• Nie Znaleziono Wyników

Nowy Pamiętnik Warszawski : [dziennik historyczny, polityczny, tudzież nauk i umiejętności]. T. 17 (styczeń 1805)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nowy Pamiętnik Warszawski : [dziennik historyczny, polityczny, tudzież nauk i umiejętności]. T. 17 (styczeń 1805)"

Copied!
124
0
0

Pełen tekst

(1)

N

O

W

Y

P

A

M

I

Ę

T

N

I

K

W A R S Z A W S K I .

DZIENNIK HISTORYCZNY* POLITYCZNY,

T U D Z I E Ż

NAUK i UMIE IĘTNOSCI.

T O M XVII,

R O K

1 8 0 5 .

S T Y C Z E Ń , L U T Y

,

M AR ZEC.

Hxc

stadia adolescentiam alunt, senec turem obie*

ctant, secundas res ornant, adyersis perfugium ac sola­

riom prasbent, delectant domi , non impediunt foris *

pernoctant nobiscmn , peregrinantur , rascicantur.

(2)
(3)

N

O

W

Y

P A M I Ę T N I K

W A R S Z A W S K I .

R O K

1 8 0 5 .

S T

T

C Z

E

N

H I S T O R

Y A.

tr ' ’ I / ' '

Rzut oka na ^fndijg Wschodnie.

jP

Ó ł w y s p a , Jrfdyylka, zamykai^ca g ł ó w n e osady

E u r o p e y c z y k ó w na lądzie A z y a t y c k i m , p r a ­ wie ieft tak rozległa , iak E u r o p a . W ję z y k u J e o g r afó v/V , JadółŁan ma za graiiice na w s c h ó d i z ach ód B u r ram p 00 cer i J n d u s , na p ó ł n o c g ó r y T y b e tu i T a r ta ry i , a na p ołu d ni e rz e ­ k ę N q rb u cld a . C z ę ś ć po łu d ni owa p ó łw y s p y , k t óra blisko p o ł o w ę pańftwa M o g o lu ob eym u - l e ; od J e o g r a f ó w Jndyylkich D e k a n e m na­ zwana : w języ ku Jndyan znana' b j ł a p o d i- miemern B h a r a t a . W y r a z J n d y a Wzięli G r e ­

c y od P e r s ó w : w pe wn ym w ię c względzie t o nazwisko ieft nowe.

O d dwó ch t y s i ę c y lat po dz iw ie nie k u fta- r o ż y t n o ś c i było p o w o d e m dzi ei o p i so m , iż o

(4)

2

Hijlorya,

zaletach krain wschodnich z przesadą p i s a l i : Z a p e w n e Jndyanie w cywiiizacyi p r ze ch o d zą nayd aw nie ys ze n a r o d y E u r o p y : ale w ż a d n e y sztuce daleko nie zaszli. Są na ty m że Itopniu dzisiay, na iakim się przed dwoma tysią ca mi lat z n a y d o w a l i ; p o d wiełą względami G r e c y i Rzymianie nierównie w'yżey poftąpiii.

Jndyanie, tak iajc C h i ń c z y k o w i e , do w y­ sokiego stopnia doskonałości doprowadzili sztuki p o ż y t e c z n e ; ale ż e b y się daley po su nąć, ■wtem ani c i e k a w o ś c i , ani gieniiuszu nie oka za ­ li. W sztuce tak p ot rz eb n ey do n a r o d o w e j

o b r o n y , niższemi zawsze byli od lu d ó w p ó - źnie yszyc h: bo naftępnie przez P e r s ó w , P at a- ji ó w , M o g o l ó w , i n a r o d y E u r o p e y fk ie p o d b i ­

ci zostali. C i ż s-.\mi J n dy anie , k t ó r z y p o d dowodztwem E u r o p e y c z y k ó w i od nich w y ć w i­ czeni, Itaią się w yb or n em i ż o ł n i e r z a m i , zawsze swego b oga te g o kraiu pierwszemu z d o b y w c y , chcącemu go o p a n o w a ć , uftepowali, i n ig d y dynaityi x i ą ż ą t Jndyyfki.ch za ch ow ać n ie mogli.

(5)

-o ^fndiji Wsch-odniej.

3

t a n d r y ą p o d G r e k a m i , Rzymianami i W e n e ­ tami. O d k r y c i e p rz yląd ka D o b r e y nadziei in­ n y bieg temu handlowi nadało.

W tym przeciągu czasu , dwa ty siąc e lat ob e jr m u i ą cy m , w ob yc za ia ch i zwyczaiach Jn­ dyan bardzo małe zaszły odmiany. Z opisów dawnych czasów po k az u ie się , z e ftan w i a ­ domości,- s z t u k , a nlawet sposób odziewania się i życia , był ten sam prawie , co teraz. O t o , iak A n y a n p o ł t a ć , o b y c z ai e i zw yc za ie Jndyan opisuie. „ L u d z i e tych kra in , mówi * są delikatney k o n f t y t u c y i , i sz cz egó lnie y ż y i ą iarzynarni. D z i e ł a się na kasty. K a ż d a fa^ milia ciągle i e d n e - o rzemiosła pilnuie. M a ł - zeńfiwo p o z w o l o n e w r o k u siódmym > i m a ł ż o n ­ k o w i e zawsze z je dney są kafiy. M ę ż c z y ź n i

noszą za us zn ice , trzewiki r ó ż n e g o k o l o r u , a częfto z a s ł o n y , k t ó r e im głowo i ram ion a za- krywal ą. L u d z i e niższey kłafsy farbuią so b i e t w a r z e , a o s o b y w yższe go ftopnia nosz ą pa** rasole. Szabje na dwie r ę c e są w u ż y w a n i u , iako i ł u k i , k t ó r y c h ftrony n o g ą spuszczaią.”

T e s z c z e g ó ły po w ie k s z e y części do dzi- si'j szych Jn dya n zalto so wae sie d a i a . •i J J c P o -zna ć ich ieszcze m o ż n a , ze s p o s o b u ich p o ­ lowania na s ł o n i e , k t ó r y te nż e aiv;tor o p i su ­ ie , ia k o też rob ie nia sztuk bawełnianych.

' , «✓

T o o s o b l i w ą ftałość w ob ycza ia ch Jn dya n > ic,h rełigii p r zy pi sa ć n ale ży . U lta w y re łi g iy n e B r ą m i n ó w avch odz ą w e w s z y ft k i e sz c z e g ó ły ż y ­

cia: i te sposobem, ie dnoft ayn ym i ftałym u - rządza ią . D l a t e g o przyw iąz anie do p r zy ię t yc h

(6)

4

EiJlorija.

zwyczaiów ieft pra widłe m re li giynem : a iako przywiązanie ich do swoiey religii oparło się przymusow i Mu zu łm an ów , i namowo m Mi fsyo- narzów Ch rz e sc ii a ńł k i c h : tak ró w nym s p o s o ­ bem b e z z ad n ey zmiany o b y c z a i e swoie za­

chowali.

L u b o .Tndyanie w tym Itopniu cywili- zacyi zn ayd ow ali się , g d y ich k r a y p i e r ­ wsi E u r o p e y c z y k o w i e odwiedzili , i e d n a k ź e w p o c z ą t k a c h , iak wszyłtkie inne n a r o d y , dzikiemi b y d ź musieli. Hiflorya nawet te go ludu w y ra ź n e d o w o d y ich dzikości skazuie. D a w n i au t o ro w i e uczą n a s , ż e J nd ya nie , na d ro b n e bardzo xięitwa podz ielen i byli : co dow odz i, iż n acz eln ic y na sztuce rządzenia n ie ­ w ie le sie znali. Jaskinie E l e f a n t y i S a l- se tty podziśdzień ni e d o fk on a ło śc arc hitektury u pierwszych m ies zk ańcó w Judyi zaświadcza- ią. O d czasu iak Ja dy a poznana była od E u ­ r o p y , zawsze ie y t o w a r ó w , r o b i o n y c h w swych r ę k o d z i e ł n i a c h , doftarczała. L u d z i e pierwszych klafs na zach odzi e , we wszyftkirh czasach szczegółnieysze upodobanie, do materyi Jn— dyyfkich okazywali. N a r o d y , k t ó r e miały sp >- s o b n o ść handlowania temi m a t e r y am i, do wiel­ k i ch b o g a c t w przychodziły.

(7)

o ęfn&iji Wsckodnmj.

5

H an d el ieft niewyez erpanem ź r ó d ł e m b o g a c t w dla Anglii.

2

niego ciągnie s p o s o b y poltawienia 'sił o g r o m n y c h , k t ó r e słusznie za- dziwiaią E u r o p ę . H an d el Jndyyflu ieft tak, w a ż n y dla A ngl ii, ż e byt n oś ć ie y od p os ia d ło ­ ści w Jndyi z a le ż e ć się zdaie.

P o d o b n o nie masz n a r o d u , m ni e y ośw ie­ c o n e g o o swoich p o c z ą t k a c h , ia k Jn d ya n ie i Ghińczykowie. O d w ielu lat A n g l i c y maią wftęp do archiwów B r am in ów w B c n a r e s . IJ- czeni, biegli w ję z y k u S a n s c r i t , przezierali r ę - k o p i s m a , a żad neg o nie z n a le ź li, k t ó r e g o b y autorem był dzieiopis tego narodu. O d c z a ­ sów Alexandra, aż do p o d b i c ia Jndyi przez M u zu łm a n ó w , ża d n e g o materyału do hifloryi, pisma tego na ro du nie doitarczyly. M u z u ł ­ man JEer.ihta, k t ó r y pisał wsiedmnaOym w ie ­ k u , hiitoryą Jn dy ylką p o d ł u g pisarzów P e r - łkich uł oż ył . Jeft tłumaczona przez p ó ł k o w n i - k a D o w .

W i e m y z t e g o pisar za, ż e niegdyś J n d o - Itan na wiele o s o b n y c h króleftw b y ł p o d z ie lo ­ ny. P o d cesarzami Mahometańlkiemi z ł ą c z y ­ ł y się w jedno c i a ł o , lecz zw iąz ek ten t a k b y ł s ł a b y , ż e obszerne te pańftwa le dw ie się na mierny o d p ó r z d o b y ł y , przeciw nayściom T a m e r la n a , B a b er a , H u m a io o n a i N a d i r - S h a h .

