• Nie Znaleziono Wyników

Młody Krajoznawca Śląski, 1938, R. 5, nr 4-5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Młody Krajoznawca Śląski, 1938, R. 5, nr 4-5"

Copied!
60
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

SPIS R Z E C Z Y

1. Do C z y t e l n i k ó w ... . źź 1 2. Życie narodow e polskie w dawnej Król. Hucie do czasów wojny świat. 2 3. Początki Polskiej Organizacji W ojskow ej i pierwsze powstanie śląskir

w Królew skiej H u c i e ... ... 7 4. III. Pow stanie Śląskie w C horzow ie . . . . . . . 13 5. Wspomnienia w alk niepodległościowych o Rudę Śl. . . 17 6. Praca niepodległościowa i okres powstań w Chropaczowie . 22 7. Początki P. O W . i pierw sze powstanie śląskie w Lipinach . 24 8. W alk i o w yzw olen ie W ielkich Hajduk . . . . 28 9 Okres powstań śląskich i plebiscytu na terenie Łagiew nik Śląskich 32 10. P rzeb ieg I, II. i III. powstania w Świętochłowicach . . . . 3 6 11. Rozw ój Polskiej O rganizaqi W ojskow ej w Świętochłowicach i udział

jej w powstaniach 40

12. I. Baon Szturmowy II, pułku powstańczego 13. Z w alk pod Gogolinem

14. Pamiątki i m ogiły powstańcze w Piekarach Ś!

15. U m ogiły powstańców . . . .

16. Brzeziny Śląskie w czasie powstań i plebiscytu . . . . 54 44 47 48 52

KTO ZA MŁODU NIE OSZCZĘDZA, TEGO PÓŹNIEJ CZEKA NĘDZA.

A TY?

C Z Y N A L E Ż Y S Z J U Ż D O S .K .O .?

W y d a w c a : C h o rz o w s k ie S z k o ln e K o ła K ra jo z n a w c z e z a re d a k c ję o d p o w ie d z ia ln y : d r. J a k u b o w s k i J ó ze f

z a k o m ite t a d m in is łra c y jn y : M o r g a ła N o r b e r t.

O d b iło w „ D r u k a rn i N a r o d o w e j" C h o r z ó w I., ul. K rz y w a 14 — T e le f. 4 0 6 6 2

(3)

‘ BIBLIOTEKĄ

s i mi J r ^ lk o

Pisemko Szkolnych Kół Krajoznawczych Śląskich

Nr. 4-5 (35-36) K W IE C IE Ń -M A J 1938 r. R o k V

Do Czytelników!

Corocznie w miesiącu maju obchodzimy rocznicą, któraś jest naj­

piękniejszą pamiątką naszej przeszłości i symbolem duchowego od­

rodzenia naszego nafrodu.

A a Śląsku rocznica Konstytucji 3 Ma ja jest równocześnie roczni­

cą trzeciego powstania śląskiego, powstania, które wywalczyło zjedno<- czcme z Polską części ziemi Śląskiej. Redakcja naszego x>isemka pragnąc uczcić pomiąć tych ważnych chwil, które Polsce dały Śląsk i tych bohaterskich Synów Śląska, którzy życie swe złożyli na ołta­

rzu ojczyzny, poświęca obecny, znacznie zwiększony' numer, powsta­

niom śląskim. Numer ten ma inny charakter niż popi'zedme n-ry

„Ml. K ra j. Sl.“, gdyż jakkolwiek i on jest przeznaczony głównie dla młodzieży, przeważnie nie przez młodzież został opracowany. CeleM bowiem zebrania oryginalnego i samodzielnie ujętego materiału, zwró­

ciliśmy się do szeregu uczestników pracy niepodległościowej, wzglę­

dnie do ludki obeznanych, z tą pracą z prośbą o podzielenie się z nami•

wiadomościami o tych wypadkach. Apel nasz nie pozostał bez skut­

ku, otrzymaliśmy szereg artykułów, dotyczących przebiegu powstań śląskich, tak na, terenie Chorzowai jak i innych gmin powiatu święy*

tochłowickiego. Dziękując za to autorom donosimy, że zasadniczo drukujemy je, jeśbi chodzi o treść, tak jak je otrzymaliśmy. Niekiedy-, o tej samej sprawie przytaczamy kilka różnych relacji. Czynimy to jednak świadomie, gdyż chcielibyśmy, ażeby nie zginął żaden sąd i ża­

dne wypowiedzenie się tych, którzy w wypadkach opisywanych brali

udział. ' ____

Oddając ten numer do druku kierowaliśmy się tylko tą myślą, ażeby naszych młodych czytelników zaznajomić z wypadkami, jaki&

rozgrywały się w ich miejscowościach, ccżeby wzbudzić w nich śwdai domość, że nie łatwą była droga, po której szedł Śląsk ku Polsce i aże­

by nazwiska tych, którzy padli na tej drodze, nie doczekawszy się wyz­

wolenia, na zawsze wyryły się w ich sercach. Chcielibyśmy na koniec zachęcić wiszą młodzież i tych wszystkich, których dojdzie nasze pi­

semko, do zbierania lokalnych materiałów historycznych, dopóki jesz­

cze żyje to pokolenie, które tworzyło historię lat ostatnich.

(4)

Str. 2. Nr. 4— 5 (35— 36)

Zycie narodowe polskie w dawnej Król-Hucie do czasów wojny światowej i

A ż do roku 1840 życie polskie na Górnym Śląsku poza mową polską, uży­

waną w domu, p rzy pracy i w kościele, w życiu zbiorow ym na zew nątrz słabo się

ujawniało i trudno odnaleźć w tym cza­

sie ślady uświadomienia narodowego.

Dopiero od r. 1842 .stwierdzić m oże­

my pierw sze dow ody objawiania się świadomości narodowej polskiej w lu­

dzie śląskim, jak wydanie przez Szyme- la pierw szego czasopisma polskiego w Pszczynie i powstanie drukam i H enecz.

ka w Piekarach, W ystąpienia zasłużo­

nych działaczy, takich jak Lompy, ks.

Fioka, ks, Bogdaina, nie zdołały uświa­

domienia narodow ego rozbudzić do u- chwytnych reziultatów.

Jednakże ziarno uświadomienia na­

rodow ego rzucone p rzez tych działa­

czy w okresie tak zwanej „W iosn y ludów , w raku 1848, zdołało, choć w ukryciu, przetrw ać w glebie śląskiej falę germanizacyjną, zapoczątkowaną w r. 1860 przez w prow adzenie osławionej pruskiej reform y szkolnej, usuwającej zupełnie język polski z Górnego Śląska.

