• Nie Znaleziono Wyników

Kulisy Powiatu Kluczbork - Olesno 2015, nr 31 (606).

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kulisy Powiatu Kluczbork - Olesno 2015, nr 31 (606)."

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

Był pijany, zasnął, uderzył w przyczepę s.2

OLESNO

BETON

transport pompa

46-300 Olesno ul. Leśna 3 tel. 034 359 84 08,803 689 021

www.wlodar.com.pl

fMEX PIECHOTA

... ■■■' I Sp. z o.o. Sp. t DOSTARCZAMY CIEPŁO DO TWOJEGO DOMU

Ruszyła wiosenna promocja opału

PN-PT 8:00-16:00 SOB 8:00-13:00

Sowczyce, ul Długa 6 tel.: 34 358 23 24 PN-PT 8:00-16:00 SOB 8:00-13:00

- węgiel przesiewany

- sprzedaż węgla luzem i workach po 25 kg

- szeroki asortyment -ekologiczne paliwa - gwarancja wysokiej jakości - transport gratis do 30 km

WĘGLOWA SA

EXTRA MASŁA smak z Olesna

■feamigenrerał słu

WALKA Z WIATRAKAMI

Gmina Radłów przygotowuje

się

do

opracowa­

nia planu zagospodarowania przestrzennego.

Mają w nim znaleźć się

lokalizacje farm

wiatro

­

wych. To

wywołało

falę

protestów.

s.3

TAJEMNICZE OBRAZKI

Siedemnastowieczne polichromie

z

tzw. Biblią

dla

ubogich

kryją

się od lat pod warstwami

farby w

laskowickim kościele.

By w całości ujrzały światło

dzienne, potrzeba ponad miliona

złotych.

s.5

ZNISZCZONY RATUSZ

Burze,

jakie

w

ostatnim

czasie

przeszły

nad

Byczyną,

zniszczyły dach ratusza.

Duże straty poniosła też

izba

tradycyji. Dodatkowo trzask pioruna spowodował poważne

awarie.

s.6

JAK W STARYM MAŁŻEŃSTWIE

Popularni

Andrzej Klimek (DJ Andree)

i Andrzej

Dragon (DJ

Dragon) zdradzają

kulisy

swojej pra

­

cy,

wspominają najśmieszniejsze sytuacje z

dys

­ kotek,

a

także wpadki.

s.7

CZŁOWIEK JAK ZEGAR

Jan Nawrot od trzydziestu czterech

lat

napra

­

wia zegarki

w

Wołczynie,

nie

tylko te na rękę.

Szczególny szacunek ma

do

wieżowych, na kościołach

i

ratuszach, które restaurował w różnych

częściach

Polski.

Jeden z nich ważył ponad tonę.

s.8

NIEBEZPIECZNY BARSZCZ

W

naszych

powiatach

stwierdzono już

kilka

miejsc, w których rośnie

barszcz

Sosnowskie­

go, roślina

popegeerowska.

Bylina

jest

szcze

­ gólnie

niebezpieczna w upalne dni.

Uważać muszą

m.in.

alergicy.

s.13

reklama

(2)

KULISY POWIATU 6 sierpnia 2015

LICZBA

NUMERU 28

Tyle procent Polaków zatrudnionych jest na umowach śmieciowych.

CYTAT NUMERU

- Droga na skróty najczęściej prowadzi na bagna. W polityce także.

Janusz Piechociński, wicepremier

KALENDARZ

Czwartek, 6 sierpnia

218. dzień roku. Do końca roku 147 dni.

Imieniny: Jakuba, Marii, Stefana.

Piątek, 7

sierpnia

219. dzień roku. Do końca roku 146 dni.

Imieniny: Doroty, Edmunda, Klaudii, Konrada.

Sobota, 8

sierpnia

220. dzień roku. Do końca roku 145 dni.

Imieniny: Dominika, Jana, Joanny.

Niedziela,

9

sierpnia

221. dzień roku. Do końca roku 144 dni.

Imieniny: Edyty, Ireny, Juliana, Romana.

Międzynarodowy Dzień Ludności Tubylczej.

Poniedziałek,

10

sierpnia 222. dzień roku. Do końca roku 143 dni.

Imieniny: Amadeusza, Bogdana, Wawrzyńca.

Dzień Przewodnika i Ratownika Górskiego.

Wtorek, 11

sierpnia

223. dzień roku. Do końca roku 142 dni.

Imieniny: Aleksandra, Włodzimierza, Zu­

zanny.

Środa,

12

sierpnia

224. dzień roku. Do końca roku 141 dni.

Imieniny: Euzebiusza, Juliana, Lecha, Wiktorii.

Międzynarodowy Dzień Młodzieży.

SZCZYPTA POLITYKI

Po prostu chamstwo

Okradał pracodawcę

KLUCZBORK Policjanci zatrzymali męż­

czyznę, który podejrzany jest o okradanie swo­

jego pracodawcy.

Tak ustalili policjanci, 25-letni mieszkaniec gminy Kluczbork pod-

<1

czas pracy przygotowywał towar i chował w kantorku. Kończąc dniówkę zgromadzone wcześniej przedmioty wynosił w torbie, a następnie zastawiał je w lombardzie.

Według śledczych do kradzieży dochodziło kilkakrotnie od grud­

nia 2014 roku do lipca 2015 roku. Przestępstwa nie były wcześniej zgłaszane policji.

- Policjanci przeszukując mieszkanie dwudziestopięciolatka odzy­

skali między innymi wiertarki i części rowerowe - informuje Mariusz Trejten, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Kluczbor­

ku. - Pracodawca oszacował straty na blisko 7 tysięcy złotych.

Zatrzymany usłyszał już zarzut kradzieży, do którego się przy­

znał. Teraz grozi mu 5 lat pozbawienia wolności. WD

Był pijany, zasnął, uderzył w przyczepę

r

WICHRÓW Kierujący samochodem terenowym 5 3 -latek najechał na zaparkowaną przyczepę. Mężczyzna miał w or­

ganizmie blisko 3,5 promila alkoholu.

Chcesz być dziennikarzem?

SZANSA DLA AMBITNYCH

Wolny etat od 1 września

KULISY POWIATU KLUCZBORK - OLESNO

Poszukujemy pracowników z terenu powiatu oleskiego (w szczególności z gmin Praszka,

Rudniki, Gorzów ŚL).

Przyuczymy do zawodu, zorganizujemy praktykę.

Prawo jazdy - wymagane

Swoje CV wyślij na adres redakcji.

KAŻDY MOŻE SPRÓBOWAĆ!

reklama

W

piątek 31 lipca, tuż po godz. 10.00 w miejscowości Wichrów doszło do zdarzenia dro­

gowego. Przybyli na miejsce funkcjonariusze ruchu drogowego zastali w rozbitym pojeździe śpiącego za kierownicą mężczyznę.

- Kierujący suzuki pięć- dziesięciotrzyletni miesz­

kaniec powiatu oleskie­

go najechał na tył zapar­

kowanej, częściowo na poboczu przyczepy cią­

gnikowej - opisuje zdarze­

nie młodszy aspirant Sta­

nisław Filak, oficer praso­

wy oleskiej policji.

Podczas wykonywania czynności policjanci '2 wyczuli od kierującego g samochodem woń alkoho- S lu. Badanie alkosensorem &

potwierdziło, że kierujący „ miał w organizmie blisko &

3,5 promila alkoholu. " n - Jak ustalono również pasażer był nietrzeźwy -

kontynuuje mł. asp. Stani­

sław Filak. - Pięćdziesię- ciolatek miał w organi­

zmie ponad półtora pro­

mila alkoholu.

Ani kierowca, ani pasażer nie doznali żad­

nych obrażeń ciała.

Kierującemu pojazdem 53-latkowi oprócz utraty prawa jazdy, wysokiej grzywny grozi kara do 2 lat pozbawienia wolności.

MK

Kierujący suzuki był pijany, zasnął za kierownicą i ude­

rzył w zaparkowaną przyczepę.

reklama

( POŻYCZAMYSKUPUJEMY ✓ SPUZEDAJEMY

POŻYCZKI dla

pod zastaw WSZYSTKIEGO

Olesno

ul. Mickiewicza 12/1, tel. 34 358 25 68

Więcej informacji znajtUif-w na naszej stronic:WWW.łOOmbartl.pl

wtygodniu

8»-2000j

WYDAWCA: Centrum “KOLISKO” Krzysztof Świeykowski; 46-320 Praszka, ul. Senatorska 3, tel./fax.: 34 35 88 774. Nakład: 6000.

