T Y G O D N I K P O P U L A R N Y , P O Ś W I Ę C O N Y N AUK OM P R Z Y R O D N I C Z Y M .
V / Y - y Ć - * M - f . - W ' /
W arszawa, dnia 8 m aja 1904 r. Tom X X III.
,v> ii)
P H B N U K K K A T A „W S Z E C H Ś W IA T A " . P ren „mirow ad można w R edakcyi W szechśw iata W W a r s z a w i e : rocznie rub. 8 , k w artaln ie m b. 2 .
Z p r z e s y ł k ą p o c z t o w ą : rocznie m b . 10, półrocznie rub. 5 .
j *
we w szystkich księgarniach w k raju i zagranicą.A d r e s R e d a k c y i : M A R S Z A Ł K O W S K A N r . 118.
O B U D O W IE I CZYNNOŚCIACH W ĄTROBY.
W ścisłej łączności z jelitem środkowem u wielu bardzo zwierząt znajduje się organ : wątrobą zwany. U wyższych przedstawicieli j grup zwierzęcych w ypełnia ona znaczną część jam y ciała, tw orząc od 3—5% na wagę całego organizmu. J e s t przytem tak w ażna
jdla spraw i czynności życiowych, że po jej usunięciu w bardzo krótkim czasie zwierzę j umiera. Nic więc dziwnego, że ta k ważny, a przytem rzucający się w oczy organ inte
resował zawsze anatom ów i fizyologów. Do
tychczas jed n ak nasze wiadomości o wątro- j bie są pod wielu względami niedokładne.
Możemy ju ż jednak, przynajm niej w zary
sach ogólnych, wyrozumieć znaczenie tego organu w ustroju zwierzęcym.
Z p u n k tu widzenia morfologicznego, ja k to już wyżej zaznaczyłem, w ątroba jest zwią
zana genetycznie z jelitem środkowem.
W tej części przewodu pokarm owego ju ż u zwierząt najniższych spotykam y kom órki w ytw arzające ferm enty, kom órki sprawą w chłaniania się zajm ujące, a co najw ażniej
sza komórki zawierające zwykle zielono-żół- . ty barw nik, będący najbardziej ch araktery
styczną cechą w ątroby. W idzim y tu ta j zu
pełny odpowiednik fizyologiczny tego organu bez anatom icznego jeszcze wyodrębnienia.
Nie można wyobrażać sobie jednak, że do
piero z chwilą jasnego i silnego wy różnico
w ania się fukcyonalnego pewnych komórek zaczynają one w ytw arzać organ nowy pod względem morfologicznym. J a k wszędzie tak i w zaczątkach w ątroby w pewnych przypadkach spotykać możemy komórki 0 ściśle określonej czynności wątrobowej, nie zlane mimo to w odrębną całość morfologicz
ną, w innych znów przypadkach znajdujem y zaczątek o rg an u —w ątroby w postaci jednego lub wielu ślepych w yrostków , w których jednak kom órki bardzo m ało się różnią od tych, które wchodzą w skład jelita środkowe
go. Dopiero w następnem stadyum rozwo
ju ściany takiego w yrostka, mogącego się następnie rozgałęziać, przyjm ują pod każ
dym względem charakter wątrobowy, a w za
m ian zato ze ścian jelita znikają komórki takiem i cechami obdarzone. Przykładów ilustrujących słowa powyższe można znaleźć dość dużo. U wielu np. jamochłonów spo
ty k a się w ścianach jelita takie właśnie ko m órki o charakterze wątrobowym. U roz
gwiazd, u wielu robaków (np. Aphrodite) spotykam y znów ślepe w yrostki spełniające takie czynności fizyologiczne, które pozw a
lają porównywać je z wątrobą. Podobne też stosunki spotykam y u wielu skorupiaków 1 u najniższego z kręgowców—u lancetuika.
Dopiero u wyższych skorupiaków, u mięcza
ków i u kręgowców znajdujem y organ wyso
ko zróżnicowany, k tóry w zupełności zasłu
guje na nazwę wątroby. Budow a jej h isto logiczna może być tak bardzo skomplikowa
na, że, ja k to m a miejsce u ssących, dokład
290
W SZECHŚW IATJNÓ 19 ne jej zrozumienie jest jednem z n ajtru d n iej
szych zadań nauk anatom icznych. Jeżeli jedn ak zastosujem y tu ta j ta k cenną dla każ
dego anatom a m etodę porównawczą, to trudności w szystkie nikną odrazu. Z acząt
kiem m orfologicznym w ątroby jest, jak to już wspom niałem , w ypuklina ślepa przew odu pokarm owego; w ypuklina ta może się rozga
łęziać i wytworzyć ostatecznie wielki g ru czoł cewko waty; tak ą właśnie w ątrobę spo
tykam y u wyższych skorupiaków i u mięcza
ków. U niższych g ru p kręgow ych (Amphi- bia) spotykam y dalsze stadyum rozwojowe.
Św iatło cewki znika ju ż praw ie zupełnie i nosi teraz nazwę środkowego k ap ilaru żół
ciowego, od którego na boki, t. j. między ko
m órki cewkę tworzące, odchodzą 'k ap ilary boczne, często ślepo się kończące, a czasem, być może, anastom ozujące ze sobą. Nie trze
ba zapewne wspominać, że kapilary, ja k to wogóle m a miejsce w gruczole cewkowym, zlew ają się tw orząc coraz większe przew ody wyprowadzające, które ostatecznie otw ierają się do jelita środkowego. Kom plikacya dal
sza w budowie w ątroby zostaje wyw ołana przez coraz silniejszy rozwój u k ładu krw io
nośnego, k tó ry przytem w ścisłe wchodzi z w ątrobą stosunki. Do w ątroby wchodzą naczynia dwu kategoryj: tętn ica w ątrobow a (a. hepatica) będąca jednem z rozgałęzień tętn icy żywotowej (a. coeliaca), oraz żyła w rotn a. (vena portae), prow adząca krew z przew odu pokarm owego. T kanka łączna otaczająca w ątrobę (capsula Glissoni) wcho
dzi do jej wnętrza i dzieli cały organ na sze
reg t. zw. zrazików; trzeba się jed n a k strzedz utożsam iania ty ch utworów z cewkami w ą
troby zw ierząt niższych. Mianowicie każdy zrazik składa się z szeregu beleczek kom ó
rek wątrobow ych, a te dają się dopiero upo
dobnić do cewek w ątroby. W tkance łącz
nej m iędzyzrazikowej przebiegają rozgałę
zienia żyły w rotnej (fig. I A» 2), a z niej w y
chodzą naczynia włoskowate k u w nętrzu zrazika (3) zbierające się do żyły środkowej (1) zajmującej sam jego środek. Ze zlania się żył środkowych pow stają żyły w ątrobo
we wlewające swą zaw artość do vena cava inferior. Rozgałęzienia tętnicy wątrobowej i żyły wrotnej przebiegają w blizkiem są
siedztwie. W zraziku w ątroby m ożna prócz tego wykazać obecność kapilarów żółcio
w ych (
6) hom ologicznych z takiem i samemi utw oram i u A m phibia, tylko, że u ssących anastom ozy ich daleko są obfitsze. K ap ila
ry żółciowe zbierają się z każdego zrazika w przewód żółciowy (B) przebiegający w cap
sula Glissoni; przew ody żółciowe łączą się ze sobą i tw orzą przewód wątroby, który ostatecznie po połączeniu się z przewodem pęcherzykowym , ju ż jako przewód żółciowy w spólny wlewa się do dw unastnicy.
W tych przypadkach,'m ianow icie u raków i mięczaków, gdzie skutkiem znacznycłrroz- m iarów w ątroby możliwem było badanie jej chemiczne, udało się wykazać produkcyę w szystkich ważniejszych ferm entów , t. j. pro
teolitycznych, czyli rozpuszczających białko, am ylolitycznych, t.j. rozkładających mączkę, lipazy zmydlającej tłuszcz, i wreszcie cytazy,
F ig . 1.
rozkładającej celulozę. Chociaż w nader su
m iennych doświadczeniach B iederm anna nie udało się stw ierdzić działania wyciągu w ą
trobow ego mięczaków na białko, to jednak w obecnym stanie wiedzy nie jesteśm y zmu
szeni odmawiać wątrobie ślimaków całkowi
cie zdolności traw ienia białka. Być może, że w niej powstaje tylko proenzym, k tó ry dla rozw inięcia swego działania w ym aga kinazy, a ta ostatn ia może być w ytw arzana przez inne części przew odu pokarmowego.
