I N D E K 1
7
-8 / 9 3
MIESIĘCZNIK KOŚCIOŁA ZIELONOŚWIĄTKOWEGO W POLSCE P L -ISSN 0209 - 0120
Jak zostać zwycięzcą? ... 3
Czy powinienem się ochrzcić? ... 4
Czy jestem godna? ... 6
Bezpieczny pod Jego opieką ... 7
Zmiany w przyrodzie wywołane przez potop ...8
Nigdy mnie nie z a w ió d ł... 11
Wbrew ograniczeniom ...12
Mongolia - nowe pole misyjne ... 14
Czym jest proroctwo ...16
Bóg posyła nas nie tylko do narkomanów ... 17
Nienaganni i szczerzy ...18
Mały chrześcijanin...21
Rock - narzędzie Boga czy szatana? ... 23
strona 11 Zgubny wpływ świata ... 24
Nowe życie w E lb lą g u ... 27
Okręg K rakow ski...28
Wiadomości z kraju ... 29
Wiadomości ze świata ... 30
Co Biblia mówi o Rut? ... 31 strona 21
Wydawca: N aczelna Rada Kościoła Zielonoświątkow ego w Polsce. Rada Programowa: M ichał Hydzik, M arian Suski, K azim ierz Sosulski (redaktor naczelny), Edward Czajko, M ieczysław Czajko.
Adres redakcji: "Chrześcijanin", ul. Sienna 68/70, 00-825 W arszawa, tel. (22)248575, fax (22)204073.
Prenumerata roczna krajowa: 90.000 zł.; półroczna: 45.000.; zagraniczna zwykła: Europa - 15 USD; Afryka, Azja, Ameryka Pin. - 20 USD; Ameryka Płd. i Australia - 25 USD.; zagraniczna lotnicza: Europa - 20 USD; Afryka, Azja, Ameryka Płn. - 25 USD; AmerykaPłd. i Australia - 30 USD. Prenum eratę krajową prosim y wpłacać na blankiecie zam ieszczanym w numerze. Prenum eratę zagraniczną prosimy kierować pod adresem redakcji czekiem bankowym w walucie obcej lub gotówką na konto: Instytut W ydawniczy "Agape" PBK, III O/W arszawa, Nr:
370015-8497-136 M ateriałów nie zam ówionych redakcja nie zwraca oraz zastrzega sobie prawo zm ian w nadesłanych materiałach. Nazwa miesięcznika prawnie zastrzeżona. Pismo ukazuje się od 1929 roku. Skład własny wydawnictwa.
OD REDAKCJI
Jak zostać zwycięzcą?
A
mbicją człowieka wierzącego jest zwycięskie wy
chodzenie z każdej trudnej sy
tu a c ji. C h ce m y być m ocni w wierze, zwyciężać pokusy, być podobni do Jezusa, żyć w pokoju, radości i miłości.
Ale czasami, wbrew naszym pragnieniom, doświadczam y niepowodzeń. Rozdźwięk po
między tym jacy jesteśmy, a jakimi chcielibyśmy być, pogłę
bia się. Jednak, mimo wszy
stko, możemy pozostać silni w Panu.
Codzienne życie w duchowym zwycięstwie jest możliwe. Mo
żemy być zwycięzcami!
Apostoł Piotr w Pierwszym Li
ście (5,6-11) opisuje drogi pro
wadzące do zwycięstwa.
Zwycięzcę charakteryzuje przede wszystkim pokora.
Końcowa część wersetu 5. rozpoczy
na się słowami: "Przyobleczcie się w sza
tę pokory względem siebie, gdyż Bóg p y
sznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Ukorzcie się więc pod mocną rękę Bożą, aby was wywyższył czasu swego".
Bóg nie tyle prosi o pokorę, co domaga się jej od nas. Pokora przychodzi "pod mocną ręką Bożą". W szystko musi tam być umiejscowione i oddane do Jego dyspozycji, by mógł to wykorzystywać i obficie nam błogosławić. Zwycięzca musi się nauczyć upokarzać siebie same
go przed Bogiem, poprzez złożenie do całkowitej Jego dyspozycji swoich zdol
ności, czasu, pragnień, zamiarów - całe
go swojego życia. To, kim jesteśm y lub co posiadamy, powinno być własnością Boga. Jest to surowy materiał, z którego
On kształtuje swoje dzieło w tym świecie (por. Jer 18).
Zwycięzca wie, jak postępować z troskami.
Werset 7. przedstawia w jaki sposób można sobie z nimi poradzić: "Wszelką troskę swoją złóżcie na niego, gdyż on ma o was staranie". Rozważmy słowa Jezu
sa: "Nie troszcie się o życie swoje, co będziecie jedli albo co będziecie pili, ani o ciało swoje, czym się przyodziewać bę
dziecie... Ale szukajcie najpierw Króle
stwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane" (Mat 6, 25,33). Troska jest wyrazem braku zaufania. Zakłada ona, że Bóg nie zna nurtującego nas problemu, albo nie dba 0 nas, lub nie jest w stanie go rozwiązać.
A przecież są to kłamstwa. Bóg doskona
le wie o naszych kłopotach, lepiej od nas zna ich korzenie, troszczy się o nas i ma wszelką moc, by zamienić je na nasze dobro i swoją chwałę. Zaufanie Bogu jest najlepszą odpowiedzią na stres i lęki wy
w oływ ane przez w spółczesne życie.
Obecna technika stwarza nam ogromne m o żliw o ści do ży cia w k o m forcie, kształtuje w nas pragnienie wygodnego życia. Jednocześnie stawia przed nami wysokie wymagania. I to właśnie one, a często niemożność ich realizacji, po
w odują stres. Cena, jak ą płacim y za komfortowe życie, jest naprawdę wyso
ka. Ale Bóg chce zdjąć z naszych barków te ciężary, które wywołują niszczący nas od środka niepokój. Zwycięzca musi się nauczyć "zrzucać" swoje troski na Boga.
1 to jest bezpieczny sposób, dzięki które
mu nic nie ryzykujemy, ponieważ Bóg naprawdę ma o nas staranie.
Zwycięzca wie, jak postępować z pokusą.
Zobaczmy, co Piotr mówi o szatanie i jego działaniu: "Przeciwnikwasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć. Przeciwstawcie mu się mocni w wierze" (5,8-9). Szatan przedstaw ia ciemność jako jasność, a kłamstwo jako prawdę. Jest arcyoszu- stem. Nie czyni nic innego niż tylko zło.
Ale na szczęście, nie jesteśmy bezbronni
wobec jego działania. Piotr uczy nas, jak mamy przeciwstawiać się jego atakom.
Zdecydowanie. Nie lekceważenie szata
na. Trzeźwy osąd. Czujność. Tego po
trzebujemy, by przetrwać. Szatan jest przebiegły. Jego postępowanie jest le
dw ie d o strzegalne, ale przenikliw e i podstępne.
Musimy więc zawsze mieć go w za
s ię g u w z r o k u . S z a ta n b ę d z ie wykorzystywał każde niezdecydowanie.
Szuka naszych słabych punktów i na nich op iera sw oje destrukcyjne działanie.
Szatan jest jednak bezsilny wobec sta
łych i zdecydowanych chrześcijan, po
nieważ został pokonany na Golgocie. Je
go autorytet został tam złamany. Imię Jezusa na naszych ustach zmusza go do u c ie c z k i. D ajm y m u o d p ó r, a d o świadczymy wyzwalającej mocy pra
wdziwego zwycięstwa!
Zwycięzca musi mieć właściwe nastawienie
do cierpienia.
"A Bóg wszelkiej łaski, który was po
wołał do wiecznej swej chwały w Chry
stusie, po krótkotrwałych cierpieniach waszych, sam was do niej przysposobi, utwierdzi, umocni, na trwałym postawi gruncie" (5,10). Zwycięzcy widzą Boga działającego nawet w cierpieniu. W ie
dzą, że po tej krótkiej chwili, Bóg wszel
kiej łaski odnowi, utrwali i umocni ich, a to sprawi, iż jeszcze bardziej przybliżą się do swojego Ojca. Cóż za wspaniała obietnica! Jest zatem coś pozytywnego w bólu.
