• Nie Znaleziono Wyników

Lotos : miesięcznik poświęcony rozwojowi i kulturze życia wewnętrznego, 1937, R. 4, z. 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Lotos : miesięcznik poświęcony rozwojowi i kulturze życia wewnętrznego, 1937, R. 4, z. 5"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

TREi< ZESZYTU:

D r J u lja n O c l l o r o w i c z ... w 20-lecie zgonu.

R ó ż o k r z y ż o w c y ... R. J. M oczulski M a t e r i a l i z a c j e ... M. H. S zp y rk ó w n a H ig ie n a s n u ...K. C hodkiew icz M o raln e p o d staw y ideologji p o l s k i e j ...D r St. T a ta ró w n a L a p is l a z u l i ...M. F lo rk o w a C iek aw y e k s p e r y m e n t ...Józef ŚW itkowski P ra d ź w ię k i (now ela) ... S h ea H ogue O s t a r o ś c i ... Z. H.

W z l e ć m y ... B ro n ik o w sk a S m o la rsk a K ro n ik a

K o m u n ik a ty 1 o d p o w ie d z i re d a k c ji.

W p i e r w s z e j p o ł o w i e m a j a ro ześlem y do w sz y stk ich p re n u m e ­ ra to ró w d o d atk ó w dzieło dj*a O chorow icza „O su g estji m yślow ej“, ja k o d o d atek za 2. i 3. k w a rta ł. (N astęp n y d o d atek w y jd zie dopiero p ó źną jesien ią.) W obec tego, że p ie rw szy ch 30 p a r ę s tro n ic tego d zieła cz y teln icy z n a ją ju ż z „L o to su “ — ce n a tego d zieła w y n iesie d la p r e n u m e ra to ró w ty lk o 5 zł z g ro szam i + porto.

(D o k ład n ą cen ę b ęd ziem y m o g li p o dać dop iero po w y d ru k o w a n iu całości.) B la n ­ k ie ty P. K. O. z w y p is a n ą k w o tą załączy m y do p rzesy łk i. C ena poza p re n u m e ­ r a t ą w y n iesie co n a jm n ie j 8 zł. — Tym ab o n e n to m , k tó rz y do 10 bm. n ie w y ró w ­ n a ją n ależn o ści za p o p rzed n i d o d atek , k siąż k i O chorow icza n ie w y ślem y . — Dzieło to p o w in n i p rzeczy tać, jeżeli ju ż n ie p rzestu d jo w ać, w szyscy czytelnicy.

Pp. K. w B iałej. R. w W a rsza w ie. M. w Łodzi. — L isty W P a n ó w oraz chęć s ta ły c h o fia r n a „pom oc i dozb ro jen ie d u ch o w e" w P o lsce s p ra w iły n a m g łę b o k ą rad o ść i szczerze za n ie d zięk u jem y . J e s t to dow ód, że „Lotos" p o sia d a w iern y ch P rzy ja ció ł, k tó rz y d o c e n ia ją jego ideologię i tro szc zą się o jego rozw ój. Ale s z la ­ c h e tn ej in icja ty w y W P an ó w n ie p o d ejm u je m y , bo ciężkie czasy, ja k ie p rzeż y ­ w am y w szyscy, n ie p o z w a la ją n a o b arczan ie nikogo w ię k sz ą o fia rą n a rzecz 0 c h a ra k te rz e stałym . Ci, k tó rz y d zisiaj d a d z ą ch ę tn ie, ju tro , lu b za ro k m ogą zn aleźć się w w a r u n k a c h tru d n ie js z y c h i nie b ę d ą w s ta n ie sp e łn ia ć sw y ch zobo­

w iąz ań . A p ism o, ra z ro zb u d o w an e — n ie może się k u rczy ć i zm ien iać ry tm u . M usi ono sta ć na sw o ich m ocno u g ru n to w a n y c h p o d staw ach , ja k ie d aje n o r m a 1 n a p r e n u m e r a ta czy teln ik ó w . — N ie znaczy to je d n a k , ab y m y śl ro zsze­

rzen ia p ism a , czy u c z y n ie n ia z niego d w u ty g o d n ik a n ie b y ła n a m b lisk ą i p o cią­

g a ją c ą . Toteż p ro sim y w d alszy m ciąg u o zy sk iw an ie n o w y ch abo n en tó w , o p o ­ d aw a n ie ad resó w za in te re so w a n y c h o k u lty zm e m , a szero k ie rzesze n aszy ch s ta ły c h C zytelników , o re g u la rn e w y ró w n y w an ie sw y c h zobow iązań. Ci, k tó ry m tru d n o p łacić o d ra z u p ó łro czn ą, lu b k w a r ta ln ą p re n u m e ra tę , m o g ą p ła cić m ie ­ sięcznie. J e d n a zło tó w k a n a m iesiąc n ap e w n o n ie sp raw i n ik o m u tru d n o śc i fin a n ­ sow ych! N ależy ty lk o m ieć tro c h ę d o b rej w oli, a w n a jtru d n ie js z y c h n a w e t w a­

ru n k a c h m a te r ja ln y c h m o ż n a pozw olić sobie n a p re n u m e ro w a n ie „L otosu", a tern sam e m i n a p o p ie ra n ie p lacó w k i, k tó r a — ja k p ię k n ie w y ra z ił się je d e n z C zytel­

nik ó w , — stan o w i „dozb ro jen ie d uchow e, p rzec iw w a g ę tego d ru g ieg o i p o w szech ­ n ego d o zb ro jen ia..." P ro sim y w ięc serd ecz n ie o d alsze p ro p ag o w an ie n a sz y c h idej 1 o ro zszerz an ie g ro n a C zytelników . T y lk o n a te j d ro d ze z a is tn ie ć m o g ą w a ru n k i stałeg o ro zszerz en ia p ism a , co o d d a w n a s ta ło s ię ju ż n aszy m celem i z n ie c ie r­

p liw o ścią o cz ek u je d n ia sw ej realiza cji.

P o n ad to p ro s im y C zytelników , ab y w e w ła s n y m in te re s ie z a łącz ali do listó w znaczk i n a odpow iedź, jeżeli odpow iedź is to tn ie ch cą o trzy m ać. — W p rzy szło ści n a listy bez zn a czk ó w o d p o w iad ać n ie będziem y.

W ARUNKI PRENUM ERATY „LOTOSU“.

B e z d o d a t k u : ro czn ie 1 0 — zł w Ameryce półn. — 3 dolary p ó łro czn ie 5.50 „

k w a r ta ln ie 3.— „ miesięcznie 1,— „

K o n to P . K. O . 4 0 9 .9 4 0 .

A d res R edakcji: Kraków, ul. G rodzka 58, m. 5. Telefon 133 62.

(3)

Rocznik IV

Zeszyt 5M iesięcznik p o św ięco n y ro z w o jo w i i k u ltu rz e życia w e w n ę trzn e g o ,

J_Q II 0 5

y y Maj1937

o ra z w a rto ścio m tw ó rc z y m p o lsk ie j m yśli tra n s c e n d e n tn e j.

S Y N T E Z A W I E D Z Y E Z O T E R Y C Z N E J O r g a n : To w. P arap s y c h ic z n e g o im . J u lja n a O chorow icza w e Lw ow ie

R e d a k c ja : J. K. H ad y n a , K rak ó w , ul. G ro d zk a 58, m . 5.

„P o r w a ć o g ie ń s t r z e ż o n y , z a n i e ś ć w o j c z y s t e s t r o n y to c e l . .

Sł. Wyspiański

Dr Juljan Ochorowicz

W 20-lecie zgonu (1 V 1917).

C hcąc uczcić w ielkie a u nas zgota zupełnie niedoceniane zasługi J. Ocho­

row icza w dziedzinie nowej psychologii, i — bodaj w m ałym stopniu p rz y ­ czynić się do w y n ag ro d zen ia krzy w d y , jak ą oficjalna w iedza w yrządziła nie- tylko naszem u w ielkiem u przyrodnikow i i filozofowi, p rzem ilczając go i lekce­

w ażąc, ale nauce wogóle, p rzy stąp iliśm y do w y dania w przekładzie polskim Jego epokow ego dzieła „De la suggestion m entale“, które w 1-szem w ydaniu uka­

zało się w P a ry ż u w r. 1877, a więc 50 lat tem u! (w dw a la ta później w y sz ło 2-gie w y danie francuskie, zaś w c ztery lata po angielsku w New Jorku). Do dzieła tego napisał przedm ow ę Ch. Richct, prof, fizjologii na uniw ersytecie paryskim , au to r licznych p rac od k ry w czy ch z dziedziny fizjologii mózgu, n er­

wów i w ątroby, za k tó re w 1902 o trz y m a ł nagrodę Nobla. H. Taine uznał dzieło to za „najw ybitniejszą p ra c ę psychologiczną lat ostatnich", a M yers „za n a j­

lepszą książkę, jak ą po siad am y w tym przedm iocie“. P r a c a ta została n a g ro ­ dzona p rzez A kadem ię N auk w P ary żu .

Chciałoby się p ow tórzyć w tern m iejscu u tarte, a jak że w ym ow ne słow a:

„cudze chwalicie, sw ego nie znacie..."

W spom niane dzieło O chorow icza posiada ciągle jeszcze podstaw ow e zna­

czenie dla w szystkich, k tó rz y interesują się nietylko m etapsychiką i sp iry ty z ­ mem, ale także ezoteryzm em , m agją itp.

