P R A C E
SPOŁECZNE i POLITYCZNE.
P R A C E -
SPOŁECZNEi POLITYCZNE.
WYDAWNICTWO SZKOŁY NAUK POLITYCZNYCH W WARSZAWIE pod redakcją D-ra E d m . J a n a R e y m a n a , dyr. Ifist. Spoi. i Szkoły Nauk Polit.
Z E S Z Y T J - g i.
L U D W I K K U L C Z Y C K I
PROFESOR SZKOŁY NAUK POLITYCZNYCH W WARSZAWIE.
PRAWO POLITYCZNE
CZĘŚĆ
N A U K A
i
TEORETYCZNA:
O P A Ń S T W I E
ii
CZĘŚĆ OPISOWO-HISTORYCZNA:
U S T R Ó J P A Ń S T W E U R O P Y i ST. ZJEDN. A M E R Y K I PÓEN.
W ROZWOJU HISTORYCZNYM
(W PRZYGOTOWANIU)
W A R S Z A W A M C M X X IX
N A K Ł A D I N S T Y T U T U S P O Ł E C Z N E G O .
— R E DAKC J A I A D M IN IST R A C JA ~
= REYA 7. GMACH WŁASNY, TEŁ. 12-41 ----
L U D WI K K U L C Z Y C K I
PROFESOR SZKOŁY NHÜK POLITYCZNYCH W WARSZAWĘ
N A U K A
O P A Ń S T W I E
W A R S Z A W A 1929 r.
n < i -
Odbito czcionkami drukarni , , F \ R S”
Warszawa, Sienna *106-25
A j l U K t I S ł U » * * )
OD REDAKCJI.
P rzed dziesięciu laty w ydaniem p ra c y przedw cześnie zgasłego ś. p. Leona P apieskiego p. t. „Em igracja i kolonizacja oraz zadania polskiej po lity ki em igracyjnej“ zapoczątkow aliśm y w ydaw nictw o „PR A C SPOŁECZNYCH I POLITYCZNYCH“ . M iało być ono w ydaw nictw em stałem , pośw ięconem naukom oraz zagadnieniom politycznym i społeczno - gospodarczym , a obejm ow ać studja i ro zp raw y profesorów Szkoły N auk P o li
tycznych, jak rów nież p rac e sem inaryjne słuchaczów Szkoły.
N ajprzód niesprzyjające w aru nki czasu w ojennego i p ie rw szych lat okresu powojennego, n astęp n ie całk ow ite z a ab so rb o w anie spraw am i ściśle zw iązanem i z istnieniem samej Szkoły, jak jej reo rganizacją i rozbudow ą, zabiegi o praw a, utw orzenie In sty tu tu Społecznego, pow ołanie do życia i kierow nictw o istniejącego p rzez cztery la ta oddziału Szkoły w Łodzi oraz szeregu kursów prow incjonalnych, a w reszcie k ilkoletn ia w y tężona p rac a w k ieru n k u zdobycia dla Szkoły w łasnego gm a
chu — w szystko to uniem ożliw iło kontynuow anie z a p o cz ą tk o w anego w ydaw nictw a.
O becnie w ięc dopiero jesteśm y w m ożności podjąć na nowo tę ta k w ażną, a uzupełniającą działalność samej Szkoły, p rac ę w ydaw niczą.
Zm ienione jednak w aru nk i i now e ujaw nione p o trzeb y skłaniają nas do częściow ego zm odyfikow ania poprzednich z a m ierzeń. M ianow icie w obec podjęcia przez Koło N aukow e słu chaczów Szkoły w yd aw n ictw a p ra c słuchaczów zakreślam y so bie jako pierw sze, najw ażniejsze zadanie w ydaw nictw o p rac
profesoró w Szkoły i to głównie z z a k resu ich w ykładów w na
szej uczelni, aby w ten sposób zaspokoić n ajn ie zb ę d n ie sz e p o trz e b y i ułatw ić studja naszym słuchaczom , k tó rz y — w obec pow szechnie u nas m ałej znajom ości języków obcych, a nad- w yraz ubogiej odnośnej lite ra tu ry polskiej — skazani są na posiłkow ania się skryptam i, pozostaw iającym i bardzo w iele do życzenia.
J a k o pierw szą p rac ę do d ruku w ybraliśm y N aukę o p a ń stw ie Prof. L. K ulczyckiego, stano w iącą część jego w ykładów P ra w a politycznego na tere n ie naszej uczelni i nie w ątpim y, że znajdzie ona gorące przyjęcie nietylko w śród licznych jej słuchaczów , ale i przez szerszy ogół in teresu jący się tak aktual- nemi obecnie zagadnieniam i państw ow em i.
P R Z E D M O W A
P ra c a niniejsza obejm uje część teo re ty c z n ą m ych w y k ła dów P raw a politycznego pod nazw ą N auki o państw ie, k tó re prow adzę od .lat dziecięciu w Szkole N auk Politycznych. Część opisowo - historyczną mam zam iar opracow ać później. D latego też w p racy tej ograniczyłem się do w yw odów teoretycznych, posługując się tylko w form ie przy k ład ó w m aterjałem h isto ry cz
nym.
W e w stęp ie poruszyłem jedynie ogólnie zagadnienia t e oretyczno - poznaw cze i m etodologiczne, poniew aż obszerniej tra k to w a łe m je w m ych „Z asadach socjologji“, k tó re się łączą w w ielu p u n k tach z p racą niniejszą, stanow iąc pod niektórem i w zględam i przygotow anie do niej.
W części pierw szej — socjologicznej, k tó ra odpow iada społecznej w innych p racach tego rodzaju, poruszyłem zagad
nienia n a tu ry ogólniejszej, dotyczące państw a, zw iązane z so- cjologją. W części drugiej — praw nej, szczegółowej, poddałem badan iu zagadnienia p ań stw a w spółczesnego, zw iązane z jego ustrojem .
W ychodząc z tego założenia, że każda teorja w dziedzinie n auk społeczno - praw nych o pierać się musi przedew szystkiem na fak tach i w iązać z życiem, pośw ięciłem więcej m iejsca tym zagadnieniom , k tó re bezpośredniej i ściślej z niem się łączą.
P ra ca moja, k tó rą oddaję obecnie czytelnikom , jak k o l
w iek stanow i tylko część pierw szą P ra w a politycznego, tw orzy całość odrębną, zam kn iętą w sobie. W ychodzi w czasie, kiedy zagadnienia praw no - pań stw o w e m ają u nas w ielkie znaczenie p rak ty czn e i w ysuw ają się na plan pierw szy.
Ludwik Kulczycki
W arszaw a, 10 kw ietn ia 1929 roku.
W S T Ę P
1.
Przedmiot i metoda nauki o państwie.
N auk a o p ań stw ie zajm uje się badaniem zjaw isk, k tó re za chodzą w zw iązkach społecznych, zw anych państw am i.
A w ięc przedm iotem jej jest: pow staw anie państw , ich ewolucja, sto su n ek do innych zw iązków społecznych, do praw a i p o d staw a p raw n a ustrojów państw ow ych.
Z pow yższego określenia w ynika, że nau k a o p ań stw ie p o siada dw a działy: socjologiczny — ogólny, k tó ry b a d a p aństw o wogóle jako w ytw ó r społeczny; p raw n y — szczegółow y, k tó ry zajm uje się organizacją p raw n ą p a ń stw i ich podstaw ow ych in- stytucyj.
