• Nie Znaleziono Wyników

Odra : tygodnik literacko-społeczny, 1947.02.09 nr 6

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odra : tygodnik literacko-społeczny, 1947.02.09 nr 6"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Cena 10 zl

(wra* z cegiełką na Dom Słowa Polskiego)

WYDAJEMY W KATOWICACH, WROCŁAWIE I S Z C Z E C I N I E SZEŚĆDZIESIĄTYT RZEC!

NUMER TYGODNIKA LITERACKO-SPOŁECZ- NEGO „ O D R A “

Dnia 9 lutego 1947.

Rok wydawnictwa trzeci.

O l o ( C

Edmund Osmańczyk

N i s z c z e n i e k l ą s k i

Londyn, w s ty c z n iu . Jeste śm y n a ro d e m po klęsce.

O d w rz e ś n io w e j k a ta s tr o fy n a ró d nasz to n ą ł w k lę s k a c h , k tó r y c h ro z m ia ry z d a w a ło się n ie m a ją g ra n ic . K a ż d e z w y c ię s tw o H itle r a , a ile ż ic h b y ło w c ią g u p ie r w ­ szego a k tu e u ro p e js k ie j w o jn y , w a liło w nas n o w y m i P a lm ira m i, O ś w ię c im ia m i, T r e b lin k a m i. K a ­ żda k lę s k a H itle r a , a ile ż ic h b y ło w c ią g u d ru g ie g o i ja k ż e d łu g ie g o o k re s u w o jn y , m ia ż d ż y ła nas, ż y ­ ją c y c h w K r a ju zem stą u p a d a ją ­ cy c h N ie m ie c n a d n a jz a c ię ts z y m s w y m p rz e c iw n ik ie m . D a le k o od k r a ju , o k ó ln y m i d ro g a m i szły z w y c ię s tw a P o ls k ie g o Ż o łn ie rz a . K r a j z n a ł je d n a k t y lk o k lę s k i.

W a lk a p o d z ie m n a b y ła oporem , lecz n ie z w y c ię s tw e m . M o g liś m y ha m o w a ć la w in ę nieszczęść, do z w y c ię s tw b y liś m y za s ła b i, co gorsza, z k a ż d y m d n ie m sła bsi s tra s z liw y m u p ły w e m k r w i.

T a k w ię c p rze z 6 la t n a ró d t r w a ł w b e z p rz y k ła d n y c h k lę ­ skach. S tw ie rd z e n ie to n a b ie ra szczególnej w y m o w y , je ś li d o d a ­ m y , że w ty m s a m y m czasie p o n o ­ s iliś m y ró w n o le g le do k a ta s tr o f fiz y c z n y c h k a ta s tr o fy p o lity c z n e i, gdy d o s z liś m y do f in a łu zaczętej w e w rz e ś n iu 1939 r o k u ro z p ra w y naszej z N ie m c a m i, to p ró cz osią­

g n ię c ia g ra n ic y u p ły w u k r w i le ­ żało w g ru z a c h m ia s to n ie p o k o ­ nane — W a rsza w a , g ra n ic e nasze na w s c h o d z ie c o fn ię te z o s ta ły do l i n i i C u rzon a, g ra n ic e nasze na zachodzie zaw ieszone w ja łt a ń ­ s k ie j o g ó ln ik o w e j m g le , w m ie js c e je dn ego rz ą d u — 2 rz ą d y , w m ie j­

sce je d n e g o d o w ó d z tw a S ił Z b r o j­

n y c h — 2 d o w ó d z tw a , a w k o n ­ s e k w e n c ji tego w s z y s tk ie g o ro z ­ d a rc ie n a ro d u h a d w ie n ie n a w i­

ścią p a ła ją c e do sie bie o rie n ta c je . T ru d n o sobie w y o b ra z ić k a ta ­ s tro fę b a rd z ie j głęb oką.

Z całegó n a ro d u po ls k ie g o , ty lk o w y b ra ń c y , ż o łn ie rz e , k t ó r y m u - da ło się w y w ę d ro w a ć n a zachód czy n a w sch ód , z n a li sm a k z w y ­ cię s tw , g d y n is z c z y li w rz e ś n io w ą ha ńb ę n a w s z y s tk ic h fro n ta c h ś w ia ta . R eszta n a ro d u do w r z e ­ ś n io w e j p rz e g ra n e j m u s ia ła d o ­ da w a ć k lę s k i następne, a b y w k a ta s tro fic z n y m o tę p ie n iu u jrz e ć tra g ic z n y fin a ł.

Z n a m b ó l ty c h m ie s ię c y p o ­ p o w s ta ń c z y c h i g o ry c z n a jb a rd z ie j g o rz k ą lu d z i k lę s k i. P a m ię ta m to p rz e ra ż e n ie z a s ty g łe w oczach, k tó re s ta w a ły się m a r tw o - n ie r u - chom e, g d y w m ó z g u szam o ta ły się d e s p e ra c k ie m y ś li. N ig d y b a r ­ d z ie j p ro p a g a n d a ,m a rz e ń n ie b y ła w k r a ju p rz e k lin a n a , ja k w te d n i, k ie d y ro zp ię to ść m ię d z y n a ­ d z ie ją a rz e c z y w is to ś c ią w y d a w a ła się p rze pa ścią bez dna. — W te d y

■ to u c ie k łe m z k r a ju . . . do w o js k a . Do ż o łn ie rz y , k tó r z y s z li od L e ­ n in o i z a m k n ę li c a łą sw ą p ra w d ę w c z te ry s ło w a : „C hcesz żyć — b ij N ie m c a !“ . W B e r lin ie p a trz y ­ łem , ja k c h ło p a k i z P o w s ta n ia W a rs z a w s k ie g o w I P ra s k im P u ł­

k u M a jo r a Z w ie rz a ń s k ie g o u d e ­ r z a li n a T ie rg a rte n , o s ta tn ią osło­

nę k a n c e la r ii H itle r a i ja k na z w a lis k a c h P o lite c h n ik i C h a rlo t- te n b u rs k ie j w y p is y w a li h is to r ią d zw o n ią ce s ło w a : „M ś c ic ie le W a r ­ szaw y n a g ru z a c h B e r lin a ! “ . P o l­

s k i a ta k na C h a rlo tte n b u rg m ia ł s iłę h u ra g a n u . O to k to ś w re szcie n a m a c a ln ie , z b lis k a m ś c ił k lę s k i z w y c ię s tw e m , ja k ie g o od G r u n ­ w a ld u n ie zn a ła h is to r ia P o ls k i.

Le cz k ie d y w r ó c iłe m do k r a ju i o p o w ia d a łe m o ż y w o c ie i ś m ie rc i B e rlin a , od c z u łe m n a ty c h m ia s t, że z k o le i i ja z n a la z łe m się w g a rs t­

ce w y b ra ń c ó w , k t ó r y m dane b y ło odczuć n a m a c a ln ie z b lis k a z w y ­ cię stw o, b y m óc otrz ą s n ą ć się z k o s z m a ru ps y c h o z y k lę s k i.

N ie chcę b y ć b e z lito s n y , lecz je ś li m a m m ó w ić p ra w d ę ta m ty c h d n i, to m uszę p o w ie d z ie ć i to :

— z w y c ię s tw a g a r s tk i w y b ra ń c ó w , ż o łn ie rz y spod N a r w ik u i T o - b ru k u , M o n te Cassino i F alaise, L e n in o i K o ło b rz e g u , G da ńska i B e rlin a , b y ły szczęściem t y lk o ich , n ie lic z n y c h w y b ra ń c ó w spo­

ś ró d m ilio n ó w . M asa n a ro d u , w y ­ czerpana, w y k r w a w io n a , ro z b ita chaosem w o je n n y c h i p o lity c z ­ n y c h k lę s k n ie p o s ia d a ła ju ż z d o l­

n o ści ra d o w a n ia się czym ś o d le g ­ ły m , w czy m u d z ia łu be zpo śred­

niego b ra ć n ie m ogła.

W y b o ry m in ę ły , a w r a z z d o ­ p e łn ie n ie m się tego a k tu , k r a j nasz w c h o d z i — czy to się k o m u p o do ba czy n ie — w o k re s w e ­ w n ę trz n e j s ta b iliz a c ji. S ta b iliz a ­ c ja będzie w s z e c h s tro n n a . „ L a s y “ i n ie le g a ln e p o d z ie m ie m u s i ju ż s k rz ę tn ie ra c h o w a ć d n i swego rz e c z y w is te g o k oń ca, k t ó r y n a ­ s tą p i — a b s tra h u ją c ju ż od d z ia ­ ła n ia c z y n n ik ó w z e w n ę trz n y c h — ja k o r e z u lta t z d a n ia sobie s p ra ­ w y z k o m p le tn e j bezcelow ości tego ro d z a ju d z ia ła n ia w re a liz a ­ c ji c e ló w ty c h g ru p . O p o z y c ja le ­ g a ln a — od P S L po „n ie z a le ż n y c h k a t o lik ó w “ — m u s i, po go dziw szy się ze s w o ją p a rla m e n ta rn ą sła b o ­ ścią, rz u c ić s w ó j głos n a szalę k o n s tru k ty w n e g o ro z w o ju p a ń ­ stw a . R ó w n ie ż i rz ą d re p re z e n tu ­ ją c y c z te ry s tr o n n ic tw a w in ie n m o ż liw ie p rę d k o u ś w ia d o m ić so­

bie, a szczególnie s w o im c z y n n i­

k o m w y k o n a w c z y m , że w ła ś n ie z o s ta ł u k o ń c z o n y o k re s przede w s z y s tk im w a lk i o w ła d z ę , a ro z ­ po czął się o kre s prze de w s z y s t­

k im p e łn ego o d b u d o w y w a n ia i b u d o w a n ia całego p a ń s tw a . In n e ­ go ro d z a ju m e to d y m o g ą b y ć sto ­ sow ane w o k re s ie w a lk i o w ła ­ dzę, w a lk i o m ożność r e a liz a c ji s w o ic h id e a łó w — in n e g o ro d z a ­ ju , g d y w s p o k o jn y , n a s ta w io n y na d łu g ą fa lę , sposób z a b ie ra m y się do ż y c ia i p ra c y w je d n e j w s p ó ln o c ie p a ń s tw o w e j. D z ie d z i­

n y naszej - a d m in is tr a c ji, re s o rty i w y d z ia ły na szych w ła d z , gdzie do te j p o ry k ie r o w n ik b y ł często n a jp ie r w p a r ty jn ik ie m , a te ra z w in ie n się stać n a jp ie r w u rz ę d ­ n ik ie m p a ń s tw o w y m — m ożna b y w y lic z a ć b a rd z o d ług o.