W spraw ach w chłaniania pokarm u w ątro
ba również znaczny m a udział w niektórych przypadkach; m ianowicie u raków dziesięcio- nogich i u mięczaków stwierdzono, że po
karm głównie w w ątrobie byw a w chłaniany,
a jelito m a tu ta j znaczenie mniej lub więcej
drugorzędne. N a niższych stadyach rozwoju
w ątroby, u robaków np., gdzie składa się ona
tylko z jednego lub wielu wyrostków ślepych,
kw estya nie je st dostatecznie rozstrzygnięta;
JSJÓ 19
W SZECHŚW IAT291 niektórzy naw et autorowie odm aw iają owym
organom całkowicie zdolności absorpcyjnej.
Tylko u zw ierząt bezkręgowych w ątroba spełnia dwie wyżej opisane czynności i nosi też nazwę hepatopancreas. U kręgowców uw alnia się od ty ch funkcyj i całkowicie w inną skierowuje się stronę. W zamian za to na jelicie środkowem pow staje jeszcze jedna w ypuklina, tw orzący następnie g ru czoł cewkowy zw any trzustką, który od
biera wątrobie produkcyę ferm entów tr a wiących. W ostatnich czasach ogłoszono jedn ak badania świadczące, że i w ątroba kręgowcow do człowieka włącznie nie w y
rzekła się całkowicie swych praw , że w ytw a
rza ona enzymy, jakkolw iek w ilościach n a
der nieznacznych; prócz tego zdaje się, że wydziela kinazy dla proenzym ów trzustki.
Następnie żółć pom aga w chłanianiu tłu sz
czów. Słowem, w spraw ach traw ienia w ą
tro ba nie przestaje mieć pewnego udziału, u kręgowców nie zajm uje się jed n a k bezpo
średnio wchłanianiem ; mimo to wszystkie substancye, które z przewodu pokarm owego do krw i się dostały, po przez żyłę w rotną idą do w ątroby, gdzie odbywa się niejako ich sortowanie; bardzo wiele substancyj szkodliwych dla organizm u zostaje bądź to zatrzym anych i następnie w m iarę możności wydalonych z organizmu, bądź też ciała owe byw ają chemicznie zmienione i w ten spo
sób trującem i być przestają. T a ochrania
jąca działalność w ątroby daje się zauważyć na wszystkich stadyach jej rozwoju u bez
kręgow ych i u kręgow ych. Sole mineralne, żelaza, m anganu, antym onu, srebra, cynku, ołowiu, miedzi, arsenu i t. d. zatrzym yw ane są przez wątrobę. M echanizm tego zjaw i
ska dotychczas nie je st znany; podług Słow- cowa rtęć m a łączyć się z globuliną, a arsen z nukleinami. K w estya ta w ym aga jednak dalszych badań. Również alkaloidy roślin
ne, toksyny bakteryjne i t. d. w znacznej | części są zatrzym yw ane albo też zmieniane przez w ątrobę. Doświadczenia w tym celu robić można różnem i sposobami; jednym z najprostszych je s t w prow adzanie określo
nych ilości ja d u raz do żyły wrotnej, drugim zaś razem do którejkolw iek żyły obwodowej.
Zapomocą tej m etody m ożna było oznaczyć stosunek dawek śm iertelnych w pierwszym i drugim przypadku. W artość liczebną tego
stosunku dla niektórych substancyj przed
staw ia tabelka poniższa:
C hlorek potasu . . 1,0
„ sodu . . 1,0
B iałk an m iedzi . . 2,0 M leczan żelazaw y . . 2,9 N ik o ty n a ... . 2,0 S iarczan atro p in y . . 4,6
„ stry ch n in y . 1,6 , T oksyny bacilus coli . . 4 ,0 S u b stan cy e g nilne . . 2,36
W idzimy stąd, że sole sodu i potasu prze-
| chodzą całkowicie przez wątrobę, inne zaś I ciała są zatrzym yw ane w m niejszym lub i większym stopniu; nie znam y jed n ak dokład
nie praw temi czynnościami rządzących.
I W iemy tylko, że owe zdolności ochronne wą-
j
troby idą równolegle z ilością zawartego w niej glikogenu, innemi słowy wątroba
j
zwierząt głodnych posiada w stopniu nie
znacznym zdolności antytoksyczne.
W blizkim związku z tylko co opisanemi własnościami w ątroby znajduje się udział jej w w ytw arzaniu substancyj odżywczych za
pasowych, które składają się głównie ze związków bezazotowych. Od czasów KI. Ber
narda wiadomo już, że w wątrobie w szyst
1kich zw ierząt istnieje pewien charak tery styczny węglowodan, zw any glikogenem;
ilość jego zwiększa się w razie obfitego karm ienia zwierzęcia i dochodzić może do 17$, a następnie podczas głodu glikogen zo
staje zużytkow any na różne potrzeby orga
nizmu. Co do powstawania glikogenu, to najłatwiej tw orzy się on z węglowodanów przyjętych jako pokarm ; dostają się one do wątroby, tu zostają poprostu zatrzym ane i na
| glikogen przerobione. Jeżeli bezpośrednio do żyły wrotnej w strzykniem y roztw ór glu- [ kozy, to ona zostaje zatrzym ana całkowicie przez wątrobę. Ciekawą je s t rzeczą, że i cu
kry lewoskrętne w wątrobie zostają przero
bione odrazu na takiż sam glikogen, który, ja k wiadomo, je s t polimeronem d.-glukozy.
Jeżeli zwierzę przez głodzenie pozbawimy zapasów glikogenu i następnie karm ić je bę
dziemy białkiem, to i w tym przypadku wy
tw orzą się w wątrobie znaczne ilości tego węglowodanu. Pow stawać przeto one m u
szą w drodze syntetycznej z ciał azotowych.
Mniej więcej to samo co o glikogenie można powiedzieć i o drugim m ateryale zapaso
wym , spotykanym w wątrobie, t. j. o tłusz-
292
W SZECHŚW IATczu. Część jego może pow stać w prost przez infiltracyę, t. j. przez zatrzym an ie tłuszczu wchłoniętego z jelita, część zaś może być w drodze syntetycznej wytworzona. To d ru gie źródło tłuszczu wątrobow ego jest dotąd tylko hypotetycznem , jakkolw iek bardzo praw dopodobnem ; co do pierwszego nie m a
m y w ątpliw ości. U bezkręgowych w chła
nianie tłuszczu, ja k i wszystkich innych sub
stancyj, odbywa się bezpośrednio w w ątro bie. U kręgowców większa część w chłonię
tego tłuszczu omija wątrobę, lecz pew na ilość (podług niektórych badaczów głów nie mydła) dostaje się do żyły w rotnej i zostaje przez wątrobę zatrzym ana. Można też sztucz
nie do żyły w rotnej w prow adzić tłuszcz, a zniknie on przechodząc przez w ątrobę p ra wie całkowicie i w żyłach w ątrobow ych znajdziem y tylk o jego ślady. W niektórych przypadkach,np. u specyalnie tuczonych gęsi, ilości tłuszczu w wątrobie mogą być nadzw y
czaj wielkie; u raków zaś w in nych tkan k ach praw ie całkiem tłuszczu znaleźć nie można.
Skoro już mowa o w ytw arzaniu w w ątro bie ciał zapasowych, to wspomnieć trzeba, że u mięczaków w y tw arzają się tam złogi w ęglanu w apnia, potrzebnego do budow y skorupy. Spotykam y naw et u nich specyal- ne kom órki, do tego celu służące i zwane ko
m órkam i wapiennemi.
