Mie/iecz
KWIECIEŃ 1938
TREŚ< Z E S Z Y T U :
O d p s y c h o a n a l iz y d o p s y c h o s y n te z y — R. A s s a g i o l i ... 105
W ie lc y m y ś l ic i e le I n d y j w s p ó łc z e s n y c h — J a n H e r b e r t ... 108
P r z e w r o ty w p o g l ą d a c h n a w s z e c h ś w i a t — A d a m A b d a n k ...113
M ic h a ł N o s t r a d a m u s — K. C h o d k i e w i c z ... 119
O p i ę k n e j P r z e m i a n i e — T o m ir a Z o r i ...123
O s o b o w o ść a i n d y w i d u a l n o ś ć — J. D u n i n o w a ... 125
C h a r a k te r o lo g j a a s tr o lo g i c z n a — A d a m a r ...131
P r z e g l ą d b i b lj o g r a f ic z n y — M. W ...134
W a r u n k i p r e n u m e r a t y „ L o t o s u “ : r o c z n ie 10 zł (w U. S . A. 3 d o l a r y ) ; p ó łr o c z n ie 5.50; k w a r t a l n i e 3 z ł; z e s z y t p o j e d y n c z y 1 zł. K o n to P . K. O. 409.940 ( w a ż n e j e s t r ó w n ie ż d a w n e n a s z e k o n to 304.961).
A d r e s r e d a k c j i : J . K . H a d y n a , W is ł a , Ś l. C iesz. S. P . 22.
W s z y s t k ie w y d a w n ic t w a „ L o to s u “ n a b y w a ć m o ż n a :
w K r a k o w i e : F - a T e o d o r T o m a s z k ie w ic z , u l. F l o r j a ń s k a 30 ( w e jś c ie w s ie n i), te l e f o n 118-35, l u b w K s i ę g a r n i S. A. K r z y ż a n o w s k i. R y n e k G ł. 36;
w e L w o w i e : K s i ę g a r n i a „M ól K s ią ż k o w y " , u l . B a to re g o 18;
w W a r s z a w i e : K s i ę g a r n i a S r o c z y ń s k i i H o f m a n , u l. M a r s z a łk o w s k a 91;
w W i l n i e : K s i ę g a r n i a G e b e t h n e r i W o lf , u l. M ic k ie w ic z a 16 a .
K o m u n ik a ty r e d a k c j i
Z a u w a ż o n e b łę d y d r u k a r s k i e w p o p r z e d n i m n r z e „ L o to s u " : W ie r s z 13 o d g ó r y n a s t r . 78 n a le ż y s k r e ś lić . W ie r s z 6 o d d o łu , s t r . 82 z a m i a s t : k t ó r y , m a b y ć : k tó rz y . S tr. 87, w i e r s z 5 o d g ó r y — z a m i a s t d a w n y c h , m a b y ć : d a n y c h . S t r . 101, w . 27 o d g ó r y — z a m i a s t p o d a n e j, w in n o b y ć : p o d a tn e j . S t r . 104, w i e r s z 21 o d g ó r y — z a m i a s t 500 m il jo n ó w , w i n n o b y ć : 500 m il ja r d ó w .
Z b r a k u m ie j s c a o d ło ż y liś m y d o n a s t. n r u c ią g d a ls z y a r t y k u ł ó w o „ a s tr o - lo g ji e z o te r y c z n e j" i „ h ig j e n ie u m y s ł u “ .
Z a o fe r o w a n o :
K U R S A ST R O L O G JI N O W O C Z E SN E J (o d b ito j a k o m a n u s k r y p t )
s t r o n 200, f o r m a t 21 X 35 c m , c e n a 20 z ł. Do n a b y c ia w A d m in . „ L o to s u " . B liż s z e s z c z e g ó ły z o b a c z n a s tr o n i c y 131 w a r t y k u l e p . t. „ C h a r a k t e r o l o g j a a s tr o lo g ic z n a " .
N a d e s ła n e b ro szu ry .
L u c ja n M a r j a n F r e y ta g : „ Id e a P o ls k i j a k o w y t y c z n a trz e c ie j e p o k i d z ie jó w l u d z k i c h 1'. W a r s z a w a 1938. G e b e t h n e r i W o lf. C e n a 1,50 zł.
L u c ja n M a r ja n F r e y ta g : „ W o b r o n ie s a m o i s tn e g o p o z n a n i a ż y c ia " . P r z y c z y n k i do k o n s o li d a c ji s ił p r z y r o d z o n y c h j e d n o s t k i i n a r o d u . W a r s z a w a 1937.
G e b e t h n e r i W o lf. C e n a 2 zł.
S S I J | fl " II I O S // K? m '
M iesięcznik p o św ięco n y ro z w o jo w i i k u ltu rz e życia w e w n ę trzn e g o , o ra z w a rto ścio m tw ó rc z y m p o lsk ie j m yśli tra n s c e n d e n tn e j.
S Y N T E Z A W I E D Z Y E Z O T E R Y C Z N E J
O r g a n T o w . P a r a p s y c h i c z n e g o im . J u l j a n a O c h o r o w ic z a w e L w o w ie
_____________ R e d a g u j e J . K. H a d y n a , W is l a , Ś l ą s k C ie s z y ń s k i.
„P orw ać ogień strze żo n y, za n ie ść w o jczy ste strony to c e l. .
St. Wyspiański
Od psychoanalizy do psychosyntezy
A u t o r y z o w a n y p r z e k ł a d z ję z y k a w ło s k ie g o d l a „ L o to s u 1- T o m ir y Z o ri.
O bserw ując n ajp lastyczniej w y stęp u jące cechy cyw ilizacji w spółczesnej, zdum ieni jesteśm y jej krańcow ą ek straw e rsją , jej pragnieniem poznania i opa
now ania sił n a tu ry w celu zadow olenia jej nieustannie zw iększających się p o trzeb i żądań. Stanow i to bezw zględnie dom inujący ry s naszeg o wieku, nie je d y n y atoli, ja k w y kazują głębsze stud ja.
W ciągu ostatn ich lat 40-tu c zy 50-ciu pew na gru p a badaczy, bardzo szczu
p ła zrazu, nieustannie jednak w z ra sta ją c a, zw róciła całą uw agę na poznanie i w yjaśnienie zjaw isk i tajem nic ludzkiej „psy ch e“.
W yniki najdonioślejsze zo sta ły osiągnięte nie p rzez psychologję oficjalną, lecz p rzez b ad aczy niezależnych, p rzez lek arzy , stu d iu jący ch naglące nie
dom agania sw ych p acjentów i p o siad ający ch jasn e dow ody, iż pew ne zjaw iska psychologiczne by w ają zasilane p rzez schorzenie organizm u.
Pierw szy m uczonym , k tó ry poczynił sam orzutne odk ry cia na tern polu, by ł Pierre Janet. P o c z y n ając od zjaw isk a „autom atyzm u psychologicznego“
D r R o b e r to A s s a g io li u r o d z i ł s ię w W e n e c ji. D y p lo m d o k t o r a o t r z y m a ł n a u n i w e r s y t e c i e w e F l o r e n c j i, j a k o s p e c j a ln o ś ć o b i e r a j ą c n e u r o l o g j ę i p s y c h ia t r i ę , p r a c u j ą c je d n o c z e ś n ie w d z ie d z in ie f ilo z o fji i p s y c h o lo g ii.
W r. 1905 b y ł c z y n n y m c z ło n k i e m g r u p y m ło d y c h l it e r a t ó w , filo z o fó w i a r t y s tó w , w y d a j ą c y c h p r z e z d ł u ż s z y c z a s s z e r o k o z n a n e w I t a l j i c z a s o p is m o
„ L e o n a r d o“ , r e d a g o w a n e p r z e z s ła w n e g o a u t o r a i m y ś l ic i e la w ło s k ie g o G i o v a n n i P a p i n i, o r a z G iu s e p p e P r e z z o lin i, p r o f . U n i w e r s y t e t u w K o- l u m b j i (S t. Z je d .).
P r z e z p e w i e n o k r e s c z a s u b y ł d y r e k t o r e m w i e lk i e j „ B ib lio te k i F ilo z o f ic z n e j“
w e F l o r e n c j i; o d r . 1912 d o 1915 w y d a w a ł p i s m o n a u k o w e „ P s y c h e ', w te r n s a m e m m ie ś c ie .
W r. 1928 z a k ł a d a I n s t y t u t K u l t u r y i T e r a p j i P s y c h i c z n e j w R z y m ie , w y k ł a d a j ą c j e d n o c z e ś n ie n a u n i w e r s y t e c i e r z y m s k i m i f lo r e n c k im . Prof. R. A ssagioli
D y r e k to r I n s ty tu tu K u ltu r y ł T e r a p ji P s y c h ic z n e j w R z y m ie .
105
o d k ry ł on, że istnieje cały sze re g czynności um ysłow ych, zach o d zący ch nie
zależnie od świadom ości p acjen ta; że istnieją jak g d y b y osobowości w tórne, m ieszczące się poza, lub przejaw iające się cyklicznie w osobowości p o d sta wowej.
W k ró tce po o dkryciach Janet*a w iedeński dok tó r Z ygm unt F reu d zapo
czątkow ał kam panję bad ań p sy ch o an ality czn y ch . P odstaw ow ym elem entem dośw iadczeń F reu d a b y ła pew na m etoda psych o terap eu ty k i, m ianow icie m e
to d a B re u er‘a, k tó rej treścią było budzenie w św iadom ości pacjen ta zapom nianych w strząsów , lub w rażeń, pow odujących rozm aite sym ptom y, o ra z w y
zw alająca zapom ocą odpow iedniego czynnika różne, zw iązane z tern, uczucia.
W ten sposób Freud po trafił dowieść, iż w iele zab u rzeń nerw ow ych w ypływ a z impulsów, uczuć i w zruszeń, zam y k an y ch w podśw iadom ości i z atrz y m an y c h w niej p rzez rozm aite n a k az y i re stry k c je .
