• Nie Znaleziono Wyników

Odra : tygodnik literacko-społeczny, 1947.06.15 nr 24

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odra : tygodnik literacko-społeczny, 1947.06.15 nr 24"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

CENA 15 ZŁ

(W RAZ Z C E G IE Ł K Ą N A DO M S ŁO W A PO LS K IE G O )

n

- i

NUMER 24 (81)

Odra jest n c k ą polityczne/ koncepcji Polski Piastowskie/.

Józef K is ie le w s k i: „Z ie m ia grom adzi pro chy“

OL oA

KATOWICE — WROCŁAW — SZCZECIN — OLSZTYN, DNIA 15 CZERWCA 1947 ROKU ROK I II

Ś L Ą S K I T Y D Z IE Ń K U L T U R Y , odbywający się w tych dniach na obszarze całego województwa górnośląskiego, jest żywym dokumentem p ręż­

ności kulturalnej tego regionu. Uroczystości, opolskie i katowickie zwłaszcza, pokazy artystyczne, wieczory literackie, wystawy, koncerty, które w tym tygodniu się odbędą, będą miały charakter masowy. Tysiące śpiewaków u stóp ratusza opolskiego i wystawa sztuki samorodnej w Katowicach, w której bierze udział wielka grupa samorodnych artystów głównie z ślą­

skich sfer robotniczych, oto typowe tego przykłady.

Imprezy o charakterze kulturalnym odbędą się na całym terenie województwa a szczególne ich skon­

centrowanie w kilku miastach wynika z powodów technicznych, których niestety nie udało się pokonać komitetowi organizacyjnemu Tygodnia, wyłonionemu przez Wojewódzką Radę K ultury.

Przed rokiem odbyły się we Wrocławiu D ni K u l­

tury. W tym samym czasie umierał na Śląsku Dol­

nym ostatni żyjący tu przedstawiciel niemieckiego świata kulturalnego, Gerhart Hauptmann. Do W ro­

cławia zjechali się wówczas z całej Polski pisarze i inni pracownicy kulturalni. Śląski Tydzień K ultury

odbywa się w czasie, gdy Wrocław uzyskał już w pol­

skiej geografii kulturalnej swe mocne niewzruszone miejsce. Jest teraz czas, by zaktywizować kulturalnie prowincję śląską. Zaczynamy od Śląska Górnego, ze spojrzeniem utkwionym szczególnie gorliwie w m ia­

steczka i osady Opolszczyzny oraz Zagłębia Dąbrow­

skiego, zaniedbanego kulturalnie jeszcze od czasów przedwojennych. Sądzimy, że wkrótce przyjdzie także czas na prowincję dolnośląską a równocześnie na inne zaniedbane dotąd obszary Ziem Odzyskanych. Do­

świadczenia górnośląskie służyć będą jako wskazów­

ka przy organizowaniu podobnych tygodni kultury w innych regionach Ziem Odzyskanych.

Śląski Tydzień K u ltu ry połączony został z uroczy­

stościami 150-letniej rocznicy urodzin Józefa Lompy.

K im był Józef Lompa i co znaczył dla Śląska i roz­

budzenia tu polskości, o tym mówi zamieszczony po­

niżej artykuł. Tu pragniemy tylko stwierdzić krótko, że bez Lompy nie byłoby późniejszych powstań ślą­

skich ani kilkutysięcznej rzeszy zapamiętanych przez historię polskich działaczy kulturalnych z Górnego Śląska, ani wreszcie dzisiejszego masowego udziału Ślązaków w uroczystościach, które kulturę polską wynoszą jako największe obok wolności dobro narodu.

BOGDAN BUTRYÑCZUK

Żywot

pełen doświadczeń

Z n a jp r y m ity w n ie js z e j po w sze­

d n io ści, z co d zie n n e j, s m u tn e j w a lk i o b y t, z w ie c z n y c h k ło p o -

■ tó w i ro z c z a ro w a ń , z p o k ra c z n y c h , ja k b y n a w y r o s t s z y ty c h s y g m e n . t ó w ży c ia w y ła n ia się po stać tego c z ło w ie k a i s p ra w y o ja k ą w a l­

c z y ł i ja k ie j ż a r liw ie s łu ż y ł. Z n a z w is k ie m J óze fa L o m p y (ur.

29. 6. 1797 w O leśnie) s p o ty k a łe m się — zw łaszcza n a Ś lą s k u — n ie ­ je d n o k ro tn ie , ale z b y t p o w ie rz ­ ch o w n e b y ły m o je w ia d o m o ś c i o

n im , p o w ie rz c h o w n e i p rz y p a d ­ k ow e. J e d n a k cho ć skąpe, p o z w o ­ l i ł y m i te dane b io . i'b i b li o g r a ­ fic z n e n a k re ś lić sobie ob raz

„ tw ó r c y now oczesnego p iś m ie n ­ n ic tw a p o ls k ie g o n a G ó rn y m Ś lą ­ s k u “ — d a le k i w p ra w d z ie o d rz e ­ c z y w is to ś c i k o lo ry te m , a le b lis k i je j, p rz e c z u c ie m p o b u d z a ją c e j c ie ka w o ść n ie z w y k ło ś c i. Ś w ia d o ­ m ie d o b ie ra m o k re ś le ń : n ie z w y ­ k ło ś ć zgadza się t u d o skon ale z p o z o rn ie n ie w a ż n ą szaro ścią tła

w ż y c iu tego n a u c z y c ie la lu d o w e ­ go i o rg a n is ty , p ę d z o n y m ja k ‘ s k rz y p ią c y , p rz e ła d o w a n y w e h i­

k u ł, k u r s u ją c y n ie z m ie n n ie po z a n ie d b a n y c h w te d y , ś lą s k ic h d ro ­ gach, p rz e w a ż n ie m ię d z y O le s ­ nem , L u b s z ą a W o ź n ik a m i. O bec­

nie, w epoce, k tó r a z e s ta w ie n ie p a to s u z po w sze dniością w y łą ­ c z y ła z k rę g u p a ra d o k s ó w , o d ­ n a jd u ją c „pa to s, d n ia c od zie nne­

go“ , je s te ś m y w sta n ie zro z u m ie ć to le p ie j n iż k ie d y k o lw ie k .

O tóż prze czucie o w e j n ie z w y ­ k ło ś c i okazało się tra fn e , a c ie ­ kaw o ś ć „le d w ie z a s p o k o jo n a p o d ­ czas k ilk u d n io w e g o o b c o w a n ia z L o m p ą za p o ś re d n ic tw e m jego lis tó w *) do K ra s z e w s k ie g o z o s ta t­

n ic h n a js m u tn ie js z y c h la t c h w a ­ le bn ego ż y w o ta . K a p ita ln a , p rz e ­ d z iw n a w s w e j p ro s to c ie a czę­

sto n ie p o ra d n o ś c i k o re s p o n d e n c ja , n ic w s p ó ln e g o — rzecz ja s n a — n ie m a ją c a z zasa da m i e p is te m o ­ lo g ii. I z a s ta n a w ia ją c a le k tu ra . P rzecież lis t y te z w ie r a ją e n c y ­ k lo p e d y c z n ą n ie m a l k r o n ik ę f a k ­ tó w (w ra z z a r ty k u ła m i i n o ta t­

k a m i, w y s y ła n y m i d la gazet

„K o n g r e s ó w k i“ ), z k tó r y c h w y ła ­ n ia się w y ra ź n a s y lw e tk a b o h a ­ te ra ja k ie jś n a tu ra lis ty c z n e j p o ­ w ie ś c i.

G roźna je s t w y m o w a ty c h f a k . tó w i n ie s p o d z ie w a n a w y m o w a d z ie ła L o m p y — d zie ła je g o ż y ­ cia. A b y zdać sobie s p ra w ę z r o li ja k ą o d e g ra ł w b u d z e n iu ś w ia ­ do m ości lu d u śląskiego, a b y oce­

n ić ś w ia d e c tw o ja k ie w y s ta w ił o w y m n ie s p o k o jn y m czasom w o ­ je n i r e w o lu c y j, w y s ta rc z y poznać ów czesne w a r u n k i p o lity c z n o - społeczne G órne go Ś ląska, nie.

im p o n u ją c e g o w ó w c z a s n ic z y m , a n i bo g a ctw e m , k tó re g o n ie u m ia ­

no w y r w a ć z ie m i, a n i k u ltu r ą , tk w ią c ą o d w ie k ó w n a szczeblach m ie js c o w e g o fo lk lo r u . „ Ś w ia t d e ­ s k a m i z a b ity “ , le ż ą c y n a p e r y fe ­ r ia c h ju ż n ie W ro c ła w ia , ale K o - . źlą i P szczyn y n ie b r a ł u d z ia łu w d z ie ja c h E u ro p y , k tó r y c h d a ­ le k ie od głosy d o la ty w a ły t u t y lk o s tłu m io n y m echem n ie p rz e s trz e - g a n y c h d e k re tó w i w z m a g a ją c e ­ go się u c is k u . W ła d z a . p ru s k a p rz y n io s ła z sobą p o lit y k ę g e r- m a n iz a c y jn ą , k tó r a je d n a k in n y od z a m ierzon eg o w y w o ła ła e fe k t.

