• Nie Znaleziono Wyników

Kolarz Polski : oficjalny organ Polskiego Związku Towarzystw Kolarskich. 1926, nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kolarz Polski : oficjalny organ Polskiego Związku Towarzystw Kolarskich. 1926, nr 2"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

N r. 2. Sobota, 1 0 kwietnia 1 9 2 6 r. R o k I.

I f :

Oficjalny Organ PolsKieg© ZwiązKu Towarzystw KolarsKich

C e n a 60 g r o s z y .

(2)

P a te n t 16698, 15706.

T elefon: 17-02

Posiada na składzie największy wybór gotowych rowerów,.

Najdogodniejsze warunki kupna na raty. —- Najniższe ceny konkurencyjne 2-Ietnia gwarancja na rowery.

Cenniki i katalogi na każde żądanie wysyłamy gratis.

F A B R Y K A R O W E R O W I C Z Ę S O I

W ARSZAW A, PA Ń S K A Nr. 83.

T e le fo n y : JMsJSTs 19.9-14, 1.14-73.

Produkuje rowery, ramy, widelce, łączniki s. B. S. A., amerykańskie, su porty, osie, miski, kom plety główkowe, obręcze, kierowniki zwyczajne i wyści­

gowe własnego patentu, błotniki, siodła, sztyce podsiodłow e i inne.

Dla hurtowników, odprzedaw ców i mechaników specjalny rab at i d o god­

ne warunki kupna.

A dres telegraficzny: „AUTO RO W ER

(3)

K O L A R Z P O L S K I N r. 2. S tr. 3.

Budowa toru K. S. „C racovia“.

SIŁfi ORGANIZACJI.

Jedną z trosk człowieka, powstałą praw dopo­

dobnie w chwili pierwszych łowów i wypraw dla zdobycia pożywienia, była sprawa stworzenia najide- alniejszej formy organizacji współżycia. Oczywiście, zrzeszen ie miało wtedy miejsce, gdy dawało u c z estn i­

kom widoczne korzyści; były one najsilniejszym bodźcem, łączącym ludzi i stanowiły mocny czynnik ładu i karności.

T e sam e dążenia, zm ierzające do zdobycia najlepszych rezultatów i najwyższych celów, skła­

niają i dziś, jak przed laty, do jednoczenia się s p o ­ łeczeństw i różnych jego odłamów w specjalne towarzystwa i związki, mające na celu krzewienie pewnych poglądów dla celów idealnych lub zgoła utylitarnych.

Jedną z takich idei, mających również względy praktyczne na celu, jest sprawa należytego ujęcia wielce ważnego zagadnienia, jakim jest wychowanie fizyczne. Cel jest wyraźny: zdobycie zdrowia i płynącego stąd zadowolenia osobistego i obywa­

telskiego. Drogi do osiągnięcia zamierzeń są różne;

jedną z nich stanowi sport, posiadający liczne rozgałęzienia. Każdemu rozgałęzieniu hołdują jego zwolennicy; kilku zapaleńców tworzy zrzeszenie, aby

W gromadzie łatwiej zwalczyć trudności i Większą osiągnąć korzyść; ta grom ada stanowi najniższą formę organizacji. Wyższą formą będzie — zespół zrzeszeń, tu radzą sprawniejsi i doświadczeni; naj­

wyższy — związek, na czele którego stoją wybrani z tysięcy.

T a k stworzona organizacja buduje mądrą kon­

stytucję i jasne regulaminy, opierając się na doświad­

czeniu, wyniesionym z praktycznych zastosow ań danego sportu do życia. Zarząd związku jest radą pedagogiczną, wskazującą praktyczne metody, i s ą ­ dem rozjemczym w sprawach spornych a niejasnych.

Zarząd związku jest starszym bratem dla członków organizacji, jest pierwszym między równemi, jest praw odawcą i sędzią, a jednocześnie wykonawcą ich zle c e ń i obrońcą praw.

T a k pojęta dem okratyczna jednostka o rganiza­

cyjna jest miniaturą społeczeństwa, a b ęd ą c dosko nałą szkołą życia obywatelskiego, spełnia swą rolę, wychowując jed n o c z e śn ie W dwóch kierunkach:

zdrowotnym i społecznym. Mózgiem ustroju o r g a ­ nizacyjnego jest rada związku, dalszemi o rg a n a ­ mi, towarzystwa i ich członkowie; wszyscy są zwią­

zani ze sobą jedną ideą i tym samym wspólnym interesem; dążeniem do jednego celu przez wspólną pracę. Mózg bez swych organów jest bezwładny;

organy bez mózgu — pyłem rozproszonym, nie ma­

jącym wspólnej drogi i tracącym energję na usiło­

wania. Ustrój żyje i potężnieje jedynie na zasadzie wzajemnej wymiany myśli i usług.

W tak pojętym ustroju niema miejsca dla pasożytów, które ze względu na in teres ogółu m u­

szą być usuwane. S chorzałe jednostki poddają się leczeniu. Silniejsi pomagają słabszym. Gdy harmo- nja panuje na wszystkich punktach, życie pulsuje w organizmie społecznym i napełnia go zadow ole­

niem. Zdobycze, osiągnięte przez jednego, pro m ie­

niują i zostają przyswojone przez drugich. Um ie­

jętność unikania błędów staje się powszechniejszą.

Jednostka otrzymuje wzory pracy i nauczyciela,

(4)

S tr. 4. K O L A R Z P O L S K I N r. 2.

zrzeszenie ma wytknięte drogi ewolucyjnego ro zw o­

ju. Stosunki towarzyskie nabierają większej ciągłości i ciepła. P otrz e b a wzajemnej pomocy zbliża do siebie ludzi i pom aga do spoistości organizacji na zasadzie nietylko interesu, ale i pewnego sentymentu.

Gdy kultura jednych zostanie przejętą przez innych, organizacja stanie się zdolną do podjęcia prac nie­

równie większych niż poprzednie.

W tym stadjum rozwoju zaczyna się p rac a na- zewnątrz. Związek może przystąpić do wykonania tego, co przedtym było niedościgłym pragnieniem.

Olbrzym ie przedsięwzięcia mogą być wokonywane b ez wysiłku. Przedstawicielstwo sił, poza granicami Państwa, jest na wysokości zadania; zdolne do zwy­

cięstw, umie ono nak azać szacu n ek dla barw r e p re ­ zentowanych.

Dzisiejsze związki sportowe są Wielką machiną, w której każde kółko powinno spełniać swoje z a d a ­ nie z dokładnością m atematyczną. W tak wielkie) organizacji niema miejsca na niedokładność i bez­

wład, wynikający z ciągłego opóźniania spraw.

