• Nie Znaleziono Wyników

Odra : tygodnik literacko-społeczny, 1947.05.04 nr 18

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odra : tygodnik literacko-społeczny, 1947.05.04 nr 18"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

C E N A 15 Z Ł

( W R A Z Z C E G I E Ł K Ą N A D O M S Ł O W A P O L S K IE G O )

NUMER 18 (75)

O d r a gest r z e k ą p o l i ty c z n e / koncepcgi P ols hi Piastoujskieg.

J ó z e f K i s i e l e w s k i : ,,Z i e m i a g r o m a d z i p r o c h y "

KATOWICE — WROCŁAW — SZCZECIN, DNIA 4 MAJA 1947 ROK ROK I II

W ILHELM SZEWCZYK

Dzieje pewnej legendy

„D e m o k ra ty c z n e “ *) N ie m c y w d z ie d z in ie lite r a c k ie j ro z p o c z ę ły się m . in . od p e w n e j le g e n d y . L e g e n d z ie te j n a im ię : n ie m ie c k i ru c h o p o ru . R u c h o p o ru , w k t ó ­ r y m p is a rz e m ie li b ra ć dość ż y w y u d z ia ł i k tó r e m u p is a rz e dziś n a ­ d a ją w s w o ic h d z ie ła c h a r t y s t y ­ c z n y k s z ta łt. W ła ś c iw ie to g łó w ­ n y m a u to re m te j le g e n d y je s t G u n te r W e is e n b o rn , on ją po w o j­

n ie n a m ię tn ie w y k ła d a , tłu m a c z y , gło s i. P is a rz e n ie m ie c c y s a m i b o ­ w ie m o d c z u w a ją p rz y k ro ś ć s y tu ­ a c ji, w ja k ie j się n a s k u te k e m i­

g r a c ji z n a le ź li, k tó r a u m o ż liw ia ła je d y n ie w a lk ę n a odległość, w a l­

k ę n a sło w a. B ez w a lk i z g ra n a ­ te m w r ę k u w ta k p ra w d z iw e j

■wojnie, ja k a w s trz ą s a ła E u ro p ą , n ie m a p ra w d z iw e j w a lk i. D o w a l­

k i s ło w a do dano z a te m ’ w a lk ę p ię ś c i. J e s t n ie m ie c k i ru c h o p o ru c z y s ty m w y tw o r e m lite r a c k im i d la te g o ro z w a ż a ć go n a le ż y ja k o z ja w is k o lite r a c k ie a p o te m d o ­ p ie ro p o lity c z n e . Z re s z tą p o lity c y n ie m ie c c y z ra z u s a m i n ie c h c ie li w ie rz y ć w to z ja w is k o , n ie m ie c ­ k a o rg a n iz a c ja ż y c ia i c z ło w ie k a u n ie m o ż liw ia ła p o w s ta n ie ja k ie j­

k o lw ie k c y w iln e j w a lk i k o n s p ira ­ c y jn e j w ło n ie n a ro d u . J e d y n e też w y d a rz e n ie n a tu r y k o n s p i­

r a c y jn e j — zam a ch lip c o w y 1944 •— poczęło się w ś ró d o fic e ­ r ó w s łu ż b y c z y n n e j a zduszone zosta ło r y c h ło p rze z SS i b ie rn o ś ć , o b o ję tn o ś ć lu b w rę c z p ie s k ą g o r­

liw o ś ć c y w iln y c h m as n a ro d u . D z iś n a to m ia s t, o d z iw o , to je d y ­ ne m ę s k ie w y s tą p ie n ie p rz e c iw H itle r o w i p o d d a ją n ie m ie c c y p o ­ lit y c y i p u b lic y ś c i o s tre j k r y ty c e d la p o w o d ó w zgo ła d la E u ro p y n ie is to tn y c h , a o b o k ż y c z liw y m o k ie m s p o g lą d a ją n a — legendę.

W n a ro d z ie , w k t ó r y m s yste m a ­ ty c z n ie z a b ija n o m y ś le n ie , zastę­

p u ją c je p o s ta n o w io n y m i z g ó ry slo g a n a m i i s e n te n c ja m i — ta k , bó N ie m c y są dość s e n te n c jo n a ln i c hoA to je s t cgę tld lu d z i d o b ro ­ d u s z n y c h — w k t ó r y m n a w id o k z b ro d n i n a w e t p rz y s ło w io w y c h

*) Rozdział z ks ią ż k i „ L ite ra tu ra niem iecka po w o jn ie “ , k tó rą w y ­ daje poznańskie W y d a w n ic tw o Z a­

chodnie.

d z ie s ię c iu s p r a w ie d liw y c h z a m ia s t p ro te s to w a ć , m ilc z y lu b ją k a się, w k t ó r y m p is a rz e n ie w ą tp liw ie in te lig e n tn i i n ie w ą tp liw ie o t a ­ le n c ie dość h u m a n is ty c z n y m (ja k H a u p tm a n n ) z a m y k a ją oczy, o d ­ w r a c a ją w z r o k k u g ó rom , n ie chcąc w id z ie ć a b y n ie m u s ie ć są­

dzić, w t a k im n a ro d z ie is tn ie ć m ia ła w e d łu g p o e ty W e is e n b o rn a szeroko ro z g a łę z io n a o rg a n iz a c ja w a lk i c y w iln e j z h itle ry z m e m , w ty s ią c e id ą c a g ru p a s ab otażystów , b o h a te ró w , k tó r z y re z y g n o w a li n a w e t z m iło ś c i d z ie w c z ę c e j. . .

P o s łu c h a jm y co o ty m n a ro d z ie m ó w i d ra m a tu rg F r ie d r ic h W o lf f w s w y m o b s z e rn y m re p o rta ż u sc e n ic z n y m „C o c z ło w ie k p o s ie - je “ . . . P o d z ie lm y sobie ty c h b o ­ h a te ró w .

