• Nie Znaleziono Wyników

Odra : tygodnik literacko-społeczny, 1947.05.18 nr 20

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odra : tygodnik literacko-społeczny, 1947.05.18 nr 20"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

C E N A 15 Z Ł

(W RAZ Z C E G IE Ł K Ą N A D O M S ŁO W A P O LS K IE G O )

NUMER 20 (77)

T y g o d n i k

asuwiii ilium1— — — ^ a — — — — —

K AT O W IC E — W ROCŁAW — SZCZECIN, D N IA 18 M A JA 1947 ROK RO K I I I

O d r a gest jrzefcc? p o U ty c z n e g hon cep cg t P o ls k i R iasto u jsh teg .

Józef K is ie le w s k i: „Z ie m ia grom adzi p ro c h y “

Olo/t

Założyciele

To było przed dwoma laty.

Żołnierz polski nie zdążył jeszcze wrócić z frontu.

Zawiesił nad W rocławiem zwycięski sztandar i po­

szedł dalej na B e rlin i Drezno.

Tymczasem W rocław płonął. W ypalały się resztki kościołów, zabytków, domów. Gdzie niegdzie w ybu­

chały nowe pożary, w a liły się nadwątlone niegaszo­

nym ogniem sklepienia gmachów: ruina pochłaniała miasto z jego skarbami wielowiekowej k u ltu ry.

Taki W rocław ujrzała Pierwsza Grupa Operacyjna polskich naukowców, którzy przyjechali z zadaniem zabezpieczenia Uniw ersytetu i zbudowania funda­

mentów pod polskie życie naukowe na zachodnich ru ­

bieżach Rzeczypospolitej. Ale w pierw musieli w y r ­ wać płomieniom co się jeszcze dało, musieli chronić przed bezmyślną fu rią wojennych „poszukiwaczy skarbów“ .

Praca owych rzeczywistych pionierów, którzy nie tylko umysłem lecz także własnym i rękami doprowa­

dzili do obecnego stanu U niw ersytet i Politechnikę wrocławską wymaga upamiętnienia, tym bardziej, że bez porównania ciężej przychodzi budować z gruzów niż od nowa.

Niechaj przyjm ą za swój tru d podziękowanie.

Redakcja. _

U n iw e rsyte t W rocław ski.

P rof. D r 'S ta n is ła w K u lczyń ski, R ektor U n iw e rs y te tu i P o lite c h n ik i

we W rocła w iu .

P ro f. D r S tanisław L o ria

Z O F IA GOSTOMSKA

P ro f. D r K a m il Stefko P rof. D r Inż. Józef Z w ie rz y c k i

p ło n ą c g w a łto w n y m p ra g n ie n ie m p o s ia d a n ia łó że k, m a te ra c ó w i p o ­ ś c ie li k lin ic z n e j, d łu g o i u p o rc z y ­ w ie n ę k a li o b ro ń c ó w s w o im i od - w ie z in a m i. D r. O w iń s k i, k ie r o w ­ n ik k l i n i k i s to m a to lo g ic z n e j, o k a ­ za ł się w ty c h o k o lic z n o ś c ia c h ta k p o r o jts łW Ł że k a z a ł roze bra ć część k la t k i scho do w ej, u n ie m o ż ­ liw ia ją c nareszcie t a k im sposo­

be m w s tę p do b u d y n k u n ie p o w o ­ ła n y m k re a tu ro m .

Ks. W IK TO R N IE M C Z Y K

Ks. P rof. D r W ik to r Niem czyk

W a ln ą pom oc w n ie ś li g ru p ie n a u k o w e j o c h o tn ic y r e k r u tu ją c y się z p o ls k ic h w ię ź n ió w p o lity c z ­ n ych , osadzonych w obozach w r o ­ c ła w s k ic h . In ż . D io nizy Sm oleń­

ski, c h e m ik (W arszaw a), obecnie zast. p ro f. P o lit., -''¿wczas szef b u d o w n ic tw a (siCV£ s p ię ż y ś c ie i ze z n a jo m o ś c ią rze czy (o k tó r e j p rz e d ty m n ie m ia ł po ję cia ), o d ­ re m o n to w a ł gm a ch P o lite c h n ik i.

P ro f. D r Jan P ip re k

J a k to u c z y n ił? F a k te m je s t, że p ie rw s z e k o m in y ja k ie z a d y m iły n a d W szechnicą w ro c ła w s k ą , to k o m in y P o lite c h n ik i i że b y ło to je go w y łą c z n ą zasługą. D r. E d ­ w a rd Z u b ik (L w ó w ), d z is ia j a- d iu n k t U n iw e rs y te tu , o b ją ł re fe ­ r a t tra n s p o rto w y , k t ó r y ' n ie p o ­ s ia d a ł a n i je dn ego k o ła , ale ju ż w k ilk a d n i po w y b o rz e k ie r o w ­ n ik a p y s z n ił się s ta ry m g ra te m o

Inż. D io n iz y Smoleński

napędzie d rz e w n y m i p ię k n y m , s z a ry m O p e lk ie m , z d o b y ty m i w sposób w k a ż d y m ra z ie n ie s zab lo now y. R e fe ra t te n ro z w in ą ] się p ó ź n ie j p ię k n ie o d d a ją c s p ra ­ w ie o d b u d o w y n ie z m ie rn e u s łu g i.