U p o d s ta w w ie lo w ie k o w e g o m a ­ ra z m u i o b o ję tn o ś c i n a ro d o w e j p o w s ta ło p ę k n ię c ie , z a p o w ia d a ­ ją c e u p a d e k do tychczasow ego s ta n u rzeczy. A le ó w s ta n rzeczy m ó g ł ru n ą ć t y lk o p o d n a c is k ie m s ił, d z ia ła ją c y c h ś w ia d o m ie . P r z y j­

ście L o m p y i lu d z i je g o p o k r o ju s ta ło się kon iecznością.

„ G d y w r o k u 1811 k r ó l p r u s k i w y d a ł e d y k t o u w o ln ie n iu c h ło ­ p ó w od ro b o c iz n y , c h o w a li tenże w ta je m n ic y p a n o w ie , d z ie rż a w c y , a n a w e t i księża. N ie w o ln o b y ło m ó w ić o n im . P is a rz y , k tó r z y u - k ła d a li c h ło p o m p e ty c je o u w o l­

n ie n ie od ro b o c iz n y , k a ra n o w ię ­ z ie n ie m . W L u b s z y i po in n y c h m ie js c a c h k r z y w d z ili p a n o w ie c h ło p ó w , n a k ła d a ją c n a n ic h "óż- ne p o w in n o ś c i i p ła c e pieniężne.

W L ig o c ie W o ź n ic k ie j w y g n a n o d z ie w ię c iu p ó łr o ln ik ó w z gospo­

d a rs tw dzie d z ic z n y c h , a je d e n t y lk o z n ic h p rze z k ilk o le tn ie p r a - w o w a n ie się do w ła s n o ś c i s w e j p o w ró c ił. Z m ie js c w y d a r ty c h t w o r z y li p a n o w ie z a g ro d y ro b o tn e lu b też w c ie la li g ru n ta do p ó l f o l­

w a rc z n y c h . . .

W n ie k tó r y c h m ie js c a c h o c ią ­ gano się u m y ś ln ie z re g u la c ją , ab y

Rzeźba w ykonana przez P io tra Kow alskiego (Sosnowiec) w drzew ie orzechowym , przedstaw iająca Józefa Lompę.

*) L is ty Józefa Lo m py do J. I.

Kraszewskiego z la t 1860—1862.

W yd a ł i wstępem po przedził K a z i­

m ie rz D o bro w olski, K a to w ic e 1931.

N akładem M uzeum Śląskiego w K atow icach.

R ys. K a z im ie rz K n o th e .

c h ło p i ja k n a jd łu ż e j pańszczyznę o d ra b ia li. Z aczem gn ęb ion o ic h 0 ile m ożna u p ra w ia n ie m p ó l z d z ic z a ły c h , n ie d a w a n o im d rz e ­ w a b u d y n k o w e g o . P o n ie w a ż zaś e d y k t i p ó źniejsze d e k la ra c je t y l ­ k o w ję z y k u n ie m ie c k im d r u k o ­ w a n e b y ły , a p r o to k o ły ta k ż e t y l ­ k o po n ie m ie c k u p isan o (z w y j ą t ­ k ie m k i l k u s u m ie n n y c h k o m is a ­ rz y ), p rz e to m u s ie li w ie ś n ia c y w s z y s tk ie m u w ie rz y ć , c o k o lw ie k im p o w ie d z ia n o . . . W n ie k tó ry c h t y lk o d o b ra c h p o p r a w ił się b y t lu d u w ie js k ie g o , n p . w K o s z ę c i­

nie, ta m b o w ie m za z a p ła tą 4 ta ­ la r ó w ro c z n ie m ó g ł c h ło p b y d ło s w o je w la sach p a ń s k ic h pasać 1 d rz e w o p o trz e b n e do o p a łu zb ie ra ć. T a kże w b lis k o ś c i k o p a l­

n i w ę g la k a m ie n n e g o d z ia ło się w ie ś n ia k o m le p ie j, bo się bez ła ­ s k i p a ń s k ie j o b y ć . m o g li“ i . .

I L o m p a n ie u n ik n ą ł w ię z ie n ia za p is a n ie p e ty c ji i tłu m a c z e n ie lu d o w i tego e d y k tu , co zresztą je ś li n ie u t r w a liło go w uporze, to n a p e w n o z o b ra n e j d ro g i n ie o d w io d ło . M ia ł tego ro d z a ju za­

ta r g i z w ła d z a m i do ko ń ca życia, a jeszcze u je g o s c h y łk u , 6 4 -le tn i, zniszczon y w a lk ą o b y t i polskość starzec, pisze K ra s z e w s k ie m u , iż

„ż a n d a rm N ie w ia d o m s k i zade- n u n c jo w a ł m n ie , że d ru k o w a n e - m i p is m a m i n ie d o z w o lo n y h a n d e l p ro w a d zę , to je s t, że o d G o m o - lu c h a k w a r ta ln ie za c z y ta n ie złp . 3 p o b ie ra m , a p o n ie w a ż G am o- lu c h do d e m o k ra tó w na le ży, ro z - k rz e w ia n ie m p is m z k r a jó w z a ­ b u rz o n y c h d e m o k ra c ją zasilam . W c z o ra j m ia łe m te r m in p rz e d t u ­ te js z ą p o lic ją . T łu m a c z e n ie , m o je b y ło p ro ste , n a tu ra ln e . C ie k a w y je s te m co z tego w y n ik n ie “ .

W t y m sa m y m liś c ie donosi, że

„o p rz e s ła n ie : „ O d w ie d z in y u J ó ­ zefa L o m p y “ w przepasce z k o ­ r e k tą trz e c h s łó w , ro z p o c z ę ła 's ię p rz e c iw m n ie s p ra w a w dro dze są d o w e j. T a k m i na starość d o ­ k u c z a ją . T a k m n ie tra p ią , a ja k w ie d z ie ć będą, że ju ż le g a t p o s ia ­

dam , s ta ra ć się n ie z a n ie d b a ją w y d rz e ć m i k w o tę do o sta tn ie g o grosza. N a jle p ie jb y b y ło o k u p ić sobie w Polsce ja k ie g o sp o d a rst­

w o , ale to n ie s k o ro na starość w ę d r o w a ć . . . “ .

A n o , n ie s k o ro . I dobrze, b o . w ie m b a rd z ie j p o trz e b n y b y ł na Ś lą s k u , n iż m ie szka ń co m P ozn a­

n ia czy W a rs z a w y . N is k i by> po z io m o ś w ia ty lu d n o ś c i p o ls n ie j, bo ja k iż m ó g ł b y ć p o zio m d o p ie - roeo w y z w o lo n e g o z pańszczyzny chłopa? U m iło w a n ie t r a d y c ji i m o ra ln o ś ć c h rz e ś c ija ń s k a , te d w a e le m e n ty p s y c h ik i ślą skieg o l u ­ du, m u s ia ły s ta rc z y ć za w szy s tk o . A le też d z ię k i t y m zasadniczej w a g i w a rto ś c io m , z a c h o w a ła się

tu polskość w s z la c h e tn e j, czystej ja k ź ró d ła n a tu r y fo rm ie . O ba ze e le m e n ty u k s z ta łto w a ły też oso.

bow ość L o m p y . O ś w ia to w ie c , o p ie ra ją c y się w s w e j p ra c y n ie ­ m a l w y łą c z n ie o w a rto ś c i k u l t u ­ r y lu d o w e j i m o ra lis ta — o to k im b y ł.

N ie z n a la z ł m ie js c a w h is to r ii lite r a t u r y , a le te ż je go tw ó rc z o ś ć lite r a c k a je s t ró w n ie m a ło li t e ­ ra c k a ja k np. w ie rs z e księ dza B a k i. T y le , że w o ln a n ie t y lk o od ozdób i do skon ało ści fo r m a ln e j, lecz ta k ż e od p r u d e r ii i z a k ła m a ­ n ia , w y d a je się b y ć d y k to w a n a w r ó w n y m s to p n iu je g o id e o w y m p ro g ra m e m co i w e w n ę trz n ą p o ­ trzebą . Z n a la z ł je d n a k dro gę do p ro s ty c h serc, p o t r a f ił p rz e m ó w ić ta k , że z ro z u m ia ł go k a ż d y . P ism a je g o ro z c h o d z iły się s zybko i w d u ż y c h n a k ła d a c h (np. 3.000 e g ­ z e m p la rz y k s ią ż e c z k i „ K r ó t k ie w o b ra ż e n ie h is to r y i S z lą z k a “ sp rze d a ł w c ią g u ro k u ). „J e g o t ł u ­ m aczenia o G ry z e ld z ie i M e lu z y - n ie — pisze K a z im ie rz D o b ro w o l­

s k i —• w ę d ro w a ły do w ie lu c h a t w ło ś c ia ń s k ic h . N a t y m w ła ś n ie fa k c ie — z d u m ie w a ją c y m , gd y sobie u p rz y to m ń im y n ik ło ś ć in te ­ lig e n tn ie js z e j k la s y n a Ś lą s k u — po le ga prze de w s z y s tk im znacze­

n ie s o c ja ln e L o m p y “ .