J e s t je d n a prze de w s z y s tk im cecha, zaleta, k tó r a w r a z ze spo­

d z ie w a n ą s ta b iliz a c ją k r a ju — m u s i o g a rn ą ć i p rz e n ik n ą ć nasz n a ród . T o p ra w o rz ą d n o ś ć . T o p o ­ szan ow anie d la o b o w ią z u ją c y c h p r a w ze s tro n y każdego o b y w a ­ te la p a ń s tw a . T o p o szan ow a nie d la p r a w i in te n c ji o ż y w ia ją c y c h w ła d z e p a ń s tw o w e ze s tro n y k a ż ­ dego — n a jm n ie js z e g o n a w e t — u rz ę d n ik a , w ła d z e te re p re z e n tu ­ jącego i w y ra ż a ją c e g o .

P ra w o rz ą d n o ś ć m a b o w ie m d w a asp ekty.

Je d e n — w y ra ż a ją c y się sto ­ s u n k ie m każdego o b y w a te la do w ła d z p a ń s tw o w y c h i p r a w w p a ń s tw ie o b o w ią z u ją c y c h . N o w o ­ czesna społeczność p a ń s tw o w a w y m a g a , b y o b y w a te le b y li w o ­ bec p r a w ty c h lo ja ln i.' P ra w o m

T o b y ło d n o u d rę k i, k o s z m a r n ie w ia r y w sens o fia r, k o s z m a r n ie p e w n o ś c i i beznadziei.

G E N E Z A P R Z E M IA N Y W c z e rw c u 1945 p o w s ta ł Rząd Jed no ści N a ro d o w e j. W lip c u 1945 w P oczd am ie u s ta lo n o g ra n ic ę O d ry i N ysy. P o w s ta ły n o w e fa k ty . Ż y c ie ro z p o c z y n a ło się od no w a , lecz w c ią ż z b a la s te m n ie w ia r y , z w ą tp ie n ia , r o z te r k i m y ś li i uczuć.

T a k w e s z liś m y w n o w y okre s h is to r ii, ja k ie g o d o tą d n ig d y n ie m ie liś m y .

J u ż w io s n ą 1945 r o k u w ś la d za p o s u w a ją c y m się n a zach ód f r o n ­ te m s z li lu d z ie p o ls c y n a z ie m ie ś lą s k ie i szczecińskie z d e te rm i­

n a c ją p io n ie rs k ą . Po P oczdam ie

ty m p o słu szni. C elem n a le żyte g o u ś w ia d o m ie n ia o b y w a te la o jego o b o w ią z k a c h p a ń s tw o p u b lik u je p u b lic z n ie u s ta w y ora z o ś w ia d ­ czenia i d e k la ra c je , k tó r e w y p o ­ w ia d a n e p rze z u s ta a u to r y ta ty w ­ n y c h osób w ' p a ń s tw ie (p re m ie r, m in is te r itp .) n a b ie ra ją m o c y o b o ­ w ią z u ją c e j d la o b y w a te la .

J e s t je d n a k i d r u g i aspekt.

O b y w a te l n ie będzie m ó g ł i n ie będzie ta k d łu g o n a le ż y c ie p r a ­ w o rz ą d n y m — ja k d łu g o u rz ę d ­ n ik p a ń s tw o w y k a ż d e j h ie r a r c h ii nie bę dzie ró w n ie ż p r a w o rz ą d ­ n y m , ja k d łu g o o b a j n ie będą p o ­ s łu g iw a li się je d n y m ję z y k ie m p a ń s tw o w y m , to je s t je d n a k o w o p rz e s trz e g a li lit e r y i d u c h a p r a w o b o w ią z u ją c y c h . Z tą c h w ilą , gd y o b y w a te l w id z i, iż p rz e d s ta w ic ie l w ła d z y p a ń s tw o w e j n a je go te re ­ n ie w ja k ik o lw ie k sposób o m ija p ra w o , p o s tę p o w a n ie m s w y m w y ­ pacza je go in te n c je , lu b p o s tę p u ­ je n ie z g o d n ie z e n u n c ja c ja m i k ie ­ r o w n ik ó w p a ń s tw a lu b re s o rtó w p a ń s tw o w y c h •— z tą c h w ilą o b y ­ w a te l a lb o n ie będzie m ó g ł stoso­

w a ć się do p r a w o b o w ią z u ją c y c h , gd yż u rz ę d n ik ic h n ie prze strze ga , albo n ie będzie c h c ia ł stosow ać się — u w a ż a ją c się prze z po stę­

p o w a n ie u rz ę d n ik a z w o ln io n y m od o b o w ią z k u ic h p rz e s trz e g a n ia .

Nasza p a ń s tw o w o ś ć je s t jeszcze b a rdzo m ło d a . B y ła b y m ło d ą n a ­ w e t w te d y , g d y b y m ię d z y r o k ie m 1918 a d n ie m d ^ s ie js z y m n ie le ­ żało pięć i p ó ł la t p rz e rw y , pięć i p ó ł la t n a u k i g w a łc e n ia i ob ch o ­ d ze nia ta k prze z u r z ę d n ik a ja k o b y w a te la w s z e lk ic h o b o w ią z u ją ­ cych p rz e p is ó w . K a ż d a m ło d a p a ń s tw o w o ś ć m a to do siebie, że je j k o rp u s u rz ę d n ic z y je s t fa c h o ­ w o n ie w y ro b io n y , że p rz e d k ła d a swe osobiste in te re s y p e rs o n a ln e czy id e o w e p o n a d r y g o r o b o w ią ­ z u ją c y c h go p ra w , p o n a d p rz e p i­

sy — a w ię c z r e g u ły i d o b ro —•

pa ń s tw a . Z d ru g ie j s tro n y i o b y ­ w a te le są jeszcze z b y t m a ło w y ­ c h o w a n i w p o c z u c iu p a ń s tw o w e g o o b o w ią z k u . T o co w t a k ie j A n g lii d z ia ła się a u to m a ty c z n ie ,' je s t w rę c z a ta w is ty c z n e , u nas — w na rod zie, k t ó r y p rze z d z ie s ią tk i la t n ie w o li n ie m ia ł p o w o d u p o ­ stęp ow a ć a n i p a ń s tw o w o tw ó rc z o a n i p ra w o rz ą d n ie , k t ó r y p o te m jeszcze po 20 la ta c h w ła s n e j p a ń ­ s tw o w o ś c i jeszcze ra z z e tk n ą ł swe n o w o d o ra s ta ją c e p o k o le n ie z k o ­ niecznością o b cho dze nia p ra w , — w ta k n ie s z c z ę ś liw y m n a ro d z ie , z a ró w n o m in is te r, ja k d y re k to r,

ru s z y ły cora z szersze fa le , ab y po p ó łto ra r o k u s tw o rz y ć 5.000.000 p io n ie rs k ą społeczność.

T o co d la ś w ia ta i d la P o la k ó w p rz e b y w a ją c y c h n a e m ig r a c ji b y ło t y lk o te o re ty c z n y m ro z w a ż a n ie m , czy je s t sens t a k ie j g ra n ic y P o l­

s k i z N ie m c a m i, i czy w s z y s tk ie W ie lk ie M o c a rs tw a g ra n ic ę tę u - z n a ją , to d la P o la k ó w w K r a ju s ta ło się conditio sine qua non życia. Z d o b y ć , u trz y m a ć , zagospo­

d a ro w a ć , te z ie m ie oznaczało i o- znacza d la P o la k ó w w K r a ju coś w ię c e j n iż ro z ra c h u n e k osta te czny z N ie m c a m i. T o oznaczało i ozna­

cza p o w ró t do życia , p ie rw s z e n i­

szczenie k lę s k , k tó r e z d a w a ło się n io są te m u ż y c iu osta te czną za­

gładę.

ja k u rz ę d n ik cho ćby n a jn iż s z y , ja k k a ż d y w re s z c ie o b y w a te l d z ia ­ ła ć m u s i n ie in s ty n k to w n ie , lecz ś w ia d o m ie , z n a w e t p e w n y m w y ­ s iłk ie m i sam o zap arcie m się sie­

bie w k ie r u n k u k s z ta łto w a n ia społecznej z a le ty i k o n ie c z n o ś c i:

p ra w o rz ą d n o ś c i.

Z a g a d n ie n ie to je s t d la nas w a g i n a ro d o w e j i p a ń s tw o w e j.

