• Nie Znaleziono Wyników

Kolarz Polski : oficjalny organ Polskiego Związku Towarzystw Kolarskich. 1926, nr 13

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kolarz Polski : oficjalny organ Polskiego Związku Towarzystw Kolarskich. 1926, nr 13"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Ś r o d a , 1 g r u d n ia 1926 r,

Oficjalny Organ Związku Polskiego Towarzystw Kolarskich

Z D O D A T K IE M ŁYŻW IA R SK IM

R O M A N G A R L E Y , Z D O B Y Ł M I S T R Z O S T W O K R A K O W A N A D Y S T A N S I E J000 M T R .

C e n a 60 g r o s z y

(2)

K O M U N I K A T

Polskiego Związku Łyżwiarskiego

P o s t a n o w io n o z e w z g lę d u n a z b liż a j ą c y s i ę s e z o n ły ż w ia r s k i i z a l e g ł e p r a c e , b y z e b r a n ia Z a r z ą d u o d b y w a ły s i ę co t y d z ie ń w e w t o r k i o g o d z in ie 8 w ie c z o r e m w lo k a lu W a r s z a w s k ie g o T o w a r z y s t w a Ł y ż w ia r s k ie g o .

U c h w a lo n o w e z w a ć d o p o m o c y b iu r o w e j p o m o c n ic z ą s i ł ę p ła t n ą .

P r o g r a m ły ż w ia r s k i n a s e z o n b ie ż ą c y 1 9 2 6 /7 r o k u u s ta lo n o j a k n a s tę p u je :

8 i 15 s t y c z n ia z a w o d y d la m ło d z ie ż y s z k o ln e j w j e ź d z i e f ig u r o w e j i s z y b k ie j . O r g a n iz u je W a r s z a w s k ie T o w a r z y s t w o Ł y ż w ia r z y n a w ła s n y m t o r z e w D o lin ie .

16 s t y c z n ia — w s t ę p n e p r z e g lą d o w e z a w o d y w j e ź d z i e fig u r o w e j , s z y b k ie j i t a ń ­ cu p a r a m i, o r g a n iz a to r — W . T. Ł . w D o lin ie .

22 s t y c z n ia z a w o d y d la m ło d z ie ż y — w D o lin ie .

23 s t y c z n ia z a w o d y o k r ę g o w e w j e ź d z i e f ig u r o w e j , s z y b k ie j i ta ń c u p a r a m i.

29 s t y c z n ia z a w o d y d la m ło d z ie ż y w D o lin ie .

30 ST Y C Z N IA ZAW O DY O M ISTRZOSTW O P O L SK I w j e ź d z i e f ig u r o w e j , s z y b ­ k ie j i ta ń c u p a r a m i, o r g a n iz u je z p o le c e n ia P o ls k ie g o Z w ią z k u Ł y ż w ia r s k ie g o , s e k c j a ł y ż ­ w ia r s k a W a r s z a w s k ie g o T o w a r z y s t w a C y k lis t ó w . T o r n a D y n a s a c h .

2 lu t e g o — M is tr z o s tw o W a r s z a w s k ie g o T o w a r z y s t w a Ł y ż w ia r z y .

5 , 12, 19 i 26 lu t e g o z a w o d y d la m ło d z ie ż y n a t o r z e W . T. Ł. w D o lin ie . P r o g r a m M ię d z y n a r o d o w e g o Z w ią z k u Ł y ż w ia r s k ie g o :

22 i 23 s t y c z n ia m is t r z o s t w o E u r o p y w j e ź d z i e fig u r o w e j d la p a n ó w i m is t r z o s t w o ś w ia t a w j e ź d z i e f ig u r o w e j p a r a m i — w W ie d n iu .

5 i 6 lu t e g o m is t r z o s t w o ś w ia t a w j e ź d z i e f ig u r o w e j d la p a n ó w — w D a v o s . 12 i 13 lu t e g o m is t r z o s t w o E u r o p y w j e ź d z i e s z y b k ie j — w S z t o k h o lm ie . 19 i 2 0 lu t e g o m is t r z o s t w o ś w ia t a w j e ź d z i e f ig u r o w e j d la p a ń — w O slo . 26 i 27 lu t e g o m is t r z o s t w o ś w ia t a w j e ź d z i e s z y b k ie j — w T a m m e r fo r s ie .

O D R E D A K C J I

W prow adzając na ła m y „K o la rza “ D zia ł Ł y żw ia rsk i, zw racam y się do w szystkich Towa­

rzysko, K lubów i Sekcji łyżw iarskich z gorącą prośbą o dostarczanie R edakcji „ K olarza1"', możliwie najaktualniejszych wiadomości z życia i działalności poszczególnych korporacji łyżw iarskich.

W szelkie korespondencje, spraw ozdania i fotografje, mające charakter aktualny, prosim y nadsyłać nie później, ja k 25 i 1 0 każdeqo m iesiąca, pod nowym adresem: W arszaw a, ulica Zórawia 9.

R edakcja „K olarz Polski “.

(3)

KOLARZ PO LSKI Nr. 13. Str. 3.

Świetny motocyklista włoski Vertua, jedyny, dotychczas, zwycięzca Choińskiego w charakterystycznym momencie prostowania motoru po zejściu z wirażu

O D W Y D A W N I C T W A

Po półrocznej niem al p r a c y zm uszeni byliśmy zaw iesić czasow o w y d a w a n ie „K olarza".

P rzeliczyliśm y się i żyliśm y n a d stan.

P rzeliczeniem było n i e d o s t a t e c z n e z d a w a n ie so­

bie s p r a w y z ży w otności k o la rs tw a zrzeszonego w Związku. Z daw ało się nam, że po s ia d a ją c p e w n e fundusze, w y t r a w n e pióra, d u ży s.asób energji do p r a c y ofiarnej i bezin te reso w n e j, p o trafim y się u p o ­ r a ć z cz asow em i tru d n o śc ia m i n a tu r y finansowej i d a ­ my k o la rs tw u w łasny n iezależny organ, postaw io n y p ra w ie o d ra z u n a w łaściw ym poziomie, z a r ó w n o pod w zględem treści, ja k i w y g ląd u zew nętrznego. O p t y ­ mizm n asz p o w ięk s z y ł się tem bardziej, gdy W a ln e Z eb ran ie Z. P. T. K. uchw aliło u zn a ć „ K o la rz a ” za swój oficjalny o rg a n i poleciło Tow. K o larskim p r e ­ n u m e r a tę „ K o la r z a ”,

N iestety, T o w a rz y s tw a jako całość, nie o d p o ­ w ied z ia ły p o k ła d a n y m w nich nadziejom; nie z e c h ­ ciały p o d trz y m a ć w y d a w n ic tw a dość energicznie i to znalazło się w k ró tc e n a d b rzegiem przepaści.

Życiem n a sz e m n a d s ta n zmuszeni je ste śm y n a z w a ć zb ytnie zaufanie, jakie pok ład aliśm y w o d ­ b io rca ch „K olarza", głównie w k lu b a c h kolarskich, k t ó r e mimo o trz y m a n ia w y d a w n ic tw a , nie zechciały uiścić p r e n u m e ra ty , nie m o tyw ując swej absty n en c ji ani jednem słow em p o d a d re s e m administracji.

Dzięki dziwnej ap a tji i nieum iejętności z d a w a ­ nia sobie s p r a w y z r a c h u n k ó w 80 proc. klu b ó w k o ­ larskich, w y d a w n ic t w o nasze znalazło się w t r u d n y c h

w a ru n k a c h . J e ż e l i mimo to nie porzuciliśm y myśli w y d a w a n i a „ K o la rza ", jeżeli w y z b y w a m y się w y g o ­ dnego spokoju i c h c e m y w a lc z y ć z p rzeciw nościam i, jeżeli mimo w szy stk o idziem y dalej po d r o d z e w y ­

k reślonej i w y d a je m y dzisiaj n o w y n u m e r „ K o la rz a ”, to czynim y to z myślą, że b u d u ją c s p o r t kolarski, i sta ją c się w y c h o w a w c a m i m łodych a d e p tó w tego sportu, p rz y c z y n ia m y się znakom icie do ro z szerz an ia wielkiej idei w y c h o w a n ia fizycznego n aro d u p rz ez spoit.