Z u p e łn ie m im o w o ln e z e s ta w ie ­ n ie z w ie rs z a m i ks ię d z a B a k i d o ­ ty c z y w ię c n ie is to tn e g o w ty m w y p a d k u k rę g u za g a d n ie ń f o r ­ m a ln y c h — n ie is to tn e g o , p o n ie ­ w a ż n ie w o ln o zap om inać, że L o m p a w a lc z y ł o p o lsko ść w ó w ­ czas, g d y w ś ró d u z n a n y c h w ie l­

k o ś c i i s ła w p o ls k ie j lite r a t u r y ro z g o rz a ł b ó j in n e j n a tu r y : k la ­ s y c y z m u z ro m a n ty z m e m . W z o ­ r a m i lite r a c k im i b y ły d la niego p ie ś n i lu d o w e , je go filo z o fią — z b ie ra n e s k rz ę tn ie , z a p is y w a n e i o p ra c o w y w a n e p rz y s ło w ia i o p o ­ w ieści.

W ró ć m y je d n a k do rz e c z y w i­

stości, k tó r a po klę sce N a poleona s ta w a ła się coraz gorsza i t r u d ­ niejsza.

N ie u le g a w ą tp liw o ś c i, że w ła ­ śnie szaleją ca re a k c ja s tw o rz y ła n a jo d p o w ie d n ie js z e w a r u n k i d la o d ro d z e n ia na rod ow e go . „ G w a łt n ie c h się g w a łte m o d c is k a “ — to n ie h a sło w y n a le z io n e p rze z poetę ale p ra w d a s ta ra ja k ś w ia t, a s p e c ja ln ie ż y w a w te j epoce n ie ­ p o h a m o w a n y c h g w a łtó w . I t y lk o

— ja k sądzę — nie s z c z ę ś liw e m u z b ie g o w i o k o lic z n o ś c i, k t ó r y r o k 1848 u c z y n ił d la Ś lą ska r o k ie m

„g ło d u , zara zy i ro z p a c z y “ n a le ­ ży p rz y p is a ć , że „w io s n a lu d ó w “ prze szła n a d tą z ie m ią ja k w ia t r d a le k i, w y c z e rp a n y dro gą , n ie n io są cy z sobą b u rz y . N ic d z iw ­ nego że L o m p a b o le ś n ie j o d czu ­ w a ł k lę s k ę „g ło d u i z a ra z y “ , k t ó ­

ra z a b ra ła n a G ó rn y m Ś lą s k u 50 ty s ię c y dusz, n iż w s trz ą s y b u n tu ­ ją c e j się E u ro p y . N ie m n ie j p o ­ s tu la ty w y s u w a ł coraz śm ielsze, coraz b a rd z ie j ś w ia d o m e s w y c h c e ló w , co ra z g łę b ie j sięgające w is to tę p rz e m ia n i n io s ą c y c h je czasów.

„ M y w ło ś c ia n ie Ś lązacy z G ó r­

nego Ś lą s k a z a m ie s z k u ją c od w ie k ó w tę z ie m ię , s ą d ź im y się s a m i b y ć p r a w y m i je j d z ie d z ic a ­ m i, a z a te m żądam y, a b y n a ro d o ­ w o ść nasza p rz y z n a n a n a m b y ła , a ró w n e ja k i n ie m ie c k ie p ra w a m ie ć m og ła , to je s t żądam y, aby po s z k o ła c h n iż s z y c h uczo no t y lk o po p o ls k u , a ję z y k n ie m ie c k i m a b y ć t y lk o ja k o in n e : np. f r a n c u ­ s k i, tr a k to w a n y . N ie c h też w s zko ła ch naszych, uczą, ja k to p rz e d la t y d z ia ło się n a z ie m i n a ­ szej, to je s t d z ie jó w P o ls k i“ .

W a r ty k u ła c h , ja k fra g m e n t pow yższego, um ie s z c z a n y c h w gazetach g ó rn o ś lą s k ic h , o d n a jd u ­ je m y bez t r u d u w y ra ź n e a k c e n ty , s ta w ia n e w n a tc h n ie n iu ja k ie m ożna b y ło czerp ać je d y n ie z o w e j „w io s n y w o ln o ś c i“ . T o ju ż n ie p is a rc z y k , a n i n a u c z y c ie l e le ­ m e n ta rn y , a n i re g io n a lis ta . T o t r y b u n lu d u , g ro ź n y i n ie u s tę p li­

w y .

I z n o w u n ie m a n ie sp o d zia n e k.

Po 30 la ta c h p ra c y , w 1850 r o k u z o s ta je w y r o k ie m re g e n c ji o p o l­

s k ie j w y d a lo n y z posady. O b a r­

czon y d z ie ć m i ( m ia ł ic h z d w u m a łż e ń s tw osiem n aścio ro, z cze­

go sześcioro z m a rło po u ro d z e n iu ), n ę k a n y bied ą, opuszcza Lubszę, k tó r a z a b ra ła m u 30 n a jo w o c n ie j­

szych la t życia . N a s tę p n y o k re s u p ły w a p o d z n a k ie m w y s y ła n y c h na w s z y s tk ie s tro n y , ro z p a c z li­

w y c h lis tó w z p ro ś b ą o w s p a rc ie i p ro te k c ję . K o re s p o n d e n c ja z K ra s z e w s k im je s t tego n a js m u t­

n ie js z y m d o k u m e n te m . U m ie ra w W o ź n ik a c h 29 m a rc a 1863 r., do ko ń c a o s ta tn ic h c h w il t r a w io n y tą n ie s p o ż y tą pa sją , k t ó r a k a z a ła m u się oddać s łu ż b ie lu d u i w a l­

ce o je g o p ra w a .

C zy m a m jeszcze pisać o z n a ­ cze n iu i r o l i ja k ą o d eg rał? N a p is m a c h L o m p y m ożn a się uczyć h is to r ii Ś ląska, a to je s t w ię c e j n iż dać z a m ie rz a ł, bo sięga poza w sp ółcze sną m u rze czyw istość.

Z w ią z a n y z n ią ściśle, w y n ió s ł się w s w e j tw ó rc z o ś c i — będącej w d o s ło w n y m ro z u m ie n iu a n a c h ro ­ n iz m e m — p o n a d s w ó j czas, a d łu g ie la ta tr w a ją c a p o p u la rn o ś ć je g o w ś ró d lu d u i do dziś jeszcze dźw ięczące n u tą a k tu a ln o ś c i je go d z ie ła n a jle p ie j o k re ś la ją z a s łu ­ gi, n a ro d z o n e z m iło ś c i p r a w d z i­

w ie w ie lk ie j, bo b e z in te re s o w n e j.

Bogdan B u try ń e zu k

(2)

ANDRZEJ RYSZKIEWICZ

Polska konspiracja

pod niem iecką firm ą

Zamieszczony w jed n y m z poprzednich num eró w a rty k u ł W il ­ helm a Szew czyka p t. „ D zieje pew nej legendy“ w y w o ła ł bogatą korespondencję n a tem at niem ieckiego ruchu oporu. Z korespon­

dencji te j w y n ik ła dyskusja, k tó re j pierw szy głos d ru k u je m y p on i­

żej. W jed n y m z następnych num eró w zam ieścim y dłuższy a rty k u ł Egona Naganowskiego, k tó ry zagadnienie legendy o n iem ieckim ruchu oporu, om aw ia z p u n ktu w id zen ia pow ojennej pub licystyki n iem ieckiej.

O

b y ło podczas w o jn y i p rze d N ie m cze ch h itle ro w s k ic h , is tn ie n iu r u c h u o p o ru w n ią g łu ch o . N ie z ro z u m ia łe b y ło d la nas p o d p o rz ą d k o w a n ie całego n a ro d u z b ro d n ic z e j id e i, do a b ­ s u rd u d o p ro w a d z o n y le g ity m iz m , w k tó r y m n ie b y ło w y ło m u . W ś ró d m a sy w y d a w n ic tw n ie le ­ g a ln y c h w e w s z y s tk ic h k r a ja c h o k u p o w a n y c h , w ś ró d m n o ż ą c y c h się w y p a d k ó w sabotażu, w ś ró d o d ru c h ó w czynnego o p o ru i p o ­ w s ta ń n a ro d o w y c h — b r a k ło t y l ­ k o N ie m c ó w . W s z e lk ie p ró b y n a ­ w ią z a n ia k o n ta k tu z d o m n ie m a ­ n y m i g ru p a m i p rz e c iw re ż im o w y - m i w N iem czech , n ie d o p ro w a d z a ­ ły do ż a d n y c h re z u lta tó w .

