• Nie Znaleziono Wyników

Lotos : miesięcznik poświęcony rozwojowi i kulturze życia wewnętrznego, 1938, R. 5, z. 12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Lotos : miesięcznik poświęcony rozwojowi i kulturze życia wewnętrznego, 1938, R. 5, z. 12"

Copied!
38
0
0

Pełen tekst

(1)

Rocznik V

Z eszy t 12

Grudzień

1938

M iesięcznik p o św ięco n y ro z w o jo w i i k u ltu rz e życia w e w n ę trzn e g o , o ra z w a rto ścio m tw ó rc z y m p o lsk ie j m yśli tra n s c e n d e n tn e j.

S Y N T E Z A W I E D Z Y E Z O T E R Y C Z N E J

O r g a n T o w . P a r a p s y c h i c z n e g o im . J u l j a n a O c h o r o w ic z a w e L w o w ie

Z a k o ń c zy ła życ ie p ię k n e i g ó r n e , ta k p o tr z e b n e n ie ty lk o o to c z e ­ niu, a le i sp ra w ie; sp ra w ie r o z w o ju w z a je m n e g o d u sz i p ra cy n a d p rzy szło śc ią , a b y b yła co ra z w yższa. W p e łn i te j p ra cy o d e szła , p r z y ­ g o to w a n a w e w n ę tr zn ie d o te g o p rze jścia , s p o k o jn a i cierpliw a.

Ż y w o t to b y ł p e łe n w y s iłk u i cią g łe g o z n o ju . B y ła p io n ie rk ą na w ielu p o la ch . W e w c z e sn e j m ło d o ś c i n a leża ła do ty c h , k tó r e z d o b y ­ w a ły w y ż s z e w y k s zta łc e n ie na o b c yc h je s z c z e u n iw e rsyteta c h . — P o n a g łe j śm ierci m ę ża i c ó rk i u d a je się d o G e n ew y , g d z ie stu d j u j e n a u k i s p o łe c zn e , k tó r e J e j ta k się p rzy d a ć m ia ły w tw ó r c z e j p ra cy.

Z a c zyn a p ra cę o d z a w o d u n a u c zy c ie lk i w I g im n . ż e ń s k im w K ra­

k o w ie 1899 r.

N a le ża ła m d o J e j p ie rw s zy c h u czen n ic i p o d ziw ia ć m u sia ła m r o z ­ w ó j c ią g ły te j p ra cy i co ra z g łę b sz e j e j zro zu m ien ie. P o ję ła tę w ie lką p ra w d ę , ż e ty lk o ten dać m o ż e w iele m ło d y m , k to id zie c o ra z w y ż e j w e w ła sn y m r o z w o ju i k to s tw ie rd za ż y c ie m g ło s z o n e p ra w d y .

W lata ch p r z e d w o je n n y c h lo s szc zę śliw ie z łą c z y ł J ą z ty m i, k tó r z y p r z y g o to w y w a li w a lkę o P o lsk ę . N a le ży d o Z arządu U n iw ersyte tu L u d o w e g o , w k tó r y m w y k ła d a li n a jw y b itn ie js i p ó ź n ie j b u d o w n ic zo w ie P o lsk i (w y k ła d a ł ta m sa m M a rsza łe k ). W id zia ła u n ich b u n t p rze c iw n ie w o li i zn a la zła d ro g ę, z k tó r e j nie m iała z e jś ć ju ż n ig d y .

W p ra cy w y c h o w a w c z e j w id zi sw ą g łó w n ą d ro g ę, a le p o jm u je ją co ra z s z e r z e j; n ie ty lk o u c zy , ale o r g a n izu je n a u k ę, p is ze r z e c z y n a j­

p o tr z e b n ie js z e dla sze rze n ia w śró d m a s sze ro k ic h w ie d zy o Polsce.

D o p ie rw s zy c h J e j p ra c n a le żą „ C zytania h is to ry c zn e " , liczn e b ro ­ s zu r y w w yd a w n ic tw ie A rcta : „Prawda i p ra ca ", „Dni ch w a ły, d n i k lę -

R e d a g u j e J. K. H a d y n a , W is t a , Ś l ą s k C ie s z y ń s k i.

„Porw ać ogień strzeżony, za n ie ść w o jc z y s te strony to cel . . . "

St. Wyspiański

ŚP. HELENA W ITKOW SKA

(2)

sk i" , „ D zieje u s tr o ju P o lsk i" , k tó r e d o c ze k a ło się 5 w yd a ń . N a jin te n - z y w n ie js z a J e j d zia ła ln o ść p rzy p a d a na czas w o jn y . W te d y cała je s t p r z e ję ta p o tr ze b ą p r zy g o to w a n ia lu d zi d o p ra cy , k tó r e j ta k w ie le ; p rzy g o to w a n ia z a stę p ó w n a u czycieli. W ię c o r g a n izu je k u rsy , je ź d z i p o c a łe j P o lsc e z w y k ła d a m i, o d biera so b ie k a żd ą ch w ilę w o ln ą , p ra cu je b e z w y p o c z y n k u . K o b ie ty, zo rg a n izo w a n e do w a lk i o w o ln o ść , o d d a ją J e j r e d a k c ję p ism a „Na p o s te r u n k u " . T o , co z o sta ło , w y k a z u je , ja k o d p o w ie d n ia to b yła dla N ie j praca.

G d y p a tr z y na P o lsk ę p o w sta ją cą , w id zi co ra z le p ie j, c o trzeb a robić, s zc ze g ó ln ie , co w inien ro b ić w ych o w a w ca . U czyć m a w sz y stk ic h te g o , o c ze m w ię k s zo ś ć n ie w ie, c ze g o n ie c zu je : ż e j e s t o b y w a te le m n o w e g o p a ń stw a , ż e m a w ie lk ie w o b ec n ie g o o b o w ią zk i. O tern w ciąż g ło s i na w yk ła d a c h , n a ku rsa ch p r z e z S iebie z o rg a n izo w a n y c h , w reszcie zb iera w s z y s tk o w p ię k n ą k sią ż k ę „N a u ka o b y w a te ls k a " . K siążka się ro zc h o d zi, w ięc p isze d a le j: „ O b y w a tel", „ E le m e n ta rz o b y w a te ls k i" . C o ra z w ię ce j r o zw ija Sw e m y śli, k sią ż e k p rzy b y w a , k u rs y co ra z lic z ­ n ie js ze , a n a u k a o b y w a te ls k a s ta je się w k r ó tc e p r z e d m io te m s z k o ln y m , zw ią z a n y m z w ied zą o P olsce. O na p ie rw sza tę p o tr z e b ę o d c zu la i z n a ­ la zła d r o g ę d o j e j rea lizo w a n ia . D o c ze k a ła się u zn a n ia , o d zn a c zo n o ją Z ło ty m K rz y że m Z a słu g i, m ia n o w a n o J ą in s tr u k to r k ą m in iste rja ln ą w yc h o w a n ia o b y w . w P olsce. W te d y p ra c u je z n a jw ię k s z ą radością, czu w a nad pracą m ło d y c h , d a je S w e d o św ia d czen ie, w y k ła d a , p o k a z u je . Zna J ą ca ły św iat n a u c zy c ie lsk i, w id zi w N ie j p io n ie r k ę w ie lk ie j sp ra w y.

P isze w cią ż r ze c zy p o tr ze b n e : k s ią ż e k w yd a la 31. — G d y w r. 1929 na u c zc zen ie 3 0-lecia J e j p ra cy z ło ż o n o na J e j ręc e dar na cele sp o łec zn e, u ż y je g o n a w y d a w n ic tw o k sią ż e k , k tó r e uw aża za b a rd zo p o trze b n e : c y k l z życ ia z a słu żo n y c h k o b ie t. W y d a je 17 k sią ż e k . S z u k a ła w n ich w yd o b y c ia na św ia tło d zien n e w ie lk ie j i o fia r n e j p ra cy k o b ie t w P olsce i w ska za n ia j e j m ło d y m d la p r z y k ła d u i n a u ki.

D o k o ń c a życ ia p r a c u je p ió rem , s ło w e m i c zy n e m . Ś m ierć w y ry w a Ją o d u lu b io n e j p ra cy na d p o d n ie sien ie m ducha. W „ L o to sie" p isze do o s ta tn ie j c h w ili i p o ru sza m y śli, k tó r e b y ty z g o d n e z J e j r o z w o je m w ła sn y m i sta w a ły się co ra z d ro ższe .

O so b n y d zia ł J e j p ra cy sta n o w i praca sp o łec zn a . P racow ała p r z e z cale ż y c ie w w ielu o rg a n iza c ja c h , z k tó r y c h w s z y s tk ie u c zc iły J e j d zia ­ ła ln o ść p rze m ó w ien ia m i* ) na p o g r ze b ie , ale n a jw ię c e j cza su i za pału

' ) pp.: B o g d a n o w sk a , im ien ie m „ S łu ż b y O b y w a te lsk ie j" ; K r z y ż a n o w s k a A n ie la , im . „U nii Z w . O b rońców O jc z y z n y " ; Z. P r z y b y ls k a , im . b y ły c h u c zen n ic ; d r J. F e ld m a n o w a , im . S to w . K obiet z W y ż s z e m W y k s z ta łc e n ie m ; w iz y ta to r k a S o w ia n k a , im . K u r a to r iu m K ra k o w sk ie g o .

(3)

oddala o rg a n iza c ji, k tó r e j d zia ła ln o ść sp e c ja ln ie ceniła i k tó ra b yła zw ią za n a z J e j n a jw a żn ie js z ą pracą: S to w . „S łu żb a O b y w a te lsk a ". R o z ­ sze rzo n a p o c a łe j P olsce, m iała sp ełn ia ć id ea ły, k tó r e O na b u d ziła p rze z całe życie.