Ja k k o lw ie k dział p raw n y obejm uje przedew szystk iem s tro nę p raw n ą zagadnień życia państw ow ego, jednak z konieczności musi uw zględniać rozm aite czynniki społeczne, k tó re w ten albo inny sposób w pływ ają na rozm aite norm y p raw a państw ow ego.
N auka o państw ie w iąże się do pew nego stopnia z po lityką, k tó ra jest n a u k ą o sztuce działania w zak resie życia publicznego.
Z w iązek ten jest psychologicznie zrozum iały a n aw et konieczny.
Istotnie, b ad ając działanie rozm aitych instytucyj państw ow ych, spostrzegam y, że jedne funkcjonują spraw nie, inne nieudolnie.
Jed n o cześn ie nasuw a się zagadnienie, czy i w jaki sposób m ożna instytucje źle funkcjonujące popraw ić, czy zastąp ić przez inne.
Z tern pytaniem w kraczam y już w dziedzinę polityki. W ten sposób nie daje się ona usunąć całkow icie z nauki o państw ie, iakkolw iek p osiada odm ienne zadania.
T en n iezbędny udział polityki w nauce o państw ie jaknaj- bardziej należy ograniczyć, naprz. nie ro zp a try w a ć rozm aitych zagadnień organizacji państw ow ej z p u n k tu w idzenia poglądów takiego albo innego stro n n ictw a politycznego.
2 —
Żeby uniknąć subjektyw izm u politycznego, jest rzeczą nie
zbędną przy kw estjach spornych p rzy taczać rozm aite sądy za- sadificze z różnych p u n k tó w w idzenia. C zytelnik przez to z a poznaje się z rozm aitem i k ieru nk am i w nauce. A u to r może, a n a w e t powinien, zaznaczyć w łasne stanow isko w obec nich. O czy
w iście p rzy taczan ie w szystkich opinij p rzeobraziłoby w ykład nauki o p ań stw ie w historję tej nauki.
O becnie w n au ce o państw ie zauw ażyć m ożna dw a k ie ru n ki, k tó re z re sz tą nie zaw sze u poszczególnych au to ró w p rzeciw staw iają się sobie św iadom ie. Pierw szy, często silnie zab arw io ny m etafizyką, nazw ałbym czysto dogm atycznie praw niczym ; drugi — praw niczo - socjologicznym.
A by się n ależycie zorjentow ać w tych kieru nk ach , należy poprzednio omówić pew n e podstaw ow e zagadnienie teorety czn o- poznaw cze, k tó re nasu w a się p rzy w szystkich b ad aniach n a u k o wych, a k tó re jużto bezpośrednio, jużto pośrednio w ystępuje w rozm aitych p racach o państw ie, zw łaszcza u tych autorów , k tó
rzy są pod silnym w pływ em neokantyzm u. W szystk ie zjaw iska poznajem y przez pryzm at naszej organizacji psychofizycznej. Co
kolw iek p ostrzegam y w św iecie zew nętrznym , jest w ytw orem z a rów no tych nieznanych nam czynników , k tó re zzew n ątrz na nas oddziaływ ują, jak i nąszej organizacji psychofizycznej. Istotom , k tó re b y m iały różną organizację psychofizyczną od naszej, św iat zew n ętrzn y p rzed staw iałb y się inaczej, aniżeli nam.
Z p raw d y tej w ynika, że św iat zew nętrzny, k tó ry o b ser
wujemy, praw dopodobnie nie jest w istocie swej taki, jaki się nam w ydaje. Nie należy jednak z tego w yprow adzać wniosku, do któ reg o nic nas nie upow ażnia, że św iata zew nętrznego n ie ma, co utrzym ują niek tó rzy . Skoro jednak badam y i działam y, musim y z konieczności m yśleć i p ostępow ać tak , jakgdyby św iat zew n ętrzn y istotnie był zgodny z naszem poznaniem na p o d sta w ie dośw iadczenia i w ynikającego z niego rozum ow ania.
W szelkie tw ierdzenia, że z pośród postrzeganych przez nas rzeczy św iata zew nętrzn eg o jedne istnieją, a drugie nie istnieją, nie p ro w ad zą do niczego, gdyż nie m ożem y wyjść poza naszą organizację psychofizyczną. W dośw iadczeniu spotykam y się ze zjaw iskam i fizycznem i i psychicznem i. F a k t ten musimy sk o n stato w ać i na tern p oprzestać.
- 3 —
Zachodzi te ra z pytanie, jak się m am y z ap atry w ać na pań stw o jako zw iązek społeczny. Czy uw ażać za kom pleks w rażeń w ew nętrzn ych psychicznych, k tó re tk w ią tylko w nas i w innych ludziach; czy za zw iązek społeczny, k tó ry istnieje nietylko w św iadom ości naszej i drugich, lecz tak ż e w św iecie z e w n ę trz nym ?
Istotnie, k ażd e p aństw o posiada terytorjum , bogactw a m a- terjaln e i duchow e, o byw ateli zw iązanych z niem nietylk o w ę złami m aterjalnem i, lecz i uczuciam i, pragnieniam i oraz św ia
dom ością w spólnych celów.
Z pow yższego p u n k tu w idzenia na postaw ione p y tan ia m o
że być tylko jedna odpow iedź: p aństw o jest zw iązkiem psy cho fizycznym, o partym n a w ęzłach m aterjaln y ch i duchow ych;
istnieje zarów no w św iecie zew nętrznym , jak w ew nętrznym , zgodnie z naszem dośw iadczeniem .
Państw o p row adzi wojnę, ro zp orząd za ruchom ą arm ją, p o siad a koleje żelazne, kop aln ie i t. p. oraz w yw ołuje różne zm ia
ny m aterjaln e. Że p aństw o tkw i w św iecie zew nętrznym , stanow i ta k ą sam ą pew ność, jak to, że w określonem m iejscu w E uropie leżą T atry, gdzieindziej Alpy, że w Szw ajcarji znajduje się duże jezioro Lem an i t. p.
P rofesor P e tra ż y ck i w dziele p. t. „G osudarstw o i P raw o", s ta ra się uzasadnić, że p aństw o o piera się tylko na czynnikach psychicznych, t. j. że ob y w atele dają dobrow olnie posłuch jego w ład zy i praw u. W rzeczyw istości zaś znaczna część obyw ateli dlatego tylko ulega praw u, że na stra ż y jego stoi siła m aterjalna.
C ałe p ań stw a przez w ieki trzy m ały się głów nie siłą fizycz
n ą, ale zaw sze przy p o p arciu pew nej, choćby m ałej, grupy spo
łecznej.
Liczne p rz e stę p stw a dow odzą, że znaczna część m ieszk ań ców p aństw a, mimo w szystko, nie poddaje się w ładzy i praw u.
T akich byłoby niew ątpliw ie znacznie więcej, gdyby nie istn iały w ładze b ezp ieczeń stw a z całym swym a p aratem .
Na w yrobienie w o b y w atelach poczucia praw o rząd no ści w państw ach, gdzie ono jest b ard zo duże, w p łyn ęły niew ątpliw ie rząd y o p a rte na sile m aterjalnej w przeszłości.
J e llin e k zajm uje stanow isko chw iejne co do c h a ra k te ru państw a: z jednej stro n y uznaje fak t niew ątpliw y, że: „m a ono stro n ę przy ro d niczą i stro n ę psychiczno - sp ołeczną D lńtego
— 4 —
w szystkie nauk i m ają rację zajm ow ania się państw em "*). D alej tw ierdzi: „Znaczenie rozw ażań psychologicznych dla poznan ia państw a... polega na zrozum ieniu, że państw o, jakkolw iek p rze - jaw y jego odbyw ają się z konieczności w św iecie fizycznym, p rzed staw ia zasadniczo zjaw isko w ew nętrznie ludzkie **).