Szczególnego je d n a k n a b ie ra ono znaczenia na Z ie m ia c h O d z y s k a ­ n y c h •—• to zna czy ta m gd zie p a ń ­ s tw o p o ls k ie , gdzie n a ró d p o ls k i, po ra z p ie rw s z y od sete k la t ś w ia ­ do m ie z a k ła d a sieć s w e j p a ń s t­

w o w e j w ła d z y . T a m , gdzie w s k u ­ te k o k o lic z n o ś c i w o je n n y c h w a ­ r u n k i ży c ia społecznego b u d u je ­ m y od n a jb a r d z ie j d o ln y c h f u n ­ d a m e n tó w . T a m , gdzie p ra w ie c a ły e le m e n t lu d n o ś c io w y je s t n a ­ p ły w o w y . T a m , w re szcie, gdzie e le m e n t zasta ny, a u to c h to n ic z n y , w s k u te k w ie lo w ie k o w e g o s ty k a ­ n ia się z d o s k o n a łą p o d t y m w z g lę ­ dem m a szyn ą a d m in is tra c y jn ą n ie m ie c k ą , m a w y ro b io n e m im o ­ w o ln e po czucie p ra w o rz ą d n o ś c i.

A w ła ś n ie na ty c h z ie m ia c h czę­

ściej n iż w in n y c h o k o lic a c h k r a ju d a ne m n a m je s t n o to w a ć n ie z b y t b u d u ją c e p rz y k ła d y p rz e k ra c z a n ia przez u rz ę d n ik ó w , ic h k o m p e te n ­ c ji, o b cho dze nie m p ra w , w y p a ­ czan ie m in te n c ji og ła sza n ych przez ic h m in is tr ó w — je d n y m s ło w e m z t y m i w s z y s tk im i p rz e ro s ta m i w ła d z y a d m in is tra c y jn e j, k o m u n i­

k a c y jn e j itp ., k tó r a je s t w y n ik ie m n a d m ie rn y c h o s o b is ty c h a m b ic ji u rz ę d n ik a w p o łą c z e n iu z n ik łą jego fa c h o w o ś c ią i s ła b y m w y r o ­ b ie n ie m z a w o d o w y m , sła bą z n a ­ jo m o ścią — n a w e t n ie k ie d y ■— jego e t y k i z a w o d o w e j. S ąd y p a ń ­ s tw o w e tę p ią te n a d u ż y c ia bez p rz e rw y k a rz ą c ty c h w s z y s tk ic h , k tó r z y swe s ta n o w is k a u rz ę d o w e w y k o r z y s tu ją d la p o p e łn ia n ia p rz e s tę p s tw lu b też w y c ią g a n ia k o rz y ś c i oso bistych . N ie m n ie j a n i sądy p a ń s tw o w e n ie są w sta n ie ro z p a trz y ć w s z y s tk ic h w y p a d k ó w , a n i też n ie k a ż d y ro d z a j n ie p ra - w o rz ą d n o ś c i u rz ę d n ik a m oże o d - ra z u b y ć p o d c ią g n ię ty p o d stoso­

w n e lit e r y K o d e k s u K a rn e g o . T rz e b a tu czegoś s u b te ln ie js z e g o i b a rd z ie j w n ik liw e g o n iż u rz ę d o ­ w y a p a ra t s p ra w ie d liw o ś c i i p o ­ rz ą d k u . D z ia ła ć t u m u s i a tm o s fe ­ ra społeczna — n a d w y tw o r z e ­ n ie m k tó r e j w in n i p ra c o w a ć w s z y s tk ie o ś ro d k i id e o w e i w y ­ cho w a w cze w c a ły m k r a ju — g d yż

(Dokońcienie na g tr - 4)

Ś m ie m tw ie rd z ić , że bez Z ie m Z a c h o d n ic h n a ró d p o ls k i b y z g i­

n ą ł, z a tra c a ją c się w b e zna dzie i k lę s k i. P o tw o rn o ś c i na szych s tra t w y ró w n a ć n ie b y lib y ś m y w s ta ­ nie, bo ta m , gdzie k u r c z y się o b ­ szar n a ro d u ta m k a rło w a c ie je i n a ró d .

J e ś li n a ró d chce żyć p e łn ią s w y c h s ił, a t y lk o t a k i n a ró d w n o w o cze sn ym ś w ie c ie m oże b y ć n ie p o d le g ły m , to k a ż d y c z ło w ie k tego n a ro d u m u s i m ie ć m ożność w y ro ś n ię c ia n a s w o ją m ia rę . W ie ­ m y , że ta m ia ra w Polsce b y ła ta k ą , ja k nasze d z ie je : n ie z w y k le w y s o k a i h a n ie b n ie n is k a . N ig d y d o tą d n ie dane n a m b y ło n a to ­ m ia s t z d o b y c ie d la n a ro d u n a j­

p o trz e b n ie js z e j m ia r y : w y s o k ie j

— ś re d n ie j. D z ia ło się to dlatego, że n ig d y m a sy p o ls k ie n ie b r a ły u d z ia łu społecznego w ż y c iu n a ­ ro d u . I s tn ia ła m asa b ie rn a i spo­

łeczność k ie ru ją c a , społeczność in d y w id u ó w . T a in d y w id u a ln o ś ć naszej społeczności k ie r u ją c e j p o ­ z w o liła N ie m c o m na z a d a w a n ie n a m k lę s k n a jd o tk liw s z y c h . T r a ­ c iliś m y w la ta c h w o jn y a k ty w n a ro d u w po stępie g e o m e try c z ­ n y m . Jednocześnie je d n a k n a stę ­ p o w a ło u a k ty w n ia n ie się m as. Na p rz e k ó r k lę s k o m w y r a s ta ły n o w e fa le e n e rg ii, k tó r e bez Z ie m Z a ­ c h o d n ic h ro z b iły b y się, a p s y ­ choza k lę s k i p r z y w r ó c iła b y m a ­ som d a w n e otę p ie n ie .

R e w o lu c ja s o c ja ln a d o ko n a n a przez obóz le w ic y p o ls k ie j b y ła t y lk o z a le g a liz o w a n ie m p rz e m ia n , k tó r e d o k o n a ły się w la ta c h k lę ­ s k i, g d y m a s y r a to w a ły en erg ię n a ro d u . Le cz u tr w a le n ie m tego o lb rz y m ie g o pro cesu p rz e m ia n b y ło o d z y s k a n ie z ie m n a d o d rz a ń - s k ic h i n a d n y s k ic h .

N a z ie m ie te p o s z li w p ie r w ­ szym rzęd zie w s z y s c y ci, k tó r y c h e n e rg ia w y z w a la ją c a się w czasie w o jn y s z u k a ła u jś c ia n a s w o ją m ia rę . T o śą ci, k tó r z y w ro z ­ m o w ie w tr ą c a ją d a ty d n i i m ie ­ się cy r o k u 1945, d a ty ic h p r z y ­ b y c ia na Z ie m ie Z a c h o d n ie i d a ty ic h p ie rw s z y c h ta m z w y c ię s tw . Z a n im i, a ra c z e j do n ic h p r z y ­ b y ły fa le na stępn e p rz e s ie d le ń c ó w i o s a d n ik ó w . K r a j, k t ó r y o b e j­

m o w a li w e w ła d a n ie n ie b y ł E ld o ­ rad em . Z n is z c z e n ia b y ły ró w n e p o ls k im zniszczen iom . Chaos p ie r ­ w s z y c h a d m in is tra c y jn y c h im p r o ­ w iz a c ji n ie u ła t w ia ł życia , sza- b ro w n ic z a k a n a lia , pozostałość m o ra ln y c h k lę s k , k tó r y c h też. nie m a ło w te j w o jn ie p o n ie ś liś m y , zo h y d z a ła w y s iłe k p io n ie ró w ; w ro g a p ro p a g a n d a tym cza so w o ści g ra n ic y O d ry i N y s y p rz e ra ż a ła b a rd z ie j lę k liw e , k lę s k a m i za- h y p n o ty z o w a n e serca; n ie p o ję ta d la P o la k ó w ś w ia to w a g ra o s y m ­ p a tie N ie m c ó w b u d z iła fa le p a ­ n ik i, p o d c in a ją c e e n e rg ię ; g łu p o ta i po dłość; dem ag ogia i c h a m s tw o ; w re s z c ie szaleń stw o z b ro d n ic z e o r ie n ta c y jn y c h „la s ó w “ — oto w s z y s tk o co n a le ża ło pokonać, a b y m óc zniszczyć k lę s k i i z w y ­ ciężać.

D W IE P R A W D Y

A je d n a k choć po k a ż d y m p r z y ­ p ły w ie n a s tę p o w a ł o d p ły w , to ilo ś ć lu d z i p o z o s ta ją c y c h w z r a ­ s ta ła i w ra s ta ła w n o w ą zie m ię, a lic z b a odchodzących, o f ia r k lę s k , n ie z d o ln y c h do w y k rz e s a n ia z sie­

b ie w ia r y , m a la ła z k a ż d y m m ie ­ siącem , i dziś ju ż s tw ie rd z ić m o ­ ż e m y d w ie d z ie jo w e g o znaczenia p ra w d y :

P ie rw s z a b r z m i: — d z ię k i zie ­ m io m n a d o d rz a ń s k im i n a d n y s k im

Kazimierz Koźniewski

P r a w o r z ą d n o ś ć

,AV

0 ~ \

(2)

n a ró d p o ls k i w y d o b y ł się z p s y ­ cho zy k lę s k i i ro z p o c z ą ł p rz e z w y ­ ciężanie k a ta s tr o fa ln e j s w e j s ła ­ bości, m a ją c św iado m ość, że t y lk o s iła p ra c y n a ro d u d a je z w y c ię ­ stw o.

P r a w d a -d ru g a je s t b a rd z ie j je ­ szcze d e c y d u ją c a o naszej p r z y ­ szłości. B r z m i on a: — zniszczenie m it u k lę s k i w y z w o le n ie m się po prze z Z ie m ie Z a c h o d n ie n o w y c h e n e rg ii m a s y n a ro d u p o ls k ie g o , o d m ie n iło p s y c h ik ę n a ro d u ta k potężnie, że k s z ta łtu je się ob ecn ie n o w a z u p e łn ie społeczność po ls k a .