Ogólnie powiedzieć można, że w ątroba je s t jednym z organów, w którym zachodzą n a j
bardziej ożywione reakcye chemiczne. T w ier
dzenie to oprzeć m ożna choćby n a tym fa k cie, że krew wychodząca z w ątroby jest cieplejsza, niż w innych m iejscach organiz
m u. Między innem i w w ątrobie podług Da- strea, jednego z bardziej zasłużonych pod tym względem autorów , odbyw ają się b a r
dzo intensyw ne procesy utleniania; p rzy puszczenie to w ym ieniony au to r opiera w ła
śnie na owej wysokiej tem peraturze w ątro by, na obfitem w ytw arzaniu dw utlenku w ę
gla, który w olbrzymiej ilości spotyka się w wydzielinie w ątroby, t. j. w żółci. Od
w rotnie w cieczy tej znaleźć m ożna zaledwie ślady tlenu, co dowodzić się zdaje, że praw ie całkowicie zużytkow any on byw a przez ko
m órki w ątroby. N astępnie w w ątrobie zna
leziono znaczne ilości oksydaz, a n aw et jed- nę z aldehydaz udało się w yodrębnić w sta nie dość czystym. Owe zdolności u tle n ia ją
ce w ątroby m ają być w ścisłym związku ze znaczną ilością żelaza, ja k ą organ ten zwy
kle zawiera (fonction m artiale—-Dastre). Do
póki badano tylko zw ierzęta kręgowe, dopó
ty wielkie ilości żelaza w w ątrobie nie zw ra
cały ta k bardzo uw agi. Ponieważ hemoglo
bina krw i zaw iera znaczne ilości żelaza, przy
puszczano więc, że obecność tego pierw iast
ku je s t niejaho przypadkow a w w ątrobie i daje się w ytłum aczyć zmianami, jakim h e
m oglobina w niej ulega. Dopiero kiedy zwró
cono się do bezkręgow ych stało się rzeczą oczywistą, że w w ątrobie żelazo m a jakieś inne znaczenie. U m ięczaków i skorupiaków krew zawiera zaledwie ślady żelaza, pomimo to w w ątrobie np. głowonogów m am y ilość tego pierw iastku 25 razy większą, niż we w szystkich innych organach razem wzię
tych; u małżów i brzuchopełzów 4 —5 razy.
W zam ian zato w w ątrobie wcale praw ie miedzi znaleźć nie można, krew zaś zawiera znaczne jej ilości w postaci hem ocyaniny.
Żelazo w w ątrobie nie znajduje się w stanie spoczynku; razem z żółcią bywa wydzielane do jelita, a nowe zapasy m uszą być z poży
w ienia zaczerpnięte; kom órka w ątroby po
siada zdolność zatrzym yw ania go i zbierania w znaczniejszych ilościach naw et tam , gdzie krew praw ie wcale nie zawiera żelaza. Z a
chodzi teraz kw estya w postaci jak ich związ
ków żelazo istnieje w wątrobie. Znajduje się ono częścią w postaci różnych nukleinów, nukleoalbum inów i album inatów , częścią zaś w postaci barw nika, o którym wkrótce bę
dziem y mówili.
W charakterze gruczołu w ątroba posiada swoję wydzielinę, żółcią zwaną, k tóra wlewa się do górnej części jelita. U kręgowców jest to ciecz żółto-zielonej barwy, posiadają
ca ciężar właściwy 1,010 do 1,020. Zawiera 15 do 3% substancyj stałych, z czego 0,7 do
0
,
8$ stanow ią sole m ineralne, resztę zaś cho- lesteryna, m ucyna, lub pseudom ucyna i n aj
bardziej ch arak terysty czne składniki, t. j.
barw niki i kw asy żółciowe. Z pomiędzy tych ostatnich najbardziej rozpowszechnio- nemi są: kwas glikocholowy i taurocholowy;
ciała te stanow ią połączenie kw asu cholowe
go,
C24H 4o0 5, zglikokolem czyli kwasem
C H 2.N H 2am idooctowym , | , albo z tau ry n ą
COOHM 19 293 CH
2.NH
2czyli kw. am idoetylosulfonowym j S 0
3H . U niektórych zwierząt zam iast ją d ra kwasu cholowego m am y inne podobne, lecz daleko mniej zbadane. Pochodzenie kwasów żółcio
wych dotychczas je s t dla nas całkowicie ciemne. Prócz owych kwasów bardzo cha-
jrakterystycznem i dla wTątroby kręgowców
isą barw niki żółciowe. Jed en z nich barw y \ żółtej nosi nazwę bilirubiny C
32H
36N
40 6;
jest to słaby kwas jednozasadow y, dający z alkaliam i sole. B ilirubina je s t nierozpusz
czalna w wodzie, alkoholu, kw asie octowym, bardzo łatw o rozpuszcza się zaś w chlorofor
mie oraz w alkaliach. D rugi barw nik żół- | ciowy, biliw erdyna, posiada w cząsteczce 0 dw a atom y więcej tlenu od bilirubiny;
wzór jego je stC
32H
36N ł0 8; nie rozpuszcza się w chloroformie, ale rozpuszcza się w alkoho
lu, na tej przeto zasadzie można rozdzielić te dwa barw niki. Biliw erdyna jest produk
tem utlenienia bilirubiny i łatw o z tej o stat
niej otrzym ać się daje; roztw ór alkaliczny bilirubiny pozostawiony czas jakiś w ze
tknięciu z powietrzem, przechodzi na po
wierzchni w biliwerdynę. Prócz tych dw u głównych spotykam y jeszcze przypadkowo bilifuscynę, bilicyaninę oraz barw niki bili- prazynowe; te ostatnie u wielu zw ierząt mogą naw et pierwszorzędne przybierać znaczenie.
W szystkie te barw niki są w żółci w posta
ci soli sodowych, rozpuszczonych w skutek
1obecności węglanów alkalicznych. Pochodze
nie swoje zawdzięczają barw nikow i k rw i—
hemoglobinie. W szystkie dane fizyologicz- ne i czysto chemiczne przem aw iają za tym wnioskiem. W iemy także, że barw niki żół
ciowe nietylko przez w ątrobę zostają w y
dzielane, ale naw et w w ątrobie powstają.
Jeżeli w ątrobę wyłączym y z obiegu krwi, to nigdzie nie można zauważyć znaczniejszego zbierania się barw ników żółciowych, co by
łoby koniecznem, gdyby one się tw orzyły gdziekolwiek, a do w ątroby dostać się nie mogły.
Żółć u kręgow ców głów nie je s t wydaliną 1 tędy z organizm u usuwane byw ają ciała, zatrzym ane przez wątrobę w drodze z prze
wodu pokarm owego do u k ład u krw ionośne
go, niektóre p rod u kty rozpadu białka, hemo
globiny i t. d. C harakter wydzielinowy za
chowała ona w bardzo m ałym stopniu i, ja k to wyżej wspomniałem, m a pewien udział w spraw ach traw ienia. U bezkręgowych p a nują stosunki wręcz odw rotne—tam żółć składa się głównie z enzymów; kwasów żół
ciowych dotychczas nigdzie znaleźć się nie udało Barw niki zaś są odmienne od barw ników żółciowych u kręgowców. Zresztą i u tych ostatnich można znaleźć takie same barw niki jak u bezkręgowych, tylko nie w żółci, lecz w samej tkance gruczołu.
U kręgowców przeto rozróżniać trzeba barw niki żółciowe i wątrobowe, u bezkręgowych istnieje tylko jeden rodzaj, odpowiadający drugiej z wym ienionych kategoryj. U krę
gowców i u większości bezkręgowych spoty
kam y dw a barw niki wątrobowe; jeden z nich rozpuszcza się w wodzie słabo zalkalizowa- nej, nie rozpuszcza się zaś w alkoholu i chlo
roformie. B arw a jego zmieniać się może od żółtej do czerwonej; widmo jest bez sm ug absorpcyjnych. Najbardziej charakterystycz
ną jego cechą jest obecność znacznych ilości żelaza; praw ie cała ilość tego pierw iastku zaw arta w w ątrobie istnieje właśnie w po
staci tego barw nika, zwanego ferryną. Prócz niej w tkance wątrobowej istnieje barw nik nazwany cholechromem, rozpuszczający się łatw o w chloroformie, trudniej w alkoholu, wcale nierozpuszczalny w wodzie. B arw y również żółto-czerwonej, nie daje widm a ch a
rakterystycznego i nie zawiera żelaza. W ła
sności jego m ają być pośrednie między w łas
nościami barw ników żółciowych z jednej a lipochromów z drugiej strony. Tylko u brzuchopełzów (Gasteropoda pulm onata) zam iast ferryny spotykam y inny bardzo ciekawy barw nik, zaw ierający również że
lazo i będący zredukow aną hem atyną czyli tak zw any pseudochromogen. F a k t ten jest bardzo ciekawy, zwłaszcza jeżeli zwrócimy uw agę na to, że pseudochrom ogen w ystępu
je u winniczka, k tóry we krw i nie posiada hemoglobiny; odwrotnie barw nika tego nie znajdujem y w w ątrobie kręgowców. U w ie
lu bardzo mięczaków w w ątrobie znaleźć można znaczne ilości chlorofilu; obecnie w ąt
pić nie można, że pochodzi on z pokarm u
roślinnego. W każdym razie znaczenie tego
chlorofilu zasługuje na większą uwagę, gdyż
tam gdzie ten barw nik w ystępuje obficiej,
ilość cholechromu się zmniejsza i odwrotnie
294
jY» 19 Prócz zdolności utleniający cli, ściśle zw ią
zanych z obecnością żelaza, w ątroba spełnia inne jeszcze czynności, ze spraw ą rozpadu m ateryi w blizkim będące związku. Jed n ą z nich je st w ytw arzanie m ocznika z soli amonowych. Jeżeli przez żywą w ątrobę psa urządzim y sztuczne krążenie i przez żyłę w rotną wprowadzimy węglan amonu, to w żyłach w ątrobow ych zam iast tego zw iąz
ku znajdziem y mocznik. T a synteza m ocz
nika może być połączona z procesem u tle
niania, trzeba tylko zam iast w ęglanu am onu wprowadzić sole amonowe kwasów organicz
nych, a zostaną one w w ątrobie utlenione na węglany i z tych ostatnich w ytw orzy się mocznik. Synteza ta odbywa się stale w or
ganizm ie i bardzo jest praw dopodobnem , że zachodzi pod wpływem specyalnego enzymu, bliżej zresztą nieznanego. U ptaków za
m iast mocznika powstaje głów nie kw as m o
czowy; u zw ierząt bezkręgow ych czynności w ątroby pod tym względem bardzo mało zo
stały zbadano. W każdym razie mocznika w ątroba bezkręgowych nic w ytw arza, gdyż wogóle ciała tego w nich nie znaleziono.