(8)

wiel-6

ffijłorya.

ki rozlew krwi utwierdził, W s z y s c y xi ąż ę ta M ah om et ań sc y z ośmiu dyn afiy y , przez siedin- set lat w tym kraiu p a n u i ą r y c h , z r ó w n e m się okrucieńftwem z nieszczęśliwemi Jndyanami p o d l e g a i ą c e m i ich w ła d z y , i z ł u d a m i zrzuca- iątiemi na czas ich i?rzmo, obchodzili. W r o ­ k u 1 2 6 5 . całe p o k o le n i e M e w c itti, ze Huty- s i ę c y ludzi skład aią ce s i ę , w pień wy ci ęt e zo- ftało , za t o , iż n i e k t ó r z y z tego pok<-lenia zra bowali Ma hom eta nów . T e a t r te y ok ru tn e y rzezi b ył tylk o o & D e l h i na osiem mil od le ­ gły. P o d iak ftrasznem w ięc ucie m ię ż en ie m j ę c z e ć musiały p o k o le ni a Jndyyfk ie, w o d l e ­ gły c h [tronach od Itolicy., g d y pod ie y okiem prawie, takich się okrucieńftw dopuszczano!

(9)

o ąfnchji IVschoinm j. 1 Na p o c z ą tk u szesnaftego w iek u Po rt u g a ł- c z y k o w i e o k r ą ż y w s z y p r z y l ą d e k D o b r e y na­ dziei, do brzegów Jndyyfidch przybyli. Pa ń- liwo D e l h i w takiem p o d ó w c z as zamieszaniu zoftawało , ż e dwór nie wiedział o zd obyc zac h P o r t u g a l c z y k ó w nad w ic e królami po nad brze­ gami pa n u i ą c e m i, k t ó r z y się z p o d pos}uszęii- liwa w ładzy M o g o l a wyłamali.

W i e k up łyn ął, nim imie E u r o p e y c z y k ó w doszło do D e l h i . F e r is h ta p i s z e , ż e b a ł w o ­ ch w alc y E u r o p e y s c y , przez niedbalftwo d w oru M o g o llk i e g o kilka p r o w i n c y y w G u za ra c ie o- panowali.

Prz ed Item lat paftwo M o g o l u w n a y w y ż - szym b y ł o blafku. P o d A u r e n g z e b e m , k t ó r y umarł ro k u 1 7 0 7 , za ym ow ało całą p ó ł w y s p ę aż do G a n g esu . M a j o r H e n n e l o p i s a ł , i ż d o c h o d y pańftwa p o d tym cesarzem do trzy- dzieliu d w ó ch m ilion ów funtów szterlingów w ynosiły. P o ie go ś m i e r c i , dway s y n o w i e , k a ż d y na czele t r z e c h k r o ć fi o ty si ę c y ludzi, o k o r o n ę wałczyli. A z e n i u l e g ł , a B e h a d a r - slia h tron posiadł.

T e g o cz te re y sy no w ie byli niezgodni ,

(10)

-8

Hi/lory a.

d l e n i u , ż e rzą dc y odle g ły c h p r o w i n c y y , za­ wsze byli g o t o w i zrzucić ia r zm o, (koro się ty lk o s p oso bn ość nadała. W i c e - k r ó l D e k a n u oddzielił się od pańftwa: S o u b a b -Bengalu p o ­ szedł za tym przykładem : N a b a łn ia O u d y b y ­ ła podzielona , a R o h illa s o w ie zbiwszy offa- tnie woyiko cesarskie , zrobili się niepoclle- głemi.

Oftatni cesarz , słusznie to imię

noszą-> ' ' O

c y , był A h m c d - s h a h . INaftępey ie go p r ó ż n e t y lk o mieli nazwisko. A le tak po wsze rh ne ieft uszanowanie w ludach Jndyylkich dla krwi da w ny ch m o na r c h ó w , ż e dzisiay ieszcze przy- właściciele ftaraią się up o w a żn i ać swoie przed­ sięwzięcia i m i ’ niern ow ego cienia m o n a r c h y , k t ó r y mieszka w D e l h i , i w y o b r a ż e n i e iego znayd uie się na wszyilk ch mone ta ch mai ą-

cy-ch bieg w J n d y i.

(11)

mn ieyszy o d woyfka Alexandra , zrobił r e w o - l u c y ą w D e k a n ie . Z niewiększemi siłami A n ­ g l i c y , -we dwóch kampaniach B e n g a l , p r o - w i n c y ą Oudy i B a h a r u podbili. Wiadomo , iż Ale xander wyprawiwszy sie z 35.000 w o y ­ fka z G r e c y i , w ró cił na czele 120,000 ludzi. T o samo dzisieysi E u r o p e y c z y k o w i e w Jndyi r o b i l i ; uzbraiali J n d y a n ó w , i niemi siły swo- ie wzmacniali.

A ngl ic y ugruntow aws zy się w B e n g a l u , umyślili p o db ić D e c c in , lubo k r a y ten więc.ey wyftawiał nie bez piec ze ńftw , a mniey w id o cz ne o k azy w ał korz\ści. Musieli w alc z y ć z w o j l k a - - mi Ł E u r o p e y f k i e m i , i Jndyanami w^ćwiczone- mi w t a k t y c e E u ro p ey lk ie y. W H y d e r - A l y m i naftgpcy iego T y p p o - S a i b i e , silny znaleźli odpó r. Ale z śmiercią T y p p o -S a ib a i wzię­ ciem iego f t o l i c y , fkończyła się monarchiia M y s o r y , i A ngl ic y obszerne p r o w i n c y e tego pańitwa zagarnęli.

W hiltoryi R a y n a la zn ayd ui ą się w i a d o ­ m o śc i o osadac h Angielfkich daleko obszer- n i e y s z e , niż w k t ó r y m k o lw i e k autorze. D l a odmian p ó ź n i e y z a s z ł y c h , opis ten dzisiay nie<! oftateczny. N i e o wszyltkiem R a y n a l miał d o fk onałą w ia d o m oś ć : dał wiarę t e m u , c o b y o d r z u c i ł , g d y b y miał proite o tym kraiu u- wiadomienia.

W tem R a y n a l hil tor ykó w Angielskich p r z e c h o d z i , z e o urzędnikach ko m pan ii J n - d y y lk i e y m ó g ł m ó w i ć bez boiaźni i uprzedze­ nia, A le w czytaniu tego pisarza j nie trzeba?

(12)

1 0

Hijlonja.

zbyt ufać tey przysadney b e z b r o n n o ś c i , z k t ó ­ r ą wyRawia mies zka ńcó w, iako z oR aią cy c h w ftanie szczęśliwym , i z e ich tego szczęścia E u r o p e y c z y k o w i e pozbawili. Pisarz t e n , wi­ dzi zawsze sprawiedliwość i mo ralność ze firo- n y Jn d ya n , i z e we wszy Irki ch sporach słu­ szność była za niemi. U w a ż y ć atoli n d e ż y * z e xiążęta Jn d yy s cy i Mahometańsey, nad k t ó - rerni A ngl ic y Bengal i inne p r o w i nc ye p o d b i ­ l i , sami byli przywłaścicielami. Filo zo fo wie d o w i o d ą , z e E u r o p e y c z y k o m w żadn e związki h an d lo w e i p o li ty c zn e w ch odzi ć w Jndyi nie należało. G d zi ek o lw ie k zachodzą ftosunki po li - tyczrie i han d lo w e, muszą na R ęp ow ać k ł ó ­ t n i e , a gdzie te się z a y m ą , słabszy cierp ieć musi. N ie masz krain n a ś w i e c i e , w k t ó r y m b y n a ró d walecznie ys zy, cz ynn ieysz y, z r ę c z m e y - ~szy od swoieh s ą s ia d ó w , granic s w o i c h , z u- szkodzeniem tamtych nie rozszerzył. W y ż - szość talentowy i s p o s o b ó w , tyle podnosi zna­

czenie n a r o d ó w , co osób szczególnych. N a p r ó ż n o powftaią F il ozo fo w ie : z n atury rzeczy w y n i k a , ż e ludzie odważni i cz yn ni , nad lu d ź ­ mi gnuśnemi i nie przewiduiącemi, g ó r ę brać będa.

w V

(13)

o £ fndtji W sch o d n iej. 1 1 go lękali w sz ys cy , ż e nikt do niego p rz yfią- p i ć nie śmiał. Slachta , kt óra go n i e n a w i ­ dziła zdradziła go w oftatniey chwili H il fo- r y a 'wszyltkich x i ąż a t tych k r a i n , po d o b n a ielt do hiitoryi tego xiążęcia. Przywłaszczenie , nie żad ne prawo roz rz ądz a tronami w Azyi. X i a ż ę przeznacza państw'o dla ie d n eg o z sy­ nów swoich, lub k o g o sobie przybr ać zechce.- Jeżeli liczba malk ont ent ów mocnieysza iest od p r z y ia c ió ł n a ł t ę p c y ; powftaie wro y n a d o ­ m o w a , p ó k i szczęśliwszy, lub mocniey szy nie opa nui e k o r o n y : po czem wszyftkich* od k t ó ­ rych sie czego ob aw ia ć m o ż e , na śmierć f k a - zuie. Angli cy nietylko tak o kr u tn ey p o l i t y k i naśla dować nie chcieli, ale pozb aw ion ym t r o ­ nu xiażę tom , ile natura rzeczy pozwalała , u c z c i w y han zapewnili. Korapaniia Indyyf ka płac i im , i ich dzieciom znaczne pe ns y e * mimo ni^roftropnych p o f t ę p k ó w , k t ó r y c h fię dopuszczała.

(14)

•12

Hittcrija.