T ym czasem , po w o jn ie , o b se r­

w u je m y n a jw y ż s z y n ie s m a k b u ­ dzącą te n d e n c ję do p o s ta w ie n ia na p ie d e s ta ł rze ko m e g o n ie m ie c ­ k ie g o r u c h u o p o ru — ru c h u , k t ó ­ rego n ig d y n ie b y ło . N ie ja k i G u e n te r W e is e n b o rn o ś m ie la się z e sta w ia ć te spo ra d yczn e (o ile w ogóle is tn ia ły ) w y p a d k i n ie ­ a k ty w n y c h g ru p p rz e c iw rz ą d o - w y c h z m a s o w y m i r u c h a m i o p o ru k r a jó w o k u p o w a n y c h i w zesta­

w ie n iu ty m z n a jd u je d la N ie m ­ ców m ie js c e poczesne. T e n b o ­ jo w n ik z n ie p ra w d z iw e g o zda rze­

n ia n ie z a u w a ż y ł w ogóle p o l­

skie go r u c h u podziem nego, n ie z a u w a ż y ł p o ls k ic h w y d a w n ic tw n ie le g a ln y c h , k tó r y c h lic z b a p rz e ­ k ra c z a ła 700 t y t u łó w czasopism , 600 b ro s z u r i k s ią ż e k i k ilk a t y ­ sięcy d r u k ó w u lo tn y c h ! N ie z a ­ u w a ż y ł zaś, bo m u o b ra z p rz e s ło ­ n iło k il k a < n u m e ró w je d y n e j(!) n ie le g a ln ie u k a z u ją c e j się g a z e tk i n ie m ie c k ie j — b e r liń s k ie j „ F r e i­

h e it “ i p a rę — d o s ło w n ie — u lo ­ te k . O to w k ła d N ie m ie c do d z ie ­ ła o k u p a c y jn e j lit e r a t u r y p o d ­ z ie m n e j !

W ty m d ro b n y m s z k ic u c h c ia ł­

b y m pokazać, co m o ż e m y p rz e ­ c iw s ta w ić je d y n e j n ie m ie c k ie j ga zetce w p o ls k ic h d ru k a c h d y w e r­

s y jn y c h , w y d a w a n y c h w ję z y k u n ie m ie c k im i m a ją c y c h u c h o d z ić za n ie m ie c k ie , p rz e c iw re ż im o w e w y d a w n ic tw a . P o ls k ic h d r u k ó w n ie le g a ln y c h z e s ta w ia ć z n ie m ie c ­ k im i n ie m a celu, śm ieszna n ie - w s p ó łm ie rn o ś ć (ilo ś c io w a i ja k o ­ ścio w a) o b u p o z y c ji, o b ra ż a ła b y t y lk o p a m ię ć ty c h , k tó r z y n ie d o ­

c z e k a li m o m e n tu , w k t ó r y m g lo ­ r y f ik u je się f ik c ję n ie m ie c k ie j d z ia ła ln o ś c i w y d a w n ic z e j w p o d ­ z ie m iu .

P o lity k a P o ls k i P o d z ie m n e j u s i­

ło w a ła w z b u d z ić rezo na ns w y ­ d a w n ic tw a m i, k tó r e b y m ia ły ce­

c h y z e w n ę trz n e n ie m ie c k ic h p u ­ b lik a c ji a n ty h itle r o w s k ic h . C h c ia ­ ła s tw o rz y ć fe r m e n ty n ie z a d o w o ­ le n ia w ś ró d lu d n o ś c i n ie m ie c k ie j, fe rm e n ty , k tó r e p r z y o d p o w ie ­ d n ie j „g le b ie “ m o g ły b y w p ły n ą ć n a prz y ś p ie s z e n ie ro z k ła d u z ło ­ w ieszczej h itle r o w s k ie j m aszyn y.

J e ś li te fe r m e n ty n ie d o p ro w a ­ d z iły do z a m ie rz o n y c h r e z u lta ­ tó w — to t y lk o jeszcze je d e n d o ­ w ó d n a c a łk o w ite w y z b y c ie się m y ś li sa m o d z ie ln e j, na g łę b o k o z a k o rz e n io n ą tc h ó rz liw o ś ć i n o n ­ sensow ną „k a rn o ś ć “ z g la jc h s z a l- to w a n e j lu d n o ś c i I I I Rzeszy.

D w o m a to r a m i szła a k c ja de­

s tru k c y jn a , m a ją c a d o p ro w a d z ić do n ie m ie c k ic h (t. j. prze z N ie m ­ c ó w p is a n y c h ) w y d a w n ic tw p rz e - c iw re ż im o w y c h : p r z y w ła d z a c h p o d z ie m n y c h zo rg a n iz o w a n o tz w .

„ A k c ję N “ , w y p u s z c z a ją c ą w y ­ d a w n ic tw a n ie ja k o „ o f ic ja ln e “ , poza ty m zaś u k a z y w a ły się spo­

ra d y c z n ie p u b lik a c je o rg a n iz a c ji te re n o w y c h oraz ró ż n y c h p a r t ii p o lity c z n y c h — s ła b o lu b c a łk ie m n ie z w ią z a n y c h z D e le g a tu rą i z p o d p o rz ą d k o w a n y m i je j S iła m i Z b r o jn y m i. O m ó w m y n a jp ie r w p ie rw s z e z n ic h . Genezę m ia ły s k ro m n ą : w 1940 r. k ilk a osób z Ire n ą S z y d ło w s k ą na czele o d b ija n a p o w ie la c z u s y n d y k a lis ty c z n e j

„ A k c j i “ n ie co odezw do ż o łn ie rz y n ie m ie c k ic h , k tó r e ro z d z ie la n e w p r a ln i P. C. K . p rz y u l. P u ła w ­ s k ie j w W a rs z a w ie — k o lp o r to ­ w a n e b y ły w ś ró d W e h rm a c h tu na te re n ie S to lic y . U lo t k i te p o d p i­

sy w a n e ro z m a ic ie , do ró ż n y c h l u ­ d z i s k ie ro w a n e (np. do k a to lik ó w , do k o m u n is tó w i in .) i oznaczane r ó ż n y m i r z e k o m y m i m ie js c a m i w y d a ń (m. in . W ro c ła w ) n ie m o ­ g ły odnieść pożądanego re z u lta tu : N ie m c y b y ły w ó w c z a s u szczytu s w e j p o tę g i, u p o je n i ła tw y m i sto ­ s u n k o w o sukce sam i w P olsce i w e F r a n c ji — n ie b y l i p o d a tn i na lite r a t u r ę d e s tru k c y jn ą . U lo t k i te n ie g rz e s z y ły ró w n ie ż z b y tn im z a k o n s p iro w a n ie m : i to z a ró w n o je ś li c h o d z i o ic h tre ś ć , ja k i o p o z o s ta w ia ją c y w ie le do życzenia

PIĘKNO JEZIOR MAZURSKICH

S ta ry W arm ia k w yrusza na połów.

(Z e z b io r ó w M u z e u m M a z u rs k ie g o w O ls z ty n ie )

Feldm arszałek von W itzleben, skazany na śm ierć za ud zia ł w spi­

sku przeciw H itle ro w i.

ję z y k n ie m ie c k i. Z ia rn o je d n a k zosta ło posiane. G d y na p o c z ą tk u r o k u 1941 S z y d ło w s k a — p r a c u ją ­ ca w ó w cza s w K o m e n d z ie O k rę g u W a rs z a w s k ie g o Z W Z — a k c ję sw ą p rz e ry w a , p o t r a f i n ią z a in te ­ reso w a ć Tadeusza Ż e n c z y k o w - s k ie g o z K o m e n d y G łó w n e j, k t ó ­ r y z ap ala się do p o m y s łu . Przez oałe p ie rw s z e p ó łro c z e tegoż r o k u toczą się ro z m o w y , n a k re ś la ją c e r a m y p rz y s z łe g o a p a ra tu o r g a n i­

z a cyjn e g o , k t ó r y b y t w o r z y ł n a ­ m ia s tk ę „n ie m ie c k ie g o p o d z ie ­ m ia “ w W a rs z a w ie . T a k p o w s ta je la te m 1941 r . „ A k c ja N “ , k t ó r e j za d a n ie m je s t szerzenie d y w e r s ji m o ra ln e j w ś ró d N ie m c ó w . A k c ja , k tó r e j szefem p rze z c a ły czas is t ­ n ie n ia b y ł T ade usz Ż e n ć z y k o w - s k i (pseudo „ K o w a lik “ ) zosta je w łą c z o n a do O d d z ia łu V I K o m e n ­ d y G łó w n e j Z W Z (nast. A . K .), p o p u la rn ie zw a ne go B IP - e m ( B iu ­ ro In fo rm a c ja i P ro p a g a n d y ).