Czynności w ątroby nie ograniczają się jed nak do wyżej opisanych; są to tylko lepiej zbadane z pomiędzy innych wielu. Co zaś do tych mniej znanych, to zaledwie możemy stwierdzić ich istnienie. W iem y np., że w w ątrobie in v itro w ytw arza się amoniak, kosztem praw dopodobnie substancyj białko
wych; w iem y dalej, że gruczoł ten znajduje się w pewnym związku z krzepnięciem krw i, wyliczenie jednak w szystkich ściągających się do w ątroby doświadczeń zaprow adziłoby nas zby t daleko, a nie przyczyniłoby się w niczem do rozjaśnienia ogólnego poglądu i na m orfologiczną i fizyologiczną historyę w ątroby, k tó rą starałem się przedstaw ić po
wyżej. ,/. K . Sosnowski.
MARCELI AS COLI.
NOW Y RO D ZA J PR O M IE N IO W A N IA . PR O M IE N IE N.
(Ciąg d a lszy).
IV . W p ły w p rom ieni N na em isyę ś w ia tła .
R ozm aite działania prom ieni N, wyszcze
gólnione poprzednio, w takim tylko razie za
chodzą w wyżej opisanym kierunku, jeżeli na ekran, k tó ry światło odbija lub rozprasza, spoglądam y w kierunku prostopadłym lub praw ie prostopadłym . Obserwując w kie
ru n k u bardzo ukośnym , otrzym ujem y skutki wręcz odwrotne: siarczek wapnia, poddany działaniu prom ieni N, wydaje się w tedy mniej świecącym, aniżeli w w arunkach zwy
czajnych. Działanie promieni N polega więc, o ile się zdaje, na tem , że zm ieniają one roz
k ład św iatła, ześrodkowując w pobliżu linii norm alnej światło, które w ysyła ciało, na w pływ ich wystawione. Stąd pochodzi w zm aganie się blasku, gdy patrzym y w kie
ru n k u prostopadłym , i jego zmniejszanie się, gdy p atrzym y w k ierunku stycznym. Patrząc w kierunku ukośnym , otrzym ujem y zjaw i
sko o natężeniu nieznacznem, ponieważ sku
tek zm ienia znak swój, przechodząc przez
Fig. 4 . W p ły w prom ieni N na ro zk ład św iatła, w y sy łan eg o przez ek ra n fosforyzujący.
AB
niej e s t p o d d an e działan iu prom ieni N;
A B'
ulegatem u działaniu.
zero; je s t to jed n a z przyczyn, dla których doświadczenia z promieniami N nie mogą być w idziane jednocześnie przez znaczną liczbę osób.
V. R e g e s tra c y a fo to g ra fic z n a .
Chcąc badać wyżej opisane działania pro
mieni N, zmuszeni jesteśm y posługiwać się okiem. Otóż byłoby rzeczą ciekawą otrzy
mać skutki objektyw ne działania tych pro
mieni. Tkw i w tem a priori trudność nie
m ała, poniew aż prom ienie N nie działają na płytkę fotograficzną. Mimo to, Blondlot zdołał cel ton osiągnąć drogą regestrow ania I na płytce fotograficznej zm ian w blasku, ja
kich pod działaniem ty ch prom ieni doznaje iskra. Być może, u d a się w przyszłości za- regestrow ać w ten sam sposób działanie pro
m ieni N na siarczek w apnia fosforyzujący,
atoli dotychczas przedsiębrano próby je d y
nie z iskrą, któ ra m a tę dobrą stroną, że jej
zdolność aktyniczna je s t znaczna. W tego
I rodzaju fotografiach możnaby
7się obawiać
JS6 19 WSZECHŚWIAT
295 wpływu zmian przypadkow ych, które zajść
mogą w blasku iskierki, to też Blondlot po
starał się wyrugować powyższe źródło błę
dów przez zastosowanie m etody operacyj krzyżowanych.
W metodzie tej czas ekspozycyi, w ynoszą
cy np.
1 0 0sekund, podzielony je s t na okresy mniejsze, wynoszące np. po 4 sekundy, przy- czem w ciągu okresów: pierwszego, trzecie
go, piątego i t. d. na p ły tk ę uczuloną działa iskra, znajdująca się pod wpływem prom ie
ni N, zaś w ciągu okresów: drugiego, czwar
tego, szóstego i t. d .—iskra, od w pływ u tego zabezpieczona.
V I. B adania prom ieni N.
§ 1 . P o m i a r w s p ó ł c z y n n i k ó w . Rzu
cając ściśle określoną wiązkę prom ieni N na pryzm at glinow y, spostrzegam y, że wiązka ta rozszczepia się. Można stw ierdzić bez
F ig . 5. P o m iar w spółczynników załam ania.
N— w łókno lam py N ernsta: B— b laszk a glinow a, d esk a drew n ian a, p ap ier; E —ek ra n z m okrego k artonu ze sz p arą Fj .1 — p ry zm at glinow y;
L— ekran, zaopatrzony w w ąsk ą szparę, w y p eł
nioną siarczkiem w apnia.
trudności pow stanie widm a, złożonego z wą
skich pasów, a pom iar odchyleń, odpowiada
jących rozm aitym pasom, pozwala oznaczyć odpowiednie współczynniki załam ania. F i gura 5 przedstaw ia układ doświadczenia, przyjęty przez Blondlota. W iązka prom ie
ni N, wysyłanych przez lam pę N ernsta, w y
chodzi z lata rn i przez okienko glinowe S, przechodzi przez deskę drew nianą, arkusz glinu i dwa arkusze papieru czarnego i n a potyka na swej drodze ekran z mokrego p a
pieru, w którym na w prost samego w łókna lam py wycięta jest szpara F , długa na 35 mm, szeroka na 5 mm. Tak ograniczona wiązka pada prostopadle na pryzm at gliniany A, otrzym any przez roztopienie kaw ałka czy
stego m etalu i nadzwyczaj staranne w ygła
dzenie odlewu, naprzód szmerglem, a n a
stępnie kolkotarem. Przesuw ając w ja k ie j
kolwiek płaszczyznie L , położonej po d ru giej stronie pryzm atu, ekran z kartonu, za
opatrzonego w wązką bardzo szparę
( 1ram szerokości na
.1 0mm wysokości), wypełnioną siarczkiem wapnia fosforyzującym, zauwa
żymy bez trudności, że dla pewnych określo
nych położeń szpary blask jej przechodzi przez maximum bardzo wyraźnie: m axim a te odpowiadają rozm aitym wiązkom, pow sta
łym z rozszczepienia wiązki pierwotnej. Od
chylenie A daje się oznaczyć z łatwością za-
. d MP
pomocą stycznej ^ = , poczem szu
kany współczynnik otrzym ujem y z wzoru Descartesa
n sin A = sin (A 4
- A) gdzie A oznacza k ą t łamiący pryzm atu.