Kto szybko robi — ten dobrze robi, bo nie pozwala innym tracić czasu na z a ch ę c a n ie lub przynaglanie do pracy. T a k ą wzorową organizacją stać się p o ­ winien w krótce Zw iązek Kolarski, bo ma już przeszłość zasobną w doświadczenie i niejeden laur na polu zwycięstw sportowych i organizacyjnych. Od s a ­ mych kolarzy tylko zależy, aby nie opóźniać biegu prac i sprawnie działać w czasie właściwym. Niech każde Towarzystwo spełnia swój obowiązek a wysiłki ich uczynią spójnię Związku mocną i nierozerwalną.

T U R Y S T Y K A

D od atn ią stro n ą kolarstw a, je ­ dnym z tych w alorów , k tó ry k olar­

stw o czyni królem spo rtó w — jest turystyka.

D la porów nania weźmy jak ąk o l­

w iek gałąź sp o rtu i zestaw m y ją z kolarstw em . C zy będzie to lek k o ­ atlety k a, b o k s czy piłka nożna, ten is czy łyżw iarstw o, w szędzie n a ­ stęp u je dla zaw odnika k res jego w yczynów , a dalsze upraw ianie d a ­ nego ćw iczenia, jako sp o rtu — niema celu.

Inaczej jest w kolarstw ie; n aj­

w iększe gwiazdy, najw iększe am bicje znajdują, gdy skończy się m łodość, dalszy ciąg p ra cy sp orto w ej w k o lars­

kiej tury sty ce, dzięki czem u i n ad ał od d aw ać się m ogą w ybranem u i ulu­

bionem u sportow i. T u ry sta 40-50 le t­

ni, a naw et i starszy,nie je st w yjąt­

kiem, jeździ on spraw nie na kole i przebycie 100— 120 km. dziennie nie należy do forsow nych dla niego wysiłków.

A w yobraźm y sobie 40-50 le t­

niego piłkarza, boksera, lek k o atletę lub naw et tenisistę! J a k o tak o p rz ed ­ staw ia się jeszcze łyżwiarz, ale o tra k ­ tow aniu sportow em jego wyczynów, naturalnie, mowy już być nie może.

D zięki tu ry sty ce sp o rt kolarski n a b ra ł ta k olbrzym iego rozwoju w H olandji i D anji, gdzie niem a praw ie człow ieka nie upraw iającego kolarstw a. To sam o m ożna p ow ie­

dzieć o Francji, W łoszech i N iem ­

czech, gdzie kolarstw o upraw iane je st masowo. D la tych przyczyn w arto i w naszym kraju p ro p a g o ­ w ać z zamiłowaniem tu ry sty k ę k o ­ larską.

W czasie, kiedy dzięki nadzw y­

czajnym w ynalazkom kom unikacyj­

nym, przestrzeń uw ażać m ożna za p o kon aną; w chwili, gd y 100 km.

na godzinę zaczyna być szybkością n o rm alną— chętnie zwrócim y się dla odpoczynku do kom unikacji w olniej­

szej, a bardzo przyjem nej, jaką jest jazda na row erze. W ykorzystaw szy należycie w szystko, co nam ćwi­

czenia spo rto w e na row erze dać m ogą, osiągam y duże i w ielorakie korzyści.

Na w ycieczkach kolarz ma m oż­

ność dokładn ego poznan ia w łasnego kraju i obyczajów , panujących w da- nem w ojew ództw ie czy ziemi, zw ró­

cenia uwagi na barw ne i ró ż n o ro d n e stroje naszego ludu i zw iedzanie nie­

raz prześlicznych zakątków naszego kraju. W p o trz e b ie w ojennej kolarz- tu ry sta stać się m oże znakom itym przew odnikiem , a w szędzie czuć się będzie jak w dom u.

Dzięki d ob rze zorganizow anej tury sty ce stw arza się łącz n o ść p o ­ m iędzy zaprzyjaźnionem i tow arzy s­

twami, zawiązuje się ten niesłychanie miły przyjacielski sto su n ek między ludźmi, często o ró żny ch pog lądach politycznych i zap atryw aniach ży ­ ciow ych. T urysty ka i w sp óln a w tym

kierunku łączn ość, złagodzi ro z b ie ż­

ności i w ygładzi poglądy; uczestnicy m ając jed n ą w spólną myśl: poznać swój kraj i siebie — zawiązują węzły serd eczn e m iędzy sobą.

N iestety jed n ak tu ry sty k a nasza nie stan ęła na wyżynie, na jakiej m ielibyśm y praw o ją widzieć.

B rak łączności zaprzyjaźnionych tow arzystw , w ynika ze zbyt m ałych odległości, jakie przebyw ają nasi k o la rz e - turyści; należy dodać, że wycieczki kończą się zw ykle w ja ­ kiejś przydrożnej karczm ie, re s ta ­ uracji czy piwiarni. Pow inniśm y z w y­

cieczek m ieć zawsze dane szczeg ó­

łow e o drogach, co nad aw ało b y im (wycieczkom) pew ną cechę b ez in te­

resow nej a sum iennej kontroli stanu naszych dróg, w przeciw nym bowiem razie sprow adza naszą tu ry sty k ę do m iana w ycieczek od klubu do re ­ stauracji i z pow rotem .

N a usunięcie ujem nych stro n w ycieczek, pow inne p rzedew szyst- kiem zwrócić uw agę nasze tow a­

rzystw a stołeczne i prow incjonalne.

Już teraz należy sko rzy stać z czasu, by przystąpić do pew nej reo rg an i­

zacji i organizacji.

P ierw szą spraw ą w inna być o rg a­

nizacja dłuższych kilku, a naw et kilkunastodniow ych w ycieczek p o d ­ czas sezonu letnieg o. K orzystając z urlopów , k tó re ro zpoczynają się już w maju, należy organizow ać na m iesiące letnie wycieczki z tymi

(5)

K O L A R Z P O L S K I Nr. 2. S tr. 5.

właśnie kolarzam i, któ rzy w danym czasie korzystają z urlopu i posia­

dając, chociaż tylko trzy lub cztery nazw iska uczestników , trze b a w ypra­

cow ać trasę, b ieg n ącą w dow olnym kierunku, byle przez możliwie naj­

ciekaw sze okolice, z uw zględnie­

niem noclegów tam , gdzie się znaj­

dują tow arzystw a kolarskie. I w świat!!

C zy m ożna sobie w yobrazić coś rozkoszniejszego?

Z upełna sw oboda, przebyw anie od ran a do zachodu w rozsłonecz- nionej p rzestrzeni, przepojonej cud- nemi zapacham i pól i lasów, ciągła styczność z p rzyro dą, zm iana k ra­

jobrazów , oderw anie się od co d z ie n ­

nych utrapień i dokuczliw ości i s p o ­ kojna, bez przyk ry ch wysiłków, p ra ­ ca — rezultatem której jest ciągłe posuw anie się naprzód , ciągłe zd o ­ byw anie przestrzeni.

C zy m ożna w yobrazić sobie milszą w ypraw ę od w ycieczki nad nasze m orze, lub też wycieczki w T atry, czy m ożna lepiej i szy b ­ ciej poznać nasz Śląsk, czy też zw iedzić źródła W isły, jak n a n a jta ń ­ szej i najprzyjem niejszej tu ry sty cz­

nej w ycieczce kolarskiej?