P ie rw s z e w y d a w n ic tw a „ A k c ji N “ , e ź y li. tz w . „ e n k i“ u k a z u ją się w lip c u (c z e rw c u ) 1941 r. Są to p o c z ą tk o w o u lo t k i, ale ju ż z d a tą 25 lip c a u k a z u je się p ie rw s z y n u ­ m e r p e rio d y k u : je s t n im e fe m e ­ ry c z n y „ d e r H a m m e r“ , oznaczony

„ k o le jn y m “ n u m e re m 13. S kaczą­

ce n u m e ry k o le jn y c h zeszytó w po szczeg óln ych p is m „ e n o w y c h “ n ie p o w in n y w p ro w a d z a ć w b łą d : m ia ły one s p ra w ia ć w ra ż e n ie s y ­ s te m a ty c z n o ś c i u k a z y w a n ia się p ism , w g w a rz e p o d z ie m n e j n a ­ z y w a ło się to „ro b ie n ie m t łu m u “

— a s łu ż y ły do tego ró w n ie ż z m ia n y fo rm a tó w , u k ła d u , t y t u ­ łó w i in n y c h cech z e w n ę trz n y c h czasopism . R e d a k to re m (co je s t n ie m a l ró w n o z n a c z n e z a u to rs t­

w e m w s z y s tk ic h a r ty k u łó w )

„H a m m e ra “ b y ł S ta n is ła w S m o­

le ń s k i ( „Z e łg a “ ). P is m o p rz e z n a ­ czone b y ło w zasadzie d la lu d ­ n o ści c y w iln e j i k ła d ło n a c is k n a z w a lc z a n ie id e i spo łe cznych h i t ­ le ry z m u , uchodząc za p is m o k a ­

to lik ó w w z g l. le w ic y społecznej.

P is m o b y ło k r ó tk o tr w a łe , je d n a k w c z e s n y m la te m 1942 r . od radza się ja k o „ D e r D u rc h b ru e h “ , z a ­ c h o w u ją c swego re d a k to ra (k tó ry z m ie n ia t y lk o p s e u d o n im n a „ J a ­ rosz“ ) i c h a ra k te r. W te j n o w e j p o s ta c i u k a z u je się k ilk a n a ś c ie n u m e ró w , o s ta tn i (z n a n y m i) z p a ź d z ie rn ik a 1943 r. oznaczony p rz e s a d n y m n u m e re m 13 (69). W 1941 r. w y s z ło spod p ra s y d ru g ie jeszcze p is m o „e n o w e “ — „ D e i S o ld a t“ , przeznaczone d la ż o ł­

n ie rz y f r o n t u w s c h o d n ie g o i s ta ­ w ia ją c e sobie za za d a n ie w b ija ­ n ie k lin a m ię d z y W e h rm a c h t i SS.

„ S o ld a t“ u c h o d z ił za p is m o z b u n ­ to w a n y c h s ta ry c h ż o łn ie rz y , n ie m og ących się pogo dzić z u p r z y ­ w ile jo w a n y m s ta n o w is k ie m c z ło n ­ k ó w N S D A P i p a r ty jn y c h d y g n i­

ta rz y („P a rte ib o n z e n “ ). P is m o b y ­ ło re d a g o w a n e p rze z Z y g m u n ta Z ió łk a („ K o w a lc z y k a “ ) i w y c h o ­ d z iło w 1941 r „ a n a s tę p n ie — po p ó łto ra ro c z n e j p rz e rw ie — pod k o n ie c 1943 r. W 1942 r. n a to m ia s t i n a p o c z ą tk u 1943 — n ie u k a z y ­ w a ł się. W ty m czasie zosta ło z a ­ s tą p io n e p rze z in n e , p o d na zw ą

„ D e r F ro n tk a e m p fe r “ , ró ż n ią c e się od „S o ld a ta “ je d y n ie z u p e łn ie i n ­ n ą fo r m ą z e w n ę trz n ą . O ba pism a ra z e m w y d a ły (nie w y c h o d z ą c n ig ­ d y rów nocześnie), p o n a d 20 n u m e ­ ró w .

N a P r im a A p r ilis 1942 r. N . w y ­ d a je ś w ie tn ą , s a ty ry c z n ą , ilu s t r o ­ w a n ą je d n o d n ió w k ę „ E r ik a “ , n o ­ szącą „ k o le jn y “ n r 6 i oznaczoną ja k o „ w y d a n ie s p e c ja ln e “ , choć n ie m ia ła o n a u k a z y w a ć s ię p e r io ­ d yczn ie . R y s u n k i d o s ta rc z y ł do n ie j S tan. T o m a s z e w s k i ( „ M ie ­ d za“ ), re d a k c ja s p o c z y w a ła w r ę ­ k a c h znanego n a m ju ż S m o le ń ­ skiego.

P is m o „ c h w y c iło “ . P o s ta n o w io ­ n o w ię c w y d a w a ć s ta łe czasopi­

sm o s a ty ry c z n e . W te n sposób u k a z u je się w lip c u 1942 r. p ie r w ­ szy (n ie o zn aczo ny a n i n u m e re m a n i da tą) n u m e r p ism a, k tó r e sza­

tą z e w n ę trz n ą i p o zio m e m s a ty ry m o ż e ś m ia ło s ta n ą ć w je d n y m rz ę d z ie z n a jw y b itn ie js z y m i p e ­ r io d y k a m i ś w ia to w y m i teg o za­

k re s u . B y ł to „ D e r K la b a u te r - m a n n “ . (W y ra z te n — w b r e w m y l­

n y m tłu m a c z e n io m D z ik o w s k ie g o i in .— oznacza w g w a rz e m a r y ­ n a rs k ie j z ło ś liw e g o c h o c h lik a . k o b o ld a , z w ia s tu ją c e g o s w y m z n i­

k n ię c ie m k a ta s tro fę n a w y ). P is ­ m o to u k a z u je się r e g u la rn ie co m ie siąc, jeszcze — p o do bn o — i w 1944 r „ o s ią g a ją c łą c z n ie j a ­ k o b y 18 n u m e ró w , z k t ó r y c h t y l ­ k o 13 doszło m o ic h r ą k (o s ta tn i z n a n y m i — n r 11 (21) po cho dzi z g ru d n ia 1943 r.). D o skon ałe , w ie lo b a rw n e r y s u n k i w o g ro m n e j w ię k s z o ś c i w y s z ły spod d o s k o n a ­ łe go p ió ra St. T om aszew skiego, k t ó r y n a ś la d o w a ł m a n ie rę p o p u ­ la r n y c h n ie m ie c k ic h k a r y k a tu r z y ­ s tó w i p o d p is y w a ł te ż s w o je r y ­ s u n k i ic h n a z w is k a m i. T e k ę r e ­ d a k to rs k ą „ K la b a u te r m a n n a “ o - b e jm o w a ł p o c z ą tk o w o S m o le ń ski, a p o je g o a re s z to w a n iu (w lis to ­ p a dzie 1942 r.) p ro f. d r K a z im ie rz K u m a n ie c k i („K o z a k ie w ic z “ ). L a ­ te m 1942 r . u k a z u ją się o s ta tn ie z d y w e rs y jn y c h p is m „e n o w y c h “

— „ D ie O s tw a c h e “ , przeznaczone d la N ie m c ó w , p rz e b y w a ją c y c h w G u b e rn ii G e n e ra ln e j. P is m o re d a ­ g o w a ne b y ło p o c z ą tk o w o przez m ło d e g o h is to ry k a , m g r T e o fila W ro n ę (p s e u d o n im „ S k ła d “ ), po a re s z to w a n iu k tó re g o , re d a k c ja zosta ła p o w ie rz o n a M ir o s ła w o w i D u n in - B o rk o w s k ie m u ( „ J a s k ó l­

s k ie m u “ ). P is m o w y c h o d z iło aż po k o n ie c 1943 r., o s ią g a ją c łą c z n ie o k o ło 10 n u m e ró w . N a p e r y fe -

r ia c h n ie ja k o ty c h w y d a w n ic tw s to i p is m o „ D ie Z u k u n f t — P r z y ­ szłość“ w y d a w a n e p rz e z A k c ję N d la V o lk s - i s ta m m -d e u ts c h ó w w ję z y k u p o ls k im . R e d a g o w a ła to p is e m k o H a lin a A u d e rs k a ((„N o ­ w ic k a “ ). M ie s ię c z n ik te n u k a z y ­ w a ł się p rz e z c a ły r o k 1943 i na p o c z ą tk u 1944 r. W s z y s tk ie w y ­ m ie n io n e p o w y ż e j p is m a d r u k o ­ w a n e b y ły c z c io n k ą p o ls k ą w z a ­ k ła d a c h T W Z W . (T a jn e W o js k o ­ w e Z a k ła d y W y d a w n ic z e ) w W a r ­ szaw ie. W og ło szonych w o d c in k u Ilu s t r . K u r ie r a P o ls k ie g o w B y d ­ goszczy w s p o m n ie n ia c h „ N a sieci E n u “ -— p o d a je a u to r ro z m o w ę ze s ta ry m d ru k a rz e m , k t ó r y o d - ra z u p o z n a je w „e n k a c h “ . . . a n ­ g ie ls k i k r ó j czcionek, p o cho dzą­

cych ja k o b y ze z rz u tó w . Jest to czystą fa n ta z ją : do d r u k u p rz e ­ d o s ta w a ły się o m y łk o w o n a w e t

„ k o m p r o m itu ją c e “ lit e r y p o ls k ie ­ go a lfa b e tu ja k ę, czy ł. W ogóle w s p o m n ie n ia te, c ie k a w e , bo tchnące, n a o d c in k u p r o w in c jo ­ n a ln y m , a u te n ty z m e m , z a w ie ra ­ ją c a ły szereg n ie ś c is ło ś c i i p rz e ­ oczeń, do k tó r y c h „ e n k i“ m a ją w ogóle szczęście: z a ró w n o passus w „N ie m c u w y s z y d z o n y m “ D z i­

k o w s k ie g o , ja k i spo rad yczne n o ­ t a t k i w p ra s ie o d b ie g a ją n a ogół od s ta n u fa k ty c z n e g o .