P ie rw s z a g ru p a : c i co t y lk o s ta ­ l i o b o k. N u r dabeigestanden.

G e fr e ite r P in n e w p a ź d z ie rn ik u 1941 n a u r lo p ie w do m u . O p o w ia ­ da, że n a a u to s tra d z ie m o s k ie w ­ s k ie j z g in ą ł je d e n z ż o łn ie rz y . S zef k o m p a n ii n a k a z u je z g ro m a ­ d z ić m ie s z k a ń c ó w b lis k ie j w s i.

50 s ta ry c h m ężczyzn, k o b ie t i dzieci.

S T A R Y A N D R Z E J : A p o te m ? P IN N E : H a , p o te m z o s ta li w s z y scy rą b n ię c i p rz e d ro w e m ; b y ła ta m d z ie s ię c io le tn ia dzie w c z y n a , o k t ó r e j p o w ie d z ia n o , że w d o m u je j n a ś c ia n ie n a m a lo w a n a b y ła g w ia z d a s o w ie c k a . . .

S C H IV V E L B E IN : I za to ro z ­ s trz e la liś c ie to dziecko?

P IN N E : N o cóż?

B O M S T : A czy p a rty z a n tó w z n a le ź liś c ie p ó ź n ie j?

P IN N E : Ee, n ie ; ale te n z a g u ­ b io n y ż o łn ie rz , cóż n a to p o w ie c ie , p r z y tr o c z y ł się następnego d n ia ; w ta b o rz e sa m o c h o d o w y m u s w o ­ je go s tareg o k o le g i szkolnego o b le w a ł u ro d z in y i w s z y s c y w la li się n a c a łe g o . . .

S T A R Y A N D R Z E J : I ro z s trz e ­ la liś c ie ty c h R o sja n , k o b ie ty , d z ie c i: . . ■...„ „ ... ....

P i/ iN E : J a prze cie ż m e w y d a ­ w a łe m ro z k a z u ; z resztą ja sam w c a le n ie s trz e la łe m . . .

S T A R Y A N D R Z E J : T y lk o ? P IN N E : J a t y lk o s ta łe m obok.

Z p o s ta c ią s tareg o A n d rz e ja w k ra c z a m y w in n ą g ru p ę N ie m ­

JERZY SZUMILAS

Apostoł Polskiego Zachodu

K

W IE T N IO W E G O w ieczoru ro ku 997 p rzed zierając się przez p u ­ szcze i p rzep ra w ia ją c przez zam ulone wiosenne rz e k i stanął sw W ojciech przed m iastem Prusów zw an ym C holm um . Zażądał wpuszczenia do m iasta. O czekując na zgodę zmęczony d łu g ą podrożą położył się razem ze sw oim i tow arzyszam i do snu w św iętym gaju pogańskim. Ktoś jed n a k rozpuścił wieść, ja k o b y podrozm b y li w y ­ w iado w cam i u k ry ty c h po lasach w rogów . G dy chłodna noc p rz y ­ gasała na niebie p o ja w iła się w św iętym gaju grupa pogańskich siepaczy. P o rw a li św. W ojciecha n a pobliski pagórek i tu go, g dnie z p an ującym tu obyczajem ry tu a ln y m , u kam ien io w ali. i

W tych dniach m ija 950 rocznica te j m ęczeńskiej śm ierci. O b - * chodzić ją będą ró w n ie uroczyście d w a zaprzyjaźnione narody, p o i- ? Ski i czeski. Sw. W ojciech jes t obok świętego W acła w a drugą w ie l­

k ą postacią czeskiego dziesiątego stulecia. O ile je d n a k sław a sw.

W acła w a m a znaczenie czeskie tylko , to św. W ojciech roznosząc po świecie im ię czeskie zasługę kościelną i sławę zdobyw a poza Cze­

cham i. Podobnie ja k św. W acła w znienaw idzony przez ówczesnych w ładców czeskich i w yg nany ze sw e j ojczyzny p ie lg rzy m u je po ó w ­ czesnej Europie, d w u kro tn ie p o jaw iając się w R zym ie. W id zim y go przygotow ującego się do podróży do Z ie m i Ś w iętej, do czego je a nie doszło, potem n a k r ó tk i czas obleka szaty benedyktyńskie w klasztorze M o n te Cassino oraz w stępuje do n o w ic ja tu aw entynskie- go klasztoru św. Bonifacego i Aleksego. D w u k ro tn ie przem ierza N iem cy i d w u kro tn ie ro zm aw ia z cesarzem O ttonem I I I . P ra w ie sa­

m otnie w ę d ru je w celach apostolskich po W ęgrzech, S łow acji i k r a i­

nach czeskich, w któ rych chrześcijaństwo potrzebne b yło w ładcom ty lk o ja k o ozdoba tronu, d eko racja święta, z czym św. W ojciech w alczy nieugięcie. I znow u przez N iem cy do F ra n c ji do grobów świętych. W drodze p ow ro tn ej osaczają go złe n o w in y z ojczyzny.

Zdrada, zbrodnia i złość toczą ród panujących. P ostanaw ia n ie w ró ­ cić ju ż do Czech. P rzy b y w a n a d w ó r młodego dzielnego Bolesława Chrobrego. P rzy d a się te ra z polskiem u w ła d c y i znajomość św. W o j­

ciecha z cesarzem n iem ieckim i polityczne um iejętności Czecha.

