaw nie do bo/u gotować się z acz ił; z tego powodu na Sejm ie T o ru ń sk im w tym że ru k u uchw alona została na nie
go w ypraw a,
( l i i H edzenie początku narodów Słow iańskich rozpr.
S urtw iećkjego w W arsz. diu k iem X X . Pij.irów 1824*
(1a) Ro/jprawa Rakowieckiego: O stanie Cywilnym da
w nych Słowian r. I82O w ydana, i P raw da Ruska z tegoż roku w W arszaw ie u X X . Pijarów Tom I.
— 1279 —
łe k i osłonę przodkom naszym słu ży ły . 'Ja k kolwiek b ą iź ' okopy pod wsią Prob oszczowica- m i lubo z położenia swego były inocncini, prąe- 3iez i sztuka wiele tain zdziałała. W odległości Sra wsi są także ślady lubo czasem zatarte miejsc wznioślejszych kształt okopów, przedstawiających;
wszystkie te miejsca z głównym punktem w związ
ku z o sta ją c e , niepoślednią zasłonę P ło ck a przeciw' najazdom z Pruss stanowiły. W ażny punkt ten wojskowy, dziś pomnik starożytności, je st wspomnieniem mcztwa i poświęcenia się dzielnych M azurów, w obronie ojczyzny ! Któryż z rodaków mógłby obojętnćm okiem spoglądać na miejsce, w 'którćin waleczni przodkowie krew swą p rzelew ali.!
XIX.
Le t t r e s s u r z e b e n g a l e e t c . Li s t y o b e n- i
GALU P I S A N E Z N A D BRZEG Ó W GANGESU ---
p r z e z F . D e v i 11 e kapitana, okrętu— w Paryżu 1826 in 18. 'z rycinami.
(Dokończenie.) SI.
Z a b łą k a n ie się B azary .— Podróż lądem . — P rzebycie rz e k i.—
N apotkanie T y g ry s a .— P rz y b y cie do osady F u lta.
Pow róciw szy do brzegu podróżni, nie znale
źli statku swego przy ruinach FFoibarguay, miej
scu umówionem. Smutne więc było ich poło- żcnicj' i nie wiedzieli jakie przedsięwziąść kroki.
Po długim namyśle* puścili się wąsikiem! śćiesz- kami i )bagnami ku osadzie europejskiej F ulta.
Uprawne pola pomiędzy lasami zapowiadały bli- skosc mieszkań ludzkich; jakoż wkrótce spostrze
żono po nad drzewami piramidę pagody,. a nie
długo potćin otaczające ją chaty. M iała to być wioska M o ya p u r, lecz wszystko w niej spoczy
w ało i najgłębsze panow ało milczenie. Nie mo
gli Zatem zasiągnąć żadnej wiadomości, i udali się w dalszą drogę nie gnając bynajmniej poło
żenia miejscowego. Już i przewodnik zwątpił o znalezieniu drogi, i byłby w rócił do swojej cha- ty, gdyby go nie nakłoniło do pozostania otrzy
manie kilku rupji. Natrafiono wreszcie na rzekę, którą za przewodnictwem jakiegoś rolnika po yyątłym moście nie bez obawy przebyli. D otar
li niedługo do A ld e i B o ro g u n g a , gdzie pod nę
dznym szałasem noc przepędzili. Zatrzym ała ich znowu druga głęboka rzeka Gasotolha. Po- minjo nocy musieli się udać jej brzegiem dopó
ki na proin nic natrafili. Uprzejmy starzec pil
nujący przewozu udzielił nim dobrowolnie prze
stróg względem dalszej podróży aż do Fulty, i w skazał drogę do tego' miejsca. Ostrzegał zas mianowicie, abyf się mie<5 na baczności przeciw
ko tygrysom , których liczba w tych miejscach b y ła bardzo znaczna. Nie próżne były ostrzeże
nia starca, podróżni bowiem słyszeli okropne ry
— 281 —
ki tygrysa i uniknęli go jedynie wlezieniem na drzewo. Po całodziennej podróży pełnej niebez
pieczeństw i trudów, przybyli nakoniec do F ulty gdzie upragnionem u oddali się spoczynkowi.
22.
M ussony.— Pow odzie*— K lęsk i.
Obszerna Azja położona na północ od rów ni-1 ka i rozciągająca się w części aż do zw rotnika raka, je st podług powszechnego mniemania- w ie
czną obdarzona wiosną; w istocie, roślinienie tak tam je st szybkie i dzielne, iż rośliny i drze
wa nigdy nie tracą liści. Pomimo tego w Jn- djach w schodnich, a szczególniej w B cngalu, panują dwie pory zupełnie ró żn e, odznaczające się burzam i i wzruszeniem żywiołów. Pierw szą z tych pór są w iatry m u sso n a m i zwane, w iejące w ciągu miesięcy: listopada, g ru d n ia , stycznia i lutego. Dobroczynne te w iatry oczyszczają kraj od mnóstwa naprzykrzonych a naw et jadow itych owadów, jako to: mustyków i innych tego rodza
j u , które opuszczają chm uram i bagńiska i ino- Tirzadła, ojczyznę swoją, i przybywają do miejsc za
ludnionych udręczać mieszkańców. W iatry te jed n ak że sprow adzają niekiedy okropną suszę, którą przeryw a czasem dobroczynna ro s a , na- kształt m ałego deszczu spadająca!. Drugą porą w Bcngalu są m ussony południow e , w miesiącach m aju, czerw cu i lipcu; wiodą one z sobą okropne burze, ulew y, powodzie i zniszczenie; po wesołó-
36
ic ii pokoju „^stępuje między mieszkańcami prze
strach i żałoba, skoro te złoczynne powieją w iatry.
W idać wszędzie rozburzone wioski, powalone na ziemię lasy, a wzdęty Ganges niesie trupy i szczątki rozbitych statków .— W roku 1S22 w y
rachowano liczbę zgjnionych w tej klęsce do 150,000 osób. Stosowne do tej były inne klęski przez mussony południow e zrządzone«
1; 23.
Ż eg lu g a In d jn n .—■ Słoaie, ich in s ty n k t, siła i C2i:łośe.
In d ja n ie , tak ja k w ogólności wszystkie ludy nad wodami m ieszkające, m ają z natury skłon
ność do żeglugi. Poświęca się żeglarstwu m ia
nowicie kasta T a lin g ó w , którzy silniejsi i śmiel
si są od innych Indjan. Pomimo wzorów jakie im Europejczykowi&od wieku prawie przedstawia
j ą , sztuka ta je st jeszcze u nich w kolebce, już to z ppwpdu prześądów , już z powodu nienaw i
ści Indjan ku wszystkiemu co jest dla nich no- w ćm , i Co przez przodków przekazane im nie zo
stało . Pomimo tego jednak żegluga morska i n a Gangesie je st tam bardzo czynna. Puszcza
ją się niekiedy i na dalsze m orza, lecz niew ia- domość sterników, nieużyw anie przez nich igły m agnesow ej, wielką część statków o zgubę przy
praw ia. Bezpieczna i rozległa jest za to żeglu
ga Indjan na Gangesie. Do w yładow yw ania to- w aróta do lądu przywiezionych używają tak zwa
nych C oulis czyli wyrobników, do rozwożenia zaś tychże, wołów , baw ołów albo słoni. Ostatnie te
— 283 —
zw ierzęta chociaż cześć zabobonną o d b ierają, niemniej przeto używane są do prac najcięższych.