Krok n a stę p n y do rozw oju p sy ch o an alizy uczyniony zo stał w szereg u prac, w ydanych p rzez F reu d a m iędzy rokiem 1898 a 1905; w y jaśn ia on tam wiele czynności n aszeg o ży cia norm alnego, jak o to : sny, rodzaj żartó w , fob je, ro z
targnienie, błędy w mowie i zachow aniu i t. d. za pom ocą teg o sam ego m echa
nizm u psychologicznego, w yw ołującego sy m p to m y patologiczne.
Freud kładzie duży nacisk na w alkę, zach o d zącą m iędzy skłonnościam i, im pulsam i, insty n k tam i i pragnieniam i z jednej stro n y , a lękiem , nakazam i i represjam i — z drugiej. T ak n ap rzy k ład , chwilowe zapom nienie, dobrze
J a k o ś w i e tn y w y k ł a d o w c a , j e s t c z ę s to z a p r a s z a n y d o A m e r y k i, A m glji, S z w a j
c a r j i i F r a n c j i .
O to, co p is z e o n i m u c z o n y a m e r y k a ń s k i , F r a n e k A. Y a n d e r li p w k s ią ż c e s w e j „ C o c z e k a E u r o p ę ? “ ( „ W h a t n e x i n E u r o p e ? “ ), s t r . 152—153:
„ S p o t k a ł e m w e F l o r e n c j i c z ło w ie k a , o k t ó r y m , p o k i l k u d n i a c h z n a jo m o ś c i, m y ś l e ć m u s z ę , j a k o o n o w o c z e s n y m F r a n c i s z k u z A s s y ż u . N i e m a w n i m n i c z z e w n ę tr z n e g o z a n i e d b a n i a ś w ię to b liw e g o m n ic h a , a l e c h a r a k t e r y z u j e go t e n s a m d u c h , k t ó r y o ż y w i a ł n ie g d y ś ś w ię te g o F r a n c i s z k a . W y d a je m i s ię , ż e w ty m c z ło w ie k u g o r e je c z y s ty p ł o m i e ń u m ił o w a n i a s p r a w ie d l iw o ś c i i l u d z i. I m i ę je g o — R o b e r to A s s a g io li. R o z m o w a z n i m n a z a l a n y m p o ś w i a t ą k s ię ż y c o w ą b a lk o n i e , w z n o s z ą c y m s ię n a d A r n o , b y ł a w y d a r z e n ie m , k t ó r e n a jg ł ę b ie j z o s ta n i e m i w p a m i ę c i z c a łe j e u r o p e j s k ie j p o d r ó ż y . R o z m o w a t a b y ł a n a j z u p e ł n i e j s z y m k o n t r a s t e m do g o r z k i c h k o m e n t a r z y n a d w a r u n k a m i o b e c n e g o ż y c ia , s ł y s z a n y c h o d w ie lu o s ó b w r o z m a it y c h k r a j a c h .
T e n c z ło w ie k w ł a ś n ie p o s i a d a s p o k o jn e i p o g o d n e z r o z u m ie n i e p r z y c z y n z a m ie s z e k ś w i a to w y c h i m ą d r ą o c e n ę d r ó g . k u k t ó r y m w ie d z ie ś w i a t m a t e r j a li z m .
W s ło w a c h je g o b y ło w ie le r a d o s n e j n a d z ie i, że i n n e s z la k i s ą m o ż liw e , j e ś li ty lk o ś w i a t z e c h c e je o b r a ć . I j e ś l i s ię n ie m y lę , w c z ło w ie k u t y m j e s t p e w ie n r o d z a j te j l u d z k i e j d o b ro c i, k t ó r a z n a m i o n o w a ł a w s z y s tk i c h tw ó r c ó w w i e lk i c h r u c h ó w k u o d r o d z e n i u m o r a l n o ś c i .“
Z d r e m A s s a g io li p r a c o w a ł a m p r z e z d ł u ż s z y c z a s w d z ie d z i n ie p s y c h o lo g ji i f ilo z o fji w s c h o d n ie j. C e c h u je g o , p o z a o l b r z y m ią w p r o s t w i e d z ą i e r u d y c j ą , g ł ę b o k a d o b ro ć , k o le ź e ń s k o ś ć i l o ja ln o ś ć .
P o R u d o lf ie S t e in e r z e , j e s t to d r u g i o k u l t y s t a , k t ó r y z k a t e d r u n i w e r s y t e c k i c h m ó w i o p r a w d a c h o d w ie c z n y c h e z o te r y z m u , u s i ł u j ą c n i e t y l k o u c z y ć , a le i w y c h o w y w a ć m ło d z ie ż i t a l s k ą n a l u d z i w a r to ś c i o w y c h i d o b r y c h , u ś w i a d a m i a ją c y c h s o b ie i s t n ie n i e k o m p le k s u d u c h a i d u s z y w p s y c h ic e lu d z k i e j. C z y ta ją c je g o w y k ł a d y z z a k r e s u p s y c h o lo g ji n a u n i w e r s y t e c i e w R z y m ie l u b F l o r e n c j i, m a s ię w r a ż e n ie , że s ą to p ie r w s z e l e k c j e Y o g i, d o s to s o w a n e j d o i n t e l e k t u z a c h o d n ie g o , i w e f r a z e o lo g ji n o w o c z e s n e j n a u k i . S ą d z ę , ż e „ K u r s P r a k t y c z n y R o z w o ju W o li “, w y d a n y p r z e z u n i w e r s y t e t r z y m s k i, b y łb y c e n n ą w s k a z ó w k ą d l a w i e lu e z o te r y k ó w p o ls k ic h , j a k r ó w n ie ż „ K u r s p r a k t y c z n y Y o g i n o w o c z e s n e j“,
w y d a n y w r o k u u b i e g ł y m w A m e ry c e . T o m ir a Z o ri.
106
skądinąd znanych, słów lub faktów , pow staje, w edle Freuda, z pow odu pewnej łączności, zachodzącej m iedzy zapom nianem słowem , a p rz y krem w rażeniem , lub niem iłem p rzeżyciem . Jak o dowód p o daje zab aw n y p rzy k ład . Oto pew nego dnia nie m ögt sobie w żaden sposób przypom nieć n azw y znanej na Rivierze Italskiej m iejscow ości „N ervi“. I rzeczyw iście, pisze, nerw y (po w łosku „n er
vi“) są dla m nie p rz y c zy n ą w ielu niepokojów “ ---
W toku sw ych badań, stw ierd ził Freud, że w wielu w ypadkach, łączność m iędzy p rz y c zy n ą i skutkiem , m iędzy im pulsem i przejaw em nie zaw sze byw a bezpośrednią i jasną, że często je st u k ry tą, zam askow aną, s y m b o l i c z n ą . Skłoniło g o to do sform ułow ania całego szereg u hipotez i sym bolicznych in ter- p re ta c y j, stan o w iący ch n ajb ard ziej sp o rn y punkt jego system u. Podobnie sporną i w yw ołującą żyw e d y sk u sje je st p rzew aga, n ad aw an a p rzezeń sp ra wom płci, w jej ro zm aitych m askach i przem ianach. Z drugiej z aś stro n y , po
śró d jego te o ry j, n ajłatw iejszą do p rzy jęcia i n aju ży teczn iejszą je st teza o głę
bokim w pływ ie w rażeń la t dziecięcych, zw łaszcza uczuciow ego p rzy w iązan ia dzieci do rodziców , n a k ształtow anie późniejszego ży cia i w y tw arzan ie zabu
rzeń nerw ow ych; o ra z studium nad „zaham ow aniem “, czyli stłum ieniem ro z
woju na tej c zy innej płaszczyźnie ży cia psychicznego, i w y n ik ający ch z całą n atarczy w o ścią reak cy j o c h arak terze dziecinnym ; n astępnie — badania nad
„obrazam i" opanow ującym i podśw iadom ość, tem i istotnem i „zjaw am i“, drę- czącem i i niepokojącem i n a sz ą osobowość.
Dużą w arto ść po siad ają rów nież jego stu d ja nad przem ianą i stłum ieniem w zruszeń o ra z instynktów . N ależy więc ty lk o żałow ać, że te p rzy czy n k i do poznania człow ieka są ta k jednostronne i pogm atw ane w d o ktrynie p sycho
a n alizy ; jej stro n a p ra k ty c z n a k ry je w sobie w iele niebezpieczeństw , jeśli w eźm iem y pod uw agę pew ne pojęcia błędne i często szkodliwe, całkow ite nie
zrozum ienie i przekreślenie aspektów duchow ych psychiki, podkreślanie ja s k r a we niższych cech n a tu ry ludzkiej, w raz z ułatw ianiem przejaw ów , tłum ionych dotąd niższych in sty n k tó w i nam iętności; nie mówię już w cale o ty ch n a d u ży ciach, k tó re czyniły osoby niekom petentne i o niskiej kulturze m oralnej, posłu
g u jąc się m etodam i b ad ań p sy ch o an ality czn y ch .
Dwa inne ruchy podobne oddzieliły się, co je st z re sz tą faktem ogólnie znanym , od trzo n u p sy ch o an alizy Freuda. Jeden — to „P sy ch o lo g ia Indyw i
d u alna“ d ra A lfreda A dlera z W iednia, podkreślającego w pływ w o l i ; drugi
— zo stał zap o czątk o w an y p rzez d ra C. G. Ju n g a w Zurychu. D r Ju n g studio
w ał specjalnie niższe pokłady podświadom ości, odnajdując w niej elem enty, o b razy i sym bole o c h arak terze zbiorow ym i dziedzicznym . W niósł rów nież dużo o ry g inalnego i w artościow ego m a te ria łu do dziedziny k lasy fik acji i opisu typów psychologicznych.
W przeciw ieństw ie do Freuda, Ju n g uznaje całą doniosłość faz k o n stru k cy jnych w u zdraw ianiu psychologicznem o raz istnienie Ja transcendentalnego, jako łącznika m ięd zy osobowością i złożam i podświadom ości, jakkolw iek nie uw aża je z a rzeczy w isto ść realną, a raczej, w sposób dość m ętny, za funkcję tran scendentalną.
