• Nie Znaleziono Wyników

Dzwonek : pismo dla ludu. T. 20, 1869 [całość]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dzwonek : pismo dla ludu. T. 20, 1869 [całość]"

Copied!
292
0
0

Pełen tekst

(1)

B o g a , d z ie c i, B o g a trz e b a , K to c h c e s y t byd sw e g o c lile b a .

Tora XX

B ib lio te k a J a g i e l l o ń s k a

L W Ó W ,

N ak ład i druk E. W iniarza.

1001849062

(2)

1 2 Z *

(3)

S P I S R Z E C Z Y

zaw artych w tomie X X .

I. Ż yw oty św ię ty c h , le g e n d y , podania o cudow nych m iejscach w P o lsce i rozm aite historye św ięte :

stronica

Św . S e b a s ty a n p rz e z S ta n is ła w a K ra k o w c z y k a ( N o w i ń s k i e g o ) ... 33

W ie lk i ty d z ie ń r. ... ^ P rz y p o m n ie n ie o Ś w . Jó z e fie p rz e z B . E ...‘ 1^9 Św . B o n ifa c y p rz e z k s . W o jc ie c h a z Z a le sz a n ( M i c h n ę ) ... t T l K a p lic a M a tk i B o s k ie j L o re ta ń s k ie j w W o jn ic z u p rz e z J ó z e fa z B o c h n i (prof. C h m i e l e w s k i e g o ) ... • • • • . 1 9 6 Ś w ię ty J a n C h r z c i c i e l ...^41

M a tk a B o s k a c u d o w n a w S k ę p iu , p rz e z k s. W o jc ie c h a z Z a le sz a n (M ich n ę) . . 273

II. P o w ia stk i, gaw ędy, opow iadania i obrazki z h istoryi polskiej. W it S tw o s z , k tó ry c h w a le b n a p r a c ą r a k sw o ic h z je d n a ł so b ie w ie k o p o m n y sła w ę , p rz e z S ta n is ła w a K r a k o w c z y k a 1, 17, 36 B lis k o z b a w ie n ie J e g o ty m , k tó rz y się Go b o ją , p rz e z W a w . Cz. . . . . . 49

M o sk ale w B ie c z u p rz e z k s. W o jc ie c h a z Z a l e s z a n ... 56

B r a t i s io s tra p rz e z S t. K ra k o w c z y k a ... 65

K a z im ie rz K o rsa k , p rz e z J ó z e fa z B o c h n i ... 70

W y s z ła o liw a n a w ie rz c h , p rz e z S t. K r a k o w c z y k a ... P r u s k i h u z a r w N e isse , p rz e z W . C z. z B rz. . . . 101

P r z e d k a rc z m y p rz e z S t. K r a k o w c z y k a ... 1 '4 K s ią ż ę ta R a d z iw iłło w ie , p rz e z t e g o ż ... . . . . . 117

W a le n ty W ą s o w ic z P o ło ty n s k i i K a s p e r W ie lo c h W ie lk o łu c ld . . . . . . 132

K o ń w y k ry w a ją c y m o rd e rs tw o p rz e z C z. z B rz . • • i ... 186

S z y m o n z Z a w iśla , p rz e z S ta n is ła w a K ra k o w c z y k a . . . . 145, 165, 181, 197, 214 M a ry a L e s z c z y ń s k a , k ró lo w a fra n c u s k a p rz e z t e g o ż ...155

In d y a n in i je g o p i e s ... . . . . . 158

Z d ra jc a u k a r a n y , p rz e z S ta n is ła w a K r a k o w c z y k a ...162

P rz y g o d y K rz y sz to fa A r c i s z e w s k i e g o ... 209

S z y ld w a c h m o sk ie w sk i p rz e z S t. K r a k o w c z y k a ... . . . . . . . 225

Z a k o n n i k ... 245

Ś w ię ty M a r c i n ...2 4 9 P rz y w io d ę śle p e n a d ro g ę , k tó re j n ie w id z ą i śc ie s z k a m i k tó ry c h n ie z n a li u c z y n ię , ż e c h o d z ić b ę d ą ... 2 6 0 T ę s k n o ta za ro d z in n e m m i e j s c e m ... 277

III. W ie r s z e : N o w y ro k , p rz e z J . M . ... 7

T rz e j k ró lo w ie , p rz e z J . M ... 23

Ś m ie rć ro ln ik a , p rz e z J . .... S ... 35

W ie ś n ia k .d o B o g a , p rz e z S. B. . . . . . . . . . . 36

O m iło s ie r d z iu , p rz e z S. J a c h : ... 64

S ig jb a, p rz e z J ó z e fa z M e d y k i ( L a s k ó w n i c k i e g o ) ... YO Św . K a z im ie r z , p rz e z S. P . . . 8 6 P o w i t a n i e , p rz e z J . N , J ... 99

T ę s k n o t a , p rz e z J . K . S . ... . . . . 116

P o w ró t do c h a ty , p rz e z S t. J a c h ... 117

O p r z e z n a c z e n iu c z ło w ie k a , p rz e z F . G rz y m a łę . , . 131 D u r a k a w ie ś n i a k a , p rz e z A. G , ... . . . 132

A le lu ja , p rz e z M. J ... 153

D o b ra n o c p rz e z L . P . ... . . . , . . . . . . 165

Ż e b ra k , p rz e z J . P . T ... 180

S z c z y g ie łe k , p rz e z X . S ta n is ła w a G ro c h o w sk ie g o . . . , . . 197

(4)

stronica

W d z ię c z n o ś ć , p rz e z G. P ... 213

P ie rw s z e p rz y k a z a n ie b o ż e , p rz e z J ó z e fa z B o c h n i ...229

O jc z e n a s z , p rz e z K . B ... 144

P ie rw sz y d eszcz w i o s e n n y ... 259

J a łm u ż n a św . I z y d o r a , p rz e z S. P r u s z a k o w a ... , . . . 276

IV. Piękne p rzy k ła d y : O ty c h k tó rz y się w p ó ź n ie js z y m w ie k u c z y ta ć n a u c z y li, p rz e z J ó z e fa z B o c h n i . 39 M ic h a ł J a w ie ń k m ie ć , p rz e z t e g o ż ... 87

W d z ię c z n y ż o ł n i e r z , p rz e z t e g o ż ... 257

V. Rady, przestrogi i rozm aite nauki. Z w y c z a je i o b y c z a je w H o l a n d y i , p rz e z S ta n is ła w a K r a k o w c z y k a 8, 25 O s ie d la n ie się l u d z i , p rz e z W . C z. z B r z ... 12

Z a g o rz e n ie i u d e rz e n ie od p i o r u n u ... 27

L u d y k tó r y c h d z ik ie o w o ce je d y n e m s ą p o ż y w ie n ie m , p rz e z W . Cz. z B rz . . . 30

L u d y ż y ją c e z p o lo w a n ia i r y b o ło s tw a p rz e z t e g o ż ... 44

P rz e s tr o g i i ra d y g o s p o d a r s k i e ... 4 7 , 6 3, 79, 109, 127, 2 3 8 , 255 O sz c z ę śc iu p rz e z S ta n is ła w a K ra k o w c z y k a . . . , ... 59

O r a to w a n iu z m a r z n i ę t e g o ... 62

L u d y p a s te rs k ie p rz e z W a w . C z... 74

N ie to p e rz e czy li g a c k i , p rz e z D r. E . J a n o t ę ... 9 0 , 104 U k ą s z e n ie od p s a w ś c i e k ł e g o ...93