W ychowują je s ta ra n n ie , pod dozorem przew o
dników, którem i są m ałe dzieci zwane Cornac.
Autor przytacza p rzykład szczególniejszej łag o dności słoniów . Kiedy w 1818 r. znajdow ał się w Bengalu- dowodząc okrętem francuzkiin G oret-O T Z t y pow racając do Europy zak u p ił dwa m łode sło cie. Słonie te nie chciały żadną m iarą wleźć n a okręt, i m usiano użyć następującego sposobu:
dozorica trzód z kasty Braminów, k azał naprzód K o r n a k o m , aby jo zupełnie u b ra li, nie przepo- m inając wszelkich cerem onji używanych ze sło niam i ; i kiedy już obadwa Kornaki wleźli n a nic i zasiedli na kobiercach opatrzonych w dzwonku B ram in na ów czas wystąpił z powagą przednie, po
k ło n iłs ię szerokim liściem ananasowym i zd aw ał się odm aw iać do nich cichym głosem jakieś mo
dlitw y. Słonie zaczęły go pieścić swćmi trą b a - nii, i dozwoliły się zaprowadzić bez żadnego o- poru do okrętu. Gdy jednakże oddalono się zna
cznie od brzegów, zaczęły żałosne w ydaw ać ję czen ia, a rzęsiste łży zwilżyły ich powieki. W krotce jed n ak zaczęły się z podróżą nieco oswa
jać, i dowcipem swoim , ilictylko osadę okrętu, ale naw et miejsca do których ten przybijał, ba
w iły i zadziw iały. Największą nad nićmi m ia
ł a w.ładzę siedm ioletnia synowicą W ielkorządcy B engalu, która podług fantazji swojej, czyniła z niem i co jej się p o d o b ało , a naw et w yryw ała
iin pożywienie z paszczy, bynajm niej ich tym sposobem nie rozdrażniwszy.
Przybywszy do portu Cherbourg na początku 1819 r. okręt G oretty u tra c ił jednego z dwóch tych słoniów. Dla uniknienia zepsucia, m usia
no rzucić go w morze, co uskuteczniono w nocy, aby pozostały w przyległej klatce towarzysz n ie postrzegł tego. N azajutrz rano wypuszczo
ny słoń zajrzał do drugiej k la tk i, a widząc ją p ró ż n ą , zaczął z przestrachem wąchać podłogę i kraty, wydawać okropne ryki i kłaść się na ziemi; i znowu widziano płynące łzy jego.
24.
O pisanie B azaru.— Przeciąż fałszyw ych bogów.— K ap łan k i W e n ery .— K u g larze In dyjscy.
Osada F u lta , do którćj Autor się d o stał, jak to już wiemy z rozdziału 21, liibo znacznie więk
sza aniżeli B u d jerb u d je , nie przedstaw ia jednak w ogólności tyle przyjemnych widoków. Ma prze
cież swoje przyjemności, a między innemi świeże pow ietrze, z powodu którego przybywa tam wie
le . osób z Kalkutty.
W miejscu otoczonem ch atam i, nad brzegiem G angesu, znajduje się Bazar czyli targowisko.
M iejsce to było w ów czas bardzo ludne; więk
sza część znajdujących się w niein mieszkańców okryta byłh tylko nędznemi łachm anam i. Nie
którzy aż do p asan ad zy , przerażali nadzwyczaj
ną chudością twarzy. Inni znowń m ając na gło
wie czerw one lub b iałe zawoję, w muślin przy
— 285 —
brani, przechodzili się z powagą* ćhcąc wyższość swoją okazać. B yli to bogatsi, Banjanow ie i Ba- busowic. Lubo sprzedaż i kupno przybyw ają
cych na targ.przedm iotów , jako to: ry żu , kicr- damonu, łnanteku, cebuli i garnków, w zniecały częste\ sprzeczki, nie przyszło jednak ani razu dó bitwy; bo Indjanie, a mianowicie, Bengalczy- kowie, dni całe na kłótni przepędzą, będą sobie grozić z wściekłością, nie dotknąwszy się jednak, w zajem nie. Sprzedawano tam bożków Indyjskich z gliny dziwacznie wyrobionych. W szystkie te b a ł
w any m iały po cztery lub sześć rąk, a najśmie
szniejsze siedziały na w ężach, tygrysach, sło niach i t .'p . - Nabywano je tak ja k inne p rzed m ioty zwyczajnej potrzeby, targując się, poniża
ją c wartość ich i przerzucając pomiędzy niemi;
a kiedy bożek przeszedł ze dw adzieścia razy z ręki do ręki, pow racał zwykle do'w łaściciela bez ręki lub bez nogi.— R ów nie ciekawćiu widowi
skiem były K a p ła n k i W e n e ry , przybrane w bia
łe i różowe szaty. Jedna z nich niosła m ałego bożka wyobrażającego a m o rk a : siedział on na papudze upstrzonej niczliczonemi k o lo ra m i, o- dziany niebieską gazą, przesianą złotem i gwiazd
k a mi , i trzy m ał w ręku łu k z napiętą Strzałą.
Rysy tego bałw anka jakkolw iek grubo ulepione, okazyw ały roskosz i dowcip z chytrością połą
czony. Postępow anie tych kobiet, zagierało przy- jcm ife w ra ż e n ie , jakie spraw iły na podróżnych
piękność ich naturalna i świetność ubiorów..
Na drugim końcu B azaru, kuglarze i sztuk
mistrze starali się zwrócić uwagę podróżnych przez krzyki i wrzaskliwą muzykę swoją. K u
glarzy było trzech: pierwszy nagi do pasa u sia d ł zwyczajem wschodnim na stronie; drugi z sakwa
m i Usiadł za nim , a trzeci u d erzał ciągle w ta m - tain i poruszał grzechotki w niektórych m iej
scach ciała poprzywiązywane. Sztuki ich odby.
w ały się z największą zręcznością, a kommuni- kacja pierwszego z drugim w sposób niepodobny do dostrzeżenia. Okazywali następnie rozm aite sztuki równoważności, siły i zręczności, miedzy którem i było w iele i tych jakieśm y w idzieli W stolicy nasz.ej przez Indjan okazywane*
25.
Święto m ęczenników . — D ziw aczne sceny fanatyzm u.—•
Baja d erlu .