M a r a c i składaią nayznacznieyszy n a r ó d , któ^y się wzniósł na rozwalinach pańftwa M o - gola. Nazwifko ich p oc hodz i od ś r o d k o w e y pr ow in c yi ich kr aiu , zwa ney M o h r ar, , a dzi- siay nosząc ey imie Baglanri. $ e v a je e miany ieft za założyc iela tego pańftwa. Zo lt aw ał on na wysokim ftopniu w w o yi k u x ią żę cia F is a - p o u r u : zamieszania tego kraiu dały mu s p o ­

sobno ść zrobienia się niep odległym. P o d b i ł pręd ko wiele k r a i ó w , i ieszcze przed wltą- pieniem na tron A u r e n g z e b a , był ftrasznym dla Mog ola. L u d k t ó r y z a ło ż y ł Rzpltą Rzym ­ ską , nie był od Ma ra tó w w ię c ey wo ienn y. S e u a je e wtenczas, k i e d y po t ęg a A u r e n g z e ­ ba w naywiększym zofiawała blafku, znacznie s w o ie n abytki rozszerzył. P o m n o ż y ł y flę one p o d czas z a m ie s z a ń , k t ó r e po 'śmierci tego m onar chy powitały. P o d S a h o je ę . drugim n a ­ czelnikiem M a r a t ó w , pańltwo ich ro zc ią gało się od Itrony za ch odn ie y p ó ł w y s p y , aż do O r y fs a , a o d A g r a aż do K a r na ty, Prawie wszyftkie p r o w i nc ye z n owem tein pańftwem graniczące', w Bengalu i Jndoltanie przez M a ­ rat ów zrabowane zoftały.

(15)

-o gfndyi Wich-odnieij.

1 3

wili swoie r a b u n k i , i iaki t y lk o mogli łup ze­ b r a ć , 2 t e y p r o w i n c y i uprowadzili.

Z w i ą z e k naęze lników M a r a t ó w p r z y p o ­ mina układ rządu fe u d a ln y w naydzikszym ie- go kształcie. T o czasowe s p r z y m ie r z e n ie , w7 ce­ lu r a b u n k ó w , n ic g ru n to w ne g o i ftałego nie ma. I owszem na ró d w tak ow ym rz ądz on y s p o ­ s o b i e , im o b sz er n ie y grani ce swoie ro z c ią g a , tem bliższy ieit upa dku . P o d p an ow an ie m R a m R a i a , dway miniftrowie przywłaszczyli sobie w ła d z ę , i nią się podzielili. B a jir o w pr zy w ła s zc zy ł sobie p r o w i n c y e z a c h o d n i e , k t ó ­ ry c h P o o r i a h ieft itołica ; B u k s h i zaś , al­ b o w ó d z nacz elny „ zrobił się panem p ro wi n-

c y y w schodn ich w B e r ar , k t ó r e g o miaftem głównem ieft N a g p o r e .

B e jir o w w yd ar ł P o r t u g a l c z y k o m w y s p y , B o m b a y i 'Sals et t ę , i z d o b y c i a sw oie aż do P a n j u b posunął. T a k o w e p o m n o ż e n i e m o c y przeltraszyło A b d a l l a k r ó la K a n d a h a r y . U - ł o ż y ł i so bie M a r a c i w y p ę d z i ć na zawsze z Jn­ dy i M ahoin et anów. U d ał o im się u t w o r z y ć związek, do k t ó r e g o weszli wszyscy xi ąż ę ta Jn- d y y s c y , i wszyftkie l u d y do w iary B r a m y przywiązane. A b d a l l a Itanął na czele w o y l k MahometańOdch , a w sławney bitwie p o d P a n i p u t los M a r a t ó w rozftrzygniony zoftał. Zg ro madzi li oni d w a k r o ć łto ty się cy woyska. S ta n ą ł przeciw nim A b d a l l a w p ółt or a k r o ć Ito t y s i ę c y , i od niós ł zwycięstwo. Przegrali zupełnie M a r a c i : Itracili pr awie wszyftkięh sw o ­

(16)

l-*4

Hijtorya.

ni erzy. O d t e y ep oki przeftałi myśleć o p o - wszechnem panowaniu w J n d y a c h , a p o t ę g a ich coraz się bardziey nachylała.

M o ż n a twierdzić, ż e Jndoftan przez dłu­ gi czas. od tego na ro du niegdyś tak ftraszne- ^ g o , niczego obawiać się nie powinien. M a - ra c i w B e r ar są s ł a b i , a w P o o n a h w t e d y b y d opi er o lirasznemi lia ć się m o g li, g d y b y ia- k i naczelnik z wielk-im g le n ii u s z e m , z p o d z i e ­ lonych i osł abion yc h dziś p r o w i n c y y iednę ż o ł ­ nierską m on archiią utworzył. S c i n d i a ieden z d o w o d z c ó w M a r a t ó w , chciał kr a i e w p r o ­ w i n c j i P o o n a h p o d ieden rząd p o d g ar n ąć . P r z y ią ł t a k t y k ę K u r o p e y s k ą , i ma o f i c y e r ó w , k t ó r z y w woyfku Angiełtkiem służyli. Jeśli i e - m u , lub synowi iego D o w l a t - R o w , uda się w zach odn ie y lub p ó ł n o c n e y części p ó ł w y ­ s p y now e utwor zy ć p a ń l t w o , natenczas p o ­ witałaby p o t ę g a , niebezpiecznieysza dla p r o - w in c y i O u d y , i innych dzierżaw ko m pan ii A n - gi e lsk ie y , nąd te wszyftkie , k t ó r e ie y d o t ą d z a g r a ż a ć mogły.

P r o w i n c y e A g r a i D e l h i , nipgdyś sła­ w ne ze swey lu d n o śc i, i b o g a c t w , dzisiay w naynędznieyszym znayduią się ftanie. Przez p ó ł w i e k a , b y ł y teatrem nieultannych spufto- szeń. Grun ta praw ie są o p u sz c zo n e : b o nie­ szczęśliwi mieszkańcy , nie śmią wię.oey ż ą d a ć

(17)

o gfndiji Wschodnuy,

1 5

T a b o i a ź ń i nę dz a w i ę k s z e y części l u d u , w J n d y a c h , r o z c h o d z i się i do k ra iu M a r a t ó w , gd zi e anarćh iia c i ą g l e panu ie . R z ą d S e i k o w , z w ie lu w z g l ę d ó w p o d o b n y do r z ą d u M a r a ­ tó w . Jelit o z w ią z e k n a c z e l n i k ó w ary ftokra- c k i c b , zawsze z o l t a i ą c y c b w w o y n i e p o m i ę d z y s o b ą , i b a w i ą c y c h się ra bun ki em. Jeh religiia d a w n i e y ta s a m a , co J n d y a n , dziś przyf ręp u- ie do D e i z m u , P r z y s i ę g a j ą ie szcz e na s w e ­ go f u n d a t o r a N a n u c h : ale zn aią c o k o l w i e k p r a w i d e ł religii Ghrześciiańflaey, któ ra Jndyan w c a l e chw ycić się n ie mogła. O b szern y k r a y P a n j a b w ich dzierżeniu żoftaie.

D a l s z y ciąg p o tć m ,

) ^ ^ ■ ' / , '

M O R A L N O Ś Ć .

Testament starego Bezźeńca

z Niemieckiego.

D ° b r y i u c zc i w y L a n d a u , umarł kawalerem w 87 ro k u ż yc ia swoiego. Śmierć ie go ta k była słodka i sp oko yn a , iak ż y c i e zda ­ wało się b y d ż iednoitaynern , a pog rzeb odbył

(18)

i 6

Moralność

i y c ią p o c z c i w e g o Itarca. Podług ro zka zu ie- go , dr obne wydatk i p o g r z e b o w e z a pł ac one b y ły w sze śćnaiób , a zatem ludzie u ż y c i do teaio obrzędu bardzo bvli ko nte nci. O * J Stara ie~ gp gospodyn i płakała raz , gd y pan s k o n a ł ; zabrało się iey drugi raz ieszcze na płacz > g d y ciało zmarłego w yp row ad zan o z o mu , i rozprawiała o szczęśliwości , iaka go w niebie czekała. S y n o w i e c iego w w i f l k i e y ż a ł o b i e , zaprowadził go do g r o b u , odeb rał zwykłe p o ­ ża łowa nie , w yc h w a la ł zm arł eg" Itryia z p o c z ­ c i w o ś c i , os zc zę dn oś ci, i przywiązania do p o ­ rządku we wszyftkiem. Ż y c z y ł sobi e , a b y mógł t akż e odziedziczyć po jiryiu m oc ne z d r o ­ wie i tę w y b o r n ą k o n l t y t u c y ą , k t ó r a mu ta k

długiego ży cia udzieliła , i nieraz sy no w c a w po dziwienie wprawiała.

Wszyftko więc o d b y ło się pr zyzwoicie przy po gr zeb aniu tego Itarego b e z ż e ń c a , i k a ż d y p o w r ó c ił z p o g rz eb u z t ą jvewnętrzną s p o k o y - n o ś c i ą , ia ki ey się doznaie p o m y ś li w s z y , i ż wszyftko dzieie się na ś w i e c i e , iak się dziać powinno. O t w o r z o n o po te m te ft a m e n t ' w ty m n ie bos zc zy k tak s ow ic ie g o s p o d y n ią n a g r o ­

(19)

Tejłament bezzeńcd.

