• Nie Znaleziono Wyników

Gazeta Lubelska. R. 1, nr 22 (1944)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Gazeta Lubelska. R. 1, nr 22 (1944)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

C e n o I z l o ^ g

GAZETA LUBELSKA

Niezależny Organ D em okratyczny

Rok I Niedziela, 2 7 sierpnia 19 4 4 r. Nr 22

B*&mnak z Btęamieniia i for w i

P om nik Nieznanego Ż ołnierza przy ­ ją ł się od czasów pierw szej w ojny św ia­

tow ej w e w szystkich cyw ilizow anych k raja ch k u li ziem skiej, k tó rych syno­

w ie przelew ali sw ą k re w w tym olbrzy­

m im zm aganiu oręża. We w szystkich stolicach św iata istn ieję — czczony i serdeczną opieką otaczany — grób sym ­ boliczny, bezim iennego, szarego bojow ­ nika. Sym bol cichego b o h aterstw a żoł­

nierskiej m asy. A le oto zdarza się po raz pierw szy, że n aró d w ystaw ia n a swej ziem i pom nik nieznanem u żołnierzow i drugiego narodu. Z aiste — w ielk ą m u ­ siała być ofiara k rw i synów bratniego ludu, jeśli zrodziła z siebie now y zupeł­

n ie rodzaj upam iętn ien ia bohaterstw a.

I gorąca — niezm iernie m usi być wdzięczność tych, którzy ów w k a ­ m ień p rzek u ty sym bol wznoszą, jeśli zam iarem ich je s t stw orzenie pom nika co m a p rze trw a ć pokolenia.

Bo też tru d n o znaleźć w historii ofiarę k rw i jednego n a ro d u d la d ru g ie - i go w iększą i bardziej ze w spólnoty ce­

lów w y rosłą oraz wdzięczność, nad tę naszą serdeczniejszą. Rzesze bezim ien­

nych żołnierzy, synów odległych ro sy j­

skich prow incyj, w alczą nad W isłą z ty m sam ym bo h aterstw em i z ty m sa­

m ym niezłom nym zam iarem zm iażdże- nia_wroga, z jak im w alczyli nad Donem i n a ’ D nieprem . K rw aw ią nad W isłą, a z a p rrp u ę g a li bić N iem ca i nad W a rtą i nad Odrą. M usim y sobie raz n a zaw rze uśw iadom ić tę p raw d ę prostą a w ielką, że gdyby nie pomoc A rm ji Czerw onej, dziś jeszcze przez bardzo długi okres czasu, dym iłyby k rem a to ria n a M ajdan­

ku, zapełniałyby się dalszym i tysiącam i ofiar hitlerow skie obozy śm ierci. G dyby nie pom oc Z w iązku Radzieckiego — nie m ielibyśm y dziś Polski. To k ró tk ie i la ­ koniczne stw ierdzenie obiektyw nej p raw d y m usi w ry ć się w naszą św iado­

mość, praw d ę tę m usim y przekazać dzieciom naszym i dzieciom naszych dzieci.

Z przejęcia się n a zawsze tą m yślą m usi w yrosnąć coś w ięcej ponad „do­

bre sąsiedzkie" stosunki n a naszych w schodnich rubieżach, a m ianow icie serdeczna n iero zerw aln a p rzy jaźń dw óch w ielkich i w olnych ludów : Rze­

czypospolitej i Z w iązku Socjalistyczne­

go R epublik Radzieckich. I jeszcze je d ­ no m usim y sobie zapam iętać: że są to dw a n aro d y jednego szczepu, dw a n aro ­ d y w olność m iłujące i że po usunięciu z serc i mózgów ich obyw ateli pozostało­

ści w szystkiego, co ongiś dzieliło je, z w in y popełnionych błędów historycz-

Sytu a cja w Rumunii

BU KA RESZT (R euter). 26. 8. Radio bukareszteńskie ogłosiło, że R um unia zn ajd u je się w stanie w ojny z N iem ­ cami. N adana proklam acja w yjaśnia, że now y rząd ru m u ń sk i poinform ow ał władze- niem ieckie o p rag n ien iu Ru­

m unii zlikw idow ania w w zajem nym zrozum ieniu sw ych stosunków z N iem ­ cami, ale pom im o zapew nienia, że nie będzie żadnych aktów w rogich z ich strony, jednostki niem ieckie zaatako­

w ały jed nostki rum u ń sk ie i zbom bar­

dow ały B ukareszt i inne m iasta. „Przez te a k ty agresji, N iem cy postaw ili się w sta n w ojny z R u m unią1' — m ówi p ro ­ klam acja.

W późniejszych godzinach Radio B uka­

reszt oświadczyło, że stolica je s t już w olna od Niemców i że lotnisko w B u­

kareszcie po ciężkich w alkach, z n a jd u ­ je się obecnie w rękach gw ardii ru m u ń ­ skiej. O statnie um ocnione p u n k ty N iem ­ ców w k ra ju u stęp u ją i całe g ru p y nie­

m ieckich żołnierzy p o ddają się.

ny ch — trw a i trw ać będzie tylko to, co je łączy.

U boku żołnierza radzieckiego walczy, jak o ró w n y rów nem u sprzym ierzeniec, żołnierz polski. I to jest druga w ielka p raw da: że bez zrozum ienia, jak ie Zw iązek Sow iecki okazał spraw ie pol­

skiego w ojska i bez n ajw y d atn iejszej pom ocy Rosji, p rz y tw orzeniu, szkole­

n iu i doskonałym uzb ro jen iu tej naszej

arm ii — nie w idzielibyśm y dziś w o j- szyźne polskiego żołnierza. Niechaj obraz ty ch hufców w łasnych — obraz, w k tó ry m u cieleśniają się m arzenia p ię­

ciu lat niew oli — będzie jeszcze jednym potw ierdzeniem szlachetnego postępo­

w ania Z w iązku Radzieckiego wobec Polski, postępow ania w ynikającego z prostych i jasnych w zględów polityki i geografii — bo istn ien ie silnego P a ń -

scowości, m. in. Poliana, P a n ty m ir, P e r- gu, N ikoreszti.

W ciągu dnia 26 sierpnia w ojska II ukraińskiego fro n tu w zięły do niew oli 1. i 8. W eim arskie d y w izje piechoty oraz 1. ru m u ń sk ą dyw izję p an cerną w pełnym składzie. Oprócz tego zaś około 10.000 żołnierzy i oficerów niem ieckich z innych oddziałów.

W ojska III ukraińskiego fro n tu wzię­

ły szturm em m iasto Izm aił, w ażny w ę­

zeł drogow y oraz opanow ały na znacz­

nej przestrzeni lew y brzeg D unaju. Za­

jęto przytem rejonow e centra, m iasta Reni i B ałgra. W ojska III ukraińskiego fro n tu w ciągu 26 bm. wzięły do niewoli 21 tysięcy jeńców , w śród nich w ięk­

szość żołnierzy i oficerów niem ieckich.

