• Nie Znaleziono Wyników

Odra : tygodnik literacko-społeczny, 1947.03.09 nr 10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odra : tygodnik literacko-społeczny, 1947.03.09 nr 10"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Cena 10 zł

(w raz z cegiełką na D om Słowa P olskiego)

WYDAJEMY W KATOWICACH, WROCŁAWIU I S I C Z E C i N I E SZEŚĆDZIESIĄTY SIÓDMY NUMER TYGODNIKA LITERACKO-SPOŁECZ- NEGO „O D R A"

Dnia 9 marca 1947

Rok wydawnictwa trzeci 10

Agata Kajzerek

Z W incentym Polem

id książnicy cieplickiej

Tadeusz Zelenay C l f M S

Szkicownik wrocławski

R A T U S Z

Słyszysz? Śnieg się zsypuje i szare m asw erki z a k w ita ją b ia ły m i różam i.

P rzedw ieczór szaro-śnieżny ko lo ry w yczerpał i nasyca się snami.

Z ło te lilie po ścianach p ełzają kam iennych K ry s ta liz u je się śnieg.

N a d gasnącą u licą ro z k w ita ju ż .senny białego księżyca brzeg.

B R Z E G O D R Y

0 świcie cisza. Cisza. Szron śpi na zeschłej traw ie.

Z a ta rte smugi domów chłoną m głę

poranną.

N a falach sen się łam ie. K ra jo b ra z y zjaw is k p ły n ą przez oczy senne.

1 ja k k w ia t d ziew anny

w ie ża dzw onieniem w niebo płoszy szarość św itu, a w ceglanych ruinach złoci się isk ie rka

ko loru starych m iodów i w in n e j jagody,

chłodnej od ros św itania.

O ka m ien ie nadbrzeżne cicho dzwoni fala.

O d p ływ a dalej.

D a le j.

M O S T Y

N ad m ostam i śpią zgliszcza. A le w w ieczór cichy gw iazdy błądzą po lukach i ciężkich fila ra ch . A kw ia to n ó w k rys ztały szare, ja k k ie lich y skam ieniałych n astu rcji, o d p ły w a ją d alej ku księżycow ej ta fli. Z gruchotane łodzie kołaczą o k a m ie n i omszałe kraw ęd zie

i srebrna noc przygasa i szary św it wschodzi, cichy ja k p rzypłynięcie sennego łabędzia.

O G R O D Y

O grody d rżą jesienią ja k m o ty l skrzydłam i, w b ity n a szp ilk i w ieżyc. G dyby m g ły nie było można b y nieść pod sercem znużenie ja k miłość, z k tó re j w ys n u ł się ja k iś niepotrzebny dram at.

Pastelowo i w io tko o padałb y wieczór i liście b y spadały n a senny brzeg O dry, a strom y dach k a te d ry b yłb y cichy, m odry szum d rzew by sm utek k o ił i serce b y leczył.

R Z E Ź B A G O T Y C K A

D o ty k a m tw o je j tw a rz y rę k a m i ja k ślepiec i palce m i d rę tw ie ją od w ilgoci chłodnej.

A ty kam ien n a m aro, z głębiny stuleci,

patrząc n a m nie, wspominasz sw oją w łasn ą młodość.

Ja o nic cię n ie spytam . T y m i nic n ie powiesz.

Czas nas d zie li i w ie k i pod stopy nam kładzie.

I kłonię się przed tobą — z k r w i i ciała człow iek I m ija m cię w pokorze. I m ija m cię w zdradzie.

L A M P Y

Ja k d ziw n ie się przechadza cień tw ó j w sennych zgliszczach.

Pod k rzyża m i p rzyk lęka , pod m u ra m i błądzi.

L a m p y go przesuw ają, gaszą go i niszczą bo jest cichy i n ie chce snu z gałęzi strącić.

I ciebie w n im poznaję i siebie przeczuw am . Sm ugi lam p nas to łączą, to znów ro zd zielają a gdy zaczną blask zloty zb yt h o jn ie rozsnuwać, ro zejd ziem y się marząc. N ie zapom inając.

W

A B IO N Y g ó ra m i, m oże s p ro w o k o w a n y p lo tk a m i w r o c ła w s k im i — P o l, geo­

g ra f-p o e ta p rz e d s tu d o k ła d n ie la ty o d w ie d z a C ie p lic e , a b y o b e j­

rzeć ta m te js z ą o rd y n a c k ą b ib lio ­ tekę . Jest c h y b a p ie rw s z y m P o la ­ k ie m , k t ó r y ją s ta ra n n ie og ląda, n a p e w n o — p ie rw s z y m , k t ó r y d a ł je j opis. K s ię g o z b ió r w z ró s ł prze z w ie k o 30.000 d r u k ó w , z a c h o w a ł p rze cie ż i lo k a l i o s ie m n a s to ­ w ie c z n y u k ła d d z ia łó w , p r z e tr w a ł n a w e t o s ta tn ią w o jn ę , ba, czas szab ru — d z ię k i opiece d r. L i - gasa, d y r e k to r a Z a k ła d u Z d r o jo ­ w ego — bez s tra t. W p ra w d z ie w r o k u 1944 w ła d z e n ie m ie c k ie p o ­ le c iły c im e lia i rę k o p is y p rz e ­ nieść n a w ie ś, ale te w w ie ż y B o b ro w s k ie g o p a ła c u p r z e tr w a ły do w rz e ś n ia 1945 r . B y ło teg o —

Fragm ent zbiorów Szafgocza, ta k ja k im oglądał go P o l i ja k im do dziś

pozostał.

13 s k rz y ń ; s ta n o w ią u b y te k p o ­ w a ż n y i, p r z y k r y . I n s t y t u t Ś lą s k i, k t ó r y po 18 m ie s ią c a c h s ta ra ń ń z y s k a ł w re s z c ie 16 g r u d n ia u b ie ­ głego r o k u dostęp do k s ię g o z b io ru , a tro s z c z y się o je g o całość i p r z y ­ szłość — p o d ją ł za o w y m i s k rz y - n a m i p o s z u k iw a n ia . Ś la d y p r o ­ w a dzą . . . do K ra k o w a . P o n ie w a ż te d y b ib lio te k a u k ła d a ła swe z b io ry i s w o je lo s y bez w s tr z ą - ś n ie ń i bez z m ia n — op is P o la *) je s t d la nas szczególnie in te re s u ­ ją c y .

Z tr o s k liw o ś c ią g e og rafa, k t ó r y d b a o op is k r a jo b ra z u z a n im p rz e jd z ie do lu d z i i h is to r ii, w p o ­ c z ą tk u lis t u 15 m a lu je i leśne reg le , i w in e m o p ię te m u r y d o ­ m ó w , ale r y c h ło p rz e c h o d z i do o b ra z ó w prze szło ści:

. . . „C a ła ta o k o lic a je s t od w ie ­ k ó w w ła s n o ś c ią s ta ro ż y tn e j r o ­ d z in y S zafgoczów , p o k re w n io n e j z, ro d e m P ia s tó w ś lą s k ic h i sięga­

ją c e j p o d a n ia m i p ie rw s z y c h h is to ­ ry c z n y c h czasów Ś lą ska. S z a f- gocze są h e rb u p o ls k ie g o „ J u ­ nosza“ (ja g n ię w k r w a w y m p o lu ) i w e d łu g n a js ta rs z y c h p o d a ń r o ­ d z in n y c h b y li ry c e rz e tego k le j- n p tu n a Ś lą s k u o s ie d li, od P o la ­ k ó w N ie m c a m i, a od N ie m c ó w P o la k a m i z w a n i; co w ła ś c iw ie oznacza s ta n o w is k o r o d z in y n a

1) Dzieła Prozą W incentego Pola.

Pierwsze w yd an ie zupełne. Tom V.

Pism a pom niejsze. D z ia ł I : Roz­

p ra w y naukowe i lite ra c k ie . D ział I I : Obrazy, p a m ią tk i i powieści. L w ó w 1878, — N akładem F. H. Richtera.

D ział — 2. L is ty z podróży nauko­

w ych po k ra ju . (Z •foyciećzek na Szlązk w ro k u 1847.) L is t piętnasty (z w ycieczki trzeciej).

p o g ra n ic z u o s ia d łe j. N a p o d g ó rz u

„ G ó r O lb r z y m ic h “ w z n o s i się p rz e p y s z n a r u in a z a m k u K in a s t, n ą szczycie w y n io s łe j, la sem o k r y ­ t e j g ó ry , k tó ra , n a d c a łą d o lin ą W a r m b r u n u p a n u je ja k gn iazdo o rle . T a m m ie s z k a li n ie g d y ś S z a f- gocze, s p u ś c ili się n a s tę p n ie do H e rm s d o rfu , zam eczka położonego n a p o d n ó rz u K in a s tu , a dziś m ie ­ s z k a ją w o r d y n a c k im p a ła c u w s a m y m W a rm b ru n ie . W s z y s tk ie h is to ry c z n e w y p a d k i, ja k ie t y lk o w ró ż n y c h czasiech Ś lą s k d o ­ tk n ę ły , o p ie r a ły się o tę ro d z in ę ;

— za czasów p rz e d k a z im ie rz o w - s k ic h b r o n ili o n i p o g ra n ic z a , za czasów P ia s tó w ś lą s k ic h p o łą c z y li się z k s ią ż ę ta m i p a n u ją c y m i na Ś w id n ic y r o d z in n y m i w ę z ły , p o ­ d z ie la li n a s tę p n ie r e lig ijn e w o jn y w N ie m cze ch , to w a r z y s z y li z za­

c ią g ie m w o js k o w y m J a n o w i I I I n a w y p r a w ę p o d W ie d e ń , i n a j­

s ta rs z y t e j ro d z in y je s t po dziś d z ie ń n a jw y ż s z y m sędzią Ś ląska, a zasiada n a s e jm ie p r u s k im w iz b ie p a ró w ; — je s t to b o w ie m o rd y n a c ja , i t e j o k o lic z n o ś c i może jedynie, p rz y p is a ć n a le ż y , że sie w z b io ra c h ro d z in y S zafgoczów p rz e c h o w a ło ty le s ta ro ż y tn y c h p a m ią te k .“

R ó d S zafg oczów czeka n a p o l­

skie go h is to r y k a . D z is ia j tru d n o coś p o w ie d z ie ć o d o k ła d n o ś c i r e ­ la c ji P o la . D o rz u ć m y je d n a k m a ły o b ra z e k (m oże k o n ie c re je s tru ? ):

w b ib lio te c e , w je d n e j ze s k le p io ­ n y c h sal s ta ła p rz e d k i l k u jeszcze m ie s ią c a m i p ła s k o rz e ź b a , k tó r e j tre ś c i n ie m ożn a b y ło ja k o ś z m ie ­ ścić w p o ls k ie j św iado m ości.