Stu d iu jem y n ieraz z zainteresow aniem różne podręczniki o potędze myśli, o sugestii i rozw oju potęgi w o li; o d czasu do c zasu czy tam y w p rasie o fo to g ra­

fowaniu m yśli; znane nam są naw et rzad k ie w ypadki epidemii psychicznych, jak m asow y obłęd na tle religijnym c zy sekciarskim , z aczy n am y n aw et z asta ­ nawiać się n ad tezam i niektórych m ędrców , że „k ażd a choroba p o czyna się, rozw ija i w y ra sta z m yśli" — ale w szy stk o to przechodzi raczej „k o 1 o" n a s , przyjm ow ane do w iadom ości nieraz z uśmiechem niedow ierzania, jako w ykw it fantazji poetów lub „h alucynacyj" jasnowidzów, czy senzytyw ów . Nie wolno jednak odrzucać zagadnień, o któ ry ch n a u k o w e badania w ypow iedziały

141

(4)

już pierw sze słowo i to słowo niesłychanie ważkie, oparte na długich i mozol­

nych dociekaniach.

l y m w ięc, k tó rz y nie m ogą uw ierzyć, że „m yślą m ożna dźw igać i pow alać tro n y “, k tó rz y nie doceniają, ja k wielką, a zapoznaną potęgą w t w o r z e n i u w ł a s n e g o l o s u je st umiejętne myślenie, polecam y g o rąco książkę Ocho- row icza: „O Sugestji m yślow ej“. Na tle tego dzieła jasnem się stanie, dlaczego w dobie dzisiejszej w y ra stają i potężnieją niektóre państw a, a b łądzą po ślepych torach inne, nie zdolne do podjęcia zgodnej i zespalającej w szystkich — idei!

Zrozum iem y m oże łatw iej dziw ne przeobrażenia, jakie się dokonały w psychice np. dzisiejszych W łoch, czy Niemiec, k tórych przew odnicy, w y k ry w szy (uży­

w ając w y rażeń Ochoroiwicza) zasad n iczy „ton“ sw ego narodu, potrafili mu narzucić ideję, ustalając p sychiczny rytm w m yśleniu zbiorowem.

Nietylko więc m etapsychicy i okultyści, ale i politycy, oraz w odzowie na­

rodu z dzieła O chorow icza w yciągnąć m ogą pow ażną naukę i daleko idące wnioski.

R om an J ó z e f M oczulski (W a rsza w a )

Różokrzyżowcy

ich histo rja, organizacja oraz ideologja

C iąg d alsz y .

Poczesne m iejsce pośród R óżokrzyżow ców XVI wieku zajm u je niejaki H e i n r i c h K h u n r a t h , urodzony w Saksonji w roku 1560; um arł w roku"

1601, a więc p rzed ukazaniem się „F am y “ . J e s t on autorem słynnych tablic, znanych tak wielu okultystom naszych czasów . Dzięki w łaśnie symbolom, przedstaw ionym na ty ch tablicach, udało się ustalić jeg o p rzynależność do różokrzyżow ców . Z nany p isarz o k u ltysta Eliphas Levi, n azy w a go „Suw eren­

n y m Księciem R osae-C roix“, K hunrath je st rów nież autorem dzieła pod ty tu ­ łem : „A m phitheatrum Sapientiae A eternae" (M anpower 1609, P ra g a 1598), w y­

danym pod auspicjam i cesarza Rudolfa. Ideje w yłożone p rzez K hunrath'a w tej p ra c y są zupełnie identyczne z głoszonem i p rzez różokrzyżow ców , posiadają tę sam ą sym bolikę i w yw odzą się z tego sam ego źródła. Nie od rzeczy więc będzie zapoznać się z niemi choćby pobieżnie. K hunrath zasadniczo w ierzy w m ożliw ość istnienia „Kam ienia M ądrości“ w jego form ie fizycznej i dla celów transm utacji m aterialnej. Jed n ak główną uw agę zw ra ca n a tak zw aną Alchemię Duchową, m ającą na celu uduchow ienie m aterii.

Zasadnicze tezy tego procesu alchem icznego m ożem y streścić w sposób n astęp u jący :

1. konieczność osobistego oczyszczenia, a b y śm y mogli osiągnąć jedność z Bogiem ;

2. zam knięcie „dróg zm ysłow ych“, to znaczy m ożność ich całkow itej kon­

troli, pełny spokój duszy, oświecenie i o c zy szczen ie.p rzez B oski O gień;

3. z tego dopiero punktu poczyna się w łaściw a ścieżka, w łaściw a p raca, dzięki k tórej dusza przem ianow uje się w „Kamień M ądrości“, zdolny tw orzyć

„złoto“ w sobie i we w szystkiem innem, co je st jeszcze nieoczyszczone;

(5)

4. poniew aż jednak Bóg jest p racy tej przyczynow ą siłą i jej w ew nętrzną treścią, n azy w am y ten „Kam ień“ ży jący m duchem Elohim‘a, je st on tchnieniem Boga, Siły Boskiej, przejaw em Słowa B ożego w N aturze. Słow o to, ów boski

„Logos“, ucieleśnia się w świecie p rz y ro d y i p rzejaw ia się w C hrystusie, lecz również ży je w duchu człowieka.

P o w y ższe tezy, k tó re tru d n o je st przedstaw ić w form ie zb y t skondenso­

w anej, są dowodem, że różokrzyżow cy traktow ali alchem ję jako naukę ducho­

wego przem ianow ania człowieka, a nie jako tylko „sztukę robienia zło ta“.

Rye. 1.

W wielu dokum entach różokrzyżow ych sp o tykam y się z tw ierdzeniem , że cho­

ciaż Zakon p osiada m ożność robienia złota, to jednak nie stanow i ono celu jego p rac, g dyż zainteresow ania różokrzyżow ca idą przedew szystkiem w kierunku alchem ii duchow ej, to je st w ielkiej p rzem ia n y człowieka i uduchownienia m aterji.

Jak widzim y, pogląd ten znajduje sw e odbicie również w p racy K hunratha.

Z biegiem czasu obserw ow ać m ożem y coraz w yraźniejszą ew olucję w ty m kie­

runku, a z daw nej alchem ii pozostaje tylko jej sym bolika, posiadająca jednak zupełnie inne znaczenie. D la ilustracji tych tendencyj u K hunratha podajem y poniżej produkcję dwóch jeg o tablic; jedna z nich p rzedstaw ia Alchemika w laboratorium , natom iast druga, tak zw any „K rzyż M akrokosm iczny“.

143

(6)

W pierw szej zw raca uwagę fakt, że Alchemik nie zajęty je st bynajm niej b ad a­

niami, lecz modli się przed ołtarzem . Jest to podkreślenie konieczności adoracji B oga, jako pierw szej czynności alchem ika. M odlitw a staje się w ięc kluczem do dalszych m isteriów alchem icznych.

Na rysunku drugim w idzim y postać z roztożonem i ram ionam i w form ie rozpięcia na krzyżu, p rz y czem obok w idnieją słow a „Erat ipse vere Filius Dei".

W głębszej sym bolice różokrzyżow ei rysunek ten oznacza naturę C h ry stu sa przejaw ioną w człowieku inkarnow anym . J e s t to jak b y gloryfikow any stan

Ryc. 2.

ludzkości rozpiętej na krzyżu. Identyczność sym boliki różokrzyżow ei z sym bo­

lam i przedstawionem u przez K hunratha je st najlepszym dowodem jego bliskiego kon tak tu z Zakonem. G dy porów nam y „Ars Magna Alchem iae" z roku 1598, o raz ideje opisanej już „Militia C ruciiera Evangelica", to w szędzie znajdziem y te sam e m yśli przew odnie ró żokrzyżow ców : że w iedza o Bogu, o C hrystusie, k tó reg o On w ysłał, o szerszym , nieznanym świecie niew idzialnym , o praw dzi­

w ym „ J a “ w ew n ątrz człowieka, o „Kamieniu m ądrości“ szukanym p rzez alche­

mików — pomimo tylu nazw — j e s t j e d n ą i t ą s a m ą w i e d z ą , k t ó r ą m o ż n a z d o b y ć c z y s t y m s e r c e m i w y t r w a ł o ś c i ą .

W śró d m istyków XVI wieku gw iazdą pierw szej wielkości je st różokrzyżo- w iec M i c h a e l M a i e r . U rodzony w roku 1568 w R endsberg'u (Holstein) s ta je się w późniejszych latach przybocznym lekarzem cesa rz a Rudolfa II, z rąk k tórego uzy sk u je ty tu ł hrabiow ski. W roku 1617 w y d a je on sw oją słynna p racę pod tytułem „Silentium p o st Clam ores", sen Tractatus Apotogeticus quae

(7)

causae Revelationum Fratrum R osae Crucis et silentii eorum dem onstrantur".

J e s t ona odpow iedzią na ataki, jakie u k azaty się po w ydaniu „F am y “ ze stro n y tych, k tó rz y starali się bezskutecznie naw iązać kon tak t z Zakonem. M aier w y jaśn ia pow ody, dla k tó ry ch au to rzy „F am y “ nie chcieli się ujawnić, p rzy czem pisze w sposób n a stę p u ją c y : „W edług mej opinji ci, k tó rz y w ydali „Fam ę“, w ypełnili dobrze sw ój/obow iązek i nie m ogą podlegać k ry ty ce, o którą zresztą m ało dbają.“ Z w rot ten w y kazuje w y ra ź n y zw iązek osobisty M aiera z Zako­

nem. W dalszym ciągu p o daje on następujące ciekaw e inform acje, które posta­

ram y się streścić w form ie p u n k tó w :

1. większość tajników n a tu ry je st jeszcze niezbadana;

2. tajniki te są ściśle choć sym bolicznie opisane w „Confessio Frater­

nitatis R. C.";

3. m iędzy innemi n ależy do nich tajem nica U niw ersalnego L ek arstw a (Uni­

v ersal M edicine);

4. w spom niany uniw ersalny środek leczniczy znajduje się w p rzyrodzie;

5. od w ieków istniały różne zw iązki i B ractw a filozoficzne w śród wielu narodów św iata, a celem ich było studjow anie tych tajników p rzy ro d y , przy czem w iedza ta p rzek azy w an a b y ła z pokolenia na pokolenie;

6. dlatego też istnienie takiego B ractw a w czasach obecnych nie je st nie­

możliwością, tem bardziej gdy jego działalność p rzejaw ia się w druku (w zm ianka o „Fam ie“);

7. zgodnie z jego w iadom ościam i B ractw o takie istnieje od la t i przejaw ia się obecnie, p racu jąc dla chw ały Boga i dobra człowieka;

8. przejaw ienie to dokonało się z a pom ocą F am y i C onfessio, p rz y czem publikacje te nie z aw ierają nic takiego, coby przeczyło rozsądkow i i przy ro d zie;

9. z n a tu ry swej p ra c y B ractw o wielu przyw ołuje, ale bardzo niewielu w y b ie ra ;

10. H arp o crates i Sfinks w prow adzeni zostali na o łtarze Egiptu jako sym ­ bole m ilczenia, P y th a g o ra s rów nież m usiał milczeć w ciągu pięciu la t i dla tych sam ych p rzy czy n B ractw o musi zachow ać milczenie, aby tajniki n a tu ry nie b y ły o d k ry te niegodnym .

