— 136 —
P o w szystkie czasy, był koń przedmiotem pieczołowitości i ciągłych starań człowieka. Nie wszędzie zapewne odbywa się to w pożądany s p o só b , dlatego też i zaniedbanie się w tej mierze nietylko znaczne zrządza szkody, ale i świadczy o nie
wdzięczności i zatwardziałem sercu tego, który utrzymuje to ta k wielce dla nas użyteczne zwierzę. Prócz Arabów, n a jb ar
dziej Anglicy odznaczają się pielęgnowaniem swoich koni.
Nietylko pan bogaty tysiące talarów za to powabne w ydający zw ierzę, ale i angielski dorożkarz i woźnica, często zbyt rubaszny i mało uprzejmy dla osób które powozi, je st n aj
życzliwszym przyjacielem i wychowawcą swoich roztropnych, posłusznych, silnych i dobrze karmionych rumaków.
Żadne też zwierzę za dobre siebie podejmowanie nie je st wdzięczniejsze cd konia. Nietylko on je s t wiernym towarzyszem swego pana we wszystkich klim atach, ale należy on jeszcze do historyi każdego ludu i n arodu, przykładając się do zwy
cięstwa i znakomitych zdobyczy, j a k i do upraw y roli i zwozu plonów z pól naszych. W zruszający widok przedstawia dumny koń rycerza, g dy z spuszczoną g ło w ą, zwłoki poległego boha
te ra , a pana sw ojego, na ostatni odprowadza spoczynek.
W zruszający przykład przywiązania konia do człowieka, podziwiano przed niewielu laty w Zjednoczonych Stanach A me
ry k i P an S, na granicy krajów Misissipi i Luizyany, odwie
dzając znanego sobie dobrze osad n ik a, wybrał się pewnego razu z swoim przyjacielem do pobliskiego miasta Franklinton.
W drodze niedaleko ciemnej gęstwiny, nad samym gościńcem położonej, zaczęły się konie niepokoić, chrapać, i dalej postą
pić nie chciały. P an S. zsiadł więc z k o n ia , oddał cugle swemu towarzyszowi przejażdżki, a sam wszedł w zarośle, chcąc dociec przyczyny ta k nagłego strwożenia się koni..
W krótce spostrzegł świeży praw ie ślad wleczonego ja k ie goś przedm iotu, a idąc d a l e j , znalazł niebawnie czego p o szu kiwał. T u ż przed nim leżały zwłoki bardzo porządnie ubranego i przystojnego mężczyzny, któren widocznie był zamordowany:
k ula przeszyła mu głow ę, gardło miał poderżnięte, a od ran szerokim nożem w piersi i bok zadanych, kam izelka i cienka koszula, obficie krw ią były zbroczone. Obok zabitego leżały dwie skórzane torby wypróżnione, a rzeczy w nich będące, porozrzucane były po ziemi. O k rzy k przerażenia pana S.
zwabił na to miejsce i jego przyjaciela, który natychmiast w zamordowanym poznał pana H en d rich s, zacnego adw okata z pobliskiego miasta.
W czasie zajęcia się bliższem rozpoznaniem zwłok zamor
dowanego, usłyszeli obaj podróżni w niejakiej odległości c h ra panie i tu p a n ie , osadnik więc idąc za g ło s e m , wkrótce powrócił z bardzo pięknym koniem, znanym w całej okolicy, jako własność pana Hendrichs. P ięk n y ten zw ierz, w naj- większem zostawał w zb u rzen iu ; drżał na wszystkich członkach, i ze zgrozy zobaczywszy zwłoki swojego pana, rzucił się na ziemię Z wyciągniętemi przedniemi nogami, szyją i głową wzniesioną, i nieledwie z wyprostowaną do góry g rz y w ą , w le
pił gorejące z przerażenia oczy w u m a rłe g o , a po niejakiej chwili przyczołgał się do niego, obwąchał g o , i j a k pies lizał lodowate ręce pana swego.