Redaktor naczelny: Aleksander Świeykowski. Zatępca redaktora naczelnego - redaktor prowadzący: Andrzej Szatan tel. 34 358 86 21 lub 603 85 14 14 (a.szatan@wp.pl).

Redakcja: Andrzej Szatan (a.szatan@wp.pl), Małgorzata Kuc (malgorzatakuc@interia.pl), Anna Paduszek (aniapaduszek@gmail.com), Martin Huć (kulisypowiatu@interia.pl), Wojciech Dobrowolski (wojciechdobrowolski@wp.pl).

Współpraca: Stanisław Banaśkiewicz, Agnieszka Jasiniak, Marcin Szecel, Edward Tomenko, Elżbieta Wodecka, Katarzyna Błaut, Marzena Walska.

Marketing: Martin Huć, tel. 609 888 290, Zdzisław Pochorecki, Kazimierz Zaręba.

Skład komputerowy: Martin Huć, tel. 609 888 290 (redakcjajpro@o2.pl)

Nasz numer konta bankowego BS Namysłów 46 8890 0001 0000 5962 2000 0001, Księgowość: Biuro Rachunkowe - Kordian Poniatowski, tel. 34 35 91 310.

Druk: Druk: Polskapresse Sp. z o.o., Oddział Poligrafia, drukarnia w Łodzi.

Redakcja zastrzega sobie prawo skracania materiałów. Nie zamówionych tekstów nie zwracamy. Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i reklam.

„Mamy demokrację. Tak można"- twierdzi w programie telewizyjnym Sasin, czołowy polityk PiS. Prezydent elekt pod­

czas uroczystości z okazji roczni­

cy wybuchu Powstania War­

szawskiego, widać to wyraźnie na zdjęciach, wydaje się wyraź­

nie być zadowolonym z towarzy­

szącej uroczystościom atmosfe­

ry. Tak przynajmniej odczytuję, charakterystyczny dla tej twarzy, szyderczy uśmieszek Brak jakichkolwiek reakcji, słów potę­

pienia, dezaprobaty, zatroskania z powodu zachowań kibiców ze strony polityków i ideologów opozycji nie zaskakuje. Takie reakcje czołowych polityków PiS, to już norma.

Wyzwiska kierowane bezpo­

średnio, publicznie, w świetle kamer telewizyjnych pod adre­

sem premiera, prezydenta, mini­

stra marszałka to już chyba dla wielu codzienność. Do tego pomału się przyzwyczajamy.

Jednak zwracanie się do prezy­

denta czy premiera tak samo jak do swojego kolegi, wroga z sąsiedniej ulicy, kumpla, którego chce się sprowokować do awan­

tury, to dla mojego pokolenia chyba całkowita nowość. Cze­

goś podobnego za komuny, nie przypominam sobie. Nie było podczas demonstracji w marcu

68 czy w grudniu 1970.

Zastanawiam się, jaką posta­

wę przyjąć podczas zgromadze­

nia narodowego w sali polskiego parlamentu podczas ślubowania prezydenta elekta. Najchętniej w tej uroczystości bym nie uczestni­

czył. Mam jednak świadomość określonego szacunku i obo­

wiązku. To będzie prezydent mojego kraju. Majestat urzędu, fotela każę zachować powagę.

Są granice, których nie wolno przekraczać.

Na swoim plakacie wybor­

czym umieściłem przesłanie Władysława Bartoszewskiego:

„ Warto być przyzwoitym ”.

Będąc przekonanym, co do wartości tych słów zwłaszcza kiedy się jest politykiem, w posiedzeniu zgromadzenia narodowego, w uroczystości zaprzysiężenia nowego prezy­

denta RP, wezmę udział. Wszel­

kie odruchy niezadowolenia swego, postaram się tłumić, ukryć, bo tak nakazuje najzwy­

klejsza przyzwoitość.

Aleksander Świeykowski

(3)

6 sierpnia 2015 3 KULISY POWIATU

Walka z wiatrakami

— i-OW Gmina przygotowuje się do opracowania planu zagospodarowania przestrzennego. Mają w nim znaleźć się lokalizacje farm wiatrowych. To wywołało falę protestów.

Koń trojański o wątpliwej reputacji Dwa lata temu radni poprzedniej kadencji uchwałą przyjęli studium uwarunkowań terenów zagospodarowania przestrzennego gminy Radłów.

Określono w nim możliwości lokalizacyjne farm wiatrowych.

- Są w naszej gminie miej­

sca, gdzie mogłyby stanąć wia­

traki - mówi wójt Włodzimierz Kierat.

Mowa o Stemalicach, Wichrowie, Kościeliskach, Psurowie i Biskupicach.

- Logiczną konsekwencją podjęcia tej uchwały jest opra­

cowanie planu zagospodarowa­

nia przestrzennego - kontynu­

uje wójt. - Określone zostałyby w nim konkretne działki, na których stanąć mogą farmy.

Budowie wiatraków jako pierwsi sprzeciwili się miesz­

kańcy Stemalic. Nie zgadzają się na lokalizację pojedyn­

czych turbin wiatrowych w promieniu mniejszym niż 10 kilometrów, ani zespołów tur­

bin wiatrowych w promieniu mniejszym niż 20 kilometrów od ich nieruchomości.

- Turbiny wiatrowe są bar­

dzo uciążliwe dla otoczenia - czytamy w proteście. - Wytwa­

rzają nieustanny hałas i infradź- więki, które są przyczyną wielu groźnych chorób, a nawet śmierci. Zjawisko migotania cienia powoduje zakłócenia w transmisji fal radiowych i tele­

wizyjnych oraz pracy telefo­

nów komórkowych. Wywołuje zaburzenia snu, nudności i kło­

poty z koncentracją. Pismo Ministerstwa Zdrowia zaleca lokalizowanie pojedynczych elektrowni wiatrowych w odle­

głości co najmniej czterech kilometrów od zabudowań mieszkalnych. W tym zatem świetle zgoda władz gminy na te zagrożenia jest oznaką lekce­

ważącego podejścia do tego zagadnienia i mieszkańców, a także niedbalstwa o nasze inte­

- Kto chce brać pieniądze kosztem zdrowia ludzi - pytał Damian Zroski z Wichrowa.

Na spotkanie w sprawie wiatraków przyszło kilkadziesięcioro mieszkańców nie tylko gminy Radłów, ale także sąsiednich.

Wójt Włodzimierz Kierat nie uchronił się przed trudnymi pytaniami m.in. Adelajdy Pownuk.

resy oraz lekkomyślności osób, które wprowadziły na nasz teren konia trojańskiego o wąt­

pliwej reputacji.

Pod protestem podpisało się 175 osób.

Nie taki diabeł straszny jak go malują - To pismo dało mi do myślenia - przyznaje Włodzi­

mierz Kierat. - W naszej gmi­

nie nigdy nie było większych nieporozumień i nie chcę, by sprawa wiatraków podzieliła społeczność. Dlatego zorgani­

zowałem spotkanie z eksper­

tem. Zaprosiłem Piotra Rudzy- szyna, by przekonał mieszkań­

ców, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Wyjaśnił wszyst­

kie zalety, ale też wady farm wiatrowych. Odpowiedział na wszelkie pytania i wątpliwości.

Wójt nie zaprzecza, że fer­

my wiatrowe stanowiłyby potężny zastrzyk finansowy dla gminy.

- Jesteśmy niewielką gminą, nasz budżet jest skromny - argumentuje Włodzimierz Kie­

rat. - Nie możemy porówny­

wać się z Olesnem, Krzepicami czy Rudnikami. Dużego inwe­

stora nie ściągniemy, nie mamy na to odpowiednich terenów, Radłów nie leży przy drodze krajowej czy nawet wojewódz­

kiej. Za to oczekiwania miesz­

kańców są duże. Wszyscy chcemy, by nasze wioski rozwi­

jały się, by były nowe drogi, kanalizacja. A wiadomo na to wszystko potrzeba środków.

Nie ukrywam, że podatek od farm wiatrowych, rzędu kilku­

dziesięciu tysięcy złotych rocz­

nie od jednego wiatraka, pozwoliłby na wykonanie tych inwestycji.

Skorzystaliby także rolnicy, na działkach, których stanęłyby turbiny. Z nimi firma, stawiają­

ca wiatraki, musiałaby podpi­

sać umowy o dzierżawę terenu.