N a le ż y w s p o m n ie ć jeszcze o w y d a w n ic tw a c h d y w e rs y jn y c h , w y d a w a n y c h n a p r o w in c ji. (R e je ­ s tra c ja p o d z ie m n y c h p u b lik a c ji te re n o w y c h je s t — rzecz z ro z u ­ m ia ła — b a rd z o u tr u d n io n a i w y m y k a się spod ściś le js z e j k o n ­ t r o li. W p rz e c iw ie ń s tw ie do tego o m ó w io n a p o w y ż e j d z ia ła ln o ś ć c z a s o p iś m ie n n ic z a A k c ji N w y ­ c z e rp u je c a ło k s z ta łt zag ad nie nia.

W y m ie n io n e prze z p u b lic y s tę G a ­ z e ty L u d o w e j, p. Łb s. ( w re c e n ­ z ji z a rt. S zew czyka „D z ie je p e ­ w n e j le g e n d y “ ) „ e n k i“ są p o c h o ­ dze nia zap e w n e ro s y js k ie g o , z r z u ­ cone też b y ły z s a m o lo tó w . N a te re n ie S to lic y poza A k c ją N je ­ d y n ie le w ic a P P S (RPPS) u s iło ­ w a ła w y d a w a ć d r u k i d e w e rs y jn e w r. 1944, ale — o ile m i w ia d o m o

— p ró b y te nie z o s ta ły z re a liz o ­ w ane.

^N a jż y w s z y m z p ro w in c jo m a ly c h o ś ro d k ó w a n ty n ie m ie c k ie j d y ­ w e r s ji b y ł K r a k ó w , p o d n ie s io n y p rz e z w ła d z e o k u p a c y jn e do g o d­

n o ści S to lic y G. G. C z y n n e tu b y ły zw łaszcza d w ie g r u p y d z ia ­ ła c z y : je d n a s k o n c e n tro w a n a w o ­ k ó ł D e le g a tu ry , d ru g a zaś zespo­

lo n a z d e m o k ra ty c z n y m „P ro s to ­ k ą te m “ . Z p u b lik a c ji d y w e r s y j­

n y c h tego o s ta tn ie g o zesp ołu m a ­ m y do z a n o to w a n ia d w ie p ró b y w y d a w a n ia czasopism , k t ó r e z re ­ sztą o g ra n ic z y ły się t y lk o do p o - je d y ń c z y c h n u m e ró w , noszących t y t u ł „ G e rm a n ia “ i „G . G. N a c h ­ r ic h te n “ .

S z c z ę ś liw y m p o d ty m w z g lę d e m b y ł m a ły , a le r u c h liw y ośro de k p o d z ie m n y w N o w y m T a rg u . T u ­ t a j o rg a n iz a c ja w o js k o w a p o d n a z w ą „ K o n fe d e ra c ja T a tr z a ń ­ s k a “ w y d a w a ła m ię d z y s ie rp n ie m 1941 r . a s ty c z n ie m 1942 r. p o w ie ­ la n y m ie s ię c z n ik „ D e r F re ie D e u ts c h e “ , re d a g o w a n y przez A le k s a n d ra S tro m e n g e ra („ S c h le i­

c h e r“ ) i Ś lą z a k a z P szczyny, B e r ­ n a rd a M ro z a . C h c ia łb y m z w ró c ić uw agę, iż w ty m m a le ń k im m ia ­ ste c z k u p o d h a la ń s k im w y c h o d z iło jeszcze k il k a p is m p o d z ie m n y c h w ję z y k u p o ls k im (nie o b ję ty c h ra m a m i tego a r ty k u łu ) , co s k ła d a się ra z e m na zn a czn ie żyw szą d z ia ła ln o ś ć k o n s p ira c y jn ą , n iż o d ­ szuka na p rze z m ik ro s k o p G u n te ra W e is e n b o rn a w c a ły c h o g ro m ­ n y c h N ie m c z e c h ! O to p ro p o rc ja .

A n d rz e j Ryszkiewicz

1797 — 1811 —

1813 —

1814 —

1815 — 1817 —

1818 —

l 1820 —

1821 —

i

|i 1826 —

¡1Ü 1830 —

1836 1837 1841

1842 —

1844

1848

1849 1850

1851 1852

1855 — 1857 — 1858 —

1859 —

1860 —

1861 1863 —

Perspektywa Odty

T ab lica chronologiczna żyw o ta i pracy Józefa Lom py.

— 29 czerwca urodzony w O leśnie z ojca M ic h a ła i m a tk i Józefy ze Stróżyków .

— Po skończeniu szkoły lud o w ej w O leśnie u daje się do W ie lu n ia n a posadę organisty, skąd w tym że ro ku w raca do Olesna, zniechęcony n am o w am i tam tejszych O O. R e fo r­

m a tó w do w stąpienia do klasztoru.

Po d w u le tn ie j pracy w k a n c elarii sądu patrym onialnego w O leśnie o bejm uje w e w rześniu tego ro ku posadę n au ­

czycielską w W ięckow icach, później zostaje w G orzow ie zaprzysiężonym tłum aczem .

P ra k ty k a w ka n c e la rii adw okata w Dobrodzieniu, później praca w ch arakterze sekretarza pryw atnego u w łaściciela dóbr na S zyw aldzie oleskim.

Lipiec; Lom pa u daje się n a studia do W ro cław ia, w stępu­

jąc do katolickiego sem inarium nauczycielskiego.

Z d a je egzam in nauczycielski i uzyskaw szy „św iadectwa chlubne“, opuszcza W ro cław , zrazu n a posadę do Cieszyna w powiecie sycowskim, później do Ł om nicy w oleskim . Pierw sze m ałżeństw o L om py z M a r ią Bensiówną. W listo ­

padzie tegoż ro ku przenosi się do L u b liń ca na posadę n au ­ czyciela i organisty.

Osiedlenie się w Lubszy w powiecie lub lin ieck im , w któ re j staje się w kró tce p rzew o dn ikiem ludu, obrońcą jego p ra w wobec niem ieckich panów, szerzycielem ośw iaty i w iedzy p raktycznej.

P ierw sza książka L om py „ K ró tk ie w yobrażenie historyi Szlązka“ w ychodzi w Opolu n akładem autora w ilości 3000 egzem plarzy. Lom pa napisze: „ . . . lubo w ted y jeszcze słabą zdolność, co do w yra żen ia się w języ ku polskim , posiadałem, w szakże trz y tysiące eksem plarzy tejże ksią­

żeczki w k ró tk im czasie rozprzedałem “.

P rzybycie do Lubszy nowego proboszcza ks. S zyji, k tó ry będzie denuncjow al Lom pę przed w ła d za m i n iem ieckim i.

„W ysilałem się w Lubszy d la dobra powszechnego na w szystkie strony.“ L om pa z w łasnych funduszów buduje m. in. ubogiej w wodę osadzie studnię. Dalsze ru g i języka polskiego ze szkól górnośląskich. L om pa zaku p u je w szyst­

kie książki polskie ze szkoły tarnogórskiej, w k tó re j za­

przestano uczyć po polsku.

Śm ierć żony, k tó ra osieraca sześcioro dzieci.

D ru g ie małżeństw o L om py z W ero n ik ą G rzegorzówną.

„Z b m r w ierszy, któ re częścią z niem ieckich klasycznych A u to ró w tłum aczył, częścią sam u ło żył Nauczyciel E le ­ m e n ta rn y Józef Lom pa.“ W yd . w Opolu.

„ M io ta Lubsza niew dzięczna n a m n ie zim ne lody.

P rz y chudobnym kom inie, w troskach zagrzebany, B y tu lepszego n ad zieją n ie otulony,

Próżno się dopraszam u lg i i popraw y.