T o morderstwo przeraziło w szystkich w okolicy; okazało się bowiem, że adwokat znaczną kwotę pieniędzy, otrzymaną
— 137 —
138 —
w Franklinton w banku umieścić postanowił. Nie było zaś w tej cli wili ani pieniędzy, ani złotego z e g a rk a ; oczywistą więc było rzeczą, że Hendricbs przez jakiegoś rozbójnika na
padnięty, był zamordowany. Uwięzienie kilku podejrzanych ludzi, nie wykryło zabójcy.
J u ż kilka tygodni od tego czasu minęło, kiedy pan S.
który pierwszy odkrył zwłoki zabitego, na jeg o koniu, ty m czasowo u przyjaznego mu osadnika przechowywanym, pospie
szał do Franklinton na posiedzenie sądow e, odbywające się wśród licznie zgromadzonego ludu. Dobrze znany koń pana H endrichs zwrócił oczywiście uwagę wszystkich na siebie, i ka- żden z obecnych p ragnął go widzieć. Wtem nasz rum ak tak gwałtownie na bok skoczył, że o mało swojego jeźdźcy z sie
bie nie zrzucił, i chrapał głośno, jak to zwykle czynią wylękłe konie,
T o szczególniejsze zachowanie się zwierzęcia, zwróciło wkrótce podejrzenie wszystkich na człowieka tam przybyłego, a zdiętego ciekawością, co się tu dzieje. Był to traktyernik Bill Newins. Szczególniejszy wyraz tw arzy tego człowieka i śmiertelna bladość, ja k a pokryła jego policzki w chwili gdy zobaczył znanego mu zapewne konia, nie uszły uwagi pana S., a kiedy ktoś z obecnych powodowany zachowaniem się wier
nego zwierzęcia, jaw n ie mial w podejrzeniu owego traktyernika, wtedy ten wylękniony z a w o ła ł: kto mię śmie posądzać o z a bójstwo pana H endriehs’a ? to wszystko kłamstwo. — Całe jeg o wszakże zachowanie się, tak. widocznie jego winę z d r a
dzało, że go niezwłocznie uwięziono. Trudno jed n ak że było dowieść mu zarzucanej zbrodni, a nadto niepodobieństwem pra
wie wiedzieć, w którym z dwóch stykających się z sobą k r a jów morderstwo było do k o n ane; bo ślad na piasku zdawał się
okazywać przydluższe wleczenie d rogą zabitego do pobliskiego zarośla. Znaleziono wprawdzie zwłoki na gruncie w Misissipi, ale i w Luizyanie morderstwo mogło być popełnione, jako o kilka kroków od granicy odległej.
J u ż Bill Newins w dniu naznaczonym miał stanąć przed sądem , a żadnego jeszcze przeciw niemu nie było dowodu,
— 139 —
prócz zgrozy konia na widok obwinionego. Na k ilk a dni przed posiedzeniem sądowem, w ybrał się pan S. jeszcze raz w towa
rzystwie kilku osób do Franklinton. Za zbliżeniem się do miejsca popełnionej zbrodni, koń znowu j a k wprzódy tę samą okazywał niespokojność. J u ż ja d ą c y minęli to złowrogie miej
sce, gdy gniady nagle bez względu na wstrzymywanie go cuglami, poskoczyl do zarośli, a przedzierając się przez krzaki i gałęzie d rzew , torował sobie drogę do wielkiego pnia, przy którym stanął i w gwałtownem uniesieniu, silnie nogami o zie
mię uderzał.
W szyscy towarzysze pana S. ufając roztropności konia, wzięli się do ścisłych poszukiwań na tćm miejscu w przeko
naniu, że tu istotnie adwokat był zamordowany. I tak okazało się rzeczywiście. Znaleziony w pobliżu nóż szeroki myśliwski, okazał się własnością N ew ins’a , a przy pniu zbroczone krw ią włosy widocznie były z głowy H endrichs’a. Dowody te były dostateczne. Obwiniony przyznał się wreszcie do zbrodni. Do wiedziawszy się, że adwokat znaczne mial przy sobie pieniądze, czatował na niego, a zwabiwszy go pod jak im ś pozorem w gęstw in ę, zamordował haniebnie.