P o la c y p rz e b y w a ją c y n a e m i­

g r a c ji z k o n ie c z n o ś c i o r ie n tu ją się w s p ra w a c h p o ls k ic h w e d łu g f a k ­ tó w , z m y ś lo n y c h i p ra w d z iw y c h , k tó r e p rz y n o s i p ra s a i ra d io . R o z­

g r y w k i ś w ia to w e i w e w n ę trz n o - p o ls k ie , p rz e s ła n ia ją ob ra z w e ­ w n ę trz n y c h p rz e m ia n n a ro d u , k tó re n ie d e c y d u ją w p e łn i je ­ szcze dziś, ale d e c y d o w a ć będą ju tr o . U ś w ia d o m ie n ie sobie n a j­

is to tn ie js z e g o fa k tu , że P o la c y w K r a ju bez w z g lę d u n a obozy p o li­

ty c z n e prze ch o d zą w s z y s c y d o ­ g łę b n ą p rz e m ia n ę psy c h ic z n ą , w y ­ d a je m i się szczególnie w a ż n e d la P o la k ó w n a e m ig r a c ji. K r a j, b ity k lę s k a m i, o b r o n ił się d z ię k i Z ie ­ m io m Z a c h o d n im p rz e d stanem b ie rn o ś c i k a ta s tr o fa ln e j, k tó r a m u • g ro z iła . P o la c y w k r a ju coraz s il­

n ie j w y z w a la ją s w o ją e n e rg ię w p ra c y , k t ó r e j ow oce k a ż d y dzień ju ż p rz y n o s i. N a to m ia s t P o la c y na e m ig ra c ji, k tó r z y ż y li z w y c ię ­ s tw a m i b lis k im i b o h a te rs k ic h ż o ł­

n ie rz y , p o w ra c a ją do przeszłości, k ie d y n a ró d nasz d z ie lił się na k ie r u ją c ą społeczność in d y w id u ó w i m asę b ie rn ą . N a w e t te m asy, k tó re w czasie w o jn y w a lc z y ły , z o s ta ją n a e m ig r a c ji ze p ch n ię te do n o w e j w e g e ta c ji d la p s y c h ic z ­ nie w y ja ła w ia ją c e g o o d c z e k iw a - n ia h is to r ii. N a e m ig r a c ji e n e rg ię sw ą w y ła d o w u ją je d y n ie je d n o s t­

k i, k t ó r y m lo s d a ł m ożność z n a ­ le z ie n ia się w społeczności k ie r u ­ ją c e j b ie rn ą masą.

T e d w a ty p y p rz e m ia n k r a jo ­ w y c h i e m ig ra c y jn y c h z a ry s o w u ją się coraz w y r a ź n ie j: p a syw n o ść m asy e m ig ra c y jn e j, a k ty w n o ś ć m asy k r a jo w e j. J e s t to n ie u n ik ­ n io n a k o n s e k w e n c ji o d e rw a n ia m ilio n a P o la k ó w od k r a ju i od u d z ia łu w n a jw ię k s z y m za d a n iu , ja k ie w h is to r ii d o tą d P o la k o m p rz y p a d ło , o d b u d o w a n ia P o ls k i na je j z a c h o d n ie j, n a tu r a ln e j g ra ­ n ic y .

P R O C E S T R W A

P roces p rz e m ia n p s y c h ic z n y c h , k t ó r y t r w a i k t ó r y za k o ń c z y d o ­ p ie ro p o k o le n ie , k tó r e po nas p rz y jd z ie , je s t s iln ie js z y od w s z y ­ s tk ic h p rz e m ia n p o lity c z n y c h , p o ­ siada b o w ie m sw e ź ró d ło w i n ­ s ty n k c ie ż y c io w y m n a ro d u .

S k o ro d o ty c h c z a s o w y p o ls k i ty p p s y c h ic z n y w y g r y w a ł b itw y a p r z e g r y w a ł w o jn y , z d o b y w a ł się n a w y s iłk i n a d lu d z k ie , ab y p rz e d z w y c ię s tw e m pa da ć z w y ­ c zerp an ia, to znaczy, iż b y ły w n im słabości, k tó r e w a r u n k o w a ły t a k i a n ie in n y b ie g naszej h i ­ s to rii.

W r o k u 1945 słabość nasza o - sią g n ę ła s w ó j k a ta s tr o fa ln y niż, g d y — c h y b a w ty m n ie m a p rz e ­ sad y — 70 % n a ro d u p o ls k ie g o m u s ia ło rozpocząć b u d o w a n ie s w o je j ro d z in n e j, spo łe cznej, k u l­

tu r a ln e j, p o lity c z n e j a p rze de w s z y s tk im m a te r ia ln e j e g zyste n ­ c ji o d p o c z ą tk u . T o sam o po ra z ' trz e c i d o ty c z y ło p a ń s tw o w o ś c i p o ls k ie j.

D la co n a jm n ie j 70 % n a ro d u , w y c z e rp a n e g o n a d s iły , n a s tą p iła konieczność ro z p o c z y n a n ia od n o w a życia . P asja, k tó r a t k w i w k a ż d y m P o la k u , p rz e m ie n iła się te ra z w z a c ię ty u p ó r. M ilio n y P o ­ la k ó w „ m ą d r y c h po s zko d zie “ p rz e s ta ło b łą k a ć m y ś la m i w n ie - biosaah i szeptać „ ja k o ś to b ę ­ d z ie “ , a zaczęło cho dzić tw a rd o po z ie m i. P rz e m ie s z a ły się w s z y s t­

k ie ty p y p s y c h ic z n e z ie m p o ls k ic h . D la m ilio n ó w lu d z i o d m ie n ił się k ra jo b ra z , w a r u n k i p ra c y , s ta n ­ d a rd ż y c io w y . G a rs tk a r o b o tn i­

k ó w i in ż y n ie ró w , k tó r a p rz y s z ła do n a w p ó ł z b u rz o n e j fa b r y k i, w ie d z ia ła , że ta k ą bę dzie ic h siła, ja k ą s iłę p a tr a fią w y d o b y ć z f a ­ b ry c z n y c h r u in . 1 oto lu d z ie p o ­ c z ę li w y ra s ta ć n a s w o ją m ia rę i ro sn ą z k a ż d y m d n ie m p ra c y , dośw iadczeń, n a u k i. S ła b s i za­

tr z y m u ją się n a s w o im szczeblu, s iln ie js i id ą d a le j. P roces tr w a . T o n ie t y lk o o d b u d o w u je się k r a j, lecz co w a ż n ie js z e , o d b u d o w u je się s iła c z ło w ie k a w Polsce.

P R Z E S T A L IŚ M Y B Y C F A N T A S T A M I

C h ło d n o , bez s e n ty m e n tó w k a l­

k u lu je m y r e a lia z ie m i i r ą k i m ó z ­ g ó w lu d z k ic h w te j Polsce, ja k a je s t. P rz e s ta liś m y w ie rz y ć w w a r ­ tość b o h a te rs tw a n ie p o p a rte g o s iłą p ra c y , k t ó r a p o t r a f i d y s k o n ­ to w a ć z g ru b y m p ro c e n te m k a ż d y b o h a te rs k i czyn. S ta je m y się trz e ź w y m i k a lk u la to r a m i, m ie rz ą ­ c y m i z a m ia ry w e d łu g n a szych sił.

P ó łto ra r o k u te m u w y d a w a ło się, iż Z ie m ie O dzyska ne będą n ie p e w n ą p rz y c z e p k ą do P ozn a­

n ia , W a rs z a w y , K ra k o w a . D ziś s ta je się ja sne , że o Polsce d e c y ­ do w a ć będzie w p rz y s z ło ś c i n o w y ty p P o la k a , w y r o s ły w Szczecinie, K o ło b rz e g u , W ro c ła w iu . T a m w p a r liś m y się w zachód i p ó łn oc.

T a m są P o la c y w s z y s tk ic h zie m i w s z y s tk ic h przeżyć.

L u d z ie p rz y je ż d ż a ją c y s ta m tą d do P o z n a n ia , K r a k o w a czy W a r ­ szaw y p rz y n o s z ą ju ż dziś z sobą p o te n c ja ł e n e rg ii, k t ó r y po czyna p ro m ie n io w a ć n a c a ły k r a j. L u ­ dzie W y b rz e ż a , Szczecina, K o ło ­ brze gu , G dańska, m a ją ju ż dziś o d m ie n io n y w z r o k i w y r a z t w a ­ rz y . T o s k p p ie n ie i u p ó r c z ło ­ w ie k a , k t ó r y s ty k a się z m o rs k im ż y w io łe m .

T o w s z y s tk o d o ty c z y przede w s z y s tk im starszego p o k o le n ia . O m ło d y m p o k o le n iu m ó w ić m i tru d n o , bo p rz e m ia n y ta m są je ­ szcze głębsze i jeszcze tru d n ie js z e do u ję c ia w f o r m u ły dzisiejszego naszego s ło w n ic tw a . N ie je s t to

b o w ie m fa n ta z ja , lecz m ło dzie ż, z k tó r ą m ia łe m rad ość z e tk n ię c ia się n a Z ie m ia c h Z a c h o d n ic h , m ó w i ju ż ja k im ś o d m ie n n y m ję z y k ie m , w k t ó r y m p o w a g a i r a d y k a ln y re a liz m m ie s z a ją się z w y b u c h o w ą . w ia r ą m ło d o ś c i, ję z y k ie m , k t ó r y m p ra w d o p o d o b n ie za la t 20 m ó w ić będzie c a ła P o ls k a .

Z d a ję sobie sp ra w ę , że t y lk o o g ó ln ik o w o o k re ś lić m o g łe m tę p rz e m ia n ę ps y c h ic z n ą , k tó r a się d o k o n u je w k r a ju po prze z p o w r ó t z ie m rta d o d rz a ń s k ic h do P o ls k i.