O prócz ty c h głów nych kierunków b ad ań n ależy w ym ienić inne, niezależne, lecz dopełniające się i w zbogacające naw zajem . Jed n y m z nich je st psycho- biologja, któ ra, zaw d zięczając studiom Ad. W ag n era, H. D riesch 'a, W . M acken
zie, o raz innych, dowiodła istnienia niezaprzeczalnego elem entu psychologicz
nego we w szy stk ich form ach życia, n aw et najb ard ziej pierw otnych.
R uch inny jeszcze, zn an y pod nazw ą „Szkót w N ancy (Liebault, B ernheim , Coue), k tó ry rozw inął w ybitną ścisłość naukow ą dzięki d r Boudoin, w skazał na doniosły w pływ sugestii na um ysł i ciało, o d k ry w ając jednocześnie m etody jej dośw iadczalnego u życia w celach leczniczych i w ychow aw czych.
T w órcą trzeciego był Fr. M yers, b a d ając y nadnorm alne zjaw isk a p sy - chicznne, zjaw isk a natchnienia i genjalności.
C zw a rta linja bad ań sięga od W illiam a Jam e s'a — do Evelyn U nderhill, stu d iu jąc p rz e ja w y dośw iadczeń religijnych o ra z sta n y m istyczne.
Kierunek p ią ty uw aża za cel zw rócenie uw agi na pom ost, istn iejący m ię
d zy duszą i duchem, akcen tu jąc tw ó rczą potęgę p rz e ży ć duchow ych i stanów w ew nętrznych. B ada drogi i sposoby uszlachetnienia osobowości ludzkiej i usi
łuje dokonać sy n tez y m iędzy m ądrością W schodu i Zachodu. Zapoczątkow ał go hrabia H erm ann von K eyserling, zak ład ając sw ą „Szkolę M ądrości“
w D arm stacie, o ra z jego w spółpracow nicy: — D r Erw in R ousselle,
C. G. Schm itz, o ra z inni. C. d. n.
[ati Herbert (P a ryż)
A u to ryzo w a n y p r z e k ła d H . W itk o w sk ie j
W ielcy myśliciele Indyj współczesnych
i i i.
P isa rz fran c u sk i M a u rycy M agre1) p o d a je n a stę p u ją c y opis o g n isk a życia duchow ego, po d k iero w n ictw em S h ri A u ro b in d a:
„ W asz ra m ie sk u p ili się n a jm ą d rz e js i ludzie, ja k ic h kied y k o lw iek z n a łem . Z a m ie szk u ją o n i b ia łe dom y, jak o b y m a lo w a n e p ły n n e m św iatłem księżyca. Z ew n ętrzn ie n ic n ie z ap o w iad a, że dusze p o siad ły tu niezam ąco n y spokój. G w iazd a p a ste rs k a n ie błyszczy n a d ich dom ostw em , k ró lo w ie- m ag o w ie n ie z n a ją d o ń drogi. L u d z ie ci o d zian i są w b ia łe b a w ełn ian e szaty i w łosy ich o p a d a ją sw obodnie n a plecy. P o s ta w a ic h je s t p ro sta , ja k w o d o try sk , k tó ry sp ad a z góry, ja k p ło m ień w n ie ru c h o m e m p ow ietrzu, ja k m y śl
m iłu ją c a p raw d ę. Chodzą oni m ięd zy n isk im i p ło ta m i s ta ra n n ie u p ra w ia n y c h ogrodów , m ó w ią o rzeczach p ięk n y ch , o życiu duch o w em . T o s ą ludzie d o sk o n ali.“
Ja k ą ż je st w iedza, co p rzy ciąg a i sk u p ia do k o ła M istrza setk i m ężczyzn i kobiet, n ie ra z p ierw szo rzęd n ej m ia ry , k tó rz y n a stałe o s ie d la ją się w a sz ra m ie, lu b setki in n y c h ta m n ie m ieszk ający ch , k tó rz y je d n a k u w a ż a ją S h ri A u ro b in d a za swego p rz e w o d n ik a i n auczyciela?
Różne d zied zin y w iedzy te j, teo rety czn ej i p ra k ty c z n ej, z aw a rte są w jeg o książk ach , p isa n y c h p rzew ażn ie po an g ielsk u . S h ri A u ro b in d o cze r
p a ł w iedzę i n a tc h n ie n ie z aró w n o ze sk arb ó w k u ltu ry zac h o d n ie j, ja k z p r a s ta re j m ą d ro ści sw ojego n a ro d u ; jeg o sy stem filozoficzny je s t też szeroką
ł) M a u r y c y M a g re : „ W p o s z u k i w a n i u m ą d r o ś c i.“ (A l a p o u r s u i t e d e l a s a g e s s e .) P a r y ż 1936, F a s q u e ll e , s t r . 99.
sy n tezą w szystkiego, co z d o b y ła ludzkość n a obydw óch drogach — a m oże jeszcze je s t czem ś n adto?
N a jw ażn iejsze d la ń s ą sp ra w y duchow e, z w ra ca ją ce człow ieka do jego p raźró d ła, do boskości. W in n y one górow ać n a d wszystkiem u Św iat fizyczny i um ysłow y, w ola, u czucie, m oralność, z całą ich p rzeb o g atą sk alą p rzejaw ó w , odcieni i sto su n k ó w d ru g o rzę d n ą ty lk o o d g ry w a ją rolę, d o starcz a ją środków i n a rz ęd z i do duchow ego rozw oju. N arzęd zia te je d n a k m a ją n iep o śled n ią w artość, obejść się bez n ic h n ie p o d o b n a — n ie n ależy ich lekcew ażyć, ow szem , d b ać o n ie i pielęgnow ać s taran n ie.
N a d ro d ze k u u rzeczy w istn ien iu p o żąd an em je s t całk o w ite o d d a n ie się Bogu, pośw ięcenie Mu w szy stk ich m y śli sw oich, u czuć i p ra g n ie ń , k ażd ej ch w ili d n ia i nocy, do czego p o m a g a ścisła, o b e jm u ją c a k a ż d y szczegół życia d y scy p lin a, ja k ą n a rz u c a sw oim uczniom .
„N iech szczerość w asza i o d d a n ie b ę d ą z u p ełn e — pisze A u ro b in d o — bez ja k ic h k o lw iek o g ran iczeń , a n i zastrzeżeń — n iech c ała isto ta w asza niep o d zieln ie po g rąży się w boskości.
Stan o w isk o ta k ie u w a ża n e je st w In d ia c h ja k o K arm a-Y o g a, czyli p ra c a b ezinteresow na. J e d n a to ze zn an y c h o d d a w n a dróg, w iodących do u rz e czy w istn ien ia. S h ri A u robindo w niósł d o ń ścisłe, n a u k o w e m etody, ko n iecz
ność w ielk ich w ysiłków , które p e w n ie i p ro sto p ro w a d z ą do celu.
W ed le d u ch o w y ch m istrzó w szkół k lasy czn y ch w In d iach , d ro g a d u ch o wego ro zw o ju w y m ag a w yłączności — w m ia rę p o su w a n ia się nap rzó d , od d a la m y się od m a te rja ln y c h dziedzin życia, z a tra c a m y z niem i w szelki zw iązek. Ł ączy się z tern d o b row olne ubóstw o, u m iło w an ie sam otności, obo
jętn o ść n a d o b ra i p o w a b y ś w ia ta zew nętrznego. S h ri A uro b in d o z a jm u je tu in n e stanow isko. Zdobycze w sferze d u ch o w ej w in n y , w edle niego, znaleźć o d d źw ięk w sferze m a te rja ln e j, o d d ziały w ać n a ciało fizyczne, n a wolę, in telig en cję, n a c ałą osobowość człow ieka. N ie m o żn a poprzestać n a sam em w znoszeniu się do B óstw a, n ależy B óstw em przepoić, p r z e p r o m i e n i ć całą n a sz ą istotę: ciało, m y śli i p o ry w y serca, aż do n a jg łę b sz y c h podłoży podśw iadom ości. C iało n ie je s t w ięzieniem , z którego trz e b a się m ożliw ie n a jsz y b c ie j w yzw olić; je s t je d n y m z asp ek tó w stw o rzen ia, asp ek tem n ie z b ęd nym , g o d n y m u w ag i i s ta ra n ia . M ater ja , ja k k o lw ie k często o p o rn a i sam o lu b n a, to je d n a k tak że p rz e ja w B óstw a w e w szy stk ich sw oich postaciach.
I tu w ła śn ie je s t ów pom ost rz u c o n y p rzez S h ri A u ro b in d a m ięd zy W schodem a Z achodem . Z b liża się tu do re lig ijn y c h i etycznych po g ląd ó w c h rz eśc ija ń stw a , k tó re poza p ew n y m i w y ją tk a m i, rad eb y zostaw ić człow ieka w jego św iato w em śro d o w isk u i przepoić boskością w szy stk ie d zied zin y życia m ate rja ln e g o . O siągnąć m oże cele te ła tw ie j od n as, bo In d je ro z p o rz ą d za ją w ielu śro d k a m i te c h n ik i m etafizy czn ej, psychologicznej i psychagogicznej, k tóre d o tą d m ało s ą z n an e i ro zpow szechnione n a Zachodzie.
Może n a s E u ro p ejczy k ó w dziw ić, że sły n n y , p o p u la rn y w ódz w ielkiego stro n n ic tw a , po w ielu la ta c h sp ęd zo n y ch w w irze w a lk p o litycznych, m ógł ta k b ez w y ra ź n ej zew n ę trz n e j przy czy n y , dobrow olnie w stąp ić n a drogę d o sk o n alen ia duchow ego i stać się w te j także dzied zin ie je d n y m z w y b itn y c h k iero w n ik ó w sw ojego n a ro d u ? Do p odobnej ew o lu cji n ie jesteśm y n a Z ach o d zie p rzy zw y czajen i — a le w In d ja c h je s t to zw ykłe zjaw isko.