A by okazać, z ja k wielką łatwością daje się oznaczać położenie rozszczepionych pro
mieni, Bichat, w mojej obecności, wykonał kilka doświadczeń, m ających na celu raczej ustalenie punktów granicznych w widmie glinowem, aniżeli właściwy pom iar współ
czynników załam ania. W yniki tych do
świadczeń, w ykonanych z wielką szybkością, zestawione się w tablicy I. K ą t A pryzm a
tu równy był 27°15'; odległość D wynosiła 116 cm. Odległości d otrzym ano z dokład
nością do 1 mm. O statnia kolum na tablicy zawiera wartości współczynników, otrzym a
ne poprzednio przez Blondlota. W artości współczynników, otrzym ane m etodą pryzm a
tu , m ogą być skontrolowane zapomocą po
m iaru odległości ogniskowych soczewki.
Blondlot posługiwał się w tym celu płasko- w ypukłą soczewką glinową starannie odpo- lerowaną, 7-o centym etrowej średnicy, o pro
mieniu krzyw izny, równym 6,63 cm.
TABLICA i.
d d
A— arelg sin (A-(-A)
n= . .
W spółczyn
niki w edług
smA B londlota
2,8 mm 1°26' 1,04 1,04
14,5 7 2 8 1,23 1,196
20,4 9 56 1,31 1,287
22,3 10 53 1,35 1,36
26,6 12 54 1,40 1,40
32,4 15 36 1,48 1,483
48,3 22 36 1,66 1,677
68,5 30 33 1,85 1,854
§ 2 . P o m i a r d ł u g o ś c i f a l i . Długość
fali nowych promieni może być oznaczona
metodą siatek dyfrakcyjnych. W tym celu
2 9 6 W SZECHŚW IAT J\|ó 19
rozszczepiamy w pryzm acie glinow ym wiąz
kę prom ieni N, w ysyłanych przez lam pę N ernsta (układ z fig. 5), i zapomocą wązkiej szpary F \ wyciętej w ekranie E ' z mokrego karto n u (fig.
6), w yodrębniam y tę tylko w iązkę pochodną, k tó rą m am y zam iar zba
dać, zatrzym ując wszystkie pozostałe. E k ra n glinow y M , w którym znajduje się niezm ier
nie wązka szpara /
( ł / 15mm), w ypełniona siarczkiem w apnia fosforyzującym , u tw ier
dzony jest na alidadzie goniom etru, którego oś obrotu przechodzi przez szparę F '. W tych w arunkach, obracając alidadę, m ożna prze
suwać dowolnie szparę f.
Zaczynam y od tego, że szparę tę umieszcza
my dokładnie na wiązce I F , co uskutecznia E
.1
f
Fig.
6. Pomiar długości fali.
E ' —ekran z mokrego kartonu ze szparą F ', któ
ra ogranicza wiązkę; M —arkusz glinu, zaopa
trzony w szparę /, bardzo wąską, wypełnioną siarczkiem wapnia; H —siatka; m —zwierciadełko, naklejone na alidadę, na której utwierdzony jest ekran M\ L —luneta i T —podziałka, służąca do
mierzenia obrotu zwierciadełka m.
się przez w yszukanie m asim um blasku, które jest zupełnie określone, bez śladu naw et dy- frakcyi. N astępnie ustaw iam y siatkę B na- w prost szpary F'. Przesuw ając wówczas ekran M w jednę i drug ą stronę od jego po
łożenia pierwotnego, spostrzegam y szereg m axim ów blasku, t. j. szereg frendzli (prąż
ków) dyfrakcyjnych, bardzo ściśle ustaw io
nych i równoległych. Pom iar m ałego b a r
dzo kąta, o który obrócić ti-zeba alidadę (ruch ten nadajem y jej zapomocą śruby), aby przejść od jednej z tych frendzli do drugiej,
a k tó ry jest nam potrzebny do oznaczenia długości fali, uskutecznia się przez odbicie:
z boku alidady naklejone jest m ałe zwiercia
dełko m , w którem zapomocą lunety L oglą
dam y obraz podziałki T. Ponieważ frendz- le uszeregow ane są bardzo ściśle, przeto m ierzy się nie odstęp kątow y dwu frendzli sąsiednich, ale odstęp pomiędzy dwiema frendzlam i sym etrycznem i o num erach wy
sokich, np. odstęp pom iędzy
1 0-ą frendzlą z prawej strony a
1 0-ą frendzlą z lewej strony.
W tablicy Ii-ej zestawione są w yniki trzech operacyj, w ykonanych zapomocą trzech siatek, zawierających odpowiednio 200, 100 i 50 kresek w milimetrze.
TABLICA II.
W spół
czynnik
S i a
1/200mm
t k a u ż '/joo mm
y t a
Vso mm Średnia
1,04 1,19 1,40 1,68 1,86
0,00813 (i 0.0093 0,0117 0,0146 0,0176
0,0079511.
0,0102 łł 0,0171
0,00839 (x 0,0106
ł?
0,0184
0,00816 [i 0,0099 0,0117 0,0146 0,0176
Pom iary powyższe zostały sprawdzone m etodą pierścieni Newtona. Przyrząd, wy
tw arzający pierścienie, jest utw ierdzony na wózku L a P revostay a i Desainsa. Zaczyna
my od oznaczenia w świetle żółtem (linia D) wielkości przesunięcia, które nadać trzeba wózkowi, aby w izując pewien p u n k t określo
ny zobaczyć w nim kolejno dwa krańce śred
nic pierścienia. Natenczas, zastępując światło żółte prom ieniam i N, a lunetę—szparą, w y
pełnioną siarczkiem wapnia fosforyzują
cym, nadajem y wózkowi to samo przesunię
cie, co przedtem , a następnie obserwując zm iany peryodyczne w blasku fosforescen- cyi, liczym y ty m sposobem pierścienie na
potkane podczas tego pi’zesunięcia; liczba ich daje nam stosunek pomiędzy długością fali św iatła żółtego a długością fali promieni N.
Sposób ten nie jest bardzo dokładny, ponie
waż chcąc żeby pierścienie, utw orzone przez prom ienie N, nie były zbyt ściśnięte, trzeba mieć w świetle żółtem pierścienie dość szero
kie, co pociąga za sobą pewną nieokreśloność ich położenia; mimo to, zdołano sprawdzić tą drogą pom iary dokładniejsze, otrzym ane m etodą siatek.
Zauw ażm y, że długości fali i współczyn
Na 19
W SZECHŚW IAT297 niki załam ania prom ieni N zm ieniają się
w jednym i tym samym kierunku, to znaczy, że w przypadku glinu m am y tu do czynie
nia ze zjawiskiem dyspersyi anorm alnej.
D odajm y wreszcie, że ostatniem i czasy H.
Bagardow i powiodło się spolaryzować pro
mienie N, w ysyłane przez lam pę Nernsta, przez odbicie od płytki szklanej polerowa
nej. N adto badacz ten stw ierdził, że taka wiązka spolaryzowana, przechodząc przez w arstw ę glinu lub siarczku węgla, okazuje zjawisko polaryzacyi obrotowej m agne
tycznej.
V II. Prom ienie N ,.
Badając zapomocą szpary, wypełnionej siarczkiem wapnia fosforyzującym , widmo, które daje po przejściu przez p ry zm at glino
wy wiązka promieni, w ysyłanych przez lampę N ernsta, Blondlot znalazł, że w bardzo słabo odchylonej okolicy tego widma istnieją pewne
I
1
I I I I I I I I I
Fig. 7. Rozkład wiązek N i N , w widmie, otrzy- manem zapomocą pryzmatu glinowego. I P —kie
runek wiązki padającej.
azym uty, w których blask szpary zmniejsza się pod działaniem prom ieni i, przeciwnie, wzm aga się skoro promienie te zatrzym am y.
A zatem, w prom ieniow aniu lam py N ernsta znajdują się promienie, różne od prom ieniN , mianowicie promienie, które na blask siarcz
ku w apnia w pływ ają wręcz odw rotnie od promieni N. Prom ienie te Blondlot nazwał promieniami Nt . Posuw ając się wzdłuż widma glinowego od p u n k tu P (fig. 5), któ
ry określa kierunek wiązki padającej, napo
tykam y na swej drodze trzy wiązki iV,; wiąz
ki te tw orzą dw a przedziały, a w każdym z tych przedziałów znajduje się wiązka
N]dalej znajdujem y ju ż tylko wiązki N (fig. 7).
Jeżeli wykreślim y krzywą, k tó ra przedsta
wia zmiany jednoczesne w spółczynnika i dłu
gości fali promieni N, to okazuje się, że na tej samej krzywej przypadają i p unkty, od
powiadające promieniom N x.
V III. S tosunki za c h o d zą c e pom iędzy prom ieniam i N a m a te ry ą .