G d y s p o jr z y m y z na d g ro b u na ten d łu g i tru d ż y w o ta , to ro b i na m się ja s n o na m y śl, ż e b y li ta cy lu d zie, ż e da n e na m b y ło z Nią ż y ć i p a ­ trze ć i p o d n o s ić się p r z e z ob co w a n ie. Całe g r o m a d y u czen n ic k o r z y ­ s ta ły z J e j w ie d zy , w ie lk ie za stę p y c z y te ln ik ó w b ra ły z J e j k sią g p o ­ k a rm d u c h o w y i za ch ę tę , lic zn e r ze sze n a u c zy c ie li c ze rp a ły z J e j w iel­

k i e j in ic ja ty w y , w ie d zy i dośw iadczenia.

P o d ziw ia liśm y Ją za tę g ra n ito w ą sta ło ść p r ze k o n a ń i tru d ich sze rze n ia . Z a w sze dla im p o n d e ra b iłjó w , za w sze d la z w y c ię stw a e ty k i w życ iu , z a w s ze d la p o s tę p u d u c h o w e g o .

G d y p a tr z y m y na fo to g r a fię J e j z la t d ziec in n y c h , w id zim y n ie ­ b yw a łą na te n w ie k in te lig e n c ję — a p o te m , na k a ż d e j p ó ź n ie js z e j — o b o k n ie j w y k u w a się tru d ż y w o ta i praca. N ie ła tw e to b y ło życie, nie o d ra zu w idziała d ro g ę, p o w o li s zło do N ie j św ia tło p r z e z lo s s z c z ę ­ śliw y i c h ętn ą d u szę.

Z p ię k n e j, z a d o w o lo n e j k o b ie ty s ta je się co ra z w ię c e j C zło w ie ­ k ie m , k tó r y p o z n a je p r a w d y n o w e, co ra z w ię k s ze i w id zi ich n ie s k o ń ­ c zo n ą w y ż s zo ś ć p o n a d z w y k łe życ ie , zw a n e szc zę ściem . T ru d i praca te g o w yz w o le n ia są o g r o m n e i c ię żk ie , ale g o d o ko n a ła .

W id z im y J ą na k o ń c u życ ia w y z w o lo n ą zu p ełn ie z je g o w ię zó w , ż y ją c ą j a k C incinatus, a le w p r a c y d o k o ń c a na d te m , co ukochała.

I ta k a z o sta n ie w n a s ze j pa m ięci, i taka w sercach ty c h , co p ó jd ą J e j śladem .

Dr T a ta ró w n a S tefa n ia .

*

O d e jśc ie śp. H e le n y W itk o w sk iej zu b o ży ło sze re g i e zo tery k ó w p o lsk ich w sp o só b n ie z m iern ie d o tk liw y . O d e sz ła bow iem od n as śm ia ła, s z c z era, lo tn a i b o h a te rsk a d u sza , b o jo w n ic z k a p e łn a z a p a łu i w ia ry w zw y cięstw o P r a w d y i D o bra!

R o zliczn e c za so p ism a w P o ls c e p o św ięciły te j W ie lk iej K obiecie o s ta tn ie w sp o m n ien ia. Życie J e j p e łn e p ra c y i s p a r ta ń s k ie j p ro sto ty , z a ja ś n ia ło p rz e d n am i w sz y stk ie m i b la sk a m i b o g ateg o k le jn o tu , jakim b e zsp rz e cz n ie b y ła J e j w y ją tk o w a d u sza ; ż a d n e p ism o n ie p o d a ło je d n a k ź r ó d e ł , s k ą d c z e rp a ła O n a z a p a ł i siłę w sw e g ó rn e p o c z y ­ n a n ia , o ra z w ia rę , że d o b ro je s t i p o z o sta ć m u si d o m in u ją c ą n u tą w ty m sk łó co n y m n ieco k o n c ercie w sz y stk ic h d ą ż e ń i n a m ię tn o śc i lu d zk ich , k tó re d z isiaj p a n u ją ta k w sz e c h w ład n ie n a d św iatem .

N ig d y , a n i n a ch w ilę J e j sz la c h e tn y o p ty m izm n ie u le g ł z a ła m a ­ niu. A ź r ó d ł a teg o ja sn e g o s p o jrz e n ia n a ś w ia t b iły w p rz e d z iw ­

(4)

ny ch oazach ż y c i a d u c h o w e g o n a p rz e ró ż n y c h sz la k a c h E u ro p y , d o k tó ry c h w io d ły J ą n ie stru d z e n ie w sz y stk ie m a rz e n ia i w sz y stk ie tę sk n o ty p ło m ien n eg o i o fiarn eg o serca . I ta k w id z im y J ą w B r u k se li w „Z w iązk u sto w a rz y s z e ń k u ltu r y m o ra ln e j" , g d z ie b ie ­ rz e u d z ia ł w o d c zy tac h , k o n fe re n c ja c h i d y sk u sja c h teo zo fó w , m e ta - psy ch ik ó w , m a g n e ty ze ró w , a d w e n ty s tó w i t. p. „ p o sz u k iw a cz y dróg, w io d ą cy c h w w y ż sz e d z ie d zin y d u c h o w e", ja k o n ich sa m a p o tem po w ie w je d n y m ze sw ych odczy tó w . — W te jż e B ru k s e li s ta n ie się g o rą c ą w sp ó łu c z e stn ic z k ą z e b ra ń „M o n a d y, to w a rz y stw a w sp ó łd zie l- czego, d ą żą c e g o do u rz e cz y w istn ie n ia w sw ej w sp ó ln o cie id e a łu b r a ­ te rs tw a n a ziem i". — S p o tk a m y J ą ró w n ież w P a r y ż u w o g niskach ezo tery cz n y c h , g d zie z z a d u m ą p o c h y la się n a d g łębokim i p ro ­ blem am i, m a ją cy m i sw e ź ró d ło w o d w ie cz n e j filo zo fji h in d u sk ie j.

N ie u k o jo n a tę s k n o ta za n ajw y ższ em i w a rto śc ia m i d uchow em i k a ż e J e j s z u k a ć d a le j i d a le j... I o to je s t znów w G e n ew ie . Ze czcią w sp o m in ać b ę d zie zaw sz e to p o tę ż n e ognisko, w k tó re m z n a la z ła „ c a łą d z ie ln icę s ta re g o m ia sta, p e łn ą m ieszk ań , zajm o w an y c h p rz e z zw iązki, p o św ięco n e sp ra w o m re lig ijn y m i d u ch o w y m ". Szczeg ó ln ie p o d n io słą a tm o sfe rę z n a jd u je w śró d ta m t. Tow . T eozoficznego, u S c ie n ty stó w o ra z P r z y ja c ió ł czy li K w ak ró w . — A że — ja k p ra c o w ita p szc z o ła — n ie z aw o d n y m in s ty n k te m o d n a jd y w a ć b ę d zie w sz ę d z ie sło d y cz w ie ­ c zy ście ży w ej P r a w d y i w n iej z a n u rz a ć sw e sp ra g n io n e u s ta , i tu ta j o d n a jd z ie w iele ś w ia tła i d o b ra i w e w n ę trz n e j mocy.

R ó w n ież i w k r a ju w id zim y J ą w szęd zie ta m , g d zie ry tm ż y cia p sy ch iczn eg o s tw a r z a ł ów „ w y ż s z y t y p ż y c i a " . B ie rz e w ięc ży w y u d z ia ł n ie ty lk o w z e b ra n ia c h i d y sk u sja c h ró ż n y c h o fic ja ln y c h T o w a ­ rz y s tw o c h a r a k te r z e e zo tery cz n y m i m e ta p sy c h ic zn y m — szczeg ó ln ie w K ra k o w ie i W a rsz a w ie (tu ró w n ie ż w In s ty tu c ie M esja n isty cz n y m )

— a le ta k ż e w ró żn y ch o ś ro d k a ch , zo g n isk o w an y ch w d o m a c h p r y ­ w a tn y ch . O je d n e m z ta k ic h O gnisk p isz e S am a: „W c h o d z ą ce g o o g a r­

n ia ła ta m a tm o s fe ra p ię k n a , sztu k i... is tn y św iat b a jk i, z g o ła ró ż n y o d co d zien n y c h , p o w szed n ich w a ru n k ó w by tu ... W d o m u ty m nie b ra k ło k s ią ż e k i c zaso p ism o k u lty s ty c z n y c h w w ielu ję z y k ac h ; p ełn o b y ło zaw sz e lu d z i n ie p o w sz e d n ic h : a rty s tó w , teozofów , sp iry ty s tó w o b d a rz o n y ch cen n em i w łaściw o ściam i psy ch iczn em i. P ro w a d z o n e ta m rozm ow y, d y s k u sje , n a s tr o je u k a z y w a ły ja k ie ś fa n ta sty c z n e d z ie d zin y , w k tó ry c h św ietle lu d z ie i rz e c z y n a b ie ra ły cech d ziw n y ch , zg o ła n ie ­ o czek iw an y ch . P a m ię ta m sea n s z e sły n n y m m e d ju m , w k tó ry m u c z e s t­

n ic z y ł W ła d y s ła w R ey m o n t — u ro c z y sty n a s tró j, g łęb o k ie sk u p ien ie, ch w ile n a p ię te g o o czek iw an ia w ielk ich w ta je m n ic z e ń ..." — S łu ch a ta k ż e w y k ła d ó w w ęd ro w n eg o n a u c z y c ie la z W y sp H a w a jsk ic h , A u g u ­ s ta K u n d se n a , k tó ry „ p ro w a d z ił k u rs y w ie d zy d u ch o w ej i w ta je m n i­

c z a ł słu ch a c z y w o d w ieczn e p ra w d y , z d o ln e o d ro d z ić lu d z k o ść i p c h n ąć je j d z ie je n a n o w e to ry " .