U k ą s z e n ie od żm ii lu b w ę ż a ... 95

P ie s i k o t ... 108

J e ż p rz e z D r. E . J a n o t ę ... . . 122

B u k , p rz e z W . C z. z B rz ... 126

B ó b r p o sp o lity , p rz e z S ta n is ła w a K r a k o w c z y k a ... 134

T r u c i z n y ...139

C z ęści s k ła d o w e w o d y i ż e g lu g a p o w i e t r z n a ... 173

K ilk a u w a g o c h o w ie b y d ł a ... . 190

P ły n ie n ie k r w i z n o s a ... 191

D n o m o r s k i e ... 205

Z a k ła d p o w sz e c h n y z h o jn ie z a s ta w io n e m i d la w s z y stk ic h sto ła m i . . . . 2 1 8 , 231 N ie d z ie la w L o n d y n i e ... 223

H a n d e l n i e w o l n i k a m i ... 235

O b ra z d o b re j m a t k i ... 2 4 6 D ą b ... 2 5 0 W n ę tr z e z i e m i ... 253

B u d o w n ic tw o p t a k ó w ...2 6 5 M ia sto n a d m o r s k i e ... 2 7 0 V I. R óżności: Iz b y c h o r y c h ... 15

P o p i ó ł ... ... M lek o . , ... C z o sn e k ... C z a d c z y li s w ą d ... U trz y m y w a n ie n a c z y ń do m a s ła . L e p s z a k ró lo w a P o l k a ...32

R o ślin y c u k ie r w y d a ją c e . . . J a ł m u ż n a . : . . . . J a d w ig a m a tk a H e n r y k a II. C e d r ... 15 B u k s z p a n ... 15 K r w a w n i k ... 15 D rz e w o k a m fo ro w e . . . . 15 O d m ia n y k u r ... 16 K l e j ... 16 L e k a r z e n a js ła w n ie js i . . 32 S z y b k o ść ś w i a t ł a ... 48 D o b ro ć s e r c a ... . . 176

48 O b c e j ę z y k i ... 48 Z g o n r y c e r z a ... . . . 192 48 S ta ro p o ls k a p rz y p o w ie ś ć . . .

6 4 Z d a n ie z d a w n e g o rę k o p ism u . . . 2 0 8 64 Z d a n ie J a n a I I I ...

64 C h y ż o ś ć z w ie rz ą t , .

80 G a tu n k i s e r a ...

80 S t ł u c z e n i e ...

8 0

VII. Zdania moralne, obyozajowe 1 przypowieści polskie.

S tr. 16, 3 2 , 4 8 , 6 4 . 8 0. 1 12, 128, 1 44, 176, 1 92, 2 0 8 . 2 4 0 , 2 56.

(5)

L Stycznia 1869.

B o g a , d z ie c i, B o g a tr z e b a , K to c h c e s y t b y ć sw e g o c h le b a . W y c h o d z i w e L w o w ie

co 10 d n i , to j e s t 1. 1 1. i 2 1 . k a ż d e g o

m ie sią c a .

K o s z tu je ro c z n ie z p r z e s y łk ą p o c z to w ą 2 z łr . w . a ., p ó łr o c z ­

n ie 1 z łr . w . a .

W i t S t w o s z ,

który chwalebna pracij rąk swoich zjednał sobie wiekopomny sławę.

I,

C zy je s t kto pomiędzy n am i, coby nie lubił słuchać opow iadania o daw nych czasacli ? Je ste m pew ny źe nie.

C hętnie rozpam iętyw ują sobie starzy szczęśliw sze lata swojej młodości, chętnie i m łodzieniec s łu c h a , kiedy mu p ra w ią , co robili je g o o jc o w ie, dziadowie i pradziadow ie. Sądzę więc bracia kochani, że z ochotą posłuchacie co wam tutaj zam ie­

rzyłem opowiedzieć z dziejów naszych pradziadów a więc z dziejów daw nej P olski, z owych czasów, kiedy była jeszcze w ielką, potężną i sław ną, a jej m ieszkańcy a.nasi pradziadow ie zam ożni, szczęśliw i, szanow ani, nie ta k ja k my dzisiaj.

W ciągu tysiącletniego sw ego istnienia nigdy P o lsk a ta k szczęśliw ą nie b y ła , ja k za panow ania królów Jagiellonów - P ierw szy z nich, W ład ysław Ja g ie łło , w ielki książę litew ski, skoyo został królem p olsk im , cały swój k raj L itw ę , w raz

(6)

z innemi krajam i, które do niej należały, p rzyłączył do Polski.

P o nim panowali synowie je g o i w n u k i, aż na ostatnim p ra ­ w nuku w y g asła rodzina Jagiellonów . Ci Jagiellonow ie panowali w Polsce przez lat blisko dw ieście i byli w szyscy bardzo zacnym i królam i. Nie napadali oni cudzych krajów i wojowali tylko dla obrony swoich albo sąsiada g ra n ic , po najw iększej części tylko z p o g a n a m i, z T u r k a m i, k tó rzy coraz bardziej ro śli w p o tęg ę; a za to że P o lsk a tych T u rk ó w grom iła i w strz y m y w a ła , nazw ano j ą z a s ło n ą , murem chrześcijaństw a.

Z a tych królów w zm ogła się P o lsk a szczególnie przez połą­

czenie z L itw ą. U północnych granic P olski i L itw y mieli siedziby sw oje rycerze niemieccy, zwani K rzy żak am i, którzy nieobliczone szkody w yrządzali tak Polsce ja k Litw ie. Owóż g dy się P o lsk a i L itw a w zięły za rę c e , nie trudno im było pobić i poskrom ić K rzyżaków . O dtąd P o lsk a m iała wolne granice od morza do m orza; a przez to handel podniósł się niezm iernie i ożywił w całym kraju. S zkuty ładowne zbożem i drzew em płynęły do jednego morza, a drugiem morzem prze­

różne z dalekich krajów tow ary przychodziły do Polski. C ały k raj w zbogacił się szybko i przyznać trzeb a, że nietylko panow ie szlachta dobrze się m ieli, ale i m ieszczanie a n aw et i chłopi. Co do chłopów, tym dla tego dobrze się działo, poniew aż nie płacili podatków, a w ydatki mieli m niejsze, bo w tedy w ó d k i, k tó ra dziś cały zarobek w ieśniaka pochłania, jeszcze praw ie nie znano i dopiero ją , z początku ja k o lekarstw o, upow szechniać zaczynano. M ieszczanie daleko w ięcej niż dziś trudnili się rzem iosłam i i lepsze w yrabiali tow ary, z których sprzedaży zbogacali się szybko. W praw dzie zarzu cają owym czasom , że m ieszczanie nie mogli wychodzić na urzędników, bo szlachta w szystkie krajow e urzędy zag a rn iała dla siebie, ale złe to było n a owe czasy dobrem , ponieważ m ieszczanin w iedząc że stopniem nie może w znieść się nad b raci, sta ra ł się być pierw szym w mieście jak o najlepszy rzem ieślnik — poniew aż syn, przychodząc do zagospodarow anego przez ojca w arsztatu, m iał się o częm dorabiać m ajątku, nie ta k ja k dziś, co syn w stydzi się ojcow skiego rzem io sła, i byle się w yuczył

(7)

czytać i pisać, k ie ru je się koniecznie na U rzęd n ik a, lni) w f 1-' Rżedlszy na szlachcica i pana, m arnuje krw aw o zapracow aną ojcow ską fortunę, zam iast jej przysporzyć. Ztąd dziś ta k często słychać o b an k ru c tw a c h , o przym usow ych sprzedażach, czego za dawnych czasów nic znano. Ztacł dziś m iędzy mie- szczanam i pow szechna praw ie bieda, podczas g d y dawniej byli pomiędzy nimi tacy bogacze ja k W ierżynek W K ra k o w ie , co u siebie królów i cesarzów przyjm o w ał, ja k we LWo\vie B er­

natow icz, ćo królom pieniędzy pożyczał, lub M akuch- garn carz, co fundował- kościół 0 0 . K arm elitów na H alickiem przedm ieściu.