P o zatem analizuje on oponentów Zakonu, k tórych klasyfikuje w następu­

jący sposób: ludzie nie rozum iejący chem ji, zb y t dumni i pełni sam ochw alstw a, o sk arżający Zakon o czarow nictw o, co je st przecież głupotą, odrzuceni i chcący się zem ścić, fałszyw i różokrzyżow cy uży w ający niepraw nie tej nazw y, o raz p o d ający się za członków Zakonu w celu w yłudzenia pieniędzy.

K siążka ta je st rzeczyw iście ciekaw ym dokum entem epoki, ilustrującym pierw sze poczynania różokrzyżow e po w ydaniu oficjalnego m anifestu —

„F am y “. A niektóre z jej argum entów m ogą być z powodzeniem zastosow ane do czasów dzisiejszych. W następnej swej p ra c y „Sym bola Aureae Mensae"

(1617) przed staw ia on B ractw o jako Kolegjum Niemieckich Filozofów Róży K rzyża. N astępnie p o d aje on historję B ractw a w sposób n a stę p u ją c y : Różo­

k rzy żo w cy w yw odzą się jakoby z kolegjów G ym nosofistów Etjopji, M agów Persji, Kolegjów B ram inów Indji itp. W jednym z ustępów swej książki pod tytułem „Collegium Philosophorum G erm anorum de R . C." M aier wspom ina, że P aracelsu s był różokrzyżow cem . W następnej swej p ra c y na tem at różo­

k rzyżow cy są lojalni królowi, a religję o taczają jak najw iększym szacunkiem Różokrzyżow ców , k tó re jakoby m iały być znalezione w grobie C h ry stjan a R ozenkreutza. M iędzy niemi m ożna znaleźć takie p rz y k a za n ia : „Różo- 145

(8)

krzyżow cy są lojalni królowi, a rcligię o ta c za ją ja k najw iększym szacunkiem i udzielają w szelkiej pom ocy dla jej rozpow szechnienia. Z p raw ty ch m ożna dalej w yw nioskow ać, że Zakon posiada zaw sze ucieleśnionego kierow nika, przedstaw iciela „Niew idzialnych“, k tó ry je st praw dopodobnie sym bolicznym C hrystianem R ozenkreutz'em , składanym d o grobu, aby następnie się odrodzić w innej osobowości zew nętrznej. „Themis Aurea" je st ostatnią p racą M aiera o R óżokrzyżow cach przed jego śm iercią, k tó ra n astąpiła w roku 1622. W jed ­ nym z trak tató w XVI wieku „ Scrutinium C h ym icu m " (1687) znajdujem y tw ier­

dzenie (Em blem a XVII), że M aier znajdow ał sw e natchnienie w p racy Arnolda de Villa Nova p. t. „Rosarium", p rz y czem wiele idej tego ostatniego znalazło swój w y ra z w książkach M aiera. W skazuje to na ciągłość idei różokrzyżow ej, k tórej szerzycielem był niewątpliwie de Villa Nova.

J e s t rzeczą ciekawą, że po śm ierci M aiera ukazała się anonim ow a p raca Pod nazw ą „U lysses" (F ran k fu rt 1624). Z najdujem y w niej bard zo w iele infor- m acy j o M aierze, gd y ż anonim ow y au to r nazyw a siebie przyjacielem tego ostatniego (Amicus et F a v ito r meus honorandus). W jednym z tak zw anych

„A ppendix'öw “ tej książki pod nazw ą „Echo Colloquii Rhodostaurotici" (w y ­ danym w roku 1621), znajdujem y niezw ykle ciekaw e inform acje d otyczące sam ego B ractw a. W książce tej w ystępuje niejaki H ilarion B enedykt, tw ier­

dząc, że czyni to na rozkaz M istrzów R óży K rzyża. P r z y końcu w spom nianej

„Echo" znajdujem y jakby deklarację B ractw a, przedstaw ioną jako „Ergon et Parergon F. R. C.“ Z d eklaracji tej dow iadujem y się, że: 1. od w ieczności czasu istnieje B óg Ojciec nie m ający początku ani końca, niegasnący Ogień, w ieczne Św iatło, przeniknięte Duchem i w spaniałością odw ieczną;

2. że ten ogień B oski przeniknął w szystko, co istnieje na świecie i tw orzy w ew nętrzną, istotną część każdej rzeczy ; 3. że w szystko co je st m aterialne, je st jednem w swej istocie pom im o różnych form i t. d. — N iestety brak m iejsca uniem ożliw ia nam podanie w całości tego „credo“ R óżokrzyżow ców XVI wieku, a jest ono z tego w zględu ciekawe, że zaw iera myśli, które z powodzeniem m ogłyby dziś b y ć zastosow ane (ja k np. jedność m aterii).

A by w yczerpać przegląd najw ażniejszych dokum entów różokrzyżow ych z przed okresu „ F am y “, zatrz y m am y się n a chwilę jeszcze na rękopisie pod . tytułem „Clavis Sapientiae" z roku 1468, przed staw iający m niejakiego J o- h a n n a C a r l a F r i e s e n ‘a, jako Im peratora R óżokrzyżow ców . Tenże sam Friesen w ydał p racę pod tytułem „Toeltii caelum alchym icum relera tu n i', w k tó rej w y ra ż a pogląd, że na dziesięciu alchem ików zaledw ie jeden m oże być godnym m iana różokrzyżow ca. D w a te rękopisy, o k tó ry ch w spom ina Kiese- w etter, histo ry k różokrzyżow ców , są c h arak tery sty czn y m przyczynkiem do działalności B ractw a w okresie średniow iecza. P r z y końcu XVI wieku sp o ty ­ k am y się z niejakim S p e r b e r ' e i u , k tó ry w książce swej „Echo der von G otterleuchteten Fraternitate" (w ydanej w roku 1597) wspom ina o utw orzeniu now ych ośrodków p ra c y Zakonu R óżokrzyżow ców . Na końcu zaś musimy zwrócić uw agę czytelnika na niezm iernie ciekaw e dokum enty, znalezione o stat­

nio w archiw ach m iasta Kolonji. Jeden z takich rękopisów , nap isan y p rzez nie­

jakiego b ra ta „Omnis M oriar", stw ierd za istnienie Zakonu już w roku 1115.

M oglibyśm y cytow ać jeszcze w iele innych dokum entów stw ierdzających, że działalność różokrzyżow ców p rzejaw iała się n a długo p rzed rokiem 1610.

D ziś nie ulega już praw ie żadnej wątpliw ości, że słynna „Fam a F ra te rn ita tis“

bynajm niej nie b y ła źródłem pow stania B ractw a R óżokrzyżow ego, a zbiegła

(9)

się raczej z jedną z jego licznych regeneracji. Z drugiej jednak stro n y należy pam iętać, że jeszcze do niedaw na fakt ten by ł kategorycznie odrzucany. Doko­

nała się więc znam ienna ew olucja, k tó ra trw a jeszcze nadal, doprow adzając w rezultacie do w yelim inow ania różnych błędnych poglądów na tę sprawę.

J est rzeczą również ch arak tery sty czn ą, że te zm iany w opinji oficjalnej historji dziwnie idą po linji h istorji tra d y c y jn e j, któ ra zaw sze zaprzeczała błędnemu mniemaniu, iż ró żokrzyżow cy przejaw ili się po raz pierw szy w roku 1610. G dy nad spraw ą tą zastanow im y się nieco głębiej, w ów czas stanie się ona dla nas zupełnie jasna. Tajność B ractw a R óżokrzyżow ców przyczyniła się do tego, że większość dokum entów d o tyczących tej sp raw y pozostała nieuchw ytna dla badaczy. Nie w yklucza to jednak możliwości, że dokum enty te stopniow o ujrzą św iatło dzienne i zostaną udostępnione dla studjów historycznych. Trudno jest więc w takich w arunkach w ydaw ać tezy o ch arak terze bezw zględnym , gdyż zaw sze m ogą być one obalone następnie p rzez dalsze poszukiw ania i odkrycia.

Jest to zasada, k tó ra m a sw e zastosow anie we w szystkich dziedzinach nauki.

Szczególnie dziś, w dobie w ynalazków i o d k ry ć o ch arak terze rew olucyjnym , trudno je st cośkolwiek tw ierdzić w sposób kateg o ry czn y . D latego też w y dając jakąkolw iek opinję historyczną, należy zaw sze zrobić zastrzeżenie, że jest ona zrobiona na podstaw ie dostępnych w danej chwili dokum entów czy też faktów.