Z g ło s ili się n a s tę p n ie dr. E d - w p rć M arcze w s ki (W arszaw a, d z i­

s ia j p ro f. m a te m a ty k i) i M ieczy­

sław Jarem a (L w ó w , ob ecnie za­

stępca s e k re ta rz a U n iw . i P o lit.).

P r z y b y li z K ra k o w a , ty m c z a s o ­ wego m ie js c a zam ieszka nia , prof.

K a ro l M a l e c z y ń s k i , h is to r y k (L w ó w ) i doc. K a z im ie rz M a je w ­ ski, archelog (L w ó w , obecnie p ro f. U n iw .), k t ó r y o b ją ł re fe r a t m u z e ó w i o p ie k i n a d z a b y tk a m i.

O b a j n ie z m o rd o w a n i w p ra c y w y ­ tę ż a ją c e j n a ty le , iż s ta ła się ona u p ro f. M a je w s k ie g o p rz y c z y n ą c ię ż k ie j n ie m o c y serca.

P rz y p a d k ie m lu b n ie — z n a la z ł się n a s z a ry m k o ń c u m o je g o o p o­

w ia d a n ia c z ło w ie k , k tó re g o w ł a ­ ś c iw ie n a le ż a ło u m ie ś c ić . n a sa­

m y m w s tę p ie . J e s t n im dr. A n ­ to ni Knot, (L w ó w ), d y r e k to r B i­

b lio t e k i U n iw e rs y te c k ie j i Osso­

lin e u m , k t ó r y jeszcze n a 24 go­

d z in p rz e d w y m ie n io n y m i, 9. m a ­ ja 1945 r., ja k o c z o łó w k a g ru p y n a u k o w e j, w to w a rz y s tw ie S ta­

n is ła w a K am ińskiego (obecnie u - rz ę d n ik a U n iw .) i W ło d zim ierza K o zaka (obecnie u rz ę d n ik a R e fe ­ r a t u T ra n s p o rto w e g o ), p r z y b y ł na cię żaró w ce do W ro c ła w ia , ażeby z w ła ś c iw ą sobie e n e rg ią p rz y g o . to w a ć k w a te r y d la n a d je ż d ż a ją ­ cych. U c z y n ił to w sposób b ły s k a ­ w ic z n y , co s ta je się jeszcze d z iw ­ niejsze, g d y z w a ż y m y , że dom p r z y u l. B lu c h e ra 27 (d z is ia j ks.

J óze fa P o n ia to w s k ie g o ) s ta n o w ił podów czas je d y n y c h y b a o b ie k t w m ieście, n a d a ją c y się ja k o ta k o na te n ceł.

D y r. K n o t z n a n y ze s w y c h z d o l.

ności o rg a n iz a c y jn y c h w ' szero­

k ic h k o ła c h W r o c ła w ia posiada bogate k o n to zasług, g łó w n ie na te re n ie B ib lio te k i. P ró cz re m o n tu , u rz ą d z e n ia g m a c h u i w z o ro w e g o z o rg a n iz o w a n ia p ra c b ib lio te c z ­ n y c h , p rz e p ro w a d z ił o n w cią gu m in io n y c h d w u la t o g ro m n ą a k ­ c ję re w in d y k a c y jn ą , zabezpiecza­

ją c i zw ożąc k s ię g o z b io ry p o n ie ­ m ie c k ie z ró ż n y c h z a k ą tk ó w D o l­

nego Śląska, w k tó r y c h u k r y l i je N e m c y p rz e d o b lę ż e n ie m m ia sta .