W niewielkiej od osady odległości, wskazano
^ podróżnym rozległy plac ocieniony rozm aitem i drzewam i, na którym odbywać się m iała uroczy
stość m ęczenników. Krajowcy przybywali tam tłum am i,' po większej części bez zaWojów i na
dzy, Dachy i galerje przyległych domów, okry
te były znaczną liczbą męzczyznr kobiet pozasła- nianych i dzieci, W pośrodku obwodu w znosił się drąg na 40 stóp wysoki i kończysty, na w ierz
chu którego leżał w poprzek bambus mający przynajmnićj 50 stóp długości. Do obu końców tego[ przyczepieni byli tylną częścią ciała dwaJ młodzi i przyjemnej postaci Indjanie. Za danym
— 2S7 —
znakiem zaczęto obracać z szybkością b am b u s, a obadwa męczennicy pośród oklasków i okrzy
ków j>. rzucali na patrzących kwiaty i owoce z wyrazem radości na twarzy. M ęczarnia ta trw a
ła koło 10 mi nut i rozpoczynała sic, skoro tylko przybyli jacy fanatycy gotowi do poświęcenia się za nagrodą. Jeden z tych nieszczęśliwych oderw ał się i cały krwią okryty, u p ad ł na pospólstwo, które w ydaw ało okrzyki radości.— Niedaleko ztam tąd liczni fanatycy przebijali sobie rę c e , barki i szy
je żclazncmi ślepiami, tańcząc przy odgłosie tam- boryna i pewnego rodzaju dud góralskich ; inni szalcńsi jeszcze, rzucali się pod koła wiclkićj m achiny ciągnionej przez pospólstwo, na którćj w znosiło się ogromne bożyszcze o sześciu rękach, z wieżą na głowie i m ające ciało wężami oto
czone. T a ciężka m achina gniotła i gruchotała członki tych nieszczęśliwych przez których prze
szła; niektórzy naw et śm ierć znajdo wali na miej
scu. Ziemia zasłana b y ła rannym i i podobną się być zdaw ała do pola bitwy, z tą ró żn icą, iż żaden jęk nie zd radzał cierpień okropnych, j a kich doznaw ały tc smutnie ofiary niesłychanego fanatyzm u.
W idzieli jeszcze podróżni mnóstwo innych po
św ięceń się fanatycznych, a między tem i w ja skini fakira, którego stan okropny litość obudzał:
ciało jego, albo raczej szkielet okryty b y ł ran a
m i i kolor m iał praw ie popielaty; ręce zamknię
te uporczywi^^pd roku, jak zapewniano, przebi
te były wskroś praw ie paznokciami nadzwyczaj
nej w i e l k o ś c i . Z tego kościotrupa wydobywał się niekiedy głofc grobowy, zawiadamiający prze
chodniów o przedmiocie ślubu, -który go przy
w iódł do tego nędznego stanu. Ale porzućmy okro
pne obrazy, i zastanówmy oko nad scenami przyje- lunićjszcmi tej podróży.
Opuściwszy te miejsca a u to r, u d a ł się z a p rz e , wodnikiem swoim m a łą \ śeieszk ą, która dopro
w adziła ich do szerokich alei bambusowych.
Tam nowe widowisku okazało się podróżnym : b y ły ,to bajaderki, bogato p rzy b ran e, które po
ciągały za sobą tłum y krajowców płci obojćj, najżywszą ożywione wesołością. Tc sławne tan
cerki tak cpnione w Azji, które zawsze prawie zaludniają haremy Nababów, jnie są w ogólności tak powabne i , zajmujące , jak je m alują niektórzy podróżni; m ają wszelako swój w łaści
wy charakter piękności, który zapewnia im na zawsze w ładzę w tych klima.tach gorących, gdzie roskosz tak sam ow ładnie panuje. Oczy ży- 'w e i kształtne, w których m aluje się pewna sło
dycz z dowcipem połączona, przydają wiele w dzię
ku ich rysom pełnyfn życia i wyrazu. -Co. do u b io ru , tćn dosyć jest malowniczy. Długie i czarne włosy ułożone w warkocze na tyle gło
wy, umocowane są girlandą z kwiatów , wielkie- mi szpilkami złotem i przypiętą. Na ręk a c h , u uszów i u nosa mają obrączki również złote.
Różowa i błękitna wstęga odznacza zarysy gorsu,
Noszą szerokie spodnie jedw abne yr prążki różowe i b iałe , przymocowane 1 złotą prze
paską i przypięte u dołu. Ubioru icb dopeł
nia szal niedbale zarzucony ną głow ę, • spa
dający w fałdach na ram iona , okryte ju ż wiel
ką muślinową szarfą złotem przerabianą, która Bajaderkę w pół opasuje. Nagie nogi ozdobione są ładnem i sandałam i, do których póprzywiązywane są sznurki rozm aitych kolorów,-' opasujące w ró żnych dcsscuiach nogę. — T aki je st ubiór Baja- derek przez Wutora przywiedziony: inni, a między niem i sław ny Raynal inaczej go opasali.— Ba- jaderki te wykonywały w iele tańców mniej lub więcćj wdzięku m ających, w czasie których czarnc dzieci'obnosiły palące się kadzidła i won
ności.
26
.
Opow iadanie Officera Szkockiego o synach Typóo - Sai- b a . — ^Znalezienie. B azary. — P odroa L orda W ielk o rząd cy
Ind ji.
Ponieważ Bazara czyli statek na którym podró
żni nasi płynęli, zaw ierał wszystkie ich rzeczy, a naw et kosztowności, postanowili przeto czekać n a niego w F ulta, jako w jcdnćm z najlepszych stanowisk na [Gangesie. T am w oberży poznał autor pewnego officera Szkockiego, od którego dow iedział się w iele zajmujących szczegółów o losie rodziny T ypoo-S aiba. Officer ten m iał przez czas niejaki pod dozorem swoim nieszezę-
37
— 289 - r
śliwych potomków w ładcy wschodniego i uw ię
zionych o 3 inilc od Kalkutty,, w miejscu nie- zdrowein i m ało przystępnem. S ta ra ł on się o- sładzać ich los politowania godny, ale oskarżo
n y o to przed gubernatorem , oddany został pod sąd wojenny. Uwolniony od zarzutów u tra c ił jednak posadę sw oją, i kazano m u wrócić do Europy.
Pom iędzy bazaram i które w opłakanym stanie przybyły do portu Fulty, podróżni poznali i ich statek. N arażony on b y ł w czasie tyfonu na w ielkie niebezpieczeństw a, nie u tra c ił wszelako nic z ładunku.
W krótce po tem zdarzeniu kilka wystrzałów z dział m ałego kalibru zwróciło uwagę podróżr nych; a pewien kapitan m arynarki angielskiej za pomocą perspektywy rozpoznał' flotyllę, lorda w ielkorządcy lndji. P ow racał on od ujścia Gan
gesu dokąd u d a ł się b y ł dla zwiedzenia nowej osady na wyspie S a gor. Jach t n a którym wiel
korządca się znajdow ał b y ł cały złocony, a w szybkim pędzie swoim w yprzedzał resztę flotyl
li. Autor nie w korzystnćm św iftle wystawia nam wielkorządcę: lubo mający w ręku klucz od skarbów Azji, nie (Jozwalał on jednakże przystę
p u do serca swego uczuciom wspaniałomyślnym litości, a obecność jego zam iast nieść pociechę i ufność, w zbudzała przestrach i ni,echęć powsze
chną, która w przymuszonych hołdach widzieć się daw ała.
— 291 —
O djazd z P u lty . — O dpoczynek m im ow olny w Bazarze. —W P a ssa m e rn ia .— P rz e są d y In d y jsk ie .— Bogini Uourga.
Po kilku dniach pobytu w F ulta, autor opuścił tę osado, i p ły n ą ł dalej Gangesem na innćj zu
p ełn ie nowej b a z a rz e , przy którój czternastu m ajtków było zatrudnionych. Kiedy w iatr za
cz ą ł się wzmagać opuszczono wszystkie w io sła, a w ioślarze korzystali z tej sposobności i wzięli się do posiłku. Oczyściwszy się naprzód w Gange
sie i odsłuchawszy z religijnem m ilczeniem je dnego rozdziału z koranu przez najstarszego z nich czytanego, obrócili się tw arzą ku wschodo
w i. Żywność jak ą im zastawiono sk ła d a ła się jedynie z ryżu, suchych ryb i korzonków; napili się potem wody z rz e k i, i bankiet swój zakoń
czyli śpiewami pełnem i gieStów, przy których u- derzali się dwiem a rękami w czoło i w piersi.