Na południow y zachód od Kiszynio- wa rozbito większe ugrupow ania w ojsk nieprzyjacielskich i zajęta m iasta Ł aga- neszti, S arata, G ałzenah.

W dalszym ciągu prow adzono akcję likw idacji otoczonych g ru p n iep rz y ja ­ ciela, przyczem najw iększą z tych grup atakiem klinow ym rozcięto na m niejsze grupy, k tó re sa obecnie likw idow ane.

Na innych odcinkach fro n tu nie zano­

tow ano istotnych zm ian sytuacji.

W ciągu dnia 25 sierpnia zniszczono w zględnie ciężko uszkodzono 86 czołgów nieprzyjacielskich. W w alkach pow ie­

trznych i ogniem a rty le rji przeciw lot­

niczej zestrzelono 79 samolotów.

B rest był atak o w an y od stro n y m orza, ląd u i pow ietrza. F o rty fik ac je n iep rzy ­ jacielskie, m iędzy niem i arsen ał, zostały w czoraj popołudniu i o statniej nocy za­

atakow ane przez średnie i ciężkie bom ­ bowce. B aterje brzegow e i w y b ra n e ce­

le bom bardow ano z m orza. M agazyn m ateriałó w pędnych w C lerm ont, został w czoraj po południu zaatakow any przez średnie bom bowce.

LONDYN, 27. 8. — G arnizon niem iec­

ki, k tó ry poddał się w P a ry żu liczył 10 tysięcy żołnierzy.

Na południu Francji

LONDYN. (Reuter) 26. 8. Przyczółek m ostow y w południow ej F ra n cji został rozszerzony w k ieru n k u granicy w schodniej. Z ajęto Cannes, G rasse i Antitoes na połowie drogi m iędzy Can­

nes a Niceą.

Ja k podają źródła szw ajcarskie, dale­

ko na północ kolum na Sprzym ierzonych w sek retnym u derzeniu daleko poza G renoble, osiągnęła jakoby brzeg jezio­

ra genew skiego pod E vian i granicę szw ajcarską w ty m sam ym rejonie.

S pecjalny korespondent R eu tera przy G łów nej K w aterze Sprzym ierzonych, D aw id B row n, podaje w sobotę: W ojska inw azyjne w południow ej F ra n cji z n a j­

dują się blisko granicy w łoskiej.

P ra w ie cała F ra n c ja południow a jest wyzw olona. W ojska francuskie i a m e ry ­ kańskie osiągnęły w kilku m iejscach Rodan i zajęły A rles Tarascon i A vig- non. W Tulonie zdobyto arsenał m a ry ­ narki.

stw a Polskiego jest d la bezpieczeństw a i spokoju Rosji potrzebą bezw zględną.

Łączą n as z Rosją w tej w spólnej w a l­

ce przeciw ko hitlerow skiem u b a rb a ­ rzyńcy zarów no pozytyw ne ja k i n eg a­

ty w n e czynniki. J e st jednakow e uko­

chan ie w olności i jednakow a nienaw iść do w spólnego ciem ięzcy. Ten sam zbrodniczy najeźdźca, k tó ry w perzynę obrócił dziesiątki polskich m iast, m ia­

steczek i wsi, a m iliony synów Polski w y tru ł gazem lub żyw cem spalił w obo­

zach śm ierci rozsianych po tej oto L u- belszczyźnie, zrów nał z ziem ią dziesiąt­

ki tysięcy kilom etrów kw ad rato w y ch śladów w szelkiej ludzkiej egzystencji w Rosji, U krainie czy Białorusi. Żołnierz rosyjski i tow arzyszący m u w p ierw ­ szych bojach żołnierz polski — p o su w a ­ jąc się od Wołgi ku W iśle — widzi w ciąż te n sam obraz: obraz straszliw ego spustoszenia, obraz n a jo k ru tn iejszej krzy w d y zadanej przez bestialskiego za­

borcę. W ięc w sercach ich rodzą się uczucia jednakie, a w yrazem ty ch uczuć je s t jed n o w spólne dążenie: zniszczyć, zdław ić i dobić w roga.

S p a ja i cem entuje tę w spólnotę ducha w alk i k re w w b ra te rstw ie broni przela­

na. N ie może być ceny dla uśw ięcenia tej k rw i wyższej rliż wdzięczność w ie­

czysta.

B ezim ienny żołnierzu radziecki! Po­

św ięcam y dziś pom nik ku sław ie Tw ego bohaterstw a. W tym kam iennym posą­

gu zaw arta jest cała nasza wdzięczność dla Ciebie i hołd, jak i składa n aród pol­

ski krw i lu d u b ratniego przelanej w w alce o w spólną spraw ę przeciw w spól­

nem u wrogow i. Je śli może Tw oja m a t­

ka gdzieś w m ałym rosyjskim m ia­

steczku nad W ołgą daleką, nie w ie gdzie poległeś i gdzie szukać m a Tw ego grobu

—to niechaj jej ból m atczyny i ból w szy­

stkich in. m atek rosyjskich ukoi choć w części świadomość, że tu, u nas w Polsce pam ięci Tw ej w zniesiony został pom nik. A jeśli syn Twój, N ieznany B ohaterze z b ratniego narodu, znajdzie się kiedyś w tych stronach — to nie­

chaj wie, iż pom nik taki spotka nie ty l­

ko na ow ym lubelskim placu, lecz trw a l­

szy, postokroć w sercach m ilionów Po­

laków. Że ofiara Tw ej krw i przenigdy zapom nianą nie będzie — ślu b u jem y Ci im ieniem Odrodzonej Rzeczypospolitej.

S. T.

P ra ce PKWN

D nia 24 sierp n ia 1944 r. odbyło się posiedzenie PK W N . U chw alono d e k re t o em isji banknotów . Postanow iono stw o­

rzyć p rz y P rezy d iu m B iuro dla S p raw W yznań R eligijnych, oraz B iuro P ra w ­ ne.

P rz y R esorcie In form acji i P ro p ag an ­ dy pow stały dw utygodniow e k u rsy pro- pagandystyczne. Na kursach uczestniczy już 50 słuchaczy.

Z ostatniej chwili

LONDYN, 27. 8. (Reuter). — Rząd b u łg arsk i nakazał, aby w szystkie obce w ojska w chodzące na te ry to riu m B ułga­

rii, zostały rozbrojone. N a zasadzie tego rozkazu w ojska niem ieckie, przechodzą­

ce przez te ry to riu m B ułgarii, zostały ju ż rozbrojone.

O św iadczenie to zostało ogłoszone zgodnie z decyzją rządu prow adzenia polityki zupełnej n eu tralności w w ojnie m iędzy Rosją i Niem cam i. K om unikat podaje dalej, że B ułgaria zw róciła się do W ielkiej B ry tan ii i S tanów Zjednoczo­

nych z prośbą o podanie w aru n k ó w n a kolejow e P ia tra , B uchut, M ojneszti i jak ich m ogłaby się w ycofać z w ojny.