Panowrie z Zarządów , pole do pracy stoi otworem! S zpaltam i n a­

szego „K olarza" służym y do opisu tych przyszłych i miłych w ycieczek.

Pomian.

W I K T O R J U N O S Z A

Wyścigi sześciodniowe

Ciąg dalszy.

G jndt, wj (1 0 -1 6 listopada).

Sezon europejski wyścigów s z e ś c i o ­ dniowych rozp icząl się Six -Day’em gan- da\vskim. P o nim do p ie ro przyjść miały w a ż n ie jsz e — w Brukseli, Berlinie, W r o c ­ ławiu, Paryżu.

P o d rozkazam i S t a r t e r a —burmistrza miasta — ustawiło się 15 par, a miano wicie zespoły belgijskie: Van Hevel — C. D eb a ets, P ersyn - V erschelden, Thol- lembe.ck — L. Buysse, Dewolf — Roels, M a tto n —Delbecque, P u tz e y s—J u s s e r e t, D e c o r t e — Oineye, S t a n d a e r t — Dejag- h eare, H e ll e b a u t—D e c le r c q , M a e s Van Aken, V e r m e e r b e r g e n - T h y s t n a n , M eer-

b ac h —Van H o o re lb e rq u e , włoski; Girar- dengo—Linari, francuski: Lonet Baron, h ole ndersko belgijski: Van Kempen — M. Buysse.

S u k c e s u as ó w włoskich o cz ek iw a ć był ) trudno, gdyż w 45 godzin po końcu wyścigu mieli wyruszyć do Nowego J o r ­ ku, na S ix-D a y ważniejszy. Pozatem , tak samo jak para francuska, zbyt wielu mieli przeciw ko sobie skoaiizowanych belgów. Fawory tami wobec tego byli Van Hevel — C. D eb a e ts i Van Kem pen — M.

Buysse, pierwsi ja k o „reprezentacyjn y"

teambelgijski, drudzy ze względu na wy­

jątkowe walory k o le n d ra i narodowość jego partnera.

P ie r w s z e o k rąż en ie 6 ciodniow ego w yścigu w Chicago. 26-31-X.

C odzień rozegryw ano 4 s e rje po 5 finiszów, na 6-ty dzień tylko o statnia se rja miała wynosić tiniszów 15-cie.

N a p o c z ą tk u kilka drużyn zmieniało się na czele, na drugi dzień jednak p ro ­ wadzenie uzyskali zwycięzcy z roku 1924: P e r s y n —Y erschelden, i z a c h o w y ­ wali je do dnia p rze d o statn ieg o . Van Kempen — M. Buysse z a nie przepis owe luzowanie się cofnięci zostali o jedne o k rąż en ie , k tó r e g o odrobić nie zdołali;

Van Kempen wyścigu nie ukończył; Gi- rard en g o — Linari, aczkolwiek zdobyli najw iększ ą ilość p unktów 685, w o b ec utraty, p o d c z a s jednego z pościgów, okrąż enia , okazali się dopiero na 4 ym miejscu. Na pie rw sz e — po bolesnym upadku V erscheldena, k tóry wobec tego nie inógl jak należy w spierać swego k o le g ę —wysunęła się para Van Hevel — D e b a e ts , k tó r a te ż i uzyskała w rez ul­

ta cie o statecznym zwycięstwo, prze by­

wając w ciągu 140 godzin 5.390 kim.

700 m. i uzyskując 490 punktów. P e rs y n — V ersche lde n zachowali miejsce drugie z 592 punktami, na trzecim okazali się L. B u y s s e —T h o lle m b e c k z 54 pkt. Bieg ukończyło 11 par. Naogót nie był on interesującym, gdyż — co się c z ę s to w wyścigach 6-dniowych zdarza — k olarze zbytnio n ieraz oszczędzali swe siły.

Nowy J o r k (29 listopada—5 grudnia).

Po dwuch „re petyc jac h g en e ral­

n y c h " — jednej W Ameryce, a drugiej w Europie, rozpoczął się pierw sz y a k t właściw ego przedstawienia, na drew nia­

nym to r z e M oJison S ;uare G ard en — zmontowanym W ciągu 24 godzin, przed samym wyś igiem, by w 24 godziny po nim zniknąć; r z e c z k tó r a nie zadziwićm o- że tylko amerykanów, yankesi bowiem przyzwyczajeni s ą do tego, że ca le k a ­ mienice w yrastają z pod ziemi w ciągu 3 czy 4 dn;.

Tu „pole“ było imponujące. F a w o ­ rytami byli niezwykle popularni w k r a ­ inie dola rów W a lth o u r —S p e n c e r; mieli iednak przeciwników groźnych: Mac N a m a ra —Giargetti, G ir a r d e n g o —Bello- ni G o u lle t— W alker, G re n d a —Mac Be- ath, D e b a e t s —G o o s e r s , H ora n—H order, Linari — B e n e r a tto , dalej zaś K o ck le r—

Stockholm , W a m b s t — L ac q u eb a y , C r a - l e y —Winter, E a t o n — W. S p en ce r, Bes- t e t t i —F e r ra rio , Keller — Taylor, P e t r i — Coburn, razem 15 teamów. Arbitrem był F rank K rom er — ongi s p r in tj r nie­

zrównany.

Już w ciągu pierw sz ej nocy zaszły niespodzianki: G erard D e b a e t s —s z o s o ­ wy mistrz Belgji—sparowany z wytraw ­ nym Six Dayman’em G o o s e n s ’em, oraz ml 'dzi trancuzi W am bst i L a c ąu e h ay od­

sądzili wszystkich o okrążenie, nad r a ­ nem francuzi zdobyli je szc ze jedno okrąż enie i pozostali sami na czele, wyprzedzając belgijczyków o jedno, a ca łą r e s z tę o dwa o krążenia. Dzień następny ujrzał je sz c z e większą heka- tom bę o k r ą ż e ń wziętych i utrac onych;

ta b e la zmieniała wygląd co chwila; gdy się tr o c h ę usp okoiło, okazało się, iż na cz e le stoi sam otn ie team włoski Linari — B e n e r a tto , o o k rąż en ie w lyle M ac N a ­ m a ra—G iargetti i W a m b s t—Lacquehay, o trzy D e b a e t s —G o o sen s etc. P o d o b ­ ne ożywienie trwało i w ciągu dni n a ­ stępnych, i sędziowie z trudem zdążali notow ać z a c h o d z ą c e zmiany. U s p o k o ­ jono się dopie ro po czwartym dniu. P ro

(6)

S tr 6 K O L A R Z P O L S K I Nr. 2.

Mac Namara

t r z y k r o t n y zwycięzca w tegorocznych sześciodniowych biegach.