Potćm kurzyli ty tu ń , a nareszcie położyli się n a p o kładzie zostawiając dozor bazary m a d je i albo sternikow i \i dwóm tylko wioślarzom. — W cza- '• I sie podróży w idział autor malownicze okolice z
*1 obustron Gaifgesu, a na rzece spotykał mnóstwo statków rozm aitej wielkości z płodam i wiejskie- fi ■ soi do K alkiltty i innych miejsc dążących. W i
dok ten d aw ał m u wyobrażenie o ob‘ zcrności handlu, jak i się na Gangesie odbyw a.— W cza-
!• sic najspokojniejszej podróży, zerw ała się okro
ił;l. p n a b u rz a , w której zaledwie bazara nie za tonęła; przytomnością jednak autora oraz ma-
jora angielskiego uratow ana,zaprow adzona została do ujścia m ałćj rzeki wpadającej do Gangesu, co ją ocaliło. — W czasie napraw iania bazary autor wyszedłszy dla zwiedzenia okolicy, ujrzał ryba- tó w , którzy po zaciągnieniu swych sieci zaczęli zrzynać trzcinę. Ci zaprowadzili go wraz z m a
jorem angielskim do szopy na kolum nach opar
tej, pod którą widzieli starców i kobiety, robiące koszyki i piękne rogoże ozdobione rysunkam i w rozm aitych kolorach. Kobiety chociaż stare pozasłaniały się za ich przybyciem. Hojny u- pom inek ze strony podróżnych obudził radość między tem i ubogiemi ludźmi, i pomnożył w nich zap ał do pracy. — A utor, za przewodnictwem starego Indjanina z Chandcrnagor u d a ł się na zwiedzenie okolicy. Idąc natrafili na m ałą żmi
ję koloru liści, zwaną przez podróżnych m in u tą , dla tego iż w minutę po ukąszeniu przez nią śmierć następuje. Czatuje ona przy brzegach sadzawek lub przy drogach na przechodniów i rzuć,a się do oczu lub do serca. R zuciła się tą rażą na naszego autora, ale go, nie ftiogła uką
sić. Jest ona najjadow itszą ze wszystkich gadzin, jakie się w lasach i w bagnach lndji znajdują.—
W ciągu dalszej przechadzki w idział autor w ie
lu Jndjail z kresam i czcrwonemi na twarzy; u niektórych kresy te były b iałe lub żółte. Do
w iedział sic, ze to b y ł znak protekcji Bramy, u - dzielany przez Braminów drugiego rzędu, którzy 2 tego przem ysłu jedynie żyli. Znak czerwony
— 293 —
b y ł godłem bogini H ourgi, na pam iątk ę, iż ta p rzelała krew dla ocalenia Azji od (olbrzymów i potworów które ją trap iły .
Bogini ta rozm aicie w yobrażaną byw a; nada
ją jej tysiące dziwacznych postaci. Jest ona u nich najczęściej córką Bramy i sło ń ca; przypi
sują jej moc nadprzyrodzoną; mówią że wstrzy
m ała Ganges w b ieg u , i że rozrządza dowolnie ch m u ram i, pogodą i burzą. Ze wszystkiego u- miejący korzystać B ram ini, ustanowili na cześć jej uroczystość doroczną, w czasie którpj naj
większy panuje nieporządek i mnogie ppśw ifcają się ofiary. _
W ychodząc w czasie u p ałó w , mieszkańcy zu
żyw ają p araso la, zwanego c h a ła s, który niesie człow iek zwany chałas - vola. Prom ienie skwar*
nego słońca o śmierć często przypraw iają nieo
strożnych.— W yszedłszy z miasta w idział autor stado baw ołów , z któryćh jeden chciał uderzyć na niego, ale wstrzyhiany został przez m ałedzie- cie, za nitkę przez nozd rta przewleczoną. Zwie
rzęta te pomimo dzikości swojej używane są w Azji do rolnictw a. Możnaby je nazwać ziemno- wodnem i, gdyż ciągle prawie w vbłotach lub ba
gnach przebyw ają. B aw ół walczy korzystnie z bykiem a naw et z tygrysem, i najczęściej ich j o- konywa. Głowa jego jest tak tw arda, iź nic jej nadw erężyć nie może.
Powróciwszy do Bazary autor zastał ją juz na
prawioną i przygotowaną do podróży; jakoż w krót- / cc ruszono dalej.
2 8 — a 9 .— 3 0 — 31.
Rozbicie okrgtu B lu c h e r, — P o b y t w Dj.unond -H a r b u r.— O dw iedzenie Bram ina.
W krótce po wypłynieniu ujrzano Okręt, i poznano że to b y ł Bliicher, który m iał paszych podróżnych do Europy przewieść. Ale skoro się zbliżył dało się Widzieć okropne jego położenie. Skołatany bu
rzą w przesmyku J a m s-M a ry , bliski b y ł zatonie- nia; ze wszech stron cisnęła się do niego woda, tyl-*
ko usiłow ania, całćj* osady w strzym ywały zagubę jego. Podróżni zatem zmienili plan powrotu do E uropy i postanowili płynąć aź do portu D ia - trio rid -H a rb u r, o 15 mil wyżej ujścia Gangesu leżącego. Tam' spodziewali się znalcśe okręt Wra
cający do EurOpy i-zabrać się na nim. W ezbra
na W'oda i m ocny w iatr przyspieszyły żeglugę, i niedługo bazara stanęła w porcie Diamond-Har-*
bur, gdzie znajdow ała się znaczna liczba stoją
cych okrętów. Udali się podróżni do pomieszka- - nia P. H a rb iir • M a s te r , czyli kapitana portow e
go, u którego zgromadzeni byli wszyscy k a p ita //
nowie okrętów znajdujących się w porcie. Na
ję li więc miejsce na angielskim okręcie, o 500 beczkach, zwanym P a lla s , który we trzy dni m iał odpłynąć dó Europy. ZWłoka ta dogodna b y ła dla podróżnych, podała im bowiem sf oso
bność zwiedzenia m iasta i okolic jego.