Do tego dobrego bytu miesżezan przyczyniały się też W znacznej części i szkoły, z których wychodzili ludzie sławni "na cały św iat' z nauki i m ądrości1, bo też w OWe Czasy naw et po w siach bardzo dobre utrzym yw ano szkoły.

oloi/j iiiysoo )s'K} ibirn aw >A c./i y n d sisao iai Pom iędzy m ieszczanam i polskim i było za daw nych czasów wielu Niemców, co ztąd pochodziło, że wówczas gdy m iasta polskie pow staw ały, n ie b y ło u nas jeszcze zdolnych rzem ieśln i­

ków, dla tego królow ie polscy osadzali w nich Niemców. A by ich przyw iązać do nowej ojczyzny, nadaw ali im w ielkie w ol­

ności i rozliczne laski ś w ia d c z y li, co taki sk u tek m iało, że ju ż dzieci owych przybyszów mówiły doskonale po p o lsk u , a w nukowie byli d u szą i sercem Polakam i. Niemcy, ja k o są 1 z natury porządni i pracow ici, tak tu , m ając zupełną wolność działania i sposobność z a ro b k u , byli jeszcze skrzętniejszym i.

M iasta były otoczone m uram i dla obrony od n iep rz y jaciela , a tych murów sami m ieszczanie strzegli i bronili. W euhiątrz m iasta daleko były schludniejsze niż dziś. N ie mówię fu 0^

w spaniałych m ieszkaniach w ielkich panów, k tó rzy często m ie­

wali w m iastach pałace) a nie mówią dla tego, ponieważ na te budowle m iasta nie n a k ła d a ły ; ale popatrzm y na kościoły w owych czasach staw ian e, na. starożytne ratusze, których zaledw ie k ilk a w naszym k raju ocalało, i powiedzmy sobie szczerze, czy to w szystko może iść w porów nanie z dzisiej­

szemu naszem i budowlami. N aw et domy m ieszczan były bardzo ozdobne. W iele z tych ozdób pod wpływem w ieków i rozli-

* - 8 -

(8)

_ 4

cznych przygód zatarło się bez ślad u , gdzie niegdzie jed n ak zdarza się jeszcze widzieć oddrzw ia m isternie w yrzeźbione, odłam kam ienia w kw iaty w yrzezany, a z tego wnosić m o ż n a, ja k ie to niegdyś całe gm achy być m usiały, ja cy to byli u nas mu­

rarze i c ie śle , rzeźbiarze i k am ieniarze, podczas gdy inne z daw nych czasów przechow ane pam iątki św iadczą, że i w szystkich innych — zaw sze dobrych rzem ieślników nie b rako w ało w Polsce.

Pom iędzy m iastam i polskiem i sły n ął szczególnie K rak ó w , stolica królów , ta k pod w zględem ozdobności, jakoteż zam o­

żności mieszkańców. Godne u w a g i, że obok skrzętności i pracow itości m ieszkańcy K rak o w a odznaczali się zaw sze szcze­

gólniejszą pobożnością. W czasach gdy się nasze opow iadanie zaczyna, to je s t za panow ania k ró la K azim ierza Jagiellończyka, m ieszkańcy K rak o w a mieli też przed oczyma wiele żyw ych przykładów najczystszej bogobojności, bo k ilk u św iętych mężów, których dzisiaj czcimy ja k o naszych patronów, źylo w łaśnie w ów czas i m ieszkało w K rakow ie, jako to: J a n K anty, profesor akadem ii, Św iętosław , K azim ierzy k , M ichał G edroic, Szymon z Lipnicy, księża, a naw et jeden z synów tego króla, o którym mówimy, królew icz K azim ierz, został świętym. Otóż w K ra ­ kow ie i w łaśnie w owych czasach żył W it S tw osz, snycerz, którego życie każdem u rzem ieślnikow i polskiem u powinno

być znane. _______

II.

D otąd jeszcze pokazują w K rako w ie m iejsce, gdzie stał n iegdyś dom W ita S tw osza, w edług zw yczajów owego czasu przyozdobiony w przecudne starośw ieckie rzeźby. W chodząc do izby, u jrzałeś tam najprzód po praw ej ręce kropielnicę z w odą św ieconą, nad drzw iam i w izerunek N ajśw iętszej P anny, do której z dawien daw na Polacy zaw sze szczególniejsze mieli nabożeństwo, oddrzw ia pięknie w yrzeźbione snycerską robotą, o k n o , ja k to niegdyś było w zw yczaju, z drobniuchnych szyb kolorow ych, a z okna widok na m ury łam iące się w łuki, dziergane w koronki. S przęty w iz b ie : stół z orzecha, skrzynie

(9)

cedrow e, ław y jaw orow e cudnie w yrzeźbione n ak szta łt tych, które po dziś dzień można jeszcze widzieć w niektórych kościo­

łach. D odajm y do tego starośw iecki kom in, sklepienie pięknie malowane i złocone, a będziem y mieli praw dziw y obraz św ie­

tlicy w pom ieszkaniu zamożnego rzem ieślnika przed kilki^

set laty.

Ale św ietlica pusta w tej chw ili, bo gospodarz siedzi z czeladzią przy robocie, a gospodyni na drugiej stronie domu uczy dziatw ę pacierza i bogobojności, lub k rz ą ta się kolo gospodarstw a. D ziw nie bo też to za daw nych czasów byli ludzie sta tecz n i, a p iln i, a gorliw i w w ypełnianiu swoich obo­

wiązków . Szczególnie słynął z tego W it S tw osz, i dlatego zjednał sobie zarówno serca w szystkich, ja k i niepospolity sza­

cunek i s ła w ę , zw łaszcza ponieważ w cześnie zab rał się do poczciwej pracy, do ozdoby kościołów. J u ż od dzieciństw a okazyw ał pochopność w tych rzeczach i zapew ne pilnie uczyć się m usiał, skoro w czasach późniejszych ta k bardzo zasły n ął ze swoich dzieł. Było w K rakow ie wielu zdatnych m ajstrów , od których mógł się uczyć — w yuczył się też nietylko rze­

źb iarstw a tak w drzew ie ja k w kam ieniu i m arm urze, ale oraz ry s u n k u , m alarstw a i złotnictwa. G dy ju ż doszedł do doskonałości w rzem iośle, przyjm ow ał wiele obstalunków naw et dla króla K azim ierza Jag iello ń czy k a i do m iast w ęgierskich, a celował głów nie w w yrabianiu ołtarzów, posągów św iętych i krucyfiksów z drzew a z w ielką sztu ką rzezanych, ta k w ielkicą ja k małych. T e z jeg o robót, które dotąd ocalały, w zniecają najw iększe podziwienie znawców i uchodzą za a rcy d z ieła ; inne zaginęły.

W owych czasach rzem ieślnicy stanow ili cechy, k ażd y cech miał swego starszego i podstarszego, a u starszeg o cech- m istrza przechowyw ano w kunsztow nych skrzyniach pam iątkow e puhary, wielce sztucznie w y ra b ia n e , którem i p ijała starszy zn a podczas uroczystości cechowych. Z darzało się te ż , źe kiedy starszy zn a chciała uczcić którego z m łodszych b r a c i, udaw ała się do niego w gościnę z cechowemi puharam i. N ieraz tego

(10)

6 -

zaszczytu doznał W it Stw osz, ale oprócz starszy zn y cechowej często przyjm ow ał u siebie i innych znakom itych gości, co zw abieni opowieściami o jeg o życiu cnotliwem i osobliwszej w robocie na chw ałę B oską zręczności, przychodzili obejrzeć je g o w arsztat, podziwiać jego usilność, w ytrw ałość, pracow itość.