MOSKWA 26. VIII. (Sowieckie In- form biuro). W dniu 26 sierpnia w ojska III fro n tu bnffyckiego w dalszym cią­

gu rozw ijając n atarcie na północ od m iasta T a rtu (Dorpat) zdobyły szereg m iejscowości z k tó rych najw ażniejszy­

mi są: Rim u, M arruia, W azw ła, M in i craz stacja kolejow a Tiktoje.

Na północ od m iasta W ałgar wojska radzieckie zdobyły 70 miejscowości w śród nich W erwi, Ram u, Połupełni, P rip a łu oraz stacje kolejow e Połupełni, Uka, Miagice.

Na północny zachód od m iasta M ita- w y odparto silne ataki niep rzy jaciel­

skich jednostek pancernych.

Na w ichód i północny wschód od P ra ­ gi nieprzyjaciel atakow ał w dalszym ciągu przy udziale jednostek pancer­

nych i piechoty. W szystkie te atak i zo­

stały odparte. W w yników w łasnych ko n tratak ó w w ojska radzieckie zdobyły szereg miejscowości w śród nich: K uli­

ków, Załubice Nowe, O strów ek, P oła- pów, W ola K aczkowska.

W ojska drugiego fro n tu u k raiń sk ie­

go, operujące na zachód od m iasta Ro­

m an, zajęły m iasta B uchut, Oneszti oraz 50 innych m iejscowości, w śród nich Ne- reszti, Słobotlin, Borleszti, Skorsteni, M ojneszti oraz stacje kolejow e P ia tra , B uchut, M ojneszti i Oneszti.

Na północ od m iasta A dżutnaw a w oj­

ska tego fro n tu zajęły ponad 200’m iej-

FR A N C JA , 26. 8. — K om unikat Nr.

140 G łów nej K w atery g en erała E isen­

how era podaje w sobotę:

„Po w ejściu 2-giej F rancuskiej D yw i­

zji P an c e rn e j w p iąte k ra n o do P aryża, w kroczyły jeszcze do m iasta dalsze si­

ły w ojsk pan cern y ch i piechoty. P rz e ­ zwyciężono całkow icie opór w roga w południow ych i południow o-zachodnich przedm ieściach m iasta. W południe dnia w czorajszego, jed n a kolum na p a n ­ cerna przekroczyła Sevres n a Sek­

w anie i druga kolum na w eszła do południow ej części m iasta. P iechota szła w ślad za czołgami i posunęła się aż do k a te d ry N otre Dame.

Na południe od P a ry ża nieprzyjaciel trzy m a w schodni brzeg Sekw any m ię­

dzy V illeneuve — S aint-G eorges a Cor- beil. M iędzy Corbeil a M elun oddziały w yw iadow cze przekroczyły rzekę. Nie podaw ano żadnych zm ian z odcinka M ontereau — M ontargis, k tó re oba z n a jd u ją się w naszych rękach.

N a północny w schód od M ontargis niep rzyjaciel się cofa i nasze p atro le doszły aż do Troyes. Osw obodzono E l- b e u f i w o jsk a sprzym ierzone m iędzy E lbeuf i m orzem szybko zbliżają się do Sekw any. Rzekę R isle przekroczono w w ielu m iejscach i nasze w ojska trz y m a ­ ją oba brzegi aż do M ontfort su r Risle n a północy. W zięliśm y H onfleur i B eau- seville. D alej n a południow y zachód w naszych rękach zn ajd u ję się S aint G eor- ge du V ievres. W ojska b ry ty jsk ie i k a ­ nadyjskie połączyły się z a m e ry k ań ­ skimi.

Wojska radzieckie osiągnęły Dunaj |

Walki na południe od P a ry ż a

(2)

2 G A Z E T A L U B E L S K A

Czy będziem y mieli co je ść ?

W chw ili obecnej, g dy stoim y w p rze ­ dedniu realizacji refo rm y rolnej, gdy zniknąć m a z pow ierzchni Polski nędza chłopska — przeciw nicy nasi u siłu ją posiać w śród m as n a ro d u panikę. „Nie będziem y m ieli có jeść“ — szepcą oni na ucho ludziom nieśw iadom ym , ludziom , k tórzy zaplątali się w g m atw aninie trudności dnia dzisiejszego. „Nie będzie­

my m ieli co jeść“ — pow tarza za agen­

tam i reak cji sklepikarz z przeciw ka.

„Nie będziem y m ieli co jeść“ — tw ie r­

dzi stanow czo pani buch altero w a w roz­

mowie z p anią dyrektorow ą. „Czy bę­

dziem y m ieli co jeść“? p y ta w reszcie za­

trw ożony bezsensow nym i pogłoskam i robotnik faibryczny i urzęd n ik m iejski.

Przeciw nicy dem okracji, w rogow ie lu d u nie śm ią otw arcie w ystąpić prze- siw reform ie rolnej. W iedzą zbyt dobrze jak a jest wola szerokich m as narodu.

D latego chytrze, okólnym i drogam i, pró ­ b u ją podw ażyć zaufanie do n a jw a żn ie j­

szego, n ajbardziej przełom ow ego zarzą­

dzenia Polskiego K om itetu Narodow ego nadzielenia ziem ią tych, co na niej p ra ­ cują.

Może się na pierw szy rz u t oka zdaw ać, ze panikierzy, straszący nas głodem , m a­

ją w swej arg u m en tacji g ru n t pod no­

gam i. Bo i jakże? Siedzi, dajm y n a to, obszarnik na 300 ha ornej ziemi. Zbierze plony, schow a do śpichlerza co m u po­

trzeb a na przeżyw ienie siebie i rodzi­

ny, rczda cokolwiek, — jakże zresztą m ało — fornalom za o rdynaria, a resztę rzecz prosta, puści na rynek, sprzeda.

S tąd m iasto, stąd robotnik, stąd arm ia mieć będą chleb. A ja k będzie po re fo r­

m ie? N a ow ych 300 h a zam iast je d ­ nego obszarnika zasiądzie zgodnie z M a­

nifestem PK W N . sześćdziesiąt rodzin chłopskich, licząc po 5 ha g ru n tu na ro ­ dzinę. Więc już nie jed n a rodzina ob- szarnieza zje pew ną część plonów, ale rodzin ty ch będzie obecnie sześćdziesiąt.

S tąd w niosek jasny: na rynek, na h a n ­ del pójdzie zboża o w iele m niej, aniżeli przed reform ą.

W ygląda więc pozornie, że reak cjo n i­

ści m ają rację. M niej będzie chleba dla miast, dla robotników , dla arm ii. Czyż więc grozi nam głód?

Takie w nioski m oże w ysnuć tylko czło­

w iek bardzo pow ierzchow ny, albo też szalbierz polityczny, broniący jaśn iep ań - skich folw arków .

J a k sp raw a ta w ygląda w rzeczyw i­

stości? Odpowiedź n a to z p u n k tu w i­

dzenia dem okratycznej, silnej ekono­

m icznie Polski je st prosta.

