• Nie Znaleziono Wyników

Odra : tygodnik literacko-społeczny, 1947.01.12 nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odra : tygodnik literacko-społeczny, 1947.01.12 nr 2"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

W numerze: Gustaw Morcinek, Wojciech Żukrowski, wiersze Jana Sztaudyngera!

Cena 10 zł

wraz z ceffiełką na Dom Słowa Polskiego*.

T Y G O D N I K L I T E R A C K O - S R O L E C Z N Y

Rok II I Katowice, Wi Szczecin, dnia 12 stycznia 1947. Nr 2 (59)

Marian Smereka

Śląskie „rupiecie

O l y O k C

słucki pas

P e rs p e k ty w a z g ó rą w ie k u , z ja k ie j m o ż ­ na d z is ia j s p o jrz e ć n a p y s z n ą ga w ędę H e n ­ r y k a R z e w u s k ie g o p t. „ P a m ią tk i S o p lic y “ , p o z w a la n a le ż y c ie ocenić w a rto ś ć k o m p o ­ z y c y jn ą tego u tw o r u , ja k i o p a trz y ć b liż ­ szym k o m e n ta rz e m p o g lą d y i s ta n o w is k o szlachcica z d r u g ie j p o ło w y osiem nastego s tu le c ia , ta k w ie r n ie p rz e z tw ó rc ę no w ego ty p u p o ls k ie g o ro m a n s u p rz e d s ta w io n e .

W ś ró d w ie lu w y ła n ia ją c y c h się w te j op o w ie ś c i p ro b le m ó w , dzisiejszego Ś lą zaka może z a ją ć szczególnie u r y w e k ro z d z ia łu z a ty tu ło w a n e g o „ S ta n is ła w R z e w u s k i“ , w k tó r y m S o p lic a o p o w ia d a o s w o im p o b y ­ cie w m ie js c o w o ś c i o n ie c a łą m ilę o d N a ­ m y s ło w a , m ia s ta p o w ia to w e g o , leżącego na w sch ód o d W ro c ła w ia .

N a m y s łó w ro z s ia d ł się o d w ie k ó w w p ó ł­

n o c n o -w s c h o d n ie j s tro n ie za t. zw . p rz e s ie ­ ką, za z w a łe m p n i i o s tro k o łó w p rz e b ie g a ­ ją c y c h k ie d y ś p rze z puszczę, k tó r a d z ie liła Ś lą sk G ó rn y od Ś red niego , g d y bezleśne o k o lic e w s c h o d n ie o b y d w u k r a in o m p o z w a ­ la ły d łu g i czas po o d e rw a n iu Ś lą ska od M a ­ c ie rz y w ią z a ć się z z ie m ią k ra k o w s k ą i p o ­ łu d n io w y m i te r y t o r ia m i W ie lk o p o ls k i. S ko­

ro w 1816 r o k u L o m p a s tw ie rd z a ż y w o t­

ność ję z y k a p o ls k ie g o w o k o lic a c h N a m y ­ słow a, to w czasach p rz e d s ta w io n y c h prze z R ze w uskieg o m u s ia ł on d o m in o w a ć jeszcze n a d n ie m czyzn ą . Z h is to r ii z n a n y m je s t f a k t, że N a m y s łó w w ś ró d in n y c h m ia s t s łu ­ ż y ł W ro c ła w c z y k o w i ja k o o k u p , g d y s t r y j jego G ło g o w c z y k s c h w y ta w s z y p o d s tę p n ie w ię z ił go w k la tc e p rze z p ó ł ro k u . W o k o ­ lic a c h N a m y s ło w a s k u p ił się ru c h r e f o r - m a c y jn y X V I w ie k u , a w 1577 r o k u K o n ­ ra d N e g iu s z N a m y s ło w a pisze po p o ls k u

„C o n tio n e s in E v a n g e lia D o m in ic a lia “ . J a k lic z n i p a m ię tn ik a rz e siedem nastego w ie k u z M edekszą, J e rlic z e m , O s s o liń s k im i P a s k ie m n a czele o d c z u li całą od ręb ność s w o je j o s o b is te j, n a ro d o w e j k u l t u r y w ze­

tk n ię c iu ze ś ro d o w is k a m i sobie n ie z n a n y ­ m i, ta k S o p lic a czu je się obco w o to c z e n iu w y ż s z y m od sie bie p o d w ie lu w z g lę d a m i i d a le k im p rze z s w o is tą i in n ą z u p e łn ie fo rm ę w s p ó łż y c ia to w a rz y s k ie g o . O c z y w i­

ście o b ie k ty w iz m R z e w u s k ie g o p o d k re ś lo ­ n y p rze z w y d a w c ó w i h is to r y k ó w lite r a t u r y z a c h w ia ł się, k ie d y p rz y s z ło m ó w ić p is a rz o ­ w i o w a rto ś c i k u lt u r y s z la c h e c k ie j, z aco fa­

n e j w p o ró w n a n iu z k u lt u r ą m ie s z k a ń c ó w Śląska. A u t o r ja k b y s o lid a ry z o w a ł się ze z d a n ie m fik c y jn e g o p a m ię tn ik a rz a , z k t ó ­ rego p ro to ty p e m z e tk n ą ł się n a p la tfo r m ie to w a rz y s k ie j w K r a k o w ie k ilk a n a ś c ie la t p rz e d n a p is a n ie m „ P a m ią te k “ . A n i c ie n ia s a ty ry c z n e g o to n u , ja k i m ó g łb y w y tw o r z y ć d ysta n s m ię d z y „g a w ę d z ia rz e m “ i z d e k la s o ­ w a n y m h ra b ią , k tó r e m u w b r a k u in n y c h zajęć p rz y s z ło się p a ra ć p ió re m . ... cała nasza za b a w a — z lu d ź m i ob cow ać, — p e ­ r o r u je p a n S o p lic a — je ś li się (szlachcic) spostrzeże, że z d a le k a k u rz a w a się p o d n o ­ si, le d w o serce n ie w y s k o c z y z ra d o ści, że może k to ś o n im n ie z a p o m n ia ł. A k ie d y n a d z ie ja n ie zaw ied zie , to d o p ie ro szczęście!

Ugaszcza się ła s k a w c y , s p ro w a d z a się go do s ta jn i, p o p is u je p rz e d n im p ra c ą s w o ją , w y p ije się z n im , a g a w ę d z i się, że le d w o nie płacze p r z y p o ż e g n a n iu “ .

R z e w u s k ie m u n ie m a l całe ży c ie prze szło na ga w ę dzen iu , bo u m iło w a n ie g a d u ls tw a cech ow ało n ie t y lk o szlachtę. W szak m a ­ g n a t R a d z iw iłł, P a n ie K o c h a n k u , g a d u ła z a w o ła n y , n ie t y lk o g ło w ą do m io d u im p o ­ n o w a ł m asie s z la c h e c k ie j, ale i je g o k o n - cep ta n ie w y b re d n e w ie lk ie m ia ły w z ię c ie i O p a liń s k i p o d ty m w z g lę d e m n ie u s tą ­ p iłb y p la c u szlachetce, a ta g a w ę d z ia rs k a n a tu ra z b liż a ła s zla ch tę i m a g n a tó w do sie­

bie. Często g a d u ls tw o ow o p rz e c h o d z i w b u rd y i k łó tn ie , zw łaszcza „ k ie d y dusza się w y le w a i serce do u s t się p rz e d z ie ra “ .

T rz e b a b y ło p rz y s ię g i, g d y p o w ie rz a n o ja k ą ś ta je m n ic ę , n a jc z ę ś c ie j p lo tk ę z za o p ło tk a .

N ic w ię c d ziw n e g o , że m r u k liw y m ie s z k a ­ n ie c Ś ląska, s k ą p y w s ło w a c h i przede w s z y s tk im d o brze je sobie w a ż ą c y (z d w ó c h p o w o d ó w : ra z d la u m iło w a n ia p ra w d y , po w tó r e z p rz y c z y n y p o s łu g iw a n ia się d w o ­ m a, a czasem trz e m a ję z y k a m i, co h a m o ­ w a ło swadę) n ie b y ł d la p rz y b y s z a z n o ­ w o g ró d z k ie g o za ś c ia n k a b lis k im k o m p a ­ nem .