— 295 —
D iam o n d -H arb u r je st jednym z najlepszych portów na G angesie; głębia jest tam dobra do zapuszczania kotwicy. Największe okręta koin- panji staw ają tam równie wygodnie jak w K alku
cie. W tem m iejscu w pada do Gangesu rzeka, którą w pływ ają na wody jego statki pomniejsze czyli szalupy zwane row braths, niosące pomoc okrętom w czasie, naw ałnic. Osada Diamond- H arbU r składa się z kilkudziesięciu domów po indyjsku w ystaw ionych, z których najznakomit
sze są: H a r b u r - M a s te r a , pocztowy, oraz m a
gazyny kom panji. T u i owdzie widzieć się, dają chatki bengalskie, poprzedzielane ogrodami, staj
niam i lub oborami, w których hodują do zaopa
tryw ania okrętów barany, w oły i inne zwierzę
ta pośledniego gatunku, które drogo sprzedają, dla. tego iź handel ten stanowi dochód H a r b u r - M a s te r a . Jest .to niejako gubernator m iejsco
wy; ten który w ówczas piastow ał tę godność, b y ł człow iek najnieznośniejszy. Jak prawdziwy m arynarz, kurzył cały dzień tytuń, k lą ł i p iło d ra n a do wieczora. Dumny i popędliwy w yw ierał na wszystkich co go otaczali nieograniczony de
spotyzm , a mianowicie na nieszczęśliwych Ben- galczyków: i dla tego, obawiając się zawsze n a
paści, nigdy nie b y łb e z obrony. Dom jego m iał postać tw ierdzy. Otaczały go szańce, m ury, mo
sty zwodzone, i rozstawione działa. Autor więc unikając nieprzyjemnego z nim pobytu, (w jego domu albo wiem m usiał zainieszkać),cały czas pra-
•wie poświęcał przechadzce w okolicach osady. U.
w ażał on, iz w miejscach od brzegów oddalonych mniej się daw ały uczuwać przykre skutki upa
łów , kraj b y ł bardziej zaludniony i dosyć dobrze upraw ny, ale wszędzie widać było okropną nę
dze. Bengalczyk który podróżnym przew odniczył, czuł dobrze niedolę ojczyzny swojej, i dla tego zw racał zawsze ich uwagę ku przedm iotom przy
jem ność im sprawić mogącym. Pewnego razu za
prow adził ich przed wschodem słońca dosyć da
leko od osady, w m iejsce nader m alow nicze, którego ziemia zroszona ,była strumykiem osło
nionym cienlstemi drzewami. Tam dla spoczyn
ku wskazał im m ieszkanie przyjaciela swego sta
rego bram ina, którego zwano P u steln ikiem a n a d G angesu. Znaleźli starca na modlitwie i rozmy
ślaniu. Nic chcąc mu przeszkadzać), zatrzym a
li się na stronie po<£, akacjam i, które chatkę jego zacieniały. Zakończywszy m odlitw y, spojrzał na przy b y ły ch , i chciał się z ra z u o d d alić, ale go w strzym ał i uspokoił przewodnik. T ak był ubogi pustelnik ten iż ealcdw ie na rogoży mógł dać usiąść swym gościom-, dla posilenia się zaś p o staw ił przed nimi naczynie z napojem kalii zwanym , który jest ferm entacją sokt^ kokosowego.
Iiiedy już ufność i otwartość z, obu stron miej
sce m iały, na usilne prośby stary Bramin opowie
dział historję życia swego, która trzy listy czyli rozdziały w podróży autora zajmuje, a której jednak dla szczupłości miejsca umieścić tu nie-mogliśmy.
%
32.
Stanowisko w New-ancrage■ — U w agi n a d now ą osadą Sagor-— P rz y b y c ie do u jścia G angesu.— O djazd do E u ro p y .
Zaledw ie pow rócili do D iam o n d -H arb u r z przechadzki swojej podróżni, kapitan Robert Cook zaw iadom ił ich ze niezadługo ,okręt rozwinie ża
gle. W krótce istotnie usłyszeli w ystrzał z działa, który pochodził z okrętu P a lla s ; b y ł to znak odjazdu. Pożegnawszy H arb u r-M a ste ra i opła
ciwszy drogo pobyt w domu jego, autor wraz z majorem angielskim w siadł na okręt. P łynęli naj- pierw ć^ koło starożytnej pagody C ulpe nad brze
giem leżącej, która służy za punkt rozpoznania dla żeglarzy, ró-wnic ja k dom rozburzony staro
ścią zwany K a tc h e r ja , na przeciw nym brzegu rzeki. P rzed zachodem słońca u k azała się w oddaleniu wieża ogromna portu N e w - A n cra g e, gdzie zarzucili niezadługo kotwicę pośród licznych innych okrętów.- W nocy widzieli podróżni świa
tło na wieży K e e d je re e , wzniesionćj na zacho
dnim b rz e g u , oraz n a wieży wyspy . O fiary.
W ieże te oświecone w nocy są jednym z licznych środków, jakie troskliw ość. Anglików o bezpie
czeństwo i pomyślność żeglugi wynajduje. Iluż rozbiciom zapobiegają przez tę dobroczynną prze
zorność !— Około pierwszej godziny w nocy zerw a
ł a się ogromna b u rz a , która p o rw ała o k ręt, i byłaby go na skałach i rafach z a to p iła , gdyby nie zręczne zapuszczenie dwóch kotw ic, które osadę ocaliło od zguby. N azajutrz widziano wiele
— 297 —
38
okrętów płynących bez masztów i w najopłakań- szym stanie. Szukały one schronienia dla naprawy, a jeden zbyt skołatany zatonął w oczach podró- . żnych naszych.
W yspa Sagor jest największa z tych jak ie się n a Gangesie przy ujściu jego znajdują. Kornpa- n ja założyła tam niedawno nową osadę. W ielu bogatych mieszkańców K alkutty, a między tymi szanowny John P alm er, dopomogli rządowi ogro-' m nem i kapitałam i w tym zam iarze, lecz dotąd jeszcze walczyć on musi z niezdrowym miejsca tego klitnatem i innemi licznemi przeszkodami, które za każdym krojucm na tej bagnistej ziemi wstrzym ują postępy osady. Tysiąc osadników p a
dło już ofiarą ch o ró b , miedzy któłem i najstra
szniejsza jest mianowicie dla Europejczyków Cholera m orbus, która tak n a g łe j tak zgubnie d z ia ła , iż rzadko który chory ocalony bywa.
Choroba ta zamienia w cmentarz wyspę Sagor, m ającą być punktem środkowym handlu wewnę
trznego i morskiego wyższego i niższego Benga- lu. Wszystko to jednak nie wstrzymuje rządu angielskiego w zam iarze tak niekorzystnem dla ludzkości. — Minąwszy wyspę Sagor, i przeby
wszy za pomocą przewodniczych statków v wszel
kie niebezpieczne miejsca przy ujściu Gangesu, , w p ły n ą ł nakoniec na morze okręt P a lla s, w to
w arzystw ie wielu in n y c h , i na tein autor opis podróży swojćj zakończył.
— 299 — XX.
POBYT MÓJ W A W IE , STOLICY PAŃSTWA BIRMANÓW. W y ją te k z lis tu O ffic e ra a n
gielskiego.
Jahnangehun Igo S ty czn ia 1827.
'O d początku w rześnia, przebiegałem ciągle ov kolice rozległej i świetlnej stolicy państwa Bir- m anów, i życzę sobie aby owoce postrzeżcń mo
ich zająć cię m ogły.
Poniew aż w ojna zupełnie u stała, a zalewy nie dozwalają mi więcej przebyw ać w kraju niższym, postanow iłem zwiedzić stolicę z wysłanym od rządu P. Crawford, który w łaśnie w tenczas m iał odjeżdżać. W ypłynęliśm y z Rangoon na statku parow ym D ja n a Igo w rześnia, a nie doznawszy żadnegcJ w ypadku w ciągu podróży, przybyliśmy do stolicy Igo następnego miesiąca. P rzenieśli
śmy się do tymczasowej b a ra k i, dla nas wysta
w ionej, o dwie m ile (ang) poniżej twierdzy, i zostawaliśmy w nićj dni piętnaście, oczekując na zaszczyt staw ienia się przed N. Panem , i nic mając pozw olenia na wnijście do miasta.