§ 1. P r z e z r o c z y s t o ś ć i n i e p r z e z r o - j c z y s t o ś ć . Zdolność przenikania, jak ą ob
darzone są promienie N, jest bardzo znaczna;
wielka liczba substancyj przepuszcza je, pod warunkiem jednak, żeby powierzchnie danej warstw y były dobrze wypolerowane. W sa
mej rzeczy, widzieliśmy, że promienie te m a
ją długość fali bardzo małą (rzędu
0 ,0 1 jj.),tak że nierówności, które nie m ają większego znaczenia dla promieni świetlnych i nie wpływają na ich rozchodzenie się, łatw o mo
gą stać się powodem rozproszenia prom ie
ni N.
Powiedzieliśmy już, że woda czysta jest całkiem nieprzezroczysta dla promieni N;
dość jest umieścić na ich drodze arkusik mokrej bibułki do papierosów, by zatrzym ać całkowicie promieniowanie, pochodzące z pal
nika Auerowskiego lub z lam py Nernsta.
Przeciwnie, woda słona je s t najzupełniej przezroczysta. T ak samo swobodnie prze
chodzą promienie przez drzewo, papier, kwarc, sól kam ienną, szkło l
x/ 2m grubości, grube p ły ty glinowe, mosiądz w warstwie 0,65 m, grube w arstw y rtęci i t. d. Platyna, która na zimno w warstwie grubej na
0 , 1mm
j
jest nieprzezroczysta, staje się przezroczystą, gdy grubość w arstw y spadnie do 0,05 mm.
B ichat oznaczył przezroczystość rozm ai
tych substancyj, w szczególności m etali, dla każdej z pomiędzy wiązek, na jakie pryzm at glinowy rozkłada promieniowanie lam py Nernsta. W yniki tych badań streszcza ta-
| blica III, w której znak
aodpowiada prze
zroczystości, a znak
a— nieprzezroczy- stości.
TABLICA III.
Substancye badane (grubość w mm)
$ao
‘OO-
£**■ 'ZJ
£
2o miedź szkło cynk O J5
9ćo złoto 1 pallad nikiel iryd 10 66 | 164 76 300 202 50 20 10
1,04 1
A ▲ ▲ * ▲ ▲ A ▲
1,196 ▲ ▲ A ▲ A ▲ * ▲ ▲
1,287 A . ▲ ▲ ▲ A A ▲ ▲
1,36 A ▲ A ▲ A ▲ ▲ A
1,40 ▲ ▲ ▲ ▲ A A ▲ ▲ A
1,48 A ▲ A A A A ▲ A A
1,67 A A A A ▲ A
1,85 A | A A A A ▲ ▲ A
298
W SZECHŚW IATM 19 W idzim y stąd, że dla niektórych g a tu n
ków prom ieni N ołów jest przezroczysty.
Z drugiej strony, stw ierdzono w wielu do
świadczeniach, że arkusz ołowiu przejm uje prom ienie N; przyczyna tej pozornej sprzecz
ności leży w cienkiej warstewce węglanu, k tó rą po k ry ta jest zawsze pow ierzchnia me
talu; po zdjęciu tej w arstw y ołów staje się przezroczystym . Zresztą m ożna się przeko
nać, że deska drew niana, k tó ra w zwykłych w arunkach je s t przezroczysta, staje się nie
przezroczystą, skoro ją pociągniem y w a rst
wą bieli ołowianej; przeciwnie, biel cynkowa przepuszcza z łatwością prom ienie N.
§
2. N a g r o m a d z a n i e . Istn ieje wiel
k a liczba ciał, które będąc poddane działaniu prom ieni N, nagrom adzają w sobie te pro
mienie, tak że później m ogą je w ysyłać na- zewnątrz. W łasność ta została odk ry ta w sposób następujący. Zapom ocą soczewki z kw arcu Blondlot ześrodkow ał na siarczku w apnia fosforyzującym promienie N, pocho
dzące z palnika Auerowskiego, zam kniętego w latarn i z blachy żelaznej, a następnie zga
sił palnik i w yjął go z latarni. Mimo to, za
równo latarnia, ja k soczewka nie przestały w ysyłać prom ieni N, albowiem w staw ianie ekranu z m okrego papieru pom iędzy te przedm ioty a siarczek wapnia powodowało zm niejszanie się blasku, k tó ry przeciw nie w zm agał się znowu za każdym razem, gdy ekran usuwano. W ten sposób sprawdzono, że bardzo wiele ciał, jeżeli je w ystaw im y na prom ienie N, staje się potem źródłam i samo- istnem i, które mogą ujaw nić znaczny sto
pień czynności. Ciałami takiem i są: kwarc, szpat, fluspat, baryt, znaczna liczba metali:
złoto, srebro, miedź, cynk, ołów; glin nie p o siada tej własności, ale siarczek w apnia ją posiada. Siarczek wapnia, k tó ry był w ysta
wiony na działanie słońca, staje się źródłem prom ieni N.
Okoliczność ta tłum aczy nam opóźnienie, z jakiem następują zm iany w blasku tego ciała pod wpływem prom ieni N: stopniowe nagrom adzanie tych prom ieni przez siarczek w apnia spraw ia to, że blask jeg o wzmaga się tylko powoli; gdy zaś prom ienie N prze
stają działać bezpośrednio, wówczas n ag ro m adzony zasób przedłuża ich skutek, tak, że spadek blasku następuje z pewnem opóź
nieniem.
Zjaw isko nagrom adzania jest bardzo po
wszechne: w ystępuje ono w wodzie słonej, w tiosiarczanie sodu krystalicznym lub roz
puszczonym. W łasność ta tłum aczy nam, dlaczego znaczna liczba ciał, w ystaw ionych na działanie słońca, ja k cegły, kam yki i t. p.
byw a źródłem prom ieni N. Zobaczymy w dalszym ciągu, w jak i sposób nagrom a
dzanie przez siarczek w apnia pozwala otrzy
m ywać źródła prom ieni N.
§ 3. P r z e w o d z e n i e . C harpentier spo
strzegł, że niektóre ciała, przezroczyste dla prom ieni N, ja k np. miedź, srebro lub szkło, zdolne są przewodzić te promienie, t. j. że na krańcu d ru tu miedzianego albo pręcika szklanego m ożna zaobserwować skutki, k tó re w yw iera źródło prom ieni N, umieszczone w pobliżu drugiego końca. B ichat, zbadaw
szy m echanizm tego przenoszenia się, do
szedł do wniosku, że daje się ono w ytłum a
czyć w ten sam sposób, w jaki tłum aczym y przenoszenie się św iatła w fo ntannach świetl
nych, t.j. przypuszczając, że szereg odbić ko
lejnych od ścianek d ru tu pośredniczącego przewodzi prom ienie N od jednego końca te go d ru tu do drugiego. Na poparcie tej teo
ry i przytacza on następujące obserwacye:
O tem , że prom ienie N przewodzone są przez drut, nie zaś przez otaczający środek, świadczy fakt, że przenoszenie odbywa się jednakow o łatw o, czy d ru t zanurzym y w po
w ietrzu, które je s t przezroczyste dla prom ie
ni N, czy też w wodzie, któ ra jest dla nich nieprzezroczysta. Jed yn ie ciała przezroczy
ste zdolne są do przewodzenia tych prom ie
ni: transm isya nie zachodzi poprzez rurę, napełnioną wodą czystą, zachodzi natom iast przez ru rę z wodą słoną, d ru t m iedziany lub glinow y, pręcik szklany. R ozpatrując się nieco dokładniej w tem zjawisku, znajduje
m y, że d ru t m iedziany przewodzi jedynie prom ienie o w spółczynnikach 1,67 i 1,85, zaś d ru t ołow iany (po ścięciu na świeżo koń
ców), tylko prom ienie o współczynnikach
1,36 i 1,85; skąd, w zestaw ieniu z tablicą,
w ynika, że ciała pom ienione przenoszą te
tylko g atu n k i promieni, dla których same są
przezroczyste. To przenoszenie się daje się
stw ierdzić bez w zględu na k ształt d ru tu
przewodzącego, byleby tylko nie było w nim
zw rotów bardzo nagłych. T ak np. w drucie
m iedzianym , zgiętym pod kątem ostrym ,
WSZECHŚWIAT
299 promienie nie dochodzą do jego końca, lecz,
przeciwnie, wychodzą z d ru tu w miejscu, gdzie przypada zgięcie.
