• Nie Znaleziono Wyników

Osobiste doświadczenia z cenzurą - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Osobiste doświadczenia z cenzurą - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALOJZY LESZEK GZELLA

ur. 1932; Pelplin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, "Kurier Lubelski", cenzura, interwencje cenzorskie, praca dziennikarska, redakcja gazety, atmosfera w redakcji

Osobiste doświadczenia z cenzurą

Miałem rozmaite jakieś zdarzenia, gdzie w mój tekst ingerował cenzor, ale to na takiej zasadzie, że czegoś w redakcji nie dostrzeżono. [Ponieważ] tym pierwszym cenzorem dziennikarskiej produkcji była [sama] redakcja, był sekretarz redakcji, zastępca naczelnego, czy sam naczelny. Myśmy ustalali na codziennych planówkach, o dziewiątej rano mieliśmy takie planowanie numeru: co, kto daje i na tej podstawie, sekretarz już w godzinach porannych planował układ strony. Oczywiście te strony, które wypełniały artykuły, czy reportaże, rzadziej pojawiające się u nas w dziennych wydaniach, bo w niedzielę częściej, to mogły być planowane wcześniej.

Natomiast te informacje takie bieżące, zgłaszaliśmy nie wiedząc jeszcze co z tego wyjdzie i jaka będzie objętość materiału. [Na przykład] zgłaszało się, że akurat dzisiaj jest rocznica inauguracji pracy jakiejś placówki kulturalnej, i że z tego wydarzenia przyniosę jakąś informację. Wtedy sekretarz pytał: „Jak duża będzie? Pół strony, strona?”. To właśnie było planowane z góry jak się do tego ustosunkować, a [czasami] autor kłócił się, że za mało [mu dają miejsca], bo to ważne jest, [wtedy sekretarz mówił]: „To słuchaj na jutro damy krótko, a ty powtórzysz to sobie w artykule.”. Czyli taka rozmowa, która miała dać również autorowi tekstu poczucie, że on jest odpowiedzialny za ten produkt całej gazety. Przypominam sobie też, że ja pisałem o imprezach na KUL-u i tu był ciągle problem, bo zgłaszałem, że jest ważne jakieś tam spotkanie, czy coś, na co naczelny raczej łagodził rzecz: „Nie, słuchaj, to tego raczej nie napiszemy, to nie przejdzie. To cenzor zdejmie…”. Czyli było takie porozumienie w całym tym redagowaniu, bardziej porozumienie niż dyrygowanie i w związku z tym my czuliśmy się bardzo emocjonalnie związani z tytułem i gazetą, którą robiliśmy. Ja sobie zdawałem doskonale sprawę, co nie znajdzie zrozumienia u cenzora, że tego nie mogę tutaj przekroczyć, bo to będzie interwencja cenzorska.

[Jednak] sam pracowałem zawsze w dziale kulturalnym, od początku zresztą, czyli te wszystkie informacje były łagodniej traktowane. Przekazywałem wiadomości,

(2)

wydawało mi się i chyba jestem przekonany do dzisiaj, takie, które nie bywały w ogóle cenzurowane. Cenzor czasami interweniował też, kiedy złapał jakąś nieścisłość w informacji, jakąś nielogiczność przepuszczoną przez sekretariat redakcji. To też jak gdyby po koleżeńsku, może to już było w tym późniejszym okresie, gdzie ja będąc sekretarzem, miałem częstsze kontakty z cenzorami. Przypominam sobie, że miałem kiedyś taką interwencję i w ogóle awanturę, niezwykłe wydarzenia jak na taki dział kultury: opisałem jakąś zabawę w Domu Kultury Kolejarza i tę zabawę tak negatywnie opisałem. Bomba wybuchła w momencie kiedy to się ukazało i pojawił się zarzut, że ja opisując tę zabawę, bal w Domu Kultury Kolejarza wykpiłem całą imprezę, ponieważ był to okres Wielkiego Postu. Czyli tak jakbym świadomie działał przeciwko tego rodzaju imprezie, która nie powinna mieć miejsca w okresie Wielkiego Postu.

Przyznaje zupełnie otwarcie, że nie miałem takiego zamierzenia, tylko zaproszono mnie na jakąś imprezę, która czegoś innego dotyczyła, a później był ten bal. [Według mnie] ten bal nie pasował do tej całości, ja z tego balu trochę, jak gdyby innymi językiem, wykpiłem tych wszystkich uczestników. [Poza tą sytuacją to] nie przypominam sobie, żebym spotkał się z interwencją cenzorską, w sensie zdjęcia całego materiału, bo był dla cenzora nie do przyjęcia. Były interwencje w tekst i to częstsze, wiem że takiej interwencji cenzorskiej podlegała informacja, którą napisałem ze spotkania z Kuncewiczami w klubie „Nora”. Maria i Jerzy Kuncewiczowie wrócili, przyjechali do Polski z Zachodu i zdecydowali się zamieszkać tutaj w Kazimierzu, w swojej posiadłości. Odbyło się spotkanie w klubie „Nora” i zwłaszcza Jerzy Kuncewicz, który był takim politykiem, wcześniej publicystą też w pismach ludowych, coś opowiadał o emigracji. Ja to przekazywałem i cenzor to zlikwidował, tego nie ma w tym moim sprawozdaniu. [Były] interwencje w odniesieniu do nazwisk, [różne] nazwiska były w różnym czasie na czarnej liście. Później myśmy wiedzieli, które nazwiska są na czarnej liście, bo to i cenzor nam mówił, i pamiętam, że naczelny, przekazywał czego nie można, a co można pisać.

Data i miejsce nagrania 2006-03-07, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Weronika Prokopczuk

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na Pomorzu nigdy się nie mówiło o czymś takim, że było takie bezrobocie, że ludzie sobie zapałki dzielili na dwie części, bo nie było pieniędzy.. My ciągle wiedzieliśmy, że

Ja byłem tym pierwszym, a on tam był tym sportowym dziennikarzem, żeby po prostu nikt nie miał pretensji, zresztą to nie było możliwe – sekretarz jest bezpartyjny, więc było

Przez ponad dwadzieścia lat na KUL-u prowadziłem takie studium prasoznawcze, na które byli zobowiązani na przykład przychodzić studenci KUL-u, księża z poszczególnych

Mama pochodziła z rodziny mieszczańskiej, była urodzona w Pelplinie, a do Pelplina mój ojciec z rodziną swojej matki przyjechał po katastrofie, jaka wydarzyła się w miejscowości,

Ja w ubiegłym roku taki esej opublikowałem na temat tej Biblii Gutenbergowskiej z Pelplina, a intrygował mnie [ten temat], bo to było pierwsze nazwisko, które pamiętam z czasów

To getto było straszne, to było jakieś takie przeżycie tam dla nas, [obserwowaliśmy i mówiliśmy]: „O, już przestaje się palić”, po iluś tam dniach, już jak dymów

Myśmy wiedzieli to, że ona jest Żydówką, ale jako dzieci nie zdawaliśmy sobie sprawy, [że ona się w ten sposób ukrywa], dla nas ta najładniejsza siostra była

Niemcy przyszli przed godziną piątą rano do niego jako do dozorcy, kazali mu otworzyć główne wejście do budynku, prowadzić [się] na klatkę schodową, to trzecie