T a k np. często zag ląd ał do niego kanonik k rak o w sk i Długosz, mąż wielce św iątobliw y i uczony, który był oraz nauczycielem dzieci królew skich, Stw osz chętnie pokazyw ał każdem u co ro b ił, p y tał św ietlejszych o ra d ę , k o rzy stał z uwag.

Po wielu pracach pomniejszych zabrał się do najw iększego i najpiękniejszego swego dzieła, zaczął rzeźbić wielki ołtarz do kościoła P an ny M aryi w K rakow ie. N ad tym ołtarzem, chociaż mu uczniowie p o m a g ali, pracow ał lat d w a n a ś c ie , ale też zrobił arcy d zieło , którem u rów nego nadarem nobyś szukał w całym świecie. O łtarz te n , k tó ry do dziś dnia widzieć można w tym że k o ściele, je s t olbrzym iej w ielkości, ze s k rz y ­ dłam i zam ykającemu się na,kształt drzwi szaty i przedstawia, w ażniejsze chwile z życia N M Panny. O braz środkowy, n aj­

w iększy, przedstaw ia zaśnięcie N Panny. J e s t tam kilkanaście najcudniejszych figur, naturalnej wielkości, prześlicznie z drzew a w yrzeźbionych, a potem m alow anych i złoconych W szystko w tym o łtarzu je s t ta k wzniosłe, źe kto go ujrzy, mimowolnie kolana Zginają się pod nim. K iedy Stw osz dokonał tego dzielą, cale m iasto zbiegło się do kościoła i podziwiano m istrza, k tó ­ rego Bóg sw oją natchnął la s k ą , że tajem nice Boskie dłutem w drzew ie ta k uw idocznić zdołał. W nagrodę uwolniono go na zaw sze od w szelkich podatków i danin prócz zapłaty, a mówią że ów kanonik D ługosz p rzyrzekł mu wyrobić szla­

chectwo i swój herb nadać Ja k o ż byłby to uczynił niezaw o­

dnie, ponieważ był bardzo bliskim osoby królew skiej, ale Stw órz nie p rzy jął teg o zaszczytu, co jeżeli p raw d a, bardzo chlubnie o nim świadczy, a dziś pew nie nie wielu znalazłoby się talach , coby porzucili sposobność w yniesienia się nad stan, w którym się zrodzili. Stw osz jed n ak tego nie p o trze b o w a ł; już on zdol­

nością i zręcznością przew yższał znacznie w szystkich braci

(11)

rzem ieśln ik ów ; a jeszcze na pięć lat przed ukończeniem owego sław nego ołtarza został obrany starszym ceclim istrzem ; bardziej zaś nad w szystkie zaszczyty i godności cenił sobie widoczną łaskę Bożą, która na niego spłynęła w zaraniu żyw ota i otw ie­

rała mu serca ludzkie a kiero w ała jeg o rę k ą g d y położył dłuto na m artwem drzew ie albo kam iennej b ry le , aby z nich urobić postać św iętą, pobudzającą do modlitwy. (D. c. n.)

V v _ • '*/%/■ v \»

N o w y r o k .

7

Nowy rok b r a c ia m o i !... S ta r y m obyczajem Zwykliśm y dłoń w b raterskiej wyciągnąć miłości, I lepszej, św ię tszej ja kiejś czekając p r z y s z ło ś c i, Życzyć jej sobie nawzajem.

Dobry s t a r y o b y cz aj, lecz ziemi mej lu d u , Z k ąd te n anioł nadziei w piersi twoje w chodzi, J a k i glos ci o b ja w ił w i e l k ą chw ilę c u d u , W której o wszystko dobre kusić ci się godzi ?

C h ry stu s to dziś za ciebie pierwszy okup złożył, I Syn Człowieczy p r z y ją ł krwawy chrzest ofiary, A duch całej ludzkości tchnieniem ła ski ożył, N a nowe życie człowiek przerodził się s ta ry ; I ziemskiej swej niewoli s tr ą c a j ą c okowy, W y r z e k ł w obliczu n i e b a : Poczynam rok nowy ! Niech więc od onej chwili plemię odkupione, P ra w d z iw ą drogą szczęścia umie iść do celu,

Niechaj w poczciwej pracy, w serdecznem weselu — P rzeciw pokusom złego znajduje o b r o n ę ,

A miłość b r a tn i a ja k o posłannica Boża Sło dkim uściskiem swoim krzepi m u nadzieję ; G d y zaś wędrowiec k tó ry wyjdzie n a rozdroża, Niech mu z błękitu niebios w ia r a się zaśmieje, A krzyż ja k o drogoskaz stojący w oddali, Od zgubnego w manowcach obłędu ocali.

J. M.

(12)

Zwyczaje i obyczaje w Holaudyi.

Nie m asz nic w znioślejszego ja k wicłok ścisku w kościele w H olandyi i pobożności, k tó rą zarówno możni jak ubożsi okazują. W żadnym k raju nie zachow ują ta k w iernie p rze­

pisów religii ch rze ścijań sk ie j, nigdzie tak dobrze ja k tam nie znają pism a św iętego. Rodzice starają się , aby ich dzieci gruntow nie przysw oiły sobie naukę wiary i je st tara zwyczaj, źe młodzież nie prędzej ja k w 18. roku życia przystępuje do sakram entu bierzm ow ania, a potem dopiero do sakram entu ołtarza. Z resztą H olender naw et przy najw iększem z a tru ­ dnieniu znajdzie czas zawsze i do modlitwy i do czytania biblii, i je s t równie pobożnym w domu ja k w kościele.

Z pobożnością rę k a w ręk ę idzie miłość ojczyzny. Różnica w yznania nie byw a nigdy powodem sprzeczek lub niezgody, nie przeszkadza kochać się po b r a te rs k u , ja k o ż w szyscy żyją zgodnie i w spom agają się wzajemnie.

H olendrzy kochają się szczególnie w ochedostwie. Z am ia­

tan ie i szurow anie nigdy się u nich nie kończy. Sienie, schody, g an k i m yją w każdym domu praw ie nieustannie. Podobnież czyszczą ciągle w szystkie naczynia cynowe i m osiężne, co zresztą je st konieczną p o trz e b ą , ponieważ z powodu nadzw y­

czajnej w tym k raju w ilg o c i, w szelki metal bardzo prędko okryw a się śniedzią.

N aród ten pod każdym w zględem na najw iększe zasługuje podziwienie i żaden inny nie może z nim iść w porównanie.

W walce z potężnymi m ocarzam i św iata , k tórzy ich chcieli u ja rz m ić , H olendrzy zam iast u p aść , w zbogacili się — jeszcze straszniejszą w alkę staczać muszą nieustannie z morzem, które im grozi zatopieniem ; ale kto był w H o lan d y i, kto się p rzy ­ patrzył potężnym tamom i upustom na brzegach morskich, siedzibom , ogrodom i całem u gospodarstw u H olendrów , ich zadziw iającej cierpliw ości, w y trw ało ści, pr cow itości, przyzna, że k ra j ten zginąć nie może. A zkądże H olender bierze

(13)

m ateryał na budowę tam i upustów ? Zkądże ma potrzebne do tego ogrom nej w ielkości b ry ły kam ienne ? Z kąd ma drzewo

»a pale, na których spoczyw ają tam y i u pusty, skoro w jeg o ubogim k ra ju nie ma ani kam ienia ani lasów ? Oto przyw óz1 to w szystko z d a le k a , bo z z a m o rz a , z N orw egii, a tylko w części z sąsiednich Niemiec.