C óż d a w a ły J e j te ró ż n o ro d n e o g niska, że t a k n ie z m ien n ie p o ­ w ra c a do nich, n a słu c h u ją c w sz ę d z ie c zu jn ie, ja k b ije p u ls ży cia w ew n ętrzn eg o , ja k sm ag a się z m a te rja liz m e m , ja k w alczy , u p a d a i zw y cięża ta je m n ic z y d u c h lu d z k i? P o s łu c h a jm y J e j w ła sn e j sp o w ie­

364

(5)

d zi, z a w a rte j w od czy cie, w y g ło szo n y m n a I Z je ź d z ie E zo tery czn y m w P o z n a n iu w r. 1936, w g ru d n iu :

„G d y b y z sy n te ty z o w a ć w ra ż e n ia , p rz e ży c ia , w a rto śc i p ły n ą c e z z e tk n ię ć i w sp ó łp ra c y w w y żej w y m ien io n y ch o g niskach, to u ją ć by je m o żn a w p u n k ty n a s tę p u ją c e :

„1. W ie lk a, w ie lo k ro tn ie o d c zu w a n a r a d o ś ć , w y ra s ta ją c a ze zb liż en ia się d o ź r ó d ł a p r a w d y i d o b r a , k tó ry c h b la sk i s p ły ­ w a ły n a życie, p rz e św ie tla ły je, o d d z i a ł y w a ł y n a c o d z i e n ­ n ą , z a w o d o w ą p r a c ę .

„2, P o g łę b ia n ie ży cia w e w n ę trzn e g o , a ta k ż e w yczucie o lbrzym ich sił, d rz e m ią cy c h w d u sz y czło w iek a i p ły n ą c y c h s tą d n i e o b l i c z a l ­ n y c h m o ż l i w o ś c i .

t,3. P ra g n ie n ia w y ż s z e g o t y p u ż y c i a , lep szy , b a rd z ie j św iad o m y sto su n e k d o lu d z i i św iata.

„4. P o d e jm o w a n ie w y siłk ó w o k o ło k s z ta łc e n ia i ro z w ija n ia z m y ­ s ł u m o r a l n e g o , sto so w a n ia n a k az ó w e ty k i w ży ciu co d zien n em .

„5. R o zsz erze n ie w id n o k rę g ó w m y śli, św iad o m o ść s i ł y m y ­ ś l i i j e j m o c y w p r z e t w a r z a n i u ż y c i a . "

I w re sz c ie rz u c a sło w a, k tó re ja k ż e głęb o k o w s trz ą s a ją n a m i dziś w ła śn ie , g d y d u c h J e j o d s z e d ł w ta je m n ic z e i d a le k ie z aśw ia ty :

„ W su m ie d a ły o g n isk a te w a rto śc i w ielk ie, a w o statec z n y ch w y n ik a ch u ł a t w i ą m o ż e p r z e j ś c i e n a d r u g ą s t r o n ę."

W iem y już z atem , co w c h w ila ch o s ta tn ic h w y w o ły w ało te n u śm iech p o d d a n ia się i p o g o d y w ow ych p ro m ien n y c h zaw sze oczach, g a sz o n y c h b ezlito śn ie p rz e z c ie rp ie n ie i u c h o d zą c e szy b k o życie...

O J e j d o ro b k u p iśm ien n iczy m w d z ie d zin ie zaw o d o w ej i n au k o w ej p is a li ju ż w ięcej k o m p e te n tn i o d nas. M y ze sw ej stro n y chcielib y śm y zw ró cić u w ag ę b o d a j n a te J e j p ra c e n a n iw ie e zo te ry c z n e j, z k tó rem i z d o ła liśm y się ju ż z ap o z n a ć . O to a r ty k u ły J e j p ió ra z n a jd u je m y p rz e d e w sz y stk ie m w „ W y z w o le n iu ‘ (m iesięczn ik pośw . b a d a n iu t a je m ­ n y c h d z ie d z in d u szy , re fo rm ie ży cia i p ie lę g n o w an iu w y ż sz e j k u ltu ry d u c h o w e j). J e s t to p ie rw sze czaso p ism o e zo tery cz n e , ja k ie z ac z ę ło w y ­ c h o d zić w w y z w a la ją c e j się R ze c z y p o sp o lite j w 1919 r. p o d re d a k c ją A . P o d żo rsk ieg o w W iśle. N a w o łu je ta m do in n y ch zain tereso w a ń , n iżeli te , k tó re n a su w a p rz e c ię tn e życie. W je d n y m z n ró w d ru k u je ta k ż e Sw ój a r ty k u ł o J . O chorow iczu. ( J e s t to je d y n a o b sz e rn ie jsz a n o ta tk a o ty m u czo n y m , ja k a się w ogóle w p ra s ie p o lsk ie j w ty c h c z a ­ sac h u k a z a ła .) — „N ie z a w a h a ł się O chorow icz — p isze ta m — p rz e d w k ro czen iem w św iaty m eta p sy c h ik i, p rz e d o b se rw a c ją z ja w isk , k tó re n a su w a ły m u się w b ieg u b a d a ń p sy ch o lo g iczn y ch — n ie z a w a h a ł sięg n ą ć po n o w e p ra w d y , s p o jrz e ć oko w ok o ty m siłom p o tężn y m , d rz e m ią cy m n a d n ie d u s z y in d y w id u a ln e j i z b io ro w ej — siłom , k tó re k ie d y ś p o z n a n e i z a sto so w a n e w życiu, m ogą n ie o b lic za ln e sp ro w ad z ić

(6)

p rz e w ro ty , p c h n ąć w ie d zę n a sz ą n a d rogi, k tó ry c h d z isiaj jeszcze p rz e w id zieć a n i o k re ślić n ie p o d o b n a ... a z a in te re s o w a n ie d la b a d a ń ty ch ro śn ie z d n iem k a ż d y m ja k o b y w od czu ciu , ż e tk w ią w n ich za ­ c z ą tk i p rz y s z łe j w ie d zy i p rz y szłe g o c zło w iek a, ro z ja śn ie n ie n a jw a ż ­ n ie jsz y c h z a g a d n ie ń n aszeg o ż y c ia i p rz e zn a c ze n ia ... I n ie cofa się m im o g ro żąceg o m u n ie d o w ie rz a n ia i s z y d e rs tw a , m im o że n a ra z ić tu m usi sw o ją n a u k o w ą opinię, w y rz e c się n a d z ie i u n iw e rsy tec k ie j k a te ­ d ry , w y rz e c p ra w a do te j i t a k sk ro m n e j pom ocy, ja k ą sp o łeczeń stw o n a sz e u d z ie la p ra c o w n ik o m w ie d zy ."

J a k ż e p rz e b ija z ty c h J e j słó w n a tu ra śm ia ła, lo tn a i n ie z ale ż n a, n ie c o fa ją c a się w im ię w ie d zy p rz e d ż a d n e m i b a d a n ia m i, a n i p rz e d u k ry w a n ie m n o w y ch p ra w d i n o w y ch h o ry z o n tó w . P rz y n io s ła z sobą n a ziem ię p io n ie rstw o w ie lk ic h id e j i w d u s z y ż y w iła zaw sz e k u lt d la lu d z i śm ia ły ch i n ie u stra sz o n y c h , k tó rz y m ieli o d w ag ę p o p rz e z niechęć, a n a w e t d rw in y o to c z en ia d ą ży ć d o w y tk n ię ty c h celów .

P is u je ró w n ie ż w k ra k o w sk im „ K u rje rz e M eta p sy ch icz n y m ", a g d y w r. 1935 z e tk n ie się p o ra ź p ie rw s z y z p ra c ą i id eo lo g ją

„L o to su " w K rak o w ie, z aszczy ci n a sz ą p la c ó w k ę n a js z c z e rs z ą sym - p a tją , u z n a n ie m i w sp ó łp ra c ą , i o d tą d ju ż s ta le aż d o o sta tn ic h chw il sw ego ży cia p ra c u je n ie z m o rd o w a n ie d la n a sz e g o w y d a w n ictw a . (D ziw nym zbiegiem o k o liczności d o k o ń c ze n ie J e j o s ta tn ie j d la n as p ra c y d ru k u je m y w nin. n rz e L o to su ; m n ie js z e n o ta tk i b ib ljo g r. p ó jd ą jesz c z e w n a st. n rze.)

J u ż n a k ró tk o p rz e d o d e jśc ie m z te g o „ p a d o łu p ła c z u " pisze do n as m. i. te sło w a: „ Z aliczam W a s d o m oich n a jle p sz y c h p rz y ja c ió ł, a p ra c a W a s z a b a rd z o m ię in te re s u je ... Ów p r z e s ła n y a rty k u ł m a w ie l­

kie b ra k i i n ie d o c iąg n ię c ia , m o żn a b y ło z te g o m a te rja łu zro b ić coś b a rd z o ła d n e g o , a le już s ił m i d o te g o b ra k ło ... i m oże już n iew iele dni b ę d ę p rz e b y w a ła n a p la n ie fizycznym . T ę sk n ię ju ż n a w e t do in n y ch plan ó w ... P sy c h icz n ie je s t m i d o b r z e , c o z a w d z i ę c z a m w z n ac z n e j m ierze w i e d z y d u c h o w e j i d o b ro c z y n n y m siłom duchow ym . P r ż y te m o d czu w am d o b re, se rd e c z n e , p e łn e u czu cia id ą c e k u m n ie p r ą d y o d m oich p rz y ja c ió ł, k tó rz y c h c ą m n ie t u jeszcze z a trz y m a ć “ ...

U b y te k J e j w sze re g a ch w sp ó łp ra co w n ik ó w L o to su p o z o sta n ie n a z aw sz e n ie w y ró w n a n y . J e j w ia ra w d o b ro i p ię k n o , J e j m iłość i z a p a ł d la w szy stk ieg o , co w z n io słe i s z la c h e tn e — n ie m ia ły sobie ró w n y ch . P o s ia d a ła cu d o w n y in s ty n k t o d n a jd y w a n ia isto tn y c h w a r­

to ści w sz ę d z ie ta m , g d zie ż y ły cichem , u ta jo n e m życiem . Ż ad n a d o b r a k sią ż k a , g d z ie k o lw iek b y się u k a z a ła , n ie u s z ła je j uw agi, w k a ż d e j u m ia ła o d s z u k a ć to , co z a m y k a ło w sobie P r a w d ę i P ięk n o . I u m ia ła p o d a ć to d ru g im w c a ły m b la sk u o d sło n ię te g o i s p o tęg o w a ­ n eg o c z a ru . S tą d n ie sły c h a n a w a rto ś ć J e j żyw ego, c zy p isan e g o słow a!