Z d a ję sobie te ż spra w ę , że p o d ­ k r e ś liłe m p rze de w s z y s tk im p o ­ z y ty w y t e j n o w e j p o d s ta w y . U c z y ­ n iłe m to je d n a k ś w ia d o m ie , b o ­ w ie m te p o z y ty w y ś w ia d c z ą o k ie r u n k u p rz y s z ło ś c i, n e g a ty w y n a to m ia s t są o d b ic ie m przeszłości.

C h o d z iło m i je d n a k o to, ab y za s y g n a liz o w a ć p rz e m ia n ę , k tó r a je s t d o w o d e m n ie z w y k łe j ż y w o t­

n o ści n a ro d u , w iedzą ceg o dziś, że k lę s k i, k tó r e n a ń s p a d ły w o s ta t­

n ic h la ta c h d w u s tu , zniszczyć m oże t y lk o p o w s z e c h n y m w y s ił­

k ie m w s z y s tk ic h P o la k ó w , a za­

ra z e m w iedzącego, że g ra n ic a O d r y i N y s y n ie je s t t y lk o z n i­

szczeniem nie b e z p ie c z e ń s tw a p r u ­ skiego, lecz w a r u n k ie m życia n a ro d u p o lskie g o .

Z ie m ie n a d o d rz a ń s k ie s ta ły się w c ią g u d w ó c h lá t k o le b k ą o d ­ ro d z e n ia s ił n a ro d u p o lskie g o . W s to lic a c h ś w ia ta , gd zie te o re ­ ty z u ją g e o p o lity c y n a d słu szno­

ścią lu b niesłu szno ścią p o ls k o - n ie m ie c k ie j l i n i i g ra n ic z n e j, za­

p o m in a się z b y t ła tw o o p s y c h o lo ­ g ic z n y m m o m e n c ie te j s p ra w y , d e c y d u ją c y m je d n a k o p o k o ju E u ro p y . O to z ie m ie nasze zach od­

n ie b y ły ju ż ra z k o le b k ą s iły . . . lecz n ie m ie c k ie j. D z iś w a lk a S c h u - m ąch era , K a is e ra e t consortes o p rz e k re ś le n ie g ra n ic y O d ra — N ysa, je s t w a lk ą o d a n ie p o n o w ­ n e j m ożn ości N ie m c o m o d ro d z e ­ n ia ic h s iły . P o w s ta je w ię c a lte r ­ n a ty w a , a lb o na ty c h z ie m ia c h o d ro d z i się s iła p r u s k ie j n a c ji n a ro d u n ie m ie c k ie g o , a w te d y z g in ie n a ró d p o ls k i, k t ó r y n a s tę p ­ n e j s e r ii k lę s k ju ż n ie w y trz y m a , a lb o n a z ie m ia c h ty c h od rad zać się będzie s iła n a ro d u p o lskie g o , a w te d y n a ró d n ie m ie c k i w y z w o ­ lo n y od g ro ź b y p o n o w n e g o s p ru - saczenia o d ro d z ić bę dzie m ó g ł w re s z c ie swe w a rto ś c i lu d z k ie i p o w ró c ić do ro d z in y e u ro p e js k ic h n a ro d ó w , k o c h a ją c y c h n ie w o jn y , lecz p o k ó j.

H is to r ia P o ls k i n ie z b y t ła s k a w a w o s ta tn ic h la ta c h d w u s tu , n ie d a ła na szem u p o k o le n iu w y b o r u d ró g o d ro d z e n ia naszej s iły . K to m a t y lk o je d n ą szansę ż y c ia — te n w a lc z y ć bę dzie o n ią z d e te r­

m in a c ją . I ta d e te rm in a c ja je s t w P o la k a c h w k r a ju .

N ie b ę d z ie m y n a ro d e m k lę s k i w ś ró d z w y c ię z c ó w . K t o n ie w ie ­ r z y n ie c h a j się p r z y jr z y z u w a g ą ju ż dziś P o la k o m w Szczecinie, W ro c ła w iu , O p o lu , Z g o rz e lc u .

E d m u nd Osmańczyk.

O d c z y t w y g ło s z o n y w M a n s ió n House, p r z y P o r tla n d P la ce w L o n d y n ie d n ia 17. I. 1947.)

Perspektywa Odry

Szansa politycznej mądrości

. . . Ż eb y i w przyszłości istn ia ły szanse w y g ra n e j w w a lka ch m ię ­ dzy Polską i N iem cam i, znane n am być muszą doskonale odnie­

sione dotychczas p orażki i klęski, błędy, m inusy i niedobory w r a ­ chunkach na śmierć i życie, w a ­ ru n k i zm agań w przeszłości. T rz e ­ ba w im ię dobrze zrozumianego interesu narodowego p rzyjąć do wiadomości bezlitosne, n a jb a rd z ie j p rz y k re fa k ty , bez u b a rw ia n ia obrazów przebiegu w a lk , n ag in a­

n ia ich do przejściow ych ep ilo ­ gów: ja k w tych w a lka ch było n apraw dę. Po co u trzym yw ać , że p raw d a w yg lą d a ła inaczej? Po co zadaw ać k ła m faktom , m alow ać siebie różowo i łagodzić sztucznie k o n flik ty ?

P ra w d a o prześladow aniach n ie ­ m ieckich z a w a rta jest w la d a ja - k im podręczniku h is to rii polskiej.

A le p raw d a o w zajem nych zm a­

ganiach — pouczająca, p ra w d z i­

w ie krzepiąca i zbrojąca do d a l­

szej w a lk i w y p ły w a dopiero ze zgłębienia nsychiki zarów no n ie ­ m ie c k ie j ja k i polskiej, z tra fn e j znajom ości w łasnych sił, ze stu­

d io w an ia polskiej m yśli p olitycz­

n ej, przyśw iecającej w alko m .

W a lk a z N iem ca m i zostanie wszędzie przegraną, gdy im p rz y ­ świecać przestanie przew odnia polska m yśl polityczna.

J a k straszne m usiały być ja d y niem ieckie z a tru w ają ce organizm polski, skoro zakorzen iały się gro­

źnie i niespodziew anie tam , gdzie absolutnie nie w in n y być dopu­

szczalne czy m ożliw e. J a k tanio św ięcili N iem cy p ra w d ziw e tr iu m ­ fy nad polskością!

N iechaj w ystarczy p rzyk ład w strząsający:

W r. 1920, w okresie plebiscytu na W a rm ii i M azu rach , krain ach opuszczonych przez Boga, d zia ła ­ cze polscy nie m ogli doprosić się poparcia d la sw ej w ażn ej m is ji w sferach rządow ych w W arsza­

w ie. Jedna z zasłużonych d zia ła ­ czek, gorąca p a trio tk a , pojechała do stolicy in te rw en io w ać na ó w ­ czesnym O lim p ie polskim .

„ Id ę do B elw ederu . P rz y jm u je m nie a d iu ta n t m a jo r D . P rz y jm u ­ je m nie bardzo u przejm ie. M ó w i że W a rm ii w p raw d zie nie zna, ale przypuszcza, że na W a rm ii to po­

dobnie ja k n a Śląsku. A n a Ś lą­

sku spraw a przed staw ia się tak ,

ODRA Nr. 6 <63) — Str 2

że ludność tam tejsza w cale nie chce do P o lski należeć (ad iu ta n t d aje m i n a to dowody). A je że li ludność n ie chce do P o lski n a le ­ żeć, to po co ją do tego zm u ­ s z a ć ? ... W pól ro ku później b y ­ ła m n a Śląsku. W idząc ogrom ny, św iadom y, entuzjastyczny p a trio ­ tyzm śląskiego lud u — poznałam , ja k bardzo m a jo r D . się m y lił.“

(A n n a Ł ubieńska „ M o je wspom ­ n ie n ia z plebiscytu n a W a rm ii“, 1932).

A g en t n ie m iec ki n ie zdobyłby się n a ró w n ie ignorancką jed n o ­ stronność w stosunku do p ro b le­

m u polsko-niem ieckiego a n i n a ta k karygodną nieczułość w zg lę ­ dem najw artościow szych p rzed ­ sta w ic ie li naszej narodowości, na ta k zastraszającą indolencję, ja k o byw atel polski z najbliższego otoczenia n aczelnika państw a! I to kiedy? Podczas jed n e j z n a j- zaw ziętszych w a lk w dziejach P o ls ki i N iem iec.

A n to n i T rep iń s ki.

(Fragment wtsępu do antologii głosów polskich o Niemcach, która ukaże się nakładem Księgarni Lu­

dowej w Lodzi).

‘O .iJf:

4

, / / ? Ui ' .

PODSADECKI: Zamek Piastów w Szczeci uie w obecnym stanie .

W d zienn iku Hansa F ran cka, powieszonego w N orym berdze, pod datą 17. 3. 1942, z n a jd u je się następująca n o ta tka: „B yło b y śmieszne, gdybyśm y chcieli tu ta j (t. j. w G . G.) zbudować w łasną p o litykę bezpieczeństwa w stosunku do naszych P o lakó w , w iedząc, że Polaczyska w Prusach Zachodnich, w Poznaniu, w k r a ju n ad - w a rte c k im i n a Śląsku posiadają w spólny ruch oporu. R e ichsfiih rer SS i szef n ie m iec kiej p o lic ji m usi m ieć zatem możliwość in te rw e n ­ cji p o licyjn ej w całej Rzeszy za pośrednictw em swoich instan cji.“

W spólny ruch oporu . . . Ile ż d aje do m yślenia ta n o ta tka pedan- l tycznego gubernatora. W spólny ruch oporu W a rs zaw y szaleńczej i Śląska roztropnego, ale także srogo okupowanego. F ra n e k po­

tw ie rd za znaną ju ż w ie lu konspiratorom okresu oku pacji praw dę,

— w szak m iędzy Śląskiem , Poznaniem a W arszaw ą ku rs o w a li k u - rierzy. N ie chcieli te j p ra w d y znać ty lk o n ie któ rzy ro zm aici p ro ­ ku ra to rzy, k tó rzy zaraz n a początku 1945 ro ku przyszli sądzić Ś lą­

zaków i Pom orzan.