Nikt nie pragnie i nikt nie zmierza do tego, by rolnictwo w Polsce po reformie tkwiło na obecnym jego poziomie.

Przeciw nie! Rolnictw o w Polsce w stosunku do k rajó w zachodnio-europej- skich było i jest zacofane. Dość przy ­ pom nieć, że w Polsce przed 39 r. chłop praw ie nie używ ał naw ozów sztucz­

nych. N aw et obornik należał w Polsce przedw ojennej w w ielu gospodarstw ach do rzadkości, skoro 40°/» gospodarstw chłopskich nie posiadało konia, a 14%

gospodarstw nie posiadało krow y! Jakże więc rodzić m iała ziem ia bez nawozu?

Chłop polski nie znał praw ie skom ­

plikow anych m aszyn rolniczych, w m a­

sie sw ej nie posługiw ał się ani siew ni- kiem ani żniw iarką, nie m ówiąc już o tym , że nie w iedział co to tra k to r.

Chłop polski, pom im o w ysiłków kó­

łek rolniczych i in stru k to ró w rolnych, nie mógł praw ie stosow ać postępow ych m etod u p raw y roli, bo w zbyt ciężkich m aterialn y ch żył w arunkach.

D latego też chłop polski zbierał ze swej roli bez porów nania m niejsze plo­

ny, aniżeli chłop na zachodzie Europy.

D E K R E T

POLSKIEGO KOMITETU WYZWOLENIA NARODOWEGO

z dnia 24 sierpnia 1944

o emitowaniu biletów skarbow ych

N a podstawie ustawy Krajow ej R ady N a ­ rodowej z dnia 15 sierpnia 1944 r. o tymcza­

sowym trybie wydawania dekretów z mocą -ustaw, Polski Komitet Wyzwolenia Narodo­

wego postanawia, a Prezydjum Krajowej Rady Narodowej zatwierdza, co następuje:

Art. 1

Upoważnia się Kierownika Resortu Gospo­

darki Narodowej 1 Finansów do emitowania przez Centralną Kasę Skarbową biletów skar­

bowych z napisem: „N arodow y Bank Polski1' do wysokości jednego miljarda (1.000.000.000) złotych.

Art. 2

Emitowane bilety skarbowe mają obieg na terenie Rzeczypospolitej Polskiej jako środek płatniczy w zakupie, sprzedaży i rozrachun­

ku i są zabezpieczone całym majątkiem pań­

stwowym i dochodami Skarbu Państwa.

Art. 3

Ze względu na sytuację wojenną, czasowo na terytorjum Rzeczypospolitej Polskiej do­

puszcza się do obrotu pieniężnego również i walutę Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich według kursu 1 rubel równa się 1 złotemu, 1 czerwoniec równa się 10 złotym.

Art. 4

Bilety złotowe tak zwanego Banku Emisyj­

nego w Polsce, wydane w Krakowie, pozo­

stają nadal jako środek obiegowy płatniczy na terenach Polski, na których były w obiegu, według wartości określonej na banknotach po kursie jeden do jednego.

Art. 5

Bilon groszowy, będący dotychczas w obie gu oraz, czasowo, bilon kopiejkowy pozostaje na terytorjum Rzeczypospolitej Polskiej zdaw ­ kową monetą obiegową według wartości okre­

ślonej na monetach.

Art. 6

Dekret niniejszy wchodzi w życie z dniem ogłoszenia.

Przew odniczący K raiow ei R adv N arodow ej

(—) Bolesław Bierut 1 Przew odniczący Polskiego K om itetu W yzw olenia Narodow ego (— ) Edward Bolesław Osubka-Morawski

K ierow nik R esortu

Gospodarki N arodow e! Finansów (—) Jan Stefan Haneman

POLSKI KOMITET WYZWOLENIA NARODOWEGO

Obwi e s z cz e ni e

W wykonaniu Dekretu z dnia 24 sierpnia 1944 roku o emitowaniu biletów skarbowych, podaje się do wiadomości powszechnej, co na­

stępuje:

1) W prowadza się do obiegu pieniężnego na terytorjum Rzeczypospolitej Polskiej, jako środek płatniczy, bilety skarbowe z napisem

„N arodow y Bank Polski*', emitowane przez Centralną Kasę Skarbową w odcinkach po 1 zł, 2 zł, 5 zł, 10 zł, 20 zł, 50 zł, 100 zł i 500 złotych.

2) Ze względu na okoliczności wojenne do­

puszcza się czasowo do obrotu pieniężnego również i walutę Zw iązku Socjalistycznych Republik Radzieckich według kursu jeden ru­

bel równa się jednemu złotemu, a jeden czer­

woniec równa się dziesięciu złotym.

3) Pozostawia się w obiegu bilety zlotowe, tak zw. Banku Emisyjnego w Polsce, wydane w Krakowie jego obiegowy środek płatniczy,

rur terenach Polski, na których' miały obieg, według wartości określonej na banknotach po kursie jeden do jednego.

4) Bilon groszowy, dotychczas będący w obiegu oraz, czasowo, bilon kopiejkowy pozo­

staje na terytorium Rzeczypospolite* zdawkową monetą obiegową, według wartości określonej na monetach.

5) Przyjmowanie wymienionych wyżej środków obiegowych w zakupie, sprzedaży i rozrachunku jest obowiązkowe.

Naruszenie tego obowiązku będzie karane zgodnie z przepisami prawa.

6) Podrabianie i fałszowanie środków płat­

niczych podlega karze, isko nrzestępstwo, we­

dług właściwych artykułów kodeksu karnego.

Lublin, dnia 26 sierpnia 1944 r.

Polski Komitet W yzwolenia Narodowego

Ten s ta n m u si ulec i po refo rm ie rol­

nej bezsprzecznie ulegnie zm ianie.

Cóż trzeb a do tego, b y chłop polski zbierał z h e k ta ra nie 12 cetnarów psze­

nicy lub żyta, ja k to m iało m iejsce przed w ojną, ale tych cetnarów 18, ja k w Cze­

chosłow acji, lub 24 (dwa razy więcej niż w Polsce!) ja k w Danii?

T rzeba odpow iedniej polityki cen, po­

lity k i k redytow ej, polityki k o o peratyw ­ nej.

Nawóz sztuczny m usi być i będzie do­

stęp n y dla ogółu chłopów. M aszyny i narzędzia rolnicze, po złam aniu przez państw o k a rte li będą tanie. Chłop otrzym a praw dopodobnie k red y ty w gotówce i w w ysoko gatunkow ym ziar­

nie na siew. Chłop poprzez kooperację różnego ty p u mocno stanie n a nogach, będzie gospodarow ać w yd ajn ie i postę­

powo.

I dlatego nie zabraknie m iastom , nie zabraknie arm ii chleba.

Bo chociaż na m a ją tk u o-bszarniczym siedzieć będzie teraz zam iast jego je d ­ nego, sześćdziesiąt rodzin chłopskich, w ytw orzą one tyle, że sam e nareszcie najedzą się do sy ta i n ak arm ią do syta lud roboczy i żołnierza.