Tym czasem , nim przeszedł czas tej próby, zaproszono nas na prztejażdzkę w o d n ą, odby
wającą się corocznie w obecności króla i ca
łej królew skiej rodziny. Zabaw a ta zasadza się głów nie na wyścigach statków wojennych, a zwy
cięzca, oprócz podarunku od k ró la, otrzymuje zaszczyt w iezienia go na swoim statku. Pragnąc oglądać to widowisko, tak aby nie być widzia
nymi, co b y n ie było przysw oicie, ponieważ nic byliśmy jeszcze stawieni przed monarchą, posta
wiono naprzeciw wspaniałego pałacu królewskie
go zwanego p a ła c e m w o d n ym , wielki statek na kotwicy w pośrodku rz e k i, z którego przez okna zamknięte mogliśmy widzićć tw arz królewską.
Zabaw iła nas mocno szybkość i zręczność z ja ką krajowcy prowadzili statki i łodzie swoje;
trudno widzićć cóś wspanialszego nad tę scenę, kiedy ta ogromna rzeka okryta była złoconeini barkam i.
W kilka dni potćm , zostaliśmy przedstawieni.
Przysposobiono słonic, I^tóre nas wszystkich prze
nieść m iały, i udaliśiry się w największym po
rządku do pałacu. Jest to nader w spaniała bu
dowa z drzewa, cała zewnątrz i wewnątrz pozła
c a n a , mająca kilka dachów jeden nad drugim, a zakończona piram idą okrytą parasolem . Wszy
stko co należy do monarchy lub relig ji, osłonio
ne tym sposobem byw a parasolem lub um brelką.
P a ła c leży w środku m ałego m iasta bardzo czy
stego, na północ A wy. Zrzuciwszy trzew iki, stosownie do zwyczaju, zostaliśmy wprowadzeni do wielkiej sali, w której cały dwór znajdow ał się zgromadzony. Po krótkiein oczekiwaniu, za danym przez muzykę znakiem , otworzyły się drzwi w wyższćj części tro n u , i m onarcha uka
z a ł się od stóp do głowy złotem i drogiemi ka
m ieniam i okryty; Na widok jego, wszyscy oprócz
— 301 —
nas jednych padli n a ziemię i przez czas nie-;
jak i w tern położeniu zostawali.
Po królu, u k azała się królowa z xieżniczką krw i, i zajęły m iejsce również na tronie. W krót
ce m onarcha z a p y ta ł, coby byli za jedni ci cu
dzoziemcy? Odpowiedziano mu źe to byli podda
ni króla angielskiego, w ysłani z depeszami od w ielkorządcy In d ji, dla powinszowania mu za
wartego pokoju, i proponow ania trak tatu han
dlowego. Król zapytał w ówczas, jak długo by
liśmy w podróży, czy król angielski w dobrem b y ł zdrow iu, czy. z narodam i sąsiedzkiemi zosta
w a ł w pokoju ? Odpowiedziano na wszystkie te zapytania i N. P an oddalił się udzieliwszy kilka ty tu łó w , przejrzaw szy spis przywiezionych przez nas podarunków, i kazawszy nam zastawić posiłek.
M onarcha ten je st przystojny, około cztex-dzicstu la t w ieku m ający, i dobrze zbudowany. Nosi on szatę z ło tą , która ściska m u tak ciało jak zbroja i spada szeroko z pleców , przez co zdaje się być szerszym aniżeli jest w istocie. Niższa część ubioru jego składa się z szaty ze złota i jedw abiu czerwonego u tk an ej, przepasanćj w stanie. Na głowic nosi złoty kask piram idalny, podobny do tych jakiemi nakryw ają wszystkie posągi Gantcmy i Boodka, ale bogato ozdobiony ^
rubinam i i djam entam i: palce ma okryte pierście
niam i, a długi ła ń c u c h złoty, złożony z 24 splo
tów (co oznacza najwyższą godność w państw ie), spada mu przez plecy. Na poduszce ze złota i
axam itu spoczywa miecz jego, którego pochwa i rękojeść są złote ozdobione rubinami.
Królowa odziana b y ła suknią z axamitu czer
wonego i z ło ta , oraz tuniką muślinową ozdo
bioną blaszkami złotem i. G łow a jej przybrana b y ła w pewny rodzaj kasku, greckiego, ze złota, wysadzanego kam ieniam i. Jest to pierwsza u Birmanów królowa, co się u k azała na tronie 0- bok m ałżonka swego. Król zdaje się nią być mocno zajęty; je st to wcale przystojna kobieta.
C harakter ja k i publicznie okazała zjednał jej więcej obawy aniżeli m iłości między ludem . Jest ona bardzo pobożna; i nieustannie wznosi nowe pagody w Boodh; ale słyszałem , źe oddalona od króla, w pokojach swoich wewnętrznych, wszy
stkie roskosze zakłada na używaniu opjum aż do zbytku. Wiadomość tg mam z ust godnych zu
pełnej wiary.
Posiliwszy się nieco , udaliśm y się n a dziedzi
niec pałacow y dla w idzenia białego słonia. Zwierz ten stał na bogatym kobiercu. Ubiór jego i o- kulbaczenie składały się z czerwonego ax.amitu, złotem i rubinam i ozdobionego. L aseczka, któ
rej używano do prow adzenia go b y ła również ze złota i wysadzana rubinam i. Kolor jego wpada więcćj w śmietankowy aniżeli zupełnie biały. Jak inne znakomite osoby, (bo i on jest tfważany za ma
gnata) posiada on, a przynajm niej posiadał pro
wincję A ra c a n , na utrzym anie, czyli stylem bir
m ańskim , na wyżywienie jego przeznaczoną.
— 303 —
Teraz kiedyśmy mu ją zabrali, niewiadomo z cisego się biedny utrzym uje!
Nazajutrz po posłuchaniu, pokazano nam upo
ważnienie, mocą którego mogliśmy chodzić gdzie' by nam się tylko podobało, a bram y miasta m ia
ły być dla nas otw arte. Następnego dnia odda
liśmy nasze uszanowanie domniemanemu nastę
pcy tro n u , synowi monarchy z pierwszej m a ł
żonki. M łodzieniec ten około szesnastu lat mający którego królowa zawsze w oddaleniu trzyma, nie może stosownie do jej rozkazu ukazywać sie pu
blicznie z swym ojcem. Nie widzieliśmy w jego m ieszkaniu nic godnego uwagi. Dosyć będzie wspomnieć iż jest przystojny,i źc uw ażał się bardzo zaszczyconym naszeini odwiedzinami. Nazajutrz udaliśm y się do Xięcia T haraw attee, b rata królew skiego, który objął dowództwo wojsk birm ańskich po Bundoolahu, sław nym wojowniku pod Donu- bcw poległym. Xiąże T haraw attee (albo Sara- waddy) je st piękny m ężczyzna, bardzo podobny do b r a ta , lubiący bardzo Europejczyków , i od
znaczający się ja k mówią rozsądkiem , na którą to pochw ałę nie wielu ziomków jego zasługuje.