Id ą c po linji dalszego rozwoju, z n u m e re m n i­

niejszym, „ K o la rz ” ro z s z e rz a swe ra m y i będ z ie o d ­ t ą d p ro w a d z ił ró w n ie ż dział łyżw iarski, informując cz ytelników o w szy stk ich p r z e j a w a c h z a c h o d z ą c y c h w ty m p ięknym i z d r o w o tn y m sporc ie . M am y w ięc nadzieję, że dzięki życzliwemu p o p a rc iu , k tó re u z y s k a ­ liśmy w Z arząd z ie Z w iąz ku Ł y ż w ia rsk ie g o i w tym dziale rów nież wypełnim y, z p o ży tk iem dla z w o le n ­ n ik ó w łyżw iarstw a, lukę n ie z a p e łn io n ą w polskiem piśm iennictw ie sportow em .

Po d o k o n a n iu koniecz n ej re o rg an iza cji p o d sta w istnienia „K olarza", jak ró w n ie ż dzięki z d o b y te m u d o św iadczeniu, m o żem y z a p ew n ić cz y te ln ik ó w i p r z y ­ jaciół nasz ego pisma, że o d tą d b ę d z ie ono w ychodzić regularnie, p o d n o s z ą c je d n o c z e śn ie ciągle sw ą w a r ­ to ść w e w n ę t r z n ą i z e w n ę trz n ą .

T y m wszystkim , k t ó r z y d o ty c h c z a s nie szc zę­

dzili n a s z e m u w y d a w n ic tw u u zn a n ia , r a d i pomocy, a w szczególności W a r s z a w s k ie m u Tow. Cyklistów s k ła d a m y n a js e rd e c z n ie jsz e p o d ziękow anie.

(4)

Str. 4. KOLARZ POLSKI Nr. 15,

Ś W I A T Ł A I C I E N I E

Zanim przystą pim y do szczegółowego spraw ozdania sportow ego minionego sezo­

nu, chcielibyśmy słów kilka poświęcić tym ar tykuło m i sprawozdaniom, k tó r e w po­

kaźnej liczbie ukazały się na łam ach p r a ­ sy sporto w ej i codziennej w sezonie ubiegłym.

Zdaw ałoby się, że sp o r t w Polsce s t a ­ nął już na ta k im poziomie, że wszelkie początki i uczenia się po zo stały w d a le ­ kiej przes złości, ty m czasem ze sprawozd ań i artykułów, myśli i poglądów pp. s p r a ­ w ozdawców , cz y jak ich te r a z rozumnie naz yw ają „refere ntó w sportowych" widać, że je s teśm y w pielusz kach i, że p o c z ą t k u ­ jących jest legjon.

Z drugiej strony niesły chana pew ność siebie w ocenach rezultatów, b rak facho­

wości w określeniach, posługiwanie się zbyt rażącem i, a nieraz brutaln em i na­

zwami, oto ogólne tło nie dom agań naszej spor towej prasy. Zam iast spokojnie, r z e ­ czowo i fachowo ujmować spraw ę i za­

chęcać szer oki ogół do upraw ian a s p o r ­ tu i jego propagandy, dają unosić się tem p eram en to w i, albo w kie runku r o z d m u ­ chiwania ró żnych wyczynów sportowych;

„fenomenalny", „znakom ity”, „kla sa dla sieb ie” , albo druzgocząc zupełnie tegoż za w odnik a pozbawiając go formy, staw ia­

jąc o „kla sę niż ej” i pozbaw iają wczo­

rajszeg o, fenomena wogóle wszelkich zdolności sporto w ych .

Korzyść z podobnego rozdm uchiwania tłumienia w arto ści sporto w ej jest bardzo

wątpliwa, n ato m ia st jest rz eczą pewną, że budzi to niechę ć i rozżalenie u młodszych, i u znawców, szerokiego i krytycznie umiejącego myśleć ogółu, zupełny zanik wiary w w artość poszczególnych s p o s tr z e ­ żeń pp. „ referentów 1*.

Na wyścigi z prow adzenie m motorów przyjechali: Alli Neffati — A r a b i Erxle- ben — Niemiec, obaj bez swoich l e a d e ­ rów. Przegryw ali te ż do świetnie jeżd ż ą­

cego Lan geg o wyścigi na w szystkic h dy­

stansach. A m bitny Erx le ben pow iedział jednak, że biegi mógłby [wygrywać, g d y ­ by miał swego leadera . Ruchliwi organi­

zato rzy W ystaw y Sportowej l e a d e ra sp r o ­ wadzili. — Rezultat: wyścigi E rxle ben rzeczyw iście wygrywał. A tu p. S. J. M.

w Nr. 36 P rz e g l ą d u Sportow ego w swym

„Wielki ty dzi eń ko la rsk i na D y n a sa c h ”, znajduje, że Lange w ostatnim dniu p r z e ­ męczony i zdenerw owany (pomimo że u s t a ­ nowił te g o dnia właśnie nowy re k o r d P o l­

ski), trafił na przeciwnika rutynowanego (tak jak g dyby p rz e d tym kie dy Lange wygrywał od Erx le bena, to te n ru tynow a­

ny nie był) i dodaje, że H artw ig , le a d e r E r x le b e n a jest tę g i i opró cz te g o w y ­ pchany i t. d. O tóż musimy wyjaśnić, że le ­ aderzy zagraniczni, a w ostatn ich dwóch latach i nasi posiadają wed łu g regulaminu

—wszyscy je dnakow ego rozm iaru ubra nia i sztylpy i, że w N iemcz ech te u b r a ­ nia i sztylpy rok rocznie są plombowane, by nie można było ich powiększać. W u b r a ­

nie to musi się zmieścić najgrubszy i naj- szczuplejszy le ader, te n ostatn i naturalnie sztucznie do możliwych granic swą pojem­

ność zwiększa, w obec te g o sz anse k a ż d e ­ go k o la r z a są zupełnie równe.

A tu szanowny S. J. M. zauważył „sztyl- }jy u nóg nie zapię te , trzew iki nie za­

sz nurow ane” i t. d. T rz e b a było re k lam o ­ wać, zwrócić uw agę sędziów, któ rzy p r z e ­ cież t ą rzecz o ile ją widział p. S. J. M.

równieżby zauważyć musieli.

Z byteczne więc są te dziwne posz uki­

wania „kombinacji”, k tó r y ch nawet, obznaj- mieni z tą sprawą, le a d e rz y polscy, no i pow ta rz am sędziowie znaleźć nie po­

trafili.

W K urjerze Czerw onym znów „referent"

przyszedł do wniosku, że niemożliwe, by b racia B ju rb erg byli najlepszym i ko la r z a ­ mi Szwecji i głosząc to ze świętym obu­

rzeniem podejrzew a organizato rów o kłam­

liwą reklamę.

J e s t to jednak oburzające. P a n s p r a ­ w ozd aw ca skomponuje sobie coś w swej refe re n to r sk o -sp o r to w e j głowie i bez n a ­ l eżytego s praw dzenia karm i publiczność niesłusznemi podejrzeniami, a wszystko to w piśmie niesłychanie poczytnem, rozcho­

dzące™ się po Pols ce w ty siącach egzem ­ plarzy.

W tydzień później znów w „K urjerze C zerw onym 11 P an „ r e f e r e n t'1, podają c kró-

W IK T O R JU N O SZ A

W Y Ś C I G O S E R C E

J e r z y Walski i Kazik Konic byli kuzynami. Tru dno jednak byłoby znaleźć dwie isto ty o c h a r a k t e r a c h bardziej odmiennych.