P rz y s w o ic h nie d a ją c y c h się spisać na w o ło w e j skórze obo­

w ią z k a c h . i zo b o w ią z a n ia c h , s p i­

r y tu s m o ve n s w s z e lk ic h u ro c z y ­ stości, obcho dó w , zeb rań , po sie­

dzeń i o p ła tk ó w , c z y n n y i r u c h li­

w y ja k ż y w e sreb ro, je s t d r. K n o t biczem B o ż y m na o p ie s z a ły c h i c ię ż k im u tra p ie n ie m p ra c o w ity c h . S tą d w B ib lio te c e U n iw e rs y te c ­ k ie j w e W ro c ła w iu , w b r e w s k o s t­

n ia łe j a tm o s fe rz e b ib lio te k s ta ­ reg o ty p u , p a n u je k lim a t u s ta ­ w iczneg o w ia tr u , do k tó re g o osta­

teczn ie m ożn a się p rz y z w y c z a ić . N a le ż y jeszcze w y m ie n ić Jana W agem ana, starszego m a g a z y n ie ­ ra B ib lio te k i, d łu g o le tn ie g o f u n k ­ c jo n a riu s z a B ib lio te k i U n iw e r s y ­ te c k ie j w e L w o w ie , ora z p ie r w ­ szych c z ło n k ó w s tra ż y a k a d e m ic ­ k ie j: m gr. Józefa Gębczaka i s tu ­ d e n tó w , A lfre d a G aw ła , M ie c z y ­ sła w a Gębczaka, Tadeusza H e r - ziga, Rom ana Jaw orskiego i E d ­ w ard a M ielcarzew icza.

O to k o m p le t lu d z i, k tó r z y na ró ż n y c h s ta n o w is k a c h i o d c in ­ ka ch , ja k o k ie ro w n ic y , p o d p o ­ rz ą d k o w a n i, u rz ę d n ic y i n iż s i fu n k c jo n a riu s z e s p e łn ili w o k r e ­ sie p o c z ą tk o w y m , n a jt r u d n ie j­

szym i n a jb e z p ie c z n ie js z y m , na te re n ie U n iw e rs y te tu , s w ó j o f ia r ­ n y i zaszczytn y ob ow iąze k.

o C—

Z o fia Gostomska B ib lio te k a rz U n iw . W rocławskiego

D r E dw ard Z u b ik

P rof. D r K a ro l M aleczyński

P rof. D r K a zim ie rz M ajew ski

D r A n to n i K n o t

D y re k to r B ib lio te k i U n iw e rsyte c­

k ie j we W rocław iu.

Listy z uwolnionego Wrocławia

Z a m ia s t szablonow ego a r t y k u łu p o d a ję k ilk a , u ję ty c h w n ie p o w ią - zaną całość, u r y w k ó w z m o ic h lis tó w , p is a n y c h w p ie rw s z y c h d n ia c h p o b y tu w e W r o c ła w iu (od 10 m a ja 1945) do m o je j ro d z in y pozostałej, w K r a k o w ie . W lis ta c h ty c h o p is y w a łe m p o d b e z p o ś re d n im w ra ż e ­ n ie m w y p a d k ó w i d z ia ła ln o ś c i naszej n a m ie js c u stan p s y c h ic z n y w ła s n y , k t ó r y — ja k p rz y p u s z c z a m — p o d o b n y b y ł, a może t a k i sam u w s z y s tk ic h c z ło n k ó w P ie rw s z e j G ru p y O p e ra c y jn e j, m oże w ię c słu żyć p o n ie k ą d ja k o d o k u m e n t p s y c h o lo g ic z n y i p a m ią tk a po ty c h n ie s ły c h a n ie d la naszej s p ra w y w a ż n y c h d n ia c h o b e jm o w a n ia w p o ­ sia d a n ie W ro c ła w ia , ja k o s to lic y D o ln e g o Śląska.

M a }o je s t lu d z i, k tó r z y z w ie ­ dza ją c W ro c ła w po ra z p ie rw s z y od czasu o b ję c ia go w nasze p o ­ sia da nie , p o tra fią p a trz e ć n a ń bez

u p rz e d z e n ia i n ie z ra ż a ć .s ię w i ­ d o k ie m zniszczeń w o je n n y c h , r z u ­ c a ją c y c h się w oczy, n ie p ie k - ny.nb . o czyw iście , ru m o w is k n a je żon ych lasem s te rczą cych k o m i­

nów , a ja k o podszycie, g m a tw a ­ n in ą po skręca neg o żelastw a . P o ­ w ta rz a ją o n i z w y k le je d n e i te same s ło w a u b o le w a n ia czy n ie ­ w ia r y ta k d łu g o , d o p ó k i po j a ­ k im ś in d y w id u a ln ie n ie o k re ś lo ­ n y m czasie p o d c h w y c ą r y t m z b u ­ dzonego w ś ró d r u in p o ls k ie g o ż y ­ c ia i zaczną się do ń d o sto so w y­

w ać, o d n a jd u ją c s to p n io w o w s z e l­

k ie u k r y te m ię d z y g ru z a m i p ię k ­ no, czy to o c a la ły c h z a b y tk ó w a r ­ c h ite k to n ic z n y c h lu b w z ru s z a ją ­ cych duszę P o la k a ś la d ó w p o ls k o ­ ści, czy w re s z c ie d o b ro p ra c y w ią ­ żącej tu d ło n ie , u m y s ły i serca w je d n o w ie lk ie zje dn oczen ie i d la je dn ego w ie lk ie g o celu.