A le cóż m i w szelkie pomoże narzekanie?“

Tow arzystw o L ite ra c k ie w G ostyniu m ia n u je Lom pę swoim członkiem . „P ielgrzym w Lubopolu czyli n a u k i w ie js kie dla ludu Szlązkiego zastosowane. P rzez Józefa L o m p a . . . W L u b liń cu 1844“.

„Tchnienie wolności, nad całą E uropą pow iew ające, ogar­

nęło w szystkie n a ro d y . . . wolność jest w samej rzeczy najszlachetniejszem dziedzictw em człowieka, ato li tylko w tedy, jeże li przez relig ię wyższe sw oje Boskie poświęce­

nie o trzym ała.“

Z pobudki L om py w ychodzi w O leśnie „T eleg ra f, tygod­

n ik dla polepszenia, w yćw iczenia i w ynauczenia lud u “.

L om pa pisze: „Podajcie, bracia Ślązacy, prośbę do zgro­

m adzenia narodowego, aby te j potrzebie (w yd aw an ia dzienn ikó w pow iatow ych w m ow ie polskiej) .niezwłocznie zaradzić. . . . nie będziem y ta la rk ó w żałować, byleśm y tylko dobro powszechne pom nożyli.“

13 czerwca Lom pa razem z in n y m i działaczam i polskim i ze śląska zw o łu je do B y to m ia w iec ogólnopolski z całego Ś lą ­ ska, „aby i polski G ó rn y Śląsk p rzy n o w ej zm ianie rzeczy w zię ty b ył pod uwagę.“

Z pobudki i p ro je k tu L om py pow staje w B yto m iu „ T o w a ­ rzystw o pracujących dla ośw iaty lud u górnoszlązkiego“.

Lom pa ze S m olką zakład a w B y to m iu „T ow arzystw o n a u ­ czycieli P o lakó w .“

L om pa o bejm uje kie ro w n ic tw o wychodzącego w B ytom iu

„D zien n ik a Górnoszlązkiego“.

L om pa pozbaw iony przez rząd p ru ski posady. Jako powód podano rzekom o próżniactw o i p ijań stw o Lom py. L om pa do czasu w y d a w a ł co ro ku po dw ie lub trz y ks iążki dla ludu, ponad to pisyw ał a rty k u ły do licznych pism śląskich i ogólnopolskich.

L om pa osiedla się w W oźnikach.

Z a pracę „N ow e udoskonalone pszczelnictwo . . mi a n o ­ w a n y członkiem korespondentem T o w arzys tw a Rolniczego w K ra k o w ie .

„Józef Lom pa, pierw szy au to r śląski“, A u to b io g ra fia L om py w „G w iazdce Cieszyńskiej“.

M ia n o w a n y członkiem T o w arzys tw a P rzy ja c ió ł N a u k w P o ­ znaniu.

Lom pa ogłasza siedem książek, w tym „P rzysło w ia i m ow y potoczne lud u polskiego w Szlązku“. W yd . w Bochni.

W Poznaniu z pobudki p. N ieg o lew skiej urządza się koncert na rzecz Lom py. L om pa o trzym u je 160 talaró w .

L om pa w zatargu z m ożnym h rab ią D o nnersm arckiem w obronie krzyw dzonych chłopów. Z a ta rg kończy się u k a ­ ra n ie m Lom py.

Lom pę odwiedza m łody le k a rz i lite ra t w arszaw ski J. F . N o ­ w akow ski, k tó ry napisze potem w „ K u ry e rze W ile ń s k im “ o tym . L om pa nie może doliczyć się swoich dzieci.

M ic h a ł K o n arski, obyw atel z K ró les tw a Polskiego, zapisuje L om pie 3240 m arek.

O statnia książka L o m p y „G ałązka k w ia tu chmielowego . . . “ w ychodzi w Bochni n akładem W aw rzyc a Pisza.

29 m arca L om pa um iera, „a zgon m ia ł le k k i, bez zn aczn iej­

szych i dłuższych dolegliwości“. Pochow any został n a cm en­

ta rzu w W oźnikach pod u lubioną lipą.

(N a p o d s ta w ie k s ią ż k i K o n s ta n te g o P ru s a o L o m p ie .)

Przeglqd prasy niemieckiej

N a ty m m iejscu zam ieszczam y p rzed ru ki z bieżącej prasy n ie­

m ieckiej. Celem naszego przeglądu jest zapoznanie c zy te ln ik a p ol­

skiego z n ajch arakterystyczniejszym i głosami prasy n iem ieckiej, uw ażając, że poznanie dróg, k tó ry m i kroczy współczesna m yśl n ie ­ m iecka, jest obow iązkiem , w y p ły w a ją c y m przede w szystkim z n ie ­ u stającej czujności, każdego Polaka.

C y tu je m y często także i negatyw ne w yp ow ed zi prasy n iem iec­

k ie j pod adresem Polski i je j granicy zachodniej. W yp ow ied zi te, w y p ły w a ją c e albo z niewygasłego szowinizm u, albo też z m etody operow ania fałszy w ym i argum entam i, są cennym p rzyczyn kiem do h is to rii niem ieckiego wsteczniictwa i dopiero one p o zw alają w ła ­ ściwie ocenić zachw alaną przez n ie któ re organa niem ieckie „dem o.

kra c ję " N iem iec powojennych.

Jezioro D adej w pow iecie reszelskim.

(Z e z b io r ó w M u z e u m M a z u rs k ie g o w O ls z ty n ie )

DER TAGESSPIEGEL

. . . K r ę c ili wówczas film y , k tó re Ż yda i Ż y d ó w uka zyw a ły w je d ­ nym sty lu , w sposób, w ja k i ic h J u liu s S tre ic h e r w sw oim „ S tü r ­ m erze“ k re o w a ł: „D ie R othschilds“ ,

„J u d Süss“ . O dtw órca r o li Nathana R othschilda, C a r l K u h l m a n n , stanął oto przed ko m is ją denazy- fik ą c y jn ą . B y ł on od r. 1934 w sp ie­

ra ją c y m członkiem SS (któ ra prze­

cież w N orym berdze została uzana za organizację zbrodniczą), a od r. 1939 członkiem N S K K . A le , o dziw o: rów nież i ten w sp an iały okaz a n tyse m ity został bez s k ru p u ­ łó w zdenazyfikow any. A lb ow iem , oczywiście, nie b y ł on w cale żad­

nym an tysem itą i nie m ia ł „m o ż li­

wości odrzucenia r o li N athana R o th­

schilda“ . K o m is ja denazyfikacyjna oglądnęła sobie naw et jeszcze raz ten f ilm i przyznała p. K u h lm a n - n o w i w p rz e m iłe j r y w a liz a c ji z ta k niegdyś pożądanym orzeczeniem Goebbelsa „ w ie lk ie osiągnięcie a r­

tystyczne bez te n d e n c ji podjudza­

n ia “ . Do cholery, m ó w im y, ja k to m ożliwe, że ta k dalece doszło! M ie ­ liś m y bow iem dobrą pamięć i f ilm przed oczyma.

W idoczną staje się znow u prze­

paść, k tó ra o tw ie ra się zawsze w te ­ dy, gdy zapom ina się o prze stro­

dze: p rin c in p iis obsta! Zapobiegaj zaczątkom! A lb o w ie m te panie i ci panowie, z ja w ia ją c y się przed k o ­ m is ją de nazyfikacyjną, z tygodnia na tydzie ń stają się w ażniejsi, t j.

w y zb yci z zarzutów , a ba rdziej ob­

ciążeni i u g ru n to w a n i w swej daw ­ nej skłonności i p rz y w ią z a n iu do b ru n a tn e j k o n iu n k tu ry , k tó rą d z i­

siaj chcą pogrążyć w zapom nieniu.

W szyscy ci aktorzy, reżyserzy, d y ­ ry g e n c i i m uzycy w id zą się dzisiaj naprzeciw ko k o m is ji, k tó ra siebie, t j. sw o jej fu n k c ji n a jw id o c z n ie j już w cale nie bierze serio.

Tego rod zaju w pow iedź wym aga dowodów, nie można zatem c zyte l­

n ik o w i oszczędzić dalszych p rz y ­ kładów . K ie d y na u l. S c h liite ra denazyfikow ano a rty s tk ę B erth ę D r e w s , padło na je j obronę zda­

nie, że m ogła była zrob ić o w ie le większą „k a rie rę “ , gd yb y nie b y ła w yszła za mąż za h itle ro w s k ie g o in ­ tendenta, H e in ric h a George, że po­

stąp iła ona naprzekór w łasne j k o rz y ­ ści, gdy się zaprzedała narodowem u socjalizm ow i. To d ia le k ty c z n ie w y ­

krę tn e tłum aczenie przeoczyło ty lk o na jw a żniejszy mom ent, w a run ek dla każdego w y ro k u : historyczną prawdę. A lb o w ie m B e rth a D rew s przez swe oparcie o narodow y so­

c ja liz m osiągnęła z w ie lk ą dla sie­

bie korzyścią reprezentacyjne za­

dania, k tó re w no rm a ln ych w a ru n ­ kach i bez p o z y c ji męża b y ły b y dla n ie j pozostały niedostępne. Ta, k tó ­ ra przed r. 1933 była przeciętną w yko na w czynią r ó l służących i p ro - letariuszek, gra ła w teatrze S c h il­

lera, d zię ki tem u, że b y ła żoną intendenta, najw iększe w lite r a tu ­ rze n ie m ie c k ie j ro le kobiece, księż­

niczkę E b o li i h ra binę O rsino, k tó re prze rastały je j m ożliw ości. W ty m zatem t k w i o b ie k ty w n a niepraw da, a fa k te m jest, że B e rta D rew s dzię­

k i temu, że została w dow ą po in te n ­ dencie, została także w dow ą n a ro ­ dowego socjalizm u. Gdzie je dn ak zn a jd u je się wobec ta k ic h w a rto ­ ściowań granica tego wszystkiego?