T ylko człow iek o in te n sy w n e m życiu duchow em , k tórego u szla c h e tn iając y w p ły w p ro m ie n iu je n a środow isko, m oże ta m b yć w odzem politycznym ,
w zbudzić u z n a n ie i p o słuch. P o tężn a, n a cały ś w ia t s ły n n a siła, ja k ą rozpo
rz ą d za n a jw ię k sz y w spółczesny w ódz p olityczny M a hatm a G andhi,
m a sw e źródło w jego m o ra ln y c h w arto ściach , w czystości jego życia, u czci
wości p o stępow ania. O n także p rzez czas p ew ien b y ł k ie ro w n ik ie m aszram u , zw anego „poszukiw aczem p ra w d y “ . N ie z ajm o w an o się tam sp o rn em i z ag a d n ie n ia m i p o lity k i bieżącej, dążo n o do p o z n an ia p ra w d w iecznych, z k tó ry ch p ły n ące św iatło ro z ja śn iało życie, w szy stk ie jeg o sp ra w y i dziedziny, a więc i dziedzinę polityczną.
G andhi, p rzez czas ja k iś poch ło n ięty p o p ie ra n ie m p rz e m y słu ręk o d ziel
niczego w sw o jej ojczyźnie, ż ą d a od zw o len n ik ó w sw y ch i w sp ó łp raco w n i
ków, b y codziennie d w a razy p o w ta rz ali n a stę p u ją c e przy rzeczen ia:
„ P o tęp iam y w szelki g w a łt; zaw sze będ ziem y m ów ić p ra w d ę ; sza n o w ać cu d zą w łasn o ść; zach o w y w ać czystość i dzielność; praco w ać fizycznie; n ie p rz y w ią zy w a ć w ag i do d óbr m a te rja ln y c h a n i p rz y je m ności sm ak u ; je d n a k o szan o w ać w szy stk ie re lig je ; służyć b liź n im w d u c h u pow szechnego b ra te rs tw a “ .
I n ie s ą to tylko słow a. G an d h i w y m a g a ścisłego sto so w a n ia się do n ic h w życiu i p o stęp o w an iu , k reśli od n o śn e ra d y i w skazów ki w „ listac h “ , p is a n y c h podczas p o b y tu w w ięzieniu.
P rzy to czo n y p o n iżej u ry w e k z b ro szu ry , o p ra c o w an e j p rzez uczniów S h ri A u ro b in d a 1) stw ierdza] że w b rew rozp o w szech n io n y m m n iem an io m , w ied za p o d a w a n a p rzez m istrz ó w h in d u s k ic h n ie je st w y łączn ie a b s tr a k c y jn ą a n i in te le k tu a ln ą , że b rz m ią w n ie j także ciepłe, serdeczne n u ty m iło sierd zia i w spółczucia:
„W y w szyscy, co jesteście znużeni, w y czerp an i, d o tk n ięci głęboko, co u p a d ac ie po d b rz e m ie n iem ciężkiego życia, p o słu ch a jc ie głosu p rz y ja c iela : od czu w a on i p o d ziela w asz sm u tek , cierp i podobnie, ja k w y cierp icie nędze, zw iązan e z ziem ią; w ie, czem je s t głód, p ra g n ie n ie , opuszczenie i sam otność, czem oschłość i zaw o d y serca d o tkliw sze od in n y c h ; przeży w ał p ełn e grozy go d zin y zw ątp ień , błędów , w in i upadków ... A je d n a k śm iem m ów ić: odw agi!
Uczcie się, ja k znosić życie z w ielk iej k sięg i p rzy ro d y , czerpcie o tu ch ę z p ro m ie n i co d zien n ie w schodzącego słońca... n io są o ne pociechę i nad zieję.
W y, co płaczecie, m ęczycie się i obaw iacie, n ie w idząc k re su w aszej n ie doli — patrzcie. N iem a nocy bez zorzy p o ra n n e j, a cienie m ro k u z w ia s tu ją ju ż ry c h łe p o ja w ie n ie się ju trz e n k i: N iem a dość gęstej m gły, k tó re jb y n ie prześw ietliło słońce, dość ciem n y ch w id nokręgów , k tó ry c h b y n ie zdołało ozłocić — n ie m a łez, k tórych n ie osuszy; b u rzy , p o k tó re j n ie ro zb ły śn ie w triu m fa ln e j tęczy; śniegu, którego n ie stopi, zim y, k tó re j n ie przetw o rzy w p ro m ie n ie ją c ą w iosnę.
A i d la w as n fem a nieszczęścia, coby n ie m iało w sobie z ad a tk ó w n ad ziei;
n ie m a p rz y g n ęb ien ia, któ reg o b y n ie m o ż n a p rz e m ie n ić w rad o ść; k lęsk i w zw ycięstw o; u p a d k u w e w zloty w ysokie; sam o tn o ści w ognisko życia;
ro zdźw ięków w h a rm o n ję . N iem a słabości, k tó ra b y się n ie d a ła p rzetw orzyć w siłę. Często ro z te rk i w y d o b y w ają z serc lu d z k ic h uczucia, do ja k ic h są
*) T y t u ł b r o s z u r y „ N a j w a ż n ie j s z e o d k r y c i a “, p s e u d o n im a u t o r a „ M a t k a “.
110
n ieśw iad o m ie zdolne. Często n ajg łęb sze o b ja w ie n ie zstęp u je n a n a s w c h w i
lach b e zd en n ej niem ocy i zw ątp ien ia.
P o słu c h aj, dziecko drogie, ta k d z isiaj sm u tn e i p rzygnębione, up o k o rzone i nędzne. Może n ig d y w y ży n y n ie b y ły ta k b liskie ciebie? N iedaleko do szczytów tem u , co p rzeb y w a w przepaściach! Im głęb szą je st p rzepaść, tern w yższy szczyt m oże się objaw ić!
Czy n ie w iesz, że n a jc u d o w n iejsz e siły d u chow e p rz e ja w ia ją się n ieraz w m a te rja ln e j p o staci; że m iłość c zy sta k ry je w sobie ciem ne, b ru ta ln e moce;
że cienie p rz e sła n ia ją św iatło!
Jeżeli los lu b w ła sn e w in y strą ciły cię w o tc h ła ń c ie rp ie n ia — n ie w y rzek aj a n i niep o k ó j się, bo tam w ła śn ie d oznać m ożesz b o skiej dobroci i b łogosław ieństw a. Przeszedłeś o czyszczające d zied zin y b ó lu i z ary so w u ją się p rzed tobą w zloty zaszczytne.
Jeżeli jesteś n a p u sty n i, w słu ch u j się w głosy ciszy. N iejed n o k ro tn ie rad o w a ły cię piękne, m iłe słow a i o klaski, p ły n ące z zew n ątrz — ale głosy ciszy u k o ją tw o ją duszę, o b u d zą w n ie j ech a n ieskończonych głębin, dźw ięki boskich h a rm o n ij!
Noc do k o ła ciebie. Z b ieraj bezcenne sk arb y nocy. W b la sk u słońca ro z ja śn ia ją się drogi intelig en cji, a le w c ien iu n o cy o d n a jd u je się u k ry te ścieżki doskonałości, ta je m n ic e sk arb ó w duchow ych!
Idziesz dro g ą w yrzeczenia... p ro w a d z i o n a do p e łn i życia. Skoro nic już n ie będziesz p o siad ał, w szystko d an e ci będzie. N a tu ry p ra w e i szczere o p a n o w u ją zło i p rz e tw a rz a ją je w dobro.
Z iarn o rzucone w ziem ię rodzi z ia rn tysiąc. D o tknięcie bolesne m oże być bodźcem w io d ący m k u sław ie.
K iedy p rz e ciw n ik p astw i się n a d człow iekiem , to częstokroć z am iast zniszczyć, pod n o si go i w y dobyw a u ta jo n e w eń w artości.
W słu c h u j się w dzieje św iató w — n iep rzy jaciel z d a je się zw yciężać, rzu ca w m ro czn e o tc h ła n ie tw o ry św ietln e i noc ro zp ro m ien ia się gw iazdam i.
W alczyć u s iłu je z p ra w a m i kosm osu, m ąci jego h a rm o n ię , dzieli i rozprasza n a p y ł b ry ły św iata, a oto z kosm icznego p y łu n ow e b ry ły p o w sta ją w n ie skończonej p rzestrzen i, now e w iry dookoła ro z p a la jąc y c h się ognisk...
Z rozdziału, z ro zp ro szen ia rodzi się n o w a en erg ja , p ow iększa, rośnie, ro z szerzając w id n o k ręg i w szechśw iata, k tó ry p ra g n ę ła b y ła zam ącić i unicestw ić.
N iezaprzeczenie p ię k n y m b y ł śpiew p ie rw o tn y c h m gław ic, k o ły san y ch n a łonie nieskończoności — a le o ile p ię k n ie jsz ą i w sp a n ia lszą je st sy m fo n ia uk ła d ó w gw iezdnych, m u z y k a sfer niebieskich, potężne ch ó ry ro zb rzm ie
w a jące h y m n e m zw y cięstw a i triu m fu .
S łu c h a j jeszcze: n ie było cięższego położenia, ja k położenie człow ieka n a ziem i, bezp o śred n io po o d e rw a n iu się od boskich źródeł, z k tó ry ch p o chodzi. N ad n im i do k o ła niego p iętrzy ły się ciem ne, w rogie, c zy h ające n a ń siły. N ie m ogąc w znieść się i w rócić do źró d eł by tu sw ojego, człow iek źródła te w ydobył ze siebie; n ie ośw iecany z góry, ro z p a lił św iatło w głębiach sw ej w łasn ej isto ty ; odcięty od o g n isk a b o sk iej m iłości, d a rz y ł o fiarn em uczuciem ziem skie istoty, n a p o ty k a n e n a d ro d ze życia.
W k a żd y m ato m ie m a ter j i tkw i m y śl boża, w k a żd e j lu d zk iej postaci zam ieszk u je bóstw o. I o ile w b ezm iern y m w szechśw iecie n ie m a tw o ru nędzniejszego o d człow ieka, to jed n o cześn ie n ie m a też tw o ru ró w n ie szla chetnego i boskiego!
111
I z ap raw d ę, z ap raw d ę p o w ia d am w am , z n ajg łęb szy ch u p o k o rzeń w y ra s ta n a jw ię k sz a ch w ała !“ ...