W ysoki, szczupły blondyn, J u r e k był powolny w ruchach, c z ę s t o nie zdecydowany, zaw sze rozm arzony, Nazywano go nie­

zara dnym ; był tylko bardzo ustępliwym, ze względu na w yją tk o­

wą swą dobro ć i wyraźnie sen tymentalne usposobienie. Nie p r z e ­ sz kadzało to mu umieć być energicznym, szczególnie względem samego siebie. W ym agania stawiał sobie wielkie i skrupula tn ie czynił im zadość, z pewną naw et pe danty cznośc ią , k tó r a nie- zaw sze pasow ała do jego d zie w ię tn astu lat.

Konic, śred n ieg o w zrostu smagły bru net, był dużo mniej zrównoważony. T e m p e r a m e n t nieraz go ponosił; czynów, któ rych sję w te dy dopuszczał, często żałował, gdyż mimo, iż nazew nątrz przej awiał w te d y sporo złośliwości i bezwzględnego, zdawałoby się, egoizmu, w gruncie rzeczy nie był bynajmniej pozbawionym cech szlachetnoś ci. Nie umiał ty lko stawić czoła podśw iadomym popędom, idąc za głosem in styktu, łatwiej, niż za głosem ro z ­ sąd k u .

Mimo, iź jako bliscy krew ni i pozate m rówieśnicy, widy­

wali się pra w ie codzień i żyli na stopie przyjacielskiej, Ju rek

i Kazik nie żywili w zglę dem siebie zbytnich sympatji, naod- wrót, stan owczo się nie lubili, z tr u d e m nieraz ukrywając sw ą niechęć.

N ie c h ę ć t a uzew nętrzniała się jednak, w formie dość oryginal­

nej. P ow odowała bowiem nie usta nną rywalizację. W ystarczało , że­

by Jerzy na jakimkolwiek bądź polu uzysk ał sukces, by Kazik po­

czuł się w obow iązku prześcig nięcia go, a przynajmniej doró w ­ nania. Nie chodziło przytem bynajmniej o ro dzaj tryumfu. T r z e ­ ba było tylko, na złość kuzynowi, pobić go, czy to w złem, czy w dobrem .

Dość dziecinne to współz aw odnic two przyję’o c h a ra k t e r bardziej pow ażny z chwilą, gdy J u r e k zakoch ał się we wspólnej znajomej M arychnie Tańskiej.

J a k łatwo było przypuszczać, znając ch a ra k te r J er zeg o — uczucie jego było bardzo głębokie; należał do ludzi, któ rzy nie łatwo się poddają, lecz już po szedłszy w pewnym kierunku, idą do końca.

O tw a r c ie prz yznaw ana miłość W als kie go musiała, z ma­

t e m a ty c z n ą dokła dnością, wywołać w Konicu pragnienia u d a r e ­ mnienia jego zamierzeń... i zastąpie nia go w sercu panny Ma- rychny. Kazik wmówił w siebie b ardzo p rę d k o , że kocha ją je s z ­ cze mocniej od kuzyna.

Rywalizacja ich te dy, p ro w adzona na w szystkic h frontach, przyjęła formy jes zcze ostrzejsze. Chodziło już bowiem nietylko

(5)

KOLARZ POLSKI Nr. 15. Str. 5.

ciutkie spraw ozdanie z wyników z dn. 12 września, pisze, że: „ V e rtu a wygrał do Choińskiego w stosunku 2:1 (piłkarski spo­

sób określenia), a Szymczyk wygrał bo ,.nie miał ko n k u ren cji"— W ygląda to p r ę ­ dzej na wesoły dowcip, niż na s praw o­

zdanie, bo tr u d n o wymagać od zawodnika, żeby przegrywał dla tego, że niema ko n ­ kurencji,' zaś z drugiej stro ny tą „niekon- kurencją" byli: Po d g ó rs k i ostatnio zwycięz­

cą p uharu p. P rezydenta; „ S te f“, który w jednym z ostatn ich wyścigów pokonał Łazarskiego. Słowem była to elita na­

szych kolarzy. Zachodzi pytanie — ile r a ­ zy i kiedy po raz ostatn i był P an „refe- r e n t “ na wyścigach kola rskic h?

W jednym z numer ów „G łosu P ra w d y "

p. re f eren t w artykule „ O d s t a r tu do me­

t y ” , pisząc o przygotowaniach D em psey a do rozgrywki o mistrzostwo świata, uważa, iż trenował on z zapałem „godnym le p ­ szej s p r a w y " . — J a k to rozum ie a u to r? co

p rzez to chciał powiedzieć, pozostaje t a ­ jemnicą tem bardziej zawikłaną, iż w Nr.

119 „Głosu P ra w d y “ podaje motywy porażki D em p sey ‘a: — „G łó w ną przyczyną był brak odpowiedniego treningu'^!!??)

W tymże num er ze pisze o naszym no­

wym doskonałym długodystansowcu: „F re- yer, połyka rekordy, jak o s t ry g i i chociaż piszczą nie bożątk a dawni ich właściciele, („Właściciele re kordów, czy o s t r y g ? " przyp.

red.), on sobie z te g o nic nie robi". D la ­ czego rnie b o ż ą tk a m i“ nazyw a ta k d o sk o ­ nałych lekkoatle tów jak: Łukasz ew ic z, Sze- lestowski i Baran, zapew ne sam dobrz e nie wie.

Z resztą okre śle ń jak „zd re fił“, (!!) „ A u t o “,

„nagazow any“, „d ziw olą g” jest bez liku, a młodzież, czyta jąca z zapałem s praw oz­

dania sporto w e, znie kszta łca swój języ k na te g o rodzaju żargonie.

Wszystko bez cudzysłowów jako d o s a d ­ ne, fachowe określenia.

Dla „w iększej p ro p a g a n d y " lekkiej a tle ­ tyki: oznaki P . Z. L. A . t a k pisał w 124

num er ze „G łosu P ra w d y " r e f e re n t s p o r ­ towy:

„Jakieś nie p r a w d o p o d o b n e dziwolągi, krótkie, długie, grube, chude, sine z zimna i nie zapra w io ne do ta k obfitych d ekoltów na chłodzie, pomieszały się z najw ię kszy­

mi asami naszej le kkiej atletyki, dumne, że mogą się szw ęd ać po boisku i ocierać o ich znakom ite postacie."

K om enta rze zbyteczne.

Tymczasem zbliża się IX Olimpjada, a trzecia , w któ rej będ zie my bra ć udział jako sam odzielne pań stwo, wymagać więc t r z e b a od sporto w ej prasy zn aw stw a i je­

szcze ra z znawstwa, bo nie można pozw o­

lić, by po ciężkiej sześ cioletniej pracy w dziale wychowania fizycznego i sportu, pisano niefachowo i lekkom yślnie.

Nie w ystarcza pow ie rz chow na znajomość gry w piłkę nożną, by prow ad zić cały dział sporto w y w jakimkolwiek piśmie tr z e b a zapoznać się ze wszystkiemi, a s z c z e ­ gólniej z tymi, o których ma się odwagę wiele i wiele pisać. P om ian.

P A M I Ę T A J C I E

że rowery krajowe

B. W A H R E N

Warszawa. Biuro i skład S w ie t o h r iy s h a 26, tel. 53-25. Fabryka Leszczyńska 3, lei. 271-25

S Ą N A J T R W A L S Z E

r^rryYYYYynnrTYTrerepcraograrnraooooooognoocioooocrogKrooc)^

0 pla tonic zne wykkzanie wyższości, a o zwrócenie na się uwagi damy serca, zaskarbie nie sobie jej wyróżniających względów.

Zupełnie przypadkow o walka przeniosła się na teren nowy.

Walski kupił sobie ro w er i po kilku zale dwie tygodniach ćw ic zeń stan ął do kola rskie go ,.Pie rw szego K r o k u “ Stadjonu.

N ie dostate cznie w ytrenow any, odpadł już w pierwszej połowie biegu, pow ra cają c na s t a r t z nosem na kwintę.