Nie mato marny przykładów podobnej roztropności przez psów okazanej, ale morderstwo przez konia wykryte, rządkiem
je s t zdarzeniem. Cz. z Brz,
Z n a u k i z d r o w i a .
Trucizny.
Najpospolitsze między ludem przypadki otrucia są:
N a j p r z ó d : Sniedź naczyń kuchennych, miedzianych lub mosiężnych, niepobielanych lub meochędoźopyeli.
P o w t ó r e : Arszenik lub ziemia angielska na szczury przy
g otow ane, a przez omyłkę pożyte, lub przez złego człowieka zadane.
P o t r z e c i e : F ałszy w y pasternak.
P o c z w a r t e : T ru jące grzyby przez nieznajomość pożyte.
Najpospoliciej trafiające się przypadki otrucia pochodzą z niewiadomości, lub nieuwagi na naczynie kuchenne: rądle, g a r n k i, kociołki miedziane, które gdy są niepobielane i nieo- chędożone, śniedzieją, stają się zielone, śniedż ta je s t mocno gryzącą 1 zabijającą trucizną. Toż samo niebezpieczeństwo jest z naczyniami mosiężnemi i srebrnemi. W tych wszystkich, gdy się trzym a pokarm y tł u s t e , kwaśne i kw askowate jarzyny, mianowicie kapusty, ja k o i wszelkie tlustości itp. dobywa się śniedź czyli grynszpan, miesza się z temi pokarmami i truje jedzących. W ielk ą więc baczność mieć należy na czystość tych naczyń, na ich pobielanie i na to , aby w nich pokarmy długo nie stały i nie kisły, co wiele osób życiem opłaciło.
S k u t k i i z n a k i o t r u c i a ś n i e d z i ą są następujące:
W krótce po zażyciu następują nudności, wymioty, później ból gard ła , smak w ustach kw aśny i kruszcowy, w brzuchu bole wielkie i ś c is k a n ia , w rękach i w nogach d r g a n ie , ból i łama
nie , szum w u s z a c h , ból g ło w y , w końcu m d ło ść , zimne poty, konwulsye różnego rodzaju, a gdy tych uśmierzyć nie można, następuje śmierć najboleśniejsza.
Czy potrawa była zmieszana z śniedzią, najprostszy je st spo
sób dochodzenia: włożyć w ostatki tej potrawy nóż czysto wy- chędożony i zostawić go tam przez kilka godzin, jeżeli po wyciągnięciu wygląda j a k miedziany, to można być pewnym, że w potrawie podejrzanej znajduje się dosyć śniedzi.
S p o s o b y l e c z e n i a tak w przypadku śniedzi j a k i innych trucizn, których skutki są g ry zące, a przyczyny dobrze nie
wiadome są: Jeżeli (co się często trafia) zaraz po otruciu w y
mioty nastąpiły same przez się, należy tylko im pomagać pijąc ciepłą wodę z trochą masła nie słonego, lub ciepłe mleko. Lecz jeżeli nie n astępują wymioty lub bardzo słab e, potrzeba j e w zb u d zić, albo łe ch tan iem , g a r d ł a , albo ( w b raku apteki i proszku hipekakuany) pijąc co pół kw adransa po pół kw a
terki wody c iep lej; w której kw arcie rozpuszczone było ćwierć funta m j d ła zwyczajnego. — Gdzie zaś wnosić można, że trucizna przeszła do wnętrzności, i że więcej j a k od czterech godzin zostaje w żołądku, nienależy już wzbudzać wymiotów,
— 140
-lecz tylko dawać pić dosyć napojów kleistych, ja k o to: m leka ciepłego, oliwy dobrej co pół kw adransa po pół łyżki stołowej, kleiki z kaszy owsianej lub perłowej z masłem niesolonem, żółtka z ja] surowych rozbite w wodzie lub kleik z krochmalu.