Z podanego pow yżej krótkiego p rzeg ląd u życia i m y śli przew o d n ik ó w In d y j w spółczesnych, w y sn u ć m ożna n a stę p u ją c e w n io sk i i uw agi:
Od d a w n a już, a w szczególności o d ostatn ieg o stu le cia cy w ilizacja z ac h o d n ia z w ra ca ła się p rzew ażn ie w k ie ru n k u m a te rja l i stycznym — szło 0 z d o b y w an ie coraz w iększej su m y bogactw , o stałe, coraz szybsze p o d n o szenie skali życiow ej. D zięki w olnej k o n k u re n c ji, w yso k iem u n a p ię ciu 1 gorliw ości w pracy , a tak że sk u p ien iu w ysiłków n a o k reślo n y m od cin k u , doszliśm y w te j dzied zin ie do n a d zw y c z ajn y ch w yn ik ó w . P o stę p y w iedzy i tech n ik i są ta k zd u m ie w ają c e i dobroczynne, że m ożem y d z isiaj, p o r a z p i e r w s z y w h i s t o r j i , n a k a r m i ć , o d z i a ć i o g r z a ć c a ł ą l u d z k o ś ć , do starczy ć je j do stateczn ą ilość o d p o w ied n ich m ieszk ań , zasp o koić je j niezb ęd n e potrzeby, po d je d n y m w szelako w a ru n k ie m , że p o d z i e l i m y n a l e ż y c i e b o g a c t w a , ja k ie m i rozporządzam y. Czy zdołam y to uczynić m y, co w szalonej pogoni za p o stępem m a te rja ln y m , z atra ciliśm y w yczucie sił i w arto ści duchow ych?
T ym czasem n a W schodzie, a zw łaszcza w In d ja c h , m il jo n y ludzi od w ieków po dzień d zisiejszy żyły i ż y ją poza n a w iase m z ain tereso w a ń m a te - rja ln y c h , strzegąc sk arb ó w duch o w y ch , g ro m ad zo n y ch s k rz ętn ie p rzez p o k o le n ia w ciągu w ielu stuleci. O bie te g ru p y m ało się d o tąd z n ały i lekce
w ażyły w zajem n ie. P rze c ię tn y E u ro p ejczy k u w a ża ł lu d zi W sc h o d u za m arzy cieli, p o zb aw ionych zm y słu rzeczyw istości, za ra s ę niższą, b a rb a rzy ń sk ą. N a W sch o d zie m n iem an o , że jesteśm y czem ś p o śred n iem m iędzy n iesfo rn em i dziećm i a ch o ry m i, up o śled zo n y m i um ysłow o, że n ie z a w a h a li
b y śm y się n a w et p rz e d p o p ełn ien iem zb ro d n i, b y le zaspokoić p o ż ąd a n ia zm ysłow e.
Nie b ra k je d n a k zapow iedzi, że m n ie m a n ia te i sto su n k i ulec m ogą zm ian ie, że n a stą p ić m oże w z aje m n e zbliżenie i p o ro zu m ien ie. N asza k u ltu ra m a te rja ln a p rz e n ik a ć p o czy n a W sch ó d i z n a jd u je ta m coraz liczniejszych zw o len n ik ó w — n a Zachodzie zaś s ą ju ż tacy, co o d c zu w a ją n iep o k ó j, a n a w et grozę w obec z ary so w u ją c y ch się w y n ik ó w w łasnego dzieła, w obec potęgi m aszyn, k tó re w y tw orzyli, a k tó re z fa ta ln ą siłą m ogą z ap an o w ać n a d n im i i zm ech an izo w ać życie.
P rzy g o to w u je się w ielka s y n t e z a . Idzie o sp ra w ę p ierw szo rzęd n ej w agi, o z u ży tk o w an ie w iedzy zach o d n iej i w y n alazk ó w tech n iczn y ch w d u ch u b ezinteresow nego b ra te rstw a, w sk azy w an eg o przez m ęd rcó w W schodu.
Może to je d y n y środek, je d y n e ro zw iązan ie n iepokojącego położenia, w ja k ie m znalazło się społeczeństw o w spółczesne? Od tego ro z w ią za n ia zależeć b ęd ą w zn aczn ej m ierze p rz y szłe losy ludzkości.
A dam A b d a n k (K raków ).
Przewroty w poglądach na wszechświat
n i . P o gląd w zględności.
U czonym , k tó ry sp ro w ad ził trzeci p rzew ró t w po g ląd ach n a w szech św iat, je s t A lbert E in stein .
U rodził się 14 m a rc a 1879 w U lm ie z ro d zin y żydow skiej. N auki śre d n ie o d b y ł w M o n ach ju m , n a stę p n ie w S z w a jca r ji. D la stu d jó w w yższych z ap i
sał się n a P o litec h n ik ę w Z u ry ch u , gdzie je d n y m z jego profesorów b y ł M in
kow ski, p ó źniejszy a u to r p ra c u zu p ełn iają c y c h te o rję E in stein a. P o litec h n ik ę w Z u ry ch u u k o ń czy ł w r. 1902 i rozpoczął p racę zaw odow ą jak o in ży n ie r w B iurze p a te n tó w R ep u b lik i S z w a jca rsk ie j w B ernie. W śró d tej p ra c y o d d a ł się b a d an io m n a u k o w y m w dziedzinie fizyki cząsteczkow ej i ru c h ó w B row na.
P rzeło m o w y m w jego działaln o ści b y ł ro k 1905, w k tó ry m ogłosił sw ą p ierw szą ro zp raw ę z te o rji w zględności. T reśc ią tej ro z p ra w y było rozw aża
n ie : J a k p r z e d s t a w i a s i ę z d a r z e n i e w e w s z e c h ś w i e c i e
— z e w z g l ę d u n a s w o j e u m i e j s c o w i e n i e — c z ł o w i e k o w i , b ę d ą c e m u w p e w n y m r u c h u , a w i ę c p o d l e g a j ą c e m u z m i a n o m c o d o p r z e s t r z e n i i c z a s u ?
Ju ż tu dochodzi E in ste in do w niosku, że „ n i e i s t n i e j e ż a d e n s p o s ó b , a b y d o k o n a ć p o m i a r u p r ę d k o ś c i b e z w z g l ę d - n e j “ i w obec tego je s t niem ożliw e um iejsco w ien ie z d arze n ia w p rzestrzen i, ja k też n iem o żliw e je st p rzedm iotow e o kreślenie go co do czasu. N iem ożli
w ości te w y n ik a ją ju ż z sam ej n a tu r y w szechśw iata, w k tó ry m n ie m ożna w y k ry ć żadnego o śro d k a nieru ch o m eg o i n ie m ożna w y k ry ć takiego stan u czasu, k tó ry m o g lib y śm y uw ażać za czas początkow y. A zatem n ie is tn ie ją d la bad aczy a n i b ezw zględna p rzestrzeń ani bezw zględny czas.
W r. 1909 o trz y m a ł E in ste in stan o w isk o p ro feso ra w U n iw ersytecie Z u ry ch sk im , w d w a la ta p ó źn iej o fiaro w ał m u k a te d rę U n iw ersy tet w P r a dze. W r. 1914, a w ięc bezpośrednio p rzed w o jn ą św iatow ą, o siad ł w B er
linie, z a jm u ją c k a te d rę po s ław n y m c h em ik u V an H offie. S tanow isko to, w o ln e od obow iązków p e d a g o g icz n o -a d m in istra c y jn y ch , pozw oliło m u n a o d d a n ie się w zupełności dalszem u w y k ształcen iu te o rji względności.
P odczas w o jn y św iatow ej dow iódł o n n iezw y k łej siły c h a ra k te ru , będąc je d n y m z trzech uczonych N iem ców, k tó rzy p o d p isali p ro te st przeciw ko m an ifesto w i 93 profesorów n iem ieck ich , ośw iad czający ch się za w o jn ą ro z
p ę ta n ą p rzez W ilh e lm a II.
N adeszły w N iem czech czasy n ien aw iści raso w ej i w y zn an io w ej. E in stein, sk reślo n y z listy p rofesorów , zostaje w y g n a ń ce m z N iem iec. F r a n c ja p o w o łu je go je d n a k n a k a te d rę w College de F ran c e , a w ięc w te jsa m e j in sty tu c ji n a u k o w ej, gdzie p rzed w iek iem w y k ła d ał M ickiewicz. In n e k ra je wolności, a zw łaszcza S ta n y Z jednoczone, n ie szczędzą m u d alszy ch zaszczyt
n y c h p ropozycyj. M im o ciosów losu zależnych od dzisiejszy ch stosunków p o lity czn y ch i m o raln y ch , E in ste in m oże d oznaw ać uczu cia szczęścia, ja k o
ten, k tó ry w sk azał i w ytyczył now e drogi b ad aw czej m y śli lu d zk iej i k tó ry dożył u z n a n ia d la doniosłości sw ych odkryć. D zisiaj ju ż m o żn a stw ierdzić, iż rozw ój fizyki, m ech an ik i, a stro n o m ji i ch em ji fizycznej o p ie ra się na d a n y ch te o rji w zględności.
W zg lęd n o ść p rzestrzeni.
J u ż Platon u siło w ał określić przestrzeń , ja k o „to, co p rz y jm u je w siebie w szystkie ciała“, co „n ig d y n ic ginie, lecz d a je m iejsce w szy stk iem u “, a lb o w iem „w szystko co jest, m u si b yć w pew n em m ie jscu i rozciągać s ię “.
K a rte zju sz rozd zielał w szystkie s u b sta n c je n a „ m y śli“ i „ m a te rję “. M yśl n ie d a je się u k ła d a ć w p rzestrzeń, n a to m ia st isto tą m a te rji je s t ro zciąg an ie się i w y p e łn ia n ie p rz e strze n i do tego sto p n ia, że p u s ta p rz e strze ń je st n ie do pojęcia. D oprow adziło to do hipotezy ete ru ja k o s u b sta n c ji, k tó ra w y p e ł
n ia w szystko, co się n a m w y d a je p u stem w p rzestrzen i. Tern sam em p rz e strz eń b y ła rzeczyw istością, a więc rzeczą, p o siad a ją c ą istn ie n ie niezależne, czyli w ła sn y byt.