Bóg wzywa nas do życia w zwycię
stwie. On nie chce byśmy żyli jako poko
nani, słabi i upadający chrześcijanie. On powołał nas do życia w tryumfie. Co stoi temu na przeszkodzie? Czyżby nasza niewiedza, niewiara lub niezdecydowa
nie? Bóg może i chce usunąć z naszego życia wszystko to, co przeszkadza nam być prawdziwym Jego dzieckiem. On chce, abyśmy byli wolni i silni, zwycię
scy i błogosławieni. Nie zadowalajmy się więc czymś mniejszym. Mamy prawo być zwycięzcami dzięki Jezusowi Chry
stusowi. (erka)
CZY POWINIENEM SIĘ OCHRZCIĆ?
J
esteśmy już przyzwyczajeni do głębokich podziałów chrześcijaństwa i uznajemy tę sytuację za nor
malną. Warto jednak zdać sobie sprawę, że nie zawsze tak było.
Współcześnie spotykamy się z pro
blemami, które były całkowicie obce pierwotnemu Kościołowi. Jednym z nich jest sprawa chrztu. Nie było wówczas wątpliwości typu: czy nale
ży się ochrzcić, kiedy i po co?
Jedynym sposobem na rozwiąza
nie powstałych na przestrzeni wie
ków problemów co do chrztu jest uważne prześledzenie fragmentów Nowego Testam entu mówiących o chrzcie. Lecz zanim to uczynimy, przyjrzyjmy się poglądom na temat chrztu panującym w innych denomi
nacjach, a także rodzajom chrztów wymienionych w Biblii.
Obecnie istnieją co najmniej dwie formy chrztu: chrzest przez zanurze
nie całej osoby w wodzie lub przez pokropienie bądź polanie głowy. Ka
tolicyzm traktuje chrzest jako udzie
lenie osobie chrzczonej zbawiającej łaski Bożej. Większość chrześcijan ewangelicznych (uznających Pismo Święte za jedyny i nieomylny autory
tet w sprawach wiary i praktyki chrześcijańskiej, głoszących bez
względną konieczność przeżycia osobistego nawrócenia do Jezusa Chrystusa i uznania Go za Pana i Zbawiciela) skłania się ku rozumie
niu chrztu jako symbolu zbawienia, które uprzednio zostało przyjęte przez wiarę. Chrześcijaństwo kato
lickie zezwala na chrzest każdej oso
by, zakładając, że chrzest posiada moc zbawiającą, rozszerza także pra
wo chrztu na niemowlęta. Chrześci
janie ewangeliczni twierdzą nato
miast, że prawo przyjęciachrztu mają ci, którzy świadomie wyznają wiarę w Chrystusa.
W
Starym Testamencie czytamy o rytualnych obmyciach, czy też aktach oczyszczenia, gdzie
obecność wody wyrażać miała ob
mycie ze skażenia i winy grzechu (II M ojż 19,14, III M ojż 16,4-24;
por.Ps 51,2).
Znany jest także chrzest prozeli- tów tj. pogan nawróconych na juda
izm i przyjętych formalnie do narodu izraelskiego. Istnieje bardzo niewiele świadectw dotyczących daty począt
ków tej praktyki i są to głównie ma
teriały pozabiblijne. Świadectwa te nie są jednak bez znaczenia, gdyż zostały one potwierdzone przez fakt, iż to chrzest prozelitów wydał owoc w postaci następnego etapu dziejów chrztu - chrztu Janowego (Mt 3,1- 12). Chrzest Janowy podkreślał dwa elementy: nawrócenie się od grzechu (Mt 3,2) oraz oczekiwanie nadejścia Królestwa Bożego, znajdującego się blisko, zwiastującego surowy sąd (Mt 3,7-12).
Sam Jezus został ochrzczony przez Jana, pomimo iż był bez grzechu.
Uczynił to, aby jako obiecany Me
sjasz utożsamić się z ludźmi, których przyszedł wyzwolić oraz na znak publicznego poświęcenia się Ojcu i Jego dziełu wyzwolenia człowieka.
Chrzest ten był także wyrazem poko
ry Jezusa i posłuszeństwa Ojcu oraz potwierdzeniem, iż Jan jest ustano
wionym przez Boga zwiastunem (Łk 7,24; Mai 3,1).
Wkrótce po przyjęciu chrztu od Jana, Jezus sam zaczął udzielać chrztu. Czynił to z dwóch powodów.
Po pierwsze: na znak przejęcia od Jana ruchu religijnego powstałego nad Jordanem. Po drugie: aby oddzie
lić swych uczniów od świata. Ci, któ
rzy przyjmowali chrzest od Jezusa uwierzyli, że jest On Mesjaszem. Po
przez chrzest publicznie wyznawali swoją wiarę. Chrzest Jezusa miał więcej cech wspólnych z chrztem Ja
nowym niż z chrztem ustanowionym po zmartwychwstaniu. Oba podkre
ślały opamiętanie, przygotowanie na przyjście Mesjasza i Jego Królestwa.
Dzieło odkupienia nie było jeszcze
dokonane, rozpoczęła się jedynie je
go realizacja.
Jako Zmartwychwstały Pan, Jezus nakazał Kościołowi, aby czynił ludzi Jego uczniami i chrzcił ich w trój je
dynym imieniu Boga Ojca, Syna i Ducha (Mt 28,18-20). Ważne jest tutaj po w iązan ie ew ang elizacji z chrztem. Nakaz Pana skierowany do Kościoła nie mówi jedynie o zwy
kłym nauczaniu ludzi prawdy biblij
nej, ale wymaga od Kościoła uzyska
nia od słuchaczy konkretnej odpo
wiedzi na zwiastowanie. Nauczani mają być nakłaniani do pójścia drogą C hrystusa jako Jego uczniowie.
Ewangelia zwiastowana jest więc wszystkim ludziom, ale chrzczeni są uczniow ie C hrystusa. Pozostała część Nowego Testamentu ukazuje, jak Kościół spełnia swoje posłannic
two.
C
zęsto w rozmowach duszpasterskich osoby nowo nawrócone zadają w iele pytań dotyczących chrztu.
1. Czy m uszę przyjąć chrzest?
Chrzest jest wyznaniem wiary w Chrystusa, któremu towarzyszy pub
liczna deklaracja uznania Jezusa jako Pana i Zbawiciela. Jest doświadcze
niem społeczności z Chrystusem (Kol 12,12). Chrzest jest oznaką po
św ięcen ia życia dla C h ry stusa (Rz 6,4-22). Jest wyrazem posłu
szeństwa nakazowi naszego Nauczy
ciela oraz drugim krokiem chrześci
janina na drodze zbawienia. Zatem, musisz się ochrzcić.
2. Czy mogę przyjąć chrzest, nie stając się jednocześnie człon
kiem zboru?
Zdarza się, że osoby chcące przy
jąć chrzest nie zamierzają zaangażo
wać się w pracę zboru. W czasach Nowego Testamentu nie było mowy o chrześcijanach nie związanych ze zborem, ponieważ sama odpowiedź
4 7- 8/ 9 3
człowieka na Ewange
lię, wyrażona w chrzcie włączała go do lokalnej wspólnoty wierzących.
Dzisiejsze trudności w praktycznym stosowa
niu tego nauczania wy
nikają częściowo z od
dzielenia chrztu i na
wrócenia, tak że często między jednym adrugim w ydarzeniem upływ a kilka lat, niezależnie od tego, co miało miejsce najpierw.
3. Kiedy mogę zo
stać ochrzczony - za
raz po nawróceniu, czy też muszę najpierw du
chowo dojrzeć?
Liczne przykłady podane w Biblii wskazują, że ludzie którzy uwierzyli w Pana Jezusa Chrystusa, dawali się ochrzcić zaraz na początku swojego życia wiary. Pan Jezus kazał Janowi Chrzcicielowi, aby Go ochrzcił na początku jego ziemskiej misji. Apo
stoł Piotr w swoim pierwszym kaza
niu w dniu Zielonych Świąt w Jero
zolimie nawołuje słuchaczy do przy
jęcia chrztu. Odpowiedziało wów
czas trzy tysiące osób, które zostały ochrzczone (Dz 2,37-41). Księga Dziejów Apostolskich w rozdziałach 8. i 10. mówi o nawróceniu się mini
stra skarbu z Etiopii oraz rzymskiego setnika Korneliusza, którzy zaraz po usłyszeniu zwiastowanej Ewangelii kazali się ochrzcić.
4. Jestem już tak długo dziec
kiem Bożym, zostałem napełniony Duchem Świętym, czy m uszę być ochrzczony?
W Dziejach Apostolskich (10,47- 48) czytamy o tym, jak Piotr nakazuje ochrzcić wierzących ludzi, którzy otrzymali już Ducha Świętego. Od
nosiło się to do ludzi, którzy otrzyma
li Ducha Świętego podobnie jak apo
stołowie w dniu Pięćdziesiątnicy.