O sta tn ie la ta ży cia p o św ięc iła m. i. b a d a n io m n a d filo zo f ją w ie l­

k ic h m y ślicieli In d y j. I w ty m o k re s ie p ro w a d z i b a rd z o o żyw ioną k o re s p o n d e n c ję z ró ż n y m i w y d a w c a m i i a u to ra m i z ag ran iczn y m i, p r a ­

366

(7)

c u ją c y m i w le j d z ie d zin ie , a ta k ż e i z „ In s ty tu te m P sy ch ag o g icz- nym*) w G enew ie.

G łęb ia ich d o c ie k ań i c ie p ło w sp ó łc z u ją c y c h serc ty c h W ie lk ich N a u czy cieli z ac h ę c iły J ą do p rz y s w o je n ia p o lsk ie m u C zy teln ik o w i p rz e p ię k n y c h m y śli d a le k ieg o W sc h o d u . W ie le c ie rp ia ła i z c ie rp ie n ia w y k u ć u m ia ła d la Sieb ie z ło ty o ręż m ocy i w oli. I d la te g o z ta k im z a p a łe m k re ś liła za w ielk im i M a h a tm a m i sło w a u fn o śc i i w ia ry :

„ P o s łu c h a j d z ie ck o drogie, ta k d z isiaj sm u tn e i p rzy g n ę b io n e , u p o k o ­ rz o n e i n ę d z n e . M oże n ig d y w y ż y n y n ie b y ły ta k b lisk ie c ie b ie? N ie d a le k o d o szc z y tó w tem u , co p rz e b y w a w p rz e p aśc ia ch ! Im g łęb szą je s t p rz e p aść , tern w y ższy szc z y t m oże się o b ja w ić !"

I w re sz c ie ów tru d n y n a k a z , k tó ry O n a sam a ta k b ez re s z ty z re a liz o w a ła w sw em zn o jn em , a le ja k ż e p ię k n e m życiu:

„ Id ź d ro g ą w y rz e cz e n ia... p ro w a d z i o na do p e łn i życia. S k o ro nic już nie b ę d ziesz p o s ia d a ł, w sz y stk o d a n e ci będ zie. N a tu ry p ra w e i szc z ere o p a n o w u ją z ło i p rz e tw a r z a ją je w d o b ro !"

O sta tn ie z d an ie m o żn ab y z ło te m i g ło sk am i w y ry ć n a J e j m ogile ob o k słów , w y rz e cz o n y c h n a d J e j tru m n ą p rz e z d r J a n in ę F e ld - m a n o w ą: „Z H e le n ą W itk o w sk ą o d c h o d zi c z ą s tk a ep o k i, k tó ra się ko ńczy. J e ż e li e p o k a ta m iała ob o k sw y ch św ia te ł ta k ż e i cienie, u te j m ogiły ż eg n a m y to , co b y ło ty lk o św iatło śc ią ."

I z ap e w n e d la te g o ta k tru d n o b y ło n a m ro z s ta ć się z d o czesn em i s zc z ątk am i te j n ie c o d zie n n e j K o b iety , że w ra z z N ią o d e sz ło w Z a ­ ś w iaty coś b a rd z o jasn eg o , d o b reg o i p ięknego, co le p sz e m i w zn io ś- le jsz e m c zy n iło n a sz e życie.

C ześć J e j św ie tla n e j i zaw sze ży w ej pam ięci.

R e d a k c ja .

*) P s y c h a g o g j a to n a u k a o m e t o d a c h z d ą ż a j ą c y c h d o o p a n o w a n i a s ie ­ b ie , k s z t a ł c e n i a c h a r a k t e r u , le p s z e g o p o s tę p o w a n i a w ż y c iu , t r a f n e g o r o z ­ w i ą z y w a n ia j e g o p o w i k ł a ń i t r u d n o ś c i. M e to d y te p o m o c n e s ą te ż w le c z ­ n i c t w i e . I n s t y t u t t e n w p r o w a d z i ł d o w y d a w a n e g o p r z e z s ie b i e p i s m a n o w y d z ia ł p . t. „ w s p ó ł c z e s n a f ilo z o f ja h i n d u s k a “ . B liż s z e s z c z e g ó ły w „ L o to ­ s i e “ ze s t y c z n i a b. r.

(8)

Helena Witkowska (Krakow)

Nowa nauka

(D o k o ń c z e n ie .)

T w órczość i d zieje n au k i.

„ T e o rje n au k o w e p o w stają , ro z ra s ta ją się i g in ą — p rz e ż y w a ją okres n a ro d zin , p ierw sze sukcesy, w ielkie try u m fy , aby u stą p ić zczasem m iejsca n o w y m ideom i św iatopoglądom ... J a k g in ą teo rje? Istn ie je coś, co m ożna porów nać do u w ią d u starczego, do n a tu ra ln e j śm ierci, p rz y g o to w u jącej g ru n t pod n o w ą rew o lu cję pojęć. To los k ażd ej teo rji, k ażd ej n o w ej m yśli. T e o rja o stateczn a, n ie z m ien n a , w y ja ś n ia ją c a w szy stk ie z ja w isk a je st w obecnym stan ie n a u k i p o n u rą fik c ją u m y słu , n ie w y czu w ająceg o nieskończonego b o gactw a rzeczyw istości.

F izy cy w ielo k ro tn ie w y zn aw ali, że k o nieczne są now e, w ielk ie idee, które w y p ro w a d zą n a u k ę ze sta n u d ep resji. O statn ie osiem lat, to okres ta k inten sy w n eg o i potężnego ro zw o ju n a u k i, jak ieg o n ie p a m ię ta h i sto r j a m y śli ludzkiej. J e j w y n ik i zm ienić m u s z ą n a sz św iato p o g ląd fiz y k a ln y i filozo­

ficzny. A z n o w u czekam y n ie c ierp liw ie n a n ow e w ielk ie idee —- d o strz e ­ g am y ry sy i pęk n ięcia, zw iastu n y z a ła m a ń te o ry j stary ch i n a ro d z in now ych m yśli.

P rze w ró t la t o statn ich stw ierd za, że p o jm u je m y głębiej i lep iej, aniżeli p o przednio, w i e l k o ś ć n a s z e j n i e w i e d z y . R ozum iem y bezsilność pojęć m ak ro fizy czn y ch w zasto so w an iu d o ś w ia ta w n ę trz a ato m u , z astę p u ­ je m y m odele obrazow e m o d elam i m atem aty czn em u P o g łęb iliśm y n asze pozn an ie, a je d n a k rzeczyw istość s ta ła się d la n a s jeszcze b a rd z ie j p e łn a n ie z ro z u m iały ch z ja w isk i n iep o k o jący ch zagadek...

W ed le D iraca, w św iecie n a sz y m p o zo stały ju ż ty lk o strz ęp y m a te rji.

I one zginą, z am ie n ia ją c sw ą m a te rja ln ą e n erg ję n a w ę d ru ją ce po bezm iarze w szech św iata p rom ieniow anie...

M otorem d o św iad czeln ej p ra c y tw ó rczej je s t n ie m a l zaw sze ko n cep cja m yślow a, je s t p o szu k iw an ie o dpow iedzi n a p y ta n ie sfo rm u ło w a n e przez teo rję. T e o rja n a u k o w a je s t u siło w an iem stw o rz en ia o b razu otaczającej n a s rzeczyw istości. J e s t czy n n ik iem tw órczym , p rz e w o d n ik ie m po k ra in ie z j a ­ w isk n ie z n an y c h , w sk a z u je , ja k tw o rzy ć n ow e u k ła d y i n ow e z n ajd y w a ć p ra w a . W niezgodności m ięd zy te o rją a do św iad czen iem tk w ią zalążki now ego ro zw o ju , konieczność tw o rz e n ia n o w y c h p o d sta w n a u k i, p rz y g o to ­ w a n ie g ru n tu d la rew o lu cji. J e s t o n a zw ykle dziełem jed n eg o w ielkiego u m y słu . R ew o lu cja w nauce, to p rzen iesien ie zag ad n ień n a n o w ą p ła sz ­ czyznę. R ew o lu cjo n istam i b y li tu : K opernik, N ew ton, F a ra d a y , E in ste in , B ohr, tw ó rcy id e j, n a k tó ry ch o p a rł się d alszy e w o lu cy jn y ro zw ó j n au k i.

W szelk ie teo rje, podobnie ja k życie lu d zk ie, m a ją sw ój p oczątek i k o ­ niec... R adość z p ra c y tw órczej, ra d o ść z p o z n a w a n ia p ra w n au k o w y ch tkw i w ich w iecznej m łodości i z m i e n n o ś c i , k tó ra je s t postępem , je st po p rzez o m yłki i b łę d y d ro g ą w io d ącą w górę...

M yśl n a u k o w a co raz to p rz e tw a rz a o braz św iata. W ie lk ie idee, now e te o rje ro d zą się z tra g ic z n y ch k o n fliktów , z p o w ik ła ń i sprzeczności, z k tó -

368

(9)

ry c h zd aw ało b y się, n ie z n a jd z ie n a u k a w yjścia. W te n sposób pow stały d w ie n ajw ięk sze te o rje X X -go w iek u : w zględności i kw antów ...

Sp o ty k am y się n a k a żd y m k ro k u ze splotem n ie ro z w ią za n y c h z ag a d ­ nień... Poprzez try u m fy n a u k i, po p rzez w ielk ie teo rje, w k tó ry ch ch w y tam y a k o rd y w sz e c h św ia ta i w y czu w am y jeg o h a rm o n ję , poprzez rozw ój i postęp n a u k i, p o z n ajem y coraz d o k ła d n ie j n ie w sp ó h n ie m o ść p o m ięd zy bogactw em i p e łn ią z ag a d n ie ń o ta c za ją ce j n a s rzeczyw istości, a u bóstw em i o g ran iczo ­ n o ścią naszego p o jm o w a n ia “ ... L. Infeld, N o w e d r o g i n a u k i.

„Rozróżnić m ożem y trz y epoki w n a u ce o św iecie: a n im isty cz n ą , m ech a- n isty c zn ą , m a te m aty cz n ą .“ J a m e s J e a n s , H o r y z o n ty n o w e j n a u k i.