Cóżże m ie li n a sw e p o c ie ­ szenie i u m o c n ie n ie się w d u c h u o w i n ie lic z n i p re k u rs o rz y , k tó r z y p r z y b y li do W r o c ła w ia ju ż w d r u ­ g i d zie ń po k a p it u la c ji N ie m c ó w , w p a d a ją c z n a g ła w sam o sedno chaosu zbu rzon ego i płonącego m ia sta ? Co c z u li i m y ś le li, p rz e ­ b ie g a ją c zasypane g ru z a m i u lic e p e łn e p lą d ru ją c y c h m a ru d e ró w , z 250.000 lu d n o ś c i n ie m ie c k ie j u - k r y t e j w p iw n ic a c h ? J a k ie b y ły ic h noce p rz e s y p ia n e na deskach p o d ło g i po c a ło d z ie n n y m um ęcze­

n iu w w ie lo k ilo m e tr o w y c h m a r ­ szach i w ś ró d w y tę ż a ją c e j p ra c y zabezpieczenia ocalałego m ie n ia ?

M ogę s tw ie rd z ić ja k o naoczny ś w ia d e k i w s p ó łp ra c o w n ik p ie r w ­ szej e k ip y k u ltu r a ln o - n a u k o w e j W ro c ła w ia , że snu naszego n ie z d o ła ły popsuć a n i k a n o n a d y u liczn e , w y b u c h y m in i a m u n ic ji, czy szum y p o ż a ró w , a n i n a w e t tusz s m ro d liw e j cieczy spa da jące j na nasze p o s ła n ia z o tw o ru p ę k ­ n ię te j r u r y . M ie liś m y zaś w d u ­ szy ty le ś p ie w a ją c e j ra d o ś c i z za­

szczytnego p o s ła n n ic tw a i ta k ą w o lę w y w ią z a n ia się z po ru czo - nego zadania, że żadne p rze szko ­ d y i n ie b ezpiecze ństw a n ie m o g ły nas p o w s trz y m a ć .

W iz jo n e re m , id e a lis tą , o m a l że n ie szaleńcem n a z y w a li s cep tycy prze w o d n iczą ce g o g ru p y n a u k o ­ w e j, prof, Stanisław a K u lc z y ń ­ skiego, w ó w czas pe łn o m o cn e g o de le g a ta M in is te r s tw a O ś w ia ty , obecnie Jego M a g n ific e n c ję R e k ­ to ra U n iw e r s y te tu i P o lite c h n ik i w e W ro c ła w iu . N ie w ie le sobie c z y n ią c z lu d z k ie g o gadania, c h w y c o n o się za k ło d y , ale to m a ­ ło , za g ru z y , r u in y , d rz w i, o k n a i b ra m y , p o w a lo n e ścia ny, r o z b i­

te m u ry , in s ta la c je i — n ie b y ło ta k ie j tru d n o ś c i, k tó r e jb y n ie p rz e ła m a n o , lu b w g o rszym w y ­ p a d k u n ie o m in ię to .

R a m y tego a r t y k u łu n ie p o ­ m ie ś c iły b y n a w e t n a jb a rd z ie j p o ­ bieżnego op isu p rz e d w s tę p n y c h pra c, k tó r e p rz y b ra k u m a te r ia ­ łó w b u d o w la n y c h , fu n d u s z ó w , żyw n o ś c i, ś ro d k ó w k o m u n ik a c y j­

n y c h i tra n s p o rto w y c h oraz p o l­

s k ic h s il p ra c o w n ic z .y c h z o s ta ły je d n a k z m n ie js z y m c z y w ię k s z y m po w o d ze n ie m prz e p ro w a d z o n e . — P isa no ju ż o ty m w ie le , k to cie ­ k a w , z n a jd z ie ic h d o k ła d n y p rz e ­ bieg, p o d o b n ie zresztą ja k i c a łe j d o ty c h c z a s o w e j d z ia ła ln o ś c i U n i­

w e rs y te tu i P o lite c h n ik i w r o c ­ ła w s k ie j w d w ó c h ś w ie tn y c h m o ­ w a c h re k to r s k ic h , z d n ia 9. c z e rw ­ ca 1946 r. i 9. gfcudnia 1946 r., w y g ło s z o n y c h z o k a z ji u ro c z y s to ­ ści in a u g u ra c y jn y c h , a d r u k o w a ­

n y c h u r y w k o w o w pra sie , w ca­

ło ś c i zaś w e W r o c ła w s k im K a ­ le n d a rz u A k a d e m ic k im na r o k 1947.

S y lw e tk i c z o ło w y c h d z ia ła c z y G ru p y N a u k o w e j W ro c ła w ia są c h a ra k te ry s ty c z n e , t a k że z p r z y ­ k ro ś c ią p rz y c h o d z i m i o g ra n ic z y ć "

się do k ilk o k r e s k o w y c h szkicó w , lu b do w y m ie n ie n ia -ty lk o ic h sza­

c o w n y c h n a z w is k .