D z iw i p a n a S op licę, „ ja k m ożn a ta k ie życie p ro w a d z ić , w s z y s tk o m ie ć do p r z y ję ­ c ia lu d z i, a n ie w id z ie ć ic h u siebie. „ U nas b y o b y w a te l z w ę d z ił się z n u d ó w , a on (Ś lą­

zak) się n ie n u d z ił, bo m ia ł w ie lk ą b ib lio ­ te k ę i różnego g a tu n k u z b io ry . T o ja k ie ś k w ia t k i zasuszone w p a p ie rz e , to ro b a c z k i, s z p ilk a m i p o k łu te , to m uszle ro z m a ite g o k s z ta łtu , to k ru s z c e w s z y s tk ie , ja k ie t y lk o są n a św iecie , a k tó r y c h n a z w is k a ta k r e ­ c y tu je , ja k b y lita n ię do N a jś w ię ts z e j P a n ­ n y, że a n i się z a t n ie . . . T o k ie d y się n a ­ p ra c u je w p o lu , to te s w o je d ro b ia z g i p rz e ­ p a trz y , prze czyści, p rz e k ła d a — i ta k m u czas s c h o d z i... . to k a ż d y u n ic h o b y w a te l m a po do bn e ru p ie c ie i n ie m i się b a w i, że m u g a w ę d y n ie p o trz e b a .“

D a le k i k u z y n s ir R ogera, a n g ie ls k ie g o g e n tle m a n a ze „ S p e k ta to ra “ , p a n S o p lica p o pa da w p o d w ó jn ą przesadę. D r o b n y z b ió r w s z la ch e ckim , czy n a p ó ł m a g n a c k im d w o ­ rze u ra s ta w je g o oczach do o lb rz y m ie g o m uze um , gdzie zeb ran e są o s o b liw o ś c i ś w ia ­ ta i z d ru g ie j s tro n y u w a ż a je za „ r u p ie ­ c ie “ , k tó r y c h in a c z e j u ż y ć się n ie da, ja k t y lk o ja k o z a b a w k ę d zie cin n ą , p rz e k ła d a n ą z m ie js c a n a m ie js c e . B liż s z y m m u je s t c z ło w ie k , n iż z b ió r m u z e a ln y , czy k sią żka . I to m oże b y ł o b ja w z d ro w y , je ś li s ta n ie m y na s ta n o w is k u , że tw ó rc z o ś ć lite r a c k a je s t zaw sze re k o m p e n s a tą p e w n y c h n ie d o b o ­ ró w i a n o m a lii. Z d r o w y c z ło w ie k żyje , d z ia ­ ła, o b c u je z lu d ź m i, a n ie pisze, a n i też n ie z a s p o k a ja g ło d u w ie d z y p o z n a w a n ie m k s ią ­ żek z a m ia s t ś w ia ta .

O w e „ r u p ie c ie “ z b ie r a li n a Ś lą s k u ju ż od szesnastego w ie k u i ta k ie m u w ła ś n ie ś lą s k ie m u z b ie ra c z o w i ro ś lin , A n d r z e jo w i M a th io lu s o w i z a w d z ię c z a m y ic h opis. Ś lą ­ s k ie T o w a rz y s tw o w e W r o c ła w iu na d z ie ­ sięć la t p rz e d n a p is a n ie m prze z R z e w u s k ie ­ go „ P a m ią te k “ b y ło w p o s ia d a n iu r ę k o p i­

su A lb e r tin ie g o , ślą skieg o g rz y b o lo g a . Z ta ­ k ic h z b ie ra c z y z a m iło w a n y c h w o d k r y w a ­ n iu p r a w d z ż y c ia o w a d ó w w y s z e d ł p ó ź n ie j ks. D z ie rż o ń , K o p e r n ik u la , ja k go p o ­ w sze chn ie n a z y w a n o , e u ro p e js k a sła w a.

D z ia ła ln o ś ć n a u k o w a Ś lą z a k ó w m ia ła te n s w o is ty asp ekt, że n ie p r z y c z y n ia ła się do w y n a ro d o w ie n ia n a w e t w w y p a d k u , ja k u D z ie rż o n ia , p o s łu g iw a n ia się ję z y k ie m n ie ­ m ie c k im , a p rz y c z y n ia ła się do rozszerze­

n ia p o ls k ie g o im ie n ia n a e u ro p e js k ie j a re ­ nie. Z d r u g ie j s tro n y w p ły w y g e rm a n iz a - c y jn e o s ła b ia ły się prze z w s p ó ln o tę z a in te ­ reso w a ń, b a d a n ia geologiczne, p rz y ro d n ic z e i g e o g ra ficzn e , k tó r e m ó w iły o całości s tr u k tu r a ln e j Ś lą ska i je g o zależn ości go­

spo da rczej od P om o rza. G ra n ic a O d ry w y ­ s tą p ić m u s ia ła ju ż n ie ja k o g ra n ic a p o lit y ­ czna, lecz g e o g ra fic z n a . D a le k o jeszcze w te d y b y ło do h itle ro w s k ie g o w y n a tu r z e ­ n ia n a u k i. O w szem z d a rz a ły się sło w a, ja k te p ro fe s o ra w ie d e ń s k ie g o N a d le ra o „ o - pu szczon ym lu d z ie , a je d n a k ta k z ro ś n ię ­ ty m z sercem n a ro d ó w s ą s ie d n ic h ,“ zaś p ro fe s o r S c h u m m e l z W r o c ła w ia ju ż w 1791 r o k u w y p o w ie d z ia ł z n a m ie n n y p o g lą d :

„ N ie z a c z y n a jm y ż pro cesu z p o ls k im i Ś lą ­ z a k a m i! B o p rz e d tr y b u n a łe m h is to r ii p rz e ­ g ra m y go w e w s z y s tk ic h in s ta n c ja c h “ (S zram e k, op. c it. s. 29).

O b ie k ty w iz m n a u k o w y m u s ia ł d y k to w a ć ta k ie z d a n ia , aż n a jp ie r w c e s a rs k o -im p e - r ia lis ty c z n a p o lit y k a N ie m ie c , a p ó ź n ie j r a ­ sizm h itle r o w s k i n ie z e p c h n ę ły go do h i ­ s to ry c z n e j „ r u p ie c ia r n i“ .

„ W y n ik ie m d łu g ie j i n f i l t r a c j i c z y li m ie ­ s z a n in y n a ro d o w e j są je d n o s tk i n ie t y lk o d w u ję z y c z n e , ale te ż p o tró jn e g o o b lic z a n a ­ rodow ego, po do bn e do k a m ie n i g ra n ic z n y c h , k tó re z je d n e j s tro n y noszą z n a m ię p o ls k ie , z d ru g ie j n ie m ie c k ie , a lb o do g ru s z y g ra ­ n ic z n y c h , k tó r e n a ob ie s tro n y rod zą. N ie są to lu d z ie bez c h a ra k te ru , le cz lu d z ie o c h a ra k te rz e g ra n ic z n y m .“ (S z ra m e k E m il, Ś lą sk ja k o p ro b le m s o c jo lo g ic z n y , R o c z n ik i T o w . P r z y ja c ió ł N a u k n a Ś lą s k u , t. 4, 1934 r., s. 35).

Szereg p is a rz y d a w n ie j i b liż e j naszym czasom p is a ło pó n ie m ie c k u , choć b y l i p o l­

skiego po cho dze nia .

T y le co do o k re ś le n ia prze z S oplicę, że Ś lą zak „ m ó w i tro c h ę po p o ls k u “ . Z d a n ie S z ra m k a i d z is ie js z y m osied leń com , p o ­ d z ie la ją c y m w w ie lu w y p a d k a c h sąd So­

p lic y , n a le ż y p rz y ta c z a ć , ile k r o ć sie bie m a ­ ją za le p s z y c h P o la k ó w o d ty c h lu d z i „ g r a ­ n ic z n y c h “ .

W p rz e c iw s ta w ie n iu do ta m ty c h ś lą s k ic h m r u k ó w i o d lu d k ó w „s z la c h c ic z a jm u je się g o sp o d a rstw e m , bo ta k i P a n B ó g p r z y k a ­ zał, a b y o d z ie c ia c h p a m ię ta ć , żeby boso n ie c h o d z iły . A le ja k się n a m o z o li, n a - tu p ta , n a d ry p c i — czemże się ro z e rw ie ? U nas b ib lio te k n ie m a, a c h o ć b y i b y ły

— czytać, to i r o z r y w k a i t r u d ; a c z ło w ie k p o trz e b u je cz y s te j r o z r y w k i.“

Z asadniczo w te j ocenie szlachcica, ja k ­ b y prze z nie g o sam ego w y p o w ie d z ia n e j, n ie o d b ie g ł R z e w u s k i a n i o d „C h u d e g o L it e r a ­ t a “ N a ru s z e w ic z a , a n i „P o d s to le g o “ K r a ­ s ickiego , je d n a k p r z y d a ł c h a ra k te ry s ty c e S o p lic y ry s n o w y . Z a a k c e n to w a ł tro s k ę o ro d z in ę , k tó r a zawsze rozg rzesza ła s u m ie n ie c ie m n e j s z la c h ty i do dziś d n ia je s t w s p a ­ n ia łą ta rc z ą p rz e d z a k u s a m i t. zw . o ś w ia ­ to w c ó w , k t ó r y m n a a rg u m e n ty o k o n ie c z ­ no ś c i d o ró w n a n ia p o d w z g lę d e m w y k s z ta ł­

c e n ia sąsiadom o d p o w ia d a się k o n tr w y w o - de m o p o trz e b ie ow ego „ tu p ta n ia i d r y p - c ia n ia “ o k o ło c h le b a d la dzieci.