Tego rodzaju zastrzeżenie jest zupełnie logiczne i um ożliwia rew izję opinji w w ypadku stw ierdzenia jej niesłuszności. N iestety zasada ta nie była sto so ­ w ana p rz y badaniu i w ydaniu sądu o spraw ie ta k zagm atw anej, jak historja różokrzyżow ców , i to zapew ne było p rzy czy n ą wielkiej różnicy w poglądach u poszczególnych autorów .

N awet i dziś jeszcze sp o tykam y się n iestety z fałszyw em i poglądam i łą c ze ­ nia pow stania B ractw a z d atą .w ydania „F am y “. Po g ląd y takie pokutują w sta ­ ry ch w y d an iach encyklopedii*), o raz u niektórych autorów , któ rzy nie zdążyli się jeszcze zapoznać z ujawnionem i faktam i w tej dziedzinie.

Poniew aż jednak historia oficjalna nie w ypow iedziała się jeszcze o statecz­

nie w spraw ie Różokrzyżow ców , jasnem jest, że nie w historii znajdziem y roz­

w iązanie tej zagadki. Aby rzucić na tę spraw ę nieco więcej św iatła, m usim y się więc zapoznać z tak zw aną histo rją tra d y c y jn ą , k tó ra niew ątpliw ie ułatw i nam wyrobienie sobie n ależy teg o poglądu. Będzie to również zgodne z opinją wielu historyków , k tó rzy w idząc, iż istniejące dokum enty nie są w y starcz a ją ce dla ostatecznego w ypow iedzenia się, zalecają nieco głębsze ujęcie tego przedm iotu.

I tak, zn an y histo ry k w spółczesny Ed. A. W aite, u w ażany za najpow ażniejszego badacza w tej dziedzinie, pisze w swej książce „The B rotherhood of the Rosy C ro ss“ (750 stron, p ra c a niezw ykle źró d ło w a): „h isto rja różokrzyżow ców jest problem atem niezw ykle trudnym i dlatego w ym aga specjalnego podejścia nie- tylko od zew nątrz, ale również i od w ew n ątrz“ ; to zn aczy oderw ania wzroku od fragm entów m aterialn y ch i w yczucia idei — ducha stojącego poza niemi.

Ten sam A. E. W aite p rz y końcu w spom nianej p racy stw ierdza, że zastanaw iał go zaw sze fakt pew nej ciągłości, jak ą m ożna ob serw o w ać. studjując historję różokrzyżow ców . D ziałalność ta zam arła w jednym kraju, od rad za się w innym ; zakończona w jednym stuleciu, p ow staje w innych, ale zaw sze w edług tych

^ W nowszych wydaniach poważniejszych encyklopedyj, historia różokrzyżowców przed­

stawiona jest już należycie. Zobacz: XIV zrewidowane wydanie „ E n c y k lo p e d ia B r ita n n ic a", strona 560. „Webster's Unabridged Dictionary". „ E n c y c lo p e d ia A m e r ic a n a“ str. 701. ,,'Vew S ta n d a r d E n c y c lo p e d ia “ str. 284 itd.

147

(10)

sam ych form o raz idej. W sk azu je to na istnienie głębszej m yśli przew odniej, k tó ra ożyw ia te niepow iązane napozór przejaw ienia się działalności różo- krzyżow ej. Dla stw orzenia więc sobie pełni obrazu na to zagadnienie nie powin­

niśm y ograniczyć się w yłącznie do studjów nad h isto rią oficjalną B ractw a, ale zapoznać się rów nież z tak zw aną histo rją trad y cy jn ą. Poniew aż wiele tez i założeń tej historji trad y cy jn ej znalazło już sw e oficjalne potw ierdzenie, nie je st w ykluczone, że i inne podane przez nią inform acje okażą się również p raw ­ dziwem u Nie podchodźm y więc do teg o przedm iotu z uprzedzeniem niegodnym bezstronego badacza, lecz starajm y się w yczuć praw dę, jaka w trad y cji może się znajdow ać, pomni, że uznane dziś fak ty h istoryczne były jeszcze niedawno przedm iotem n ap aści i ośmieszenia.

M. H . Szpyrków na (W a rsza w a j z cyklu „C iała z m a rtw y c h w sta n ie “ .

— S tu d ju m p sy ch o fizy czn e n a tle d o g m a tu .

E w olucyjna droga odbudow y c ia ła : M aterjalizacja

Żeby się poznać z tą p ró b ą odbudow y d a la , m usim y odejść z cm en tarza, k tó ry nie daje pola do o b serw acyj labo rato ry jn y ch , a p rzejść do bad ań nad zjaw iskiem m edjum icznem , nazw anem ek t o p 1 a z m j a.

E k t o p l a z m ą bad acze n azw ali w y stęp u jącą w n iektórych w y padkach u m edjów w y d z i e l i n ę o niezm iernie słab o u chw ytnej p rz y po w staw an iu konsystencji, k tó ra stopniow o się kondensuje. M a zdolność przek ształcan ia się w różne objaw y, stw ierdzalne dla z m y słó w : ruch, dźwięk, św iatło , dotyk, form y poszczególnych członków ciała i całk o w ite k szta łty , ta k ludzkie jak zw ierzęce. Ektoplazm a w y stęp u je bądź z całego n askórka, bądź z o tw o ró w ciała, co zdaje się sp rz y jać jej obfitości. Daje się sk o n sta to w a ć w form ie nici, pasm, m glaw ej m asy podobnej do gazy. P o siad a ogrom ną ruchliwość.

D otknięta, k u rczy się i jest m om entalnie w ch łan ian a z pow rotem p rzez o rg a ­ nizm. U szkodzenia ektoplazm y rujnują organizm m edium . Ś w iatło u trudnia w ydzielanie ektoplazm y.

Jak o p r z y c z y n ę p o w s t a w a n i a f o r m e k t o p l a z m i c z n y c h w ied za m edialna obecna podaje ew entualnie trz y h ipotezy: hipoteza i d e o - p l a s t j i , t. j. zdolność k ształto w n iczą m y ś l i l u d z k i e j , k tó ra św iad o ­ mie b e zk sz ta łtn ą m asę form uje w p ew ne po stacie: hipotezę s p i r y t y ­ s t y c z n ą , ingerencje i s t n o ś c i p o z g o n n y c h , k ształtu jący ch ektopla- zm ę na w zó r sw ego daw nego c ia ła i hipotezę pośrednią, u w zględniającą obie te m ożliw ości. O b serw acje dow odzą, że pom iędzy postaciam i ektoplazm icz- nem i a medium zachodzi n i e w ą t p l i w y ł ą c z n i k , zaró w n o fizyczny jak psychiczny. Jednak pew ne odrębności są ta k dalece zróżniczkow ane, że s tw arza ją p o zo ry o żyw ienia form y ektoplazm icznej p rzez zupełnie o d- r ę b n ą i n d y w i d u a l n o ś ć . I tak, na seansach np. K 1 u s k i e g o, zjaw y m ają ubranie z m a te ria łó w zbliżonych do u b r a ń m e d i u m lub uczestni­

ków ; często n arazie m ają r y s y m e d i u m . Jednakże, z drugiej stro n y , te pożyczki zac z ą tk o w e szy b k o p rzek ształcają się w c a ł k o w i t ą od ręb ­ n o ść; stroje o b a rd zo skom plikow anej indyw idualizacji, np. k a p ł a n a s s y - r y j s k i , t u r e k , a w re sz c ie a f g a ń c z y k z o s w o j o n ą l w i c ą , o cha­

(11)

rak te ry sty c zn e j w oni m enażerii i szo rstk im ciepłym ozorze, k tó ry m n a trę t­

nie liże uczestników w b re w ich sprzeciw om i t. p. Obok teg o indyw idualizują się i uczucia o ra z zachow anie zjaw (np. żołnierz, k tó ry całuje w rękę uczest­

nika siedzącego na m iejscu, gdzie poprzednio siedział jego ojciec, sp o strzeg a po chw ili sw ój błąd i m ów i z zaw o d em : Niema ojca.).

E ktoplazm a k szta łtu ją c a się w postać stopniuje sw oją ży w otność od z a ­ ledw ie w id ocznych z a r y s ó w ś w i e t l n y c h lub w y c z u w a n y c h d o ­ t y k i e m do stanu c a ł k o w i t e j c i e l e s n o ś c i — w aga, głos, zapach, ciepło, bicie se rc a i t. p. T a k sam o k szta łtu ją stopniow o sam e już zjaw y swoje ubrania p rzez p o w i e l a n i e ja k g d y b y cząstek, istniejących w pobliżu m ate­

ria łó w (zjaw a p o ciera rę k ą o n a s z y j n i k z p ereł jednej z pań, i za chw ilę pokazuje na w łasn ej szyi t a k i ż n a s z y j n i k , dłuższy i w ięk szy ; ubrania na w z ó r p o rt jer lub ubrań u czestników , i t. p.). T rzeb a dodać cie k aw y szcze­

gół, że w i d o m y c h u s z k o d z e ń w całości m aterjału , służącego jako pożyczka dla zjaw, ten proces nie p o zo staw ia; jednakow oż płk. O kołow icz w sw ojem studjum o Kluskim pisze, że ubranie w ybitnie s i ę n i s z c z y i robi w rażen ie jak g d y b y sta w a ło się coraz cieńsze i bardziej p rz e ta rte ; po jed­

nym z sean só w n o w a jedw abna pidżam a m edjum robiła w rażen ie, że w y ta rto j ą a ż d o o s n o w y i w ła śc iw ie b y ła już niezdatna do użytku. C zęść m a­

te rja łu jak g d y b y ato m izo w ała się i nie b y ła m aterjalizow ana z pow rotem . W sensie fizjologicznym i psychicznym , z aró w n o m edjum jak u czestn icy seansu dośw iadczają po m aterializacjach z n a c z n e g o u b y t k u s i ł , k tó ry jed­

nak jest zw ykle szybko re sty tu o w an y .