Przecież Polska dem okratyczna, to Polska potężnego rozw oju gospodarcze­

go, to Polska now ych torów ekonom iki, stałego postępu w ytw órczego.

D latego nie b ójm y się, że zabraknie nam chleba.

Przeciw nie! Po reform ie, k tó ra stan o ­ wić będzie potężny bodziec dla naszego życia gospodarczego w e w szystkich jego dziedzinach — starczy chleba dla nas w szystkich. I nietylko chle/ba! Będziem y m ieli mięso, jaja , drób, m leko. Bo w ie­

my: w ięcej trzody chlew nej, więcej bydła hoduje na danym obszarze drob­

na własność rolna, aniżeli obszarnik.

Tam , gdzie obszarnik trzy m a na h e k ta ­ rze pow iedzm y 10 świń, czy 15 krów , tarr^ drobny rolnik hoduje św iń 31, a krów 40. Tego nas uczy sta ty sty k a k r a ­ jów w szystkich. To też refo rm a rolna przyniesie nam ogrom ny w zrost hodow ­ li, a ty m sam ym ogrom ny w zrost za­

sobów m ięsa, czy jaje k , a tym sam ym popraw ę b y tu szerokich mas.

Będziemy m ieli co jeść po reformie rolnej! I m y w mieście i nasi bracia na wsi!

R eakcyjnym panikierom , którzy k re ­ cią robotą u siłu ją podw ażyć rodzącą się dem okracje w Polsce, odpow iadam y:

reforma rolna, konieczna i sprawiedli­

wa, stanie się podwaliną rozkwitu rol­

nictwa, da chleb masom pracującym wsi i masom pracującym miast.

Zofia Kamińska

ZEWSZĄD

W w ielkim kom pleksie baraków

„M ajdanka", w ydzielone „pole" Nr. 5 Pole kobiece. Piekło kobiet. 200 b a ra ­ ków o pojem ności 300 do 800 osób na barak. Do 20. IV. 1943 ro k u było tu za­

ledw ie 3.200 kobiet. Później 14.600 n a ­ raz.

S ta ty sty k a? Około 12.000 Żydów ek, w m asie tu dostarczonych 2.500 Polek.

Około 3000 R osjanek, przyw iezionych gdzieś, z daleka, z W itebska, b y tu ta j zakończyć m ęczeńską po św iecie w ę ­ drów kę.

Na pow stanie oddziału kobiecego na M ajdanku złożyły się z początku trz y w ielkie tra n sp o rty . P ierw szy — to z w arszaw skiego „P aw iaka" przyw ieziono tu 900 kobiet w dniu 2. II. 1942. D rugi

— to w ięzienie „Łąckiego" ze Lw owa, dostarczyło 400 kobiet, 5. II. tegoż ro k u Trzeci tra n sp o rt zebrany był ze w szyst­

R O L E S -te

P ie lrlo

k o b ie t nu M u jd a n k u

kich w ięzień G alicji. Liczył najw ięcej:

2000 kobiet, w czym 350 pochodzących z jak iejś przypadkow ej po ulicach m iast urządzanej „łapanki". Później poszły dalsze tra n sp o rty . P rz y b y ły „zakład­

niczki" — kobiety aresztow ane za to, że ktoś z ich bliskich, poszukiw any przez w ładze niem ieckie nie d ał się zła­

pać, znikł, uciekł i ...zm ylił pogonie".

Za to odpow iadała m atk a, siostra, loka­

to rk a nieraz czy sąsiadka. P rzybyło 2000 R osjanek z W itebska i D ryssy, w k tó ry c h aktach jako przyczynę i try b ich na M ajdanek przybycia czytano u- w agę „B an d itenraum igung" (oczywiście z bandytów ). P rz y b y ło k ied y ś 600 Polek z łapanek ulicznych, przew ażnie z pół­

św iatka pochodzących, te zresztą n a j­

prędzej, po kilku tygodniach zwolniono.

P rz y b y ły tra n s p o rty tajem nicze, o k tó ­ ry ch nie bardzo było w iadom o kto, skąd i za co?

T aki tra n s p o rt złożony m niej w ięcej z 300— 400 k o b iet został w dw a dni po p rzybyciu n a m iejsce stracony. I ślad n aw et n ie zachow ał się w aktach w ska­

zujący, w p rzybliżeniu pochodzenie 0- fiar.

P rzy b y w ały G reczynki, za ru ch oporu organizow any przez m ężczyzn greckich,

jasnow łose heleńskie zakładniczki, z któ ry ch żadna poza d ru ty M ajdanka nie wyszła.

DROGA TRUPAMI USŁANA O tw ie ra ją się w ielkie d ru te m kolcza­

stym , jaK. pajęczyna zasnute w ro ta

„Majdanka"...

Ach n iestety . Nie tu zaczynał się po ­ czątek m ęki. iNie tu była kobiecej K al­

w arii pierw sza stacja.

iJosiucnajm y dziw nej opowieści. P o ­ słu ch ajm y sm utnej opowieści. Opow ia­

d a jed n a z niew iast, k tó ra aż ze S ta n i­

sław ow a podróż odbyła b y poznać to przesłynne ju ż dziś w sw iecie lubelskie przedm ieście. O pow iada z fotograficz­

n ą dokładnością o d tw arzając fak ty , o- brazy.

W stanisław ow skim w ięzieniu w dniu 2 lutego zebrano na k o ry tarzu k ilk a ­ set m ężczyzn i kobiet. — B yły przed- tym jak ieś parodie badań. Na ow ym zaś k o ry ta rzu już tylko m ęka kilk ak ro tn y ch spisyw ań, a po ty m cyniczne zapytanie pod adresem w ięźniarek: czy m ają ja ­ kieś rzeczy w depozycie? Oczywiście, że m iały. Pieniądze, zegarki, może jakieś lepsze ub ran ie, jak ie futro, czy coś in ­ nego, czego w ładza do celi zabrać nie pozwoliła.

I — Oddać k w itki depozytow e — k ró t­

ki rozkaz.

O ddaw ały. P rzy jm o w ał je sek retarz więzienia, Ukrainiec w niem ieckiej służ­

bie, gdzieś z R um unii się wyw odzący.

A gdy już m iał w szystkie — p o darł na drobne strzępy i oświadczył.

— Tam, gdzie jedziecie będzie w szyst­

ko bez kw itków . N aw et w asze depozyty.

Na podw órzu sam ochody. Sam ocho­

dam i n a dworzec. Długi szereg to w a ­ row ych w agonów , bez desek, bez g a rst­

ki słom y. A na peronie aż się roi od ge­

stapow ców . Z psam i z pistoletam i m a­

szynow ym i z autom atam i...

T rzym ać się kobiety... — mówi jeden po polsku.

— B ędziem y się trzym ać i w y trw a - m y — p ad a odpowiedź. O jakże bardzo pohopna. Nie łatw o bow iem było w y ­ trw ać i... przetrw ać.