S o p lic a je d z ie n a Ś lą sk, a b y „ n a w o ła c h z a ro b ić “ i o c z y w iś c ie po p o k r y c iu k o s z tó w w y w ie ź ć coś do „o p o rz ą d z e n ia do m u, i żo­

n ie k ilk a n ie m ie c k ic h fra s z e k “ . R e in k a r ­ n a c ja , rz u c a ją c u w a g ę m im o c h o d e m i d la ż a rtu , z d a je się b y ć c h y b a n ie t y lk o filo z o -

(Perspektywa

O dry

W s z y s tk ie k r a in y Z ie m O d z y s k a n y c h z m ie n iły w c ią g u m in io n e g o r o k u c h a ra k ­ te r i k ra jo b ra z .. W szędzie ru c h lu d n o ś c io ­ w y z n o rm a liz o w a ł się n a ty le , że m ia s ta i o s ie d la m ogą p o m y ś le ć o p la n o w a n iu pra c, w y m a g a ją c y c h z g o d y - i w s p ó łż y c ia . Co rę k a lu d z k a z n iszczyła , r ę k a m i lu d z k im i z o s ta n ie n a p ra w io n e . W r o k u m in io n y m ręce lu d z k ie z r o b iły tu ta k w ic ie , że m ie j­

s ca m i z m ie n iły c a łk o w ic ie k r a jo b ra z z ie m i.

P o m o rz e Z a c h o d n ie n a le ż a ło o b o k W a r ­ m ii i M a z u r do n a jb a r d z ie j w y c ie ń c z o n y c h d z ia ła n ia m i w o je n n y m i re g io n ó w . C i z nas, k tó r z y w ę d r o w a li t u p ó łto ra r o k u tem u, p r z y p o m in a ją sobie, szczególnie w p o b u - rz o n y c h m ia s ta c h , chaos n ie m a l a n ty c z n y . N a n ie je d n y m o b lic z u p o k a z y w a ła się w ó w ­ czas n ie w ia ra . A je d n a k , g d y dziś zajeżd ża­

m y n a P o m o rz e Z a ch o d n ie , s tw ie rd z a m y z rad ością, że ży c ie n o r m a liz u je się t u w e ­ d łu g ty c h sam y c h p ra w , w e d łu g ja k ic h z n o rm a liz o w a ło się n a Ś lą s k u . P ra w e m t a k im w p ie rw s z y m rz ę d z ie je s t w ia r a w p o ls k ą przy s z ło ś ć ty c h zie m . W ia rę tę n o ­

szą w sob ie w s z y s c y ci, k tó r z y n ie p r z e la tu ją prze z Z ie m ie O dzyska ne ja k p ta k i, a le n a p r a w ia ją sw e d o m y m ie s z k a ln e , z a o ru ją po la , podnoszą w y d a jn o ś ć fa b ry k , uczą w szko ła ch dzieci, rząd zą k ra je m .

Z b liż a się k o n fe re n c ja ś w ia to w a , k tó r a o sta te cznie m a z a ła tw ić w E u ro p ie s p ra w ę n ie m ie c k ą . N ie m c y w o b lic z u t e j k o n fe ­ r e n c ji p ro w a d z ą p o lity k ę d w u k ie ru n k o w ą .

Z je d n e j s tr o n y s ta ra ją się b y ć n a w s p o m ­ n ia n e j k o n fe r e n c ji re p re z e n to w a n i p rze z p r z e d s ta w ic ie li p a r tii, z d r u g ie j s tro n y zaś p rz e p ro w a d z a ją w r a d iu i p ra s ie a ta k i n a p o zycje , k tó r e ic h z d a n ie m jeszcze m ożna choć w części o b ro n ić . T a k ą p o z y c ją w y ­ d a je się N ie m c o m obecna lin ia g ra n ic z n a n a Z a ch o d zie P o ls k i.

S p ó jrz m y n a Z ie m ie O dzyskane, a n a ­ b ie rz e m y o tu c h y . P o ro z m a w ia jm y z lu d ź ­ m i, k tó r z y z ie m io m ty m z a p rz e d a li ju ż s w o ją duszę i los. Z ro z u m ie m y , co to je s t o p ty m iz m , t r u d n y o p ty m iz m p ra c y , o p ty ­ m iz m w y r o s ły z tr o s k i, aie ju ż n ie u g ię ty T e n o p ty m iz m p ra c y m u s i n a m w y s ta r ­ czyć ja k o n a jle p s z a z b ro ja , bo n ie s te ty za­

w io d ła p ro p a g a n d a nasza o Z ie m ia c h O d ­ z y s k a n y c h , o k tó r y c h obcojęzyczne k s ią ż k i n a k o n fe re n c ję te ra z d o p ie ro są o p ra c o w y ­ w a ne , p la n o w a n e i zam a w ia n e .

Po tamtej stronie Odry, dokąd niesie wzrok żołnierski, leżą Niemcy.

spokój, pewność i praca. Stamtąd idzie nienawiść, tu panuje

J>/h\ -

(2)

fic z n y m w y m y s łe m , le cz o c z y w is to ś c ią , k ie d y p rz y g lą d a m y się z n o w u naszej w s p ó ł­

czesności.

N a Ś lą s k u S o p lic a zap ozn aje się z je d n y m o b y w a te le m , p o ch o d zą cym z je g o s tro n , k t ó r y zobaczyw szy k o n tu s z , sam szuka z n im zn a jo m o ś c i. In te re s u ją c y m je s t, skąd P u tk a m e r z n a la z ł się n a Ś lą s k u . W czasie r e a k c ji je z u ic k ie j, w o k re s ie p a n o w a n ia s ła w io n e g o p rze z S o p lic ę Z y g m u n ta I I I , lu te ra n ie m ie s z k a ją c y n a d N ie m n e m w ią ­ z a li się z in n o w ie r c a m i p o ls k im i z n a d O d ry . K lu c z b o re k , B y c z y n a , B rzeg , N a ­ m y s łó w łą czą się z K ie jd a n a m i, W iln e m , B rześciem L ite w s k im i w n a szym w y p a d k u z N o w o g ró d k ie m . N a Ś lą s k u r o z k w ita e w a n g e lic k a lite r a t u r a r e lig ijn a w ję z y k u p o ls k im . S tą d ja k i z K r ó le w c a rozchodzą się d ru k o w a n e n o w in y re lig ijn e .

C zym że m ó g ł p a n S o p lic a z a im p o n o w a ć s w o je m u „ k r a ja n o w i“ ? T y lk o „p o rz ą d n y m u b ra n ie m i pasem li t y m “ . I k ie d y P u tk a ­ m e r d y s k re tn ie się p rz y m a w ia o k u p n o (sic!) ta k ie g o szlacheckiego, „p o rz ą d n e g o “ u b io r u n a p a m ią tk ę (sic!), S o p lic ę ru s z y ła a m b ic ja i ośw iadcza, że „ n ie ta n d e tn ik ab y u b ió r s p rz e d a w a ł“ . „ A cho cia ż pas s łu c k i do ty s ią c a z ło ty c h m n ie k o s z to w a ł, r a d b y ­ łe m go p rz e k o n a ć , że k ie d y po trz e b a , to m y się n ie ra c h u je m i że d a rm o je g o Chle­

ba n ie ja d łe m “ . P u tk a m e r z n a ł się n a rz e ­ czy i o d p ła c ił s ię . . . d w u n a s tu k r o w a m i i b u h a je m .

T y m je d n a k n ie z a im p o n o w a ł S o p lic y . N ie z a c h w y c iły go z b io ry , a n i b ib lio te k a , czy w s p a n ia łe , ja k p a ła ce b u d y n k i gospo­

darcze, d o p ie ro b ib lijn a p o ż ą d liw o ś ć oczu, ja k ą zg rz e s z y ł P u tk a m e r n a w id o k s łu c -

k ie g o pasa, o tw o r z y ła S o p lic y serce na oścież. P rz e c ie to s w ó j c z ło w ie k ! Z a u b ió r szla che cki, za pas w r a d z iw iłło w s k im S łu c - k u w y r a b ia n y , w k t ó r y m je d e n d z ie ń p a ­ ra d o w a ł, a b y zło żyć go p ó ź n ie j n a p a m ią t­

kę, g o tó w oddać p o ło w ę swego m a ją tk u . M ó g ł t a k i pas dostać i w K r a k o w ie , gdzie w o s ie m n a s ty m w ie k u b y ły t r z y f a b r y k i pasów , w o la ł je d n a k s łu c k i, bo p r z y p o m i­

n a ł m u ro d z in n e s tro n y .

Z t y m pasem z w ią z a n e b y ły i osobiste w s p o m n ie n ia R ze w uskieg o. Jego p ie rw s z y n a u c z y c ie l ta k b y ł do pasa p rz y z w y c z a jo ­ n y , że n ie u s n ą łb y , g d y b y sobie rę c z n ik ie m b rz u c h a n ie o w ią z a ł. K ie d y H e n r y k zap ad ł n a z d ro w iu , uw a ż a n o , że p o w o d e m c h o ro b y b y ło z d ję c ie s tr o ju s ta ro p o ls k ie g o i pasa.