„M atem atyk, z a jm u ją c y się zaw odow o sy m b o lam i, o p eru jący n ie z n a- n e m i w ielkościam i a n a w e t n ie z n an e m i d z ia ła n ia m i je s t ty m , k tó ry m oże n a m pom óc odsiać nieco w iedzy z b e zm iaru N ieznanego... N ie je stem pew ien, czy m a te m aty k lep iej ro zu m ie n a sz ś w ia t od p o ety czy m is ty k a — a le lep iej p o tra fi d odaw ać, a los k a żd e j te o rji w szech św iata ro z strz y g a ją p ró b y licz­

bow e — p a trz y m y czy s u m a się zgadza.

W spółczesny rozw ój n a u k i m a sw e k o rzen ie w przeszłości. K ażda faza p o stęp u d a ła coś, co z o staje zach o w an e w fazie n a stę p n e j. R ozw ój n au k i w skrócie p rz y p o m in a ro z w ija n ie się k w ia tu z p ą k a:

„Z e s ta ry c h w szak to pól — ja k lu dzie p o w ia d a ją —

„W schodzi co ro k u plon, co n ow e z ia rn o daje.

„ T a k też i n o w a ta d z isiejsz a w ied za c ała

„Z e s ta ry c h p ły n ie k siąg — ta m źródło sw o je m ia ła “ . A . E d d in g to n , N a u k a n a n o w y c h d r o g a ch .

„A stro n o m ja i a to m isty k a s ię g a ją sw em i p o czątk am i czasów, k ied y n a u k a łączy ła się w n iep o d zieln ą całość z filozofją... G w iazd a je s t n i e- z m i e r n i e w i e l k ą , ją d ro n i e z m i e r n i e m a ł e , a le to czyni je n ie w y o b ra ża ln e m i i zbliża k u sobie. S k ale to ta k od n aszej odległe, że n ie m ożem y p oznać ich dokładnie.

P o n a d siły m u sim y w y tężać w zrok, b y u jrz e ć cośkolw iek... P r ą d y w ie­

d zy z m ie n ia ją często k ie ru n k i, z a k rę c a ją i w y d a je im się tylko, iż s ą w obec­

n ości: „szu m u i w oni nieskończonego m o rza“ ...

J a m e s J e a n s , N o w y ś w ia t f i z y k i .

M yśli u czonych i filozofów.

„Filozofow ie p rzed w iek am i w iedzieli o rzeczach, do k tó ry ch dziś dopiero dochodzi n a u k a.“

E d d in g to n .

„N ie istn ie je św iat fizyczny niezależn y od dusz lu d z k ic h .“

B ra d le y .

(10)

„Przeszłość i przyszłość są stw o rzo n em i p rzez n a s ro d z a ja m i czasu, które n ieśw iad o m ie i b łę d n ie sto su je m y do w ieczności — m ó w im y „b y ło “ , „ je st“ ,

„będzie“ , gdy w łaściw ie i je d y n ie „ je st“ może być słu szn ie u żyte“ ...

„C hóry n iebios i u rząd zen ie ziem i, tw o rzące p o tężn y g m ach w szech ­ ś w iata, n ie m iały b y ż ad n e j rzeczyw istości, gdyby n ie u m ysł. Dopóki n ie s ą o ne dostrzeżone p rzezem n ie, dopóki n ie istn ie ją w m y śli m o je j, lu b innego stw orzonego d ucha, to n ie is tn ie ją w cale, lu b je d y n ie w u m y śle W iecznego

U u c h a '“ ' Berkeley.

„ N a tu ra m iłu je p ro sto tę i jed n o lito ść.“

K e p le r .

„M atem aty k a stanow i a lfa b e t ję z y k a p rzy ro d y .“

B o y le .

„ W s p a n ia ły p o rząd ek w y ła n ia się z pow szechnego ch ao su .“

E in s te in .

P rz e b y w a n ie w z a w ro tn y c h d z ie d z in a c h , w ja k ie w p ro w a d z a n a s

„ n o w a n a u k a “, n a s u w a n ie je d n ą m y śl, n ie je d n ą u w a g ę. Z a s ta n a w ia s to ­ s u n e k je j do re lig ji, filozofji, e z o te ry z m u i p o e z ji; w ie ją c a o d e ń t ę s ­ k n o t a d o j e d n o ś c i , w y c h y la ją c e j się z c h a o s u p o z o rn ie ró ż n o ro d ­ n y c h z ja w is k ; d ą ż e n ie do o p a n o w a n ia ro z d z ie ln o śc i, w śró d k tó re j ro z ­ g r y w a ją s ię n a z ie m i losy je d n o s te k i d z ie je n a ro d ó w — a ta k ż e r o z ­ w ie w a n ie u łu d y m a te r ja liz m u , p rz e tw a r z a n ie m a te r ji w p ro m ie n io w a ­ n ie , b e z w ła d n e j m a s y w d rg a ją c e św iatło ...

I b u d z i się n a d z ie ja , że ta ż s a m a p o t ę ż n a m y ś l l u d z k a , z d o l­

n a do p r z e n ik a n ia o tc h ła n n y c h g łę b in w s z e c h św ia ta , d o trz e zczasem do ta je m n ic z y c h g łę b in n a t u r y lu d z k ie j i z c ie m n y c h je j u p io rn y c h d z ie d zin w y d o b ę d zie b la s k i, p rz e ła m ie m a te rja liz m , k tó r y z b a n k r u to w a ł w p ra w ­ d zie w filo zo fji i n a u c e , a le u trz y m u je się d o tą d w ż y c iu sp o łec z n e m , z a tru w a je m ia z m a ta m i e g o iz m u i n ie n a w iśc i...

J a k o p a n o w a ć go i zn isz c z y ć? J a k ro z ś w ie tlić m ro k i, w k tó ry c h b łą k a m y się b e z n a d z ie jn ie . J a k w ro z g w a rz e i c h a o s ie w a lk i d o jrz e ć j e d n o ś ć w sz e c h lu d z k ą , łą c zn o ść p o k o le ń id ą c y c h po sobie p o p rz e z l a t ty s ią c e ?

N a p y ta n ia te w in n a o d p o w ied zieć w i e d z a p s y c h i c z n a , ro z ­ w ija ją c a się w o ln ie j n iż w ie d z a fiz y c z n a, a le r o z w ija ją c a n ie p rz e rw a n ie , z b liż a ją c a dziś d o n ie j w e w sp ó ln e m d ą ż e n iu do p ra w d y , do p rz e n ik n ię c ia z a g a d k i c z ło w ie k a i ś w ia ta , ic h w z aje m n e g o s to s u n k u i p ra w , ja k im p o d le g a ją w r u c h u sw y m i w sw o ich p rz e m ia n a c h .

H elena W itk o w s k a .

370

(11)

Józef Świtkowski (Lwów)

Wyłanianie się świadomości poza obręb organizmu fizycznego

Z agadnienie to podejm ow ane b yw a badaniam i parapsychicznem u rzadko stosunkow o, g d y ż trudności w uzyskaniu m aterjatu dośw iadczalnego niezbicie stw ierdzonego są niesłychanie wielkie. C zęsto n aw et zagadnienie to byw a um yślnie odsuw ane i pom ijane, rzekom o z tego powodu, że w k racza w z ak res sp iry ty zm u , w k tó ry m m oże b yć argum entem bardzo przekonyw ającym .

M im oto nie b ra k badaczów dość odw ażnych na to, ab y zagadnienie to pod­

jąć i ustosunkow ać się do niego przedm iotow o. W czasopiśm ie: „Zeitschrift für P a ra p sy ch o lo g ie “ (rocznik 1931, str. 413 i 481) zebrał d r E. M attiesen o bszern y m ateriał, ośw ietlający to zagadnienie, a jakkolw iek n ad ał sw ej p racy ty tu ł o zabarw ieniu sp iry ty sty c zn e m („D er A u stritt des Ich a ls spiritistisches A rgum ent“ ), to jednak m a te ria ł ten p rzed staw ia w arto ść tak że dla psychologii czystej.

W e w stępie swej p ra c y p o d k reśla słusznie d r M attiesen, że ro zstrzy g n ięcie zagadnienia, c zy św iadom e życie d uszy istnieć m oże poza obrębem ciała, nie m usi odnosić się w yłącznie do o kresu po śm ierci teg o ciała, lecz rów nie dobrze powinno obejm ow ać objaw y, w k tó ry ch jed n o stk a św iadom a chwilowo tylko w y d ala się sw ą św iadom ością poza obręb sw ego organizm u fizycznego, aby potem w rócić do niego. P rz y to c z y w sz y n astępnie stosow ane na określenie takich w ypadków term in y , ja k : bilokacja, ek staza, telefanja, eksk u rsja, eks- te rjo ry za c ia, sobow tór, fluidal, fantom , autoskopia, etc., z a strz e g a się, że nie zam ierza porząd k o w ać teg o chaosu, a zam ierza jedynie ty lk o kom pleks, będący przedm iotem zagadnienia, a w ięc sam fak t ek sk u rsji (choćby w ątpliw y) roz­

łożyć na jego najw ażniejsze postacie, aby następnie w edług ty ch p ostaci cały sw ój m a te rja ł posegregow ać.

P rzy jm u je przy tem au to r, że w szelkie sta n y teg o rod zaju m uszą być poza- norm alne, skoro uchodzą z a s ta n y g raniczące ze śm iercią i skoro w arunkam i w stępnym i do nich b y w a w yczerpanie, sen, hipnoza, narkoza, synkopa, koma i t. p. S p o strzeżen ia w łasne podm iotu, podejm ującego ekskursję, u k łada au to r w sze re g n a stę p u ją c y :

1. P odm iot „czuje się w ciele“, sp o strze g a jednak poza obrębem siebie w łasny fantom (sobow tóra sw ej cielesności i odzieży).

2. P odm iot czuje, że jego św iadom ość p rzesu n ięta je st w ciele nienorm al­

nie (św iadom ość już nie je s t „w głowie“ ).

3. P odm iot czuje się poza ciałem , ale w bezpośredniem jego pobliżu: p a trz y z zew n ątrz na swe ciało i na otoczenie najbliższe.

