C ztery mile za Bochnią a półtorej mili przed Tarnow em przy bitym gościńcu, w iodącym do Lwowa, w pobliżu D unajca, leży nie w ielkie m iasto W ojnicz. D aw n iej, ja k piszą uczeni, istniał tu odw ieczny zam ek , w którym m ieszkał kasztelan, bo W ojnicz z przyległościam i stanow ił królew szczyznę. W 1655 roku napadł w blizkości m iasta K arol G ustaw , król szw edzki, na S tanisław a Lanckorońskiego, hetm ana polnego koronnego, zwycięża go po krótkiej walce, poczem wojsko kw arciane nie
godnym rycerskiego um ysłu p o stę p k ie m , w ierność Szwedom poprzysięga. Szwedzi spalili m iasto do szczętu, został tylko m odrzewiowy kościół św iętego L eonarda 111.2 roku w ystawiony, podziśdzień jeszcze stojący a w około m iasta pozostały okopy, których ślad dotąd w idzieć można.
D zisiejszy kościół farńy stan ął daleko później.
W południowo zachodniej stronie miasta wznosi się od niepam iętnych czasów dotychczas nie zbyt w ysoki p a g ó r e k ,
- 194 —
pięknie zgrzybiałem i lipami okolony a ja k z pokolenia w p o kolenie niesie podanie, ma to być m ogiła ja k ieg o ś sław nego rycerza z owych czasów kiedy Szwedzi miasto zupełnie zni
szczyli.
M iędzy lipami na tym pagórku stał daw niejszem i czasy w ielki k rzyż kam ienny, służący za nagrobek owemu rycerzow i.
Z k rzy ża nie ma ju ż dziś śladn a o rycerzu mówi podanie, że go kobiety w tem m iejscu pochow ały a zag rab iw szy w szystkie je g o bogactw a, uciekły z niemi do W ielkiej wsi, o ćw ierć mili od W ojnicza odległej i na ciągnących się tam w zgórkach usy
pały okopy i schow aw szy się za nie, kam ieniam i odpierały nieprzyjaciela.
N asy p isk a te do dziś dnia się zn ajdują a w zgórza nazy
w ają ludzie B a b i n i j a , inni b a b i e o k o p y .
N a zachodnio północnej stronie, na ta k zw anych W olicach stała znowu figura M atki B oskiej. W tem m iejscu miało być m ałe m iasteczko Zam oście drugie, które się jeszcze dziś nazyw a przedm ieściem i m ieścina S krzynki.
G dzie zaś dziś leży W o jn icz, było Zam oście pierw sze czyli dolne a tam to górne. N azw y te ja k się zdaje pochodziły od mostu, k tó ry przez D unajec zaw sze prow adził do Tarnow a.
T rz y te m ieściny razem nazyw ały się T ró jn ik , k tó ry gdy Szw edzi ogniem spustoszyli, powstało nowe m iasteczko od wojny ze Szw edam i W ojniczem przezw ane. P rzedm ieścia je d n ak są dotąd nazyw ane: Zam oście dolne i górne. W olice, ja k o osada mała, pow stały w późniejszym czasie. P odczas konfederacyi zniszczały zupełnie i teraz ty lko je d en dom liczą. Owoż z tego powodu przeniesiono z W olic figurę M atki B oskiej na ta k zw ane bory czyli łą k i i umieszczono j ą przy studzience, lo retańską nazw anej, z której woda ma być sku teczn ą n a ból oczów. P rzy przenoszeniu tej figury 1809 roku utrącono je j przypadkiem g łów kę i dla tego od owego czasu leżała na dolnem Zamościu pod płotem ja k o rzecz całkiem nieprzydatna,
Pew nego razu idąc koło płotu m ały pastuszek z Ł y sej góry, wsi o milę od W ojnicza oddalonej, ogląda ową figurę i ta k się wreszcie zasm ucił, że postanow ił dorobić je j głowę. *
- 195 —
Ja k o ż w krótkim czasie dotrzym ał słowa. D orobił bardzo kształtn ą głowę, poczem figurę wywieziono do Zam ościa gór nego i ustawiono j ą na pagórku, w tem miejscu gdzie się drogi krzyżują. I tu znowu stała czas niejaki.
G dy zn ik n ął k rzyż z m ogiły ry c erza , w tym w łaśnie czasie postanowił G ąd ziń sk i, staruszek bardzo pobożny, fig u rę M atki Boskiej przenieść na pag ó rek m iędzy lip y , żeby słu ży ła owemu rycerzow i ja k o nowy nagrobek. Zgodzono się chętnie i figura na nowem stan ęła miejscu. L udzie z r a dością zw racali na nią swe oczy i często do niej przychodzili.