R e kto r K u lczyń ski o s p o k o jn e j tw a r z y i p ię k n y m s p o jrz e n iu , k t ó ­ r y nie u n o s i się n ig d y i czasem uśm iech a. B . r e k t o r U n iw e rs y te ­ tu lw o w s k ie g o , b o ta n ik , zara z na w s tę p ie p rz y ja z d u do W ro c ła w ia u g od zon y w sam o serce w id o k ie m ro z b ite g o w a rs z ta tu na u ko w e g o je go specja lno ści. W ro z w a lo n y m bo m bą g m a c h u re s z tk i cennych z b io ró w n a u k o w y c h , w og rod zie strzaskan e s z k la rn ie pe łn e z m a r­

z n ię te j i u s c h łe j ro ś lin n o ś c i.

N a w a ł p ra c y d e le g a c k ie j, t r u d ­ ne o b o w ią z k i, n ie u s ta n n y s z tu rm z w ie lu s tro n naraz, p rz y p u s z c z a ­ n y prze z w s p ó łp ra c o w n ik ó w , p o ­ trz e b u ją c y c h w c ią ż je go w s k a z ó ­ w e k , ra d y , p o tw ie rd z e n ia , p o z w a ­ la m u p rze żyć te n zaw ód, ale nie zapom nieć.

Zastępca de le gata prof. S ta n i­

sław L oria , f iz y k (L w ó w ) ż y ją c y w s p o m n ie n ia m i ś w ie tn y c h u c z e l­

n i a m e ry k a ń s k ic h , z czołem n a - m arszczo nym tro s k ą , z a p ra c o w a ­ n y w im ię p o w o d z e n ia w ie lk ie g o d z ie ła o d b u d o w y .

P ro f. K a m il Stefko (L w ó w ), d z ie k a n w y d z ia łu p ra w a , z a n ie l­

ską pogodą p r z y jm u ją c y w s z e l­

k ie d o p u s ty Boże, ja k ie aż z b y t często s p o ty k a ły b ra ć p io n ie rs k ą . S e n io r p ro fe s o ró w , w k o m b in e ­ zon ie ro b o tn ic z y m u w ija ją c y się z m ło d z ie ń c z ą w e rw ą po m ię dzy k s ią ż k a m i.

P ro f. Józef Z w ierzyc ki, geolog p rze d w o jn ą d y r e k to r P a ń s tw . I n ­ s ty tu tu G eol. w W a rsza w ie , obec­

nie p ro fe s o r P o lite c h n ik i, zaw sze g o tó w do s z e ro k ic h ro z p ra w na w s z y s tk ie te m a ty łą c z n ie ze s w y m c ie k a w y m , w ie lo le tn im p o b y te m w In d ia c h H o le n d e rs k ic h .

W s k ła d g ru p y w e s z li p o c z ą t­

k o w o ta kże d w a j p rz e d s ta w ic ie le w y z n a ń rz y m s k o - k a to lic k ie g o i ew angelickiego.: ks. kano n ik L a - gosz (L w ó w ) i prof. dr. W ik to r N iem czyk, obecnie p ro f. te o lo g ii e w a n g e lic k ie j na U n iw e rs y te c ie w a rs z a w s k im , ora z tr z e j de le gaci d la s p ra w m u z e a ln y c h z p p łk . C ia ło w ic ż e m na czele. W ie lk ą z a ­ sługę p o ło ż y ł ks. N ie m c z y k , k t ó ­ r y w e s p ó ł z d r Janem P ip rek ie m

(filo lo g , obecnie zastępca p ro f.

U n iw .) o d re s ta u ro w a ł częściowo g łó w n y gm a ch U n iw e rs y te tu .

N a leżą tu jeszcze pp.: dr. inż.

H e n ry k K u c z y ń s k i , c h e m ik , (L w ó w , d z is ia j p ro f. P o lite c h n i­

k i), dr. W ik to r G orzelany, che­

m ik , (L w ó w , ob ecn ie a d iu n k t P o ­ lite c h n ik i) , m g r. S tanisław Jóź- kiew icz, c h e m ik , (L w ó w , obecnie a d iu n k t U n iw .) ora z Z o fia G o ­ stomska, b. b ib lio te k a r k a Z a k ła ­ d u N a ro d o w e g o im . O s s o liń s k ic h w e L w o w ie , obecnie B ib lio te k i U n iw e rs y te c k ie j. P ię c iu le k a rz y , a m ia n o w ic ie : doc. Tadeusz B a ra ­ now ski (L w ó w , obecnie p ro f. na w y d z ia le le k a rs k im ), dr. Tadeusz O w iń ski (L w ó w ), d r. S tanisław Szpilczyński (L w ó w ), dr. A n d rzej D zioba (L w ó w ) i dr. Tadeusz No­

w ak o w sk i (Poznań) s ta n o w ili z kon ie c z n o ś c i g ru p ę może n a jb a r ­ d z ie j b o jo w ą naszej e k ip y , będąc w ię c e j n iż in n i n a ra ż e n i na a ta k i m a ru d e ró w w o js k o w y c h i sza- b ro w n iw ó w . C i o s ta tn i b o w ie m .