4. P o d m io t czuje się przeniesionym w jak ąś przestrzen n ie odległą okolicę rzeczyw istości zm ysłow ej.

5. W e w yp ad k u 3 i 4 czuje się podm iot w posiadaniu jakiegoś odrębnego ciała, lub w idzi się w ciele innem od fizycznego.

6. D zięki tem u odrębnem u ciału czuje się n ieraz podm iot uzdolnionym do działalności pozornie rzeczy w istej na świecie zm ysłam i stw ierdzalnym .

(12)

7. Podm iot czuje się przeniesionym w jakiś św iat fa n ta sty cz n y , daleki sw a isto tą od św iata ziem skiego.

S zereg p r z e d m i o t o w y c h sp o strzeżeń takich ek sk u rsy j p rzez osoby trzecie układa się dla au to ra poczęści równolegle do podm iotow ego, w yżej po ­ danego, a w ięc n. p .: W chwili, gd y podm iot s p o strze g a w łasn y fantom poza obrębem siebie, rów nocześnie w idzą ten fantom osoby trzecie; podobnież g d y podm iot czuje się oddalonym od sw ego ciała m niej lub znaczniej, w idzą go tak że inni w tem że oddaleniu, c zy to sen zy ty w i, c zy też w sz y scy norm alni ludzie, w łaśnie tam obecni; lub znowu, g d y podm iot czuje, że poza swem ciałem doko­

n y w a jakiejś czynności, w idzą tę czynność tak że dru d zy , i to albo ta k ą sam ą czynność, albo tak że i ciało d ziałającego podm iotu; albo w reszcie, gdy podm iot p rzeży w a p ro ces um ierania jako oddzielania się od ciała, sp o strze g a ją inni obecni w ydzielanie się z ciała um ierającego jakiegoś pozanorm alnego ciała.

Z dalszej treści p ra c y a u to ra pom ijam jego uw agi o doniosłości obu sze ­ regów ty c h zjaw isk d la p o p arcia te z y sp iry ty sty c zn e j, a p rz e jd ę w p ro st do p rz y ta c za n ia zeb ran eg o p rzezeń m ateriału obserw acyjnego, w przew ażnej części copraw da ty lk o podm iotow ego, a więc o słabszej w a rto ści dowodowej.

P o d p ierw szy m punktem sw ego podziału g rom adzi a u to r w ypadki, w k tó ­ ry c h w yłanianie się św iadom ości trw a stosunkow o k rótko, a w p arze z tern liczba poczynionych sp o strzeżeń , lub choćby tylko w rażeń, je s t niewielka, a w ięc:

1. P a n n a R. H oreham , n ależąca do najlepszego to w a rz y stw a angielskiego, opisuje n astęp u jąco sw e do zn an ie: „Będąc niedaw no w gościnie w pew nej willi w H am pshire, stałam chwilę w n a stro ju m arzący m , p rz e b ra w sz y się w łaśnie do obiadu. P a trz y ła m w podłużne zw ierciadło na m e odbicie (widocznie bodziec do oderw ania się od rzeczyw istości), gd y nagle w y d ało m i się, że stoję obok m ego ciała i p a trz ę na nie. W rażen iu tem u to w a rz y sz y ło p rzelotne uczucie niezw ykłej lekkości i nagle błyskaw icznie znalazłam się nap o w ró t w ciele.

L u stro okazyw ało w ted y m e odbicie „duchow o blade“.

2. Podobne sp o strzeżen ie podaje zn an y lite ra t, H. von G um ppenberg: M łoda osoba z m ych n ajbliższych krew nych siedziała u łóżka ciężko chorej p rz y ja ­ ciółki, zatopiona w m yślach, bez ruchu. N agle zauw ażyła, że jej św iadom e „ ja “ zn ajd u je się w ysoko u sufitu, gd y ż sufit w idziała tuż p rzed oczym a, a pod sobą w idziała z zupełną w y ra z isto śc ią norm alną sw ą w łasn ą po stać ludzką siedząca u łóżka, a n ad to w idziała z g ó ry chorą w łóżku. Z darzenie to podziałało na nią p rzy g n ęb iająco i trw ożliw ie, trw a ło jednak ledw ie p rz e z chwilkę.

3. N astępstw om znużenia p rzy p isu je sw e zdarzenie au to rk a spostrzeżenia, k tó re p o d y k to w ała M attiesenow i, zn an a m u z energii, inteligencji i sam odziel­

ności życiow ej, p ro w ad ząca obecnie w ielki p en sjo n at n ad m o rzem : P o cało- dziennem zm ęczeniu n iew yspana, położyłam się w reszcie p o 12-tej w sukniach do łóżka, by łam bowiem zb y t w y czerp an a, a b y m ódz się rozebrać. N erw y u sp o k ajały się b a rd z o powoli, a le potem ogarnęło m nie błogie uczucie spo­

k o ju i nagle m oje „ ja“ uniosło się w ysoko pod sufit, a ciało u jrzałam leżące na łóżku podem ną. J a k p rzed tem by łam zm ęczona, ta k te ra z czułam się żw aw a, lekka i wesoła. Ze zdum ieniem spoglądałam w ciąż na m oje ciało, leżące tam w dole. S ta n ten nie trw a ł je d n a k długo i czułam form alnie, ja k jak aś siła po­

c iągnęła m nie w dól z pow rotem . P o z o stał m i ty lk o pew ien spokój; w stałam

372

(13)

i ja k zw ykle ro zebrałam się do snu. Stanu takiego doznałam jeszcze d w ukrot­

nie, ale już bez tej w yrazisto ści, a zaw sze po w ielkiem w y czerp an iu fizycznem . 4. John H ollow ay z B anku A ngielskiego opow iadaj, że pew nej nocy, leżąc w łóżku obok żony i nie m ogąc zasnąć, zw róci! z natężeniem w zrok i m yśli na gw iazdę św iecącą p rzez okno, a ż nagle zauw aży!, że duch jego uwolniony od ciała w znosi się ku tej jasności. Ale p rz eraziła go m yśl o p rzestrach u , jakiego dozna żona, g d y u jrz y jego ciało, leżące pozornie bez ży cia; w rócił zatem z w y ży n i z trudnością w szedł znowu w ciało. P o w ró t ten w ydał m u się zanu­

rzaniem się w ciem ność po niezw ykłej jasności.

5. Do podobnych zd arzeń , p rzeży w an y ch we śnie, n ależy w ypadek, opi­

san y p rzez panią M. H. w książce H. D u rvillea: „D er Flu id alk ö rp er des leben­

den M enschen“ : Położyłam się do łóżka o zw ykłej porze i zasnęłam , gd y nagle około północy ujrzałam siebie sto jącą w nogach łóżka. T am to b y ła m oja jaźń m y śląca i czująca, k tó ra nie sp ala i z podziw em p a trz y ła na sw e ciało, leżące w łóżku na lew ym boku i odd y ch ające ciężko, ja k po m ęczącem chodzeniu.

N agle p rzerw ał się ten stan i znalazłam się obudzona znow u w łóżku, ale do­

kładnie, ja k w idziałam , leżąca na lew ym boku i o d d y ch ająca z trudnością.

6. Z nany psycholog L eu ret opow iada o chorym , k tó ry w rekonw alescencji po groźnej febrze w yobraził sobie, że je st podw ójny, że jeden on leży w łóżku, a drugi p o ru sza się po pokoju.

7. A. C ahagnetow i opow iadał o p at M eurice, że w czasie w ysokiej gorączki p rzez kilka dni w idział się odłączonym od ciała, k tó re leżało w yprężone obok niego a on odnosił się do teg o ciała z p rzy jazn em zainteresow aniem .

8. Jed n a z chorych d ra C harpignona o p isyw ała swe nocne e k sta z y w ten sposób: W p ad am w sta n podobny temu, w jak i mnie w p raw iają głaski m agne­

ty c z n e; w te d y m oje ciało ro zciąg a się zw olna, a ja w idzę je (widocznie ciało norm alne, a nie to, co się rozciągnęło) b ard zo w yraźnie w pew nem oddaleniu, nieruchom e, blade i zim ne, ja k trup, ja sam a z aś przed staw iam się sobie w tedy jak o obłok p a ry (do niej odnosi się w idocznie owo rozciąganie) i uśw iadam iam sobie, że m yślę oddzielnie od m ego ciała.

9. Inna som nam buliczka tegoż lek a rz a o p isyw ała m u w sposób zbliżony sw ój s ta n : S ądziłam w tedy, że unoszę się w p ow ietrzu bez p ostaci m aterialn ej, ty lk o cała jak o p a ra , jak o św iatło; w skazyw ałam P a n u m oje ciało, k tó re opu­

ściłam , leżące w łóżku; b y ł to tru p tylko. P otem to światło, k tórem się czułam , zbliżyło się nieznacznie do trupa, weszło weń i w róciłam do przytom ności, roz­

bita ja k po długim śnie bez pokrzepienia.

10. P odobne zdarzen ie m a na m yśli pani H auffe, słynna jasnow idząca dra J. K ernera, g d y w stan ie półjaw y mówi do niego: T era z dusza m oja opuściła n erw y i z p o w ietrza u tw o rzy ła sobie poza niem inne ciało. W te d y p atrzy łam o czym a duchowem i. D usza odeszła z ciała, nie tro sz cz ą c się o n ie; stała się w te d y duchowa.

11. B odźca do takich p rzeży ć d o starcz y ć m ogą tak że nark o ty k i, jak to p o daje elek tro tech n ik C. V arley jak o św iadek w b adaniach „ T o w arzy stw a D ialektycznego“. Leżąc w łóżku p rzy ło ży ł sobie V arley do u st gąbkę z chloro­

form em , jako środek na k urcze w karku. P o krótkiem zam roczeniu o d zy sk a­

łem znow u św iadom ość i u jrzałem m oją żonę w ysoko na schodach (co fak ty cz­

nie m iało m iejsce), a siebie leżącego na w zn ak z gąbką p rz y u stach , nie byłem je d n a k w stan ie się poruszyć.