M ó y k o c h a n y Syno w cze /

„ N i e z a d łu g o iuż przenieś ć się muszę z s p o k o y n o ś c i d o m u m o ie g o do zacisza g r o b o ­ w ego. R o z p o rz ą d z i łe m iu ż interesa m o i e , i

czekam cierpliwie i bez trwog i chwili przezna^ c z o n e y mi na tę p o d r ó ż ; le r z nie m o g ę p o ­ w i e d z i e ć , ż e bez żalu. C z u ię go częfto z p o - w o d u s p o s o b u p r z e p ę d z o n e g o przeze mn ie dłu> g i e g o życ ia. G r y z ę się p o m y ś l a w s z y , ż e g d y na drugi świat p r z e c h o d z i ć b ę d ę , ni kt mię tu za tr z y m a ć na d ł u ż e y nie z e c h c e i ż e ani iedna łza n ic z y ie g o l ic a nie skropi. B o - lesiio zaifte dla u m i e r a i ą c e g o p o m y ś l e ć , iż zoftawia po so b i e se rc a {tr apione; ale o i a k - ż e go z n o w u sm u t ek ogarnia , gdy nie m o ż e się s p o d z i e w a ć , ż e b y go c h o ć i e d n a czuła i- ftota ż ało w ała ! N i e r o z u m i e y s y n o w c z e , abym ci ę przez to chciał sk ło n i ć do okazania po mnie ż a l u , k t ó r e g o szczerości n i k t b y nie u- wierzył , ani smutku , do k t ó r e g o nie mam wrcale prawa. O to cię ie d y n ie pr o s z ę , abyś o d p r o w a d z a i ą c zw ło k i m oie do g ro b u , nie o- ka zał in t e r e fs o w n e y radości. zjądam , a b y po g r z e b m ó y o d b y ł się po r zą d n ie i p r z y fto y - nie. O b r z ą d e k te n , k t ó r y was wszyftkich czeka , i k o n i e c człowieka p r z y p o m i n a , p o ­ winien się o d b y ć z w szelką p o w a g ą i u r o c z y - ftością. Sp o d z ie w a m się w i ę c p o d e lik atn ośc i ^woiey , o kr.órey n ie w ą t p i ę , iż p o w i e r z c h o ­ w n ą po ft aw ą t w o i ą , okażes z smutek serca ,

(20)

1 8

Moralność

ieź el i nie z ż a l u , t e d y p r z y n a y m n i e y z w d z ię ­ czności p o c h o d z ą c y . *

„ O t ó ż t o ieft k o c h a n y s y n o w c z e , cz eg o ie d y n ie m o g ę się p o t o b i e sp odz ie w ać , i a k o te ż i dope łnienia w a r u n k u , p o d k t ó r y m ci n ió y m ai ąte k z o f t a w i a m , a ten i e f t , ż e b y ś się oże nił. Zaftrzegłem zaś , a ż e b y , ieśli się nie oż e n i sz , in ac ze y m ó y m ai ą te k b y ł r o z ­ p o r z ą d z o n y ; czemu w c a le się nie masz d z i w i ć , r ó w n ie ia k i zapisow i cz te re ch t y s i ę c y tale - r ó w , od k t ó r y c h p r o w i z y a , s ł u ż y ć będzie na w y p o s a ż e n i e c o r o c z n i e u b o g i e y p a n i e n k i ; p o - itąpiłem s o b i e w t e y mierze pr z y k ła d e m w i e ­ lu b e zż e ń c ó w . Z n a i ą o n i , ż e nie dopełnili i e d n e y z n ayi ft otn iey szych p o w i n n o ś c i ż y c i a l u d z k i e g o , chc iel iby b łą d s w ó y n a g r o d z i ć , o k a z a ć , iż mieli słuszne p o w o d y do nie ż e ­ nienia s i ę , i s k łoni ć i n n y c h , a b y się ż e n i l i : zoftawuią m a i ą t e k , k t ó r e g o sami ty lk o u ż y ­ wali , p o d w aru nki em , aby ich dziedzic u ż y ­ wa! go wspó lnie z d o z g o n n ą t ow ar zy s zk ą ż y - . cia ; a t a k p o l t ę p e k m ó y , w y p ł y w a z te go ż y c z e n i a i natchnienia natury o d z y w a i ą c e g o się w sercu każ deg o.

„ N a y m n i e y od ciebie s y n o w c z e w inienem ż ą d a ć pr zeb acz enia za nie o ż e n i e n i e s i ę ; a p r z e c i ę ż chcę się z te go u s p r a w i e d l i w i ć , p o ­ n iew aż p o b u d k i sa m o tn e g o ż y c i a m o i e g o nie /są w i a d o m e , i m o g ł y b y b y d ź na złe w y t ł u ­

maczone.

(21)

c z u c i a m ę ż a i o y c a , l u b o ani i e d n y m , ani drugim nie byłem. Czu łem ia w s o b i e ten p o t ę ż n y p o w a b c i ą g n ą c y tak silnie se fc a n a ­ sze do n a y p j ę k n ie y s z e y p o ł o w y rod zaiu lu d z ­ k i e g o , i % młodu zaraz u c zu łe m m o c miłości. T k w i ą mi ieszcze w p am ięc i o w e c h w i l e , w k t ó r y c h p o m im o n i e o b e c n o ś c i k o c h a n e y o d e - mnie o s o b y , zawsze mi ona ze wszyfikiemi w d z ię k a m i swoiemi ftała na myśli. ISaówczas częfto wyl tawia lem s o b i e w i m a g m a c y i szczę­ śl iw oś ć ż y c i a d o m o w e g o , na ł o n i e ż o n y mo~ i e y , o t o c z o n e y dziatkami n a s z e m i , za n a y - pierwsze d o b r o , i pr aw dzi we p r ze zn acz en ie cz łowieka. D z i a t k i . . . . ach ! k o c h a ł e m ie nadz w yc za yn ie , biegłem zaraz do okna , i a k ty lk o ich igraszki na u l i c y p o s ł y s z a ł e m ; s z e ­ dłem za niemi ocz ym a , g d z i e k o l w i e k się o - b r ó c i ł y , i patrzyłem na nie z t a k a p r z y c h y l ­ n o ś c i ą , i z tak pr aw dżi w em u k o n t e n t o w a ­ niem , iak ic hbym nie dozna ł w ś r ó d n a y o k a - zal-szey u c ie c h y i za bawy. C ie sz yłem się n ie - f k o ń c z e n i e , g d y mi p o w i e d z i a n o , ż e ia k i e m u p r z y i a c i e ł o w i rnoiemu urodziło się dziecię ; brałem to małe n ie w in nią t ko na r ę c e , p r z y ­ glądałem mu się z r o f k o s z ą ; nosi łem ie pO c a ł y c h g o d z i n a c h , i doz nawałem podtenc?,as pr zy ie m nego omamienia, co to iefi b y d ź o y c e m .

„ P r z y p o m i n a m so bie i e sz cz e, iak w s ł o d ­ k i c h marzeniach m o ic h ,' Wyftawiałem so b i e r o - (kosz ftąd w y p ł y w a i ą c ą , ż e się o d r o d z ę w d r u ­ gim mnie s a m y m , i ż e winien b ę d ę to s z c z ę ­ ście u k o c h a n e y ' zonie.- W y o b r a ż a ł e m s o

-B 2

(22)

20

Moralność

bie mila niecierpliwość, z j a k a się oęzekuie na u- r o d z e ni e pierw sze go dz ie ci ęc ia , i na w i a d o m o ś ć c z y syn lub c ó r k a ; iakt o się o y c i e c cieszy, g d y twarz n o w o na ro d zo n eg o z o b a c z y , k t óra lubo ieszcze niekształtna , w ocz ach atoli l e c o ieil p r z e ś lic z n a ; iakto milo p at rz eć na c z y n io n e p r zy go to w an ia cło pr zyjęcia n o w e g o mieszkań­

ca d o m u ; ia ka t o r a d o ś ć przy ie go przy- i ę c ij i, iak a troOkliwość we wszystkich o k o ł o n ieg o , iak w szyscy ftaraią się w niem znaleźć p o d o b i e ń ft w o do oyc a lub m a t k i , i a k a t o p ó - ż n i e y r a d o ś ć z rozwiiania fię rozu mu i p o i ę - cia w te y l u b e y i f t o t c e , kt ór a nam b y t s w ó y winna. C o za r a d o ś ć , g d y się pierwszy raz u ś m i e c h n i e , pierwsze s łów ko p r z e b a k n i e , i p ie rw sz y raz trapi ! W ś ró d tak ie go marzenia zdaw ało mi się, ż e i u ż w i d z ę , iak m oi e dzie­ cię napr żó d gramoli się na c z w o r g u , potem stawa na n ó ż k a c h d r ż ą c i c h y b o c z ą c się , a nare ś cie rzuca się na r ę c e , k t ó r e mu m atka lę k a i ą c a się ab y nie u p a d ł o , p o d a i e ; i a k n ie c o p ó ź n i e y napełnia i rozwesela ca ły dom hucznemi igra-zkami s w o i e m i ; iak p r z y ­ n osi i p o k aź ni e sabawki s w o i e , a b y się im

(23)

Tejłament bczzmca.

21

Widzę iak p o o k r ą g l u c h n e y i p u l c h n i u c h n e y b u z i i ego są c zą się ł e z k i , a w t e m zaraz p o - ka zu ie się na n i ć y i uśmiech. T a k i e f t , sam n a w e t płacz dziecięcia m o i e g o p r z e m i e n ia i ą c y lię zn o w u w uśmiech, fp r a w ia łw im agi nac yi m o i e y cz ąstkę tego ustawicznego interesu p r zy w i ązu ­ j ą c e g o do ż y c i a d o m o w e g o . Jm w i ę c e y zasta­ nawiałe m się n ad ż y c i e m ludzkiem, tćm b a r d z i e y w zmaga ła się w e mnie ż ą d z a , a b ym się o t o ­

(24)

fta-22

Moralność.

r a n ią i o p i e c e n a sz e y , daią nam k a ż d e y chwi­ li u c zu ć , ż e się zd am y na cóś na św ie cie , ż e t r u d y i zabiegi nasze n ie są bez c e l u ; a p e w n o ś ć , iż ftanicmy się dziatkami i f t o t , dla k t ó r y c h się p r a c u i e , ieft p r a c y n agr od ą.

„ N i e miałem w ię c zamiaru ż y ć w b e z ż e ń - ftwie ; a żem pozof ta ł w tym smutnym lia nie , t o w c a le mimo woli m o ie y . N i e byłem szezę- śliwy w m ił o ś c i; m o ż e b y d ź w t e m i w i ­ n a moia , ale ta była nie d o b r o w o ł u a , a z a ­ tem go dna ieft i a k o w e g o ś pr ze bacze nia i w y - r

m ó w k i . K o c h a ł e m szczerz e, ż ą d z e rnoie b y ­ ł y zawsze uczciwe i g o d z i w e , g d y ż do te go i e d y n i e w z d y c h a ł e m , ab ym się ftał do b ry m m ę ż e m , i do bry m o y c e m familii.