N a zbieranie jednak plonów z tych za ­ siew ów nie nadszedł jeszcze czas.

Ciemne chmury n iew oli zaw isły nad Śląskiem,

A jednak. Jednak żyła w jego ludzie dusza polska.

W narodzie, k tó ry nie skarlał i nie spodlał zupełnie jest jakiś instynkt sa­

mozachowawczy, który o ratunku m y.

śleć każe, gd y groźba zupełnej zagłady przed nim stanie. B ył w ludzie śląskim taki duch, który mimo oderwania kilku- w iekow ego od ciała narodowego, żył, i zniszczyć się nie dawał. Lud śląski żyjąc odrębnym życiem , bez możności kształ­

cenia się na wzniosłej literaturze polskiej, bez znajomości historii swego narodu, mimo zupełnego braku rodzimej inte­

ligencji zaw odow ej, i słabości ekono­

micznej, zachował właściw e cechy cha­

rakteru polskiego.

R atow ały nas Ślązaków od zupełnej germanizacji trzy gów ne cnoty polskie: miłość ziem i rodzinnej, p rzy­

wiązanie do m ow y ojczystej i głęboka religijność.

Lud śląski m odlił się i śpiewał, po polsku i z książek do nabożeństwa uczył się po polsku czytać.

T ak w yglądały te sprawy podów ­ czas na całym Górnym Śląsku, tak było i w naszym mieście, z tą tylko różnicą, że w ielki rozrost miasta, w związku z powstawaniem przemysłu, szczegól­

nie sprzyjał germanizacji.

Sprowadzono masowo iz głębi N ie ­ miec, nietylko personel kierow niczy, ale i tak zwanych kwalifikowanych robot­

n ików , którzy mieli tw orzyć zespół pionierów germanizacji na tutejszym te ­ renie.

Początek miasta, liczącego około 14 tys. mieszkańców w r. 1868, przypada

(5)

Nr. 4— 5 (35— 36) Str 3.

właśnie na okres w zm ożonego prześla­

dowania P o la k ów , jakie prow adził Bis­

marck. A le w tym też czasie O patrz­

ność, kierująca losami narodów, zsyła nam pomoc, O to w styczniu 1869 r.

sprowadza się do naszego miasta z P iel- grzym ow ic K a ro l M iarka, k tó ry porzu­

cił zaw ód nauczyciela, by oddać się zupełnie pracy społecznej 5 publicysty­

cznej.

Zająw szy skromny lokal p rzy ulicy 3-go maja 31, zakłada tam księgarnię i pracuje jako w spółw ydaw ca „Zw iastu ­ na", popularnego dziennika, redagow a­

nego wspólnie z Heneozkiem w P iek a ­ rach. Tu p rzez lat 6 snuło się pasmo tytanicznych trudów i sam ozaparcia się, jakiem było życie tego w ielk ieg o patrio­

ty. Już w marcu 1869 r. nabyw a M iarka od Józefa Chociszew skiego, w ych odzą­

ce w Chełmnie na Pom orzu czasopismo

„K a to lik ", przenosi je do naszego mia­

sta i od lipca tegoż roku w ydaje go ja ­ ko pismo codzienne. T a k tedy w K ró ­ lew skiej Hucie w ychodzi p ierw sze sa­

m odzielne pismo polskie, pośw ięcone w a lce o praw a narodow e ludu śląskiego.

„K a to lik " lic z y ł p oczątk ow o dwa tysią­

ce abonentów i był w tym czasie jed ­ nym z najpoczytniejszych pism ludo­

wych w Polsce.

M iarka odw ażnie i śmiało dążył ku wytkniętem u celo w i sizerzenia ośw iaty wśród robotników i chłopów, a w dro­

dze do tego celu umiał w ykrzesać z sie­

bie podziw u godną energię.

Celem skupienia życia narodow ego i tow arzyskiego w jednym miejscu rea­

lizuje myśl podjętą już przez Lom pę i Ligonia i zakłada w dniu 6. czerwca 1869 r. w spólnie z Juliuszem Liganiem,

„Kasyno P o lsk ie", p ierw sze narodow e tow arzystw o pracy społecznej, później­

sze „K ó łk o T o w arzysk ie", które do dzi­

siaj istnieje.

Jako prezes K ó łk a często wskazuje M iark a na cele i program 'towarzystwa.

P o nim prow adzi K ó łk o Juliusz Ligoń.

P o roku tow arzystw o liczy już około 250 członków i urządza już pierw szą pa­

triotyczną w ycie czk ę do K rakow a, w której bierze udział w ielu uczestników także z poza miasta.

W yciec zk o w icze w racają pokrzepieni na duchu, a odtąd w ycie czk i te p o w ta ­ rzają się już co roku w Z ielon e Święta.

N iebaw em kółko urządza pierw szą polską bibliotekę i w ypożyczaln ię ksią­

żek a także organizuje przedstawiania popularnych sztuk ludowych w w y k o ­ naniu m iejscowych amatorów. Z kółka różnymi dragami rozchodzą się po mieś­

cie do mieszkań robotniczych prom ie­

nie uświadomienia narodow ego, gdyż dzięki nieustannej pracy jego członków, budzi się poczucie przynależności do w ie w ielk ieg o narodu polskiego.

W śród szerszych mas robotniczych, pow staje zainteresow anie dla spraw po­

litycznych. R obotnicy piszą i radzą o kandydaturach polskich do ciał ustawo­

dawczych. W e wrześniu 1883 r odbył się pam iętny w ie c manifestacyjny z p o ­ wodu aresztowania M iarki.

D zięki tej pracy oświatowej, ro- roŁotnik m iejscow y w kopalniach i hu­

(6)

tach poczyna odczuwać swą wartość godność społeczną, dowodem tego jesi strajk, jaki w r. 1871, nie mając jeszcze organizacji zawodow ej, prowadzą górni­

cy kopalni „K r ó l" o podw yżkę płac.

Dochodzi w tedy do rozruchów ulicz.

mych, a w następstwie tego, do oskar­

żenia 117 górników, z których 95-ciu skazano na kary od 2 mies. do 1 i pół roku więzienia.

Obliczenie mieszkańców, przepro­

w adzone 1 grudnia tegoż roku w yk a za ­ ło już 20 tys. głów.