11 m a ja . „P o d ró ż b y ła po sza rp a ­ na — n a r a ty . W s ia d łe m do a u to ­ busu na R y n k u K łe p a r s k im o go­

d z in ie 12,30, a o d je c h a liś m y o k o ­ ło godz. 5. N a jp ie r w t y lk o do K a ­ to w ic . T a m p rz e n o c o w a liś m y i r a ­ no o 3 w y je c h a liś m y do W ro c ła ­ w ia . N a m ie js c u b y liś m y o 10, ale na ja k ie jś p ło n ą c e j u lic y s ta liś m y , czekając b lis k o 4 g o d z in y . M ie ­ s z k a m y n a ra z ie p r z y „ B liic h e r - strasse“ n r 27, w s z y s c y razem . M ia s to je s t o k ro p n ie z ru jn o w a n e . M ie js c a m i po do bn o g o rz e j n iż W arszaw a. T e ra z n a w e t w o c a la ­ ły c h d o m ach w y b u c h a ją p o ż a ry , k tó re n iw e c z ą resztę, i to od p i w ­ n ic . M ia s to p rz e d s ta w ia s tra s z n y o b ra z d e w a s ta c ji. K o ś c io ły p r z e ­ w a ż n ie w gru z a c h . . . Z a c h w ilę m a ją p rz y jś ć do m n ie d w a j p a s to ­ ro w ie n a ja k ie ś p e rtra k ta c je .

Z a ra z po p rz y je ź d z ie (w c z o ra j, 10. V .), r u s z y liś m y do U n iw e rs y te ­ tu , k t ó r y w sa m y m ś ro d k u m a o g ro m n ą d z iu rę od b o m b y w ie l­

kie g o k a lib r u . C zeka nas bardzo cię żka p ra c a o rg a n iz a c y jn a , b y ze zgliszcz s tw o rz y ć coś a la życie.

O ile się to da . . .

T e ra z piszę po p rz e rw ie , w cza­

sie k t ó r e j m ia ła m ie js c e n a ra d a m ię d z y n a m i (K s . K a n . Lagosz, R e k to r K u lc z y ń s k i ja k o R e p re ­ z e n ta n t D ra D ro b n e ra i ja ) a n ie ­ m ie c k im i d u c h o w n y m i: b y ł B i ­ s k u p S u fra g a n , k il k u k a n o n ik ó w k a to lic k ic h i d w a j p a s to ro w ie . U s ta liliś m y w y ty c z n e w s p ó ln e j p ra c y , p o czym po szed łem z n im i n a z w ie d z a n ie k o ś c io łó w . O n i są z tz w . K o ś c io ła W y z n a n io w e g o N ie m ó lle ra . Z d a rz y ł się p r z y ty m w y p a d e k ty p o w y d la tu te js z y c h s to s u n k ó w : gd y p rz y s z e d łe m do k o ś c io ła św. B a rb a ry , jeszcze n i ­ czego n ie z a u w a ż y łe m . O trz y m a ł k ilk a cio sów b o m b o w y c h . G d y w p iw n ic y k o n fe ro w a liś m y , p r z y ­ szedł k to ś z w ia d o m o ś c ią , że w ie ­ ża k o ś c io ła d y m i. Po 20 m in u ta c h w y b u c h ł pożar, a w go dzinę p ó ź ­ n ie j ju ż w s z y s tk o ja k o je d e n w ie l­

k i ż a r s pa dło n a dół. T a k w y g lą ­ da rz e c z y w is to ś ć w ro c ła w s k a . J e ­ steśm y o to c z e n i p o ż a ra m i ze w s z y ­ s tk ic h s tro n . W y b u c h a ją one w szędzie, n a w e t w w ie ż a c h k o ­ ś cio łó w .

D ziś ra n o m ie liś m y zab ezp ie­

czyć B ib lio te k ę O s te u ro p a -In s ty - tu tu , k tó rą ś m y w c z o ra j z R e k to ­ re m b a d a li i z n a le ź li w p o rz ą d k u .

m r * A z a n im ra n o do sz liś m y , ju ż w s z y s tk o b y ło w p ło m ie n ia c h . W n o z d rz a c h m a m u s ta w ic z n y za­

pa ch d y m u . W ro c ła w , to ru in a , k tó r a p ło n ie i stale na n o w o się zapala.