Nikt nie powiedział: "Ponieważ je
steśmy dziećmi Bożymi i zostaliśmy napełnieni Duchem Świętym nie mu
simy być ochrzczeni". Właśnie z tego
powodu Piotr nakazuje ich ochrzcić i żaden z wierzących nie protestuje.
5. Czy muszę się ochrzcić po
nownie, gdy zostałem już ochrzczo
ny jako niemowlę?
Jak już wyżej napisano, Jezus Chrystus nakazał, aby najpierw czy
nić uczniam i, a dopiero potem chrzcić. Tak więc najpierw zwiasto
wana jest Ewangelia. Gdy dana osoba podejmuje decyzję pójścia za Jezu
sem i uczyni go Panem i Zbawicie
lem swojego życia, wówczas udzie
lany jest jej chrzest. Tak uczy Biblia.
N ie ma w niej żad n eg o opisu
"chrzczenia" niemowląt. Wraz ze zborem przynosi się dziecko do Chrystusa, z prośbą o błogosławień
stwo dla niego i o to, aby stało się uczniem Chrystusa, gdy dorośnie.
Ale o tym zadecyduje już samo, gdy świadomie wyrazi takie pragnienie.
6. Jaka forma chrztu jest pra
widłowa?
Już sam wyraz chrzest (gr. bapti- dzo) oznacza "zanurzać". W Piśmie Świętym jest wiele przykładów obra
z u jący ch sp osób do ko n y w an ia chrztu. W Ewangeliach Mateusza (3,16) i M arka (1,10) czytamy:
"A gdy Jezus został ochrzczony, na
tychmiast wyszedł z wody". Logicz
ne jest więc, że wszedł całkowicie do wody, aby zostać ochrzczonym.
W Ewangelii Jana (3,23) opisana została inna sytuacja: "Także i Jan był w Ainon, w pobliżu Salim, udzielając chrztu, ponieważ było tam wiele wo
dy". Wynika stąd, że Jan Chrzciciel poszedł na miejsce, gdzie Jordan był dość głęboki, żeby można było zanu
rzyć w niej osoby pragnące chrztu.
Gdyby ludzi tylko polewano, wtedy Biblia nie wspominałaby miejsca w Jordanie, gdzie było "wiele wody".
Chrzest w wodzie jest więc konie
cznym krokiem w życiu każdego chrześcijnaina. Jest wyrazem posłu
szeństwa Bogu oraz świadectwem dla świata dokonanej przez Boga p rz e m ia n y ż y c ia dan ej osoby.
Chrzest symbolizuje także uczestnic
two chrześcijan w śmierci i zmartwy
chwstaniu Chrystusa (Rz 6,3-4). Jest św iadectw em dla niew ierzącego świata o naszej przynależności do Chrystusa. Jest także ważnym ele
mentem jednoczącym Kościół.
Renata Krupa
Bibliografia:
1 ."Chcę być ochrzczony" - E. Lane, Słowo Pra
wdy, 1989
2 ."P o zn aj P ra w d ę. K o m p e n d iu m T eo lo g ii Chrześcijańskiej" - B. M ilne, W ydaw nictw o Areo- pag, 1992
3. "Chrześcijanin" num ery 3 i 4 z 1985 r.
ŚWIADECTWO
czy
gont7&?
P
onad pięć lat temu poznałam swojego przyszłego męża. To ciekawe, że już na początku naszej znajomości powiedział mi, że się ze mną ożeni. Powiedział jeszcze coś: owszem, bardzo mnie kocha, ale na "pierwszej pozycji" w jego sercu jest Bóg. To wyznanie było uzupełnione stwierdzeniem: "Nie jestem ka
tolikiem".
Ja również wierzyłam w Boga i nieraz czułam Jego obecność. Nie miałam nic przeciw temu, że mój na
rzeczony kocha Jezusa Chrystusa bardziej niż mnie. Przyjęłam i za
akceptowałam Andrzeja z jego wiarą i z tą miłością do Boga, o której mó
wił. Oczyma wyobraźni widziałam jednak, że on będzie chodził do swo
jego kościoła, a ja - do swojego. Są
dziłam, że nawet będąc jego żoną, zachow am w łasne p rzek o n a n ia i własną "tożsamość religijną". Stało się jednak inaczej.
Choć wielu ludzi nie akceptowało naszego narzeczeństwa, pobraliśmy się. Kochałam mojego męża i czu
łam, że on też mnie kocha. Andrzej utożsamiał się z Kościołem Zielono
świątkowym, ale jeszcze do niego nie należał. Dużo rozmawialiśmy o Bo
gu. Zaczęłam wnikliwie czytać Bib
lię i szybko spostrzegłam, że to, co mówi Słowo Boże, nie je st tak do końca zgodne z tym, co mówi mój Kościół. Gdy pierwszy raz dowie
działam się o możliwości nowego na
rodzenia, zapragnęłam by stało się ono moim udziałem. Chciałam całko
wicie należeć do Jezusa. Zaprosiłam Go do swojego serca około cztery la
ta temu. Myślałam, że to już wystar
czy, że uczyniłam wszystko, co po
winnam zrobić.
Moje małżeństwo z Andrzejem układało się dobrze, ale nie mieliśmy społeczności z ludźmi wierzącymi.
Nie chodziliśmy do zboru i właści
wie z każdym dniem oddalaliśmy się od Pana. Chwała Jemu, że nad nami czuwał. Boża opieka przejawiała się na przykład w tym, że raz po raz przychodzili do nas znajomi chrze
ścijanie. Wpadali na herbatę, mówiąc przy okazji jak fajnie było dziś na na
bożeństwie, jakie ciekawe kazanie ktoś głosił i jak bardzo zostali do
tknięci przez Boga. Po takiej wizycie
Została udzielona odpowiedź na wszystkie moje pytania. Bóg
nie zostawił mi nawet cienia wątpliwości, że nie tylko mogę,
ale wręcz powinnam przyjąć chrzest.
byłam często rozdrażniona; Andrzej również. Gdy goście już nas opusz
czali, podejmowaliśmy rozmowę, a często czuliśmy potrzebę, by sięg
nąć po Biblię.
Minął jakiś czas i wreszcie wybra
liśmy się do zboru. Przyszłam, będąc w złym nastroju, przygnębiona, a to co zobaczyłam przybiło mnie je
szcze bardziej. Dookoła - radosne, szczęśliwe twarze, a mój nastrój - tak bardzo odmienny. Pomyślałam, że nie chcę już tutaj wracać. Po co? Za
mknęłam się w sobie, a moje przy
gnębienie rosło. Dziś dziękuję Panu, że nie wpłynęło to na nasze małżeń
stwo.
Z
nów minął jakiś czas i znów kolejne odwiedziny. Ale teraz, brat który przyszedł, nie był już taki deli
katny. Powiedział wprost, co myśli 0 naszej postawie i zachowaniu, a to co myślał nie było wcale przy
jemne. I choć swoje słowa kierował głównie do Andrzeja, dobrze wie
działam, że mnie one również doty
czą. Tuż przed wyjściem zapropono
wał, abyśmy się razem pomodlili.
Dobrze. On prowadził, Andrzej po
wtarzał, a ja - bez jednego słowa przyjmowałam Jezusa całym sercem 1 oddawałam Mu się po raz drugi.
Postanowiliśmy jeszcze raz pójść do zboru. I... było zupełnie inaczej.
Tym razem radość braci i sióstr nie raniła mnie już, ale wręcz mi się udzielała. Była zachętą. Zaczęliśmy chodzić na spotkania regularnie i wiedziałam, że jest coraz lepiej, że moja relacja z Bogiem ożywa i tak wiele zyskuje.
Po kilku miesiącach pastor ogłosił chrzest. Na te słowa od razu pojawiła się we mnie myśl: "Nie mogę! Nie, nie, to nie je st odpowiedni czas dla mnie. Z tą myślą pozostałam.
Mój mąż pragnął przyjąć chrzest i wcale nie zdziwiłam się, że to zro
bił. "Oczywiście" - mówiłam sobie -
"on przecież w Panu trwa dłużej, jest dojrzalszy".