Kazik urad o w ał się wielce, sądząc, na po d staw ie niepo­

myślnego ta k wyniku, iż ryw ala swego na ter en ie sportow ym prz eścig nie bez trudu,

P o s t a r a ł się więc t a k ż e o ro w er i zaczął się pilnie szy­

k ow ać.

Dla większej pewności zaproponow ał koledze wspólne udawanie się na trenin g. Ćwicząc z nim razem na podmiejskich szosach, mógł łatwiej p r z e p r o w a d z i ć porównanie, zdać sobie s p r a w ę z tego, czy już jest d o state cznie zaawansowanym, by wszcząć w alk ę otwartą.

N ie stało ść c h a ra k t e ru Konica k azałaby przypuszczać, iż zaintere sowanie kolarstw em będzie tylko nam iętn ością chwilową 1 w n e t przejdzie . O kazało się, że nie.

W ie logodzin ne przej ażdżk i w śród pól i łąk, zdała od dy­

mu fabryk i b r u d n e g o arom atu wązkich ulic, w dychanie pow ie tr za czystego, bo g ateg o w tlen odżywczy, już to samo pociągało go

mocno. P o z a te m zaczynało się w nim rodzić zamiłowanie do wy­

siłku sportowego; zygzagując po drożynie, wiodącej na szczyt w zgórza, wczuwając się w natęż enie sprężonych mięśni, śledząc za gw ałtow nym przyśpie szonem biciem ser ca, odczuw ać z aczy ­ nał tą przedziwną rozkosz, jak a ogarnia sporto w ca, gdy kosztem bólu zwiniętych w kłąb muskułów, kosztem chwilowej, niedoli zapra cow anych płuc w zmacnia swe ciało, czyni je zdrowym i krzepkim .

Oczywiście, pre dylekcją jego cieszył się sp rin t. Krótki, intensywny, dochodzący do paro ksyzm u wysiłek najlepiej o d p o ­ wiadał jego te m p eram en to w i. Ze jednak spokojny, metodyczny W alski zostawał wiernym szosie i uparc ie zapraw iał się właśnie do biegów dystansowych, gdzie dzięki większej swej równości i w ytrzym ałości górow ał n ad kole gą — Konic musiał się do nie­

go dostosowywać, gdyż chodziło mu prz ecie właśnie o przew yż­

szenie J erzego, i o to tylko.

Ćwiczyli razem zaledwie miesiąc, gdy na d a rz y ła się s p o ­ sobność do wzięcia udziału w biegu, za re zerwow anym dla po­

czątkujących. D y sta n s niewielki upoważniał Konica do mniema­

nia, że dzięki w iększym zdolnościom sp rin te row skim zdoła już tu pognębić rywała, co byłoby olbrzymim sukces em , gdyż panna Marychna żywo interesow ała się sporte m i miała być na zawo­

dach obecna.

(D. c. n,)

(6)

Str. 6. KOLARZ POLSKI Nr. 13

S P O R T Ł Y Ż W I A R S K I

G d y letnie i jesienne p rom ienie słońca n a le ż ą już do przeszłości;

gdy b o isk a k o larskie, p iłk a rsk ie i le k k o a tle ty c z n e pustoszeją, w t e ­ d y n a w id o w n ię w c h o d z ą sp o rty zimowe.

J e d n y m z t y c h s p o r t ó w jest ły ­ ż w ia rstw o , m ając e n a d w s z y s tk ie - mi letniem i sp o rtam i, p ró c z w io­

ślarstw a , tę prz e w a g ę , że r u c h od­

b y w a ć się tu m oże w id ealnyc h niem al w a r u n k a c h , w p r z e s t r z e n i pozbaw ionej kurzu, n a gładkiej i czystej p o w ie rz c h n i lodowej, gdzie p ierś o d d y c h a głęboko b ez o b aw y n a r a ż e n ia organizm u na z a t r u w a ­ nie p y łem p o w ie trz n y m , tym n ie ­ o d stę p n y m to w a rz y sz e m letnich b o ­ isk i dróg.

W s z y s tk ie w ym ienione tu zalety, ja k ró w n ie ż d u ż a łatw ość w n a ­ b yciu początk o w ej w p ra w y , p o ­ w odują, że ły ż w ia rstw o należ y do n a ju lu b ie ń sz y c h sp o rtó w zim ow ych m łodzieży i jest usilnie p ro p a g o ­ w a n e p r z e z ro d z ic ó w i w y c h o w a w ­ ców.

Ł y ż w ia rs tw o jest sp o rte m p o ­ w sze ch n y m . G ro m a d z i n a tafli lo­

dow ej c h ło p có w i d zie w c z ę ta , dzie­

ci i d o ro sły c h i jest niem al j e d y ­ nym, k t ó r y łą c z y p a r ę pokoleń, g d y ż n i e rz a d k o w idzieć się daje siw o w ło sy ch d z i a d k ó w , uc z ą c y c h pięknej sztuki ły żw o w an ia swe wnuki.

O b o k zalet n a t u r y higjenicznej p o s ia d a ły ż w ia rstw o jeszcze t ą z a ­ letę, że jest sp o rtem p a r excellen- ce tow arzyskim . Salon p rzenosi w sz y stk ie sw e zw y cza je n a z w ie r ­ c ia d l a n ą p ły tę lodow ą, gdzie ro z ­ b r z m i e w a g w a r rozm ów ; słychać w e soły niefrasobliw y śmiech; w i­

d a ć w y m ia n ę d r o b n y c h usług, k t ó ­ r e t a k b a r d z o p rz y c z y n ia ją się do w y t w a r z a n i a miłego n astroju oraz s p a ja n ia łączności tow arzyskiej.

Z d a w a ło b y się, że z racji swej p ow sze ch n o ści, s p o rt ły żw iarski z d o ła ł się w y n ik am i sw em i w y s u ­ n ą ć n a czoło w sz y stk ic h inn y ch s p o rtó w u p r a w i a n y c h u nas, ty m ­ cz asem t a k nie jest. N a w s z y s t ­ k ic h niem al p o la c h z a w o d ó w zb li­

ż a m y się do w y n ik ó w o siąganyc h zagranicą, n a polu ły ż w i a r s tw a p o ­ zostaje m y z n a c z n ie w tyle.

J e d n y m z najw ażn iejszy c h p o w o ­ dów, sp ra w ia ją c y c h ta k i stan rzeczy,

jest z a w o d n a i k r ó t k o t r w a ł a n a s z a zima, nie p o z w a la ją c a n a s y s t e m a t y ­ cz n ą p r a c ę n a d d o sk o n alen ie m o- siąg n ięty ch w yników , a ty m b ard z ie j n a u trw a le n ie tychże.

Drugim p o w o d e m je s t n ie d o s ta ­ t e c z n a sieć T o w a rz y s tw ły ż w ia r­

skich, k t ó r y c h za d a n ie m byłab y p ro p a g a n d a ły ż w ia r s tw a p rz e z o r ­ g an iz o w a n ie k o n k u rsó w , zaw odów , p o k a z y w a n ia w z o ró w estetycznej jazd y o ra z o p ie k a f a c h o w a n a d m łodem i a d e p ta m i szykującem i się do zaw odów .

T rz e c ią w reszcie n a jw ię k s z ą b o ­ daj b o lą c z k ą jest b r a k n a całym t e r e n i e Polski, ch o c ia ż b y jednego t o r u łyżw iarsk ie g o , czynnego, je ­ żeli nie w ciągu całego roku, to przynajm niej w o kre sie jesieni, zr my, i wiosny.

T a s a m a rów nie ż c h o r o b a tra p i i n as z e pływ actw o, k tó re w ciągu długiego czasu c h ło d ó w niem a p r z y ­ s tę p u do p ły w a ln i i nie m oże d o ­ skonalić n a b y te j umiejętności.