Polska jest w tym okresie h istorycznym sam ym zachodem, w tym p rz y n a jm n ie j geograficznym znaczeniu, w ja k im u kazu je n am się dzisiejszy polski zachód. Sw. W ojciech staje się g o rliw y m apo­

stołem polskiego Zachodu. S w ój kunszt p olityczny d zie li m iędzy Bolesław a i Kościół, swą apostolską gorliwość m iędzy Kościół i p le ­ m iona polskie. N a wiosnę 997 ro ku w yru sza w sw ą ostatnią podróż.

W k ra in ie pom orskiej z n a jd u je śm ierć męczeńską . . .

W m a ju tegoż ro ku Bolesław C hrobry, nie n a darm o zw ący się w ie rn y m p rzyja cielem św. W ojciecha, w y k u p u je ciało m ęczennika z rą k pogańskich. U zbrojona d rużyna w d łu g im i zn o jn ym marszu przez puszcze p rzyb yw a z ciałem św iętym do G niezna. T u stanie grób św. W ojciecha.

D zieje sław y św. W ojciecha są szybkie. Już w ro ku 999 odbędzie się jego kanonizacja, a ita ls k i m nich K a n a p a r z klasztoru św. B o n i­

facego i Aleksego napisze jego pierw szy życiorys. Tegoż ro ku b ra t św. W ojciecha R a d im w yśw ięcony zostanie w R zym ie n a a rcy b i­

skupa gnieźnieńskiego. W ro k później ustanowiono w G nieźnie trz y nowe biskupstwa na ziem iach polskich, w Kołobrzegu, w e W ro c ła ­ w iu i w K ra k o w ie . Przez f a k t ten B olesław C hrobry nad grobem św. W ojciecha dokonuje zjednoczenia ziem polskich z nad O d ry i W is ły w państwo jed n e j s iły i jed n e j w ia ry . M istyczny opar uno­

szący się nad grobem gnieźnieńskim w idoczny jest w całej Chrze­

ścijańskiej Europie, przynosząc Polsce sławę. Zazdrosnym o kiem patrzą na święte ciało wygnanego rodaka w ła d c y czescy a w y p ra ­ w a B rzetysław a przeciw Polsce za głów ny cel obiera sobie G niezno i w yw ie zien ie ciała biskupa do Czech.

W ojciechow a rocznica jest św iętem przede w szystkim Polski Z a ­ chodniej, a potem całej Słowiańszczyzny. Czeska jego pieśń „Hospo- dine, p o m ilu j n y“ łączy się z dźw iękam i długo m u przyp isyw anej

„Bogurodzicy“, głosząc chw ałę P an a i pionierskiego tru d u, którego on b y ł na naszych dzisiaj odzyskanych ziem iach pierw szym św ię­

tym i bohaterem . Jerzy Szumiłas

ców , w k tó r y c h jeszcze d rg a ło serce, o d z y w a ło się su m ie n ie . A le i o n i n ie będą k o n s p ira to ra m i.

B ęd ą ła g o d z ić n a jw y ż e j z b ro d n ie m a łe , n a w ie lk ie z a m y k a ją c oczy.

s u m ie n iu b r a k n ie k o m p e te n c ji i o d w a g i.

Z a te m d ru g a g ru p a : c i co je ­ szcze m ie li su m ie n ie . D ie g e w is ­ s e n h a fte n .

N ie je s t p rz y p a d k ie m , że p rz e d ­ s ta w ic ie le m te j g r u p y je s t p a s to r, e w a n g ie lic k i k s ią d z . W kościele e w a n g ie lic k im o k re s u h it le r o w ­ skie go s u m ie n ie b y ło o s ta tn ią s y ­ g n a tu rk ą s u ro w e j ongiś, p r o te ­ s ta n c k ie j re g u ły . R a u s c h n in g , n ie ­ z a p o m n ia n y a u to r „ R e w o lu c ji n i ­ h iliz m u “ , w s w e j n o w e j książce

„R o z m o w y z H itle r e m “ w y d a n e j . w 1942 w S z w a jc a rii napisze:

„T e lib e r a ln e k le c h y za stą p ią k r z y ż s w a s ty k ą a m is te riu m k i w i swego Z b a w ic ie la z a m ie n ią n a m is te r iu m k r w i n ie m ie c k ie g o n a ­ ro d u . Z p ro te s ta n ta m i m ożn a z ro ­ b ić co się chce. Ic h d u c h o w n i to m a li, b ie d n i lu d z ie , u n iż e n i aż do c a ło w a n ia w rę k ę .“

A w ię c p a s to r K ra n z . O b o k sto i H a u p ts tu r m fü h r e r SS i O b e r- s tu d ie n ra t w je d n e j osobie L ip p e . W ła ś n ie p o k a z a n o n a scenie s ta ­ reg o R o s ja n in a , — będącego tu , w te j w s c h o d n io p ru s k ie j osadzie, — z p rz e s trz e lo n y m ra m ie n ie m i n o ­ g a m i o w in ię ty m i s z m a ta m i p rz e d m roze m . N ie c h c ia ł po no ć p ra c o ­ w a ć, p o s trz e lo n o go i te ra z o d p ro ­ w a d z o n o do S ta d tk o m m a n d a n tu - r y , g d z ie czeka go p e w n a śm ie rć.

K R A N Z : C zy n ie n a le ż a ło b y je ­ d n a k zbadać tego w y p a d k u ?

L IP P E : T e n w y p a d e k n ie je s t ż a d n y m w y p a d k ie m , księże, n ie c h k s ią d z się n ie kło p o c z e ! Jednego R o s ja n in a m n ie j lu b w ię c e j. . .

K R A N Z (p o d e n e rw o w a n y ): P rz e d B o g ie m to c z ło w ie k , p a n ie O b e r- s tu d ie n ra t! C h ry s tu s rzecze: Co u c z y n il^ c je ie d n e m u z ty c h m a - iuć& H ićfiY ^iunie u c z y n iliś c ie .