P
o pół roku - pastor ogłosił kolejny chrzest. I te same myśli w mojej głowie: "Nie mogę. Ja nie mogę. Nie jestem godna". Pastor mó
wi, żeby się w tej sprawie modlić, ale ja nawet modlić się nie mogę... Trud
no zrozumieć, co wtedy przeżywa
6 7- 8 /9 3
Bezpieczny
pod Jego opieką
łam , by ło to ja k o b sesja: "N ie je s te m godna, n ie m o g ę , n ie w a ż n e , że ch cę, j a n ie m o g ę i k o n iec".
A n d rzej ro z m a w ia ł ze m ną, tłu m a c z y ł , n i e p o m a g a ł o . S y t u a c j a b e z w y jś c ia . W re s z c ie p o s ta n o w i
łam , że je d n a k się p o m o d lę . Z a p y ta m B o g a , c z y m o g ę p r z y ją ć c h rz e s t.
S k ąd m a m te m yśli: czy p o c h o d z ą o de m n ie, czy p o d su w a j e szatan?
L u b ię - k ied y z a p y ta m o coś P a n a - słyszeć n a w łasn e u szy , że O n d o ra
n ie m ów i. L u b ię w ied zieć i m ieć p o tw ie rd z e n ie , że ja k ie ś S ło w o z B iblii o d n o s i s ię d o m n ie . K o n k r e tn ie do m nie. B ó g je s t cu d o w n y i O n daje n a m to, czeg o p o trz e b u je m y .
N a n a b o ż e ń stw ie p o p ro siła m w ięc B o g a o o d p o w ied ź. I o to sły szę, że p a sto r z a c z y n a m ów ić: "T u, na tym m iejscu , je s t o so b a, k tó ra p rz e ż y w a ro zterk ę, p rz e c h o d z i a ta k sił c ie m n o ści. P a n k ie ru je d o tej o so b y słow a..."
N a s t ę p n i e z o s t a ł a u d z i e l o n a o d p o w ied ź n a w sz y stk ie m o je p y ta nia. B ó g n ie z o sta w ił m i n a w e t c ie n ia w ą tp liw o śc i, że n ie ty lk o m o g ę, ale w ręcz p o w in n a m p rz y ją ć ch rzest.
T a k b a rd z o c h c ia ła m , ab y z b ó r m o d lił się o m n ie w ty m m o m en cie.
N ie ra z , p o trz e b u ją c m o d litw y , n a w e z w a n ie p a sto ra p o d n o siła m rękę.
A le ja k tu p o d n ie ść rę k ę ty m razem ? W sy tu acji, w ja k ie j się zn alazłam , w ied ziałam , że te g o nie zro b ię. D la czeg o ? M o ż e n ie w y sta rc z y m i o d w a gi?.. W k a ż d y m ra z ie - nie, n ie d am rady. I sto jąc w c ią ż w ty m sam y m m iejscu, za c z ęła m w głębi se rc a w o łać: " P an ie, c h cę, żeb y się o m n ie m o d lili, ale n ie p o d n io sę ręk i, nie p odniosę..." I p o śró d c a łe g o n atło k u uczuć i m y śli, ja k ie m n ie o g arnęły, sły sz ę s p o k o jn y g ło s p a sto ra : "Ja ty m r a z e m n ie b ę d ę p r o s ił, a b y ta o so b a p o d n io sła ręk ę, ale m ó d lm y się teraz w szy scy o nią".
Chwała Bogu! T a k w ięc w ie d z ia łam , że p o w in n a m p rz y ją ć ch rzest.
N ie ty lk o m o g ę. P o w in n a m , bo tak n ak azu je B ib lia. Z ra d o śc ią w y p e łn i
łam to p o lecen ie Jezu sa, aby p o tw ie r
dzić, że n a le ż ę do N iego.
E lżbieta Zakrzew ska
B ył w rześnow y poranek. P a
trzyłam na swojego syna w ycho
d z ą c e g o do sz k o ły . P ie rw sz y dzień w liceum! Czułam m iesza
ninę dum y i lęku. Mój syn! Taki ju ż duży. Oto robi kolejny krok w sw oim życiu. Pozostaw ia za sobą dzieciństw o i w chodzi w bardziej dorosłe życie.
Ale obaw iałam się trochę o nie
go. N iepokoiłam się, czy nie b ę
dzie szedł na kom prom isy lekce
w ażąc chrześcijaństw o i w szystko to, czego nauczył się od swojego ojca i ode mnie. O baw iałam się, że pozw oli, aby sytuacje, problem y przed którym i stanie skłoniły go do zrobienia czegoś, czego nor
m alnie by nie zrobił. O baw iałam się, że bardziej będzie chciał być akceptow any przez innych - na
uczycieli, kolegów niż starać się sprawiać przyjem ność Panu.
M odliłam się o Tom ka od cza
su, gdy dow iedziałam się, że ocze
kujem y dziecka. Gdy był jeszcze bardzo mały, ja i mąż zaczęliśm y go uczyć się modlić. Także od naj
w cześn iejszy ch lat w pajaliśm y mu, że pow inien się m odlić i za
w sze słuchać głosu Boga, a dopie
ro potem innych, że stawiając czo
ła różnym sytuacjom pow inien za
trzym ać się i zastanowić: "Co zro
biłby w tej sytuacji Jezus?" W ten sposób będzie m ógł podjąć w ła
ściw ą decyzję, która spodoba się Panu.
Tom ek zaprosił Pana Jezusa do swojego serca w wieku ośmiu lat.
Z w ielkim entuzjazm em dzielił się z kolegam i swoją wiarą. Nie m artw iliśm y się tak bardzo o nie
go, gdy był w szkole podstaw o
wej. L ecz kiedy poszedł do szkoły średniej zdaliśm y sobie sprawę, że stanie w obec pokus, których pra
w dopodobnie nigdy wcześniej nie doświadczył. Z aatakują go seks, narkotyki, papierosy, alkohol.
Gdy patrzyłam na niego tego poranka, chciałam go zatrzym ać, ochronić przed tym , czego może dośw iadczyć w życiu. Jednocześ
nie chciałam , aby się rozw ijał i uczył sam odzielnie doświadczać życia. Zapew nienie Tom ka, że b ę
dzie pam iętał o tym co m ówiliśmy spraw iło, że m ogłam złożyć swój lęk w Boże ręce i zaufać M u, że będzie kontrolow ał w szystko co
kolw iek m oże się w przyszłości w ydarzyć.
M odlę się o swego syna każde
go d n ia, p o d cza s je g o pobytu w szkole. Czuję w ówczas ja k Pan m ów i do mnie: "Ja będę się o nie
go troszczył".
W iem , że jeg o koledzy i kole
żanki nazyw ają go "m łodym ka
znodzieją". M yślę o tym, ja k wielu z nich przyprow adził do Jezusa Chrystusa. "M am o-m ów i do mnie -jestem w tej szkole, bo przecież ktoś m usi im pokazać, że Jezus napraw dę żyje".
W idzę ja k Pan działa i ja k od
pow iada na nasze m odlitwy. D la
tego, św iadom a zagrożenia i je d nocześnie w iedząc, że nie m a po
wodu do obaw , w ysyłam naszego syna do szkoły. U fam Tom kowi, jeg o zasadom m oralnym i w arto
ściom. A co w ażniejsze - ufam Bogu. Pam iętam zawsze, że nasze dziecko je st bezpieczne pod jego opieką.
D.P.
Zmiany w przyrodzie wywołane przez potop
N
a podstawie dziewięciu pierwszych rozdziałów Biblii, mo
żemy łatwo zauważyć, iż Ziemia oraz warunki na niej panujące przed poto
pem, były zasadniczo odmienne od dziś nam znanych. Nie było wówczas deszczu (lM ojż 2,6), nie było tęczy (lM ojż 9,13-14) - zjawiska związa
nego z deszczem, nie było pór roku (lM ojż 8,22), zaś nad Ziemią (nad firmamentem niebieskim) zgroma
dzone były wody (1 Mojż 1,6-7), któ
re później mogły posłużyć do zalania Ziemi podczas potopu (lM ojż 7,11).
Średnia długość życia ludzkiego wy
nosiła 912 lat (1 Mojż 5,5-32). Długo
wieczność, brak pór roku, brak de
szczu można wytłumaczyć istnie
niem pierścienia wodnego, otaczają
cego w owych czasach Ziem ię1 Pierścień ten sprawiał, iż na powierz
chnię Ziemi docierała zmniejszona ilość promieniowania kosmicznego, co korzystnie wpływało na długość życia.