Aby ją jed n ak uchronić od szkodliw ego w pływ u śniegu i d e szczu, n a k ry ł j ą w7 1827 ro ku nauczyciel wojnicki, F ran ciszek Tom żyński drew nianą kapliczką. O dtąd przychodziły tu pro- cesyje na św. M arek a lud do tego m iejsca ta k ą m iał w iarę i nabożeństwo, że się co w ieczór zgrom adzał i śpiew ał pieśni na cześć Boga Rodzicy, osobliwie podczas cholery 1830 i 1849 roku I dzisiaj spytaj niejednego z W ojnicza a pew nie ci powie:
— O gdyby nie przyczyna M atki Boskiej L oretańskiej nie żyłbym już na ś w ie c ie !
W 1857 roku pobożna Em ilia Lenkiew icz, żona podówczas n aczelnika pow iatow ego, ofiarow ała na o kiy cie M atki Boskiej ślubną suknie m orową, a po roku złożyła na ręce k sięd za G a- Hńskiego 100 reńskich w srebrze na odnowienie figury N aj
świętszej Panny. K ilk u rzeźbiarzy oglądało w tym celu ow ą figurę, ale żaden nie chciał je j poprawić. Postanow ił tedy ksiądz proboszcz odesłać j ą do K rako w a do znanego rzeźbiarza Steh- lik a , ugodziw szy się z nim za odnowę na 60 reńskich. N ie
k tórzy byli tem u przeciw ni i w tej w łaśnie porze kilkodniow a n astała burza a w ięc figurę zatrzym ano. K siąd z proboszcz zakupił za 100 reńskich drzew a na nowrą k ap licę, ugodzono ludzi do rob oty, później w szakże zabrakło dalszego nakładu.
Idzie tedy ks. J a n P erg is m iędzy ludzi i zbiera składki. K ażdy duchem Bożym w iedziony, daw ał co mógł. i w krótkim czasie k aplica ukończoną została. B rakow ało tylko m alarza. W tem przychodzi do W ojnicza w ędrowny m alarz z D ittelsdort z
Mo-*
— 19G
raw y niejaki J a n H einrich T eg o więc godzą do malowania.
G dy atoli obaczył kaplicę, opow iedział następujące zd arzenie:
— T eg o roku chorowałem niebezpiecznie. W chorobie wi
działem pagórek i lipy a między niemi postać M atki Boskiej z tw arzą brzydką i słyszałem g ło s: Jeżeli mię odnowisz wyzdrowiejesz. W yzdrow iaw szy puściłem się zaraz na trzeci dzień w podróż i przybyłem do G alicyi nie znając wcale tego kraju . G dy teraz widzę tę figurę M atki B o sk iej, przypominam sobie moje w idzenie wre śnie i podejm uję się ją odnowić i całą kaplicę odmalować.
Słow a te zeznał ów m alarz w przytom ności kilk u świadków . I stan ęła w net pięknie ozdobiona k ap lica, której odnowie
nie przeszło .800 reńskich ko szto w ało , a co przy tem uw agi godnego, że naw et żydzi na ten cel w sparcia nie odmawiali.
Pom iędzy innym i odznaczył się izraelita F r e u n d , właściciel m łyna parow ego tuż przy D unajcu leżącego
D nia 9. G rudnia 1858 roku odbyło się poświęcenie k a plicy przez J . ks. dziekana F e lik sa B orkow skiego a nazajutrz p rzy b y ła tu z kościoła farnego uroczysta p ro cesy ja, na której przeszło 5 0 0 0 ludzi znajdować się miało. K siąd z proboszcz G aliń sk i odpraw ił tu po raz pierw szy mszę św iętą.
Od tego czasu często odpraw iają się tu msze św ięte, lud ochotnie odwiedza m ilą kaplicę K rólow ej niebios, gdzie praw dziwej doznaje pociechy.
Cieszm y się b ra c ia , że na ziemi naszej nie ginie g o rąca przodków naszych w ia ra , toż módlmy się szczerze, aby nam było inaczej.
A kto będzie przejeżdżał miasto W ojnicz, niech w stąpi do owej kaplicy a znajdzie tam opraw iony arkusz, na którym prze
czy ta, ja k wam tu podaję podobnie opisaną historyję figury M atki Boskiej Loretańskiej i kaplicy dla Niej postaw ionej.
Józef z Bochni.