Choćby chory wyrzucał to z początku przez wymioty, to po
wtórnie tego pić dosyć p ow innien, póki nieustaną bole i ści
skania. Po uspokojeniu tym sposobem boleści, i oddaleniu najniebezpieczniejszych skutków otrucia, zniszczyć potrzeba i te cząstki trucizny, które mogły przejść w kiszk i; dla tego w parę godzin po wymiotach należy zażywać lekarstwo tłuste i mogące razem wzruszyć stolec, ja k o to: manny kalabryny z olejkiem z migdałów słodkich, lub olejku z rączn ika, jeżeli je st apteka (oleum Ricini) dawać enemy z wody ciepłej, w której dwa łóty mydła rozpuszczono; zwłaszcza gdy brzuch je st nadęty, a stolec zaparty. O kładać przytem brzuch i żołądek kataplazmami z ru mianku i kwiatu bzowego, z siemienia lnianego, kaszy tłusto ugotowanej, lub z innych ziół rozw alniających; okładać także brzuch chustkami maczanemi w oliwie grzanej.
J e ż e l i p o o t r u c i u n a s t ą p i ł a g w a ł t o w n a b i e g u n k a , wtedy należy dawać enemy co godzina z mleka lub kleiku z kaszy o w sian ej, lub z siemienia ln ian eg o , lub z krochmalu, do których enem (jeżeli je st apteka) dobrze je st dodać po 5 do 15 kropel essencyi opium.
Jeżeli następuje k r z t u s z e n i e s i ę , gwałtowne w y m i o t y , lub rznięcie żołądka, wtedy potrzeba pić dosyć napojów kleistych, tłustych, j a k w yżej, i okładać żołądek kataplazmami ciepłemi j a k wyżej z rumianku i mięty i dawać enemy kleiste.
T e s t a r a n i a m u s z ą b y ć p o w t a r z a n e , dopóki się nie uśmierzą bole i inne cierpienia niebezpieczne. Gdy nawet ustaną zupełnie, wypada przecież, aby chory przez dni k ilka nie u ż y wał innych pokarmów i napojów, ja k kleistych, kleiki na ro sole, mleko, ry ż , świeże ja ja itp.
W ogólności ten sam je st sposób leczenia powszechny na trucizny gryzące. Lecz że a r s z e n i k jest najjadowitszą t r u cizną i skutkuje bardzo prędko, należy więc j a k najdzielniej
szych użyć sposobów do rychłego wyprowadzenia z wnętrzności.
— 141 —
A do tego służy wzbudzenie wymiot j a k najspieszniej, dając pić mydło białe zwyczajne, rozpuszczone w wodzie. F u n t jeden mydła starty miaiko nalewa się półgarncem wody wrzącej, zagotowawszy parę razy, daje się pić cieple po kwaterce co pięć minut T ę wodę trzymać należy w cieple, aby mydło skrzepło. Skoro kilka razy potem nastąpią wymioty, nie prze
staje się pić wody z mydłem; lecz tylko co k w a n d r a n s , dolewa
jąc pół filiżanki wody ciepłej do pół fiiliżanki wody z mydłem, dodając łyżkę oliwy. Pije się to póki nie nastąpi biegunka, która jest w stanie wyprowadzić wszystkie części arszeniku.
Dalsze postępowanie ja k w y ż e j, wreszcie należy wezwać lekarza.