(3)

G A Z E T A L U B E L S K A

W ielka k a r t a D e m o k ra c ji P o ls k ie j

Głos o chłopach polskich w 18 wieku

S tanisław Staszic, p a tria rc h a dem o­

k racji polskiej, to jed e n z pierw szych—

obok M odrzew skiego i S k argi — pionie­

rów odrodzonej m yśli politycznej. Gdy K onarski grom i „lib eru m veto “ jako przekleństw o dziejów polskich, to S ta ­ szic w ykazuje głów ne przyczyny u p a d ­ k u Polski: upośledzenie chłopów i m iesz­

czan, tro n obieralny, b ra k silnej arm ii i skarbu.

P olak o w ielkiej k u ltu rz e i głębokiej wiedzy. W ychow anek un iw ersy tetó w zagranicznych: niem ieckich i fra n c u s­

kich. Poznał dokładnie nietyłko ziem ię ojczystą, ale także W łochy, F ran cję, Anglię, Niemcy, H olandię i Szw ajcarię.

Był on jed n y m z ty ch w ielkich m yśli­

cieli ludzkości, którzy pow iedzieli sobie

„ Jestem człowiekiem , i obchodzi m nie w szystko, co ludzkie".

Nic więc dziwnego, że gdy w rócił ze .studiów zagranicznych, to w ówczesnej Polsce dużo rzeczy napełniało go lękiem o przyszłość ukochanej O jczyzny, a głów nie położenie w łościan w Polsce.

On pierw szy w ystąpił o uw łaszczenie

■chłopów i zrów nanie stanów . On p ierw ­ szy w ykazał rodakom , że n a ró d polski

to nie tylko szlachta, ale także chłop­

stw o, które jest żyw icielem naszego k ra ­ ju . Nie chodziło m u o pognębienie stanu

■szlacheckiego, lecz tylko o upow szech- , nienie praw a, aby pow iększyć liczbę o-

b y w ateli w olnych i szczęśliwych.

Dziś gdy stoim y na progu now ej, w iel­

k ie j reform y rolnej, k tó ra m a być rea li­

zow ana w W olnej, niezależnej i dem o­

k raty czn ej Polsce, w idzim y jasno, ja k pięknie naw iązali kierow nicy obecnej naw y p ań stw o w ej nić do tej chlubnej naszej tra d y c ji z epoki staszycow skiej.

I oni też nie chcą pognębić jed n ą w a r­

s tw ę kosztem drugiej. Chcą tylko oddać spraw iedliw ość dziejow ą chłopu pol­

skiem u. W edług zapowiedzi, zaw artych

~w M anifeście do N arodu Polskiego, go­

spodarstw obszarniczych o pow ierzchni

■» ponad 50 ha., a na teren ach przyłączo­

n y c h do Rzeszy w zasadzie o pow ierz-

Budulec dla pogorzelców

Odnośnie <& zarządzenia Wojewódzkiej R a­

d y Narodowej z 24 sierpnia b. r nadmieniam

•dodatkowo, że budulec dla pogorzelców przy­

dzielany będzie przez Wojewódzką Komisję

‘Odbudowy Kraju na podstawie zaświadczeń,

■wydawanych przez Komisje Gminne, ustala­

jące wysdkość zapotrzebowania, które to za­

świadczenia potwierdzają Powiatowe Rady 'Narodowe.

Przewodniczący W oj. R. Nar. w Lublinie ppulkownik K. H ardy - Sidor

* 80 k o b ie t do każdego w agonu. Zgrzy- ftają ma ro lk ach ciężkie drzw i. Na p o d ­ róż — kub ek gorącej zupy bez łyżki, k tó rą spiesznie, parząc u sta z garczków się pije. K ilkanaście godzin jazdy i

~Lwów.

Na dw orcu oczekuje już eskorta ge­

stapow ców — w szyscy niem al z psami.

W drogę! Cel drogi — ta k zw any „ży­

dow ski la g ie r1* n a Janow ie.

5.600 ludzi stłoczono do 2 w ielkich sal i jak iejś niedostatecznie uszczelnionej k litk i. N a salach deski, coś w rodzaju

* prycz, „b an tam i" tu zw anych, trz y p ię ­ tro w y ch . Oczywiście leżeć tylko na nich

można było, co zresztą jednocześnie nie było łatw e. Bo oto z w yższych kon­

dygnacji sypie się na głow ę robactw o, a dokoła słychać bez przerw y strzały.

Pojedyńcze strzały z pistoletów . A nie­

k ie d y k rzyk straszn y zw iastuje, że to n ie ćw iczebne do tarcz strzelanie.

W yjść do ubikacji? Ł aska niezm ierna.

Pod esk o rtą m iejscow ej policji Obozo­

w ej ze sprzedaw czyków U kraińców i , R osjan uform ow anej. Oczywiście dla

„ ro zry w k i" po drodze nieco strzelają.

Niech się kobietki przyzw yczają ! Dokoła okropny widok, gnanych do n adludzko ciężkiej pracy, straszliw ie pokaleczonych, bez p rzerw y b ity ch Ży­

dów . B u d u ją baraki. „ In te re s" ja k w i­

dać prosperuje, rozszerza się.

chni ponad 100 ha. p rze jd ą do t. zw.

F unduszu ziemi. Z atem byli w łaściciele m ają pozostaw ioną możność dalszej e- gzystencji. Co więcej. „Ziem ianie, m a­

jący zasługi p a trjo ty czn e w w alce z N iem cam i, o trzy m ają wyższe zaopatrze­

nie.

D latego obecnie je s t na czasie p rz y ­ pom nieć tym , k tó ry m nie podoba się przebudow a u stro ju rolnego w Polsce, ja k żyli w naszym k ra ju chłopi w w ieku X V III, pod „czułą" opieką pradziadków obecnych w łaścicieli (Z. S.).

* * *

„Pięć części n aro d u polskiego stoi m i przed oczyma. W idzę m iliony stw o­

rzeń, z któ ry ch jedne wpół nago chodzą, drugie skórą albo o strą sierm ięgą o k ry ­ te, w szystkie w yschłe, znędzniałe, ob­

rosłe, zakopciałe; oczy głęboko w gło­

w ie zapadłe dychaw icznem i piersiam i bezustannie robią: posępne, zadurzałe i głupie; m ało czują i m ało m yślą, — to ich najw iększą szczęśliwością; ledw ie w nich dostrzec m ożna duszę rozum ną.

Ich zw ierzchnia postać z pierw szego w ejrzen ia w ięcej podobieństw a okazu­

je do zw ierza, niżeli do człowieka.

Chłop — ostatniej w zgardy nazw isko ma. Tych żyw nością je s t chleb z śru tu , a przez ćw ierć roku samo zielsko, napo­

jem — w oda i paląca w nętrzności w ód­

ka. Tych pom ieszczeniem są lochy, czyli trochę nad ziem ią w yniesione szałase, słońce tam nie m a w stępu; są tylko za­

pchane sm rodem i ty m dobrotliw ym d y ­ mem, który, aby podobno m niej na sw o­

ją nędzę p atrzy li, zbaw ia ich św iatła, aby m niej cierpieli, i w dzień, w nocy dusząc, u k ru ca ich życie m izerne, a n a j­

w ięcej w niem ow lęcym w ieku zabija.