W spólnie z M iarką pracuje gorący patriota kow al-poeta Juliusz Ligoń, którego główna działalność przepada (jednak na czas po opuszczeniu naszego miasta przez M iarkę. Pisze Ligoń po­

ezje i artykuły do K atolika i Górnoślą­

zaka, opracowuje sztuki, gryw ane w

„K ó łk u ", przede wszystkim jednak działa w ym ow ą swoją w kierunku ro z­

szerzenia ośw iaty i uświadomienia na­

rodow ego robotników. N iezliczone są jego poezje ludowe, z których najpięk­

niejszą bodaj jest pieśń „Jestem śląskie d zieck o" i epos „Obrona W iednia".

A n i odebranie renty wypadkowej", z której żył, ani szykany i grzywny, ja ­ kich mu nie szczędziły w ładze pruskie, n ie odbierają mu zapału i w iary w zw ycięstw o sprawy.

Ten przykład patriotyzmu i ofiarn o­

ści dla sprawy narodowej oddziałał na innych tak, że kiedy poeta-kow al w r 1889 na zaw sze pożegnał miasto i uko­

chane „K ó łk o ", zasiew jego ofiarnej pracy już wschodził i znaleźli się już ro ­ botnicy zdolni do prowadzenia tow a ­ rzystwa w duchu, w jakim je prow a­

dzili M iarka i Ligoń,

B yli to ludzie tacy, jak Kotuła, Szlo- sarek, Paw liczek, Szeja i wielu, wielu innych. Zadomowiła się już na dobrze w mieszkaniach robotniczych naszego miasta gazeta polska, a w ślad za tym, poszło obudzenie się ambicji narodowej wśród w arstw y robotniczej w mieście.

W ie lk i strajk górników w kopal­

niach śląskich w maju 1889 r. p rzek o ­ nał robotników, że bez organizacji za­

w odow ej nie zdołają popraw ić swej do­

li. Jasną się stała konieczność u tw orze­

nia w ielkiego związku zawodow ego, obejmującego cały obwód przem ysłowy G, Śląska.

W sierpniu 1889 r. na w ielkim zebra­

niu w Bytomiu założono „Zw iązek W zajem nej Pom ocy", późniejsze „Zjed­

noczenie Zaw odow e Polskie". Jakkol­

w iek zw iązek ten siedzibę miał w B y­

tomiu, to jednak i nasze miasto zosta­

ło także objęte ruchem zawodowym . M ężo w ie zaufania w zględnie skarbnicy zbierali składki miesięczne i roznosili własny organ zw iązku „Praca".

W r. 1895 otw orzył zw iązek w K ró ­ lewskiej Hucie kancelarię, która udzie­

lała członkom porad prawnych. W r.

1895 należało do „W zajem nej Pom ocy"

w naszym mieście już około 2000 człon­

ków, Ruch zaw odow y podziałał o ży w ­ czo na naszą w arstw ę robotniczą nie-

(7)

Nr. 4— 5 (35— 36)

tylko pod w zględem zaw odow ym , ale w zm ógł w w ielk iej m ierze 'i jej zain te­

resowanie dla sprawy polskiej w ogóle.

Zw iązek często zw o ły w a ł zebrania, bądźto w naszym mieście, bądźto w Bytomiu, dokąd robotnicy z K r ó le w ­ skiej Huty gromadnie podążali. Odczuć się daje brak nowych ośrodków uświa­

domienia i oświaty. Brak ten szczegól­

nie silnie odczuwa m łode pokolenie ro ­ botników, oraz pom ocników rzem ieślni­

czych, K ó łk o bowiem w tym okresie już nie w ystarczy dla silnie rozbudzonych potrzeb życia narodow ego. Ponadto, K ó łk o prow adzon e p rzez o byw ateli starszych, młodym w ydaw ało się za mało ruchliwym i postępowym .

T o też, kiedy w r. 1896 biskup w ro c­

ław ski ro zw ią za ł istniejące dotąd przy w iększych parafiach polskie kościelne

„Z w ią zek M ło d zieży pod w ezw aniem św.

A lo jz e g o ", w b rew w o li proboszcza Lu ­ kaszczyka, założyliśm y natychmiast T o ­ w arzystw o M ło d zieży pod w ezw aniem św. Stanisława Kostki. Pow stały w tedy dwa takie tow arzystw a, jedno przy parafii św, Barbary, drugie p rzy parafii św. Jadwigi.

P row adziłem tow arzystw o p rzy p a ­ rafii św. Barbary, do którego w p rze­

ciągu 3-ech m iesięcy przystąpiło p rze ­ szło 300 członków. T o w arzystw o ro z w i­

jało się świetnie. N iestety w k ró tce ro z ­ p o c z ę ły się szykany. Po półtorarocznej działalności przyb yła do lokalu zebrań policja i skonfiskowała w iszące na ścia­

nie p o rtrety Sobieskiego i Kościuszki.

W ytoczon o nam proces; mnie (osifem- nastoleitniego podówczas), prezesa ska­

zano na 6 tygodni więzienia. W drugiej instancji jednak w yrok złagodzono na grzyw nę pieniężną.

Jedno i drugie tow arzystw o ro zw ią ­ zano, zarządy ukarano. Sprawa jednak polska bynajmniej na tym nie ucierpia­

ła, przeciw nie, została p rzez takie po­

stępowanie w ładz pruskich silnie w zm o.

cniona.

W r. 1898 powstaje założone p rze­

ze mnie do diziś istniejące tow arzystw o kulturalno-oświatowe , ,Polsko-Katolic- k'ie Kasyno", podówczas bardzo ruchli­

wo,

i Już w trzy lata później, w r. 1901, powstaje tow arzystw o gimnastyczne

„S o k ó ł", które do chwili obecnej św iet­

nie prosperuje, a w k tórym ówczesne w ładze pruskie w id zia ły przyszłe w o j­

sko polskie. Jak przyszłość w ykazać miała, — słusznie.

Niedługo p o „S o k o le " pow staje pierw sze polskie tow arzystw o kobiet, które dotąd stały ma uboczu pracy.

W reszcie pow staje tow arzystw o śpie­

wu „Lutnia".