Wadzili wtedy D e b a e t s —G oosens, o kil­

k a tylko punktów wyprzedzają c team M ac N am a ra—G iargetti; o 2 okrążenia za niemi byli W altham —Spencer, Lina- ri—B e neratto, H ora n — H o rd e r i Kock- l e r - S t o c k h o l m G irardengo - Belloni, W a m b s t — Lacąuehay, a szczególn ie Go- ullet—W a lk e r i G re ndo — Mac B e a t h — odsą dze ni o 9 o k r ą ż e ń utracili wszelkie sz a n s e zwycięstwa. Z małemi wyjątkami, sytuacja p o zo s tała bez zmiany aż do 9-ej w iec zór dnia osta tn ie go: W tedy n a ­ stą pił „kryzys" dotychczas niewidziany:

a ż ' d o ostatn iej minuty wszyscy byli na to rze, ucieczki następyw aly jedna po drugiej, w śród nie opisanego entuzjazmu publiczności. W wyniku ostatecznym p a ra belgijska D e b a e ts — Goosens, po ­ krywając 4052 kml. 496 m. i posiadając 506 punktów, w yprzedzała o okrążenie team australijsko-w łoski M ac N a m a ra — G iargetti (541 pkt.) o trzy okrążenia W a ltb o u ra i S p e n c e r a (996 pkt.!) H o ­ r a n —H o rd e ra (551 pkt.), P e tr i— C oburna (226 pkt.); K o ck le r—Stockholm a (138 p.).

O 5 o k rą ż e ń odsądzeni byli: U n a r i — B e n e ra t to (574) i W a m b s t — Laccjuehay (316) o siedem: G irardengo — Belloni (185) i W in ter— C roley (171). Poniew aż D e b a e t s —wypróbowany k o la rz szosowy, w wyścigu sześciodniowym uczestniczył p o ra ź pierwszy, zwycięstwo jego było W ielk ą nie spodzianką. ’ P rz yjęte jednak zo s ta ło przez publiczność owacyjnie, gdyż obaj belgijczycy podczas wyścigu wykazali w ale cz ność niezwykłą i na s u k c e s w zupełn ości zasłużyli.

B ru k se la (30 g ru d n ia —5 stycznia).

W yścig brukselski istnieje od roku 1915. Zwycięzcami W nim byli: 1915 — Lapize — Vandenbergen, 1914 Vanhou- w a e r t —Stoi z 4502 kim. 200 m„ w 1919 D upuy—Thys, 1920 S p i e s s e n s —M. Buys- se, 1921 D e r n y te r — Berthet, 1922 Van Kem pen - A e rts 1925 Van H e v e l—C D e ­ baets, 1924 A e rts — Kielers, 1925 Van K e m p e n — Aerts, O b ec n ie stawały z e ­ społy następujące: Van Kempen — Van Nek, M ac Nam ara — Grenda, Van He-

vel — V erschne ren, P ersyn — V ersch e l- den, G o o se n s — C. D e b a e ts , S e r g e n t — Lonet, D e g r a e v e — T holle m bec k, Ver- mandel — Kieh rs, P u tz e y s — Duray, P o­

lis — CJloespin, Eykmans — V erm eerberg- hen, M a e s - V a n Boxem, R o e ls —F re d e - rikx, O ro le — H a ss en d o n ck . F a w o r y t a ­ mi byli „latający holender" Van Kem ­ pen i r o d a k jego Van N e k —godny p a r t ­ n e r dla fenom enalnego „ P i e t 'a “. Roze- grywano co popołu dnie 6 „sprintów" — rozdzielo nych interwałem godzinnym.

P ie rw sz e godziny odrazu z a p o w ie ­ działy walkę bardzo ostrą: tem po u tr z y ­ mywało się długo powyżej 40 na g odzi­

nę: W ciągu 4 godzin przebyto 160 kim.

805 m. Liczne próby zdobycia o k r ą ż e ­ nia zostały b ez rezultatu, i po 2 t go­

dzinach wszyscy byli je sz c z e razem. Na punkty prowadzili D e g ra e V e — Thollem ­ beck, nieznacznie w y p rzedzając hole n­

drów. Inni W tym Względzie zostali d a ­ leko w tyle. Po dalszych 2 ł godzinach poło żenie zmieniło się o tyle tylko, że Van Kempen, wygrywając w ięk s zo ść sprintów, prze sze dł na pierwsze miejsce.

P o p i e r o później nastąpiło kilka „coup de theatre", w wyniku któ ry ch wszyst­

kie grube ryby okazały się odsa dzonc- mi przez maluczkich. P o se tnej g odzi­

nie na czele były 4 te am y drugorzędne:

Eyckm ans — V erm e erb erg h en (245 p!<ti Kielers—Vermandel, M a e s —Van Boxem i O role — H a se ndonk, p odcz as gdy Van K em pe n—Van N ek z 760 pkt. S e r g e n t—

Lonet 7 350, D u r a y — Putzeys; Van He- vel - V e rsc h n e re n byli o o k rąż en ie w tyle, D e g r a e v e Thollem beck i P e rsy n — Vershelden o 2 , P o lis— Cleespin i K oels sa motny o 5, a nowoutwor/.ony wobec zniknięcia G re n d y i G o o sse n sa team M ac N amara — C. D e b a e ts o całych 5.

P o 117 godzinach holendrzy potrafili opóźnienie sw e odrobić i wrócić na 1 -sze miejsce, niebawem dołączyli się do grupy czoło wej Van Hevel — Ver- shneren, i —dwukrotnie u cieka jąc wszyst- k m, D egraeve — T h olle m bec k W ob. c tego po 124 godzinach sytuacja p rz e d ­ sta w iała się następująco: Van K em pen—

Van N ek 860 p., D egraeve — Thollem­

b e c k 460, dalej Eyckm ans — Verineer- berghen, Kiełens — Vermandel M a es — Van Boxem, O r o l e —H a se n d o n c k i Van H e v e l — Verschneren; o ' k r ą ż e n i e ztyłu

Stockelynck

znakom ity „sześciodniówkarz" p zygo- towuje się do w iec zorow ych finiszy.

Vandenhofe

najlepszy belgijski długodystansow iec to ro w y . Bierze udział w ostatniej

p a r y s k ie j „sześciodniówce”.

S e r g e n t — Lonet, P ersyn — Ver>cheld- n D u ra y — P utzeys, o trzy M ac N a m a ra — O e b a e ts i C loespin — Polis. Niewiele się później zmieniło, i po 144 godzinach na pierw szem miejscu okazali się Van Kempen — Van Nek, p r z e d D eg rae n e — Thollembeckiem, P ersyn — Vershelden i Van Hevel—V erschne ren — trzema z e ­ społami be Igi jskiemi. Na piątem miejscu zespól francuski S e r g e n t —Lonet, który nie był w stanie, ta k jak to uczynili h o le n d rz y — walczyć z p o tę ż n ą koalicją belgijską.

B erlin (14— 19 stycznia).