„ M ó y S y n o w c z e ! Siedm raz y k o c h a ł e m s i ę ; a t o ż n i e d o s y ć ? ale oraz iak ie to n ie ­ sz c zę ś ci e , iż tyle razy k o c h a i ą c , doILrć pr ze -

cię ż o n y nie m o g ł e m ! P ie rw szą s k ło n n o ś ć miałem k u p r z y i e m n e y i n ie w in n e y p a n i e n ­ ce"; ach pr zy ia c ie lu ! ta iedna ty lk o , dziśj ieszcze w yci ska mi łz y z o c z u ; k o c h a ł e m i ą t a k , iak k i e d y się kt o pierw szy taz k o c h a , i ona mie t a k ż e bardzo ko c ha ła ; lecz ni ef te - t y ! śm ie rć mi ią w y d a r ł a ! Z a le d w ie nie p o ­ szedłem za n ią do g r o b u . N i g d y mi n ie w y ­ szło z m y ś l i to l u b e f t w o r z e n i e , i mam i ą i e ­ szcze w sercu moiem. N i e masz d n i a , w k t ó - r y m b y m nie p om yś lał o t y m aniele. O b r a z i e y , ro zw es e la ieszcze duszę m o i ę , ia k p r o ­

(25)

Trjlamenl bezzmca.

23

„ N i e umarłem i e d n a k i po c ie s z y łe m s i ę , b o ie d n o idzie za drugiem, P o kilku l e c i e c h s m u t k u i ob o ię t n o śc i n a wszyf tk o, zraniła mi s e r c e pi ę k n a blo nd y n k a . Starałem się ile m o ż n o ś c i , abym się i e y s p o d o b a ł , i zdaw a- . ło mi się , żem te g o dokazał. P r z y y m o w a ł a grz ecznie nadfkakiwania m o i e ; wzdycha nia i e y o b ii a ły się częfto o uszy m o i e ; rumieniła się , i spusz cza ła na dó ł o c z y z miną wzruszenie o z n a c z a i ą c ą , g d y m to s ł o w o , m i ł o ś ć , w y ­ mówi ł. O t o ż t o przyszła t ow ar zy s zk a ż y c i a m o i e g o , myślałem s o b i e u r a d o w a n y ! i oświad­

cz yłe m i e y n a k o n i e c , ż e się w n i e y ko c ha m . P rz erw ała mi m o w ę w samym p o c z ą t k u , u p e - w ni aią c mię o m o c n e y przy ia źn i s w o i e y dla mnie , k t ó r e y zaraz da dow ód . I w tem z w i e ­ rzyła się , ż e miała o d dawna s k ło n n o ś ć do i e d n e g o m ło d z i e ń c a , i ż e za n i k o g o n i g d y nie p ó y d z i e , t y l k o za nie go .

„ M u s i a ł e m w ię c p o m im o ch ęc i ro zl t ac się z m o ią cz uł ą i p i ę k n ą b l o n d y n k ą , ale dla t e g o nie utraciłem n a d z i e i , i ż się uszczęśliwię przez oże ni enie. O b r ó c i ł e m przet o k r o k i

i

ż y c z e n i a m o i e do tr z e c i e y pan ie nki m ło d e y

i

i a k anioł p i ę k n e y . T a na oświad czenia m o ­ i e , o d p o w ie d z ia ła oświad cz eni am i sza cu nku , i t a k i e p r z y i ę ł a , ia k się przy ym uie h o ł d , k t ó ­ r y ci się należy. A m e l i a , to b y ł o iey im ie , pyszna z pi ę k n o śc i i rozu mu s w o i e g o , myś la ła t y lk o o p o m n o ż e n i u l ic z b y w ie lb ic ieló w Twoich,

i

(26)

2 4

Moralność.

szczęśliwym. Cierpiała m i ę , d o p ó k im m ó w i ł 0 miłości, ale iakem t y l k o o malżeńftwie w s p o ­ mniał , p o zb ył a się mnie grzecznie. W y s z e ­ dłem wi^c od niey , i p o w r ó c i ł e m do siebie bardzo z m a r t w i o n y , ź e mi o d m ó w i ła ; ale p o ­ nieważ omamiła mię r a c z e y wdziękami sw o ie - m i , niż p rz ym io tam i duszy uięła , bard zie y się też g n i e w a ł e m , niż gryzłem. N i c m o c n i e y n a d gniew nie wftrzymuie o d d e c h u , dlatego też otworzyłe m o k n o , abym wolnieyszym p o ­ wietrzem o d e t c h n ą ł; ą gdym patrzał na ulicę nie myś lą c o tern, ż e b y m p a t r z a ł, wpadła mi w o c z y wysmukła i hoża panienka. Znalem j ą z widzenia , . ale mię nigdy nie zaftanowila. W y t w o r n y t o k iey ciała, ude rzył mię m o c n o , 1 przyszło mi n?gl e do g ł o w y , abym dumną A m e l i ą wzgardził, a zalecał się do t e y p a n i e n ­ ki. M yś l t f , poftanowiłem przywieś dź do fku- t k u , do k t ó r e y iak bywa , przyftąpił zaraz zamysł ożenienia sią, co ieszcze o s o b ę b o d ą ­ c ą celem n o w e y miłości m o i e y , p i ę k n ie y s z ą W ocz ach moich wyftawiło.

(27)

Tejłament bezzeńca.

25 a b y mię o f t r z e g l i , ' z e có r ka ich p r z y o b i e c a ­ na iuż od dawna ie d n e m u b oga te m u c z ł o ­ w i e k o w i z innego miafta ; z e ten nadiedzie w k r ó t r e . a zatem pro szą , abym iako przy- ia c ie l nie wzniecił w nim ia kiego p o d e y r z e n i a.” M o i a młoda p r z y ia c io łk a dała mi p o z n a ć , i ż - b y mię w olała b a r d z ie y od t a m t e g o , łecz m u ­

si słuchać woli o y c ow lk ie y. N a d i e c h a ł ów o - b l u b i e n i e c ; b y ł p i ę k n y , p r z y i e m n y ; i doftrze- głem n i e b a w n i e , ż e m oia piękna bru net ka miała się k u niemu wcale bez przjonusu.

„ M o ż e s z się m ó y s y n o w c z e łatwo d o m y ­ ślić , ż e po ty lu ch\bie nia ch ftałem się bo ia - źl iw ym i ni e d o w ie rz a ią c y m ; ledwiem śmiał ieszcze s p o y r z e ć na k o b i e t ę z o b a w y , abym się zn ow u w k i ó r e y nie z a k o c h a ł ; ale o c h ł o ­ n ąłe m w k r ó t c e z b oia źni i p o k o c h a ł e m się z n o ­ w u , a do te go bardzo m o c n o t a razą. K o ­ chałem szale nie , lecz z tak ą nie uf noś cią i ta­ k ą o b a w ą o nie ud anie się t e y m i ł o ś c i ; iż nie odw aży łem się t e y osobie, k t ó r ą p o k o c h a ­ łem , o k a z a ć , ż e ią ko ch am . Prz ec hodzi łe m c o dz iennie trzy ra zy p o d i e y okna mi , a g d y b y ła w o k n i e , kłaniałem się ie y kapeluszem aż, do ziemi, z w yr aże nie m iak n a y w i ę k s z e y czu­ ł o ś c i i uszanowania. W kilka dni p o k a z y w a ­ ł a się c z ęś c ie y w o k n i e , a na we t doitrze i; łem ,

(28)

2 6

Moralność.

(29)

Tejlament bezzeńca.

2 7 ch ciał o po w ie dzi eć . S z c z ę ś c i e m ! p r ze d ślu­ b e m ieszcze spoftrzegłem. . . . K r ó t k o m ó ­ w i ą c , b y ł a mi nie w ie rn ą , i nie ch b ę d ą dzię­ k i B o g u ! n i e b y ł a ona ieszcze ż o n ą moią.

„ P o t r z e b a w i ę c e y oftr ożn oś ci myślałem s o b i e ; p o t r z e b a d ług o i pilnie r o z p o z n a w a ć tę , k t ó r ą się ma w zi ą ć na d o ż y w o t n i ą t o w a ­ rzyszkę. D o ś w i a d c z m y w ię c raz ieszcze. Ja ­ k o ż uczyniłem siód my w y b ó r , ale m ą d r y i r o z s ą d n y ; wy bra łe m sobie p i ę k n ą , do brze w y c h o w a n ą , i w nikim ieszcze nie k o c h a i ą c ą się panienkę. Ja k t ą r a z ą , n i e m o ż n a mig b y ł o winić o zb yt ni po ś pi ec h. . W s zy ftk ie i e y k r o k i , p ol t ęp ki i r o z m o w y u w a ż a ł e m , a l u ­ b o się ie y nie o św iad cz yłe m i e s z c z e , śledzi­ łem i ą wszędzie. C z w a r t y d o p i e r o b ył r o k te y p r ó b y ; i nareś cie w i d z ą c ż e m k o n t e n t z pan ie nki . wy bra łe m się w ce lu o św iad cz e­ nia i e y , ż e i ą k o c h a m i chcę m ie ć za ż o n ę ;

aż d ow ia d u i ę się nad sp odz ie wani e m o ie , ż e mi ią wydarł m ło d z i e n i e c , k t ó r y się pr zed cz te re m a dniami d op i ero z n ią poznał.

„ J u ż t e ż to oftatni b y ł m ó y k r o k w m ił o ś c i, i o d t e y chwili nie mogłem się o d ­

(30)

28

*

Moralność.

„ U r z ą d z i ł e m więc m oi e samotne mieszka­ nie i o tem iedynie m y ś l a ł e m , abym so b i e b y t m ó y na świecie u c z y n i ł , ile m ożn ośc i, iak nayprzyiemnieyfzym i nayw ygo dniey fzy m. L e c z n ig d y tego d o p i ą ć nie mogłem: zdawało mi się, ż e d o m , o g r ó d , i cały m ó y m ai ate k nie do mnie n a l e ż y , b o nie miałem ta k i e y o s o b y , k t ó r ą b y m mógł u w a ż a ć za p o ło w ic ę mnie sa ­ mego > i k t ó r a b y wraz ze mną te go wszyftkie- go używała. Pr a c o w a łe m te d y dla roz ry wki i zbierałem pieniądze. L e c z na c ó ź i dla k o ­ go była ta praca i te pi eni ądze? Miałem ich i u i w i ę c e y , niż mi by ło p o t r z e b a ; dawałem z nich u b o g i m , ale ub o gi dzi ęk owa ł z a n i e , a nie k o c h a ł m ię ; dumie ty lk o m o i e y d o g o ­ dziłem.