Powstałyby drogi dojazdowe do farm, a z nich korzystać mogliby wszyscy - podaje kolejny przykład wójt. - To jest ten ekono­

miczny wymiar powstania farm, ale jeszcze raz pod­

kreślam, nie chcę, by one podzieliły naszą gminę. Nie wyobrażam sobie też sytu­

acji, że zlecamy opracowa­

nie planu zagospodarowa­

nia przestrzennego, a radni głosują przeciwko jego wprowadzeniu. To kosztuje kilkadziesiąt tysięcy zło­

tych, to byłyby wyrzucone w błoto pieniądze, nas na to po prostu nie stać. Zależy mi, żeby przed przystąpie­

niem do opracowania planu, była decyzja, chcemy wia­

traki w gminie Radłów czy nie. To, że one będą ujęte w planie, nie oznacza jeszcze, że jakaś firma zdecyduje się je postawić.

To walka z ludzką chciwością Na spotkanie z ekspertem przyszło kilkadziesięcioro mieszkańców nie tylko gminy Radłów, ale także okolicznych - Krzepic i Rudnik.

- Wiatraki, tak jak każda for­

ma produkowania energii, pociągają za sobą wady i zalety - mówi Piotr Rudzyszyn. - Nie ma takiego rozwiązania, które miałoby same zalety. Macie gminę partnerską w Niemczech, ona poszła tą drogą, może warto zapytać ich, co sądzą na ten temat

- Radzi part żeby jechać do Niemiec, ja byłem we wsi Mie- rzyce pod Wieluniem - mówi Damian Zroski z Wichrowa. - Tam też było zebranie z takim panem jak pan. I gdyby teraz tam

się pokazał i chciał posta­

wić drugą turbinę, a stoi tam studwudziestometro- wa, to nie wiem, czy by stamtąd wyjechał cały.

Rozmawiałem z pięćdzie­

sięcioma sześcioma oso­

bami, za wyjątkiem trzech, wszyscy byli przeciw.

Powiedzieli mi, jeśli macie szukać w intemecie infor­

macji na temat wiatraków, wsiądźcie w autobus, przyjedźcie, my wam pokażemy, z czym to się wiąże. Kto chce brać pie­

niądze kosztem zdrowia ludzi? I to nie jest walka z wiatrakami, a z chciwo­

ścią ludzką.

- Za granicą likwiduje się wiatraki, a u nas chce się je stawiać - kontynuuje Adelajda Pownuk. - Pro­

szę nam nie wmawiać, że infradźwięki nie mają negatywnego wpływu na

ludzi, na płód rozwijający się w łonie matki. Co ze zwierzętami, co z innymi organizmami?

- Jeden z mieszkańców Mie­

rzyć mówił mi, że zainwesto­

wał w okna z domieszką helu pomiędzy szybami - mówi Damian Zroski. - I to nic nie dało, hałas jest dalej odczuwal­

ny. A co z naszymi nierucho­

mościami, których wartość może spaść nawet o sześćdzie­

siąt procent?

Mieszkańcy Wichrowa na spotkanie w sprawie wiatra­

ków zaprosili swojego eksper­

ta - Władysława Reichelta z Poznania.

- Nie dajcie sobie wmówić,

reklama

N etecs

usługi cięcia laseremTRUMPF

Wycinania laierem dowolnych kutattów

• Mik, fermat blachy 1500 mm x 8000 mm

Stal konitrukcyjna (waflowa) do grubotcii 20 mm

• Stal nierdzewna do gruboid: 12 mm

• Aluminium do grubotel: 10 mm

• OokładnoM dacia: i 0,1 mm

gięcie

na

prasie krawędziowej CNC

• Dł. gięcia do 3200 mm, nacisk 2OOOkN.

wykrawanie rewolwerowe CNC

Wykrawanie dowolnych kutattów

• Mai, fermat blachy 1500 mm x 3000 mm

» Stal ocynkowana do grubotdi 6 mm

że wiatraki są dobre - mówi Władysław Reichelt. - Wszyst­

kie postawione w Polsce są bezprawnie, bo nie ma prawa dotyczącego ich stawiania.

- Nie pozwólcie, by osoba z zewnątrz wtrącała się w nasze sprawy - łagodził rozgorzałą dyskusję, która momentami przeradzała się w pyskówkę wójt Włodzimierz Kierat.

Sprawa wiatraków w gmi­

nie Radłów ma być poruszona na najbliższej sesji rady gminy.

- Jak trzeba będzie, to odbę­

dą się spotkania w poszczegól­

nych wioskach - zapowiada wójt Włodzimierz Kierat.

MK

mfo@netecs.pl

www.netecs.pl

(4)

KULISY POWIATU 6 sierpnia 2015

Sukces leży w ludziach

ROZMOWA Ze Stanisławem Rakoczym, wiceministrem spraw wewnętrznych, szefem opolskich struktur Polskiego Stronnictwa Ludowego, rozmawia Wojciech Dobrowolski.

- Mieszka pan przy uL Witosa w Kluczborku, jak ważna to postać dla pana?

- To najbardziej znana postać ruchu ludowego. Trzykrotny premier, mąż stanu, człowiek bezkompromisowy. Nie wahał się wrócić przed samym wybu­

chem wojny z Czechosłowacji, mimo, że sanacja uznała go za persona non grata. Wrócił, żeby organizować ruch oporu. Jedna z jaśniejszych postaci w historii polskiej polityki.

- Brakuje w polityce obec­

nie takiej postaci?

- Z taką charyzmą trudno byłoby kogoś znaleźć, wielu by chciało być podobnym. Ważne, że idee, które głosił są wciąż żywe. Przez sto dwadzieścia lat ruchu ludowego były okresy lepsze i gorsze - rozbicia, zjed­

noczenia. Po wojnie drugą taka osobą był Stanisław Mikołaj­

czyk, druga wielka postać. Wie­

le osób mówi, że brakuje nam wolności. Mi się wydaje, że jest jej aż za wiele. Dzisiaj odwaga staniała Często w polityce posu­

wa się do obelg czy inwektyw.

Po wojnie za głoszone poglądy można było zapłacić najwyższą cenę. Sam Mikołajczyk musiał uciekać z kraja Ruch ludowy potrafił się przeciwstawić czer­

wonej nawale. Mimo że w for­

mie stłamszonej, sprowadzonej do roli satelity ZSL była forma­

cją, która przechowała święty ogień. Dzięki temu możliwe było reaktywowanie PSL.

- Zwycięstwo w zeszłorocz­

nych wyborach samorządo­

wych (8 radnych w sejmiku- przyp. red.) powinno zachęcać PSL do potwierdzenia wyni­

ku, jednak może być trudno, biorąc pod uwagę poziom poparcia Adama Jarubasa w wyborach prezydenckich...

- Trzeba się godzić z wyroka­

mi wyborców. Zawsze w wybo­

rach prezydenckich odnosimy słabszy wynik. To jest głosowa­

nie ad personam. Aczkolwiek

nasz kandydat przeprowadził kampanię za mniej niż kosztował autobus jednego, czy drugiego kandydata. Tak, że potencji był nieporównywalny. Jestem spo­

kojny o wynik w nadchodzących wyborach parlamentarnych.

- Sondaże was jednak nie rozpieszczają. Na ile manda­

tów liczycie na Opolszczyźnie?

- Mówiąc sarkastycznie, cza­

sem wydaje mi się, że to nie są ośrodki badania opinii publicz­

nej, tylko kształtowania opinii.

Bo jak się komuś wmawia, że będzie miał wyniki podprogo- we, to sugeruje się, że nie warto na takie ugrupowanie głosować, bo jego przedstawiciele nie wej­

dą do sejmu W przypadku wyborów samorządowych dawano nam jeden mandat, tymczasem zdobyliśmy osiem.

Obserwując nasze wyniki doszedłem do wniosku, że w każdych wyborach do parla­

mentu dostajemy mniej więcej dwie trzecie głosów, które otrzy­

mujemy w wyborach do sejmi­

ku, gdzie oddano na nas 63 tysiące głosów. Z tego wynika, że 40 tysięcy głosów oddanych na PSL na Opolszczyźnie ozna­

cza dwa mandaty poselskie. To jest nasz cel. Na 24 kandydatów, między innymi moja skromna osoba, mamy również 10 pań aktywnych, które kandydowały na wójtów, burmistrzów. To są kobiety znane w środowisku Do senatu z okręgu nr 51 startu­

je były wiceminister rolnictwa, opolski dyrektor Agencji Nie­

ruchomości Rolnych - An­

drzej Butra. Z okręgu 52 Jan Krzesiński, dyrektor oddziału KRUS w Opolu W piątek ( 7 sierpnia - przyp. red.) podamy nazwisko trzeciego kandydata.