15 m a ja . „J e s te ś m y w szyscy zm ęcze ni k u rz e m , d ym e m , po ża­

r a m i i t r u p im zapachem . A le p r a ­ ca na szej g ru p y p o s tę p u je n a ­ p rz ó d . M a m y do c z y n ie n ia o c z y ­ w iś c ie t y lk o z r u in a m i, zg liszcza ­ m i i r e s z t k a m i. . . T rz e b a będzie zeb rać r o b o tn ik ó w , u su ną ć gzuz, n a k r y ć d a c h ó w k ą i z o rg a n iz o w a ć lo k a le na b iu r a u n iw e rs y te c k ie . W ła ś c iw ie , choć p ra c a nasza, g łó ­ w n ie chodzenie po zgliszczach, w ś ró d p o ż a ró w , w k u r z u i d y m ie je s t b a rdzo u c ią ż liw a , c z u je m y się do brze — m a m y św iado m ość, że ze zgliszcz p o m a g a m y w s ta ć F e ­ n ik s o w i . . . “

17 m a ja . „B a rd z o tr u d n o je s t pisać lis ty , p o n ie w a ż ż y je się tu ta k szybko , ta k w ie le się p r z e ż y ­ w a , ta k ie og ro m n e m n ó s tw o w r a ­ żeń z a p is u je się n a „ ta b u la “ ś w ia ­ dom ości, że n ie w ia d o m o , od cze­

go z a c z ą ć . . .

W ła ś c iw ie piszę te n lis t t y lk o n a p ró b ę , b y s p ra w d z ić , ja k

„ id z ie “ P O C Z T A P O L S K A , i czy m a ją ju ż ste m p e l w r o c ła w s k i na z n a c z k i. W k a ż d y m ra z ie lis t te n n a d a ję w e W ro c ła w iu n a poczcie

— je s t to z r u jn o w a n y dom , w k t ó ­ r y m p o czta o rg a n iz u je się d o p ie ­ ro . D z iś m a m y 16 czy 17 — n a w e t d o k ła d n ie n ie w ie m y , w k a ż d y m ra z ie je s t c z w a rte k , w ię c 17 m a ­ ja , a lis t n a d a m ju t r o — bo m o ­ że ju t r o p o je d z ie a u to z pocztą do K r a k o w a .“

20 m a ja . „M y ś le liś m y , że w r a ­ c a m y do n o rm y , g ru z się u p rz ą ta , gdzie t y lk o m ożna, a dziś z n o w u po k r ó t k ie j pa uzie, w y b u c h ły 4 n o w e duże po ż a ry . P rz e d w c z o ra j s p ło n ą ł je d e n z na szych e w an ge­

lic k ic h k o ś c io łó w , św. M a r ii M a ­ gd a le n y. W id z ie liś m y to , bośm y a k u r a t p rz e c h o d z ili ta m tę d y . Już to n ie r o b i n a nas żadnego w r a ­ żen ia . . .

D ziś, t j. 26 m a ja m ia ły m ie js c e d w a w a żne w y d a rz e n ia . O 9 ra n o o d b y ło się p ie rw s z e w s p ó ln e p o ­ siedzenie G ru p y N a u k o w e j z p r e ­ z y d e n te m D re m D ro b n e re m , i to ju ż w U n iw e rs y te c ie , n a k t ó r y to cel trz e b a b y ło s z y b k o p rz y g o to ­ w a ć salę posiedzeń S e n a tu U n i­

w e rs y te c k ie g o . D ru g ie w a żne w y ­

d a rz e n ie : o 3 o d b y ła się u ro c z y ­ stość p o w ita n ia X D y w iz ji W. P.

w e W r o c ła w iu n a P la c u W oln ości.

W o js k o P o ls k ie o b e jm u je t u s łu ż ­ bę, i m oże będzie b e z p ie c z n ie j, bo d o tą d to be zpieczeństw o b y ło b a r ­ dzo m a łe . . .

P rz e d w c z o ra j p rz e p ro w a d z iliś ­ m y się z daw nego, b a rd z o n ie w y ­ godnego m ie s z k a n ia w m ie ście do K a r ło w ic , gdzie w k ilk a n a ś c ie osób z a jm u je m y c z te ry w ille . P o ­ n ie w a ż je d n a k m ie s z k a m y w t r ó j ­ kę i w s z y s c y tr z e j p ra c u je m y w m ieście, w ię c be zpieczeństw o n a ­ szej w i l l i je s t b a rdzo m ałe. W czo­

r a j k to ś z a k r a d ł się i w y s z a b ro ­ w a ł nas . . . O b ie c u ją , że d o s ta n ie ­ m y o d s z k o d o w a n ie . . . “

8. czerw ca. „ . . . Z D r O w . . . . m ie s z k a m y ■ ra ze m od pierw sze go d n ia p o b y tu tu ta j. T o z bliża.