K obiety holenderskie byłyby p ię k n e, gdyby nie to że m ają pospolicie brzydkie ręce, niezgrabne n o g i, szkaradne zęby; to je d n a k nie przeszkadza im być cnotliwemi i pobo- żnemi. K ażdą zdobi tkliw ość niew ieścia, żadnej nie braknie tych przym iotów , które k ażd a żona i gospodyni posiadać po­

w inna: zam iłow ania w porządku i ochędostw ie, przyzw oitości we w szystkiem co czynią. Mężczyźni pomimo częstych niebez­

pieczeństw , są zaw sze dobrej myśli. H olender z lekkiera sercem w siada na o k r ę t, choć często na długie lata opuszcza żonę i dzieci, i zasypia na okręcie równie sp o k o jn ie, ja k my w naszych domach na łóżku. J e s t to siła przyzw yczajenia.

Nad wodą się u ro d z ił, z wody ż y je , ona mu daje chleb p o ­ w szedni, to też żyć bez niej nie może. G dy w jakim k raju nie widać wody, dziwi się że tam ludzie m ieszkają.

W roku 1 4 :'l zdarzyło się w H o la n d y i, że pewnej nocy bałw any m orskie z niesłychaną gw ałtow nością w darły się na ląd i zatopiły 72 zam ożnych w si i m iasteczek; 100.000 ludzi poniosło śm ierć w fałach m orskich. T eraz je st w tem miejscu jezioro m ające przeszło 2 mile rozległości. I dziś jeszcze zdarza się n ieraz, że morze zerw ie tam ę n ad b rzeżn ą, w edrze się na ląd i straszne zrządza spustoszenia. Czyż nie byłoby lepiej, aby H olendrzy porzucili swój k raj nieszczęśliw y, zam iast go bronić z takim trudem przed w ściekłością bałw an ó w ? O! kto ma serce ta k szlachetne, że zdoła po jąć, ja k ie j H olender do­

znaje radości, gdy na uratow anym kaw ałk u ziemi zasadzi o g ró d ek , ten mu nigdy doradzać nie będzie, aby swoją ziemię rodzinną w ydał w rogiem u żywiołowi na pastwę.

Nie słusznie poraawdają niektórzy Holendrów, że są ocię­

żali i powolni. W ielkie ich czyny bohaterskie w przeszłości, pełne niebezpieczeństw podróże m orskie, olbrzym ie budowle

(14)

nadbrzeżne, głębokie dzieła ich u czonych, w ielkie zbiory obra­

zów, m alow anych przez ich sław nych m alarzy, w reszcie kw i­

tnące u nich ogrodnictwo i gospodarstw o w iejsk ie, w szystko to dowodzi nie powolności lub ociężałości, ale żelaznej siły i w ytrw ałości. S ą tam w praw dzie milionowi p a n o w ie , którzy m yślą tylko o wygodzie, o upiększeniu swoich domów, u któ­

rych niczem je st zapłacić w zimie 30 złr. za funt w inogron, albo 50 złr. za sto wiśni koło Bożego N aro d zen ia, ale i my czynilibyśm y to sam o, gdybyśm y ja k oni posiadali beczułki z owemi dukatam i h o len d ersk iem i, które niestety znam y zaledw ie z widzenia. H olendrow i te d u katy nie spadły z nieba, zdobył je w pocie czoła przez handel w najodleglejszych k rajach pół­

nocy i południa, albo w ygrzebał z mułu i wody.

W m iastach nadm orskich, lub niedaleko m orza położonych, ja k np. w Rotterdam ie, praw ie cała ludność trudni się handlem i żeglarstw em N a w idok takiego m iasta każdem u mimowoli musi przyjść na myśl, że gdyby nie w ytrw ałość ludzka, byłoby w tern m iejscu bagnisko, żabom i gadom za m ieszkanie służące.

D alej od morza k raj cały w ygląda ja k je d en w ielki ogród.

M iasta, wsie, zam ki, bujne łą k i z tysiącam i pasących się krów, rozległe jeziora, a na nich w yspy w ielką trzciną zarosłe i milionom ptaków wodnych za m ieszkanie służące, w szystko to mija szybko przed oczyma podróżnego.

W każdym domu najw iększe panuje ochędostwo. Chociaż domy są zbudow ane na p alach, nigdzie naw et w piw nicy nie dostrzeżesz śladu w ilg o c i; nigdzie też myszy ani szczurów ani pajęczyny nie ma. W kuchni czystość ja k b y w ap tece, a n a­

czynia miedziane i cynowe połyskują ja k złote lub srebrne.

Z bliżając się do wsi, widzimy po obu stronach drogi, roz­

leg łe błonia, mnóstwo rowów do spuszczania wody służących i liczne młyny. Domy we wsi stoją szeregiem ja k w m ie­

ście i są zbudowane z m ałych cegiełek, nie pobielone z w ierzchu, z dacham i pomalowanemi na czerwono lub niebiesko. O czy ­ stości w ew nątrz mówić nie b ę d ę , bo sobie ją zapew ne w yobra­

żacie. W ieśniacy mało trud n ią się upraw ą zb o ża, lecz za to hodują sław ne bydło i prow adzą na w ielki rozm iar gospodarstw o

— 10 —

(15)

m lecznę, w ysełając masło i ser do odległych krajów . D rzew jest mało i te m ają poobcinane gałęzie, a to z powodu iż ziemia g rz ą sk a nic utrzym ałaby w ielkiego drzew a z rozłoży­

stemu gałęziam i. D rzew a te często byw ają od dołu polakiero- wane, dla ochrony od robactw a.

M iasto, w którem m ieszka k ró l, nazyw a się H a g a , je st bardzo w spaniałe i pełne pałaców. W sie pobliskie dostarczają ogrodowin. Z iem ia sk ład a się tam z drobnego p ia sk u , zm ie­

szanego z czarną ziem ią, ale je s t bardzo starannie upraw iana.

Ogrodnikom idzie głów nie o to, aby dostarczać jarzy n ja k naj­

wcześniej i w ja k najw iększych rozm iarach. T o też jedno gronko pożyczek byw a tam w ielkości ręki m ę z k ie j, ag rest ja k śliw k i; s a ła ta , g ro c h , k a p u s ta , nieznanych u nas rozmiarów, ananasy, melony, nie pospolicie piękne i w ielkie; w szędzie zaś baw i oko nadzw yczajna rozm aitość kw itnących róż, goździków , georginii k a rło w a ty c h , rayrtów itd.

N ajw ięcej słynie z ogrodnictw a miasto H artem , to też zbli­

żając się do tego m iasta, już z d aleka czuć można woń prze­

cudną, rozchodzącą się w powietrzu, a w szędzie widać mnóstwo kwiatów, najwięcej tulipanów i hyacyntów. S ą one dw a i trzy razy w iększe ja k u nas i w daleko piękniejszych kolorach.

T o też m ieszkańcy H arlem u znaczne m ają zy sk i z ogrodnictwa, po Całym świecie bowiem rozsy łają nasiona i cebulki, z których rozm nażają się hyacynty. N iesłychany odbyt na harlem skie cebulki h ia c y n to w e trw a ju ż Od niepam iętnych czasów. N iegdyś byw ały w ypadki, że -za jed n ą cebulkę płacono pięć do dzie­

sięciu tysięcy złotych. R az się z d a rz y ło , źe ja k iś wielbiciel hyacyntów harlem skich dał za jed n ą cebulkę 4 korce pszenicy, 8 korcy żyta, 4 tłuste woły, 8 p ro siąt 12 owiec, 2 oxefty wina, 4 beczki p iw a, 2 beczki masła, 1000 funtów s e r a , skrzynię z odzieżą i kubek srebrny. D ziś jeszcze wielcy panowie płacą i po 100 zł. za jed n ą cebulkę.