Istnieje wiele dowodów na to, iż klimat panuj ący na Ziemi był niegdyś zupełnie inny niż dziś. Pustynna dziś Sahara była kiedyś porośnięta bujną roślinnością i zamieszkana przez zwierzęta. Istniało też życie na biegu
nie. Koralowce, które obecnie wystę
pują w temperaturze powyżej 20 °C, żyły kiedyś - jak świadczą o tym ich skamieniałości - wokół biegunów.
W żołądkach mamutów wykopanych na Syberii znaleziono niestrawione resztki tropikalnych roślin. Na Antar
ktyce natrafiono na kopalnego gada (Lystrosaurus), który żył w Afryce, Indiach i Chinach, lecz nie mógł po
konać oceanów. Znaleziono też inne skamieliny oraz dowody na istnienie tam bujnej roślinności. Dowody te świadczą, iż istniał kiedyś na Ziemi jednolity, ciepły klimat2'1
Istnieją też dowody, że atmosfera ziemska była gęściejsza od obecnej.
Gęściejsze powietrze zawiera więcej tlenu, co przyczynia się do wydat
niejszej wymiany tlenowej na powie
rzchni skóry, a to z kolei pozwala na osiągnięcie przez żyjące organizmy3^
wielkich rozmiarów.
Dowodem tego są olbrzymie dino
zaury, a zwłaszcza pterodaktyle, któ
rych rozpiętość skrzydeł dochodziła
8 7- 8 /9 3
aż do 17 m, podczas gdy u współ
czesnych ptaków dochodzi zaledwie do 3,5 m. Przy dzisiejszym ciśnieniu pterodaktyle nie byłyby w stanie ode
rwać się od ziemi ani unosić się w powietrzu4^. Większa gęstość powie
trza była więc drugim, obok zmniej
szonego promieniowaniakosmiczne- go, sprawcą długowieczności ów
czesnych ludzi.
Olbrzymie rozmiary dinozaurów świadczą też o tym, że w owym cza
sie istniały tylko niewielkie wahania temperatury między dniem i nocą, ponieważ dinozaury były zwierzęta
mi zmiennocieplnymi, więc ewentu
alna wymiana ciepła pomiędzy ich ogromnymi cielskami a otoczeniem zachodziłaby bardzo powoli. Najwię
kszy z nich - Brontosaurus osiągał 50 ton masy.
Te dwie zasadnicze różnice - stała niezmienna temperatura i większa gęstość powietrza - sprawiały, iż ży
cie na Ziemi było inne niż dziś. Róż
nice dotyczą zarówno flory jak i fau
ny. Rozwijały się one bujniej i były bardziej różnorodne. O florze świad
czą dzisiejsze złoża węgla, ropy, ga
zu. O faunie - skamieliny trylobitów, graptolitów, dinozaurów, mamutów oraz innych nie występujących dzi
siaj zwierząt. Flora była zdominowa
na przez paprotniki i rośliny nagoza- lążkowe, dzisiaj przez rośliny okryto zalążkowe. W faunie dominowały gady, które panowały na lądzie (dino
zaury), w wodzie (ichtiozaury)i po
wietrzu (pterozaury).We współczes
nej faunie dominują, jak wiadomo, ssaki i ptaki.
Dinozaury, rzekomo wymarłe 70 min lat temu, przez pewien czas współistniały z człowiekiem. Świad
czy o tym odkrycie w Texsasie, w po
bliżu miasta Glen Rouz. Znaleziono tam, w odległości kilku metrów od siebie, ślady człowieka i dinozaura w tej samej warstwie geologicznej.
Dinozaury stanowiły z pewnością poważne niebezpieczeństw o dla człowieka i być może nie występo
wały w Mezopotamii - kolebce ludz
kości. Na pewno nie znali ich Adam i Ewa w ogrodzie Eden, nie znał ich zapewne Noe, który otrzymał polece
nie wprowadzenia do arki przedsta
wicieli wszystkich gatunków zwie
rząt (lM ojż 6,19-20; 7,2-3). Bóg nie powiedział Noemu, jakie zwierzęta mają być pominięte i nie wejdą do arki. Może to świadczyć o tym, że zwierząt, które miały zginąć w czasie potopu Noe po prostu nie znał. Być może istniały jakieś naturalne bariery (góry, rzeki, morza), które uniemo
żliwiały dinozaurom przeniknięcie do ojczyzny Noego. Bariery te mogły być pokonane przez człowieka (patrz odkrycie w Teksasie). Być może flo
ra i fauna w przedpotopowej Mezo
potamii niewiele się różniły od obe
cn ej. C złow iek, ja k w ynika to z I Księgi Mojżeszowej, żywił się wówczas roślinami.
C
iekawych faktów dostarcza paleobotanika. Badając przekroje poprzeczne skamieniałych drzew można wyodrębnić mikrosłoje odpo
wiadające każdemu dniu ich życia.
Okazuje się, iż dzień był kiedyś krót
szy, a rok liczył nieco więcej dni niż obecnie. Spowolnienie ruchu obroto
wego Ziemi mogło zostać spowodo
wane jakimś ciałem kosmicznym, które swego czasu zbliżyło się do Ziemi i siłą swojej grawitacji przyha
mowało jej ruch obrotowy. W ten sposób znów wracamy do komety Halleya z roku 3850 przed Chrystu
sem. Wolniej obracająca się Ziemia nie była już w stanie utrzymać owego pierścienia wodnego, o którym już była mowa i wówczas: "W roku sześćsetnym życia Noego, w m iesiącu d ru g im siedem nastego dnia tego miesiąca, w tym w łaśnie dniu w ytrys
nęły źródła w ielkiej otchłani i otw o
rzyły się upusty nieba. I p a d a ł deszcz na ziem ię p rzez 40 dni i 40 nocy"
(lM ojż 7,11-12).
Tylko pierścień wodny mógł być źródłem 40-dniowej ulewy i pokryć Ziemię trzykilom etrową warstwą wody5^. Nie wystarczyłoby to na przykrycie wszystkich dzisiejszych szczytów górskich, ale wówczas góry mogły być znacznie niższe, dlate
go: "Na 15 ło k c i w e z b r a ły w o d y p o n a d góry, tak że zupełnie zostały zakryte"(lM ojż 7,20).
W tym czasie zaszły na Ziemi bar
dzo gwałtowne zmiany klimatyczne.
Mamuty i zwierzęta, które pasły się na terenach Syberii zostały nagle za
mrożone przez gwałtowny front zi
mnego powietrza (ok.-100 °C) tak, że ich żołądki nie zdążyły nawet strawić pokarmu.
Przed potopem litosfera była jesz
cze jednolita, teraz obciążona trzy
kilometrową warstwą wody, zaczęła pękać i dzielić się na poszczególne płyty tektoniczne. Ponadto, po upły
wie 150 dni, w pewnych miejscach poczęła wznosić się, a w innych opa
dać (lM ojż 8,3). Rezultatem tych ru
chów są dzisiejsze lądy i oceany. Do
datkowym czynnikiem wpływają
cym na "opadnięcie wód", była ku
mulacja wód w postaci lodu wokół obu biegunów.
Płyty tektoniczne (szczytowe par
tie tych płyt stanowią kontynenty bądź wyspy), ukształtowane z sialu, przesuwały się po płynnej simie, zde
rzały się ze sobą, łączyły, nachodziły na siebie, pękały. Zderzając się i ście
rając ze sobą, przyczyniały się do po
wstania gór (orogenezy: kaledońska, hercyńska, appälska, alpejska6'. Zja
wiskom tym towarzyszyły trzęsienia ziemi i wzmożona aktywność wulka
nów7^. Skały wulkaniczne, takie jak granit i bazalt, były formowane przez strumienie płynnej lawy. Dzisiaj nig
dzie nie obserwujemy tworzenia się granitu, musiał on powstawać w in
nych niż dziś warunkach, podważa to twierdzenie geologii uniformistycz- nej.
Podczas potopu powstały skały osadowe^. Zostały one utworzone z materiałów naniesionych przez wo
dę (piasek, muł i inne materiały za
wieszone w wodzie). Aż 75 % powie
rzchni lądów pokrywają skały osado
we, których grubość waha się od kil
ku metrów do 12 km (J.Johnson "Na bezdrożach teorii ewolucji"). Ogrom skał osadowych oraz ich rozmiesz
czenie na całej kuli ziemskiej świad
czą o jednorazowym działaniu wody na ogólnoświatową skalę. Ponadto, skamieliny istnieją tylko w skałach osadowych. Warunkiem powstawa
nia skamieliny (fosylizacji) jest nag
łe, całkowite pogrzebanie rośliny lub zwierzęcia. Dlatego dzisiaj rzadko zachodzi fosylizacja, za wyjątkiem nieczęstych i przypadkowych po- grzebań \ W normalnych warunkach ciało rozkłada się lub bywa zjadane przez padlinożerców.