Rozum iem dosk o n ale, że b u d o ­ wle, o k t ó r y c h m owa, m uszą p o ­ ch ło n ą ć olbrzym ie sumy, m ogące p o w s ta ć jedynie dzięki d łu g o trw a ­ łym wysiłkom ko rp o racji, lecz wiem jed nocześnie, że istnieją t o w a r z y ­ s t w a ły żw iarsk ie , k t ó r e tylko na ły ż w ia rstw o nie p o s ia d a ją f u n d u ­ szó w i k t ó r e mimo długich lat istn ie n ia nie u czyniły nic, coby skłoniło w ła d z e p a ń s tw o w e , k o m u ­ n a ln e lub sp o łe c z e ń stw o do z a in ­ te re s o w a n ia się tym w a ż n y m dla z d ro w ia m łodzieży, planem .

Mimo je d n a k w a r u n k ó w n ie p rz y ­ c h ylnych do sy s te m a ty c z n e g o u p r a ­ w iania ły żw iars tw a, w m ło d zieży naszej p rz e b ija rów nie ż niechę ć do stałej p r a c y n a d doskonaleniem .

Z a in te re so w a n ie k o ń c z y się z w y ­ kle n a możliwym do łatw ego n a u ­ cz en ia łuku n a p r z ó d z e w n ą t r z i w e ­ w n ą tr z i łuku w tył z e w n ą trz , jako n ajefek to w n iejszy c h figurach n a p o ­ pis w ob e c przyjaciół. D alszych t r u ­ dności m łodzież unika. A szkoda, gdyż s ą one d o s k o n a łą szkołą u r a ­ b iania c h a r a k t e r u i woli o ra z p r z e ­ n o sz ą um iłow anie do sp o rtu w n a j­

pó źn iejsz ą staro ść , s t w a r z a j ą c ź r ó ­ dło energji fizycznej i z a d o w o le ­ nia.

J e d y n e m w ytłu m acz en iem dla m ło­

d z ie ż y m oże b y ć b r a k o d p o w ie d n ic h

ży w y c h w z o ró w pięknej i e s te ty ­ cznej jazd y n a łyżwach.

K o n k u rsy łyżw ow e g ro m a d z ą z a ­ ledw ie po kilk a je d n o s te k , zwy- ciężcą w nich jest zw ykle z a w o ­ d n ik d użo lep szy niż jego n a jb liż ­ szy prz eciw n ik . O s t a t n i e d o p iero lata w n o s z ą p e w n ą p o p r a w ę w sto ­ s u n k a c h , dzięki k o n k u re n c ji d o s k o ­ n ały ch Lwowian.

Dla starszej generacji n ie d o śc i­

głymi pra w ie w z oram i szkoły ły­

ż w ia rs tw a byli pp. Noskiewicz, dr.

W e ry h o , b r a c i a G oebel, L indem an, dla młodszej pp. Jankowski-, W y - c z a łk o w s k i o ra z m ałżonkow ie P rze- drzym irscy, k tó rz y s w ą n i e z r ó w ­ n a n ą i a z d ą w yw ołują p o w sz e c h n y p o dziw i u z n a n ie ty c h nielicznych zn a w c ó w tru d n e j i pięknej sztuki łyżw ow ania.

J a z d a n a ły żw a ch w yścigow ych ró w n ie ż nie zdołała w z nie ść się do poziom u zorganizow anego. B ra k stałego to ru ró w n ie ż nie mógł w p ły ­ n ą ć z a c h ę c a ją c o do u trz y m y w a n ia i p o p ra w ia n ia o trz y m y w a n y c h w y ­ ników . Juce w icz, je d y n y olimpij­

cz yk polski n a ły ż w a c h w yścigo­

w y c h , ani p rz e z chw ilę nie mógł m a rz y ć o stw orz eniu k o n kure ncji dzielnym łyżw iarzom k ra jó w pó ł­

no cn y c h i tym, k t ó r z y p o siad ają u siebie to r y stałe.

W ciągu o statn ich trz e c h dzie­

siątk ó w lat w yróżnili się w s to ­ licy ły żw iarze o d u ży c h z d o ln o ­ ściach w k i e r u n k u szy b k o śc i na- p r z y k ła d K arol B ew e n se , k tó r y na k r ó t k i c h d y s t a n s a c h osiągał czasy zbliżone n ajbardziej do z a g ra n ic z ­ nych; W yczałk o w sk i, Noskiewicz, T eo d o rk o w s k i, N orek, C zesław i J ó ­ zef K am ińscy, B odalski i Wejss.

N a stę p c a m i o statn ich byli d o s k o ­ nale z a p o w ia d a ją c y się H abich i n ie z m o r d o w a n y L u d w ik K a m iń ­ ski.

Z z a w o d n ik ó w z p o z a stolicy należ y w ym ienić w s z e c h stro n n e g o s p o rto w c a m is tr z a Polski, W a c ł a w a K u c h ara, w k t ó r y m chciałbym w i­

dzieć naszego r e p r e z e n t a n t a n a naj­

bliższych I g r z y s k a c h Olimpijskich.

S p o rt łyżw iarski, ze w zględu na sw e w y so k ie z a le ty p ow inien być sze ro k o p r o p a g o w a n y w ś r ó d mło­

dzieży. D la to w a r z y s tw ły ż w i a r ­ skich o tw a r te jest pole do sze ro ­ kiej akcji sportow ej, m aiacej c h a ­

(7)

KOLARZ POLSKI Nr. 13. Str. 7.

r a k t e r p r a c y społecznej, gdyż d ą ­ żącej do u z d r o w ie n ia sze rokich mas młodzieży, której z drow ie jest z d r o ­ wiem przyszłego dojrzałego sp o łe­

cz eń stw a.

W ierzę, że Z w ią z e k Łyżw iarski, k tórego j e d y n ą w a d ą jest c h ro n i­

czny b r a k śro d k ó w , dołoży wszel-

W s p a n ia ła u ro c z y sto ść u św ie tn io ­ n a z o stała pięk n em i nag ro d am i spor- tow em i o fia ro w a n e m i prz ez P a n a P r e z y d e n ta R zec zypospolite j I. M o­

ścickiego i p i e rw s z e g o M a rsz a łk a Polski J. P iłsudskiego.

N a g ro d ę p i e rw s z ą p u h a r P a n a P r e z y d e n t a zdo b y ł po nierycerskiej walce, n iespodziew anie Podgórski, w y g ry w ając po p o djechaniu Ł a z a r ­ skiem u o długość.

N agrodę P a n a M arszałka, p rze-

kich s ta ra ń , ab y w niedalekiej p r z y ­ szłości p e w s t a ł w stolicy to r lodo­

w y p o d o b n y do daw n eg o „Palais de glace", któ ry b a rd z ie jb y u w z g lę ­ dnił p o s tę p ły ż w ia rstw a , w c ią ­ gając w o rb itę s w y c h d ziała ń c o ­ ra z liczniejsze g ro m ad y młodzieży.

S ła w .

zn a c z o n ą dla w ojskow ych, w ygra ł Majew ski, bijąc H a se lb u sc h a o 3/4 długości.

P o n a d to r o z e g ra n o nagrody: po ­ sąg bronzow y, o fia ro w a n y p rz e z P r e z e s a W . T. C. P a n a G zetw er- tyńskiego, k tó ry zdobył M a te r s k i i p u h a r s r e b r n y ofiarow any p rz e z V ic e p re z e s a W. T. C. P a n a N ako- niecznikoffa, k t ó r y w ygra ł w biegu za m o to ra m i J. Lange.

R e w e la c ją s p o rto w ą by ł udział

w w yścigu m o to cy k listó w W ł o c h a V e rtu a , k t ó r y po w a lc e p o konał n ie ­ zw yciężonego d o t ą d Choińskiego.

Z b y t b r a w u r o w ą ja z d ę V e r t u a p r z y ­ płacił u p a d k ie m , n a szczęście, bez p r z y k r y c h n astęp stw .

<S. Podgórski

zdobyłpuhaĄPrezyder/ta Rzeczypospolitej

Po z a w o d a c h odb y ł się w s p a n i a ­ ły b a n k ie t n a cz eść gości, k tó rz y w b a r d z o pokaź n ej giczbie p r z y ­ byli n a w s p a n ia łe śwlięto zasłużo­

n y c h jubilatów.