F R A U L IP P E : T o znaczy, że k s ią d z u w a ż a tego R o s ja n in a i w ro g a naszego k r a ju za sw o jeg o b ra ta ?

K R A N Z ( m i l c z y ) .

L IP P E : Z d a je się, że z na k s ią d z nasz g e rm a ń s k i te s ta m e n t E ddę, k tó r a t u p o w ia d a : C z ło w ie k a z a ­ b iłe m d la je d n e j b liz n y , a dziecko d la je d n e g o guza.

Z p o s ta c ią L ip p e g o w re s z c ie w k ra c z a m y w g ru p ę N ie m c ó w a k ty w is tó w .

G ru p a trz e c ia : c i, co ślepo s z li za H itle r e m . M itg e m a c h t.

P o s łu ż m y ' się jeszcze je d n y m p rz y k ła d e m z d ra m a tu F r ie d r ic h a W o lffa .

N a w s c h o d n io p ru s k ie m ia s te c z ­ k o spada k a ra . R o s ja n ie są w m ieście. P a lą się do m y. K r a w ie c P a n n w itz oszalał, w y d a je m u się, że je s t sa m y m F ü h re re m , pożary u w a ż a za h o łd o w n ic z y p o chó d z ż a g w ia m i. K a r a za zastrzelonego stareg o R o s ja n in a , za n a u c z y c ie l­

k ę z M iń s k a G a lię , k tó r e j kaza no stać p ó łn a g o n a m ro z ie i m y ć s z u b ra w c o w i H o r s to w i n o g i, k a ra za podłość, b ie rn o ś ć , ob łę d. S trz a ­ ły . N a scenie s ta ry A n d rz e j b u n ­ t u je ż o łn ie rz y . K to ś p rz y p o m in a p e łn ą p y c h y p ie ś ń „ F ü h r e r , b e ­ fie l, w i r fo lg e n d i r ! “ . ..

Ż O Ł N IE R Z : Z g a d z a się, to b y ła nasza pieśń .

M A N F R E D : A te ra z , k o le d z y , j a k ' o d n a jd z ie c ie to z w y c ię s tw o , k tó r y m o b d a rz y ł nas F ü h re r?

G E R D : P a n chce oska rżać F ü h ­ re rn ?

M A N F R E D : Ja? O, n ie ! T o b y ­ ło b y za m a ło . A le d y m ią c a r u in a N ie m c y — to je s t ó w d a le k o w i ­ doczny, p o m n ik z w y c ię s tw a F ü h ­ re rn .

G E R D : T o m uszę z a m e ld o w a ć ! (w y c h o d z i).

D o k ą d G erdzie, s m a rk a c z u w y ­ c h o w a n y n a E d d z ie i H J , d o k ą d p ó jd z ie s z d e n u n c jo w a ć M a n fre d a , odw ażnego d o p ie ro w m o m e n c ie k lę s k i, d o kąd , g d y n a m ie ś c ie ju ż s ły c h a ć n a w o ły w a n ia r o s y js k ic h ż o łn ie rz y , g d y n a m u ra c h p u c u ło - w a c i k a łm u c y m a lu ją ju ż d w a s ło w a : M y p a b ie d ili! G e rd — s y m b o l s po łe czeństw a ślepego aż do g ro b u ; p a s to r K r a n z — s y m b o l N ie m c ó w , k tó r z y coś ta m p rz e b ą ­ k u ją o B o g u , o sądzie osta te cz­

n y m , o p o g a rd z ie d la doczesności

— ale się b o ją doczesności i w a l­

k i z n ią , s tra s z n ie się b o ją ; G e­

f r e it e r P in n e — s y m b o l w ię k s z o ­ ści: — „ o n i n ie m a c z a li w ty m rą k , o n i t y lk o s ta li z b o k u , V o lk s ­ genossen N u rd a b e ig e s ta n d e n “ . I w t a k im spo łe cze ń stw ie m ia ła k w i tn ą ć k o n s p ira c ja , ru c h o p o ru , ś w ię te s ło w o F ra n c u z ó w i P o la ­ k ó w , J u g o s ło w ia n i R o sja n . K o n ­ s p ira c ja p rz e c iw k o k o m u , p rz e c iw sobie?

A ty m cza se m le g e n d a rośn ie . Z o s ta ń m y p r z y p rz y k ła d a c h l i t e ­ ra c k ic h .

H e in z R e in , n ie z n a n y b liż e j r o ­ m a n s je r , n a p is a ł p o w ie ść o z a g ła ­ dzie B e r lin a „F in a le B e r lin “ . C z y ­ ta łe m ją w o d c in k a c h „ B e r lin e r Z e itu n g “ w r. 1946. P lą cze się w ty m B e r lin ie n ie o k re ś lo n a b liż e j g ru p a k o n s p ira to ró w , chce d o ­ trz e ć do l i n i i ro s y js k ic h . P ra w ie w p rz e d d z ie ń k a p it u la c ji p o ro z ­ m a ity c h p rz y g o d a c h z V o lk s tu r - m o w c a m i, a k ty w is ta m i i z w ła ­ s n y m tc h ó rz o s tw e m , w ś ró d s trz a -

ló w i w y b u c h ó w g ra n a tó w w id z ą n a u lic y p a t r o l s o w ie c k i.

„W ie g a n d w s tr z y m u je oddech, p o te m p rz e c is k a się zrę czn ie prze z o tw ó r w m u rz e i id z ie ż o łn ie rz o ­ w i s o w ie c k ie m u n a p rz e c iw .

— T a w a ris z c z — m ó w i w z r u ­ szon ym głosem i w y c ią g a d o ń rę kę .

Ż o łn ie rz s o w ie c k i og lą da go s p o k o jn ie , p o te m rozszerza w a r g i w s z e ro k im u ś m ie c h u , że aż zęby błyszczą.