(31)

m a i ą t k u , k t ó r e g o z s o b ą aabrać nie m o g ę ? k t ó ż w i e , mów iłe m do siebie w zgry zocie m o - i e y , czyli mu się n ie b ęd zi e , w y d aw ało , ż e ieftem z b y t czerlcwego z d r o w i a , i ż e za, d łu ­

g o ż y i ę ? W y b a c z s y n o w c z e , ieślim c i ę w t e y mierze p o k r z y w d z i ł ; d o s y ć i u ż u k a r a n y b y ­ łe m za ta k i e myśli przez sam s m u t e k , i a ki mi sprawiały. U p ł y w a ł y dni ż y c i a m o i e g o bez ż a d n e y u c i e c h y i u k o n t e n t o w a n i a ; m a- i ą c wszelką- s p o s o b n o ś ć do u ż y w a n i a , n ic z e - g o m nie użył. B y łe m ubo gim w p o ś r ó d b o ­ g a c t w , bo mi b r a k o w a ło i e d n e g o d o b r a , k t ó - rem m ie ć pr agnął. Ż y ł e m w o y c z y z n i e m o - i e y iak w ę d r o w n i k , k t ó r y p r z e c h o d z i n ie z o - fta w uiąc po s o b i e śl ad u , a w d o m u m o i m , i a k o b c y w z d y c h a i ą c y na ł o n o fa m i li i ; k t ó r a w k ra iu swoim zoftawił, N a p r ó ż n o za tr u d n ia ­ łem się c z e m s i ś , m y ś l a ł e m , i d o b r z e c z y n i ­ ł e m , wszędzie b o w i e m ścigała mię sa m otn oś ć i po w ię k sz a ła się ie szcze za p o w r o t e m do d o ­

mu. S tr a ch mię iakiś o g a r n i a ł , g d y m prze­ c h o d z ą c się p o pu fte y sali, słyszał r o z l e g a i n c e się k a ż d e po n i e y ftąpienie m o i e ; n i e k i e d y o b e y r z a ł e m się w tył n agle , i a k g d y b y t e n , na k o g o m o c z e k i w a ł , szedł za m n ą , a te n k t o ś b y ła t o ż o n a , k t ó r e y w y o b r a ż e n i e tk w i­ ł o w s er cu m o i e m , i na k t ó r ą bezprzeftannie

c z e k a łe m , lu bo dla mnie n i g d y iuż p r z y b y dź * n ie miała. Po fta n o w ił em nie ż e n i ć się ; w i­

działem sam , iż z a n a d t o iuż ieltem p o d e ­ szły w l e c i e c h , abym się ośmielił s p o d z i e w a ć , ż e b ę d ę k o c h a n y m o d t e y , k t ó r e y p o t r z e b o ­

(32)

Moralność

.

wałem. P ozo ft ała ieszcze atoli w głębi se rc a m o ie g o iakaś niepewna nadzi ei a, i na z ło ś ć układ om moim odzywała się i utrzymywała w imagin ac yi m o ie y nieuftannie. G d y m b y ł sa m , myślałem tylko o k o b i e t a c h , z k t ó r e m i m og łe m b y ł , lub będę m ógł ieszcze o ż e n i ć s i ę , a te p r ó ż n e myśli o ftanie tak r ó ż n y m od m oi eg o , cz y n ił y mi ż y c i e przykrem i nie s po - ko y n e m .

L a t a ie d n ak m o ie smutnie u p ły w a ły i przyszedłem do y o g o rok u . Z a c z ą łe m s p o ­ wiedź ż y c ia m o i e g o , i trzeba i e y d o k o ń c z y ć .

(33)

Tejłament bezzeńca.

3

i

z n a ć ? d o t ą d i e sz cz e, a mam iuż 8 * w sz y r o k , t k w i w głębi serca m o i e g o ta nadzieia, ż e się ra z p r z y n a y n m i e y ożen ię . N i e dziwuy się te ­ m u m ó y s y no w c z e , co ci p o w i a d a m ; iesli to ieft szale ńftwem, p o c h o d z i o no z uczucia g ł ę ­ b o k o w y r y t e g o przez na tu rę na se rcu wszy- Itkich ludzi. W s z y s c y b o w i e m są w p o t r z e ­ b ie mienia przy sobie ilt oty cz uł ey i ro zs ądney, k t ó r a b y b y t ich przez ścisły zwuązek s k ł o n n o ­ ści i myśli w za ie m n yc h , i przez w s p ó ln e o - b o y g a interesa p o d w oiła . N i e miałem ia t e ­ g o szc zęścia, dla te go te ż ż y c i e m o i e przeszło iak. marzenie d r ę c z ą c e . M i a łe m zn aio m ości i b i e s i a d n i k ó w ; lecz w pe w n y m i u ż w ie ku 1 p r zy ia źń n awe t z tr u d n o śc ią się zawięzuie i k l e i ; te n, k t ó r y b y ci p r z y f h ł na p r z y i a c i e l a , rna iuż inne związki i o b o w i ą z k i , i wydaiesz mu się {tworzeniem oziębłe/n, w s o b i e ty lk o z a t o p i o n y m , k t ó r e nie umiało, lub nie m og ło ż y ć z drugiemi. M ó y sy no w ie c musi się p o ­

ł ą c z y ć z czułą iftotą. . . . G d y m w ty c h o - Itatnich latach chciał się p r z y b l i ż y ć do dzie­

ci i p o b a w i ć z n i e m i , czułem co mię n i e z n o ­ śnie b o l a ło , ż e mię iu£ nic do n i c h nie p o ­ c i ą g a i nie pr zywięzuie. Z a z w y c z a y dz ie ck o p r z y z w y c z a i a się do zmarszczek' o y c a swoie- g o , a zmarszczki m oi e oditraszały cu dz e dzie­ ci odem nie . G d y m szedł do d om u H e u f e l - d a f n ab rał em w kieszenie w isie n, g r u s z e k , b rzo lk w iń i wszelki ego ga tu n k u c u k i e r k ó w , i i a k t y l k o wszedłem w e drzwi, wszyftkie dzie­

(34)

3 2

Moralność.

p l ą d r o w a ł y mi po k i e s z e n i a c h , po k t ó r y c h w y p r ó ż n i e n i a odfte p owa ły iedno po drugiera', i ani inz do mnie przyftąpiły. Z w a ł y mię mię­ dzy s o b ą ftarym cu k ie rn ik i e m , dziadulkiem brzofkwińiowym , gdym im co p r z y n i ó s ł, ale gdy m p r ó ż n o przyszedł, b yłem t y lk o starym dzi adulem, o k t ó r e g o nikt nie dbał. Przyzna- ię ci się, ż e wszyftko t o , co mi- o k a z y w a ł o , żem nie był k o c h a n y ze w zgl ędu na mnie sa­ mego , srodze mię martwiło. . . Z a m k n ą łe m się w ię c znowu u s i e b i e , siedziałem w domu_, ale i tam doznałem przykro ści. K o b i e t y bę­

d ące u mnie w s ł u ż b i e , d o k u c z a ł y mi t y s i ą - cżnemi sp o so b a m i : za nic miały m i ę , i sądz i­ ł y , żem powinien się mieć za szczęśliwego , g d y mi za m oi e p ie ni ądze p o s łu ż y ły . W s z y ­ f t k o , co mi r ac zy ły uc zy nić , musiało b y d ź

(35)

Testament bezzeńca,

33

swoim p od es zjy m w i e k u , a to dlateg o, ż e b y nic nie robi ły.

„ N i e sk ońc zył bym n i g d y , m ó y s y n o w c z e , g d y b y m ci wszyfiko, co mam na s e r c u , chciał o po w ie dz ieć . A le t o , co w i e s z , po w in no cię p r z e k o n a ć , iż mam słuszne p o w o d y do ż ą d a ­ nia p o t o b i e / abyś się o ż e n i ł, i tę r a d ę , al­ b o r a c z e y ro zka z , zoltawuię ci tełtamentem ,

i a k o n a y d r o ż s z y upominek . Przyym o d e m n ie b ło g o sł a w i e ń ftw o i nayszczersze ż y c z e n i e i a- b y ś iak n a y d ł u ż e y i iak n a y w e s e le y u ż y w a ł m a i ą t k u , k t ó r y ci zofiawiam , z ł a d n ą f cz u­ łą i c n o t liw ą żo n ą . B i e d n e se rc e moie* tak długo /trapione z g r y z o tą i sam ot noś cią ^ biie ieszcze z rad oś ci na samo p o m y ś le n i e , ż e p o d tym samym d a c h e m , p o d k t ó r y m ia ż y ­ łem długo , ale smutno i nieszczęśliwie, miesz­ k a ć bę dz ie szczęśliwe ftadło i dziatki. P a - m ięt ay w p a i a ć s y no m twoim zawczasu ■fo zda­ n i e , k t ó r e ci z a l e c a m , i p o w ta r z ać ie bez u f t a n k u , ż e m ę ż c z y z n a , sk or o m ło d o ś ć ie go p r z e m i n i e , n i e m o ż e b y d ź szczęśliwym w bez- żeńftwie. A ż e k o b i e t ą nie i e l i e m , nie wiem ? czyli w f t a n i e panieńfkim są nies zcz ęś liw em i, i nie m ó w i ę nic w te y mierze o córka ch , ieśli ie m ie ć b ęd zi es z, bo nie od nich zal eż y póyśdź, za mąż'; ale nie ch t y lk o wszyscy m ęż czy zn ! z p r z e it r o g i m o i e y k o r z y ft a i ą , a u p e w n i a m , i ż miało bę d zi e n i e z a m ę ż n y c h kob iet. „

T w ó y stary i d o b ry ftryy, J. L a n d a u *

(36)

E D U K A C Y A

34

O służących.