Przeciwko stopniowemu - co gło
szą uniformiści - powstawaniu skał osadowych przemawiają wielostre
fow e sk am ielin y o d n ajd y w an e w Niemczech, Francji, Anglii i in
nych krajach. W kopalni węgla w Newcastle znaleziono skamielinę drzewa wysokiego na 20m przecina
jącego 10 oddzielnych warstw węgla.
Olbrzymie dinozaury dochodzące do 15 m wysokości w dzisiejszych wa
runkach zostałyby przysypane dopie
ro po 5 tysiącach lat, a przecież ich ciała musiały natychmiast po śmierci być przysypane grubą warstwą osa
dów, inaczej uległyby zniszczeniu 9).
W
arto jeszcze wspomnieć o kilku innych ciekawych odkry
ciach. W Fifeshire (Anglia), znale
ziono więcej niż 1000 ryb ściśniętych na powierzchni 1 m2, musiały one zostać pochłonięte jednorazowo. We W łoszech, na w ysokości 700 m n.p.m. znaleziono ok. 100 tys. ska
mielin ryb. Czyż nie świadczy to o potopie?
Niemal wszy
stkie istniejące dziś skamieliny pochodzą z cza
sów potopu. Po
wstały one w ten sposób, że pier
w o tn e c z ę śc i twarde (a czasem ta k ż e c z ę śc i m ię k k ic h tk a nek) zastąpione zostały przez mi
nerały (piryty, krzemionkę, wę
glan wapnia). Je
żeli ciało rośliny lub zw ierzęcia u le g ło p o tem rozpadowi, a na
stępnie wyługo
waniu, pozosta
wiało często po sobie odciski w wy
niku stwardnienia podłoża. Wiele ro
ślin i zwierząt zostało zamrożonych w lodach Syberii, Alaski, Antarkty
dy. Niektóre rośliny, owady, pajęcza
ki przechowały się w bursztynie - kopalnej żywicy sosnowej. Żywica ta początkowo była tak płynna, że ota
czała delikatne ciało owada i przeni
kała do wszystkich jego części, nastę
p n ie zaś u le g a ła stopniow em u stwardnieniu, pozostawiając zwierzę w stanie niezmienionym.
Z
astanówmy się jeszcze nad kolejnością skam ielin w w ar
stwach geologicznych. Otóż kolej
ność ta uzależniona jest od kolejności grzebania zwierząt w niesionych przez potop osadach. Najpierw grze
bane były gąbki, meduzy, robaki morskie, skorupiaki oraz trylobity - zwierzęta najmiej ruchliwe, żyjące w dodatku na dnie morza, następnie wolno pływające ryby, płazy, gady, ssaki i ptaki. Było to naturalne sorto
wanie i nie ma nic wspólnego z ewo
lucją, ani z rzekomymi milionami lat, podczas których miały być składo
wane skały osadowe, grzebiąc orga
nizmy roślin i zwierząt, fosylizując je-
Wyliczmy więc na koniec te wszy
stkie podstawowe zmiany, które po
jawiły się po Potopie. Są to: skokowe zmiany temperatury między dniem a nocą, pory roku, spadek ciśnienia atmosferycznego, powstanie płyt kontynentalnych, zaburzenia wulka
nie zno - tektoniczne, skrócenie dłu
gowieczności organizmów, zmiany we florze i faunie, powstanie złóż węgla, ropy, gazu, powstanie skamie
lin, zniknięcie pierścienia wodnego wokół Ziemi.
L eszek Jańczuk
1. Ze w spółczesnych planet pierścienie posiadają:
Jow isz, Saturn, U ran, Neptun.
2. U niform iści tłum aczą to dryfem kontynentów oraz przesuw aniem się biegunów.
3. Im w iększy organizm zw ierzęcia, tym więcej jednostek je g o m asy przypada na jednostkę po
wierzchni. D zieje się tak dlatego, poniew aż po
w ierzchnia w zrasta do kw adratu zaś m asa do sześcianu.
4. Jeżeli pow ierzchnia skrzydeł ptaka w zrośnie 4- krotnie, jego m asa w zrośnie 8-krotnie; w rezul
tacie na tę sam ą jednostkę pow ierzchni przypada dw a razy w ięcej m asy, co utrudnia unoszenia się w pow ietrzu.
5. Para w odna w ziem skiej atm osferze w ystarczy
łaby na pokrycie Z iem i zaledw ie S-centymetro
w ą w arstw ą wody. Zrozum iałe w ięc jest, że nie m ogła ona dać w ystarczającej ilości deszczu w czasie Potopu.
6. G eologia uniform istyczna datuje te orogenezy kolejno na: 400, 300, 230, 70 m in p.n.e., ale nie m ożna zbytnio ufać izotopow ym metodom dato
wania.
7. O grom ne przestrzenie Dekanu w Indiach zalała law a bazaltow a, tw orząc na po w. ok.400 000 km 2 w arstw ę grubości 1800m. Inna form acja bazaltow a istnieje w dorzeczu Parany w Brazy
lii; pokryw a ona obszar 975 000 km warstw aą grubości 700m.
8. U niform iści tw ierdzą, iż skały istniejące na Zie
mi pow staw ały w w yniku tych sam ych sił, które dziś nadal działają, nieprzerw anie grzebiąc i fo
sylizując najrozm aitsze okazy istot pochodzą
cych z różnych epok.
9. Do n ielicznych w yjątków należą ciała ludzi i zw ierząt w Pom pei, pogrzebanych w popiele wulkanicznym z w ybuchu W ezuw iusza. Prze
chow ały się one w stanie niem al doskonałym.
■
10 7- 8 / 9 3
SY L W E T K I R U C H U ZIELO NO ŚW IĄTK O W EG O
NIGDY MNIE NIE ZAWIÓDŁ
"Co Bóg ci obiecał, na pewno też cła, Co rzetęł, nie ułegnie ju ż zmianie;
CHoć rzeczą taij trudną to często się zda, Bóg wiemy Swym słowom zostanie!”
"Śpiewnik Pielgrzyma" 371
J
onathan Paul urodził się 29 m aja 1853 roku w małym m iasteczku Gartz, położonym na terenie Pomorza. Ojciec jego p o c z ą tk o w o b y ł n a u c z y c ie le m , a później zajął się służbą kaznodziej
ską w kościele ewangelickim. Jonathan miał siedmioro rodzeństwa. Ku zado
woleniu swego ojca, bardzo wcześnie zdecydow ał się pójść jeg o śladam i i zostać kaznodzieją. Szkołę podsta
wową ukończył w swoim rodzinnym miasteczku, a gimnazjum w Szczeci
nie. Opanował następujące języki: ła
ciński, grecki, hebrajski, angielski i francuski. W roku 1872, po zdaniu eg
zaminu maturalnego rozpoczął studia teologiczne w Greifswald. Studia te kontynuował następnie w Lipsku.
Na kształtow anie się osobowości młodego studenta duży i pozytywny wpływ miał ceniony pedagog prof. Ka- nis. Od niego to Paul uzyskał wiele cennych wskazówek, które stały się wytycznymi na całe jego życie.
Wielkim przeżyciem dla Paula było w ygłoszenie pierw szego kazania. Za podstawę rozważań wziął on wówczas słowa: "...byliście bowiem zabłąkani jak owce, lecz teraz nawróciliście się do pa
sterza i stróża dusz waszych..." (1 Ptr 2,25). W erset ten pozostał dla niego ha
słem dla całej dalszej pracy kaznodziej
skiej.
Po ukończeniu studiów, Paul powoła
ny został na p o m o cn ik a kaznodziei w Nörenberg, pracując jednocześnie ja ko p edagog w szkole m iejskiej. Do Nörenberg przybył ju ż ze swoją żoną.
Teren jego pracy był dosyć rozległy, co, przy nierozwiniętej wówczas komunika
cji, wymagało poświęcenia wiele czasu na podróże. M łody kaznodzieja szybko zjednał sobie uznanie i szacunek wśród słuchaczy, chociaż zw ykle karcił ich w kazaniach niedzielnych za zakorze
nione w nich grzechy, jednakże nie mu
siał narzekać na puste ławki w kościele.