— T a w a ris z c z — o d p o w ia d a i c h w y ta d ło ń W ie g a n d a .“

T o s ie la n k o w e s p o tk a n ie o d b y ­ w a się n a ś ro d k u z ie ją c e j o g niem u lic y , p o o k ru c ie ń s tw a c h , k tó re N ie m c y p o p e łn ia li w s w y m o d ­ w ro c ie od W o łg i po S zprew ę. N ie ­ z n a n y W ie g a n d , an uż ja k iś p o d ­ s tę p n y S S -m a n — i ż o łn ie rz so­

w ie c k i zaraz ta k serdecznie? Coś za d o brze z n a m y d z ie ln y c h ż o ł­

n ie r z y A r m ii C z e rw o n e j, w ie m y , że do z w y c ię s tw w io d ła ic h n ie t y lk o o d w a ga ale i u s ta w ic z n a czujno ść i p o d e jrz liw o ś ć w o be c w ro g a . T a je m n ic a w y ja ś n i się, g d y p rz e c z y ta m y w te jż e „ B e r l i­

n e r Z e itu n g “ k o m e n ta rz do p o ­ w ie ś c i R e ina . W ty m s ie la n k o w y m p o w ita n iu k r y je się teza p o lity c z ­ n a : R o s ja u z n a ła n ie m ie c k i r u c h o p o ru ja k o s o ju s z n ik a w w a lc e z faszyzm em . T o chce n a m w m ó w ić a u to r: u ś c is k d w ó c h n a ro d ó w , w a lc z ą c y c h z fasz y z m e m : w ie lk ie j R o s ji i n ie m ie c k ie g o n a rod ow e go ru c h u o p oru .

L e g e n d a rośn ie . W o k re s ie p rz e d w o je n n y m i m y łu d z iliś m y się, że w N ie m cze ch coś się d z ie ­ je . P is a liś m y o ty m , łą c z y liś m y z ty m w ie lk ie n a d z ie je . T u sabo­

taż, ta m m o rd k a p tu r o w y , t u u lo t ­ k a , ta m b u n t. W s z y s tk o okazało się złu d n e . N ie m ie c k i ru c h o p o ru , je ś li n a w e t w ja k ie jś m in ia tu r o ­ w e j p o s ta c i is tn ia ł, n ie m ia ł n a j­

m n ie js z e g o w p ły w u n a za ch o w a ­ n ie się społe czeństw a n ie m ie c k ie ­ go w o be c H itle r a i p o d b ity c h n a ­ ro d ó w , n a lo s y w o jn y . B y ł ta je m ­ n ic z y i n ie re a ln y , b e z k s z ta łtn y i n ie m a te r ia ln y w ła ś n ie ja k le g e n ­ da.

Jed en z e m ig ra n tó w M a x Z im - m e rin g na pisze w r. 1936 w s p o m ­ n ie n ie z p e w n ego s p o tk a n ia . „T a m leżą N ie m c y . . . “ . Z n a jd u je się w g ó ra c h n a g ra n ic y n ie m ie c k o - a u s tria c k ie j. C zeka w s c h ro n is k u n a narzeczoną, k tó r a m a z ja w ić się t u n a s p o tk a n ie . N a p rz e c iw nie g o sie dzi m ło d y c z ło w ie k , k t ó ­ re m u p o d ty k a e m ig ra c y jn ą gaze­

tę „G e g e n a n g r iff“ . M ło d y n ie chce je j p r z y ją ć ; za c h w ilę w s ta ­ je , id z ie do N ie m ie c . D o p ie ro n a d g ra n ic ą o d w ra c a się i pro si* o ga­

zetę. P o te m zaś z n ik a w m g le po s tro n ie n ie m ie c k ie j i w o ła :

— D o w id z e n ia pa n u . N ie zna m pana, n ie c h c ia łb y m te ż p rz e c iw ­ k o p a n u ś w ia d c z y ć i ja je s te m n ie z n a n y . T a k będzie le p ie j d la o b u i d la N ie m ie c . W m g le z t r u ­ dn ością m n ie p a n z n a jd z ie . R o t F ro n t!

Z a te m k o m u n is ta , k o n s p ira to r, a n ie żaden g o r liw ie c czy spicel.

I w s p o m n ie n ie to Z im m e rin g oraz e m ig ra c ja u w a ż a ją za c h a ra k te ­ ry s ty c z n ą fo rm ę k o n s p ir a c ji n ie ­ m ie c k ie j, r u c h u o p o ru . D z iw n a fo rm a k o n s p ir a c ji d la nas, k tó r z y m ie liś m y ją w d y m ie g ra n a tó w , w ś ró d k r w i i szeleście n ie z lic z o ­ n y c h ta jn y c h d ru k a rń .

L e g e n d a rośn ie . D o k u m e n ty l i ­ te ra c k ie n ie m ie c k ie g o r u c h u op o­

r u m no żą się. P od k o n ie c r. 1946 ro z g o rz a ła n a te n te m a t d y s k u s ja p u b lic y s ty c z n a . M ia n o w ic ie p rz e d s ta w ic ie lk a k o b ie t n ie m ie c k ic h na p ie rw s z y p o w o je n n y k o n g re s ś w ia to w y k o b ie t w N o w y m J o r k u na z a p y ta n ie d z ie n n ik a rz a „N e w Y o r k T im e s “ , czy k o b ie ty b r a ły u d z ia ł w n ie m ie c k im r u c h u o p o­

ru , o d p o w ie d z ia ła stan ow czo : „ N ie b y ło r u c h u o p o ru w N iem czech.