(14)

12. P an n a E. A rchdale, podróżniczka po A fryce i lite ra tk a , poddała się w Johannesburg« operacji zęba, p rzed k tó rą kilkakrotnie żąd ała now ych daw ek chloroform u, g d y ż „jeszcze nie śpi". N agle — pisze — u jrzałam się stojącą obok k rzesła, w którem spoczyw ało m oje ciało, i czułam żyw e pragnienie nie wchodzić w nie z pow rotem . Z razu odm aw iał jej lek arz dalszy ch daw ek n ark o ­ tyku, ale obudziła się, położono ją na szezlongu. dano now ą daw kę i dokonano ek strak cji. P o d czas operacji baw iłam znow u — pisze — poza obrębem m ego ciała, unosząc się w p ow ietrzu zupełnie św iadom a tej w ielkiej przem iany, jaka zaszła w mej istocie.“ T uż potem d ała p rz y k ła d sw ego rzeczy w isteg o jasno­

widzenia

13. D r G. W yld w Londynie opow iada, że gd y n a d ranem w etchnął chlo­

roform , ujrzał ze zdum ieniem , że w odzieniu stoi o dw a m e try od swego ciała i p a trz y na nie, leżące w łóżku nieruchom o.

14. W książce: „Die aufeinanderfolgenden Leben“ p rz y ta c z a de R ochas słowa kap itan a V olpiego: W r. 1889 w dychałem chloroform , aby stłum ić cier­

pienia po operacji kam ieni. W te d y zauw ażyłem ze zdum ieniem , że m oje ja, t. i. m oja d u sza i m ój rozum m y ślący , stoi o dw a m e try oddalenia od m ego ciała i m a odrębną postać. M oje ja w idziało w ted y m e ciało, leżące naw znak w łóżku.

15. Z nany neu ro p ata, d r M arcinow ski, opow iada o pacjen tce p rzy k u tej do loża, k tórej m iano w yjąć dw a zęby. T chórzliw a p acjen tk a zniosła w brew p rz y ­ puszczeniu całą operację bez jęku i bez w zd ry g n ięcia; dopiero potem zaczęta n arzekać. O kazało się, że p acjentka, od dzieciństw a obdarzona zdolnością do w ydzielania sobow tóra, w y szła z ciała p o d czas operacji i p rz y g lą d a ła się jej z z ew n ątrz z żyw em zajęciem . D opiero g d y w róciła do ciała, pojaw iło się nie- dośw iadczane poprzednio uczucie bólu. Sobow tór, w ydzielony p rzez nią, posia­

dał zupełną świadom ość.

Podobną, ja k nark o ty k i, pobudką do e k sk u rsy j by w ają tak że w rażenia p rzy topieniu się w w odzie:

16. P a n n a N ora A lexander, k tó ra b y ła bliska utonięcia, m iała uczucie, ja k g d y b y kąp ała się we w spaniałej toni św iatła złotego... a w n astępnej chwili popłynęła w pow ietrzu wgląb i obserw ow ała sw e ciało, rzu can e ta m w dole falam i z m iejsca na m iejsce, ale nie m iała dla niego w spółczucia.

17. Podobnie opow iada M ac Dona w dzienniku „T im es“ (Nr. 37.456), że podczas topienia się o g ląd ał z g ó ry sw e ciało.

18. D r M arcinow ski opisał w rażen ia w łasne podczas w ypadku na row e­

rze, gd y dopiero w o statn im m om encie zauw ażył p rzeszkodę, o k tó rą nie­

uchronnie m usiał się rozbić: „O tóż w tedy zauw ażyłem coś szczególnego. M oja św iadom ość zn ajdow ała się p o za obrębem ciała i trz y m a ła się w oddaleniu około 60 cm od m iejsca, w k tórem się w tej chwili znajdow ałem , gdy opanow ał m nie stra c h p rzed nieuniknionem rozbiciem . Jasn o , w yraźnie i stosunkow o spokojnie p a trz y łe m zty lu na siebie, w idziałem swe p lecy i ty ł głow y, w idzia­

łem cały upadek, naw et tylne kolo row eru. P rz y te m w iedziałem , że ciężkie załam anie czaszk i je s t nieuniknione. Z arazem jednak tkw iło w mej św iado­

mości tam z ew n ątrz w yobrażenie, że to nie powinno nastąp ić i że nie nastąpi.

T a w łaśnie in stan cja świadom ości, ja k mi się w ydaw ało, pokierow ała upadkiem tak, że skończyło się tylko na złam aniu kości m iednicow ej (C. d. n.) 374

(15)

M arja Florkow a (W isla ).

Tryumf absurdu

P ierw sze dni listopada p rzy n io sły nam niecodzienną em ocję z z a O cean u : oto cyw ilizow ana A m eryka w i d z i a ł a M arsjan, obyw ateli sąsiedniej p la­

n e ty i uciekała w niebyw ałej panice przed ich śm iercionośnem i atak am i, zmie- rzającem i do zaw ładnięcia Ziem ią i w ytru cia jej m ieszkańców .

Jak że stać się to m ogło w arcycyw ilizow anej A m eryce, w XX wieku, zw a­

nym wiekiem ra d ja i elek try czn o ści!?

A w łaśnie o to rad jo chodzi i ów wiek w szelkich, n aw et najniepraw do­

podobniejszych możliwości...

C zy obyw ateli Am eryki i naszych wielkich m iast m ożna dzisiaj czem zadziw ić? Niczem. Jesteśm y ju ż „zblazow ani“ na punkcie w ynalazków i „cu­

dów techniki“. I d latego właśnie, że dzisiejsza cyw ilizacji po trafi tak wiele, iż w szy stk o jej p rzy p isać już m ożna, obyw atele A m eryki, ż y ją cy w atm osferze

„w szechm ocy ‘ techniki ludzkiej, uw ierzyli ta k łatw o, że M arsjanie p rzybyli na ziemię, w yp rzed ziw szy środki lokom ocyjne s tarej, poczciw ej Ziemi, która na razie darem nie m a rz y o tra n sp la n eta rn y c h szybow cach. Na razie... Bo za rok — lub dziesięć la t — kto wie, dokąd od laty w ać się będzie w poszukiw aniu za złotodajnem i „k olonjam i?!“

^ A m erykanie przeżyli chwile niesam ow itej g ro z y : rad jo nadaw ało „rep o r­

ta ż “ z p rz y lo tu i a tak u M arsja n ; re p o rta ż o snuty na tle powieści W e l l s a :

„W ojna św ia tó w ", a słuchacze przyjęli w szystko na serjo i przez kilka godzin w nieopisanej panice uciekali z m iast, bary k ad o w ali się w piw nicach, w sza ­ leństw ie g ro z y sięgali po truciznę, a wielu z nich n a w ł a s n e o c z y w i ­ d z i a ł o a tak u jący ch potw orów !

W idzieli na w łasne oczy! Cóż za stra sz liw a p o tęga w yobraźni, a zarazem jak iż k la sy c z n y p rzy k ład , ż e n i e n a l e ż y w i e r z y ć n a w e t w ł a s n y m o c z o m , gd y nerw y w yłam ują się z pod panow ania rozum u i woli!

O braz paniki, jakiej opisy p rzy n io sła p ra sa a m ery k ań sk a, m ożliw y byłby do zrealizow ania w jakim ś zakładzie p sy ch ia try cz n y m , a le żadną m iarą wśród zdrow ego społeczeństw a „ trz e źw e j“ A m eryki! A jeżeli tam w łaśnie znalazł ta k w ym ow ny w y raz, to dowód, że ludzkość nie je st ani zdrow a, ani trzeźw a, że w jej podświadom ości czają się przeróżne zboczenia i kom pleksy... Jednym z nich, to n adm ierna w iara w m ożliwość technicznych osiągów. T o zupełny b ra k najm niejszego bodaj zrozum ienia c e l o w o ś c i życia jednostek, naro­

dów i całej ludzkości, k tó ra m a coś głębszego i w ażniejszego do w y p raco w a­

nia na ty m globie, aniżeli m ożność odbierania lub składania m o rderczych w izyt m ieszkańcom innych światów...

A w reszcie trzeci „kom pleks“ to dziecinna jeszcze naiw ność i łatw ow ier­

ność w p rzyjm ow aniu w ieści o interw encji isto t pozaśw iatow ych, ich p rze­

m ożnego w pływ u na n asze życie itp.

G dyby jak aś ra d io sta cja u n as nadała su g esty w n y rep o rtaż, opracow any n. p. na tle powieści AJ. Oliphanta: „N iew idzialni“ i s ta ra ła się zasugerow ać słuchaczom , że D uchy daw no zm arły ch okupow ały jakieś m iasto, usuw ając z niego norm alnych m ieszkańców , olbrzym ia ilość słu ch aczy uw ierzyłaby napew no! B y łb y to w praw dzie cud, ale c zy ż cuda nie dzieją się u n as dość

(16)

często ? Ileż to tajem niczych faktów żąd a w ytłum aczenia, ile przedziw nych zjaw isk zach w y ca i czaru je nie u p rzedzonych w idzów ?

Dzienniki z p rzed p aru dni doniosły n. p., że „u k raiń sk a s ty g m a ty c z k a “ E u stach ja B ochniaków na z okolicy Lw ow a, sp araliżo w an a i nie o p uszczająca od la t sw ego łóżka, pozłociła k r z y ż na cerkw i we Lwowie p rz y ul. R uskiej i to jednostronnie, ażeb y na fak t ten zw rócić w iększą uw agę w idzów. U czyniła to

— ja k zeznaje — na rozkaz C h ry stu sa, nie m ając do pom ocy żadnych m a te ria l­

n ych p rz y rz ą d ó w prócz — stan u ek sta z y !... P ro to k ó ły stw ierd zają, że w po­

dobnie cudow ny sposób odnow iła i odm alow ała kilka św iętych obrazów „du­

chem, bez rąk, z odległości, co stw ierdziliśm y ponad w szelką w ątpliw ość", pisze w lw ow skim „Dile“ ks. d r K ostelnik. C z y ż ludzie, k tó rz y są św iadkam i podobnych zjaw isk, nie są psychicznie gotowi do p rz y ję c ia w szelkich niem ożli­

wości za zupełnie m ożliw e? C zy istnieją granice, poza k tó re nie pójdzie już ich b e zk ry ty c y zm i łatw ow ierność? Napewno nie m a żadnych! Jed en cud do­

p u szcza m ożliw ość s tu i ty sią c a innych, jeszcze dziw niejszych i b ard ziej nie­

w ytłum aczonych. To n aw et — z pew nego punktu w idzenia — całkiem logiczne.