C h ry s tu s ra m ie n ie m z d ję ty m z k rz y ż a p rz y g a rn ia ż o łn ie rz a n ie ­ m ie c k ie g o — w h e łm ie , ta k dobrze n a m z n a n y m . O b o k k a r to n n e k r o ­ lo g o w y — tw a r z c h ło p ca w m u n ­ d u rz e „ le u tn a n ta “ , tw a r z szla­

c h e tn a i u jm u ją c a ( ja k w y r a z iłb y się P o l): C z y ta m y — p a d ł n a p o lu c h w a ły w e w rz e ś n iu 1939 r o k u na p rz e d p o la c h W a rs z a w y . P on o to o s ta tn i z ro d u . P o ls k ie g o h e rb u

„J u n o s z a “ , ja g n ię w k r w a w y m p o lu .

„ C ie p lic e w a r m b r u ń s k ie o d k r y li ju ż w X I w ie k u m y ś liw i, ścig a­

ją c y z w ie rz a , i ju ż w o w y m czasie p o s ta w io n o t u m a łą d re w n ia n ą k a p lic z k ę św. J a n a C h rz c ic ie la p r z y ź ró d le . W w ie k u X I I I osa­

d z ili i n a d a li t u Szafgocze O jc ó w C y s te rs ó w . Q i z a k o n n ic y , b a w ią c y się r o lą i o p o w ia d a n ie m s ło w a Bożego, m ie li pieczę n a d ź ró d łe m i o k o ło c h o ry c h . I z o w y c h to jeszcze czasów p o c h o d z i z a k ła d b ib lio t e k i k la s z to rn e j, k t ó r y z w ie ­ k ie m ro z ra s ta ł i p rz e c h o w a ł się pó dziś d z ie ń w n a jle p s z y m stanie.

D la s ta rs z e j te d y h is to r ii Ś lą ska je s t b ib lio te k a S zafgoczów z ło ­ żona w k la s z to rz e C y s te rs ó w ty m , czy m Z a k ła d im . O s s o liń s k ic h d la h is to ry c z n e j p rz e s z ło ś c i c a łe j P o l­

s k i. T e n k s ię g o z b ió r 50.000 d z ie ł p o sia d a p ró c z w ie lk ie j lic z b y rę k o ­ p is ó w , k tó r y c h w a rto ś c i ocenić n a w e t d o tą d n ie podo bn a, gdyż b ib lio te k a p o sia d a t y lk o s u m a ­ ry c z n y k a ta lo g rę k o p is ó w , a te ra ź ­ n ie js z y b ib lio te k a r z p. d r B u r g - h a r d t n ie m ia ł d o tą d jeszcze czasu spo rząd zenia k a ta lo g ó w n o w y c h w sposób ta k o w y , żeb y o d p o w ia ­ d a ły p o trz e b ie d z is ie js z y c h po szu­

k iw a ń h is to ry c z n y c h . R ę k o p is y i b ro s z u ry p ó źniejsze są z a z w y c z a j p o d o g ó ln ą ja k ą ś n a z w ą z p e w n e j e p o k i w k il k u to m a c h ra z e m o - p ra w n e , a stąd tr u d n o je s t osądzić,

co się w n ic h z n a jd u je . O d d z ia ł te o lo g ii i h is to r ii je s t w księ g o ­ z b io rz e n a jlic z n ie js z y , a co do n a ­ szej s ta re j lite r a t u r y , m ia n o w ic ie p is a n e j ła c in ą , po sia da b ib lio te k a tu te js z a z b io r y w s z y s tk ic h k la ­ s y c z n y c h e d y c ji i n a js ta rs z y c h d ru k ó w . T o n ie s p o d z ie w a n e o d ­ k r y c ie u d e rz y ło m n ie ty m w ię c e j, g d y p. M a c ie jo w s k i ( ja k sobie to p rz y p o m n is z ) n ie w s p o m in a ł w l i ­ ście s w o im p is a n y m z o s ta tn ie j n a u k o w e j p o d ró ż y po N iem czech , n ic o W a rm b ru n ie i w spisie rę k o p is ó w , k tó r e od p. P e rtz e w B e r lin ie o tr z y m a ł n ie b y ło a n i w z m ia n k i o b ib lio te c e w a r m b r u ń - s k ie j. Z d z iw iło m n ie to m ocn o — p ó ź n ie j w szakże w y ja ś n iła m i się ta rzecz. H r a b ia Szafgocz, k tó re g o p o zna łem , n ie m a w ie le za u fa n ia ' do tego ro d z a ju p is a rz y , k tó r z y z p ió ra r o b ią rz e m io s ło , a do tego c z ę sto kro ć n ie b a rd z o zaszczytne i do ic h sposobu z a p a try w a n ia się n a h is to rię . „ M a m tego d o w o d y , iż c i p a n o w ie p rz e k rę c a ją f a k t y h is to ry c z n e i tłu m a c z ą w z łe j m ie rz e n a jja ś n ie js z e ,p r a w d y n a - o p a k “ , r z e k ł m i. d la te g o za m kn ą ć k a z a ł ściśle h is to ry c z n y o d d z ia ł lit e r a t u r y s ta rs z e j w b ib lio te c e , a m ia n o w ic ie rę k o p is ó w d a w n ie j­

szych, n a co m i się ta k ż e i w W r o c ła w iu ż a lo n o ; — z a p e w n ił m n ie w szakże, iż d la b ib lio t e k i im . O s s o liń s k ic h s to ją je g o z b io ry o tw o re m i d la każdego, k to t y lk o z je j ra m ie n ia z je d z ie do W a r m ­ b ru n u . W z a m ia n za k o p ie r ę k o ­ p is ó w , k tó r y c h n ie p o s ia d a b ib lio ­ te k a w a rm b ru ń s k a , a k tó re b y je j Z a k ła d m ó g ł o fia ro w a ć p r z y r z e k ł p rze sła ć k o p ie rę k o p is ó w s w o ic h i ż y c z y tego, a b y się p rz e z z a ­ m ia n ę d u b le tó w n a d z ie ła now sze na szej lit e r a t u r y p o w ię k s z y ła b i­

b lio te k a jego, ta k boga ta w k la ­ syczne d z ie ła na szej lit e r a t u r y d a w n ie js z e j.“

F ragm ent zbiorów Szafgocza.

N ie w ie le d o d a m y do op isu b ib lio te k i, bo z a w a rto ś ć ks ię g o ­ z b io ru n ie b y ła d o k ła d n ie prze z n ik o g o a n i p rze b a d a n a , a n i o p i­

sana. J e d y n ie sile sia ca w y b ra n o w k o ń c u X I X w . i u ję to w k a ta ­ lo g d r u k o w a n y w L ip s k u w 1901 ro k u . ( S IL E S IA C A in d e r . . . M a io ra ts - B ib lio th e k zu W a r m ­ b r u n n . . . v o n H e in r ic h N e n tw ig , t. I — I I , s tr. 232, 576 + X I .) P ozo­

s ta ła część k s ię g o z b io ru u s ta w io n a i s k a ta lo g o w a n a d z ia ła m i po sia da k a ta lo g d z ia ło w y i a lfa b e ty c z n y , tro c h ę k ło p o tliw y w u ż y c iu . K a ta ­ lo g s ile s ia c ó w w y m a g a obszerne­

go u z u p e łn ie n ia , bo d z ia ł te n w z ró s ł ju ż o ja k ie ś 40 % , sięgać w ię c będzie i)000 p o z y c y j. Jeden

t y lk o e g z e m p la rz b ib lio te c z n y o - w e go k a ta lo g u p o s ia d a r ę k o ­ p iś m ie n n e u z u p e łn ie n ia . (Całość z b io ru w y n o s i po d o b n o 80.000 to ­ m ó w .)

Z e s ta w ia n ie C ie p lic k ie j b ib lio ­ t e k i z B ib lio te k ą O s s o liń s k ic h je s t o ty le n ie tr a fn e , że n ie znać w te j fu n d a m e n ta ln e j ś lą s k ie j b i­

b lio te c e k ie r u n k ó w n a u k o w e g o z b ie ra c tw a k s ią ż e k . J e s t to w ię ­ cej k s ię g o z b ió r n iż b ib lio te k a . Poszczególne o d c in k i okażą się p ra w d o p o d o b n ie b a rd z o cenne ( m y ś lim y t u o z b io rz e k a r to g r a ­ fic z n y m , o z b io rz e r y c in ), ale sze­

ro k o ś ć z a in te re s o w a ń z b ie ra c k ic h m ś c i się t u t a j le k k im w a ż e n ie m p o szczeg óln ych d y s c y p lin . Cóż to b o w ie m za b ib lio te k a u n iw e rs a ln a o 50.000, czy 80.000 to m ó w ? O c z y ­

w is tą w a rto ś ć (k tó r ą m u s ie li ju ż zauw ażać w ła ś c ic ie le , s p ro w a ­ d z a ją c N e n tw ig a d la p ra c k a ta lo ­ g o w y c h ) p rz e d s ta w ia z b ió r ślą ski.