W tej sm rodu i dym u ciem nicy dzien­

n ą p racą strudzony gospodarz na zgni­

łym spoczywa barłogu; obok niego śpi m ała a naga dziatw a na tym sam ym le­

gow isku, na k tó ry m krow a z cielęciem stoi i Świnia z prosiętam i leży... D obrzy Polacy. Oto rozkosz tej części ludzi, od któ rej los w aszej R zeczypospolitej za­

wisł. Oto człowiek, k tó ry nas żywi. Oto stan rolnika w Polszczę...

Zw yczaj zniszczył w w aszym sercu urodzoną czułość, z w ychow aniem roś­

niecie ty ra n i; w ydarliście człow iekowi ziem ię i praw o, trzym acie je upornie, a nietyłko nie czując, ale też nie myśląc, z tej krzy w d y bliźniego n aw et sam ym pożytkow ać nie um iecie. W asza nad nim niew ola jest ustanow iona n ajnierozum - niejszym sposobem...

W szakże to 5 m ilionów dw akroć sto tysięcy dusz obojej płci sam ych w ieś-

M ija noc, powoli wlecze się dzień. Po obiad pojedyńczo, z garnuszkiem . A n ik t nie w ie wychodząc, czy w róci do b araku. Ja k a ś zupa z obierzyn, chleb.

W ieczór kaw a. M okra, ciepław a kaw a i nic więcej.

Ta pierw sza noc, ten pierw szy dzień u d ręczają okropnie. M niej w ytrzym ałe, z inteligencji pochodzące, kobiety i m ęż­

czyźni, p o stanaw iają skończyć sam obój­

stw em , jeśli to p otrw a jeszcze dzień, chociażby jeden dzień dłużej.

I oto okrzyk radosny. N a podw órze zajeżdżają w y tw orne lim uzyny. P rz e n i­

ka na salę wieść, że to „kom isja" że za­

raz będą wywozić.

W ysypuje się tłu m na plac. Rozpo­

czyna się segregacja. N ajpierw podług m iast z k tó ry ch pochodzą. P otym od­

dziela się mężczyzn. Potym w ielki p rze­

gląd w poszukiw aniu kalek. — A w g ru ­ pie z ja k ie jś łapanki pochodzącej było

„dziadków " . proszalnych i w szelkiego kalectw a kupa. Około 200. Ze dw udzie­

stu zostaje na m iejscu. Resztą gdzieś prow adzą.

Słychać z daleka strzały. S erie strz a ­ łów. Z b y t jeszcze niedośw iadczeni są więźniow ie, aby nieom ylnie, ja k w k il­

ka już dni później zgadnąć, co się stało.

W każdym razie znikli-

Zdjęcia C zołów ki Film owej W. P.)

niaków w naszym k raju . T en to jest fundusz, w k tó ry m Rzeczpospolita po­

w inna um ieć znaleźć sw oją powagę, obronę-i trw ałość. T en to je st fundusz, k tó ry m okoliczne m ocarstw a rozrab iają sw oją potęgę... Despoci w sąsiednich k raja ch nie oddają człow iekowi w ol­

ności, ale ta k u rząd zają niew olę, aby im najw iększy pożytek czyniła... O dda­

ją człow iekowi w szystkie pozory sp ra ­ wiedliwości, dziedzictw a i własności, aby ty m i ułudy budzić w nim n ieu sta n ­ nie nam iętność, niespokojność, nadzieję, chciwość, chęć do ciągłęj pracy. A po­

tem niby to w nagrodę tego zabierając m u w szystko co w yrobił... Oto n auka M achiaw ella, k tó rą despotyzm dzisiaj potrzebną uczynił.

W Polsce ten fundusz zupełnie porzu­

cony, zaniedbany, w zgardzony, bez ła ­ du bez rządu. U ciem iężają go p a rty k u ­ larnie, obarcza bez obrony publiczność, praw o nim się nie trudzi, tylKo w n a­

k ła d a n iu podatków ; zgoła każdy szar pie, zm niejsza, poniew iera i niszczy.

Stało się... W Polsce w siedm iu m ilio­

nach dusz czterykroć sto tysięcy chło­

pów pracow itych z parobkam i czyli z synam i 15 lat starszym i. W ięc ty lk o tro ­ chę w ięcej ja k siódm a cząstka ludzi m usi żywić i opatryw ać części całego narodu.

M ilion czterykroć sto tysięcy osób m u u w k rw aw ym pocie żyw ić pięć m ilionów sześćkroć sto tysięcy dusz...

P raw o narzuca znow u na tych nę­

dzarzy ciężar nowy: sto tysięcy w ojska, a nie obm yśla im żadnej ulgi, żadnej obrony. Pow iadam , iż na ten m izerny stan spada utrzy m an ie sto tysięcy w oj­

ska, albow iem on m usi opatryw ać ich w żywność w ydaw ać rek ru tó w . Zgoła w szystkie podatki n a rolnika spadają.

O sobliw ie w takim k raju , gdzie ten rol­

nik, nie w ięcej ja k wół, albo krow a w praw ie obrony zn ajd u jąc jest m iotany chciwością i dziw actw em w łaściciela...

J a k niecna i nierozum na być m usi u- staw a naszego tow arzystw a. Tysiąc lat jak Rzeczpospolita Polska m a w swoim ręk u ten fundusz, k tó ry sąsiedzi u sie­

bie już kilkadziesiąt razy powiększyli, a w rządzie polskim jak g d y b y zaklęty bez u ży tk u leży. Rozm nożyli się, oświe­

cili, wzbogacili się w Polsce inni ludzie niepotrzebni. W ieśniak zaw sze w jednej licżbie, zawsze w jed n ej biedzie... N aj­

gorszy błąd u staw y pierw iastkow ej Rze­

czypospolitej. W szystkim m niej tow a­

rzystw u użytecznym stanom , duchow ­ nym , szlachcie, patronom , doktorom ko­

m ediantom , kram arzom , k rupkarzom i żydom n aw et zapew nia w praw ie ob­

ronę, spraw iedliw ość i zachęca aby się pom nażali; lecz z pilnością tam u je roz- ludnienie i zam nożenie rolnika. Tak jest Polacy. T ak nieludzką i nierozum ­ ną jest zasada u staw y w aszej Rzeczy­

pospolitej, iż przeszkadza to pracy, do pow iększania się uro d zaju i do ludnoś­

ci.