P ra w a m aterii zachw iane w jednym punkcie, m ogą runąć na całej p rzestrzen i.

Ale jeżeli runą, to zjaw iskiem tein będzie kierow ało chyba i n n e p r a w o ! Ale jakie?

Obow iązkiem kulturalnego człow ieka je st szu k ać i badać. Odpowiedź zna­

leźć m ożna zaw sze, bo d ajb y cząstkow ą, a i to już je s t zd o b y czą w ielką. Ale, by tę odpow iedź uzyskać, n ależy dopuścić do głosu n ietylko m isty czn ą w iarę we w szechm oc ponadziem skich ingerencyj, ale i rozum i badania naukow e i jeg o rozliczne dośw iadczenia.

R ozum ny bad acz nie będzie pozbaw iony pom ocy ze stro n y tych, k tó rz y tę drogę już przeszli, w yniki sw y ch dociekań z am y k ają c w pow ażnych i głę­

bokich dziełach. Jest ich całe m nóstw o w e w szy stk ich k u lturalnych językach św iata. N ależy przy sw o ić sobie te k ręte, a w zw yż w y biegające ścieży n y m yśli ludzkiej, a b y fan tazje literackie, w ro d z a ju „w ojny św iatów " nie s ta ły się dla nas d ram atem naiw ności i głupoty.

W ó w czas w iele „cudów " o d k ry je nam sw oje praw dziw e oblicze, niemniej ciekaw e, a m oże ciekaw sze od tego, k tó re zw ykliśm y podziw iać dotąd...

D la z a c h ę ty p rz y jrz y jm y się już te ra z jednem u z nich.

O chorow icz, sum ienny i k ry ty c z n y badacz zjaw isk p aran o rm aln y ch , po­

daje opis ciekaw ego dośw iadczenia, k tó re cy tu jem y za J. Św itkow skim z jego d zieła: „O kultyzm i m a g ia " : „ O d y ra z m edium m iało spow odow ać now ą ra d io ­ grafię ręki (były to zdjęcia na kliszach, trz y m a n y c h w ciem ności czasem w od­

ległości 2% m o d m edium ) pojaw ił się na płycie p rz y w yw oływ aniu zam iast ręki, obrazek k s i ę ż y c a w c h m u r a c h , a m edium tego w ieczora p rz y ­ glądało się d ł u g o p e ł n i k s i ę ż y c a . B y ł to zatem już w y p ad ek ra d io ­ g rafii w y o b r a ż e ń m y ś l o w y c h , a nie ra d io g rafii rą k ek to p lastycznych.

N astępnie na życzenie O chorow icza m e d i u m s p o w o d o w a ł o pojaw ie­

nie się na jednej płycie n a r a z p i ę c i u k s i ę ż y c ó w , otoczonych chm ur­

kam i."

G d y b y z am iast na księżyc m edium spoglądało było na o b raz czy p o rtre t zm arły ch osób, albo zw iew nych rusałek, klisza uchw yciłaby praw dopodobnie ich m gliste k szta łty , a naiw ny s p iry ty s ta p rzy jąłb y tak ie zjaw isko, jako bez­

sp o rn y dowód obecności d u c h a , k tó ry w te n sposób „zam anifestow ał swą obecność"! Ileż podobnych fotografii p o dają pism a sp iry ty sty c zn e , nie dopu­

376

(17)

szczając innych w yjaśnień, ja k w łaśnie obecność isto t odcieleśnionych. Idąc po tej linji w nioskowań, m usielibyśm y p rz y ją ć , że obok m edjum O chorow icza znajdow ało się fak ty czn ie ow ych pięć księżyców , któ re pochw yciła klisza.

T ym czasem istn iały one tylko w w y o b r a ź n i m edjum ! T ak sam o w w y­

obraźniach wielu m edjów istnieją „duchy“ dobre i złe, odcieleśnione i takie, któ re n ig d y nie b y ły ludźmi. I zjaw ty ch pełno na seansach m aterjalizacy jn y ch , pełno w w izjach i lite ra tu rz e w ierzących sp iry ty stó w !

T aki b e zk ry ty c zn y sposób podchodzenia do zagadnień łączności naszej z Zaśw iatem , ośm iesza ten głęboki problem i zniechęca do niego um ysły ścisłe i trzeźw e. W iem y, że w w yjątkow ych i w ażnych m om entach życia jednostek, c zy narodów , „ściana“ od g ran iczająca św iat fizyczny od św iata Isto t odcieleś­

nionych zac ie ra się i — p rz e sta je istnieć... Obcujem y w ów czas z tym i, k tó rzy odeszli i czerp iem y od nich nauki, siłę i w iarę w ciągłość życia. Ale te w y ją t­

k o w e m om enty, k tó ry ch sp o rad y czn o ść podkreśla ich u ro c z y sty c h arak ter, nie u pow ażniają nas żadną m iarą do tego, b yśm y ze sp iry ty zm u czynili pew nego ro d zaju w idowisko, c z y sp o rt, a k o n tak t z Z aśw iatem zniżali do błahych, a często naiw nych „ rew elacy j“..

N auka stw ierdziła już dośw iadczalnie, że „objaw y m edjum iczne po­

w stają pod w pływ em żyw ego p ragnienia i realizują się w takiej form ie, jaką sobie w y o b raża — c h o ć b y t y l k o p o d ś w i a d o m i e — m edjum lub obecni“, że „ów plan niew idzialny s t w a r z a w y o b r a ź n i a c z ł o ­ w i e k a i jeg o im aginacja“.*) To w ie nauka i ci, k tó rz y rzetelnie szu k ają w iedzy i p raw d y . Ale o lbrzym ia w iększość sp iry ty stó w w ierzy w duchy i w zjaw iska p aran o rm aln e w sposób n a i w n y , a orzeczenia m etapsychiki gotow a uw ażać z a sk ra jn y m aterializm i b ra k w ia ry w „w yższe p ra w a b y tu “. D la takich w łaśnie naiw nych w yk w itają w chw ilach paniki — „M arsjan ie“ na dachach domów, a słuchow iska radjow e zam ieniają się w istotne, a pełne realizm u przeżycia.

C zy czy n y w spom nianej pow yżej B ochniaków ny d ad zą się rów nież w y­

tłu m aczy ć na drodze dośw iadczalnej? C zy te ż m usim y uw ierzyć tu taj w istnie­

nie niew ytłum aczalnych cudów ? O bserw ując zdarzen ia, m ające zw iązek z jej osobą, stw ierd zim y łatw o, że je st ona przed ew szy stk iem w spaniałem medjum, a w ięc isto tą o niesłychanie plasty czn ej w yobraźni. M usi to m ieć głęboki zw ią­

zek z jej sty g m atam i. W iem y już, że ciało n asze je st n ajb ard ziej m oże czułą

„kliszą“ i odbija w iele z naszy ch m yśli i n astro jó w psychicznych. C zem użby więc jej ciało nie m iało poddać się n ajży w szy m i najb ard ziej żarliw ym w y o b ra­

żeniom m ęki C h ry stu sa ?

B ochniaków na czyni też inne „d ziw y “, znane dobrze badaczom m edju- m izm u. O to c y tu je m y z „W ieczoru W arsz a w sk ie g o “, nr 93, frag m en t a rt.

Rom ana dell4 O m bra: „I ks. G abriel K ostelnik opow iedział mi o zdarzeniu z p rzed kilku dni. Pew nego ra z u odw iedził ją w ieczorem . P rz e d w yjściem B ochniaków na p ow iedziała: „K siądz je s t przem ęczony i nie powinien w ieczo­

rem jeszcze pracow ać. Ksiądz nie będzie p racow ać.“ Ks. K ostelnik odparł, że w łaśnie m usi w y kończyć pilną p racę. Po przy b y ciu do dom u stw ierdził, że w lam pach nie m a ani jednej żarów ki. K toś je p ow ykręcał i zabrał, choć p rz e ­ cież nikogo w pokoju nie było. Poniew aż zn ał już w ypadki „ap o rtó w “ B ochnia- ków nej, pow rócił do niej, a ona z uśm iechem w sk azała na żarów ki leżące obok

*) Cytuję w dalszym ciągu z „Okultyzmu i Magji“ J. S W itkow skiego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dzięki w łaśnie symbolom, przedstaw ionym na ty ch tablicach, udało się ustalić jeg o p rzynależność do różokrzyżow ców.. Nie od rzeczy więc będzie

D oznałem potem trzech uczuć, chociaż nie m ogę określić, czy rów nocześnie, c zy też kolejno: Jednego b ard zo miłego, trudnego do opi­.. san ia uczucia

Święto żniw ne to niem al obrzęd religijny. Chroń siew y nasze od nieszczęścia, opiekuj się plonem. W szystkie te posądzenia są oszczerstwem. Polska Piastow a —

W rezu ltacie doprow adziłoby to do ew olucji fizycznej, ogrom nie szkodliw ej dla rozw oju ciał niew idzialnych człowieka.. A jednak obydw aj mieli

szym rzędzie u kobiet: czas pojawienia się pierwszej menstruacji. Wystąpienie jej przed 13 rokiem życia uważa się w naszym klimacie i dla naszej rasy za

Życie ty ch ludzi je st naogół szczęśliw e, choć niezaw sze wolne od pew nych nieporozum ień fam ilijnych lub procesów spadkow

Środki ane- stety czn e, stosow ane p rzez m edycynę oficjalną, nie rozw iązują w cale tego zagadnienia.. Znak ten daje energię, śm iałość i

Jeszcze Newton, ja k dow odzą jego pośm iertne papiery, poświęcił w iele sw ego cennego czasu bezpłodnym poszukiw aniom alchem