W c a le boga te m a te r ia ły d la w ie ­ d z y o ty m re g io n ie z n a jd z ie m y n a d ru g im k r a ń c u Ś ląska, w C ie ­ szynie. T a m z b ie ra n ie ic h , ru c h u m y s ło w y , z a c z y n a ł się gdzieś w p o ło w ie X I X w ., dziś s k u p ia się w b ib lio te c e M u z e u m M ie js k ie g o ; z b ió r S ze rsze n ika w o je n n e k o le je lo s u p rz e n io s ły n a s tro n ę czeską, a p r z e d s ta w ia ł ze z b io ró w c ie ­ s z y ń s k ic h w a rto ś ć b o d a j n a jw ię k ­ szą. W K a to w ic a c h B ib lio te k a S e jm o w a d a ła p o d s ta w ę d la d z i­

sie jszej Ś lą s k ie j B ib lio t e k i P u ­ b lic z n e j — sto ty s ię c y to m ó w s ta ­ r a n n ie p rze z czas m ię d z y w o je n n y z b ie ra n y c h ; w ty m d z ia ł ś lą s k i

(2)

sporo, m ie js c a z a jm u je . O k re s p o ­ w o je n n y p o z w a la ją u z u p e łn ić m a te ria ła m i, zw łaszcza n ie m ie c ­ k im i, p o z w a la n a g o spo da rkę k s ię g o z b io re m b y to m s k im , a a k c ja zab ezp iecza nia z te re n u o p o ls k ie ­ go p o w in n a b y ła ró w n ie ż p r z y ­ nieść r e z u lta ty n ie b ła h e . T rz e c i w a rs z ta t o rg a n iz u je się w e W r o ­ c ła w iu , gd zie G a b in e t Ś lą s k i B i ­ b lio t e k i U n iw e r s y te c k ie j ło w i s ta ra n n ie sile sia ca z w ie lk ic h s o r­

to w n i, k s ią ż e k p o n ie m ie c k ic h , k tó r e jeszcze c ią g le p ra c u ją ; w a r to w s p o m n ie ć o B ib lio te c e K a p it u ln e j, k tó r a k r y je p rze de w s z y s tk im m a te r ia ły starsze i m a te r ia ły d la h is to r ii s z k o ln ic tw a . W ty m u k ła d z ie u d o s tę p n ie n ie k s ię g o z b io ru c ie p lic k ie g o s tw a rz a n o w ą s y tu a c ję . Z b ió r s ile sia có w , z k tó re g o 9000 s k re ś lić trz e b a z g ó ry ja k ie ś 25 % d r u k ó w bez znaczenia (hp. bą dź to d ru k o w a n e w C ie p lic a c h , bą dź d e d y k o w a n e Szafgoczom ) — je s t za p e w n e n a j­

w ię k s z y m d z is ia j tego ro d z a ju z b io re m . Co w a ż n ie js z e — je s t u p o rz ą d k o w a n y , d o s tę p n y i s k a ta ­ lo g o w a n y (o d b ija się ju ż w k i l k u ­ n a s tu e g ze m p la rza ch u z u p e łn ie n ie do d ru k o w a n e g o k a ta lo g u , ab y k a ta lo g k o m p le tn y tego d z ia łu rozesłać do -w iększych o ś ro d k ó w n a u k o w y c h ). I n s t y t u t Ś lą s k i u - m ieszcza w B ib lio te c e fa c h o w y p e rs o n e l p o m o c n ic z y , a b y ja k n a j­

s z y b c ie j u z y s k a ć d o k ła d n y ob raz k s ię g o z b io ru . W te n sposób o tw o ­ r z y się ta m na reszcie dro g ę d la w s z y s tk ic h — bez w z g lę d u n a to, co m y ś la łb y o ty m i czego sobie ż y c z y ł „ h r a b ia S zafgocz“ . S po­

d z ie w a ć się n a le ż y , że za ja k iś r o k d o jd z ie do k o n fe r e n c ji w s p ra w ie b ib lio te k ś lą s k ic h i u s ta li się, w ja k im k ie r u n k u p ó jd ą s p e c ja ­ liz a c je w 4 p u n k ta c h : C ieszyn, K a to w ic e , W ro c ła w , C ie p lic e i j a ­ k ie fu n k c je im się p o w ie rz y .

„ N im d a le j p ó jd ę , opiszę C i u rz ą d z e n ie tu te js z e g o k s ię g o ­ z b io ru . J a k to ju ż rz e k łe m , je s t on u m ie szczo n y w k la s z to rz e C y ­ s te rs ó w , k tó re g o gó rn e z a jm u je p ię tra . K o r y ta r z a m i o b c h o d z i się d o k o ła gm a chu , do k tó r y c h p r z y ­ t y k a ją sale k s ią ż k a m i zap e łn io n e , f a m ilijn a z b r o jo w n ia i z b ió r m in e ra lo g ic z n y .

M in e ra lo g ic z n y z b ió r je s t s y s te ­ m a ty c z n ie u ło ż o n y i b a rdzo b o ­ g a ty, szczególnie co do o d d z ia łu k ry s z ta łó w n a d z w y c z a jn e j p ię k ­ ności. W ogóle lic z y prze szło 12.000 e g z e m p la rz y , n ie da je w sza kże o b ra z u g e o lo g ic z n y c h p o ­ k ła d ó w „ G ó r O lb r z y m ic h “ , bo n ie b y ł w ty m c e lu u rz ą d z o n y .

Z b r o jo w n ia je s t um ieszczona w oso bn ym s k le p ie n iu , k tó re całe po te m u u rzą dzo no. Są to f a m ilijn e p a m ią tk i z ry c e r s k ic h czasów, m a ją c y c h je d n a k h is to ry c z n ą w a rto ś ć , bo o k a ż d e j z b r o ji je s t ja k ie ś z a jm u ją c e p o d a n ie . . .

P o ś ro d k u z b r o jo w n i s to i s tó ł s ta ro ż y tn y , s to ik a m i z w ie k u X V I o to czony, a n a n im le ż y p a m ię t­

n ik , gd zie się z a p is u ją p o d ró ż n i, z w ie d z a ją c y te n z a k ła d . N a d w ó c h p rz e c iw le g ły c h ścia na ch z n a jd u ją się o le jn o m a lo w a n e i c h o rą ­ g w ia m i ozdobione d w a „d rz e w a g e ne alo giczne“ , je d n o ro d z in y S zafgoczów , a d ru g ie ro d z in y P ia s tó w . . .

D z iw n e to je s t uczucie, g d y się p rz e c h o d z i d z ie je ro d z in y , k t ó r e j się lo s y s p lo tły z w ie lk im i w y ­ p a d k a m i h is to r ii, zw łaszcza, gd y p r z y ty m p a trz y m y n a c h a ra k ­ t e r y k re ś lo n e ic h rę k ą , n a te z b ro je , k tó r e n o s ili, lu b n a tę b ro ń , od k t ó r e j g in ę li.

J e d n a część h is to ry c z n y c h p o r ­ tr e tó w ro d z in y S zafgoczów i P ia ­ s tó w o zd a b ia ścianę b ib lio te k i, d ru g a z n a jd u je się w p a ła c u o r d y ­ n a c ji w W a rm b ru n ie , i d la s tu ­ d ió w a rc h e o lo g ic z n y c h tego r o ­ d z a ju są to może je d y n e ź ró d ła n a Ś lą s k u . P ia s to w ie i m a łż o n k i ic h są to p o sta cie w n a tu r a ln e j w i e l­

kości, p ę d z e l g ru b y , lecz m a lo ­ w id ło je s t k o p ią , ja k się z da je , ró w n o c z e s n y c h o b ra z ó w , pe łn e w y ra z u , p rz y p o m in a ją c e nasze h is to ry c z n e p o r tr e t y po s ta ry c h do m ach . W z b io rz e r y c in z n a la ­ z łe m b a rd z o w ie le c ie k a w y c h rz e ­ c z y d la h is to r ii p o ls k ie j, ja k o to : w iz e r u n k i b ite w , fe s ty n ó w , k o r o ­ n a c ji, ła s k a m i s ły n ą c y c h o b ra ­ zów , h is to ry c z n e p o r tr e t y p o ls k ie , w y k o n a n e p rze z r y t o w n ik ó w n ie ­ m ie c k ic h X V I I i X V I I I w ie k u , w id o k i i p la n y w ie lu m ia s t i tw ie r d z n a Ś lą s k u , a n a w e t k ilk a p o r tr e tó w h e tm a n ó w k o z a c k ic h z czasów u k r a iń s k ic h b u n tó w , i p o r tr e t y k il k u ta ta r s k ic h i t u ­

re c k ic h w o d z ó w , k tó r z y n a je ż ­ d ż a li P olskę. to w s z y s tk o d r z e w o ry ty lu b s z ty c h y z d a w ­ n ie js z y c h czasów, i ro z u m ie m , że k t ó r y z n a szych r y s o w n ik ó w , c z y ­ n ią c y tego r o d z a ju p o s z u k iw a n ia i z b io ry , z n a la z łb y t u n a czas d łu ż s z y z a ję c ie d la siebie. P an d r B u r g h a r d t, ,b ib lio te k a r z t u t e j­

szy, o fia r u je siBą po m oc z- w ie lk ą g o to w o ścią z w ie d z a ją c y m te n z a ­ k ła d ; p o d w z g lę d e m je d n a k h i ­ s to ry c z n y c h badań, w a rto b y , żeby się tu k ie d y p rz e je c h a ł p a n B ie - lo w s k i, bo n ie z a w o d n ie z n a la z ł­

b y tu h is to ry c z n e z a p is k i i n a j­

starsze r o c z n ik i z P ia s to w s k ic h czasów, n ie t y lk o w sam ym W a rm b ru n ie , ale i w H e rm s d o rfie p o d K in a s te m , gdzie się w z a ­ m e c z k u p rz e c h o w u ję całe a r c h i­

w u m f a m ilijn e S zafgoczów , co do o r y g in a ln y c h h is to ry c z n y c h d o ­ k u m e n tó w starsze i w a ż n ie js z e je ­ szcze od rę k o p is ó w , z n a jd u ją c y c h się w b ib lio te c e w a r m b r u ń s k ie j.

