• Nie Znaleziono Wyników

Ludy żyjące z polowania i rybołówstwa

Pow iem y tu cokolw iek o ludach m yśliwych w rozległych lasaeh w miernie ciepłym klim acie zam ieszkałych. Indyanie czyli pierw iastkow i m ieszkańcy w lasach północnej A m eryki, najlepszy nam obraz z siebie p rzed staw iają; żyw ią się po większej części mięsem zw ierząt u p o lo w an y ch , a nie w domu w ypielęgnow anych. K ażden strzelec, chcący żyć jed y n ie z polow ania, potrzebuje w ielkiego obwodu lasu dla siebie i swojej rod zin y; na milowej przestrzeni zaledw ie k ilk a familii dostateczne znajdzie w yżywienie. Ludy m yśliw skie, rozdzielają się w krótce w edług dzielnic la su , na osobne g ro ­ mady, a z przyczyny niedostatku najczęściej na szczególne rodziny, z niewielu osób złożone; przeciw nie zaś ludy p astersk ie przy

obfitości pożyw ienia z licznem m ieszk ają rodzeństw em . Je ż e li je s t trudno odgraniczyć od sąsiednich obwody ło w ie c k ie , to nie podobna zwierzętom w zbronić przejścia poza granicę o b cą;

nieporozum ienia więc i sp ory ztąd w ynikłe niczem uchylić się nie dające, nigdy w trw ałym pokoju żyć nie dozw alają.

P okolenia m yśliw ych w ciągłych ze sobą ży ją zatargach, a wzajemne na siebie najazdy, niszczą ich niedostatnie p o sia­

dłości, a mordy ludność ich zm niejszają. P rzeciw ko powol­

nemu posuwaniu s ię , prze w ażniejszej od nich liczby rolni­

czych ludów, żadnego silniejszego odporu staw ić nie m o g ą , i tym sposobem coraz się bardziej ścieśnia obwód i c h : las, zw ierz i strzelec z n ik a ją , nowi przychodnie k o rczują lasy, po w y d a­

leniu się daw nych m ieszkańców w dalekie i niedostępne knieje.

Żaden inny sposób życia nie zao strza ta k w równym stopniu zm ysłów, nie h artu je ta k silnie ciała, ja k to u ludów m yśliw ­ skich widzimy.

W u tarczkach z Indyanam i w lasach A m eryki północnej dobrze się nasi europejscy osadnicy z owemi wojennemi strz e l­

cami o b eznali, z których każdy pomimo prostych narzędżi m yśliw skich, daleko we w szystkiem przew yższa obcego p rz y ­ chodnia, skuteczniejszą naw et opatrzonego bronią.

Indyanin w swojem lekkiem o k ry ciu , je s t ja k sarn a w y­

trw ały na w szelki stan pow ietrza, ma b y stry w zrok so ko ła;

w ietrzy zdaleka swego przeciw nika węchem lisa ; sk rad a się ja k pies nieznacznie do sw ej zdobyczy i znika przed ścig ającą go konną pogonią. G dyby nam teu m yśliwy o naturze i spo­

sobie życia zw ierząt chciał i mógł opow iedzieć, to pewnie pod wielu w zględam i w św ieżych i now ych barw ach uzupełniłby obraz przyrody, przez naszych uczonych badaczy skreślony.

Ale zak res je g o w ykształcenia je s t bardzo ograniczony, zasad za się tylko na udoskonaleniu zm ysłów i zahartow aniu c ia ła , co ty lko jednem u człowiekow i służy, i z nim się kończy i g in ie ; dla tego z dośw iadczenia tych dzikich m yśliw ych, żadnego ludzkość nie odniosła pożytku.

L udy rybołówstwem trudniące s i ę , ży ją także z połowu, ja k ie g o samo przyrodzenie u życza, i nie troszczą się wcale,

— 45 —

46

-o r-ozm nażanie się ryb i innych zw ierząt w-odnych, służących im za pożyw ienie, i w tym w zględzie owi rybacy podobni są do dzikich murzynów, nie zajm ujących się upraw ą roślin -'i dó m yśliwych obojętnych na chów zw ierząt domowych. L udy ry backie zw ykle zbyt są zaufane w niew yczerpanej obfitości m orza i w w ielkim Zapasie w rzek ach i strum ieniach ryb, raków i w szelkiego zw ierza wodnego, stale nad brzegam i m ie­

s z k a ją , lub posuw ają się za biegiem strum ienia, Ale wody rzeczne nie zaw sze dopisują życzeniu, a morze często kapryśtiW dziw aczące, bo dziś spokojne i g ła d k ie , dziecię naw et bezpie­

cznie może się nad jeg o brzegiem baw ić m uszelkam i, a jutro zad ą sa n e, g niew n e, pieniące się , z a jad łe , w szystko niweczy, przynosi i z ab iera; dziś raczy w takiej obfitości połow em , że sieci z ry w ają się w kaw ałki, a innym razem zdaje się, że jeg o fale w y m arłą , pustą głębię zaległy. Z ażyłość przeto L w a lk a z tym przeniew ierczym natury żyw iołem , h artu je ry b ak a, eżyni go przezornym i przedsiębiorczym , śm iałym i w ystaw iającym się na w szelkie niebezpieczeństw a.

Jeżli morze obficie dostarcza pożyw ienia i obojętnym czyni o dalszą przy szłość, to znowu jeg o dziw aczenie codziennie praw ie rybakow i na przekor, jeg o zajęciom je st na przeszkodzie'/

rów nież gwałtowność, niepow ściągniona przem oc wody i postrach, k tórym najśm ielszego p rz e ra ż a , w szelką zdobycz ry bakow i g o ryczą zatruw a N ie je st niebezpieczniejszy dla m urzyna w ąż czyhający przy drzew ie chlebow em , lub na łup zaczajony ty g ry s , ja k dla ry b ak a zdradna, pełna niebezpieczeństw woda, nie je s t straszniejszy ryczący lew, ocł rozszalałego burzą m orza

Jeżeli ry b ak chce swoje pożyw ienie z morza podstępem w yzyskać i w yw alczyć sk u teczn ie, należycie musi on w tedy zaostrzyć swój rozum , zahartow ać odw agę, i dla utrzym ania życia na codzienne w ystaw iać się niebezpieczeństw a.

N ad morzem to więc napotykam y ja k burze niepogrom ione ludy, nieustępujące bynajm niej w nieokrzesaniu i w ytrw ałości zahartow anym na wszelki stan pow ietrza ludom m yśliw skim ; s ą to mężowie, co nietylko sznury do w ędek i sieci w yrabiać

— 47

um ieli, ale oni tę silne statki, w ym yślić k zbudow ać zdołali, i z niem i na burzliw y żyw ioł puścić się o d w a ży li, na w alkę straszliw ą z rozbujałem i falam i; n a w alkę zaciętszą, niżby jfe kiedy m iędzy istotam i żyjącem i widzieć można było

. . . .... . . . W . C s . s J B r s .