W czasie z a b a w y s y n M ateu sza R a d z iw iłła z d ją ł H e n r y k o w i pas, k tó re g o p rz y z w y ­

c z a je n i do obcego s tr o ju s łu d z y zaw iązać n ie m o g li, te n u c ie k ł w k r z a k i i za żadne s k a rb y n ie c h c ia ł siąść bez pasa do stołu .

„ P a m ią tk i S o p lic y “ to t a k i pas w z o rz y ­ sty, w ie lo s tr o n n y s o lid n e j i w p r a w n e j r o ­ b o ty , a m o ty w ś lą s k i p r z e w in ą ł się n a n im w c a le c ie k a w ie , je d n a k m im o w a rto ś c i k o m p o z y c y jn e j po z o s ta je ju ż do dziś ja k o z a b y te k lite r a c k i, w ła ś n ie ja k z a b y tk ie m je s t ó w s łu c k i pas.

Z a b y tk ie m k u lt u r y Ś lą s k a są i te „ r u p ie ­ c ie “ , ale g d y tr a d y c ja szlachecka odżyć ju ż n ie p o tra fi, choć w w ie lu w y p a d k a c h nad p o ls k ą rz e c z y w is to ś c ią cią ż y w ła ś n ie w te n d e n c ji p rz e k ła d a n ia s p le n d o ru n a d is to ­ tn ą w a rto ś ć , to pra ce ś lą s k ic h e p ig o n ó w n a u k i dziś szczególnie z y s k u ją coraz w ię c e j b la s k u .

Stefan Sulima

W o k ó ł d a w n e j B ru n s b e rg i, k t ó r e j n a z w a c z e rw ie n i się lu b c z e rn i n a s ta ry c h p o ls k ic h i ła c iń s k ic h k s ię g a c h po b o żn ych , le ż y k r a j z a b ity tc h n ie n ie m w o jn y . P od o b n o k o ło I ła w y i w g ie rd a w s k im p o w ie c ie do n ie ­ d a w n a ro z c ią g a ły się ta k ie sam e d z ik ie pola.

W o jn a obeszła się z p ó łn o c n ą W a rm ią go rze j n iż z ja k ą k o lw ie k in n ą p o ła c ią k r a ­ ju . T u ro z e g ra ły się o s ta tn ie ro z p a c z liw e zapasy. T u N ie m c y u jr z e li się p rz y p ie ra n i, a w k o ń c u p r z y p a r c i do m o rz a . T u ta j za­

c is n ę ły się p a n c e rn e cęg i w o k ó ł s k a za n ych na zagładę d ra p ie ż n ik ó w n ie m ie c k ic h . W o b lic z u k o ń c a b r o n ili się N ie m c y zacięcie.

L u d n o ś ć z a ż y ła g ro z y w o je n n e j, k tó r ą d o ­ tą d t y lk o czarn e k rz y ż e n ie m ie c k ic h m a ­ szyn w n o s iły w g ra n ic e o b c y c h k r a jó w . W ś ró d p o tę g u ją c e j się g ro z y p rz e to c z y ła się n a w a łn ic a w o je n n a i u n io s ła ze sobą ż y ­ cie.

K ilo m e t r a m i n ie w id a ć c z ło w ie k a w o k o ­ lic a c h dzisiejszego B r a n ie w a i F ro m b o rk a . S a m o tn e do m y, rz a d k o ro z s ia n y c h o s ie d li, pe łn e ś la d ó w d a w n e j zam o żno ści o d s tra ­ szają z d a le k a ob sypa ną łu s k ą d a c h ó w e k i c z e rn ią ja m o k ie n n y c h . Im p o n u ją c e s to ­ d o ły i s ta jn ie ś w iecą ła ta m i b łę k itu , o p ra ­ w io n e g o w c z e rw ie ń ceg ły. W ia t r i sm ę te k opuszczenia gospodarzą w p o g ru c h o ta n y c h ob e jścia ch . P o g n iłe i p o rd z e w ia łe m a s z y n y w r o s ły b e z w ła d n ie w p o d w ó rc e . S y s te m a ­ ty c z n ie p o og radza ne p o ia w y p a s u z ie ją p u ­ stką . G r u n t y o rn e z a ro s ły d z ik o p le n ią c y m się zbożem , a jeszcze częściej m le c z n y m b u rz a n e m ostów .

W g ę s tw in ie c h w a s tó w s ły c h a ć n ie u s ta n ­ n y szm er. S zeleści zd zicza łe zboże, c h rz ę ­ szczą b a d y le ostó w , a prze z z a ta rte ś c ie ż k i i m iedze, m ię d z y s p lo ta m i ło d y g ś m ig a ją czarne, r u c h liw e c ie n ie i g in ą w czeluścia ch n e z lic z o n y c h g n ia z d i n o r.

M y s z y o w ła d n ę ły d z ie d z ic tw e m c z ło w ie ­ k a i tu c z ą się d z ie łe m w o jn y . D ź w ig a n e przez la ta , opustoszałe p rze z dzień , z n i­

szczone p rz e z c h w ilę p ra c e lu d z k ic h rą k , ja k tr u p , o b s ia d ły p rz e .' ro b a c tw o , z n ik a ją szyb ko i z m ie n ia ją się w nicość.

U p a r ty o s a d n ik w ile ń s k i czy w o ły ń s k i ro z p o c z y n a g o s p o d a rk ę od w o jn y z m ysza ­ m i. Z w y k ły k i j je s t je g o ś m ie rc io n o ś n ą b ro n ią . K o le in a m i, ż ło b io n y m i p rze z p łu g , k ro c z y ro d z in a osadnicza i m łó c i m ia ro w o v ro z k u w a n ą z p ę t c h w a s tó w glebę. S et­

k a m i i ty s ią c a m i p a d a ją rozpanoszone g r y ­ zonie. K a ż d y cios je s t ś m ie rte ln y . K a ż d y rozciąg a czarn e lu b b u re s tw o rz o n k o , k t ó ­ re n ie m a n a te j z ie m i n ic z D is n e y o w - s k ie j n ie w in n o ś c i.

Z a lu d n ie n ie id z ie p o w o li, ale s yste m a ­ ty c z n ie . D o ś w ia d c z e n ia z t. zw . o s a d n ik a m i s k ła n ia ją w ła d z e do o b ro n y p u s ty n i p rz e d n ie p o w o ła n y m s z k o d n ik ie m . N a 16 w s i g m in y fr o m b o r s k ie j p ó ź n y m la te m t y lk o 6 m ia ło ja k ą ta k ą obsadę. D o re s z ty z a m ie ­ rza n o do p u ścić t y lk o lu d z i z p ra w d z iw e ­ go zd a rze n ia . D la te g o w ie le d o m ó w czeka ło jeszcze n a w ła ś c ic ie li, a o b o k p o ln y c h d r ó ­ żek s p o ty k a ło się w ja m a c h , n ie n ie p o k o ­ jo n e p rze z ż y w y c h , k o ś c io tru p y w s ta lo ­ w y c h h e łm a c h , z a c is k a ją c e k u rc z o w o p i­

szczel w o k ó ł p o rd z e w ia łe j b ro n i.

Z ie m ia b ran iew ska czekała n a polską falę pow rotną, k tó ra przed w ie k ie m o dp ły­

nęła stąd n a południe. A prag n ieniem je j było, b y now y polski człow iek okazał się godny je j przeszłości.

J u ż po ro z b io ra c h p ó łn o c n a W a rm ia p rz e ż y ła coś w ro d z a ju obecnego opuszcze­

nia, ja k k o lw ie k n a n ie p o ró w n a n ie m n ie j­

szą skalę. K ie d y ś n ie O ls z ty n , a le L ic b a r k i B ru n s b e rg a b y ły c e n tra m i ż y w o tn y m i w a rm iń s k ie g o re g io n u . R e z y d e n c ja k s ią ż ą t b is k u p ó w s k u p ia ła n ic i a d m in is tr a c ji k r a ­ ju , ja ś n ia ła o d b la s k ó w d w o ru le n n ik ó w d u c h o w y c h P o ls k i. Brunsberga św ieciła z n ad m orza jak o ognisko k u ltu r y i c y w ili­

zacji polskiej, od k tó re g o g rz a ł się c a ły k r a j. T u z n a jd o w a ły s>ę tło c z n ie d r u k a r ­ skie, s ły n n e k o le g iu m je z u ic k ie , fu n d o w a n e jeszcze p rze z H o zju sza , s tą d p r o m ie n io w a ły w p ły w y in te le k tu a ln e d la z a s p o k o je n ia d u ­ c h o w y c h p o trz e b w a rm iń s k ic h .

Ziemia odnalezionych przeznaczeń (11)

Zyme kamienie

K r a j k w it n ą ł p o d rz ą d a m i L ic b a r k a s ie ls k i i a n ie ls k i. J e ś li w s trz ą s a ły n im ja ­ k ie b u rz e , to b y ły to t y lk o n a ja z d y k r z y ­ żackie A lb re c h ta , a p o te m in w a z je szw edz­

k ie i ślepe, n ie u c h ro n n e tc h n ie n ia zaraz.