W berlińskim „S portpalast" stawili się na znak s t a r t e r a M ac Namara — H oran, G irardengo — Giargetti, D eba e t s —Persyn, br Vandenhove, Dewalf—

S tockelynx, Tonani — Saldow i teamy czysto niemieckie: Hahn — Tie tz, La- r e n z — Krupkat, B a u er — G ottfried, Mo-

•-■ller — Lewanow, Stellbrink — Lougard, S aw all—Rosellen, Wittig G^lle, Knan- p e —Rieger. T o r zaledwie 160 metrowy z t ardzo podniesionemi wirażami nie zupełnie był odpowiedni, z cz ego wynikł cały sz e r e g upadków. Odznaczyli się na samym już p oczątku niedawni am a­

torzy z W rocławia Knappe a sz cz eg ó l­

nie Rieger, któ rzy potrafili zd obyć o k r ą ­ żenie. N iestety Knappe upadł ciężko razem z Girardengo i Wittigiem, i tak sa mo jak włoski „campionnissimo" zła­

mawszy obojczyk, musiał się wycofać.

R iege r i G iargetti utworzyli wtedy team nowy, k tóry do końca wywoływał po­

dziw wszystk ich widzów. P ozatem w a r ­ to ś ć sportow a wyścigu była nieznaczna, gdyż w ię k s z o ść zdobytych lub u t r a c o ­ nych o k rą ż e ń spowodowana była decyzją sędziow ską, w o b ec nieprzepis owych lu- zowań Arbiter, sta ry sprinte r W a lte r Rutt, był w tem Względzie nie m iłosier­

nym. Na piąty dzień prowadzili z 246 punktami G ia rg e tti— Rieger. w yp rz ed z a­

jąc Mac Namara — H orana o 2 tylko punkty; dalej szli Tonani-Saldow, H ahn—

T ie tz — faworyci niemieccy i P e r s y n — D e b a e ts ; po d cz as nowego gremjalnego

(7)

K O L A R Z P O L S K I Nr. 2. S tr. 7.

re n d t—Stolz ze strony niemieckiej, oraz zespoły kombinowane: niemiecko-czeski T hom a s—Martin i nie m ie cko-holender- sk ie Nebe — Blekemolen i F eja — Van K tm pen. Poniew aż F eja je st stayerem trzeciorzędnym , bezwzględnie niezdol­

nym odpowiednio se kundow a ć Van Kem- pen’owi, bano się prognosty kować zwy­

cięstwo znakomitego holendra; okazało się potem , że go niedoceniono, u w aża­

jąc, iż sam jeden nie potrafi wygrać Six-Day’u. P o c z ą te k wyścigu z r e s z tą przyznawał zdawało się, rację pessy- mistum. Ju ż na drugi dzień nowi ulu­

bieńcy publiczności niemieckiej- Knap- pe i Rieger, pełni porywów młodzień­

czych, odsądzili wszystkich o o krążenie.

Z a niemi okazali się niemniej młodsi francuzi F a u d e t i Choury, następnie Van Kempen — Feja, faworyci fachowców Van N e k — M. Buysse i niemieccy „ t e ­ norzy" Saldow — Bauer. O statni po pewnym czasie dopędzili leaderów, a

Cugnot

niedaw ny Olimpijczyk, p a rtn e r Lonet’a w sześcio dnio wym wyścigu w Dortmu- dzie. W skutek bole snego upadku, u t r a ­

cił p ew ne już zw ycięstw o.

upadku ostatni doznał ciężkiej kom- mocji i . musiał ustąpić. W nocy De- wolf — S tockeiynx, o d rab ia jąc raz po raz oba u tr a c o n e p rzedtem okrążenia, zajmują trze cie miejsce w klasyfikacji ogólnej; utrzymali się na nim niedługo, natom ia st M ac Nam ara—H aran w ciągu o statniego dnia zdecydow anie przeszli na pierw sze miejsce. Wynik o sta te c z n y brzmiał Więc: 1) Mac N am ara — H aran 5604 kim. S4U m punktów 569, 2) Rie­

ger—G argetti, 509 pkt., 3) H ahn—Tietz 199 pkt., 4) Tonani — Saidow ISO pkt.

O jedno o k rąż en ie D ew olf—Sto ckely ux 350 pkt., P e rsy n — R. Vandenhove 251 p., B a u er — G o ttfried 215 p k t , M o e lle r — Lewanow 208 pkt., L arenz — Krupka!

107 pkt.

'Wrocław {10— 16 lutego).

Six-Day wrocławski nie należy do najważniejszych. Z e b r a ł jednak „pole“

wcale nie d ru g o rz ęd n e i był na całej swej przestrzeni zajmującym. Stawały doń teamy następujące: V an Nek — M. Buysse, P ersyn — Vershelden, T o n a ­ ni — 01iveri, F a u d e t — Choury, ze strony

„zagranicy", H ahn—T ietz, B a u e r — S a l­

dow, Lang—G ottfried, K nappe— Rieger, T e c h m e r — Hausler, S ta b e — Pahl, Beh-

Lonet

o degrał w y b itn ą rolę w sześciodniowym wyścigu w D ortm undzie.

na czwarty dzień na czele okazali się Rieger—Knappe, S ald o w —B a u e r i T h o ­ m as—Martin, wyprzedzając o o k rąż en ie

F a u d e t — Chaury, Van Kem pen—Feja, Hahn — Tietza, T o r ni — Oliyeri etc.

Van N ek — M. Buysse byli w tyle o 2 okrążenia. Na piąty dzień Rieger — Knappe i Thom as — Martin przewagę sw ą utracili, w o b ec czego na czele p o ­ zostali tylko Saldow i B auer, starannie wspomagani przez wszystkie te am y nie­

mieckie. Van Kempen był je d n a k z u ­ pełnie świeży, o jedno o k rąż en ie za niemi, z największą ilością punktów, mimo iż W sprin ta ch F e j a W niczem mu nie dopomagał. To, co się miało stać, stało się. W ostatnim dniu, mimo wy sitków koalicji niemieckiej, „latający holender" o k rąż en ie sw e od yskał; znie­

ch ęceni Saldow i Bauer wycofali się, i wynik o sta te czn y dat: i) Vau Kem ­ pen—F t j a 3839 klin. 470 m. punktów 889, 2) P e rsy n —VershLłden 712 p k t , 3) K nap­

p e— R iege r 660 punktów, 4) O l i V e r i- Torani, 5) Martin — Thomas. O o k r ą ­ żenie za niemi M. Buysse — Van N ek z 779 pkt., o 2 okrążenia Lang - G o t t ­ fried i B e h re r d t — Stolz.

A cz kolw iek Yan Kempen, liczący sobie o becnie lat 28, uważany j e s t już za k ró la w spółczesnych sześciodniow- có w i k o la rz a o nieograniczonych moż­

liwośc iach — zdołał prze cie ż W roku ubiegłym zdobyć m istrz ostw o Holandji sz ybkości oraz trzy z rzę du Six-Day’el—

su;:ces jego wrocławski, gdzie Walczył sam przeciw ko zorganizow anej koalicji i temniemniej zwyciężył, należy z a p e w ­ ne do najpiękniejszych jego wyczynów.