W H arlem ie należy i to do osobliw liw ości, że ja k tylko kto cokolw iek prędzej jedzie u licą, domy się trz ę s ą , co ztąd pochodzi, iż są zbudowane na bagnie. Z tego też powodu staw iają tam czasem domy pochyło, a nie p ro sto , co u nas

— 11 —

(16)

je s t rzeczą niesłychaną, dla tego też nieśw iadom y mógłby m yśleć, że domowi takiem u zag raża obalenie, gdy tym czasem je st tak um yślnie postaw iony.

W spom niałem ju ż , że H olendrzy celują w hodowli bydła.

C ała rzecz na tem po leg a, że dają bydłu to co mu się należy, to je s t dobrą paszę i utrzym ują w stajniach ja k najw iększą czystość. Ale zkądże wziąść dobrej paszy w tym zapadłym , bagnistym k ra ju ? Oto ja k sobie postępują H olendrzy. N ajprzód kopią rowy naokoło pola na łąk ę przeznaczonego, potem upra- w iają je bardzo tłustym nawozem, zasiew ają najpożyw niejszem i traw am i i troskliw ie pielą w szelkie zielsko. Płotów ani drzew, których cień mógłby przeszkadzać w zrostowi roślin, nie ma na żadnej łące. Je d n a k aby bydło miało o co się trz e ć , w bijają tu i ówdzie k ilk a palów. D alej sta ra ją się aby bydło miało czystą wodę i donoszą j ą pilnie na łą k i, jeżeli tego potrzeba.

K retow iny i gnój bydlęcy rozkopują starannie a w jesieni znowu naw ożą m ierzw ę na łąkę. Stajnie bydlęce są tak u rzą­

dzone ja k końskie. Aby się krow y nie w alały ogonami, w iążą im je w górę na ruchomym powrozie. Gnój w ym iatają sta ­ rannie i codzień posypują stajnię suchym piaskiem . N a noc podścielają bydłu nieco słomy, k tó rą rano sp rząta ją i suszą.

T a k ja k u nas po dw orach konie, ta k tam u każdego chłopa bydło codziennie m y ją, cze sz ą , szczo tk u ją, w ie trz ą , a paszę dają zaw sze o jednej i tej samej godzinie. (D o k . n a s t.)

Osiedlanie się ludzi.

Zycie tow arzyskie pszczół i mrówek, ja sk ó łe k i bocianów, sarn, kóz dzikich i bobrów, zasługuje na naszą u w a g ę ; pożycie w spólne w w ielkie stada połączonych zw ierząt, ja k owiec, bydła i dzik eh k o n i, a w królestw ie powietrznem przeloty w licznej grom adzie żuraw i, dzikich gęsi pod przewodnictwem jednego przodow nika, chętnie pod rozw agę bierzemy, i opo­

w iadanie szczególnych w tym w zględzie s p o strz e ż e ń , niemało - 12 —

(17)

1$ _

nas zajm uje. Zbadanie przeto osiedlania się i urządzenia tow arzyskiego m iędzy obdarzonemi rozumem istotami, ja k ludzie, wiele zapew ne miałoby dla nas pow abu; udajm y się więc na przegląd do osad i siedzib panów ziem i, dla poznania ich zam ieszkali i w łaściw ego im sposobu życia.

P rz y rozw ażaniu osiedlania się ludzi najbardziej uderza nas, ich rozm aity try b życia, w ybór pokarm ów i praca, budowa i urządzenie ich zam ieszkali, ich zw yczaje i obyczaje

W gorących okolicach, gdzie dzikie drzew a gotow ego do starczają pożyw ienia w o w o cach , staw iają sobie rodziny schronienia na gałęziach drzew ze trzciny, po k ry w ają je wielkiemi liściam i i łodygam i i m ieszkają w pewnym rodzaju gniazd, ja k m ałpy i ptaki.

Z pomiędzy wielu drzew raczących człow ieka wybornym p o k arm e m , zasłu g u ją tu na w spom nienie drzew a chlebowe i krowie. P ierw sze udaje się szczególnie n a w yspach Oceanu w schodniego m iędzy zw ro tn ik a m i; trzy tak ie drzew a w yżyw ią jednego człow ieka, są zaś 40 do 50 stóp w ysokie, a 4 stopy grube. Z je g o gałęzi ja k św ieczniki rozłożonych, w y rastają na półtory stopy długie liście a na stopę sze­

rokie. O sobliw ą zaletą tego drzew a je s t je g o o k rągły owoć w ielkości głow y dziecięcia 3 do 4 funtów w ażący; sko rupa pełna brodaw ek pokrytych w ełnistą przędzą. J a k tylko owoc zaczyna dojrzew ać, zry w ają go i w y łu sk u ją, w nętrze je g o sta ­ nowi jak śnieg b iała m ączysta masa. T a obwinięta w liście i między rozpalonem i kam ieniam i upieczona, ma sm ak chleba pszenicznego. D rzew o krow ie w środkowej Ameryce, po­

spolicie nad pochyłemi sk ałam i ro sn ąc e, z trudnością swoje grube i tw arde korzenie zapuszcza w swoim kam iennym gruncie. P rzez k ilk a m iesięcy w roku orzeźw iający deszcz nie zw ilża je g o zeschłych liści, a całe drzew o w ydaje się zupełnie praw ie bez siły ży w o tn e j; ale z nacięcia zrobionego w pniu tego na pozór m artw ego drzew a, w ynika obfity stru ­ mień płynu m ającego sm ak m leka krow iego.

W zim nych okolicach, na w zór b o rsu k a , lisa , m yszy itp, k opią ludzie doły i k ry ją się w nie z całym zapasem żywności,

(18)

albo d ają się zasyp ać śniegiem na sążeń w ysoko, ja k zając wr legow isku, i całkiem praw ie w grube futra z a sz y c i,, przy lam pie tranem nalanej, a sadzą w szystko .pokryw ającej y 'grzeją się w mroźnej a uporczyw ej zimie.

Pom iędzy temi dwoma ostatecznośćiam i, gorącem i zimnem, w um iarkow anych a rozległych naszej ziemi s tre fa c h . staw iali sobie ludzie m ieszkania na stałym gruncie w zupełnej swobo­

dzie, ale i tu ja k w ielka u k azuje się rozmaitość w samem z a ­ kładaniu, m atery ale, zew nętrznej formie i we wnętrz nem u rzą­

dzeniu, między wędrowczego pasterza nam iotem , ki/tren ze spojonej kory drzew nej, z pilśni, sukna lub płótna na żerdziach je st rozpięty, a chatą z surowych pni sk leco n ą; między lepianką a z kam ienia lub cegieł w ystaw ionym domem;

m iędzy oby watelskiemi budow lam i, a pałacam i i zam kam i k siążą t i królów. Jed n ak że pod w zględem sztuki i przepychu w szelkie i najw spanialsze budowle nie dorów nyw ają marmurowym świątyniom , śmiało ku niebiosom wzniesionym kopułom na gm achach czci Boskiej poświęconych.