Niestety przeciążenie pracą spowodowa
ło u Paula wyczerpanie nerwowe. Leczył się środkami homeopatycznymi, jednak
że do zupełnego zdrowia powrócił dopie
ro wtedy, gdy wiarą uchwycił się obiet
nic Bożych i zaufał, że Pan Jezus jest nie tylko zbawicielem duszy, ale także leka
rzem ciała.
Kolejnym miejscem pracy duszpa
sterskiej P aula był zbór ew angelicki w Ravenstein. Jako młody pastor pracuje z poświęceniem i oddaniem się Bogu i zborowi, zyskując szybko autorytet i po
wodzenie. Pod działaniem Ducha Świę
tego zachodzi w jego sercu powolny pro
ces przekształcania się w żywego świad
ka poświęconego w pełni Bogu.
Prowadząc pracę duszpasterską w R a
venstein Paul często był zapraszany do
usługi ew an g elizacy jn ej. P ew nego dnia stanął przed pytaniem, czy nie poświęcić się wyłącznie ewangelizo
waniu. Nurtowało go to coraz częściej.
Trwając w m odlitw ie zrozumiał, że Pan chce, aby pozostawił pracę zboro
wą i całkowicie poświęcił się pracy ewangelizacyjnej. W roku 1899 osied
lił się w Berlinie. Tutaj otworzyły się przed nim drzwi do tego rodzaju służ
by. Stopniowo jego praca rozszerzyła się, w ramach kościoła ewangelickie
go, na całe ówczesne Niemcy.
W marcu 1907 r. spotkał się z T B.
Barrattem. Słysząc wiele o ruchu oży
wienia religijnego, zapragnął osobiście znaleźć coś, co mógłby naprawdę uz
nać za dzieło D ucha Bożego. To, co zobaczył przekonało go. W krótce po przyjeździe do Niemiec przeżył napeł
nienie Duchem Świętym. To przeży
cie, liczne doświadczenia i przeżycia z Panem pozwoliły mu w nowy sposób spojrzeć na kwestię uświęcenia. Czę
sto prowadził także modlitewną walkę o członków Zboru, o to, by nie tylko byli pilnymi uczestnikami niedzielnych na
bożeństw, ale aby każdego dnia mieli silną świadomość, że przez wiarę w Je
zusa otrzymali zbawienie.
W 1898 roku Jonathan Paul zaczął wydawać czasopismo "Die Heiligung".
A k ty w n y w życiu p u b lic z n y m , był współorganizatorem, a potem członkiem zarządów takich związków jak: "Chrze
ścija ń sk a Jed n o ta K upców " czy też
"C hrześcijański Z w iązek K olejowy".
Jest twórcą wielu popularnych hymnów kościelnych. Jednym z nich jest bardzo ładna pieśń nr 371 w "Śpiewniku Piel
grzyma".
Pan błogosławił pracę ewangelizacyj
ną Paula sprawiając w wielu miejscowo
ściach przebudzenie. W ynikiem tej pra
cy było powstanie w ramach Kościoła
E w angelicko - A ugsburskiego ruchu ew angelicznego pod nazwą "Społecz
ność Chrześcijańska". W tym czasie fala przebudzenia ogarnęła Śląsk Cieszyński będący wówczas pod zaborem austriac
kim. Ruch przebudzeniowy i tutaj działał w ramach kościoła ewangelickiego. Pa
stor Paul od 1908 do okresu po I Wojnie Światowej kilkakrotnie odwiedzał społe
czność, która zawiązała się na terenie Śląska Cieszyńskiego. Jego usługa Sło
wem Bożym poparta dużą znajomością Pism a Świętego oraz bogate dośw iad
czenie przyczyniły się do rozwoju pracy duchowej i wzrostu liczebnego małych podówczas zborów na tym terenie.
Duży wpływ na powodzenie ew ange
lizacji m iało organizow anie w ielkich kampanii pod namiotami. Ten sposób ew an g elizo w an ia zainicjow ał kazno
dzieja Vetter, z którym spotkał się pastor Paul, a następnie sam zaczął go stoso
wać.
Paul stawał się coraz bardziej znanym ew an g elistą. N ależy go zaliczy ć do głównych założycieli i przywódców po
wstałego na przełom ie XIX i XX wieku ru c h u z ie lo n o ś w ią tk o w e g o w N ie mczech. N ajboleśniejszą ranę temu ru chowi zadano podczas posiedzenia p a
storów i kaznodziei, które odbyło się w dniu 25.09.1909 r. w Berlinie. Uchwalo
no wówczas tzw. oświadczenie berliń
skie potępiające ruch zielonoświątkowy;
zabroniono podejm ow ania jak ich k o l
wiek dyskusji z ruchem zielonoświątko
wym i postanowiono, że nie będzie tole
rowane nawet stanowisko neutralne w o
bec tego ruchu.
Pomimo wielokrotnych próśb Paula i jego współpracowników, oświadczenia berlińskiego nie cofnięto, co ostatecznie spowodowało rozbicie kilkusetysięcznej społeczności chrześcijańskiej na dwa od
łamy; jeden z nich dał początek zborom zielonoświątkowym, którego głównym o ś r o d k ie m s ta ła s ię m ie js c o w o ś ć M üllheim w zagłębiu Ruhry. Podczas jednej z kam panii ew angelizacyjnych zorganizowanych tam przez J.Paula na
wróciło się około dwóch tysięcy ludzi.
W dniu 25 kwietnia 1931 r. pastor Jo
nathan Paul odszedł do Pana. Pewien wierzący, znany i doświadczony lekarz powiedział: "...pastor Paul jest jedynym spośród wielu pracowników na Niwie Bożej, który m nie nigdy nie zawiódł. C e
lem jego życia było chodzenie drogą pra
wdy". R.K
WBREW
OGRANICZENIOM
M oc Golgoty i m oc Pięćdziesiątnicy
czyni nas takimi,
ja kim i Bóg chce abyśm y byli.
ako ludzie, jesteśm y ogra
niczeni ju ż z racji swej na
tury. R odzim y się pełni i słabości. D orastając na
b aw iam y się ró żn y ch k o m p le
ksów. O koliczności w jakich żyli
śmy przed poznaniem Jezusa, p o zostaw iają na nas swoje ślady. Je
żeli w ięc człow iek naw raca się w późniejszym w ieku, najczęściej w jego życiu je st w iele zniszczeń dokonanych przez grzech. N ieła
tw o to naprawić. Lecz rów nież lu
dzie m łodzi są w dzisiejszych cza
sach bardzo narażeni na zło. A ta
kują ich hasła "wolności seksual
nej", narkom ania, N ew Age, m oda na religie W schodu.
D o św iad czenia starego życia m ogą być gorzkie. A le gdy przy
chodzim y do Pana, stajem y się uczestnikam i cudu. D zięki ofierze K rzyża każdy m oże narodzić się na now o i być uw olniony z w ię
zów swojej przeszłości. M ożliwe je st pozbycie się lęków, słabości, kom pleksów i mocy grzechu. M o
żliw e je st przezw yciężenie ogra
niczeń i negatyw nych rys naszego charakteru. B iblia m ówi, że "jeśli ktoś je st w Chrystusie, now ym jest stw orzeniem ; stare przem inęło"
(2K or 5,17). N asze "nowe życie"
je st życiem w m ocy D ucha Św ię
tego, przez którego otrzym ujem y zw ycięstwo.
W
P ie rw s z e j K sięd ze Sam uela opisana jest___________ historia Saula, w iej
skiego chłopca, który w yruszył szuk ać zag u b io n y ch oślic. N ie m iał on w ysokiego m niem ania o sobie. "Przecież jestem tylko Be- niam initą, w ięc z najm niejszego plem ienia izraelskiego, a ród mój je st najm niejszy z rodów plem ie
n ia B en iam in " - m ów i ( lS a m 9,21). M im o to prorok Sam uel w yznacza Saułow i najprzedniej
sze m iejsce pośród m ężów m ają
cych spożyć ucztę ofiarną. N a dru
gi dzień ten w iejski, niew iele zna
czący chłopiec, zostaje nam asz
czony na króla Izraela, a później dzieje się jeszcze coś rów nie nie
zwykłego.
W B iblii czytam y, że kiedy Saul o d w ró c ił się od S a m u e la aby odejść, B óg przem ienił jeg o serce w inne. N astępnie Saul spotkał grom adę proroków "a duch Boży ogarnął go, i w padł w ich gronie w zachw ycenie". Jak bardzo było to do niego niepodobne, świadczy reakcja ludzi znających go z daw
II
różnyc
12 7- 8 / 9 3
niej szych czasów . "Cóż to się sta
ło synowi Kiszą?" - pytali. - "Czy i Saul m iędzy prorokam i?" (IS am
10,11).