S tw ierd zen ie wspólnego ruchu oporu n a całym obszarze Rzeczy-

| pospolitej bez w zględu n a to, ja k ie losy przechodziły poszczególne je j dzielnice, zobow iązuje nas współczesnych do czegoś w ięcej ja k ty lk o do radosnego zd ziw ien ia i pochw ały. Co p ra w d a u ło żyły się

| ju ż jakoś stosunki m iędzy n a p ły w o w y m i P o la k a m i a m iejscow ym i, co p raw d a w pierw szych burzach duży procent m iejscow ych został pokonany, w ym iecion y ze Śląska, chciałoby się n aw et powiedzieć b ru ta ln ie ausgerottet, bo przecież było m ięd zy n im i w ie lu dobrych, szlachetnych P o lakó w . Konsekw encje je d n a k p rzem ian , ja k ie w międzyczasie nastąpiły w stosunku do Ś lązakó w i Pom orzan, nie zw yciężyły w e w szystkich polskich sercach . . .

N ie chcemy narzekać. W ie m y, że w in a leży w naszym c h arak­

terze, k tó ry lu b u je się w k o n s tru k ty w n e j, spokojnej, statycznej pracy. W k tó ry m n ie m a m iejsca n a niepokoje i zm ienną fan tazję i w ieczną ruchliw ość. T y m w szystkim b iją nas bracia, k tó rz y tu przyszli, b y w spółżyć z n a m i n a w spólnej polskiej ziem i. N ie za­

zdrościm y im tego, n ie czynim y im z tego zarzutu . Spodziew am y się, że i oni nie będą n am c zy n ili ju ż w ię ce j zarzutó w ze w zględu

| n a naszą spokojną, pozbaw ioną fa n ta z ji osiadłość, k tó ra także d ro ­ gam i yolksdeutscherstw a k lu c z y ła k u w spólnej, szerokiej polskości.

T o ty lk o le k k i w y rz u t, zrodzony ze w spólnych zm agań w e w spól­

n ym ruchu oporu. W y rz u t, dałby, ostatni. w i s z.

Elżbieta Miłanczówna

Ostrów Tumski

Barokowe anioły nadobne

odeszły w polichromii W yżej ruin,

gotyk do dzwonnic wyzebił sic najstrojniej

w cisze, gdzie świeci złożywszy rece brną przez wykusze

po pas wmurowani w mróz

jak \y, tecze Z ostrołuku

Magdalena wdzięczy sie wygięta w stronę

gdzie miasto krokami przechodniów za mosty uciekło

i drży rząd wyświetlonych drabin

■ — w zimie Wrocław podobny wszystkim miastom.

Tylko tu staje sie bogatszy gdzie katedra

swoi zgubiony dach nad stopem dobiega / noc po wyrwach wylęga

gwiazdy jak gołębię, tylko tu staje sie bogatszy

o przerwany czas.

(3)

Michał Poliak

Co robią Niemcy

' N ie c h żyje k o n s ty tu c ja n ie m ie c k a — Cóż to za d e m o k ra c ja — G rattez l ’A u tric h ie n

et vous tro u ve re z le Boche

USmiechniąłe Niemcy. Pastor Niemoeller Uśmiechnięte Niemcy. Nowy nailburmistrz udaje się ze swą małżonką w podróż do Berlina, dr. Ostrowski w pierwszym dnin

A m eryki. urzędowania.

Uśmiechnięte Niemcy. Heinz Ruehraann, heros wielu film ów hitlerowskich, znowu

gra.

T

W O R Z Y się D em o kratyczna R e p u b lika N iem iecka! Oto w ołan ie, ja k ie od trzech miesięcy ra z po ra z rozlega się w Niem czech. „N ie w szystko b ę­

dzie zależało od ko n fe re n c ji m o ­ skiew skiej“ — piszą gazety b e r­

liń skie — „wszystko natom iast zależy od nas, a przede w szystkim od p ra w d z iw ie d em okratycznej kon stytu cji n ie m iec kiej“. W spra­

w ie ta k ie j w łaśn ie kon stytu cji toczy się nieustająca dyskusja na łam ach prasy, w klu bach dysku­

syjnych, w partiach.

P ro je k t ko n stytu cji w yp ra co ­ w a ła SED., a na łam ach je j orga­

nu „Neues D eutschland“ dyskusja zatoczyła najszersze kręg i. P o d ­ kreśla się w n ie j w pierw szym rzędzie niepodzielność Niem iec, jedność absolutną jak o podstawę do szczerze dem okratycznego ro z­

w o ju . W w yp o w ied zi niejakiego d ra Naasa n a tem at „ P ro je k t ko n stytu cji a intelig en cja n ie m ie­

cka“ spraw a jedności p rzedsta­

w io n a jest jak o naczelne żądanie intelig en cji. D r Naas p ow ołuje się p rzy ty m n a tradycję, k tó ry m i w te j spraw ie intelig en cja n ie ­ m iecka może się poszczycić. Z a p rzyk ład godny czasów d zisiej­

szych staw ia się m . in. działalność poety A r n d ta sprzed stu lat.

Rzeczywiście A r n d t b ył w swych poglądach społecznych d e im k ra tą , ale równocześnie zagorzałym n a ­ cjonalistą, szczególnie na odcinku reńskim . („Ren rze ką niem iecką a n ie rze ką graniczną N iem iec“

— oto ty tu ł jed n e j z jego ks ią­

żek.)

W innych w ypow iedziach p rz e ­ b ija ten sam ton, to samo poszu­

k iw a n ie tra d y c ji, przew ażnie błędnych i mocno naciąganych.

G azeta „Thüringische Landes­

zeitung“ pochw ala n a ogół całą propozycję publicznego p rzed y­

skutow ania p ro je k tu ko nstytucji, w d’ ugim je d n a k i m ętn ym w y ­ wodzie przeciw staw ia się w p ro ­ w adzeniu nazw y R epu b lika. D zień n ik, k tó ry jest organem ta m te j­

szej p a rtii lib eraln o - d em o kra­

tycznej, uw aża bow iem , że nazw a Reich m a zb yt długą tradycję, by z n ie i zrezygnować, a zresztą „nie została ona skom prom itow ana n a ­ w et w epoce im p eria lizm u n aro - dowo-socjalistycznego.“

Równocześnie w strefie sow ie­

ckiej o d b yw ają się w w ie lu m ie j­

scowościach wiece, na któ rych w fo rm ie rezolu cji dom agają się Niem cy natychm iastow ego p rz y ­ jęcia (przez kogo?) ko nstytucji proponow anej przez SED, u tw o ­ rzenia re p u b lik i i u k a r a n ia . . . w szystkich separatystów.

W

„ D E U T S C H E R U N D ­ S C H A U “ toczy się d y ­ skusja podobna, ale na nieco w yższym poziomie um ysło­

w ym . W yp ow ied zi byłego posła Nadolnego oraz G e rh a rd ta A l ­ brechta zgodnie u zn a ją koniecz­

ność uch w alenia ko nstytucji. A l ­ brecht dążności separatystyczne nazyw a groteskow ym anachro­

nizm em X X w ie ku . N a inn ym miejscu w ty m piśmie czytam y,

ja k to dobrze było w okresie r e ­ p u b lik i w eim a rsk ie j, póki ż li lu ­ dzie, nie z b u rz y li spokoju. W ogóle w dyskusji nad przyszłą ko n sty­

tu cją N iem iec obok w ie lu w y p o ­ w ie d zi tra fn y ch , choć n ie wiadom o czy szczerych, dużo napotkać można głosów żyw cem w yjęty ch z dialektycznego słow nika G oeb­

belsa, n ie drapujących się naw et ju ż w togę demokratyczności.

M

Ó W IĄ w Niem czech, że bieżący ro k przyniesie w iele szczęścia. W oln e państwo niem ieckie pow stanie na pewno, odejdą okupanci, Schum acher bę­

dzie p rem ierem , a jakieś m in i­

sterstwo da się może także W il­

h elm o w i P iecko w i — ty m i nastro­

ja m i ż yje u lica niem iecka i prasa.

Ż y je n im i także poezja. N ie ja k i P au l Poerschke, poeta w stylu hitlerow skiego A n ackera, napisał d w a w iersze do Nowego Roku, w któ rych czytam y:

P rzynieś n am w drodze, k tó rą idziem y,

w biedzie i nędzy, w głodzie, cierpieniu,

św iatło przyszłości, co ju ż n ad zieją

błyska, b y klęskę' w chw ałę odmienić.