Trafiają się jeszcze na wsiach o t r u c i a p r z e z r o ś l i n y j a d o w i t e i trujące, użyte zamiast pokarmu lub w pokarm zamieszane. Rośliny trujące liściem, kwiatem, owocem lub korzeniem, jedne należą do trucizn gryzących, inne do trucizn odurzających. Znajomsze z roślin gryzących s ą : N a p a r z n i c a , wszystkie gatunki j a s k i e r u , c i e m i e r z y c a c z a r n a , w i l c z e ł y k o , z a w i l e c , c z a r n e z i e l e , p r z e s t ę p , r d e s t p i e p r z n y , gnidosz, gdula, ś w i n i c h l e b . Sposób leczenia ten sam użyty być może, co i przy truciznach g ry zących , ja k w y
żej powiedziano, tj. z początku zaraz wymioty, potem rzeczy otwierające, enemy, picie wielu kleistych i tłustych płynów itp.
O d u r z a j ą c e r o ś l i n y ze znajoraszych u nas i pospoli
tszych, a zatem niebezpieczniejszych są: l u l e k czyli s z a l e j , c i s , p o k r z y k inaczej w i l c z e j a g o d y , a szczególniej Ś w i n i a w e s z , której korzenie są podobne do p astern a k u , i dla tego przez omyłkę czasem wraz z pasternakiem , lub za pasternak pożyte bywają. Należy także ostrożnie zbierać zwłaszcza zie
leniny, aby się liście tych roślin nie zamieszały.
R o ś l i n y o d u r z a j ą c e p o z n a j ą s i ę po ich postaciach, które są pospolicie nieprzyjemne, smutne, ciemną zieloność ma
jące i zapach nie tęgi, lecz nieprzyjemny lub przykry lub odu
rzający. Gdy takowe ziele zostaje w izbie, gdzie powietrze niema wolnego wchodu, sprawić może na osobach słabszych skutki tru jące, ból głowy, zaw rót, ociężałość, skłonność do s p a n ia , nakoniec utratę wszystkich zmysłów.
_ 142 —
S k u t k i z p o ł k n i ę c i a r o ś l i n o d u r z a j ą c y c h są: Po zjedzeniu takiej rośliny, wnet następuje niespokojność, iskry przed oczami, odurzenie, zawrót głowy, smutek lub zbytnia i niezwykła wesołość, potem nieczułość, ospałość, źrenica roz przestrzenia się zbytecznie, szczęki się ścieśniają gwałtownie, puls mały, prędki, ścieśniony, oddech ciężki i słaby, uryna i sto
lec odchodzą bez wiedzy. Później następuje ciemność na oczy, głuchota, spazmy, konwulsye, paraliże, apoplexye, szaleństwo, nabrzmienie brzucha, który często okryty jest plamami sinemi a nakoniec śmierć. G dy kto po zjedzeniu jakowej zieleniny doznaje pomienionych skutków, praw ie pewnym być można, że nastąpiło otrucie.
S p o s o b y r a t o w a n i a . Nim się zawezwie lekarza i nim przybędzie, należy wynieść chorego na świeże powietrze, dać spiesznie na wymioty, okładać głowę chustkam i maczanemi w occie, umywać cale ciało octem. P o wymiotach dać enemy z wody i octu, pić dosyć napojów k w aśn y ch , ja k np. maślanki, serw atki, sosu z ogórków kw aszonych, octu z wodą, kleiki różne, do których dodać kremotartary. Szczególniej starać się trzeba aby chory nie spał i przeszkadzać temu to wąchaniem octu tęgiego, to wypiciem k aw y tęgiej, czarnej i przechodzeniem się na wolnem powietrzu. Jeżeli skutki trucizny odurzającej doszły do najwyższego stopnia, wtedy potrzeba ja k najprędzej wynieść chorego na świeże powietrze, oblewać go zimną wodą, przyłożyć wezykatorye na piersi, k a r k , nogi, rozcierać całe ciało, szczególniej brzuch, k rzy że , ręce i nogi szczotkami lub chustkami skrapianemi octem. Jeżeli chory trochę oddycha, wpu
szczać w usta parę kropli octu gotowanego. Jeżeli może po
łykać dać mu kawy czarnej tęgo gotowanej. Po uratowaniu przez dni k ilk a, należy je ść mało, a najwięcej potrawy kwaśne lub kw askowate i pić takież napoje.