W dalszych u stę p a c h swej p rac y J e llin e k po w raca znow u do tego przedm iotu, oceniając rozm aite pojm ow anie pań stw a p rzez poszczególnych autorów . U w aża państw o za organizm duchow o - m oralny i m ówi: „ Jeśli n aw et pojm iem y p a ń stw o n a po dstaw ie hipotezy organicznej, jako jedność w ew n ętrzn ą, to w każdym razie po pełn im y błąd, foijmułuj^ąc m etafizyczne tw ie r
dzenie, że jedność ta posiada byt objektyw ny, niezależny od n a szego poznania. Ja k k o lw ie k bow iem pojm ow ać będziem y te- orję organiczną, zaw sze pozostanie ona nauką, k tó ra w organi
zmie widzi ostoję, t. j. substancję, czynnik, przez k tó ry w y ra ż ają się jego funkcje. U znaw anie zaś istnienia realnej substancji, k tó rą jako p aństw o lub społeczeństw o określić należy, zalicza
m y do w iary m etafizycznej, niezależnie od tego, czy su b stan cja ta pojm ow ana będzie w sposób zmysłowy, czy też jako by t idealny. O rganizm duchow y, czy m oralny, organiczna osobo
w ość stają się... tylko środkam i pom ocniczem i do syn tezy zja
wisk... T eorja organiczna nie jest przeto, z p u n k tu w idzenia te o rety czno - poznaw czego, n au k ą tylko o objektyw nym bycie p a ń stw a, lecz o państw ie takiem , jakiem ono p rze d staw ia się n am z naszego subjektyw nego, teleologicznego p u n k tu w idzenia, k tó rego atoli znaczenia tran scen d en taln eg o poznać nie m oże
my***).
W idzim y tutaj zupełne pom ieszanie pojęć. Że nie m ożem y organizm ów , u w ażanych p rze z nas za przedm ioty św iata z e w nętrznego, pojm ow ać jako b y ty poza naszą św iadom ością w p o staci przez nas w yobrażanej — to rzecz pew na, i o tem m ó
w iłem wyżej.
Uwagę, k tó rą J e llin e k uczynił o państw ie, m ożnaby z ro b ić 0 system ie słonecznym , o naszej ziem i jako jego cząstce, o k a ż dym przedm iocie m aterjalnym .
*) Jellinek: Ogólna nauka o państwie. Tł. Dr. Antoniego Peretiat- kowicza str. 77.
**) Str. 87.
***) Jellinek: Ogólna nauka o państw ie. P rzekład dr. Balsigierower 1 Przedborskiego, str. 22 i 23.
— 5 —
W szystko, co postrzegam y w naszem dośw iadczeniu, d zie
lim y na zjaw iska fizyczne, psychiczne i psychofizyczne. N aw et ze stanow iska teoretyczno-poznaw czego Je llin k a uznać należy konieczność rozróżniania p o strzeg an ych przez nas zjaw isk na pow yższe k ategorje, poniew aż w y stępują odrębnie w naszem do św iadczeniu.
Zachodzi te ra z pytanie, do jakiej k ategorji zaliczyć zjaw i
sk a życia państw ow ego. C h a ra k te r ich już określiłem jako p sy chofizyczny.
S tanow isko Je llin k a w jego ostatniem sform ułow aniu p rzyj
m uje bez z astrzeżeń profesor K elsen w swej „A llgem eine S taats- łehre"*).
P ań stw u w św iecie zew nętrznym m ożem y przyznać tak i sam b y t realny, jak ziem i naszej, system ow i słonecznem u i t. p R óżnica polega na tom tylko, że podczas gdy w zjaw iskach fi
zycznych w idzim y jedynie zw iązki zew nętrzne, m ate rją ln e , w zja
w iskach społecznych p rzen ik am y prócz tego do zw iązków w e w nętrzn y ch, psychicznych. Je ż e li zjaw iska fizykochem iczne i biologiczne są mniej złożone od społecznych i dlatego łatw iej się poddają badaniom , to zjaw iska społeczne pozw alają się głę
biej przenikać, aniżeli tam te.
Pań stw o jest zw iązkiem psychofizycznym . T en zw ią
zek jest żyw ą całością, k tó ra posiada sw oją indyw idualność, utrzym uje się pom im o p rze o b ra że ń i przeciw staw ia innym in
dyw idualnościom , innym zw iązkom społecznym , czyli państw om . T e indyw idualności żywe, zbiorow e m ają swoje cele, do k tó ry ch d ążą w ytrw ale, n iek iedy przez długie lata, n aw et w ieki.
N iem a żadnego pow odu do odm aw iania im c h a ra k te ru oso
bow ości zbiorow ych w yższego rzędu.
P aństw o jest w ięc osobow ością.
P rzeciw nicy tej teorji w ykazują, że niem a ścisłej analogji pom iędzy osobow ością lu dzk ą a społeczną w form ie p aństw a.
W p aństw ie b ra k osobow ego podm iotu, b ra k tego, co odpow iada naszem u ,,ja‘‘; odrzucają w ięc pojęcie św iadom ości państw ow ej poniew aż nie jest sko n cen tro w ana.
J e s t rzeczą zupełnie zrozum iałą, że osobow ość kolekty w na, zbiorow a, musi być różna od pojedyńczej. Oczywiście, św iado
*) Rozdział I, str. 3 — 26.
— 6 —
m ość p aństw ow a tkw i w św iadom ości ludzi, ale zajm uje w niej stanow isko odrębne.
W „Z asadach socjologji“, w rozdziale p. t. „N atu ra spo
łeczeń stw a" ro zp atrzy łem zagadnienie św iadom ości społecznej szczegółow o, uzasadniając swoją teorję o tym przedm iocie. P u n k tem w yjścia m ego rozum ow ania jest fak t niew ątpliw y, że k a ż d e społeczeństw o w określonym czasie i m iejscu jest czem ś więcej, aniżeli sum ą sk ład ający ch je jednostek. Z w łaszcza zorganizo
w ane w p aństw o p o siad a pew ne bogactw a m aterjaln e i duchowe, odziedziczone p o przeszłości i pow iększone p rzez p o k o len ia w spółczesne, w p o staci terytorjum , w a rszta tó w pracy , tradycji, nauki, litera tu ry , sztuki i t. p.
W szystko to objektyw izuje się w stosunku do żyjących i w y
stępuje jak b y czynniki zew n ętrzn e.
„W zobiektyw izow anych siłach społecznych, będących w y
razem u zew nętrzn ienia się i u trw ale n ia p rac y fizycznej i um ysło
wej licznych p o k o leń — w tych siłach, b ędących w ielkim zasobem nagrom adzonych dó b r m aterjaln ych i duchow ych, tk w ią tak ż e przech ow ane w budow lach, pom nikach, książkach, o brazach i insty tu cjach — uczucia, m yśli i dążenia społeczeństw a z czasów minionych, k tó re połączone z o stały w yjątkow o silnem i w ęzłam i z jego życiem dziejow em . Id ee te, m yśli i dążenia są, że ta k p o wiem, zare je stro w an e w tych zobiektyw izow anych siłach spo
łecznych...