P o z o s ta ją je s z c z e w tym sezonie trzy wyścigi sześciodniow e, druga edycja Ch cagoska, druga Nowojorska: Six-Day paryski. Wyścig Chicagoski d o bie ga końca w chwili gdy piszę, Nowy J o r k i Paryski z których rela cję dokładną oczywiście n a d e ś l e — o d b ęd ą się d o p ie ­ ro prze d samą Wiosną.

Z a r z ą d Z w ią z k u Polskiego T o w a rz y stw K o larskic h , przypomina

pp. zawodnikom, że licencje będzie zamieniał do dnia / m aja b. r., później

obowiązują opłaty potrójne.

G iorgetti

ś w ie tny włoski d łu g o d y sta n so w ie c t o ­ rowy, b ie rz e udział w ra z z G ir a r d e n g o w o sta tn im sześc iodniowym wyścigu

p aryskim .

(8)

Ś tr. 8. K O L A R Z P O L S K I Nr. 2.

Kronika zagraniczna

2 8 l u t y , D o r t m u n d — P ała c Westfalski W ielk a nagroda „Augusta Lehra" dla amatorów, dystans 1000 metr.

rozgrywany na punkty.

Bieg I — 1. M a rtinetti (Wl.); 2 D tb u n n e (bel.); bieg 11—

1. Galvaing (fran.); 2. O szm ela (niem.); bieg 111 — 1. M arti­

netti; 2. Galvaing; bieg IV — 1 . Oszmel«; 2 . Debunne;

bieg V — 1 . Galvaing; 2. Debunne; bieg VI — 1 . Martinetti;

2. Oszmela; bieg VII — ja dą wszyscy:' 1. Oszmela, 2. Gal- vaing, 3. M a rtinetti, 4. Debunne; bieg VIII — 1 . M artinetti, 2. Oszmela, 3. Galvaing, 4. D ebunne. W ogólnej klasyfikacji:

1 M a rtin etti, 2. O szm ela , 5. Ga!vaing, 4. Debunne. W s p o ­ mniana cz w órka po za M a z a ira c k ’iem i A b e g g le n tm je st o b ec n ie najwyższą k la są am atorów św iata.

C z te rogodz inny bieg am erykański parami dla a m a t o ­ rów, z finiszami co godzinę.

1 . D eb unn e — Vandeubosch (belg.); 2. Buschagen — Abegglen (niem. i szwaj.); 3. Gobel — Bennighoft (niem.);

4. J o k s c h — Dmberg; 5. o okrąż enie — O szm ela — S choni, R ossbac h — Frankeuste in .

I m a r z e c , P a r y ż — Welodrom zimowy. A m e r y k a ń ­ ski wyścig parami dla am ato ró w 25 kim.

1. Saux — S iau g u e s W 36 m. 2 lj5 sek.; 2. B >nnet -- L etourne ur; 3. Ludovic — D e l a p e a c t ; 4. T ie c h a rd — Guerin.

W yścig ciekawy ze względu na oryginalną t a k ty k ę zw ycię­

skiej pary. Zawodnicy ci przed k a ż d ą rozgrywką finiszową iniciowali u c ie c z k ę i . nie dawali dojść do słowa bardzo szybkiem u B o n n e fo w i, który wraz ze swym partne re m mu­

sia ł się zadowolnic drugim miejscem.

A m erykański wyścig parami dla zawodowców; dwa sta rty po 50 kim., bieg oblicza się na punkty.

Cięż ko z a p r a c o w a n e zw ycięstw o przypadło w udziale o sa d zie belgijskiej; 1. D egraeve — Verschueren; 2. R iele ns—

Tholle nbec k; 3. B a ron — M arcot; 4. miejsce dość n ie spo­

dziewanie przypada o sa d zie Rondy — Lecornu; 5. Cugnot — Choury i Beyl — Louet; 7. B lauc-Garin — Vuge, a dopiero 1 1 . B ro cc o — Faucheux,

I m a r z e c , B r u k s e l a — Welodrom zimowy. 5 kim.

wyścig z trz e m a finiszami dla amatorów: 1 . Rene D egrotte, 2. Ailet; 3. Cauche.

M iędzynarodowy m ecz za motorami sk ła dający się z trzech biegów 20 — 3U i 50 kim. bieg I — 20 kim. — 1 . Linart — 18 m. 233|s s.; 2. K eenau o 10 m e t r ; 3 SaldoW (niem ) o 3 o k r ; 4. G rassin o 3 i okr. (defekt); bieg II — 30 kim. — 1. G rassin 28 m. 22 s.; 2. Linart o 170 m.; 3. K e ­ enau o 200 m.; 4. Saldow o 3 okr.; bieg III — 50 kim. — 1. Linart 43 m 33 s.; 2. G rassin o 3 metr.; 3. S aldow o 5 okr.;

4. K eenau (d e f e k t inot.).

W trzecim 50 kim. wyścigu wywiązała się niesłychanie z a c i ę ta walka pomiędzy belgiem L ina rt’em, nie chcącym Wi­

docznie p rze g ra ć W swoim rodzinnem mieście, a znajdującym się w świetnej furmie francuzem G ra ssin ’em. W ostatnim swym nadzwyczajnym a taku L inart wygrał zaledwie o trzy metry od swego znakom itego rywala.

W ogólnej klasyfikacji: I. Linart; 2. Grassin; 3. Keenau;

4. S ald ow.

I m a r z e c , I W e d j o l a n — Welodrom zimowy. M ecz kró tk o d y s ta n s o w c ó w 1000 metr. — zwyciężył swobodnie Kauf- mann (szw.) bijąc Bergamini (wł.) w d w u ih biegach, ostatnie 200 metr. 1 2 3|5 s.

M e c z z dwóch s ta rtó w na przestrzeni 3100 metr. wy­

grała osa da włoska: G irardeugo — B e rt e tt i — Binda w 4 m.

26% s., od osady belgijskiej: Ń o tte r — M Buysse i HeHebaut.

7 m a r z e c , fi!3arsylja — Welodrom „Jean Borim“.

Z o grom nym zaciekawieniem o c z e k iw a n o sp o tk a n ia najlepszych k rótkodysta nsow ców ubiegłego sezonu: Kaufmann’a M ic h a rd ’a, S c h ile s ’a, P ouIain’a i S p e a r s ’a (austraija). S p o tk a n ie tem ciekaw sze, iż przewidywały biegi m ecz ow e dwójkami.

Rezultaty poszczególnych sp o tk a ń były następujące:

bieg I — 1. Schiles; 2. S p e a r s o 5 dł., 200 metr. 12 '|s sek.