Co do genealogicznego d rz e w a P ia s tó w , ja k ie się z n a jd u je w z b r o jo w n i, n ie m og ą iść z n im w p o ró w n a n ie genealogie d o tą d znane; bo od p ie rw s z y c h k ru s z ­ w ic k ic h p o d a ń począw szy, z n a j­

d u je się t u te n ró d , d z ie rż ą c y p rze z w ie k ó w k ilk a b e rło P o ls k i i Ś lą ska, w y w ie d z io n e po m ie czu i po k ą d z ie li aż do je g o w y g a ś n ię ­ c ia z całą ś w ie tn ą p a ra n te lą i d ro b ia z g o w o ś c ią . S z c z e g ó ln ie j co do d z ie ln ic y P ia s tó w Ś lą s k ic h n ie z n a m y n ic ta k d o k ła d n e g o ; a k ie ­ d y m b a d a ł, z ja k ic h ■ ź ró d e ł u ło -

W dniu 25 lutego 1947 z okazji pobytu Edmunda Osmańczyka w kraju na­

stąpiło w lokalu redakcji wręczenie przyznanej mu w dniu 27 stycznia na­

grody literackiej czytelni­

ków „Odry“ w wysokości 150.000 złotych.

Ze względu na improwi­

zowany charakter tej uro­

czystości na wręczeniu nie mógł hyć niestety obecny drugi laureat „Odry“ W ła­

dysław Jan Grabski.

żono te n obraz, p o k a z a ł m i, b ib lio ­ te k a rz d w a o ry g in a ln e kod eksa z p rz e p y s z n y m i m a lo w id ła m i h e r­

b ó w w s z y s tk ic h k s ię s tw ś lą s k ic h , p is a n y c h w ję z y k u ła c iń s k im , o - b e jm u ją c e obszerne ro d o w o d y p o je d y n c z y c h d o m ó w ksią żęcych i całe ic h k o lig a c je . K r o n ik i te n ie b y ły je d n ą rę k ą spisane, i m a ­ lo w id ła h e rb ó w z czasów p ó ź n ie j­

szych św ia d czą w id o c z n ie o u p a d ­ k u s z tu k i. H r a b ia S zafgocz p o ­ z w o lił ge ne alo giczne d rz e w o P ia ­ s tó w p rz e k o p io w a ć d la Z a k ła d u im . O s s o liń s k ic h — u m ó w iłe m t u m a la rz a n a m ie js c u ; i ta k p r z y ­ n a jm n ie j bez czegoś n ie p o w ró c ę do W as z te j p o d ró ż y . O fia r u ją c Z a k ła d o w i te n sza c o w n y d a r, p o ­ ło ż y ł h r. Szafgocz je d e n t y lk o w a ­ ru n e k , ż e b y n ie p u b lik o w a ć t e j p ra c y , n ie z tego p o w o d u , ja k o b y n ie c h c ia ł dać Z a k ła d o w i w t e j m ie rz e p ie rw s z e ń s tw a , lecz z tego, iż n ie je s t p e w n y m , czy p ra c a ta w y tr z y m a d z is ie js z ą k r y t y k ę h i ­ s to ry c z n ą ; w p o ło w ie b o w ie m przeszłego w ie k u jeszcze p o d ją ł ją ja k iś n ie m ie c k i u c z o n y i h ra b ia Szafgocz ż y c z y sobie tego, a b y ob ecnie ź ró d ła h is to ry c z n e do genealogicznego d rz e w a P ia s tó w n a n o w o z o s ta ły p rz e jrz a n e p rz e d p u b lik a c ją tego o b ra z u .“

Z b ió r m in e ra lo g ic z n y , z b r o jo w ­ n ia , o w e d rz e w a ge ne alo giczne i in n e m u z e a lia o p u ś c iły ju ż b i ­ b lio te k ę . M in e r a ły z a b ra ła W a r ­

ODRA N r 10 (67) — Str. 2

szaw a, z b ro jo w n ię p rz e n ie s io n o do sąsiedniego b u d y n k u , gd zie Z a rz ą d Z d r o jo w y tw o r z y m u z e u m

— zazn aczm y: d z iw n e j ja k o ś c i.

B o g d y p ie rw s z e p ię tr o m u z e u m z a jm u je w ie lk i, b a rd z o ce n n y z b ió r o r n ito lo g ic z n y i e n to m o lo ­ g ic z n y , n a d r u g im um ieszcza się o b ecn ie ow e p a m ią tk i S zafg o­

czów , k tó r e w ła ś c iw ie n ie n a d a ją się do e k s p o z y c ji. B o a lbo trz e b a b y z w e r y fik o w a ć całą ro d z in ę i tr a k to w a ć to m u z e u m ja k o r e g io ­

n a ln ą Ś w ią ty n ię S y b illi, albo cenne s k ą d in ą d e k s p o n a ty p rz e ­ nieść w g łą b k r a ju .

A r c h iw u m z C h o jn a s t w zna cz­

n e j części zosta ło w g r u d n iu 1946 r o k u p rz e w ie z io n e do A r c h iw u m P a ń s tw o w e g o w e W ro c ła w iu . N a j­

starszą część je d n a k , o k o ło 1000 d o k u m e n tó w z w ie k u X I V i X V , I n s t y tu t Ś lą s k i p rz e n ió s ł do B i­

b lio te k i w C ie p lic a c h , wnosząc, że s ta n o w ią one cenne u z u p e ł­

n ie n ie o rg a n iz o w a n e j ta m S ta c ji N a u k o w e j. Co do p o r tr e tó w S z a f- goczów i P ia s tó w , ja k ie z n a jd o ­ w a ły się w p a ła c u , to n a le ż y je uw ażać za p rz e p a d łe , ja k zresztą całe u rz ą d z e n ie z a m k u c ie p lic k ie ­ go. N ie są m i znane lo s y k o n ta k ­ tó w B ib lio t e k i „ W a r m b r u ń s k ie j“

z Z a k ła d e m O s s o liń s k ic h — n ie c h ­ że O s s o liń c z y c y w y p o w ie d z ą się k ie d y ś n a te n te m a t, je ś li z a p a ł P ola d a ł ja k ie ś r e z u lta ty i je ś li rz e c z y w iś c ie w y m ie n ia n o m ię d z y B ib lio te k a m i zdobycze.

L is t szesnasty (z w y c ie c z k i c z w a rte j).

. . . „ Z g ó ry m ożn a się b y ło d o ­ m y ś le ć tego, że się w b ib lio te c e W a rm b ru ń s k ie j, ja k o n a p o g ra ­ n ic z u h is to ry c z n y m , z n a jd u ją t a k ­ że s ta re rę k o p is y czeskie, — i j a ­ koż z n a la z ł p., P u r k in ie d w a o r y ­ g in a ln e k o d e ksa „ B r a c i C z e s k ic h “ , o p is u ją c e w k ilk u n a s tu osobnych o d d z ia ła c h d z ie je tego w y z n a n ia w C zechach, w W ie lk ie j Polsce i n a L itw ie , częścią w czeskim , częścią w ła c iń s k im ję z y k u . . .

C z y m w ię c e j się ro z p a tr u ję w b ib lio te c e W a rm b ru ń s k ie j, ty m w ię c e j p o c z y n a m cen ić je j z b io ry ,

— t u t a j w szakże w y p a d a ło b y p o ­ p ra c o w a ć m ie s ię c y k ilk a , i to k o ­ m uś ta k ie m u , co się w y łą c z n ie tego r o d z a ju b a d a n io m o d da je.