O czyw iście nie w szystkie idee, uczucia i dążenia pewnego*
społeczeństw a, zobiektyw izow ane w jego cywilizacji, w chodzą trw ale w sk ład jego duszy (a w ięc w skład św iadom ości poszcze
gólnych jednostek). M nóstw o ginie dla potom ności, p rzech o w u jąc się w najlepszym razie w św iadom ości uczonych specjalistów , eru d y tó w w z ak resie przeszłości; n iek tó re chwilami, pod w p ły w em okoliczności specjalnych, na k ró tk o jakby o dradzają się;
inne są udziałem św iadom ości tylko g a rstk i ludzi. W ten spo
sób jedynie m ała ich część w chodzi sta le do św iadom ości sp o łe
czeństw a i odgryw a w niej w ielk ą rolę"*).
N asuw a się te ra z pytanie, k tó re z pośród nich w chodzą w sk ład św iadom ości członków społeczeństw a, tw o rząc treść psychiki zbiorow ej, stanow iącej jak by duszę społeczną.
„N a py tan ie to nie m ożna dać odpow iedzi rozstrzygającej-
*) Zasady socjologji, str. 83 i 84.
7 —
Istotnie, dzieje każdego n a ro d u stanow ią pew nego rodzaju do bó r h istoryczny w śród tych nagrom adzonych, zobiektyw izow a
nych sił społecznych. D obór ten rozstrzyga, k tó re uczucia, m y
śli i p o p ędy działać b ę d ą trw ale w społeczeństw ie, a k tó re p o zo stan ą w ukryciu...
O bok stary ch zobiektyw izow anych sił społecznych, w y stę pują z biegiem czasu now e, jużto sharm onizow ane z niemi, jużto różniące się. W pierw szym w y p ad k u c h a ra k te r daw nych zobiek
tyw izow anych sił społecznych w zm acnia się i utrw ala, w drugim słabnie. Rozwój dziejow y każdego społeczeństw a w ciąż stw a rza dobór w śród tych nagrom adzonych idej, uczuć i chceń. W ten sposób „dusza sp o łeczn a“ tkw i w stanie czynnym w ludziach żyjących, w insty tu cjach organizujących jednostki i grupy w e dle pew nego planu. W reszcie w stan ie biernym —w pom nikach sztuki, litera tu ry , nau ki i tradycji...
N iem a więc, jak to zauw ażył Fouillée, podm iotu spo łeczeń stw a, niem a żywej św iadom ości społecznej poza św iadom ością poszczególnych jednostek. N atom iast w psychice ich w ystępują silnie, zw łaszcza w n iek tó ry ch m om entach, uczucia, m yśli i ch ce
nia ogółu: kształcone, w zm acniane i pielęgnow ane przez w spól
n e w aru nki życiow e w przeszłości i teraźniejszości przez zobiek
tyw izow ane siły społeczne, w k tó ry ch utrw alo n e zostały objaw y zbiorow ych w zruszeń, celów i id ej“ ').
P rzy to czy łem ten długi u stęp, ab y w ykazać, że w powyż- szem pojm ow aniu św iadom ości zbiorow ej albo duszy społecznej niem a nic m istycznego.
Jeru salem , opierając się na b ad an iach dw óch socjologów francuskich H u b e rta i M au ssa*) **), tw ierdzi słusznie, że w szystkie w y tw o ry społeczne, to znaczy w szystkie czynniki w spółżycia ludzkiego w ykazują szczególną dw oistość: są poza i ponad n a mi, ale zarazem są i w nas.
O p aństw ie w y raża się w sposób następujący, n a d e r ch a
ra k te ry sty c z n y i zarazem słuszny:
„W norm alnych w aru n k ach pokojow ych państw o istnieje o w iele bardziej p onadem ną i poza mną, niż w e mnie. N atykam się na nie jako na w ładzę policyjną, u rząd celny, p rzy k ry reg u lator, najczęściej w ysuw any jako siła, k tó ra w dziera się w sferę
*) Zasady socjologji, str, 86 i 87.
**) Melanges d'histoire des religions.
— 8 —
mojej działalności tam ująco i przeszkadzająco. Naginam się do jego przykazań, niem niej w ydaje mi się ono czem ś obcem, n ie
kied y w ręcz wrogiem , przeciw czem u radbym stan ąć w pozycji obronnej. M imo to czuję się c z ąstk ą tej całości i trz e b a tylko okoliczności odpow iedniej, aby rozżarzyć w e m nie to poczucie.
Na p o c z ątk u w ojny św iatow ej, w sierp niu 1914 roku, w N iem czech i w niem ieckiej A u strji m ożna było w prost d otykalnie obserw ow ać, jak św iadom ość przynależności państw ow ej z a p a d a ła głęboko w e w szystkie dusze. Państw o stało p rzed nami w olbrzym ich arm jach jako coś uchw ytnego i ucieleśnionego.
P rzy tem p otęga jego i pow aga u staw icznie w zrastały. B ezw ąt- pienia było ono nie mniej poza i p o n a d nami, niż w czasach p o kojowych, ale te ra z silniej zapuszczało k o rzenie w nasze w n ę
trze. K ażdy czuł się c z ąstk ą tej całości, od któ rej istnienia z a w isła jego zła lub d o b ra dola. I w Anglji, gdzie poczucie sw o
body osobistej rozw in ięte jest ta k dalece, że w szelkie w m ie
szanie się pań stw a w sferę p ra w jednostki- z całą energją byw a zw alczane, i tam niew ątp liw ie w ojna w znow iła w w ysokim s to pniu św iadom ość przyn ależn ości państw ow ej. Inaczej nie d a łoby się nigdy ta k szybko i składnie p rzepro w adzić zupełnie niezgodnego z c h a ra k te re m Anglji p raw a o pow szechnej służbie wojskowej. S połeczna ro la p a ń stw a w ro sła w ięc dzięki tem u, że stan ęło ono w obec swoich obyw ateli, niety lk o jako potęga i pow aga, czyli niety lk o poza i ponad nimi, ale że stało się do p ełniającą częścią każdej duszy jednostkow ej, a w ięc działało jednocześnie i w ew n ątrz n ich “ *).
U stęp pow yższy p rze d staw ia nam dobitnie podw ójny ch a
r a k te r państw a, k tó re ujmujem y z dw óch stron : zzew nątrz i zw ew nątrz, ze stro n y fizycznej i psychicznej. W skazuje i na to, jak w spółżycie pań stw o w e w y tw a rz a w duszy naszej p ie r
w iastk i św iadom ości zbiorow ej, k tó re tk w ią u ogółu obyw ateli.
U znaw anie p ań stw a za pew nego rod zaju osobow ość zbio
row ą w yższego rzęd u nie było rzad k o ścią w dziejach nauki.
N iekiedy łączono pow yższe pojm ow anie p a ń stw a z jego teo rją organiczną. Nie b ędę tu w ym ieniał w szystkich uczonych, k tó rz y teorję osobow ości p ań stw a przyjm ow ali; zaznaczę tylko, że nie b yła ona dotychczas całkow icie i w yraźnie sprecyzow ana.
N ow sze b ad ania socjologiczne D urkheim a i jego szkoły, doty-
*) Jerusalem : W stęp do filozofji str. 381.