F e n o m e n o l o g i a tej now ej w łaściw o ści, ć w i c z o n e j p r z e z n a ­ t u r ę z a p o m o c ą o r g a n i z m u l u d z k i e g o , je st już olbrzym ia. Z w ła­

szcza rozległą skalę ektoplazm ji i ideoplastji dają w sw ych dziełach płk. O ko­

łow icz, w e Francji — prof. G eley i p. B isson, a w Niem czech — S chrenk Notzing. P rz y u d o s k o n a l e n i u z j a w i s k , k tó re obecnie noszą ch arak ­ te r poniekąd z a c z ą t k o w y i są ostatnią zdobyczą m edjum izm u: ekto- plazm ja m oże s ta ć się p rzew ro tem w biologji i fizjologii, gdyż sięga na niezna­

nej d o tąd drodze do sam ych tajników p r a w a t w o r z e n i a .

N atom iast w ielką zdobyczą, jaką daje już d z i ś , je st w y k ry ta przez to w człow ieku z d o l n o ś ć w y t w a r z a n i a f o r m e w o l u c y j n i e z n a ­ n y c h a z w ł a s z c z a s o b i e p o d o b n y c h , w d r o d z e o d m i e n n e j n i ż r o z r o d c z o ś ć n a t u r a l n a , jakkolw iek stano w iącej niejako s k r ó ­ c o n ą , r e w o l u c y j n ą o d m i a n ę t e j d r o g i . A naliza tego procesu pozw ala o d k ry ć w człow ieku p o zo rn ie następujące m ożliw ości psycho­

fizyczne:

a) z d o l n o ś ć d o r e t r o m o r f o z y , t. j. przep ro w ad zen ia tkanek c ia ła od stan u z o r g a n i z o w a n e g o do stanu p l a z m i c z n e g o , t. j. w s t e c z ­ n y proces e m b r j o n a l n y , p rzep ro w ad zo n y m o m e n t a l n i e ;

b) zdolność chw ilow ego w y ł o n i e n i a p l a z m y p o z a o r g a n i z m na p rz e strze ń dow olną, bądź w form ie o r g a n u n a m i a s t k o w e g o , bądź o r g a n i z m u n a m i a s t k o w e g o w form ie g o t o w e j , w zględnie w se­

kundow ym skrócie p rocesu em brionalnego;

c) zdolność i d e o p l a s t j i , t. j. kształto w an ia ektoplazm y sam ą m yślą (w yobraźnią) bez p o śre d n ictw a zm ysłow ego, czyli zdolność m y ś l i t w ó r ­ c z e j w sensie najdosłow niejszym .

149

(12)

D l a c z e g o m edium w y lan ia ek toplazm ę? N arazie nie m ożem y skon­

stato w ać. M oże to b y ć p o t r z e b ą f i z y c z n ą , p o w stającą pod parciem organizm u, jak p rz y naturalnym akcie rozrodczym : może b yć p o t r z e b ą p s y c h i c z n ą , poszukującą z ew n ę trz n y c h śro d k ó w ujaw nienia, jak p r z y t w ó r c z o ś c i ; m oże b y ć p r z e j a w e m n o w e j f u n k c j i f i z j o l o ­ g i c z n e j , jak w y ła d o w an ie m agnetyczne u m a g n ety zeró w . J e s t to sp raw a o tw a rta . N atom iast łatw iej m ożem y zbadać, p o c o m edjum w y la n ia e k to ­ plazm ę? I ta k :

1. M edjum w y d ziela ektoplazm ę, przep ro w ad zając w organizm ie m o ­ m e n t a l n y p r o c e s r e t r o m o r f o z y od stanu k ręg o w có w poprzez bez­

kręgow ce do plazm y, gdyż tylko z plazm y, jako m aterii obdarzonej potencją w szelkiego kształtu , m o ż e t w o r z y ć w i e l o p o s t a c i o w e f o r m y n a z e w n ą t r z ;

2. Medjum uczy się tw o rz y ć te form y ektoplazm iczne w d r o d z e r e w o ­ l u c y j n e j , z pom inięciem wzgl. skróceniem do sekund długiego p rocesu ew o ­ lucyjnego, dając po czątk o w o f o r m y n i e d o s k o n a l e l ub c h y b i o n e i udoskonalając je stopniow o do gran ic kom pletnej jakkolw iek chw ilow ej ż y w o t­

ności.

„N iekiedy — pisze o Kluskim O kolow icz — tw a rz e b y ty p łaskie, jak b y w y cięte z papieru, form y anatom icznie w adliw e; ale... pozw alało to o b serw o ­ w ać w szelkie fazy i stopnie tego cudow nego zjaw iska — zm iany, któ re zach o ­ d z iły w ciągu kilku chw il w oczach obecnych — form y zaczątk o w e, znajdu­

jące się na czem ś zupełnie skończonym , jak b y dow o d y (próby) org an ó w p ier­

w otnych."

T o już nam coś przypom ina. Żeby przypom nieć lepiej, zobaczm y, co pisze 0 ektoplazm ie zn an y badacz tej dziedziny prof. G e l e y : (num eracja m oja):

— Od ciała medium od łącza się substancja a) p o c z ą t k o w o b e z ­ p o s t a c i o w a , b) potem w i e l o p o s t a c i o w a . J e s t to „jak w y ciągalne ciasto, to znów jako m asa, to jako b ł o n a z f r e n d z l a m i “. W dotknięciu b y w a chłodna i w ilgotna, może b y ć jednak sucha i g a zo w a ła ; c) Substancja ta jest r u c h l i w a ; d) ruch jej jest r u c h e m r o b a c z k o w y m , przypo­

m inającym pełzanie g ad a; e) p rz y dotknięciu jednakże m oże się b ł y s k a ­ w i c z n i e c o f n ą ć do ciała m edjum , gdyż je st w y so c e w r a ż l i w a , „ p rzy ­ pom inając in sty n k t sam o zach o w aw czy bezkręgow ców , k tó ry c h jedyną sam o­

obroną jest ucieczka z pow rotem do org an izm u “.

G dzieśm y już, ucząc się biologii, sp o ty k ali coś podobnego? Spotykaliśm y u p i e r w o t n i a k ó w . W eź m y np. na próbę m alutkie ż y ją tk o pierw o tn ia­

k o w i zw an e a m e b ą , i p rz y jrz y jm y się analogiom :

a) G a lareto w a ta ko n sty tu cja am eby jest zarazem b e z k s z t a ł t n a 1 w i e l o k s z t a ł t n a ;

b) M asa jej ciała ma w łaściw o ść n i e u s t a n n e g o p r z e l e w a n i a s i ę w r ó ż n e k s z t a ł t y ;

c) A m eba w m iarę p o trzeb y k ształtu je sobie n a m i a s t k o w e o r g a n y , k tó re potem znow u w c h ł a n i a w s i e b i e ;

d) P o su w a się z a p o m o c ą p e ł z a n i a — stąd polska jej n a zw a p e ł­

z a k — k tó ry to ruch u skutecznia w łaśn ie p rzez c i ą g ł ą z m i a n ę f o r m y ; e) P r z y zetk n ięciu się z innem ciałem naty ch m iast się k u r c z y i w s i ą k a w m a s ę .

(13)

P o n a d to obie, i am eba i ektoplazm a, p r z y a n a l i z i e d a j ą g ł ó w ­ n i e s u b s t a n c j ę b i a ł k o w ą . (Analizę ektoplazm y przep ro w ad ził m ikro- chem icznie p ie rw szy i n ż . L e b i e d z i ń s k i z W a r s z a w y w r. 1916;

m edium Stan. Popielska.)

S ą jednak i r ó ż n i c e , k tó re należy uw zględnić. A m ian o w icie:

1. A m e b a m a zdolność tran sfo rm izm u ty lk o w g r a n i c a c h s w o j e j b ł o n k i. k tó ra nie po zw ala jej na w y jście dalej;

E k t o p l a z m a n i e j e s t o g r a n i c z o n a ż a d n ą f o r m ą i po w y ­ łonieniu z ciała ro zp rę ż a się, zw ija i rozw ija n ak ształt gazu.

2. M a s a c i a ł a a m e b y posiada p ew ną o k r e ś l o n ą o b j ę t o ś ć . M a s a w y d z i e l i n y e k t o p l a z m i c z n e j nie posiada określonej objętości i może s ta rc z y ć na kilka zjaw jednocześnie.

3. A m e b a m a zdolność dzielenia się, s tw arza ją c form ę w y łączn ie j e d n ą i na w z ó r w ł a s n y ;

E k t o p l a z m a m a zdolność d z i e l e n i a s i ę b e z o g r a n i c z e ń , s tw arzając najróżniejsze form y, znane w ew olucji organicznej — a l e i t y l k o t a k i e .