W yścig poprowadził S chiles na o sta tnic h 250 m. zrobił zryw, na którym S p e a r str a c ił z e 3 dł.; bieg II — 1. Michard;

2. Poulain o dł. 200 m. 123 3 s., wyścig spokojnie z m iejsca

do miejsca przeprow adził i wygrał Michard; b 'e g III — 1. Kaufmann; 2. Poulain o ćw ierć koła, 200 metr. 12;,|5 sek., poprowadził Kaufmann nie niepokojony p r z - z P oulain’a, na ostatnich 150 m. Kaufmann obejrzał się i W tym samym momencie zos at w ściekle za atakow any przez francuza, w za cięte j walce utrzymał jednak przewagę; bieg IV — 1. Michard; 2. S p e a r s o 1 ^ dł., 200 m e t r . — 124|5 s.; bieg V — 1 . Kaufmann; 2. S p e a r s o 2 dl., 200 m. — 122|5 s.; bieg VI — 1. Mk hard; 2. S . h i l e s o 3 dl., V00 m. — 13 s.; bieg VII — 1 . Poulain; 2. S p e a r s o 2 dł., 200 ni. — 124|, s.; bieg VIII — 1 . Kaufmann; 2. S chiles o '|2 dł., 200 m 12 :!i5 s., poprowadził Kaufmann na 350 metr. szedł już z dużą szybkością na o s t a t ­ nich 200 metr. a tak u je go S hiles, ale b ez skute cz nie. K a u f ­ mann wygrywa z prze w a gą prze szło ’ |2 długości; bieg IX — 1. Schiles; 2. Poulain o 2 d ł, 200 m. — 133|5 s.; bieg X — 1. Kaufmann; 2. M ichard o '|.> dł., 200 m. — 123l5 s.; p row a­

dzi jak zwykle Kaufmann, na 400 m p r z td ta śm ą idzie już mocno rozp ę d zo n y na 350 m. błyskawicznym zrywem p r z e ­ chodzi go M ichard i zdawało się, ż “ wyścig wygra, mistrz św iata je d n a k nie p rze staje walczyć, po c e n ty m e trz e prawie od rab ia s tr a c o n ą p r z e s tr z e ń i wygrywa w re szc ie z przewagą prawie pół kola; bieg XI — mecz pięciu razem: I. Kaufmann;

2. Michard o ‘j4 koła; 3. Poulain; 4 Schiles; 5. S pears. Zwy­

c ięstw o K aufmann’a świadczy o jego dużej nad przeciw ni­

kami p r z e w a d ie . J a k widać z przebiegu wyścigów, francuzi jadąc z s o b ą mocno się oszczędzali, pomimo to Kaufmann zwyciężył tyle r zy ile razy startował.

W tych dniach Kaufmann j dzie do Ameryki; nie mając r y p a li na kontynencie, pojedzie ich sz ukać w krainie dolarów

7 m a r z e c , R z y m — N ow ozbudow any to r „ Apio“ . 10 0 metr. dla am atorów wygrywa z miejsca do miejsca Boyocchi;

2 Z u ih e tti; 5. T ex no, 200 metr. 122|5.

Godzinny wyścig bez prow adzenia wygrał Binda p r z e ­ bywają c 38 kim. 500 m.; 2. o 100 m. C iaceheri; 3. o okrążenie Linari; 4 G irardengo; 5. Brunero. W alka pomiędzy w szyst­

kimi zawodnikami od po cz ątk u prowadzona j e s t z formalną furją, ucieczki i sp urty nie mają końca. Zwyciężył b e z ­ sp rzecznie najlepszy W tem dniu Binda.

D o n a i oółnocnej Francji, w wyścigu kolarskim na przełaj, b rał udział polak P sin ek i przybył w pierw szej gru pie zwycięzców zajmując 12 miejsce.

7 m a r z e c , P a r y ż — Welodrom zimowy. M istrzostw o zimowe sta je ró w na dystansie 10 kim. zdobył Ganay (franc.) w 1 godz. 26 m. 374|6 s.; r e k o rd toru — 2. A.erts o 900 m.;

3 Linart o 7 okrąż.; 4. G rassin — wycofał się.

Dawno oczekiwany mecz z dwóch s ta rtó w Blanchonet p rze ciw ko trzem zawodnikom: A udin et — Abegl n — Richli, n a re szc ie doszedł do skutku. Zac ieka w ić czem ś paryżan nie należy do rzeczy łatwych, je dnakż e nowa gwiazda B lan c h o ­ n e t miał tak ciężkie i zdawa.'o się nie do p okonania zadanie, że tłumy na długo przed ro zpoczęciem zawodów wypełniły wspaniały p ałac sportowy.

P o r oze gra niu całej serji innych zawodów, na torze u k az ał się Blanchonet i „opozycyjna" trójka. Po wylosowaniu miejsc i ustawieniu się megaton ogłasza nazwiska zawodników.

Chwila ciszy i strz a ł sta rte r a .

W ypuszczeni zawodnicy w szalonym tempie ro zp o c zy ­ nają bieg. P ierw szy kilom etr daje p rzew agę trójce, drugi — zbliża ją je sz c z e więcej do pojedyńczego uciekin iera. P u ­ bliczność z naprężeniem i z r z a d k o u francuzów spotykanym zachowaniem ciszy, przygląda się walce,

T rz e c i kilom etr utrzymuje stan poprzedni. Muzyka z a ­ czyna grać, lecz publiczność sykaniem sprzeciw ia się temu.

C z w arty kilom etr daje je szc ze 10 metr. przewagi na korzyść trójki. P o pięciu kilo m etrac h 2 grupowani zaczynają w idocz­

nie słabnąć. B lanchonet, jak maszyna, posuwając się ciągle i je d n ak o w ą szybkością naprzód, za cz y n a bardzo powoli o d ­ ra b ia ć s tr a c o n e metry.

Burze oklasków n ag ra d za ten nie praw dopodobny wy­

siłek. P o ośmiu kilom etrach n as tęp u je wyrównanie i nie­

dawny uciekinier zmienia rolę na goniącego i cora z w iększą sz ybkością zbliża się do trójki zawodników.

(9)

K O L A R Z P O L S K I N r 2.

Strzał!!! Wyścig skończony. B la n c h o n e t’owi b rakow ało 70 metr. do zupełnego dopędzenia przeciw ników, 10 kim.

p r z e b i ł on w 15 m. 542]5 sek.

IS m s r z e c , P a r y ż — Welodrom zimowy. Wyścig 1000 metr. Po trzech se rja ch i r e p e c h a g e ’u do finału docho­

dzi c z te re c h zawodników.1: Beautzand, Tiechard, Beitrand i Letourneur. Wyścig poprowadził Beitrand na ostatnicli 150 m. z a a ta k o w a ł go B e aufraud m ają; y u siodła L e to u rn e u r ’a.

Beitrand podbija nieznacznie mijającą go grupę do góry, w re z u lta c ie jednak przegrywa wyścig do B u a f r a n d ’a zaj- i: ując drugie miejsce. Sędziowie jednak zakw estjow ali pra­

widłowość wyścigu, a nie mając zgłoszonego pro testu ze strony zawodników wyścig zdecydowali roze gra ć powtórnie.