, Praca tych pięciu tow arzystw p o l­

skich, prowadzonych p rzez działaczy z w arstw robotniczych i rzemieślniczych, rzuca się coraz bardziej w oczy. T o w a ­ rzystw a urządzają w ogrodach publicz­

ne koncerty i domagają się praw a urzą­

dzania zw artych w ym arszów ze sztan­

darami. Policja zezw ala na to jednak bardzo rzadko, a o ile zezw ala, to w y-

(8)

Str, 6.

zmacza ma przemarsz boczne ulice i zigóry zabrania wszelkich przemówień, śpiew ów i deklamacyj. Zarządzenia te rzadko odnosiły skutek. Ktoś niby sa­

morzutnie zaczynał śpiewać, a po chwili cała publiczność śpiewała. Daremne po­

tem były w szelkie tłumaczenia się za­

rządu, kara była pewna, a gospodarz, w obawie przed represjami władz, w ię ­ cej ogrodu nie udzielał. Często także tow arzystw a urządzały przedstawienia teatralne, zaw sze z ogromnym p o w o ­ dzeniem, choć nierzadko policja zabra­

niała przedstawienia ma kilka minut przed jego rozpoczęciem . T a k i zakaz policji w ostatniej chwili w ięcej jednak działał dla sprawy polskiej, niż najlep­

sze przemówienie.

G ryw ane przez tow arzystw a sztuki ludowe musiały być tłumaczone na ję­

z y k niem iecki przez zaprzysiężonego tłumacza sądowego, a treść korygow ała policja, ale byw ało tak, że policja sw o­

je, a aktorzy też swoje,

W końcu roku 1903 przeprow adziła miejscowa policja tak osrtrą kampanię represyjną w stosunku do w łaścicieli lo ­ kali, że żadne tow arzystw o polskie nie znalazło schronienia na odbycie zebra­

nia.

Schodziliśmy się w ię c w prywatnych mieszkaniach i urządzali w ycieczki ,,za k o rd o n " do najbliższych miejscowości Małopolski, Często i tam szpiegow ali nas jednak w yw iad ow cy pruscy, Różnych chwytaliśmy się sposobów, by umożli­

w ić zebranie. Udało nam się w yd zierża ­

Nr. 4— 5 (35— 36)

w ić za dobrą zapłatą kuźnię w podw ó­

rzu domu p rzy ul. Hajduckiej, ale i tam nas policja niezadługo odszukała i spo­

w odow ała proces o tajne zebranie p rze­

ciw ko nam i gospodarzowi.

Zmiana na lepsze nastąpiła, dopiero kiedy w 1906 r, „W zajem na Pom oc"

w ydzierżaw iła i przebudowała odpo­

w iednio lokal przy ulicy Wolności, na­

przeciw ko placu Żw irki i W igury. U rzą­

dzono tam biura zw iązku i lokal na ze­

brania, mniej w ięcej w ielkości dzisiej­

szej sali Rady Miejskiej.

Odtąd w każdą niedzielę od godz.

3_ej do 10-ej odbyw ały s'ię w itym lo­

kalu zebrania. Od bramy z ul. W olności przez podw órze, aż do wejścia na salkę rozstawiano w arty, by się ustrzec nagłej w iz y ty policji, albo podsłuchania p rze­

mówień. Zebrania nigdy nie były nud­

ne, mimo, że jak pamiętam, na jednym zebraniu tow arzystw a wygłoszono aż 42 deklamacje.

Dziś, gdy przechodzę koło tego do­

mu, pojąć nie mogę, jak w tym małym lokalu m ogły się odbywać przedsta­

wienia. A jednak wtenczas jakoś było to m ożliw e i właśnie w tym lokalu o b ­ chodziliśmy w szelkie .uroczystości naro­

dowe, w ieczorki i gwiazdki. Sło­

wem, — tam się skupiało całe życie polskie naszego miasta. R ów n ież co­

dziennie odbyw ały się tam ćwiczenia Sokołów , a w ieczoram i prowadzono kurs pisania polskiego. W tej szkole, obyw atele Polacy, przew ażnie robotni­

cy, zdawali ciężki egzamin z polskoś­

(9)

Nr. 4— 5 (35— 36) Str 7,

ci, tam przyspasabiali się ;na przyszłych p eo w ia k ów i powstańców. Tu te ż p rzy ­ gotow yw a ły się głosy tego miasta, w czasie plebiscytu oddane za Polską.

N a w et sroga zawierucha wojny św iatow ej nie zdołała pracy tej p r z e r ­

w ać zupełnie, gdyż ci, co na w ojnę nie poszli, a w ię c starsi obyw atele i k o ­ biety schodzili się, a na zebraniach szeptano sobie, że krw aw a ta wojna na- pewno spełni coś z naszych tęsknot i marzeń.

* * *

Początki Polskiej Organizacji Wojskowej i pierwsze powstanie śląskie w Królewskiej Hucie

Rok 1918 — to ostateczna klęska armii niemieckiej na polu walki. Ż elaz­

na pięść tych, co w roku 1914 z n iezm ie­

rzoną siłą w yruszyli na podbój całego świata, opadała w omdleniu, a zdem o­

ralizow anie zgangremowanej dlugotrwa łą wojną ludności, rzu ciło państwo w szechpotężnego W ilhelm a w odmęt krw aw ej rewolucji. M ocarstw o niem iec­

kie zachw iało się v/ swoich posadach.

Dla Polski nadeszła w reszcie chwila porachunku z pruskim ciemiężcą. Znar.

kotyzow an e kilku w iekow ą srogą n iew o ­ lą uczucia m iały znaleźć teraz sw oje ujście. W ybu chły też one z niesłychaną, ż y w io ło w ą w prost siłą,

Lud polski na Górnym Śląsku nie mógł już dłużej przyglądać się frymar- czeniu jego krw ią ale p o w zią ł on n iez­

łomne postanow ienie w alczyć o w y z w o ­ lenie swej ukochanej ziem i z pod jarzma pruskiego. Nastroje były w ię c dla akcji w yzw olen io w ej bardzo pomyślne, nale­

żało się tylko zdobyć na czyn. N a jg łó w ­ niejszym warunkiem pow odzenia było

n iew ątpliw ie bojow e zorganizowanie naszych patriotów .

C iężk iego tego zadania podjęło się grono zaufanych P o la k ów z dyrektorem Banku Ludow ego w Siemianowicach, a ówczesnym naczelnikiem Sokoła na G.

Śląsku p. D reyzą na czele. D zięki zapo­

biegliw ej i owocnej pracy tych p ierw ­ szych pionierów, zaw iązana została na Górnym Śląsku pierw sza świadoma i zdążająca konsekwentnie do celu orga­

nizacja polska, której niewinna nazwa

„S traż O byw atelsk a" mała na celu je ­ dynie uśpić czujność przeczuwających burzę w ładz pruskich.