Istotnie, p ra k ty k a m aterjalizacy jn a dotąd nie ujaw niła nigdy stw o rzen ia f o r m y , k t ó r a b y n a z i e m i n i e b y ł a z n a n a i m ożliw a. M aterja- lizo w ały się g ady, ośm iornice, zw ierzęta sw ojskie i drapieżne, ptaki, ludzie:

nie spostrzeżono jednak nigdy, aby się na seansie pojawił k r a s n o l u d e k albo a r c h a n i o ł , g dyż te form y n i e b y ł y w y p r o d u k o w a n e w linji rozw ojow ej człow ieka, — jeżeli n a w et założyć, że istnieją poza nim. D opiero g d y b y pierw szy czło w iek doszedł w sw ojej ewolucji do stanu archanioła, m ogłaby zapew ne ta k a form a przejaw ić się w odbitce seansow ej. O ile jednak m am y się opierać na przech o w an y m p rzez Bjblję opisie tw orzenia, g r a d a ­ c j a a n i e l s k a z o stała stw o rzo n a na długo p r z e d l u d z k ą , jako, by tak rzec, ra sa sam a w sobie. I człow iek ew olujący bynajm niej nie powinien p reten d o w ać d o anielstw a, chyba w przenośni, ty lk o przeciw nie, tw o rz y ć e w o l u c j e w ł a s n e g o g a t u n k u . O statniego jej stopnia n aturalnie n aw et w przybliżeniu jeszcze p rzew idzieć nie m ożem y, — poza ogólnikiem biblij­

nym , że m a to b y ć „obraz i podobieństw o boże". U postaciow anie i archanio­

łów w k s z t a ł t a c h l u d z k i c h je st zapew ne antropom orfizm em : duch m oże rów nie d o b rze b yć np. trójkątem , w zględnie elipsą. C zęść m isty k ó w i sen sy ty w ó w mniej skłonna do p rzep u szczan ia p ercep cy j duchow ych p rzez ru ty n ę w y o b rażeń , podaje isto ty duchow e j a k o r o z m a i t e f o r m y ś w i a t ł a .

T ak w ięc, z różn ic i zbieżności ektoplazm y z organizm am i pierw otnem i, najbardziej n a w et prosterni, dochodzim y do w niosku, że 1. e k t o p l a z m a j e s t b o d a j o w ą m a t e r i ą p i e r w s z ą , b e z k s z t a ł t n ą , k t ó r a p o s ł u ż y ł a z a t w o r z y w o d l a n a j p r o s t s z y c h o r g a n i z m ó w , już odgraniczonych form ą, od okalającego środow iska;

2. że s tw a rz a form y w d r o d z e d z i e l e n i a s i ę , jak u p ierw ot­

niaków, nie e m b r i o n a l n e j, jak w y ższy ch tw orów , k ształtu jąc odrazu osobnika o dow olnym stopniu ro zw o ju ;

3. że p ró b y te nie m ają jeszcze t r w a ł o ś c i i s t n i e n i a p o z a s w o i m t w ó r c ą , m ogą jednak b y ć rozw ażane jako p r ó b a n a t u r y d o t w o r z e n i a c i a ł a w d r o d z e o d r ę b n e j niż dotąd, z czasem m oże się ona udoskonalić lub też b y ć porzuconą, jak w iele innych form ew o­

151

(14)

lucyjnych na ziemi. Z tego też w łaśnie stan o w isk a — z e s t a n o w i s k a n o w y c h m o ż l i w o ś c i f i z j o l o g i c z n y c h , k tó re m ogą być z a c z ą t­

kiem i n o w y c h m o ż l i w o ś c i e w o l u c y j n y c h : — pow inna nauka z ająć się jak najuw ażniej badaniem ektoplazm ji, jak o ew en tu aln ą funkcją tego nieznanego gruczołu, k tó ry reguluje objaw y szóstego zm ysłu.

O to ilu stracja naoczna pro cesu w ydzielania się ektoplazm y i jej dalszych faz, podług opisu p. B isson, k tó ra sean so w ala z jednem z silniejszych m ediów m aterjalizacy jn y ch — Ewą C arriere (książka L. Szczepańskiego: Zjaw iska m edjum iczne, K rak ó w 1936).

Zaczęto się c h arak tery sty c z n e rzęrzenie i dziw nie zm aterializow any k szta łt u kazał się na lew em ram ieniu E w y. M ateria oddzieliła się od jej ra m ie ­ nia i biała plam a zaczęła się p o ru szać po ciem nem tle gabinetu. P rze z ten c zas trzy m ałam ręce Ew y."

„...U jrzałam w głębi gabinetu o jakieś 50 cm od gło w y E w y coś jak b y tw a rz , k tó ra na mnie p atrzała. Później zm alała ii znikła.“

A dalej, kiedy m edium k a za ło ro zp ru ć sz w y o b ciskającego je try k o tu celem zasilenia zjaw iska teleplazm ji:

„...E w a jest całkiem naga. P rze d m ojemi oczam i z jej pochw y w y ł a n i a s i ę m a s a w k s z t a ł c i e k u l i o przecięciu około 20 cm i s a d o w i s i ę z w i e l k ą s z y b k o ś c i ą n a g ó r n e j c z ę ś c i j e j u d a . R o z ­ p o z n a j ę w t e j n i e z b y t j e s z c z e w y r a ź n e j m a s i e t w a r z , k t ó r e j o c z y n a m n i e s p o g l ą d a j ą . . . “

M ało kogo p rz y ty c h z w y k ły ch słow ach nie przejdzie dreszcz, jak na w id o k ślepca, m anipulującego bom bą, k tó ra za chwilę m oże go zniszczyć bez śladu. W p raw d zie prof. G eley pociesza nas, że ten p roces je st m ało d ziw ­ niejszy od procesu tw o rzen ia się em brjonu w łonie m atki, niem niej podobień­

stw o je st bardzo pow ierzchow ne. D ziw nością i rew olucjonizm em teg o d o raź­

nego k szta łto w a n ia się zjaw je st w łaśn ie ich błyskaw iczność. M edjum jak g d y b y produkow ało w tym p ro ced erze szczególniejszy handel zam ienny w artościam i tw ó rczem i: co zyskuje na czasie, tra c i n a trw ałości. P ro ce s p o w staw a n ia zjaw bardziej przypom ina sposób dzielenia się w łaściw y znow uż pierw ot­

niakom , k tó re w pew nej chwili p rzep o lo w iają się na d w a odrazu jednakow o dorosłe osobniki, bez uprzedniego procesu dojrzew ania. N atom iast pytanie, czem u w takim razie ektoplazm iczne tw o ry nie m ogą m ieć takiej sam ej trw a ­ łości jak m ają podzielone am eby — pozostaje n arazie o tw arte. M ożliwem jest, ż e na przeszkodzie tem u stoi i n d y w i d u a l i z a c j a człowieka. W plaz­

mie a m eb y założony je st ty lk o jej g a t u n e k , to zn aczy że podzieli się na dw ie am eby, nie zaś na am ebę i infuzorję: w plazm ie człow ieka je st zapew ne założona poza gatunkiem „człow iek" jeszcze i n d y w i d u a l i z a c j a o s o ­ b o w o ś c i : t e n mianowicie człowiek, jako odróżnienie od wielu milionów innych. Jaźń , jako jednostka c h a rak tery sty c z n ie n i e p o d z i e l n a , nie m oże tern sam em norm alnie o żyw iać w sposób trw a ły dw óch ciał n araz. Jeżeli ektoplazm iczny tw ó r żyje czas jakiś, to kosztem przeciąg an ia części ż y w o t­

ności z m edjum i otoczenia. D latego, o ile ro zm o w y z t. zw . „ducham i"

pochłaniają z a dużo psychizm u z otoczenia, m oże się to odbić na zaburzeniach um y sło w y ch m edjum lub osobników seansujących, co jest częstem zjaw iskiem w s p i r y t y z m i e i groźnem n astęp stw em p r a k t y k m a g i c z n y c h . Jeżeli p rzeciw nie j a k i ś p s y c h i z m poszukuje form y m a t e r i a l i z a c j i i p rzy ciąg a do niej za dużo sil o taczających, m oże to odbić się szkodliwie na

(15)

i c h z d r o w i u , co w medjum izm ie je st zjaw iskiem znanem . M edia rzadko osiągają w iek p odeszły. P reced en s z w i o t c z e n i e m u b r a ń i m ateria­

łów u ży w an y ch p rz y seansie, je st b a rd z o pouczający.

Jeżelib y szło o to, jak dalece zjaw isko ektoplazm ji jest rew elacją sam o w sobie — to p r e c e d e n s y p o s z c z e g ó l n e organizm u do tej całości d a ły b y się z ao b se rw o w ać w paru dziedzinach. I tak np. niesłychanie ana­

logiczne przebiegi m iew a do m aterjalizacy i s e n . I tu, i tam jakaś nikła pobudka — p retek st, b y ta k rzec zew n ę trz n y : stw a rz a w ykończone, logiczne, sam odzielnie już dalej d ziałające, ale chw ilow e uk ształty . Bicie z eg a ra p rz e ­ k szta łc a się np. w o b raz k o w a l a , k tó ry naty ch m iast m a już w ręku m ł o t , u derza nim o k o w a d ł o , w idzim y o g i e ń , p a l e n i s k o , d w a m i e ­ c h y i t. d. N a seansie K iuskiego leży znów porzucone na k rześle futro:

n atychm iast p rz y futrze — jako pretekście d o starczający m tw o rz y w a - inate- rjalizuje się z j a w a k u d ł a t e g o m a ł p o l u d a , k tó ry z a ra z też w ydaje z w i e r z ę c e m l a s k a n i a , w ydziela n i e m i ł y o d ó r , słowem — zdo­

b y w a błysk aw iczn ie w łaściw e swojej k o n c e p c j i a k c e s o r i a . P re te k ­ stem na seansie m oże b y ć w sz y stk o : o b ra z y m yślow e obecnych, ry c in y znaj­

dujących się w otoczeniu książek, fotografii, p o rtretó w , m alow ideł: przedm ioty

coś p rzy p o m in ające i t. d. .

Z drugiej stro n y znam y w łaściw o ść, z a w a rtą w pew nych substancjach — np. w h aszy szu — do d y n a m i z o w a n i a o t o c z e n i a m a r t w e g o w oczach osobnika. I tak, k w iaty obicia dla haszy szo w ca kw itn ą i pachną, p o rtre ty w y ch o d zą z ram i t. d. C zyli m artw e otoczenie w szczególny sposób n a b ie ra w szelkich c e c h u z u p e ł n i a j ą c y c h , l o g i c z n i e d o b i e r a ­ n y c h sobie p rzez ideę g łó w n ą m e t o d ą , z n a n ą z e s n ó w .