^ y h o d ź do mnie, m oie d z i e c i ę , mówiła ochmi- ftrzyni do swego maleńkiego ucznia, d a ­ wszy mu w przó d chleba zmasłenu i z c u k r e m : c h o d ź , o b e t r z y y ufta i day mi po ca ło wa nie. Poydziesz po te m do sali, i powiesz t w o i e y m a­ mie d o b r a n o c ; a ieżeli cię z a p y t a , coś iadło na w i e c z e r z a , odpowiesz, iż chleb z masłem. —

I z c u k r e m , doda ło dziecię; trzeba w i ę c m ó ­ wić, żem iadlo chleb , masło i cukier.

M a ł o ieft dzieci, k t o r e b y się o d w a ż y ł y dadź p o d o b n a odpo wie dź. T a k a p r ó b a iest w sa mey rzeczy delikatna. M a ł y c h ł o p c z y n a zrozumiał subtelność ochmiflrz} n i ; poznał, iż się o b a w i a , a że by ią n i e p o l a i a n o za d o d a p i e c u k r u ; g d y b y nie t o , na c ó ż b y opu ściła c u ­ k i e r , u c z ą c dziecię, co miało p o w i e d z i e ć ? O - chmiftrzyni psuie dziecię c h c ą c mu się p r z y ­ p o d o b a ć ; wzbudza iego dla siebie w d z i ę c z n o ś ć , a oziębia w n i e m przywiązanie do m a t k i , k t ó ­ ra zd aie mu się b y d ź z b y t n i e u ż y t ą , g d y ż nie w ie , dla czego po zb aw ia go cukru. P o ­ wiedziała mu b o w i e m , iż c h o r o b a p o c h o d z i z

c u k r u , on zaś iadł go d o p i e r o , a p r z e c i ę ż nic go nie boli. Z a k a z w ię c matki dziwa­

(37)

O shzącijch.

35

n ie b e z p ie c z n y c h s k u tk ó w to iedńo sło wo za s o b ą p o c i ą g a ć m o ż e !

Jm flarsze są d zi ec i , tem bardzi ey p r z e y - m uią złe sk łon noś ci s ł u ż ą c y c h . G a r d e r o b i a ­ na wpaia w małą dzi ew c zy nk ę guft uo w y ­ t w o rn y c h Jfiroiów: l o k a y m ło d e g o ch ło p cz y- n ę do g r y , a Itangret do k o n n e y iaz dy za pa ­ la Piwn iczny zaoftrza w nim smak do wina. J ede n siedmioletni c h ł o p i e c , m ó w i ł p e w n e ­

go dnia do panienki, p r z y b j ł e y w odwiedz in y do ie go m a t k i: Sp o d z ie w am s i ę , ż e gdyN W P a n n a przyiedziesz do L o n d y n u , będziesz tam utrzymywaną. — „ C o ty mówisz m ó y k o c han ec zk u ? — M ó w i ę , utrzy mywan ą. C z y tego nie rozumiesz ? P rz yiac ie le utrz ym yw an e y k o b i e t y wszyftkiego i e y do fta rc za ią , s u k i e n , k l e y n o t ó w , e k w i p a ż ó w , zgoła co t y lk o m o ż e i e y b y d ż potrzebne. C hciałbym więc, a ż e b y ś b y ł a utrzymywana. — Pa n n a śmiała się do ro zp u k u . M ó y p r z y i a c i e l u , rzekła potem , k t ó ż b y mnie chciał utrzy myw ać. K t o ? o d ­ p ow ie dz ia ł niewinny chłopczyna', nap rzy kł ad P a n H a jlin g s . R o z m a w ia n o w ten c/as wszę­

dzie o p r o c e s i e P a n a H a jtin g s. T o sam o - d z i e c k o ro zp ra w ia ło uftawicznie o psach , k o ­ niach , h a b r y o le t a c h . Pał ało n ie c ie r pl iw oś c ią

d o c z e k a n ia się ty ch lat , w k t ó r y c h b y mu w o l n o b y ł o k i e r o w a ć czterema k o ń m i w p o ­ wo zie. O c zy w if tą ieft rzeczą , iż p r z e ię ło o d s ł u ż ą c y c h te wszyftkie szaleńftwa.

W y f t a w m y s o b i e , ż e s ł u ż ą c y b ę d ą u c z c i­ wi. P r z e s a d y ic h ed n k a c y i i to wszyftko o©

(38)

3

6

Edukaajpt.

widzą o b c u i ą c ze swemi panami , nądaie w ich mniemaniu szacunek b o g a c t w o m i w y ­ sokim ilopniom. T e n ty lk o iefi u nich szczę­ śliwym, kto ż y i e z przepychem. Szanuią osob y' w m i a r ę do fta t k ó w , p r z y w i ą z a n i e - n a w e t ku swoim' panom ftosuią do po m y ś ln e y na p o z o r ich doli. L u bią , ż e b y p an o w ie czynili wielkie w y d a t k i , ieft to nieiakim dla s łu ż ą c y c h try­ umfem. N a y w i ę c e y o tem międ zy s o b ą r o ­ zmawiać zwykli. T e m o w y częlto d o c h o d z ą uszu dzieci, i ro dz ą w nich pragnienie,i a ż e b y k ie dyś i o nich p o d o b n i e m ó w i o n o . L e c z to nie dosy ć. G d y sł u ż ąc y chce p oz y fk ać p r z y ­ ch y lnoś ć swoie go m ło d e g o pa na, o ka zu i e s w o ­ ie przywiązanie dla d o m u , w y n o s z ą c w ie lk o ś ć iego familii, i cz y n ią c kr z y w d zą c e dla p r ze ci ­ w ny ch mu familiy p o r ów nania Jeżeli się , z n a y d u i ą iakie nasiona zazdrości lub n i e p r z y - iaźni po m ię d zy ie go i sąsiedzkiemi d o m a m i , nie zaniedbuie p o m n a ż a ć nienawiści i zaw zię­ tości. Częlto nawe t , przez z ło ś ć lub n i e o - f t r o ż n o ś ć , zaszczepia w samem rodzeńftwie nie­ chę ć i poróżni enie .

M i n y i t o n y od sł u ż ąc y c h przeięt e r a ż ą de lik atn ość r o d z i c ó w ; są ie dnak ła tw ie ys ze do n a p r a w i e n i a : lecz u k r y t e serca [kłonno- ści i nałogi p s u ią c e ch ara k te r d u s z y , m o g ą b y d ź przez długi czas nie z na io me r o d z i c o m * " i sprawić złe nieuleczone.

K a ż d y pr zy zn aie , iż te nie p rz yz w o it o śc i są prawie po w sz e ch ne ; ż e nie masz nic go rs ze ­ g o , iak p o w ie r z a ć dzieci s ł u ż a l c o m : nikt

(39)

O służących.

37

ie d n a k nie odftępuie od z w y c z a j n e g o trybu, i m n i e m a , ż e iego s łu ż ąc y są w c a le ró żn i o d inny ch . K a ż d y dom po c h leb i a s o b i e , iż p o ­ siada g u w e r n a n t k ę , k t ó r a ieft Fenixem swego r o d z a i u , i zupełnie po le g a nn ie y dofkon a- ły c h s p o so b a c h w y c h o w a n i a dzieci. T r ze b a nadto w aż ny c h p o b u d e k , a ż e b y ta k i e zaufanie usprawiedliwić. T r z e b a mićć wiele do św iad ­ czenia i wielką znaiom ość serca ludzk ie go , a~ ż e b y u mieć pr zyito sow ać do o k o lic zn ośc i pr a­ widła edukacyi. D a y z au fan ey k o b i e c i e ten p o w s z e c h n y p r ze p is , i ż n a le ż y pr zy w i ą zy w a ć ia k o w ą ś p r z y k ro ś ć do rz e c z y , ^którey się dzieci wyftrzegać p o w i n n y , a rotkosz do t e ­ g o co c h c e m y , a ż e b y k o c h a ł y ; doświadczysz, iż dla przyltosowania te go p r a w i d ł a , gorliwa lecz m er oitro pn a k o b i e t a u ż y i e rózgi na dzie­

cię, k t ó r e nie uczyni te g o , co mu zaleciła , a da mu c u k i e r k ó w , g d y ie y poszłusznem się f t a n i e . . . .

W pierwszych latach ztlaie się rz ec zą n ie ­ p o d o b n ą z a p o b i e ż e ć , a ż e b y dzieci nie za b a ­ w iały się na chwilę ze swoią s ł u ż ą c ą , c h o ć ­ b y ty lk o przez ten czas , gdy ie ubiera. A l e baczna i troskliwa matka ob ec n o ś ci ą swoią o - ch ro ni łab y dzieci o d n ie p rzy zw pi tey ze s}u- ż ą c e m i r o z m o w y . Jeft nn to sposó b wska zan y o d Jana Jakób a R o u f s e a u , a ż e b y służąca w y - n a y d o w a ła zatrudnienia w t e n c z a s , gdy dzieci c h c ą się u b ie ra ć , a t s k przez niecierpliwość i c h ę ć Hania się n i e p o d l e g ł e m i , n a b i o r ą zwy-

(40)

38

.

Edukacya.

p

D o b r z e b y t a k ż e b y ł o , a ż e b y dzieci iak n ayw cz eś n ie y iada ły u ied neg o ftołu ze s w o - iemi rodzicami. Staranna matka s k r ó c i im n a u k ę pr zyzwoitego w takim razie z a ch ow ania s ię , us posobi do o b y c z a y n o ś c i , k t ó r e y b r a k , lub s p ó ź n i e n i e , zoftawia dzieci p o d dłuższym do zo re m sł u ż ąc y c h . N i e n a le ż y w n i c z e m za­ n i e d b y w a ć d o b r e g o p o r z ą d k u i miary. D z i e ­ ci za zw y c z a y są chciwemi na ła ko ci e. T r z e ­ ba, a ż e b y n auc zy ci el ro zp orz ąd zał rów nie cia- {teczkami, iak pochwałami.