Czwórka po wylosowaniu miejsc ruszyła ze startu, prowadzi B e itr a n d pilnowany przez B e aufrand’a, za którym jedzie L e to u rn e u r i Tiechurd- Na osta tn ic h dw ustu metrach B eaufrand zawiązuje Walkę z le ad e re m mija go i wygrywa bieg. Drugie miejsce zajmuje L eto u rn e u r, trze cie po walce T ie c h a rd i o sta tnie Beitrand.

B lanch onet

n a j l e p s z y d ł u g o d y s t a n s o w i e c — a m a t o r f r a n c u s k i.

W o becnej chwili B e au fran d wysunął się na czoło francuskich krótkodysta nsow ców .

Duże z a in te re so w an ie wzbudził mecz rozegrany po­

między „asami sześciodniów ek": Van-Kempenem (holender), Choury (franc.) i Vandenhovem (b e lg ) . M ecz roze gra no w trzech nas tęp u jący c h konkurencjach: 1) Alecz szybkości 1000 m.; 1. V an-K em pen o długość; 2. Vandenhove; 5. Choury;

2) M e c z wytrzymałości; zawodnicy ustawieni na tr z e c h punk- ta* h toru gonią się wzajemnie. Po 11 o krąż enia ch Van Kem- pen dochodzi Van denhov’a i ten schodzi z toru; pomiędzy dwoma pozostałymi zawodnikami zawiązuje się z a c i ę ta Walka, z której, z przewagą 5 metr. zaledwie, zdobytemi w ostatnich 50 sek. wychodzi Choury; 3) Mecz wytrzymałości i szybkości 5000 metr. z finiszami co 500 m e t r , po zaciętaj Walce pierw­

sz e miejsce zajm uje Van-Kempen; 2. Vandenhove; 3. Choury.

W ogólnej klasyf.kacji: 1. Van-Kempen; 2. Vandenhove;

3. Choury.

14 m a r c a , N e w J o r k — Madison S quare Garden.

Sześcio dniowy wiosenny wyścig N ow ojorski przyniósł w spa­

niałe zwycięstw o australijsko-w ło skiej o sa d z ie M a c-N am ara—

Giorgetti. J e s t to już t r z e c ie zw ycięstw o M ac-Nam ary

W ubiegłym sezonie zimowym, nie licząc dwóch drugich n a ­ gród zdobytych we W rocławiu i w Chicago.

N a stę p n e miejsca zajęły: 2. o dwa okrąż enia z tyłu — B e c k m a n — S tockholm ; 3. W a m b st— Laoquehay; 4. W a lk e r — M ac-B eath o 5 okrążeni..; 5. Grim — Winter; 6. G o o se u s — S to c k e ly n c k o 4 okrążenia; 7. S p e u c e r — B e n e r a t to o 5 okrążeń;. 8. Egg — E aton o 6 okrążeń; 9 Coburn — Petri

Z w ycięscy przejechali W 144 godz. 3594 kim. 834 metr.

Dla z obrazowania do jakich nie praw dopodobnych wy­

siłków zdolny jest kolarz, przedstaw iam y ta b e lk ę zw ycięzców z o sta tnic h 9 sześciodniowych wyścigów odbytych w różnych m iastach świata.

I II III

1) Chicago, 26 31 października W a lto u r —

F r. S p e n c e r

M ac-N am ara — H oran

B eckm an — Stockholm 2) Gondawa, 11 — 16 listopad

V an-H ew el — D e b a e ts

P e rsy n — Y ersch eld en

B uysse T ohllem beck 3) New-Jork, 1 5 grudzień

G o sseu s -- D e b a e ts

M ac-N am ara — G io rg e tti

W a lto u r Fr. S p en cer 4) Bruksela, 29 grudzień 3 styczeń

V an-K em pen - V an-N eck

D eg raev e T holiem beck

Eyckm an V e rm eerb erg h en 5) Berlin, 15 — 20 stycznia

M ac-N am ara -

H o ra n R ieg er — G io rg e tti H ahn — T ietz 6) Wrocław, 11 — 16 luty

V an-K em pen Feja P ersyn

Y ersch eld en R ieg er K nappe 7) Chicago, 15 — 20 luty

M ac-N am ara W a lto u r

G ira rd e n g o — G io rg e tti

B uysse — T holiem beck 8) Dortmund 5 — 10 marzec

R ieg er K nappe M olier K ru p k a t D e g ra e v e — B uysse

9) New-Jork 8 — 13 marzec M ac-N am ara —■

G io rg e tti

Beckm an S tockholm

W am b st L acquehay

! 7 m a r z e c , P a r y ż . W szystkie tory letnie zostały już o tw a r te . Zaw odnicy rozpoczęli treningi, przygotowując się do klasycznych wyścigów, p o c z ą t e k których Francuski Z w ią z e k Kolarski wyznaczy! już na kwiecień.

2 0 m a r z e c , B r u k s e l a . M is trz o stw o zimowe Belgji zgrom adziło na sta rc ie najlepszych zawodnik ów k r ó tk o - dystansowych. Wyścig odbył się system e m meczowym.

Na pierw szym miejscu, jak było do przewidzenia z n a ­ lazł się Kaufmann, wygrywając wszystkie m ecze, drugie miejsce nie spodziew anie zajął D egrae ve, znajdujący się z r e s z t ą w świetnej formie, bijąc takich zawodnik ów jak:

3 M oeskops; 4. Schilles; 5. Bergamini; 6. S p ears. Nie od

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tow arzystwo organizujące deleguje do każdej grupy, przybyłej na Zjazd, je dnego ze sw ych członków, który staje się podczas Zjazdu to w arzyszem , opiekunem i

Najlepszym zawodnikiem okazał się L am b ert Tadeusz, któ ry przy lepszych w spółzawodnikach mógłby się wyrobić na pie rw szorz ędną siłę.. D rugim

Piękny dzień sprzyjał zawodom, tak, iż na starcie w Wieliczce zgromadziło się przeszło sto maszyn, liczba imponująca, jak na zawody p r o ­ wincjonalne. Biegów

Duszyński, wspomagany przez przez pracow icie trenującego T.. Kalinowski Warszawa,

Tym czasem m niemanie takie je st zw ykłą życiow ą omyłką, gdyż, żeb y w naszych w arunkach m óc posiłkow ać się rowerem , należy przedew szystkiem posiadać

b) Zaw iadam ianie Zarządu Związku o re ­ zu ltatach wyścigów zorganizow anych prżez To- w arzystw o:— członka Z... Stopniow o jed n ak zaczęto się w yzw alać

Popraw ki proponow ane przez S. W przeciw nym wypadku opłata wpisowego wynosi Zł. W szelk ie fundusze, oraz kw oty pieniężne winny być przechow yw ane według

gą nie b yć znawcam i, ale muszą być wyznawcami sportu, powinni się znajdow ać koniecznie ludzie, którym spraw a w ychow yw ania fi­.. zycznego nie je s t i nie