T o je s t fa k t, k t ó r y m u s im y p r z y ­ znać“ . Z a p rz y s ię ż o n y o b ro ń c a n ie ­ m ie c k ie g o p o d z ie m ia G iin th e r W e is e n b o rn w y s tą p ił zara z p o te m z n a m ię tn y m a r ty k u łe m n a ła ­ m a c h m o n a c h ijs k ie j „ D ie neue Z e itu n g “ , p rz e d ru k o w a n y m pó ź­

n ie j ta k ż e n a ła m a c h „N e ue s D e u ts c h la n d “ , o rg a n u n a jw ię k s z e j n ie m ie c k ie j p a r t ii p o lity c z n e j w s tr e fie s o w ie c k ie j, w k t ó r y m to a r ty k u le p rz y ta c z a d o w o d y , je go z d a n ie m n ie z b ite , p o tw ie rd z a ją c e is tn ie n ie r u c h u o p oru . P o d a je c y ­ f r y osób a re s z to w a n y c h p rz e z G e­

stapo. N a p o d s ta w ie c y f r are szto­

w a n y c h — w n o ta tk a c h G estapo p o d k re ś la n o , że są to a re s z to w a • n i za d z ia ła ln o ś ć n ie le g a ln ą — u - s ta la g e o g ra fię n ie m ie c k ie g o r u ­ c h u o p o ru ora z p rz y p u s z c z a ln ą s iłę po szczególnych g ru p . „ P o n ie ­ w a ż zaś — pisze — n a je d n e g o are szto w a neg o w e d łu g na szych do św ia dcze ń p rz y p a d a ło p rz e w a ż ­ n ie k i l k u k o n s p ira to ró w , k tó r z y n ie z o s ta li a re s z to w a n i, m ożn a l i ­ czyć ro c z n ie 60.000 do 80.000 N ie m ców d z ia ła ją c y c h w r u c h u o p o ru , to je s t sześć do o ś m iu d y w iz y j, to je s t je d n ą a rm ię “ . Ś lic z n ie o b li­

czono, s k o ro d o lic z o n o się ca­

łe j a r m ii b o h a te ró w . A r m ii, ro z ­ c ią g a ją c e j się od L e g n ic y , gdzie w r. 1936 are szto w a no g ru p ę 100 lu d z i, po H a n n o w e r (w r . 1936 216 a re s z to w a n y c h ). W e is e n b o rn w y ­ m ie n ia ró w n ie ż w ię k s z e o rg a n i­

zacje ja k g ru p ę U h r ig (10.000 l u ­ d z i, 74 fu n k c jo n a riu s z y ), k r ą g R o m e ra (120 ścię tych ), „ U n ię e u ­

O f l r « cw f & t o u r a f U

Fot. H. K n a p p ik

ro p e js k ą “ , w H a m b u rg u g ru p ę K d F ( K a m p f dem F aschism us) 3.000 lu d z i, „S ć h u lz e -B o y s e n -H a r- n a c k -G ru p p e “ 600 o fic e ró w , a r t y ­ stów , ro b o tn ik ó w , ä szczególnie S a e fk o w -G ru p p e ,, potężną, d z ia ­ ła ją c ą c e n tra lis ty c z n ie od H a m ­ b u rg a po T y ro l.

U m y ś ln ie w y m ie n ia m w s z y s t­

k ie te g ru p y . B o je ś li n a w e t ta k a a rm ia is tn ia ła , to re s z tk i je j m a ­ ją p ra w o dziś w y s tę p o w a ć w im ie n iu w s z y s tk ic h N ie m c ó w . N a ­ ró d b o w ie m , k t ó r y n ie p o t r a f ił s tw o rz y ć w a r u n k ó w p o d ro z w ó j a n ty fa s z y s to w s k ie j, a n ty d e m o n ic z n e j k o n s p ira c ji, n ie je s t n a ro d e m z d ro w y m . T a k i n a ró d n ie m a t a k ­ że p ra w a k o rz y s ta ć z c h w a ły m i­

n ia tu r o w e j g r u p k i ż y ją c y c h , w ą t ­ p liw y c h czy n ie w ą tp liw y c h k o n ­ s p ira to ró w . L e g e n d a ro ś n ie i r o ­ śnie n a c h w a łę N ie m ie c a n ie n a c h w a łę te j e w e n tu a ln e j g ru p k i, k tó r a p rz e ż y ła straszną noc. L e ­ genda m a o b ro n ić społeczeństw o L ip p y c h , K ra n z ó w i G e rd ó w p rz e d p o g a rd ą i k a rą .

P o ls k i p u b lic y s ta (E gon N a g a - n o w s k i w „P o ls c e Z a c h o d n ie j“

lu t y 1947) s tw ie r d z ił, że „ n ie m ie c ­ cy p rz e c iw n ic y H itle r a n ie z d o b y li się n a te re n ie N ie m ie c , poza w y ­ d a w a n ą w B e r lin ie „W o ln o ś c ią “ ( „ F r e ih e it “ ) n a żadną s ta le u k a ­ z u ją c ą się ga zetkę . . . W s z y s tk ie te d ru k o w a n e p is m a i pis e m k a , k tó r e n ie je d e n z nas m ia ł w ręce podczas o k u p a c ji, a w ię c d w u t y ­ g o d n ik „O s tw a c h e “ , d a le j „ D e r D u r c h b ru c h “ u k a z y w a ły się w G.

G. a a u to ra m i i w y d a w c a m i b y li p rz e w a ż n ie . . . P o la c y “ . P o k a z y ­ w a ły się w p ra w d z ie w N iem czech p o d o b n ie ja k u nas w W a rs z a w ie k s ią ż k i o tre ś c i n ie le g a ln e j z o - k ła d k ą m a s k u ją c ą . A le t y lk o p o ­ k a z y w a ły , n ie u k a z y w a ły . D r u k o ­ w a n o je n a e m ig r a c ji — F . C.