*
czące św iadom ości społecznej, rzuciły dużo św iatła na ten przed m iot. Z pośród różnych p raw n ik ó w w ym ienię tylko am eryka- nina Hilla, k tó ry w p ra c y swej*) w sposób zdecydow any przy j
m uje tę teorję, w ychodząc z następ ujących założeń: 1) p a ń stw o jest jednością zbiorow ą pom iędzy innem i jednościam i tego rodzaju; 2) tw orzy skupienie sił dla celów określonych; 3) po
sia d a św iadom ość zbiorow ą, dzięki której zdaje sobie spraw ę z w łasnej egzystencji, ze swej roli i stosunków ; 4) ok reśla swe czyny k iero w an e przez w olę zbiorow ą.
Do rozw inięcia tej teorji przyczynił się znakom icie w y b it
ny p raw n ik niem iecki G ie rk e "). Z decydow anym jej p rzeciw ni
kiem jest n a tu ra ln ie K elsen, k tó reg o argum entacja nie daje z re sz tą nic nowego. Bezw zględnym tak że w rogiem pojm ow ania p ań stw a jako osobow ości jest głośny te o re ty k p raw a p a ń stw o w ego w e F ran cji Duguit, k tóry, nie ro zp atru jąc szczegó
łowo argum entów zw alczanego przez siebie poglądu, odrzuca pojęcie osobow ości zbiorow ej i woli kolektyw nej, opierając się na tym fakcie, że psychologja w spółczesna zap rzecza pojęciu duszy indywidualnej***).
Z aznaczyć należy, że przeciw nicy „duszy indyw idualnej"
w psychologji zm uszeni są uciek ać się do innego pojęcia, któ- reb y u łatw iło zrozum ienie ciągłości i jednolitości życia ducho
w ego jednostek, np. W u nd t w p ro w adza pojęcie apercepcji.
J e d n a k ż e ap ercep cja nie w yjaśnia nam dostateczn ie poczucia jedności św iadom ości oraz p rocesu rozum ow ania.
Z agadnienie duszy indyw idualnej nie jest ta k pi oste, jak sobie naiw nie w y ob raża Duguit. O ile chodzi o państw o, u z n a nie jego św iadom ości zbiorow ej albo, jeżeli k to woli, duszy w znaczeniu pow yższem nie w ym aga bynajm niej przyjęcia ja
kiejś substancji m etafizycznej.
W arto ść rozm aitych h ipotez naukow ych zależy od tego, czy u łatw iają nam, czy utru d n iają orjentow anie się w zjaw i
sk a c h określonej kategorji. A w ięc k ied y zjaw iska życia p a ń stw ow ego będziem y lepiej rozum ieli: czy uw ażając p ań stw a za żyw e indyw idualności zbiorow e, k tó re p rzeciw staw iają się su-
*) Cytuję według wydania francuskiego Hill: L'État moderne et l'Organisation internationale. Paryż, 1912, str. 54.
**) W dziełach: Altusius i G enossenschaftsrecht.
***) Le droit social, le droit individuel et la transform ation de l'É ta t
Rozdział I. >
- 9 —
10 —
bie, oraz grupom społecznym i jednostkom ; czy za zbiór jedno
stek, a zjaw iska życia państw ow ego :i tylko za p o stęp k i ludzi pojedynczych, jak np. D uguit uw aża parlam en ty nie za ciała zbiorów e, zw iązane z w yborcam i i obdarzone pew n ą w ładzą, lecz zgrom adzenie pojedynczych osób, kierujących się w łasną w olą?
Je ż e li nie będziem y rozum ieli p ań stw a jako całości, zbio
rowości, osobowości, m ającej sw e cele, in te resy i dążenia, a t y ko jako pew nych ludzi w ykonyw ujących funkcje państw ow e, spraw y publiczne b ę d ą dla nas ciem ne. To samo pow iedzieć m oż
n a o osobach pojedynczych; jeżeli zam iast poszczególnych jedno
stek, b ędący ch indyw idualnościam i, k tó ry c h życie przedstaw ia pew ną ciągłość, obdarzonych duszą (nie p rzesąd zając jej c h a ra k te ru m etafizycznego), w idzieć będziem y tylko zm ieniające się fale w rażeń, uczuć, m yśli i pop ęd ów nieskoordynow anych, w szystko stan ie się dla nas zagadką.
Duguit w pad a w niekon sek w encję: jeżeli na podstaw ie tego, że w iększość psychologów w spółczesnych pragnie za w szel
k ą cenę obejść się bez pojęcia duszy w psychice jednostek, od
rzu ca św iadom ość zbiorow ą i osobow ość państw a, to tem samem pow inienby odrzucić i istnienie poszczególnych jed no stek jako osobowości i tra k to w a ć je jak fikcje, u p a tru jąc w nich jedynie chw ilow e połączenie zm ieniających się ciągle uczuć, m yśli i chęci.
D ochodzim y tutaj do absurdów , k tó re są tylko logicznym w nioskiem z ta k zw anego fenom enalizm u.
Je ż e li społeczeństw o w ogóle jest osobow ością zbiorow ą w yższego rzędu, to tem słuszniej p aństw o — dlatego, że jest naj
bardziej skoo rdyn o w an ą form ą w spółżycia w ielkich zbiorow ości ludzkich i że czynniki celow ości o raz planow ości w ystępują w niem silniej, aniżeli w innych zw iązkach społecznych.
P ro fesor w iedeński K elsen, idąc śladam i Rudolfa Stam m - lera, przeciw staw ia w n au k ach praw nych w ogóle i w nauce o p ań stw ie celow ość przyczynow ości, k tórej stosow anie pozo
staw ia naukom przyrodniczym . P rzeciw staw ienie to, jak w y kazyw ałem w m oich „Z asadach socjologji“*), nie m a u zasad n ie
nia. Celow ość jest tylko pew n ą form ą pfzyczynow ości.
Po ro zp atrzen iu tych zagadnień teo retyczn o-po znaw czy ch
*) Str. 61 i 62.
— 11
przechodzę do om ów ienia dw óch zasadniczych k ierunk ó w w nauce o państw ie.
K elsen jest obecnie najw ybitniejszym przedstaw icielem w yłącznie praw nego pojm ow ania pań stw a. W dziele cytow a- nem wyżej u w aża on p aństw o tylko za całość praw ną, t. zn, system norm praw nych. Pogląd ten znalazł zw olenników w n a szej lite ra tu rz e n ietylko pom iędzy m łodym i praw nikam i, ale i w śród starszego pokolenia w osobie prof. W łady sław a L eo
polda Jaw orskieg o . Nie jest z re sz tą nowy, tylko w ydobyty z zapom nienia i jeszcze p rzez starego R o b e rta M ohla trafn ie o d p a rty w jego „E ncyklopedji um iejętności politycznych"*).
A u to r ten w skazuje słusznie n astęp u jące okoliczności- 1) w iele p a ń stw bynajm niej nie staw ia sobie za cel głów ny ścisłego p rz e strzeg ania norm praw nych; 2) praw o jest dla p ań stw a raczej środkiem do różnych celów, aniżeli celem sam ym w sobie;
3) istnieje cały szereg czynności państw ow ych, k tó ry ch z a d a niem nie jest w ykonyw anie norm praw nych.
K ażde p aństw o prow adzi wojny, u p raw ia pew n ą po lity kę w e w n ętrzn ą i zew nętrzn ą, k tó ra sk ła d a się z szeregu aktów , czynów indyw idualnych często niepo w tarzający ch się w tych sam ych form ach, w ięc nie podpadających pod pojęcie działania jedynie obow iązujących norm praw nych. Państw o zatem nie jest tylko „całością p raw ną".