Następnego d n ia , przedstaw ieni byliśmy Men- dageowi albo w ielkiem u Xiążęciu. Jest to ty
t u ł służący b ratu królowej. P rzy jął nas bardzo św ietnie : n a wejściu do sali posłuchalnej cze
k a ł na nas orszak bardzo ładnych kobiet, okry
tych złotem i axamitem czerw onym , z czapka
mi piramidalnemu n?P głowach. Z obu stron sa~
Ii widać było inne kobiety, równie bogato przy
b ra n e , tańczące przy odgłosie różnych in stru mentów muzycznych. W krótce po zajęciu przez nas miejsc w skazanych, xiąże w szedł z żoną i córką swoją. Powierzchowność jego okazuje roz
pustnika; znanym on jest prócz-tego z skłonno
ści do okrucieństwa. Górka jeg o , około siedm - naście lat m ająca, jest bardzo ła d n a ; jak na Birmankę włosy ma zbyt jasne, a rysy jej na
w et w Anglji piękńemi byćby mogły. W łosy miała spadające aż do kolan; ubiór zaś jej był nadzwy
czajnie bogaty.Utrzymują powszechnie że jest prze
znaczona w m ałżeństwo xiążęciu Mendong bratu stryjecznem u króla. M ałżonka Mendagea jest dobra kobieta. Tam zastawiono nam różne przysmaki, równie jak wszędzie indziej; składa
ły się one z b etelu , herbaty, konfitur, swiersz- czów pieczonych, co nie jest wcale potraw ą nie
przyjem ną kiedy się raz kto odważy na zjedze
nie ow adu, z herbaty marynowanej i cygar; te tak są zwyczajnie u ży w an ś, iż nie mićć cygara w ustach oznacza wielką nędzę.
Kiedyśmy wszystkie odwiedziny załatw ili, za
proszono nas do zajęcia wygodnego, domu, leżą- cegó naprzeciwko, P a ła cu w odnego, od strony Sakaińg. Zajmując dotąd tymczasowe mieszka
nie z bambusów u p lecio n e, z radością przyjęli
śmy tę ofiarę. W ciągu pobytu naszego w tćin miejscu, aż do końca listopada , towarzyszyłem botanikowi ainbassady w*jego przechadzkach
między góry, i prze* siedem dni byliśmy odda*
leni z miasta. W przechadzce tćj m ało znaleźli
śmy miejsc zam ieszkanych, i zaledwieśiny nie- pom arźli na najwyższych gór szczytach, gdzie jak. mi się zd aw ało , byliśmy o 3 do 3,500 stóp nad poziom m orza wzniesieni. T erm om etr s ta ł na 5 6 ^ .M ogę cię zapewnić, i i z radością po
w róciłem w doliny.
W czasie nieobecności naszej wysłany od rządu naszego zaw arł handlowy trak tat z władzam i bir- m ańskiem i, i zaniechał zamiaru w ysłania mnie do Kalkutty przez Munnipoor, dla uniknienia po
dejrzenia rządu. W ykonanie zam iaru tego dozna
łoby było największych niebezpieczeństw. Mu
siałbym saln jeden przebywać długą przestrzeń Jiraju, który jeszcze przez żadnego Europejczyka nic b y ł zwiedzony. Góry, przez którem m iał przq- chodzić zam ieszkane były przez pokolenia mało nam przyjazne i na w pół dzikie, tak iż zaczą
łe m mniemać źe podejrzenia Birmanów nic by
ły dla mnie niekorzystne.
Dnia Igo lub 2go Grudnia ułożyliśm y zam iar zw iedzenia daw nej stolicy królestw a. Um rapoora leży około 6 mil na północ Awy, z tćjżc strony rzeki. Zasmuciliśmy sic niezm iernie, kiedy nain wzbroniono wnijścia do miasta. Czy to było przez pom yłkę, czy nic, nie um iałbym powie
d zieć. W niosłem z tąd jednakże iź powodem tego b y ła znaczna liczba jeńców bengalskich,
39
— 305 —
nie oddanych w czasie traktatu w. J a n d a b o o a których widzenia Birmanic dozwolić nam nie chcieli. W kilka dni po naszej przechadzce do Umrapoora, król zaprosił nas na widowisko schwytania dzikiego sło n ia , który zwabiony zo
s ta ł z lasów przez sa m i’e w praw iane do tego.
Opiszę ci w krótkości tę zabawę.
Na północ ku zachodowi- od miasta znajdu
je się miejsce zawarte czterem a m uram i, z któ-", rych każdy ma około 16 stóp grubości. Na tych m urach znajdują się widzę, i na nich także wznosi się pałac dla króla od strony wschodowi prze
ciwnej. Dwa są wnijścia do tego obw odu, z
■wielkicmi kobylicami z twardego drzewa, które otwierając się z jednej strony, dają przystęp do
•wnętrza. W głębi zamknięcia po prawej i lewej stronie znajdują się grube kobylicc z tegoż drze
w a, za które strzelcy i inni kaci szlachetnego zw ierza, ukrywają się i usuwają przed rozjuszo
nym słoniem . Nigdy go jednak nie zaczepiają dopóki nic wnijdzie w ew nątrz obwodu. W ywa
biają go z lasów samice, których król na ten cel 40 do 50 utrzymuje. Kiedy słoń przybyw i do zapadki, samice zaczynają z nim bawić aię i tak go przyciągają, dopó.u jedna z nich nie trąci zapadkę; a odwracając się nagle, przyw ołu
je inne uderzywszy trąbą o ziemię. W tenczas wszystkie razein postępują, ściskając jeńca mię
dzy sobą, i wchodzą w obwód którego drzwi.na- tychmiast się zamykają. Porzuciwszy dzikiego
— 307 —
słonia sfrzelcom , upatrują pory pomyślnćj i oddalają się; są to bez wątpienia najzmyślniej
sze zw ierzęta na ziemi. Jedna zabaw ia jeńca w kącie, kiedy inne tymczasem korzystając ze sposobności zbliżają się do drzwi, i zręcznie wy
mykają. Ostatnia zaczyna biegać do koła po obwodzie, dopóki nie zakręci się w głowie je ń cowi i ten nie przestanie ją gonić; a wówczas wy
skakuje ona zewnątrz, i bram a zamyka się na
tychm iast za n ią , z wiclkićm przerażeniem dzi
kiego zwierza, który rzuca się ku niej z wście
kłością, ale widzi się zatrzyjnanym przez tę zaporę. Zostawszy sam je d e n , biegając szuka tu i owdzie w yjścia; lecz gdzie tylko stanie zo- staje u kłuty żerdzią, lub przestraszony racą albo p etard ą, którą mu na łeb w yrzucają: widzi nie
przyjaciół sw oich, ale ich dosiądź nie może.