S ą ieszcze inne r o l k o s z e , k t ó r e dzieci m a i ą sobie p o z w o l o n e w o b c o w a n i u ze sł uż ą- cemi. G d y się zn ayd uią w p o k o i u go ś ci n ­ nym , wyma ga m y od nich naywięks zey s p o k o y * n o ś c i , p o w r ó c iw s z y zaś do swoiey izby , r o z p o - c z y n a ią hałasy i wrzawę. M o ż n a b y te m u za - p o b i ę d z daiąc im w jednęm mieyscu w i ę c e y s w o b o d y , w drugiem p r z yz w yc za i ai ąc do wię- ksz ey fkromności.

N i e n a l e ż y w y s y ła ć dzieci na p rz ech ad zk ę z samemi służącemi, Ł a t w i e y te go u n i k n ą ć na w s i ,< niżeli w mieście. W i e y s k i e za b a w y nie pocUegaią tylu p r zy p ad ko m , W mieście zaś potrzeba w i ę c e y oftrożności. O y c i e c lub matka , powinni zatrudnić się pi lno w an ie m dzieci na przechadzce. Jeżeli te go u c z y n i ć nie m o g ą , le p i e y a ż e b y się w yrzek li ich wyj>

(41)

O znaiomo/ciack domowych.

39

powinni, t y lk o w nie p rzy to mności dzieci. A zatem dzi eci niech same p o p rz ąta i ą swoie b a- w id ełka . T y m spos ob em p r z y w y k n ą do p o ­ r z ą d k u , nie troszczą się o po p su c ie narzędzi swoic h z a b a w , nie mai ą o ka zy i wchodzenia w r o z m o w ę ze służącemi.

y 1 O z n a i o m o ś c ia c h dom owych.

A c h co za p i ę k n e dziecię! w o ła dama o d - w ied zai ąca r o d z i c ó w : ch od ź tu m ó y a n i o ł k u , c h o d ź , niech cię ucałuię. — A n i o łe k odw ra­ ca się do sw oi e y o c h m i f t r z y n i , lecz ta go o d p y c h a , a dziecię chce czy nie c h c e , musi usieśdź na ko lanach p o c h l e b n e y d a m y , k t ó r a flara się p o d o b a ć głaikaniem ie go pr óżn ośc i. K t ó ż cię tak pi ęk nie uczesał ? kt o ci dał to c z er w on e o b u w i e ? C o się płaci za p o c a ł o w a ­ n ie t y c h ślicznych ru m ia n yc h p o l i c z k ó w ? — M u sz ę p o s z u k a ć w k i e s z e n i , m o ż e co znaydę„

D a m a dob y w a pu gi la re s u, dziecię chce o t w o r z y ć , nie mo że. M atk a roz kaz ui e o d d a ć ; dama c h c e , a ż e b y się nim baw iło , ot w ie ra g o : dziecię poftrzega z w i e r c i a d e ł k o , pr zeg ląda się. P a t r z iak ielteś p i ę k n e , m ów i dama. N i e k o c h a m y dzieci z p i ę k n o ś c i , ale z d o b r o ­ c i , przerywa matka.

(42)

Edukacya.

się da o tem p r ze k o n a ć. Jleź p ó ź n i e y u p o k o ­ rzenia od ro d zi có w w y t r z y m y w a ć m u si , a te u p o k o r z e n i a nie powiększaią zapewne p r z y ­

ch ylności dzieci k u swoim rodz icom.

P o c z y t u ie t a y za rzecz małą tę pr zyiaźń dziecinną, p r z e c h o d z ą c ą się co m o m e n t od ie - d n e y o s o b y do drugiey. P rz yw i ą za n ie dzie­ cięc ia p o w z ię te p o d czas ie d n yc h o d w ie d z i n , odmienia się przy dr u g ic h; lecz w p o w s z e c h n o ­ ści zawsze z te go nie d o br e w yn ik a i ą skulki. D z i e c i zb yt ecznie od gości p ie sz c zo ne, mni ey db ai ą o p o d o b a n i e się r o d z i c o m , i w i ę c e y idą za własną skłon nością. P r z e ł o ż o n y m nad ta- k ie m i uczniami nie ftaie sp o s o b ó w zaftanowie- nia ich uwagi. Jeże li ied nego dnia dziecię b y ł o celem po ch wa ł p o w s z e c h n y c h , nazaiutrz wszyltko mu nie do s m a k u , g d y się sam na sam ze swoim nauczycielem znayduie. G d y zakosztowało s ło d y c z y p o c h l e b f l w a , wszyfiko mu o d tą d niemiłe, Po zi ew a przy z w y c z a y - n y c h z a b a w a c h ; staie się d z i w a c z n e m , nie- ci er p liw e m, k r n ą b r n e m , a za naym ni ey s zy m p r zy m u se m , ucieka się do k r z y k ó w i płaczu.

N a c ó z się przydadzą te ia ło w e gr z e c z n o ­ ś c i , niemiłe nawet tym, k t ó r z y ie czynią. T a ­ ki ieft zwycz ay , i nikt do niego fto s ow ać hę nie zaniedbuie.

(43)

O zn a b m o ścia ch domow ych. 4 1 p r z y z wyczai en i do w yp ow ia dania tego wszyflkie-

go, co im pr z y y d z i e do myśli , nie będ ą ni­ g d y roz s ądn em i ludźmi. Częfto zdarza się, i i p o w i e d z ą , czyli t e ż zdaie się , iż powiedzieli cóś d o w c i p n e g o : Jecz ieft to gadanina przy­ je m n o ś c ią w ie k u p o k r y t a , a k t o r a w kilka Lat p ó ź n i e y b y w a natrę tną i n ie z no ś ną: i czę.fio dziecię w siódmy m r o k u z a b a w n e , w p ię tn n - itym widaiemy tę p e i niepoiętne. Zawcześnie

sławne imie ftaie się ciężarem.

Prolty ro z s a d e k i przyzwycza ien ie d o m y ­ ślenia , nim się m ó w i ć zacznie, nie czyni dzieci miłymi w czach ludzi o b cy c h . T e m l e p i e y ; un i k o ą przez to niebez piecz neg o poehlebltwa. M a ł o ieft ludzi, k t ó r z y b y umieli z dziećmi r o ­ zmawiać. M ó w ią z niemi za z w yczay o rze­ czach lub w y ż s z y c h , lub niższych nad ich p o - ięcie . N ie p o c z y n a ią z niemi szczerze , lub im z p o w a g ą nakazuią m ilcze ni e, lub ie oszu- k u i ą , lub n a k o n ie c doświadczaią ich dowcip p u z ad aią c niezrozumiane zagadki. Ł a t w o ś ć roz więzywania za ga dek zasadzonych na sło­ w a c h , i^It zw odn icz ą miarą d o w cip u dziecię­ cia ; częfto na yro zs adnie ys i ludzie okazuią w tey mierze aadziwiaiącą tępość.

(44)

4*

Eriufacya.

. «

t o c z ą c y c h się w p o s ie d z e n ia c h , nie ma d o k ł a ­ dn eg o znaczenia ; lecz inne po w in n y b y d ź znamiona m o w y ludzi r o z s ą d n y c h ; chc ą o n i r a ż e b y ich dzieci zrozumiały. N i e ielt to w re - ś c ie rzeczą tak ł a t w ą , i nie zawsze d o s y ć ieft c h c i e ć , ażpby sie dobrze tłumaczyć.

W rozmo wac h po to czn yc h częlto w ie lk ie nach odzą nied okł adnoś ci. N i e poftrzega my teg o tak, ia k dziecię p r zyz w yczai one r o z u m i e ć t o , c o słyszy. D z i e w ię c io le tn i ch ło p iec znay- d o w a ł się w domu, gdzie się ogień zaiął w k o ­ m in ie , z czego naftąpiła wielka, trwo ga i za­ mieszanie. G d y ugaszono o g i e ń , c h ło p ie c p y ­ tał się pani domu: proszę mi p o w i e d z i e ć , c o się to pali, g d y się ogień zaymie w k o m i n i e ? D a m a odpowiedziała z uśmiechem: m ó y pr zy- i a c i e l u , gd y się zaymie w ko m in ie , to zna­

czy, iż ko m in się pali. C z y liż nigd y nie sły­ szałeś o ogniu w ko m in ach ? Jeft on bardzo n i e b e z p i e c z n y , m o ż e spalić cały d o m , a na­ w et część miafta. W y p a d a i ą na dach z k o ­ mina iCkry, a nawe t płomień. Szczęśliwy ielteś, z e się to nie zdarzyło u twoićh rodz iców.

T a pró.żna gadanina nie za sp oko iła cie­ k a w o ś c i dziecięcia. Musiał mu p o t e m o y c i e c p o w i e d z i e ć , iż kom in się nie p a lił , lecz sadze przez długi czas z komina nie wymiatane.

Cytaty

Powiązane dokumenty

nikiem tego Poselftwa b y ł świekier młodego Xią- źęcia, dziś panującego ; lecz nie będzie miał ukon* tentowania, widzieć na tronie wnuków swoich, dla

jeft opasane murami, nieporządnie rozprzeftrze- nione domami zbudowanemi od panów dworlkich, odtąd iak to miafto ftalo s-ię z w ykłem mieszka­ niem Królów.. W

czego obowiązali się traktować przez czte ry dni Króla i dwór iego, ile razy miafto ich odwiedzać będzie. Dał im tenże X iąże ftraż morza , dozwa­ lając

Będzie miał se­ nat swoiego kanclerza, podfkarbiego i dwóch pre­ torów obowiązanych dobrami iego zarządzać i we­.. wnętrzną policyą iego

Ratunek iego przy- ia c ió ł równie dla niego był bezfkuteczny , iak iego poświęcenie się dla swoiey

Boiażń boflcich wy ro kó w ieft u nich słabością Bluźnierftwo okrywa się ślachetną wolnością : Zdrada z dwoiftem czołem mądrości ieft płodem S A wzgarda

i wtenczas będą miały te sarnę dłu­ gość, ale różnić się będą od siebie

uczoną i piękną rozprawę wspie- raiąc rachunkami, zgadzaiącemi się z owemi.. Olkersa , domyff