Jako organizacja samopomocowa rozw ijała „S traż O byw atelsk a" na G ó r­

nym Śląsku działalność w kierunku u- trzymania porządku publicznego, oraz obrony życia i mienia obyw ateli. Jed­

nym słowem była oficjalnie czymś w ro­

dzaju m ilicji lokalnej.

T e czynności jednakże m iały jed y ­ nie uzasadnić konieczność istnienia te­

go — faktycznie — pierw szego za w ią z­

(10)

Str, 8 Nr. 4— 5 (.35— 36)

ku kadr bojowych polskich na Górnym Śląsku. Praw dziw e oblicze Straży O by­

w atelskiej było bowiem zgoła n iepo­

dobne do zewnętrznej, jej maski, Is­

totne cele, istotne zadania, dalekc odbiegały od zakreślonych jej regula­

minem funkcyj. Najgłówniejszym i naj­

ważniejszym bow iem zadaniem Straży Obywatelskiej było przygotowanie gruntu pod zbrojne powstanie.

Początki ruchu powstańczego na tut.

terenie datują się od końca paździer­

nika 1918 r. W tym to czasie p o w ierzo ­ no mi p rzez p. D reyzę organizację i ko­

mendę Straży Obywatelskiej na pow iał i miasto Król-Hutę, Organizacja ro z w i­

jała się na powierzonym mi terenie p o ­ myślnie. P ierw sze zastępy bojowników rekrutow ały się tak jak i w większości miejscowości Górnego Śląska z e Soko­

łów, Byli to ludzie pod każdym w zg lę­

dem wypróbowani, nieustraszeni, z d e ­ cydow ani na wszystko, sercem i duszą oddani świętej dla nich sprawie w y w a l­

czenia niepodległości. Przew idyw ania N iem ców w yrażone w określeniu „S o ­ k o ła " jako przyszłego wojska polskiego spełniły się w całej pełni.

Z pracy, która w swoich początkach polegała na czuwaniu nad bezpieczeń­

stwem zebrań i w iecó w polsikidh, nasi ludzie nietylko dobrze się w yw ią zyw a ­ li, ale zdołali rów nież w bardzo wielu wypadkach opanować w iece zwołane przez Niemców.

Niemcom zaczynało się robić gorąco Żadne dozory policyjne, roztaczane od

samego początku ze szczególną pilnoś­

cią nad każdym zebraniem polskiem, ża­

dne choćby najsroższe okrucieństwa, nie były w stanie osłabić przygotow a­

nego z nieubłagalną konsekwencją w y ­ buchu. K ażdy nowy przepis drakoński mający udaremnić w ysiłki naszych pa­

triotów, każde nowe okrucieństwo, po.

tęgow ało tylko świętą nienawiść do pruskich opraw ców i zachęcało tylko do jeszcze w iększego poświęcenia, do jeszcze większej energii i wzmagania się z piętrzącym i się trudnościami.

Niem cy bowiem pragnąc za w szel­

ka cenę opanować sytuację, w ydają na.

kaz rozwiązania Straży Obywatelskiej.

P ow stały w jej miejsce polski „Z w iązek W o ja ck i" musiał niebawem podzielić ten sam Jos.

Na rozwiązaniu Straży O byw atel­

skiej i Związku W ojackiego kończy się niejako pierwsizy etap pracy dokoła po­

łączenia Górnego Śląska z M acierzą.

Drugą fazą rozwoju, w jaką obecnie wkracza działalność organizacyjna nosi już piętno wybitnie konspiracyjne.

W luttym 1919 r. przystąpiono bo­

wiem do tw orzenia ściśle już tajnej or­

ganizacji P, 0, W .

Była to w łaściw ie tylko zmiana na­

zw y i formy, co dopiero wspomnianych organizacyj, gdyż ceł i zadania były te same: w ypędzić siłą odw iecznego w ro ­ ga Niemca z Górnego Śląska i połączyć się z M acierzą. .

W celach informacyjnych z w o ły w a ­ no Zebrania, z których mniejsze t. j. z e ­

(11)

Nr. 4— 5 (35— 36)

brania sekcyjnych i plutonowych, od­

byw ały się w moim mieszkaniu , w ię k ­ sze natomiast w małym lokalu, m iesz­

czącym się w gmachu Polskiego Banku Ludow ego na ul. Sobieskiego Nr. 8, Lokal ów ze w zględu na olbrzym ie trudności, zw iązane z uzyskaniem ja­

k iegok olw iek pomieszczenia, a p olega­

jące na tym, że w łaściciele lokalów tow arzyskich nie chcąc popaść w n ie­

łaskę w ładz niemieckich, wzbraniali się kategorycznie oddać -swe lokale do użytku Polakom , był dla nas cennym przytułkiem ,

Z końcem lutego 1919 r. odbyło się w tym lokalu p ierw sze pam iętne zebra­

nie P. O. W ,, na którym po zaznajo­

mieniu w szystkich z pracą na przysz­

łość, obecnych ząprzysiężono.

Zaprzysięgane na każdym dalszym zebranu now e zastępy zorganizowanych składały się przew ażn ie z członków istniejących w ów czas polskich tow a ­ rzystw kulturalno-oświatowych i orga.

nizacyj zawodow ych, jak Tow . śpiewu

„L u tn ia " i Z, Z, P. C złon kow ie P, P. S.

organizow ali -się do pew nego czasu oso­

bno, a dopiero w marcu 1919 r . p rzy ­ stąpili do wspólnej organizacji.

W ścisłej łączności z pracą inform a­

cyjną P. O. W . szła praca nad w yszk o ­ leniem w ojskow ym swoich członków Przeprow adzane w tym celu ćw iczenia musztry polskiej odbyw ały się w porze letniej pod gołym niebem i to najczę­

ściej na terenie M ałopolski, W porze zim owej natomiast odbywano je pod

Str 9.

firmą „Sokoła,, u p. Starzyńskiego w sali

„Deutsches Haus" n aprzeciw kościoła św. Jadwigi (obecnie Dom Polski.)

Na ćwiczeniach jak i na zebraniach panował zaw sze nastrój bojowy. Na k a ­ żdym kroku objawiała się potężna chęć czynu, chęć zrealizow an ia swych ma­

rzeń tak dawnych, jak dawną była n ie­

wola.

Bardzo ważną rolę w kształtowaniu się ówczesnego życia polskiego na G ó r­

nym Śląsku odgryw ały R ady Ludowe..

R o zw ija ły one intensywną działalność w kierunku politycznym, głów nie przez organizowanie w iecó w i zebrań p o l­

skich, na których uświadamiano społe­

czeństwo górnośląskie w duchu polskim.