O d b u d o w y w a ł się po n ic h s zybko i życie n a b ie ra ło z n o w u ru m ie ń c ó w . P a n o w a ła za­

m ożność i dosyt, sw o bo da o b y w a te ls k a i s p o k ó j, w s p a rte o n a d w y r a z ła g o d n ą p o ­ lity k ę fis k a ln ą — z g r u n tu o d m ie n n ą od r r z y ż a c k ic h czy h o h e n z o lle rn o w s k ic h w z o ­ ró w .

P rze c iw protestantyzującym m iastom n iem ieckim sprow adzali biskupi lu d polski ze Śląska, Pom orza, Poznańskiego i spod K ra k o w a . O ta c z a li o p ie k ą i w z m a c n ia li, ja k b y zadość c z y n ią c s p ra w ie d liw o ś c i w o ­ bec w y c ię ty c h t u b e z lito ś n ie d a w n y c h a u to c h to n ó w .

R o z m a ite k s z ta łte m s z c z y ty m in ia tu r o ­ w y c h k a m ie n ic z e k b a ro k u p o z o s ta ły po ty m z ło ty m o k re s ie k s ię s tw a w a rm iń s k ie g o . Ł a g o d n y p o ls k i k lim a t d u c h o w y s p r z y ja ł k u p ie n iu się ic h w m a lo w n ic z e u lic z k i, w ro z le g łe s ty lo w e d z ie ln ic e , o d b ija ł w sen - ty m e n ta liź m ie f ilu te r n y c h fa c ja te k i za­

c is z n y m p ó łm r o k u r y n k o w y c h p o d c ie n i.

D u c h z ro z u m ie n ia d la p o trz e b ż y c io w y c h c z ło w ie k a o ż y w ił m ia s te c z k a w a rm iń s k ie . P o k r y ł k rz y ż a c k ie k o ś c io ły i zam czyska, łago dząc surow ość, m ię k k o ś c ią b a ro k o w y c h p rz y b u d ó w e k , p r z y b r a ł b ie lą i z ło te m , k o n ­ tr a s tu ją c y m i z c z e rw ie n ią b u d o w li k r z y ­ ż a c k ic h . N a d a ł o b lic z u k r a ju s w o iste , n ie ­ z a ta rte p ię tn o . S ta ł się d u c h e m czasu.

Jan Sztaudynger

Biała Pani z

C zy w idzisz w m lek u księżycowym , J a k się p rzem yka b ia ła p a n i. . . P rze d zw ię d łym liściem ch yli głow y W zw ię d łym szeleście jasnych tkanin . N a rę k u dziecko drobne trzym a, W usta m u kładąc srebrną sutkę.

I pękiem kluczy, któ rych n ie ma, O tw ie ra w ciąż tę samą kłódkę.

D a re m n ie ludzie z a m yk ają N a cztery spusty dom i duszę, D a re m n ie b u rm istrz drży, ja k zając Skrobiąc się w g ło w y zw ię d łą gruszkę.

D a re m n ie p an i b urm istrzo w a, W spódnicę b ia łą głowę chowa, D a re m n ie tr u je się aptekarz, I ty darem nie je j uciekasz.

P ie rw s z y r o z b ió r z a g a s ił b la s k ś w ie tn o ­ śc i w a r m iń s k ie j. B a rb a rz y ń s k i, p ru s a c k i p r y m ity w i o b c y d r i l l n ie m ie ś c iły się w w y c h u c h a n y c h ra m a c h , p o z o s ta ły c h po p o l­

s k im w ła d z tw ie . J a k dziś, n a oczach je d n e ­ go p o k o le n ia , p u ls ż y c ia m ia s te c z e k p ó łn o c ­ n e j W a r m ii o s ła b ł, n ib y u chorego c z ło w ie ­ ka . Z n ik n ę ła ś w ietno ść. P rzez całe p o k o le ­ n ia lu d n o ś ć tego k r a ju w s trz y m a ła się w l i ­ c z e b n y m ro z w o ju . M ia s te c z k a z a s k le p iły się w ra m k a c h s k ro m n y c h , p o je d y ń c z y c h ty s ię c y dusz, s p a u p e ry z o w a ły gospodarczo i p o d u p a d ły . Z b ie g ie m czasu p o z o s ta ły tu je d y n ie ś w ie tn e k a m ie n ie , opustoszałe m ie ­ sz k a n ie ducha, k t ó r y u le c ia ł, w y g n a n y n a ­ jeźdźczą d ło n ią . N ic się t u n ie z m ie n ia ło . Co n a jw y ż e j m ie szczu ch y n ie m ie c k ie , d z iw ­ n ie t u s e n ty m e n ta ln e , p rz e fa s o n o w y w a ły o a ro k o w e szcz y ty n a m o d n ie js z y e m p ire .

Z u padkiem ekonom icznym i k u ltu r a l­

n ym poszedł i o d p ływ polskości. S ła bo o - s ia d ła lu d n o ś ć c ią ż y ła do k w itn ą c y c h m ia s t i s k u p ia ła się w o k ó ł c e n tró w życia. G d y ic h b ra k ło , zaczęła się u g in a ć p o d n a c is k ie m w a r u n k ó w i n ie m ie c k ą prze m ocą . W X I X w ie k u g ra n ic a e tn o g ra fic z n a p o ls k o -n ie ­ m ie c k a zeszła p o n iż e j B a rto s z y c , O sne ty i L ic b a r k a i o p a rła się o Ł y n ę . P ię k n a , a r ­ cha iczn a g w a ra śląska przez ja k iś czas po­

w s trz y m y w a ła ta le zalew u, póki n ie ru n ą ł łyń sk i fro n t i g erm anizacja n ie podeszła om al pod O lsztyn. T en stał się w połowie w ie k u now ą stolicą, c e n tra ln y m p u n k te m o p o ru d la c o fa ją c e j się p o d d z ia ła n ie m p ó ł­

nocnego tło k a , ś c ie k a ją c e j k u p o łu d n io w i p o lsko ści.

W rocław ia

P rzy jd zie, przyjść m usi, gdy je j pora Z azg rzyta kluczem n ie w id zia ln y m Nic n ie pomoże k rzy ż przeora, N i zakon n ików trw o żne psalmy.

D zieciątku poda pierś srebrzystą, D zieciątku , k tó re daw no zm arło, O tw orzyć będzie p róbow ała K łó d k ę za życia n ie o tw arłą . Poco m odlicie się, wzdychacie, Jadło rzucacie je j i w ódkę, W reszcie ugaście je j ciekawość, O tw órzcie tajem niczą kłódkę.

A w te d y wreszcie, wreszcie syta O dciekaw iona aż po wieczność, P rzestanie nocą kluczem zgrzytać A ja was guślić tą powieścią.

Ballada o Chojnastach

K ie d y w ychylisz oczy z b la n k ó w I spojrzysz w niebo granatow e, IJrzecze cię chm ur b ia łą pianką, 0 K unegundzie ci opowie.

N ie chciała N iem có w za kochanków , Chociaż ich w koło było m row ie, W o lała cichy chłód poranków , G d y w koło złoci się listkow ie.

N ie b yła straszna n i o krutna, A le jesienią złotą . . . sm utna.

W przepaść w a lili się rycerze, Ja k o padają teraz liście, A ż doczekała kasztelanka N a w o ja P o lan późne przyjście.

O p a rła lato m się uroda, 1 p ię kn a b yła, choć niem łoda, A serce zachow ała św ięte

N a p ow iew szczęścia niezam knięte.

Lecz rycerz m ło dy b y l i pusty N ieczuły na jesieni wiosnę

Dostrzegłszy zmarszczkę w kącie ustek W s trz y m a ł zap ały swe miłosne.

W skoczył na siw ka, kopią skinął W y jec h a ł z zam ku i . . zaginął. — 0 Polsko, k tó ra do swych córek, Przychodzisz późno i ozięble, K r w ią K u n eg un d y z a k w itł w zgórek Skoczyła w przepaść, ja k w przeręblę.

1 m iędzy liśćm i — jeden w ię c e j — L eżała głowę tu ląc w ręce.

0 Polsko, w ie k i przeszły, m iną.

1 p rz y jd ą nowe, przyszłe w ie ki, Lecz p rz y k lę k n ijm y nad dziewczyną C a łu n kiem zam knąć je j pow ieki.

D rob n e listeczki, złote listeczki Szumcie w ia tro w i im ię dzieweczki.

B u k i złociste i bursztynowe,

Fow iedzcież b a jk ę o włosach płow ych.

Sosny w ie k a m i m rące n a skalach, J a k ta, co P o lski darem n ie chciała.

Płaczcie liście, płaczcie srebrnie i złociście:

K u -n e -g u n -d o .

T w ie rd z e je j p rz e n io s ły się z k a m ie n n y c h p o m n ik ó w do k u r n y c h n ie rz a d k o cha t, pod s ło m ia n e strz e c h y , b y d a w a ć o d p ó r coraz w ię k s z e m u c iś n ie n iu i n a p o ro w i.