I ta k z n a la z łe m d z is ia j n o w y o d ­ d z ia ł w a ż n y d la h is to r ii na szej i p o s z u k iw a ń rz e c z y s ło w ia ń s k ic h w ogóle. W w ie k u X V I I i X V I I I p is a li N ie m c y dużo o Polsce i o S ło w ia ń s z c z y ź n ie , — c a ły k o m ­ p le t b ro s z u r i d z ie ł z ow ego czasu z n a jd u je się do tego o d d z ia łu p i ­ sarzom o b c y c h o rzeczach na szych w b ib lio te c e tu te js z e j. A lu b o b i­

b lio te k a im . O s s o liń s k ic h po sia da ta kże ba rdzo znaczne z b io r y z o- w e j e p o k i p is a rz y p o s tro n n y c h , ro z u m ie m , iż b y tu się znaleźć m o g ły rz a d k ie b ro s z u ry , k tó r y c h m y ń ie z n a m y, szcze g ó ln ie j ta k zw a ne „ H is to ris c h e C u rio s ita e - te n “ , o p is u ją c e p o je d y n c z e w y ­ p a d k i ró w n o c z e ś n ie p o d n a tc h n ie ­ n ie m czasu i w p ły w e m zda rzeń k r e ś lo n e . . . “

Z a is te w y s ta rc z y się nieco t y lk o ro z p a trz y ć w B ib lio te c e W a r m ­ b r u ń s k ie j, a b y s tw ie rd z ić , że tr z e ­ ba t u p o p ra c o w a ć i k ilk a la t i k ilk u n a s tu u c z o n y m . N ie b ę d z ie ­ m y ta m szukać c h y b a rz e c z y s ło ­ w ia ń s k ic h , p rze de w s z y s tk im ś lą ­ s k ic h , p ó ź n ie j p o ls k ic h . I n s t y tu t Ś lą s k i b ę dzie się s ta r a ł z a o p a trz y ć b ib lio te k ę w k o n ie c z n e m a te r ia ły p o ls k ie , bę dzie się s ta r a ł z o rg a n i­

zow ać w a r u n k i p ra c y d la p r z y ­ je ż d ż a ją c y c h do C ie p lic uczo nych . W s z y s tk im b o w ie m za le ży n a ty m , a b y te n n o w y w a rs z ta t n a u k o w y ja k n a js z y b c ie j w łą c z y ć w p o ls k i ś w ia t w ie d z y .

D z iw n e to je s t u c z u c ie — b y użyć s łó w P ola, g d y je s te ś m y ś w ia d k a m i ja k k ilk a k a r t je g o o p is u po s tu la ta c h n a b ie ra życia , s ta je się w a ż k im d o k u m e n te m , w y c ią g ie m h ip o te c z n y m n ie m a l i a k tu a ln y m p rz e w o d n ik ie m . T o ju ż n ie n o ta tk a z d z ia łu „ H is to ­ ris c h e C u rio s ita e te n “ .

P o c h y la m y z s z a c u n k ie m g ło w ę p rz e d ge o g ra fe m , k tó re g o „ in t e ­ res“ h is to ry c z n y j n a ro d o w y za­

p r o w a d z ił do C ie p lic . Z s a ty s fa k ­ c ją ś le d z im y s ło w o — p ię k n ą s ta rą prozę. Z u ś m ie c h e m o b s e r­

w u je m y z a p a ł O s s o liń c z y k a , k t ó r y i w G ó ra c h O lb rz y m ic h szuka d la Z a k ła d u k o rz y ś c i (sam h ra b ia S zafgocz d e lik a tn ie w y ra ż a za­

s trz e ż e n ia co do ścisłości o w e j g e n e a lo g ii P ia s tó w !). I c h c ia ło b y się m u p o w ie d z ie ć , że dziś m ię ­ d z y o b ie m a b ib lio te k a m i z a le d w ie p a rę g o d z in d ro g i — i ż a d n y c h n ie m a p rz e s z k ó d w w y m ie n ia n iu d u b le tó w i k o p io w a n iu r ę k o ­ p is ó w .

A g a ta K a jz e re k .

Per spekt ywa O d r y

Józef N yka : Wieś na M azurach. (Repr. za „A rk o n ą “ ) P o lityczny aspekt spraw y łu ży ck ie j jest n ie w ą tp liw ie skom pli­

ko w an y a w każdym razie przez prasę polską n iezbyt jasno spre­

cyzowany. P ew n ą w in ę w tym ponosi może delegat dyplom atyczny Łużyczan w W arszaw ie, a ju ż dużo w in y leży po stronie ta k ie j pro ­ pagandy spraw y łu ży ck ie j, ja k ą u nas stosuje organizacja „P ro łuż“.

N ie można bow iem problem u upraszczać, gdyż w ted y nie rozum ie się np. dlaczego postępowanie sowieckich czynników okupacyjnych na terenie Łużyc jest tak ie w łaśnie a nie inne, nie rozum ie się, d la ­ czego Łużyczanie nie zostali należycie p o trakto w an i na pierw szym pow ojennym kongresie słow iańskim w Belgradzie.

R ozw iązanie spraw y łu ży ck ie j z pełną korzyścią dla tego tra g i­

cznego narodu w c h w ili obecnej leży bow iem nie tylko w rękach Rosji Sow ieckiej, okupującej tę część Niem iec, lecz także w rękach samych Łużyczan. Uproszczenia stosowane wobec zagadnienia łu ­ życkiego polegają na tym , że tra k tu je się je w oderw aniu od w ie l­

k ie j p o lity k i, k ie ru ją c e j w te j c h w ili przyszłością Niem iec, p rz y ­ szłością tych lub innych narodów europejskich. Zagadnienie łu ż y ­ ckie staw ia się na p la tfo rm ie m o ra ln e j, historycznej, ogólnoslowiań- skiej itd. W szystko to jest słuszne, ale żyje m y w świecie, w któ ry m nie same p raw a m oralne i historyczne mogą p rzyw rócić wolność narodom .

S taw iając sprawę otw arcie trzeba przyznać, że sami Łużyczanie nie p o ję li w łaściw ie dzisiejszego m om entu dziejowego, w któ ry m mogą w yg rać wolność a p rz y n a jm n ie j daleko idącą autonom ię dla swego narodu. F a k ty są proste i w sw ym realiżm ie niem al poucza­

jące. N a Łużycach stoją okupacyjne oddziały sowieckie, któ re w sto­

sunku do Niem iec re a liz u ją część w ielkieg o sowieckiego planu po ­ litycznego. Od in ic ja ty w y p olityczn ej działaczy łużyckich w k ie ­ ru n ku uzgodnienia swych poglądów ja k i p lanu z w o jsk o w y m i w ła ­ dzam i sow ieckim i zależy w iele. Od stosunku Łużyczan do nowych pojęć politycznych, od ich u działu w partiach a szczególnie w SED, na k tó rą w ładze sowieckie mocno liczą p rzy pracy nad reedukacją narodu niemieckiego.

Zamieszczony w jed nym z ostatnich num eró w „ O d ry “ cytat z d ziennika czeskiego p okazyw ał ty lk o jed ną stronę m edalu, u k a ­ zyw ał c z e s k i p u n k t w id zen ia w spraw ie łużyckiej. W ie m y, że grupa łużycka d ziałająca w P radze zro b iła w ie le dobrego d la oży­

w ie n ia łużyckiego życia narodowego. A le w ie m y także, że grupa ta stoi pod w p ły w e m pew nych nierozsądnych koncepcji politycznych, antyrealistycznych, nie widzącch zb yt jasno położenia na samych Łużycach lub też w yciągających z te j sytuacji fałszyw e, szkodliw e w nioski.

Łużyce wolne lub autonomiczne pomieścić się mogą doskonale w sow ieckiej koncepcji jed no litych N iem iec. A le rzecz jasna, znajdą one tam swoje miejsce dopiero w ted y, gdy działacze łużyccy, Ł u ­ życzanie, w yk ażą należyte zrozum ienie dla realizm u politycznego, n ależytą in ic ja ty w ę w k ie ru n k u zabezpieczenia życia swego narodu naw et za cenę tych lub innych ustępstw ideowych. T ra d y c y jn y , nienowoczesny, ciasny horyzo nt p olityczny Łużyczan w ym ag a po­

szerzenia. W y d a je m i się, że D o m o w in a w kro c zyła n a w łaściw ą drogę. I w y d a je m i się, że zarów no polscy ja k i czescy p rzyjaciele Łużyc złą przysługę oddają Łużyczanom , nie u kazując im tych sp raw ta k realistycznie, ja k to przecież sam i wobec siebie u czy­

niliśm y. Z tego też p u n ktu w id zen ia w y n ik i Z ja z d u Łużyco znaw - czego w Poznaniu, choć cenne i potrzebne, trzeba umieścić n a te j sam ej m a rtw e j lin ii m artw ego horyzontu politycznego, ja k i m a ją Łużyczanie. O tych sprawach, m ając w rę ku w y n ik i obrad, pomó­

w ię w kró tce szerzej.

T e k ilk a słów zaś m a być z jed n e j strony i potrzebnym kom en­

tarzem do p rzedrukow anych w „O drze“ n r 65 z czeskiej prasy

„wieści sm utnych“ i u kazaniem nowego oblicza problem u, k tó ry m zająć m usim y się g orliw ie. P aw e ł Kupkę.

BOGDAN OSTROMĘCKI

S Iq s k o

Ona nadchodzi zapachem wzgórz,

gdzie wieczór pajęczynami oplata szare kamienic poprzez popioły i pola uwiędlc,

jak oddech lekki, jak ziemi chłód — Jcsienią modrych, łagodnych gór,

rozsnutych iv smugach borów kolorem złotych klonów, zapachem tuj, goryczą dębów, świerków chłodem zrywa się chór

i echo nieśmiertelne gra — gra i złote dzwoni w koronie.

Wtedy z kamieni zlepionych mar

i zmartwychwstałych baszt chropawy mrok bijący w niebo, sztandaru tylko krzyk, zwycięski krzyk na wietrze, hejnał bojowy gra biało czerwienią

na bory ciemne, na złoto gór, kiedy zagony tętnią nad ziemią a wieki płyną — dymami chmur.

I ona spłynie pięknem i silą

zanim w popiołach zapadnie słońce za pola poległych i groźnych traw — kiedy tak lekko dotyku jej znak, jak czoła — liść opadajacy.

(W iersz z tom u poezyj „P o p ió ł nie p o d le g ły“ , k tó ry w tych dniach w y jd z ie spod prasy.)