O t r u c i a g r z y b a m i zdarzają się, gdy z nieznajomości przy- miesza się jadowite do tych, które się używają. Grzyby są trudne do strawienia, należy więc wstrzymywać się od jedzenia ich w zbyt wielkiej ilości; gdyż kiedy te leżą w żołądku niestra- wione, nabyw ają trujących własności. Lecz są rodzaje grzybów
ja d o w ity ch , których aby przez niewiadomość nie u ż y ć , należy tylko dobrze znane wybierać. W wątpliwym w ypadku lepiej w yrzu
cić grzyby nieznane, niż się otruć. Chcąc poznać dobre i zle grzyby, radzić się potrzeba ludzi starych którym w każdem miejscu zwykle tak zdrowe j a k szkodliwe dobrze są znane i tego poznawania dobrych i złych grzybów należy się dzieciom uczyć; gdyż z opisania trudno j e poznać i w każdem miejscu inne m ają nazw iska G rzyby trujące nie m ają żadnego ogólnego znaku, po którym by je poznać można; są rozmaitej postaci lecz w ogólności są powierzchownie nieprzyjem ne, brzydkie;
niektóre są mdłe, śmierdzące i prędko psują się, po większej części są wewnątrz wydrążone. Kolor ich byw a siny lub ciemno zielony, lub pstry, albo mieniący się j a k pawi ogon. Są lipko- w ate, łykow ate, w gotowaniu tw ardnieją, a gdy się smażą cybula wrzucona czarną się staje, sm ak miewają ostry.
S k u t k i z g r z y b ó w j a d o w i t y c h są: Po zjedzeniu do
znaje człowiek nudności i obrzydzenia, palenia w g a rd le , holu i rznięcia w żołąd k u , cz k a w k i, wymiotów, zawrotu głowy, zaćmienia oczu, nabrzmienia brzucha, zaparcia stolca, lub g w a ł
townej biegunki krwawej. Później następuje mdłość, ospałość, szaleństwo, drganie, spazmy, utrata zmysłów, a gdy zaniedbany je st wczesny ratu n ek , następują konw ulsye, paraliż i śmierć.
S p o s ó b r a t o w a n i a o t r u t y c h g r z y b a m i. G d y kto do znaje wyżej wspomnionych skutków po zjedzeniu grzybów, po
winien j a k najspieszniej wziąść na wymioty witryolu białego lub hipekakuany, jeżeli je st apteka. W b raku le k a rz a , wzbu
dzać można wymioty lub łechtaniem gard ła piórkiem w oleju maczanem, lub palcem Pić prócz tego obficie wodę letnią mio
dem osłodzoną, mydliny lub mleko, odwar z siemienia lnianego, okładać brzuch flanelą ogrzaną, dawać co godzinę enemę z wody le tn ie j, dolawszy czwatą część octu. Po wymiotach pić wodę letnią z miodem i octem, lub maślankę i inne napoje kw aśne i kleiste.
Zdania moralne i przypowieści polskie.
— 144 —
Je ż e liś zdrów, dziękuj niebu i nikomu żadnych nie zazdrość sk a rb ó w ; m asz bowiem największe z dóbr doczesnych,
Ostroróg wojewoda poznański zwykł m awiać: nie g r z e s z , a nie ż a ł u j ; nie ł a j , a nie p r z e p ra s z a j; nie d a j , a nie wydzieraj.
Z d r u k a r n i o d p o w ie d z ia ln e g o r e d a k to r a i w y d a w c y : E . W in ia r z a .
Tom XX.
O M ł S E H P n t c D _
B oga, dzieci, Boga trzeba,
I f t n aVi a« n v t Baza
1.’ Kwietnia
W y c h o d z i w e L w o w ie co 10 d n i , to j est I . U . i 2 1 . k a ż d e g o
m ie sią c a .
K osztuje rocznie z przesyłką pocztowa 2 złr. w. a., półrocz
nie 1 złr. w. a.