ECHA 40-LETNIEGO JUBILEUSZU w W arszawskiem Tow. Cyklistów

K R O N I K A Z A G R A N I C Z N A

S e z o n sp o rto w y k o la rski pod o tw a rty m niebem we w sz y s tk ic h k ra ja c h chyli się ku końcowi, i c h o c ia ż pogoda dopisuje, to ry zimowe otw ie ra ją już sw e w sp an iale podwoje>

by żądnym d o s t a r c z y ć n a d z w y c z a jn y c h w ra ż e ń i emocji.

N ajd alej ze w s z y s tk ic h p o sz ła G andawa gdzie już z a ­ kończy! się wyścig sz e śc iodniow y.

P o niezliczonych zm ianach w p rzo d o w n ic tw ie i n ie sp o ­ d z ie w a n y c h u c ie c z k a c h , na p ie rw sz em miejscu u k a z a ł a się belgijska o sa d a D e b a e ts - T h o lle m b e c k prz e b y w a ją c 2967 kil 400 m. i z d o b y w a ją c 487 p.; na drugiem miej'scu Vermandel.

S t a n d a e r t —505 p.; na trz e c ie m M echaut-L. M a es 190 p.; na c z w a rte m O ro ł e -R o e ls 125 p.: na piątem V erm e e r b e r g e n - A lb e rt Maes 98 p.; o o k rąż en ie : 6; V an -N eck -B u v sse 762 p.;

7. V e rs c h e ld e n -R a m s c h a e rt 237. Wyścig ukończyło 15 osad.

Tym czacem na o tw a rty c h to r a c h w re je sz c z e walka 0 p ie rw s z e ń s t w o w szprin cie. N a p ierw szem miejscu utrzym u­

ją się Kaufman i M o e skops, którym zagroził na chwilę mistrz św iata am atorów , a o b e c n ie już zaw o d o w iec Martinetti, k t ó ­ ry w pierw szym swym sp o tk a n iu debiuto wał z M ichardem 1 F au c h e u x wygryw ając w spaniale i p o k ry w a ją c ostatnie 200 m. 12,2 sek. J e d n a k ż e w sp o tk a n iu na paryskim „Buffalo"

z takimi olbrzymami jak M o e sk o p s i Kaufman—M artinetti dał ty lko p ię k n ą obronę, p r z e g ry w a ją c po za cię te j walce do o b y d w ó ch .

Z w y cię ży ł w ted y Kaufmann, by z a r a z w następnym spotka niu w Berlinie znów uledz M o e s k o p s ’owi.

W tej chwili są to dwaj, o równych walorach k o la rz e i łrudno je st mówić o jednym, by nie w spom nieć n atychm iast o drugim

Z a t o M a rtinetti p o s ia d a inne walory, któ ry ch b r a k p r a w d o p o d o b n ie wspomnianym wyżej „asom “ — p o sia d a on dość dużą, przy swej wielkiej sz ybkości, wytrzym ałość. W p a r ­ ku K sią ż ą t p o d c z a s r e w a n ż o w e g o sp o tk a n ia z M ic h a r d ’em uległ mu Martinetti w c z ystym szprincie na 100 ni., m a­

ły W ło ch tryumfował w biegu pó łd y stan so w y m na 5000 i 5000 m. bijąc M ic h a r d ’a i L e e n e ’a. Z a ś w drugim m eczu na 1000 m. P oulaina i J. M e y e ra .

* * *

W wielkiej nagrodz ie m ię d zy n a ro d o w e j „ T o u s s a in t“

na t o r z e zimowym w P aryżu sp o tk a ły się je dne z n ajlep ­ szych sił ko la rsk ich Euro py z Willi S p e n c e r ’em, okrytym s ła ­ w ą po zdobyciu m is trz o s tw a Ameryki, oto wyniki ty ch c i e ­ k a w y c h za p a s ó w .

S e r ja I — 1. S p e n c e r; 2. Devoissoux; 5. J. L o n e t — o sta tnie o k rą ż e n ie 250 m. 164/5 sek.

S e r ja II 1. Martinetti; 2. G. Leena; 5. R ousseau, o s t a t ­ nie o k r ą ż e n ie 16 2 5 sek.

S e r ja III 1. F auche ux; 2. Guyot; 5. Zauns. ost. ok. 16V5 s.

S e r ja IV 1. M e yer; 2. Trouve; 5. F rits c h e r. ost. ok. 16% s.

S e r ja V 1. Poulain; 2. Rohrbach; 3. Roudy. ost. ok. 16% s.

S e r ja VI 1. Michard; 2. P e y r o d e ; 5. G ross, ost. ok. 16 s.

R e p a c h a g e dla drugich przynio sły zw y c ię s tw o D evois - soux, G uyot i R ohrbach.

W półfinale p ie rw sz ym spotkali się: Poulain, S p e n c e r i R ohrbach. W y ś c ig p o p r o w a d z ił S p e n c e r prze d Poulainem ostatni R ohrbach. N a 450 m. p rz e d ta śm ą Rohrbach robi

(8)

Śtr. & Ko l a r z p o l s k i Nr. 13,

nie sp o d z ie w a n y zryw i w y rz u c a się na czoło wyścigu, za nim ruszył S p e n c e r i o d ra z u na b andzie próbuje go o b c h o ­ dzić, le cz sp o strz e g łsz y się, że je sz c z e do ta śm y b rakuje 590 m. a p rz y p u sz c z a ją c , iż ma P o la in a na kole, ch c e z po-

A v a n t i M a r t i n e t t i

m i s t r z ś w i a t a a m a to r ó w n a ro k 1926

w rotem zając drugie miejsce za Rohrbachem , spostrzegł to

„król te chniki" Poułain i cz e m p rę d z e j go uprzedził, sam to m ie jsce z a b ie ra ją c . S p e n c e r, nie ch c ą c p o z o s ta ć ostatnim, je-

K R O N I K A

W a r s z a w a . K onkurs turysty czny W ars zaw skiego Tow.

C yklistów zozta ł zakończony. N ajw ię kszą ilość wycieczek 32 p r z e ­ jechał k a p it a n W. T. C. Kurzawiriski p rzebyw ają c 1694 kil.; na dru giem miejscu znalazł się w e te ra n kolarski B. Pasz kow sk i — 34 wyc. — 1610 kim.; trzeci D. Zanisławski — 31 wyc. — 1444 kim.; 4) J. Baralski — 26 wyc. — 1334 kim. piąty—Łączyńsk i—

25 wyc. 1313 kim.; szósty Szum ański — 24 wyc. 1301 kim.;

siódmy M. P iętn ik 25 wyc. 1255 kim.; O gółe m w konkursie uczestniczyło 87 członków, z których 30 zdobyło żetony złote;

10 żetony sr ebrn e; 16 żetony bronzowe.

Z nagro dzo nych najmniejszą ilość kilom etró w — 253 p r z e ­ jechał Fr. Szymczyk.

* *

* *

VI K olarski bieg „S t a d j o n u" Św ie tn a inicjatywa zn ane­

go nam wszystkim p. J u n os zy-D ąbrow skiego znajduje coraz w ię­

cej dowodów uznania. Wio sen ne i jesienne biegi k ola rskie „ S t a ­ dionu" poza swoją pop ularnością , cieszą się u p ras y i sp o łe­

c zeń stw a jaknajw iększą sym patją i p o D a r c i e m . S kutk iem p o w ­ szechnego zain teresow ania ,.Stadjonówkam i“ jest te g o r o c z n e u zu­

pełnienie „ p ro g r a m u " biegu. Do ustalo nych już 25-cio kilom e­

trowych „pierwszych k roków " dodała Redakcja „Sta djonu" kro k dru gi — na 50 kim. W uzupełniającym tym wyścigu mogą brać udział kola rze nielicencjonowani, k tó r zy „zrobili1* już „k ro k pierw-

dzie po dużem kole i na 50 m. p r z e d ta śm ą odpada. W te d y r z u c a się do walki Polain, ale p rze jść B o hrbacha już nie zdołał i p rz e g ra ł do niego o kolo.