Z n ie m c z a ły d a w n e stolice. Ł a c iń s k ie e p i­

ta fia i „ p o ls k i“ s ty l w a r c h ite k tu r z e pozo­

s ta ły ja k o ja s k ra w e k o n tra s ty . B u jn o ś ć o g a rn ia ją c a w s z y s tk ie s fe r y życia, zdąża­

ją ca do ja k n a jw ię k s z e j je g o p e łn o ś c i, zo­

s ta ła skazana na sąsied ztw o z be zdu sznym p ru s a c k im szablonem , z a p rz ą g n ię ty m w służbę p o d s tę p u i s iły .

Ile k r o ć b y łe m n a p o łu d n iu W a r m ii, za­

s ta n a w ia ł m n ie z u p e łn ie n ie z w y k ły w p ro ­ s ty m tu te js z y m lu d z ie s e n ty m e n t do p rz e ­ szłości, ja k ie ś d a le k ie re m in is e e n s je d a w ­ n y c h le p szych czasów i z w ią z k u z P o ls k ą poprzez o g n iw a s ta ry c h z a b y tk ó w , ja k ie ś p rz e b rz m ia łe tr a d y c je i a n a c h ro n ic z n e n a ­ w y k i m y ś le n ia . P o k a z y w a n o m i b a ro k o w e M a d o n n y z o b ja ś n ie n ie m , że to jeszcze „ p o ł ska M a tk a B o s k a “ , m ó w io n o o „ p o ls k ic h b is k u p a c h “ ze s p ę k a n y c h p łó c ie n , o „ p o l­

s k ic h d o m a c h “ . J a k ie ś n ie d o p o w ie d z e n ia , ja k ie ś p o w ik ła n ia za a k tu a ln ą p o ls k ą p rz e ­ szłością n ie p o z w a la ły z g łę b ić du szy i m e n ­ ta ln o ś c i tego lu d u . Coś m ę c z y ło i n ie p o ­ k o iło , zw łaszcza, że ró w n o c z e ś n ie w y ła n ia ! się p ro b le m o d m ie n n o ś c i w a r m iń s k o - m a ­ z u rs k ic h , p rz e ś w ie c a ją c y z ż ycia , ja k b y spod rzęsy z a s ta rz a ły c h p o ro s tó w , fra g m e n ta ­ ry c z n y i n ie p o w ią z a n y . Coś ja k b y ś w ia t p la to ń s k ic h id e i k r y ł się za o k ru c h a m i w a r m iń s k ic h w y p o w ie d z i. P oza p o d ś w ia d o ­ m y m i s e n ty m e n ta m i, c h o w a ła się w iz ja ja ­ k ie jś d u c h o w e j o jc z y z n y .

N a g ru z a c h p ó łn o c n y c h m ia ste cze k, na z w a lis k a c h stareg o L ic b a rk a , n a s tra s z liw e j r u in ie B ra n ie w a , k tó r e n a sw ą s k a lę szło o lepsze z p ię k n o ś c ią G da ńska, u jrz a łe m s trza ska n e o b lic z e w a r m iń s k ie j o jc z y z n y , a p rze z n ie z a w iły p ro b le m k o n tra s tó w w a r m iń s k o -m a z u rs k ic h u k a z y w a ł m i się w n o w y c h , u c h w y tn y c h k o n tu ra c h .

O siem czy d z ie w ię ć ra z y p rz e je ż d ż a łe m prze z O ls z ty n w czasie m e j p r u s k ie j po­

d ró ż y i za k a ż d y m ra z e m w z e s ta w ie n iu p o je d y ń c z y c h zd a rz e ń z a g a d n ie n ie to u k a ­ z y w a ło się w coraz in n y c h aspektach.. D w ie fo rm a c je c y w iliz a c y jn e , od da lo n e o d sie­

bie o k ilk a k ilo m e tr ó w , s k o s tn ia łe w h e r - m e ty ź m ie p a r ty k u la r z y , fr a p o w a ły o m a l od pierw sze go d n ia w y p r a w y .

— T o je s t po naszem u, k r a k o w s k im s z ty fte m — z a u w a ż y ł s iw y M a z u r spod P a s y m ia , p o d a ją c m i fo to g ra fię .

Ile k r o ć po cią g s tu k a ł po z w ro tn ic a c h o ls z ty ń s k ie g o d w o rc a , s z u k a łe m g o rą c z k o ­ w o w s p ó ln e g o m ia n o w n ik a d la ty c h po­

je d y ń c z y c h z ja w is k i l i n i i g ra n ic z n e j, k tó r a b y bez re s z ty w y ja ś n iła z a g a d n ie n ie n ie t y lk o o d r e lig ijn e j s tro n y . P rz y p a d e k o d ­ s ło n ił m i a rch aiczność p o d z ia łó w w a r m iń ­ s k o -m a z u rs k ic h i u k a z a ł in n y p u n k t w i ­ d ze nia n a te d w a re g io n y je d n e g o k r a ju , k tó re są n ib y d w ie m u s z k i za s k le p io n e w g ru d k a c h b u rs z ty n u B y ło to jeszcze, n im p rz e m ó w iła B ru n s b e rg a .

Jednego d n ia s łu c h a łe m t y lk o o S a m u - io w s k im , ks. B a rc z e w s k im , L is z e w s k im , P ie n ię ż n y m czy Z ie n ta z ó w n ie ja k o o s o li p r u s k ie j p o ls k o ś c i — in n e g o m ó w io n o m i z n o w u w ty m sa m y m sensie o L in c e , K a j­

ce, B a rk e m , L a b u s z u czy L e y k u . Jednego d n ia s łu c h a łe m g o d z in e k w k o ś c ió łk a c h w a r m iń s k ic h ś p ie w a n y c h polszczyzn ą K o - e h a n o w s k ;ego i m ó w io n o m i: „ to nasze ś p ie w k i“ . In n e g o s ta r y c h ło p m a z u rs k i c y ­ to w a ł m i w e rs e t ze S tare go T e s ta m e n tu , ale g d y m u p o k a z y w a łe m ła c iń s k im d r u ­ k ie m w y d a n ą , m a lu tk ą a n to lo g ię lite r a t u r y m a z u rs k ie j z r e p r o d u k c ja m i szesnasto- w ie c z n y c h d r u k ó w p ro te s ta n c k ic h , p o p a ­ t r z y ł z n ie c h ę c ią n a k s ią ż k ę i r z e k ł tw a rd o :

— T a k s ią ż k a n ie je s t p is a n a po naszem u.

P o te m z n ó w p o k a z y w a n o m i t r o s k liw ie p rz e c h o w a n y z b ió r w a r m iń s k ic h w y d a w ­ n ic tw lu d o w y c h , w y p e łn io n y pobożną t r e ­ ścią, a w ja k iś czas p o te m n a M a z u ra c h w y p a d ła m i w a u to b u s ie re p r o d u k c ja k a r t y je d n e g o z p o ls k ic h in k u n a b u łó w , d r u k o w a ­ n a szw abachą, k tó r a z a p lą ta ła się ja k o za­

k ła d k a w p rz e w o d n ik u O rło w ic z a .

(3)

ODRA Nr 2 (59) Strona 3

W L ic b a r k u , o g lą d a ją c ze s ta ry m W a r ­ m ia k ie m o ra n ż e rię K ra s ic k ie g o , k tó r ą N ie m c y z m ie n ili n a k o s tn ic ę ; n a trą c iłe m p ó łż a rte m o e p ik u re js k ie u p o d o b a n ia i w o l­

no m y ś ln o ś ć a u to ra „M o n a c h o m a c h ii“ . S ta ­ ry , n ie z b y t b ie g le po p o ls k u m ó w ią c y , c z ło - w ;ek, k t ó r y w z ru s z a ł się o m a l do łez, gd y m u m ó w iłe m o K r a k o w ie i p rz e ś p ie w y w a ł m i s ta re p ie ś n i k o ś c ie ln e n a d o w ó d , że p o ­ chodzą z K ra k o w a , s c h o w a ł się p o d w p ły ­ w e m m y c h słó w , ja k ś lim a k w s k o ru p ę i od te j c h w ili o d p o w ia d a ł ju ż m o n o s y la b a m i.

N a p o żeg na nie n ie w y t r z y m a ł i u c ią ł w y ­ k ła d o prze szło ści W a r m ii i n ie z w y k łe j r o li k s ią ż ą t-b is k u p ó w . M im o c a łe j id e a liz a c ji i n ie z b y t g r u n to w n e j w ie d z y , on p ie rw s z y z w ró c ił m ą u w a g ę n a ró w n ie p o lity c z n e ja k r e lig ijn e po dłoże p r u s k ic h p o d z ia łó w .

T a k się z ło ż y ło , że w ja k iś czas p o te m w d a łe m się ró w n ie p rz y p a d k o w o w ro z ­ m o w ę z in te lig e n te m m a z u rs k im o A lb r e c h ­ cie H o h e n z o lle rn ie i n ie o s tro ż n ie w y p o w ie ­ d z ia łe m u t a r t y w reszcie k r a ju p o g lą d na osobę tego, k tó re m u m a rz y ła się G e rm a n ia now a, z re a liz o w a n a w k o ń c u p r z y u d z ia le naszego n ie d o łę s tw a i k ró tk o w z ro c z n o ś c i.