J e s t rzeczą zrozum iałą sam ą przez się, że pow yższe poj
m ow anie p ań stw a nie daje się pogodzić z takiem , jakie starałem się uzasadnić wyżej: jako zw iązku społecznego o c h a ra k te rz e psychofizycznym i jako osobow ości zbiorow ej wyższego rzędu.
O czyw iście n a u k a o państw ie jest n a u k ą praw ną, o p a rtą na po dstaw ach socjologicznych, w ięc nie jest i być nie m oże w yłącznie n a u k ą o p raw ie państw ow em , tra k to w a n em w o d e r
w aniu całkow item od stosunków społecznych, jak tego chce K elsen, n auk ą o sam ych tylko norm ach praw nych.
J e s t rzeczą ch arak tery sty czn ą, że uczony ten p raw n ik nie trzym a się k o n sek w en tn ie swego poglądu i w p racach o d e m okracji, p arlam en tary zm ie i innych podobnych zagadnieniach d o ty k a jednak i czynników społecznych, w yw ierających w pływ na instytucje p aństw ow e i norm y, regulujące życie zbiorow e.
G dyby przyjąć teo rję K elsena o p aństw ie jako całości praw -
*) Tom l, str. 92 — 94
12 —
mej i w nauce o państw ie nie poruszać zagadnień społecznych, w iążących się z życiem państw ow em , oraz w ykluczyć przyczy now e w yjaśnienie zjaw isk, trz e b ab y z konieczności stw orzyć jeszcze drugą nau k ę o państw ie, k tó ra b y uw zględniała to w ła śnie, co K elsen chciał pom inąć w swem pojm ow aniu tej nauki.
Lepiej w ięc w raz z Jellin k iem uznać, że n au ka o p ań stw ie dzieli się na dw ie części: socjologiczną i praw ną, z tern jednak za
strzeżeniem , że pom iędzy niem i nie m oże być przepaści.
R ozm aite cele, jakie staw iają sobie ludzie, a w ięc i cele norm aty w ne są w ynikiem pew nych przyczyn; co więcej, p rzy czyny te rzucają dużo św iatła na c h a ra k te r i pojm ow anie treści tych norm. J e ż e li jaka norm a p raw n a skutkiem swej redakcji budzi w ątpliw ości — p raw n icy uciekają się nietylko do ro zw a
żenia jej celu, ale tak że jej przyczyn, a w ięc okoliczności, w śród k tó ry ch zo stała ustanow iona. T ak samo sędzia, stosując norm y p raw a karneg o do przestępcy, uw zględnia okoliczności, w k tó ry ch p rzestęp stw o zostało popełnione.
N orm y praw n e nie są celem sam ym w sobie, lecz środkiem do innego — najlepszego zorganizow ania w spółżycia ludzi w p a ń stw ie. D latego też m uszą być tra k to w a n e w zw iązku p rzyczy nowym z życiem społecznem .
N iepodobna z re sz tą zrozum ieć, co n au k a o państw ie m o
że zyskać pod w zględem m etodologicznym i p rak tycznym na p rzep aści pom iędzy norm am i życia państw ow ego a stosunkam i społecznem i.
K elsen u w ik łał się, jak w ielu innych praw ników , zw łasz
cza niem ieckich, w m etafizyce, k tó ra w yw iera na nauki p raw n e fataln y w pływ . A by to stw ierdzić, dość jest zapoznać .się z obecnym stan em filozofji p raw a. C zytelnik polski m oże się o tem p rzek o n ać ze zbioru refe ra tó w polskich uczonych, zam ieszczonego w krak ow sk iem „Czasopiśm ie praw niczem i ekonom icznem ’ T w orzenie sztucznych, niczem nieu sp raw ie
dliw ionych, p rzeg ró d ek pom iędzy pokrew nem i zjaw iskam i życia społecznego oddala tylko n au k ę od życia, czyniąc z niej p e w n e go rodzaju gim nastykę um ysłow ą bez znaczenia praktyczn eg o.
Ludw ik Gum plowicz, k tó rego uw ażać należy za jednego z głównych, a m oże n aw et głów nego tw ó rcę k ieru n k u socjolo
gicznego w nauce o państw ie, słusznie pow iedział, że b łęd em
*) Prace z dziedziny teorji prawa. Rocznik XXIII Nr. 1 — 12.
13 —
rozm aitych definicyj p ań stw a, b ard zo rozpow szechnionym , jest to, że nieom al każdy b ad acz s ta ra się n adać m u ta k ą treść, jak a odpow iada jego osobistem u pojęciu o niem ; innem i słowy, p rzy pisuje się pań stw u nie tak ie cechy, jakie m iało istotnie w p rz e szłości i posiada obecnie, lecz tak ie, jakie się w idzieć pragnie ).-
W niosek stąd jasny: państw o trz e b a b ad ać takie, jakie rz e czyw iście istniało i istnieje, i dopiero na tej p o dstaw ie s ta w iać hip o tezy co do jego form przyszłych. Je d n i b ad acze o b a
w iają się tezy, że p a ń stw o jest czem ś więcej, aniżeli sum ą wcho dzących w jego skład jednostek, aby przez to jego a u to ry te t nie zaciążył na tych jednostkach. D latego Duguit, jak zo b a
czym y dalej, odrzuca pojęcie su w eren itetu , a H auriou uzn aje p raw a jednostki za coś, co się sam o przez się rozum ie i p o p rze dza p raw a państw a. Inni znowu, jak Spencer, w obav.de p rze d zbyt daleko idącą in terw en cją państw a, uznają śladem szkoły h istoryczno-praw nej tylko jego organiczny, a w ięc sam orzutny rozwój społeczny i t. p. Je d n i tw ierdzą, że praw o decyduje o p ań stw ie zaw sze i w szędzie; inni odw rotnie uw ażają, że tylko państw o tw o rzy praw o. N iektórzy nie przypisują ż a d n eg a znaczenia przym usow i państw ow em u, tw ierdząc, że i bez nie- goby p aństw o istniało; tam ci w przym usie w idzą cechę pierw szo rzędnego znaczenia, w yróżniającą państw o od innych zw iązków społecznych.
W szystkie te teo rje m ają ogrom ne znaczenie dla p rak ty k i życia społeczno - politycznego, gdyż bądź wzm acniają, b ądź osłabiają odpow iednią akcję państw a.
Nie jest w ięc rzeczą obojętną, k tó ra z tych teoryj cieszy się w iększem albo m niejszem pow odzeniem w nauce. D latego zanim przejdę do szczegółow ego w ykładu, uw ażałem za rzecz k o nieczną ro zp atrzy ć głów niejsze teorje i, przyjąw szy jedną, oprzeć swe w yw ody na k o nsekw entnem zastosow a
niu. M etod a ta k a nie jest w yłącznie dedukcyjna, gdyż o p rzy jęciu jednej z tych teoryj decydują fak ty z a czerp n ięte z o b se r
w acji i w nioski z nich w yprow adzone.
J e ż e li uznam y w raz z G um plow iczem za rzecz słuszną, że należy przedew szystkiem zbadać, czem było i jest państw o, m usim y oczywiście oprzeć się na fak ta ch etnograficznych i h i
storycznych, poddać klasyfikacji rozm aite typy p ań stw i na jej.
*) Allgemeines S taatsrecht, str. 24.