(3)

Co robią Niemcy

O s o b liira m a tem atyka Pg. Stecka — G niern generała — Niezazdroszczę — Siemens h a n ­ d la rze m n ie tn o ln ik ó m — Książka Petersa

Węgiel, oto n a jżyw o tnie jsze zagadnienie gospodarcze Niem iec. K ra d n ie się w ę gie l przy każdej nada­

rzające j się oka zji. Z le w e j obrazek z lata — pociąg, k tó ry stanął przed sygnałem, pojechał da le j z dwoma pu s ty m i wagonam i, z k tó ry c h w m ig w ykra dzio no w ęgiel. W środku obrazek z tegorocznej zim y w B e rlin ie

— ta scena pow tarza się codziennie na ulicach m iasta. Sprawa węgla przeszła ju ż także do sztuki. Rysunek z p ra w e j przedstaw ia chłopca z w o rk ie m na plecach, spoglądającego z zazdrością na przejeżdżający pociąg z węglem. Przed riasypem tab lica z napisem „ V e rb o t“ .

H

IS T O R Y K i germ anista T rz e . ciiej Rzeszy pisząc podręcz­

n ik szkolny m usiał p rzy­

znać się do ja k ie jś b arw y, b ru ­ n atn ej lub w łasn ej. Bezbarwność w podręcznikach szkolnych b yła napiętnow ana. Ł a tw ie j było n a ­ pisać podręcznik chem ii, fiz y k i czy m a tem atyk i. T u ta j n ik t n i­

kogo nie zm uszał do w yjaś n ian ia p ra w nau k ścisłych z p u n ktu w i ­ dzenia „M e in K a m p fu “, czy n a ­ rodowego socjalizm u w ogóle. J e ­ śli pom im o to au to r takiego pod.

ręcznika z zw iązku z w y k ła d e m o try g o n o m etrii sferycznej czy k i ­ netycznej teo rii gazu u w a żał za konieczne wspom nieć o ustawach norym berskich i w ielkości g er­

m ańskiego im p eriu m , to czynił to zupełnie z w ła sn ej w o li, a w ięc albo z przekonania albo z p rzy- chlebstwa.

Jeśli zatem w ta k im dziele ja k

„G rundgebiete der M a th e m a tik “ była m o w a o doskonałości ducha aryjskiego, o sile narodu i jego postawie m ilita rn e j, k tó ra „m a o- bronić k re w i pracę przed obcą napaścią i przed w ydziedzicze­

n iem przez obcy n a ró d “ — to a u ­ to r w prow ad za! studenta w św iat zupełnie inny n iż św iat m atem a­

ty k i. Jeśli w dodatku określił ce­

le sw ej książki w ten sposób:

„G łó w nym zadaniem te j książki jest w ydobycie i u kazanie m ło ­ demu uczącemu się pokoleniu idealistycznej fau sto w skiej posta­

ci ducha niem ieckiego p rz y n a j­

m n ie j w je j ogólnych zw iązkach i św iatopoglądowych podstawach“

— to au to r u k a z y w a ł ju ż w y ra ź ­ nie sw oją b arw ę i sw ą p rzyn a­

leżność do im p erialistyczn ej ide­

ologii, k tó ra po dokonaniu w ie lu zbrodni zb an kru to w a ła z w ie lk im hukiem .

C zy teln ik m yśli, że na tym kończy się m oja gloissa. O nie, m iły czytelniku. Bo oto książka, z k tó re j zacytow aliśm y te parę zdań, książka p. t. „G rundgebiete d er M a th e m a tik “ u kaza ła się nie w T rze c ie j Rzeszy ale a n n o 1 9 4 6, w H e ild elb e rg u n ad N ee- karem , n akładem księgarni w y ­ daw niczej W in te r, spod pióra M a ­ na Stecka, byłego docenta n a m o ­ n ach ijs kiej A k a d e m ii Technicz­

n ej, zwolnionego ze stanow iska po w o jn ie n a skutek jego d ługolet­

n ie j działalności prohitleroiwskiej.

Pomyślcie, B a w arska A kad em ia N a u k nie może w yd aw ać swoich książek z powodu b rak u papieru, ale zn alazły się środki i papier, by w ydać „m a tem atyk ę“ — h i­

tlerow ca, Stecka. P raw dopodob­

nie spotkam y się z dalszym i „dzie la m i“ tego Niem ca, bo zapow ie­

dziano je na okładce jego „m a te­

m a ty k i“.

C

Z Y to jest m ożliw e, pytam y się. W ro ku 1946 w p iękn ym H e ild elb e rg u w yd aw n ic tw o rosenbergowsko - goebbelsowskiej propagandy, sp rytnie w plecionej w fo rm u łk i m atem atyczne. H a , w ie le rzeczy niem ożliw ych dzieje się w Niem czech. W jed n ym z o- boizów dla h itlerow có w w G a r­

m isch -P artenkirch en zażalill się na k ie ro w n ic tw o obozu jeden z siedzących tarn genera'öw , że w pokoju jego p an uje tem p e ra tu ra t y l k o 10 stopni ciepła. N a b u ­ dynek am erykańskich w ła d z o -

fcupacyjnych w B rem ie oraz

budynek, w któ ry m try b u n a ł de- n ac y fik a c y jn y w N o rym b erdze są­

d ził Papena, dokonano zam achów bombowych.

N a złość A u striako m , któ rzy znanem u powieściopisarzowi M i r ­ ce Jelusichowi, po przeczytaniu przez sąd w szystkich jego ks ią­

żek w skazanych przez prasę, za­

m ie rz a ją w ytoczyć d ru gi proces den azyfikacyjny, prasa niem iecka nazyw a Jelusieha n a jw y b itn ie j­

szym Niem cem i pisarzem.

To w szystko dzieje się w N ie m ­ czech, nie zorganizow anych du ­ chowo, żyjących resztkam i zm ę­

czonej em ig ra cji i nieskom pliko­

w an ą filo zo fią hitlerow skiego ż y ­ cia ku lturalnego . Przedstaw iciele tych N iem iec spotkają się w locie w Z u ric h u na kongresie P E N - C lubu z pisarzam i polskim i. Być może, że Z o fia N ałkow ska, a u to r­

k a „M ed alio n ó w “ uściśnie rękę W ern era Bergengriina, stałego w spółpracow nika „ K ra k a u e r Z e i­

tu ng “, k tó ry w tow arzystw ie Be­

ckera, Kästnera. W iech erta, A r ­ nolda Z w e ig a i w ie lu innych w y ­ b iera się na w spom niany ko n ­ gres. N ie zazdroszczę, nie zazdro­

szczę. Zobaczym y o czym tam b ę­

dą m ó w ili Niem cy. Becher znany jest ja k o człow iek uczciiwy. K ä st­

n e r stw orzył w spaniałą satyrę an tyh itlero w ską, ale obok B e r­

gengriina przecież pojedzie do Z u rich u k ilk u innych pisarzy, których niezm ienna memieckość b y n a jm n ie j nie u kształto w ała się w nich inaczej pod w p ły w e m po­

glądów lew icow ych, ja k im h o ł­

dują.

W

IĘ K S Z A ko n tro la w idocz­

na jest w dziedzinie go­

spodarczej. Z w iększym szumem lik w id u je się tu h itle ­ ryzm , zwłaszcza prasa strefy so­

w ie ck ie j dem askuje bezlitośnie z w ią z k i ka p ita łu niemieckiego z h itleryzm em , w spraw ach k u ltu ­ raln ych zdobyw ając się raczej na pew ne pobłażanie. Dostało się o- statnio koncernow i Siemensa. N a ko n ferencji prasow ej w B erlin ie, ja k a odbyła się w pierwszych dniach lutego, przedstaw iono sen­

sacyjne m a te ria ły dotyczące Sie.

mensowego h an d lu n ie w o ln ika m i.

D y re k to r B e rn k e rd t (ten sam, k tó ry na odmowę przyjęcia jego w niosku denazyfikacyjnego od­

pow iedział gorącym protestem) stara! się g o rliw ie u SS o p rz y ­ dział bezpłatnych sil roboczych z obozów i w ięzień dla koncernu.

Jeden z przedstaw ionych doku­

m entów cy tu je fragm en ty p rze­

m ów ienia tego d yrekto ra z dnia 2 lipca 1942, w k tó ry m cel tego handlu n ie w o ln ik a m i m iędzy SS a Siemensem określa prosto:

„Z b ro jen ia nasze muszą ro zw ijać się w ed łu g zasady: m aksim um w y s iłk u jednako od lu d zi ja k od maszyn“. S trażnicy w ię źn ió w u Siemensa, ja k podaje przedsta­

w io n a prasie in s tru kc ja Siemensa, m a ją być u zbrojen i w pistolety, a w razie gdyby n ie moiżna było złam ać oporu w ię źn ia przez p ro ­ stą silę fizyczną (dijrch einfache kö rp erliche G ew alt), muszą użyć j a k i ie j k o 1 w i e fc s t o s o w - n e j b r o n i. C ynizm te j in s tru k ­ c ji ja k rów nież u dział Siemensa w gazow aniu w ięźniów , ju ż mu

tw orniejsze oskarżenie, ja k ie spot kało przem ysł niem iecki.