T rze c i składnik ektoplazm ji —sk rócenie procesu em brionalnego wzgl.

rozw ojow ego p rz y m aterializacjach zn alazłb y niezm iernie sensacyjne p o tw ie r­

dzenie w sam ejże biologii, o ileby o k azały się w zględną bodaj p raw d ą re w e ­ lacje p raso w e o s e r u m d r a E r n e s t a P o 1 s u s k i e g o {?) z A m eryki.

M iał on w y n aleźć w y c iąg z tru jący ch grzybów , k tó ry p r z y ś p i e s z a r o z- w ó j (np. kurczęcia z jajka, ry b y z ik ry i t. p.) w sposób fan tasty czn y , bo d o g o d z i n — stan o w iło b y to p rz e w ró t w rolnictw ie i o w ocarstw ie (nie m ów iąc o św iecie istot ży w y ch ) gdyż m a się ro zciągać i na św iat roślinny. N iestety, m usim y zaczek ać, aż do tej bom by prasow ej z przed kilku la t dołączą się jakieś bardziej szczegółow e relacje w iedzy sam ej.

N atom iast stw ierdzonym oddaw na je st fak t w y r a s z c z a n i a m o m e n- t a l n e g o w zgł. m inutow ego r o ś l i n p rz e z fakirów , zapom ocą znanego im sposobu p rzenoszenia energji ludzkiej na organizm roślinny. Z chwilą w y k ry ­ cia p rzez naukę prom ieni t. zw . m i t o g e n e t y c z n y c h , regulujących w zro st, zdolność ta znajduje sw oje w ytłum aczenie.

N iezależnie od ty ch poszczególnych swoich preced en só w składow ych, ektoplazm ja j a k o c a ł o ś ć stan o w i najbardziej sensacyjną i brzem ienną m ożliw ościam i dziedzinę m edjum izm u, k tó ra odsłania szereg m ebadanych przez w iedzę d o tąd zdolności organicznych człow ieka, i tern sam em pow inna w pierw szej m ierze w e jść na w a rs z ta t naukow ego dośw iadczenia.

Jeżelib y szło o i d e n t y c z n o ś ć z j a w sean so w y ch z p o s t a c i a m i z m a r ł y c h , za jakie się podają i za jakie z re sz tą są rozpoznaw ane przez obecnych — je st to s p ra w a d a l e k a o d r o z s t r z y g n i ę c i a . Po obiek­

ty wniejszem rozpatrzen iu m ateriału seansow ego w tej dziedzinie, m ożem y sta- 153

(16)

nąć raczej na stanow isku, że ch arak ter zjaw m anifestujących się na seansie jest d w o i s t y : r z e k o m o s p i r y t y s t y c z n y , t. j. rep rezen tu jący o soby z m arły cli, i n i e w ą t p l i w i e i d e o p l a s t y c z n y , p o w stały z tw o rzy w a, potencjalnie z aw arteg o w otoczeniu. Po jeszcze uw ażniejszej selekcji doszLibyśmy bez specjalnego tru d u do w niosku, że m ożnaby i tę d w o i­

stość doprow adzić do w y ł ą c z n e j i d e o p l a s t j i , posługującej się w tw o ­ rzeniu zjaw au to m aty czn em k o j a r z e n i e m c e c h , jak w dziedzinie m yślo­

w ej istnieje auto m aty czn e k o j a r z e n i e w y o b r a ż e ń . P o dobny proces znam y np. z t e c h n i k i s n u , o czem już było m ówione, o ra z z t r a n s u , k iedy pew ne zew n ętrzn e po staw y i g e sty w y w o łu ją u somnambul,ika cały s p l o t s k o j a r z e ń o najszczegółow szej a niespodziew anej f a b u l e (np. p rz y złożeniu som nam bulikow i rąk jak do m odlitw y, zaczy n a p rz e ży w a ć ekstazę, w idzi niebo, ro zm aw ia ze św iętym i i t. d.: u chorych psychicznie dotknięcie fu tra je st n aty ch m iast kom entow ane jako obecność dzikiego z w ie ­ rzęcia, strach przed nim, ucieczka i t. d.). Nie je st w ięc w ykluczone, że t e l e ­ p i ą z m j a i j e j p o s t a c i e — biorąc ogólnie — je st dorobioną do nie­

uchw ytnych i m p u l s ó w , pły n ący ch z z a w a r t e g o w o t o c z e n i u t w o r z y w a f a b u ł ą m ó z g o w ą , u p l a s t y c z n i o n ą i u r u c h o ­ m i o n ą d z i ę k i w ł a ś c i w o ś c i o m t w ó r c z y m s u b s t a n c j i e k - t o p l a z m i c z n e j i t y l k o w j e j z a s i ę g u . P o za g ranicam i w iru elektrom agnetycznego, k tó ry się w y tw a rz a w kole m edjalnem , czuły a p arat m ógłby w y k ry ć zapew ne tłok innych m y ś l o k s z t a ł t ó w n i e z m a t e - r j a 1 i z o w a n y c h, k tó ry ch uplastycznienie zależy od tego, c zy pasm o ekto- plazm icznej substancji obejm ie je, c zy też ominie.

A rbitralnem u usunięciu z teleplazm ji p i e r w i a s t k a s p i r y t y s t y c z ­ n e g o sprzeciw iałb y się szereg w ażkich bądź co bądź z a ś w i a d c z e ń i d e n t y c z n o ś c i zjaw , dokum entow anych przez nie n ietylko podobień­

stw em zcw nętrznem , ale kom unikatam i stw ierd zający m i ich tożsam ość w sp o ­ sób pozornie niezaprzeczalny. Tak w ięc c h arak ter dw oistości zjaw i ich podziału na m y ś l o k s z t a ł t y i o s o b o w o ś c i m usiałby się jeszcze czas jakiś utrzym ać.

M ogłaby b yć jeszcze w y su n ięta te o rja a u t o m a t y c z n e g o p o w s t a ­ w a n i a w w irze elektrom agnetycznym f o r m l u d z k i c h dzięki pew nego rodzaju sw oistej k ry stalizacji, podobnej do k ry stalizacji innych form. Inaczej, jak pew ne napięcie energji w y tw a rz a św iatło, ruch, ciepło — ta k energja z a ła ­ m ana w w ydzielinie ektoplazm icznej w y tw a rz a ła b y autom atycznie f o r m y l u d z k i e , ożyw iane następnie dynam izm em bądź p ożyczonym z otoczenia, bądź p rzyciągniętym do ty ch form zzew n ątrz. N iezw ykle sensacyjne d o św iad ­ czenie na tern tle cytuje p. F rey ta g w sw ojej książce „U źródeł w ied zy “, bez d alszy ch n iestety szczegółów . M ianow icie p rz y dośw iadczeniach z prądem o W ysokiem napięciu w e W ro cław iu i w A m eryce spo strzeżo n o w pew nej chwili pojaw iające się w pobliżu dyn am o m aszy n y ś w i e t l i s t e f o r m y l u d z k i c h r ą k , n ó g i g ł ó w . Czyli odpow iednie napięcie czy też ch a­

ra k te r energji elektrom agnetycznej d ecy d o w ało b y o au to m aty czn em k ry sta li­

zo w an iu się form św ietlnych człow ieka, k tó re ektoplazm a niejako m aterjalizuje w postacie.

C zw a rtą m ożliw ością byłoby, że rozsiane w atm osferze n as otaczającej cząstki (bądź m aterjalne, bądź dynam iczne) z m arły ch w zasięgu ektoplazm y d e m o n s t r u j ą s w o j e d a w n e k s z t a ł t y i p ra w e m asym ilacji p rz y ­

(17)

ciągają c e c h y p s y c h i c z n e (w zględnie n ao d w ró t) p ozostałe p rz y ziemi, odbudow ując naprędce ja k g d y b y f a s a d ę d a w n e j o s o b o w o ś c i , bez jej pogłębienia aż do j a ź n i . T oby tłu m aczy ło z jednej stro n y podobieństw o

— i ficzyczne i psychiczne — zjaw, a z arazem ich ja k g d y b y s z k i c o w o ś ć . M ożnaby przy p u ścić dalej, że odbudow ana w ten sposób i częściow o z d y n a­

m izow ana form a m oże p rz y skupieniu i nasileniu, ustalić jak b y chw ilow ą tele­

kom unikację z w y zw oloną sw oją jaźnią.

T ak w ięc m am y c z te ry doraźne, nasuw ające się m ożliw ości co d o p y tan ia czem są i jaką drogą się tw o rz ą z ja w y teleplazm iczne:

M y ś l o k s z t a f t y — czyli droga i d e o p l a s t y c z n a , m ająca źródło w energji ży w y ch . — Re k o n s t r u k c j a czyli dro g a a u t o m a ­ t y c z n a , m ająca źró d ło w p rzygodnych c ząstk ach po zm arłych. — A u t o - s t r u k t y w i z m , czyli droga m e c h a n i c z n a , m ająca źró d ło w form a­

cjach n a tu ry elektrom agnetycznej. — S p i r y t u a l i z m , czyli droga h i p e r - f i z y c z n a , m ająca źródło w ingerencji psychodynam izm ów z zew n ątrz.

W szy stk ie tezy są zaró w n o niero zstrzy g aln e w stanie, w jakim w tej chw ili ektoplazm ja się znajduje, t. j. p o z a w a r s z t a t a m i w i e d z y l a b o r a t o r y j n e j .

K . C hodkiew icz (Lwów ) z c y k lu : „S en a rzeczy w isto ść11.