— 14 —
p o d staw ie w yrobić sobie ogólne pojęcie o ich genezie, 'ew olucji i dalszych tend en cjach rozw ojow ych. Z agadnienia te ro z p a trz ę w rozdziałach następnych. O becnie zaś om ówię m etodę etnograficzno - historyczno - porów naw czą. B adania etnograficz
ne z o statnich dziesięcioleci posunęły się znacznie dzięki m e
todycznym studjom uczonych, prow adzonym nie przelo tn ie podczas podróży, lecz stale na miejscu. W sk u te k tego rozpo rządzam y dziś olbrzym im m aterjałem faktycznym , już w znacznym stopniu rozklasyfikow anym . To też możemy, jak zobaczym y dalej, w yrobić sobie dokładn e pojęcie o p o czątk ach w ładzy politycznej, jeszcze nie całkow icie ustalonej, o p o w sta niu p ań stw a i jego przeo brażeniach . B adania etnograficzne są w stępem do b ad ań historycznych, k tó re z n a tu ry rzeczy dają nam dopiero p od staw ę do p oznania p a ń stw a i jego instytücyj już w fazie ich nieco późniejszego rozwojp.
T e b ad an ia porów naw cze pozw alają nam, jak zobaczym y dalej, w niknąć głębiej w pojm ow anie n a tu ry państw a, aniżeli dotychczas. W kw estji genezy i pierw szych eta p ó w rozw oju rozm aitych instytucyj społecznych różnice m iędzy socjologami stopniow o się zm niejszają pod wypływem dokładniejszych b a dań oraz w yzw alania się z pod ucisku stary ch tradycyjnych poglądów . O ile chodzi o p oczątk i państw a, rozbieżność w te- orjach poszczególnych bad aczy jest o w iele m niejsza, aniżeli w innych zagadnieniach.
H istorycy w ostatnich czasach k orzystali już w iele ze w sk azań socjologji w sw ych studjach specjalnych n ad dziejam i poszczególnych n arodów i państw . Dość w spom nieć olbrzym ie dzieło zbiorow e, obliczone na sto tomów, najw ybitniejszych sp e cjalistów francuskich p. t. ,,L ’évolution de l'hum anité". T akże nasze dziejopisarstw o, poczynając od B alzera, a kończąc na Tym ienieckim , Zygm uncie W ojciechow skim i innych, uw zglę
dnia doniosłe wryniki w spom nianych badań. To samo m ożna pow iedzieć o praw nikach. C ały ich szereg w rozm aitych p a ń stw ach robi n ależy ty u ży te k z dociek ań socjologicznych. U nas na tern polu zasłyn ął Dargun.
W drugim dziale nauki o państw ie — praw nym na plan pierw szy w ystępuje badanie norm praw nych w e w zajem nym do siebie stosunku. Z arazem jed nak ten dział nauki o p a ń stw ie, d ążąc do odtw orzenia typow ych zjaw isk życia państw o-
— 15
w ego, nie m oże p o p rzestać na analizie w spom nianych norm, lecz m usi sięgnąć dalej, przed staw iając stosu nek ich do życia i w sk a
zując zarazem te czynniki życia społecznego, k tó re w pływ ają na ich p rzekształcan ie.
1
n
■ ; 2,
Określenie państwa. Pojęcie suwerenitetu.
Po długich w ahaniach co do definicji p aństw a ogrom na w iększość praw nik ó w godzi się obecnie n a n astępu jące: jest to zw iązek społeczny tery to rjaln y , p osiadający w łasną najw yżs_ą w ładzę suw erenną. To sam o pod w zględem tre śc i o kreślenie m oże być w yrażone i w innych słow ach; zaw sze jednak w p o ję
ciu p ań stw a w y stępują trz y niezbędne czynniki: terytorjum , ludność i w ładza su w eren n a (inaczej su w eren itet), to jest tak a, pon ad k tó rą niem a innej wyższej. O kreślen ie to m a tę stron ę d odatnią, że jest objektyw ne, to znaczy, że zaw iera cechy, k tó re są niezależne ani od d ążeń pań stw a, ani od jego różnych innych cech w ew nętrznych, trudnych do ujęcia. Pozostaw ia też na b o ku form y ustroju państw ow ego, ta k iż stosow ać się m oże do w szystkich państw , stojących na różnych stopniach rozwoju.
Z pow yższego ok reślen ia w ynika, że nie m oże być p a ń stw a bez stałego terytorjum . N iektórzy pisarze, stanow iący z re sz tą w yjątek, u p ierają się p rzy tern, że ludność, k tó ra m a nad sobą w łasną w ładzę sta łą i w yodrębnioną, przez to samo tw orzy p aństw o. Pogląd ten jest b łędn y dla następujący ch pow odów : 1) niem a tak ich w ędrujących form acyj społecznych ze stałą w yodrębnioną w ładzą polityczną; w ędrow ne plem iona ze swe- mi w odzam i nie tw o rzą jeszcze p ań stw a; 2) gdyby n aw et uznać, że p aństw o m oże istnieć bez terytorjum , trz e b ab y budow ać dwie różne teo rje dla p a ń stw tery to rjaln y ch i nietery to rjaln y ch ; 3) gdyby k ażde p aństw o nie posiadało oddzielnego terytorjum , w ów czas dw a albo więcej p a ń stw znajdow ałoby się na jednem miejscu, co byłoby przyczyną ciągłych m iędzy niem i sporów o kom petencje tych państw , uniem ożliw iających w ykonyw anie czynności państw ow ych.
Z tego faktu, że państw o m usi posiadać w łasne terytorjum , n a k tó rem działa jego w ładza, w ynika jego nieprzenikliw ość, to znaczy niem ożność w kro czen ia nań w w aru n k ach n o rm al
nych innej, niezależnej od niego, w ładcy państw ow ej
ilu.L jy - e w i v o j o \ ł " \ f e
k>-'1 C( i i ' i j > fj I ^ C ■ i V v v v i ' l \ ) V v > — j. A . ( ' )
Li\)aV
w - d
16 —
W czasach niezw ykłych, w razie wojny n aprzykład, w ład za p ań stw a m oże być chw ilow o pozbaw iona m ożności funkcjono
w an ia na części swego terytorjum , albo n aw et na całości. W d ru gim w yp ad k u w ład za ta czasow o faktycznie p rzestaje istnieć.
R ów nież przejściow o m ożliw e jest w spólne w yko n yw anie w ład zy państw ow ej przez dwa, albo w ięcej p a ń stw na te ry to r
jum zajętem , na m ocy t. zw. kondom injum. J a k o p rzy k ład y t a kiego kondom injum w ym ienić m ożna rzą d y au strjack o - p ru sk ie w Szlezw ik - H olsztynji od r. 1864 — 1866, albo d łu g o trw ałe rządy au strjacko - w ęgierskie w Bośni i H ercogow inie od k o n gresu berlińskiego, potem aneksji tych prow incyj przez te p a ń stw a za m in isterstw a A eren th ala. Kondom injum o statn ie m iało o ty le łatw iejszą egzystencję od innych tego rodzaju, że A ustro - W ęgry, choć p ań stw a odrębne, były jednak połączone w ęzłem unji realnej.
W państw ach zw iązkow ych, federacyjnych na jednem te rytorjum krzyżują się w ładze p ań stw a zw iązkow ego i p a ń stw p o szczególnych, w chodzących w jego skład; jednakże k ażd a z tych w ładz m a inny, ściśle w ym ierzony zakres.
Prof. Cybichow ski w p rac y p. t. „Polskie praw o p a ń stw o w e" p orusza zagadnienie zm ienności państw a.