N astępujące doświadczenie przem aw ia bar
dzo za hypotezą, podług której promienie N odbijają się w ew nątrz d ru tu przewodzącego:
Na końcu d ru tu miedzianego umieszczamy źródło prom ieni N; można łatw o zauważyć, że w takim razie ekran, powleczony siarcz
kiem wapnia fosforyzującym , ustaw iony na drugim końcu d ru tu nabiera blasku silniej
szego, aniżeli w jakiem kolw iek położeniu bocznem. Następnie, utleniam y na małej przestrzeni powierzchnię d ru tu przez ogrza
nie go w utleniającym płom ieniu dm uchaw ki. Po oziębieniu d ru tu blask ekranu, umiesz
czonego na jego końcu, nie ujaw nia ju ż tego przyrostu, k tó ry można było zauważyć przed utlenieniem drutu. Teraz niem a ju ż trans- misyi; przeciwnie, przesuw ając ekran wzdłuż drutu, spostrzegam y, że w pewnej okolicy siarczek w apnia błyszczy mocniej aniżeli w każdej innej. Okolica ta sąsiaduje z czę
ścią utlenioną; tam promienie N wychodzą z drutu. Jeżeli odpolerujem y powierzchnię d ru tu drobnym szmerglem, to w ystąpią zno
wu te same zjawiska, które otrzym ywaliśm y przed utlenieniem.
Prom ienie N, w ysyłane przez siarczek w apnia fosforyzujący (których em isya tłu maczy się, ja k już wiemy, uprzedniem na
gromadzeniem), mogą być również przewo
dzone w sposób powyższy przez d ru t mie
dziany. W idać to z następującego doświad
czenia: E kran, powleczony siarczkiem w ap
nia, przyczepiony je s t do d ru tu miedzianego, ! zaopatrzonego na drugim końcu w mniejszy ekranik, k tóry służy do ujaw niania prom ie
ni. D ru t może być bardzo długi (10 m), a końce jego umieszczone w dwu oddziel
nych pokojach. Jeżeli przed pierw szym ekra
nem spalać będziemy m agnez celem zwię
kszenia jego fosforescencyi, to zauważymy, że po kilku sekundach, które potrzebne są do transm isyi, a, być może, także i do emi-
jsyi, blask drugiego ekranu wzm aga się. Po-
jw tarzając to samo doświadczenie, lecz ju ż
jbez użycia d rutu, upewniam y się, że ten
jprzyrost blasku nie je s t w ynikiem bez-
jpośredniego działania m agnezu na drugi I ekran. A zatem, wedle w yrażenia Char- pentiera, istnieje rodzaj pozornej transm i- l
syi fosforescencyi od jednego ekranu do d ru giego.
Zjawisko powyższe naprowadziło Char- pentiera na myśl otrzym ania tą drogą do
godnego źródła prom ieni N, źi’ódła w tórne
go, które daje się odnawiać ustawicznie.
E k ran o w ym iarach 13 X 18 lub 18 X 24 om, powleczony siarczkiem wapnia, wystawiony jest stale na światło dzienne. Na ekranie tym umieszczony jest kaw ałek tk an in y m e
talowej, do którego przylutow any jest dru t miedziany. D rugi koniec tego d ru tu można umieścić w pokoju zaciemnionym, gdzie za- i mierzamy badać promienie N. W tych w a
runkach promienie N, wysyłane przez oświe
tlony siarczek wapnia, przenoszą się, za po
średnictwem tkaniny metalowej i d ru tu m ie
dzianego, na koniec tegoż dru tu, który dzia
ła wtedy, jako wciąż odnawiające się źródło wtórne.
(DN)
O ŚW IE C E N IU ELEK TRY CZN EM W RU RK A CH I O W P Ł Y W IE RA D U *
NA TO ZJA W ISK O .
(według bobgmanna).
Do badania świecenia elektrycznego, trw a jącego i po przerw aniu działania cewki, na
dają się długie ru rk i z wtopi onemi w kie
runku osi drutam i platynowem i. W odosob
nionej rurce takiej powietrze je st rozrzedzo
ne, aż do ciśnienia, wynoszącego kilka set
nych m ilim etra. D ru t rurki połączony zo
staje z jednym biegunem cewki, dającej iskry
jdługości 3 om, drugi zaś biegun odprowa- I dzony do ziemi.
1. K ierunek prądu głównego w cewce obrano tak, żeby biegun, połączony z rurką, był dodatni. Po przerwaniu działania in
dukcyjnego widzimy w rurce przez 3—5 m i
n u t świecenie występujące w różnych m iej
scach, lecz słabo.
2
. O ile podczas działania cewki dotknie
m y ru rk i ręką, albo drutem , odprow adzają
cym prąd do ziemi, to potem, po przerw aniu połączenia, świecenie w rurce ma wyższe n a
tężenie i może być widziane przez dłuższy
czas; gdy zaś ponownie teraz dotkniem y ru r
800
W SZECHŚW IATJ\|ó 19 ki ręką, lub drutem , cała m asa gazu zaja
śnieje żywo. Doświadczenie to można po
w tarzać zawsze z jednakow ym rezultatem ; tak ie wzmożenie się jasności gazu zachodzi i pod w pływ em dm uchania na rurkę.
3. Jeżeli podczas działania cewki poruszy
m y choćby na chwilę rurkę ręką, a po prze
rw aniu działania umieścimy pod ru rk ą tro chę brom ku radu, to w rurce, koło d rutu, pow stanie świecenie, trw ające IB
— 2 0m inu t i otaczające d ru t św ietlnym blaskiem, w in nych zaś częściach ru rk i jasność to w y stę puje, to znika. Świecenie naokoło d ru tu jest m igotliwe i ze względu na c h arak ter zbliża się do świecenia w spintaryskopie Crookesa, a ustaje po usunięciu radu. Zbliżenie rad u naw et n a odległość
1m w yw ołuje n a nowo zjawisko, które w tych w arunkach przyp o m ina świecenie zorzy północnej, lub błyska
nie się. Za zbliżeniem rad u i równoczesnem dotknięciem ru rk i ręką, drutem , wreszcie pod wpływem dm uchnięcia na nią wzm aga się świecenie całej m asy gazu.
Ł Blizkość radu podczas działania cewki
na ru rk ę wzmaga silnie natężenie i trw ałość świecenia późniejszego i w tym p rzypadku zachodzą zjawiska, opisane pod M 3, choć w trochę m niejszym stopniu, lecz naw et i bez poruszania ru rk i w czasie działania cewki. Świecenie w rurce, wypełnionej bez
wodnikiem węglowym, było silniejsze, niż w ru rce z powietrzem.
5. G dy d ru t ru rk i połączono z odj wmnym biegunem indukcyjnym , m ożna było zauw a
żyć podczas działania cewki fosforescencyę całej górnej powierzchni szkła rurk i, lecz po przerw aniu działania cewki zjawisko trw ało bardzo krótko.
6
. Zbliżając w tym razie brom ek ra d u do ru rk i po ustaniu działania cewki widzimy, że fosforescencya zyskuje na natężeniu i trw a dłużej. Za oddaleniem lub zbliżeniem fosfo
rescencya gaśnie całkowicie, albo też pow sta
je na nowo. R ad przeto w zm aga natężenie i trw ałość fosforescencyi, wywołanej przez jo n y odjemne. Zbliżając rad do ru rk i, w y w ołujem y również m om entalne rozśw ietla
nie oddzielnych części, ale w m niejszym stopniu, niż przez działanie bieguna dod at
niego.
7. Opisane zjaw iska zyskują na sile i na
tężeniu, gdy w czasie działania cewki p o ru
szam y ru rk ę ręką, gdyż to wzm acnia prąd jonów .
Ciekawy był przebieg opisanych zjawisk, w ykonanych w tem peraturze powietrza cie
kłego, do czego użyto naczynia, zbliżonego k ształtem do term om etru ze zbiornikiem w alcow atym i przez które przebiegał wzdłuż d ru t glinowy; rozrzedzenie pow ietrza było takie samo, ja k w dotychczas używanych rurkach.
8
. W tem peraturze pokojowej zjawiska w nowem naczyniu m iały ten sam przebieg, co i w używanej dotąd rurce; pod działaniem bieguna odjem nego fosforescencya była nie
bieskawa i gasła szybko po przerw aniu dzia
łania cewki.
9. P o zanurzeniu naczynia w pow ietrzu ciekłem i połączeniu d ru tu z odjem nym bie
gunem indukcyjnym fosforescencya szkła była bardzo silna, wzm agała się wobec po ruszenia naczynia z powietrzem ciekłem, gdyż w zm agał się prąd jonów odjemnych.