Na terenie tutejszego miasta Rada Lu­

dowa pod przewodnictw em p. Balucha w yw iązała się, z trudnego swego zada­

nia ku ogólnemu zadowoleniu tut. P o ­ laków, .

W o b e c bardzo intensywnej i sku­

tecznej działalności polskiej na G, Śl.

ogłosili Niem cy w styczniu 1919 r. stan oblężenia. Ówczesne rządy kata Hór- singa na terenie G. Śl. są nam w szyst­

kim, k tó rzy tu byli, dobrze znane. W ia ­ domo, że nie cofał on się przed żadnym okrucieństwem. M ordow anie niew in­

nych, nieludzkie znęcanie się nad b ez­

bronnymi ofiarami — zezw ierzęcon ego żołdactwa, skazywanie na pow alne k o ­ nanie w średniowiecznych ciemnicach, oto m etody tego pachołka junkierskiego.

W takich warunkach praca stałą się nieitylko uciążliwszą ale przede- w szyst­

(12)

Str. 10. Nr. 4— 5 (35— 36)

kim w w ysokim stopniu niebezpieczną.

Obowiązujące w związku z ogłoszonym stanem oblężenia w yjątkow e przepisy groziły bowiem śmiercią każdemu, przy kim znaleziono broń, każde zaś naj­

mniejsze podejrzenie w ystarczyło dc uzasadnienia wyroku, skazującego na długoletnie w ięzienie,

Tym wszystkim represjom nie było jednak danym zabić szlachetnych pory­

w ó w tych, w których biło polskie serce.

Przygotow ani na każdą ostateczność, postanowili w alczyć db ostatniej kropli krwi, Uiczba zorganizowanych nietylko nie malała, ale z każdym dniem rosła, tak, że z chwilą wybuchu T. powstania w ynosiła 188 ludzi, w tym 41 niew ojsko.

wych.

Zorganizowani rekrutowali się w y.

łącznie z ludzi ciężkiej pracy fizycznej, a byli m iędzy niemi nierzadko ojcowie licznych rodzin.

Broni posiadaliśmy: 1 lekki karabir maszynowy z 250 nabojami, 2 karabiny z 487 nabojami, 20 sztuk broni krótkiej z 300 nabojami, oraz kilkanaście grana­

tów ręcznych własnej fabrykacji. Co się tyczy sposobu nabywania broni, to na­

bywaliśm y ją pokątine w części od Grenzschutzu, w części od osób p ry­

watnych.

Co do sił i uzbrojenia w ojsk niem iec­

kich w Król. Hucie to przedstawiały się one według dokładnego wywiadu, jaki posiadaliśmy, następująco:

W byłej szkole X IV na ul. 3. M aja za­

kw aterow ane były 2 kompanie maszy­

nowych karabinów w sile 200 chłopa.

Na uzbrojenie składało się 12 ciężkich karabinów maszynowych, w ielka ilość karabinów krótkich i ręcznych grana­

tów, oraz auto pancerne. Znajdował tam się również magazyn sanitarny. W szkole X. na ul. Katow ickiej koszaro­

wała 1 kompania piechoty w sile 100 chłopa, uzbrojona w 6 lekkich karabi­

nów maszynowych, w w ielką ilość kara­

binów i ręcznych granatów. W domu sypialnym kopalni Hrabiny Laury na ul.

ks. Stabika mieściła się 1 kompania w sile 90 ludzi, uzbrojonych w 1 lekk i i 1 ciężki karabin maszynowy, oraz kara­

biny i granaty ręczne, prócz tego znaj­

dowała się 1 kompania dobrze uzbrojo­

nego Grenzschutzu w szkole w Piaśni- kach.

Tymczasem nadszedł dzień 3 Maja.

W zniosłe w pamiętnym tym dniu prze­

żywaliśmy chwile. Świadomość, że po tylu wiekach n iew oli po raz pierwszy w naszym mieście obchodzić będziemy publicznie uroczystość narodow ą dumą rozpierała nam piersi, to też w celu u- świetnienia tego podniosłego dla nas święta zw rócono się z apelem do w szyst.

kich Polaków , aby jaknajliczniejszym u- działem zamanifestowali swoje narodowe przekonania. A p e l odniósł pożądany skutek, w następstwie czego uroczys­

tość odbyła się przy bardzo licznym udziale. Nawiasem dodam tu jedynie, że znaleźli się co prawda tacy, którzy w przełom ow ych tych chwilach pod­

wójną odgrywali rolę. N ie w ierzyli oni, a może w ierzyć nie chcieli, w budzącą

(13)

Nr. 4— 5 (35— 36) Str 11.

się do życia Polską. B yły to tylko je d ­ nak jednostki, nad których obłudą przechodziliśm y z pogardą do porządku dziennego. Nad porządkiem i b ezp ie­

czeństwem w czasie pochodu czuwali Peow iacy, którzy ze względu na to, iż Grenzschutz znajdow ał się w ostrym pogotowiu, jak i w obaw ie przed ew en­

tualną prow okacją ze strony Niem ców, zaopatrzeni byli ze swej strony rów nież w broń. Uroczystość odbyła się jednak w w zorow ym porządku 1 podniosłym nastroju.

K rótk ie jednak m iały być chwile na­

szej radości.

Niem cy będąc w czasie obchodu 3 maja świadkami potężniejącej siły p o l­

skiej, przystąpili do akcji tępienia ru­

chu narodow ego na Śląsku.

W końcu maja 1919 roku dokonano rew izji za bronią u niektórych działaczy narodowych, m iędzy innymi u p, p. W i- stuby, M ullera i u mnie. Szczęśliwym jednak zbiegiem okoliczności daw ały one zaw sze w yn ik negatywny.

Za w yk rycie spiskow ców w yzn aczyli N iem cy w ie lk ie nagrody. W końcu też spisek zosta ł w ykryty, a stało się to naj­

prawdopodobniej na skutek zdrady, jed­

nego z odsprzedających nam broń.

W ła d ze niemieckie, posiadające p ou ­ fne informacje o naszej konspiracyjnej działalności, pragnęły nas ująć za w szel­

ką cenę, to też śledzono nas na każdym kroku.

Z początkiem czerw ca 1919 r. w yd a ­ li Niem cy p rzeciw dowódcom akcji p o w ­ stańczej w K ról, Hucie nakaz areszto­

wania, W celu w ykonania nakazu, zja­

w iła się tajna policja w mieszkaniu p.