K a n t o k reślał pojęcie przestrzen i, ja k o pojęcie, n ie ty le p ły n ące z d o św ia d czenia, ile d a n e u m y sło w i n aszem u , by m óc dostrzegać rzeczy n a ze w n ą trz siebie i n a ze w n ą trz je d n e d rugich. T a k ie p ie rw o tn e pojęcie je s t konieczne, a lb o w iem nie m o ż n a sobie n ig d y w yobrazić, iż n ie m a p rzestrzen i, chociaż m o żn a sobie p om yśleć p rzestrzeń próżną.
P o d koniec X IX w ieku B ra d ley w sw em dziele „P ozory i rzeczyw istość“
z a s ta n a w ia ł się, czy p rz e strze ń je st skończoną, czy też n ie. O tóż p rzestrzeń
„sk o ń czo n a“ p rzeczy sa m a sobie. Cóż je s t bow iem n a z e w n ą trz je j kresów , jeżeli znow u n ie p rzestrzeń?
Skoro je d n a k p rz y jm ie m y , że p rz e strze ń je st rozciągłością bez k resu , w ta k im ra zie n ie m a sposobów n a m ierzen ie ta k ie j rozciągłości, albo in n em i słow y, w szelki p o m ia r n ie m a sensu. Jak żeż m ogą o g raniczonym m e tre m czy k ilo m etrem m ierzy ć to, co się rozciąga bez kresu?
Z au w ażm y w ra z z te o rją w zględności, że k a żd y p o m ia r m u si się zacząć od jak ieg o ś p u n k tu w p rzestrzen i. T e n p u n k t n ależy um iejsco w ić przez ok reślen ie jego położenia w zględem ja k ic h ś n ie ru c h o m y c h znaków . Gdzież one są? N a c ia łac h nieb iesk ich , g w ia zd a c h czy p la n e ta c h o b ierać ich n ie m ożna, gdyż te c ia ła n ieb iesk ie p o ru s z a ją się w e w szechśw iecie i to b a rd zo szybko.
K an t w y o b rażał sobie m ożliw ości p rzestrzen i p ró ż n e j, czyli pozbaw ionej przedm iotów . W y n ik a ła b y z tego m ożliw ość w y jęcia przed m io tó w poza p rzestrzeń . A leż w ów czas n ie m ogą się o ne rozciągać, a więc p rz e sta ją być p rzed m io tam i.
W eźm y p rz y k ła d y d la p o m ia ru „d ró g “ a w ięc w ielkości p rz e strze n n y c h . P o w ied zm y , że ktoś leci sam olotem . W dłoni trz y m a jab łk o . W p ew n ej c h w ili w y su w a ręk ę przez okno i w y puszcza z dło n i to jab łk o . O n osobiście m a w rażenie, iż ja b łk o s p a d a p ionow o p o d w p ły w em siły p rz y c ią g an ia ziem i.
In n e je d n a k w rażen ie m a człow iek sto ją cy n a ziem i i o b serw u jąc y ten w y padek. On w idzi, iż jab łk o zak reślik o łuk, k tó ry m o żn a uw ażać za p a r a bolę, a w ięc k rz y w ą p łask ą, w y n ik łą ze złożenia d w óch ru ch ó w , w ja k ic h b y ło jabłko. D ru g im ru c h e m b y ł b o w iem p ę d sam olotu.
W y o b raźm y sobie te raz dalszego o b serw a to ra tegoż zja w isk a . N iechaj on stoi n a słońcu. O tóż p a ra b o la w id z ia ln a p rzez człow ieka n a ziem i, p rz e d
staw i się d la o b serw a to ra ze słońca w sposób b a rd z ie j sk om plikow any.
O prócz bow iem p o p rzed n ich dw óch ru ch ó w dostrzeże on, iż ja b łk o je s t także w ru c h u o b rotu ziem i do k o ła osi ziem sk iej i w ru c h u obiegu ziem i dokoła słońca. W y n ik ie m drogi ja b łk a b ędzie k rz y w a p rzestrzen n a, b ęd ąca fu n k c ją czterech z m ie n n y ch w ielkości. In n y ob serw ato r, k tó ry m n iech będzie a s tro nom , dołoży do ty ch czterech jeszcze w ielkości dalsze, alb o w iem i słońce w raz z ziem ią o b ra c a się około osi u k ła d u g w iazd D rogi M lecznej, zw anego G alaktyką, zaś G alk ty k a o b ra c a się około osi S u p e rg a la k ty k i itd. W re z u l
tacie d ro g a tego ja b łk a , ro z p a try w a n a ja k o k rz y w a w e w szechśw iecie, okaże się u tw o re m ta k sko m p lik o w an y m , że i m a te m aty cy m o g ą popaść w rozpacz...
A te ra z sp ra w a k ie ru n k u . N a ziem i o d ró żn iam y poziom i pion. P ion je st p ro sto p a d ły do poziom u i zgodny z osią stojącego człow ieka. J a k ą ż je d n a k będzie oś człow ieka stojącego n a ró w niku? Otóż będzie tw o rz y ła z p io n em naszej szerokości g eo graficznej k ąt, w ynoszący około 50°. Jeżeli zaś z m ie n ia się k ie ru n e k : „p io n “, to z m ie n ia ją się i in n e k ie ru n k i, a w ięc poziom ,
‘w praw o , w lew o i t. d. W re zu ltacie poziom n a ró w n ik u będzie tw orzył z poziom em n a b ieg u n ie k ą t 90°, a tern sam em poziom w p u n k c ie ró w n ik a będzie rów n o leg ły m do p io n u w p u n k c ie b ieguna. W iadom o, że A m ery k a je st o d n a s n a zachód. N ie z m ie n iając tego k ie ru n k u , p rz e jd ź m y A m erykę,
a d o jd ziem y do O ceanu S pokojnego i A zji, k tó re są od n a s n a w schód.
W zg lęd n o ść czasu.
Jeżeli p rz e strze ń je st fo rm ą b y tu zew nętrznego, to czas b y łb y fo rm ą b y tu w ew nętrznego. U w ażam y bow iem , iż czas stan o w i środow isko d la n aszy ch m y śli i w rażeń. O ne „ n a s tę p u ją p o sobie“, to znaczy, iż są n ie ja k o o ddzielone od siebie, tocząc się n a w iecznie p ły n ą c y m s tru m ie n iu trw a n ia .
Aż do w y stą p ie n ia E in ste in a p rz y jm o w a ła ludzkość, iż te n s a m s tr u m ień p ły n ie jed n ak o w o n iety lk o przez ziem ię, lecz przez cały w szechśw iat.
W y n ik ało z tego dążenie, żeby w szystko, co się działo, d zieje, lu b dziać będzie, um ieszczać n a ty m p ły n ą c y m stru m ie n iu , w ta k ic h a n ie in n y c h p u n k ta c h , czyli „ u m iejsco w iać“ w czasie. Jak o początkow e p u n k ty p rz y ję ła sobie ludzkość, zależnie o d sto p n ia sw ej k u ltu ry , n ie k tó re p ra w d z iw e lu b rzekom e zdarzen ia. Ż ydzi: od stw o rz en ia św iata, R zy m ian ie: od założenia R zym u, C h rześcijan ie: o d n a ro d z e n ia C h ry stu sa, M ah om etanie: od ucieczki p roroka. T a k ie o k re ślan ia w czasie p rzen ieśli d a w n i a stro n o m o w ie i do w szechśw iata. P rzy p u sz cz a ją c np., iż siln e rozbłyśnięcie ja k ie jś d o tąd n ie z n an ej g w iazd y zostało spow odow ane n a g łą k a ta stro fą n a n ie j, obliczali czas tej k a ta stro fy , o d e jm u ją c od d n ia sp o strzeżen ia tejże n a ziem i ilość la t św ietlnych, m ierzący ch odległość g w iazd y od ziem i. W o b liczeniach tak ich p rz y jm o w a li astro n o m o w ie m ilcząco, iż ta k ziem ia, ja k i o b serw o w an a g w iazd a p rzez cały te n czas n ie z m ie n iały w e w szechś w iecie sw oich położeń, czyli, że b y ły w zględem siebie n ieru ch o m e.
O tóż w o b liczeniach ta k ic h tk w iły trz y ź ró d ła błędów . P ierw sze: o d ległość ziem i i g w iazd y by ły ilo ściam i zm ien n em i; d ru g ie : czas ziem i je s t je j w ła sn y m czasem , a więc fu n k c ją je j obrotów około sw ej osi i słońca;
trzecie: czas g w iazd y je st ró w n ież je j w ła sn y m czasem , a w ięc fu n k c ją je j ru ch ó w w e w szechśw iecie. P rz y obliczeniach a stro n o m iczn y ch w szystkie te różnice m u szą być w iad o m e i u w zględniane.
Poeci i teologow ie, sp o g ląd a ją c n a niebo gw iaździste, sław ią je, ja k o coś n a jb a rd z ie j up o rząd k o w an eg o i tch n ąceg o d o sk o n alą h a rm o n ją . W istocie ob raz n ie b a n ie o d p o w iad a ż ad n e j rzeczyw istości w ż ad n y m ok reślo n y m czasie. J e d n e g w iazd y w id zim y w ich p o ło żeniach z p rzed je d n o stek la t św ietln y ch , in n e w położeniach, ja k ie m ia ły dziesiątk i, setki i ty siące la t tem u . W y d a ją się n a m n iezm ien n e w sw ych w z aje m n y c h położeniach, alb o w iem ich drogi, chociaż w ynoszące m ilja rd y kilo m etró w m iędzy d w iem a o b serw a c ja m i, p rz e d sta w ia ją się n a m p o d k ą ta m i, w y noszącym i cząstki sek u n d łukow ych.
R ozw ażm y te raz w łasn e o d czu w an ie czasu. J e s t ono po d o b n ie in d y w id u aln e, ja k in d y w id u a ln y m je st czas d la k ażdej gw iazdy. W n a s i poza n a m i d o k o n y w u ją się w ciąż ro zm aite ru ch y , św iad o m o ść n a sz a p o ró w n y w a te ru c h y i stw arza w naszej m y śli ich m ie rn ik , k tó ry od czu w am y ja k o czas.