D

e m o k r a c j a niem iecka pełna sam ochwały, k tó ra ju ż teraz uw aża się za d o j­

rz a łą do sp raw ow ania rządó w w n ow ym państw ie niem ieckim , nie bardzo jakoś odpowiada m łodzie­

ży. Dlaczegóż to? Odpowiedź na to zn ajdziem y w c iekaw ej rubryce

„F o ru m der Jugend“ k ilk u d z ie - sięciostronicowego miesięcznika

„Deutsche Rundschau“. P rz e m a ­ w ia li tu ju ż m łodziutcy wysocy oficerow ie sztabów, a ja k iś 23- le tn i k a p ita n p ow iedział po p ro ­ stu tak : „D ziw ic ie się,' że młodzież n iem iecka n ieu fn ie podchodzi do w aszej d em okracji. M ożem y w am ty lk o odpowiedzieć, że Bogu dzię­

k i n ie posiadamy tak ic h giętkich pleców, by w ieczorem położyć się do łóżka n aro d ow ym i socjalistam i a obudzić się rano stuprocento­

w y m i d em okratam i. Cóż to osta­

tecznie jest za dem okracja, jeś li z jed n e j strony w o ła się p ub licz­

n ie o policję polityczną, z d ru giej operuje się hasłam i, któ re aż n a ­ zb yt dobrze są znane z czasów niedaw no m inionych. Cóż to za dem okracja, w k tó re j p row adzi się nagonkę przeciw u n iw ers y­

tetom i przeciw ko n am oficerom, ta k ja k za daw nych hitlerow skich czasów . . A u ten tyc zn y ten cytat p otw ierd za w pierw szej części słuszną k ry ty k ę współczesnej n ie ­ m ieckiej d em okracji, w d ru giej zaś błędne szlaki, po któ rych uparcie w ciąż jeszcze kroczy m ło ­ dzież niem iecka.

K

R Y T Y K Ę w zajem n ą wolno N iem com stosować, tru d n ie j im k ry ty k o w a ć inne narody, zb yt w ie le m a ją grzechów w ła s ­ nych. Jest jed n a k jeden naród, n a k tó ry od niedaw n a chętnie skład ają sw oje zbrodnie. T y m narodem są A u striacy. W cytow a-

n ym w y ż e j piśmie ukazała się p ra w d ziw a napaść n a A u strię pod liryc zn y m ty tu łe m „O, du m ein Ö sterreich!“ Czegóż tu n ie czy­

tam y. Ż e „najohydniejszy a n ty ­ sem ityzm , d z ik i pangerm anizm w ystępow ał w A u s trii ja s k ra w ie j niż w Niem czech“, że „A ustriacy należeli do najw ścieklejszych nazistów “. Ż e „A u striacy i B a - w arczycy sta n o w ili trzo n n a j­

surowszych oddziałów SS i G e ­ stapa. I to trzon ta k potężny i w i ­ doczny, że w łaśn ie Baw arczycy i A u stria cy w B e rlin ie i N ie m ­ czech północnych spotykają się dziś z n ie z w y k łą nienaw iścią.“

Co było powodem takiego ata ­ ku? Po prostu zgłoszenie przez A u strię p rete n s ji do odszkodowań niem ieckich i ustępstw te ry to ria l­

nych. „Niech — ciągnie d alej p i­

smo — A u stria cy 'zam ilczą, w p rzeciw n ym razie my w ystąp im y z ra ch un kiem o w ie le obfitszym za szkody, k tó re w y rz ą d z ili nam w łaśnie A u striacy: H itle r, K a ltc n - bru nn er, S eiss-Inq uart. N ie chcie­

libyśm y także myśleć — choć nie b ylibyśm y dalecy od p ra w d y — że pretensje te ry to ria ln e do ob­

szaru, n a k tó ry m leży O bersalz- berg, w y n ik a ją z p ietyzm u „dla największego syna A u s trii H itle ra “.“

W ata k u ty m p rz e b ija typow a u P ru sa kó w niechęć do separaty­

stycznej ich zdaniem A u s trii oraz B a w a rii. B y łb y to może typ o w y spór dom ow y dwóch plem ion n ie ­ mieckich, gdyby za ata kiem na A u strię n ie k r y ły się nieczyste tendencje polityczne.

O

B O K tych N iem iec z pianą na ustach istn ie ją jeszcze także uśm iechnięte Niem cy.

Uśmiech w y w o łu ją najczęściej do­

bre interesy polityczne. Uśmiech w y w o łu je także niedaw n a p rze­

szłość, o ile ktoś jest n a ty le od­

w ażny, b y publicznie w gronie N iem ców szydzić z minionego czasu, uważanego bądź co bądź za w sp an iały i dobry. O dwagę tę m a „Ulenspiegel“, w sp an iały b e r­

liń sk i dw utygodnik, zaopatrzony w staranne kolorow e ilustracje, poświęcony lite ra tu rze , sztuce i satyrze. W ogłoszonym przez n ie ­ go konkursie n a tem at: ja k ie sześć przedm iotów zab ra łb y pan, w y b ie ra ją c się na samotną w y ­ spę? — pierw szą nagrodę u zy­

skała następująca odpowiedź:

1. O braz H itle r a — d la ro zn ie­

cenia ognia. 2. Biust G oeringa — abym go m ia ł zawsze przed oczy­

m a. 3. Szczotkę d la oczyszczenia butów z p yłu m inionych 12 lat.

4. M u n d u r N S D A P , jako strach n a w ró ble. 5. B roń d la przepędze­

n ia b ru natnych p takó w i papug (alu zja do m u n du ró w SA). 6. Je­

den z d zienn ikó w b erlińskich z w yro k ie m norym b erskim — abym się n ie nudził, ro zw iązując do końca życia w ie lk ą zagadkę, k r y ­ jącą się w u w o lnien iu trzech zb ro dn iarzy norym berskich.

D o w cipu jakoś b ra k u je ale do­

b re chęci są. B raw o „Ulenspiegel“ ! wisz.

Raport 111

Działalność Biura Ziem Odzyskanych Ministerstwa Oświaty w roku 1945^46

*

P R A C O W N IC Y O Ś W IA T O W I U C Z Ą S IĘ Z IE M O D Z Y S K A N Y C H D la z a z n a jo m ie n ia p r a c o w n ik ó w o ś w ia to w y c h z p r o b le m a ty k ą Z. O. oraz p o g łę b ie n ia w ś ró d n ic h z n a jo m o ś c i z ie m i lu d z i B iu r o p o d ję ło in ic ja ty w ę o rg a n iz o w a n ia d la n ic h te re n o w y c h kursów nau­

ko w o -in fo rm ac yjn y ch p r z y w y b itn e j w s p ó łp ra c y o d n o śn ych I n s t y ­ tu tó w i K u r a t o r ió w o k rę g ó w S z k o ln y c h .

K u r s y te g ro m a d z iły u c z e s tn ik ó w spo śród w iz y ta to r ó w , in s p e k ­ to r ó w s z k o ln y c h , d y re k to ró w , k ie r o w n ik ó w i n a u c z y c ie li. W n ie ­ k tó r y c h k u rs a c h b r a li u d z ia ł ró w n ie ż p ra c o w n ic y a d m in is tra c ji p u ­ b lic z n e j. P ro g ra m k u r s u trw a ją c e g o z re g u ły p rze z 6 d n i o b e jm o w a ł p rz e c ię tn ie 40 g o d z in w y k ła d ó w i re fe r a tó w p o ś w ię c o n y c h zag ad­

n ie n io m p re h is to ry c z n y m , h is to ry c z n y m , g e o g ra fic z n y m , p o lity c z ­ n y m i k u ltu r a ln y m o d z y s k a n y c h ziem . O b o k z a g a d n ie ń u ję ty c h w szerszych ra m a c h w o d n ie s ie n iu do Z ie m O d z y s k a n y c h ja k o ca­

ło ś c i ro zw a ża n e b y ły w p ro g ra m ie każdego z k u r s ó w te m a ty o ch a ­ r a k te rz e re g io n a ln y m , co d a w a ło n ie t y lk o głębsze n a ś w ie tle n ie spe­

c ja ln y c h p ro b le m ó w , ale ii p e w n e w s k a z a n ia p ra k ty c z n e te re n o w e . Ń a k a ż d y m z k u r s ó w b y ły też o m a w ia n e szczególne za d a n ia i ro la s z k o ły ;i p o s ta w a p ra c o w n ik a o ś w ia to w e g o n a Z ie m ia c h O d z y s k a ­ n y c h w c h w ili ob e cn e j. Z w y k ła d a m i łą c z y ły się s e m in a ria i d y ­

s k u s ja ina w y b ra n e te m a ty .

W c ią g u u b ie g łe g o r o k u szkolne go o d b y ło się ta k ic h k u r s ó w 7, a m ia n o w ic ie : w lis to p a d z ie r. 1945 w O siecznej d la Ś ląska, P o m o ­ rz a i Z ie m i L u b u s k ie j, w g r u d n iu w B y to m iu d la Ś lą ska O p o l­

s k ie g o i G órnego, w r o k u 1946 w lu t y m w O ls z ty n ie d la M a z u r, W a r m ii i G dańska, w m a rc u w S zczecinie d la P o m o rz a Z a c h o d ­ niego, w m a ju i s ie rp n iu w e W r o c ła w iu i S z k la rs k ie j P o rę b ie dla

Ś lą s k a D o ln e g o p r z y w s p ó łp ra c y „K s ią ż n ic y A tla s u “ , w c z e rw c u w Sopocie d la o b s z a ru gd ań skieg o. W K u rs a c h u c z e s tn ic z y ło p rz e ­

c ię tn ie po 45— 50 osób. C z y n n y u d z ia ł p ro fe s o ró w s z k ó ł w y ż s z y c h (u n iw e rs y te t p o zna ński, ja g ie llo ń s k i, w ro c ła w s k i, to r u ń s k i) i p r a ­ c o w n ik ó w n a u k o w y c h , g łę b o k ic h z n a w c ó w p rz e d m io tu , ja k o w y ­ k ła d o w c ó w , z a p e w n ił K u rs o m w y s o k i poziom , w z b u d z ił w ś ró d u c z e s tn ik ó w ż y w e z a in te re s o w a n ie ora z z a p e w n ia ł is to tn e k o rz y ś c i z tego r o d z a ju w y k ła d ó w , c o p o d k re ś la n o z n a c is k ie m w głosach u c z e s tn ik ó w p rz y z a m k n ię c iu każd eg o z k u rs ó w .