N a ogół to, co Pan czyni ze swym i w ybrańcam i, je st bardzo niepodobne do ich "starego ży
cia". D la otoczenia m oże to stano
w ić nielada niespodziankę. Oto k to ś "n ajm n iejszy z n a jm n ie j
szych" d o św iad cza gruntow nej przem iany serca i zaczyna w ypo
w iadać B oże Słowa. Teraz jego przeszłość nie m a ju ż znaczenia, gdy ż n ajw ażn iejsze je s t to, co uczy n ił B óg. Jed n o do tkn ięcie D ucha Św iętego, jedn o spotkanie z C hrystusem - m oże zm ienić za
równo sam ego człow ieka, ja k też jego przeznaczenie i dziedzictwo.
P
ow iedzm y przykładow o, że czyiś przodkow ie pro- ________w a d z ili ż y c ie b a r d z o grzeszne w oczach Boga. N aturalne byłoby w takim przypadku od
zied ziczenie ciążącego na nich przekleństw a. Jednak dzięki temu co uczynił dla nas Jezus, m am y praw o do cudu i błogosław ień
stwa.
C ud n ow ego narod zen ia je st dostępny dla w szystkich i dziś do
św iadczają go na całym świecie tysiące ludzi. W szyscy, którzy zdecydow ali się pójść za Jezusem są Jego w ybrańcam i. Jako um iło
wane dzieci B oże dostają nowe serca i D ucha Świętego, który jest ich Przew odnikiem .
W życiu, które zostało ofiaro
wane Bogu, On sam zaczyna dzia
łać. M ożesz być pew ien, że Jego planem je st usunięcie w szystkich rzeczy n iep o trzeb n y ch , pędów , które nie w ydają owocu. Jeśli po
zwolisz, aby to czynił w tw oim życiu, będziesz m ógł podnieść się ze swoich kom pleksów . Pójdziesz odw ażnie głosząc B o że K ró le
stwo, i m oże także usłyszysz tam to pytanie, zadane w przypadku Saula.
C
zasam i zm iany, które o b s e r w u je m y w lu-_________ dziach są przeogrom ne. N iezw ykłych świadectw do
starcza praca na dalekich polach m isyjnych. N aw racają się m ocno zaangażow ani w okultyzm cza
row nicy i w znoszą ręce uw ielbia
jąc Pana. Często naw raca się w te
dy cała w ioska i wszyscy, którzy jeszcze wczoraj byli w niewoli diabła stają się częścią Kościoła.
Ludzie nękani chorobam i doznają uzdrow ień. A nalfabeci zdobyw a
ją w ykształcenie i w szybkim cza
sie kończą szkoły biblijne. Ktoś, kto do niedaw na m yślał o sobie,że je st nikim , zostaje kaznodzieją, li
derem w lokalnym zborze, ew an
gelistą. Przeszłość nie m oże dłu
żej w ięzić tych, którzy zostali w y
kupieni. M oc G olgoty i moc Pięć
dziesiątnicy czyni nas takim i, ja kim i B óg chce abyśm y byli. Tak w ięc z czym kolw iek się zmagasz, przynieś to Jezusowi. Jako "nowe stworzenie" nie m usisz m ieć sta
rych zaham ow ań. I bez względu na to, ja k niskie je st tw oje m nie
m anie o sobie, dla B oga jesteś ważny. Co więcej: Pan cię potrze
buje.
W ielu ludzi poszukuje dziś pra
wdy, zm agając się z przytłaczają
cym ich poczuciem bezsensu. W świecie, w którym żyją nie m a żadnej nadziei i nie m a odpow ie
dzi na ich problem y. Jezus pow ie
dział, abyśmy byli Jego św iadka
mi. W szędzie, gdziekolw iek się znajdujem y, m ożem y w ypełnić to zadanie. M ożem y głosić E w ange
lię, kłaść ręce na chorych, być
"ponad" w szelkim i słabościam i jako m ężowie i niewiasty Boże.
C odzienna bliska społeczność z D uchem Św iętym gwarantuje, że
to co robim y będzie m iało pow o
dzenie. T ak działał i rozw ijał się pierw otny K ościół. D uch Święty zm ienił garstkę przestraszonych ludzi w apostołów. D uch Święty potw ierdzał ich słow a, czyniąc znaki i cuda. D uch Św ięty posyłał ich w różne części św iata i mówił przez nich. N ie rozum iem y w jaki sposób to się dzieje. N ie rozum ie
m y też, co B óg robi z nam i, w chw ili gdy decydujem y się być M u posłuszni. A le w iem y, że je steśm y inni i że Jezusow i m ożna ufać.
P
e w ie n a fry k a ń s k i rz e m ieślnik w ykonał kiedyś_______ figurkę słonia, którą na
stępnie sprzedał. R zeźba była tak udana, że w łaściciel sklepu nie ukryw ał aprobaty: "W jak i sposób udało ci się zrobić coś takiego?- zapytał. - To proste - brzm iała o d p o w ie d ź . - B io r ę k a w a łe k drew na i usuw am z niego w szy
stko, co nie w ygląda ja k słoń".
Życie każdego z nas było kie
dyś taką bezkształtną masą. Nie przypom inało ono życia człow ie
ka postępującego w edług Bożego doskonałego planu. Lecz ten "ka
w ałek drew na" - pow ykręcany, sękaty i nieprzydatny - zm ienia się nie do poznania w B ożych rę
kach. W szystko co nie je st dobre - Pan usuwa. W szystko co chore - uzdraw ia. Pozostaw i jedynie w i
zerunek Jezusa, odciśnięty w każ
dym z nas w yraźnie i czytelnie, abyśm y m ogli przynieść zgubio
nym odpow iedź i stać się błogo
sław ieństw em dla świata.
N a podstaw ie artykułu L oren Triplett zam iesz
czonego w "Pentecostal Evangel" opracow ała
HB.
n r
. NIEPODLEGŁYCH PAŃSTW
ULAN BATOR
Mongolia - nowe pole misyjne
W ciśn ięta p om iędzy C hiny a Rosję, przez setki lat była odcię
ta od reszty świata. N ajbliższi są- siedzi wywarli ogrom ny wpływ na dzieje M ongolii. W wyraźny sposób kontrolow ali ją politycz
nie i gospodarczo. W X III wieku w M o n g o lii p a n o w a ł sły n n y C z y n g i s - C h a n , a l e w późniejszych czasach nastąpiło uzależnienie od Rosji. Gdy Zw ią
zek Radziecki podążył drogą ko
m unizm u, M ongolia nie m iała in nego wyboru. Przez 70 lat naród był zniew olony doktryną ateizmu.
P rzed te m n eg aty w n e działanie na um ysły ludzi m iała oficjalna religia - lam a buddyzm . W szystko to p r z e c iw d z ia ła ło n a d e jś c iu światła, nadejściu Ewangelii. L u
dzie żyli w duchow ym m roku, p o zbaw ien i n adziei, nieśw iadom i praw dy, oddaleni od Bożej łaski i miłości.
Ta w ielka "susza" i duchowy chłód zostały porów nane przez kogoś do surowego klimatu Azji,
który daje o sobie znać w M ongo
lii. W styczniu norm alną tem pera
turą je st tam -50 C. Przyroda tego kraju je st rów nie dzika i surowa.
W ięk sz o ść po łu dn io w ej części kraju zajm uje pustynia Gobi. Ska
ły i piasek - to w szystko co widzi się na obszarze setek kilometrów.
Jedynie owce, kozy i wielbłądy m ogą żyć w tym suchym rejonie.
D o niedaw na, licząca niew iele p o n a d d w a m ilio n y p o p u la cja M ongolii, żyła w podobnie "su
chej" atm osferze duchowej.
Jeśli nie liczyć pięciu osób, któ
re je sz c z e trzy lata tem u były w tym kraju jedynym i chrześcija
nam i, m ożna pow iedzieć, że K o
ściół nigdy tu nie istniał. Ale Bóg, który je st B ogiem suwerennym, rozpoczął w M ongolii swoje w iel
kie dzieło. W roku 1990 upadł ra
dziecki kom unizm . Rów nało się to otw arciu drzwi, otw arciu no
w ych m ożliw ości. N aród otrzy
m ał w olność, a jeg o przywódcy nie sprzeciw iali się pracy chrze-
14 7- 8/ 9 3