A lb o w ie m in na wdowa, żona m a r­

szałka Rzeszy, k tó ra zawsze na swą korzyść może zapisać, że nie po­

padła w tego ro d z a ju b ra k gustu i sa m o krytycyzm u ja k ona, i k tó ra w p o ró w n a n iu z n ią spra w ia w ra ­ żenie N a jad y, k tó ra wreszcie nie stoczyła się w głębszy k rą g k o - n iu n k tu a rln e g o p ie k ła ja k pani Drews.

In n y w ypadek. Tancerce U rs u li D e in e rt w zięto za dobrą monetę, że żyła w szczerej a w e rs ji wobec rzą ­ dzących d y k ta to ró w i ze szczegól­

nym naciskiem zwrócono p rz y ty m uwagę na prow adzoną z Goebbel­

sem rozm owę telefoniczną, w k tó re j pani D e in e rt udaw ała k a ta r i n ie ­ dyspozycję, ażeby odrzucić zapro­

szenie. P ani D e in e rt m usiała w ó w ­ czas być w bardzo z ły m humorze.

Bo czym w ytłu m aczyć to, że w ty m samym n iem a l czasie ro z p ły w a ła się w de w o cyjnych pochlebstwach, po­

zw a lając w y jś ć spod swego w iecz­

nego p ió ra następującem u pism u

(przy czym odpowiedzialność za gram atykę tego dokum entu pozosta­

w ia m y rów nież „w ieczne j rączce“ ):

B e rlin , 2 stycznia 1943.

M ó j F ühre rze! K ie d y po prze­

b y te j w podróży nocy s y lw e s tro ­ w e j pom iędzy dwom a turnee p rzyb yła m na jeden dzień do B e r­

lina, znalazłam Pańską cudowną paczkę świąteczną. N ie może Pan sobie w yobrazić, m ein F ü h re r, ja ­ ką radość s p ra w ił m i Pan przez to, podczas gdy b a rd zie j niż te piękne rzeczy uszczęśliwia m nie m yśl, że Pan, m ó j Führerze, przy sw ej n ie p o ję te j p ra cy nie zapo­

m in a o artystach. W nadziei i m ocnej wierze, że w b lis k ie j z w y ­ cię skiej przyszłości będę znowu m ogła przed Panem tańczyć, po­

zostaję

zawsze wdzięczna i oddana U rsu la D einert.

Z pewnością nie ty lk o U rsu la D e in e rt pisała tego rod zaju lis ty . Jeśli przeglądnąć' „ K a r t y p rz y ja ź n i niem ie ckich a rty s tó w “ z la t upad­

ku, można w n ic h znaleźć pism a z życzeniam i dla H itle ra i Goebbelsa, k tó ry c h podpisu niejeden zaparłby się, ja k P io tr zaparł się Pana przed pian iem koguta, a k tó ry c h nie za­

n ie c h a li arty ś c i, k tó rz y dzisiaj są posłam i CDU. K ażd y b y ł obserw o­

w a n y i każdy chciał żyć. N ik t je d ­ nak nie m usiał pisać lis tu w ro ­ dzaju cytow anych. W liś c ie U rs u li D e in e rt czytam y a to li m iędzy w ie r ­ szami, ja k ona to szczerze Odczu­

wała, chociaż dziś w s ty d z i się tego, gdyż kochała ona w łaśnie tę „s ta ­ je n k ę “ i sm akowało je j z n ie j b a r­

dzo dobrze.

K ry z y s b e rliń s k ie j procedury d e na zyfikacji, rozpoznanie je j n ie ­ dostateczności i niem o żliw ości u w i- docźniło się w ub ie g łych tygodniach ostatecznie, gdy jeden z n a jw ię k ­ szych „ k o n i paradow ych“ w sztuce bra nia przeszkód stanął przed

szrankam i p rz y ul. S c h liite ra i d łu - żyznam i szedł przez m etę: Heinz T i e t j e n. Ten generalny in te nd en t P ruskiego T e a tru Państwowego jest od r. 1925, w k tó ry m o b ją ł on swą b e rliń s k ą placówkę, znany z tego, że przeżywa w szystkich kanclerzy, w szystkie rządy, w szystkie system y i w szystkie rew olu cje . Jest on se­

kretarze m stanu M eissnerem w n ie m ie ckim życiu te a tra ln y m . Ś lis k i ja k węgorz, sp rytn y, g ię tk i i szczwany, p rz y średnich u m ie ję tn o ­ ściach, J a k w w y p a d k u Meissnera, zawsze zn a jd u je w ła ś c iw y ton.

Przed swą k a rie rą te a tra ln ą kupiec, potem dyplom ata, chętnie wsiąka w tło . A przecież poznano się na n im ju ż w republice. I n tr y g i około osoby szczerego id e a lis ty Leopolda Jessnera, k tó re w r. 1932 do pro w a­

d z iły do jego upadku, k tó re p rz y ­ gotow ały w ta rg n ię c ie goebbelsow- skie j d y k ta tu ry w życie k u ltu ra ln e B e rlin a , są związane z im ie n ie m Tatjena. N ie zostało w yjaśnione, ja k dalece m ia ł on w p ły w na to, że Toscanini opuścił B a yre uth. N ik t nie d z iw ił się zatem, że także w r. 1933 znalazł dla siebie korzystne w y j­

ście. „N a ziści sądzili, że je st pan o p o rtu n istą “ , powiedziano m u w gmachu p rz y u l. S c h liite ra . Jedna z n a jis to tn ie js z y c h szkód d z is ie j­

szej b e rliń s k ie j p ro ced ury denazy­

f ik a c ji u ja w n iła się w łaśnie w w y ­ padku T atjen a: w y p o w ie d z i św iad­

ków . poniew aż m ia n o w icie prze­

c iw n ic y narodowego socjalizm u a ty m sam ym tych, k tó rz y m ają być denazyfikow ani, choć kie dyś prze­

śladowani, należą je d n a k do grona p ra w d z iw y c h h u m a n ita rystó w , ze św iadków obciążających nie zgłasza się n ik t. Z u p e łn y b ra k pragnienia zemsty w s trz y m u je ic h od tego.

Do w szystkich ty c h stw ierdzeń s k ło n iła nas w o la o d krycia , na pod­

staw ie dotychczas p rz y ul. S c h lii- tera zapadłych w y ro k ó w , zupełnie niedostatecznej p ro ced ury de na zyfi- k a c y jn e j w B e rlin ie , ażeby, s tw ie r­

dziwszy to żądać je j poniechania.

(Z a rty k u łu H e rb e rta P fe if­

fera, zatytułow anego „D ie Farce nach dem D ra m a“ .)

i „ODRA“ NUM ER 24 (81)

Cytaty

Powiązane dokumenty

P rzew aga kobiet zmusza je do szukania sobie rozm aitych coraz szczególniejszych zawodów.. Stanie się rzecznikiem postępu, pracy, higieny,

Raptem przyszła wiadomość do tych panów dowódców (tu wskazał nie ­ dwuznacznie głową na hałasującą kompanię), że jeden batalion Prusaków został wykomenderowany z

rozsnutych iv smugach borów kolorem złotych klonów, zapachem tuj, goryczą dębów, świerków chłodem zrywa się chór.. i echo nieśmiertelne gra — gra i złote

Łużyce nie są państw em i dlatego jest moc niejasności w ich przyszłych losach.. D zisiejsza sytuacja Ł użyc jest

WROCŁAWIU I SZCZECINIE SZEŚĆDZIESIĄTY DZIEWIĄTY... Baum gardtena problem em lu

W szumie trzcin na bagnach Braniboru dosłyszysz echa słowiańskiej pieśni, szełest kosaćców na błotach Haweli opowie ci o narodzie, który umarł.. Wicher

W jednej ze swoich ostatnich mów do funkcjonariuszy partyjnych powiedział: „Rozmawiałem z jeńcami, których ojczyzna leży na wschód od Odry.. Są to szczerzy

w cisze, gdzie świeci złożywszy rece brną przez wykusze.. po pas wmurowani w