G

D Y ta k sądzi się przem ysł niem iecki, odbierając spokój snom licznych zd en azyfiko- w anyeh ju ż n aw et w ie lk ich dy­

re kto ró w h itlerow skich, podobne choć m n ie j bogate w m a te ria ł do­

w odow y, odkryw ające nie ta k potw orne zbrodnie sądy przepro­

wadza pew na część prasy n ie ­ m iec kiej nad studentam i n ie ­ m ieckim i. N a k ilk u u n iw ersyte­

tach nastąpiła ju ż czystka. R y ­ sow nik „ B e rlin e r Z eitu n g “ u ją ł to dowcipnie, choć n ie w ą tp liw ie p raw d ziw ie: przez o tw ierając e się podw oje u n iw ers yte tó w w y p ły w a na ulicę trójszereg u m u n d u ro w a­

nych h itlerow có w w wysokich Ś A -m ańskich butach, brodatych starców i sm ukłych młokosów.

K u ltu rb u n d b erliń s ki w jed nym z urządzonych niedaw no odczy­

tó w ostro ro zp ra w ił się z dotych­

czasowym i pojęciam i wolności n a u k i i wolności czasu p o w yk ia - dowego. P releg en t dr. S tu rm ja ­ ko. n ajp iln iejs zą potrzebę ducho­

w ą i m o ra ln ą studentów n ie m iec­

kich o kreślił naukę pełnego h u ­ m anizm u.

S

K O R O ju ż jesteśm y w kręgu u niw ersyteckim w a rto omó­

w ić now ą poważniejszą p u ­ b lika cję niem iecką napisaną przez pro!, dr. Hansa Petersa, dziekana fa k u lte tu p raw a w B e r­

lin ie. K siążka nosi ty tu ł „ Z w i­

schen G estem und M o rg en “ (S p rin g e r-V e rla g , B e rlin , 226 sir.).

Osobliwość te j ks iążki polega na tym , że ocenia ona współczesne zjaw is ka k u ltu ra ln e , zachodzące w Niem czech i w świecie, z p u n k ­ tu w id zen ia surowego u ltra m o ń - tańskiego katolicyzm u. Prasa le ­ w icow a o m aw iając książkę, stw ierdza dowcipnie, że n ie są to żadne rozw ażania o współczesnym położeniu k u ltu ra ln y m , , ja k chce p od tytu ł książki, lecz podręcznik dogm atyki k a to lic k ie j. Pod tym względem , ja k tw ie rd zi ta sama k ry ty k a - książka jest doskonała, n iem al przekonyw ująca, a poka­

zany tu obraz Tom asza z A k w in u n am alow an y ta k św ietnie ja k nie uczynił tego dotąd żaden z teolo­

gów.

Peters, rzecz jasna, posługując sie dyscyplinam i d ogm atyki k a to ­ lic k ie j, potępia m a teria lizm , w idząc w n im „dalszy powód głębokiego upadku św iata zachodniego“, o- ra z „poszerzyciela błędu, że życie duchowe nie podlega p raw o m “.

Chrześcijanin w edług Petersa za­

m iast in d yw id u alizm u w yzn aje personalizm , a zam iast k o le k ty ­ w izm u, solidaryzm . T y m samym w ystępuje Peters zatem przeciw ­ ko t. zw . chrześcijańskiem u soc­

ja lizm o w i. O h um an izm ie socja­

listycznym i o n au ko w ym socja­

lizm ie nie w spom ina berliński u - czony, ta k że książka jego z d ra ­ dza tendencję, k tó ra pom im o w a r tośei nrzekoinywujących jest nie­

sympatyczna. Uczony ka to lick i nie może bow iem dzisiaj przecho­

dzić milcząco nad now ym i z ja ­ w is ka m i społecznymi. P ow inien im przeciw staw ić sw ój sąd i osąd ale ni® może ich pom inąć m ilcze­

niem.

W każdym razie książka P e te r­

sa jest powodem ożyw ionej pole­

m ik i prasow ej. wisz.

na niepotrzebnych, to chyba najpo-

Edmund Osmańczyk

Diua głosy niemieckie

W s ty c z n io w y m n u m e rz e p o ­ w ażnego m ie s ię c z n ik a n ie m ie c ­ k ie g o „ S t u t tg a r t e r R u n d s c h a u “ , i pośw ięconego s p ra w o m p o lity c z ­

n y m , g o sp o d a rczym i k u l t u r a l­

n y m “ , u k a z a ł się c ie k a w y a r t y k u ł w s tę p n y stre se m a n o w o a D ie rk a F o rs te ra (u r. w r. 1884), w s k a z u ­ ją c y na te n d e n c ję , ja k ie tr a d y c je n ie m ie c k ie j p o lit y k i z a g ra n ic z n e j p ra g n ie się o ż y w ić o b ecn ie w N iem czech. — W ty m s a m y m n u ­ m erze z n a jd u je m y n ie m n ie j c ie ­ k a w ą w y p o w ie d ź re d a k to ra „ S t a t t g a rte r R u n d s c h a u “ , H e n r y B e r n ­ h a rda , k tó r ą p rz y to c z y m y n a j­

p ie rw , b o w ie m n a je j t le a r t y k u ł F o rs te ra w y d a je się jeszcze b a r ­ d z ie j w y m o w n y .

H e n ry B e rn h a rd pisze:

„J e d n y m z n a jb a rd z ie j ż y c io ­ w y c h ro z s trz y g n ię ć t r a k t a t u .po­

k o jo w e g o będzie d la N ie m ie c n a ­ sza g ra n ic a w s c h o d n ia . P od o b n ie ja k n a zachodzie p rz y je d n o s tro n ­ nej d e c y z ji w s p ra w ie Z a g łę b ia S a a ry ta k ,i n a w s c h o d z ie s tro n a p o ls k a - i ro s y js k a s tw o rzyła - f a k t do k o n a n y . K a lin in g r a d , c z y li nasz d a w n ie js z y K ró le w ie c , z o s ta ł ju ż, ja k in fo r m u ją , obsadzony R o s ja ­ n a m i, po u s u n ię c iu lu d n o ś c i n ie ­ m ie c k ie j. S ta ło się to p rz e d p r z y ­ z n a n ie m ob szaru tego Z w ią z k o w i R a d z ie c k ie m u tr a k ta te m lu b d y k t a t e m p o k o jo w y m . R ó w ­ nież P a ń s tw o P o ls k ie ośw iadcza za zgodą Z w ią z k u R a dzie ckie go , że obecna w s c h o d n ia g ra n ic a N ie - . m ieć, będąca r a d y k a ln y m o d cię ­

c ie m naszej p o d s ta w y ż y w n o ś c io ­ w e j, n ie zosta nie w ż a d n y m r a ­ zie z m ie n io n a na naszą korzyść.

P rz e c iw n ie , s iln a p o ls k a p ro p a ­ ganda w y s u w a dalsze żądanie

„re s la w ^ z a c jÁ z ie m n ie m ie c k ic h aż po Łabę. P ro p a g a n d a ta, k t ó ­ re j c e n tra la z n a jd u je się w W a r ­ szaw ie i w B re s la u (dziś z w a n y m

często W ro c ła w ie m ), p r z y jm u je cora z s iln ie js z e natężenie. W obec a rg u m e n tu , że P o ls k a n ie je s t w s ta n ie z a s ie d lić całego obszaru odciętego od N ie m ie c , ze s tro n y p o ls k ie j i s o w ie c k ie j w s k a z u je Się na fa k t, że ju ż c o,n ajm n iej pięć m ilio n ó w P o la k ó w zosta ło ta m osadzonych, P o la k ó w p rz y b y ły c h z te re n ó w , k tó r e P o ls k a u s tą ­ p iła Z w ią z k o w i R a d z ie c k ie m u . T a lic z b a w y s ta rc z y c a łk o w ic ie , ab y zabezpieczyć p rz e d w y ja ło ­ w ie n ie m (V e rs te p p u n g ) ro ln ic z e obszary, k tó r e n ie t y lk o d la N ie ­ m iec, ale i d la c a łe j E u ro p y s ta ­ n o w ią w a ż n ą część b a zy ż y w n o ­ ś c io w e j. M u s im y sobie zda w a ć s p ra w ę z o g ro m n y c h tru d n o ś c i, na ja k ie n a tra fia ć b ę d z ie m y p rz y w a ru n k a c h p o k o jo w y c h d la N ie ­ m iec. L a ta , k tó re nadchodzą, n ie ­ je d n o k ro tn ie będą nas d o p ro w a ­ dzać do g ra n ic z w ą tp ie n ia , a b y ć może, d o p ro w a d z ą na s n a w e t do tego stan u, że p o rz u c im y w s z y s t­

k ie nadzieje ,. J u ż c h o ć b y z tego w z g lę d u k o n ie c z n y m je s t p o p ra ­ w ie n ie się naszej s y tu a c ji ż y w n o ­ ś c io w e j, a b y w d e c y d u ją c y c h m o ­ m e n ta c h n ie z a w io d ły na s ¡nasze n e r w y i a b y ś m y n ie w p a d li w o tę ­ p ie n ie lu b w z w ą tp ie n ie .