P o w ia d a m y , iż czas w m łodości (zw łaszcza w d zieciń stw ie) p ły n ie długo, zaś czas w starości p ły n ie krótko. (J a k te n czas leci!., w o ła ją starsi). Otóż w m łodości n asze w e w n ę trzn e ru c h y są szybkie, zaś zew n ętrzn e są długie..
Szybkie ru c h y w ew n ętrzn e p o ró w n y w a n e z so b ą d a ją k ró tk i m ie rn ik . T y m k ró tk im m ie rn ik ie m m ierzy m y ru c h y z ew n ętrzn e o taczającego n a s ś w ia ta —
w y p a d a n a m w iele, czyli: czas z ew n ętrzn y je st długi.
W staro ści rozm aitość ru ch ó w w ew n ętrzn y ch je s t w iększa. Np. ro śn ie m y ju ż b a rd zo pow oli lu b o d d y c h am y p rę d k o lu b też m a m y p rzyspieszone bicie serca, albo ciśn ien ie k rw i. M iernik czasu w ew n ętrzn eg o je s t długi. T en sto so w an y do czasu zew nętrznego m ieści się w n im m ało razy. Ilo raz je st m ały. Czas m ija prędko.
T a podm iotow ość o d czu w an ia czasu dow odzi, że czas, po d o b n ie ja k przestrzeń , n ie m a niezależnego istn ien ia. R aczej n a le ży p rz y ją ć , iż ludzie i u tw o ry u św iad o m io n e, ży jąc w c ały m oceanie ru ch ó w , w y ro b iły w sobie in s ty n k t p o ró w n y w a n ia ty ch ru ch ó w . Ś w iadom e w y n ik i tego p o ró w n y w a n ia zow iem y czasem .
W y n ik i te s ą czysto lu d zk ie, alb o w iem isto ta m y śląca, lecz m a ją c a życie znacznie k ró tsze lub dłuższe o d ludzkiego, będzie m ia ła z u p ełn ie in n ą ś w ia dom ość czasu.
I ta k człow iek m oże w czasie je d n e j sek u n d y u św iad o m ić sobie i o d różnić około 10 w rażeń p rz y n ie sio n y ch do m ózgu p rzez zm ysły. Otóż p o w iedzm y, że ja k a ś isto ta m oże ich o dróżnić 10.000 w sek u n d zie, lecz zato je j istn ie n ie je s t o d p ow iednio skrócone. B ędzie o n a ży ła krócej n iż m iesiąc i n ie będzie n ic w ied ziała o p o rach roku. Ż y jąc np. w m ie siąc u zim y, u zn a m rozy za te m p e ra tu rę n o rm a ln ą , a la to w y o b razi sobie, ja k o życie w e w n ętrzu rozpalonego pieca. R u ch y lu d zi i z w ierzą t w y d a d zą się je j ta k pow olne, że osądzi te istoty, ja k o p ra w ie n ieru ch o m e. Lot p tak ó w będzie d la n ie j ró w n y p ełzan iu , n a to m ia st będzie m o g ła śledzić b ard zo d o k ła d n ie drogę w y strz e lonego pocisku, gdyż już k ilk u c e n ty m e tro w e odcin k i tej d rogi będzie w id ziała i o d ró żn iała. N ato m iast n a sz a sek u n d a będzie m ia ła d la n ie j trw a n ie około trzech godzin.
R ozw ażm y p rz y p a d ek p rzeciw n y i w y o b raźm y sobie istotę, k tó ra w cza
sie ty sią ca n a sz y c h w ra ż eń o d b ie ra i u ś w ia d a m ia sobie jed n o . Będzie żyła tysiąc ra z y d łu żej od n as. Z im y i la ta b ę d ą m ija ły w obec n ie j, j a k godziny.
R ośliny, drzew a, zw ierzęta, lu dzie i tw o ry ży jące b ęd ą ro sły „w oczach“ . D rzew a b ę d ą o k ry w a ły się liśćm i i zrz u ca ły te liście w sposób w ybuchow y.
C hód lu d zi będzie ta k p ręd k i, ja k b ieg a rm a tn ic h kul, a jasn o ść d n i i ciem ność nocy b ęd ą p ra w ie m ig o tan iem . D la ta k ie j isto ty rok naszego czasu będzie trw a ł niecałe osiem godzin.
F iz y k an g ielsk i W illia m C rookes z a sta n a w ia ł się n a d w rażen iam i, k tó- ry ch b y d o zn ał człow iek o w zroście m ik ro sk o p ijn ie m aleń k im .
D la tak ieg o „ h o m u n c u lu sa “ n a jw aż n ie jsze m i p o tęg am i p rz y ro d y stałyby się n a p ię cia pow ierzchniow e, w łoskow atość i dziurkow atość. N ie uw ierzy łb y w g raw itację, gdyż sam b y łb y n iezm iern ie lekkim . Zbliżm y się z n im do głów ki k a p u sty i u m ieśćm y go n a je d n y m z liści. Z obaczm y, ja k się zachow a i ja k ic h d ozna w rażeń.
Sam liść k a p u sty p rzed staw i m u się, ja k o p o w ie rz ch n ia bez g ra n ic o ro z ciągłości o lbrzym iej. K rople ro sy n a n ie j b ęd ą o grom nem i k u la m i, św iecą- cem i i przeźroczystem u Porow atość liścia będzie d la ń m n ó stw em przepaści.
Gdy zbliży się do k ro p li ro sy i zechce je j dotknąć, o n a przeciw staw i m u opór góry z kau czu k u . Lecz oto lekki w ietrzy k , b ędący d la niego stra sz liw y m h u ra g a n em , w p ra w ił liść w ru ch . T o „trzęsienie ziem i“ spow odow ało, że k ro p la ro sy się ro z p a d ła i płynie. N asz h o m u n cu lu s czu je się u n iesio n y m przez tę „pow ódź“ i rzu co n y m w m iejsce, gdzie je st z u p ełn ie bezrad n y m . W ko ń cu d zieje się „ cu d “ . P o d w p ły w em słońca pow ódź w y p a ro w ała i rosa znikła. H o m u n c u lu s siedzi znow u n a su ch y m liściu i z d u m ie w a się, że nie istn ie ją w szy stk ie św iecące i przeźroczyste kule. D okoła n ieg o s ą n ie ró w ności liścia, k tó re o n u w a ża za g n ia z d a górskie i p ra w d o p o d o b n ie zechce zdobyw ać ich szczyty. M arzy także o tern, by się dostać n a in n y liść k ap u sty , k tó ry w idzi w dużej odległości. N ato m iast s ąsie d n ia głó w k a k a p u sty je st d la niego globem , p odobnie nieo siąg aln y m , ja k d la n a s k tóreś z c ia ł n iebieskich.
G dyby ten h o m u n c u lu s p isał w y k ła d h y d ro s taty k i, to czy talib y śm y praw d o p o d o b n ie, iż p ły n y w stan ie spoczynku p rz y b ie ra ją fo rm y k u liste, w y p u k łe lu b w k lęsłe i n ie m o żn a ic h p rzelać z je d n e j ru r y do d ru g iej, co dow odzi, że ta k z w a n a „ g ra w ita c ja “ d la n ic h n ie istn ieje. W ty ch p ły n a c h n ie m o ż n a zan u rzy ć c ia ł in n y c h , choćby b y ły ciężkie.
T a k i h o m u n c u lu s n ie z n ałb y ognia, gdyż n ig d y n ie d o p ro w ad ziłb y do ta rc ia , w y tw a rz ają c eg o od p o w ied n ie ciepło. N ie u m ie ją c lać i m ieszać p ły nów , a n i ro zp alić ognia, ja k ie ż m ia łb y p o jęcia o p rzy ro d zie i ja k b y w y g lą
d ały fiz y k a i c h e m ja ułożone p rzez niego?
O dw ro tn ie, w y o b raźm y sobie, iż n a ziem i z n alaz ł się czło w iek -o lb rzy m 0 w adze k ilk u se t tysięcy ton. Z w y czajn a, n ie sk alista p o w ie rz ch n ia ziem i b y łab y d la n ieg o tern sam em , czem d la n a s bagno. Z a p a d a łb y się i ton ąłb y w n ie j. M ógłby chodzić ty lk o po n a jtw a rd sz y c h sk ałach , lecz w sk u te k o lb rz y m iego ta rc ia g ra n ity i p o rfiry rozg rzew ały b y się i m ięk ły ja k law a. Nie m ógłby m ieć żad n eg o w y o b rażen ia o isto tach m ały ch , o św iecie m ik ro sk o pow ym . Z pow o d u ogrom nego gorąca, ja k ie b y on k a żd y m sw y m ru ch em w y tw arzał, m n ó stw o zw iązków chem iczn y ch zam ien iało b y się w gazy, nim b y on m ógł sobie ich is tn ie n ie uśw iad o m ić. B yłby to w ielk i p o d p alacz m im o woli.
P ow yższe p rz y k ła d y u ś w ia d a m ia ją n am , do jak ieg o sto p n ia po człow ie
czem u i po ziem sk u p o jm u je m y przestrzeń , czas i z d arze n ia , p rz y k ła d a jąc do n ic h m ie rn ik i naszego o rg an izm u i n aszej sied zib y -ziem i. T e o rja w zględ
ności w y k azu je, iż n ie m ożna do w szech św iata stosow ać ziem skiej geo m etrji 1 fizy k i i n ie m o żn a rozdzielać p rz e strze n i od czasu.
117
G eom etra zw y k ł zajm o w ać się fig u ram i i b ry ła m i, czyli w łasn o ściam i kształtów , p o m ija ją c czas. Do ta k ic h ro zw ażań w y starcz a m u rozciągłość tró jw y m iaro w a, gdzie z jed n eg o p u n k tu w y ch o d zą trz y w z aje m n ie p ro sto p ad łe w ielkości: x, y, z.
W k ra cz a ją c je d n a k z d zied zin y g eo m etrji do fizyki w id zim y , że n ie w y sta rc z a ją tu ta j ro z w a ża n ia k szta łtó w i zw iązków m ięd zy n im i, gdyż n a ty c h m ia s t w chodzim y w d ziedzinę p rzem ian , zaś p rz e m ia n y to ru ch , to z m ia n y trw a n ia . Z ja w ia się zatem c zw a rta w ielkość: t = czas, ja k o ściśle zw iąz a n a z rozciągłością.