In te lig e n t m a z u rs k i b y ł n ie m n ie j d o tk n ię ­ ty w s w y c h uczu cia ch, ja k s ta ry W a rm ia k . W y p o w ie d z ia ł się z w ie lk ą s iłą p rz e k o n a ­ nia, a w u sta ch je g o w y r a z K r ó le w ie c m ia ł b rz m ie n ie ró w n ie cie płe , ja k K r a k ó w w s ło w a ch ta m teg o.

T a ro z m o w a u k a z a ła m i d ru g ą stro n ę m e d a lu . L in ia podziałów pruskich jest a n a­

chroniczna i daw no p rzeb rzm ia ła w resz­

cie k ra ju , a w yw o d zi się z czasów, gdy w daw nej R zeczypospolitej w a lc zy ły z sobą o lepsze d w a św iatopoglądy i dw ie koncep­

cje polityczne, ja k ie reprezento w ały obozy refo rm a cji i ko n trre fo rm a c ji. Podział, k tó ry rozłam ał Polskę złotego w ie k u na d w ie po­

łow y, a z n ik n ą ł dopiero z zupełnym z w y ­ cięstwem katolicyzm u, p rz e trw a ł tu do dzisiaj.

W d w ó c h je d y n y c h b o d a j w ra m a c h p a ń s tw o w o ś c i p o ls k ie j p ru s k ic h p a ń s te w ­ kach: ś w ie c k im i d u c h o w n y m , w y k s z ta ł­

ciły się ty p y p sych iczn e i m e n ta ln o ś c i, j a ­ kich n ie p o d e jrz e w a m y w k r a ju , gd zie ro z ­ w ój ż y c ia n a ro d o w e g o n ie u t k n ą ł a n i na pokoju w e la w s k o -b y d g o s k im , a n i na p ie r w ­ szym ro z b io rz e . Sentym ent W a rm ii do k a ­ tolicyzm u i to katolicyzm u, którego tra d y ­ cje są ró w n ie przedrozbiorow e, ja k ksią- żęco-biskupie, nie tłum aczy się bow iem zarzutem „ k le ry k a liz m u “, a specyficzna umysłowość m azurska „w iększym zn iem ­ czeniem psychiki“, ja k to się gdzie niegdzie próbuje w yjaśniać. Cała pointa tk w i w skostnieniach św iatopoglądu i odcięciu od źródeł narodowego życia, obojętne m n ie j­

szych czy większych.

D la W a r m ii p o ls k a przeszłość u p ły n ę ła w c ie n iu a lb o ja k k to w o li w b la s k a c h re ­ z y d e n c ji lic b a r s k ie j i k u ź n i b ru n s b e rs k ie j k a to lic k ie j m y ś li k o n tre fo r m a c y jn e j. C ała św ietno ść gospodarcza i sw oboda in d y w i­

du aln e g o b y tu , liczebn ość ż y w io łu p o ls k ie ­ go i je go znaczenie, m ro w ie z a b y tk u a r c h i­

te k to n ic z n e g o i poczucie z w ią z k ó w z P o ls k ą jest dziełem „duchow nej“ przeszłości i p ra ­ cy cy w iliz a c y jn e j Kościoła polskiego, k t ó r y od H o z ju s z a po K ra s ic k ie g o re p re z e n to w a ł tu je d n o s tk i w y b itn e (n ie rz a d k o k r ó le w ­ skiego ro d u ). Coś k o ło d w u d z ie s tk i p o ls k ic h k s ią ż ą t d u c h o w n y c h rz ą d z iło w a r m iń s k im lennem , w te j lic z b ie p ię c iu p ó ź n ie js z y c h p ry m a s ó w , a k a ż d y z n ic h a lb o k o lo n iz o ­ w a ł p ro te s ta n ty z u ją e e m ia s ta a lb o w z n o s ił

w s p a n ia łe d z ie ła s z tu k i, a lb o d b a ł o o ś w ia ­ tę, a lb o c o ń a jm n ie j p re z y d o w a ł lo k a ln y m s e jm o m i re p re z e n to w a ł m a je s ta t R zeczy­

p o s p o lite j.

T y lk o n a ja z d s z w e d z k i m ó g ł oddać le n ­ no w a r m iń s k ie w obce ręce b ra n d e n b u r­

skie i u su ną ć b is k u p a , t y lk o r o z b ió r w spo­

sób g w a łto w n y i n ie n a tu r a ln y m ó g ł p o ło żyć k re s s u w e re n n o ś c i je g o w ła d c y i p rz e rw a ć passę p o ls k ic h rz ą d c ó w t e j z ie m i.

In a c z e j b y ło n a M a z u ra c h . T u t a j r e f o r ­ m a c ja p o b u d z iła tę tn o p o ls k o ś c i i ona d a ła po czą te k z ło te m u w ie k o w i m a z u rs k ie j k u l ­ tu r y . S e k u la ry z a c ja w y k o p a ła przepaść, ja ­ k a w czasach k rz y ż a c k ic h , a p o te m w y r a ź ­ n ie j od p o k o ju to ru ń s k ie g o z a ry s o w y w a ła się z a le d w ie m ię d z y W a rm ią a „ k r a je m czarnego k rz y ż a “ . O d m ie n iło się z u p e łn ie o b lic z e d u c h o w e książęcego k a w a łu P ru s . Zasada c u iu s reg io , n o to ry c z n a w ś w ie c k ic h i d u c h o w n y c h p a ń s te w k a c h zachodu, w y ­ z n a c z y ła M a z u ro m m ie js c e w obozie r e f o r ­ m y i z u p e łn ie o d m ie n n e s z la k i ro z w o jo w e . J a k ie k o lw ie k b y ło b y nasze z d a n ie co do in te n c ji A lb r e c h ta i c e ló w , w ja k ic h t w o ­ r z y ł w o w y m p a ń s tw ie s e p a ra ty s ty c z n y a z y l d la n a jw y b itn ie js z c h p rz e d s ta w ic ie li p o l­

skie go lu te ra n iz m u , n ie sposób o d m ó w ić m u iście m ece na sow skieg o ge stu w o d n ie ­

s ie n iu do w s p a n ia łe g o o ś ro d k a p o ls k ie j m y ­ ś li in n o w ie rc z e j w P ru s a c h X V I i X V I I w . N a M a z u ra c h m a ło b y ło „p o ls k ie g o “ b a ro ­ k u . J e ś li w c is k a ł się poza g ra n ic e W a rm ii, to n ie rz a d k o p o d p re s ją p o ls k ic h suze re- n ó w , a lb o p rze sącza ł g w o li z a s p o k o je n ia s e n ty m e n tó w lu d o w y c h . C h lu b ą M a z u ró w je s t ś w ie tn y r u c h u m y s łó w in n o w ie rc z y c h , w y ra ż o n y w n ie z w y k ły m ro z k w ic ie p o l­

skiego s ło w a d ru k o w a n e g o , w y p rz e d z a ją c y k r a jo w e osiąg nię cia . J ę z y k p o ls k i w zborze, p ie rw s z y p o ls k i p rz e k ła d P is m a św., je d n e z p ie rw s z y c h w ś w ie c ie p ro te s ta n c k ic h u s ta w k o ś c ie ln y c h , p ie rw s z a p o ls k a gazeta w P ru s ie c h X V I I I w . — b y ły d z ie łe m p o l­

skie go ś ro d o w is k a , k tó r e r o z k w itło w o k ó ł u n iw e r s y te tu k ró le w s k ie g o i d w o r u ksią żę ­ cego p ro te k to ra .

M oże się W a rm ia chlubić zab ytk am i a r ­ c h itek tu ry , może podziw iać p rodukcję lite ­ ra ck ą B runsbergi (nieporów nanie m niejszą) 1 je j jezu ickie tra d y c je w ychow aw cze i k u l­

tu raln e, M a z u ry za ró w now ażny, bo za w ie ­ le w yższy p rz e ja w polskości ich histo­

rycznych tra d y c ji u w a ża ją okres, w któ ry m ja k w ie rzą , b y li w y b ra n ą cząstką „obozu postępu“ w Rzeczypospolitej. To od nich, nie n a odw rót, zap lad niala się polska myśl re fo rm a cyjn a w przeciągu dwóch w iekó w .