Higjena snu

Sen j e s t z ja w isk ie m dość w ażn em w życiu ludzkiem . S p ęd zam y w stan ie sn u c o n a jm n ie j je d n ą trz e c ią część n a sz e g o życia i ja k w iem y z p o p rz e d ­ nich n aszy ch ro z w a ża ń , w stan ie ty m w k ra c za m y w s tre fy o d m ien n e od s tre fy fizy czn ej i c zerp iem y w ty c h stre fa c h e n e r g je , p o trz e b n e d o u trz y ­ m an ia o rg a n iz m u p rz y życiu. W a rto się zatem z asta n o w ić n a d tern, ja k n ależy sp ać, by sen byl n a p ra w d ę p o ży teczn y m i k o rz y s tn y m d la o r g a ­ nizm u, by sp ełn ić to zad an ie, ja k ie n ań n ało ż y ła n a tu ra i ja k ie zaw sze ch ętn ie sp ełn i, o ile m u ty lk o n aszy m i n iero zu m n y m i p o s tę p k a m i w tern nie p rzeszk o d zim y .

N a jp ie rw w ięc — ile czasu p o trz e b a n a sen i ja k a p o ra je s t do sp an ia n a jle p sz a ?

Nie trz e b a tu w ielu d o św iad czeń i d o ciek ań , n a le ży ty lk o z ag ląd n ą ć do w ielk ieg o e le m e n ta rz a n a tu ry . J a k tam re g u la rn ie i ry tm icz n ie w szy stk ie żyw e stw o rz en ia w sw oim czasie u k ła d a ją się do snu i w sw oim czasie się budzą! Z z ap ad n ięciem z m ro k u sen o g a rn ia je z n ie p rz e m o żn ą silą a p ie rw ­ szy p ro m ień w sc h o d z ą ce g o sło ń ca b u d zi j e d o ru c h u i życia*). A ty m czasem ja k ż e in a c ze j p o s tę p u je czło w iek cyw ilizow any, k o ro n a stw o rzen ia! Z nocy ro b i dzień a z d n ia noc i chce p o te m b yć d łu g o zd ró w i silny, chce, b y g o chw ila n ie sp o k o jn e g o i d o ry w c z e g o snu n ad ran em , p o n o c n ej b irb a n tc e

*) J e s t g r u p a z w ie rz ą t nocn y ch , k tó re p rz e s y p ia ją dzień, ale zw ie rz ęta te m a ją też o d p o w ied n io zb u d o w an e c ia ła etery czn e i a s tr a ln e . P o zatem w id zim y np. u z w ie rz ąt dom o w y ch o d stęp stw o od n a tu r y w ty m k ie r u n k u — z a zn acz a się tu w cale n ie k o rz y s tn ie w p ły w czło w iek a n a te zw ierzęta.

155

(18)

lub p o sied z e n iu p rz e z 8 g o d z in w zad y m io n y m p o k o ju p rz y b rid ż u i cza rn e j kaw ie, p o k rz e p iła i d a la e n e r g ję je g o m o to ro w i ży cio w em u n a c ały n a ­

stę p n y d zień d zia łan ia i p racy ! y

N oc je s t sp ec ja ln ie p rz y sto so w a n a do snu. W y dzielanie się c ia ła astra!- ne?°. fiz y c z n eg o je s t u ła tw io n e b ra k ie m p ro m ien i sło n eczn y ch , c iem ­ nością ) i s p e c ja ln y m i p rą d a m i telu ry czn y m i, k tó re w te d y o k rą ż a ją p ó łk u lę ziem sk ą p o g rą ż o n ą w n o cy i cieniu. P o w ia d a S e d ir'), że a tm o s fe ra zw alnia się w ted y z p ew n y ch ży w io łó w n a z b y t czy n n y ch ; księży c z a s tę p u je ż ó łte sio n ce ; in n e g o ro d z a ju g e n ju sz e z b liż a ją się d o ziem i; g le b a , m o rze, drzew a, up ty w ^d u ch a! 9 aUrę s Peci a ,n 9 > w y w ie ra ją w p ły w p rz y c h y ln y na

Sen p r z e d p ó ł n o c ą j e s t n a jle p sz y . P o w in n o się zasy p iać na d w i e g o d z i n y p r z e d p ó ł n o c ą a spad o d 6 d o 8 g o d zin . D łu ż­

szy sen j e s t z b y te cz n y a k ró ts z y m ó g łb y być szk o d liw y d la z d ro w ia.

D ru g im w ażn y m w aru n k iem d o b re g o s p a n ia j e s t o d p o w ie d n i n a stró j p rz e d zaśnięciem . P a m ię ta jm y o tern, że w szy stk ie n asze g w a łto w n e uczucia p o w o d u ją d łu g o trw a le w ib ra c je w ciele a stra ln e m . Jeśli się p o ło ż ę do łó ż k a z iry to w a n y , g n iew n y , z m a rtw io n y , ro z trz ę sio n y n erw o w o , to m o je w ten sp o so b ro z fa lo w a n e c iało a stra ln e d rg a ć b ędzie tem i g w a lto w n em i w ib ra ­ c ja m i p rz e z d łu g ie jesz c z e g o d z in y i nie będ zie w y k o n y w ać te j p racy , ja k ą m a p o d czas s n u w y k o n ać, tj. zb ie ra ć no w y z ap a s e n e rg ji, b y g o p rz e la ć ra n o do ciała e te ry c z n e g o , w łaściw eg o m o to ru ży cio w eg o . T a k sam o jeśli m am n a b itą g ło w ę m yślam i n ie sp o k o jn em i, je śli się c ze g o o baw iam , czy je ste m czem s p rz e ję ty , to m yśli te u trz y m y w a ć b ęd ą c iało m yślow e w u s ta ­ w icznym ruchu, b ęd ą p r z y c i ą g a ć m y ś l i im p o d o b n e a w sz y stk o to p rz eciw d ziała k o rz y s tn e m u o d d z ia ły w an iu snu.

Zatem u k ła d a ją c się na sp o c z y n e k n o c n y trz e b a p rz y b ra ć o d p o w ied n ią p o staw ę d u chow ą. T rz e b a u sp o k o ić b ezw zg lęd n ie w szy stk ie sw o je w yższe ciała, o d erw ać się o d tro sk , zw ątp ień i z m a rtw ie ń , ja k ie n as p rz e z d zień cały tra p iły i n astaw ić w olę w k ie ru n k u j a k n a jle p sz e g o w y k o rz y sta n ia ty ch p a ru g o d z in o d p o c zy n k u , b e zru ch u i s p o k o ju ta k rz a d k ie g o dziś w e p o ce m aszy n , ra d ja , ja z z b a n d u i g o n itw y za pien iąd zem . P o m ó c sobie m ożna w tern s u g e s tją . P o ło ż y ć się n a w zn ak , ręce u ło ż y ć ró w n o p o b o k a ch ciała i p o w tó rz y ć so b ie k ilk a ra z y w m yśli: „o d rz u ca m w szy stk ie m o je d zienne tro sk i, z m a rtw ie n ia i m yśli. J e s te m życzliw ie u s p o so b io n y d la c a łe g o żyw ego i m a rtw e g o o to c z en ia . U sp o k a ja m się w e w n ę trzn ie i b ę d ę w s p o k o ju sp ał, b y n a b ra ć n o w ej e n e r g ji n a p ra c e d n ia ju tr z e js z e g o !“

P o tę ż n ą ta k ą o c h ro n ą na s p o cz y n e k n o c n y je s t m o d litw a. P rze p ię k n e m o d lite w n e flu k tu a c je ciała a s tr a ln e g o o ta c z a ją cały o rg a n iz m m o d lą c eg o się ja k b y nieb iesk ą czy b łę k itn ą a u re o lą , p rz e ty k a n ą sre b rn e m i isk ra m i4).

P o w ia d a Sedir'*), że „ m o d litw a p a ń s k a “ w y starcz y d o te g o celu, je ż e li zech cem y zm ienić w niej c zw a rtą p ro śb ę , m ó w iąc: „C h leb a n a sz e g o d u c h o ­ w eg o d a j nam t e j n o c y “ . W te d y O jciec, S tw ó rca w szech isto t — w y ­ s) Je s t to id e n ty c z n e np. z w a r u n k a m i p rzy s e a n s a c h m e d ju m iczn y ch , p rzy w y ła n ia n iu się z c iała m e d ju m m a te r ji etery czn e j.

) S iły m isty czn e s tr. 86.

*) T a k o p is u ją w ib ra c je m o d lite w n e jasn o w id ze.

) S iły m isty czn e s tr. 99.

156

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie znać także zajęcia się francuską m yślą.. Piszę to poprostu, obrazow o, może dziecinnie i niedołężnie, ale to nie frazesy, tylko w yrażenie elem

D oznałem potem trzech uczuć, chociaż nie m ogę określić, czy rów nocześnie, c zy też kolejno: Jednego b ard zo miłego, trudnego do opi­.. san ia uczucia

Święto żniw ne to niem al obrzęd religijny. Chroń siew y nasze od nieszczęścia, opiekuj się plonem. W szystkie te posądzenia są oszczerstwem. Polska Piastow a —

W rezu ltacie doprow adziłoby to do ew olucji fizycznej, ogrom nie szkodliw ej dla rozw oju ciał niew idzialnych człowieka.. A jednak obydw aj mieli

A.“ rozw inął się dość silnie w ośrodkach m asońskich, skupiając ich członków, in teresujących się okultyzm em.. A.“ potw ierdza istnienie praw dziw ego

Pozatem jest jeszcze inny zarzut, jaki nam robią przedstaw iciele p ozytyw nej nauki... Próbkę teg o imiałem na

Życie ty ch ludzi je st naogół szczęśliw e, choć niezaw sze wolne od pew nych nieporozum ień fam ilijnych lub procesów spadkow

Środki ane- stety czn e, stosow ane p rzez m edycynę oficjalną, nie rozw iązują w cale tego zagadnienia.. Znak ten daje energię, śm iałość i