Półfinał tr z e c i przynosi po w a lc e z w y c ięs tw o Michar- dowi p rz e d M a rtinettim i Guyot.

W finale więc pierw szym spotkali się M ichard, Fau- cheux i R ohrbach. P o p ro w a d z i! M ichard, za nim podążył F a u c h e u x uw a ż a ją c na ja d ą c e g o za nimi o dwie, trzy dłu goś­

ci Rohrbacha. N a 500 m. p r z e ta ś m ą F a u c h e u x w y rz u c a się na p ie rw s z e miejsce i ene rgicz nie prowadzi, na w irażu a t a ­ kuje go M ic h ard — w a l k a trw a do samej taśmy, na k t ó ­ rej o p a r ę c e n tim etró w z przodu u k az ał się M ic h ard —

— o sta tnie o k r ą ż e n ie (250 m.) 15 2/ 5 sek.

Finał drugi wygrał M a rtin etti p r z e d Poulainem i J. M e y e re m . Finał trz e c i w ygrał S p e n c e r p r z e d G u y o f e m i Devois soux.

* *

S e z o n sz e śc io d n io w y c h w yścigów w A m e ry c e rozpo­

c z ął się w yścigiem C hicagoskim . Bieg ten, zdobyła mało z n a n a o s a d a a m e r y k a ń s k o - n ie m ie c k a — L a u s -P e tri w y p r z e ­ d z a ją c o' 4 o k r ą ż e n ia o s a d ę B e e c k m a n n - W in te r 5. o 5 okr.

M a c -N a m a ra -G o o se n s; 4. Belloni-W ynzdau: 5. o 8 okrążeń Grimm-Stoccholm; 6. o 10 okr, S pencer-W alt hour; 7. o 14 okr. Bruskie-Kohle; 8. o 16 okr. Kochler-K eller.

* * *

W ty ch dniach n a stąpiło o tw arc ie to r u zimowego w Berlinie „ S p o r tp a l a s t" po gruntow nej p rze budow ie. O k a z a ło się jednak, że j a z d a na p rze b u d o w a n y m to r z e j e s t niesły­

chanie trudna. W i r a ż e są z a b a r d z o s p a d z is te i zaw o d n icy nie mogą się na nich utrzym ać. S z c z e g ó l n ą trudność mają k o la ­ r z e o wielkiej w adz e, to te ż ta k ie „asy* jak Kaufmann, To- nani i S p e a r nie doszli do finału. Do finału doszli tylko N iem cy Hahn, S c h r a g e i Koch, p r zy c zem Hahn i S c h ra g e spadli i bieg sam otnie Ukończył Koch.

Bieg dla cu d z o ziem c ó w zd obył F auche ux, drugi To- nani, tr z e c i De Martini.

K R A J O W A

s z y “. J a k pierwszy, t a k i drugi k ro k „Stadjonu" nie zmienią swego „p robierczo-w ychow aw czego“ c h a ra k t e ru i odbyw ać się będą- ro krocznie na wiosnę i jesień. Jesie nny „podwójny bie g“

te g o roku, na 104 zgłoszonych do 25 kim. zgromadził na starcie 84 zawodników, na 50 kim. zapisało się i starto w ało 19. W yni­

ki przedsta w ia ją się jak następuje:

25 kim. 1) Konopczyński, czas 48 min. 58 sek. 2) Kłoko- wski, 3) St. Jensen, 4) Martynowicz, 5) Świd erski, 6) Kłoś, 7) Szkoda, 8) Biedakowski, 9.) Angielczyk, 10) Stefański.

50 kim. 1) Kalinowski cz as 1 g. 40 m., 2) Głowacki, 3) Górski. 4) O lszew sk i, (def ekt), 5) Kamiński. Biegi odbyły się na szosie pod Jabłonną dn. 12 IX-26 r. Pogoda bardzo dobra, w iatr słaby. Organiz acja, przeprow adzona, jak zawsze, przez W.

T. C., b. dobra . S tan szosy zadawalniający.

* * *

W y ś c ig o n a g r o d ą S t a r o s t w a W a r s z a w s k i e g o W nie­

dzielę 21 IX-26 r. odbył się w W arszaw ie 84 kim. bieg kolar ski W a rs z a w a (G mach S t a r o s t w a W arsz.) — O tw o c k — W ars zaw a (tor dynasowski), o nag ro d ę p. S tarosty Okulicza. Bieg dostęp ny dla kolarzy licencjonow anych i nie stowarzyszonych wygrał s z o ­ sowy Mistrz Polski Duszyński, zdobyw ając pu c h a r prz echadni p ‘ S ta r o s ty W ars zaw skiego, żeton złoty, Pani Sta rościn y Okuliczowej,

(9)

KOLARZ POLSKI Nr. 13. Str. 9.

na grodą honorową sekcji P ań W. T. C. o r a i nag ro d ę półmetkow ą Burm istrza m. O tw ocka. Drugi przybył Kamiński v W. T. C.),3) G ro n ­ czewski, (W. T. C.), 4) Olszewski, („Stadjonowicz" ) 5) Karle (W. T. C.).

* *

S e k c j a k o l a r s k a K. S . A m a t o r z y , urząd zi ła po raz p ie r­

wszy dn. 26/IX-26 r. 25-cio kim. wyścig o m istrz ostw o klubowe na szosie Struga-Jabłonna. Bieg w ygrał N apie racz II w czasie 49 m. 47 sek. bijąc sw ego b r a t a N a p ie ra c z a I go i G ło w ackie ­ go. Bieg ukończyło 18-tu. 10-ciu pie rw szych dostali dyplomy.

Organiz ację i kierownictw o wyścigu sprawowali p. p. Kamiński i Str załkowski.

* * *

K ola rs ki bieg n a p r z e ł a j „ R z e c z y p o s p o l i t e j * . Lakoniczne t rak to w an ie kroniki nie pozw ala nam nieste ty, na obszer niejsze spraw ozdanie z tej b ardzo ciekawej, pożytecznej i oryginalnej im pre zy kolarskiej. Z bólem więc ograniczymy się na krótkie j hi- storji te g o rodzaj u biegów w Polsce, jeszcze króts^em omó­

wieniu i szczupłem sprawozd an iu. O tó ż pierwszy . kola rski bieg naprzełaj został zainicjowany i p rzeprow adzony dla w y d a­

w nic tw a „R zeczpospolita" przez pana B ednarskiego w zeszłym roku. P ra g n ą c przed łużyć zain tere sow anie swoją imprezą, o r g a ­ niz atorz y ustanowili ro kroczne rozgrywki o p u h a r przechodni, k tó ry dopiero po tr z y k ro tn e m zdobyciu p rzechodzi na własność zwycięzcy. W > oku zeszłym po raz pierwszy puhar zdobył Radwan z W. T. C., któ ry kondycją swoją i up rzed nim tr e n in ­ giem, pozwalał widzieć w sobie poważnego k o n k u r e n t a dla t e g o ­ rocznego faworyta Ziembickiego, Kamińskiego i Gronczewskiego.

J e d n a k wszelkie horo skopy ukła dane na korzyść b ąd ź to Zie m­

bickiego, bądź te ż któregokolw ie k ze starszych je ź d ź c ó w —z a ła ­ mały się. Bieg tegoroczny, ta k s a m o zresztą, jak i zeszłoroczny stał się polem do popisów dla siły bezpośrednie j, siły w samej sobie —młodości.

W stosunku do roku zeszłego ta k w organizacji, jak i w ujm o w a n iu całej im prezy zaszły pewne zmiany ku lepszem u.

W pierwszy m rz ę d z i e do tr a s y zeszłorocznej d odane zostały p rzejścia przez wodę, k tó re odpychając od biegu tchórzliw sz ych, uczyniły go ciekawszym i tw adszyrm . D o k ła dnie jsze wysypanie trasy papie rkami uniemożliwiło wszelkie błądzenie i dyzorjentację.