T u znowu chaty i zabudow ania gospodarskie zd alek a od siebie między rozległem i niwami p o staw io n e, a przeznaczone dla jed n ej w yłącznie ro d zin y ; tam znowu na szczytach o sa­

motnionych gór, ja k orle gniazda w znoszą się zam ki rycerskie i książęce, a ja k o przeciw ieństw o do owych odosobnionych za­

mieszkali d ają .się widzieć po dolinach, nad rzek a m i, k ilk a ­ naście, k ilkadziesiąt lub sta chat lub domów obok siebie praw ić staw ianych, któ re stanćw ią wioski i Wsie, a tysiące okazałych k am ienic, tworzą-, m iasto, a szczególne zakłady, klasztory, szkoły, domy robocze, i koszary ob ejm u ją, jak w ulu pszczół, sta i tysięee m ieszkańców pod jednym dachem," pod jednym zam kiem bram y wchoddwej.

G dzie rżadko albo nigdy deszcz nie p ad a, tam pokrycia domów "robią zw ykle płaskie i szerokie, a dla przew iew u po- wićtirza są otwory w ścianach um ieszczone z zam ykającym i się zaporam i, gdzie zaś za wiele deszczu, a w 'jednej noćy śnieg na stopę w ysoko spadnie, gdzie g rad i śnieżne zaw ieje do m ieszkań sztu rm u ją, tam dachy w cienki klin stawiają, dla

(19)

15

szybszego odpływu wód i zsunięcia się gradu i śn ieg u , a otwory do przew iew u pow ietrza o patrują okiennicam i i szklan- nemi szybam i dia pow strzym ania natarczyw ości w iatru i burzy i zachowania w piecach potrzebnego ciepła.

L udzie ja k o panow ie ziemi w szędzie m ogą p rzebyw ać, i w śród żaru słonecznego pod rów nikiem i w śród przejm ującego w szystko skostnieniem mrozu w obu podbiegunowych okolicach ( w dolinach i parow ach, na w yżynach i szczytach gór, na k r a ­ w ędziach p u sty ń , nad rzekam i i m orzam i; na podobieństwo więc ja sk ó łe k o prostem g n ieździe, łub pszczół z ich kom ór­

k am i, jednostajnych m ieszkań mieć nie mogą, ale należy im się do m iejsca stosow ać , swoje osiedlenie się odpowiednio do zew nętrznych potrzeb urząd z ać, a ja k te nieskończenie są rozm aite, i zw iększają się lub pom niejszają, ta k i ludzie swoje zajęcia domowe do nich zastosow yw ać s ą znagleni.

R ó ż n o ś c i .

I /.b y chorych S t a r a ć się trze b a 0 świeżo w nieli zawsze powietrze.

Izby świeżo tynkow ane lub bielone są niezdrowe ; tr z e b a je wprzód do­

brze przewietrzyć, aż się pozbędą zaduchu. Ktoby od pobytu lub s p a ­ nia w nich uc ie rp ia ł, nieeli używa często ciepłego klejkowatego napoju, zapraw ionego octem do małego kwasku 1 niech się miernie ciepło zachowa.

P o p ió ł. Zbierać go należy troskliwie w domowem gospodarstwie, szczególniej n a wsi, bo oprócz użycia n a ług do p r a n i a , posłużyć może jako dobry nawóz, osobliwie gdy się go przysypie do innych gatunków nawozu. Zoliny naw e t po robocie ługu bardzo dzielnym s ą nawozem.

T ro s z k a popiołu w szmatce zaw iązana i w wodzie gotującej się a tw ardej zanurzona, czyni tę wodę m ię k k ą i zdolną do gotowania wszelkiego w a­

rzywa.

M ich o zażywane zaraz po wy­

dojeniu , wzmacnia przychodzących do z d r o w i a ; lekarstw em j e s t ta k że na suchoty, a w ty m razie mleko klaczy i kozy lepsze jeszcze od kro­

wiego.

Cmosnelc. Ukąszeniem od żmiji za d a n ą ranę naparzyć naprzód przez k w a d r a n s ciepłem mlekiem, a potem wcierać w n ią sok z czosnku lub cebuli. Czosnek w potraw ach j e s t bardz o zdrowy, byle nie zbyt uży­

wany. Chcąc aby go nie było słychać

(20)

- IG —

z u s t po użyciu , żuć tr z e b a przez chwilę korzonek lub nać p ie truszki, a t a uśmierzy niemiłą woń czosnku.

C z a d c z y li s w ą d pochodzi z pieców świeżo podlepionych i wtedy jfest najm niej szkodliwym po pierwszem ich ogrzaniu. N ie j e s t ta k ż e niebez­

pieczny, jeźli przyc zyną jego są nie­

czystości i kurz na wierzchu pieca zgromadzony, k tóry przed k a ż d ą zimą same ochędostwo om ia ta ć każe. Lecz szkodliwym j e s t swąd wtedy, gdy po­

w staje z pieców opalanych torfem, węglem kam iennym lub czemkolwiek p r z e p a l o n y c h ; a najszkodliwszym, jeźli go rozszerzy piec wcześnie z a ­ tk a n y . W t e n c z a s utw orzony we- w u ą tr z pieca kwas węglowy, rozchodzi się po izbie i j a k sm utne nauczyły dośw ia dcz enia, zwłaszcza uśpione osoby, o ciężką niemoc lub nagłą śmierć przyprawić może ; wtedy n a ­ leży odświeżyć powietrze w mieszkaniu przez otworzenie drzwi i okien i po stawienie na piecu i w jego okolicy na ziemi naczyń ze śniegiem lub w o d ą , do któ rej kwas węglowy z n a ­ czne m a jąc powinowactwo, łączyć się z nią będzie i w krótce te n szkodliwy rodzaj pow ietrza z izby wyciągnie.

T en środek przyczyni się jeszcze do prędszego ostudzenia pieców rozpalo nych. Nieznośny także i szkodliwy swąd wydaje piec rozpalony, gdy na jego wierzchu znajduje się j a k a tłu- stość rozlana ; wtedy należy zasypać pla m ę g ru b ą w arstw ą suchego piasku, k tó r y tlu s to ś ć wciągnie w siebie i zapobieży rozchodzeniu się n ie p rz y ­ jem nego swędu.

U trzy m y w a n ie n a c z y ń do m a s ła . Ł ugiem z popiołu prze sianego, lub odwarem pokrzywy ż e g a w k ą zwanej, czyszczą się wszelkie używane do zbierania m a sła naczynia, po k a ż d e m ich użyciu. Szczególnie tłu c z k a lub ma- ślnica, zaraz po odlaniu maślanki i wyjęciu masła , ze wszystkiemi do niej należącem i częściam i, troskliwie się wymywa, słom ą w ewnątrz i ze­

w nątrz szoruje i w s p a rta na czem, s ta w ia się otworem do dołu ażeby ociekła i wyschła. Słowem nigdy maślnicy użyć nie należy, dopóki jak najskrzętniej oczyszczona nie będzie.

Bez tej ścisłości ochędostwa tworzy się zwolna n a wewnętrznych bokach naczynia sól kwaśna, bardzo nabiałom szkodliwa.

Przypowieści polskie.

Z a m o j s k i arcybiskup lwowski m a w ia ł: Z bie ra m pieniądze, ale j a k mi żal dać sześć groszy na próżno, ta k wszystkiego zbioru nie żałuję na pożytek ojczyzny, lub dobro kościoła.

Ż ó ł k i e w s k i hetm an, zawsze sobie we wszystkich przygodach tę piosnkę nu cił: Dobrego szczęścia każdy dopomoże, ale w złym razi< tylko Ty sam Boże!

Z drukarni odpowiedzialnego redaktora i wydawcy: E. W iniarza.

(21)

EE»I2S3SX]:(X>

B o g a, d zieci, Boga trz e b a , Kto chce syt by<5 swego chleba.

W i t S t w o s z ,

który chwalebną pracą rąk swoich zjednał sobie wiekopomną sławę.