W ogóle m y z p ie rw s z e j g ru p y b a rdzo się z sobą z a p r z y ja ź n iliś ­ m y , s ta n o w im y ja k b y je d n ą w ie l­

k ą ro d z in ę . D z iś ś p i u m n ie p ro f.

L ., k tó r y b y ł prze z 3 la ta p r o fe ­ sore m u n iw . w A m e ry c e . D ziś go . . . w y r z u c ili z m ie s z k a n ia , bo n a je d n ą noc chcą zam ieszkać.

W ogóle są t u czasem d z ik ie p o la n a .zachodzie, s trz e la n in a , p o ż a ry , w y b u c h y , etc. A le m a m y dużo e n ­ tu z ja z m u , z a p a łu i p rze de w s z y s t­

k im te ra z ju ż „ u p o r u “ . B ez u p o ­ r u d a w n o b y lib y ś m y p o u c ie k a li.“

20 czerw ca. „ . . . Ż y je m y w cza­

sach p rz e ło m o w y c h . Nasza d z ia ­ ła ln o ś ć t u t a j n ie m oże b y ć d a re m ­ na, m u s i ona s ta n o w ić za c ie ra n ie i n a p ra w ia n ie b łę d ó w , od K a z i­

m ie rz a W ie lk ie g o na lu d z ie ty m i te j z ie m i p o p e łn ia n y c h . T a k p a ­ trz ę na tę s p ra w ę i to d o d a je m i s iły , a b y tr w a ć w t e j p ra c y p io ­ n ie r s k ie j d a le j.

Sądzę, że p ra c ę tę m oże p o p ro w a dzić tu t y lk o ten , k to ją rozpoczął.

O to w ią z a n k a m y ś li n a te n te m a t, w y n ik ły c h n ie z a m b ic ji i p y c h y , ale ze św ia d o m o ś c i, że ta k ie j p ra c y , ja k ie j 6 ty g o d n i te m u p o d ję liś m y się z re k to r e m K u lc z y ń s k im i D r K n o te m i in n y m i, gd y n a naszych oczach p a liła się B ib lio te k a U n i w e rs y te c k a , a m y ś m y w s p ó ln ie w c ią g u ty c h 6 ty g o d n i c a ły szereg gm a chó w i o b ie k tó w k u lt u r y spod p o p io łu i g ru z ó w po p ro s tu p a z u ­ r a m i w y g rz e b a li — n ie ! — t a k ie j p ra c y n ie p o t r a f i p ro w a d z ić d a le j n ik t, t y lk o ta p ie rw s z a e k ip a p io ­ n ie rs k a . . . T a k się z a p rz y ja ź n i­

liś m y z sobą, że n a sam ą m y ś l, iż k to ś z n ie j m ia łb y u b yć, z je j da w n ego p ie rw o tn e g o s k ła d u , z u s t w s z y s tk ic h w y r y w a ją się s ło ­ w a : N ie , to n ie m o ż liw e . T o m y ­ śm y t u p r z y n ie ś li te n e n tu z ja z m , te n zap ał, a te ra z m a m y ju ż u p ó r, b y p a z u ra m i w y g rz e b y w a ć z p o p io łó w i zgliszcz p rz y s z łe gm a chy u n iw e rs y te c k ie . . . “

K s. D r W ik t o r N ie m c z y k .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Raptem przyszła wiadomość do tych panów dowódców (tu wskazał nie ­ dwuznacznie głową na hałasującą kompanię), że jeden batalion Prusaków został wykomenderowany z

Uroczystości, opolskie i katowickie zwłaszcza, pokazy artystyczne, wieczory literackie, wystawy, koncerty, które w tym tygodniu się odbędą, będą miały charakter

rozsnutych iv smugach borów kolorem złotych klonów, zapachem tuj, goryczą dębów, świerków chłodem zrywa się chór.. i echo nieśmiertelne gra — gra i złote

Łużyce nie są państw em i dlatego jest moc niejasności w ich przyszłych losach.. D zisiejsza sytuacja Ł użyc jest

WROCŁAWIU I SZCZECINIE SZEŚĆDZIESIĄTY DZIEWIĄTY... Baum gardtena problem em lu

W szumie trzcin na bagnach Braniboru dosłyszysz echa słowiańskiej pieśni, szełest kosaćców na błotach Haweli opowie ci o narodzie, który umarł.. Wicher

W jednej ze swoich ostatnich mów do funkcjonariuszy partyjnych powiedział: „Rozmawiałem z jeńcami, których ojczyzna leży na wschód od Odry.. Są to szczerzy

w cisze, gdzie świeci złożywszy rece brną przez wykusze.. po pas wmurowani w