M ullera Augustyna i u mnie. K rat w ię ­ ziennych uniknęliśmy jedynie dzięki uprzedzeniu nas przez byłego wachmis­

trza policji niemieck., a późniejszego as­

piranta P olicji W ojew , p. Świerca, który od samego początku naszej działalności składał nam zawsze dow ody życzliw oś­

ci.

W ten sposób jednak pobyt w domu, choćby naw et doryw czy, został nam całkow icie uniemożliwiony. Zrazu ukry­

waliśmy się u p. W ypicha, szew ca w Now ych Hajdukach, a kiedy i to ukry­

cie stało się niepewnym, uchodzić mu­

sieliśmy za byłą granicę.

W celu utrzymania kontaktu ze spiskowcami, niejednokrotnie musieliś­

my przekradać się przez zieloną grani­

cę, aby po wydaniu instrukcyj swoim podkomendnym, napow rót uchodzić.

Czas biegł, a z nim razem zbliżała się chwila wybuchu powstania. P o w ia ­ domiony o mającym w najbliższych dniach wybuchnąć powstaniu, przekra- dłem się w raz z innymi w nocy z 16 na 17 sierpnia 1919 r, p rzez granicę, uda­

jąc się do mieszkania p. T eo fila Badury w Król. Hucie, jako do jednego z w ta ­ jemniczonych o mających się w najbliż­

szych chwilach rozegrać wypadkach.

W niedzielę dnia 17, sierpnia około godziny 20-tej zjaw ił się tamże kurier z rozkazem stawienia się do Bogucic na ulicę Norm y Nr. 6.

Przeczuw ając, że w ezw an ie może dotyczyć tylko sprawy wybuchu p o w ­

(14)

Str. 12.

stania, poleciłem powiadom ić kurierów, aby stawili się około dworca w Król.

Hucie i czekali na ewentualne rozkazy.

Następnie udałem się razem z p. T e o ­ filem Badurą do Bogucic. Przybyw szy na miejsce dowiedziliśm y się od znajdu­

jących się tam p. .p. Lew andow skiego i M iękini, że w nocy z 17 na 18 sierp­

nia wyznaczono na godzinę 2-gą wybuch powstania..

W racając do Król. Huty koleją około godziny 24-tej usłyszeliśmy w okolicy K atow ic odgłosy strzałów. N ie ulegało wątpliwości, że w niektórych miejsco­

wościach wybuchło powstanie przed­

wcześnie, co się później sprawdziło, T en z niewiadomych przyczyn pow sta­

ły przedw cześny poryw nie w płynął z pewnością dodatnio na pow odzenie na szej akcji.

Po pow rocie do Król. Huty przystą­

piliśmy niezwłocznie do wykonania otrzymanych rozkazów, W pierwszym rzędzie rozesłaliśm y kurierów, celem powiadom ienia spiskowców o zapadłym postanowieniu,

Z powodu późnej pory i krótkiego czasu jakim kurierzy dysponowali byłe techniczną niemożliwością na czas wszystkich powiadomić. W następstwie tego, z ilości 188 zorganizowanych, sta.

w iło się na oznaczoną godzinę zaledwie 90 osób.

P o podziale obecnych na plutony w zględnie sekcje, oraz zakomunikowa.

niu hasła, rozdano posiadaną broń, p o ­ czerń poszczególne oddziały zajęły

Nr. 4— 5 (35— 36)

przeznaczone im posterunki.

Z braku dostatecznego uzbrojenia byliśmy skazani liczyć przede w szyst­

kim na zasilenie nas w broń przez od­

działy powstańcze z innych miejscowoś­

ci. M ogło to naturalnie nastąpić dopiero wtenczas, gdyby się akcja była p o w io ­ dła.

N iestety stało się inaczej. W iadom o, że rzadko którzy z w alczących zdołali w ydostać się poza obręb swej miejsco­

w o ś c i

Poryw anie się w takich warunkach na nietylko kilkakrotnie liczniejszego, ale przede wszystkim doskonale uzbrojo- jonego wroga, byłoby tylko nieoblicza'.

nym w swych skutkach szaleństwem.

Próba zamachu bowiem byłaby niew ąt­

pliw ie w samem zarodku stłumiona W zią w szy to wszystko pod uwagę, postanowiłem po naradzie z moim za­

stępcą i plutonowymi od zaatakowania czynnego odstąpić,

Nadmieniam, że w tym samym p o ­ łożeniu znalazły się rów nież inne w ięk sze miasta, które musiały ten sam los podzielić.

Nie było nam danym w prow adzić -v czyn naszych zamiarów, za duże prze­

szkody stanęły nam w drodze. Nad przyczynami tych przeszkód rozw odził się nie będę. Historia z pewnością nie przejdzie nad nimi do porządku dzien­

nego i przedstawi je w właściwym świetle.

Dalsze wypadki dotyczące dziejów pierw szego powstania są już powszech­

nie znane. Smutnej historii G. Śląska

(15)

Nr. 4— 5 (35— 36) Str 13.

przybyła jeszcze jedna w ięcej karta tra­

gizmu i męczeństwa.

Złym i jednak N iem cy byli znawcami duszy ludu śląskiego, gdy w ierzy li w swo jej naiwności, że za pom ocą teroru zgn ę­

bią ten lud śląski i zmuszą go do w yrzeczenia się świętych jego praw.

Tym czasem ta droga krzyżow a za ­ hartowała tylk o w ięcej jego w olę, zro ­ biła mu Polskę nad w szystko cenną, bo krew za nią przelał.

N ie popełnię też — mam w rażen ie—

błędu, k ied y stw ierdzę, że niepow odze­

nie, jakie spotkało I. powstanie śląskie, było jakby nieuniknioną koniecznością, miało być fudamentem doświad­

czenia dla II. i III. powstania. T era z do­

piero lud śląski uprzytom nił sobie z ca­

łą świadomością, że musi dołożyć w szel­

kich sił, aby na tej jego ziemi nigdy już nie stąpiła stopa żołdaka pruskiego.

W tym leży największa zasługa i największe znaczenie I. powstania slą skiego.

W ysiłk i pierwszych bojow ników o w yzw olen ie G. Śląska nie poszła na marne, zostały bowiem zrealizow an e w dwóch następnych powstaniach, a krew rozlana stała się ziarnem w yzw olenia narodowego,

M R O Z E K JA N .