D o tegorocznego biegu stanęło 98 zawodnikow z całej Polski, a więc mniej niż w ro ku zeszłym, aczk olwiek na liście zg ło szo ­ nych figurow ała po k aźn a liczba 157 zapisanych. Zbió rka zaw od­

ników odbyła się na D ynasach, skąd zaw odnicy przedefilowali p rzez miasto pod kolumnę Zygmunta, gdzie odbyła się rewizja numerów i s ta rt wstępny. S t a r t właśc.wy miał miejsce na placu Broni, od k tó r e g o rozpoczyna się ciężka t r a s a wyścigu. Pierwszą czę ść biegu do przejść przez wodę prowadził Ziembickj, który wykazał bardzo dużo wiary we własne siły, a zamało tr eningu i umiejętności, aby z tych sił sk orzysta ć. Od pierwszej d ro ­ gi bitej do połowy lasku pro w adzenie bierze Kamiński, k t ó ­ ry na sk u tek defektu zmuszony był odstąp ić da lsze p r o w a d z e ­ nie młodym, któ rzy d opiero w lasku bieg faktycznie układają.

A więc Ziembicki rezygnuje, Kamiński zdystansow any, Sobole w ­ ski, K arle p rzed zierają się do czołowej grupy. W dro dze do miasta le ade ruje „S o k ó ł" Michalak, któ ry jednak na ulicach W a r ­ szawy oddaje prow adzenie Głowackiemu. O sta te c z n y re zultat biegu: 1) Głowacki, (Amatorzy) 2) Rad wan, (W. T. C.) 3) Mi­

chalak, (BSokół“) 4) Sobolewski, (Kalisz. 7 . ' C.) 5) Sierpiński, (W. T. C. Łódź) 6) Kamiński. (W. T. C.) 7) Więcek, (Brzeskie T. C.) 8) Borkowski, (,,S okćl“) 9) Karle, (W. T. C.) 10) S tefa­

nowicz, (W. T. C.) 11) Gronczewski, (W. T. C.) 12) Ignaczak, (W. T. C.).

* * *

O ddzia ły kola rskie „Sokoła 1* okr. Wars zawsk iego również zorganizowały w niedzielę 10 X r. b. w Czarnej S trudze p ie r­

wszy w Pols ce wyścig o „Mistrzostwo K olars kie O k r ę g u W ar­

szaw sk iego S o k o ła ” na rok 1926 na dystansie 107 kim. 100 m.

Pie rw szy przybył dh. Michalak Eugenjusz w czasie 4. g. 12 m.

30,4 sek. co w obec wichury wywracającej słupy telegra fic zne, jest cz ase m bardzo dobrym. Zwycięzca otrzymał ty tuł „M istrza O k r. W a rs z a w s k ie g o Sokoła", szarfę, dyplom, żeton złoty i na- g to d ę honorow ą, row er dar f. „O rm o n d e " . Drugi o 300 mtr.

dh. Ignaczak, otrzy mując żeto n sr e b rn y i ram ę ro w ero w ą dar f. „Fr. Zawaw adzki" 3) dh. O str ow ski n a groda żeton sreb rn y i p arę gum wyścigow ych dar f. „Bergougnan" 4) dh. Chab ro s, ż eto n i obrazr olejny, d a r dh. W adow skie go 5) dh. Klusiewicz W- żeton i kosuulkę d a r f. „Juljusz O siń ski" 6) dh. Borkowski

żeto n i kierownik f. „ P e g e o t " 7) dh. Styczyński i 8) dh. Po- tajało.

W szyscy z Sekcji kola rskie j G nia zda W a rs z a w a I Zawo­

dami kier ował i zorganizował je kierownik Sekcji Ko larskiej

S t a r t w s t ę p n y k o la r s k ie g o b ie g u n a p r z e t a j

„R z e c z y p o s p o l i t e j ” n a p la c u Z a m k c w y m

dh. Juljusz Kuszczyński przy współudziale Z arządu Gniazda p re zesem St. Bronikowskim, i v. pre zesem dh. I. Stasiakiem .

* * #

K o la r s tw o u H a r c e r z y . Że kola rstw o je s t sporte m ży­

wotnym, ro zwijającym się i pożyte cznym widzimy choćby z t e ­ go, iż w ubiegłym sezonie d o o o ó ln e g o doro bku sporto w ego d o ­ rzucili swoją pierwszą, małą cegie łk ę i h arcerze. H a r c e r z e , k t ó ­ rych w ładze bezpośrednie uważały, jeszcze nie ta k dawno, k o ­ larstw o za sp o r t w ym agający „nadmierneg o wysiłku" — a więc s z k o d l i w y . Takie jednak mniemanie „starszyzny", któ re, mó­

wiąc nawiasem, stro nią c od k o la r stw a , w niemniejszej mierze za­

nie dbuje i inne s p o r t y —musiało upaść. Było to sp rzeczne z p o ­ stulatam i nowoczesnych m etod wychowawczych, k tó r e nawołują młodzież do racjonalnego uprawiania w s z y s t k i c h spor tów. Dzi­

wnym zbiegiem okoliczności, now a ta id ea znalazła w yznawcó w nie z p o śró d „starszyzny", k tó r e jb y w pierwszym rzędzie nalę- ż a ł o t ę id eę propagow ać, ale z p ośród „ mal uczkic h11, któ rych stopie ń zain teresow ania ż y c i e m okazał się bezsprzecznie w ię k­

szy niż u „ty ch z w yżyn". Czym to należy tłumaczyć nie wiem, chyba już tym, że ludzi o „szerszych za k re s a c h " myślenie, mało mogą obchodzić kw estje absorbują ce „m aluczkich". W każdym razie stw ierdzim y fakt, że w s t r ę t do „nadm iern ego a więc szko­

dliwego wysiłku" zam knięte go w wyścigach i dalszych wyciecz­

k ach kolarskich, został przełamany właśnie ze stro n y tych, k t ó ­ rych właściwym udziałem jest korz ysta ć z inicjatywy starszych, nie zas „nie pokoić" stars zych inicjatywą swoją.

W ubiegłym sezonie skonsta to w aliśm y dwa ak ty owycii

„anomalji". Pie rw szy to kola rskie m istrzostw a 19 W. D. H.

a drugi — mecz kola rski pomiędzy 1 P iastow ską P o ż a rn ą D rużyną H a rc e rs k ą i znowuż 19 W, D. H. W obu w ypadkach

Cytaty

Powiązane dokumenty

Młody ruchliwy ten klub, któ rego duszą i motorem jest kierow nik p.. Weiss puścił 22

K olars two lwowskie bard zo ucierpiało przez wojnę i do dziś nie może się finansowo podnieść, tem bard ziej, że niema toru a naokoło wielka konkure ncja

Tow arzystwo organizujące deleguje do każdej grupy, przybyłej na Zjazd, je dnego ze sw ych członków, który staje się podczas Zjazdu to w arzyszem , opiekunem i

Najlepszym zawodnikiem okazał się L am b ert Tadeusz, któ ry przy lepszych w spółzawodnikach mógłby się wyrobić na pie rw szorz ędną siłę.. D rugim

Piękny dzień sprzyjał zawodom, tak, iż na starcie w Wieliczce zgromadziło się przeszło sto maszyn, liczba imponująca, jak na zawody p r o ­ wincjonalne. Biegów

Duszyński, wspomagany przez przez pracow icie trenującego T.. Kalinowski Warszawa,

Tym czasem m niemanie takie je st zw ykłą życiow ą omyłką, gdyż, żeb y w naszych w arunkach m óc posiłkow ać się rowerem , należy przedew szystkiem posiadać

b) Zaw iadam ianie Zarządu Związku o re ­ zu ltatach wyścigów zorganizow anych prżez To- w arzystw o:— członka Z... Stopniow o jed n ak zaczęto się w yzw alać