G dy ustało działanie cewki, żywa fosfore
scencya szkła trw ała dalej, ustaw ała powoli, a w blizkości rad u rosła wyraźnie.
1 0
. Fosforescencya szkła trw ała i po w y
jęciu naczynia z pow ietrza ciekłego, naw et gdy przyrząd wrócił do tem peratury poko
jowej; zbliżenie rad u wzmagało zjawisko również, a poruszenie naczynia ręką wywo
ływ ało świecenie gazu wewnątrz.
11. G dy gaz w naczyniu poddano w yła
dowaniom elektrycznym , zachow ując tem pe
ra tu rę zwykłą, szkło zaczęło świecić, a po przerw aniu działania cewki fosforescencya trw ała dalej. W pow ietrzu ciekłem fosfo
rescencya ta stała się nader żywą w różnych częściach naczynia, lecz zgasła, gdy naczy
nie przybrało już całkowicie tem peraturę pow ietrza ciekłego. Po wyjęciu naczynia z pow ietrza ciekłego znowu powstawało ży
we świecenie pow ierzchni szkła i samego gazu w ew nątrz, a zbliżenie ręki, lub ogrze
w anie naczynia, wzm agało m om entalnie je go natężenie. Zjaw iska te m ożna było do
wolnie pow tarzać i zawsze się udawały.
12. Poddano naczynie zanurzone w p o w ietrzu ciekłem, działaniu przeryw anem u bieguna odjemnego, a potem wyłączono cew
kę: w ytw orzona fosforescencya gasła w cią
g u bardzo długiego czasu i znikła całkow i
cie. G dy w yjęto naczynie z pow ietrza cie
JS& 19 WSZECHŚWIAT 3 0 1
kłego, fosforescencya rosła stopniowo, i osta
tecznie była dość jasna. Zanurzenie naczy
nia w pow ietrzu ciekłem powodowało znik
nięcie całkowite fosforescencyi. W ten spo
sób m ożna było wielokrotnie wzmagać n a tężenie fosforescencyi. Opisane tu zjawisko przypom ina doświadczenie p. Curie nad kon- densacyą emanacyi radu.
Przyjąw szy to pod uwagę, a u to r zaznacza, że może nie je s t niepraw dopodobnem przy puszczenie, że pod wpływem pobudzenia elektrycznego atom y d ru tu w rurce z roz
rzedzonym gazem ulegają pewnem u rozkła
dowi, podobnemu do stanu, w jakim się znajdują atom y radu. W skutek tego roz
kładu d ru t oprócz odjem nych i dodatnich jonów wydziela z siebie coś, co się zbliża do em anacyi toru i rad u i co się zgęszcza w bar
dzo niskich tem peraturach.
S treszcz. przez D. T.
O D EZW A
D O M Y Ś L I W Y C H I G O S P O D A R Z Y , A P R Z E D E - W S Z Y S T K I E M D O M Ł O D Z I E Ż Y .
Z biory zoologiczne T o w arzy stw a P rz y jac ió ł N auk w Poznaniu p o trze b u ją u zu pełnienia oka
zami fanny k rajo w e j. P rz e z kilk an aście la t p rze
pełnienie nielicznych szaf spraw iało, że m iejsca na nowe okazy ju ż nie było. D latego milczałem, co najw ięcej prosząc o dopełnienie m ałych ptasz
ków, rzadko i w iększych przelotnych, ja k np. ła będź, g ęś d zik a, żóraw i t. p., k tó ry c h w cale nie posiadam y. O dopełnienie zw ie rząt ssących k r a jow ych, k tó ry c h posiadam y w zbiorach w ogóle bardzo mało. w cale się nie zgłaszałem . Teraz udało m i się uzy sk ać osobną szafę, ze w szystkich stron oszkloną, d la gro m ad y zw ie rząt ssących i liczę n a to, że p rzy dob rej w oli i ofiarności n a
szych o byw ateli, potrafię w ciąg u te g o roku ze
b ra ć okazy gatu n k ó w , k tó ry c h nam p otrzeba.
Chodzi mi przedew szystkiem o zbiór k o m p let
n y nietoperzów (C hiroptera). W a łe c k i w ylicza w sw ej zoografii krajo w ej z r. 1 8 8 5 gatunków aż 17, a m y ich posiadam y ty lk o 3 d o tą d . N ie
toperze w ypychać nie tru d n o , lecz kto tego nie potrafi, niech je zachow a w sp iry tu sie i do m u
zeum n adeśle z oznaczeniem m iejsca i d n ia schw y
tania. L epsze schw ytane od zastrzelonych.
Z ow adożernych posiadam y prócz jeża tylk o 1 egzem plarz k r e ta b a rw y ciem nej; pożądane i potrzebne są nam odm iany ja śn ie jsze oraz po
krew ne z nim piszczyki w odne (C rassopus), so r
ki (Sorex), ziębiełki (C rocidura).
Z gryzoniów (Glires) pożądane są: zając, kró
lik, k o sz atk a (Myoxus) i suseł (Sperm ophilus), k tó ry podobno w n iektórych pow iatach naszej ziem i się m noży, ta k że dobrze w ypchany okaz skrzeczka chom ika (C ricetus) oraz sm użki (Smin- thus), k tó rą W a łe c k i odk ry ł, w reszcie i różne g a tu n k i i odm iany m yszy. K lasj'fik acy a m yszy na g atu n k i i odm ianj', k tó ra ty le kłopotów s p ra w iła ju ż n atu ra listo m , ważną je s t bardzo d la go
spodarzy i gospodyń, bo poznając zew nętrzne c e chy i zw yczaje ty c h szkodników , m ożna sk u te c z niej przeciw ko nim w alczyć. W a lk a ta k a sk u teczna je s t zaś niem ożliw ą, póki ogół nasz zale
dw ie um ie szczura odróżnić od m yszy, ale ju ż nie um ie go odróżnić od nornicy (H ypudaeus), k tó rej W a łe ck i aż trz y g a tu n k i w K ró lestw ie P olskiem odróżnił, a w śród sam ych m yszek nie odróżnić leśnej od polnej i od karło w atej, n ie ty lk o od do m ow ej. P o trz eb a nam po k ilk a okazów z k aż d e
go z w yliczonych g atunków i odm ian; o tw ie ra się w ięc szerokie pole zabiegów' i ofiarności tym , co chcą w zbogacić nasze zbiory daram i praw dziw ie pożytecznem i.
Stosunkow o daleko bog atszy j e s t nasz zbiór d rapieżnych (C arnivora). Je ż e li k to posiada ż b i
ka lub w ilk a w naszej dzielnicy k ie d y ś zabitego, i zechce nam go podarow ać, to b ędziem y za ta k i d a r wdzięczni. P o siad am y okaz m łodego lisa i sta re g o b o rsu k a (jaźw ca), dobrze w ypchaną w y
drę, łasicę, gro n o staja i kunę, ale daleko nam je s z cze do kom pletu n aw e t naszych drapieżnych. T ak samo b y lib y śm y w dzięczni za okaz w ypchanego rogacza, je len ia lub dzika, ale d aleko nam m niej chodzi o kom plet ty c h dużych zw ierząt ssących, któ re k aż d y oglądać może w ogrodzie zoologicz
nym , ja k właśnie o kom plet m ałych, a m ianow i
cie nietoperzy, ow adożernych i gryzoniów , g dyż znaczenie ich w ekonom ii naszego k ra ju je s t d a le ko w iększe, a og ro d y zoologiczne w ta k su b te ln e różnice nie chcą się w cale w daw ać. Je że li kto może przytem dodać i gniazdo k tó reg o z tych zw ierząt i je g o potom stw o choćby w sp iry tu sie przechow ane, o dda przez to nauce i naszym zbio
rom rzeteln ą p rzy słu g ę 1).
Dr. F . Chłapowski,
kustosz zbiorów przyrodnie/} cli.
P oznań, ul. W iktoryi 27.
SPRAW OZDA NIA.
— Resultats du Voyage du S. Y. Beigica
en 1 8 9 7 — 1 8 9 8 — 1 8 9 9 sous le Com m andem ent de A. de G erlache d e Gom ery. R ap porta Scien- tifiąues, publies aux fra is d u g ouvernem ent Bel- ge, sous la direction de la Commision de la Belgi- ca. Zoologie.
N iezm iernie obfity m a tery ał naukow y, n a g ro madzony przez słynną w ypraw ę b e lg ijs k ą a n tark -
l) O te d a ry zgłoszę się publicznie w jesieni.