- Koalicje, co prawda zawiera się po wyborach, więc trudno pytać już teraz, ale czy w Polsce można rzą­

dzić bez PSL?

- Partie centrowe mają to do siebie, że potrafią łączyć różne

nurty polityczne i wchodzić w koalicje z innymi ugrupowania­

mi. Koalicje zawiera się jednak po wyborach, teraz nikt nie wie, jaką siłą będzie dysponował.

Mogę powtórzyć za prezesem Januszem Piechocińskim. Jeżeli będzie to wynik na poziomie 10-12 procent, to może być tak, że koalicja będzie zawierana na naszych warunkach, bo wtedy może się okazać, że bez PSL nie da się stworzyć rządu Ja się obawiam, że przy dużym roz­

drobnieniu w sejmie trudno będzie w ogóle skonstruować rząd. Koalicja nie jest nigdy mał­

żeństwem z miłości tylko roz­

sądku Te osiem lat pokazało, że z PO różriimy się, bo jakby tak nie było, to nie bylibyśmy w różnych partiach tylko w jednej.

Sztuką jest szukanie kompromi­

sów w obszarach, w których się różnimy.

- PSL jest jednorodną partią?

- W PSL trudno kogoś wyrzucić z partii, nie może tego zrobić ani prezes, ani szef woje­

wódzkich struktur. U nas decy­

dującym organem jest najniższa jednostka, czyli koło. Nie będę udawał, że nie ma w partii kon­

fliktów personalnych, ale nigdy to nie powodowało powstawa­

nia trakcji czy odłamów.

- Wróćmy do pana resortu.

Syryjczycy są już w Polsce, czy będą kolejni cudzoziemcy - uchodźcy?

- Tego nikt nie potrafi powie­

dzieć. To zależy od sytuacji mię­

dzynarodowej i od tego esy fala uchodźców z Afiyki Zachodniej będzie napływać do Europy. Jest jednak inne zagrożenie dużo bliższe. Eskalacja konfliktu na Ukrainie może spowodować jeszcze większe zagrożenie napływu uchodźców. Będziemy musieli ich przyjąć i im pomóc.

To nie są działania, które się nagłaśnia i upublicznia, ale te przygotowania trwały. Sam odpowiadałem za akcję o kryp­

tonimie „Eksodus”, gdzie pew­

ne sprawy trzeba było zorgani­

zować, żeby być przygotowa­

nym na najgorsze. Trudno też ocenić intencje osób, które ubie­

gają się o status uchodźców.

Trzeba pamiętać, że każdy z nich w świetle polskiego prawa jest cudzoziemcem. I uzyskanie takiego statusu jest pewnym procesem.

- Na czym polegała akcja o kryptonimie, ,Eksodus”?

- To jest plan określonych działań, skorelowanych z prak­

tycznymi działaniami, które mają pomóc w razie napływu uchodźców i przeciwdziałaniu zaskoczeniu, gdyby doszło, na przykład do przekroczenia wschodniej granicy przez milion osób. Wiemy, co mamy w takiej sytuacji robić.

- Podlega panu w resorcie Państwowa Straż Pożarna, jaka jest jej kondycja, chodzi mi również o Krajowy System Ratowniczo- Gaśniczy?

- Uważam, że mamy najlep­

szą na świecie straż pożarną. To nie jest pusta przechwałka.

Naszą perełką jest Krajowy Sys­

tem Ratowniczo - Gaśniczy.

Trzydzieści pięć tysięcy pań­

stwowych strażaków nie byłoby w stanie tak szybko i skutecznie reagować na wszystkie zagroże­

nia. Straż Pożarna jest już

„pożarna” bardziej z nazwy.

Naprawdę jest to wszechstronna organizacja ratownicza służąca pomocą od klęsk żywiołowych do przysłowiowego kota na drzewie. Każda instytucja chcia- łaby mieć ponad 90 procent zaufania. To się nie bierze zni­

kąd. Nasi partnerzy z Europy przyjeżdżają i pytają, jak zorga­

nizować taki system. Tylko oni mają jeden kłopot, nie mają ochotniczych straży, tak jak w Polsce. W Krajowym Systemie Ratowniczo- Gaśniczym mamy ponad cztery tysiące Ochotni­

czych Straży Pożarnych. A to oznacza, że muszą być spełnio­

ne standardy, a przede wszyst­

kim odpowiednia ilość prze­

szkolonych strażaków, którzy jeżdżą do akcji. Straż i to ta ochotnicza jest pierwsza, gdy dochodzi do wypadku i to w

czasie krótszym niż osiem minut.

- Rusza program wsparcia dla młodych rolników, na czym polega zmiana w sto­

sunku do „starego” Progra­

mu Rozwoju Obszarów Wiejskich?

- To będzie między innymi pomoc w dofinansowaniu sprzę­

tu, uzyskaniu kredytów. Gene­

ralnie chodzi o to, żeby młody człowiek przejmujący gospo­

darstwo po rodzicach, czasem nienowoczesne mógł zacząć szybko konkurować na rynku.

Jestem dumny z polskich rolni­

ków, bo jak wchodziliśmy do Unii Europejskiej straszono, że polscy rolnicy zginą. A dziś jest odwrotnie. W Europie boją się bardzo dobrej jakości polskich produktów.

- Kiedyś powiedział pan o Kluczborku i powiecie „małe jest piękne”, dalej tak jest w sensie gospodarczym?

- Same liczby mówią, ilu jest inwestorów oraz firm. Zmienia­

ją się miasta takie jak: Byczyna, Wołczyn czy Kluczbork, który nie jest metropolią i nikt nie aspiruje do tego, żeby był. Są takie rzeczy, których zazdrosz­

czą nam inne ośrodki, choćby awans do pierwszej ligi piłki nożnej, czego nie udało się dokonać w stolicy regionu, cho­

ciaż dysponują dużo większym potencjałem. Wydaje mi się, że sukces leży w ludziach - między innymi wśród samorządowców i biznesmenów. Podziwiam kluczborskich przedsiębiorców, którzy potrafili się zorganizować i zdają sobie sprawę, że pierw­

szoligowa drużyna piłki nożnej to niesamowita promocja miasta i regionu. Prezes Zdzisław Sar- nicki jest przykładem, jak skupić ludzi wokół pewnej idei. Myślę, że póki co w Kluczborku milo się żyje i mieszka. Kocham tę ziemię. Jej dobrobyt cały czas leży mi na serca

- Dziękuję za rozmowę.

Na korytarzach Sejmu i Senatu

LACHOWSKIE Kilkunastoosobowa grupa mieszkańców wsi na zaproszenie senatora Aleksandra Świeykowskiego odwiedziła parlament.

S

woją wizytę w Warszawie lacho- wianie rozpoczęli właśnie od zwiedzenia Sejmu i Senatu, po któ­

rych oprowadził ich przewodnik.

- Spotkaliśmy się oczywiście z panem senatorem Aleksandrem Świeykowskim, który sfinansował nam przejazd do stolicy - wyjaśnia Bogusław Wydmuch, sołtys Lachow­

skiego. - Zostaliśmy bardzo miło przyjęci, zrobiliśmy sobie też pamiątkowe zdjęcie przed gabine­

tem marszałka, obok sali, w której

obradują senatorowie. Pospacero­

waliśmy po korytarzach sejmo­

wych, obserwowaliśmy przez chwi­

lę obrady Sejmu i zobaczyliśmy niektórych parlamentarzystów.

Odwiedziny w Sejmie i Senacie to jednak nie jedyny punkt wycieczki do stolicy, na którą mieszkańcy Lachowskiego wybrali się we wto­

rek 4 sierpnia. Upalna aura nie prze- sżkodziła uczestnikom wyprawy w wizycie w słynnych Łazienkach, spacerze po Starym Mieście oraz

odwiedzeniu Stadionu Narodowego.

W drodze powrotnej lachowianie zawitali także na Port Lotniczy im.

Fryderyka Chopina.

- Wszyscy byliśmy pod wraże­

niem tego, co udało nam się zobaczyć w stolicy - dodaje Bogusław Wydmuch. - Dia większości z nas była to pierwsza wizyta w Warszawie, a zwłaszcza w parlamencie, dlatego jesteśmy bardzo wdzięczni panu senatorowi za umożliwienie nam

takiego wyjazdu AP

Mieszkańcy Lachowskiego parlament odwiedzili na zaproszenie senatora Aleksandra Świeykowskiego.

(5)

6 sierpnia 2015 KULISY POWIATUl

Tajemnicze polichromie

LASKOWICE Drewniany kościółek, nieremontowany od lat kryje wiele tajemnic. Prawdopodobnie największą z nich jest polichro ­ mia tzw. Biblii Pauperum - Biblii dla ubogich.