* -X- *

lii. Powstanie Śląskie w Chorzowie

U roczystość 3 M aja schodzi się na Śląsku z rocznicą wybuchu II I pow sta ­ nia. Jako w spółorganizator i uczestnik tegoż powstania na terenie dzisiejszego miasta Chorzowa, zw anego dawniej K r ó ­ lew ską Hutą, z okazji tej rocznicy po­

daję co następuje:

Niem cy nie spodziew ali się wybuchu powstania w Chorzow ie. W mieście tym zbyt pew n i b yli siebie. U w ażali go za n iezw yciężon ą tw ierd zę niem czyzny, "i u w ych odziło najbardziej p oczytn e pismo niem ieckie: Der Oberschlesische Kurier, organ niemieckich katolików , które szerzyło propagandę na rzecz Niemi-Bc, także i wśród katolickiej ludności p ol­

skiej.

K orzystając właśnie z tego. że z w szystkich m iejscowości na Górnym Śląsku najmniej Niem cy podejrzew ali C horzów o przygotow anie akcji zb ro j­

nej przeciw ko Niemcom zwróconej, tu właśnie obrała sobie główną siedzibę Polska Organizacja W ojskow a. Biura tej organizacji m ieściły się w pryw a t­

nym mieszkaniu śp. A n n y Roszczyko- wej przy placu W agnera, n«. którym dzi_

siaj zbudowany został gmach Komunal­

nej K asy Oszczędności. Dopiero, kiedy urządzoną została rew izja w Polskim Kom isariacie Plebiscytow ym w C horzo­

w ie w poszukiwaniu za aktami i bronią, biura P. 0 . W . przeniesione zostały do W ielkich Piekar.

(16)

Nr. 4— 5 (35— 36)

Okolicznością, która sprzyjała orga­

nizowaniu powstania na terenie naszego miasta było- to, że znajdował się tu gar­

nizon f r a n c u s k i i że oficerow ie francuscy oraz francuscy członkow ie Kom isji K o a ­ licyjnej przebyw ający w mieście byli nam życzliw i. Z nimi to pozostawałem w bliż­

szych stosunkach towarzyskich jako K ierow n ik Propagandy Plebiscytow ej w Chorzowie.

Tam gdzie nie było w ojsk francus­

kich, a zato były angielskie lub włoskie, przygotow anie akcji powstańczej natra­

fiało na w iększe trudności.

Dalszą sprzyjającą okolicznością w Chorzow ie było to, że Policja Pleb iscy­

towa, nad którą w ładzę i dow ództw o pełniła Kom isja Koalicyjna, była na te­

renie miasta złożona w połow ie z P o ­ laków, którzy równocześnie należeli do Polskiej Organizacji W ojskow ej, p rzy­

gotowującej powstanie, a nawet sam K o ­ mendant tejże Policji Polak do akcji tej się przyłączył,

Organizacji pułku Królew sko-H uckie- go na terenie naszego miasta oraz gmin okolicznych podjął się porucznik Leoin Dopierała, czynny oficer Arm'ii Polskiej, pochodzący z Leszna, który przed w o j­

ną mieszkał jakiś czas na terenie p rze­

m ysłowym Górnego Śląska i znał dobrze m iejscowe stosunki. Przyjął on pseudo­

nim: Czempiel.

Będąc kierownikiem Propagandy Plebiscytow ej utworzyłem Zespół P o l­

skich Stowarzyszeń, których było już kilkadziesiąt na terenie miasta a w ich liczbie najwięcej członków miały zaw o­

dowe stowarzyszenia robotnicze należą­

ce do tak zw. Zjednoczenia N arodow ego Polskiego, Członkow ie tych stow arzy­

szeń praw ie wszyscy służyli w wojsku niemieckim i brali udział w w ielkiej w oj­

nie światowej. B yli zatem dobrymi, do­

świadczonymi i nieustraszonymi żołnie­

rzami. N ikogo nie trzeba było uczyć marszu ani władania karabinem. Trzeba było tylko ludzi tych wciągnąć do akcji, zw iązać tajemnicą wojskową, podzielić ich na kompanie i bataliony, dać im ka­

rabin do ręki i objąć nad nimi dow ódz­

two.

Tych to ludzi w raz z Leonem Dopie- rałą zbierałem po różnych lokalach, gdzie w ynajęte zostały sale na rzekom e zebrania plebiscytow e i tam tw orzyć zaczęliśmy formacje powstańcze.

Powstanie zaś miało wybuchnąć ty l­

ko w tym wypadku o ile w ynik p leb i­

scytu będzie dla nas niekorzystny. P o ­ nieważ zaś za Polską oświadczyło się nie w iele w ięcej jak 40 proc. głosów w dniu plebiscytu, przeto Polska O rga­

nizacja W ojskow a naznaczyła wybuch powstania na noc z 2 na 3 maja,

W Chorzow ie wybuch powstania miał przeibieg następujący:

W ieczorem dnia 2 maja batalion p o ­ wstańców utw orzony już poprzednio w Chorzow ie opuścił potajemnie miasto i udał się do wsi Bytkowa, położonej bli­

żej granicy polskiej, gdzie przygotow aną była dla niego broń, w którą miał się zaopatrzyć, a następnie w kroczyć do miasta.

O godzinie 12-tej w nocy garść naj­

.

Cytaty

Powiązane dokumenty

rial znaleźli na. Postanowili go więc zabić. K iedy się obudził, koni nie było nigdzie.. Ale tym większo było ich zdziwienie na­.. zajutrz, kiedy znowu cały

e g o pisemka, jednanie nam now ych czetelnik ów i prenum eratów oraz o nadesłanie nam sam odzielnie opracow anych artykułów krajoznaw czych, które nadawałyby się

podcieniami znajdują się oprócz rynku jeszcze na ul Niemieckiej i na dawnej Głębokiej, obecnie Legjonów, Do rynku przytyka również dom dawnego burmistrza

wioną młodzież i prosi, by wybrano przyszłą „wdowę&#34;, albowiem zbliża się godzina śmierci starego i (zmęczonego zabawami „basu”. Skończywszy to

nych ułatw ia nam d ostanie się do dalej oddalonych miejscowości, stąd już bez trudu dostajem y się na n arta ch do obranych przez nas terenów krajoznawczych,

W ogrodzie zatrzymałyśmy się czas dłuższy i nie czując zmęczenia

odłączyło się od p arafii 3.400 dusz, przyłączywszy się do nowopowstałej p arafii

go dzwon, jakkolwiek także bardzo melodyjny i nader piękny. To też był on dumą mieszkańców wsi, którzy niecierpliwie oczekiwali na dzień jego chrztu. Tak się