B iu r o Z. O. w y s u n ę ło p o s tu la t, a b y w y k ła d y o p ra c o w a n e prze^

w y k ła d o w c ó w p rz e s y ła n e b y ły do M in is te r s tw a ce le m o d d a n ia ic łi do d r u k u w P a ń s tw o w y c h Z a k ła d a c h W y d a w n ic tw S z k o ln y c h w r a ­ m a c h B ib lio t e k i Z . O. W y d ru k o w a n e s łu ż y ć będą i u c z e s tn ik o m danego k u r s u i o g ó ło w i p ra c o w n ik ó w o ś w ia to w y c h p ra c u ją c y c h

na Z. O. ,

A b y n a u c z y c ie ls tw u n a Z . O. u m o ż liw ić z ap ozn an ie się z z ie m ia m i z a c h o d n im i, z ic h h is to rią , k u lt u r ą itd . B iu r o Z . O. n ie t y lk o spo w o . d o w a ło z a k u p z fu n d u s z ó w M in is te r s tw a O ś w ia ty p e w n e j ilo ś c i u k a z u ją c y c h się w y d a w n ic tw n a te m a t Z. O. celem ro z e s ła n ia ic h do b ib lio te k s z k o ln y c h , ale ta k ż e w p ły n ę ło na ro z s y ła n ie o d p o w ie d ­ n ic h k o m u n ik a tó w o w y d a w n ic tw a c h do K u r a to r ió w , k tó r e w d z ie n ­ n ik a c h u rz ę d o w y c h og ła szają je do u ż y tk u n a u c z y c ie ls tw a .

P o n a d to n a ra z ie na te re n ie Ś lą s k a O p o ls k ie g o u m o ż liw iło B iu r o z o rg a n iz o w a n ie p o d o g n is k a h is to r ii, k tó re g o za d a n ie m m ię d z y in ­ n y m i m a b y ć rzeczow e in fo r m o w a n ie n a u c z y c ie li h is to r y k ó w o u k a ­ z u ją c y c h się ró ż n y c h p ra c a c h d o ty c z ą c y c h Z. O. o ra z ic h szczegó­

ło w e o m a w ia n ie .

1 *

A K C J A R E P O L O N IZ A C Y J N A

O b o k tr o s k i o p rz y g o to w a n ie i w ła ś c iw ą p o s ta w ę p ra c o w n ik ó w o ś w ia to w y c h u w a g a B iu r a Z . O. b y ła s k ie ro w a n a n a p rz e b ie g i ro z ­ w ó j pro c e s u re p o lo n iz a c ji. Z a g a d n ie n ie to ro z le g łe i tru d n e w y m a g a p la n o w e j i k o n s e k w e n tn e j p ra c y n a pła szczyźn ie b a rd z o s z e ro k ie j, bo d o ty c z y w ie lk ic h g ru p lu d n o ś c i a u to c h to n ic z n e j, k t ó r e j c z y n n y u d z ia ł w p o z y ty w n e j p ra c y będzie m ie ć znaczenie d e c y d u ją c e d la dalszego u k ła d u s to s u n k ó w n a o d z y s k a n y c h te re n a c h . D la te g o n ie p o w in n o się w a rto ś c io w e g o e le m e n tu tu b y lc z e g o o d pych ać i m a rn o ­ w a ć, le cz trz e b a go w y d o b y w a ć i p rz y c ią g a ć , otoczyć o p ie k ą i p r z y ­ sposobić ta k , żeby się c z u ł w n o w y c h w a ru n k a c h n ie t y lk o dobrze, ale le p ie j n iż w d o tych cza so w ych .

W r o k u u b ie g ły m B iu r o Z. O. w s w o im z a k re s ie d z ia ła n ia z w ró ­ c iło u w a g ę p rze de w s z y s tk im n a uw zględnienie potrzeb m łodzieży autochtonicznej w szkole. M ło d z ie ż ta p o z b a w io n a o d la t s z k o ły p o ls k ie j w ła d a n a jc z ę ś c ie j t y lk o g w a rą m ie js c o w ą , a n ie rz a d k o z a p o m n ia ła ju ż z u p e łn ie m ó w ić po p o ls k u i n a w e t słabo ro z u m ie s w ó j ję z y k o jc z y s ty . N ie może sobie, o c z y w is ta , dać r a d y z n a u k ą w ję z y k u p o ls k im w y k ła d o w y m a n i te ż p rz e ro b ić m a te r ia łu w s k a ­ zanego p ro g ra m e m z z a k re s u ję z y k a p o lskie g o . T rz e b a w ię c b y ło dać je j m ożność u z u p e łn ie n ia b r a k ó w i u ła tw ić n a u k ę , ażeby je j n ie odstręczać od uczęszczania do s z k o ły p o ls k ie j i dalszego k s z ta ł­

cenia się, co w p o c z ą tk a c h n a w e t m ia ło m ie jsce .

D la te g o też w zakresie języ ka polskiego o p ra c o w a n o s p e c ja ln ą in s tru k c ję , d o tyczącą p ro g ra m u i m e to d n a u c z a n ia ję z y k a p o ls k ie g o w r. szk. 1945/46 i 1946/47 w e w s z y s tk ic h k la s a c h s z k ó ł p o w sze ch­

n y c h o ra z w g im n a z ja c h i lic e a c h o g ó ln o k s z ta łc ą c y c h i z a w o d o w y c h na te re n ie Z ie m O d z y s k a n y c h w o k rę g a c h s z k o ln y c h : b ia ło s to c k im , m a z u rs k im , g d a ń s k im , p o m o rs k im , p o z n a ń s k im i ś lą s k im . W in ­ s t r u k c ji te j, m a ją c n a u w a d z e sta n i s to p ie ń p rz y g o to w a n ia m ło ­ d z ie ż y a u to c h to n ic z n e j w za kre sie ję z y k a p o lskie g o , p o da no p o le ­ cenia i w s k a z ó w k i m e to d y c z n o -p ro g ra m o w e co dó s to s o w a n ia ró ż ­ n y c h d ró g , ażeby m ło d z ie ż y te j u ła tw ić czynn e o p a n o w a n ie w ja k n a jk ró ts z y m czasie w s ło w ie i p iś m ie p o ls k ie g o d ia le k tu k u lt u r a l­

nego oraz z b liż e n ie je j do p o ls k ie j k u lt u r y i d o p ro w a d z ić do d u ­ chow ego zespolenia z M a c ie rz ą .

P ró c z te j in s tr u k c ji o p ra c o w a n o p rz e jś c io w y p ro g ra m n a u c z a n ia ję z y k a p o ls k ie g o w r. szk. 1946/47 w ty c h k la s a c h s z k ó ł ś re d n ic h na Z ie m ia c h O d z y s k a n y c h , do k tó r y c h uczęszcza w z n a czn ie jsze j lic z b ie m ło d z ie ż a u to c h to n ic z n a . P ro g ra m te n z a w ie ra szereg o d ­ c h y le ń od p ro g ra m u o g ó ln ie ob o w ią zu ją ce g o . P o n ie w a ż ch o d z i o m ło dzie ż, k tó r a n ie p o sia da n a le ż y te j z n a jo m o ś c i ję z y k a p o ls k ie g o i s k u tk ie m tego n a tr a fia na znaczne tru d n o ś c i w nauce s z k o ln e j, p o w ię kszo n o lic z b ę g o d z in n a u k i j. p o ls k ie g o w k la s ie w s tę p n e j i p ie rw s z e j do 6 go dzin, w k l. I I i I I I do 7 g o d z in ty g o d n io w o . R ó w ­ nocześnie p rz e p ro w a d z o n o p e w n ą re d u k c ję m a te r ia łu n a u k o w e g o oraz w łą c z o n o szereg za g a d n ie ń o c h a ra k te rz e p ro p e d e u ty c z n y m do p rz e ro b ie n ia p rz e d p rz y s tą p ie n ie m do w ła ś c iw e g o k u rs u . U w z g lę d ­ n io n o też m o ż liw o ś ć n a w ią z a n ia do re g io n a ln y c h w ła ś c iw o ś c i ję z y ­ k o w y c h i lit e r a t u r y re g io n a ln e j, a b y tą d ro g ą u ła tw ić osiąg nię cie p rz e w id z ia n y c h c e ló w na ucza nia .

ODRA Nr 6 (63) — Str. 3

Cytaty

Powiązane dokumenty

P rzew aga kobiet zmusza je do szukania sobie rozm aitych coraz szczególniejszych zawodów.. Stanie się rzecznikiem postępu, pracy, higieny,

Raptem przyszła wiadomość do tych panów dowódców (tu wskazał nie ­ dwuznacznie głową na hałasującą kompanię), że jeden batalion Prusaków został wykomenderowany z

Uroczystości, opolskie i katowickie zwłaszcza, pokazy artystyczne, wieczory literackie, wystawy, koncerty, które w tym tygodniu się odbędą, będą miały charakter

rozsnutych iv smugach borów kolorem złotych klonów, zapachem tuj, goryczą dębów, świerków chłodem zrywa się chór.. i echo nieśmiertelne gra — gra i złote

Łużyce nie są państw em i dlatego jest moc niejasności w ich przyszłych losach.. D zisiejsza sytuacja Ł użyc jest

WROCŁAWIU I SZCZECINIE SZEŚĆDZIESIĄTY DZIEWIĄTY... Baum gardtena problem em lu

W szumie trzcin na bagnach Braniboru dosłyszysz echa słowiańskiej pieśni, szełest kosaćców na błotach Haweli opowie ci o narodzie, który umarł.. Wicher

W jednej ze swoich ostatnich mów do funkcjonariuszy partyjnych powiedział: „Rozmawiałem z jeńcami, których ojczyzna leży na wschód od Odry.. Są to szczerzy