K

ościół pod wezwaniem św. Wawrzyńca i św. Bar­

bary wymaga renowacji już od lat. Jan Konik, proboszcz para­

fii w Tułach pisał już nie raz o dotację do Ministerstwa Kultu­

ry i Sztuki, jednak bezskutecz­

nie. Na restaurację zabytku potrzeba prawie 1,5 miliona złotych. O tym, że kościół w przeszłości podlegał renowacji świadczą daty wyryte na jego sklepieniach z 1758 roku, pod którym podpisał się Lempik, a przy dacie z 1856 - Kurda.

Zjawisko bezprecedensowe W 2010 roku do Laskowic przyjechał na zaproszenie proboszcza Marcin Błasz­

czyk, krakowski konserwator zabytków.

- Po pierwszej odkrywce zdałem sobie sprawę, że prze­

trwała świetnie zachowana polichromia, pokrywająca wszystkie ściany i sufity - opo­

wiada Marcin Błaszczyk. - Ta barokowa dekoracja z Biblii Pauperum z obrazkami, jak z dzisiejszych komiksów była historiami najczęściej z nowe­

go testamentu. Malowano też żywoty świętych, strop deko­

rowano rozetami symbolizują­

cymi niebo, a w nawie znala­

zły się obrazki przypominające o końcu żywota.

Na ścianach, w kolejnych obrazach umieszczana była historia biblijna, która ma przełożenie na życie dla chrze­

ścijanina. Wiemy, by osiągnąć niebo ma postępować zgodnie

Drewniany kościółek w Laskowicach wymaga renowacji.

Niektóre polichromie do dzisiaj wywołują dreszcz emocji.

z prawdami, które zostały malarsko przedstawione.

- Jest to zjawisko bezprece­

densowe jak na te okolicę - dodaje konserwator zabytków.

- To są polichromie nigdy nie odnawiane. Odkrycie ich na światło dzienne we fragmen­

cie, czy w całości jest niezwy­

kłą sprawą, która w niesamo­

wity sposób zmieni wygląd kościółka.

Jaka była przyczyna zamalowania?

- Najczęściej powodowana chęcią odświeżenia wnętrza - zauważa konserwator. - One są cenne dla nas dzisiaj, dla znawców, koneserów sztuki.

Dawniej starą polichromię po prostu zamalowywało się i wykonywało nową.

Ksiądz Jan Konik podejrze­

wa, że w przeszłości kogoś drażniły słowa Vanitas Vanita- tum, et Omnia Vanitas. Pojęcie ma związek z myślą przewod­

nią Koheleta, czyli „marność nad marnościami i wszystko marność”. Jedynie najstarsi mieszkańcy Laskowic wspo­

minają znane im tylko już z opowieści piekło na ścianach kościoła, które straszyło wier­

nych. Od kilku lat na południo­

wej ścianie odkryta jest poli­

chromia z czaszką i napis Vanitas.

- Ludzie mówili, że na chó­

rze jest namalowane piekło, jednak nikt nic z tym nie zrobił przez lata - mówi Daniel Pach, autor książki „325 lat Konse­

kracji Kościoła pod Wezwa­

niem św. Wawrzyńca i św.

Ksiądz Jan Konik wierzy, że kiedyś uda się odkryć wszyst­

ko i rozwikłać zagadkę tajemniczej niewiasty.

Barbary w Laskowicach”.

Jego zdaniem może XIX- wieczne królewskie nakazy kazały zamalować ciemne ściany drewnianych świą­

tyń. Rozjaśniało to wnętrze, ale na wieki zakryło Biblię Pauperum.

- Wbrew pozorom zamalo­

wane polichromie w pewnym stopniu uratowały się - zauwa­

ża Marcin Błaszczyk. - W innej postaci nie przetrwałyby tyle wieków.

Prawie 400 metrów polichromii

W pobliskich Bierdzanach w kościele św. Jadwigi Ślą­

skiej znajdują się też podobne malowidła, które zostały zamalowane około 1800 roku.

W dawnych czasach kościoły

były polichromowane.

- Do czasu wynalezienia i upowszechnienia druku prak­

tycznie funkcjonowała Biblia malowana albo rzeźbiona - mówi proboszcz. - Pisany tekst był dostępny tylko dla ludzi możnych. Dlatego war­

to sobie uświadomić, że w dziejach chrześcijaństwa ludzie posługiwali się obra­

zem, żeby poznać prawdy wiary, które obecnie znamy z tekstu pisanego.

Proboszcz w dalszym ciągu będzie pisał do ministerstwa o dotację.

- Wołałbym, żeby przyznali chociaż część - dodaje. - Odsłonięcie całej polichromii o powierzchni 350 metrów kwadratowych to wydatek grubo ponad milion złotych.

Kosztorys wyposażenia trwałego opiewa na 168 tys. zł, renowacja ołtarza głównego 145 tys. Na górze znajduje się fresk Dobrego Pasterza, a pod nim oryginalny obraz. Tuż obok są odrażające płyty dociepleniowe, które szpecą kościółek. Zostały założone w latach powojennych.

- A tu, proszę zobaczyć, jakie ładne pastelowe kolory wyłaniają się - mówi z rado­

ścią proboszcz. - Nie takie ciemne jak w Bierdzanach.

Na ścianie północnej nad drzwiami do zakrystii widać świętą Annę Samotrzecią, Jezusa i Maryję w koronach.

Jednak kolejną zagadką jest znajdująca się tuż obok postać kobiety.

- Obecnie jest ona nieziden­

tyfikowana, ponieważ prawa jej ręka nie jest odkryta i nie widać atrybutu - opowiada Daniel Pach. - Widać tylko różę. Jej ciało wydaje się być w ruchu, a szata delikatnie unosi się w powietrzu. Twarz zdobi mistyczny uśmiech, a oczy wywołują niepokój w spoglądającym na nią widzu.

Głowa okryta jest turbanem.

Pod nim delikatnie spływają kosmyki włosów.

Jednak, aby wyjaśnić m.

in. tajemnicę tej niewiasty potrzeba sporych nakładów finansowych, na które nie stać liczącą 700 mieszkań­

ców wieś. Tym bardziej, że do parafii należą jeszcze dwa inne kościoły.

Wojciech Dobrowolski

Hydrokom tuż za Krakowem

KLUCZBORK Wodociągi i Kanalizacja Hydrokom zajęły VI miejsce w ogólnopolskim rankingu przedsiębiorstw wodociągowych

„Wodociągi Polskie ”.

P

olska Agencja Przedsię­

biorczości, pod patrona­

tem redakcji Forum Przed­

siębiorczości w „Dzienniku Gazecie Prawnej” oraz Biz­

nes Plus w „Gazecie Wybor­

czej” podjęła decyzję o przy­

znaniu firmie Wodociągi i Kanalizacja „Hydrokom”

Sp. z o.o. w Kluczborku szó­

stego miejsca spośród wyty­

powanych 90 przedsię­

biorstw wodociągowych w Polsce. Z nich wybrano 20 najlepszych.

- To dla nas wysokie miejsce - informuje Artur Witek, prezes „Hydroko­

mu”. - To jest również spo- zycjonowanie nas w kraju i pokazuje, że jesteśmy przed­

siębiorstwem ze ścisłej czo­

łówki. Wyprzedziły nas tyl­

ko firmy ze znacznie więk­

szych i bogatszych ośrod­

ków w Krakowie, Często­

chowie, Gdyni, Toruniu i Rzeszowie. Te firmy zatrud­

niają od pięciuset do tysiąca osób, a u nas pracują zaled­

wie siedemdziesiąt cztery.

Ocenie podlegały m.in.

nakłady na inwestycje, po­

ziom skanalizowania aglo­

meracji, posiadana infra­

struktura, działania eduka­

cyjno - promocyjne oraz kwota pozyskanych dotacji na rozwój swojej infrastruk­

tury. Celem rankingu było wyłonienie spośród wszyst­

kich przedsiębiorstw wodo­

ciągowo - kanalizacyjnych w Polsce najlepszych, mają­

cych istotny wpływ na roz­

wój regionów oraz polepsza­

jących jakość życia lokalnej społeczności.

- Pozyskaliśmy między innymi pieniądze na oczysz­

czalnię ścieków, nową stację uzdatniania wody - dodaje prezes.

Hydrokom jest w trakcie przejmowania spółki wodo­

ciągowej w Byczynie.

- Dajemy know-how, wie­

dzę, swoje doświadczenie - mówi Artur Witek. - Nie sły­

szałem o takich rozwiąza­

niach w Polsce - to dość skomplikowane zadanie.