W e is k o p f w a rt. „G e ta r n te E x il­

lit e r a t u r “ w „ D ie N e ue Z e itu n g “ z g ru d n ia 1946 r. p o t r a f i w y m ie ­ n ić k ilk a z a le d w ie p o z y c y j — i p rz e m y c a n o je do N ie m ie c . W ą t­

p im y je d n a k , czy w społeczeń­

s tw ie t a k tc h ó r z liw y m m o g ły te k s ią ż e c z k i s p e łn ić s w ą ro lę . Z a ­ p e w n e p r z y d r u g im lu b trz e c im p o d a n iu g in ę ły w p ie c u , O głosze­

n ie , ja k ie u k a z y w a ło się w e

„ F r a n k f u r t e r R u n d s c h a u “ 1946 n a w o łu ją c e do z głasza nia p o s ia ­ d a n y c h e g z e m p la rz y ta k ic h w y ­ d a w n ic tw , pozostało w k a ż d y m ra z ie bez echa. Z n a m ie n n ie to p o ­ tw ie rd z a zdanie. W y ra ż o n a w p rz e d m o w ie do je d n e j z ta k ic h k s ią ż e k (a n to lo g ia lit e r a t u r y e m i­

g ra c y jn e j w m asce c y k lu „D e u ts c h f ü r D e u ts c h e “ , w y d a w n ic tw a A l ­

b e r t O tto P a u l, L ip s k ) m y ś l: O - gień , o ś w ie c a ją c y w a s z te j k s ią ­ żeczki, je s t w o lą m ilio n ó w z a k lę ­ tą w sło w o. P o d a jc ie go d a le j, ab y .dusze gorące z a p ło n ę ły a dusze ozięb łe r o z p a liły się“ — b y ła m y ­ ś lą rz u c o n ą w ń ie p rz e b ity m ro k ,

w k t ó r y m duszę n ie m ie c k ą p ię tn o z b ro d n i o b ra c a ło w nicość, w m a ­ te rię po d o b n ą do m a z i ro z k ła d a ­ jącego się tru p a .

A le le g e n d a ro śn ie . P o zw o lo n o sobie n a w e t n a o s trą k r y t y k ę za­

m a c h u z 20 lip c a 1944 („N e ues D e u ts c h la n d “ styczeń 1947), że o- g ra n ic z y ł się do g e n e ra łó w , k t ó ­ rz y k r y t y k o w a li t y lk o s tra te g ię i ta k ty k ę H itle r a , ora z do p o lit y ­ k ó w , k tó r z y n ie z d o ła li w c ią g n ą ć db s p rzyśię że n ia m as n a ro d u . — W t a k im na rod zie?

„ . . . je s t czas — n a p is a ł W e is e n - b o m — b y nareszcie oddać s p ra ­ w ie d liw o ś ć n ie m ie c k ie m u ru c h o ­ w i o p o ru . Z a b ie ra m w te j s p ra w ie głos n ie c h ę tn ie , p o n ie w a ż n i k t się poza ty m n ie o d zyw a . P r z y jm u ję , że c i co p rz e ż y li, z an ad to są za­

ję c i. O sobiście n ie m a m z a m ia ru w c h o d z ić do h is t o r ii n ie m ie c k ie j ja k o b o h a te r r u c h u o p o ru , b y łe m t y lk o m a ły m k ó łk ie m w m e c h a - n iź m ie , ale zato je s te m ś w ia d ­ k ie m . A m ó w ię t u w im ie n iu lic z ­ n y c h k o le g ó w , k tó r z y n ie ż y ją a k tó r y c h c z y n y n ie m og ą b y ć za­

p o m n ia n e . O n i s ta n o w ili ow e ta ­ je m n e , lepsze N ie m c y .

A w ię c ro ś n ie le ge nda . J o h a n ­ nes R. B e c h e r w s w o je j książce

„P o w ie ś c i w ie rs z e m “ ( A u fb a u - V e rla g , B e r lin ) o p u b lik u je m a ły epos „ T r o je “ , p o ś w ię c o n y p a m ię ­ c i ro d z e ń s tw a H a n sa i S ophie S c h o ll ora z A lw in a P ro b s ta , u s i­

łu ją c y c h z o rg a n iz o w a ć ru c h o p o ru w ś ró d s tu d e n tó w m o n a c h ijs k ic h . J a k w ia d o m o , ro d z e ń s tw o zostało ścięte n ie d łu g o po p ie rw s z y c h p ró b a c h ro b o ty k o n s p ira c y jn e j.

A r ty s ty c z n y m zaś u k o ro n o w a n ie m le g e n d y je s t d ra m a t G ü n th e ra W e is e n b o rn a , w ię ź n ia n ie m ie c k ic h w ię z ie ń , d e d y k o w a n y b o h a te ro m

„ f r o n t u s z a fo tu “ — „ N ie le g a ln i“ , w y s ta w io n y po ra z p ie rw s z y w B e r lin ie 1946 a p o te m w w ie lu m ia s ta c h n ie m ie c k ic h , w y d a n y p rze z k o m u n is ty c z n y A u fb a u - V e rla g . J e s t to h is to r ia m a łe j g r u ­ p y k o n s p ira c y jn e j aż do je j z n i­

szczenia p rze z G estapo, rz u c o n a n a tło s to s u n k ó w n ie m ie c k ic h . Są t u s z u b ra w c y G estapa i n a ró d , k t ó r y się s k ła d a z N ie m c ó w lę ­ k liw y c h ale s p rz y ja ją c y c h n a ogół r u c h o w i o p o ru oraz z b o h a te ró w , k o lp o r tu ją c y c h n ie le g a ln e u lo t k i, n a le p ia ją c y c h n ie le g a ln e a fisze i o b s łu g u j ąc5rch n ie le g a ln ą s ta c ję

r a d io w ą (W ie d e rs ta n d s s e n d e r W a ld e m a r I). B o h a te rk a L i i i w y ­ głasza t u k ilk a w z n io s ły c h m y ś li n a cześć n ie le g a ln y c h .