Nagroda Literacka Czytelnikom »Odry«

Jedenasta lista składek

Leonard B o r k o w i c z , wojewoda szczeciński 50 000 zł Wojewódzki Urząd lnform. i Propag. w Szczecinie 3.000 zł T omasz K o w a ł c z y kt Krzyżowice 1.000 zł Natalia K r u s z o n o w a , Gorzów Wlkp. 500 zł Michał K o w a l s k i , Katowice 5.000 zł Składamy wszystkim ofiarodawcom jak najserdeczniejsze po­

dziękowanie za cenne składki. Szczególnie wdzięczni jesteśmy Oby­

watelowi Wojewodzie Szczecińskiemu, który podobnie jak General Aleksander Zawadzki, wojewoda górnośląski, ofiarował na nagrodę literacka „O d ry " 50.000 zł. „O dra" od samego początku żywo in­

teresuje sie Szczecinem. oceniając sprawiedliwie ambicje kulturalne tego wojewódzkiego miasta. Województwo Szczecińskie pod kie­

rownictwem Leonarda Borkowicza stało sie nie tylko pięknie zago­

spodarowaną częścią Polski, o coraz szybciej normalizujących sie stosunkach ludnościowych, ale i terenem organizującym żywo swe nieliczne jeszcze ośrodki pracy kulturalno-oświatowej.

Wydawnictwo Michał Kowalski pisze nam przy okazji wpła­

cenia składki na nagrodę:

„Podjęta przez WPanów inicjatywa utworzenia Nagrody Lite­

rackiej dla młodych talentów literackich Ziem Zachodnich jest pięk­

nym i godnym poparcia wyrazem działalności WPanów i niewątpliwie dorzuci wartościową cegiełką do odbudowy polskości na Ziemiach Odzyskanych".

Suma dotąd wpłaconych składek wynosi 153.100 zł. Dalsze składki prosimy wpłacać na Konto „O d ry " w P. K. 0. III-4960 Katowice.

ŚW IĄTKI MAZURSKIE

M adonna z dzieciątkiem . Rzeźba gotycka Sw. T ró jc a ; rzeźba lud o w a z ok. 1780 r. Sw. M ik o ła j; rzeźba ludow a z okolic OL

* u zup ełn ieniam i lud o w ym i. W ie k X V , pow. Pow . O lsztyn sztyna

O lsztyn, w a rs zta t lo k a ln y

N a le ż y b y ć b a rd z o o s tro ż n y m w y g ła s z a ­ ją c n a W a r m ii p o g lą d y n a osobę p o e ty - b is k u p a , ale k to w ie czy n ie w ię k s z y m n ie ­ ta k te m je s t rz u c a ć c ie ń n a A lb r e c h ta na M a z u ra c h . W d a w n e j P olsce w z d y c h a li do nieg o d y s y d e n c i, ja k o do id e a łu w ła d c y , ś w ia tłe g o re fo r m a to r a i p rz y ja c ie la P o ls k i, a w ie le z tego n im b u pozostało m u do dziś w oczach m a z u rs k ic h , n ie z d o ła łe m s t w ie r ­ dzić czy t y lk o in te lig e n tó w .

N ie rz a d k o r o b i się t. zw . a u to c h to n o m z a rz u t, że n ie m a ją z ro z u m ie n ia d la p o l­

s k ic h p ro g ra m ó w p o lity c z n y c h d o b y obec­

n e j i stą d k u je się p rz e c iw n im ostrze i n ­ w e k ty w . M a ło k to ro z u m ie , że to n ie zła w o la , ale archaiczność szkoły politycznego m yślenia, obok w ieko w ych obcych tra d y ­ c ji państw ow ych, jest przyczyną te j „apo­

lityczności“. J a k d o tą d ła tw ie j je s t r a n ić tu zie m cze uczu cia , n iż je ro z u m ie ć .

K ie d y ś unoszono się n a d re g io n e m g ó r a l­

s k im , k t ó r y ro z to c z y ł p rz e d k r a je m no w e b o g a c tw a ro d z im e g o fo lk lo r u . Z a c h w y ty te szły aż do k u lty w o w a n ia przesadnego re ­ g io n a liz m u . D z iś in n e „ o d k r y c ie “ p ro s i się 0 p ra w o o b y w a te ls tw a w o p in ii p u b lic z n e j.

D o b rz e b y b y ło z ro zu m ie ć, że na naszych oczach P olska stała się bogatsza o zacofanie w arm ińskiego i mazurskiego regionu, bo­

gatsza o zab ytkow e curiosum, któ re w arto by uchwycić, n im zatonie w prądzie te ra ź ­ niejszości.

D o tą d p o d ty m w z g lę d e m m a ło w id z i się in ic ja ty w y . Ig n o ra n c ja n iż s z y c h w ła d z 1 o g ó łu społe czeństw a d o zn a je ob ecn ie p o - m ia r k o w a n ia od g ó ry w s p ra w a c h n a j­

ja s k ra w s z y c h . N ien aw istn e asocjacje sło­

w a P ru sy sp raw iły, że do n ied aw n a w szyst­

ko było tu ty lk o i w yłącznie m azurskie od n azw y w o jew ó d ztw a po m uzeum regio nal­

ne, in s tytu t n au ko w y i lo k a ln y dziennik.

Z a ró w n o do W a rm ia k ó w ja k M a z u ró w m ó ­ w iło się n a r ó w n i: w y M a z u rz y . D z iś (acz­

k o lw ie k W a rm ia c y do te j c h w ili b ia d a ją , ze ic h s to lic a O ls z ty n n ie m a u lic y H o z ju ­ sza, czy ks. B a rc z e w s k ie g o , choć są t u u lic e R e fo r m a c ji a n a w e t . . . H u sa) dążenie do różniczkow ania zagadnień w a rm iń s k o -m a ­ zurskich zdobyw a sobie praw o o b y w a tel­

stw a. T y m b a rd z ie j b r a k n a u k o w e j czy c h o ć b y p u b lic y s ty c z n e j t y lk o p ró b y u ję c ia z a g a d n ie ń w a rm iń s k o -m a z u rs k ic h i sp o p u ­ la ry z o w a n ia ic h w s z e ro k ic h m asach spo łe­

czeństw a.

N a ra z ie p rz e d w ę d ro w c e m , k tó re m u te n k r a j je s t n a ty le b lis k i, że c h c ia łb y go z ro ­ zum ieć, p o zostaje d ro g a s a m o tn y c h poszu­

k iw a ń s y n te z y i m e to d a k le c e n ia p rz y p a d ­ k o w y c h o b s e rw a c ji w m n ie j lu b w ię c e j u d a n ą całość.

P ó łn o c W a r m ii, n a w e t p r z y o g ro m ie n ie ­ o p is a n y c h zniszczeń w o je n n y c h , s ta n o w i n a d z w y c z a j w a ż n e d o p e łn ie n ie w a c h la rz a a sp e któ w , p o d k ą te m k tó r y c h p a trz e ć tr z e ­ ba n a przeszłość i te ra ź n ie js z o ś ć s p ra w p ru s k ic h .

M o ż n a w ie le k o rz y s ta ć , o b c u ją c z ż y w y m c z ło w ie k ie m , m ożn a w ie le prze czuć po przez w y ra z is to ś ć s łó w i gestów , m ożn a z k o lo s a ln y m p o ż y tk ie m czerpać z k s ią ż k o ­ w e j w ie d z y , ale b y z ro zu m ie ć, ch o ć b y je ­ d n o s tro n n ie , du ch a d z ie jó w k r a ju , trz e b a p o k o n te m p lo w a ć nieco b u d o w le L ic b a rk a , B ra n ie w a czy F ro m b o rk a . O ne to w y ty c z a ły k ie ru n e k b ie g o w i s p ra w p r u s k ic h na s w o is tą m od łę , w id o c z n ą m im o z w ie trz e n ia w ie k u a n ta g o n iz m ó w i p ó łto ra w ie k o w y c h n ie m ie c k ic h re tu szy.

Rzeźba z e p ita fiu m z kościoła z Bartoszyc, pochodząca z poi. X V I I w .

Fot. ł zbiory Muzeum Mazurskiego w Olsztynie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

P rzew aga kobiet zmusza je do szukania sobie rozm aitych coraz szczególniejszych zawodów.. Stanie się rzecznikiem postępu, pracy, higieny,

Raptem przyszła wiadomość do tych panów dowódców (tu wskazał nie ­ dwuznacznie głową na hałasującą kompanię), że jeden batalion Prusaków został wykomenderowany z

Uroczystości, opolskie i katowickie zwłaszcza, pokazy artystyczne, wieczory literackie, wystawy, koncerty, które w tym tygodniu się odbędą, będą miały charakter

rozsnutych iv smugach borów kolorem złotych klonów, zapachem tuj, goryczą dębów, świerków chłodem zrywa się chór.. i echo nieśmiertelne gra — gra i złote

Łużyce nie są państw em i dlatego jest moc niejasności w ich przyszłych losach.. D zisiejsza sytuacja Ł użyc jest

WROCŁAWIU I SZCZECINIE SZEŚĆDZIESIĄTY DZIEWIĄTY... Baum gardtena problem em lu

W szumie trzcin na bagnach Braniboru dosłyszysz echa słowiańskiej pieśni, szełest kosaćców na błotach Haweli opowie ci o narodzie, który umarł.. Wicher

W jednej ze swoich ostatnich mów do funkcjonariuszy partyjnych powiedział: „Rozmawiałem z jeńcami, których ojczyzna leży na wschód od Odry.. Są to szczerzy