U derza ■wówczas z całą siłą ną żerdź okrutną, chce się rzucić na nią, ale odpędzają go nowe race i nowe uderzenia. W alka ta ciągnie się czasem dzień cały. Krajowcy dają przy tej spo
sobności dowody wielkiej śm iałości; dozwala*
ją się ścigać przez czas. długi zażartem u sło*
niowi, i w tenczas dopiero oddalają się za za
pory, kiedy się czują zbyt utrudzeni. P rzed naszćm przybyciem ścigany jeden człow iek, m iał nieszczęście u paść, i w kilka m inut skonał pod stopami zwierza. Przyprowadzono dwóch lub trzech w ielkich słoniów.oswojonych do schwyta*
nego jeńca; te w krotce go pobiły i wywróci*
308 —
ły ; a nakoniec p?d wieczór, kiedy już zupełnie b y ł znękany, człowiek' siedzący na wielkim sło
niu, zbliżył się do niego, i za pomocą dwóch innych słoniów, które nieszczęśliwego jeńca .przy
trzym yw ały, zarzucił mu naszyjnik, i tak mo
cno plżykrępow ał go do słupa, iż ten ruszyć się nic m ógł; przez czas niejaki nie dano mu nic do jedzenia, chociaż obok siebie w idział w spół- towarzyszów wygodnie stojących i dobrze kar
mionych.
Król nie ukazuje się w wielkim blasku po<T- czas takiej uroczystości. Siedzieliśmy niedaleko niego, i raczył z nam i wszystkiemi rozmawiać;
p o d ał nam łakotki, herbatę marynowaną i cy
gara. — Po wyprowadzeniu słoniów ukazali sic n a placu zapaśnicy,-i przepędziliśmy resztę dnia na przypatryw aniu się ich igrzyskom. — Przed oddaleniem się*naszem, Król przybliżył się do n a s , i zaprosił nas na obrzęd odsądzenia od piersi młodego sło n ia , co m iało nastąpić naza
jutrz, oraz na walkę tych źwierząt. Udaliśmy się tam i zostaliśmy przyjęci w p a ła c u w odnym , naprzeciw którego odsądzony zwierz m iał| zająć miejsce. W idać tain sztucznie wzniesioną górę na skałach. Na górze tej tak dobrze przesa
dzono drzew a, iż te tworzą gaiki i altany. U stóp jej znajduje się m ałe kw adratow e irićjsce oto
czone kobylicami. Król udaje się często do tego gaiku dla oglądania tam swego ulubionego sło
nia. W zagrodzeniu tćm znajdowały się zgro
— 309 —
madzone wszystkie samice z m łodem i i m onar
cha w ybierał sam tego który m iał być od pier
si odsądzony. Ukazał się w ówczas ogromny s ło ń , i niosąc na grzbiecie człowieka, tak się szykow ał, iż człow iek zarzucić mógł m łodem u sznur .z w ęzłem .na łapę. Stary słoń o d d aliłsię w ówczas w kąt zagrodzenia mając sznur ten na szyi; sam ice w yszły bram ą przeciw ległą, a między niemi i m atka młodego polubicńca. Sko
ro ten postrzegł że nie może iść za nią, w padł w niesłychaną w ściekłość, ale stary słoń przy
trzym yw ał g o , i ile razy m łody zbliżył się do n ie g o , dostał zawsze trąbą po grzbiecie. Podo
bnym skarceniom ulega młody słoń codziennie.
P ow ierzają go potćin dozorowi dwóch w iel
kich sło n ió w , które go na chwilę nie opuszcza
ją i trzym ają ciągle w karności.
Po ukończeniu obrzędu tego, udaliśm y się wraz z m onarchą na widowisko walki. S k ład ała się ona z potyczki kilku par słoniów na przeciw sobie w ypuszczonych; zwycięzca w y w racał zwyciężo
nego, a człowiek siedzący na pierwszym , odbić- r a ł z rąk m onarchy podarunek. Król b y ł u b ra
ny w suknię jedw abną i otw artą muszlinową ka
m izelkę także białego koloru, z guzikami djam en- toweini i złotym łańcuchem przez piersi przewie
szonym. T urban jego b y ł muszlinowy, ozdobiony blaszkam i złotem i, a pantofle m iał z czerw one
go asam itu. Taki jest ubiór w którym osoby najznakomitsze w kraiu powodują s w e słonie.
Kiedy król wyjeżdża ze swego P a ła cu wodne
go , siada na ulubionego sło n ia , i kieruje nim sam za pomocą złotej laseczki. Słoń ten b y ł najpiękniejszy jakiego w idziałem kiedykolwiek.
Głowę tak trzym ał w spaniale, iż zdaw ało się, jakoby w iedział że dźwiga króla złotego pań
stwa, pana słoniów (nikt bowiem u Birmanów nie może mieć słoniów oprócz k ró la , który jednak praw a tego udziela niekiedy osobom znakomi- ty m ), w łaściciela złotego p a ła c u , posiadacza czarodziejskiego miecza, zamieniającego w złoto wszystko czego się nim m onarcha dotknie.
Zajutrzejszy dzień przeznaczony b y ł do nasze
go odjazdu z Awy. Z, tego powodu zaproszeni zostaliśmy do p ałacu ; król bowiem postanowił udzielić tytuły tym z pomiędzy nas którzy ich je szcze nie otrzymali; odebraliśmy je w obecności całego dw oru. T ytuły te wyryte były dla każ
dego na blasze złotej. Urzędnik jeden wymie
n ił je głośno, inny zaś natychm iast w ciągał w xięgę. T y tu ł m ó j, którego ci nie nazwę po bir- mańsku, odpowiada prawie temu znaczeniu: Ten co j e s t gło śn y a d zie ł walecznych. Całe to zna
czenie zawarte jest w jed n y in w yrazie, i pod tym znany dziś jestem w Awie.
Otrzymawszy dostojeństwa nasze, wsiedliśmy na statek parowy, i w południe 12 grudnia 1826 am bassada opuściła stolicę. Przybyliśmy do miejsca z którego list ten piszę, a które znaj
dziesz na k a rc ie , po ośmiu dniach podróży, w
— 311 —
ciągu której widzieliśmy rzeczy nadzwyczajno.
Zwiedziliśmy miedzy innem i sławne, studnie Pe- trolskie. Leżą one praw ie o trzy mile od wio
ski Yaynapgcluon, a liczba ich jest ośm lab dzie
sięć. Birmani używają pospolicie cieczy z tych studni zamiast oleju do palenia. M ają one 100 do 150 stóp głębokości. Znajduje się w nich w znacznej ilości skam ieniałe drzew o, którego ka
w a łk i w ziąłem z sobą, oraz ogromne massy sło- ulowych kości. Zabraliśm y ich z sobą znaczną ilość; staną się one przedmiotem domysłów dla na
szych filozofów, którzy będą z nich bez wątpie
nia korzystać, i nie omieszkają wywieść jaką no
wą teorję kształcenia się kuli n a szej.— Przejeź'- dzając przez miasto Pcgham -M eW zwiedziłem pole bitw y na którern stoczono w roku przeszłym ew ą sław n ą batalję 9 lutego. — Odebraliśmy wiadomości z Rangoon, donoszące, iź naczelnik Taljcnów M u n g -Z a a t skruszył jarzm o Birina- nów i ogłosił się niepodległym. ■ Z ajął on Sy- riam i D allah, a naw et zagraża Woongheowi, któ
ry jest na czele rządu w Rangoon. W oonghey zażądał z*A w y 3,000 ludzi dla poskrom ienia buntowników. T ak w ię c , zaledwie nieszczęśliwi Birmanie skończyli z n a m i, muszą z nowym walczyć nieprzyjacielem .
Melloon — S S tyczn ia . P rzybyłem tu dziś rano z inemi towarzyszami podróży. Niedaleko tego to miasta Birmanie po
konani zostali przez nasze wojska ? 19 stycznia