„ M y n ie le g a ln i je s te ś m y cich ą g m in ą w k r a ju . U b r a n i je s te ś m y ja k w szyscy, p o s ia d a m y ic h o b y ­ czaje, ale ż y je m y p o d w ó jn ie m ię ­ dzy z d ra d ą a gro be m . N ie rz u c a ­ m y ż a d n y c h c ie n i, n a le ż y m y do przy s z ło ś c i,, k t ó r e j s a m o tn y m i k o ­ r z e n ia m i je s te ś m y . M u s im y być n ie lu d z c y . . ! “

K ie d y in d z ie j w lir y c z n ą c h w ilę m iło ś c i L i i i p o w s ta je i w y g ła s z a h y m n n a cześć k o b ie t n ie m ie c ­ k ic h , ja k b y g o to w ą o d p o w ie d ź d la p r z e d s ta w ic ie lk i k o b ie t n ie m ie c ­ k ic h n a ś w ia to w y m k o n g re s ie k o ­ b ie t w N o w y m Y o r k u .

„ . . . N ie je s te m je d y n ą k o b ie tą ! Jest ic h tysią ce , s to ją c y c h w tę noc w N iem czech n a c ic h e j w a r ­ cie, p ra c u ją c y c h . N a le p ia ją , spo­

rz ą d z a ją fo to k o p ie w trw o ż n ie w s k a z a n y c h ła z ie n k a c h , w y s tu k u ­ ją p o d d a c h a m i ta jn e a r ty k u ły , s a m o tn ie p rz e d z ie ra ją się przez noc w b u rz y i śn ie życy, ze z lo d o ­ w a c ia ły m i b r w ia m i c ią g n ą prze z k r a j i n io s ą w ieść. W rz u c a ją l i ­ s ty w lic z n e s k r z y n k i pocztow e.

P o d ró ż u ją ja k o k u r ie r k i. W s w o ­ ic h z g ra b n y c h to re b k a c h u k r y ły ś m ie rte ln y m a t e r ia ł. . . A c h , te ty s ią c e k o b ie t w tę noc . . . “

O b ra z k o n s p ir a c ji, ja k i p rz e d oczym a ś w ia ta ro zta cza w ty m s w o im d ra m a c ie W e is e n b o rn je s t rz e c z y w iś c ie w s p a n ia ły i p o r y ­ w a ją c y . I p rze z to n ie z w y k le n ie ­ be zpieczny. N i e b e z p i e c z n y ! L e g e n d a s ta je się d la w ie lu h i ­ s to rią , d la w ie lu p o lity k ó w z a g ra ­ n ic z n y c h n a w e t. P is a rz n ie m ie c ­ k i s ta ra się za cenę sw o jeg o n ie ­ w ą tp liw e g o ta le n tu od b u d o w a ć u tra c o n e z a u fa n ie w św iecie . T a ­ k ie g o d ra m a tu o k o n s p ir a c ji n ie m a d o tą d c h y b a żaden n a ró d , t y ­ le p a to s u w ocenie k o n s p ir a c ji n ie s p o tk a liś m y d o tą d n a w e t w p o l­

s k ie j lite r a tu r z e , k tó r a z b y t s z y b ­ k o ju ż p rze szła do w u lg a r n e j d o ­ k u m e n ta c ji w r o d z a ju „ K u k u łk i“ . In n a scena z d ra m a tu W e is e n ­ b o rn a :

L i i i s ta ra się w s w o ją gru p ę w c ią g n ą ć W a lte ra , syna go spo dy­

n i, u k tó r e j p ra c u je . N . b. W a lte r je s t ju ż w k o n s p ir a c ji, m ia n o w i­

cie o b s łu g u je ja k o spe ake r ta jn ą s ta c ję W a ld e m a r I.

W A L T E R : K to są c i lu d z ie ? J a ­ kie g o ro d z a ju , z ja k ie j p a r tii?

L I L L : Jest ju ż t y lk o je d n a p a r ­ tia , k tó r a n a z y w a się: W olność'.

W s z y s tk o in n e n ie in te re s u je nas ju ż .

(Dokończenie na stronie 5)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Raptem przyszła wiadomość do tych panów dowódców (tu wskazał nie ­ dwuznacznie głową na hałasującą kompanię), że jeden batalion Prusaków został wykomenderowany z

Uroczystości, opolskie i katowickie zwłaszcza, pokazy artystyczne, wieczory literackie, wystawy, koncerty, które w tym tygodniu się odbędą, będą miały charakter

rozsnutych iv smugach borów kolorem złotych klonów, zapachem tuj, goryczą dębów, świerków chłodem zrywa się chór.. i echo nieśmiertelne gra — gra i złote

Łużyce nie są państw em i dlatego jest moc niejasności w ich przyszłych losach.. D zisiejsza sytuacja Ł użyc jest

WROCŁAWIU I SZCZECINIE SZEŚĆDZIESIĄTY DZIEWIĄTY... Baum gardtena problem em lu

W szumie trzcin na bagnach Braniboru dosłyszysz echa słowiańskiej pieśni, szełest kosaćców na błotach Haweli opowie ci o narodzie, który umarł.. Wicher

W jednej ze swoich ostatnich mów do funkcjonariuszy partyjnych powiedział: „Rozmawiałem z jeńcami, których ojczyzna leży na wschód od Odry.. Są to szczerzy

w cisze, gdzie świeci złożywszy rece brną przez wykusze.. po pas wmurowani w