J e ś li je d n a k ta k je s t, że p o k ó j d la N ie m ie c będzie d la nas p ró b ą b a rdzo tw a rd ą , je ś li p r z y t y m od m ie s ię c y m o c a rs tw a z coraz w ię k - śzą a k ty w n o ś c ią s ta ra ją się ro z ­ w ik ła ć , w ja k i sposób t r a k t a t p o ­ k o jo w y n a jb a r d z ie j c e lo w o u łożyć, to ty m b a rd z ie j tr u d n o zrozu m ieć, że w p e w n y c h k o ła c h w N ie m ­ czech, a n a w e t u o d p o w ie d z ia l­

n y c h p o lity k ó w n ie m ie c k ic h gra ć za c z y n a ją z n ó w m o m e n ty u c z u c io ­ we, k tó re w d y s k u s ji m a ją to n p a te ty c z n y , a w s w o ic h s k u tk a c h o d ra d z a ją w s tr a s z liw y sposób s ta rą n a c jo n a lis ty c z n ą fra z e o lo g ię czasów po p ie rw s z e j w o jn ie ś w ia ­ to w e j. „ N i k t w N iem czech , a n i ża­

den n ie m ie c k i m ąż s ta n u n ie p o d ­ pisze tr a k t a t u p o k o jo w e g o , k t ó r y n a rz u c i n a m obecne g ra n ic e na w sch od zie i zach od zie“ . Tego r o ­ d z a ju w y p o w ie d z i ro z le g a ją się dziś z ró ż n y c h s tro n N ie m ie c . C zyżby c i lu d z ie , k tó r z y tego ro ­ d z a ju tr o m tr a d r a c ją obcą w n a ­ szej s m u tn e j te ra ź n ie js z o ś c i ro b ić p o lity k ę , b y li n a p ra w d ę po zba­

w ie n i z d ro w e g o rozsą dku ? Czyż dziś p y ta Się nas k to k o lw ie k o to, c z y m y chce m y i m a m y coś p o d p i­

syw ać? P rzecież do tychczas nie w ie m y w ogóle, czy dana n a m będzie m o ż liw o ś ć w y ra ż e n ia w

ja k ik o lw ie k sposób naszej o p in ii w s p ra w ie tr a k t a t u p o ko jo w e g o . P rzecież dotychczas niie w ie m y a n i przyp uszcza ć n ie m oże m y, k to e w e n tu a ln ie m ó g łb y t a k i t r a k t a t podpisać. C zy g ro m a d a p re m ie ró w k ra jo w y c h ? C zy w y b r a n i lu b mia-<

n o w a n i re p re z e n ta n c i rz ą d u cen­

tra ln e g o lu b c e n tra ln e j a d m in i­

s tra c ji? C hoć m a m y n a d z ie ję , żb p rzyszłość ro z ja ś n i n a m obecne ciem ności, choć ż y je m y w n a p ię ­ ty m o c z e k iw a n iu , że t r a k t a t p o ­ k o jo w y z N ie m c a m i n ie p r z y n ie ­ sie n a m p o d z ia łu . N ie m ie c , lecz da na m m ożność s ta n ia się w a ż ­ ną częścią i c z y n n ik ie m p rz y s z łe j zje dn oczon ej E u ro p y , to je d n a k z u p e łn ie n ie je s t na czasie w y ­ s y ła n ie do po szczeg óln ych m o ­ c a rs tw z w y c ię s k ic h a p e li, za k t ó ­ r y m i się k r y ją g ro źb y, a lb o n a ­ w e t, w ap elach ty c h , w y ra ź n ie g ro ź b y te są w y ra ż a n e . M y w ie ­

m y, że ś w ia t n ie będzie m ia ł spo­

k o ju bez u s p o k o jo n e g o do w s p ó ł­

p ra c y go tow e go n a ro d u n ie m ie c ­ kiego. A n i ś w ia t, a n i przede w s z y s tk im E u ro p a . D la te g o też m u s im y czerpać n a d z ie je z fa k tu ,- że ro z p o c z y n a ją c e się 10 m a rc a w M o s k w ie ro k o w a n ia u m o ż li­

w ią n a m w w y n ik u s w o im n o w y s ta r t w e u ro p e js k ą przyszłość.

Do tego n ie p o trz e b a ż a d n ych w ie lk ic h s łó w a n i n a c jo n a li­

s ty c z n y c h trą b , lecz je d y n ie o d ­ w a g i p a trz e n ia fa k to m w oczy, o d w a g i, k tó r ą je d y n ie będziem y w sta n ie p rz e z w y c ię ż y ć c ię ż k ą i p e łn ą n ie b e z p ie c z e ń s tw s y tu a c ję “ . Z k o le i, a r t y k u ł D ir k a F o rs te ra p. t. „L o c a rn o — w z o re m “ :

„ N a r ó d n ie m ie c k i p o b e z p rz y ­ k ła d n y m . z a ła m a n iu się ż y je obecnie p o d rz ą d a m i c ud zoziem ­ s k ic h a d m in is tr a c ji w o js k o w y c h i w c h w ili obecnej o p a n o w a n y je s t je d n ą w y łą c z n ie tro s k ą , w , j a ­ k i sposób m oże d o s ło w n ie u r a to ­ w a ć swe n a g ie życie.

B ęd zie to m o ż liw e t y lk o w ó w ­ czas, , je ś li n a ro d o w i n ie m ie c k ie ­ m u u d a się z b u d o w a ć n o w y ła d p a ń s tw o w y , go spo da rczy i s po­

łeczny. Z a d a n ie to w y m a g a ta k w ie lk ic h s ił, że na d r u g i p la n zejść m uszą w s z y s tk ie ro z w a ż a ­ n ia n a te m a ty in ne , a szczegól­

nie s p ra w a w łą c z e n ia N ie m ie c do w s p ó ln o ty n a ro d ó w . N ie m c y na ra z ie w p o lity c e z a g ra n ic z n e j m o ­ gą b y ć w y łą c z n ie p rz e d m io te m , a nie p o d m io te m . P ołoże nie je d n a k ta k ie n ie będzie tr w a ło stale. N ie można, sobie w y o b ra z ić trw a łe g o u p a d k u , s ie d e m d z ie s ię c io i-m ilio -.

now ego n a ro d u w c e n tru m E u ro ­ py, chyba, że W y b u c h n ie I I I w o j­

na ś w ia to w a . J e ś li N ie m c y żyć będą d a le j, to z czasem ró w n ie ż z a g ra n ic a p o d e jm ie z n a m i n o r ­

m a ln e s to s u n k i. W ów czas być może będzie to tr w a ło la ta , d la N ie m ie c o tw o r z y się z n ó w m o ż ­ ność p ro w a d z e n ia p o lit y k i z a g ra ­ n ic z n e j. L e cz n a w e t w te d y k r a j nasz n ie o s ią g n ie s ta n o w is k a m o ­ c a rs tw a . R aczej p rze z p e w ie n o kre s czasu z a jm o w a ć będzie s ta n o w is k o spe cja lne , ja k o p a ń ­ s tw o lu b z w ią z e k p a ń s tw , k o n ­ tro lo w a n e p rze z obce m o c a r­

stw a , z s iln ie o g ra n ic z o n ą suw e­

ren no ścią, b ie d n y je ś li c h o d z i o s iły m a te ria ln e , s ła b y je ś li cho dzi o s iły p o lity c z n e , p o z b a w io n y w s z y s tk ic h w o js k o w y c h ś ro d k ó w o b ro n y , d a le k o b a rd z ie j z a le żn y n iż to b y w a .n o rm a ln ie od d o b re j w o li z a g ra n ic y , od p o k o ju , spo ko­

ju i ła d u w św iecie, a prze de w s z y s tk im w E u ro p ie . D o tego ro d z a ju o k o lic z n o ś c i będzie m u ­ s ia ła się p rz y s to s o w a ć p rz y s z ła n ie m ie c k ą p o lity k a zagraniejzna.

„ M im o to ju ż dziś n a ró d n ie ­ m ie c k i m u s i się p rz y g o to w a ć do p o lit y k i zagranicznej,, k tó r a k ie ­ dyś p ro w a d z o n a będzie w im ie n iu n a ro d u p rz e z p rz y s z łe nasze rz ą d y . N ie m c y w czasie h itle r o w ­ s k im z a p o m n ie li, c z y m je s t p o ­ lit y k a za g ra n iczn a . N ie m c y p rz e ­ ż y li z b ro d n ic z y re ż im , k t ó r y z n ie s ły c h a n y m w y r a fin o w a n ie m m ie . szał p o ję c ia . N a jw ię k s z e z a m ie ­ szanie w y w o ły w a ł fa k t; że tego r o ­ d z a ju p o lity k a z a g ra n ic z n a d a w a ­ ła la ta m i sukcesy.

„ U p ły n ie z a te m jeszcze w ie le czasu z a n im ¡naród n ie m ie c k i d o j.

rz e je do tw ó rc z e g o u ś w ia d o m ie n ia sobie, czego p o trz e b u je od p o lit y ­ k i z a g ra n ic z n e j. D ziś n ie w y s ta r ­ czy w y k a z y w a n ie n a p rz y k ła d z ie

DORA N r 10 (67) — Str. 3

Cytaty

Powiązane dokumenty

P rzew aga kobiet zmusza je do szukania sobie rozm aitych coraz szczególniejszych zawodów.. Stanie się rzecznikiem postępu, pracy, higieny,

Raptem przyszła wiadomość do tych panów dowódców (tu wskazał nie ­ dwuznacznie głową na hałasującą kompanię), że jeden batalion Prusaków został wykomenderowany z

Uroczystości, opolskie i katowickie zwłaszcza, pokazy artystyczne, wieczory literackie, wystawy, koncerty, które w tym tygodniu się odbędą, będą miały charakter

Łużyce nie są państw em i dlatego jest moc niejasności w ich przyszłych losach.. D zisiejsza sytuacja Ł użyc jest

WROCŁAWIU I SZCZECINIE SZEŚĆDZIESIĄTY DZIEWIĄTY... Baum gardtena problem em lu

W szumie trzcin na bagnach Braniboru dosłyszysz echa słowiańskiej pieśni, szełest kosaćców na błotach Haweli opowie ci o narodzie, który umarł.. Wicher

W jednej ze swoich ostatnich mów do funkcjonariuszy partyjnych powiedział: „Rozmawiałem z jeńcami, których ojczyzna leży na wschód od Odry.. Są to szczerzy

w cisze, gdzie świeci złożywszy rece brną przez wykusze.. po pas wmurowani w