Dzięki temu cena wody dla mieszkańców Kluczborka będzie niższa. Poza tym będziemy mieli większą siłę negocjacyjną z naszymi partnerami, hurtowniami, o dostawcami urządzeń, a to .&

się będzie przekładać na niż- N sze ceny.

Hydrokom istnieje od 1993 roku. W tej chwili głównym udziałowcem jest gmina Kluczbork, od sied­

i sam budynek Hydrokomu sprawia pozytywne wrażenie i daleki jest od przedsię­

biorstw wodno-kanalizacyjnych z przeszłości.

miu lat komercyjnie obsłu­

giwana jest gmina Lasowi­

ce Wielkie, a od września

bądź października spółka będzie obsługiwać gminę Byczyna i będzie właści­

cielem jej majątku wodno­

kanalizacyjnego.

WD

(6)

6 6 sierpnia 2015

I KULISY POWIATU

Płonęły lasy i ścierniska

POWIAT KLUCZBORSKI W nie­

dzielę 2 sierpnia w okolicach Lasowic Wielkich doszło do podpalenia poszycia leśnego.

D

o pożaru wyjechało w sumie 12 zastępów straży pożarnej. Strażakom w akcji gaśniczej pomagał również samolot Dromader, który dokonał 2 zrzutów.

Spaleniu uległo około 1 hektara poszycia leśnego.

- Przyczyną pożary było podpalenie - informuje Maciej Kochanowski, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kluczborku.

Dochodzenie w tej sprawie prowadzi Komenda Powiato­

wa Policji w Kluczborku.

Z kolei w poniedziałek 3 sierpnia paliło się zboże w miejscowości Nasale. Na miejsce przybyło 6 zastępów straży pożarnej z Jednostki Ratowniczo Gaśniczej w Kluczborku, Ochotniczych Straży Pożarnych w Byczy­

nie, Roszkowicach i Paruszowicach. Spłonęło 20 arów ścierniska. Tego samego dnia w Laskowicach paliło się zboże na pmu, słoma i ściernisko.

- To było dość skumulowane zdarzenie, jego przyczy­

ną było zaiskrzenie od kombajnu - dodaje Maciej Kocha­

nowski. - W sumie spłonęło 1,5 hektara. Straty oszacowa­

no na 1000 zł. W gaszeniu brało udział 37 osób.

W poniedziałek wieczorem w Szymonkowie zapaliło się też ściernisko, w jego gaszenie zaangażowały się dwa zastępy OSP, spłonęło pięć arów.

WD

Zdjęcie OSPJasienie

Główną przyczyną pożarów jest susza..., ale również człowiek.

również została uszko­

dzona - pokazuje wiceburmistrz Katarzyna Zawadzka.

W czasie nawałnicy poważnie ucierpiał też dach na byczyń- skim ratuszu.

Nawałnice

zniszczyły ratusz

BYCZYNA Burze, jakie w ostatnim czasie przeszły nad miastem, wyrządziły szkodę ratuszowi. Dodatkowo trzask pioruna spowodował poważne awarie. Po takich ciosach budynek szybko się nie dźwignie.

Z

ostała w nim spalona instalacja komputerowa i telefoniczna, częściowo rów­

nież nie było prądu. Piorun trzasnął także w fontannę i uszkodził elektronikę.

- W urzędzie zostało spa­

lonych pięć komputerów, a fontanna nie działa do dziś - informuje Katarzyna Zawadzka, zastępca burmi­

strza. - Poważnie ucierpiał dach. Ratusz został po prostu zniszczony.

Pospadały gąsiory, dachówki,.blachy na opierze­

niach.

- Te ostatnie zatrzymały się na krawędzi dachu i stanowiły zagrożenie dla przechodniów - przypomina Katarzyna Zawadzka. - Wynajęliśmy ekipę, która aktualnie remon­

tuje kościół w Jakubowicach i

przy pomocy naszej straży, ściągnęła luźne cegły, dachówki, gąsiory, czy tynki.

Sylikonami zabezpieczyła dziury przed kolejnym zacie­

kaniem.

Duże straty poniosła też izba tradycji - pomieszczenie na poddaszu ratusza, które gromadzi eksponaty związane z historią miasta, jedna z cen­

niejszych atrakcji turystycz­

nych Byczyny. Tam również została uszkodzona instalacja elektryczna, zalany jest sufit, na szczęście nie ucierpiały przedmioty.

- Były iskrzenia, stanowiły zagrożenie pożarem - mówi wiceburmistrz Zawadzka. - Dlatego wszystko zostało odłączone, skrzynki wycią­

gnięto na zewnątrz. Ponadto przez otwarte, bo uszkodzone

przez nawałnice okienka, czy nieszczelności dachu zamokła wełna, która w izbie stanowi izolację energetyczną. Musie­

liśmy otworzyć płyty i umoż­

liwić dostęp powietrza, by mogła po prostu schnąć.

Dlatego wejścia na izbę zostały teraz na jakiś czas wstrzymane.

Z zabezpieczeniem otwartych połaci sami sobie poradzimy, bo to nie są spe­

cjalistyczne roboty - mówi Katarzyna Zawadzka. - Izbę udostępnimy po wykonaniu przez elektryka instalacji, ale co będzie z remontem dachu, nie wiem.

Jego wymianę oszacowano na około 700 tysięcy złotych.

Takiego wydatku gmina sama nie udźwignie, dlatego będzie się ubiegać o dofinansowanie

inwestycji z zewnątrz. Jest już właściwie krok od wpisania miasta na listę Pomników Historii. Wszystkie złożone wnioski zostały pozytywnie zaopiniowane. Władze czeka­

ją jeszcze na wydanie opinii Narodowego Instytutu Dzie­

dzictwa. Potem samorząd będzie mógł starać się o pie­

niądze z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

- Bardzo żałuję, że przy wcześniejszych staraniach o dofinansowanie budowy izby, nie wzięto pod uwagę dachu - przyznaje Katarzy­

na Zawadzka. - Bo teraz przez jego nieszczelność pomieszczenie jest niszczo­

ne. Uważam, że dach jako pierwszy powinien być wyremontowany.

EW

Bokser i szachista na jednym ringu 106

FELIETON

Było to jeszcze grubo przed wyborami prezydenckimi. Sie­

działem u moich dobrych sąsiadów na herbatce wieczor­

nej, gdy niespodziewanie w środek kolejnego serialu (oni tylko je oglądają) wdarł się program informacyjny. A jako że pilot się gdzieś chwilowo zapodział obejrzeliśmy go w całości.

W pewnej chwili sąsiad przerwał poszukiwania, bo wpadłw szał. Usłyszał bowiem w czołówkowym newsie, że sztab ustępującego na dniach prezydenta zamierza urządzić mu tour po kraju używając do

tego 16 autokarów.

Nie napiszę tego, co sąsiad wykrzykiwał, bo wiele tam było treści nieobyczajnych.

Zastanowiło mnie jedno - jakim cudem tak sprawnie i dosłownie potrafił posługiwać się propagandowym slan­

giem, jaki na potrzeby kampa­

nii prezydenckiej stworzyły ugrupowania prawicowe.

Czyli grepsy w rodzaju

„komoruski”, „POpaprań- cy ”, „ rządowi złodzieje ”,

„ liberałowie-aferałowie ”, itd.

Skąd u faceta, którego lubię, taki zasób słów i zwrotów i to jakby żywcem czerpanych z

prawicowych, propagando­

wych tub? Wszak jak pisałem, w tv ogląda tylko seriale i pro­

gnozy pogody, radia nie słucha programowo, internetu nie ma, nie chce mieć, nigdy nie widziałem go czytającego gazetę, a książek ma w domu zdaje się trzy.

Gdy już się wypienił, zdy- szał i opadł na fotel, zapytałem go skąd zna te wszystkie zwro­

ty, epitety i polityczne obelgi.

- Z zakładu, w którym pra­

cuję - odparł.

- Wy naprawdę w prze­

rwach gadacie o polityce? - zdziwiłem się: - Nie o d.ie

Maryni, albo o piłce nożnej?

- Żebyś wiedział. Jest u nas takich trzech kolegów, którzy zapisali się do PiS i gdy w przerwie jemy czy palimy, zwy­

kle oni gadają. Reszta słucha i na ogół przytakuje.