Kończę do w as najużyteczniejsi w k ra ju N auczyciele E dukacji Publicznej, którym Rzeczpospolita pow ierzyła to, co m a najdroższego. Te praw dy... w pa­

jajcie w m iękkie serca jeszcze cnotliw ej młodzieży... Z akrzew iajcie w zajem ną miłość. D ajcie im rów nie uczuć, że gdy się w spólnie trzym ać będą, Polska zo­

stanie wolną, m ocną i sław ną. P o w ta ­ rzajcie im często to w ielkie cnotliw ego R zym ianina zdanie: „Nie całość jednego stanu, ale całość N arodu całego jest pra­

w em n a jw y ższy m

Stanisław Staszic

„Przestrogi dla Polski"

w roku 1789 pisane, a 1790 drukiem wydane.

R ejestracja psów

Miejska Rada N arodow a w Lublinie wzywa wszystkich obywateli miasta, którzy posiadają psy rasy: owczarek niemiecki i Airdel-terrier do za­

rejestrowania tychże. W tym celu posiadacze ma­

ją przybyć dnia 30 sierpnia br. do Parku M iej­

skiego (Ogród Saski) wraz z psami.

Osoby uchylające się od rejestracji psów w yżej wym ienionych ras, będą pociągnięte do odpowie­

dzialności.

Miejska Rada Narodowa w Lublinie

*

* *

Czy wiecie kto Polskę nanowo zbuduje N ie szlachta, ani też magnaci:

Lud prosty, co ciężko przy miocie i pługu pracuje, Co kocha swą ziemię i chaty.

W ylegną na góry, na niw y nasze Górale, Kaszuby, Mazury;

Robotnik opuści rodzinne poddasze, Wolności pieśń zabrzmi pod chmury.

Powstanie, powstanie Ojczyzna kochana szeroka i silna odnowa, Bo Matka ją Boża uprosi u Pana, Patronka i Polska królowa.

Malczewski

(rok 19 0 J)

Sągiweiki i m ari f

Stanisław Brochwicz na Wawelu

Spoczątku b ył postrachem redakcyj w arszaw skich dzienników . Kosze re d a k ­ cy jn e pęczniały od jego powieści, now el i rom ansów , jakim i obsypyw ał nieszczę­

snych redaktorów . W końcu ten i ów z dzienników uległ w nierów nej w alce z n ieugiętym grafom anem . Jego brukow e pow ieścidła zaczęły ukazyw ać się w od­

cinkach niektórych, m niej w y m a g a ją ­ cych, gazet.

Jed y n y m pism em , k tó re zaintereso­

wało się tale n te m S tanisław a B rochw i­

cza (tak bow iem brzm iał literack i pseu­

donim naszego b o h a te ra noszącego w istocie b ardziej prozaiczne nazw isko:

Kozłowski), był organ sfe r sanacyjno- w ojskow ych — „Polska Z brojna". Re­

dakcja tej gazety życzliw ie odniosła się do w spółpracy płodnego „pisarza". U czy­

niła zeń n aw et swego korespondenta za­

granicznego. I oto z korespondencyj S ta ­ nisław a Brochw icza zaczęliśm y pozna­

w ać uroki B erlina, Rzym u, B udapesztu, dzieliliśm y z autorem entuzjazm dla m ądrej polityki Niemiec, W łoch i W ę­

gier.

W przerw ach m iędzy sw ym i w ojażam i, uroczy S taś uszczęśliw iał sw ą prom ie­

niejącą postacią — ulice i k aw iarn ie w arszaw skie. W k ró tk im czasie z dość zabiedzonego grafom ana przem ienił się w eleganckiego w łaściciela auta. W dzień przem ierzał ulice i k aw iarn ie w n ieskazitelnych, sportow ych g a rn itu ­ rach, nocą spotyka się go zawsze w e frak u lub sm okingu, bo „w łaśnie w ra ­ cał z am basady". Aż podziw b rał, że

„Polska Z brojna" ta k hojnie opłaca sw e­

go czołowego w spółpracow nika.

Podziw ten dzielił ze społeczeństw em i „drugi oddział" będący, ja k wiadomo, polskim kontrw yw iadem . Na trz y m ie­

siące przed w ybuchem w o jn y z N iem ca­

mi, „Polska Z brojna" straciła swego w spółpracow nika. Został on w W arsza­

w ie aresztow any na „P aw iak u " pod za­

rzutem szpiegostw a na rzecz Niemiec.

D ow iedzieliśm y się o tem dw a lata później z broszury S tanisław a B roch­

wicza oswobodzonego przez b ra tn ie od­

działy niem ieckie w e w rześniu 1939 ro­

ku. B roszura poświęcona jest głupiej, bo w ostatniej chw ili — antyniem ieckiej polityce polskiej. Je d y n i rozsądni ludzie w W arszaw ie, to do końca byli — w ed­

ług Brochw icza — panow ie g ru p u jący się koło „Falangi*, organu O N R’u. O ka­

zuje się, że robili oni wiele, aby w bez- k raw y sposób przeflancow ać do P olski szczytne idee narodow o-socjalistyczne.

Ale krzyw dy doznane przez S tan isła­

w a Brochwicza, zostały sowicie przez Niem ców w ynagrodzone. P rzejęci szcze- rem w spółczuciem dla ofiary w schodnie­

go barb arzy ń stw a, po uw olnieniu go, spow rotem obdarzyli go luksusow ą li­

m uzyną, dali m u w ysokie stanow isko w K rakow ie, przy sam ym g u bernatorze F ran k u . S tanisław Brochw icz z a m ie s z -, kał na W awelu.

( h ip ) .

Zebranie sądowników

3 1 b. m. o godz. 17-ej odbędzie się w lo­

kalu Sądu Okręgowego w Lublinie przy ulicy Krakowskie Przedmieście N r. 76 zebranie or­

ganizacyjne pracowników sądów: Apelacyjne­

go, Okręgowego, Grodzkiego i podległych in»

stytucyj w celu zorganizowania związku.

o

Cytaty

Powiązane dokumenty

Spotyka się wśród nich „Kościuszkowców”, uczestników bitwy pod Lenino. Spodziewa się, iż już w najbliższym czasie będzie mógł opuścić szpital i wrócić

Przy ustalaniu planu podziału Komisje kierują się wielkością posiadanrgo gospodarstwa, liczebnością ro­.. dzin oraz ilością posiadanej do podziału zi tr

dzielając dodatkowe dostawy między pozostałe gminy z uwzgl. strat poniesionych przez inne gminy w ten sposób, że ogólna suma dostaw od powiatu pozostaje nie

łych sił; odrestaurowuje się nowonabyte przez rząd fabryki, które należały do osób prywatnych i buduje się nowe, przeważnie pod kierownict­. wem technicznym

Osoby ewakuujące się z Ukrainy na terytorjum Polski, rów­.. nież otrzymają ziem ię w rozmiarach przewidzianych ustawą o reformie

dowych w Lublinie odbędzie się zebranie orga­. nizacyjne niższych funkcjonariuszy

Wzięte w kleszcze przez wojska radzieckie ze wschodu i i wojska sojusznicze, które w ylądowały we Francji z zachodu — Niemcy znalazły się w katastrofalnym

w produkcij przemysłowej świata intensywnie będzie się powiększał.. Tego wymagała sytuacja dziejowa, takie