„ Jeż e li zm iana granic p ań stw a, mówi on, lub liczba jego ludności jest bardzo w ielka, pow staje pytanie, czy daw ne p a ń stw o jeszcze istnieje, czy te ż pow stało now e państw o. P y tan ie to m a w ielk ą doniosłość praw ną, bo z chwilą, gdy pań stw o p rz e staje istnieć, w zasadzie w ygasają też jego p raw a i obow iązki.
N a sk u te k w ielkiej w ojny m onarchja au strjack o - w ęg iersk a się ro zp ad ła i pow stało zagadnienie, czy R epublika A ustrjack a, obejm ująca W iedeń z przyległem i obszaram i, jest daw n ą A ustrją, lecz z m niejszem teryto rju m , albo czy obecne W ęgry są daw ne- mi W ęgram i z czasów m onarchji habsburskiej. N a to p y tan ie nie daje nam odpow iedzi teo rja niem iecka, k tó ra głosi, że w r a zie zm iany granic, daw ne p ań stw o ginie i now e pow staje. P o gląd ten w yw ołuje kw estje, czem u teryto rju m m a m ieć c h a ra k te r niezm ienności, a ludność p a ń stw a m a być c h a ra k te ru teg o pozbaw iona. Z p u n k tu w idzenia teoretyczn ego m ożnaby o s ta tecznie negow ać identyczność tery to rjum i tern sam em państw a, w razie zm iany jego granic, lecz w takim razie trz e b ab y pod o bne skutki przypisać ruchom ludności, em igracji i imigracji. T eorja
17 —
F ric k n e ra jest niezgodna z poglądam i p rak ty k i, odbiega od życia, któ reg o nikt nie przek on a, że sprostow anie granic kład zie k res egzystencji p aństw a. K o nstrukcje teo rety czn e, nietam o w ane ta k tem praw niczym , p ro w adzą do konsekw encji absurd alny ch . *) G odząc się całkow icie na te w yw ody, zaznaczę jeszcze, że z p u n k tu w idzenia teorji państw a, jaką rozw inąłem w tym ustępie, poglądy F ric k e ra nie d adzą się utrzym ać. K ońcow e zdanie prof. Cybichow skiego m ożna z łatw ością zastosow ać do w ielu m odnych obecnie teoryj z z a k re su n au k i o państw ie.
Dziś pow szechnie p rzy jęty jest pogląd, że sto sunek p a ń stw a do tery to rju m m a c h a ra k te r osobow o-praw ny, a nie rze- czow o-praw ny, że jak słusznie w yraża się Jellin ek , panow anie n ad tery to rju m jest im perium , a nie dominium*). To pom ieszanie im perium i dom inium u w ażane jest słusznie przez tegoż u czo n e
go „za n ajch arak tery sty czn iejszą cechę poglądu średn iow ieczne
go n a pań stw o" **).
T eorja p atrym onjalno - p ań stw o w a trw a ła b ard zo długo, li
czyła w yznaw ców w N iem czech n a w e t jeszcze w w ieku XIX.
Ludność stanow i drugi zasadniczy czynnik w państw ie.
„P rzynależni do p ań stw a ludzie, m ówi Jellinek***), tw orzą jako całość lud państw ow y. P odobnie jak terytorjum , lud państw ow y spełnia funkcje podw ójne. Z jednej stro n y jest on czynnikiem zw iązku państw ow ego; n ależy do p a ń stw a jako podm iotu w ła dzy państw ow ej, dla k ró tk o ści nazw ijm y tę w łaściw ość ludu w łaściw ością subjektyw ną. Z drugiej stro n y lud w ystępuje i w innym w łaściw ym m u c h a ra k te rz e, jako przedm iot działalności państw a, jako objekt".
U stęp ten o k reśla zw ięźle, ale dobitnie podw ójny c h a ra k te r, w jakim w ystępuje ludność państw a. N ależąc do p a ń stw a jako podm iotu w ład zy państw ow ej, do jego osobow o
ści, po siad a ludność szereg p raw ; z drugiej jed n ak stro n y jest przedm iotem działalności pań stw a, podlega jego w ładzy i m a w obec niego szereg obow iązków .
Ludność nie w ystępuje jed n ak nigdy jako p ro sta sum a m e
chanicznie skupionych jednostek, lecz tw orzy zaw sze szereg naj-
*) Str. 32 i 33.
*) Ogólna nauka o państwie str. 259..
**) Ogólna nauka o państwie str, 264 i 265.
***} Ogólna nauka o państwie str, 267.
18 —
różnorodniejszych grup, o party ch na rozm aitych zw iązkach jużto pokrew ieństw a, sąsiedztw a, zaw odu albo stanow iska w uw ar- stw ow ieniu społecznem . Słusznie też zauw aża Gum plowicz, że grupa stanow i jed n ostk ę w państw ie, a nie pojedyńczy człow iek.
Je ż e li naogół zagadnienie terytorjum i ludności, jako p ie r
w iastk ó w składający ch się na państw o, nie w yw oływ ało sporów , to w ładza najw yższa, su w eren n a sta ła się w ostatn ich czasach tem atem licznych ro zp ra w i dzieł polem icznych.
' Cz e m jest w łaściw ie ta najw yższa, su w erenna w ładza p a ń stw o w a? J e s t to w ładza, jak pow iedziałem wyżej, nieznająca ponad sobą żadnej innej wyższej. W zak resie stosunków m ię
dzypaństw ow ych suw erenność p ań stw a oznacza całk o w itą jego niezależność od innych państw ; w dziedzinie stosunków w e w nętrzn ych oznacza w ładzę zw ierzchnią, najw yższą, której w szystkie inne są p od p orządkow ane, w ładzę jedyną o c h a ra k te rze przym usowym .
Pojęcie p raw n e su w e ren itetu w yrabiało się stopniow o.
W św iecie staroży tn ym pojęcie suw erenności nie istniało z tego powodu, że k ażd e p aństw o stanow iło św iat odrębny i nie było żadnej innej w ład zy obok państw ow ej, k tó ra b y m ogła się jej przeciw staw ić. S uw erenność b yła faktem , nie b y ła jednak pojęciem praw nem . W w iekach średnich trz y czynniki uniem o
żliw iały w yrobienie się pojęcia su w eren itetu : w ładza cesarska, p a p iesk a i feudalizm . Dwie pierw sze rościły'sobie praw o, o k tó re w alczyły m iędzy sobą, do zw ierzch nictw a nad poszczególnym i m onarcham i i ich państw am i. Chociaż faktycznie zw ierzchnic
tw a tego na sta łe w całej rozciągłości nie uzyskały, i n iek tó re p ań stw a były od nich niezależne, jednakże p raw nie cesarz i p a pież w ystępow ali ze swem i pretensjam i. Feudalizm utru d n iał w yrobienie się pojęcia su w e ren itetu dlatego, że rep re z en ta n ci jego stanow ili m ur graniczny pom iędzy zależną od nich lu dn o
ścią a panującym i i państw em . D opiero po znacznem o słab ie
niu potęgi Św iętego Rzym skiego P ań stw a N arodu N iem ieckiego (cesarstw a) oraz papiestw a, u p ad k u feudalizm u i całkow item zjednoczeniu w ładzy politycznej w poszczególnych państw ach przew ażnie w ręk a c h panujących, idea su w e ren itetu m ogła się
w ytw orzyć jako pojęcie p raw n e i całkow icie utrw alić. P roces ten dokonał się przed ew szy stk iem w e Francji. Tam też sp o ty k am y pierw szego te o re ty k a su w e ren itetu Bodena.