Wojownicza propaganda PiS jest więc jakby rodem z Marsa, propaganda PO jak z Wenus - czyli powłóczyście jedwabista, bez emocji. Ina­

czej: gdy PiS i cała prawica, godzina po godzinie, tydzień po tygodniu powtarzają, że PO zrujnowała Polskę i basta — to taki krótki, szczekliwy przekaz łatwo utrwala się w społecznej

wyobraźni. Gdy Platforma usi­

łuje temu zaprzeczać w długich beznamiętnych, choć profesjo­

nalnie przygotowanych elabo­

ratach, publika ziewa i albo zmienia kanał w tv, albo prze­

kłada stronę w gazecie.

Sytuacja jest taka: oto na ringu w jednym narożniku sta­

je zwalisty bokser z rękawica­

mijak bomby atomowe, w dru­

gim szachista rozstawia sza­

chownicę i miłym gestem zaprasza rywala do pojedynku.

Który z nich nie dotrwa do końca pierwszej rundy?

Przez wiele lat politycy PiS, o czymkolwiek by nie

mówili w mediach, obowiąz­

kowo wplatali w wypowiedź zwrot: „ Wina Tuska ”. Nikt mi nie powie, że to metoda wyra­

finowana, ale czy skuteczna?

Jak najbardziej.

Choć jak każdy nadmiar szybko się ludziom nudzi i powstają żarty rip. takie oto:

Dwaj kolesie posyłają trze­

ciego do monopolowego (bo najmniej pijany) po butelkę wódki. Ten wchodzi do sklepu i po chwili wychodzi z pustymi rękami. I wyjaśnia kumplom: - Gorzały nie ma. Są tylko wina Tuska.

Marek Martyniak

(7)

1 6 sierpnia 2015

KULISY POWIATU

Jak w starym, dobrym małżeństwie

ROZMOWA Z Andrzejem Klimkiem (DJ Andree) i Andrzejem Dragonem (DJ Dragon), czyli po prostu ADR Team, rozmawia Martin Huć.

- Od kilkunastu lat gracie w wielu muzycznych klu­

bach. Doprecyzujmy jednak na początku. Będziemy roz­

mawiać o Waszej pracy, czymś co z czasem stało się Waszym zawodem, może pasją, czy po prostu mie­

szance tego wszystkiego?

Andrzej Klimek: - Takiej mieszance właśnie. Na począt­

ku to była pasja, zabawa, a teraz ciągle pasja, ale również i zawód.

Andrzej Dragon: - U mnie jest podobnie. Najpierw pró­

bowałem połączyć inną pracę z wieczornym graniem w klu­

bach, jednak później zrobiło się tych imprez tak dużo, że musiałem wybrać: albo jedno, albo drugie. Postawiłem na muzykę i do dziś sprawia mi to przyjemność.

- Kiedy właściwie rozpo­

częła się Wasza przygoda z muzyką? Jakie wtedy hity dominowały w klubach?

AK: - W 1997 roku w klubie Cosmos w Kluczbor­

ku. Wtedy rządził Scooter, DJ Bobo.

AD: - 1996 rok i klub La Bamba koło Ozimka. Był to wtedy jeden z lepszych klu­

bów na Opolszczyźnie. Gra­

łem wtedy najczęściej utwo­

ry KLF.

- Jak zaczęliście realizo­

wać swoje pasje?

AK: - Gdy powstawał Cosmos chodziłem do szkoły z chłopakiem, którego tata był opiekunem w hali, gdzie two­

rzono ten klub. Dorabialiśmy wnosząc do niego sprzęt.

Przed jedną imprezą okazało się zaś, że nie ma nikogo, kto obsłużyłby światła. Udało mi się do tej czynności załapać.

Poszło mi na tyle dobrze, że robiłem to co tydzień. Przy okazji mogłem podglądać DJ’a, który właśnie tam grał.

Aż znowu przyszedł moment, że on nie mógł zagrać na jed­

nej imprezie, jedynie przy­

wiózł płyty i powiedział, że go zastąpię. Był straszny stres, ale jakoś to pociągnąłem. Zagra­

łem drugi, trzeci raz, aż ten DJ odszedł do innego klubu, a ja już zostałem na stałe.

AD: - Po szkole najpierw pracowałem na Zachodzie.

Tam z muzyką byłem na cza­

sie, najnowsze kawałki mia­

łem na bieżąco. Gdy wraca­

łem na weekendy, to jeździłem do wspomnianej La Bamby, gdzie DJ’owi zacząłem nawet przywozić płyty, bo on ciągle grał z kaset. Też miałem tro­

chę szczęścia, bo ten DJ raz przyjechał na imprezę „wczo­

rajszy”, dlatego szef klubu przybiegł do mnie i mówi:

„Wskakuj i ciągnij to jakoś”.

Zostałem tam później i grali-

DJ Andree (z lewej) z Kluczborka i DJ Dragon z Zębowic stanowią od lat muzyczny duet.

śmy razem. Po jakimś czasie kolega jednak odszedł do innego klubu, a ja zostałem rezydentem.

- To były znacznie inne czasy. Dyskotek było mniej, sprzęt był droższy, a i trudno było się nauczyć profesjonal­

nej pracy przy konsoli.

AK: - Dla mnie super spra­

wą było wtedy, gdy mogłem we wtorek lub w piątek iść na targ w Kluczborku i kupić płytę. W domu jednak się nie przelewało, dlatego musiałem sobie na to zarobić. Chodzi­

łem więc na przejazdy kolejo­

we, gdzie myłem szyby w samochodach. Później taką płytę naprawdę się doceniało.

Grania zaś trzeba było uczyć się samemu w domu, poświę­

cić na to wiele godzin. Właści­

wie to nawet nie w domu, a po prostu u kogoś, kto miał sprzęt.

AD: - Poza tym wybór miejsc do imprezowania jest teraz większy. Właściwie każ­

dego dnia można się gdzieś pobawić. Dawniej wszyscy czekali cały tydzień na sobotni wieczór. Kończyła się impreza i już właściwie w niedzielę rano myślami było się przy kolejnej sobocie. Wtedy musieliśmy „walczyć”, by móc się pokazać, dotrzeć do człowieka, dać sobie szansę.

Obecnie niemal w każdej wio­

sce są DJ’e, jednak ich ilość nie zawsze idzie w parze z jakością.

AK: - Dlatego problemem obecnie jest to, że ktoś kupuje dobry sprzęt i od razu czuje się jak gwiazda typu DJ Tiesto.

Na imprezach później nie gra dla ludzi, tylko dla siebie. On się super bawi, skacze, śpiewa.

Klapki na oczach. Nie dostrze­

ga bowiem tego, że ludziom nie do końca się taka muzyka podoba.

- Spodziewalibyście się, że

to będzie Wasz sposób na życie?

AD: - Nie, absolutnie. To była wtedy nasza pasja.

Kupienie paru dobrych płyt, posłuchanie muzyki w orygi­

nalnym wydaniu, dobrej jako­

ści. Pierwsze nasze imprezy, w których tylko pomagaliśmy, to było przeżycie. My nie liczyli­

śmy na nic, po czym okazy­

wało się, że ktoś nas docenił.

- W jakim kierunku zmie­

rzają teraz dyskoteki?

AK: - Niestety, w niezbyt dobrym. Trudno utrzymać ludzi w klubach. Jest ich wła­

ściwie o połowę mniej niż w najlepszych latach. Zmniej­

szyło się ich zainteresowanie muzyką. Mają większy wybór atrakcji w weekendowe wie­

czory. Kiedyś nie było kin, kręgielni, paintballu... Kom­

fort życia poszedł do przodu.

Ludzie wybierają w wieczory siedzenie przed komputerem, bądź bawienie się smartfo- nem. Zresztą zdarza się to nawet na dyskotece. Dawniej było to nie do pomyślenia.

Każdy wchodził i się bawił.

Teraz ludzie stoją przy barze, albo kryją się po kątach.

AD: - Jest zagrożenie, że za parę lat kluby będą zamykane, bądź tak jak na Zachodzie będzie robiona w nich jedna, wielka impreza raz w miesią­

cu. Walczymy z tym, walczą właściciele, odwalają kawał roboty, ale nie jest łatwo. Jest to jednak problem całej Pol­

ski. Nawet sobie nie wyobra­

żasz, ile klubów jest wysta­

wionych na sprzedaż.

- Jak się właściwie pozna­

liście?

AD: - Andrzej raz mnie zaprosił do Iguany, klubu nie­

daleko Opola, koło Starych Siołkowic, którego już nie ma.

Była tam nad stanowiskiem dla DJ’a taka ogromna, super jaszczurka.

AK: - On zaś później mnie zaprosił do Azteki w Starych Budkowicach na DJ’s Meeting. Do dziś mam zdjęcie z tamtej imprezy. Było to wte­

dy moje pierwsze starcie z odtwarzaczami Pioneera.