III.

Przecież Stwosz choć w całern mieście, ba w k ra ju całym szanow any, kochany i sław iony, choć m iał pokój domowy i z prac swoich dochód jak ieg o b y mu niejeden pozazdrościł nie czuł się szczęśliw ym i sm utek w ew nętrzny serce jego ogarnął. Różnił się on tem od ludzi zw yczajnych, którzy, gdy im się zacznie lepiej pow odzić, zaraz się pychą uw odzą i głow ę zadzierają do g ó ry ; 011 przeciw nie zw iesił głow ę smutno, zam iast j ą zadrzeć. Z aczął w ięc badać serce swoje, ale serce nie pow iedziało, czego mu niedostaje, tylko tłukło się w piersiach i nie chciało się uspokoić. I coź było tego p rzy czy n ą? O to, że ja k sercu w p iersiach , ta k Stwoszowi zaczynało być ciasno W ojczyźnie. T u ju ż nie mógł doznać w iększej chw ały nad tę , k tó rą m iał, a tą ju ż się n asy cił;

czuł zaś w sobie siłę w ielką do pracy, czuł że jeszcze wiele

(22)

— 18 —

i pięknych rzeczy zrobić może. N ie był chciwym zarobku, którego w domu mógł mieć podostatkiem , ale p rag n ął w iększego rozgłosu dla swoich d zieł, p rag n ął sław y szerokiej w całym świecie.

Z rozm aitych dalekich krajó w przybyw ali do K rak ow a kupcy z tow aram i i po tow ary, a było pomiędzy nimi wielu Niemców. Stw osz, który jeszcze był nie w yjrzał po za granice rodzinnego k ra ju , m iał często sposobność sty k ać się i rozm a­

wiać z nimi. D ziw ne rzeczy rozpow iadali mu o w spaniałych m iastach niem ieckich i tam tejszych kościołach, o sław nych m istrzach co gm achy boże zdobili. Chciwie słuchał ich opo­

w iadania Stw osz, a po każdej takiej rozmowie staw ał się jeszcze sm ętniejszym i bardziej niespokojnym . D la czegożby i on nie m ógł tego dokazać co tamci m ajstrow ie? K orciło go pokazać Niemcom co P o lak umie.

— Niech o b a c z ą , a potem pow iedzą kto lepszy i tęższy, m yślał sobie. Czyż to za darmo spotkała mię ta k a chw ała w ojczyźnie, że mię tu m ają za najpierw szego? Czy na nią nie zasłu ży łem ? A przecież tam w tych N iem czech nie półbogi jeno ludnie m ieszkają, tacy ja k my i ta k ja k rtly dłutem rze­

z ają posągi z drzew a tylko, albo z k a m ie n ia ... E j . . . kto w ie?

mówił głos w ew nętrzny ; może się tam wstydem o k ry ję? Może mię jeszcze w y śm ieją? Nie, nie, to co oni, to f my potrafimy, nie święci g arn k i lepią.

N iepew ność losu pomiędzy o b cy m i, w nieznanym kraju , w strzym ała go na chwilę w powzięciu stanow czego postanowienia, ale nie zdołała w ybić mu całkiem z głow y myśli co się tam rakiem w szczepiła.

Przeczucie m ów iło: Na co się włóczyć po św iecie? m asz w ojczyźnie w szystko czego człowiekowi do szczęścia potrzeba.

N ie ciskaj o ziem ię, nie depcz tego szczęścia abyś kiedyś nie żałow ał !...

A żona? a d z ie c i? ta k ż e to mało dbasz o n ie , że je chcesz porzucić ?

M yśl o żonie i d zieciach, zakłopotała go.

(23)

— 19 -

— P r a w d a , nie podobna ich zostaw ić sam ym so b ie : tak... lecz można im nadać opiekuna.

W ita tę m yśl ja k b y z nieba zesłaną. Z daje mu się , że już w szystko przew idział i obm yślał. O detchnął w ięc, ale ciężko, ale boleśnie. C zuje że je s t na złej drodze, lecz cóż począć kiedy serce nie chce um ilknąć.

Z am iar , w yjazdu do N iem iec, nie opuszcza ju ż S tw osza ani na chwilę. Nim tylko zajęty, o podróży m arży przy p racy i przy nocnym spoczynku, naw et w tedy gdy dziecię tuli do łona.

IV.

J e s t w N iem czech m iasto N orym berga, k tó re ju ż za czasów W ita Stw osza dziwnie było piękne i ozdobne. W łaśnie pod tę porę wzniesiono tam w spaniały kościół ku czci św. Sebalda i postanowiono w ystaw ić odpowiedni nagro b ek do przyjęcia zw łok tego świętego. Z arząd kościelny zasły szaw szy o W icie S tw o szu , w ezw ał go do N orym bergi, aby dał ab ry s na wspo- mniony grobowiec. W sam ą porę otrzym ał Stw osz to wezwanie.

P om iędzy bracią cechową byli tacy co zachęcali do drogi, byli i tacy, .co odradzali. On je d n ak nie nam yślał się długo i po­

stanow ił w ybrać się w podróż niezwłocznie. Ja k o ż ustano­

w iw szy dla żony i dzieci opiekuna i w ystaraw szy się o listy zaletne od znakom itszych osób, pojechał. Nie ta k miłe ja k się spodziew ał, w rażenie zrobiła na nim N orym berga. N a nic je d n ak nie zw ażając, poszedł prosto na ra tu sz , przedstaw ił się panu b u rm istrzo w i, bo niegdyś w każdem m ieście niemiec- kiem burm istrz miał praw ie nieograniczoną w ła d z ę , oddał listy zaletn e, które przyw iózł z sobą z P olski i ośw iadczył sw oją chęć do pracy.

D alejże potem rozglądać się po mieście. Bardzo mu się tu podobało. Miasto schludne, p ię k n e, kam ienice ozdobne, kościoły pełne rzeźb i obrazów najcelniejszych mistrzów. Ale ludzie... ludzie niestety nie tacy b y li, ja k c i, których zostaw ił w mieście rodzinnem. Ach bo też to ludność k rak o w sk a od w ieków słynęła z osobliwszej uprzejm ości i dobroci serca.

*

Cytaty

Powiązane dokumenty

Bo też Szybilski oprócz tego źe był bardzo rozumny, znał się też na swem masztelar- skiem rzemiośle wyśmienicie, a nikt też od niego śmielej nie dosiadł

Wiedzieli ludzie dobrze, źe odprowadzają człowieka do g ro b u , który z taką miłością do kraju i dla ludzi nie prędko się zjawi na świecie, a który tyle

trzycie, a wody będzie w pobliżu podostatkiem, tedy będziecie mogli małą ilością wody łąki oblewać, co się zowie zraszaniem. Zrasznie łąk jest to

Dla tego w ulach Dzierżona po nad plastrami zostawia się szparka ćwierć calowa, ażeby pszczoły górą mogły i w zimie na drugą stronę do miodu się

T akich to więc Krzyżaków sprowadził z niemieckiego kraju na granice naszej ojczyzny jeden polski xiążę na Mazowszu, co się zwał Konrad, i dał im ziemię

Z początku mąż chorej zamiast iść do dworu i prosić o pomoc, albo też pójść do miasta ł sprowadzić doktora, co się już cale życie uczy leczenia ludzi

więc spodziewał się dzierżawca jakiegoś dziwnego pogrzebu, i zaraz wysłał polecenie do sołtysa, aby rozkazał stawić się czterem żądanym gospodarzom do

I my moi kochani! napisaliśmy wam o tym cudownym obrazie na to, abyście w stając i legając pamiętali o braciach katolikach na Litwie, abyście rano, w południe i