M inkow ski p o w ia d a: — N ik t n ig d y n ie w id z ia ł „m iejsca“ inaczej, ja k tylko w p e w n y m „czasie“ i n ik t n ie u św iad o m ił sobie „czasu “ inaczej, ja k tylko w p e w n em „ m ie jsc u “ . W ten sposób dochodzim y do konieczności p o ję cia „czaso p rzestrzen i“ ja k o ciągłości c ztero w y m iaro w ej (k o n tin u u m cztero- w y m iaro w e). W teo rji w zględności n ie istn ie je zatem pojęcie o d rę b n e j p rz e strzen i i odrębnego czasu. D opiero ic h zespolenie stan o w i jed n o lite pojęcie.
U zbrojeni w tak ie pojęcie, p o d ch o d zą d zisiejsi fizycy i m a te m aty cy do b a d a n ia w szechśw iata.
T o k o n tin u u m cztero w y m iaro w e w y o b rażał sobie E in ste in , ja k o p o w ierzch n ię w alcow ą, n a k tó rej w p ły w czasu je st ru c h e m w zdłuż tw orzącej tego w alca. N astęp n i b ad acze w y k azali m atem aty czn ie, że b a rd z ie j od p o w ia d a rzeczyw istości p rz e d sta w ie n ie czasoprzestrzeni, ja k o p o w ierzch n i sfe
ry czn ej (w y p u k łe j) lu b też pseu d o sfery czn ej (p o w ie rz c h n ia k w ia tu p o w o ju ), gdzie u p ły w czasu je s t ru c h e m w zdłuż osi. W obec tego czasoprzestrzeń m u si posiadać k rzy w izn ę, a przestrzeń , u w a ż a n a ja k o szereg przecięć ta k ie j p o w ierzch n i w o d stęp ach czasu (p u n k ta c h n a osi), m u si się rozszerzać lu b kurczyć.
T a k i teo rety czn y w y n ik ro zw ażań m a te m aty cz n y c h zo stał isto tn ie s tw ie r
dzony, ja k o zachodzący w e w szechśw iecie. O b serw acje a stro fiz y k a ln e de S it- te ra , L e m a itre ‘a, E d d in g to n a i i. w y k azały n a dro d ze a n alizy s p ek traln ej, że m gław ice, poza D rogą M leczną będące, o d d a la ją się o d n as i to z b ard zo w ielk iem i p rędkościam i. P ręd k o ści te są tern w iększe, im b ard ziej te m g ła w ice s ą oddalone. I tak, m g ław ice odlegle od ziem i o 135 m il jo n ó w lat św iatła, u c ie k a ją z p ręd k o ścią n ie w y o b ra ża ln ie w ielką, gd y ż w ynoszącą 24.000 k m n a sekundę. O d p o w iad a to z u p ełn ie p o w ierzch n i ta k ie j, ja k k w ia t p o w o ju , k tó ra p rz e cin an a płaszczy zn am i p ro sto p a d łe m i do sw ej osi a o d su - w a n ein i o d je j części w ąsk iej, da n a m b ard zo szybko pow ięk szające się kola.
R osnące obw ody ty ch k ó ł są w łaśn ie o b ra z em ro zszerzającego się w szech
św iata. Dok. n ast.
K . C hodkiew icz (Lwów)
M ichał N ostradam us
3. Dzieła.
N o strad am u s pozostaw ił sze re g pism, chlubnie św iadczących o wielo
stronności jego zainteresow ań. I ta k w y d al w r. 1552 poradnik kosm etyczny pt. „M aście (szm inki) i z ap a c h y “ (D es Fards e t des S en teu rs), k tó ry po 20 latach doczekał się drugiego w y dania. W r. 1556 w ydał zbiór przepisów do u trz y m a n ia zdrow ia fizycznego ciała, a w rok potem p rz e p isy sporządzania zdrow ych i pożyw nych konfitur, k tó re to p rzep isy doczekały się w roku 1572 rów nież d rugiego w ydania. W r. 1557 p rzetłu m aczy ł na języ k francuski i w y
dał jedno z m niejszych pism G a le n a 1)
W ynikiem jego studjów i upodobań astro lo g iczn y ch b y ły k alen d arze rolniczo-gospodarcze, k tó re w y d aw ał rok za rokiem , a w któ ry ch na p o d sta
wie d anych astro lo g iczn y ch p rzepow iadał pogodę na cały rok i określał w ła-
*) G a le n o s K l a u d ju s z , l e k a r z g r e c k i, u r . r. 131 w P e r g a m o n i e , p r a k t y k o w a ł ta m ż e , n a s t ę p n i e w R z y m ie , z m a r ł o k o ło r o k u 200 p . C h r. P o z o s ta w ił lic z n e d z ie ł a m e d y c z n e , na k t ó r y c h g łó w n ie o p i e r a ł a s ię m e d y c y n a ś re d n io w ie c z a .
SD iłu se^rerL iqy de. ma. óouche*
CPour tänoncer la. Verite^
Sl ma prediction te touche, die/idf a race a j ’a SD i/viniteD
ściw ą i najlepszą porę na orkę, zasiew y i żniwa. J. M oura1) opow iada, o p ierając się na kronice m ia sta Salon, w ydanej w r. 1882 p rzez L. Gim ona, że pew nego dnia N ostradam us sto jąc p rz y o tw artem oknie i sp o g ląd ając w niebo zaw o ła ł:
„Ci, k tó rz y dziś p o sad zą fasolę, dobrze na tern w y jd ą !“ U słyszał to p rzech o d zący ulicą gospodarz i prędko posadził fasolę. Zbiór b y ł w spaniały a zado
w olony g o sp o d arz przyniósł ze zbioru N ostradam usow i pełną „m iarkę“1) fasoli, dziękując za dobrą radę. G dy się w iadom ość o tern rozeszła, zbiegło się do n aszeg o do k to ra ty lu rolników, że, b y móc w szystkich zadow olić, zaczął w y
daw ać kalen d arze rolniczo-gospodarcze, o k tó ry ch m ówiliśm y. K alendarze te m iały ogrom ne w zięcie i rozpow szechniły się ta k dalece, że znaleźli się naw et sp ry ciarze, k tó rz y w ydaw ali w łasne k alendarze, podpisując je nazw iskiem N o strad am u sa.4)
Zasadniczem jednak dziełem , k tó re N ostradam usow i p rzy sp o rzy ło rozgłosu i sław y, są jego p r z e p o w i e d n i e p o l i t y c z n e , którem i objął, jak sam pow iada, o kres przeszło 2000 lat i teren całej E uro p y ze szczególnem uw zględ
nieniem teren u o jczy stej Fran cji. Są to t. zw. „C en tu rje“, t. j. księgi przepo
wiedni, z k tó ry ch każda zaw iera 100 z w ro tek .6) W y d ał je drukiem sam N ostra
dam us i to w r. 1555 w Lyonie p ierw szych 7 ksiąg. Jak o w stęp umieścił fikcyjny list do swego, liczącego w ted y zaledw ie p a rę m iesięcy, sy n a C ezara N ostra- dam usa. W y d ał te przepow iednie d lateg o już w r. 1555, że kilka z nich odno
siło się do zdarzeń, które w ty m w łaśnie czasie, ja k to później zobaczym y, m iały się spełnić, t. j. do śm ierci H en ry k a Ii-go w r. 1559, ab d y k acji K arola V-go i w alk hugenockich. W r. 1558 w y d ał dalsze trz y cen tu rje, poprzedzone znów w ieszczym w stępem i d edykow anym H enrykow i, królow i Francji. Oba w stępy, c z y ja k je zwie sam N ostradam us „ listy “, są pisane prozą. Pierw szy zw ra ca się w swej treści do tych, k tó rz y się zajm ą objaśnianiem i tłum acze
niem cen tu ry j, zaś drugi je st apelem do k ró la H en ry k a, p rzy szłeg o wielkiego i szczęśliw ego w ładcy b o h atersk iej i n ad całą Europą panującej Francji.
Le P elletier, jeden z n ajbardziej sk ru p u latn y ch kom entatorów C enturyj, tłu
m aczy logicznie, że określenie „H enry r o y de France second“ oznacza nie H en
ry k a Ii-go, w spółczesnego N ostradam usow i, lecz H en ry k a „szczęśliw ego“
(secundus), k tó ry kiedyś, w edług przepow iedni, podniesie F ran cję do niewi
dzianej św ietności, u stan aw iając jej hegem onję w Europie. Jed n a z centuryj, a m ianow icie 7-ma, je st niekom pletna, zaw iera bowiem tylko 42 zw ro tek t. zw.
kw atrjenów , t. j. sk ład ający ch się z czterech w ie rszy każda.
W szy stk ie dziesięć k siąg cen tu ry j pisane są w ierszem i podzielone na czterow ierszow e zw rotki (k w atrjen y ). Nie w szy stk ie są rów nej w artości i Waż
ności. Jedne odnoszą się do rz e cz y w ażnych, epokow ych, p o dają fa k ta i naj
drobniejsze szczegóły aż do nazw isk, ja k to później zobaczym y, w łącznie a inne zajm u ją się faktam i i zd arzen iam i drobnem i i m aloznaczącem i lub w y
ra ż a ją się bard zo tajem niczo, ogólnikow o i ta k niezrozum iale, że identyfikacja ich ze sam ym faktem p rzed staw ia wielkie trudności. Z najdujem y pozatem w cen tu rjach szereg daw niejszych przepow iedni, pochodzących od innych
s) J. M o u r a e t P a u l L o u v e t — „ L a v i e d e N o s t r a d a m u s “, s t r . 147.
J e s t to o b s z e r n a b i o g r a f j a N o s t r a d a m u s a .
*) T a k zw . „ b o i s s e a u " , tj. o k o ło 13 l itr ó w .
) K a l e n d a r z e t a k i e w y d a w a n o c z ę s to w P o ls c e w X V i X V I w i e k u . ( W ła d y s ła w z K r a k o w a , W o jc ie c h B l a r z B r u d z e w a i i.)
5) S t ą d n a z w a „ c e n t u r j e “.