Pierwszy raz w ogóle na oczy je widziałem. Nie wiedziałem więc jeszcze do końca, jak je obsługiwać, a na dodatek ktoś zrobił mi psikusa i wcisnął klawisz ,yev”, czyli odtwarza­

nie do tyłu. To była wakacyjna środa, pełno ludzi w Aztece, a ja stoję za sprzętem zestreso­

wany i słyszę, jak muzyka leci od tyłu. Ostatecznie jednak, dzięki dobrej pracy z mikrofo­

nem, z którym nigdy nie mia­

łem problemu, udało się wszystko ogarnąć.

- Skąd zaś wziął się pomysł na założenie duetu ADR Team?

AD: - Można powiedzieć, że już od tego pierwszego spo­

tkania w Iguanie między nami

„zaiskrzyło”. Stwierdziłem, że Andree to fajny, normalny facet. Wymieniliśmy się wte­

dy muzycznymi doświadcze­

niami. I potem samo jakoś poszło ku temu pomysłowi.

AK: - Jest teraz jak w starym, dobrym małżeń­

stwie. Bywały gorsze dni, tych dobrych oczywiście było znacznie więcej. Ale dzięki temu przetrwaliśmy już tyle lat.

AD: - Nigdy nie dzielili­

śmy się obowiązkami. Potrafi­

liśmy się dobrze zgrać, uzu­

pełnić w muzyce. Porozumie­

wamy się często bez słów.

Jeden w myślach łapie pomy­

sły drugiego.

- Nie mieliście nigdy takiego wrażenia, że dla lokalnego, młodego społe­

czeństwa jesteście gwiazda­

mi? Ludzie lubią robić sobie z Wami zdjęcia, wstawiać je na portale społecznościowe i

jeżdżą na imprezy, by Wy tam jesteście.

AK: - Zawsze mieliśmy świadomość, że jesteśmy kimś, na kogo patrzy wielu ludzi. Jednak wielokrotnie im powtarzaliśmy, że jesteśmy dosłownie tacy jak oni. Też wstaję rano, jem śniadanie, a później zaczynam pracować.

Wydaje mi się, że zawsze byliśmy normalni i do dziś, jesteśmy. To nam pozwoliło przeżyć lepsze i gorsze czasy w tej branży.

AD: - Żaden z nas nigdy się nie wywyższał przez to, że na ten lokalny sposób jesteśmy rozpoznawalni. Zawsze stara­

my się złapać z ludźmi kon­

takt, porozmawiać z nimi nie­

co bardziej prywatnie, umó­

wić się poza klubem. Nie two­

rzymy jakiejś niewidzialnej bariery.

- A co poza muzyką?

AD: - Moją drugą pasją są motocykle, sprzedaję zresztą do nich opony.

AK: - Ja zaś poza muzyką zajmuję się jeszcze fotografią.

- Prowadziliście kiedyś również szkolenia dla mło­

dych DJ’ów. Którzy z Waszych podopiecznych się wybili?

AD: - Pierwszym przykła­

dem jest oczywiście DJ Dee Push, który ma teraz swój moment i super się rozwija.

Poza tym jest jeszcze DJ Twe- en, który gra w klubach w Holandii.

- Praca DJ’a poszła w tym kierunku, że gra on już na weselach, prywatkach, jubileuszach, prowadzi imprezy sportowe. Nie bra­

kuje Wam nieraz wolnego czasu? Nie nudzi wręcz Was już to czasami?

AD: - Byłoby nudno, gdy­

by w muzyce nic się nie dzia­

ło. Ale muzyka ciągle się zmienia, rozwija, powstają nowe gatunki, nie stoi w miej­

scu. Przez co i my nie wpada­

my w rutynę. Poza tym poma­

ga też w tym różnorodność tych imprez. Gdy widzę zaś, że łapie mnie jakaś monoto­

nia, pakuję się w samolot i lecę zagrać do Niemiec albo Holandii.

- Prywatnie jakiej muzyki słuchacie? Również tej klu­

bowej, czy czegoś zupełnie innego?

AK: - W samochodzie u mnie leci po prostu radio, naj­

częściej RMF FM. W domu zaś już lubię słuchać zupełne­

go przeciwieństwa muzyki klubowej, czyli utworów zespołu Enigma, Gregorian.

Jest to dobra odskocznia od codzienności.

- W Wasżej pracy osią­

gnęliście już pełnoletność. To

powspominajmy. Wasz naj­

większy sukces?

AK: - Chyba to, że tak wie­

lu ludzi darzy nas olbrzymim szacunkiem. Że ciągle razem utrzymujemy się na tym rynku i ludzie nas ciągle lubią, chcą słuchać.

AD: - Tak, grało się wielu fajnych klubach, na dużych imprezach, ale to z tego, o czym Andrzej mówi, jesteśmy najbardziej dumni.

- Najśmieszniejsze zda­

rzenie.

AK: - Jeszcze na starej dys­

kotece w Wachowie mieliśmy z ochroniarzami podgląd na monitoring. Raz zauważyli­

śmy, jak przy umywalkach w męskiej toalecie delikatnej postury facet popchnął znacz­

nie większego od siebie w kierunku umywalki. Ten w niej właściwie usiadł, po czym zarwała się i razem z nim spa­

dła na podłogę.

- Wasza największa wpadka.

AD: - Raz, graliśmy wtedy razem, ochroniarz wylał nam na odtwarzacz piwo. Było akurat mnóstwo ludzi. Na szczęście podłączyliśmy szyb­

ko laptop i udało się uratować imprezę.

- Jaką macie najlepszą pamiątkę z tych wszyst­

kich łat?

AD: - Mam naprawdę dużą kolekcję płyt winylowych podpisanych przez znanych DJ’ów, którzy kiedyś grali w Aztece.

AK: - U mnie takie winyle też się znajdą. Jednak najcen­

niejsze jest to co pozostaje w głowie, czyli wspomnienia.

Co mogę opowiedzieć teraz, co w przyszłości będę mógł opowiadać innym.

AD: - Najwspanialszym jednak momentem było dla nas zakończenie imprez w legendarnej Aztece, gdy ludzie w podziękowaniu, zupełnie niespodziewanie wzięli nas na ręce i nieśli do końca sali i z powrotem. Niesamowite uczucie. Ludzie nas postawili.

A my byliśmy sparaliżowani.

Nie wiedzieliśmy co powie­

dzieć i jak zareagować! Do teraz mam gęsią skórkę, jak tylko sobie to przypomnę.

Warto jest się starać, bo kiedyś nasz trud zostanie doceniony. Ludzie pozwalają nam walczyć i wspierają w trudnych chwilach, dlatego bardzo jesteśmy wdzięczni naszym przyjaciołom, którzy przez wiele lat kroczą za nami i nam pomagają. Jest ich cała masa - począwszy od grafi­

ków i całego sztabu, który w każdy weekend daje z siebie wszystko.

- Dziękuję za rozmowę.

Cytaty

Powiązane dokumenty

- Bardzo się cieszę z tego powoda Dzięki życzliwości i zaangażowaniu władz miasta, ale też wsparciu mieszkańców gminy i innych osób spoza naszego terenu, muzeum u nas

Sukcesem jest jednak to, że młodzież poradziła sobie w pierwszym etapie i znalazła się w finale okręgowym.. By uczestniczyć w finale, licealiści musieli wcześniej napisać

Drugi obszar rozciąga się w kierunku Przed- mościa i, mimo że nie jest tak atrakcyjny jak ten w kierunku Gany, również może zostać wykorzystany do zlokalizowa­.. nia na nim

Na stronie znajdują się również zdjęcia i wiadomości o najmłodszych mieszkańcach Afryki oraz informacje o tym, w jaki sposób można im pomóc.. Święta w Kamerunie

wali się również uczniowie Zespół Szkół w Gorzowie

- Wygraliśmy ligę w dobrym stylu i to na pewno jest duży nasz sukces - podkreśla kierownik Gerlic. - Wcześniej takiego wyniku nie udało się zrobić nawet Metalowi Kluczbork, który

Ks. Bernard Jurczyk dał się poznać jako wspaniały dusz- pasterz, ciepły człowiek. Proboszcz był otwarty na nowe inicjatywy w parafii, wprowadził m.in. cośrodowe kateche-

- film przygodowy Film opowiada o życiu Marco Polo i jego słynnej podróży do Chin. Pisarz Rusticello z Pizy dzieli więzienną celę z podróżnikiem, który opowiada mu